Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Temat chwilowo zamknięty secesjonista
  2. Wojna w Wietnamie

    Hipisi, pacyfiści, dziennikarze i KGB to jedno, ale nie zapominajmy o wojskowych i administracji prezydenckiej i ich błędach. Jeśli wmawia się społeczeństwu, że wszystko idzie w dobrym kierunku, jeśli prezydent wpierw bagatelizował ofensywę, mówiąc że coś takiego mogło zrobić kilku bandytów w każdym mieście (porównując Tết do rozruchów w Detroit), na spotkaniu z przywódcami Kongresu (31 stycznia) informuje, że siły amerykańskie nie uczestniczą w działaniach, które by odbiegały pod względem aktywności i stopnia zaangażowania niż wcześniej, a nagle na konferencji prasowej 2 lutego oznajmia, iż jest to: "ofensywa, której celem była próba wywołania powszechnego powstania i wywarcia efektu psychologicznego", to trudno się dziwić niewierze w zapewnienia. Dzień później gen. John Chaisson (który był chyba wówczas szefem Combat Operations Center, przy Kwaterze Głównej w Wietnamie) oświadcza, że nie spodziewano się ofensywy na taką skalę. W odpowiedzi; 4 lutego; szef wywiadu wojskowego w Wietnamie gen. Philip Davidson ripostuje, że Chaisson mógł osobiście być zaskoczony, ale sztab wiedział o ofensywie i co więcej spodziewa kolejnych ataków. /za: P. Szlanta "Wpływ ofensywy Tet na politykę Lyndona B. Johnsona", "Dzieje Najnowsze", R. XXVI, 2, 199/ To, przy całej negatywnej roli jaką miały amerykańskie media w relacjonowaniu tego konfliktu, pytanie jakie zadał Walter Cronkite było zasadnym: "Do diabła! Co się dzieje? Myślałem, że wygrywamy tę wojnę...". I w sumie nie różnił się on w tym retorycznym pytaniu od prezydenckich uwag wyrażonych na spotkaniu z Radą Bezpieczeństwa Narodowego z 9 lutego: "prezydent wyrażał słuszną obawę, że rodacy mogą nie zrozumieć wysłania przez rząd do Wietnamu nowych wojsk, skoro tłumaczono im, że wojna idzie dobrze i zbliża się do zwycięskiego końca". /P. Benken "Ofensywa Tet 1968. Studium militarno-polityczne", Szczecin 2014, s. 202/
  3. Reformy wprowadzane przez PiS są złe, co do tego opozycja nie ma wątpliwości, a najgorszym ma być wpływ polityków na skład różnych ciał sądowniczych. Ponieważ arytmetyka układu sił w parlamencie jest taka a nie inna, pozostają protesty uliczne; które jakoś ostatnio nieco osłabły; oraz spoglądanie z nadzieją na wyroki TSUE, jako że Trybunał ten to główny organ sądowniczy UE. Z reguły laik taki jak ja o TSUE wie tyle co napisano w prasie, głównie w kontekście takiego a nie innego wyroku. Nigdy nie interesowałem się bliżej jak wyłaniani są członkowie tego ciała, szukając informacji o estetyce tekstu i znaczeniu cyfr nautycznych przypadkiem trafiłem na tzw. Komitet 255 i pobieżnie zapoznałem się z zasadami na jakich tworzy się skład tego sądu. Proszę mnie poprawić jeśli się mylę; i zapewne tak jest z racji li tylko pobieżnej wiedzy; ale z tego co zrozumiałem to kandydatów zgłaszają rządy poszczególnych krajów - zatem politycy. Wspomniany Komitet powstał gdyż uznano, że w tej kwestii Wspólnota nie ma odpowiedniej kontroli nad kandydaturami a procedury ich wyłaniania w poszczególnych krajach są zbyt dyskrecjonalne, Komitet jest ciałem opiniującym a jego opinie nie są upubliczniane. Ostatecznie sędziów wybiera Rada UE, a o ile mi wiadomo, w sensie ogólnym Rada jest ciałem skupiającym ministrów poszczególnych krajów - zatem polityków.
  4. By zakończyć ten OT wyjaśnię swe stanowisko. na forum bywali już tacy, którzy uznawali z racji swego stosunku do innych nacji, iż wolno im pisać "niemcy", nagminne gwałcenie ortografii i gramatyki tłumaczono brakiem feelu przy pisaniu na klawiaturze, inny pisząc o górnictwie w XVI wieku informuje nas o nieefektywności metody polegającej na "potraktowaniu z kopa"... Regulamin regulaminem, wulgaryzmy wulgaryzmami, nie mam nic przeciwko potoczności i kolokwialności, łatwo używając oficjalnej polszczyzny (w nieadekwatnych sytuacjach) zabić potoczystość i barwność wypowiedzi, jednak równie łatwym jest doprowadzenie do pewnego schamienia języka, i nie potrzeba do tego wulgaryzmów. Według mnie wszystko ma swe miejsce i istotny jest kontekst, a czy temat o alternatywnych historiach w XV wieku jest najfortunniejszym miejscem na prezentowanie tego typu form ekspresji? To już niech Coobeck sam sobie rozstrzygnie. Miło wiedzieć, że występujący służbowo na sali wykładowej PK odwiedzają nasz zakątek i i w chwili odpoczynku od formalistycznych wymogów retoryki uczelnianej dzielą się z nami swą naturalną ekspresją. Jako malkontent powiedziałbym, że to najlepsza droga do zrównania się ze stylem przypisywanym takim portalom jak pudelek.pl, al co ja tam wiem. Jak to powiedział, w jednym z wywiadów, Kazimierz Kutz: "Zawsze mnie korci, żeby coś beknąć. Najlepiej publicznie", mnie nie korci ale zabronić nie mogę. Czy potulnie to nie wiadomo, ale przy tych założeniach ostatecznie musieliby się na to zgodzić. To czy by nikt już nie chciał "umierać za Malbork" to kwestia dyskusyjna i wcale nie tak oczywista, niezależnie od stopnia tej klęski. A ewentualne profity wskazałem. Zaraz, zaraz, poprawię nieco swój wpis... Czy Dżędżerzy uczynią to bo będą mieli bojny kuper to nie wiadomo, ale na the end musieliby przybić blat i uznać, że jest na to gitona.To czy by nikt już nie chciał walić w tacę i jornąć w obronie Bazyliszków to kwestia dyskusyjna i wcale nie jest to wiadomson, niezależnie od stopnia jakie mandziory dostali...
  5. Otton I Wielki

    Od kiedy Italia należała do jego włości? Pierwsza poważniejsze zainteresowanie Italią związane było z udzieleniem poparcia Berengerowi z Ivrei przeciwko Hugonowi z Arles, w efekcie czego Hugo zachował italską koronę ale musiał udać się do Prowansji a realna władza spoczywała w rękach Berengera. Po śmierci Hugona władcą Italii został jego syn, jako Lotar II, u boku którego Berenger znów sprawował tę samą rolę. Po rychłej i niespodziewanej śmierci Lotara, Berenger sięgnął po koronę (koronowany został również jego syn Adalbert). Próby zmuszenia wdowy po Lotarze - Adelajdy do małżeństwa z Adalbertem miały doprowadzić do wzmocnienia władzy i sukcesji. Ta ucieka i ostatecznie chroni się na dworze Adalberta Atto, skąd zwraca się z prośbą do Ottona o obronę i interwencję. Dzięki temu zyskał on odpowiedni pretekst do interwencji na ziemiach italskich, zanim sam wyruszył, na te ziemie wkroczył jego syn Ludolf (Liudolf). Zapewne nie bez pewnych nadziei na włoską koronę do której mógł rościć pretensje z racji koligacji rodzinnych, jego żona była przyrodnią siostrą matki Adelajdy. Ostatecznie jednak to Otton pojął za małżonkę Adelajdę i został koronowany na władcę Italii (Lombardii?) w Pawii, w 951 roku. Berenger musiał ostatecznie układać się, do czego doszło w sierpniu 952 r. w Augsburgu, w wyniku porozumienia Otton zrezygnował z włoskiej korony a Berenger i jego syn stali się jego lennikami, dodatkowo Otton zyskał nabytki terytorialne w postaci Istrii i marchii: Friulskiej i Werony. Kruchy pokój nie trwał długo i gdy na ottoński dwór przybył Liudprand z Cremony, skarżący się na tyrańskie rządy Berengera, znów postanowiono wysłać na italską ziemię wojska pod dowództwem syna Ottona. Prowadzone z powodzeniem działania militarne przerwano z chwilą śmierci wodza. Gdy Berenger zwrócił się przeciwko papieżowi, ten zwrócił się o pomoc do Ottona, w ten sposób dochodzi do kolejnej wyprawy na ziemie Italii. W jej efekcie Berenger trafia do niewoli i zostaje wysłany do Bambergu. Jan XII z pokrzywdzonego sojusznika szybko przemienił się we wroga gdy zaczął spiskować ze swym (już) przeszłym nieprzyjacielem - Berengerem i jego synem, jednak zanim to nastąpiło Otton zyskał cesarską koronę. Ostatecznie Otton doprowadził do złożenia Jana XII z papieskiego stolca i obrania nowego. Wydaje się, że cesarz nie miał zamiaru walczyć z Saracenami a jego "wizyta" na południu Italii związana była z konfliktem z Bizancjum, jeśli zatem rozgromił to chyba jedynie przy okazji. Cesarski tytuł stał się przyczyną skonfliktowania z Bizancjum, podobnie jak żądania terytorialne Ottona dotyczące prowincji bizantyjskich na "włoskim bucie". Nicefora Foksa zaniepokoiło dodatkowo podporządkowanie się Ottonowi przez dwóch braci dzierżących Kapuę i Benewent - Pandulfa Żelaznogłowego i Landulfa. Gdy dyplomatyczne zabiegi Liutpranda, biskupa Cremony, spełzły na niczym, Otton podjął kilka wypraw na południu Italii, najprawdopodobniej nie tyle w celu osiągnięcia trwałych zdobyczy terytorialnych a by wywrzeć presję. Doszło do do zbrojnej konfrontacji z wojskami bizantyjskimi z clou w postaci bitwy pod Asculum (w 969 r.). Pomimo tego zwycięstwa Otton nic nie zyskał poza spustoszeniem bizantyjskiej domeny. Wiosną 970 r. Otton znów wyrusza na południe Włoch, fortunnie jednak w wyniku zamachu z grudnia 969 r. władzę w Bizancjum obejmuje Jan Tzimiskes, który wydaje się być bardziej skłonny do negocjacji niż jego poprzednik. W efekcie z kolejną misją dyplomatyczną do Bizancjum wyrusza arcybiskup Kolonii - Geron. Zostaje zawarte porozumienie, przypieczętowaniem którego miał być ślub Ottona II z jedną z księżniczek bizantyjskich. cesarz liczył co prawda na porfirogenetkę, którąś z córek Romana II, ale nowy władca bizantyjski chytrze przysłał swą krewną - Teofano. Otton II uwikłany był w militarne starcia z: Francją, Danią, Czechami czy Bawarią, nie licząc już wewnętrznej opozycji, pomimo to w ramach tego braku "skupiania się" wyrusza na podbój Półwyspu Apenińskiego, przegrywa pod Stilo z Saracenami i umiera... w Rzymie.
  6. W tej wypowiedzi jest jednak i inne założenie: "będą lennikami", a przemieszczając ich do Rygi czyni to iluzorycznym z perspektywy 1466 roku, zatem trzeba ich było umieścić gdzieś gdzie to lenne poddaństwo było realnym. W "gościnie" u zakonu liwońskiego mieliby szersze możliwości knucia, na obrzeżach Dzikich Pól mieliby na to mniej czasu, za to w perspektywie możliwym by było zagospodarowanie tego terenu. W sumie nie wiem po co w takim temacie kolokwializmy typu: "niech spadają"...
  7. Odpowiedź może tkwić w:
  8. Nic nowego... W dwudziestoleciu międzywojennym toczyła się dyskusja o tym czy pewne utwory Sienkiewicza powinny być w kanonie lektur, najbardziej inkryminowanym dziełem było "Ogniem i mieczem" wobec którego głównym formułowanym zarzutem było, iż jest to dzieło drażniące inne nacje (: Ukraińców, Białorusinów, Żydów), nie ma ona charakteru państwowotwórczego. Podnoszono jednak również; zwłaszcza w środowisku polonistów nauczycieli; kwestie wychowawcze, książka ta miała niepotrzebnie pobudzać fantazję młodzieży, a u co bardziej wrażliwych może wywołać szkody w psychice. Ryszard Skulski na łamach "Muzeum" z 1929 r.; pisma skierowanego do nauczycieli; napisał.: "Zgiełk życia obozowego, rozgwar bitew, zapach prochu, potu ludzkiego, krwi, realistyczny brutalizm mordów (...) to wszystko z pewnością nie wywoła rezonansu w tkliwej psychice 1-letniej dziewczynki". W tymże samym roku, w tym samym piśmie, Józef Gołąbek wyraził podobne obawy: "... w "Ogniem i mieczem” występują ludzie okrutni, co prawda wojenni, nagromadzonych tyle scen krwawych, strasznych, przerażających, budzących odrazę, że mogą one mimo woli i wbrew intencjom pisarza, który przecież tej książki dla młodzieży nie pisał, jeno dla pokrzepienia serc, wywołać pewną skłonność, jeżeli nie zamiłowanie do okrucieństwa". Józef Grodecki na łamach "Polonisty" z 1931 r.: "Quesque tandem! Ileż to jeszcze czasu krwawy nacjonalizm polski i ruski i obrony walk bratobójczych z 'Ogniem i mieczem' będą w samym zaraniu rozwoju zatruwać dusze młodzieży". Zygmunt Leśnodorski w piśmie "Czas" z 1931 r.: "Takiego krwawego realizmu nie znajdziemy w żadnej innej lekturze (szkolnej); może on wywołać nawet pewne urazy psychiczne (na co zwraca uwagę dzisiejsza psychologia rozwojowa) u młodocianego, nadwrażliwego czytelnika". Wanda Przeradzka-Radyx, w liście z 1932 r. skierowanym do "Wiadomości Literackich": "Jest rzeczą nienaturalną, że zbiorowość każdej klasy czwartej, bez względu na poziom umysłowy, gatunek duchowości i sferę zainteresowań - słowem - bez względu na indywidualność (...) przez cały rok pławi się we krwi i rzeziach, w pożogach, rozbestwieniu wojennym, okrucieństwach, mordach, szaleństwie i obłąkaniu, oddycha niepojętą dla niej chamską erotyką, robi wykresy miłości Bohunowej na weselu chłopskim, wraz z Zagłobą cieszy się w alkierzu z dziewictwa mołodycy, słucha miłosnych zalecanek rozwydrzonej Horpyny, a czyni to wszystko pracowicie, z mozołem, ze skalpelem w ręku, rozcina i kraje, morduje, aż do obrzydliwości...". L Leśnodorski na konferencji Krakowskiego Koła Polonistów (2 września 1933 r.) podzielił się swymi wrażeniami, wedle których: "... odczuwał pewien uraz psychiczny, czytając w młodości opisy okrucieństwa "Ogniem i mieczem". Na spotkaniu Akademii Literatury, które miało miejsce w 1934 r., Zofia Nałkowska: "Zadaniem szkoły byłoby raczej kierować tymi zaciekawieniami, korygować je, a nie pozostawiać ich tylko przypadkowi. Inaczej uczeń nadal zwracać się będzie do lektury sensacyjnej, do cen walk i tortur, czemu tak sprzyja lektura choćby Sienkiewicza". Na łamach "Rodziny Polskiej" z 1934 r. anonimowy autor (występujący jako: f. n-cki) choć uznaje, że: "ów lęk przed podsycaniem okrucieństwa w dzieciach wskutek lektury wojennej beletrystyki jest trochę przesadzony", ale dla ostrożności zaleca by "Ogniem i mieczem" usunąć z listy lektur jako książkę "niebezpieczną". Karolina Bielańska w "Bluszczu" z 1934 r., zarówno o "Ogniem..." jak i "Panu Wołodyjowskim": "Widziałam to niejednokrotnie i uważam jako krzywdę dla autora a po prostu barbarzyństwo wobec wrażliwej duszy dziecka dziesięcio- a nawet dwunastoletniego, w której zbyt jaskrawe i okrutne obrazy mogą wywołać wstrząs psychiczny, albo odwrotnie - przytępić wrażliwość lub obudzić niezdrowy sadystyczny dreszcz". /wszystkie cytaty za: H. Kosętka "Z dziejów recepcji 'Trylogii' Henryka Sienkiewicza w dwudziestoleciu międzywojennym. Wokół polemiki z Olgierdem Górką", Kraków 1985/
  9. Historia Jerozolimy

    W ujęciu symbolicznym: S. Kobielus "Niebiańska Jerozolima. Od sacrum miejsca do sacrum modelu" L. Szestow "Ateny i Jerozolima".
  10. Fryderyk II Wielki - ocena

    Proponuję przejrzeć obie zbiory by nie wyciągać błędnych wniosków, zbiór dziel Juliusza Słowackiego w wydaniu Bronisława Gubrynowicza i Wiktora Hahna liczył 10 tomów, wydanie Juliusz Kleinera i Władysława Floryana - 17, a Juliana Krzyżanowskiego - 14, jakie z tego euklides by wyciągnął wnioski? Cóż, jego niewiara w świetle badań literackich nie ma podstaw, chyba że uwzględnimy "poprawki" Woltera na które nie uzyskał żadnej zgody od Fryderyka. W wydaniu Van Durena i późniejszym Pierre'a Paupiego nie tylko pozwolił sobie na poprawki stylistyczne, ale i na skreślenia i dopiski, których w oryginale nie było i miejscami wręcz wypaczają zdanie Fryderyka. Wystarczy porównać te wersje z rękopiśmienną wersją opublikowaną w 1847 r. (1846?) przez Johanna Davida Preußa (w zbiorze: "Oeuvres De Frédéric Le Grand"). O ksali tych przeinaczeń może się euklides przekonać sięgając po francuską edycję Raymonda Navesa. Jeśli miało być to dzieło Woltera, to trzeba podziwiać jego samozaparcie, najpierw specjalnie tworzył błędy gramatyczne i językowe a potem je poprawiał... Cóż, niektórzy twierdzą, że swym utworem do Fryderyk zrobił nauczkę Fleury'emu: "Sprawi piorunującą niespodziankę w Europie. Prostakom w guście księdza Saint Pierre, apostoła wiecznego pokoju, zada nie lada jaką «Zagadkę polityczną». Będą o nim pisali w gazetach paryskich i londyńskich. On początkujący młodzik, da naukę polityki staremu Fleuremu, zadziwi parlament angielski, wprawi w osłupienie ekscelencje wiedeńskie. Cóż na to powie pan de Voltaire? Wydać Antimachiavella na początku panowania to koncept niezgorszy, ale wydać go w przeddzień zaboru Śląska, tak dobrego dowcipu nie masz w całej Pucelle". /W. Konopczyński "Fryderyk Wielki a Polska", Kraków 2010, s. 23-24/ Atoli przyjmuję do wiadomości, że w "kosmogonicznym" micie euklidesa u zarania wszystkiego byli Francuzi...
  11. Kto ma rację? Antygona, czy Kreon?

    Serio Coobeck przeczytał wszystkie wpisy? Wedle mnie nie wszystkie głosy, które tu padły przemawiają za racją Kreona. Gdyby dobrze policzyć to pięć głosów pada za Kreonem, trzy za Antygoną, dwa głosy wyrażają pewną ambiwalencję w tej kwestii. Prawdopodobnie chodzi o utwór z cyklu dramatów pièces noires - Jeana Anouilha, premiera miała miejsce w lutym w 1944 r. w paryskim Théâtre de l'Atelie, z głównymi rolami:: Monelle Valentin i Jeana Davy'ego, ze scenografią André Barsacqa. W naszym Teatrze Telewizji zaprezentowano adaptacje tego utworu w 1957 r. w reż Tadeusza Alekandrowicza z przekładem Jerzego Lisowskiego, w 1958 r. - Jerzego Rakowieckiego z tłumaczeniem Jadwigi Dackiewicz, i Andrzeja Łapickiego w 1987 r. w przekładzie wspomnianej tłumaczki.
  12. Konie wymierają

    Z chęcią poczytam o znaczącym wpływie jedwabiu na rozwój cywilizacji zachodniej, papier - materiał bardziej użyteczny niż jego poprzednicy, ale bez przesady. Konia z rzędem temu co udowodni, że bez koni nie poznano by tych materiałów, a co do "później" to można dyskutować. To o ile później? Nie bardzo pojmuję jak cywilizacje w Egipcie miały być bardziej izolowane z powodu braku koni? Od północnego wybrzeża afrykańskiego do Memphis jest jakieś sto parę kilometrów... Nie wiem czemu Sumer miał być izolowany, by z Europy dotrzeć do Akadu w Mezopotamii trzeba raptem przebyć pieszo jakieś sto kilometrów, początek i koniec wyprawy odbywając na pokładzie statku, i to wcale nie płynąc wokół Afryki. Jak najbardziej - jest,. Już jednak od dawna kwestionuje się, że wpływ arkebuzów i koni na sukcesy militarne był tak duży jak to dawniej utrzymywano. A kusze sprawiły się znacznie lepiej od ręcznej broni palnej. Psychologiczne efekty widoku konia i dźwięku broni palnej też nie miały długotrwałego charakteru. mezoamerykańskie Trójprzymierze rozciągało się od Pacyfiku do Zatoki Meksykańskiej - koni do tego nie było im potrzeba. Jak rozumiem wymarcie koni nie implikuj wymarcia osłów i wielbłądowatych, zatem po jedwabnym szlaku dreptały by osiołki, a przypomnę, że przed udomowieniem koni, w Egipcie osioł był zwierzęciem jucznym i transportowym, nic mi nie wiadomo by miało to wpływ na wolniejszy rozwój tamtejszej cywilizacji.
  13. Kościół wschodni

    Jeśli przejął to znacznie później, upadek Konstantynopola to rok 1453 a moskiewski patriarchat powstał dopiero w niemal sto czterdzieści lat później. I mocno dyskusyjnym jest to "przejęcie", patriarchat istniał przez sto jedenaście lat (czy sto trzydzieści - zależnie od przyjętych kryteriów) i w kwestiach teologicznych nie osiągnął roli wcześniejszych patriarchatów, za to był największym i najbogatszym co oczywiście przydawało mu stosownego znaczenia politycznego. Nie wiem skąd uściślenie "obecnie", jako że kiedy zatwierdzono powstanie tego patriarchatu w 1591 r. to w formalnej hierarchii nadano mu piąte miejsce (za patriarchatem jerozolimskim). Zatem nie tylko: "obecnie" ale i u zarania kilka patriarchatów poprzedzało domenę Hioba. Pomimo usilnych zabiegów cara Fiodora I (a w rzeczywistości Borysa Godunowa) o przesunięcie moskiewskiego patriarchatu na trzecią pozycję w pentarchii - starania te spełzły na niczym. Stąd w tych kręgach duchowieństwa, które starało się uzasadnić znaczenie tego patriarchatu przyjęto tłumaczenie, że przyjęty porządek jest odzwierciedleniem jedynie porządku chronologicznego a nie hierarchicznego. Ktoś wie na czym miał polegać ten "tranzyt przez Kijów"? Szerzej: B. Uspienski "Car i patriarcha. Charyzmat władzy w Rosji".
  14. Rabacja Galicyjska

    W artykule Kaspera Pfeifera, autor wspomina o towarzystwach trzeźwości: "Na marginesie warto dodać, że zawiązywane przez chłopów towarzystwa trzeźwości zyskały w okresie rabacji znaczną popularność, stając się tym samym sposobem na walkę z opresją dworu dla chłopów pochodzących ze wsi, które nie przyłączyły się do powstania Szeli". /tegoż "Oj skończy się nam, skończy nasze mordowanie”. Ludowe pieśni antyfeudalne, Ściegienny, Szela i możliwy wpływ chłopskiej teologii emancypacyjnej na rabację galicyjską", "Praktyka Teologiczna", Vol. 33, nr 3, 2019, s. 98, przyp. 8/ Nieco inaczej podaje Ewa Danowska: "Towarzystwo wstrzemięźliwości – masowy ruch mający na celu uchronienie ludności włościańskiej od pijaństwa, a także ożywienie religijności i moralności poprzez urządzanie dla członków nabożeństw z kazaniami. Towarzystwa wstrzemięźliwości prowadziły ożywioną działalność zwłaszcza po rabacji, w której uczestniczyło wielu chłopów pod wpływem alkohol". /tejże "Rabacja chłopska 1846 roku w relacji ks. Jana Popławskiego z Niegowici", "Folia Historica Cracoviensis", Vol. XIX, 2013, s. 237, przyp. 42/ To jak to było z tą wstrzemięźliwością podczas tych wydarzeń?
  15. Fryderyk II Wielki - ocena

    Do ocenienia czy Wolterowi udało się przekonać Fryderyka II do takich a nie innych decyzji politycznych nie trzeba znać książek Perraulta, nie trzeba wiedzieć nic o Sekrecie, i nie trzeba wiedzieć czy Wolter należał doń, tudzież kiedy został agentem wpływu czy agentem penetracyjnym. To euklides nie wie kiedy wydano pierwszy tom tego cyklu? Tak już dla wiedzy euklidesa, nic nie ujmując zasługom pana Perraulta w całościowym opisaniu Secret du Roi, to nie był on pierwszym który zainteresował się tym tematem, a pierwsze publikacje dotyczące pewnych obszarów działania osób związanych z Sekretem to wiek XIX (choćby publikacje Alberta de Broglie, Edgara Boutarica, edycje źródłowe Kalmusa Lévy'ego), a przed ukazaniem się " " pisali o tym, np.: Didier Ozananm, Pierre Gaxotte czy Michel Antoine. Tylko nie wiem do czego się odnosi euklides? W mej wypowiedzi nie ma nic co by negowało jego szpiegostwo, wyraziłem swą opinię co do: "arcyszpiega". No chyba, że euklides w swym frankocentryzmie uznaje, że każdy Francuz - szpieg, automatycznie jest arcyszpiegiem. A mnie dziwi, że euklides nie potrafi zrozumieć uprzedzającej sugestii: "postaram się odnieść do tego w stosowniejszym temacie" i nie może zachować pewnej dyscypliny dyskusji. Jak podał; przywołany wcześniej; Jerzy Serczyk, pierwsze pośmiertne wydanie (z 1790 r.) utworów i prac Fryderyka Wielkiego liczyło 20 tomów (tzw. hamburskie), drugie wydanie, późniejsze o piętnaście lat, liczyło już 24 tomy. Ile w tych zbiorach było pism o charakterze filozoficznym i jakie to były pisma?
  16. Fryderyk II Wielki - ocena

    To akurat mój błąd a nie przywoływanego Preisendörfera, nie wiem czy Wolter tak go wówczas nazwał "za wiarołomne złamanie traktatu" z Francją, faktem jest, iż jeszcze przed wstąpieniem na tron przez Fryderyka przydawał mu tego rodzaju przymiotniki, w marcu 1737 r. pisał: "Fahren Sie fort, grand prince, grand homme, das Ungeheuuer das Aberglaubens und des Fanatismus zu bekämpfen, diesen wahrhaften Feind der Gottheit und der Vernunft, und seien Sie der König der Philosophen, die anderen Füsten sind nur die Könige der gewöhnlichen Menschen". /tegoż "Staatsbildung als Königskunst...", s. 87/ Tak to z niektórymi bywa, że zarabiając po kilka tysięcy schylą się po złotówkę, zatem stan "sakiewki" Woltera nie ma tu nic do rzeczy - to raz. Dwa - nikt nie wspomniał by czynił to z powodów finansowych. Zatem zapewne kadził: już to z potrzeby poklasku wielkich, już to ze względu potrzeb psychicznych, wreszcie z powodu mylnej wiary, iż potrafi ukształtować kogoś wedle swego wzoru oświeconego władcy, a przy okazji trafiającymi się gratyfikacjami pieniężnymi nie pogardził. Nie jest to temat o samym Wolterze, stąd nie zamierzam się rozwodzić o micie arcyszpiega jaki w innych wątkach propaguje euklides, postaram się odnieść do tego w stosowniejszym temacie.W kontekście jego misji z 1734 r. w państwie pruskim, niech wystarczy komentarz jaki pozostawił Gustave Lanson, wreszcie autor francuski i do tego życzliwie usposobiony do tej postaci: "... [Fryderyk - dop. secesjonista] zostawszy królem, nie czuje się wcale usposobionym do praktykowania zasad swojej książki. Trochę rozczarowany do filozofii panujących, Wolter nie opiera się przyjaźni zdobywcy Śląska. Jedzie zobaczyć się z nim w Cleves, do Rheinsbergu: dociera aż do Berlina w r. 1740. Powraca tam w r. 1743, wskutek zmiany losów, z misyą od rządu francuskiego. Szło o zdecydowanie króla pruskiego, naszego dawnego sprzymierzeńca, który nas cynicznie opuścił, raz zabezpieczywszy się co do Śląska, do ponownego wzięcia za broń, dla okazania nam pomocy: sprawa nie była łatwą. Wolterowi nie powiodło się, ani mniej, ani więcej, jak dyplomatom z profesyi". /tegoż "Wolter", tłum. G. Balicka, Warszawa 1908, s. 68-69/ Czy rzeczywiście filozof? W swej recenzji Jerzy Serczyk, przy okazji omówienia obsady prezesury berlińskiej Akademii Nauk, zauważył: "Fakt, że jej prezesem został Maupertuis (1698—1759), i to w pierwszym roku panowania Fryderyka II, był tylko zewnętrznym wyrazem koncepcji nauki i jej funkcji w obrębie państwa, funkcji całkowicie utylitarnej i wykluczającej jakieś autonomiczne wartości poznawcze, których Fryderyk nie rozumiał ani jako pozujący na homme d’esprit młody następca tronu z Rheinsbergu, ani jako monarcha, który wydawać się mógł filozofem po swoim ojcu, przez samych przecie Prusaków nazywanym „królem-sierżantem”. Działało tu bardziej prawo kontrastu niż własne pomysły i inicjatywa Fryderyka II". /tegoż "Czy Fryderyk II był mecenasem nauki? Na marginesie książki Stanisława Salmonowicza: 'Fryderyk II'", "Kwartalnik Historii Nauki i Techniki", 1982, T. 27 , nr 2, s. 496/
  17. Fryderyk II Wielki - ocena

    Tu akurat harry zapomniał o istotnym wychowawcy, jakim był własnie Francuz - Jacques-Egide Duhan de Jandun, który był jednym z tych w otoczeniu kronprinza, którzy odpowiadali za wzbudzenie w nim estymy do francuskiej kultury. To przecież on odpowiadał za stworzenie tajnej biblioteki, w której miało być zgromadzone jakieś 3775 woluminów, głównie literatury francuskojęzycznej. Jeśli zaufać dziennikarskiej relacji, bo chyba notka prasowa w "Berlinische Nachrichten von Staats und gelehrten Sachen" (z 30 grudnia) wyprzedzała inne zapiski o charakterze kronikarskim? Choć nie ma oczywiście powodów by wątpić w takie uhonorowanie przez berlińską ulicę. Bruno Preisendörfer podaje, że te uliczne wiwaty już wieczorem znalazły wyraz w formie pisanej przy dekorowaniu budynków. "Als Friedrich nach dem siegreichen Ende des Zweiten Schlesischen Kriegs am 28. Dezember 1745 in Berlin einzog, ein königlicher Adventus großen Stis, waren die Berliner Straßen voll von Vivatrufen auf 'Friedrich den Großen', die sich des Abends in schriftlicher Forms als 'Vivat Fredericus Magnus' an den Iluminationen der Häuser wiederholten. Auf den bald danach erscheinenden Gedenkblättern und in den Zeitungsartikeln der nächsten Tage wurde die Ausbringung bestätigt". /tegoż "Staatsbildung als Königskunst: Ästhetik und Herrschaft im preußischen Absolutismus", Berlin 2000, s. 89/ Autor powołuje się na pracę "Friedrich der Große im Spiegel seiner Zeit: Siebenjähriger Krieg und Folgezeit bis 1778" Gustava Bertholda Volza, choć w przypisie (164) podaje błędnie stronę: powinno być 210 a nie 310, Preisendörfer dodaje, że już w lipcu 1742 r. Voltaire nazwał księcia - Frédéric le Grand. Monopole na te używki (jak i sól) spowodowały zwyżkę cen, ale warto pamiętać, że np. monopol na kawę obowiązywał dopiero od 1781 r. i już w dwa lata po jego wprowadzeniu król zadecydował o obniżce podatku od tego produktu. Powszechne niezadowolenie z ceny kawy wskazuje pośrednio na wzrost zamożności prusko-brandenburskich poddanych, kawa z towaru elitarnego stała się powszechniejsza. "The fact that Frederick was able to add to his income by establishing monopolies in tabacco and in coffee suggests that the standard of living in Prussia was rising at this time. Tobacco and coffee, once the luxuries of the rich, were now being consumed by a larger section of the population than before. Since tobacco and coffee cost more then before there were protests againsts the increase in price. This suggests that more people were acquiring a taste for tobacco and coffee". /W.O. Henderson "Studies in the Economic Policy of Frederick the Great", London 1963, s. 72-73/ Jakby nie oceniać tych monopoli, Fryderyk osiągnął za ich pomocą to co chciał osiągnąć, czyli znaczącą zwyżkę wpływów do budżetu. Czy rzeczywiście "praktycznie wszystkie towary potrzebne do przeżycia" objęte były wysokimi podatkami i był to pomysł dopiero z czasów panowania tego władcy i związany z działalnością Regie?
  18. Ostatnia faza walk na Kępie Oksywskiej.

    Może autor postanowił rozszerzyć wypadki kapitulanckiej postawy jakie miały miejsce 18 września w pobliżu Suchego Dworu? Na dws.org.pl, forumowicz Alkali podał taką informację: "18 września podczas walk na Kępie Oksywskiej w lesie na północ od Suchego Dworu zbuntował się i całością sił poddał Niemcom III batalion Obrony Narodowej. Dowódca por. Żeglicki chciał zapobiec temu ale został przez swoich żołnierzy zastrzelony i okradziony z zegarka. Jednemu z żołnierzy, który nie dostosował się do decyzji reszty i zagroził zameldowaniem o tym dowództwu, inni zagrozili podzieleniem losu dowódcy. Gdy ruszył do sztabu w Suchym Dworze zaczęto do niego strzelać i wołać „uciekaj skurwysynu bo oberwiesz, w dupie mamy Polskę i twojego pułkownika”. Jak widać nie wszędzie nasz żołnierz bił się tak mężnie jak to się zwykle przedstawia. Powyższa informacja została zaczerpnięta z książki „Kępa Oksywska 1939” (...) Str. 212, relacja ppłk Kazimierza Pruszkowskiego. Przez ten „bohaterski” wyczyn Niemcy bez walki zajęli Suchu Dwór i rejon Młyna Kaina. Do niewoli poszło (z własnej woli lub po okrążeniu) ok. 1700 ludzi w tym III baon ON i II baon rezerwy niemal w całości, zgraja maruderów z różnych jednostek, reszta V baonu ON, większość IV baonu ON oraz kilkudziesięciu ludzi z III baonu rezerwy i 1. MPS". /wątek: "Bunty we wrześniu 1939"/ Oczywiście istotnym jest, jaka część poddała się z własnej woli a jaka w beznadziejnej sytuacji okrążenia? Dodać można, że tego samego dnia kpt. Antoni Kowrygo (mianowany dzień wcześniej dowódcą III baonu rez. 2 MPS) odzyskuje rejon wspomnianego powyżej Młyna Kaina, choć już Suchy Dwór, który pozostał w niemieckich rękach, w tych walkach poległ podporucznik Czesław Łaniecki. W nocy z 18 na 19 września miał miejsce nocny wypad resztek stanowiących wcześniej III baon 2 MPS, Można się zastanowić czym wytłumaczy Pawłowski śmierć ppłk. Mariana Sołodkowskiego (18 września), mjr. Władysława Kańskiego (19 września). Dąbek nie tyle nie miał kim dowodzić z powodu polskich żołnierzy, którzy gremialnie udawali się do niewoli, a z tego powodu, iż 19 września walki polegały na stawianiu oporu przez izolowane grupy, z którymi nie miał już chyba łączności. Czy była kapitulacja czy jej nie było to można dywagować, zależnie od jak ją pojmować i jakiej części wojsk miało się to tyczyć. Faktem jest jednak, że płk. Ignacy Szpunar wydał rozkaz o zakończeniu walka a por. Zygmunt Pernak i ppor. Wiesław Michalik zostali wysłani by negocjować warunki poddania, co chyba można określić jako kapitulację?
  19. Ostatnia faza walk na Kępie Oksywskiej.

    Tu można już tylko dywagować w pewnej próżni nie wiedząc na jakim materiale źródłowym opierał się autor, jakie oddziały miał na myśli. Wydaje się, że autor mocno przesadził, walki były - można dyskutować czy były zacięte ale miały one miejsce. Zaangażowane niemieckie siły to trochę zbyt dużo jak na samo "spisywanie". To, że w dość beznadziejnej sytuacji obrońców Kępy Oksywskiej mogło dojść do upadku ducha czy obniżenia morale - jest całkiem prawdopodobne. Tylko czy można to powiązać akurat z sytuacją na wschodniej granicy? Gdybym miał się pokusić o własną opinię skąd u tego autora taka ocena to wskazałbym na prezentowaną przezeń postawą, rzekłbym: ideologiczną. Tymoteusz Pawłowski znany jest z bardzo krytycznego stosunku (i jest to w zasadzie określenie eufemistyczne) do opracowań historycznych doby PRL, jak i tej epoki. Stąd; niejako w kontrze; jego prace przybierają fragmentami propagandę à rebours, tam gdzie postanawia rozprawić się z "tezami głoszonymi przez propagandę marksistowsko-leninowską". Autor wiele wysiłku włożył by udowodnić, że w 1939 r. mieliśmy silną armię wyposażoną w dobry a często doskonały sprzęt. Problem w tym, że nie zdołał odpowiedzieć na podstawowe pytanie: skoro było tak dobrze to czemu tak szybko przegraliśmy? Przypadek obrońców Kępy Oksywskiej ułatwia tę odpowiedź, jeszcze siedemnastego twardo się bronili, ale na wieść o sowieckiej agresji - zrezygnowali.
  20. Ostatnia faza walk na Kępie Oksywskiej.

    Nieco inaczej oddaje wydarzenia z 17 i 18 września Grzegorz Piwnicki: "Przed świtem 18 września 1. MPS samotnie przystąpił do natarcia przeciwko wielokrotnie silniejszemu przeciwnikowi. W rejonie wzgórza 14,4 doszło do zaciętych i krwawych walk. Po obu stronach padali zabici i ranni, ale szala zwycięstwa przechylała się stopniowo na korzyść Polaków. Zwycięstwo wydawało się niemal pewne, lecz nieoczekiwanie od północy uderzył na kompanie polskie 2. batalion mjr. Schiidera z 48. pułku piechoty. Zaatakowani z boku żołnierze nie wytrzymali silnego ognia broni maszynowej i ponosząc duże straty - musieli wycofać się w kierunku południowym. 19 września walki na lądzie rozpoczęły się niemal jednocześnie na wszystkich odcinkach obrony. Najdalej wysunięte na zachód pozycje zajmował 3. batalion rezerwowy pod dowództwem mjr. Aleksandra Jabłonowskiego. Bronił się w rejonie na wschód od Starego Obłuża. Obrońcy w rejonie Starego Obłuża nie mogli powstrzymać natarcia dwóch batalionów hitlerowskich. Mimo uporczywego oporu nieprzyjaciel przełamał obronę, opanował wieś, a potem uderzył na wschód i dotarł do brzegu morza. Wąski pas obrony rozdzielony został na dwie części. Dowódca południowego zgrupowania ppłk. Marian Sołodkowski próbował jeszcze wyprzeć Niemców. Na czele grupy żołnierzy wykonał kontruderzenie na wdzierające się w głąb obrony bataliony wroga, ale walkę tę przypłacił życiem. Wkrótce nieprzyjaciel zdobył zabudowania „Pagedu”, walki przeniosły się w rejon Oksywia. Natarcie na Oksywie prowadził cały dzień 1. batalion 2. pułku Landespolizei. Obrońcy byli jednak nieustępliwi. Walczyli z takim męstwem, że natarcie hitlerowców zostało zatrzymane, a straty w ich szeregach były bardzo duże. Generał Eberhardt wstrzymał na krótko natarcie, a o godz. 15.00 na Oksywie skierował ogień czterech baterii artylerii. Po morderczej nawalę artylerii do szturmu rzucił się cały 2. pułk Landespolizei. Na Oksywie uderzył 1. batalion wraz ze ściągniętym z odwodu 3. batalionem, a na koszary Marynarki Wojennej 2. batalion. Polacy przetrzymali huraganowy ogień artylerii i stawili czoło nacierającym oddziałom hitlerowskim. We wsi Oksywie bronił się niewielki oddział kosynierów, jego opór został złamany dopiero o godz. 16.30, kiedy wielu obrońców poległo bądź odniosło rany. Ostatnim punktem oporu w rejonie Oksywia stały się koszary MW obsadzone przez marynarzy. Nacierał na nie cały 2. pułk Landespolizei. Około godz. 17.00 nieprzyjaciel wdarł się do koszar i zdławił ostatni szaniec obrony. Cichły także walki na pozostałych odcinkach obrony Kępy Oksywskiej. Wszystkie oddziały polskie trwały do końca na zajętych pozycjach, zaprzestając oporu dopiero po wyczerpaniu wszelkich możliwości walki. Najdłużej na wzgórzach pierwoszyńskich bronił się 2. MPS pod dowództwem mjr. Witolda Skwarczyńskiego. Przez cały dzień żołnierze stawiali skuteczny opór nacierającemu od północy 32. pułkowi Grenzwachu, a około godz. 15.00 po rozbiciu przez hitlerowców I batalionu obrony narodowej zostali zaatakowani także od zachodu i to natarcie wytrzymali, cofając się tylko nad brzeg zatoki. W godzinę później nieprzyjaciel, nacierając od południa, rozbił stanowisko dowodzenia batalionu w Stefanowie, po czym uderzył na tyły broniących się kompanii. To był już koniec". /tegoż "Polski wrzesień 1939 roku w Gdyni", "Zeszyty Gdańskie", nr 4, 2009, s. 190-191/ Pomijając nieco hagiograficzny ton, nie wygląda to na jedynie spisywanie zgłaszających się jeńców. I relacja Wacława Tyma: "Jeszcze dn. 17 września kpt. Kowrygo otrzymał rozkaz zorganizować nowy batalion z rozbitków i maruderów. Płk Dąbek zamierzał użyć go do nocnego ataku: nagłym uderzeniem przełamać pierścień nieprzyjaciela w rejonie Młyn Kaina i wyjść w rej. Suchego Dworu. Następnie z Suchego Dworu uderzyć (częściowo lasem) na ty ły nieprzyjaciela atakującego Pogórze i go rozbić. Spodziewał się, że obrona Obłuża wytrzyma niemieckie ataki z Gdyni. Do zmroku dn. 18. 9. Niemcy i tu poczynili postępy: zdołali wyprzeć saperów do północnej części Kolonii Obłuże, a przeciwlotników — do ul. Bosmańskiej. Podeszli pod domy Pagedu (przy szosie Stare Obłuże—Oksywie) oraz na kierunku koszar opanowali wzgórze 63,2. Trzeba więc było naprzód tutaj opanować sytuację, tzn. odrzucić nieprzyjaciela na stanowiska wyjściowe. Taki właśnie rozkaz otrzymał ppłk Brodowski. Płk Dąbek w tym celu przydzielił m u dwie kompanie: 3 komp. 1 batalionu Obrony Narodowej oraz kompanię por. Spiegolskiego z 1. Morskiego Pułku Strzelców. Płk Brodowski z rej. Strzelnicy ruszył o g. 16 dn. 18. 9; 3 kompania, do której po drodze dołączył broniący się w Kolonii Obłuże kpt. Zasztowt z około 40 saperami, zdołała odrzucić nieprzyjaciela na wysokość toru kolejowego. Atakujący bardziej w lewo (na wschód) por. Spiegolski doszedł do rozwidlenia szos przy składach Pagedu (na zachód od wzgórza 63,2) mając przy sobie zaledwie 15 strzelców. Tu został ranny ppłk Brodowski. Atak utknął. Odebrać Wzgórze 63,2 było ponad siły. Kpt. Kowrygo atak w nocy z 18 na 19 września powtarzał dwukrotnie (...) Do dolnej części Kolonii Obłuże silne patrole gdańskiego pułku weszły już o godz. 6 i po zaciętej walce, w której i saperzy, i nieprzyjaciel ponieśli duże straty, opanował miejscowość. Z Kolonii Obłuże i domów Pagedu część oddziałów nieprzyjacielskich poszła w kierunku morza, do którego dotarła bez oporu (na północ od Oksywia), część zaś — na las Szwaby i Stare Obłuże, w którego obronie poległ mężny ppłk dypl. Sołodkowski. Stanowiska 3 rezerwowego batalionu i Krakusów nieprzyjaciel zaatakował około g. 8. Lewe skrzydło obrony zostało zlikwidowane około g. 10, a Krakusi z częścią 3 rez. batalionu (kpt. Posiewicz) bronili się jeszcze do godz. 13.30. Około godz. 13 nieprzyjaciel przeszedł do ataku na całej pozostałej szerokości obrony, atakując równocześnie od czoła i od tyłu (od morza). Poszczególne ogniska obrony wygasły: na strzelnicy między g. 14 a 14.30; batalion kpt. Kowrygi — około godz. 14; 1 batalion Obrony Narodowej — około godz. 14.30. Tu nieprzyjaciel początkowo poniósł duże straty, dostawszy się w dobrze leżący boczny ogień jednego z ciężkich karabinów maszynowych. Kompanie 2 Morskiego Pułku Strzelców, broniące się frontem na północ, nie atakwane od czoła, zlikwidowane zostały około godz. 16.30. Również około godz. 16.30 padły koszary i wieś Oksywie". /tegoż "Obrona wybrzeża...", s. 70 i n./
  21. Zamki czasów Piastów

    Niekoniecznie to Kazimierz Wielki był tym co najbardziej tę fortyfikację rozwinął: "Czas powstania pierwotnego zamku w Ogrodzieńcu określić można na początek XIII wieku. W połowie tegoż wieku prawdopodobnie przed bitwą pod Legnicą (1241), zdobywają tę warownię Tatarzy i całkowicie ją niszczą. Warownia ta była podówczas jedną z licznych obronnych siedzib, które po odpadnięciu Śląska od Polski w latach 1157— 1163 i po ukończeniu walk między książętami czeskimi a polskimi powstały wzdłuż Jury Krakowsko-wieluńskiej. Jednym z ogniw tego obronnego systemu, rozbudowanego właściwie dopiero w pierwszej połowie XIV wieku, a częściowo za rządów Kazimierza Wielkiego, był właśnie zamek ogrodzieniecki. Wprawdzie niektórzy historycy podają rok 1385, zamek rozbudowany jednak został wcześniej, a mianowicie na początku lub najpóźniej w pierwszej połowie XIV wieku". /W. Strzelecki "Zamek w Ogrodzieńcu", "Ochrona Zabytków", t. 4, nr 3-4 (14-15), 1951, s. 134/ "W wieku XIV, a być może jeszcze na początku XV, w rejonie obecnego głównego dziedzińca zamku w Ogrodzieńcu istniał zapewne drewniany gródek, osłonięty z trzech stron skałami, z czwartej zaś — być może — wałem drewniano-ziemnym. W tym też czasie na skale, w miejscu obecnego skrzydła wschodniego, znajdowała się drewniana czatownia, służąca do obserwowania okolicy i traktu handlowego przebiegającego obok grodu. W wieku XV został wzniesiony zamek, składający się z szerokiej, prawdopodobnie trzykondygnacyjnej wieży mieszkalnej na skale wschodniej i skrzydła z basztą na skale południowej. Wjazdu na dziedziniec broniła brama w murze, położona w miejscu obecnej baszty bramnej". /A. Gruszecki "Wstępne wyniki badań architektoniczno-historycznych zamku ogrodzienieckiego", tamże, t. 30, nr 1-2 (116-117), 1977, s. 44-45/
  22. Pakt Ribbentrop-Eden.

    Wiedzieli, zarówno o głodzie z początku lat dwudziestych, choćby za sprawą opracowania Harolda H. Fishera "The famine in Soviet Russia, 1919-1923;: The operations of the American Relief Administration" (New York 1927). jak i z lat trzydziestych: "Równocześnie ukazały się w prasie polskiej, brytyjskiej i amerykańskiej informacje o klęsce głodu na Ukrainie (...) Pomimo że nie była znana skala głodu, nie udało się jednak władzom w Moskwie utrzymać tego w pełnej tajemnicy. Świadczą o tym wydane już w 1934 r. opracowania w języku angielskim". /P. Eberhardt "Klęski głodu na Ukrainie w pierwszej połowie XX wieku na podstawie literatury ukraińskiej", "Studia z Dziejów Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej", T. XL, 2005, s. 273-274/ Inną sprawą jest, że co do skali i tragicznego charakteru - rzeczywiście nie dawano wiary. Chyba nieco przesadza jancet z tym umniejszaniem potencjału i wagi ZSRR. Do kiedy trzeba było poczekać?
  23. Dodajmy: Ch. Hermann "Zamki w państwie krzyżackim w Prusach" T. Torbus "Zamki konwentualne państwa krzyżackiego w Prusach" tegoż "Zamki krzyżackie na terenie pruskiego państwa Zakonu. Uwagi na temat stanu badań, perspektywy badawcze oraz zachowanie obiektów", w: "Conflictus Magnus Apud Grunwald 1410. Między historią a tradycją", red. K. Ożóg, J. Trupinda M. Haftka "Zamki krzyżackie" M. Arszyński "Organizacja i technika średniowiecznego budownictwa ceglanego w Prusach" tegoż "Architektura warowna zakonu krzyżackiego w Prusach", w: "Fundacje artystyczne na terenie państwa krzyżackiego w Prusach", t. 2: "Eseje", red. B. Pospieszna tegoż "Organizacja i technika średniowiecznego budownictwa ceglanego w Prusach w kontekście europejskim" "Zamek krzyżacki w Toruniu XIII–XXI w. Studium historyczno-architektoniczne z katalogiem detalu architektonicznego ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Toruniu" red. M. Rubnikowicz K. Pospieszny "„Domus Malbork”. Zamek krzyżacki w typie regularnym" L. Kajzer "Kilka uwag o zamkach krzyżackich i ich opracowaniach", "Kwartalnik Historii Kultury Materialnej", R. 64, nr 2, 2016 tegoż "Z problematyki wpływów budownictwa warownego Krzyżaków na zamki Niżu Polskiego" "Archaeologia Historica Polona", t. 17, 2007 S. Jóźwiak "Zamki krzyżackie w średniowiecznych źródłach pisanych", w: "Zamki, pałace, dwory i ich mieszkańcy w regionie kujawsko-pomorskim", red. W. Rozynkowski, M. Strzelecka, M. Targowski tegoż "Krzyżacki murowany zamek komturski w Kłajpedzie w świetle średniowiecznych źródeł pisanych", "Klio. Czasopismo poświęcone dziejom Polski i powszechnym", nr 1, 2015 S. Jóźwiak, J. Trupinda "Krzyżackie zamki komturskie w Prusach. Topografia i układ przestrzenny na podstawie średniowiecznych źródeł pisanych" tychże "Organizacja życia na zamku krzyżackim w Malborku w czasach wielkich mistrzów (1309–1457)" —″— "Zamek krzyżacki w Elblągu. Topografia i układ przestrzenny na podstawie średniowiecznych źródeł pisanych", w: "Studia z dziejów średniowiecza", nr 19, 2015, red. B. Możejko, M. Smoliński —″— "Układ przestrzenny i topograficzny rezydencji krzyżackich w Elblągu i Malborku w średniowieczu w świetle źródeł pisanych", w: "Początki murowanych zamków w Polsce do połowy XIV w.", red. A. Bocheńska, P. Mrozowski —″— "Zamek krzyżacki w Sztumie w średniowieczu w świetle źródeł pisanych", w: "600 lat Sztumu. Studia z dziejów miasta i parafii św. Anny", red. R. Biskup, A. Starczewski —″— "Budowa krzyżackiego zamku komturskiego w Ragnecie w końcu XIV–na początku XV wieku i jego układ przestrzenny", "Kwartalnik Historii Kultury Materialnej", R. 57, nr 3–4, 2009 —″— "Uwagi na temat sposobu wznoszenia murowanych zamków krzyżackich w państwie zakonnym w Prusach w końcu XIV–pierwszej połowie XV wieku", "Komunikaty Mazursko-Warmińskie", nr 2, 2011 —″— "Topografia i układ przestrzenny krzyżackiego zamku komturskiego w Toruniu w świetle średniowiecznych źródeł pisanych", "Zapiski Historyczne", t. 81, z. 3, 2016 M. Dygo "Złota Brama kaplicy zamkowej w Malborku a ideologia władzy Zakonu Niemieckiego w Prusach", "Zakon krzyżacki a społeczeństwo państwa w Prusach" red. Z.H. Nowak "Zamek w Grudziądzu w świetle badań archeologiczno-architektonicznych. Studia i materiały" red. M. Wiewióra Z. Nawrocki "Zamek krzyżacki w Toruniu. Dzieje budowy, upadek, ponowne zagospodarowanie", "Rocznik Muzeum w Toruniu", t. 13–14, 2005 J. Poniewierski "Chronologia początków Malborka", "Zapiski Historyczne", t. 44, z. 2, 1979 B. Wasik "Zamek w Lipienku na ziemi chełmińskiej", "Rocznik Grudziądzki", t. 21, 2013 tegoż "Zamki krzyżackie w Starogrodzie i Bierzgłowie na tle innych komturskich siedzib nieregularnych w świetle nowych badań", "Archeologia Historica Polona", t. 26, 2018 tegoż "Początki krzyżackich zamków na ziemi chełmińskiej. Pierwsze warownie i obiekty murowane", tamże, t. 24, 2016 M. Żurek "Zamek pokrzyżacki w Przezmarku. Wstępne wyniki badań", tamże, t. 26, 2018 J. Chudziakowa, A. Kola "Źródła archeologiczne z terenu zamku krzyżackiego w Toruniu (Badania 1958–1966 r.)",Towarzystwo Naukowe w Toruniu, "Prace Archeologiczne", nr 6, Warszawa–Poznań 1974 D. Polińska "„Chełmińskie” warownie Zakonu na pograniczu krzyżacko-pruskim i krzyżacko-polskim", w: "Pogranicze polsko-pruskie i krzyżackie", t. 2, 2007, red. K. Grążawski M. Wiewióra "Zamki krzyżackie na ziemi chełmińskiej w świetle najnowszych badań wybranych obiektów", "Kwartalnik Architektury i Urbanistyki", t. 58, z. 1, 2013 tegoż "Długi wiek XIII – początki krzyżackiej murowanej architektury obronnej na ziemi chełmińskiej w świetle najnowszych badań", "Archeologia Historica Polona", t. 22, 2014 —″— "Gród i zamek w państwie krzyżackim – miejsce tradycji czy tradycja miejsca?", tamże, t. 24, 2016 K. Frycz "Architektura zamków krzyżackich", w: "Sztuka pobrzeża Bałtyku. Materiały Sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki", Gdańsk listopad 1976, Warszawa 1978 A. Andrzejewski, L. Kajzer "Zamek krzyżacki w Sątocznie, w gminie Korsze, w świetle badań terenowych 2002 roku", "Łódzkie Sprawozdania Archeologiczne", t. 8, 2002-2003 tychże "Zamek w Sątocznie w „Terra Barthensi” albo triumf historii", w: "XIV Sesja Pomorzoznawcza", t. 2, "Od wczesnego średniowiecza do czasów nowożytnych", Gdańsk 2005, red. H. Paner, M. Fudziński M. Kochanowski "Krzyżacki dwór obronny w Grabinach-Zameczku w świetle nowych badań archeologicznych", w: "Z otchłani wieków Pomorza Gdańskiego", red. J. Bojahr.
  24. Ostatnia faza walk na Kępie Oksywskiej.

    A podano jakich to oddziałów miało dotyczyć, bo pasuje tu chyba jedynie III batalion ON, a i tu nie wiadomo czy wydarzenia z 17 września miały być powodem kapitulanckiej postawy.
  25. Ostatnia faza walk na Kępie Oksywskiej.

    Nieco eufemistyczna uwaga Pertka ("wśród żołnierzy oddziału piechoty (złożonego głównie z rezerwistów), rozlokowanego w okolicach Jastarni, doszło nawet do zupełnego upadku ducha") dotyczyła zapewne buntów 13 i 12 kompanii przeciwdesantowej, tylko te miały miejsce już po samobójczej śmierci Dąbka, zatem nie wiem czy to dla Bruno epizody z końcowej walki o Hel czy o Kępę Oksywską? Ciekawe, że w swej relacji z tych walk Wacław Tym wspomina np. o obniżonym morale żołnierzy z 2. rezerwowego batalionu mającego bronić wzgórze 14,4 - za sprawą defetystycznych działań niemieckich wysłanników, ale nic nie wspomina o efekcie 17 września, ale może nie mógł wówczas o tym napisać, relację opublikował u schyłku lat pięćdziesiątych (tegoż "Obrona wybrzeża morskiego we wrześniu 1939 r.", "Przegląd Zachodni", nr 5, 1959).
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.