Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Diabeł w średniowieczu

    Zapewniam, że nie jest to powszechny pogląd, a wręcz odosobniony. Może po prostu przyjmijmy roboczą hipotezę wedle której katarzy górowali intelektualnie nad większością ówczesnych a już katarzy francuscy byli istotami doskonałymi na poziomie pierwszego chóru anielskiego, według typologii Pseudo-Dionizego Areopagity. To zaoszczędzi nam kolejnej próżnej dyskusji o źródłach wiedzy euklidesa. A na pytanie co zawierało się w tym "wyrobionym poglądzie" jedyne co ma do powiedzenia euklides to to, że istnieli katarzy i diabeł był niematerialny zatem go sobie nie wyobrażano. Gdyby ktoś niezorientowany próbował sobie stworzyć obraz początków chrześcijaństwa i jego okresu średniowiecznego to musiałby dojść do wniosku, że ówczesny świat duchowy zdominowany był przez gnostyków, monofizytów a zwłaszcza przez katarów. Na jego obrzeżach zaś egzystowała mało znacząca konfesja rzymskokatolicka. Czym innym jest teologiczny wywód niematerialności duchów a czym innym fakt, że takie byty znajdowały swe odzwierciedlenie w zmieniającej się ikonografii. W przypadku wczesnej teologii rzymskiej pewności o niematerialności nie było. Polecam zapoznać się w tej kwestii ze zdaniem Augustyna , który w "De civitate Dei" wskazywał na pewną materialności tych bytów (podobne dywagacje można znaleźć u Fulgencjusza) by w "Sermones, De genesi ad litteram". Jana Chryzostoma uważał, że niematerialność demonów jest nie do pogodzenia z grzechem pierworodnym. Sulpicjusz Sewer; najbardziej znany jako biograf św. Marcina z Tours; uważał, że upadłe anioły opuściwszy wyższe rejony zstąpiły na Ziemię (przybierając postać pięknych kobiet) gdzie wstępują w związki małżeńskie ze śmiertelnikami, co zaowocowało upadkiem ludzi. Niematerialność z oczywistych powodów wyklucza tego typu działania. "Pierwszorzędną konsekwencją stworzenia demonów jako duchów niebieskich jest ich niematerialność. Aktualnie oczywistym wydaje się być duchowy, niematerialny charakter duchów stworzonych. Myśl teologiczna przez wiele wieków dążyła do odmaterializowania i innych. Autorzy ksiąg biblijnych podejmowali próby odmaterializowania złych duchów dokonując wyraźnego oddzielenia do postaci mitycznych i ludowych. Widoczne jest to szczególnie w perspektywie hermeneutyki biblijnej, która wskazuje, zgodnie z tradycją judaistyczną, najpierw na materialny charakter demonów w postaci istot asyro – babilońskich, egipskich złych duchów dokonując wyraźnego oddzielenia do postaci mitycznych i ludowych. Oczyszczenia z ludowych tradycji judaistycznych dokonane przez autorów ksiąg biblijnych okazały się niejednoznaczne dla wczesnochrześcijańskich pisarzy wzrastających i tworzących w konkretnych uwarunkowaniach historyczno – kulturowych. (...) Od Jana Chryzostoma kwestia materialności demonów przestała być zagadnieniem dyskusyjnym". /A. Proniewski, A. Wiński "Hermeneutyka demonologii", "Studia Teologiczne", 28, 2010, s. 123-124/ Jeszcze co do kwestii językowej: "Jeśli chodzi wyraz szatan pochodzi on od czasownika hebrajskiego o rdzeniu stn, który można przetłumaczyć jako sprzeciwianie się, zagradzanie, przeszkadzanie, stawianie oporu, oskarżanie. Podstawowym znaczeniem rzeczownika szatan jest więc przeciwnik, oponent, oskarżyciel. W Septuagincie odpowiednikiem szatana jest kilka następujących wyrazów: epiboulos, który występuje 1Krl 5,18; 1Sm 29,4; Sm 19,23. Innym słowem greckim zastępującym słowo szatan jest antikeimenos z 1Krn 11,25; kolejnymi przykładami tłumaczenia są słowa endiaballein i eis diabolen, które znajdują się w Księdze Liczb (22,22.32). Mamy również do czynienia z transliteracją hebr. satan na grekę w 1Krn 11,14. Ostatnim greckim określeniem jest ho diabolos, które możemy odnaleźć u Za 3,1; Ps 109,6; Hi 1,2; 1Krn 21,1. (...) Słowem kolejnym, które można używać za synonim szatana, jest Belzebub lub Beezebul pochodzący od słowa BaalZebub, czyli pan ofiar bałwochwalczych, pan much, pan gnoju. Nazwę tę możemy spotkać w tak w Starym, jak i w Nowym Testamencie (2Krl 1,2-6; Mk 3,22). Następnym określeniem, które podaje Dogmatyka, jest Lucyfer (gr. Phosphoros, łac. Lucifer – niosący światło, jutrzenka), którego znaleźć możemy u Iz 14,12; Ez 28,11-19; 2 P 2,4; Jud 6; Ap 9,19. Innym określeniem, jakie możemy odnaleźć na kartach Pisma Świętego jest demon (łac. demomium, z gr. dimon – istota jaśniejąca) i oznacza on istotę wyższą od każdego człowieka, ale niższą od Boga. W Biblii i w judaizmie demony utożsamiano ze złem, poza tym znano demony dobre i złe. Przykładem negatywnego przedstawiania tych stworzeń jest Tb 6,8.". /P. Kalinowski "Szatan i jego upadek w chrześcijaństwie i islamie", "Nurt SVD", 2013, Tom 47 , Numer wyd. spec., s. 141-142/ Wiele apokryfów nie będąc dziełami kanonicznymi nie są jednak; co do swego ducha; aż tak dalekie od ortodoksji. Warto choćby przypomnieć, że nawet Decretum Gratiani oparte są na dwóch apokryfach, jakimi są: pseudo-Izydoriański list papieża Damazego do Stefana i reskrypt papieża Jana ("Iohannes papa Ysaac Siracusano episcopo. Visis litteris caritatis vestrae, quibus satis perpenditur..."). Dzięki apokryfom odkrywamy jak nowa wiara absorbowana była przez poszczególne lokalne społeczności. Gdy w teologii; jak wskazuje przywołany duet białostockich księży; podjęto wysiłek odmaterializowania złych duchów, w apokryfach na ogół mamy swoistą "humanizację demona" (by posłużyć się zwrotem Tadeusza Błażejewskiego z jego artykułu "Diabeł uczłowieczony - wersje współczesne"). Co bliższe jest umysłowości człowieka, który niepoznawalne stara się przybliżyć sięgając po znane mu elementy rzeczywistości. W Legendzie o św. Józefie Cieśli mamy zatem podległych diabłu dziesiętników, w Ewangelii Dzieciństwa Arabskiej ucieka się do próby ugryzienia Jezusa a w Zapytaniu Bartłomieja diabeł... się poci. Jest częścią: i tego i tego. I w średniowieczu też tak postępowano, choć "Szatan" częściej występował jako nazwa osobowa, do tego za sprawą komentarzy egzegetycznych do Księgi Izajasza, które napisał św. Hieronim "zyskano" dla Szatana - imię Lucyfera. Z punktu widzenia teologicznego pewne rozwiązanie tej mnogości "imion" to próby wskazania, iż każde z nich oznacza inny aspekt bytu szatana/diabła: "Nowy Testament używa przede wszystkim wspomnianych wyżej dwóch terminów na określenie złego ducha. Pierwszy termin, wywodzący się od hebr. czasownika satan - ״oskarżać”, używany jest zamiennie z greckim diabolos, pochodzącym od diaballo, tj. rozdzielić, rozerwać, oderwać od czegoś. Szatan to imię własne, jako określenie samej jego istoty: jest nieprzyjacielem, który atakuje, utrudnia, przeszkadza w osiągnięciu czegoś. Natomiast ״ diabeł” wyraża bardziej ideę rozerwania, rozdarcia, oderwania od Boga". /T. Kaczmarek "Zło o charakterze osobowym - Szatan w refleksji teologicznej i doświadczeniu Kościoła", "Studia Włocławskie", T. 6, 2003, 241-254/
  2. Rosyjski program podboju Księżyca

    A można poznać szczegóły tego przelotu nad głowami Amerykanów? I co takiego ów "Sputnik' mógł zarejestrować?
  3. Diabeł w średniowieczu

    A ja tam nic wiem o czym napisał euklides i na jakich podstawach i czy wciąż rozumie sens tematu? Kto i dlaczego wygląda u euklidesa na katara - niezbyt mnie interesuje. To może tak dla porządku: 1. Jak wyglądał wizerunek ikonograficzny diabła/szatana u katarów i w czym się różnił od konfesji rzymskiej? Tak z przykładami z dzieł uznanych za katarskie. 2. Czy był to wizerunek zbieżny z myślą teologiczną Kościoła rzymskiego czy - nie i w czym się różnił? 3. Może nam przybliżyć serie dokumentów o demonologii średniowiecznej w której autorami są ci związani z katolicyzmem i czerpią wiedzę od katarów? Chyba nic nie zrozumiał z tego euklides bo o kompilacji mowy nic nie ma. Zna euklides tę książkę czy tylko wyciąga o niej wnioski na podstawie swej metody: "wystukiwania"?
  4. Każdy ma prawo do strajku i negocjacji z swym pracodawcom lepszych warunków pracy i płacy, oczywiście poza takimi służbami jak policja. Ostatnio rozchorowali się nam policjanci a teraz epidemia przeniosła się na nauczycieli. Nauczyciele udają się na zwolnienia lekarskie w trosce o swoje zdrowie i ich podopiecznych, jak wynika z komunikatów ZNP. I ja to rozumiem, przemęczony czy prątkujący nauczyciel powinien być na zwolnieniu. Tylko, że przedstawiciele ZNP jednocześnie mówią o akcji protestacyjnej. A to już coś innego. Albo stan nauczycielski do tej pory gonił resztkami sił fizycznych, był schorowany i już tego nie udźwignął i skorzystał z przysługujących mu zwolnień albo zamiast zorganizować strajk poszedł na zwolnienia. Co oznacza, że nauczyciele, jak i ich związkowi reprezentanci robią do nas oczko i oznajmiają, że chorymi nie są a to jedynie taka forma protestu. W trosce o swoje zdrowie i swych podopiecznych nauczyciele żądają podwyżek. To drugie mnie zastanawia, zarażają ich czy może przemęczeni wyżywają się? Bo jakoś nie rozumiem jak zdrowie uczniów wynika w inny sposób ze zdrowia nauczycieli? Może ktoś mi to objaśni? Wydaje mi się, że cokolwiek dwuznaczna (etycznie i prawnie) jest sytuacja nauczycieli idących na zwolnienia kiedy określa się to jako akcję protestacyjną. Co ciekawe, przypadkiem byłem świadkiem walczenia z biurokracją szkolną a która wiąże się z kwestią zdrowia. Młody chłopak podczas zajęć WF uszkodził sobie łękotkę, wezwano pogotowie, chłopak został zabrany a teraz czeka na zabieg operacyjny. Ten sam nauczyciel, który wezwał pogotowie zażyczył sobie pisemne podanie od rodziców (obojga a chłopak ma już 18 lat) o zwolnienie z zajęć bo inaczej nie może zaliczyć mu swych zajęć i domagał się by ów uczeń w nich uczestniczył. Dla wymogów ubezpieczenia dokumentację medyczną przekazano też do szkoły, nauczyciel WF dokonał swych uwag; i nie kwestionował faktu wypadku. Tak na marginesie, swe uwagi co do promocji i zwolnienia poczynił będąc już na L4. Ciekawe czy można by tego typu wymóg wprowadzić względem rozchorowanych nauczycieli?... W jednej z telewizji nauczycielka przekonywała, że wszyscy myślą, iż ona ma 18 godzin pensum a ona realnie ma 40. Horrendum! Wiadomo, że nauczyciele mają określone godziny pracy określone przez Kartę ale i wiele godzin poświęcają w ramach "pracy domowej": sprawdzanie klasówek, przygotowywanie się do zajęć itp. Pobieżnie jednak sprawdziłem moje "sztywne pensum" tygodniowe to 75 godzin, nie licząc nadgodzin (płatnych) i godzin extra, za które pracodawca nie płaci. Horrendum! Ale jakoś nie czuję się chory...
  5. Wcale nie uważam by było to: "paskudne środowisko", uważam jedynie że niekoniecznie szereg przywilejów czy może lepiej - dodatków obligatoryjnie powinna się mu należeć. Wolałbym żeby wynikało to z decyzji władz samorządowych a nie z Karty Nauczyciela. W programie "Fakty po Faktach" o oświacie rozmawiano z Markiem Jurkiem i Zbigniewem Bujakiem. Ten drugi wskazał, że nauczyciele powinni stworzyć wewnętrzny program reform edukacji. Ja o takim programie nie słyszałem, jako że żądanie takiej a nie innej kwoty podwyżki takowym programem chyba nie jest. A patrząc na recepcję reform zainicjowanych przez kolejne rządy, to mam wrażenie, że środowisko nauczycielskie zawsze było na nie. Nie - dla powstania gimnazjów, nie - dla likwidacji gimnazjów itd. itd. Marek Jurek wyraził opinię, że nauczyciele nie powinni mieć prawa do strajku, a Bujak przypomniał, iż kiedyś w łonie "Solidarności" był taki pomysł gdzie jednym z elementów reformy edukacji miała być właśnie taka regulacja. Jurek wychodził m.in., od refleksji jaki wpływ wychowawczy ma taka akcja strajkowa, na co już i ja wskazywałem (: "gdybym był dzisiaj uczniem (...) zadałbym pytanie: czego mogę się nauczyć od nauczyciela, który idzie protestować za pomocą L4?"). Jurek chyba jednak mocno przecenia kondycję etyczną naszego nauczycielstwa. Zakaz strajku mógłby zaowocować jedynie tym, że zamiast epidemii protestów w postaci korzystania z L4 mielibyśmy do czynienia z pandemią tego typu poczynań. Rzeczą dyskusyjną jest czy status nauczyciela w III RP w porównaniu do II RP jest porażką, jak stwierdził Jurek. Jeśli chodzi o poziom zaufania do przedstawicieli tego zawodu to ma się on całkiem dobrze i jest to pozycja stabilna. W 2018 r. pośród 32 badanych profesji plasowali się na dwunastej pozycji osiągając wynik - 78, gdy stojący na pierwszym miejscu strażacy osiągnęli - 92. Niestety do tej beczki miodu trzeba dołożyć ze dwie łyżki dziegciu. Po pierwsze - naszych nauczycieli powinno zastanowić czemu są na tej samej pozycji co rzemieślnicy i niewiele wyżej od sprzedawców i dlaczego znacznie wyżej stoją np. kierowcy autobusów z wynikiem - 81. Po drugie - powinni; i to mi się wydaje istotniejsze; zastanowić się dlaczego tak słabo wypadają na tle swych "współbraci" w innych krajach? W takich krajach jak: Niemcy, Rosja, Hiszpania, Wielka Brytania, Holandia, Włochy nauczyciele osiągają odpowiednio wyniki: 83, 82, 87, 86, 95, 85. /wyniki badań "Trust in Professions 2018 – a GfK Verein study" dostępne są na stronie: www.nim.org/ Nie ma jakichś szczegółowych badań ukazujących ilu członków liczą poszczególne związki zawodowe, a tym bardziej nie ma takich danych w ujęciu grup zawodowych. Tak z grubsza szacuję, że jakieś 60% nauczycieli należy do jakiegoś związku zawodowego. Można mniemać zatem, że głos związkowych przywódców jest w dużej mierze głosem większości nauczycieli. Największym związkiem jest oczywiście ZNP. Nie śledziłem szczegółów rozmów związkowców z rządem zatem mogę się tu mylić, ale jak rozumiem negocjacje prowadzone w głównej mierze przez ten związek polegały na tym, że nauczyciele mają dostać 1000 zł do podstawy i nie zgodzimy się na inną kwotę ani na inną formę, a w tle mamy straszak w postaci zagrożonych matur. To chyba nie są już negocjacje a próba dyktatu? Nie wiem czy wszyscy pamiętają, ale jednym z postulatów nauczycielskiej "Solidarności" były zmiany w ocenie nauczycieli i skrócenie ścieżki awansu. Czy były to słuszne czy niesłuszne postulaty nie wiem, nie znam się. Przy okazji dowiedziałem się jednej ciekawostki. Oto dopiero od stycznia 2018 roku awanse na kolejne stopnie nauczycielskie zostały powiązane z obowiązkową oceną pracy nauczyciela. No bez jaj, to jakie były wcześniej podstawy takich awansów? W sumie to nie wiem ile zarabiają nauczyciele, z tego co zauważyłem strona rządowa najchętniej operuje jakimś uśrednieniem, strona związkowa podaje stawkę zasadniczą nie uwzględniając przy tym dodatków, godzin itp. składników. Jeśli to co podaje ZNP jest prawdziwe to wedle mej opinii nauczyciele zarabiają stanowczo zbyt mało. Nie zabierałbym głosu gdyby nie forma od jakiej zaczęły się te protesty. Absolutnie niemożliwe, mam ostrą alergię na środowiska o mentalności socjalistycznej, a za takie uważam stan nauczycielski. Musiałbym wciąż przebywać na L4 lub nadto często korzystać z rocznego urlopu na podreperowanie zdrowia, które to zadziwiające uprawnienie również należy się nauczycielom...
  6. Diabeł w średniowieczu

    Raczej jest to przyczynek do postawy religijnej tego władcy, a może bardziej - do oceny tej postawy przez niektórych kronikarzy i historyków. Jak rozumiem, Tomasz N nawiązuje tu do zdarzenia jakie miało mieć miejsce w Poznaniu w 1402 roku. Jak podaje Paweł Cieliczko w swym tekście pt. "O królu Jagielle i diable": "Józef Łukaszewicz w swoim Obrazie historyczno-statystycznym miasta Poznania w dawniejszych czasach zanotował legendę pochodzącą XVI-wiecznych Annales Stanisława Sarnickiego (...) Zdarzyć się to miało podczas świąt wielkanocnych – 26 marca 1402 roku – kiedy to król uczestniczył w nabożeństwie zmartwychwstania pańskiego w kościele Bożego Ciała. W czasie mszy ujrzał obraz przedstawiający wniebowstąpienie, który ciągniony był dawnym obyczajem w górę za pomocą sznurów. Zaintrygowany władca zapytał, co przedstawia malowidło, a gdy mu wyjaśniono, że zmartwychwstającego Jezusa Chrystusa, który zwyciężył śmierć, kazał natychmiast zapalić świecę ku jego chwale. Po chwili przed oczami władcy pojawił się kolejny obraz, przedstawiający straszliwą maszkarę, tym razem ściągany z góry ku dołowi. Król ponownie zwrócił się z pytaniem o to, kogo przedstawia malowidło. A gdy mu wyjaśniono, że dzieło wyobraża szatana, który został pokonany przez Chrystusa i strącony w piekielne otchłanie, nakazał natychmiast zapalić przed jego obliczem dwie woskowe świece". /tekst dostępy na stronie: poznanskielegendy.pl/ Dalej, autor polemizuje z opinią Krzysztofa Kwaśniewskiego (autora opracowania "Poznańskie legendy i nie tylko") uważającego, że historia ta miała być częścią czarnej legendy Jagiełły, przy okazji podkreślając: "do opisywanego zdarzenia doszło we wznoszonym wówczas kościele pod wezwaniem Bożego Ciała, którego fundatorem był monarcha...". Podobnie podaje przywołany Józef Łukaszewicz: "Rok 1402. Podczas świąt wielkanocnych znajdował się Władysław Jagiełło w Poznaniu. Sarnicki (Annales pag. 343) przytacza o nim następującą anegdotę (...) zapytał: czyjby był obraz? gdy mu powiedziano, że Chrystusa Pana, rzekł: "dajcież mu świecę". Wkrótce potém spuszczono z góry obraz diabła, odmalowanego w postaci smoka. Król znowu zapytał: "a to czyj wizerunek? "gdy mu powiedziano, że to jest diabeł z nieba ztrącony: "dalcież mu" - rzekł - dwie świece woskowe." - Zapytany o przyczynę tych względów dla diabła, miał wyrzec słowa, które późniéj w mowie naszéj w przysłowie weszły: "Służ Bogu a diabła nie gniewaj." Inni utrzymują, że do przysłowia tego dał powód pewien sędzia poznański z przydomkiem Diabeł...". /tegoż, "Obraz Historyczno-Statystyczny miasta Poznania w dawniejszych czasach", T. 2, Poznań 1838, s. 257-258/ Wiadomo, że pierwszym który opisał tę historię był wskazany Stanisław Sarnicki. Łukaszewicz (a zanim zapewne autor wpisu na stronie internetowej) niezbyt wiernie oddał słowa autora "Annales...", w pewnym drobnym acz znaczącym szczególe. Po pierwsze, Łukaszewicz błędnie podaje stronę, nie: "343" a: 143. Po drugie, Sarnicki przy ukazaniu obrazu Jezusa zapisał, że król kazał: "Tum ille, Detis ei, inquit, candelam", a na widok obrazu diabła: "At ille, Detis ci duos cereos". W łacinie świeca to: "candēla" bądź "ceréolus", ale świeczka to na ogół już tylko: "ceréolus" (za: P. Wietrzykowski "Słownik polsko-łacińsko-grecki", Bytom 1999). Z jakichś powodów Sarnicki wprowadził rozróżnienie: candelam i cereos. Może zatem bliższy jego intencji był Karol Szajnocha oddając to zdarzenie słowami, że dla Jezusa nakazał: "Postawcież mu świeczkę", a dla diabła: "Postawcież mu dwa ogarki". /tegoż "Jadwiga i Jagiełło 1374–1413. Opowiadanie historyczne", T. III, Gdańsk 2000, s. 65/ Co do interpretacji tego królewskiego postępowania, różne są głosy. Jerzy Bralczyk; całkiem sensownie; wywodzi: "opowiadają o Jagielle, że kiedyś przed boską ikoną jedną świeczkę zapalił, a pod wizerunkiem diabła dwie (...) Być może chodziło tu o jakiegoś mniej lub bardziej pogańskiego bałwana, czyli inaczej: wizerunek litewskiego bożyszcza, które anegdociarz, ksiądz zapewne, do diabła przyrównał. I mogło się to odnosić albo do, nie do końca wyplenionego z króla, bałwochwalstwa (czyli: dawnej, tradycyjnej wiary przodków), które świadczyłoby o dzikości tego, zdaniem cywilizowanej niemieckiej Europy, prymitywnego monarchy, albo o wyjątkowej przezorności litewskiej, z chytrością kojarzonej". /tegoż "444 zdania polskie", Warszawa 2007, s. 303/ Trudno bez komentarza nazwać Sarnickiego księdzem, był on przecież kalwińskim superintendentem dystryktu krakowskiego w tzw. większym Zborze. Zważywszy na częste oskarżenia formułowane względem Jagiełły o powierzchowność jego nowej wiary, tego typu historia opowiedziana przez kalwina wydaje się być również próbą wrzucenia kamyka do rzymskiego ogródka, których zabiegi chrystianizacyjne wobec władcy odniosły tak wątły sukces. W jednej kwestii raczej myli się prof. Bralczyk pisząc: "chodziło tu o jakiegoś mniej lub bardziej pogańskiego bałwana, czyli inaczej: wizerunek litewskiego bożyszcza". Jeśli zdarzenie miało mieć miejsce w Poznaniu, to trudno uzasadnić powód dlaczego członkowie carmelitae calceati w Wielkopolsce mieliby posiadać obraz z litewskim bożkiem. Czy mógł wówczas Jagiełło przebywać w Wielkopolsce? Według np. Szajnochy przybył on do Gniezna by ukrócić waśnie związane z wciąż tlącym się konfliktem Nałęczów z Grzymalitami. Po zatargu z Mikołajem Strosbergiem udać się miał do Poznania: "Dwór królewski wyruszył ponuro do Poznania. Wypadło obchodzić tu Wielkanoc. Prawdopodobnie zatrzymano się nawet do Wniebowstąpienia Pańskiego (...) I tak np. do późnych czasów przechowało się u mieszczan poznańskich wspomnienie szczególniejszego nabożeństwa królewskiego w święto Wniebowstąpienia...". /tamże, s. 64/ Czas... nie wiem skąd autor wpisu na stronie o poznańskich legendach wziął dokładną datę dzienną: 26 marca 1402 roku. Jeśli wierzyć popularnym kalendarzom to byłą wówczas sobota, a jeśli się nie mylę to Święto Wniebowstąpienia w starym rycie obchodzono w czwartek (?) Gdyby jednak ten obraz miały być wyciągany w sobotę to chyba już po zmierzchu, zgodnie z pewną tradycją liturgiczną. Tymczasem dnia 27 marca król podpisuje dokument w odległym o sto kilometrów Kaliszu. "Lustracja województw wielkopolskich i kujawskich z lat 1659-1665 przechowała wzmiankę o dokumencie Władysława Jagiełły dla Ostrzeszowa, datowanym w Kaliszu 27 III 1402 r., co pozwala ustalić pobyt króla w tym mieście w czasie od 27 do 30 III 1402 r.". /J. Tęgowski "Kilka uzupełnień do itinerarium króla Władysława Jagiełły", Studia Źródłoznawcze", T. 41, 2003, s. 80/ Jest mało prawdopodobne by w trakcie trwania Triduum Sacrum król przerwał swój udział w nabożeństwach i udał się do innego miasta. Dodajmy, że akurat w zwyczaju tego władcy było obchodzenie świąt Wielkiejnocy właśnie w Kaliszu a nie innych miejscach. "Władysław Jagiełło od przełomu XIV i XV wieku, Boże Narodzenie (a w zasadzie całą wczesną zimę) spędzał na Litwie. W połowie karnawału zawsze kierował się z powrotem do Małopolski. Z kolei Wielkanoc świętował w Kaliszu, z którego później wyruszał na objazd Kujaw". /D. Szweda "Wpływ kalendarza liturgicznego na funkcjonowanie państwa Zakonu krzyżackiego w Prusach w czasach wielkiego mistrza Ulryka von Jungingena (1407-1410)", "Studia Elbląskie", XVIII, 2017, s. 125; za: A. Gąsiorowski "Itinerarium króla Władysława Jagiełły 1386 – 1434"/ Teraz miejsce... Sarnicki zapisał: "Wladiſlaus Rex templum corporis Chriſti Poſnaniæ eregit", zdaniem Cieliczko miało to miejsce we właśnie wznoszonym kościele pod wezwaniem Bożego Ciała. Problem jest tu taki, że nie ma żadnych wzmianek by w 1402 r. Jagiełło cokolwiek "eregit" w Poznaniu, że się tak kolokwialnie wyrażę. Tadeusz Mikołaj Trajdos jest autorem szeregu artykułów o wczesnych dziejach zakonu karmelitańskiego w naszym kraju, jest też autorem podstawowego opracowania w tym zakresie "U zarania karmelitów w Polsce". Z jego opracowań dowiemy się, że rzeczywiście karmelici byli w Poznaniu przed świętami wielkanocnymi 1402 roku. Wskazuje na to treść arendy bulli konfirmacyjnej Bonifacego IX z 21 października 1400 r. jak i bulla odpustowa dla tego konwentu z 9 lipca 1401 roku. Trajdos nie znalazł jednak nic co by wiązało w 1402 r. Jagiełłę z poznańskimi karmelitami i erygowaniem wówczas tegoż kościoła. Przywilej dotacyjny tego władcy to dopiero 13 marca 1406 roku. Trajdos datację z zapisów Sarnickiego komentuję, że została ona przezeń "wykoncypowana" i dodaje: "Ten pomysł urobienia nowej daty cudu i fundacji nie zakorzenił się w literaturze". /por. tegoż "Legenda Bożego Ciała u poznańskich karmelitów i działalność kultowa klasztoru w I połowie XV w.", "Kronika Miasta Poznania", 1992, R. 60, nr 3/4/ Andrzej Kusztelski w swym artykule o tym przybytku również nie widzi śladów pobytu Jagiełły w tej świątyni w roku 1402 jak i dowodów na taką fundację: "Sanktuarium Bożego Ciała w Poznaniu szybko stało się czołowym ośrodkiem kultowym w Polsce * 23 24. Niewątpliwie wpłynął na to szczególny związek z nim Władysława Jagiełły, najwcześniej uchwytny źródłowo w 1406 r., w akcie darowizny gruntu pod budowę kościoła i klasztoru. Po raz pierwszy wiemy o pobycie króla w sanktuarium w 1409 r., a potem bywał tam często (...) Miejsce, gdzie złożono cudowny Sakrament, zabezpieczono drewnianą kaplicą, którą miał ufundować bp Wojciech Jastrzębiec. Najstarszymi śladami gromadzenia finansów są zapisy testamentalne na kościół Bożego Ciała z 1404 r. Zofii Stowin, żony późniejszego burmistrza, oraz mieszczanina Hanlina. Początku prac budowlanych można domyślać się w związku z przywilejem Władysława Jagiełły z 13 marca 1406 r., w którym nadany został plac na błoniach in loco inventionis Corporis Domini oraz ustanowiony został nadzór budowy przez reprezentantów trzech stanów: biskupa, starostę generalnego i rajców". /tegoż, "Kościół Bożego Ciała w Poznaniu późnośredniowieczne sanktuarium, jagiellońska fundacja. Historia i architektura", "Nasza Przeszłość", T. 94, 2000, s. 184 i s. 187/ Innymi słowy, w marcu 1402 r. kościół ów najpewniej jeszcze nie istniał, co nieco dezawuuje opowieść o tym co w nim poczynał nasz władca. Dodajmy, że Grzegorz Knapski, bliski czasowo Sarnickiemu, uważał, że przypisywana temu władcy paremia: "Bogu służ, a diabła nie gniewaj" (znana w różnych wersjach) to po prostu: "Dictum plebeium". /za: R. Dźwigoł "Boskie a diabelskie - na podstawie polskich przysłów i frazeologizmów", w: "Studia Linguistica" VI, "Dialog z tradycją" cz. 1, red. S. Koziara, E. Młynarczyk, B. Skowronek, Kraków 2011/ Czyli wiedzę o diable (czy Szatanie) świat chrześcijański w średniowieczu czerpał od katarów? Proponuję przeczytać jednak coś więcej niż dwie czy trzy książki o katarach, może wtedy wreszcie wyjdzie euklides nieco poza świat idei katarskich i zrozumie, że nie było to centrum refleksji demonologicznej ówczesnego świata teologicznego. Podejrzewam jednak, że co światlejsi chrześcijanie sięgali raczej po pisma: Cyryla Jerozolimskiego, Laktancjusza, Jana Chryzostoma, Justyna Męczennika, a zwłaszcza: Ireneusza z Lyonu ("Etymologiarum"), i Jamblicha ("De Mysteriis") by już nie wspominać już o "De Civitate Dei" Augustyna.
  7. Rosyjski program podboju Księżyca

    Trenować mieli w dość symbolicznym miejscu. Przez długi czas w Lusace nie mogli się osiedlać czarni, potem zezwolono im zamieszkać na północno-wschodnich krańcach miasta i tak powstała "dzielnica" Matero, gdzie usytuowane było Chingwele Hill. Ponoć program załamał się z dwóch powodów. Raz, jak to często bywa - z braku pieniędzy, dwa - zawinił człowiek. Pieniędzy nie chciało dać UNESCO, no i ponoć młoda Afronautka zaszła w ciążę, ale to już chyba sieciowe plotki. Tu nieco materiałów związanych z tym projektem: www.behance.net - "Zambia Academy of Space Research". Podejrzewam, że kibole nieszczególnie się entuzjazmowali tego typu lądowaniem. Gdyby chodziło jedynie o "osiągnięcie sportowe" wydaje się, że Amerykanom wystarczyłoby jednorazowe lądowanie i osiągnięcie pierwszego miejsca w tym wyścigu z ZSRR. Zważywszy na to jak często były problemy (awarie, kraksy) ze ściągnięciem księżycowych próbek, decyzja o tym by kosmonauci nie lądowali na Księżycu - wydaje się być jedynie przejawem rozsądku.
  8. Ci najbardziej złośliwi (acz jeszcze rozsądni, nie posuwający się do Wehrmachtu itp. odnośników) powiadają, że jeśli wraz z wrześniem strajk będzie kontynuowany w tej samej formie a nauczyciele nie dojdą do porozumienia z rządem, kolejnego zawieszenia strajku należy się spodziewać przed feriami zimowymi. Ja oceniam takie zawieszenie strajku; na taki a nie inny czas; jako porażkę strajkujących nauczycieli. Mało kto uwierzy, że w trosce o matury i maturzystów należy przerwać strajk na miesiąc sierpień. Prawdziwą determinację potwierdziłaby decyzja o zawieszeniu strajku na czas niezbędny do przeprowadzenia matur i tuż po tym należało go wznowić. Przy okazji nieco poczytałem o pracy nauczycieli w okresie wakacyjnym. Ot zwykłe artykułu na przeróżnych stronach informacyjnych. Ja wiem, że z dniem końca roku szkolnego brać nauczycielska nie rozbiega się by zażywać przyjemności dwumiesięcznych wakacji i wracają do szkoło dopiero pierwszego września. Wychodzi na to, że mają tylko jakiś miesiąc "wakacji" (por. choćby tekst D. Smucerowicz "Dwumiesięczne wakacje nauczycieli? "To fikcja""; dostępny na stronie nauka.trojmiasto.pl). W tymże tekście pada: "Wcześniej mimo, że "oficjalnie" rok szkolny się zakończył, w wielu szkołach praca wre. Nauczyciele nie narzekają na brak zadań - nadrabiają zaległości papierkowe, pomagają przy prowadzeniu naborów do klas, egzaminują poprawkowiczów i już planują, jak będzie wyglądał kolejny rok szkolny (...) Z mitem dwumiesięcznych beztroskich wakacji chętnie rozprawiają się też trójmiejscy nauczyciele. - To nie czas na odpoczynek tylko na analizowanie wyników, sporządzanie opracowań i zastanawiania się nad przyszłością. Dalej spotykamy się również we własnym gronie na Radach Pedagogicznych. Potem musimy się jeszcze zająć naborem na nowy rok szkolny (...) Większość nauczycieli pożytkuje ten czas na przyszykowanie się do realizacji programu nauczania na następny rok. Kiedy w połowie sierpnia spotkamy się ponownie w szkole, musimy przyjść z gotowymi materiałami - tego wymaga dyrekcja i nie możemy sobie pozwolić na brak przygotowania. Zresztą, dzisiejsza młodzież jest tak wymagająca, że prowadzenie z nimi lekcji bez perfekcyjnie opracowanego planu, nie byłoby możliwe - mówi matematyczka". O horrendum, gdyby nie ta niesforna i wymagająca młodzież to nauczyciel nie musiałby się przygotowywać do realizacji programu, a tak - bieda, trzeba jednak trochę popracować. Zważywszy jednak na to, że program z zakresu matematyki nie zmienia się co roku, a podręczniki wybiera sam nauczyciel to co trzeba co roku przygotowywać dla wymagających uczniów? Prowadzenie np. egzaminów poprawkowych odbywa się w okresie wakacyjnym, ale przecież jest to zajęcie płatne, a urlop będzie można wybrać w innym terminie. Najbardziej zadziwiła mnie uwaga o: "nadrabianiu zaległości papierkowych". I czym się tu chwalić czy na co tu utyskiwać? Nie ma chyba grupy zawodowej w budżetówce, która by nie narzekała na nadmiar papierkowej roboty. O , taka specyfika tego typu pracy. I nie była to wiedza tajemna kiedy ktoś wybierał swój zawód. Taka informacja przetworzona przez mój prosty rozum, to: w czasie wyznaczonym na świadczenie pracy nie wykonałam w pełni swych obowiązków. Ciekaw jestem czy to odrabianie zaległości jest płatne czy bezpłatne? Swego czasu prowadziłem; w okresie wakacyjnym; kwerendy w dwóch szkołach podstawowych i gimnazjum. Jakoś nie widziałem tej większości nauczycieli przybywających i pracujących w tych placówkach. Może to były jednak nietypowe szkoły? Tak kontynuując złośliwości, wiele się narzeka na stan polskiej służby zdrowia, jak widać całkiem niesłusznie. Jeszcze w grudniu 2018 r. wielu nauczycieli musiało się udać na zwolnienia lekarskie, a tu proszę: pikiety, marsze a nawet głodówka. Błyskawiczna reanimacja. Strajk rozpoczął się do żądań płacowych, rzecz prosta, zrozumiała i w zasadzie do negocjacji. Wraz z trwaniem tego sporu pojawiły się hasła o pozbawieniu godności, o walce o lepszą szkołę i żądanie reformy szkolnictwa. Ja się nieco pogubiłem, bo np. czytając list nauczycieli z pewnego wałbrzyskiego liceum widzę tam zarzut: ciągłych reform szkolnictwa. Zatem upatrują oni rozwiązanie problemu reform w kolejnej reformie... Przy okazji, grono tej szkoły ("z wieloletnim stażem") wyraża niepokój, że nie będzie miało komu przekazać swej: "wiedzy, umiejętności i doświadczenia". Wiadomo, że na różnych forach podchodzimy do norm języka polskiego z pewną swobodą i niefrasobliwością, stają się one miejscem gdzie; można by rzec; stosuje się "pisany język potoczny", w którym jest wiele błędów, które i ja sam często popełniam. Jeśli jednak szacowne grono pedagogiczne tego liceum decyduje się na opublikowanie w sieci swego oficjalnego listu, to powinno się ustrzec podstawowych błędów w zakresie pisowni liczebników. Trzykrotnie powtórzona błędna forma budzi pewną nieufność co do jakości wiedzy jaką chcą przekazać swym następcom...
  9. Czy w ramach dbania o maturzystów zawieszenie strajku powinno trwać do września czy tylko do czasu matur i procedur z nimi związanych? Złośliwi powiadają, że strajk został przerwany (zawieszony) na taki okres bo zbliża się czas urlopowy nauczycieli.
  10. Rosyjski program podboju Księżyca

    Czytał euklides o takich postaciach jak: Julius E. Lilienfeld, William Shockley czy John Bardeen? Jako, że pierwszy tranzystor to nie początek lat pięćdziesiątych w Ameryce.
  11. ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie

    Czyli nic euklides nie wie o takiej współpracy, ale wydała mu się kiedyś prawdopodobna, jako że w radiu podano, że USA walczyło w Wietnamie z "całym światem". Zatem konstatuje: tak było i już. Jest to argumentacja ujmująca mnie swą lapidarnością i jakże upraszczająca wszystkie dyskusje - bo już nie trzeba argumentować, czegoś dowodzić, wystarczy euklidesa - i już. Doświadczał nas już euklides "dowodami" z notek dziennikarskich zamieszczonych na portalach telewizyjnych, które szły w poprzek prac uznanych historyków, doświadczał nas przekonywaniem, że powieści francuskie jakie przeczytał są ważniejszym źródłem wiedzy niźli prace badaczy, a teraz mamy przykład jak retoryczny zwrot radiowy kreuje współpracę w budowie samolotu. To już tak raczej pogrążamy się w oparach absurdu...
  12. Niejaki Szaja Szakerman, który miał być wnukiem Miszki Japończyka - znanego odeskiego bandyty, w latach pięćdziesiątych bez powodzenia studiował nauki medyczne. Nie doczekawszy dyplomu zatrudnił się w jednej placówek psychiatrycznych w Moskwie jako szef zakładów pracy przy tejże placówce. "Tam wraz z pacjentami wyprodukował pierwsze podróbki francuskiej odzieży i wypuścił je na rynek. Z pomocą tak zwanych cechowników,czyli speców od wprowadzania do legalnego obiegu nielegalnych towarów, niebawem ubierał już pół Moskwy. Minęło kilka lat i jako król odzieży otwierał kolejne przyszpitalne zakłady". /M. Panas-Goworska, A. Goworski "W świecie radzieckich podróbek", "Nowa Europa Wschodnia", nr 2 (XLIX), 2017, s. 110/ Państwo nie znosi jednak tego typu konkurencji, Szakerman za swój proceder w 1963 r. został stracony. Co tępiono u prywatnej inicjatywy, aprobowano w wykonaniu przedsiębiorstw państwowych.Spółka autorska wspomnianego artykuły (a i ciekawej książki: "Grażdanin N.N. Życie codzienne z ZSRR"), podaje takie przykłady: golarka Braun Sixtana SM 31 i Mikma 101, szwedzki kartonik na mleko Tetra Classic Aseptic stał się radzieckim "mlekiem w piramidce", walkman Sony TCS 310 i M332S, gry elektroniczne "Wilk i Zając", "Kucharzyk" czy "Ośmiorniczka" miały być kopiami Nintendo EG-26 Egg, FP-24 Chef i OC-22 Octopus, zabawka "Łunochod" i Big Truck firmy Milton Bradley Company. Jakieś inne przykłady? To oczywiście proste przykłady wykorzystania cudzego wzornictwa czy technologii. Atoli są i "kopie" dużo bardziej zdumiewające. Piotr Kapica został zwabiony do ZSRR przez radziecki wywiad. W Moskwie dostał propozycję nie do odrzucenia - pracy dla Kraju Rad. "Kapica, przekonany, że prosi o niemożliwe, oświadczył, że może prowadzić badania tylko w warunkach, jakie oferuje laboratorium Cavendisha w Cambridge. Stalin nakazał spełnić życzenie fizyka. W kilka miesięcy powstały nie tylko identyczne jak te w Cambridge pawilony laboratoryjne, ale nawet skopiowano zaplecze socjalno-bytowe. W ten sposób pod Moskwą wyrosły angielskie domki z czerwonej cegły z dużym salonem i kominkiem". /tamże/ Poniżej zestawienie nieco zadziwiających podobieństw ze świata motoryzacji: www.kolesa.ru - Илья Огородников "История отечественного автопрома: гордиться нечем". Dla wyjaśnienia - temat poświęcony jest podróbkom z sektora cywilnego a nie technologii militarnych.
  13. Diabeł w średniowieczu

    A skąd wiedziano, możemy poznać zakres terminu: "sporo"?
  14. ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie

    Jawna czy niejawna, pełna intoksykacji czy nie - to już problemy euklidesa. Pytanie jest proste: kto i gdzie stwierdził, że Rosjanie współpracowali przy projekcie samolotu Concorde, poznamy wreszcie autora tej rewelacji? Niemieccy towarzysze też mieli pewne zasługi na tym polu: "W 1968 r. ambasada amerykańska ostrzegała Departament Stanu, że utrzymywanie w mocy odmowy na sprzedaż Polsce odtwarzaczy video firmy Ampex skutkować będzie utratą kontraktu o wartości rzędu 3–4 mln USD, gdyż urządzenie to w tym czasie pomyślnie skopiowali enerdowcy (pod nazwą Mavicord QR 300/1) i wkrótce wejdą z nim na polski rynek". /M. Sikora "USA, CoCom i embargo strategiczne.Kontrola dyfuzji technologii podwójnego zastosowania w czasie zimnej wojny,ze szczególnym uwzględnieniem PRL", "Dzieje Najnowsze", R. L, nr 4, 2018, s. 128/
  15. Fikcyjni bohaterowie w literaturze - na ile fikcyjni?

    Raczej - jeden, a Pawłowicz to brak zamyślenia secesjonisty.
  16. Pisząc powieść (czy posługując się jakąkolwiek inną formą literacką) autor stoi przed dylematem nadania imion (szerzej: pełnych personaliów) swym bohaterom. By być w zgodzie z epoką stara się bądź to odnaleźć odpowiednie tropy onomastyczne w materiale źródłowym czy to tworzy nazwy znaczące. Często posługuje się jednak neologizmami czy "nowopotworkami". O ile jest to świadomy zabieg - rzecz jest zrozumiała, jeśli jednak autor popełnia błąd? Zacznę od klasyka - Henryka Sienkiewicza, póki jeszcze tego "piewcę postaw kolonizatorskich" nie wyrzucono z lektur, zatem skąd się wziął Jurand ze Spychowa? Skąd: i Jurand i Spychów, czy miały te formy uzasadnienie historyczne? Z innej strony, pisarz często wzoruje się na realnych postaciach, czasem bohater jest kompilacją kilku postaci.
  17. ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie

    A jaka to firma rosyjska i na podstawie jakiej umowy współpracowała przy konstrukcji tegoż samolotu?? Całkiem udany komputer Mińsk 22 to chyba nielicencjonowana kopia całkiem oficjalnie zakupionego Elliota 803?
  18. Rosyjski program podboju Księżyca

    Jaka baza "elementowa" wie toś coś więcej? Raczej nie był zatrudniony w MERZE a komputer to chyba dopracowywał we Włoszech. "... Karpiński pracuje w 1969 r. nad nowym komputerem K-202. Zjednoczenie MERA odrzuca propozycję współpracy". /R. Bratny "Dotyczy: zaprzestania produkcji minikomputera K-202 i zwolnienie lnż. Jacka Karpińskiego z zajmowanego przezeń stanowiska"; 25 listopada 1975 r./
  19. Służba Orpo nieco pozostaje w cieniu takich instytucji; doby okupacji; jak Gestapo czy formacje SS. Doczekało się co prawda kilku wzmianek na tym forum, choć z ich przeglądu widać, że wielu forumowiczów miało problem z odróżnieniem te formacji od innych jak i wskazaniem jej składników (tematy: "Armia III Rzeszy - kto jest kim?","Najlepsza armia II Wojny Światowej"). To gdzie umieszczono wpisy o tej formacji - jest nieco zadziwiające. Jest oczywistym, że działania tej formacji wpisują się w militarną machinę hitlerowską, ale czemu wiązać je z armią? Pomijając błędy językowe, to segovia się mylił, nie wchodziła: w skład, ale podlegała. Nie wiem co znaczy: "i czyli...", ale policja drogowa to nie Schupo. To: Verkehrspolizei tak jak i policja wodna: Wasserschutzpolizei. Co można powiedzieć o tej formacji i jej funkcjonariuszach?
  20. Diabeł w średniowieczu

    Gdybym ja moderował taki quiz to nie uznałbym odpowiedzi jakobera za prawidłową. To że pewna postać występuje w Biblii nie określa jeszcze jej pozycji. Na podstawie jakiej części Ksiąg Hioba potrafi jakober określić szatana jako władcę piekieł? Warto przeczytać tekst dwojga autorów, księży: Andrzeja Proniewskiego i Adama Wińskiego: bazhum.muzhp.pl - "Hermeneutyka demonologii", "Studia Teologiczne".
  21. Preteksty wojenne - najsłynniejsze, najdziwniejsze itd.

    No nie dezawuujmy tej chaty, Hiszpanie do dziś "nie wiedzą" czemu ta wojna wybuchła, choć oczywiście wiedzą. Na hiszpańskojęzycznej Wiki podają, że militarna reakcja rządu Hiszpanii powzięta została po pretekstem: "ultraje inferido al pabellón español por las hordas salvajes". Co nieco o tym konflikcie jak i o przyczynach można przeczytać w artykule Marka Dziekana "Na ziemi wroga. Europejskie relacje z wojny hiszpańsko-marokańskiej 1859–1860" ("Litteraria Copernicana", nr 1 (29), 2019). Ciekawe, że choć wspomniano "ucho Jenkinsa", nikt nie wspomniał o świni z wyspy San Juan. Do wojny "o nią" co prawda nie doszło, ale do poważnego zadrażnienia stosunków pomiędzy USA a Wielką Brytanią to i owszem. A nawet doszło do zajęcia wyspy. O ile w tym konflikcie nikt nie zginął; nie licząc oczywiście samej świni; to już w konflikcie grecko-bułgarskim z 1925 r. niesforny pies stać się miał przyczyną strzelania do jego pana, a potem nastąpił konflikt zbrojny pomiędzy oboma krajami.
  22. Diabeł w średniowieczu

    Tylko ja nie odnosiłem się do jakiejkolwiek doktryny i kwestii dla kogo jest ona obowiązująca. Stwierdziłem jedynie, iż nie ma nic w tym dziwnego, że autor stwierdził iż postanowienia wskazanego soboru są wiążące dla katolików a nie dla całego chrześcijaństwa. I słusznie stwierdził. Protestant postępuje za wskazaniami synodów biskupów protestanckich a katolik za wskazaniami synodów biskupów katolickich. Z czego nie wynika przecież by w wielu teologicznych kwestiach obie konfesje nie mogły mówić jednym głosem. Napotkałem taką uwagę: "Przez pierwsze cztery stulecia średniowiecza diabeł był poniekąd anonimowy, wiedziano, że istnieje, ale nie rozumiano, po co i dlaczego. Już wcześniej, na I Soborze Nicejskim padły stwierdzenia odnośnie istnienia szatana sugerujące, że niewątpliwie istnieje, ale nie wiadomo, kim on jest, jedyne, co wiadomo, to kim nie jest i że z pewnością nie stworzył go Jezus". /B. Ronowska "Szatan ożywiony - zespół wierzeń demonicznych generujący problem procesów o czary w Polsce w XV-XVIII wieku", "Badania o Rozwój Młodych Naukowców w Polsce", "Nauki humanistyczne", T. I cz. III, poznań 2015, b.p./ Minęło prawie 900 lat i w sumie ów diabeł pozostaje wciąż nieco anonimowy i trudno go mi odróżnić od jego popleczników w świetle wspomnianej deklaracji Soboru Laterańskiego. Czy zachowały się zatem zapiski z tego synodu na podstawie których poznamy dyskusję o tej postaci? To źle się wydaje euklidesowi, nie czytam po łebkach i nie odpowiadam za cudze teksty. Postawiłem pytanie czy były tożsame byty i nie bardzo wiem co ma do tego ów artykuł? A ponieważ jest autorką piszącą po francusku jej słowa są prawdą objawioną. Zalecam jednak nie poprzestawanie na tym źródle i poczytać warto o pismach takiego Anzelma z Canterbury czy św. Grzegorza z Nazjanzu. A jak już euklides wskazuje na źródło swej wiedzy to proponuję doczytać tytuł na okładce, ten nie brzmi "Żywot Św. Bernarda". Wspomniano o szatanie/diable w Biblii, to można dodać takie uwagi: "Istnienie szatana wyraźnie potwierdzają liczne teksty Nowego Testamentu. Około 300 razy wspomniany jest szatan i to pod różnymi imionami lub nazwami. 36 razy występuje jako „szatan” (np. Mk 1,13), 37 razy jako „diabeł” (...) Inne nazwy to: Belzebub (Mt 10,25), Belial (2 Kor 6,15), kusiciel (Mt 4,3) (...) Cechą charakterystyczną nowotestamentalnych tekstów o szatanie jest ukazanie go w perspektywie przyjścia Mesjasza i dokonanego odkupienia". /P. Jaskóła "Studia Teologiczno-Historyczne", nr 1, 38, 2018, s. 89-90/
  23. Diabeł w średniowieczu

    Nic nie zrozumiał euklides. Po pierwsze - nie chcemy wyjaśniać tego pojęcia, po drugie - nikt z nas nie zadeklarował odrzucenia czegokolwiek. To, że euklides przeczytał trzy książki i po ich lekturze wszędzie widzi dualistyczne koncepcje i spór wokół monofizytyzmu - to już jego problem. To akurat nie jest prawdą, logikę pomylił euklides z metodą scholastyczną, mamy temat o scholastyce to może tam euklides rozwinie swą myśl o Abelardzie wprowadzającym ten czynnik do religii.
  24. I życie toczy się dalej, egzaminy się odbywają - cóż można powiedzieć więcej? A jak to jest (czy było) z tym strajkiem głodowym nauczycieli bo nie pojmuję formuły: strajku głodowego na zmianę? Przez ileś godzin głodują a potem idą do domu na obiad? W TVN zorganizowano debatę o szkolnictwie; ogólnie wyszło, że z polską szkołą jest źle. Warto pamiętać, że jak nie było gimnazjów to ocena naszej edukacji była negatywna. Jak je wprowadzono też było źle, a jak je zlikwidowano też było źle. Inna konstatacja z tej debaty: nauczyciele nie nauczają odpowiednio a jedynie przygotowują do zdawania egzaminów. Skoro jest tak, to nauczyciele nieszczególnie kwalifikują się do występowania o podwyżkę. Jeden z nauczycieli oznajmił, że wielu jego kolegów/koleżanek zmuszonych jest pracować na kilku etatach mając po pięćdziesiąt parę godzin. Jak rozumiem - tygodniowo. Pensum dla przeciętnego nauczyciela to 18 godzin tygodniowo, tyle mniej więcej wyrabiam jednym dyżurem w swej pracy (nominalnie: 17 godzin). W tygodniu mam na jednym etacie godzin: 58 bądź 75 / (zależnie od liczby zmian), to nieco z ironią patrzę na zapracowanych na kilku etatach nauczycieli co to osiągają pięćdziesiąt parę godzin tygodniowo. A ile wynosi pensum: w ferie, w okresie wakacyjnym i w 'dni dyrektorskie"?
  25. Dwie karykatury. Czyli - na ile mógł sobie pozwolić rysownik?

    A tu już bym się nie zgodził, to dla mnie nie jest karykatura, nie każde nieeleganckie czy złośliwe przedstawienie "narysowanych" postaci (tu akurat Irlandczyków) kwalifikuje się do miana karykatury. No ale to kwestia już bardziej teoretyczna. A może spojrzymy jak wiodło się wówczas karykaturzystom we Francji, w Niemczech, Austrii czy Rosji - byśmy mieli szerszą perspektywę casusu brytyjskiego (angielskiego)?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.