-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez secesjonista
-
Polacy w Rosji i na Syberii
secesjonista odpowiedział yuchyo → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
To co prawda obecne Chiny, ale w zasadzie chodzi o Polaków pracujących dla Rosji, a mowa o Polonii w Harbinie. Rosja wynegocjowała z Chinami budowę Kolei Wschodniochińskiej (od 1946 r. Chińska Kolei Czangczuńska) mającą połączyć Moskwę z Władywostokiem. Korytarz kolejowy miał charakter eksterytorialny, podobnie jak pobliski region, atoli stacjonowały tam rosyjskie wojska i była rosyjska administracja. W 1897 r. rusza z Władywostoku ekspedycja techniczna, w miejscu zwanym Sungari (od pobliskiej rzeki) powstaje miasto Harbin, za jego założyciela uważa się inż. Adama Szydłowskiego, kierownika wspomnianej wyprawy. W tymże mieście mieściła się siedziba Towarzystwa Budowy Kolei Wschodniochińskiej, której pierwszym wiceprezesem był inż. Stanisław Kierbedź. Swego czasu przewodniczącym Rady Miejskiej był inż. Eugeniusz Dynowski. W latach swej największej świetności polska kolonia w Mandżurii osiągnęła liczebność około 10 tysięcy osób. Samo miasto też zyskiwała szybko nowych mieszkańców; wielonarodowościowa populacja w 1905 r. osiągnęła już 45 tysięcy osób. Przez miasto przewinęło się swego czasu kilka znanych nazwisk: Ferdynand Ossendowski, Kazimierz Grochowski - antropolog, badacz Mandżurii, Teodor Parnicki. Jako pierwszy o tej polskiej diasporze napisał Józef Gieysztor w artykule "Na Dalekim Wschodzie" ("Dookoła Świata", 1904, nr 29-42). Pokłosiem szczecińskiej konferencji z 2008 r. jest czternaście referatów poświęconych Polakom w tym regionie, zebranych w publikacji pt. "Polskie ślady na Dalekim Wschodzie. Polacy w Harbinie. Materiały z konferencji naukowej zorganizowanej w Szczecinie w dniach 23–24 października 2008 r.", red. A. Furier. Samej Kolei poświęcono książkę Edwarda Kajdańskiego "Korytarz. Burzliwe dzieje Kolei Wschodniochińskiej 1898-1998". -
Formy pobożności u Kadłubka
secesjonista odpowiedział Ronin → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
W kwestii form pobożności (misteria, mirakula, paraliturgia, patrocinia kościołów, kult świętych itp.) i szerszego tła ówczesnej duchowości i przejawów życia religijnego; być może będzie też tam jakieś nawiązanie do Kadłubku; warto zajrzeć do: "Pytania o średniowiecze" red. W. Fałkowski "Ecclesia et civitas. Kościół i życie religijne w mieście średniowiecznym" red. H. Manikowska, H. Zaremska A. Guriewicz "Problemy średniowiecznej kultury ludowej" G. Ryś "Pobożność ludowa na ziemiach polskich w średniowieczu" W. Bielak "Devotio moderna w polskich traktatach duszpasterskich powstałych do połowy XV w." B. Wojciechowska "Od Godów do św. Łucji. Obrzędy doroczne w Polsce późnego średniowiecza" J. Rajman "Średniowieczne patrocinia krakowskie" I. Skierska "Obowiązek mszalny w średniowiecznej Polsce" W. Pazera "Kaznodziejstwo w Polsce od początku do końca epoki baroku" "Peregrinationes. Pielgrzymki w kulturze dawnej Europy" red. H. Manikowska, H. Zaremska "Ludzie. Kościół. Wierzenia. Studia z dziejów kultury i społeczeństwa Europy Środkowej (średniowiecze-wczesna epoka nowożytna" red. W. Iwańczak, S.K. Kuczyński "Kościół, kultura, społeczeństwo. Studia z dziejów średniowiecza i czasów nowożytnych" red. S. Bylina, R. Kiersnowski, S.K. Kuczyński, H. Samsonowicz, J. Szymański, H. Zaremska "Cystersi w społeczeństwie Europy Środkowej" red. A.M. Wyrwa, J. Dobosz C. i R. Brookes "Popular Religion in the Middle Ages. Western Europe 1000-1300" i oczywiście: "Historia Kościoła w Polsce" t. 1 (do roku 1764), cz. 1 (do roku 1506) red. B. Kumor, Z. Obertyński J. Kłoczkowski "Dzieje chrześcijaństwa polskiego" t. 1 odpowiednie tomy: "Monumenta Sacra Polonorum" -
To postaci polskiego świata pisarskiego niosących zagrożenie dla dziatwy szkolnej wpisać należy Mariana Hemara. Co prawda zapoznanie się z jego twórczością nie niesie za sobą większych szkód, ale co będzie, gdy jakiś żak wnikliwiej pochyli się nad jego życiorysem? Nie przystoi by w szkole omawiano twórczość bigamisty. Wiadomym jest przecież, że Hemar oficjalny rozwód uzyskał w 1956 r. i to z inicjatywy, jak i za opłaceniem spraw sądowych przez żonę "Hemarysię" (Marię Modzelewską). Tymczasem pisarz już w 1946 r. ożenił się w Londynie z amerykańską tancerką (duńskiego pochodzenia) Carol Anną Eric - "Cają". Ot, taki klops.
-
Sukcesy polskich sportowców w czasach II RP
secesjonista odpowiedział Gnome → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Wspomniana Walasiewiczówna w 1932 r. mogła zdobyć medal... dla USA, tak przynajmniej twierdzi Christopher Hilton. Wedle niego nasza sportsmenka; znana w USA jako Stella Walsh; wielokrotnie zwracała się do władz o przyznanie amerykańskiego obywatelstwa. Na na przeszkodzie miały stanąć m.in. animozje pomiędzy nią a amerykańską mistrzynią Helen Stephens. szerzej: tegoż, "Hitler’s Olympics: The 1936 Berlin Olympic Games". -
Temu obozowi poświęcono odrębną publikację, z tym, że nie był to obóz koncentracyjny, jak stoi w tytule tematu: H. Mąka "Bremerhaven statek śmierci". I nie był to jedyny tego rodzaju obóz, podobną funkcję pełnił statek SS "Nordenham" zacumowany w Szczecinie, tu jednak obóz (Arbeitskommando XIII/226) nie ograniczał się jedynie do statku, ale i zajmował plac na nabrzeżu o o wymiarach ok. 100x200 metrów. Wspomnienia z pobytu w tym obozie opublikował uciekinier, francuski jeniec Jean Hélion zatytułowane "They Shall Not Have Me (Ils ne m’auront pas). The Capture, Forced Labor, and Escape of a French Prisoner of War" (New York 1943). Pełnił on w obozie funkcję Vertrauensmanna komanda, czyli męża zaufania. Jeńcy pracowali dla około trzydziestu firm, z których za najcięższą uznawano firmę "Kronibus" dla której drążono obszerny tunel mający być schronem przeciwlotniczym. Jeńcom (Francuzom i Belgom) dostarczona propagandowe publikacje, francuskojęzyczne "Trait d’Union" i francusko-niemieckie "France – Allemagne" dostarczane przez niemieckiego Sonderführera odpowiedzialnego za życie kulturalne jeńców.
-
Naród Śląski, narodowość śląska, autonomia Śląska?
secesjonista odpowiedział Wolf → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
i A ja przypomnę, że obecni mieszkańcy Śląska (jakby nie rozpatrywać granic tego obszaru) to nie są wyłącznie Ślązacy. W kwestii Śląska mogą się wypowiadać jedynie Ślązacy? A te rządy zakładają, że nie-Ślązacy nie będą mieli prawa głosu co do przyszłości terenu na którym żyją? I nie pojmuję do kogo te ostatnie wezwanie? Kaszubów, Mazurów, Łemków... z tak postawionego zdania wynika, że istnieją Polacy, a obok nich Ślązacy, którzy Polakami nie są. A dla mnie to jest "tajemnicą", powstały ostatnimi czasy w Polsce jakieś kolejne narody? "Europa regionów" niekoniecznie implikuje powstawanie regionów autonomicznych. -
Roosevelt czuł się silnie związany z marynarką i jej ludźmi, jeśli tylko mógł swój najbliższy personel starał się dobierać spośród oficerów marynarki np. szef sztabu prezydenta - admirał Leahy, Ross McIntire - osobisty lekarz, pieczę nad Pokojem Map sprawował zawsze oficer marynarki, osobisty kamerdyner Arthur Prettyman był młodszym oficerem marynarki itp. Generał Marshall zauważył, że z największym trudem zdołał wreszcie przekonać prezydenta, by ten mówiąc o marynarce wojennej nie mówił: "my", a mówiąc o armii lądowej "oni".
-
FED nigdy nie został upaństwowiony. I cóż interesującego było w tych wyciągach? Churchillowi o 11.40 Szach Iranu Reza Pahlewi udzielił audiencji, podczas której rozmawiano o kwestii Deklaracji Irańskiej. A Udzielił owej audiencji w jednym z salonów... ambasady sowieckiej, tej - naszpikowanej podsłuchami. Pobyt w poselstwie USA ze względów bezpieczeństwa i samej logistyki byłby bezsensowny. Trzeba by zamykać całej ulice kilkukrotnie w ciągu dnia. Wizyta (1 grudnia) Stalina, Mołotowa i chargé d'affaires Maksimowa w pałacu Szacha pokazała jaki paraliż następował na ulicach zamykanych i pilnowanych przez żołnierzy z sowieckiego garnizonu. Miarę ewentualnych perturbacji daje taki drobny przykład - w pierwszych dniach po przybyciu Roosevelta, ze względów bezpieczeństwa wejście do poselstwa USA miał utrudnione nawet attaché wojskowy płk Backer. Cały personel pomocniczy, czyli obsługa, sekretarki również rozlokowano na terenie obu placówek: brytyjskiej czy sowieckiej. Ulica była zamknięta, a premier W. Brytanii udawał się do ambasady sowieckiej poprzez specjalny korytarz utworzony z płacht brezentu. Churchill np. nie udał się do brytyjskiego garnizonu, rewię przygotowaną przez jej żołnierzy oglądał na terenie poselstwa. Roosevelt nie tyle "zgodził się" co do tego doprowadził. Już wcześniej zadał pytanie Stalinowi: "Gdzie pańskim zdaniem powinniśmy zamieszkać?", a ten nie przepuścił takiej okazji. Zatem kiedy Roosevelt ze swą najbliższą świtą (m.in. admirał Wilson Brown - adiutant prezydenta, mjr John Boettinger, Harry Hopkins, admirał William Leahy) spędzał w poselstwie amerykańskim, po północy Mołotow informuje ambasadora Averella Harrimana i brytyjskiego ambasadora Clarka Kerra o zagrożeniu osoby prezydenta USA. Rankiem Hopkins, wiceadmirał Ross McIntire (lekarz prezydenta) i Hopkins przekonują prezydenta, że powinni się przenieść do ambasady sowieckiej. W ten sposób Roosevelt osiągnął to co było jego zamiarem. Warto wpierw zgłębić szczegóły by odpowiedzieć na pytanie czemu Cordell Hull nie znalazł się w szeregach siedemdziesięcioosobowej ekipy prezydenta na pokładzie "Świętej Krowy". A by nań odpowiedzieć wystarczy przepatrzeć okoliczności wcześniejszej konferencji w Moskwie. Otóż na konferencji USA miał reprezentować podsekretarz stanu Sumner Welles z Departamentu Stanu. Hull wielokrotnie chciał się go pozbyć, co było o tyle trudne, że tego łączyły bliskie więzy z prezydentem. Obaj to absolwenci Groton i Harvardu, i zdarzało się, że obaj ustalali posunięcia polityczne za plecami Hulla. Wreszcie Hull dopiął swego, a wyjazd do Moskwy miał osłodzić Wellesowi odejście ze stanowiska. Usunięty Welles, przebywając w Bar Harbor w Maine, począł dopuszczać się szeregu niedyskrecji w prasie, jednocześnie wypowiadając szereg niepochlebnych uwag o Hullu. Ten ostatni wściekł się, i zarzekł się, że choć zdrowie mu nie pozwala uda się sam na ową konferencję: "bez względu na to, gdzie miałaby się odbyć - choćby w Czongkingu" /tegoż, "Memoirs", t. 2, s. 1255/ I Welles przegrał, Roosevelt ogłosił rezygnację Wellesa 25 września, uświadomiwszy sobie, że Hull może nie znieść trudów podróży, starał się przekonać Stalina co do konieczności zmiany miejsca spotkania. Stąd jego depesza, jeszcze z tego samego dnia: "Do Marszałka Stalina Od Prezydenta [Zależy mi na tym, aby Sekretarz Hull wziął udział we wstępnej konferencji z panem Mołotowem i panem Edenem] Żałuję, że muszę znowu podnieść kwestię spotkania Ministrów Spraw Zagranicznych, ale z rożnych względów bardzo zależy mi na tym, aby sekretarz Hull wziął osobiście udział w spotkaniu z panem Mołotowem i panem Edenem. Dla pana Hulla niego długi lot do Moskwy byłby niezwykle trudny prawie niemożliwy z powodów zdrowotnych (...)". /tekst niebiesko-zielony to odręczne dopiski prezydenta, podobnież skreślenia/ Dodajmy, że Hull udał się jednak do Moskwy - wtedy to po raz pierwszy decydował się wsiąść do samolotu, w drodze towarzyszył mu osobisty lekarz, a podróż statkiem i samolotem trwała aż jedenaście dni. A decyzja co do Teheranu, uwzględniając kiepskie zdrowie Hulla wydaje się słuszna, zwłaszcza jeśli pamiętać będziemy, że cała "wielka trójka" wróciła z Iranu... schorowana. Premier angielski nabawił się zapalenia płuc, Stalin przez dwa tygodnie utyskiwał na ból w uszach po locie, Roosevelt powrócił z uporczywym kaszlem, który wkrótce przerodził się w przewlekłe zapalenie oskrzeli. Jak najbardziej słuszne spostrzeżenia, tylko taka drobna uwaga względem kwestii Hull - za Hopkinsa. Otóż przekonanie Stalina do idei "czterech policjantów" (z udziałem Chin) i konieczności powołania organizacji międzynarodowej nastąpiło znacznie wcześniej w Moskwie. A obok podpisów Mołotowa, Edena, Fu Ping-szenga... widniał podpis właśnie Hulla. Jak wspominał generał Dean było: "szczytowym osiągnięciem w karierze sekretarza Hulla". /tenże, "Strange Allaince", s. 23/ Zatem uczestnictwo Hulla raczej niewiele by w tym zakresie zmieniło. Abstrahując od ew. podejrzeń względem Hopkinsa i oceny jego sympatii, to trudno się spodziewać by prezydent nie zabrał go na tak ważne spotkanie. Hopkinsa traktowano jak alter ego prezydenta, na tyle zgodne były ich zapatrywania co do celów i kierunków polityki zagranicznej. Na parterze Białego Domu mieścił się szczególny pokój stworzony przez prezydenckiego doradcę do spraw morskich komandora Johna L. McCrea. Był to tzw. Pokój Map, na ściennych mapach przedstawiano aktualizowaną na bieżąco sytuację na frontach. W pokoju mieściło się też swoiste archiwum, zawierało ono kompletną korespondencję z trzema przywódcami... Jak wspominał Goerge M. Elsey, komandora rezerwy Marynarki Wojennej, który przez wiele lat był oficerem dyżurnym w tymże pokoju: "było życzeniem prezydent, aby w Pokoju Map mieściło się jedyne kompletne archiwum jego osobistej korespondencji z Churchillem, Stalinem i Czang Kaj-szekiem". /G.M. Elsey Papers, Small Collection, F.D. Roosevelt Library, Hyde Park, New York/ Korespondencję, która dla bezpieczeństwa i dyskrecji puszczana byłą dwoma kanałami, wysyłano je poprzez Departament Marynarki Wojennej, a odpowiedzi przez Departament Wojny. Co zresztą wydaje się słusznym, wystarczy przypomnieć, że bystrzy urzędnicy Departamentu Stanu drugą depeszę prezydenta do Stalina wysłali słabym szyfrem Browna, który Niemcy oczywiście złamali. Czy też Departament wysłał 5 października 1941 r. depeszę do Stalina... pocztą dyplomatyczną, zatem depesza dotarła na Kreml - dopiero wiosną następnego roku. Oto do tego Pokoju Map wstęp mieli; jeśli nie liczyć szyfrantów, trzech oficerów dyżurnych z armii lądowej i trzech z marynarki; jedynie prezydent, szef sztabu prezydenta - admirał Leahy i właśnie Harry Hopkins. Raz tylko zdarzyły się inne odwiedziny: pokój pokazano premierowi Wielkiej Brytanii. Słusznie czy nie, prezydent pokładał ogromne zaufanie w Hopkinsie i przynajmniej w zakresie realizacji prezydenckiego kierunku polityki - nie zawiódł się na nim. Czy Roosevelt był tak naiwnym względem Stalina i bezgranicznie mu wierzył? Nie wydaje się, Stalin ze swą armią był istotnym elementem, dzięki któremu miał osiągnąć swe główne cele. A, że już na początku zakładał (wbrew opinii szeregu osób ze swej administracji, jak i armii), że pomoc i wsparcie dla Stalina będą bezwarunkowe - to trudno mówić by został oszukany. A swe cele w zasadzie osiągnął. Tyle, że drastycznie pomylił się co kształtu powojennej rzeczywistości. W tym kontekście Churchill widział dalej i lepiej.
-
Bieńczyk bardziej: ze względu na Sportiva, czy raczej na inne rozdziały?
-
Czy pomoc unijna naprawdę pomaga ?
secesjonista odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Otóż ja nie mam tak wyrafinowanego umysłu i widzę kwestię Grecji w inny sposób. Pomimo pomocy unijnej wpompowanej w społeczność Greków, tworzącą razem układ zwany: Grecją, układ ów zbankrutował. Dzięki pomocy unijnej Grecy nauczyli się, że co dzień można opychać się ciastkami. Kiedy przyszedł kryzys okazało się, że nieracjonalne wydawanie pieniędzy nie było dobrą strategią na przyszłość. Przyszedł czas, że na ciastka ich nie stać, a i na chleb brakuje. Jeśli nawet poziom życia podnosił się to okazało się, że jest to efekt krótkoterminowy. Można zadać sobie pytanie, czy Grecja bez owych zastrzyków finansowych z UE nie upadłaby aby szybciej? Możliwe... możliwym jednak jest również inny scenariusz: Grecy nauczyliby się, że ciastko to nagroda, na którą trzeba zapracować. Zatem, czy UE bardziej pomogła czy w pewnym sensie wzmocniła samobójczą strategię "pasikonika"? -
Formy pobożności u Kadłubka
secesjonista odpowiedział Ronin → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
A na jakim poziomie edukacji będzie to praca? Wskazać można: kult relikwii błogosławionych, pieśni religijne, bractwa tercjarzy, adoracje, jasełka, kolędy. Po ogłoszeniu Consuetudines per Bernardum, sam mistrz Wincenty ufundował (jako pierwszy w Polsce) lampkę przed Sanctissimum w katedrze wawelskiej, jako formę adoracji. Warto zajrzeć do: "Mistrz Wincenty Kadłubek. Człowiek i dzieło, pośmiertny kult i legenda", Materiały sesji naukowej – Kraków, 10 marca 2000, red. K. Prokop B. Przybyszewski "Błogosławiony Wincenty Kadłubek jako biskup krakowski (1208-1218)", "Notificationes e Curia Metropolitana Cracoviensi" 101 (1963), z. 1-2; gdzie omawia się wpływ reform gregoriańskich, czy oddziaływanie duchowości cysterskiej S. Starowolski "Vita et miracula servi Dei Vincentii..." -
Rola Kościoła Katolickiego w II RP
secesjonista odpowiedział Gnome → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
W lipcu 1938 r. Sąd Najwyższy pod przewodnictwem J. Rzymowskiego rozpatrywał sprawę o bluźnierstwo przeciwko Bogu z( art. 172 k.k.) przeciwko tłumaczowi książki "Le mystère de Jésus" Paula-Louisa Couchoud’a. sednem sprawy było uzycie polskich opdowiedników w tłumaczeniu dwóch słów: manant i aventurier, które przetłumaczono jako: "gbur" i "awanturnik". Nie wnikając w przebieg rozprawy i zasadność wyroku, warto zwrócić uwagę na zadziwiającą i nader niefortunną sentencję wyroku: "Ustawodawstwo polskie nie zabrania ani wywodów niezgodnych z panującą religią, ani nawet zaprzeczających istnieniu Boga, byle tylko owe wywody nie stanowiły bluźnierstwa czyli uwłaczaniu Bogu, „naruszenia czci należnej Bogu” w postaci obelgi, szyderstwa, urągania i innych zniewag. Umieszczenie nawet w działach naukowych ustępów bluźnierczych stanowi przestępstwo ścigane z art. 172 k.k.". /szerzej: M. Mikuła "Granice dozwolonego dyskursu antyreligijnego w II Rzeczypospolitej. Uwagi do orzeczenia Sądu Najwyższego z 5 lipca 1938 r. i jego aktualność dzisiaj", "Studia z Prawa Wyznaniowego", Lublin 2010, nr 13/2010; "Zbiór orzeczeń", Warszawa 1939, nr IV/1939; podkreślenie - secesjonista) -
W "Przeglądzie Historycznym" (T. 55, 1964), w jednej z recenzji można przeczytać: "Klęska, jaką poniósł Bolko w bitwie z Mikołajem Raciborskim, zdarzyła się nie pod Trzebnicą, jak mylnie podaje autorka, lecz pod Rybnikiem - jak wykazał już C. Grünhagen". Może zatem warto się zapoznać z argumentacją Colmara Grünhagena? Podobnie umiejscawia tę walną rozprawę Karol Miarka: "W tydzień później całe, Ślązko od Husytów było oczyszczonym. Husyci wraz z Bolesławem książęciem Opolskim, Jerzym Pszczyńskim i innymi wyrodnymi rycerzami stawili czoło Mikołajowi Raciborskiemu przy Rybniku, ale zostali dnia 13 Maja 1433 r. zupełnie pobici". /tegoż, "Husyci w Górnym Ślązku...", s. 60/ W przypisie do "Dziejów Korony Polskiej..." Wapowskiego czytamy: "Henel u Sommersberga, t.1, s. 176, dzień bitwy pod Rybnikiem naznacza na 13 maja". /oprac. M. Malinowski, Wilno 1847, T. 2, s. 204/.
-
Naród Śląski, narodowość śląska, autonomia Śląska?
secesjonista odpowiedział Wolf → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Jakkolwiek Śląsk w dużej mierze węglem stoi, to mam takie podejrzenie, że dyskursy o opłatach za emisję CO2 czy o energetyce atomowej trochę odbiegają od głównej kwestii autonomii czy zagadnienia narodowości śląskiej. Zatem prosiłbym by skupić się na głównym wątku. -
Literatura - Powstanie Warszawskie
secesjonista odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Ja zajrzę, jak "Stolica" wreszcie spłynie do mnie, a jestem na końcu "hierarchii dziobania". I nie omieszkam... trochę "pokrytykować". A to: "Partyzant trzech puszcz" - było zamierzone? -
Co Hitler chciał zrobić po wojnie, ale nie zrobił?
secesjonista odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
A po co Niemcom polski rząd, skoro wschód zabezpiecza Własow? A te plany kiedy powstały i czy znamy szczegóły z innych źródeł? -
Migracje w XIX w.
secesjonista odpowiedział 4313_1481369817 → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Czasem migracja mogła być kwestią inicjatywy prywatnych osób. Taką (zresztą nieudaną) próbę podjął autor "Alicji w krainie czarów" wraz ze swym młodszym bratem Edwinem. Edwin został pastorem na wyspie Tristan da Cunha, gdzie spotkał się z szeregiem skarg setek mieszkańców wyspy na bardzo ciężkie warunki bytowania. Zatem bracia podjęli kampanię na rzecz przeniesienia mieszkańców na Przylądek Dobrej Nadziei bądź do Australii. Szereg zewnętrznych okoliczności sprawił, że sprawa upadła. Kapitan George Tryon (ten od późniejszej sprawy HMS Camperdown) nie zajął się sprawą, jako że uznał, że stosowną formą kontaktowania się z nim jest list, a nie prośbą o posłuchanie. Na inicjatywę nie zareagowali również gubernator kraju Przylądkowego, czy zastępca podsekretarza w Ministerstwie d/s Kolonii. Do inicjatywy przychylnie ustosunkował się ówczesny premier - Salisbury, działania jednak podjąć mógł dopiero po wzmocnieniu swej pozycji w Parlamencie. Co jak wiadomo nie udało mu się i miesiąc później jego mniejszościowy rząd upadł. Ile tego typu inicjatyw podejmowali inni zaangażowani społecznie dżentelmeni? -
Nie, atoli nie sądzę by Majdanek był szczególnie ukrytym obozem.
-
Auschwitz też znajdowało się w terenie leśnym i na Wschodzie? Stutthof było ukryte?
-
Nie twierdziłem, że w życiu codziennym posługiwał się flamandzkim. Istnieje różnica pomiędzy "dawnym językiem francuskim" a "starofrancuskim", tak jak istnieje różnica pomiędzy "dawnym językiem Polaków" a "staropolskim", to są różne kategorie lingwistyczne.
-
Czy pomoc unijna naprawdę pomaga ?
secesjonista odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Cóż... Tomasz N w zasadzie swym pytaniem poddał mysl, która i mnie chodziła po głowie. Użytkownik jancet przekonuje nas, że nawet nietrafione wydatkowanie unijnych pieniędzy (vide: kurs bukieciarstwa) globalnie nas wzbogaca. Bo przecież ktoś dostaje pieniądze, a te potem wydaje dając zarobić innym. I matematycznie wszystko się zgadza. Tylko rzeczywistość społeczna to nie arytmetyka. Załóżmy, że układ: producent alpagi, jego dystrybutorzy, sprzedawca i wreszcie amator tegoż trunku to miniatura Polski. Załóżmy, że ich ogólny kapitał to 200 zł. Oto przychodzi z zewnątrz Tomasz N - i dokłada do tego układu swe 10 zł wręczając je amatorowi trunków. Jakby nie patrzeć układ się wzbogacił: jest w nim teraz 210 zł. Jeśli nawet ów amator niewiele na tym skorzysta to przecież daje zarobić innym członom układu. Innymi słowy: układ staje się bogatszy. Czy rzeczywiście? Po jakimś czasie nasz amator uznaje, że alpaga wychodzi nader drogo, a przecież istnieje wiele specyfików co daje większego kopa. Po jakimś czasie trafia na przysłowiową (w Warszawie) Kolską, bądź do szpitala z rozwaloną wątrobą. Koszty tych pobytów dalece przewyższają 10 zł. Czy użytkownik jancet chce nas przekonać, że i to dobrze dla Polski, bo przecież tych wszystkich alkoholików ktoś musi obsłużyć, zatem zmniejszy się bezrobocie? Idąc tropem myśli użytkownika jancet można założyć, że dobrobyt w Polsce wzrośnie kiedy całą pomoc unijną skierujemy na zakup narkotyków, bo przecież diler wyda te pieniądze w sklepie, pubie itp. zatem da zarobić innym. A jednak matematyka tu się nie sprawdza, istnieje coś takiego jak skutki społeczne. Użytkownik jancet nie zauważył, że temat brzmi: "Czy pomoc unijna naprawdę pomaga?", a nie: "Czy pomoc unijna powoduje wzrost ogólny gotówki w Polsce". Tomasz N nie pomaga swemu dawnemu koledze - zaspakaja jedynie swe emocjonalne potrzeby. On się czuje lepiej wspomagając kolegę, kolega czuje się lepiej bo uzyskał to czego chciał, ale ogólnie w tym układzie coś szwankuje. W Grecję wpompowano wiele pieniędzy, zatem układ pod nazwą: "Grecja" winien być bogatszy wedle myślenia użytkownika jancet, bo przecież ktoś te pieniądze wydawał i przykładał się do wzbogacenia innych Greków. A jakoś tak, Grecja jest bankrutem, i gdyby nie była państwem, członkiem UE, a jedynie prywatną osobą - dziś siedziałaby na ławie oskarżonych. -
A w jaki sposób były ukryte?
-
Królowa Wiktoria i obyczajowość jej epoki
secesjonista odpowiedział Tofik → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Pozostawiając na razie kwestię reform szkolnictwa wyższego na później; taki ciekawy wtręt co do zmiany obyczajowości, a ściślej - kwestii religii. Oto Abbé Mugnier, przyjaciel Edith Warton, bywając na przyjęciu pewnej damy, na jej pytanie, jak to jest, że tak dobrze wychowany i sympatyczny człowiek może wierzyć w wieczne piekło. Ten daje odpowiedź; która pokazuje nam jaka jest różnica pomiędzy latami osiemdziesiątymi a czterdziestymi; powiada zatem: "Muszę, ponieważ taki jest dogmat". I z uśmiechem dodał: "Naturalnie nie wierzę, że ktokolwiek tam mieszka". /szerzej: C. Otis Skinner "Elegant Wits and Grand Horizontals"/ -
Czy Królestwo Kongresowe miało większą autonomię niż PRL?
secesjonista odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Poza kolejnym opisem... tak wprost: jak zdaniem użytkownika jancet to było: większa autonomia w PRL czy w "Kongresówce"? -
Częstochowa canonetem malowana...
secesjonista odpowiedział bavarsky → temat → Rysunek, grafika i fotografia
A w jakim wieku w tym czasie była? Bo wygląda, że czegoś się uczy.
