Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Proponuję wstawiać spam reklamowy gdzieś indziej, może się uda.
  2. Zwolnienie z obozu

    Skoro się "spotkałeś..." to już wiesz, że nie było reguły. W tym samym obozie można było wyjść po kwarantannie, jak i bez niej. Stąd np. Irena Strzelecka pisała o: sporadycznych kwarantannach zwolnieniowych ("Obóz kobiecy (Frauenlager) w KL Auschwitz-Birkenau (BIa, BIb)", "Zeszyty Oświęcimskie", nr 24, 2008). Teoretycznie, organ kierujący do obozu był tym, który jest władnym do wydania postanowienia o zwolnieniu. Potem do działania przystępował obozowy referat przyjęć i zwolnień. Jego pierwszą czynnością było powiadomienie odpowiedniej placówki policyjnej lub służby bezpieczeństwa w miejscu zamieszkania więźnia, które miały przejąć nad nim nadzór. Na ogół były więzień musiał się tam meldować, do czasu podjęcia pracy. Podczas kwarantanny najważniejszym było badanie lekarskie, kiepski stan - mógł opóźnić wyjście z obozu. Jedynym stałym elementem było podpisanie zobowiązania o trzymaniu w tajemnicy wszystkiego czego się było świadkiem w obozie. Na koniec więzień otrzymywał Entlassungsshhein, czyli: "poświadczenie zwolnienia". Skoro o ciekawostkach wspomniano, można było dostać zwolnienie z obozu i... nie wyjść z obozu. "Dnia 1 grudnia 1941 r. ze Stutthofu do Potulic wysłano 200 rzemieślników potrzebnych do rozbudowy obozu. Otrzymali oni oficjalne zwolnienie z obozu z jednoczesnym nakazem pobytu do końca wojny w obozie w Potulicach". /M. Gliński "Stutthof obozem pracy wychowawczej. Od 1 X 1941 do 7 I 1942", "Stutthof. Zeszyty Muzeum", nr 2, 1977, s. 207/
  3. Recepcja S. Freuda w II RP

    Psychoanaliza gościła na łamach "Ruchu Filozoficznego", autorskiego dzieła Kazimierza Twardowskiego (który zasługuje na odrębny wątek: uczeń Franza Brentano, inicjator PTF, a rodzinnie - deista mający za kuzyna arcybiskupa). W jedynym z zeszytów można było przeczytać: "Psychoanaliza jako metoda lecznicza została po raz pierwszy podniesiona publicznie u nas przez Dra Jekelsa na I-szym Zjeździe Neurologów, Psychiatrów i Psychologów polskich w Warszawie w 1909. roku. Okres ubiegłych trzech lat, a zwłaszcza II. Zjazd w 1912. roku, na którym 'Metoda psychoanalityczna' stanowiła jeden z tematów głównych, przyniosły pokaźną liczbę prac polskich z zakresu psychoanalizy. Całość ruchu psychoanalitycznego nie znalazła u nas dotychczas uwzględnienia i czeka na właściwą charakterystykę. Prace polskie nie dają jeszcze jasnego zrozumienia ani dla całości rozwoju poglądów Freuda, ani dla rozszerzenia psychoanalizy na dziedzinę nauk humanistycznych, ani też dla ciekawych i niewątpliwie w skutkach płodnych tarć wewnątrz samego ruchu psychoanalitycznego". /L. Karpińska "O psychoanalizie", tamże, R. IV, nr 2, 15 lutego 1914, s. 34-35/ Jak zareagowano na wspomnianym II. Zjeździe na wstępną przemowę Stefana Błachowskiego? Jak w Polsce komentowano podział w ruchu psychoanalitycznym (np, powstanie "Verein für die freie psychoanalytische Forschung"), powstanie szkół: zurychskiej, berlińskiej czy nowojorskiej?
  4. Nie trzeba biec zaraz do biblioteki można skorzystać z google, pokrótce znalezisko zostało omówiono przez: E. Bugaj, T. Makiewicz "Ornamentyka figuralna na naczyniach glinianych okresu przedrzymskiego i rzymskiego w Polsce", "Przegląd Archeologiczny", Vol. 43, 1995. /tekst dostępny na: repozytorium.amu.edu.pl/
  5. Co wam się nie podoba i podoba na waszych studiach?

    A; kto ma doczytać, bo nie wiadomo do kogo skierowana jest ta reprymenda? W tym wątku nikt nie poruszał kwestii znajomości języków obcych, a skala A2 - C2 to chyba dotyczy jedynie kompetencji językowych, zatem nie pojmuję tej uwagi.
  6. Recepcja S. Freuda w II RP

    Jako się rzekło, autor "Nienasycenia" nie uważał psychoanalizy używanej do badania (interpretowania) biografii pisarzy, za odpowiednie narzędzie pomocne w krytyce literackiej. To nie znaczy by całkowicie dezawuował tą teorię. Zwracał jednak uwagę na to by jej znajomość nie utknęła na etapie "wiedzy stołowej" (jak pisała o tym Zofia Rosińska w "Psychoanalityczne myślenie o sztuce". Stąd Witkacy zastrzega: "Nie rozumiejący nic z psychoanalizy laicy pomawiają Freuda o erotomanię psychologiczną i sprowadzanie wszystkiego do erotyzmu. (...) Otóż Freud wcale nie babrze się w erotycznych delikatnie mówiąc, niestosownościach (świństwach) (...) tylko odwrotnie: stara się uświadomić laików w kwestii podświadomości, co do ich podziemno-płciowych nurtów, aby mogli się oni wyzwolić od ich ciemnego, nieopanowanego działania...". /tegoż, "Niemyte dusze", w: "Narkotyki. Niemyte dusze", Warszawa 1993, s. 179-180/ W szkicu "Psychoanaliza w literaturze polskiej" Józef Maria Święcicki przywołuje oczywiście nazwisko Juliusza Kleinera (za sprawą tekstu "Słowacki w świetle psychoanalizy"), przypomina też zdanie Korbuta o psychoanalizie ("nie daje [ona] pewnego kryterjum, któreby można stosować do każdego dzieła literackiego"), Bychowskiego analizę "Snu Srebrnego Salomei", no i przywołuje nazwisko Blütha: "Nie możemy tutaj niestety przedstawić subtelnej analizy Blütha...". /"Przegląd Powszechny", T. 194, nr 580, kwiecień 1932, s. 79 i n./ Wspomniana "subtelna analiza" to próba odczytania mickiewiczowskiego tzw. "Snu w Dreźnie" (znanego pod incipitem "Śniła się zima..."), a ów: "Blüth", to Rafał Marceli Blüth (ojciec autora "Karuzeli na placu Krasińskich..."), dziś zapewne bardziej znany ze swych pism o charakterze sowietologicznym. Ta analiza to "Psychogeneza 'Snu w Dreźnie" (: "Przegląd Współczesny", t. 13 i 14, nr 37 i 39, 1925/ Musiała to chyba być całkiem ciekawa i dobra analiza skoro Wiktor Weintraub ocenił: "Podbiła ona nawet czytelnika tak z natury swej umysłowości mającego mało sympatii i zainteresowania dla psychoanalizy, jak profesora Chrzanowskiego". /tegoż, "Rafał Blüth", w: "Straty kultury polskiej 1939-1944", t. 2, red. A. Ordęga, T. Terlecki, Glasgow 1945 t. 2, s. 281/ A jak na psychoanalizę zapatrywała się polska awangarda literacka, czy pozostały tego jakieś ślady?
  7. Napoleon III

    Ot taka ciekawostka, Napoleon III oparcie polityczne (czyt.: wyborcze) miał pośród konserwatywnego chłopstwa. A jednak to jego osoba jest jedną z najczęściej przywoływanych w indeksie osobowym książki Erica Hobsbawma "Wiek kapitału 1848-1875". Karol Marks ma tam 49 odwołań, Napoleon III - 23, Otto von Bismarck - 19, a biedny Fryderyk Engels, jedynie - 16. Władca ów nie miał dobrej prasy, Wiktor Hugo w swym pamflecie z 1852 r. tytułuje go "Napoléon le petit", i jest jedno z jego łagodniejszych określeń. Ale żeby zmuszać go do spożywania oplutej kaszy?!?
  8. Germańska Łotwa i Estonia

    Nie znamy takiego słowa, jak: "kunina-z", poświadczonego z języka gockiego. Abstrahując już od morfologicznej budowy, wypada zauważyć, iż to tylko hipotetyczny konstrukt: "Większość badaczy przyjmowało, że źródłem słowiańskiego wyrazu było gockie *kuniggs, twór niezaświadczony w języku tłumacza biblii Wulfili, ale według etymologów możliwy. Taki pogląd mieli między innymi: E. Berneker, A. Mayer, G. Labuda (2002: 36), S. Warchoł i inni. O formie gockiej *kuning mówili natomiast J. Łoś i W. Kuraszkiewicz (...) ani „poprawnie konstruowane” gockie *kuniggs ani „błędnie przywodzone” gockie *kuning nie istniały nigdy w tym języku, a z rdzenia związanego z ‘rodem’ zaświadczone były tylko kuni ‘ród, plemię’ i inkunja ‘towarzysz plemienny’".. /T. Czarnecki "Ksiądz / księża / książę", "Academic Journal of Modern Philology", Vol. 2, 2013, s. 10-11/
  9. Recepcja idei Wittgensteina w Polsce

    Podrzućmy jeszcze artykuł Jakuba Momro "Logiczna składnia obłędu. (Wittgenstein, Beckett, Bernhard", z abstraktu: "Artykuł jest próbą analizy filozofii Ludwiga Wittgensteina z perspektywy afektu szaleństwa. Autor pokazuje, w jaki sposób filozofia języka staje przestrzenią namysłu nad granicami poznania świata i możliwości artykulacji doświadczenia rzeczywistości. Interpretując figury obłędu, autor sięga do nowoczesnych tekstów literackich (Samuel Beckett, Thomas Bernhard) po to, by pokazać złożoną relację między językiem, statusem pojęć i pozycją afektu w dyskursie nowoczesnym. Główną tezą artykułu jest podstawowa sprzeczność nowoczesności rozumianej jako przestrzeń poznania i języka. Z jednej strony mamy do czynienia z obłędem wynikającym z radykalnej niemożliwości epistemologicznej, z drugiej – z doświadczeniem radykalnej niewyrażalności i milczenia, które wiąże się z afektem". /"Teksty Drugie", nr 6, 2013/
  10. Bogobojny Izraelita musi w Szabat dokonać błogosławieństwa dnia nad winem, czyli kidusz (nieprecyzyjnie nazywane przez niektórych "błogosławieństwem wina"), gdzie głowa rodziny m.in. wypowiada słowa: "Błogosławiony jesteś Ty, Haszem, Król Świata, Stwórca owocu winorośli". A każdy z domowników musi napić się z jednego kielich. Wyrób wina, które będzie koszerne jest obwarowane szeregiem ograniczeń, po cóż mieliby zadawać sobie trud wytworzenia wina koszernego - dla gojów? Podczas sederowej uczty w święto Pesach na stole stawia się cztery kielichy z winem, potem pojawia się piąty - dla proroka Eliasza. W czasie tej uroczystej wieczerzy, by wypełnić micwę "Czterech Kielichów" (arba kosot) każdy musi wypić co najmniej cztery rewiit na osobę (czyli ok. 476 ml - wg. Chofec Chajim, bądź 600 ml - wg. Chazon Isz). I na koniec wspomnijmy o święcie Purim, obchodzonym czternastego dnia miesiąca adar, mającym charakter karnawału. Kiedy to prawowierny Żyd powinien się upić, a przynajmniej doprowadzić do takiego stanu by nie rozróżniać frazy: "Przeklęty Haman" od: "Błogosławiony Mordechaj!".
  11. Stefan Batory - ocena

    Proponuję zajrzeć (również w poszukiwaniu dalszych wskazówek bibliograficznych) do czterotomowego wydawnictwa "Sztuka wojenna czasów Stefana Batorego".
  12. Węgiel kontra ropa Rockefellera

    Friedrich August Siemens nie tylko ukuł taki bon mot, ale rozwinął tę myśl: "Die Kohle Das Maß aller Dinge. Der Preis eines jeden Produktes stellt den Wert der in ihm steckenden Kohle dar.Da alle Werte in Ländern mit Übervölkerung durch Arbeit entstanden sind, Arbeit aber Kohl vorbedingt, so ist Kapital gleichbedeutend mit Kohle. Der Wert eines jeden Objektes ist die Zusammenfassung der Kohle, die aufgewandt werden mußte, umdas betreffende Objekt entstehen zu lassen. Im übervölkerten Staat ist Lohn der Wert der für das Leben des Lohnempfängers nötigen Kohle. Fehlt es an Kohl, so verliert der Lohn an Wert, gibt es gar keine Kohle, so hat der Lohn überhaupt keinen Wert mehr, und drückte er sich auch in noch so viel Papiergeld aus.Sobald die Landwirtschaft Kohle braucht, und das tut sie, sobald sie intensiv wird (auf Eisenbahnen, Machinen, künstlichen Dünger angewiesen ist), steckt in den Nahrungsmitteln Kohle. In Bekleidung und Wohnung steckt, dank dem Industrialismus, Kohle.Da Geld gleich Kohle ist, so sit richtige Geldwirtschaft gleichzeitig richtige Kohlewirtschaft, und unsere Währung ist letzten Endes eine Kohle-Währung: Gold als Geld ist jetzt Kohle-Konzentration.Dasjenige Volk ist das fortgeschrittenste, welches aus einem Kilogramm Kohle die meisten Lebensbedingungen für sich erarbeitet. Staatsweisheit muß Kohleweisheit werden. Oder, wie es anderweitig, ausgedrückt worden ist: 'Man muß in Kohle denken'". /B. Möllhausen, "Westliche Fährten", s. 43/ Z tym siedmiolatkiem, który dorobił się już 50 dolarów, to jednak gruba przesada. Anglojęzyczna Wiki podaje, że był wówczas dwunastolatkiem, a jak sam wspominał w maju 1904 r. na spotkaniu w "The Club of The Young Men's Bible Class Of the Fifth Avenue Baptist Church": "I was a boy of perhaps thirteen or fourteen years of age (...) I was saving these little sums, and soon learned that I could get as much interest for $50 loaned at 7%". /tekst przemówienia dostępny na stronie: Rockefeller Archive Center/ Nawet jak na trzynastolatka - to trzeba przyznać, iż była to spora sumka, jakieś sto dniówek farmera (dane za: "History of Wages in the United States from Colonial Times to 1928", "Bulletin of the United States Bureau of Labor Statistics", No. 604, Washington 1934). Wiek XIX, kiedy zahacza się o przemysł, u większości wywołuje wizje: stalowni, maszyn parowych, śmigających tkackich czółenek i wreszcie dymiących kominów. Te dymiące kominy to ostatni element ówczesnego pasa transmisyjnego rodzącego się kapitalizmu. A na jego początku były oczywiście kopalnie i umęczeni górnicy wydobywający "czarne złoto", których nieszczęsny los wrył się w naszą pamięć głównie za sprawą filmu z kreacjami Renauda Séchana i Gérarda Depardieu, a mniej licznym za sprawą książki Émile'a Zoli. Jednak wiek XIX to nie tylko "długi wiek", ale i okres wielu zmian. Wypada zatem zauważyć, że w tym pojedynku (węgiel v. ropa naftowa) do lat pięćdziesiątych liczył się jeszcze trzeci gracz: drewno. Dopiero w tych latach,na naszym kontynencie węgiel stał się pierwszoligowym graczem przy wytapianiu, zastępując tym samym węgiel drzewny (por. E. Hobsbawm "Wiek kapitału 1848-1875", s. 62). Co do starcia węgla z ropą, to jeśli chodzi o wiek XIX, zwycięzcą bezapelacyjnym był węgiel. Także w początkach XX w. ropa naftowa nie wyparła węgla. Faktem jest, że od lat siedemdziesiątych XIX w. ropa naftowa coraz śmielej wgryzała się w przemysłowy tort, ale największe kawałki poczęła pożerać za sprawą drugiej wojny światowej. A i to nie wystarczyło by osiągnąć pozycję hegemona: "Jeszcze w 1960 r. udział węgla w strukturze energii pierwotnej wynosił 49%, podczas gdy udział ropy doszedł do 33%. W 1970 roku udział węgla spad³ do 34%, a ropy naftowej wzrósł do 43%". /R. Ney "Zasoby ropy naftowej", "Polityka Energetyczna", T. 9, 2006, s. 468/ I nie był to nokaut, dziś udział tych zasobów w strukturze energii pierwotnej przedstawia się następująco: ropa naftowa - 32,9%, a węgiel - 29.2%. /za: "BP Statistical Review of World Energy June 2016"/
  13. Dzieci holokaustu

    Trochę dziwnie brzmi informacja, że: "mieszkał" na ul. Kieleckiej w Bodzentynie. Zarówno przed wrześniem, jak i na początku okupacji wraz z rodziną mieszkał we wsi Krajno, tak zresztą zaczyna się jego pamiętnik: "Wczesnym rankiem szedłem przez wieś na której my mieszkamy" (21 marca 1940 r.), wzmianki o przymusowym przesiedleniu pojawiają się dopiero z końcem lutego 1942 roku. Częściowo oparte na własnej biografii wspomnienia w wersji zbeletryzowanej: B. Wojdowski "Chleb rzucony umarłym". /fragmenty czytane przez Mariusza Benoita dostępne na: ninateka.pl/
  14. Dominacja europejska

    Mógłby być kłopot z Maltą.
  15. Dyplomaci "Tańczącego kongresu"

    A czy musiał "się wkręcać"? Dlaczego to większość spotkań ministrów spraw zagranicznych odbywała się w jego rezydencji? Czyż to nie jego zasada ("Conservation de toute chose legalement existante") zwyciężyła na Kongresie? Franz Grillparzer, austriacki poeta, wystawił mu niezbyt pochlebne epitafium: "Tu leży samotnie, w zapomnieniu, Donkiszot sławnego pochodzenia, Co wbrew faktom za mądrego się miał I skończył, wierząc w słuszność własnych kłamstw; Na starość głupiec, za młodu łajdak: Już nie potrafił dostrzec, gdzie prawda". /tegoż, "Werke", Bd. 1, München 1960, tłum. M. Starnawski/
  16. II WŚ - ciekawostki

    Chodzi o dżem z borówki czernicy (Vaccinium myrtillus), do dziś trwają spory czy zawarte w nich antocyjany rzeczywiście mają wpływ na poprawę widzenia a zwłaszcza widzenia w nocy. Ponoć lotnicy byli święcie przekonani o pozytywnym działaniu i starali się spożywać tę jagodę jak najczęściej. Początkowo brzmiało to dla mnie nieco anegdotycznie i traktowałem to w kategoriach "internetowych mitów miejskich", ale znalazłem o tym wzmianki w poważniejszych publikacjach: "The effect of the crude drug on the enhancement of night vision was first investigated by researchers in studies of Royal Air Force pilots during the Second World War. In these case-reports, the investigators suggested that there were improvements in night vision less than 24 hours after ingesting an unknown quantity of bilberry jam. Administration of the bilberry jam resulted in improved nighttime visual acuity, faster adjustment to darkness and faster restoration of visual acuity after exposure to glare (37, 38). Later studies supported these observations". /"WHO monographs on selected medicinal plants", Vol. 4, Geneva 2009, s. 219/ I z raportu "Night Vision Manual for the Flight Surgeon" autorstwa spółki: Robert E. Miller II (colonel, USAF, BSC) i Thomas J. Tredici (colonel, USAF, MC (RET): "During World War II, British Royal Air Force pilots were given a breakfast jam made from bilberries that reportedly improved their night vision. Since that time, sporadic reports have surfaced that propose that the bilberry extract is a night vision enhancer.14 16 Considerable skepticism exists in the scientific community, however. A definitive evaluation seems warranted". /"Special Report for Period August 1985 - April 1992", Ophthalmology Branch Armstrong Laboratory Human Systems Center (AFMC), Brooks Air Force Base/
  17. Kotwica

    Proponuję sprawdzić ramy czasowe, ZWZ działa do lutego 1942 r., a konkurs na "kotwicę" to marzec tegoż roku. Zatem grupy ZWZ nie mogły jej malować w ramach takiej akcji. A akcja "Pawiak pomścimy" to raczej rok 1943, zatem - tym bardziej to nie grupy ZWZ, a już od dawna - AK.
  18. Polsko-niemiecki workcamp

    To chyba jednak fraza zaczerpnięta od Adama Asnyka z wiersza "Daremne żale", z tomu III jego "Poezyj" (Lwów, 1880).
  19. Wyszperane z innych dyskusji na forum: Co zmieniło się w zakresie wiedzy o tej organizacji od roku 2003, kiedy to Anka Grupińska i Bartek Choroszewski napisali: "Historia żołnierzy Żydowskiego Związku Wojskowego, organizacji rewizjonistycznej w getcie warszawskim, zdaje się być skazana na swoją niekompletność. Jest powieścią składaną ze strzępów, których nikt dziś już nie może w sposób jednoznaczny uwiarygodnić bądź zanegować. Świadectw jest niewiele, dokumentów nie ma prawie wcale (...) Nie wiemy, ilu liczył żołnierzy. Nie wiemy, kto był jego przywódcą - może Dawid Apfelbaum, może Paweł Frenkiel, a może Leon Rodal. Nie wiemy, ile broni i jaką broń mieli żołnierze ŻZW (...) Długa jest lista kolejnych tematów, których jedna wersja nie istnieje. Dla przykładu: nazwa organizacji, jej struktura, dowództwo i zwykli żołnierze ŻZW, działalność propagandowa w getcie, eksy - czyli wymuszanie haraczy na rzecz Związku, wyroki na gestapowskich agentach, historia tunelu pod Muranowską, stosunki z Żydowską Organizacją Bojową, kontakty z Polakami, walki powstańcze w getcie...". /tychże, "Sprawa michalińska Opowieść o jednym epizodzie z dziejów Żydowskiego Związku Wojskowego", "Dialog", nr 5 (83), 2003/
  20. Napoleon III

    A kogo chciał naśladować cesarz austriacki kiedy zdymisjonował feldmarszałka Franza Giulay'ego po odwrocie spod Magenty i zamianował się głównodowodzącym? A kogo chcieli naśladować głównodowodzący dwiema pruskimi armiami w wojnie 1870 roku? Czy aby na ich czele nie stali: następca tronu i król Wilhelm? To żadne novum, że władca zostaje głównodowodzącym, istotnym jest czy słucha i kogo słucha ze swego sztabu. A kogo miał słuchać Napoleon? Zresztą szybko zrezygnował z tej roli: "Przekazując po pierwszych porażkach marszałkowi Bazaine'owi naczelne dowództwo armii...". /A. Liebfeld "Napoleon III", Warszawa 1979, s. 345/ Inna sprawa, że wybór padł na człowieka jak najmniej nadającego się do takiej roli. A jak chciał? Włosi mieli szczególną metodę "dopingowania" Napoleona by lepiej zajął się kwestią włoską. Myślę tu o takich postaciach, jak: Giovanni Pianori, Antonio Gomez, Carl Rudio, Giuseppe Pieri czy wreszcie Felice Orsini. Aż dziw, że jednak cesarz starał się taką kwestią wciąż zajmować. Owe "wchrzanienie" to było jednak dotrzymanie zobowiązań względem Anglii, taką też opinię przekazywał baron Joseph Hübner. Inną sprawą było cesarskie łaknienie militarnych sukcesów i próba skanalizowania społecznych niepokojów. Francuzi chcieli odwetu, choćby za rok 1812. Nie spodziewali się jednak jak krwawym będzie ten sukces. i Z tym rozkwitem to jednak pewna przesada, trzeba zadać pytanie o koszty i stan finansów. W latach sześćdziesiątych deficyt cesarstwa przekroczył dwa miliardy franków, a zadłużenie bieżące - osiemset milionów. Zaiste, nie wiem co znaczy "uderzył w potrzeby", jak rozumiem chodzi trafienie w takie potrzeby, o stosowne działania będące odpowiedzią na wyrażane przez lud żądania i nadzieje? A to zależy - kiedy. Czy trafił w potrzeby ludu robotniczego kiedy zakazał działania "Międzynarodówki"? Sądzę, że proletariusze mieliby na ten temat odmienne zdanie. Byłoby pewną naiwnością sądzić, że obalał jedynie dla Maximiliana. Jakkolwiek byśmy oceniali realność nadziei wiązanych z wyprawą meksykańską, jakie snuli minister Edouard-Antoine Thouvenel czy poseł Dubois de Saligny, to sam zamysł nie był aż tak tragifarsowy - jak wykonanie. Powstrzymanie rozszerzania sfery wpływów przez Amerykanów. Zjednanie papieża i środowisk klerykalnych w kraju, wreszcie Napoleon musiał znać (choćby z relacji Eugenii) treść papieskich alokucji, typu: "Numquam fore" czy "Meminit". Austria w zamian za Wenecję miała być gwarantem pozycji papieża w Rzymie.
  21. Józef Piłsudski pierwzowzorem Nikodema Dyzmy?

    Czasownik: "jest", błędnie określa stan zatrudnienia Dyzmy przed jego wizytą na "dolnych salonach Hotelu Europejskiego". Prawidłowe, to: "był". Znana nam ścieżka zawodowa przedstawia się następująco: goniec u rejenta Windera, pracownik Urzędu Poczty i Telegrafu, służba wojskowa, powrót do pracy na poczcie, "bibliotekarz" w powiatowej czytelni, mandolinista w barze "Pod Słoniem", pracownik przy węźle kolejowym (skierowany tam przez Urząd Pracy). Tak przy okazji, nie wiedzieć czemu w wielu dostępnych w sieci darmowych cyfrowych opracowań tej powieści, bar na Pańskiej raz ma nazwę "Pod Słoniem" a drugim "Pod Słońcem". Choćby wersje dostępne na: wolnelektury.pl, wiersze.wikia.com, literat.ug.edu.pl. Oczywiście, powinno być: "Pod Słoniem", można sprawdzić w dostępnym w sieci nowojorskim wydaniu Roy Publishers z 1946 roku, na stronach: 8 i 213. Rad bym wreszcie poznać ów cytat kiedy to sam Dołęga-Mostowicz powiadał, iż Dyzma to Piłsudski, bo wszyscy o tym czytali a zacytować jego wypowiedzi jakoś nikt nie potrafi. Serial powstały w 1980 r. jest wizją reżyserów: Jana Rybkowskiego i Marka Nowickiego, trudno z niego wyciągać wnioski co do tego jakie zamiary miał autor "Prokurator Alicji Horn" pisząc swą najsłynniejszą powieść. Co do książki... wątpliwości miałby zapewne sam autor: "Dla wyjaśnienia muszę dodać, że powieść ta jest próbą literackiej syntezy psychiki powojennego społeczeństwa polskiego. Psychikę tę, moim zdaniem, charakteryzuje przedwszystkiem zdumiewający i niebywały brak kryterjów w ocenie zagadnień, ludzi i zdarzeń tak od strony etycznej jak gospodarczej, towarzyskiej, artystycznej, czy każdej innej. Dla uwypuklenia groteskowości tej dezorjentacji użyłem w tej powieści, w założeniu obyczajowej, techniki, którą, z braku innego terminu, nazwę techniką satyry podskórnej. Sprawia to, że powieść utrzymuje się na krawędzi między obrazem realistycznym a karykaturą. Szczegół ten podkreślam, gdyż nie pozostaje on bez znaczenia wobec stanowiska zajętego przez 'czynniki'. Nadto stwierdzam, że "Karjera Nikodema Dyzmy" nie ma absolutnie żadnej tendencji politycznej i że akcja jej toczy się w czasie nieokreślonym. Więc może dziś, może za lat dwadzieścia, a może nawet przed majem 1926 r.". /tegoż, "Nie mieszać się do ojczyzny" ("Do redaktora "Wiadomości Literackich"), "Wiadomości Literackie", R. VIII, nr 21 (386), 24 maja 1931, s. 4/ Wystarczy pisać w gazecie związanej głównej z endecją (np. w: "ABC") i już się człowiek staje endekiem. To może jednak trzeba przypomnieć, że podówczas autor "Trzech serc" " był również określany jako chadek, wystarczyło, że wszedł do nowego zespołu "Rzeczypospolitej". A nie trzeba przypominać na forum historycznym, kto był wówczas jej faktycznym właścicielem? Dla porządku dodajmy jednak: Wojciech Korfanty (o tej skądinąd ciekawej sprzedaży z licznymi wątkami politycznymi: A. Paczkowski "Ignacy J. Paderewski 'Rzeczpospolita' (1920-1924)", "Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego", nr 13/3, 197). A gdzie pojawił się jego debiut literacki ("Ostatnia brygada")? Na łamach katowickiej "Gazety Porannej" (nr. 1948-2079), pisma jak najbardziej chadeckiego. Do katalogu jego inklinacji politycznych dodajmy jeszcze przypisywane mu związki ze środowiskami polskich faszystów, a co mi tam... /por. A. Łempicka "Mostowicz-pisarz drobnomieszczaństwa", "Twórczość", nr 2, 1950, tejże: "O literaturze drugorzędnej", "Przekrój", nr 257, 1950/ A co on sam powiadał? "Dla nikogo bowiem nie jest tajemnicą, że na decyzję konfiskaty wpłynąć musiało w znacznej mierze to, że w niektórych kołach politycznych wciąż imputują mi przynależność do Narodowej Demokracji i uważają za endeka niebezpiecznego dla obecnego ustroju! Otóż oświadczam, że nigdy nie tylko endekiem, lecz żadnym partyjnikiem partyjnym, czy partyjnikiem bezpartyjnym nie byłem, nie jestem i nie będę (...) Czy naprawdę w Polsce nie wolno dziś być człowiekiem na własną odpowiedzialność, czy niewolno własnymi oczami patrzeć na współczesne życie i mieć o nim własne zdanie?". /"Nie mieszać..."/ Gdyby ciekawy trochę się postarał i poszperał, to wiedziałby, że owa gwiazda poczęła świecić pewnym światłem już w 1930 roku, a mocniejszym w 1931 roku. A do jej rozbłyśnięcia przyczyniły się sfery rządowe. Bo to właśnie w tym roku "Kariera..." pojawiła się na łamach "ABC". I oczywiście zaczęły się konfiskaty i cenzura, rządzącym nie spodobał się fragment jak to Mańka Barcik szła: "na dancyg do 'Oazy'". Kiedy pojawiła się wreszcie książka, każdy chciał ją przeczytać, powodowany między innymi chęcią poznania "owocu zakazanego". Nie twierdzę, że Dołęga-Mostowicz stał się pisarzem jedynie za sprawą pobicia, którego dokonali według niego ludzie ze środowiska piłsudczykowskiego. Wiem przecież, że humoreska "Sen pani Tuńci" to rok 1925 (podpisana pseudonimem: "T.M"), twierdzę jednak, iż istnieje korelacja pomiędzy pobiciem a odejściem od publicystyki. Publicystyki, która jak wiemy po przewrocie majowym, ostrze swe kierowała przeciw "kamaryli Piłsudskiego". Po pobiciu, Dołęga-Mostowicz para się jeszcze publicystyką polityczną, wyraźnie jednak straciła ona na ostrości. Takie teksty jak: "Kandydacki spicz pana Stpiczyńskiego" czy "Poglądy pani Peli" to już są wyjątki. Ostatni artykuł z zakresu publicystyki politycznej ukazuje się w listopadzie 1928 roku. Późniejsze teksty zawsze związane są z literaturą, acz oczywiście nie są pozbawione wątków politycznych. /por.: J. Minkiewicz "O życiu i śmierci Dołęgi-Mostowicza", "Dziennik Łódzki", nr 351, 1947/ Powróćmy jeszcze do szczegółów pobicia przez hipotetycznych "zdradzonych mężów" tudzież "zniecierpliwionych pożyczkodawców". Mógłby nam ciekawy objaśnić, w jaki sposób owi "zm" czy "zp" weszli w posiadanie tablic samochodowych z buicka wojewody poleskiego - Jana Krahelskiego? Jak dostali się do jego samochodu stojącego na drugim podwórzu pałacu Zamoyskich, czyli w garażu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych? Mógłby nam objaśnić skąd podobieństwo samochodu komendanta głównego Policji Państwowej do tego jaki widział świadek porwania na ul. Grójeckiej? Dlaczego płk Janusz Jagrym-Malszewski nie potrafił powiedzieć dokąd udawał się jego samochód 8 września 1927 r.? Dlaczego używający tego dnia tego samochodu porucznik Bolesław Kusiński odmówił składania wszelkich zeznań co do celu wyjazdu? Nie chciałbym być "złoszliwy" jak powiadała powieściowa Koniecpolska, przy całym mym szacunku, wiedza ciekawego akurat co do tego zdarzenia to trochę jak z Wikipedii. Proponuję zapoznać się z relacją prokuratora Jerzego Siewierskiego z którym rozmawiał Jerzy Rawicz (zawartą w: "Doktor Łokietek i Tata Tasiemka"). Można bronić sanacji, piłsudczyków, ale udawanie, że było to środowisko nieskalane żadną zbrodnią, żadnym przestępstwem, żadną brzydką sprawą to już rodzaj zaślepienia. Jako że ciekawy interesuje się tym okresem czasu powinien znać znaczenie i pochodzenie takich terminów, jak: "IV i V brygada" czy "krążowniki". A co do pobić, to nie jest to kwestia antypatii względemsanacji postaw, nie bez przyczyny ówczesny "Manchester Guardian" (z 1928 r.) artykuł o naszym kraju zatytułował "Ku-Klux-Klan w Polsce" i nie chodziło wcale o antysemitów i rasistów. To najbardziej słuszny głos w tej dyskusji. Rację miał Stanisław Piasecki kiedy napisał, iż w Dyzmie odnajdujemy "typ", na pewno jednak nie Marszałka.
  22. Emil Zola

    Trzeba by sobie zadać pytanie: kto chciałby się mścić na autorze "Kuchennych schodów" ("Pot-Bouille") jeszcze we wrześniu 1902 r. i dlaczego akurat na nim? Z wątku: forum.historia.org.pl - "Afera Dreyfussa" Wypada wyprostować czy uszczegółowić pewne kwestie. Kampania zaczęła się znacznie wcześniej niż powstanie "Oskarżam" i nie zaczął jej Georges Clemenceau. Zanim na łamach "L'Aurore" pojawił ów artykuł, taką kampanię prowadzili już: Lazare Bernard, adwokat Fernand Labori czy senator Auguste Scheurer-Kestner, by wymienić tych najważniejszych. Sam Zola nie zaangażował się za sprawą "kampanii Clemenceau", a za namową wspomnianego senatora i adwokata. "Oskarżam" ogłoszone na łamach gazety, którą faktycznie zawiadywał Clemenceau, nie było jego pierwszym głosem w tej sprawie. Na łamach "Le Figaro" publikuje trzy artykuły: 25 listopada, 1 i 5 grudnia 1897 r. Następnie wydaje broszury: "List do młodzieży" z 14 grudnia i "List do Francji" z 6 stycznia. Z punktu widzenia formalnego Zola nigdy nie napisał "J’Accuse", tylko: "List do Feliksa Faure, prezydenta Republiki". Ten, tak słynny tytuł, to pomysł Clemenceau. Artykuł nie powstał z "inicjatywy Celemenceau", pierwotnie rzecz miała się ukazać jako broszura, podobnie jak wcześniejsze publikacje. Ogłoszenie listu na łamach gazety podyktowane było chęcią dotarcia do szerszego kręgu osób. Zastanawiające jest, że 13 stycznia 1898 r., autor niedokończonego projektu literackiego "La France en marche", czuje potrzebę wyrażenia uczuć targających jego sercem (: "Mój płomienny protest jest krzykiem serca"). Czemu taki sam krzyk nie zrodził się w jego sercu kiedy w pod koniec 1896 r. Bernard próbował przekonać go do zaangażowania się w sprawę Dreyfussa? Kiedy Zola miał możliwość dowiedzieć się, że koronny dowód jest fałszywy, a kiedy zaczął pisać ów "List..."? 23 lutego sąd przysięgłych departamentu Sekwany wydaje wyrok: rok więzienia i 3 000 franków grzywny. Wyrok nie uległ kasacji wskutek "burzy prasowej", w grę wchodziło złamanie procedur prawnych: "... trybunał kasacyjny uznał, że minister wojny, który nie mógł być przewodniczącym żadnego sądu, nawet wojskowego, nie był uprawniony do wniesienia skargi. Wobec tego wyrok unieważniono i sprawę przekazano sądowi przysięgłych w Wersalu: tym razem wnieśli skargę członkowie sądu wojskowego. Labori złożył natychmiast wiosek o niewłaściwość sądu. Trybunał kasacyjny musiał znowu się wypowiedzieć; uznał właściwość sądu w Wersalu. 18 lipca sąd ten potwierdził zaocznie wyrok sądu przysięgłych departamentu Sekwany...". /G. Robert "Emil Zola. Ogólne zasady i cechy jego twórczości", Warszawa 1968, s. 179-180/ W sprawie Zoli nigdy nie nastąpiła kasacja wyroku, i nie toczyły się "różne inne procesy". Lipcowego wyroku Zola nie usłyszał - uciekł wcześniej do Anglii. Po jego powrocie w czerwcu 1899 r., wzywany był przed sąd przysięgłych, wówczas już departamentu Sekwany i Oise - wciąż w tej samej sprawie. Wypada przypomnieć, że ów "pisarz Lazare" miał na nazwisko: "Bernard", a nazwanie go pisarzem jest grubą przesadą, był krytykiem literackim. Jego próby pisarskie to raptem "Le Miroir des Légendes" i napisane do spółki z Ephraïmem Mikhaëlem "La Fiancée de Corinthe".
  23. Czy Hitler mógł wygrać wojnę?

    w 1939 r. - nie przebywał w Hiszpanii. Krótki przegląd: 24 września 1939 r. Paderewski spotyka się z Sikorskim w Morges, 10 grudnia podejmuje lunchem polską delegację (na czele której stał wiceminister spraw zagranicznych Zygmunt Graliński), która udawała się do Ligii Narodów. 29 stycznia 1940 r. wygłasza słynne przemówienie w Paryżu na inauguracyjnym posiedzeniu Rady Narodowej ("Nie walczymy o Polskę kapitalistyczną czy socjalistyczną, ludową czy robotniczą, o Polskę panów czy Polskę chłopów, walczymy o Polskę całą, wolną i niepodległą, o Polskę - matkę dla swych wiernych dzieci..."). W dniu 19 czerwca wita na granicy szwajcarsko-francuskiej internowanych żołnierzy 2. Dywizji Strzelców Pieszych gen. Bronisława Prugara-Ketlinga, a 8 lipca 1940 r. ze swej siedziby w Riond-Bosson zwraca się do nich z apelem ("... rola Wasza nie jest skończona"). Pierwsze sugestie o możliwości wyjazdu przez Hiszpanię do USA to połowa lipca 1940 r., 17 lipca Sikorski wysyła na ręce Sylwina Strakacza telegram: "Obecność prezydenta Paderewskiego w Stanach Zjednoczonych byłaby dla sprawy niezwykle pożądana. Za ryzyko podróży nie mogę wziąć jednak odpowiedzialności". 28 września Paderewski nagrywa swe pożegnalne przemówienie do Szwajcarów, specjalnie wyemitowane dopiero trzy tygodnie później. /za: M.M. Drozdowski "Zarys biografii politycznej"/ Paderewski nie przebywał w ambasadzie amerykańskiej, jak rozumiem chodzi tu o placówkę madrycką. Z tego "przebywania" można by odnieść wrażenie, że Paderewski ukrył się w ambasadzie amerykańskiej w Madrycie, korzystając z jej immunitetu dyplomatycznego. Tymczasem początkowo przebywał w Saragossie, do której zresztą początkowo zabroniono mu wjazdu, nakazując mu zawrócenie do Barcelony. Potem znowu nie dawano zezwolenia na przybycie do stolicy Hiszpanii. Saragossę opuszcza dopiero 3 października. W Madrycie też kurczowo nie trzymał się terenu ambasady amerykańskiej. W artykule Małgorzaty Perkowskiej-Waszek (dostępnym na stronie Ośrodka Dokumentacji Muzyki Polskiej XIX i XX im. I.J. Paderewskiego) możemy przeczytać: "Komuś zależało w dalszym ciągu na powstrzymaniu Paderewskiego przed wyjazdem do USA. Podczas postoju w Madrycie odbyło się śniadanie w poselstwie polskim, zorganizowane na cześć Paderewskiego przez posła RP Mariana Szumlakowskiego, na którym obecni byli także ambasador USA w Madrycie Alexander Weddell i nuncjusz papieski. Paderewski złożył następnie wizytę w ambasadzie USA, by podziękować za pomoc i interwencję u władz Hiszpanii oraz uzyskanie zgody na dalszy przejazd". /tejże, "Testament Ignacego Jana Paderewskiego – fakty i mity"/ Cóż, skoro: "złożył wizytę" to chyba jednak w niej nie przebywał.
  24. Konflikty będące de facto wojną domową na ogół przybierają niezwykle brutalny charakter; nie inaczej było doby wojny secesyjnej. Rozpoczęło się od załogi szkunera "Savannah", potem poczęto brać wzajem zakładników, celem wymuszenia na drugiej stronie odpowiednich działań. Wreszcie doszło do ujawnienia papierów Dahlgrena i wydarzeń w Fort Pillow. Do jakich metod uciekali się wojskowi i politycy?
  25. Wojna secesyjna miała "swego fotografa" w osobie Alexandra Gardnera, który zebrał około stu fotografii w albumie "Gardner’s Photographic Sketch Book of the War". Zawierającym bodajże najsłynniejsze jego zdjęcie "Home of the Rebel Sharpshooter, Gettysburg, Pensylvania, 1863". Inna sprawa, że zdjęcie to autor nieco "ustawił", co więcej to samo ciało pojawia się u niego na dwóch całkiem różnych zdjęciach (dostępne na: www.loc.gov/resource/cwpb.00915/; inna wersja: rmc.library.cornell.edu/7milVol/570/plate41.html). Na Północy większy chyba jednak efekt wywarły inne zdjęcia, przedstawiające żołnierzy Unii będących więźniami w "Camp Sumter", którego komendant Heinrich Hartmann Wirz, został potem skazany na śmierć przez powieszenie. Zdjęcia przedstawiają wychudzone "szkielety" i jako żywo przywołują skojarzenia z doświadczeniami drugiej wojny światowej. Tylko kto wykonał wówczas (wiosną 1864 r.) te zdjęcia?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.