Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Na fatalną sytuację naszego więziennictwa zwracali uwagę: i Julian Ursyn Niemcewicz, i Ksawery Potocki czy wreszcie Fryderyk Skarbek. Niemcewicz, świeżo po swej podróży po Ameryce, gdzie miał możliwość zwiedzania tamtejszych zakładów karnych, w 1807 r. przedstawił rządowi memoriał tyczący się reform krajowego systemu penitencjarnego. W 1818 r. myśl swą zawarł w broszurze "O więzieniach publicznych czyli domach pokuty", w tym samym okresie Potocki wydał "Projekt ogólnego i szczególnego ulepszenia administracji i stanu więzień w Królestwie Polskim". Realne działania podjęto z inicjatywy profesora Skarbka, który po wizytacjach opisał stan więzień w swym raporcie dla Komisji Sprawiedliwości. W lipcu 1830 r. położono kamień węgielny pod nowe "Wiezienie Główne Inkwizycyjne", ulokowane na działce między Pawią i Dzielną. Jak wyglądały warunki w jedynym warszawskim więzieniu śledczym na Mostowej? A jak rzeczy się miały na prowincji? Na jakich zasadach funkcjonowała "służba więzienna"?
  2. Pomiędzy projektami Niemcewicza i Potockiego a realnymi działaniami Skarbka, mamy pismo stworzone przez Ministra Prezydującego - Tadeusza Mostowskiego, czyli "Instrukcyję Więzienną" z 1823 roku. Na ile, ta instrukcja wychodziła naprzeciw wspomnianym głosom reformatorskim? Ówczesna Europa i USA próbowały różnych koncepcji więziennictwa, jakie z tych rozwiązań były wzorem dla polskich projektów? Stan i rozwój więziennictwa europejskiego starał się przedstawić Aleksander Moldenhawer "O przeprowadzeniu odosobnienia w zakładach więziennych" z 1866 roku. Jakie uwagi zawarł przy polskich projektach i polskiej rzeczywistości?
  3. Kto tak pięknie potrafi świntuszyć?

    Książę Brunswick na łamach pisma "The Age" został pomówiony o "sodomię", ten - w odpowiedzi przypuścił ataki na pismo. Odpowiedziano na nie, przewrotnym i złośliwym wierszykiem (6 lutego 1842 r.): "To do so he courage or prudence must lack, Yet it sometimes is the case, That men will do behind your back, What they will not do to your face".
  4. Co z tymi uchodźcami?

    W świetle podanego materiału to nie: "zbliża się", a: "już dotarła", bo jak rozumiem greckie wyspy wciąż przynależą do Europy, i tej geograficznej i tej traktowanej jako pewien byt polityczny. Mnie zastanawia czy już zaprezentowano jakie to ciało unijne będzie decydować kto do jakiego kraju będzie kierowany, w przypadku gdy dane państwo nie wycofa się ze zobowiązania przyjęcia odpowiedniej liczby emigrantów. Na jakich zasadach będzie się opierać taka selekcja?
  5. Dla ciekawych: www.napoleon.org - "Goethe and Napoleon I meeting in Erfurt (Germany) in the governor’s palace"
  6. Kosmogonia lodowa

    Tyle że dla autora koncepcji Welt Eis Lehre, to nie komety były istotne. Te - akurat stały w centrum pomysłów Ignatiusa Donelly'ego, autora "Ragnarök". "Hörbigera fascynował Księżyc, nie komety. Zanim Ziemia pojmała Lunę (jej obecny Księżyc), posiadała co najmniej sześć innych księżyców. Wszystkie przewroty geologiczne, które Donnelly przypisywał komecie, austriacki pseudouczony przypisuje działaniu owych dawnych satelitów Ziemi". /M. Gardner "Pseudonauka i pseudouczeni"/
  7. Gdyby ktoś sądził, iż odkrycie mrocznej strony Sienkiewicza to jedynie wytwór nadto rozbuchanej wyobraźni postmodernistów, myliłby się. Wanda Dobrowolska, znana bardziej ze swych publikacji o rodzie Zbaraskich (por. "Książęta Zbarascy w walce z hetmanem Żółkiewskim", "'Ozdoby' rodu Zbaraskich", "Młodość Jerzego i Krzysztofa Zbaraskich"), popełniła też dzieło z zakresu literaturoznawstwa. W książce z roku 1927, pt. "Sienkiewicz jako malarz śmierci" zajęła się specyfiką tego motywu u naszego tytułowego autora. "To lubowanie się w opisywaniu śmierci występuje w utworach Sienkiewicza w postaci: 1. obrazów-epizodów-scen śmierci, prawdziwych pereł plastyki sienkiewiczowskiej, 2. zbiorowych scen śmierci (n. p. bitwy, masowe tracenia chrześcijan w 'Quo vadis'), 3. w postaci bardzo częstych, znamiennych refleksyj o śmierci, snutych przez figury powieściowe, odpowiednio do tego uzdolnione (Płoszowski, Połaniecki i i.), 4. szkicowych opisów zgonów, opisów pogrzebów, wreszcie: 5. formalnych poematów śmierci. Zamiłowanie Sienkiewicza do przedstawiania i opisywania śmierci datuje się już od zarania jego twórczości (...) Sienkiewicz lubował się także w przedstawianiu męczeńskich zgonów niewinnych dzieci-ofiar, dręczonych jużto przez los zawistny, jużto nieuleczalne choroby. Specjalny ma pociąg do malowania dramatycznych scen, których bohaterami są dzieci, zwłaszcza dzieci-kobiety. Jużto małe dziewczynki, słodkie, delikatne, subtelne, rozwinięte uczuciowo, miłe i słabe jak pajęczyna, a rozkoszne i ładne mają w Sienkiewiczu swego opiekuna i orędownika (...) Sienkiewicz, aby rozszerzyć wpływ śmierci na ludzi w powieściach, pogrąża się w drobiazgowe przedstawienia wszystkich następstw, jakie ona za sobą wiedzie, wszystkich zewnętrznych, wstrząsających widoków ceremonji, a więc i pogrzebów. Lubuje się w malowaniu zewnętrznych rozpaczy bez granic...". /tamże, Tarnów 1927, s. 7, s. 19, s. 22/ Przy okazji analizy takich postaci jak: Azja Mellechowicz, ataman Sucha Ruka, Andrzej Kuklinowski; scenach znęcania się nad Lipkami czy starym Nowowiejskim, autorka dodaje: "Zasadnicza, wspólna ich cecha, to nadmierne lubowanie się w przedstawianiu mąk, a stąd krwawe egzekucje z drobiazgowością zbyteczną wymalowane jaskrawemi naturalnie barwami. A więc przechodzą te krwawe, dramatyczno-naturalistyczne sceny aż w ohydę, budzą wstręt (...) Sienkiewicz specjalista w odtwarzaniu rzewnych, lirycznych nastrojów, malarz męczeńskich, cichych zgonów, potrafi także czasem być okrutnym, nielitościwym, odznacza się nawet pewnem zamiłowaniem w widokach krwawych...". /tamże, s. 39-40; podkreślenie - moje/ No to jak: nie epatował, skoro się tak lubował... I głos Ryszarda Koziołka: "Sienkiewicz miał wyjątkową skłonność do uśmiercania swoich bohaterek (...) Intryguje mnie literacka ekonomia tych przedstawień i oznak śmierci. Czy to mimowolnie realizowana obsesja, natręctwo wynikające z nieprzepracowanej żałoby po śmierci żony? A jeśli to świadomy plan, to jaki zysk czerpie pisarz i czy­telnicy z powtarzanych obrazów śmierci kobiet i scen męskiej głównie żałoby?". /tegoż, "Martwe kobiety", "Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza", T. 41, 2006, s. 59-60/
  8. "Dziecięca branka" 1831-1832

    Jedną z karnych konsekwencji wybuchu powstania była decyzja cara z marca 1831 r. o przymusowym wcieleniu męskich potomków (ujętych?) powstańców do carskiej armii, w charakterze kantonistów. Kolejną decyzją (z marca 1832 r.) rozszerzono grono dzieci podlegających takiemu wcieleniu, dotknęło to m.in. dzieci emigrantów, sieroty. Jak wiele dzieci wówczas wcielono? Na jakich zasadach typowano kogo wcielić, bo przecież nie dotknęło to każdej powstańczej rodziny?
  9. Co z tymi uchodźcami?

    Tylko co to ma do uchodźców? Zwalniają w Niemczech zasiedziałych Syryjczyków czy Afgańczyków? A kim ich zastępują?
  10. Języki martwe

    Tak celem sprostowania, to: nie mawiał. To słowa Karola Libelta z jego "Rozpraw" (rozdz. "O miłości Ojczyzny"), a związek ze Słowackim jest taki, że jego nazwisko pada w tytule, jako że praca powstała przy okazji zamysłu wystawienia pomnika: Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego. "Wytocz z człowieka krew, a ubiegnie z nią i życie jego - wytocz z narodu język, a ubiegnie z nim żywot jego. Naród żyje, dopóki jego język żyje, bez języka narodowego nie ma narodu". /"Karola Libelta Rozprawy o odwadze cywilnej, miłości ojczyzny, wychowaniu ludów: na rzecz pomnika dla Adama Mickiewicza, Zygmunta Krasińskiego i Juliusza Słowackiego", Kraków 1869, s. 102; na wiki błędnie: s. 192–193./ Dla zainteresowanych: J. Friedrich "Zapomniane pisma i języki" "Tysiąc języków. Żywe, zagrożone i wymarłe" red. P.K. Austin A. Majewicz "Języki wymierające i zagrożone – stan i perspektywy", w: "Świat języków", W. Maciejewski et. al
  11. Turcja poza NATO?

    Wyjście czy wykluczenie? Tak od strony formalnej to NATO nie ma procedury usunięcia państwa ze swych struktur. Jak na razie, najwięcej o takiej ewentualności rozpisują się ośrodki rosyjskie. Głos USA (choćby: J. Kerry'ego); a ten jest chyba decydującym; jest bardzo stonowany i zachowawczy. Choć już pod koniec kwietnia (tego roku) AIE głosem Michaela Rubina sugerował: "Perhaps at the very least, Turkey needs a time out. The viability of the NATO depends upon it" (w tekście "Turkey in NATO? No"). Choć obecna sytuacja jest nieporównywalna, to wypada przypomnieć, że głosy o wykluczeniu Turcji z NATO nie są czymś nowym. Szczególnie były one głośne przy różnorakich niedemokratycznych poczynaniach władz, po wykluczeniu Izraela z manewrów (a podjęcie takowych z Syrią), po czynieniu utrudnień w dostarczaniu pomocy Gruzji w czasie konfliktu z Rosją itd. Mnie się zdaje, że terytorium Turcji jest na tyle cenne z militarnego punktu widzenia, że NATO przełknie wybryki Erdogana. Pewne doświadczenie w tym zakresie już ma - lata sześćdziesiąte i stracenie Adnana Menderesa.
  12. Brexit i jego przyczyny

    Autor raczej: "nie upatruje...", to tylko jego konstatacja o tym co myślą inni Brytyjczycy. Sam Wheatcroft nie był zwolennikiem Brexitu. W artykule mamy taką błyskawiczną przebieżkę przez historię Wysp ze szczególnym uwzględnieniem zdarzeń kiedy tworzył się (bądź objawiał) mit o wyjątkowości Anglii. Jednocześnie autor przypomina, że: "... Wyspy Brytyjskie są do tysiącleci związane nie tylko ze sobą (słuchajcie uważnie, angielscy eurofobowie!) i zamieszkane przez imigrantów. Kolejne fale migracji przechodzą przez nie bez końca". Kilka innych wyjątków: "W niedawnym referendum rozstrzygało się coś głębszego. Przez Europę przetacza się fala resentymentu wobec elit, a w Wielkiej Brytanii tego lata ma miejsce bunt klasy pracującej (według badań ośrodka Populus przedstawiciele najniższych klas opowiedzieli się w przytłaczającej większości za wyjściem z Unii Europejskiej - przyp. FORUM). Eurosceptycyzm jest tu nieadekwatnym określeniem. Do sił, jakie uwolnił Cameron, zaliczyć należy zarówno prymitywny rasizm i niechęć do imigrantów, jak i skromny patriotyzm i pragnienie powrotu do utraconej epoki, która być może jest tylko mirażem. Tu chodzi nie tyle o interes narodowy, co o samo pojęcie narodu" "Dwa wielkie powojenne złudzenia są skutkiem polityki Churchilla. W marcu 1946 r., w Fulton w Missouri powiedział, że 'między Brytyjską Wspólnotą Narodów, imperium i USA muszą panować szczególne stosunki' oraz pochwalił 'nieprzemijającą potęgę imperium brytyjskiego i Wspólnoty Narodów'. Te dwa pojęcia gnębią odtąd Brytyjczyków do dziś - zarówno laburzystów, jak i konserwatystów" "Brytyjczycy pozostali pod zgubnym wpływem wspomnień o swojej światowej potędze. Zwycięstwo Margaret Thatcher w wojnie o Falklandy tylko wzmocniło te fantazje" "Problem eurofobów polega na tym, że mimo całej swojej instynktownej antypatii dla Europy nie mają do zaoferowania żadnej praktycznej alternatywy oprócz nostalgicznych narodowych mitów".
  13. Dragoni

    Przypomnę, że temat tyczy się jednak nieco innych czasów niż wiek XVII.
  14. Działania dyplomatyczne w okresie powstania listopadowego

    Rząd powstańczy wysłał do Berlina z misją dyplomatyczną Tadeusza Mostowskiego. Nieszczególnie udaną była ta misja, bo wysłannik musiał się wyrzec... swego rządu. Co rosyjski ambasador hrabia Frans Alopaeus skwitował: "Taki przedstawiciel rządu nie może być niebezpiecznym działaczem politycznym".
  15. Puszkin

    By uściślić, taki tytuł nadali wydawcy "Современника" (T. VI, nr 2), gdzie w 1937 r. opublikowano to niedokończone dzieło, a było to już po śmierci poety. Wcześniej fragmenty pojawiły się w: "Северные цветы" (zbiór utworów z 1829 r.) i "Litieraturnaja Gazieta" (marzec 1830 r.).
  16. Brexit i jego przyczyny

    Geoffrey Wheatcroft swym artykułem na łamach "The Guardian" wywołał ożywioną dyskusję, a stwierdził w nim, że Anglikom nie chodziło o Europę czy o Polaków na Wyspach, tylko o: "rozpaczliwe poszukiwanie tożsamości". /por. tegoż, "Imperium kontratakuje", "Forum", nr 14, 8-21 lipca 2016/
  17. Adam Mickiewicz - ocena

    Nie ma biografii Mickiewicza; czy to polskiego czy zagranicznego pióra; bez wzmianki o tym zamyśle. Nie ma wydania pism, mów czy listów tego pisarza, gdzie czytelnik nie uświadczyłby informacji o tym pomyśle. Nie ma opracowania (artykułu) tyczącego się zagadnienia: Mickiewicz a kwestia żydowska, w którym by zabrakło kwestii "legionu". Aż dziw, że przy tak konsekwentnym pomijaniu tej kwestii, w Wydawnictwie Sejmowym poczynili takie przeoczenie: "Jeżeli, stanąwszy na ziemi polskiej, pułk ten pociągnie Żydów jednej synagogi, to inne synagogi pójdą za tym, a Żydzi, dając dowód swego oddania się Polsce i swej dzielności, pod­niosą swą rasę we własnych oczach i w oczach Polaków". /A. Mickiewicz "Dzieła wszystkie", Wyd. Sejmowe, T. 16, oprac. S. Pigoń, Warszawa 1933, s. 418/ Kto interesuje się bliżej tym okresem, o "legionie" mógł poczytać we wspomnieniach Sadyka Paszy, który zresztą sceptycznie odnosił się do tego konceptu naszego wieszcza, obszernie pisał też o tym Franciszek Rawita-Gawroński w: "Mickiewicza na Wschodzie (1855)" (wyd. H. Altenberg, Lwów 1899). Pisanie o "konsekwentnym pomijaniu" jest próbą zaczarowywania rzeczywistości, próbą wywołania wrażenia, iż w biografii pisarza jest to jakaś tajemnica, tymczasem jest to wyważanie drzwi, które otwarto już u schyłku dziewiętnastego wieku, a szerzej rozwarto w latach trzydziestych XX wieku. Z nowszej literatury mamy pracę Jerzego Borejszy "Sekretarz Adama Mickiewicza (Armand Lévy i jego czasy 1827-1891" (z 1969 r.) i przywołaną wcześniej Marię Janion i jej książkę "Bohater, spisek, śmierć. Wykłady żydowskie" (z 2009 r.) Co do "legionu" piterzx stosownie odpowiedział. Nic dodać, nic ująć, bo i ile można rozwodzić się co do mglistego zamysłu, który nie doszedł do skutku? Kto by jednak zagłębił się w dziennikarski (i literacki) świat dwudziestolecia międzywojennego, przekonałby się, iż i wówczas o "legionie" wcale tak głucho nie było. Pierwszy głos zabrał Roman Brandstaetter na łamach "Miesięcznika Żydowskiego" w 1932 r., tekstem zatytułowanym: "Legion żydowski Adama Mickiewicza" (to pewnie w ramach "konsekwentnego pomijania" - taki mylący tytuł), rzecz ta przeszła jeszcze bez większego oddźwięku. Następnie w tym samym roku w wydawnictwie "Menora" pojawiła się; tego samego autora; broszura "Legion żydowski Adama Mickiewicza. Dzieje i dokumenty", będąca odbitką z miesięcznika. Ta publikacja została już zauważona, kwestia powstania "legionu" dała asumpt Tadeuszowi Żeleńskiemu by snuć androny, że mógł być to powód otrucia Mickiewicza ("pro publico bono, pro Christo") przez polskie siły niechętne jego koncepcjom. Te domysły stały się zaczynem żywej polemiki, która przetoczyła się przez łamy kilku ówczesnych pism. Kto chce - niech poszuka i sprawdzi. To co tu istotne to fakt, iż każdy czytelnik cokolwiek zainteresowany kulturą literacką (i nie tylko) z łatwością mógł dotrzeć do informacji o tym "pomijanym" wątku. "... in the early thirties, Boy [-Żeleński], the pillar of 'Wiadomości Literackie', took part in the discussion started by Brandstaetter's essay on Mickiewicz's Jewish Legion ('Legion żydowski Adama Mickiewicza' [The Jewish Legionof Adam Mickiewicz]), 1932). After reading Brandstaetter's texts, Boy advenced the hypothesis that the bard had been poisoned. This led to a number of misunderstandings and a new wave of attacks, this time by the national camp, on the author of 'Legion Żydowski'. Brandstaetter protested against the insuations of the 'national' press as well as against Boy's conjectures". /E. Prokop-Janiec "Polish-Jewish Literature in the Interwar Years", New York 2003, s. 76-77/ I istotny głos Stanisława Pigonia, wskazujący, raz - że tej kwestii nie pomijano, dwa - czemu ten temat nie był jakoś szczególnie eksploatowany: "Sprawa tego 'legjonu' nie był zgoła sekretem. Pisał o nim i dokumenty do niego ogłaszał Wł. Mickiewicz jeszcze w r. 1885, a zabiegom organizacyjnym sporo uwagi poświęcił w 'Żywocie' ojca (...) Otóż, prawdę mówiąc, ani nie 'legjon', ani znów nie tak bardzo 'A. Mickiewicza' (...) Nie 'legjon'; bo to z pojęciem legjonu wiążemy formację wojskową odrębną, o własnem dowództwie, z narodowym językiem komendy, częstokroć pod własnym sztandarem. Tymczasem w oddziale, o którym myślano w otoczeniu Mickiewicza w jesieni 1885 r., o odrębności języka, tem mniej o chorągwi narodowej żydowskiej, oczywiście nikomu ani się śniło. Co ważniejsze, rzekomy legjon nigdy nie był pomyślany jako jednostka bojowa, organizacyjnie odrębna, o tyle o ile samodzielna. Miała to być mianowicie poprostu cząstka składowa korpusu kozaków otomańskich Sadyka Paszy. Gdyby ów pomysł mógł był dojść do skutku, rezultatem jego byłby w najlepszym razie pułk żydowski, z pułkownikiem Polakiem na czele, podległy dowództwu Czajkowskiego. Tyle i nic więcej. Także co do rozmiarów liczbowych rzekomy legjon przedstawiać się miał wcale skromnie. Projektowany pułk w najlepszym razie nie miał przenosić 1000 ludzi. To też jego organizator w kalkulacjach realnych, przedkładanych władzom tureckim, mówi skromnie nawet tylko o bataljonie. Tyle i nic więcej". /tegoż, "Z ostatnich chwil A. Mickiewicza", "Myśl Narodowa", R. XII, nr 44, 9 października 1932, s. 641/ To chyba żart? Mickiewicz trafia do więzienia, warunki tym były nader srogie, aż dziw zatem, że jak sam poeta relacjonował: w tymże miejscu "odzyskał wesołość". W swej bezduszności władza carska zezwoliła wygnańcowi bywać na salonach Petersburga czy Odessy. Nie ma słów by opisać ten bezmiar okrucieństwa jakiego tam doznawał. Akurat ten okres w życiu naszego wieszcza spotykał się z krytyką, zarzucano mu zajmowanie się miłostkami, balami i zabawami. By nie wspomnieć o niestosownym brataniu się z Rosjanami. "... ja zacząłem być wesół u ojców bazyljanów, a spokojny i ledwie nie rozumny w Moskwie". /J. Kallenbach "Adam Mickiewicz", T. I, Lwów-Warszawa-Kraków 1926, s. 350/ No, mnie coś mówi. Mówi, że niewiele wiemy co tam się wydarzyło. Wypada zauważyć, że najbardziej szczegółowe "relacje" o wieczorze przy rue l’Echaudé, złożyli ci co tam nie byli. A od tych co tam klękali i się obściskiwali dostajemy wzajemnie sprzeczne opisy. Jeśli zatem niezbyt wiele wiemy o przebiegu tego spotkania to jak możemy stwierdzić, że Eustachy Januszkiewicz nakłamał? W czym konkretnie? Bez wątpienia bezpardonowo potraktował Słowackiego i starał się go upokorzyć. Zresztą taki był cel tej uczty. Zebrani zgodni są co do jednego: Słowacki ten "improwizacyjny slam" - przegrał i uznał wyższość mistrza. Różnią się jedynie w akcentowaniu tego jak to się odbyło, od: "... w wierszu pełnym giętkich zwrotów, śmiałych porównań i życia, zwycięzcą swoim wieszcza 'Dziadów' ogłosił", do: "... w swej improwizacji wystąpił z całą swoją dumą szatańską". Może zatem warto zajrzeć do inkryminowanego pamfletu i zobaczyć co tam rzeczywiście stoi o Słowackim: "Potém wezwany od przytomnych drugi poeta, którego nazwimy sobie Juliuszem, wystąpił z całą swą dumą szatańską, którą jednakże geniuszowi Adama kładł do nóg. Mówił długo o sobie, o swoim wejściu na świat poetyczny, o zimnem przyjęciu, którego doznał; wiele pięknych rzeczy w wierszach od razu wprost i z duszy wylanych powiedział z zapałem, ale wszędzie przebijała się jego duma i zarozumiałość. - Nakoniec znużony usiadł. - Wszyscy dawali mu oklaski, choć w sercu szemrali na niego, jak na zwolenników Adama przystało, i musiało jego oko poetyczne przejrzeć wskroś naszą duszę; bo po chwili powstał znowu Juliusz, i trzem czy czterma strofami oddał hołd Adamowi (...) Adam odpowiadał Juliuszowi, wyrzucał mu jego grzechy poetyckie. Oświadczył wręcz, że on nie jest poetą. Tłumaczył, co go zgubiło. Nie jesteś poetą, mówił, bo nie masz wiary i miłości". /"Improwizatorowie", "Tygodnik Literacki", nr 8, 22 lutego 1841, s. 60-61/ Co tu jest kłamstwem? Na marginesie, warto zauważyć, że obecnie pojawiają się głosy podważające autorstwo Januszkiewicza względem powyższego tekstu, który podpisany jest jedynie kryptonimem: "N. O.". /por. uwagę w: B. Zakrzewski "Improwizacje grudniowe Juliusza Słowackiego", "Pamiętnik Literacki", T. 55, nr. 1, 1964/ A mówi komuś coś hasło: "druga uczta u Januszkiewicza"? Co tam robił Słowacki z "puharem"? Nie powiedział? O "wielkości"rzeczywiście nie mówił, choć kilka pozytywnych słów mu poświęcił. Oto Słowacki pisał do matki w liście z 3 września 1832 roku: "Jeden z Polaków mówił mi zdanie, jakie dał Mickiewicz o moich dwu tomikach (...) powiedział, że moja poezja jest śliczna, że jest to gmach piękną architekturą stawiony, jak wzniosły kościół - ale w kościele Boga nie ma... Prawda, że śliczne i poetyczne zdanie? - podobne do jego sonetu pod tytułem 'Rezygnacja'". /J. Słowacki "Dzieła" red. J. Krzyżanowski, T. 11 "Listy do matki", oprac. Z. Krzyżanowska, Wrocław 1949, s. 83/ Jak widać, Słowacki uważał, że Mickiewicz dość pozytywnie się o nim wyraził. Wedle niego, "mistrz" miał dostrzec i zaakceptować w jego utworach, które miały "koloryt nieco ciemny nowej angielskiej szkoły", wątki bajroniczne, ideę pesymizmu i nieuchronności przemijania wielkości. Nie zauważył, że jest to pochwała mocno makiaweliczna. Mickiewicz nie był ślepy, wiedział że Słowacki ma talent i potrafi świetnie "składać rymy". Zgodnie z programem poetyckim Mickiewicza - debiut dwóch tomików poezji Słowackiego udowodnił, że ten nie tworzy poezji. Mickiewicz konsekwentnie nie uznawał Słowackiego za poetę, i nie jest to wymysł Januszkiewicza. Nie uznawał, bo w myśl swych teorii - nie mógł. Słowacki poetą zatem był pisząc "Kulig" czy "Odę do wolności", zamieniając 3000 franków (matczynych) na dwa tomiki poezji wydrukowanych u Pinarda - przestał nim być. A dlaczego, to wystarczy zajrzeć do "Romantyczności" czy rozprawy otwierającej T. I mickiewiczowskiej "Poezji". Wypada sobie zadać pytanie: od kiedy Słowacki miał przeciw sobie Emigrację i krytyków? Kiedy przybył do Paryża miał trzy ważne wystąpienia publiczne ze swą poezją: dwa w lutym i jeden w marcu 1832 roku; na posiedzeniu Towarzystwa Litewskiego i Ziem Ruskich i podczas obchodów bitwy grochowskiej. Wszystkie bardzo dobrze przyjęte. Na tyle dobrze, że poeta począł snuć plany podboju również rynku francuskojęzycznego (np. nieskończone "Le Roi de Ladawa" czy "Béatrix Cenci"). Porucza mu się ważną funkcję skarbnika wspomnianego Towarzystwa. Wcześniej zostaje przyjęty w szeregi Towarzystwa Naukowego Tułaczów Polskich i Komitetu Narodowego Polskiego. Obchody bitwy i związane z nią wystąpienie Słowackiego owocują uchwałą, wedle której młody poeta ma być uhonorowany żelaznym pierścieniem z napisem: "Rodacy wdzięczni - Słowackiemu, poecie rewolucyjnemu" (o czym sam donosił matce: "200 Polaków publicznie uradziło,aby mi dać pierścień, jako poecie przeszłorocznych wypadków"). Piotr Kopczyński w swych zapiskach zanotował: "... czytał Słowacki swoje wier­sze (...) cudne, pełne rzeczy i zapału, sala brzmiała oklaskami". /"Sądy współczesnych o Słowackim (1826-1862)", oprac. B. Zakrzewski, K. Pecold, A. Ciemnoczołowski, Wrocław 1963, s. 21/ To nie jest obraz osamotnionego poety mającego wszystkich przeciwko sobie... A jakie są dowody tejże nienawiści? A czy Słowacki, choćby - lubił Mickiewicza i czy z tego powodu stawia mu się jakieś zarzuty? Nie wiemy jak brzmiała treść przemów Słowackiego podczas grudniowego spotkania. Atoli w przekazie Jana Koźmiana mamy znamienny fragment o "łodydze życia" Słowackiego. Wedle jednego z wariantów miał na niej wyrosnąć kwiat zazdrości i dumy, w domyśle: zazdrości względem Mickiewicza, to z listu do brata Jana - Stanisława Egberta. Druga pojawia się w recenzji z "Beniowskiego", która to recenzja, co istotne podobała się Słowackiemu: "Najgwałtowniéj porywa się Słowacki na autora Pana Tadeusza (...) Nienawiść dla autora Pana Tadeusza wrzała w Słowackim od dawna; głośna już dzisiaj improwizacya grudniowa, przyśpieszyła tylko jej wybuch (...) Na łodydze mego życia, mówił do wieszcza Dziadów, dwa błyszczą kwiaty; jedne niechęci ku tobie...". /"Beniowski poema przez Juliusza Słowackiego", "Dziennik Narodowy" (paryski), nr 15, 10 lipca 1841, s. 59/ Wydawałoby się, że jeśli mąż nie darzy swej małżonki uczuciem, to raczej ewentualny powód do samobójstwa ma ona. Mickiewicz spokojnie mógł się rozstać z Celiną, jej choroba dawała ku temu stosowny pretekst. A większość spośród ludzi skupionych wokół wieszcza tylko by temu przyklasnęła, jako że mieli oni nader krytyczny stosunek do mickiewiczowskiej połowicy. W tymże 1840 r., kiedy to ponoć już nie mógł znieść stanów psychicznych swej żony, Mickiewicz rezygnuje ze spokojnej (i co istotniejsze: intratnej) posady w Lozannie. Pośród szeregu powodów powrotu do Paryża niebagatelnym była opinia żony, że pobyt w Szwajcarii naraża zdrowie ich dzieci, co pisarz wyłuszczył w swym liście do Leona Fauchera, z marca 1840 roku. Co zresztą nie było jakimś urojeniem, w górskich kantonach Szwajcarii często dzieci zapadały na wole (wspominane: "le goitre"). Nie interesował się? Czy wyrazem zainteresowania byłoby zabranie ich do Konstantynopola, miejsca które mogło być areną walki?? Jeśli chodzi o kwestię: Mickiewicz a powstanie... zważywszy na zadziwiające przeszkody jakie stały wieszczowi na drodze aby przybyć do kraju, dość niefortunnie brzmi jego przesłanie do tych co walczyli. Przytacza to m.in. Tadeusz Żeleński (za: Kallenbachem): "Kiedy raz w liczniejszym zebraniu poeta wywodził, że należało raczej zagrzebać się żywcem pod murami Warszawy niż uchodzić z życiem za granicę, odpowiedział generał Małachowski: 'Chyba dlatego tak wypadało postąpić, abyś pan miał jedną ruinę więcej, na której z boleścią mógłbyś opiewać nasz upadek". /"Mickiewicz a my", w, tegoż: "Reflektorem w mrok", Warszawa 1978, s. 468/
  18. Co z tymi uchodźcami?

    Przy okazji ostatnich wydarzeń w Niemczech zwróciłem uwagę na pewien rodzaj tłumaczenia się władz. Niejako w obronie podkreślano, że sprawca zamachu miał być niedługo deportowany. No i faktycznie - gdyby został deportowany, zamachu w Niemczech raczej by nie dokonał. Atoli jest to osoba należąca do tej kategorii uchodźców, których nie można odesłać do Syrii. Zatem trafiłby do Bułgarii... i co dalej? Zwiększyliśmy bezpieczeństwo Niemców, kosztem Bułgarów.
  19. Religia Mezopotamczyków

    Współcześnie określa się ten tekst na ogół jako: "Enki i Ninmah".
  20. Rewolucja przemysłowa

    Tak, jako ciekawostkę można podać, że wedle estymacji autora "The steam power and British industralization to 1860" - Nicka von Tunzelmanna brak maszyny parowej Watta sprawiłby obniżenie angielskiego produktu narodowego brutto zaledwie o 0,11%. A jak wyglądało porównanie gospodarki Anglii z Francją?
  21. Czy średniowieczne było niepotrzebne?

    Dla zainteresowanych: P. Superat "Średniowiecze (nie)potrzebne?", "Pisma Humanistyczne", 12, 2014.
  22. Są reliktami - dawnych czasów. Istnieją w całkiem różnych krajach: pod względem przeszłości religijnej społeczeństwa. Są obciążeniem finansowym - i to często znacznym. Są celem ostrej krytyki - za zachowania, wydatki itp. A jednak trwają - dlaczego? Czemu nie zdecydowano się na demontaż tej instytucji?
  23. Na co nam te europejskie monarchie?

    Co by nie powiedzieć, to brytyjski dwór miał znaczące zasługi dla rozwoju angielskiej telewizji. Co sprawiła rezygnacja z: "west of the organ screen"?
  24. Upiór w operze

    Objawy pewnej fiksacji pojawić się musiały już wcześniej, na wykonanie woskowej kopii swej podopiecznej potrzebował nieco czasu, a było to zanim mógł się zorientować o westchnieniach do wicehrabiego. W sumie to nie wiemy czy możemy go tytułować właśnie: "upiorem", angielskie (a i francuskie) słowo "phantom" ma kilka znaczeń. A w filmie nazywany jest przecież również "Aniołem"... A niby dlaczego laluś? Nikt nie zwrócił uwagi na merkantylną stronę istnienia "Upiora", 20 000 franków to niebagatelna fortuna (zwłaszcza, że jak się zdaje nie płacił podatków za mieszkanie), taki główny poczmistrz Albert Theisz zarabiał wówczas miesięcznie ok. 5 916 franków. Czy jednak można powiedzieć, jak uczynił to Narya, że główny bohater pobierał haracz? Czy może jednak pracował (w pewnym sensie) dla właścicieli Opera Populaire? Nie sposób; przy okazji; powiedzieć kilku zgryźliwych słów o polskich wiedzy krytyków, tu akurat trafiamy na panią Jolantę Gajdę-Zadworną (publikującą swe recenzje, opisy filmowe i teatralne m.in. w: "Uważam Rze", "wSieci" czy na stronie www.dziennikteatralny.pl). Przy okazji rozmów o przygotowywaniu wystawienia "Upiora" w Teatrze "Roma" (wspomniano o tym w we wpisie nr 7), autorka czyni uwagę: "Od czasu wydania "Le Fantôme de l'Opera" w 1911 roku powstały liczne wersje tej historii". /tejże, "Upiór w Operze", "Życie Warszawy", nr 37, z 13 lutego 2008/ Otóż dziełko publikowane było od 1909 roku na łamach "Le Gaulois", a swój książkowy debiut miało w marcu 1910 roku.
  25. Nazwy państw - pochodzenie

    Bo to jednak historycznie nie jest Bengal, tylko jego część. A nowy twór przybrał sobie nazwę (w bengalskim): গণপ্রজাতন্ত্রী বাংলাদেশ, co w zlatynizowanej formie daje nam: w transliteracji - Bāṁlādeś, w transkrypcji - Bangladesz. W nazwie nowej Ludowej Republiki nie ma słowa, które w trb. dałoby Bangal, a w trl. Baṁgāl.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.