Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Litera "żet" jako litera "z" przekreślona

    Dwóch polskich matematyków: Krzysztof Tatarkiewicz i Andrzej Pelczar spierało się na spotkaniach Szkoły Historii Matematyki (także na łamach "Wiadomości Matematycznych" czy "Antiquitates Mathematicae") o polską pisownię zlatynizowanej formy: Joannes Broscius, czyli czy ma być: "Brożek" czy "Brzozek". Siłą rzeczy w trakcie tej dyskusji wynikła kwestia przekreślonej litery "z", oto kilka uwag zanotowanych przez Tatarkiewicza: "Można w nim przeczytać [chodzi o "Nowy Karakter polski" J. Januszowskiego - secesjonista] (kursywa jest w oryginale), że są trzy zet, a mianowicie takie jakie my zapiszemy jako: „zet”, „(ż)” oraz „zet przekreślone” . Jako przykłady Kochanowski podaje: „zamek”, mro(ż)no, [zjywieś . Literę „z” (wtedy zazwyczaj gotycką) w średniowieczu często przekreślano - była to redundacja (tak jak teraz jest przekreślanie w Europie cyfry „7” - patrz niżej nr 8). Natomiast w języku polskim pisanie „Zet” jako „zet” przekreślonego, jest już - chyba - dopiero XVI-wiecznym pomysłem (patrz ustęp nr 10). Ale w praktyce, jeśli chodzi o małą literę (wersalik) „zet przekreślone”, to przynajmniej w druku, nigdy nie wszedł on w powszechniejsze użycie. Natomiast w wypadku dużej litery (kapitaliku) „duże Zet przekreślone”, to pomysł ten wprawdzie powstał też już co najmniej w XVI wieku (ale początkowo był sugerowany tylko w wypadku kapitaliku „Zet” (patrz niżej), ale spopularyzowali tę grafikę, chyba dopiero w okresie międzywojennym, plastycy w „logach” (przed 1950 rokiem słowo to nie było jeszcze znane) jakichś kompanii żeglugowych stosujących tak wymalowaną literą na kominach statków (też tylko kapitalik). Obecnie tę grafikę stosuje chyba wyłącznie żandarmeria wojskowa - ma ona na swych samochodach napis ,,[Z]W” („duże Zet przekreślone” ). Przed rozbiorami poprawne i starannie pisane „Zet” było w zasadzie zawsze z kropką. (...) Od razu zaznaczmy, że tu symbol (ż) oznacza ten sam znak graficzny, który zdefiniowaliśmy wyżej w poprzednim ustępie, ale ten znak (litera) który u S. Murzynowskiego [chodzi o - secesjonista] oznaczał dźwięk dziś zapisywany jak „ż” („żaba” ), to tu u J. Kochanowskiego oznacza inny dźwięk, a mianowicie „ź” („mroźno” ). Dalej zastosowaliśmy tu symbol [z] jako transliterację małego „zet przekreślonego” . Przy omawianiu ortografii S. Murzynowskiego [chodzi o rozprawkę "Ortographia Polska"- secesjonista] nie był on potrzebny (gdyż „małe zet przekreślone” nie jest przez niego stosowane). J. Kochanowski stosuje przekreślone zety, ale w długim komentarzu Jana Januszkowskiego (z zawodu drukarza), jest wyraźnie powiedziane, że kreskę można dodawać do zwykłego „z”, ale nie należy tego robić z gotyckim, „bowiem mianowicie „trzecie zet” ... z kreską przez pół, trudno po te czasy w druku używać było. Niemieckiey liter karakter ... kreski przez pół cierpieć nie mogło...” . Nie jest zresztą powiedziane dlaczego takie zet gotyckie kreski przez pół „cierpieć by nie mogło” (...) Ostatecznym wnioskiem jest, że przekreślenie litery małego „zet” nie znaczy, że należy je czytać jak dzisiejsze „Żet”, zaś ówczesne „rz” być może czytano jeszcze nie jako „Zet” tylko jako miękkie „r”’, co przy latynizacji prowadziło oczywiście do zapisu „er”". /tegoż, "Jeszcze raz: Brzozek czy Brożek?", Roczniki Polskiego Towarzystwa Matematycznego Ser. II "Wiadomości Matematyczne", T. 44, nr 1, 2008, s. 118 i n.; odpowiedź A. Pelczara: "Jeszcze o Brożku", tamże, T. 45, nr. 2, 2009; teksty dostępne są na stronie Polskiego Towarzystwa Matematycznego/ Z literatury wokół tego językowego sporu: K. Tatarkiewicz "Brzózek czy Brożek? Uwagi w 350 lecie śmierci Jana Brosciusa, "Wiadomości Matematyczne", T. 38, nr 1, 2002 tegoż "Brzozek czy Brożek? – oto jest pytanie! (W 350-lecie śmierci Jana Brosciusa)", "Algorytmy w dziejach matematyki", Materiały XVI Szkoły Historii Matematyki, Turawa 14–18 maja 2002 r., red. K. Hałkowska, P. Urbaniec, "Zeszyty Naukowe", Matematyka 31, Uniwersytet Opolski, Opole 2003 A. Pelczar "Stromata Brosciana", "Antiquitates Mathematicae", Vol. 1, 2007 K. Tatarkiewicz "Brzozek czy Brożek?", "Antiquitates Mathematicae", Vol. 2, 2008.
  2. Elżbieta Bawarska i jej mąż

    Z żartu, skoro według słów domniemanej córki urodziła się w château Sassetot w 1882 roku, a Sissi w tym roku tam nie przebywała tylko w 1875 r. to musiała być to siedmioletnia "ciąża wsteczna". O ile wizyta w Sassetot-le-Mauconduit w 1875 r. jest odnotowana w wielu materiałach źródłowych; choć miała być to podróż prywatna i teoretycznie incognito; jak w Dzienniku Urzędowym, na łamach "Journal de Rouen" czy w raportach żandarmerii złożonych w prefekturze Dolnej Sekwany, to o wizycie w 1882 r. - nic. Nie odnotowują jej również autorki itinerarium "Elisabeth, Stationen ihres Lebens" Brigitte Hamann i Elisabeth Hassemann. To, że w wiedeńskich archiwach odnotowano jej urodziny w marcu 1879 roku to zapewne jedynie tajne działania cesarskiego dworu. Tak jak i to dlaczego cesarz jej nie uznał, wedle jej słów spowodował to "Dwór" gdyż została wychowana przez swoją matkę w duchu wolnych i otwartych idei nowoczesnej edukacji, przez co miała być niebezpieczną dla imperialnych tradycji: "It is the Court of Vienna which looks upon me as dangerous. Having been brought up by my mother in the free and broadminded ideas of modern education, I must, I suppose, be regarded as a menace to the traditions of the Imperial House". /Count. Zanardi Landi "The Secret of an Empress", London - New York - Toronto and Melbourne 1914, s. VII-VIII/ Niestety nie dowiemy się jak w dwa lata udało się jej mężowi przepuścić 4000 000 koron, które ponoć miała jej zostawić cesarska matka, a właściwie dowiadujemy się: stało się to za sprawą niecnych poczynań wiedeńskiego dworu, którego przedstawiciele przez różne podstawione osoby podsuwać mu mieli nietrafne inwestycje. Trochę się to kłóci z jej późniejszą narracją, w której z perspektywy już po rozwodzie zaczęła sugerować, że tak na prawdę to jej pierwszy mąż był podstawiony (przez te same siły) by ją zrujnować, a wszystko to wysnuła z faktu, że Richard Kühnelt po powrocie do Wiednia dostał pracę, potem awans a nawet został przywrócony do pułku. "How can I help being confirmed, by this paradoxical treatment of my husband, in the certainty that his conduct, though apparently as free as it was blameworthy, was in reality but the result of his blind obedience to orders received from those over him, and that he was in some measure no more than the docile instrument of a concerted plan to ruin me? Was he therefore rewarded for having executed his task so well?". /tamże, s. 343/ Jak się wydaje w sierpniu/wrześniu 1914 roku Wiedeń miał "na głowie" nieco ważniejsze sprawy (tak mniej więcej trzeba by datować londyńskie wydanie, zważywszy że recenzja tej publikacji w "The Times Literary" ukazała się już 3 września). A pośród nich priorytetem raczej nie było zajmowanie się publikacją napisaną przez pewną panią, której chyba znudziło nieco bycie jedynie żoną superintendenta z londyńskiej firmy Ocean Salvage Co. Ltd.; choćby hrabiego; i postanowiła zostać córką cesarzowej. Z faktu, że amerykańskie władze nigdy nie zdementowały informacji, że pierwszą osobą na Księżycu był Polak - Serafin Boliński, jasno wynika, iż to jemu należy przypisać ten doniosły czyn. A już tak na poważnie co do dementi, pani Kaiser (z domu Prins) nigdy nie odwołała swego oświadczenia, że "nasza" Carolina Frantizka była jej córką. O ile można utrzymywać, że jej oświadczenie z 1 grudnia 1911 r. zostało wymuszone przez wiedeńską policję, to chyba nie musiała się jej obawiać w dwudziestoleciu międzywojennym gdy przebywała we Francji (zmarła w 1 marca 1929 r. w Saint-Germain-en-Laye). Na różnych forach można poczytać, że roszczenia pani Zanardi Landi wspierają zapiski Marie Larisch, rzadziej już ktoś zauważa, iż ta miała osobiste powody by w dość negatywnym świetle przedstawiać wiele z postaci wiedeńskiej society i domu cesarskiego, a jej wspomnienia pełne są blagi, przeinaczeń i zwyczajnych kłamstw. A już zupełną rzadkością jest by ktoś zwrócił uwagę na fakt, iż kiedy jeszcze podpisywała się jedynie jako Comtesse Marie Larisch (z domu Baronne de Wallersee) i w 1913 r. opublikowała swe wspomnienia "My Past" (napisane przy współpracy Maude Ffoulkes) to nie ma tam ani słowa o dziecku, które miało być poczęte w Sassetot. Za to w 1935 r., kiedy już tytułowała się: Comtesse Larisch von Wallersee Wittelsbach w "Les secrets d’une maison royale" dziecko nagle się pojawia a autorka "przypomina" sobie, że to ona zawiozła je do Wiednia. Kolejny wyczyn w tej kwestii popełnił Marcel Fouquier w "Jours heureux d’autrefois" (Paris 1941) gdzie stwierdził, że cesarzowa urodziła dziecko, które nazwano: "comtesse Landi", nie sprawdzając nigdzie tych rewelacji i nie zdając sobie sprawy, że człon "Landi" to część nazwiska drugiego męża naszej uzurpatorki. Ja zmartwię euklidesa, ale autorka "The Secret of an Empress" nie przyznaje się do takiego ojca, i w sumie sama nie miała pomysłu na to kto nim był, wpierw podawała, że to Ludwik II Bawarski by potem utrzymywać, iż to jednak Franciszek Józef. Według czyjego przekazu, jeśli nie liczyć głosu Julesa Chopina? Myli się euklides, co mnie dziwi zważywszy na jego znajomość języka francuskiego. Przed wydaniem londyńskim było wydanie francuskie (o włoskim zasekwestrowanym wydaniu już nie wspomnę), jako "Le secret de l’impératrice dévoilé par sa fille (Mœurs et scandales de la Cour d’Autriche)" w paryskiej Librairie Universelle.
  3. Takie "wątpliwości" wyrazili; co ciekawe; ukraińscy badacze: Walerij Stepankow (dyrektor Instytutu Historii Ukrainy Narodowej Akademii Nauk Ukrainy) i Walerij Smolij, współautorzy takich opracowań, jak: "Богдан Хмельницький: хроніка життя та діяльності", "Богдан Хмельницький: монографія" czy "огдан Хмельницький: Соціально-політичний портрет". Znał więcej (proszę zajrzeć do biografii opracowanej przez Iwana Krypjakewycza), tylko co z tego ma wynikać? To nie jest tak pewne, wskazuje się też, że mógł być to Jarosław, wspominał o tym Miron Korduba w opracowanym przezeń biogramie do PSB. No to niech nas oświeci euklides jakie to miasto bądź persona ofiarowały mu więcej niż Lwów i gdzie to pobierał te nauki - tak konkretnie bez farmazonów.
  4. Staram się pozwalać na dużą swobodę wypowiedzi w każdym temacie, ale ma to jakieś granice inaczej każdy temat przemienia się w zlewnię wszelkich możliwych wątków i spostrzeżeń. Rozumiem że z pewnego lenistwa jeśli ktoś trafi na temat o Sienkiewiczu to od razu stara się w nim zawrzeć wiele z tego co wie lub zdaje mu się, iż wie: od postaci pisarza, przez jego bohaterów, po zawarte w jego dziełach realia epoki. Nie jest jednak chyba tak trudnym, gdy w toku dyskusji nasuną się nam jakieś przemyślenia niezbyt związane z głównym wątkiem, skorzystać z wyszukiwarki forumowej i znaleźć bardziej odpowiedni wątek. A przy całej mej tolerancji nie za bardzo widzę związek pomiędzy kreowaniem przez Sienkiewicza drastycznych scen a tym czy Chmielnicki był szlachcicem i jakie miał zdolności językowe... Wpisy o tożsamości i pochodzeniu księcia na Wiśniowcu postarałem się skopiować do tematu: forum.historia.org.pl - "Jeremi Wiśniowiecki" i tam można kontynuować rozpoczęty tu spór. Wpisy o pochodzeniu i innych szczegółach biograficznych tyczących się osoby Bohdana Chmielnickiego postarałem się przekopiować do tematu: forum.historia.org.pl - "Bohdan Chmielnicki - ocena i szczegóły biograficzne" i tam można... Wpisy o niedomówieniach Sienkiewicza co do prawdy historycznej skopiowałem do; sugerowanego już wcześniej przeze mnie; wątku: forum.historia.org.pl - "Trylogia a prawda historyczna" . Co prawda jest już temat: forum.historia.org.pl - "Kat w średniowieczu", ale tu punktem wyjścia była historia z XVI wieku, zatem dokonane tyczące się tej funkcji skopiowałem do nowego tematu: forum.historia.org.pl - "Profesja kata - zakres zadań, opłacalność, sposób wykonywania egzekucji".
  5. W temacie "Henryk Sienkiewicz: czy epatował sadyzmem..." padło:
  6. W temacie "Henryk Sienkiewicz: czy epatował sadyzmem..." padło:
  7. Jeremi Wiśniowiecki

    W temacie: "Henryk Sienkiewicz: czy epatował sadyzmem..." padło:
  8. Cesarstwo Łacińskie

    Ja pytam: jacy historycy prócz Du Cange'a, a eukldies odpowiada, że... Du Cange. O ile mi wiadomo to nic takiego nie napisał, może zatem euklides zacytować ów passus tak byśmy wiedzieli skąd jego wnioski i czy znów nie mamy do czynienia z jego nadinterpretacją. Nie zdziwiło euklidsa, że tak wielu historyków zajmujących się dziejami Bizancjum nie tylko nie wspomina o spisku, nie tylko nie wspomina o jego udziale w tymże ale nic nie napisali o tym by Teodor I Laskarys został zamordowany? Proszę czytać uważniej, zadałem pytanie jacy to historycy (liczba mnoga) ponieważ sam euklides podał wcześniej: "Zdaje się, że wspominają o niej tylko historycy francuscy". Czyżby osoba autora "Histoira byzantina..." u euklidesa występowała w tej samej roli co reymontowski Ostrowski (zawiadowcy i spedytora - w jednej osobie), przez co pojedynczy historyk staje się dla euklidesa: historykami? Tylko się euklidesowi tak zdaje... o tej bitwie; w mniejszym lub większym zakresie; wspomnieli tacy autorzy, jak: D. Gołąb, M. Witasek, George Ostrogorski, F. Cognasso, E. Eickoff, W. Ramsey, J. Bradbury, F. Bredenkamp, S. Thymidias, O. Henne am Rhyn, G. Bieg, D. Nicol, F. Van Tricht, T. Hopkins, R. Wolff, M.K. Setton, K. Belke, B. Tekkök, A. Uzelac, B. Pavlović, C. Foss, W. Norden, K. Clewing, A. Kazhdan, K. Krumbacher, A. Gardner, J. Hussey, S. Rakova, C. Brand, R. Macrides, R. Talbert, F. Uspienski, A. Kaldelis, W. Blum, F. Dölger, T. Traversari, D. Abulafia, E. Zachariadou, B. Sinogowitz, A. Kolia-Dermitzaki, H. Sundhaussen, L. Gumilow, A. Haisenberg, K. Hopp, O. Mariani, Ch. Nikolas, C. Sode, N. Hooper, M. Bennet, J. Bagnell Bury, R. Browning, S. Takács, D. Černohorský, A. Papageorgiou, S. Tucker, W. Tomaschek, L. Fowler-Magerl, S. Yildiz Ötüken, M. Angold, G. Klaniczay, P. Lock, R. Dupuy, H. Hunger, H. Gwatkin, J. Stauber... Całkiem sporo tych historyków, a nie jest to wcale pełna lista i można ciągnąć ją znacznie dłużej. Jak to się zatem stało, że euklidesowi tak się "zdawało"? Jak mniemam przeczytał on jedno z dzieł Du Cange'a (tylko które to nie wiemy gdyż tradycyjnie poskąpił nam wskazania na czym konkretnie się opiera) i uznał, że to mu w zupełności wystarczy i nie trzeba już sięgać po nic innego. Otóż o bitwie pod "Pemanin" (częściej w lekcji: "Pemarin") pisano; i to na ogół właśnie za tym historykiem; głównie w XVII-XVIII wieku. Tak np. mamy u Jeana de Boucheta: "La perte qu'il fit de ses meilleures troupes à la bataille de Pemarin contre Vatace" (w jego "Histoire généalogique de la maiosn royale de Courtenay", Paris 1661, na s. 64) czy u Ezry Cleavelanda, członka Exeter College i rektora Powderham, który zapisał: "... in the Battle againſt Vatacius at Pemarin" (w jego "History of the Noble and Illustrious Family of Courtenai", 1735, na s. 55). Problem w tym, że nauki historyczne nie stoją w miejscu a starsze teksty należy czytać w opracowaniach krytycznych bądź konfrontować z bardziej współczesnymi opracowaniami. Gdyby euklides tak uczynił to nie łykałby jak bocian żabę; że się tak kolokwialnie wyrażę; wszystkiego co zapisał Du Cange. Jego historyczne opracowania oczywiście są bardzo cenne i współcześni historycy wciąż z nich korzystają, ale szereg podanych przezeń faktów zostało negatywnie zweryfikowanych, by już nie wspomnieć o dyskusjach wokół jego ocen różnych zdarzeń. I wiedziałby euklides, że Du Cange oddał w swym tłumaczeniu miejsce tej bitwy błędnie i dziś, jeśli ktoś o niej pisze to używa zazwyczaj formy: "Poimanenon" bądź "Poemanenum" (starogr.: Ποιμάνινον, Ποιμανηνόν), miejsce tej bitwy na ogół identyfikuje się z okolicami dzisiejszej wioski Eski Manyas. /szerz. o próbach lokalizacji: cykl artykułów A.D. Mordtmanna na łamach "Das Ausland", z okresu 1855-1863; W. Hasluck “Poemanenum”, "The Journal of Hellenic Studies", vol. 26, 1906; tegoż "Cyzicus: Being Some Account of the History and Antiquities of that City, and of the District Adjacent to It, with the Towns of Apollonia ad Rhyndacum, Miletupolis, Hadrianutherae, Priapus, Zeleia...", Cambridge 1910; F.-M. Kaufmann, J. Stauber "Poimanenon bei Eski Manyas? Zeugnisse und Lokalisierung einer kaum bekannten Stadt”, "Studien zum antiken Kleinasien", II, ed. A. Schütte, Bonn 1992/ W źródłach z epoki nie ma wymienionej daty tej bitwy, tę wyprowadza się na ogół z chronologii relacji, np. przedstawionej przez Jerzego Akropolitę (Geōrgios Akropolitēs), w edycji jegoczęści spuścizny pisarskiej opracowanej przez Augusta Heisenberga ("Goergii Acropolitae Opera", Vol. Prius, Lipsiae MCMIII) jest o tym, bodajże na s. 34-35. W żadnym współczesnym opracowaniu historycznym nie spotkamy się z datą: 1222 rok, to już wymysł euklidesa wynikający zapewne z nieuważnej lektury dzieł Du Cange'a. Gdyby np. sięgnął po jego tekst w dość klasycznym opracowaniu Jeana Alexandra Buchona zatytułowanym "Histoire de l'empire de Constantinople sous les empereurs français jusqu'a la conquete des Turcs" (Nouvelle Edit., T. I, Paris MDCCCXXVI) to zwróciłby (może) uwagę na datację zapisaną na marginesach, a według nich bitwa umieszczona jest pod rokiem: 1224. We współczesnych opracowaniach przyjmuje się, że miała ona miejsce w końcu 1223 r. bądź właśnie w 1224 roku. A skoro euklides interesował się dziejami tego regionu to prawidłowa nazwa nie powinna mu być obca, przecież to jest to samo miejsce w którym łacinnicy pokonali w grudniu 1204 r. wojska Teodora I Laskarysa. /por.: M.C. Bartusis "The Late Byzantine Army. Arms and Society, 1204-1453"; A. Simpson "Niketas Choniates. A Historiographical Study"; W. Treadgold "A History of the Byzantine State and Society"/ Jeśli chodzi o osobę Roberta I... to czy słusznymi są wystawione mu "laurki" np. przez Kennetha Settona, który w cyklu swych artykułów "The papacy and the Levant (1204-1571)" (ogłoszonych na łamach "Memoirs of the American Philosophical Association", w latach 1976-1984) napisał, że był nie tylko leniwym i rozpustnym, ale i przyniósł straszne rozczarowanie swym baronom ("Indolent and licentious", "a terrible disappointment to his baron"), czy Ericę Jo Gilles, która w swej dysertacji stwierdziła, że objęcie sukcesji przez Roberta jest uważane za katastrofę dla imperium a on sam nie wykazywał zainteresowania dalszymi celami polityki zagranicznej i był pozbawionym talentów dyletantem ("apparently bereft of talents irresponsible dilettane", w; tejże "'Nova Francia'? Kinship and Identity among the Frankish Aristocracy in Conquered Byzantium, 1204-1282"; PhD thesis, Princeton University, 2010, s. 116 i n.)? Czy opinia wyrażona przez Roberta Lee Wolfa, który stwierdził, iż Robert nie miał żadnych niezbędnych cech by z sukcesem rządzić cesarstwem, a najbardziej zwięzłym (i potępiającym) go określeniem jest: "quasi rudis et idiota" (tegoż "The Latin Empire of Constantinople, 1204-1261", w: "A History of the Crusades" ed. K.M. Setton, Philadelphia 1962, s. 214 i n.).
  9. Kto fascynował się Napoleonem? Kto go naśladował?

    W 1912 r. w walce o prezydenturę liczyli się: William Taft (będący wówczas urzędującym prezydentem), były prezydent Theodore Roosevelt i Thomas Woodrow Wilson. Taft znalazł się pomiędzy Rooseveltem z jego "nowym nacjonalizmem" a Wilsonem z "nową wolnością" i "drugą emancypacją", miał on wówczas powiedzieć, że w tym wyścigu tylko on jest konserwatystą. Co na tle jego konkurentów wydaje się być całkiem prawdziwym stwierdzeniem. Taft jak wiadomo nieszczególnie palił się do zasiadania w Białym Domu, bardziej nęcił go fotel w Sądzie Najwyższym. Jednym z powodów przyłączenia się do tej rywalizacji miała być jego ocena praktyki sprawowania władzy przez Teddy'ego, który często realizował różne programy nieszczególnie przejmując się przekraczaniem granic wyznaczonych przez prawo i oczekiwał, że sądy i prawodawcy go dogonią. Roosevelt w wielu swych przemówieniach mówił o sądach, które nie nadążają za nową rzeczywistością. Jeśli chodzi o konstytucję to Roosevelt miał o niej podobne mniemanie co Wilson, różnili się jedynie stylem: Wilson pisał uczone traktaty w których objaśniał dlaczego należy porzucić ślepe oddanie konstytucji a Roosevelt wręcz miał "ujeżdżać cały ten dokument" (jak ujął to Jonah Goldberg w "Lewicowym faszyzmie"). Taft miał wobec tego powiedzieć, iż: niecierpliwość Roosevelta z powodu tego, że prawo nie nadąża, upodobniała go do Napoleona ("... impatience with the delay of the law not unlike Napoleon"). /J.M. Cooper "The Warrior and the Priest: Woodrow Wilson and Theodore Roosevelt", Cambridge (Massachusetts) 1983, s. 150-151/ Swoją drogą, osoba Napoleona to chyba jedna z niewielu postaci do której porównanie może być wyrazem podziwu bądźprzygany.
  10. Grunwald - mity a fakty

    Jak się wydaje stronie polskiej nie tyle chodziło o odparcie zarzutów stawianych przez Falkenberga co o potępienie (ukaranie) autora i wskazanie jego powiązań z Zakonem. Co do tego pierwszego osiągnięto sukces, pismo potępił i Zygmunt Luksemburski jak i trzech kardynałów wyznaczonych przez papieża (w maju 1418 r.), którzy skazali to pismo na podeptanie. Nie udało się jednak udowodnić powiązań autora z Zakonem co strona krzyżacka uznała za sukces. A przy okazji polska delegacja uczyniła afront papieżowi, gdy na ostatniej sesji (22 kwietnia) zwróciła się o ukaranie Falkenberga to odwołali się do decyzji przyszłego soboru. Na udział Tatarów w tej kampanii mieliśmy kontrargument w postaci przywiezionych w listopadzie 1415 r. około sześćdziesięciu nowo ochrzczonych Żmudzinów.
  11. I na tym skończmy dyskusję o pożytkach ze sprawowania funkcji kata, zawsze można założyć odrębny temat i tam do woli o tym rozprawiać.
  12. Cesarstwo Łacińskie

    Jacy historycy, prócz Charlesa du Fresne, utrzymują, że Watatzes brał udział w spisku przeciw temu cesarzowi i jacy twierdzą, że Laskaris został zamordowany? Nie wspomniał o tym: Dimiter Angelov ("The Byzantine Hellene: The Life of Emperor Theodore Laskaris and Byzantium in the thirtenth Century"), George Ostrogorski ("Dzieje Bizancjum"), Filip van Tricht ("The Latin Renovatio of Byzantium: The Empire of Constantinople (1204-1228)"), Alkmini Stavridou-Zafraka (w swym odczycie na 23. International Congress of Byzantine Studies, Belgrad 2016, panel "Continuity and Change in the Empire of Nicaea"), Judith Herrin i Guillaume Saint-Guillain ("Identities and Allegiances in the Eastern Mediterranean after 1204"), Michael J. Angold ("The Fourth Crusade: Event and Context")... A możemy poznać tych francuskich historyków, którzy pisali o bitwie pod Pemanin z 1222 r., która miała mieć tak katastrofalne skutki dla łacinników?
  13. Ostatni raz zwracam uwagę euklidesowi by pisał na temat... Nie wiem co chce mi objaśnić euklides ale zapewniam, że bez myszkowania znam pochodzenie Wiśniowieckiego, a Słonimski w przywołanym fragmencie nie zabierał w tej kwestii głosu. Co i po co zatem objaśnia euklides jak się to ma do tego tematu?
  14. Może nie: "głównie", może nie: "rasistowska niechęć", ale o pobudzanie nacjonalistycznych względem Ukraińców czy Białorusinów to był oskarżany. Od kiedy przeczytałem jak Krystyna Kuliczkowska zakwestionowała na liście lektur "Serce" Edmunda Amicisa, gdyż miała to być książka zbyt tragiczna i zawierająca zbyt wiele wstrząsających wzruszeń, to faktycznie w takim oglądzie i Sienkiewicz powinien z takiej listy zniknąć. /tejże "Małe dzieci lubią duże książki", "Odrodzenie", 1947, nr 17/ Rad jestem, iż jancet rad tak czynić choć zupełnie nie rozumiem celu tego typu poczynań. To już raczej kwestia na inny temat.
  15. Szachy w średniowieczu

    Ezoteryka to taka sfera gdzie nadto łatwo każdy może pleść i tworzyć wszelakie teorie. Ja też tak potrafię, odczytajmy zatem słowo "Tora" wspak zaczynając od drugiej litery, a jak wiadomo liczba dwa to liczba świadków konieczna do potwierdzenia prawdy (Pwt 19,15) co daje nam: "otar" (dawniejsza forma: ōtar), a to w języku aramejskim od formy ոտար znaczy: "wróg/obcy" (por. M. Pifer "The age of the Gharīb: Strangers in the Medieval Mediterranean", w: "An Armenian Mediterranean. Words and World in Motion" ed. M. Pifer, K. Babayan, 2018, s. 32). A gdy zaczniemy od ostatniej litery uzyskamy słowo "arot", a czyż w starych księgach nie zapisano, że Arot i Marot to imiona aniołów posłanych do ludzi by ich nauczać powstrzymywania się od morderstw, kłamstw czy fałszywych sądów (por. "A Philosophical Dictionary; from the French of M. De Voltaire. With Additional Notes, both Critical and Argumentative", Vol. I, by. A. Kneeland, Boston 1852, s. 90). A już na poważnie... wśród zaleceń jakie rycerzom dawał Pedro Alfonsi (Petrus Alphonsus) pośród innych umiejętności znalazła się gra w szachy. W "Disciplina clericalis" (z początków XII wieku) podaje: "Probitates vero hae sunt: Equitare, natare, sagittare, cestibus certare, aucupare, scaccis ludere, versificari". "Szachy w średnich wiekach tak były wzięte, że nawet gra takowa do siedmiu doskonałości rycerskich należała. Probitates septem w rękopiśmie Disciplina clericalis są następujące: jeździć na koniu, pływać, strzelać z łuku, rzucać wolanta, łowić ptaki, w szachy grać, wiersze układać". /J.S. Bandtkie "Rozprawka o Szachach Jana Kochanowskiego", w: "Rocznik Towarzystwa Naukowego", z Uniwersytetem Krakowskim połączonego, T. IX, Kraków 1826, s. 178/
  16. Totalitarna Architektura Trzeciej Rzeszy

    Hitlerowi raczej nie przypadły do gustu domki "braterskie" w Krössinsee, były one dwukondygnacyjne, okrągłe i miały dachy pokryte trzciną, zwiedzając to miejsce rzucił on uwagę o "Aschanti -Dörfern", a jeśli chodzi o zburzoną okrągłą wieżę, o której napisano na Wiki, że Robert Ley miał ją uznać za nieodpowiednią, to wyraził się o niej per: "brzydactwo" (kleinhässlich).
  17. Lili Marlen

    Tak się często podaje, choć Leip nigdy chyba tego nie potwierdził, Lily była siostrzenicą a nie córką Zygmunta Freuda, stąd jej wspomnienia noszą tytuł "Mein Onkel Sigmund Freud: Erinnerungen an eine grosse Familie". Zważywszy, że pierwotnie tekst nosił tytuł "Das Mädchen unter der Laterne", może to brzmieć nieco dwuznacznie a nawet "freudowsko"...
  18. Jerzy Nałęcz-Sosnowski

    Myślę sobie, że albo André Brissaud był patentowanym leniem któremu nie chciało się sprawdzać podstawowych szczegółów biograficznych albo notatki euklidesa z lektury jego książek są mocno nierzetelne. A ponieważ eukldies często powołuje się na tego autora za pośrednictwem tychże notatek trudno nie mieć podejrzeń co wiarygodności innych jego konkluzji i przemyśleń. Według innych autorów urodziła się w 1900 roku. Nie była jego synową. Brzmiało: Zollikofer-Altenklingen. Szlachectwo tej rodziny to już raczej nowożytność. Żaden z trzech mężów Benity nie miał na imię Kurt. Jak już napisałem - mężów miała trzech, niech sobie euklides wystuka jak stała się baronową von Berg. Kiedy rozwiodła się z von Falkenhaynem nie miała 28 lat a 30. Wszędzie, czyli nigdzie... a Benita nie była ani kuzynką ani krewną nikogo z tego rodu. Na tak nieoczywistej, jak widać dla euklidesa, stronie www.jerzysosnowski.pl (do której zresztą jest odwołanie na francuskojęzycznej Wiki) podano całkiem prawidłowo: "Nie była - jak niektóre źródła błędnie podają – córką szefa sztabu generalnego podczas I wojny światowej – Ericha von Falkenhayna, wywodziła się bowiem z rodu Zolikofer–Altenklingen. Nie była również synową Ericha von Falkenhayna". Wtedy musiałaby być żoną Fritza Georga Adalberta Maxa Emila Sebastiana von Falkenhaynha, gdyż ów był jedynym synem Ericha von Falkenhaynha, wspomnianego szefa Sztabu z okresu pierwszej wojny światowej, który zresztą nie był feldmarszałkiem armii niemieckiej. Kłopot jednak w tym, że gdy Sosnowski poznawał Benitę jako żonę Falkenhayna to Fritz "cieszył" towarzystwem swej żony: Very Heleny M. A. von der Groeben. Goerg Ludwig Alexander von Falkenhayn (ur. w 1777 r.) miał wielu synów, pośród nich był Fedor Leo Tassilo von Falkenhayn, który był ojcem wspomnianego Ericha. George miał też syna Richarda (ur. w 1831 r.), który spłodził Oswalda Franza Horsta (ur. w 1870 r.) a ten był ojcem Hansa Adalberta Fritza Horsta Richarda (ur. w 1897 r.), który był mężem naszej Benity. Zatem dla męża Benity dziadek feldmarszałka był jego pradziadkiem. Jak z tego Brissaudowi czy euklidesowi wyszła synowa czy krewna pozostanie to ich tajemnicą. Mogę zrozumieć, że notatki euklidesa zawierają błędy, nie mogę jednak zrozumieć dlaczego przechodzi nad nimi do porządku dziennego? Gdybym odwiedził Wikipedię a tam podawano inne dane niż mam w swych notatkach to; niezależnie od mej oceny wiarygodności samej Wikipedii; postarałbym się sprawdzić w innych opracowaniach kto ma rację. Tymczasem euklides te rozbieżności ignoruje i nawet kiedy mu wskazać te błędy, to dalej snuje: bo Brissaud napisał.... Odnoszę wrażenie, że gdyby w euklidesa notatkach z jego francuskich lektur, znalazła się omyłkowo błędna informacja, że krowa ma trzy nogi i zdarzyło się tak, iż do euklidesa przyszłaby całkiem realna krowa na swych czterech nogach i kopnęłaby go każdą z nich oddzielnie, to i tak euklides utrzymywałby, że krowa ma trzy nogi... bo tak ma w swych notatkach z książki francuskiego autora. A jak czytał euklides Wikipedię... na polskojęzycznej Wiki prawidłowo podano jej datę urodzin jak i nazwisko panieńskie, nie ma nic o tym by była żoną Kurta ani nic by była krewną (czy synową) Ericha von Falkenhayna, nie ma nic o tym by Falkenhayn był jej jedynym mężem: "Benita Ursula Wilhelmine Kathi Florin von Falkenhayn, później baronowa von Berg, z domu von Zollikofer-Altenklingen (ur. 14 sierpnia 1900 w Berlinie, zm. 18 lutego 1935 w Berlinie (...) Po krótkim (1920–1922) i nieudanym małżeństwie z porucznikiem A. D. Müllerem-Eckhardtem Benita wyszła za mąż za Richarda von Falkenhayn Rozwiedziona w 1930 r. z von Falkenhaynem, Benita wyszła ponownie za mąż w 1932 r. za Josefa von Berga". Na angielskojęzycznej Wiki prawidłowo podano jej datę urodzin jak i nazwisko panieńskie, nie ma nic o tym by była żoną Kurta ani nic by była krewną (czy synową) Ericha von Falkenhayna, nie ma nic o tym by Falkenhayn był jej jedynym mężem: "Benita first married retired Senior Lieutenant Müller-Eckhardt (1920–1922) and secondly her childhood friend, retired Senior Lieutenant Richard von Falkenhayn (1923–1930), a distant relative of World War I General Erich von Falkenhayn (...) October 1932 she was married to the aircraft engineer Baron Josef von Berg". Na niemieckojęzycznej Wiki prawidłowo podano jej datę urodzin jak i nazwisko panieńskie, nie ma nic o tym... i nie ma nic o tym...: "Benita von Falkenhayn (* 14. August 1900 in Berlin; † 18. Februar 1935 in Berlin-Plötzensee) Benita Ursula von Falkenhayn, geborene von Zollikofer-Altenklingen (...) Sie war in erster Ehe mit dem Oberstleutnant a. D. Müller-Eckhardt (1920–1922) und in zweiter Ehe mit dem Oberleutnant a. D. Richard von Falkenhayn (1923–1930) verheiratet. Die Ehe zwischen Benita von Falkenhayn und Richard von Falkenhayn wurde am 18. Dezember 1930 geschieden. Am 18. Oktober 1932 heiratete sie den Ingenieur für Flugzeugbau Josef Baron von Berg". A na bliskiej euklidesowi językowo francuskojęzycznej Wiki? Jak najbardziej podano prawidłową datę urodzin, jak najbardziej podano prawidłowe personalia jej męża i jej panieńskie nazwisko, i zgodnie z faktami podano, że małżeństwo z Richardem Falkenhaynem było jej drugim związkiem, i zgodnie z faktami nie podano by była krewną Ericha von Falkenhayna: "Benita von Falkenhayn, née von Zollikofer - Altenklingen (née le 14 août 1900, exécutée le 18 février 1935 à Berlin) est une baronne allemande, connue pour ses activités d'espionnage au profit de la Pologne. Elle se marie en secondes noces avec l'officier allemand Richard von Falkenhayn (1897-1970), issu d'une famille de propriétaires terriens de la région de Posen. Elle divorce de cet officier en 1929". Wychodzi na to, że z wszystkich tych drobiazgów biograficznych podanych przez euklidesa prawdziwymi jest jedynie to, że pewna Benita wyszła za mąż za pewnego Falkenhayna. I mam konkretne pytanie do euklidesa, na której to Wikipedii napisano, że była krewną Ericha von Falkenhayna? W losach naszego agenta dziwi; przynajmniej mnie; że tak długo mógł działać na niemieckim terenie, a chyba najciekawszym fragmentem jego biografii są jego losy po wymianie i powrocie do kraju, prawie dwa lata przesiedział w domowym areszcie, a jego memoriał przekazany Zygmuntowi Hoffmokl-Ostrowskiemu miał ponoć doproawdzić do płaczu samego Tadeusza Pełczyńskiego. Ot, takie polskie piekiełko naszych służb...
  19. Czy Luśnia był aż takim amatorem to można dyskutować, w sumie uzyskał ten sam efekt co Merdżan, wbił na pal skazańca i Azja tak jak Radisaw przeżył ten zabieg, a wydaje się, że łatwiej kontrolować nawlekanie na pal wykonywane przez ludzkich pomocników niż przy użyciu prowadzonych koni. Różnica jest w samym opisie, Ivo Andrić przedstawia to w sposób bardziej bezosobowy i rzekłbym: w stylu techniczno-anatomicznym przez co scena wywiera mocniejsze wrażenie. Możliwe, tylko w takim ujęciu deprecjonujemy (chyba) intelekt i wiedzę krytycznoliteracką wielu osób. Można "na wieki" znielubić jakąś lekturę np. poprzez to w jaki sposób była ona omawiana w szkole. Jeśli chodzi o dwudziestolecie i omawianie wówczas poszczególnych tomów Trylogii to zapewne uczeń mógł mieć przesyt, wreszcie w różnych latach analiza powieści z tego cyklu mogła trwać od pół roku do roku! Wydaje się jednak, że takie osoby jak Nałkowska czy Antoni Słonimski mieli pewne wyrobienie literackie i potrafili się wznieść ponad swe dziecięce doświadczenia z lektur. W styczniu 1930 r. Antoni Słonimski powiadał: "Trudno ofiarować inteligentnemu pętakowi Trylogię Sienkiewicza. Kiedyś można było nam wmawiać, że to wzbudza tężyznę narodową, ale dziś tych sadystycznych opowieści o wyrzynaniu chłopów nikt chyba nie ośmieli się nazwać zdrowym pokarmem dla młodzieży". /tegoż "Kroniki tygodniowe 1927–1937", Warszawa 2003, s. 181/ I głos bardziej współczesny, Ewa Wipszycka odpowiadając na ankietę "Nasza opinia o miejscu twórczości Sienkiewicza we współczesności" wyraziła taki pogląd: "Najgorszą stroną pisarstwa Sienkiewicza jest dla mnie kryptosadyzm (nie tylko 'Ogniem i mieczem', także 'W pustyni i w puszczy', nie mówiąc o 'Janku Muzykancie'). Z tych przyczyn pisarz nie powinien figurować w kanonach lektur dla dzieci i młodzieży". /"Po co Sienkiewicz? Sienkiewicz a tożsamość narodowa. Z kim i przeciw komu?" red. T. Bujnicki, J. Axer, Warszawa 2007, s. 403/ Paweł Popiel broniąc Sienkiewicza przed zarzutem przesadnego obrazowania drastycznych scen wspierał się głosem André Baudrillarta (z jego omówienia "Quo vadis" na łamach "Le Correspondant") wskazując na realia opisywanej epoki i nieco ironicznie dodaje: "... opisując takie czasy i epokę, niepodobna, by pisarz dla młodych panienek wykładał zasady katechizmu". /tegoż "Dwie prace o Sienkiewiczu", "Czas”, nr 30, 1901, s 3/ Na konieczność oddania tychże realiów wskazywał też Tadeusz Zieliński, choć dodał też pewne zastrzeżenie: "Zjawiska milczeniem zatrzeć niepodobna; skoro potworność taka istniała, tedy sumienny malarz epoki o niej mówi i nie można o to mieć do niego żalu. Jedyny zarzut, jaki by można mu zrobić, jest ten, że mówi o niej nazbyt szczegółowo". /tegoż "Idea Polski w dziełach Sienkiewicza", Zamość 1920, s. 33/ Jedną z niewielu kobiet jakie wzięły w obronę Sienkiewicza (względem tego typu zarzutów) była Maria Konopnicka, wspomina o tym Grażyna Borkowska, autorka tekstu "Sienkiewiczowski teatr okrucieństwa": "Niektórych dziwi, że poetka (czy dlatego, że jest kobietą?) wykazuje tyle zrozumienia dla Sienkiewiczowskiego okrucieństwa. Andrzej Stoff pisze: „Jest rzeczą zdumiewającą, że to właśnie Maria Konopnicka usprawiedliwiała Sienkiewicza z «obrazów mąk, na których oko prawie spocząć nie śmie»” (A. Stoff, Sienkiewiczowskie studium zemsty. Wątek Adama Nowowiejskiego w „Panu Wołodyjowskim”, „Roczniki Humanistyczne” 1997, t. 45, z. 1, s. 145.)". /w: "Sienkiewicz ponowoczesny", red. B. Szleszyński, M. Rudkowska, Warszawa 2019, s. 16, przyp. 6/ I opatrują to fragmentem z tych szkiców: "W dziele tym, poza jego historyczną treścią i poza jego artystyczną pięknością, słyszymy ciągle i zawsze, i na każdej karcie, jak gdyby nakaz, który z wielką potęgą zdaje się przemawiać do nas: Jakakolwiek jest dola wasza – żyjcie! I jakakolwiek jest męka wasza – żyjcie! I jakakolwiek jest słabość wasza – żyjcie! I choć byście więcej cierpieć mieli, płonąc, niż stygnąc, gorejąc, niż ugasając – gorejcie, płońcie, a żyjcie!". /tamże, s. 17; w przyp. 7 podając: M. Konopnicka "Szkice. Bohdan Zaleski – Adam Asnyk – Henryk Sienkiewicz", Lwów 1905, s. 120–121/ Akurat nie na stronach 120-121, bo tam przywoływana autorka omawiała poezję Zaleskiego, tylko na stronach 220-221, ale to drobiazg, w sumie jednak nie wiem czemu sięgnięto akurat po ten fragment, lepiej chyba pasowałby ten: "Motyw bólu, motyw męki, motyw śmiertelnej ofiary, stał się w ręku jego potężnym środkiem ekspiacyi, odkupienia i wskrzeszającej wprost mocy. Niektóre Sienkiewiczowskie postacie zgoła na tym jednym motywie stoją, a męka psychiczna dochodzi w nich do podarcia się duszy w krwawe szmaty; męka zaś ciała,m aż do stopnia nieznośności dla widza. Bo Sienkiewicz nie cofa się przed obrazami męki, na których oko prawie że spocząć nie śmie, i przelatuje trwożnie, ledwie tykając na kartach tych Zgłoski, z których każda jest jak krzyk przeraźliwy i jak chluśnięcie krwią. Tak wymalował katowską śmierć przeniewierczego nieszczęśnika Azyi; tak i mękę Jurandową w krzyżackim podziemiu. Czemu? Bo wszelka męka ma u Sienkiewicza swoje wielkie prawo: przebaczenia dla tych, co zasłużyli na nią...". /"Szkice...", s. 225/ Zdziwienie wyrażone przez Andrzeja Stoffa byłoby może mniejsze gdyby bliżej zapoznał się z twórczością samej Konopnickiej... Nowela "Anusia" jej autorstwa uważana jest za utwór na poły biograficzny (związany z Siedlcami), gdy zajrzymy do jej treści przekonamy się, że Konopnicka mogła być nieco "zahartowana" w kwestii okrutnych scen. Tytułowa bohaterka, leciwa już i zubożała szlachcianka zajmuje się drobnymi pracami domowymi i opieką nad dziećmi. Będąc osobą mocno religijną (jeśli nie dewotką) stara się kształtować podległe jej dziatki w duchu religijności jaką uznawała za odpowiednią: "Po roku pobytu Anusi u nas tak byliśmy oswojeni z całym martyrologium, żeśmy o wyrwanych językach, rozpalonych kleszczach, plecach dartych pasami ze skóry i piłowanych ciałach rozprawiali jak o chlebie z masłem i gdyby które z nas spotkało świętego Dionizego idącego z własną uciętą głową pod pachą, myślę, że nie byłoby zdziwione (...) Przy końcu książeczki z «Gorzkiemi żalami», była «Pieśń o narzekających sierotach», którą nam Anusia czytywała niekiedy, i z powodu której stołeczek ów, zastępujący Anusinego jaśka, «Jackiem» się nazywał. Pieśń tę lubiliśmy niezmiernie, a jeszcze bardziej pewno się jej bali. Była tam mowa o złej macosze i o krzywdzie osieroconych dziatek. Do dziś pamiętam niektóre wiersze... ... Co ona wyrabiała, nogami je kopała, Służebnej zaś mówiła, co będzie dziś robiła, «Od dzisiaj, miej w pamięci, nie dasz mleka dla dzieci». Tu zwykle zaczynaliśmy mocno wzdychać, patrząc na płaski kamienny garnczek ze śmietanką, której tłusty kożuszek wznosił się i opadał i grzejąc się przy drobnych węgielkach, czekał na księdza brata. Cóż tam męki, rozpalone kleszcze, albo ucięte głowy! Ale nie dostać mleka, nie dostać żadnych wyskrobków! (...) Potem następowała scena na cmentarzu. Matka słyszy narzekania dziatek i wstaje z grobu (...) W tem miejscu przytulaliśmy się jedno do drugiego i do Anusich kolan poglądając na drzwi ukradkiem. Pomimo wszakże śmiertelnego strachu, za nic ni dalibyśmy Anusi przerwać czytania, następowały bowiem rzeczy najciekawsze...". /tejże "Anusia", w: "Moi znajomi", Warszawa 1890, s. 279, s. 283-284/ Jak widać, dla blisko pięćdziesięcioletniej Konopnickiej te doświadczenia lektur okresu dzieciństwa nie wydawały się być aż tak traumatycznymi dla jej psychiki, a zważmy, że we wspomnianej pieśni dziadowskiej znanej też jako "Legenda o sierotach narzekających" czy "Matka w grobie", zła macocha nie tylko wyganiała zimą z domu nieszczęsne dziatki, nie tylko odmawiała im stosownego odzienia i mleka, ale wręcz przyznawała się do tego, że chce je zagłodzić na śmierć, że już nie wspomnę o turpistycznym motywie zmarłej matki karmiącej piersią najmłodsze z dzieci, nei bez oporu początkowego z jego strony: "Zrazu dziecię nie chciało, - Matki się bardzo bało". /za: "Legenda przez ks. Jakóba Wujka o sierotach narzekających", wyd. przez K. Osadnika, Piekary Śląskie, b.d.w.; szerzej: . P. Grochowski "Dziady. Rzecz o wędrownych żebrakach i ich pieśniach", wersja dźwiękowa: "Śpiewy, gwizdy, krzyki czyli prosto ze wsi", płyta CD, tekst i oprac. A. Bieńkowski/ Choć może sama Konopnicka nie uświadamiała sobie tego wpływu, zważywszy na jej tekst "Elisza. Fragment dramatyczny" drukowany na łamach pisma "Nowe Mody Paryskie", z którego scenę wyrywania zębów skrytykował nawet sam Sienkiewicz? Podobnie stwierdza Urszula Benka: "Kiedy Bohun porywa Helenę, czytelnik nie ma mu tego za złe – czytelniczka z pewnością będzie nawet rozczarowana, że panna wybrała o tyleż mniej fascynującego (dla czytelniczki) Wielkopolanina, tak czołobitnego wobec jaśnie wielmożnych Wiśniowieckich. Kiedy Kmicic porywa Oleńkę, czytelnik płci obojga, oczywiście, o ile „przeżywa” Potop, sekunduje temu zawadyjace bez cienia skrupułów i oglądania się na obywatelskie cnoty małego konkurenta". /tejże "Święty sadyzm Sienkiewicza", "NaGłos” 1994, nr 14, s. 102/ Choć nie wiem czy janceta znajome czytelniczki zgodziłyby się już z dalszymi wnioskami tejże autorki, która stwierdza, że przemoc wojenna jak i przemoc wobec kobiet: "... płynie z jakiegoś pierwotnego odruchu: wlania spermy tam, gdzie dopełniło się zabójstwa". /tamże, s. 103/
  20. Może nie krucjata a powolna kolonizacja coraz dalszych ziem? Co do kwestii piaru to nie wiem czy wysłanie Zakonu do Inflant i ich późniejsze zajęcie byłoby posunięciem daleko lepszym dla naszego wizerunku. Pojawiały się.. "Delegacja polska na sobór w Konstancji z rektorem Uniwersytetu Krakowskiego Pawłem Włodkowicem wysunęła kwestię, czy istnieje prawo papieża i cesarza do rozporządzania ziemią pogan. W obszernym traktacie Włodkowic uzasadniał prawo ludzi innej wiary do własnej organizacji i występował przeciwko nawracaniu mieczem na wiarę chrześcijańską. Polemika Zakonu, kierowana przez prokuratora Jana z Ornety, zmierzała do podważenia tych tez, ale bardziej znany stał się paszkwil dominikanina Jana Falkenberga, który przeprowadzał tezę o pogaństwie wiarołomnych Litwinów, nikczemności Władysława Jagiełły i Polaków oraz głosił zasługę tych, którzy mieczem będą tępić te ludy. Replika strony polskiej określiła Zakon jako sektę heretycką, domagając się nawet przeniesienia Krzyżaków na granicę z Turcją". /H. Samsonowicz "Krzyżacy", Warszawa 1988, s. 10/ "Olbracht stawiał wtedy jednak na pierwszym planie antyhabsburską akcję dotyczącą wsparcia brata Władysława na Węgrzech. Dlatego też doprowadził do zjazdu większości Jagiellonów w słowackiej Lewoczy (kwiecień 1494 r.), gdzie zapewne rozważano kwestię obrony Węgier przed zakusami Habsburgów oraz wspólnej walki z Turcją, przy czym istotny problem stanowił lenny charakter Mołdawii (podlegającej Polsce czy Węgrom), w której Olbracht gotów był osadzić najmłodszego brata Zygmunta. Ta ostatnia sprawa pokrzyżowała wspólną akcję antyturecką i oba kraje zawarły osobne, kilkuletnie rozejmy z sułtanem Bajezidem II (Polska w czerwcu 1495 r.). W Lewoczy poruszano też możliwość przeniesienia zakonu krzyżackiego z Prus na Podole, a Zygmunt mógłby zostać wówczas gubernatorem wschodniej części Prus". /M. Biskup "Król Jan Olbracht i jego związki z Prusami Królewskimi i Toruniem", "Rocznik Toruński" 28, 2001, s. 13/ "Projekt przeniesienia Krzyżaków na Podole (1494). (Krótka historja w. mistrzów w Scriptores rerum Pruss. IX, 27). Łukasz Watzelrode, biskup warmiński, doktor praw, był to człowiek wcale uczony, lecz największy zdrajca, z rodu Zakonowi najbardziej nieprzyjaznego. Ten tyle złego przez swoją niegodziwą zdradę Zakonowi wyrządził, że aż wstyd mówić. On to swoją namową pobudził króla, razem z pewnym zdrajcą Włochem, zwanym pospolicie Filipem Kallimachem, którego papież z powodu jego zdrad z Włoch był wypędził,aby król Wołoszczyznę czy też Podole zawojował, i mistrza Zakonu tam umieścił, zabrawszy sobie pruską dzierżawę. Dałby Bóg, aby ten djabeł wcielony — o co codziennie Boga prosimy — był z tego świata zabrany, aby żyjąc dłużej jeszcze większego złego nie wymyślił. Pośród pospólstwa mówią o nim, że gdyby go djabeł na drobniutkie cząsteczki posiekał, tak żeby go w beczce zamknięto — to i tak krwi polskiej z niego wyzbyćby nie można". /F. Papée "Zachwianie równowagi stanów w Polsce (1445-1500) w świetle źródeł", "Teksty źródłowe do nauki historii w szkole średniej" z. 27, Kraków 1923, s. 22/ Temat połączyłem ze starszym dotyczącym przeniesienia Zakonu na Podole. secesjonista
  21. Kilka uwag, jak to lubi napisać Bruno: w kwestii formalnej... Drobne uzupełnienie dla nieznających bliżej prozy tego noblisty, opis sceny egzekucji Radisawa z Uniszta podany przez janceta jest trafny i wierny. Co do jednego bym się jednak nie zgodził, jeśli "kat" występuje tu jako człowiek trudniący się taką profesją to raczej tego nie znajdziemy na kartach tej powieści. Wiemy jedynie, że wbicia na pal dokonało trzech Cyganów (jak i wcześniejszych tortur mających wydobyć zeznania), z których główną postacią był Merdżan, który był kowalem (w oryg. "Мерџан ковач"), a w XVI w. chyba nie było w zwyczaju łączenia tych profesji? Zatem chyba taki ad hoc powołany oprawca. Tak na marginesie "Most..." też jest lekturą szkolną. D'Artagnan jeśli chodzi o hipotetyczny pierwowzór to szlachcicem nie był a brzmiące bardziej po "szlachecku" nazwisko wziął po matce a nie ojcu rzeźniku. Jeśli jednak chodzi o szlacheckość postaci literackiej, to chudopachołkiem co prawda to i był ale o jego szlacheckości wiemy nie z jego oświadczenia tylko od narratora. Nie miał takich problemów gdyż jedyna droga ewentualnej kariery związana była z kruchą bo kruchą, ale jednak, protekcją jego ojca. Można sobie jednak wyobrazić, że bez niej mógł się zastanawiać komu służyć. Krótko, bo to kolejny O.T., otóż, jeśli chodzi o inkryminowaną historię w której otrzymał czterdzieści pistolów od króla to nie był on wówczas żadnym najemnikiem i nie należał nie tylko do elitarnej ale do żadnej jednostki. Pieniądze otrzymał za danie prztyczka w nos ludziom kardynała ("pokiereszowanie" Jussaca i "naszpikowanie" Bernajoux). W tej kwestii, gdzie można uznać, że obaj rozmówcy mają trochę racji proponuję kontynuować dyskurs w temacie: forum.historia.org.pl - "Nobel z literatury dla Polaka" gdzie dodałem kilka uwag o tym za co otrzymał tę nagrodę. To, że nie musi, postarałem się wykazać w stosowniejszym temacie: forum.historia.org.pl - "Nie czytaj klasyków - szkodzą" , tam też może euklides wywodzić o wpływie na podświadomość i dowodzić, iż się mylę i że innych jednak nie zachwyca. Bez wątpienia trafne są to uwagi tylko zupełnie nie na temat, tu zajmujemy się krytyką w całkiem innym zakresie, chce coś dodać euklides w kwestiach prawdy historycznej u tego autora jest do tego stosowniejszy temat: forum.historia.org.pl - "Trylogia a prawda historyczna".
  22. Nie czytaj klasyków - szkodzą

    W temacie: forum.historia.org.pl - "Henryk Sienkiewicz: czy epatował sadyzmem..." euklides zauważył: Pierwszego zdani ni w ząb nie rozumiem, według euklidesa Henryk Sienkiewicz wpływa na podświadomość w rozumieniu: podświadomości jak Freuda? Co do drugiej kwestii... euklides swą uwagę zaczerpnął chyba ze swego standardowego źródła w postaci "wiedza powszechnie znana", czyli: jak euklides uważa, że inni uważają. Wątpić jest rzeczą ludzką, ale przed wyrażeniem swych odczuć warto co nieco poznać w tej kwestii. Zachwyt to oczywiście pojęcie nieostre, można krytykować rozwlekłą fabułę a zachwycać się językiem, można doceniać rysunek postaci a skrytykować kompozycję, wreszcie na co innego zwracać będą uwagę krytycy i literaturoznawcy a na co innego "zwykli" czytelnicy, a jak wiadomo drogi tych grup często biegną w innych kierunkach... Zatem sprawdźmy czy nie zachwycał w innych kulturach. Chiny do bez wątpienia kraj odległy kulturowo, USA to niby kraj nam bliski z kręgu zachodniej cywilizacji ale jakże odmienny, na tyle, że swego czasu Stefan Bratkowski wywodził (w: "Oddalający się kontynent"), iż nie jest to naród a "plemię", którego członkowie żyją na innej planecie poruszającej się po całkiem innej orbicie niż planeta Europejczyków. Zhou Shuren (Zhuren), uznawany jest za jednego z wybitniejszych pisarzy Państwa Środka w XX wieku, w 1908 r. na łamach pisma literackiego "Honan" pisał o twórczości Adama Mickiewicza i Henryka Sienkiewicza, nazywając ich utwory nazwał "niebiańskim ogniem", w liście z 1935 r. do krytyka literackiego Hu Fenga pisał, że trzeba przetłumaczyć na chiński "Ogniem i mieczem" (oraz "Chłopów" Władysława Reymonta). Sam Feng wspominał, iż "Ogniem..." było ulubioną książką Shurena. Mao Dun, redaktor naczelny miesięcznika literackiego "Xiaoshuo Yuebao" uznaje Sienkiewicza za najwybitniejszego polskiego beletrystę a swój artykuł o nim (z 1921 r.) zatytułował "Koryfeusz literatury polskiej". Zastępujący go w tej funkcji Zheng Zhenduo był znanym krytykiem literackim, w swych szkicach o literaturze europejskiej (z 1926 r.) uznał, że cykl historyczny Józefa Kraszewskiego nie dorównywał Sienkiewiczowi, którego podziwiał m.in. za błyskotliwą wyobraźnię artystyczną, umiejętność budowania toku opowieści epickiej. Ostatecznie w swej konkluzji stwierdza, iż cykl Kraszewskiego to jedynie dobra pogadanka o historii Polski a Trylogia sprawiła, że jej autor stał się wielkim mistrzem powieści na światowej arenie. Yi Lijun tłumacząc dlaczego wzięła się wraz ze swym mężem Yuan Hanrongiem za nowy przekład Trylogii pisała, że dotychczasowe przekłady (np. Lin Honglianga z 2004) pełne były błędów i utrudniały chińskiemu czytelnikowi odpowiednie obcowanie z tym arcydziełem. Pierwsze tłumaczenia Sienkiewicza na język angielski były dziełem Jeremiaha Curtina, podówczas pracownika etnograficznego w Smithsonian Institute (autora m.in. "Creation Myths of Primitive America...", "Tales of the Fairies and of the Ghost World..."). Jak zgodnie podają polscy i angielskojęzyczni krytycy były to bardzo złej jakości tłumaczenia. Wiadomo też, że Curtin zamierzając tłumaczyć książki Sienkiewicza nie kierował się jedynie chęcią przybliżenia jego dzieł, liczył na duże profity finansowe i można dodać, iż się w tych nadziejach nie przeliczył, w dużej mierze to Sienkiewicz "ufundował" jego podróż dookoła świata (choć wypada dodać, iż głównie stało się to za sprawą tłumaczenia "Quo vadis"). Znana jest kwestia prorosyjskich ciągot Curtina, w efekcie czego jego obszerny wstęp do "Ogniem..." przybliżający pewien wycinek historii Polski wydaje się być napisany przez Rosjanina tłumaczącego, że historię Polski i Rosji trzeba rozpatrywać łącznie, zabory nigdy nie miały miejsca a podtytuł zmienia się w "A Historical Novel of Poland and Russia". Nikt jednak nie zaprzecza, iż to Curtin wprowadził twórczość Sienkiewicza na "salony" i nikt nie zaprzecza, że autentycznym był jego zachwyt nad "Ogniem i mieczem". Można się spierać, która z wersji jego pierwszego kontaktu z książką Sienkiewicza jest prawdziwsza (a pewnie nigdy tego nikt nie rozstrzygnie zważywszy, że "jego wspomnienia" wyszły głównie spod pióra jego małżonki, która wiele od siebie dodała), to w obu występuje kwestia zachwytu. Po ukazaniu się "Ogniem i mieczem" na rynku amerykańskim w "The Literary World" (z lipca 1890 r.) donoszono, że jest to powieść, której długo nie da się zapomnieć, w "Literary News" porównywano tę powieść z "Wojną i pokojem" Lwa Tołstoja i dodawano, że w powieści widać duch Homera, na łamach "The Critic" przestrzegano, że jest to powieść która pochłonie czytelnika nie dając mu wytchnąć, a w "Public Opinion" książkę podsumowano: "the strongest historical novels of the century". Gdy wydano "Potop" na ogół krytykowano tę powieść za jej długość, ale w "The Dial" zauważano, że tylko geniusz mógł stworzyć taką postać jak Zagłoba... Harold Bernard Segel (autor m.in. "Polish Romantic Drama", "From Albertus to Zagloba: The Soldier Braggart in Polish Literature", "Indiana Slavic Studies" 1963), którego tłumaczenie pamiętników Aleksandra Fredry otwierało serię Polish Classics Book (wyd. przez The Polish Review Library), uważał że w szczytowym okresie powodzenia Sienkiewicza w USA przybierało ono charakter mody. I jeszcze okruchy z naszego kontynentu. Karel Krejčí uważał, że pierwszy szczytowy etap recepcji Sienkiewicza w Czechosłowacji trwał od tłumaczenia "Krzyżaków" wprost ze szpalt "Tygodnika Ilustrowanego" do 1924 r., a w okresie międzywojennym stan ów pisarz jednym z najpoczytniejszych autorów w Czechosłowacji. Václav Kredba, przy okazji pogrzebu Alojzego Jiráska, wspominał o Sienkiewiczu, czynił takie uwagi: "Czesi i Słowacy, czytając Trylogję Sienkiewicza, w której w sposób naprawdę mistrzowski oddano sławne dzieje wieku XVIII (...) krzepili własne serca i dusze (...) Bohaterzy polscy powieści Sienkiewiczowskich zbliżali się w ten sposób do duszy czeskiej i słowackiej (...) nawet ów pan Zagłoba, łgarz i samochwalca, tchórz i pijus... jest u nas osobą bardzo popularną (...) świetne walory genjalnego talentu Sienkiewicza zjednywały sobie najzupełniej serca czeskie". Następnie przypomina pokrótce historię tłumaczeń dzieł Sienkiewicza w Czechach, w której podaje: "... pierwsza część znakomitej Trylogji "Ogniem i mieczem", przy wzmiance o pierwszym wydaniu zbiorowym i z ilustracjami (nakładem Edwarda Beauforta) podaje: "Wydanie to spotkało się z niespodziewanym powodzeniem, bo powieści historyczne "Ogniem i mieczem" i "Potop" doczekały się szóstego wydania (...) Również specjalne wydanie Trylogji, "Krzyżaków" i powieści "Quo vadis?" dla młodzieży w opracowaniu Grzymałowskiego, względnie Bobina, cieszyło się u nas Czechach wielkim powodzeniem". Autor przywołuje też informacje z bibliotek publicznych: "Sienkiewicz w Czechosłowacji jest naprawdę umiłowanym autorem w najszerszych warstwach (...) Coroczne wykazy statystyczne publicznych bibljotek czeskich (...) stwierdzają najlepiej, iż wśród najbardziej czytanych w Czechosłowacji autorów zagranicznych Sienkiewicz zajmuje jedno z pierwszych miejsc (...) Drugą relację otrzymałem od zarządu bibljoteki publicznej największego miasta Moraw, Brna,. Brzmi ona: "Jest zadziwiającem zjawiskiem, jak dużo czytelników domaga się nieustannie dzieł Sienkiewicza. U nas można Sienkiewicza uważać za jednego z najbardziej umiłowanych pisarzy historycznych. najwięcej dopytują się ludzie o powieści "Ogniem i mieczem" i "Potop". Te książki rozchwytują tu wszyscy". Przekonywać, że Trylogia zachwycała Adolfa Černý'ego przekonywać chyba nie ma potrzeby... "Ogniem i mieczem" zachwyciło pewnie łużyckie pisarza Jurija Wingera, skoro w jego opowiastce "Hronow" drukowanej w odcinkach w 1893 r. na łamach pisma "Katholski Posoł" (wyd. książkowe w 1922 r. pod tyt. "Hronow. Powjedańčko z Serbow z časa 30-lětneje wójny") odnajdujemy podobne toposy: obronę Budziszyna (jak obrona Zbaraża), Butow walczący z Sasami (niczym Podbipięta), nocny wypad Sasów (niczym wypad Kozaków), a wszystko zaczyna się tak: "Było to w r. 1620. Cały świat się burzył. Ludy się waśniły ze sobą. Wszędzie były same niepokoje. Dziwne znaki na niebie i ziemi straszyły ludzi i zwiastowały nadzwyczajne zdarzenia (...) Łąki były przez całą zimę świeże, zielone... Nawet najstarsi ludzie nie pamiętali równie łagodnej zimy (...)W końcu począł deszcz padać. Lał całemi dniami, jakgdyby nici snuł. Rzeki przybierały coraz bardziej. Woda podnosiła się wyżej i wyżej. naostatek żółte wody przekroczyły brzegi, wystąpiły z nich i zatopiły wielkie przestrzenie..." (w tłum. W. Taszyckiego). Brzmi znajomo? Iwan Wazow nazywany jest ojcem współczesnej literatury bułgarskiej, był jednym z pierwszych, którzy odkryli dla Bułgarów Sienkiewicza. I nie ukrywał on zarówno swego zachwytu: dla ideału heroicznego i pomysłu na przypominanie zapomnianych czynów bohaterskich, ale i zapożyczenia koncepcji pisania ku pokrzepieniu serc, a za sprawą cyklu historycznego Sienkiewicza uważał go za patrona swego pisarstwa. Dobrosława Wężowicz-Ziółkowska i Elena Jjagt-Yazkova, badając recepcję polskiej literatury w Rosji podały, iż: "wielu naszych informatorów zaczynało odpowiedź od nazwisk Sienkiewicza, Prusa i Lema, którymi zaczytywali się w czasach młodości". Otto Forst de Battaglia "Pana Tadeusza" wyżej cenił niż "Doroteę" Johanna Goethego, a historyczną epikę Sienkiewicza stawiał obok Dumasa i Tołstoja, zatem - jeśli nawet się nie zachwycał to cenił. Polonistka Jelena Zacharowa Cybienko przez trzydzieści lat dzierżyła stanowisko zastępcy ds. literaturoznawstwa kierownika katedry filologii słowiańskiej na moskiewskim uniwersytecie. Uważała, że Sienkiewicz swą beletrystyką współzawodniczył o popularność wśród rosyjskich czytelników z Lwem Tołstojem czy Emilem Zolą. Obchody związane ze sprowadzaniem zwłok Sienkiewicza do Polski w Bułgarii trwały miesiąc, czemu towarzyszyły manifestacje (o charakterze politycznym) i szereg pism okolicznościowych. Według relacji bułgarskiego slawisty Kuĭo M. Kujewa (Kuĭo Markov Kuev) w jednym z nich Dymitr Szyszmanow, współzałożyciel PEN Clubu, tłumacz literatury głównie francuskiej i ukraińskiej, próbując określić pozycję naszego pisarza w dziejach rozwoju powieści historycznej uznał, iż przewyższał on Aleksandra Dumasa, Waltera Scotta i może być zestawiany jedynie z Lwem Tołstojem Podobnie Rudo Brtáň, autor opracowania "Z pol'sko-slovenských literárny'ch kontaktov v prvej polovici 19. stor." (w: "Vzťahy slovenskej a pol'skej literatúry" red. A. Šumec), wyraził opinię, w myśl której krytycy słowaccy traktowali powieści historyczne Sienkiewicza na równi z twórczością autora "Wojny i pokoju". Zatem co poniektórzy i doceniali a nawet się zachwycali... Za: Yi Lijun "Twórczość Henryka Sienkiewicza w Chinach", "Postscriptum Polonistyczne", 2 (6), 2010 M.J. Mikoś "W pogoni za Sienkiewiczem" tegoż "Sienkiewicz i Curtin: z nie publikowanych dzienników i listów pani Curtin", "Pamiętnik Literacki", 77/3, 1986 J. Rybicki "Sienkiewicz po angielsku", "Przekładaniec", 15, 2005 tegoż "Trylogia po amerykańsku", "Konspekt" 2003 nr 14/15; J. Sztachelska, K. Szymborska "Sienkiewicziana londyńskie. Rekonesans", "Bibliotekarz Podlaski", 2016/1, (XXXII), J. Cybienko "Sienkiewicz w Rosji", "Slavia Orientalis", 2, 1967 K. Tokarzówna, T. Tyszkiewicz "Henryk Sienkiewicz - twórczość i recepcja światowa: sesja naukowa Instytutu Badań Literackich PAN", Warszawa 17-19 listopada 1966 "Literatura Komparatystyka Folklor: Księga poświęcona Julianowi Krzyżanowskiemu" red. M. Bokszczanin at al. M. Zybura "Dedecius międzywojnia. Otto Forst de Battaglia i literatura polska", w: K. Huszcza, A. Juzwenko, M. Zybura "Człowiek Środeuropy. Otto Forst de Battaglia (1889–1965)" Li Jianhuai, Jia Zhonghua "Ukraść ogień z zagranicy: o Lu Xunie i literaturze polskiej", "Czasopismo naukowe Normal Uniwersytetu Gannan”, 2007 nr 4 "Literatura polska na Świecie", T. V "Mapowanie, opisy, interpretacje" red. R. Cudak M. Giergielewicz "Henryk Sienkiewicz’s American Resonance" J. Krzyżanowski "Sienkiewicz and His Translators", w: "The Trilogy Companion. A Reader’s Guide to the Trilogy of Henryk Sienkiewicz", ed. J. Krzyżanowski tegoż "Henryk Sienkiewicz's Trilogy in America", "The Polish Review", Vol. 1, No. 3, 1996.
  23. Przeciw władzy i szkodliwości nieuznanych prawodawców świata (jak podobnych sobie określił P.B. Shelley) Rozważywszy obiekcje Narya (List do Wyborczej) względem rożnych środków artystycznych, nagminnie stosowanych we współczesnych produkcjach filmowych (naturalistyczny seks, nadmierna przemoc itp.), począłem się zastanawiać nad literaturą. W wielu tematach na forum tyczących się programów szkolnych, matury, zmian programowych, przewijał się wątek, podnoszony na ogół przez młode osoby o tym, że literatura prezentowana w szkole jest nudna, nieprzydatna w życiu, i nic nie wnosi do ich oglądu życia. Broniłem innej pozycji - twierdząc, że człowiek inteligentny, a zwłaszcza pretendująca do pewnej wiedzy, winna znać pewien kanon, by się taką czuć. By umieć się porozumiewać w pewnym kręgu kulturowym słowami kluczami, bez konieczności dodatkowych objaśnień i komentarzy. Ale czy aby to jest dobra myśl? Narya co prawda pisał o popularnych filmach, ale nie ma żadnych barier by jego spostrzeżeń nie przenieś na literaturę. Co więcej, by przenieść je w obszary literatury wysokiej. Te same zagrożenia, które wskazał można odnaleźć w arcydziełach światowej literatury, baa... kryje się tam więcej zagrożeń. Flirty wielkich poetów z faszyzmem (Yeats, Lawrence i wielu innych)- czyż to nie zatruje umysłów młodzieży? Dixie-kratyzm Faulknera, postawa Pounda i zawirowania wokół nagrody dlań, myśli o zagrożeniu cywilizacji i wynikające z nich konsekwencje praktyczne Heideggera... "Czas, który znajdując tę dziwną wymówkę, wybaczył Kiplingowi jego poglądy i wybaczy Pawłowi Claudel, wybaczy nu, bo dobrze pisze" /W.H. Auden "In Memory of W.B. Yeats" Narya apelował o ograniczenie w obrazowaniu przemocy bo to przekłada się na eskalację brutalizacji w życiu społecznym. Zatem jest stosownym wyrugowanie z przestrzeni społecznej, tak groźnego przykładu, jak choćby w osobie Raskolnikowa - to chyba oczywiste. Próba poznania literatury, uznawanej za pewne kamienie milowe w jej rozwoju, niesie też inne społeczne konsekwencje. Czyż nie jest tak, że frustracja rodzi często agresję? Również frustracja spowodowana niezrozumieniem. Nie łudźmy się, że pomagając/nakazując/przedstawiając literaturę wyższą; abstrahując od tego co w jej zakres naszym zdaniem wchodzi; osobom nieprzygotowanym, spowodujemy, że zrozumieją coś z tego, albo wejdą na wyższy poziom. Mogą, ale nie muszą. A jeśli nie zrozumieją, to zrodzi w nich frustrację... Można oczywiście pójść drogą okrężną, przedstawiać literaturę uznaną za wartościową: w innej formie, kondensować itp. - by była początkowo łatwiej przyswajalna. Wreszcie Amerykanie zmieniali zakończenie Anny Kareniny by była przyswajalna dla szerszej publiczności. Czy kastrowanie literatury nie zmienia aby jej sensu? Czy jest to znowuż w ogóle potrzebne i przynosi rezultaty? Czy popularyzacja wysokiej literatury, przy zastosowaniu sztuczek, mających na celu złagodzenie jej ciężaru gatunkowego jest działaniem pragmatycznym? Jak do ujął van den Haag: czy wjazd kolejką linową na górę zachęci nas do wspinaczki? Co istotniejsze: czy masy rzeczywiście potrzebują tejże góry. Zwłaszcza, że jest równie groźna; idąc tropem myśli Narya; jak horrory klasy B, wartość ujęcia estetycznego i artystycznego nie zmienia przecież wymowy scen i opisów. Kolejna rzecz; uczestniczyłem sam w zabawie, na naszym forum, w przedstawianie 100 najważniejszych książek, które trzeba przeczytać. I był to błąd. Jakie zatem, w tak niewinnych zgoła zestawieniach czy rankingach, kryją się kulturowe niebezpieczeństwa? Mowa o drogowskazach i poznawaniu...
  24. Nobel z literatury dla Polaka

    W temacie: forum.historia.org.pl - "Henryk Sienkiewicz: czy epatował sadyzmem i był rasistą?" padło: W pewnej mierze i jancet i Capricornus mają rację. Formalnie w uzasadnieniu podano: "because of his outstanding merits as an epic writer", czyli: "za całokształt", diabeł jednak tkwi w szczegółach. Kiedy szwedzcy akademicy zwrócili się do Stanisława Tarnowskiego, jako przewodniczącego Akademii Nauk, względem propozycji kandydatury do nagrody Nobla ten wskazał w swoim własnym imieniu na Henryka Sienkiewicza (inni byli za dziełem Jana Blocha "Przyszła wojna pod względem technicznym, ekonomicznym i politycznym") zwłaszcza jako autora "Quo vadis": "pozwalam sobie zwrócić uwagę Komitetu i Pańską, Panie Przewodniczący, na dzieło, które wydaje mi się spełniać w sobie wszelkie warunki wymagane przez założyciela co do czwartej części konkursu – dzieło literackie najwybitniejsze poprzez swój charakter, w znaczeniu idealizmu. Tym dziełem jest „Quo vadis”: tym bardziej, że można bardzo łatwo opublikować jego wydanie zupełnie dostosowane do użytku młodzieży...". Da szwedzkich jurorów problem z "Quo vadis" był taki, iż było to zbyt popularne dzieło co paradoksalnie przysporzyło Sienkiewiczowi pewnych problemów w drodze do Nobla, obawiano się, że wskazanie na tę książkę mogło zostać odebrane jako schlebianie niskim gustom a nie jako wspieranie dzieła idealistycznego, o wielkiej idei. Echo tych rozterek znalazły wyraz w "Krótkiej historii przyznania Nagrody Nobla Henrykowi Sienkiewiczowi" napisanej przez Gunnar Ahlströma ze Szwedzkiej Akademii: "Wszystkie nadane do tej pory nagrody Nobla niosły ze sobą ten lub inny powód do krytyki. Również Sienkiewicz nie był tu wyjątkiem. Dla przeciwników była to igraszka, ponieważ uznanie, którym obdarzono noblistę, ściśle było powiązane z „Quo vadis”, co troszeczkę wypaczało perspektywę. W oczach wielu czytelników powieść ta była bardziej postrzegana jako bestseller o szerokim zasięgu, aniżeli jako utwór, który można by zaszeregować do dzieł najwyższej literatury". Ahlström przekonywał, iż za Sienkiewiczem optował pewien, niewskazany z nazwiska szwedzki uczony (czyli Alfred Jensen) historyk i znawca języków i kultury słowiańskiej, który nie brał pod uwagę ani"Quo vadis" ani "Bez dogmatu" ani "Ogniem i mieczem" czy wczesnych opowiadań. Rozważano jak w roku poprzednim przyznanie dwóch nagród, druga miała przypaść Elizie Orzeszkowej. Przyznanie nagrody za "całokształt" wydaje się zatem być pewnym kompromisem. W laudacji Dożywotniego Sekretarza Królewskiej Szwedzkiej Akademii Carla af Wirsena stosunkowo najwięcej miejsca poświęcono Trylogii i "Quo vadis". Dwie badaczki z Muzeum Literackiego H. Sienkiewicza w Poznaniu, które szczególnie wiele poświęciły tej kwestii, konkludują: "Komitet Noblowski został postawiony w kłopotliwej sytuacji oceny dzieła literackiego, które wymknęło się z przyjętych kanonów oceny – czy jest to powieść tak dobra, że tłumaczą ją wszyscy w Europie i Stanach Zjednoczonych, czy też zaspokaja nawet przeciętnego czytelnika i jego niewybredny gust, więc jest zła. W tej sytuacji nagrodą objęto całą twórczość przyznając Henrykowi Sienkiewiczowi nagrodę w uznaniu jego wielkich zasług jako autora epickiego". /A. Surzyńska-Błaszak, B. Sokołowska-Hurnowicz "Henryk Sienkiewicz laureat Nagrody Nobla z 1905 roku. Materiały źródłowe", "Bibliotekarz Podlaski", 2016/1 (XXXII), s. 173/ Szerzej: "100-lecie przyznania Henrykowi Sienkiewiczowi literackiej Nagrody Nobla", pod red. A. Surzyńskiej-Błaszak, B. Sokołowskiej-Hurnowicz tychże "Sienkiewicz – laureat Literackiej Nagrody Nobla. Fakty, relacje, komentarze", w: "Forum naukowe. Instytut Historii Politycznej. Prace historyczno-politologiczne", pod red. M. Kosmana, 2001, z. 1(13) G. Ahlström "Krótka historia przyznania Nagrody Nobla Henrykowi Sienkiewiczowi", w: H. Sienkiewicz "Quo vadis. Roman", Coron-Verlag, Zurich 1968 H. Schück et al. "Nobel: the man and his prizes".
  25. Marynarka Wojenna RP u progu zaniku

    Tak dla przypomnienia, to "zdolność pomostowa" w naszej armii nie jest językowym pomysłem obecnie rządzącej ekipy, za Tomasza Siemoniaka dążono do zdolności pomostowej np. w zakresie obrony przeciwlotniczej w ramach programu "Wisła".
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.