-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez secesjonista
-
Monopolium tabacum jako i o zwyczajach palenia ziela
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
To już początek XIX wieku, ale trudno sobie odmówić, na łamach "Pamiętnika Warszawskiego" ukazało się tłumaczenie podpisane: "Tabakoprzyjacielski Tłumacz", jak głosił tytuł był to: "Rys geografii tabacznéy, spisany przez G.S.B., przetłumaczony z dziennika wydawanego dawniéy przez Fülleborna, professora, pod tytułem Der Bresluische Erzähler. Breslau 1803". W artykule przeprowadzono podział Europy zależnie od preferencji: palenie tytoniu czy zażywanie tabaki, znaczenie takiego podziału miało mieć głębszy sens: "Ow przez Gatterera podany projekt podziału Europy podług południków i równoleżników, niedogodny z powodu zakrętów i zwrotów ustawicznie w tém na przeszkodzie będących, upadnie teraz sam przez się. Podział podług rzék okazuie się teraz równie śmiechu godnym, gdy morza nawet nie więcéy od samych Alp. dążeniu do oświecenia, uszlachetnienia i uszczęśliwienia narodów staią na przeszkodzie. Jedynie tylko tabakierka i lulka, dym tytuniowy i proszek tabaczny będą stanowiącą granicą przy wszelkich zmianach na części świata naszégo zayśc mogących wiecznie trwałą. Otóż będziemy mieli naystalszą zasadę do geografii nieodmiennéy. Granica dymu i pyłu tabacznego niezmierzoną przepaścią narody Europeyskie palące od zażywaiących oddzielaiąca, i nierównie pewniéy nad mur, choćby od Chińskiego grubszy, takowy oddział zabezpieczaiąca!". Zamieszczono tam również uwagi wykazujące jak dana używka wpływa na rozwój myśli w społeczeństwie: "W kraich winnych i gorzałczanych przemieszkiwaią zaiste narody wesołego umysłu, lecz lekkomyślność onych nie dopuści ich nigdy do tego stopnia prawdziwej kultury, którego Europa w obłokach tytuniowych żyiąca dosięgnąć iest zdolna". /tamże, N. I z 30 stycznia 1810, s. 220, i n./ Wspomniany "professor" istniał rzeczywiście, to Georg Gustav Fülleborn, mający duże zasługi dla popularyzowania polskiej kultury na Śląsku. -
Co tylko dowodzi jego niefrasobliwości względem faktów, na tej zasadzie wódz plemienia Katolików ma swą siedzibę w Watykanie. Co gorsza mylą mu się i inne fakty. "Napoleonnici" nie mieli nic wspólnego ze skopcami (poza wspólnotą ideową Raskołu). Faktycznie wierzyli, że Napoleon to wysłannik boży i stworzy na Ziemi nowe Królestwo dawidowe. Odłam ten wywodził się od Molokanów (Mołokanów), tak nazywana tych, którzy spożywali w dni postne szczególnie skromne potrawy (głównie z mlekiem w roli głównej). Po wyłonieniu się Duchoborców nazwa przylgnęła do zwolenników Szymona Ukleina, włościanina z tambowskiej guberni. Pojawienia się sekty "Napoleonitów" nie trzeba szukać dopiero po śmierci Korsykanina, albowiem ta powstała już wcześniej. I nie trzeba było jej szukać wyłącznie na dalekiej Syberii - znana była w Moskwie, Pskowie i prowincjach rusko-litewskich.
-
Monopolium tabacum jako i o zwyczajach palenia ziela
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Niezależnie skąd trafił do nas tytoń (por. R. Marcinek "Tytoń – dar Orientu czy Zachodu?"; dostępne na: www.wilanow-palac.pl), utarło się przekonanie (nie całkiem bezpodstawne), że turecki tytoń jest lepszy, stąd: "prawdziwy" to: "oryginalny", taki ówczesny chwyt marketingowy. No i dochodzi do tego sprzedawanie tytoniu z innych regionów jako turecki. -
Ponoć alianccy lotnicy część swych sukcesów zawdzięczali pewnemu dżemowi, zna ktoś szczegóły?
-
Prof.Antoni Ferdynand Ossendowski
secesjonista odpowiedział Mariusz 70 → temat → Historia Polski ogólnie
Nic nie ujmując walorom czytelniczym wspomnianej książki Ossendowskiego (który zresztą profesorem nie był), to trzeba pewne rzeczy przypomnieć. Otóż w tejże książce mocno on nałgał co było swego czasu znaną sprawą i mocno skompromitowało wówczas jego osobę w świecie nauki. W wydaniu amerykańskim, które poprzedzało polskie, książkę opatrzono mottem: "There are times, men and events about which History alone can record the final judgments; contemporaries and individual observers must only write what they have seen and heard. The very truth demands it". TITUS LIVIUS. /za wydaniem: "Beasts, Men and Gods", E.P. Dutton & Company, New York 1922/ Wielu znawców antyku szukało i jakoś nie znalazło takiego ustępu u Liwiusza. Możliwe, że takie motto umieścił wydawca amerykański (w popularnych polskich wydaniach już się ono nie pojawia) a nie sam Ossendowski. Tak czy inaczej powinien on przeciw temu zaprotestować, ze względu na zawartą tam sugestię, iż mamy do czynienia z pracą o charakterze naukowym i prawdziwymi relacjami. Dlatego też polemikę z przedstawionymi tam realiami podjął Sven Anders Hedin, którego zasług dla badania Tybetu nie sposób przecenić. Swe zarzuty wyłożył w książce "Von Peking nach Moskau" (F. A. Brockhaus, Leipzig 1924), co rozpoczęło ognistą polemikę pomiędzy oboma panami. "Hedin nie mógł podczas jej lektury przejść obojętnie nad fragmentem książki przedstawiającym rzekomą wyprawę jej autora z Mongolii do północnowschodniego Tybetu i z powrotem. Nic się tam nie zgadzało z rzeczywistością – ani topografia tej części Tybetu, tak dokładnie opisanej i skartografowanej przez S. A. Hedina, ani podstawowe fakty geograficzne trasy tej wyprawy, ani nierealnie krótki czas jej trwania". /A. Piskozub "Sven Hedin jako geopolityk", "Przegląd Geopolityczny", T. 5, 2012, s. 77/ Ossendowski w ferworze dyskursu coraz bardziej się pogrążał, kiedy wielu uczonych stanęło po stronie Hedina, ostatecznie sięgnął po argumenty natury politycznej. Uznał, że szwedzki badacz atakuje go, jako że jest on bolszewickim agentem. Hedin uznał, że polemista osiągnął dno i nie zamierza uczestniczyć w tego rodzaju dyskursie. Swe zarzuty i podsumowanie polemiki zamieścił w pracy "Ossendowski und die Wahrheit" (F. A. Brockhaus, Leipzig 1925). Na koniec Hedin nie odmówił sobie by przy okazji nie wskazać plagiatu jaki popełnił Ossendowski w swym opisie podziemnej krainy (Aharty). Opis został przepisany z pracy francuskiego okultysty Alexandre'a Saint-Yves d'Alveydre'a pt. "Mission de l'Inde en Europe, Mission de l'Europe en Asie. La question du Mahatma et sa solution" (Paris 1886), co Hedin udowodnił zestawiając odpowiednie fragmenty. -
Tylko, że nie bronił.
-
Uzasadnienie takiego a nie innego wyboru
secesjonista odpowiedział fraszka → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
By być ścisłym, wiersz nie jest z 1951 roku, tylko w tym roku został opublikowany w zbiorze "Nadzieja". "Powstanie Polski Ludowej otworzyło nowy rozdział w twórczości Broniewskiego. Na wieść o wyzwoleniu poeta reaguje napisanym jeszcze w Palestynie wierszem 'Do domu', określając w nim swoją postawę wobec nowych zadań historycznych...". /R. Matuszewski "Poezja Władysława Broniewskiego w latach 1939-1954", "Pamiętnik Literacki", 1954, T. 45 , nr 4, s. 482/ -
Recepcja S. Freuda w II RP
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ślad znajomości freudowskich teorii natrafimy i w literaturze pięknej, Aniela Gruszecka wydała w 1933 r. powieść: "Przygoda w nieznanym kraju", rok później dostała za nią wyróżnienie nagrodą literacką miasta Krakowa. Rzecz o próbie miłości duchowej pomiędzy dwiema kobietami, z ledwie zarysowaną możliwością czegoś więcej niźli platoniczna więź: "'A jeżeli' pomyślało cudzo w Klarze 'to moje odnoszeni się do niej ma w sobie coś nienormalnego, coś erotycznego?' Jakby piorun w nią uderzył: to wydało się potworne, że wszystko stanęło sparaliżowane. Przełknęła suchym gardłem. 'Ach Boże, przecież to niemożliwe, niemożliwe!' (...) Odwaga badania, zaprawiona od dzieciństwa na katolickiej dyscyplinie rachunku sumienia i spowiedzi, potem dostrzeżona na analizie freudowskiej...". /E. Kraskowska "Sens 'Przygody w nieznanym kraju' Anieli Gruszeckiej", "Teksty Drugie", nr 3/4, 1995, s. 51; cyt. za: A. Gruszecka "Przygoda w nieznanym kraju", Kraków 1957, s. 229/ -
W pewnym zakresie, jednak była. W roku 1819 przepisy wykonawcze w zakresie cenzury wydała Komisja Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Czytamy w nich: 1. Wszelkie gazety i pisma periodyczne w kraju wychodzące przed wydaniem na widok publiczny, mają być poddane pod roztrząsanie cenzora od rządu ustanowionego. 2. Zdanie cenzora, na piśmie wyrażone, jest obowiązujące dla autora, redaktora i drukarza. /za: B. Szyndler "Dzieje cenzury w Polsce do 1918 roku"/ W punkcie piątym zakreślono obszar zainteresowania cenzorów: wyraźne szkalowanie cudzego imienia i sławy, znieważanie religii panującego, dążenie do zachwiania bądź obalenia porządku społecznego, znieważanie panującego, rządu i praw krajowych, naruszanie moralności i dobrych obyczajów, odwodzenie od posłuszeństwa względem praw. Powód do wprowadzenia tych regulacji to znany konflikt pomiędzy władzą Królestwa a redakcją warszawskiej "Gazety Codziennej Narodowej i Obcej", konflikt tyczący się właśnie wolności druku. A wszystko zaczęło się od... gwizdów i sykania podczas wystawiania pewnej opery, co pokazuje nam jak to sztuka, nawet ta niewysokich lotów, może nieźle namieszać w historii, choćby to nawet nie ona była głównym powodem zmian. Tą operą była "Joconde" J. Nicolo (właściwie: Nicolasa Isouarda), która miała premierę w Warszawie w październiku 1815 roku. Partię wokalną wykonywała w niej francuska śpiewaczka Phillis Eve, O ile zgromadzeni Rosjanie nagrodzili ją brawami, to publika polska ją wygwizdała. O konsekwencjach tego zdarzenia pisał Joachim Lelewel w swym liście (opatrzonym przez Prota Lelewela datą: r. 1819 Wilno), skierowanym prawdopodobnie do Ignacego Onacewicza: "Wnet wyszedł do wojska rozkaz dzienny, że z powodu tego wydarzenia zakazuje się gwizdać, sykać etc. Po niejakim czasie Wojda wydaje zakaz karteczkami przylepionymi obwieszczony, w którym z rozkazów wyższych grozi karami policji. Na to w 'Codziennej Gazecie' redaktorowi jej Kiciński napisał. Przełożono to na francuskie, komunikowano W-u Księciu, uznał on prawdę, ale krok arbitralny policji cofnionym nie został (...) Nazajutrz wyszedł numer 'Codziennika', w którym Skomorowski domaga się tych hańbiących kar zdarcia. W gwałtownym poruszeniu Namiestnik chciał w lot gensdarmów wyprawić, aby uwięzili obu redaktorów i Skomorowskiego, usłuchał jednak rady Kosseckiego, że się przespał. Nazajutrz woła ich do siebie, ale ich widzieć nie chce, daje wszystkim trzem dymisje z ich urzędów. Nakazuje, aby Wysoka Komisja Oświecenia wzięła ich pod cenzurę. Od Potockiego redaktorowie uzyskują nakaz, aby się cenzurze poddali (...) do ich domu przybył komisarz Policji z policyjską pomocą i gensdarmami w liczbie siedmiu pieczętować drukarnię". /J. Zdrada "Joachim Lelewel o początkach cenzury w Królestwie Polskim", "Przegląd Historyczny", T. 59, nr 2, 1968, s. 289 i n./ Garść dalszych szczegółów dorzuca Teodor Morawski, piszący wówczas dla wspomnianej gazety: "Łechtani objawami opinii publicznej, postanowiliśmy więc, skoro po uchwale cenzurowej opdieczętowano drukarnię, prowadzić dalej nasze przedsięwzięcie (...) Wzięliśmy się na sposób. Liberaliści francuscy, gdy Izby francuskie ustanowiły cenzurę na pisma peryodyczne, uciekli się do wydawania dzienników nieperyodycznie. Postanowiliśmy pójść za ich przykładem. 'Gazeta Codzienna' przemieniła się w nieperyodyczną 'Kronikę'. Lecz car, to nie król francuski; minister Villèle, nie był też wielkim kniaziem. Car i wielki kniaź nie potrzebowali zwoływać Izb, aby rzecz postawić na swojem. Zaledwie wyszło kilka numerów 'Kroniki', zapadł nowy ukaz, rozciągający cenzurę do wszystkich pism bez wyjątku (...) Nastała zaś nowa, daleko sroższa cenzura. Stracił ministerstwo oświecenia Stanisław Kostka Potocki. On podpisał pierwszy akt cenzury, a upadł skutkiem 'nadużycia' wolności druku: tak osądzono dość niewinne pisemko jego 'Podróż do Ciemnogrodu'. Z hierarchii nastąpić był winien Staszic,co przyjął odpowiedzialność za drugi akt cenzury, ale i jego pismami ogrzewać się będzie Konstanty. Potocki umarł zgryziony; Staszic, lubiący urzędowanie, umrze dopiero apopleksyą tknięty, gdy mu i ulubione górnictwo z rąk wytrącone będzie. Zastąpił ich Stanisław Grabowski, syn Stanisława Augusta, monsignor, jak go zwał Niemcewicz. A pod nim, objął cenzurę Kalasanty Szaniawski, który dawny swój ateizm i jakobinizm połączył teraz ze służalstwem dla komisarza carskiego. Znużeni ciągłem prześladowaniem, przejęci obawą dzikich brutalstw Konstantego, widząc niepodobieństwo dalszych usiłowań dziennikarskich, zwinęliśmy grono nasze (...) Upadła wolność druku: za to rozmnożyły się po kraju liczne związki tajne". /tegoż, "Moje przygody: ustęp z pamiętników T.M.", Kraków 1873, s. 18 i n./
-
Ciekawostki z XIX-wiecznej literatury
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauka, kultura i sztuka
Pozostawiając na razie wątek "turpistyczny" na później, oto co napisał swego czasu Kadrinazi: Obruszyłem się, znowu ktoś przypina jakąś "łatkę" biednej pani Austen. Dla pewności sprawdziłem, w trzytomowym wydaniu z 1811 roku (Printed for the author By C. Roworth, Bell-yard, Temple-bar, and published by T. Egerton, Whitehall, 1811 London) , wielokropek pada bodajże tylko sześć razy (w Vol. I - dwukrotnie, w Vol. III - cztery razy). Co więcej, wydanie z 1833 roku, w słynnej serii "The Standard Novels" Richarda Bentleya (w której zawarto pięć tomów powieści Jane Austen), "Sense and Sensibility" pojawia się wydane w jednym woluminie - i nie ma tam ani jednego wielokropka. A jednak Kadrinazi wcale nie przypiął jej łatki, jak to zatem możliwe? Pozostając przy osobie tej pisarki, dodajmy: jedynej kobiety jaka miała szczęście znaleźć się w wykładach o literaturze Vladimira Nabokova (por. tegoż, "Wykłady o literaturze", przeł. Z. Batko) za sprawą powieści "Mansfield Park". Początek wieku XIX był świadkiem wzrastającego czytelnictwa w Anglii, choć jego początki to ostatnie dwadzieścia pięć lat XVIII wieku, kiedy to nastąpił czterokrotny wzrost produkcji wydawniczej. Szacuje się, że około 1800 roku na Wyspach funkcjonowało tysiąc wypożyczalni książek, a w 1820 r. miało ich być - blisko tysiąc pięćset. Austen, co do popularności, nie mogła się oczywiście równać z "królem" - Walterem Scottem, atoli sięgano po jej książki chętnie. A jednak do lat trzydziestych, w zasadzie nie można było w czytelni poprosić o jakąś książkę pani Austen, dlaczego? -
Królestwo Polskie, Księstwo Warszawskie
secesjonista odpowiedział piterzx → temat → Polska pod zaborami (1795 r. - 1918 r.)
W tym krótkim bycie politycznym cenzura jednak istniała, choć ostateczny jej kształt pod względem prawnym sformułowano dość późno. Nie tak dojmująca jak wcześniej carska i bez tak rozbudowanego aparatu administracyjnego. Dekret królewski z 20 kwietnia 1808 roku, stanowił, iż w kompetencjach wydziału ministerium spraw wewnętrznych leży cenzura wszystkich dzieł,prócz gazet i wydawnictw periodycznych (art. 40), w art. 59 ministrowi policji zlecono: "cenzurę gazet i pism periodycznych w przedmiotach politycznych". /"Ustawodawstwo Księstwa Warszawskiego. Akty normatywne władzy najwyższej", T. I, 1807-1808, oprac. W. Bartel et al., Warszawa 1964, s. 94/ W 1808 r. cenzorem generalnym pism periodycznych, gazet i kalendarzy został Andrzej Horodyski, a w 1810 r. był nim Jan Wołowski. Cenzura; jak to się już rzekło; tyczyła się spraw politycznych; nie zapomnijmy jednak że istniała też cenzura kościelna. "... należy wziąć pod uwagę, iż prasa polska czasów Księstwa nie ukazywała się w warunkach wolności wypowiedzi, lecz poddana była silnej presji cenzury państwowej, zorganizowanej na wzór francuski". /A.K. Szymański "Pierwsza restauracja Burbonów we Francji w 1814 roku w oświetleniu prasy polskiej", "Acta Universitatis Lodziensis", Folia Historica 77, 2003, s. 63/ Pamiętać trzeba o znaczeniu cenzury pozainstytucjonalnej o czym wspomina Małgorzata Willaume: "Jedno z pierwszych zarządzeń nowych władz dotyczyło wprowadzenia kontroli druku. W imieniu Komisji Rządzącej dyrektor policji Aleksander Potocki już 2 II 1807 r. przekazał dyrektorowi cenzury szczegółową instrukcję dla cenzorów prasy periodycznej z 'Gazetą Warszawską' na czele (...) ostateczne ramy i formy działania cenzury w Księstwie Warszawskim określono prawnie dopiero na przełomie lat 1811 i 1812, jak gdyby u progu kampanii rosyjskiej, która miała położyć kres istnieniu owego toru państwowego. W dobie napoleońskiej działalność cenzury wydawać się mogła w interpretacji nakazów i zakazów apodyktycznego marszałka Davouta czy też szczegółowych pouczeń rezydentów Serry i Bignona nader uciążliwa przyzwyczajonej do pewnej swobody słowa opinii publicznej, zaopatrzonej w tradycje Sejmu Wielkiego". /tejże, "Unormowania prawne kontroli druku w Księstwie Warszawskim", "Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska", Sectio F, Nauki Filozoficzne i Humanistyczne 28, 1973, s. 227 i 239/ Marceli Handelsman w: "Rezydenci napoleońscy w Warszawie 1807-1813", wskazuje na inny rodzaj cenzury, czyli ograniczanie dostępu do informacji. Już za Davouta ustaliła się zasada by wiadomości zagraniczne czerpać wyłącznie z prasy francuskiej, a zwłaszcza z "Monitora". Z literatury: K. Ossowski "Cenzura prasy w Księstwie Warszawskim", w: "Piśmiennictwo - systemy kontroli - obiegi alternatywne" red. J. Kostecki, A. Brodzka. -
Pamiętniki, wspomnienia turystyczne Polaków XIX/XX wiek
secesjonista odpowiedział Reichshof → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
Dla zainteresowanych: M. Szyprowska "Maria Konopnicka poetka i turystka". -
Co wyraża się coraz większą "ślepotą" na rzeczywistość i imponującą ekwilibrystyką w ocenie (i przytaczaniu) faktów. I płynnie toczy się narracja janceta z łatwością "comme le pecher donne les donne les peches" (jak by powiedział Jules Barbey d'Aurevilly). A jak konceptu braknie to w stronę adwersarzy można rzucić „argumentem” w typie, jak ten o zrzucaniu Somalijczykó bez spadochronu do morza. Na takie dictum trudno komuś sensownie odpowiedzieć, no może poza Romanem Różyńskim. Bo zacząć by przecież trzeba od tłumaczenia, że nie jest się zwolennikiem metod à la szwadrony śmierci. A jak to udowodnić? To jak z deklaracją janceta, iż udostępni posiadane mieszkanie dla uchodźców. Jak to sprawdzić? Zwłaszcza przy dodanym zastrzeżeniu: jak zabraknie miejsc. Popuściwszy wodze fantazji można zabawić się w przewidywanie jak by to wyglądało w praktyce. Powiedzmy rządzi PiS i przyjmuje jakąś liczbę uchodźców, na monity władz UE by przyjął ich więcej, rządzący odpowiadają, że nie mają już dla nich miejsc. I oto ktoś zadaje pytanie: „To jak? Czy jancet przyjął już jakąś rodzinę?”. Podejrzewam, że bardziej prawdopodobnym od odpowiedzi potwierdzającej taki gest, byłby długi wywód udowadniający, że PiS kłamie, że miejsc jest jeszcze dużo, zatem należy aktywnie działać by odsunąć tę partię od władzy a problem zniknie. A odpowiedź w stylu „spadochronowym” dowodzi, że stoimy przed pewnym problemem. Niby przyjęcie znacznie większej liczby uchodźców nie sprawi krajom europejskim problemu. Ot, rozpłyną się oni w morzu dotychczasowych obywateli. Służby będą weryfikować, osoby podejrzane będą odsyłane. Zabrakło kropki nad „i”, czyli - gdzie będą odsyłani. Czy osoba "nieodpowiednia" w Niemczech, staje się "odpowiednią" w Bułgarii? To może; by pozostać w zaproponowanej przez janceta konwencji „spadochronowej”; w ramach wykazania otwartej postawy zainicjować wystawienie pomnika jednemu z islamskich sprawców tego typu ataków? Najlepiej gdzieś we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii.... I jak długo mamy z tego powodu poczuwać się do winy i zadośćuczynienia? Nasz wielki wschodni sąsiad też nieszczególnie pozytywnie zapisał się w naszej historii, daje nam to jakieś szczególne prerogatywy co do aktów agresji zdaniem janceta? Każdy w przeszłości znajdzie stosowne wydarzenia pokazujące jak to inne państwa (czy nacje) namieszały w jego regionie. Każdy odpowiednio nastawiony religijny fanatyk znajdzie uzasadnienie, czy to w Koranie czy to w Biblii, dla mordów i rzezi. Zdelegalizować religie czy tylko objąć cenzurą dostęp do tych ksiąg? W tej licytacji dojdziemy do całkiem logicznego wniosku, że taka instytucja, jak Indian Claims Commission nie powinna powstać w USA, a na naszym kontynencie, to wreszcie Europejczycy nieproszeni zawitali na amerykański kontynent burząc dotychczasowe stosunki rdzennych mieszkańców. Zapytuje jancet czy kiedyś istniał naród syryjski. Nie będąc kompetentnym, nie będę się silił na próbę odpowiedzi kiedy takowy zaistniał i czy w ogóle. A ja się pytam: i co z tego ma wynikać? Czy mamy zrozumieć, że będą się zdarzać ataki terrorystyczne bo dawno temu stworzyliśmy (jako Europejczycy) warunki dla powstania państwa syryjskiego i ew. wykształcenia się syryjskiej narodowości? To zapewne przyjdzie nam również przełknąć, że kolejne zamachy będą efektem dezintegracji narodowości syryjskiej. Samar Yazbek (autorka książki pt. "Przeprawa. Moja podróż do pękniętego serca Syrii"), która uciekła z Syrii w 2011 roku, relacjonowała: "Wszyscy patrzyli na mnie w zdumieniu, kiedy powiedziałam, że jesteśmy po prostu Syryjczykami. Śmiali się; nie mieli pojęcia, o czym mówię". Mam również takie podejrzenie, że dla większości członków ISIS, Bractwa Muzułmańskiego, Ahrar asz-Szam czy „samotnych wilków” dokonujących aktów terroru, zupełnie obojętnym jest co działo się w połowie XIX wieku. Wystarczy im raczej przeświadczenie o wyższości własnej drogi i konstatacji, że za przeciwnika ma się zgniłe i bezbożne społeczności Zachodu. Czy państwa europejskie borykają się z problemem nacjonalistów ukraińskich dokonujących aktów terroru względem obywateli państw prowadzących nadto ugodową politykę względem Kremla? Czy wreszcie, Federacja Rosyjska stała się areną takich aktów po inwazji „zielonych ludzików”? Współczesne Indie są areną krwawej walki o ziemię, i nie myślę tu wyłącznie o maoistowskiej partyzantce. Raczej o walkach armii (np. akcja "Zielone łowy") i „ochotniczych” milicji takich jak Salwa Judum ("Oczyszczające łowy") w stanie Chhattisgarach – z jednej strony, a z drugiej - dalitów i adiwasich. Słusznie czy nie, powszechnie w Indiach uznaje się, że obecne stosunki agrarne są głównie efektem kolonialnych rządów Korony Brytyjskiej. Czy obszar Zjednoczonego Królestwa, jest z tego powodu, miejscem terrorystycznych ataków dokonywanych przez Hindusów (Indusów)? Wspomniał jancet o mniejszości muzułmańskiej w Polsce, zaiste wyróżniającej się w przeszłości przywiązaniem do Polski. Problem w tym, że Tatarzy polscy przez wieki kształtowali się w zupełnie innych warunkach. To jak porównywanie Bnej Israel z Mumbaju z Ben-Zion Gopsteinem. A fakty są takie, że pomiędzy polskimi Tatarami a wyznawcami islamu arabskiego pochodzenia istnieje daleka rezerwa, raczej się pogłębiająca niźli niwelowana. A sygnały ostrzegawcze, takie jak te w osobie Hani Hraischa – powinny nam dać do myślenia. Amok politycznej poprawności sprawił, że pomimo iż służby policyjne znają tożsamość sprawcy dajmy na to napadu na kobietę, w oficjalnych oświadczeniach dokonuje się zadziwiających łamańców słownych by nie powiedzieć wprost tego kim był napastnik. Zazwyczaj wścibskie media, stają się jakoś niedoinformowane. Dopiero jak gdzieś zrobi się wyłom w tej zmowie, zaczyna się wielkie tłumaczenie: tak wiedzieliśmy, ale…. a tych: "ale" jest wiele, tylko nie wiadomo czemu w ogóle istnieją. Kiedy dochodzi do różnorakich ataków na kobiety, te dostają od prominentnych polityków porady jak powinny się ubiera i zachowywać by nie prowokować. Ciekawe jaki jazgot rozległby się w naszym kraju, gdyby takie porady wyszły od katolickiego duchowieństwa? Samozadowolenie, że u nas jest inaczej bo nikt nie nawołuje do krwawej rozprawy z bezecnym Zachodem, że muzułmanie zajmują się tylko bezkonfliktową formą powrotu do tradycji (: salafiyya), szybko może się ulotnić. Głównym doradcą ds. zwalczania radykalizmu islamskiego u boku Tony'ego Blaira był Tariq Ramadan. Przekonywał muzułmanów w Europie, by ci szanowali prawa kraju w którym przebywają, jak powiadał: starał się pogodzić muzułmanów z zachodnią nowoczesnością. Czyż nie piękne? Łychą dziegciu w tym wszystkim jest fakt, że Ramadan trochę co innego mówił arabskim słuchaczom, a co innego europejskim. W ramach zbliżenia z zachodnią nowoczesnością zaangażował się w delegalizację sztuki Voltaire'a "Le fanatisme ou Mahomet", nawet nie zastanawiając się nad jej sensem, bo akurat celem ataku było w niej raczej chrześcijaństwo. Tenże sam, który miał problemy z rozjaśnieniem swego stanowiska względem takich praktyk jak kamieniowanie cudzołożnic. Jak sam podkreślał, nie jest jego celem modernizacja islamu, a: islamizacja nowoczesności. Jak dla mnie "islamizacja nowoczesności" pobrzmiewa nieco niepokojącymi nutami... Wypada też przypomnieć, że syryjskie ugrupowania pro-demokratyczne zaczęły brać pieniądze i sprzęt od islamskich terrorystów, znacząco się od nich uzależniając. I nie jest to konstatacja islamofobów a wspomnianej Samar Yazbek. Jakich by jancet nie dokonywał łamańców, dla bezpieczeństwa Europy większym zagrożeniem są radykalni spadkobiercy Ibn Taymiyya niźli faszystowskie rządy, w rodzaju takich jak PiS. Przyjmowanie więcej i więcej uchodźców stan tegoż bezpieczeństwa pogarsza. A władze poszczególnych państw europejskich nieszczególnie wyglądają by były na to wszystko przygotowane. Zamach w Madrycie z 11 marca 2004 r. - to 191 ofiar śmiertelnych. Zamach we Francji z 13 listopada 2015 r. - to 137 ofiar śmiertelnych. Ponieważ nie podejrzewam by te francuskie wydarzenia nie zapadły w pamięci janceta, wypada mi uznać, że liczba ofiar - jego zdaniem, nie kwalifikuje ich do miana: "duży zamach terrorystyczny". Chyba, że jancet ma wątpliwości by stali za tym islamiści? Nie wiem też co ma niby wynikać z faktu "braku" dużych zamachów terrorystycznych? To efekt działania służb i zaangażowania się zorganizowanych struktur islamskich terrorystów w utrwalanie kalifatu. Niepokojącym jest, że w Europie coraz częściej dochodzi do aktów terrorystycznych dokonywanych przez osoby niezwiązane z komórkami terrorystycznymi. Z własnej inicjatywy postanawiają się zasłużyć ISIS. Czy dziesięć mniejszych aktów terroryzmu zamiast jednego dużego ataku ma nas napawać większym optymizmem? To może przypomnijmy europejski bilans za 2015 r., 151 ofiar śmiertelnych i tylko jedna z tych ofiar nie była ofiarą dżihadystów.
-
Niszczenie zbiorów bibliotecznych w PRL-u
secesjonista odpowiedział Mariusz 70 → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Czemu zakazem objęto pierwszą wydaną po wojnie powieść Andrzeja Ziemięckiego "Schron na Placu Zamkowym" (z podtytułem "Powieść o Warszawie z 1980 roku") z 1947 roku, trudno powiedzieć. Bo i Warszawa supernowoczesna, i jest o wyższości "naszego" systemu nad kapitalistycznym... może nie spodobała się III wojna światowa, albo koncepcja Zjednoczonej Europy? Dla zainteresowanych: S. Kondek "Eksterminacja literatury popularnej. 'Oczyszczanie' księgarń i bibliotek powszechnych z książek 'szkodliwych i wrogich' w latach 1949-1954", w: "Retoryka i badania literackie. Rekonesans" red. J.Z. Lichański. -
Napoleon w sztuce i kulturze
secesjonista odpowiedział Estera → temat → Napoleon w literaturze i sztuce
Twórczości Antoniego Słonimskiego nie kojarzymy raczej z wątkiem napoleońskim, a jednak i ten autor się nim posłużył. W swej antyutopii "Torpeda czasu" z 1927 r. (pierwodruk w: "Kurierze Polskim", 279-351, 1923). Profesor Pankton za sprawą energii monitu konstruuje wehikuł czasu. Postanawia udać się do Europy końca XVIII wieku, tam zamierza zapobiec objęciu cesarskiego stolca przez Napoleona, a w szerszym wymiarze - zapobiec pogrążeniu się Europy w wojnach. O ile Napoleona udaje się powstrzymać (usuwa się na Korsykę), to z naprawą stosunków europejskich nie poszło już tak jak uczony by sobie życzył. On sam poniósł zresztą osobistą porażkę, choć został prezydentem Francji (Amerykanin!), to kończy ścigany listami gończymi. Co przypomina, że i rządy technokratów nie zawsze są najlepszym rozwiązaniem. -
Działania dyplomatyczne w okresie powstania listopadowego
secesjonista odpowiedział Estera → temat → Powstania
Może nie zaowocowało monografią, ale praca ukazała się w druku w 1933 roku ("Austria wobec powstania listopadowego"), z czasem dorzucił jeszcze do tego: "Anglia a sprawa polska w latach 1830-1831" z 1937 r. (wyd. poszerzone - 1967), "Francja a Polska w 1831 roku" z 1950 r. oraz "Charakterystyka dyplomacji powstania listopadowego" z 1957 roku. W dniu 21 kwietnia 1831 r., deputowany IV cyrkułu miasta Warszawy - Dominik Krysiński dość gorzko podsumował nasze wysiłki dyplomatyczne: "Wszyscy równo zajęci jesteśmy jednym celem, żeby sprawę naszą jak najmocniej popierać. Piąty już miesiąc upływa, a mimo całej gorliwości i światłego postępowania wszystkich naszych ajentów rezultaty czynności dyplomacji naszej pod jednym dadzą się określić wyrazem, tj. zero". /"Dyariusz Sejmu z R. 1830-1831" wyd. M. Rostworowski, t. 3, Kraków 1909, s. 53/ Cóż, i Szymon Askenazy nie był dobrego zdania o wysłannikach do Berlina, cóż to za przedstawiciele z których jeden dostaje wizę by udać się dla poratowania zdrowia (Mostowski) a drugi dla interesów Banku Polskiego (Grzymała)? "Wybór obu pełnomocników, przeznaczonych do tak ważnej i ciężkiej misyi, i tym razem przecież nie był bynajmniej szczęśliwym (...) Pretekstem, niczem więcej, bez najmniejszego wątpienia, była dla niego cała rzekoma wyprawa dyplomatyczna do Berlina (...) Że taki poseł rewolucyjny niewiele obiecywał pożytku, przewidzieć nie trudno". Co do Wojciecha Grzymały, byłego referendarza w Radzie Stanu: "Nie więcej też można było budować na przydanym Mostowskiemu pomocniku (...) Trzeciorzędna figura, poczciwych chęci a słabej głowy, nie posiadał oczywiście żadnych zgoła kwalifikacyi do jakiejkolwiekbądź poważniejszej czynności zagranicznej. Koniec końcem, przy takiej obsadzie, łatwo można było przewidzieć już z góry nieuniknione fiasco dyplomatycznej wyprawy do Prus i Berlina". /tegoż, "Zabiegi dyplomatyczne polskie 1830-1831", "Biblioteka Warszawska", T. III, Warszawa 1902, s. 456 i n./ Zdaniem Askenazego, Mostowski nie tyle udał się z misją dyplomatyczną - co wykorzystał ją by uciec z kraju. -
Henry Rider Haggard popełnił "Kopalnie króla Salomona" ("King Salomon's Mine", 1885 r.), której zawdzięczamy upowszechnienie motywu "zaginionego świata". Haggard nie były pierwszym, wreszcie Robert L. Stevenson publikował swe "Zaginione Wyspy" na łamach "Young Folks" już od 1881 roku (pod tytułem: "Treasure Island, or the mutiny of the Hispaniola"). To jednak popularność przygód Quatermaina z "Kopalni..." pozwoliła zadomowić się w literaturze temu motywowi. Na fali tej popularności Haggard wydał w 1887 r. kontynuację zatytułowaną po prostu: "Allan Quatermain". A że żadnego gatunku literackiego nie można lekceważyć, dodajmy, że Ayesha - bohaterka jego powieści "She" (uznanej za jedną z najpopularniejszych powieści wszech czasów), trafiła do prac Freuda i Junga.
-
Kodeks cywilny (Kodeks Napoleona)
secesjonista odpowiedział Estera → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Nie wszyscy w naszym kraju powitali kodeks tak radośnie, jak opisano to wyżej. W anonimowym rękopisie pt. "Opis uszczęśliwienia Ks. W." czytamy: "Spłynął więc do Księstwa Warszawskiego między innemi cudami zbiór praw, kodeks francuski, będący hańbą dla narodu mającego własne swoje prawa. Nie przyniósł nic dobrego, wprowadził tylko gwałt i zamieszanie, gdyż jest to dzieło, którego nikt dotąd nie zrozumiał, a które nadto objuczne, w praktyce niedogodne, z sumieniem niezgodne, ślepo narzucone na ludzi". /H. Bachulska "Księstwo warszawskie w oświetleniu satyry politycznej z lat 1807-1815", "Przegląd Historyczny",T.24, 1924/ -
Te oskarżenia zostały sformułowane w dość mglisty sposób: "You are taking the side of coup plotters instead of thanking this state for defeating the coup attempt" (za: www.bbc.com), "Instead of thanking this government for thwarting this coup attempt and for [maintaining democracy], you are standing by the putschists" ("The Wall Street Journal"), "My people know who is behind this scheme ... they know who the superior intelligence behind it is, and with these statements you are revealing yourselves, you are giving yourselves away" ("The Washington Post"). Oczywiście mówienie do czterogwiazdkowego generała by "znał swe miejsce", nie jest dobrym prognostykiem co do współpracy. Warto jednak pamiętać, że retoryka wiecowych przemówień rządzi się swoistymi prawami. Bardziej niepokojące są głosy jakie się pojawiają w prasie tureckiej. Wedle nich za próbą puczu stać miał amerykański, emerytowany generał - John Francis Campbell (za: www.yenisafak.com). Co do znaczenia kraju, nie można zapominać o kwestiach energetycznych: "Turcja leży bowiem na dwóch kluczowych osiach przesyłowych gazu naturalnego. Pierwszą z nich jest oś NG.3, w skład której wchodzą priorytetowe projekty nowych sieci rurociągów gazowych do UE z nowych źródeł w Azji Centralnej, łącznie z rurociągami między Turcją – Grecją, Grecją – Włochami oraz Turcją – Austrią. Drugą z nich jest oś NG.6, czyli tak zwany Wschodnio-Śródziemnomorski Pierścień Gazowy, zakładający zwiększenie przesyłu gazu między UE a państwami regionu śródziemnomorskiego (Libią, Egiptem, Jordanią, Syrią, Turcją)". /D. Jankowski "Geopolityczne znaczenie Turcji dla UE"; dostępne na: www.psz.pl/
-
Nie było. W ogóle w kraju, ceny w lipcu spadły. Związku pomiędzy likwidacją w sierpniu 2011 roku biletów siedmiodniowych w Warszawie a imprezą z 2016 roku w Krakowie - nie widzę. Za to w Krakowie odnotowano dziwne zjawisko - spadła liczba przestępstw i wykroczeń.
-
Janusz Korczak - pedagog, pisarz... człowiek
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Biografie
"... należy mi się trzy ruble" Tak nieoczekiwanie na koniec powiada Starzec z mało znanego, korczakowskiego felietonu pt. "Węzeł Gordyjski". Jaki był jego stosunek do pieniędzy, pomijając epizod, kiedy to jako pięciolatek postanowił je zlikwidować? Czy klepał biedę? Czy potrafił być obłudnym - względem osób wspierających jego działania? -
Nadto wiele relacji, na tyle, że czułem się osaczony. A w tym wszystkim - niewiele sacrum. Z ciekawości: uczestnicy ŚDM pozostawili takie same "śmieciowisko" co uczestnicy Przystanku?
-
Swego czasu na TVP Kultura wyświetlano fascynujący kanadyjski dokument o Arnoldzie Schönbergu (oryg. "My War Years: Arnold Schoenberg" z 1992 r.), skupiający się na okresie od początków XX wieku do lat dwudziestych, kiedy to dochodził on do wypracowania własnego muzycznego języka. Wiadomo, że twórca "Pelleas und Melisanda" miał w swym dorobku "utwory wojenne"; "Oda do Napoleona Bonaparte" op. 41 miała powstać po ataku na Pearl Harbor, którego prawykonanie miało miejsce w listopadzie 1944 r., w Nowym Jorku (por. tegoż, "How I Came to Compose the Ode to Napoleon", "Journal of the Arnold Schoenberg lnstitute", 1977, Vol. 2, nr. 1). Jeden z utworów poświęcił tematyce Holokaustu - "A Survivor from Warsaw" ("for narrator, men’s choir and orchestra op. 46"). Sugestia upamiętnienia ofiar Zagłady miała wyjść od żydowskiego emigranta, tancerza Corinne'a Chochema. Ostatecznie utwór powstał w 1947 r. dla Fundacji Siergieja Kusewickiego. Narracja słowna rozpoczyna się od: "I cannot remember everything!": "Tak rozpoczyna się relacja o wydarzeniach w jednym z obozów zagłady (umiejscowienie akcji w warszawskim getcie ma raczej charakter umowny): pobudka, wrzask, bicie do nieprzytomności, wreszcie odliczanie odsyłanych do komory gazowej – zrazu nieporządne, utykające, potem już metodyczne i coraz szybsze, aż do momentu gdy nad impetycznym potokiem liczb wznosi się wspólny śpiew, wywołane w chwili katastrofy „zapomniane wyznanie wiary”, Shema Yisroel. Tekst tej relacji, w oparciu o słowa naocznego świadka, napisał sam kompozytor. Wypowiedzi feldfebla oddane zostały w brzmieniu niemieckim, modlitwa, którą w finale wykonuje chór, śpiewana jest po hebrajsku...". /M. Krajewski "Dodekafonia i pamięć czyli raz jeszcze o 'Ocalałym z Warszawy' Arnolda Schönberga", "Muzykalia" VI, 2008, Judaica, 1, s. 1/ Jakie jeszcze inne utwory czy projekty artystyczne tyczące się takiej tematyki powstały po 1945 roku?
-
Temat Zagłady żydowskiej w muzyce, tańcu i balecie
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Muzyka
Tylko czy to się wiąże z zagładą Żydów? -
W 1855 roku Mickiewicz staj się żołnierzem, co raczej trzeba traktować jako gest symboliczny. Nie jest jednak tak, że nasz wieszcz nigdy nie stawał w "boju" przeciw rosyjskim wojskom. Kiedy to zatem dał im odpór i to - zwycięski?