Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Żołnierz niemiecki i japoński (Japończycy bardziej okrutni?)

    Choć Hunter rzeczywiście stał się ojcem chrzestnym tego terminu to termin; w dobie wojny koreańskiej; pojawiał się wcześniej u innych, choćby w raporcie Paula Linebargera "Possible Operations Research in FEC Psychological Warfare" pojawia się termin: "brain washing", czy u znanego francuskiego korespondenta Agence Havas/Agence France-Presse - Roberta Guillaina, który metodę chińskich komunistów na łamach "The Guardian" (ze 3 stycznia 1950 r.) określił jako: "washing one's brains” czy: “laying one's heart on the table". Hunter po raz pierwszy szerszej publiczności termin ten zaprezentował dopiero 24 września 1950 r., w swym artykule "Brain Washing Tactics Force Chinese into Ranks of the Communist Party" opublikowanym w "Miami News". /za: M. Holmes "Edward Hunter and the origins of 'brainwashing'", tekst dostępny na stronie: bbk.ac.uk/ Słownik Merriam-Webster podaje przykłady użycia tego terminu w gazetach z lat trzydziestych XX wieku (przy okazji podaje też użycie tego terminu w indyjskiej gazecie "The Times of India" z 23 stycznia 1950 r., zatem wcześniej niż w publikacji Huntera). Używano go głównie jako terminu medycznego dla określenia skuteczności efektów terapii wobec osób uzależnionych bądź chorych psychicznie. Dodać można, że zwrot: "brain wash" czy "brainwashing" (pisane łącznie bądź rozdzielnie) był obecny w angielszczyźnie gdzieś tak od 1850 roku, i jeśli chodzi o częstość użycia miał swe piki w okresach: 1851-1856, 1916-1923, 1928-1931 i w 1941 roku.
  2. Przydomki władców

    Pocieszne, realny władca Francji nie przybierał przydomka by nie drażnić władcę Anglii, który tytułował się też królem Francji, a w ramach unikania zadrażnień Ludwik XI miał określać się jako "Louis de France". Pozostają otwartymi dwa pytania. Dlaczego przydomek typu: Mądry, Łysy, Nochal, Wielki, Krótki miałyby bardziej prowokować, w sytuacji roszczenia sobie praw do tego samego terytorium francuskiego, niźli "de France". Logika podpowiada, że ten drugi był właśnie bardziej prowokacyjnym. A drugie pytanie, nad którym euklides się prześlizguje: jaki miał wpływ ów władca na ewentualne nadanie mu przydomka? Raptem w dwadzieścia trzy lata po panowaniu Ludwika XI te obawy widać minęły, oto 14 maja 1506 r. Thomas Bricot, kanonik z katedry Notre-Dame, w imieniu notabli zgromadzonych w Plessis-lèsTours ogłosił nadanie ich władcy Ludwikowi XII przydomka "Père du peuple", który miał mu służyć za jego życia jak i u potomnych. "C’est le 14 mai 1506, par la voix de Thomas Bricot, chanoine de Notre-Dame de Paris, que les notables assemblés au Plessis-lèsTours décernèrent à Louis XII le titre qui allait lui servir, dans la postérité, de surnom usuel. Bricot justifiait cette consécration par trois arguments : la paix intérieure dans laquelle le roi avait maintenu son royaume, la réduction de la taille du quart de son montant et la réformation de la justice". /L. Avezou "Louis XII Père du peuple : grandeur et décadence d'un mythe politique, du XVIe au XIXe siècle", "Revue historique", 2003/1, n° 625, s. 97/ To taka cegiełka do euklidesa teoryjki o władcach co to nie mieli przydomków.
  3. Przydomki władców

    Ostatecznego wpływu mieć nie mógł, ale mógł wspierać utrwalanie takiego który był dlań korzystny, a wspomniany przeze mnie Ludwik XIII de facto sam sobie wybrał przydomek i konsekwentnie się go trzymał. Początkowo określnik "le Juste" związane było jedynie z faktem jego urodzenia się pod znakiem Wagi, symbolizującym m.in. Sprawiedliwość, stosowanie tego określnika w czasie jego panowania było już świadomym zabiegiem propagandowym samego władcy. I to zabiegiem uwieńczonym sukcesem, skoro tak często takimi przydomkiem obdarzali go mu współcześni i do dziś pod takim przydomkiem występuje w publikacjach historycznych. "La Justice royale s'est donc exercée directement, sans intermédiaire, comme la Justice de Diu lui-même. Louis, né le 27 septembre 1601, est du signe de la Balance, atrribut de la vertu de Justice. Le surnom de Louis Le Juste, qu'il porte depuis longtemps déjà (Malherbe le signale dès 1608), ne quittera plus Louis XIII (...) La légende latine, qu'on peut traduire comme suit, est très significative: <<Louis XIII, par la grâce de Dieu, roi de France et de Navarre, conséquent avec son nom de Juste reçu des années auparavant, bien qu'enfant, expert en matière de tyran, jeune adolescent, guidé par Dieu... (...) Ce surnom ne quittera plus le roi et fait régulièrement partie de sa titulature dans les estampes". /H. Duccini "Faire voir, faire croire. L'opinion publique sous Louis XIII", Champ Vallon, Seyssel 2003, s. 351 i n./ I niby co z tego ma wynikać? Nazywano go królem Bourges i "królikiem" (małym królem) Bourges by w prześmiewczy sposób wskazać jaki faktyczny był, w pewnym momencie, zakres jego realnej władzy. Z niewiadomych powodów taki epitet nie przeszkodził w tym by ów władca przeszedł do historii z przydomkiem - le Victorieux. Takiemu znawcy historii Francji jak euklides nie trzeba przypominać, że "królik" w formie epitetu występował już wcześniej, choćby za Ludwika V. Nie przyniosło to jakichś znaczących wątpliwości co do stosowania przydomków. A forma podana przez euklidesa: "królik" nie wydaje się być najszczęśliwszą i może być mylącą. Merriam-Webster podaje: "French, from Middle French, from roitel, roietel petty king (from Old French, diminutive of roi king, from Latin reg-, rex) + -et". "Roitelet de Bourges, comme l'appelaient ses ennemis, Cahrles VII n'avait pour lui que quelques débris de la chevalerie, ses Écossais, ses aventuriers surtout: ceux-ci ne lui manquèrent pas". /"Dictionnaire de la conversation et de la lecture", T. XXXIV, Belin Madar, Paris MDCCCXXXVII, s. 238/ Sutherland Menzies (właściwie: Elizabeth Stone): "Qualities less attractive than these would ordinarily have sufficed to subjugate the young Rotelet of Bourges, asd the disinherited monarch was derisively termed". /tejże "Royal Favourites", Vol. I, London MDCCCLXV, s.173/ Jean-Baptiste Capefigue: "Charles found shelter at Bourges, an ancient city in the centre of France, which had always held aloof from the popular movement. The Dauphin's authority did not extend beyond Amboise and Chinon, except in some towns in the south of France. Condemned to exclusion by the treaty of Troyes, disinherited by the will of Charles VI., disowned by his mother, proscribed by the Parliament of Paris and the vote of an Assembly of the States, the Dauphin was now only known as the Roitelet de Bourges ; and while the populace of Paris and the three orders acclaimed Henry VI". /tegoż "A King's Mistress Or, Charles VII. & Agnes Sorel and Chivalry in the XV. Century", transl. E. Goldsmid, Vol. I, Edinburgh 1887, s. 30/ Celui du Pays de l'Ours: "Bien entendu, Charles VII ne réganit pas sur grand-chose et tenait plus du roitelet que du véritable monarque et on lui donna alors le sobriquet de <<petit roi de Bourges>>. On aurait tout autant aussi bien pu le nommer le <<petit roi de Mehun>>, sorte de roi <<méhaigné>> à la berrichonne. Fulcanelli nous dit encore: <<Les Philosophes parlent donc clairement lorsqu'ils enseignent que le Mercure, dès la dissolution effectuée, porte l'enfant, le Fils de Soleil, le Petit Roi (Roitelet), comme une mère véritable, puisqu'en en effet l'or renaît dans son sein" /tegoż "Entre le Cygne et l'Ours. Le Centre Sacré des Gaules", Deuxième édit., 2012, s. 94/ Abbé Louis Legendre: "Ce n'est qu'au sacre de Charles VII, en juillet 1429, qu'on les voit pour la première fois représentés par six seigneurs ; ce qui fearait presque penser qu'on n'affecta cet appareil que pour rendre son sacre plus auguste, et pour attirer à ce prince plus de respect de la part des peuples, dans un temps où ses ennemis, qui étaient maîtres de Paris et de plus de la moitié du royaume, le traitaient de roi en peinture, de roitelet , de roi de Bourges". /tegoż "Mœurs et Coutumes des François. Depuis les premiers temps de la monarchie", Nouvelle édit., Tours 1848, s.148/ Jakoś tak się zdarzyło, że w historii Francji było kilku władców; jeszcze przed Ludwikiem XI; którzy mieli niezbyt pochlebne przydomki, nie sprawiło to jednak zaniku ich stosowania. Jak rozumiem, w myśl "teorii" euklidesa było to tak traumatyczne doświadczenie, że na przestrzeni przeszło trzystu pięćdziesięciu lat każdy władca Francji na wszelki wypadek wystrzegał się by nie forsować żadnego przydomka dla swej osoby, a ta trauma przeszła na cały naród francuski stąd i współcześni poszczególnym władcom i historycy piszący już z pewnej perspektywy czasowej na wszelki wypadek nie tworzyli przydomków. A wszystko to za sprawą "królika Bourges". Wizja narodu francuskiego, który powinien zalec na kozetce u dobrego psychoanalityka, jak dla mnie - wydaje się to wiele objaśniać z dziejów tego kraju, frapujące jest to, iż to właśnie euklides wystawia Francuzom takie skierowanie. Istnieje również inna teoria tłumacząca pewną oszczędność w szafowaniu przydomkami władców francuskich po Ludwiku XI, po części jest ona zbieżna z objaśnieniami euklidesa i wskazuje na praprzyczynę właśnie w czasach Karola VII. Wyłożył ja biskup E.P. Nesbitt w swej kronice "Arf a mo' after which Franche became Dazed gowk", wedle niego do traktatu w Troyes dołączono tajny dodatek w myśl którego przyszli władcy Francji mieli wyrzec się stosowania przydomków pod groźbą taką, że nie tylko będą musieli się zmagać z niechlubnym dziedzictwem "królika Bourges" ale i z bardziej realnym niebezpieczeństwem. Anglicy zagrozili bowiem, że w przypadku nieprzestrzegania tych ustaleń powrócą do Francji z "królikiem z Caerbannog". A jak wiadomo, w toku wieloletnich walk, zarówno Armaniacy jak i Burgundczycy znacząco uszczuplili swe zapasy "holy had grenades of Antioch", które jak wiadomo były jedyną skuteczną obroną w takiej sytuacji. A na poważnie, mogę dyskutować z euklidesem o tym dlaczego po Ludwiku XII (a nie: Ludwiku XI) zaczęto odchodzić od nadawania francuskim władcom przydomków. Z chęcią dowiem się od euklidesa czy istnieją we francuskich naukach historycznych i językoznawczych: szkoły czy grupy naukowców, kwestionujące używanie względem konkretnego władcy takiego a nie innego przydomka i jak swe stanowisko uzasadniają. Przydomki dawnych władców to nie współczesne nomen personale mające ogólnie akceptowalny schemat i akceptację administracyjno-prawną, przydomki mają charakter fakultatywny, nie ma jakiegoś powszechnego i obowiązującego ususu ich nadawania i noszenia. Differentia specifica przezwisk jako pewnej kategorii antroponimicznej to: pewna funkcja opisowa (także wtedy gdy opis jest à rebours) i identyfikacyjna, zdolność zastępowania pewnych kategorii antroponimicznych. jeśli napiszę: "Władysław I postanowił..." to nie wiadomo o kim myślałem: polskim księciu, wołoskim hospodarze a może o neapolitańskim królu, i jedynie z kontekstu będzie można spróbować odgadnąć jaka to postać. A jednak gdy napiszę: "Władysław Łokietek postanowił..." (czy tylko: "Łokietek postanowił...") to w miarę zorientowana w historii osoba będzie wiedziała o kogo chodzi. Teoretycznie mógłbym napisać książkę o "królu Słońce" nie wspominając ani razu, że chodzi o Ludwika XIV z dynastii Burbonów, i jakkolwiek byłby to koszmarek redakcyjny, to nikt nie miałby problemu z identyfikacją opisywanego władcy. Tworzenie przydomków, ich formy i znaczenia, nie podlegają żadnym sztywnym i ustalonym regułom. Całkiem aktywnego władcę można było nazywać "Gnuśnym", nic nie stało na przeszkodzie by władcę otyłego nazywać np. "Chudym". Władca i jego otoczenie mogli forsować pewne przezwiska ale nie mieli decydującego wpływu na to pod jakim przydomkiem zostaną utrwaleni w historiografii. Podobnie, nie ma żadnej reguły objaśniającej dlaczego taki to a nie inny przydomek zrósł się w piśmiennictwie historycznym z konkretnym władcą. Zapewne istnieją historycy czy językoznawcy kwestionujący konkretny przydomek, proponujący inny bądź forsujący myśl o nieużywaniu żadnego. Nie zmienia to jednak faktu istnienia w piśmiennictwie pewnej tradycji w zakresie stosowania takiej a nie innej antroponimii. I dzięki istnieniu tej tradycji zachowywana jest funkcja identyfikacyjna i zastępcza. Nie ma w tym żadnej logiki, chyba że to logika à la euklides. To nie do władców należał ostatni głos w zakresie tego jaki przydomek im przypadł - to po pierwsze. Po drugie - niepoważnym jest argument wedle którego, ponieważ ojciec Ludwika XI był określany niepochlebnymi epitetami stąd on sam jak i kolejni władcy, ich współcześni i potomni, wreszcie historycy - jak jeden mąż zrezygnowali ze stosowania przydomków. I ciągnąć się to miało przez trzysta pięćdziesiąt lat. A ja nie znajduję w tym nic "zbyt naukowego" i nie bardzo mogę pojąć czego euklides nie zrozumiał. Chyba, że dla niego "zbyt naukowym" jest wszystko to co zaprzecza jego stwierdzeniom. Otóż euklides palnął, iż po Ludwiku XI władcy francuscy nie mieli przydomków a ja przeciwko temu zaoponowałem i stwierdziłem, że w literaturze naukowej jak najbardziej z takimi się spotykamy. Wtedy euklides wyraził wątpliwość by tak było. Zatem przedstawiłem mu przykłady: władcy który używał przydomka w oficjalnych dokumentach, zapiski kronikarskie współczesnych konkretnemu władcy w których stosuje się przydomek, wreszcie opracowania o charakterze mniej lub bardziej naukowym z XIX, XX i XXI wieku, w których autorzy jak najbardziej posługiwali się przydomkami. Co podważa stwierdzenie euklidesa. I nic nie stało na przeszkodzie by ten rozwinął swą myśl stwierdzając np., że po Ludwiku XI (a ściślej: po Ludwiku XII) coraz rzadziej mamy do czynienia z utrwaleniem się tradycji przypisywania przydomków poszczególnym władcom. Przeciw takiej konstatacji wcale bym nie oponował. Tymczasem euklides brnie dalej i odwołuje się do jakiegoś kuriozalnego przykładu z "królikiem" i swej logiki, która ma niby wszystko rozstrzygnąć. Mając na jednej szali fakty a na drugiej logikę przekonań euklidesa, ja wybieram fakty. Dodam jedynie, że euklides sam zaczyna się gubić w logice swych uzasadnień. Wpierw twierdził, że królowie Francji mieli dosyć nadużywania przez swych kuzynów przydomków, typu: Zuchwały czy Nieustraszony, stąd zrezygnowali z używania własnych. Są to przydomki, w kontekście średniowiecza, o konotacji pozytywnej. Po czym w kolejnym wpisie euklides stwierdza, że ta "rezygnacja" z przydomków wzięła się stąd, że jeden z władców był określany epitetem o negatywnej konotacji. Jest to przykład zaiste konsekwentnej logiki. Jak najbardziej można się zgodzić, że i Hugo Kapet jak i jego następcy potrzebowali argumentacji dla legitymizacji swej władzy. Można się zgodzić ze stwierdzeniem, że Kapetyngowie używali w tym celu przydomka "le Fainéant" dla Ludwika V, wykorzystując lekcję propagandy karolińskiej wobec ostatnich Merowingów (les rois fainéants). Czy jednak miało to miejsce już za Hugo Kapeta? Wskazując na niego euklides opiera się na jakichś źródłowych podstawach czy jedynie na własnym przeświadczeniu i własnej logice? Myślę, że euklidesowi; tak obeznanemu z dziejami Francji; nie trzeba przypominać, iż w zapiskach kronikarskich bliskich czasowo pierwszemu Kapetowi określnik dla Ludwika V miał inną formę i nieco inny wydźwięk. Innymi słowy: kiedy dość neutralna fraza: "nihil fecit, propter exiguum tempus, quo vixit" przerodziła się w: "Fainéant"?
  4. Totalitarna Architektura Trzeciej Rzeszy

    Faktycznie - daje, patrząc na te plany to znów stanąłby przed problemem słabych gruntów, bowiem na koniec tej rozmowy padło: "Ale tam też jest słabe podłoże do budowania".
  5. Alkohol a historia

    Nie za bardzo wiem czego ma się tyczyć to oczywiste stwierdzenie, zwłaszcza, że tytuł został przywołany? Moje przykłady dotyczyły jedynie kwestii czy to błąd w polskiej redakcji tekstu czy tekście oryginalnym.
  6. Alkohol a historia

    Cóż, raczej nie odpowiadam za redakcję tej książki i nie wiem co przyświecało jej redaktorom, którzy i w tekście głównym i w przypisie napisali o alkoholu etylowym. Głodnemu chleb na myśli? W tłumaczeniu węgierskim tej książki nic nie ma o badaniu alkoholu etylowego: "A páciens olykor még a saját szabályait is felrúgta: felhörpintett egyegy sört vagy ivott egy kis sligovicát, melyet előzőleg parancsára vegyelemzésnek vettett alá a táborilaboratórium, hogy nem tartalmaz-e véletlenül valamennyi metilalkoholt is". /N. Ohler "Totális kábulat: Drogok a Harmadik Birodalomban" tłum. K. Kiadó, 2017, b.p., ed. elektron/ Podobnie w tłumaczeniu hiszpańskim gdzie ogólnie wspomniano o badaniu na obecność "złych alkoholi": "De vez en cuando, para calmar los nervios, también se permitíatransgredir aquellas reglas que en su día se habían considerado inviolables: despuésde cenar, el paciente A podía beber ocasionalmente una cerveza o echarse al coletouna copita de brandi de ciruelas previamente analizado en el laboratorio de campopor orden del Führer para determinar la presencia de alcoholes malos". /tegoż "El gran delirio Hitler, drogas y el III Reich" tłum. H. Piquer Minguijón, s. 137/ Tak dokładniej to badali próbki ze śliwowicy na zawartość substancji szkodliwych, alkoholu metylowego i "Fuselalkohol". A właściwie to badano dwie śliwowice: jedną przesłaną z Linzu a drugą jaką podarował "poglavnik" - Ante Pavelić. Fragmenty związanej z tą kwestią korespondencji pomiędzy doktorem Theo Morellem a doktorem Wilhelmem Bickertem (Oberfeldarzt) i Bockiem (Stabsarzt), który w laboratorium polowym dokonał analizy, umieszczone zostały w aneksie w książce Davida Irvinga "Die geheimen Tagebüecher des Dr. Morell - Leibarzt Adolf Hitlers" (München 1983, s. 297-299). Tak na marginesie, co to była za śliwowica, raptem "33,0 i 44,0 Vol%".
  7. Totalitarna Architektura Trzeciej Rzeszy

    Właśnie skończyłem "Rosenberg. Dzienniki 1934-1944" (red. J. Matthäus, F. Bajohr, tłum. M. Antkowiak, Warszawa 2016), tak na marginesie - absolutna strata czasu jeśli ktoś szuka ciekawych i treściwych informacji o mechanizmach władzy w III Rzeszy. To głównie rejestr skrótowych adnotacji o urzędniczej działalności Alfreda Rosenberga, taki katalog jego wojen personalnych z Josephem Goebbelsem, z urzędnikami Auswärtiges Amt, gauleiterami i "uzurpatorami", którzy pozwalali sobie wchodzić na obszar ideologicznej działki, którą Rosenberg widział jako zarezerwowaną jedynie dla siebie. W połowie 1944 roku Rosenberg odnotował swą rozmowę z Hitlerem: "... dalszym tematem rozmowy były kwestie miast. Stanowczo opowiedziałem się za tym, żeby w przyszłości zlikwidować duże miasta. Za błąd uważam przenoszenie wszystkich wielkich przemysłowych central administracyjnych do Berlina (…) Führer przyznał mi rację, (…) tak w ogóle {mówił Führer} Berlin ma słabe grunty. Zamierza kiedyś wybudować nową stolicę Rzeszy nad {jeziorem} Müritz". /tamże, s. 450-451/ Ciekawe czy faktycznie miał takie zamierzenia czy to tylko taka luźna uwaga w typowym dlań stylu kiedy to zgadzał się ze swym interlokutorem. Czytał ktoś coś więcej o tej lokalizacji?
  8. Archeologiczne Zdjęcie Polski

    Nie jedyny... podobny zaproponował dużo wcześniej Włodzimierz Antoniewicz (w swej pracy z 1928 r. "Archeologia Polski. Zarys czasów przedhistorycznych i wczesnodziejowych ziem Polski"), dokładniej to dla: dziejów wczesnohistorycznych wyróżnił: okres wędrówek ludów - 476-600, okres przedpiastowski - 600-900 i piastowski - 900-110. "R. Jakimowicz w recenzji pracy W. Antoniewicza , zamieszczonej w „Przeglądzie Archeologicznym" (t. 4: 1928—1932, s. 139 n.), poddał krytyce zarówno terminologię (termin epoka wczesnohistoryczną, podzielona na okresy), jak i cezury ustanowione przez W. Antoniewicza. Przejął jednak następnie sam periodyzację i podzielił ustanowiony przez siebie okres wczesnohistoryczny na dwa podokresy, określane jako przedpiastowski i wczesnopiastowski, umieszczając cezur między nimi na 950 r. Zob. R. Jakimowicz , 'Okres wczesnohistoryczny', [w:] 'Prehistoria ziem polskich', Kraków 1939—1948, s. 362 n. Podobnie dzieli okres wczesnohistoryczny J. Kostrzewski (por. 'Pradzieje Polski', Poznań 1949, s. 230 n., oraz 'Wielkopolska w pradziejach', Warszawa—Wrocław 1955, s. 266 n.). Podział ten jest też w zasadzie utrzymany w nowo wydanej pracy J. Kostrzewskiego , W. Chmielewskiego i K. Jażdżewskiego , 'Pradzieje Polski', wyd. II, Wrocław—Warszawa—Kraków 1965, s. 307, a także w podręczniku A. Gardawskie go , J. Gąssowskiego 'Polska starożytna i wczesnośredniowieczna', Warszawa 1961, s. 123 i 159, mamy tu tylko do czynienia z nieco inną cezurą. Wymienione podziały, przyjęte w archeologii Polski, odbiegaj od podziałów stosowanych przy opracowywaniu innych grup ceramiki wczesnosłowiańskiej, gdzie spotykamy w zasadzie podział na trzy względnie na cztery podokresy. Zob. podziały A. Götzego, C. Albrechta, Straussa i H. Knorra dla ceramiki Słowian połabskich oraz periodyzację J. Eisnera i J. Poulika dla Słowian czechosłowackich. Zob. zestawienia różnych prób periodyzacji u W. Łęgi , 'Kultura Pomorza we wczesnym średniowieczu na podstawie wykopalisk', Toruń 1930, s. 43 n., oraz u J. Poulika , 'Staroslovanská Morava', Praha 1948, s. 14. Mieliśmy zresztą i na gruncie polskim do czynienia z próbami wprowadzenia bardziej szczegółowych podziałów okresu wczesnośredniowiecznego. Por. Łęg a (op. cit., s. 104), który wprowadza podział okresu wczesnośredniowiecznego na 4 okresy, określając je kolejnymi literami alfabetu od E do H (w nawiązaniu do periodyzacji okresu rzymskiego wprowadzonej przez E. Blumego i zmodyfikowanej przez H. Kemkego i W. La Baume'a), a także W. Hensel ('Studia i materiały do osadnictwa Wielkopolski wczesnohistorycznej', t. 1, Pozna 1950, s. 5), który podzielił okres wczesnohistoryczny w Wielkopolsce na pięć faz (od A do E) na podstawie ceramiki, por. też Z. Hilczerówna ('Dorzecze górnej i środkowej Obry od VI do początków XI w.', Wrocław—Warszawa—Kraków 1967), oraz K. Jażdżewski ('Uwagi o chronologii ceramiki zachodniosłowiańskiej z wczesnego średniowiecza', „Przegl. Archeol.", t. 10: 1954—1956, s. 150 n.), który wzorem uczonych czeskich i niemieckich wprowadził podział okresu wczesnośredniowiecznego na trzy podokresy". /Z. Hilczerówna "Z zagadnień periodyzacji dziejów garncarstwa na ziemiach polskich", "Archeologia Polski", T. XII, z. 2, 1967, s. 433, przyp. 6/ Nie wydaje się by był to błąd. Otóż w tym wykazie miejscowość Sarnowo nie występuje w gminie Chodecz, występuje na pewnym obszarze (w tym przypadku o numerze 52-46) stworzonym sztucznie dla potrzeb AZP. Pierwotnie podzielono obszar Polski na prostokąty o powierzchni 37,5 km² (potem nastąpiły w tym zakresie zmiany, ale to tu nie jest tak istotne), siłą rzeczy znaleziska z konkretnych miejsc leżą na obszarze, który może obejmować różne jednostki administracyjne.
  9. Przydomki władców

    Być może problemem jest niezrozumienie przez euklidesa pojęcia: "literatura naukowa", gdyż swe wątpliwości co do jej zawartości wspiera on przykładami z dwóch różnych projektów Wiki. Być może nadejdą takie czasy, w których Wikipedia będzie traktowana na równi z publikacjami naukowymi, jak na razie tak jednak jeszcze nie jest. Tak na marginesie, zdanie euklidesa: "Po Ludwiku XI królowie Francji nie mieli już przydomków" jest błędne - w świetle materiału na którym się sam wspiera, gdyż w zestawieniu "Liste de Monarques de France-Vikidia"władca ów przydomka też nie ma. Wątpliwości euklidesa są z gatunku takich jakie nam często serwuje, nie zna historyków którzy by stwierdzili to co on stwierdził za to wystukał sobie coś w sieci co potwierdza jego przekonania, zatem objaśnia nam, że: "wątpi by w literaturze naukowej..." - choć jej ewidentnie nie zna. Nie zamierzam rozwiewać wątpliwości eukldiesa w tym zakresie, gdyż uznaję iż to z góry przegrany dyskurs. I tak wiem, że skończy się na udowadnianiu przez euklidesa, że wiedzą powszechną jest że krowy mają na ogół trzy nogi a już na pewno te francuskie. Zatem jedynie skrótowo... niech euklides zastanowi się jak się ma "Annuaire historique pour l'année..." wydawane przez Éditions de Boccard i Société de l’Histoire de France do Vikidia. I dlaczego na "Liste chronologique des souverins de la France" zestawionej przez historyka i archiwistę Alexandre'a Teuleta i zamieszczonej w tym periodyku odnajdziemy taką postać jak: "Charles VIII, l'Affable" (tamże Vol. 1, 1837). Jak do Geneaviki ma się "Revue Historique" wydawane przez Presses universitaires de France, gdzie odnajdziemy artykuł Laurenta Avezou'a zatytułowany: "Louis XII Père du peuple : grandeur et décadence d'un mythe politique, du XVI e au XIX e siècle" (tamże T. 305, Fasc. 1 (625), Janvier 2003). Dlaczego Artine Artinian w swym zestawieniu: "A Reference Chronology of French History" pozwolił sobie wymienić takie postacie, jak: "Charles VIII (l'Affable) (...) Louis XIII (le Juste), Loius XIV (le Grande) (...) Louis XV (le Bien-Aimé)" ("The Modern Language Journal", Vol. 23, No. 7, April 1939, s. 524 i 525). Dlaczego Thomas Mortimer napisał: "Charles VIII, Roi de France, surnommé l'Affable & le Courtois, potégeant les sciences & beaux arts...". /tegoż "Traduction de Plutarque Anglois, Contenant la Vie des Hommes les plus illustres ... depuis le règne d'Henri VIII jusqu' à nos jours", T. Premier., Paris MDCCCLXXXV, s. 5/ I z ojca Aloïsiusa Édouarda Gaultiera: "Charles VIII L'Affable. Règne de 1483 à 1498...". /tegoż "Leçons de chronologie et d'histoire de l'abbé Gaultier", T. IV "Histoire de France", Paris MDCCCXXXII, s. 134/ A Pierre d' Hesmivy d'Auribeau podał: "Inauguration Henrici - Ce génitſ semble favoriser le début, et amener toute la suite simplement, clairement at naturellement. Magni, surnom décerné à Henri IV = Henri-le-Grand. Eh! que pourraient y ajouter les périphrases les plus ampoulées, et les superlatiſs ? = Cahque Roi, dans cette inscription, est également caractérisé par le surnom qui lui a été donné". /tegoż "Essai D'inscription Pour La Statue De Henri-le-grand, Roi De France Et De Navarre", Paris 1818, s. 4/ I wielebny Louis Moréri: "MESMES (Domenge de) écuyer, ſeigneur de Ravignan (...) entin Henri le Grand roi (...) l'honora du titre de confeiller d'état le 21. Fevrier 1598". /"Le grand dictionnaire historique, ou Le mélange curieux de l'histoire sacrée et profane...", T. V, Paris MDCCXXV, s. 306/ Historyk Antoine-Etienne-Nicolas Fantin-Desodoards: "Le premier ſut nommé sous son règne Charles-le-Bel, le second Charles-le-Sage, le troisième Charles-le-Bien-Aimé, le quatrième Charles-l'Affable". /tegoż "Histoire de France, commencée par Velly, Villaret et Garnier. Seconde partie, depuis la naissance de Henri IV jusqu’à la mort de Louis XVI...", Tome Second, Paris 1868, s. 11/ Z dawniejszych wydań wspomnijmy jeszcze: Piter C. Hooft "Hiſtorie van Leven enbedrijſ van Hendrik de groote, Koninck van Vranckrijck en Navarre" (różne wariantywne tytuły; Amsterdam 1626), Baptiste le Grain "Décade contenant la vie... de Henri le Grand" (Paris 1614), Julius Peleus "L'histoire des faits et de la vie de Henry le Grand, roy de France et de Navarre" (Paris 1593), Scipion Dupleix "Histoire de Henry le Grand IV du nom, roy de France et de Navarre" (Paris 1633). Może niech euklides zastanowi się dlaczego Bernard Quilliiet zatytułował swą książkę: "Louis XII, père du peuple" (Fayard, Paris 1986) a Georges Bordonove w serii "Les Rois qui ont fait la France" wydał swą publikację pod tytułem: "Henri IX : Le Grand" (Pygmalion-Gérard Watelet, Paris 1981). Dlaczego u Hélène Duccini występuje Ludwik XIII jako - "le Juste" (w: "Faire voir, faire croire: L'opinion publique sous Louis XIII"). Ludwik XIII jest to dziewiąty z kolei władca po panowaniu Ludwika XI, władca, który według euklidesa "teorii" nie miał przydomku. Dla euklidesa, który z racji jako takiej znajomości języka francuskiego samozwańczo uznał się za niekwestionowany autorytet w każdej kwestii dotyczącej Francji, jest ów król niewygodnym władcą gdyż na jego przykładzie można łatwo obnażyć stan jego niewiedzy. Nie wiem co na to Vikidia i Geneaviki, ale dla historyków nie jest żadną rewelacją informacja, że był to władca który używał w oficjalnych dokumentach takiego przydomka, a cieszył się nim już jako siedmiolatek, za sprawą Françoisa de Malherbe'a. Nie mieli problemu z takim przydomkiem współcześni temu władcy, stąd Pierre Boitel napisał "Histoire générale de tout ce qui s'est passé de plus remarquable, tant en France qu'aux pays étrangers, ès années 1618, 1619, 1620, ensemble une relation historique des pompes et magnifiques cérémonies... par Louis XIII du nom, surnommé le juste, roy de France..." (P. Billaine , Paris 1620; podkreślenie moje), Jean Puget de la Serre "Les amours du Roy, et de la Reine sous le nom de Jupiter & de Junon, avec les magnificences de leurs nopces , ou L'histoire morale de France, soubs le règne de Louys le Juste & Anne d'Austriche. Le tout enrichi d'un grand nombre de figures..." (chez Nicolas Bessin,Paris 1625) czy Jean-Philippe Varin "La rejouissance publique du genereux peuple de Lyon, sur l'heureuse arrivée de son Roy debonnaire Louis le Juste" (par Guichard Pailly, Lyon 1622). To tyle z mej strony w kwestii francuskich władców, którzy od czasów Ludwika XI nie mieli przydomków wedle literatury naukowej. Można się spierać czy dany określnik to już przydomek czy tylko określenie o charakterze przymiotnikowym, można się spierać od kiedy możemy mówić o przydomku - czy musiał się on pojawić za życia konkretnego władcy czy nie ma to znaczenia. Możemy rozróżniać władców na takich którzy stosowali (mniej lub bardziej konsekwentnie) względem swej osoby określnik o charakterze przydomka i na takich, którym inni takowy przydawali. Na potrzeby tego dyskursu forumowego, według mnie wystarczy, że z danym władcą zrośnięty jest pewien określnik powszechnie przewijający się w literaturze naukowej, popularnonaukowej czy nawet w świadomości społecznej. Nie wiedzę też potrzeby wskazywania, że w polskich opracowaniach historycznych tyczących się tego przedmiotu, prawie wszystko to co tu wymieniamy, przez wielu badaczy nie jest traktowane jako przydomki tylko jako przezwiska. Wywodzi się to z rozróżnienia wskazywanego przez Zygmunta Glogera i Aleksandra Stekerta, a które uzasadniał później Jacek Hertel (m.in. w: "Imiennictwo dynastii piastowskiej we wcześniejszym średniowieczu", "Przezwiska Piastów w średniowieczu. Z badań nad antroponomastyką historyczną", "Acta Universitatis Nicolai Copernici", Historia XVI, z. 114, 1980). Jak dla mnie, nie ma tu potrzeby wdawania się w tego rodzaju dyskurs z obszaru onomastyki i przychylam się do opinii wyrażonej przez Kazimierza Jasińskiego: "Pod wpływem językoznawców wprowadził on [chodzi o J. Hertla - secesjonista] w miejsce nazwy „przydomek" termin „przezwisko". Jakkolwiek uczynił to nie bez uzasadnienia, pozostaję z różnych względów przy tradycyjnej nazwie przydomek. Do wspomnianej różnicy terminologicznej nie przywiązuję zresztą większej wagi". /tegoż "Przydomek księcia wrocławskiego Henryka IV", "AUNC", Historia XXVI, z. 240, 1992, s. 67/ Z ciekawszych przezwisk można przypomnieć ten użyty w stosunku do księcia halickiego Jarosława, syna Władymirka (Włodzimierza), który występuje w "Słowie o wyprawie Igora" z określeniem: "Ośmiomysł": "Galičky Osmomyslě Jaroslave / vysoko sědiši na svoem” zlatokovanněm...". /G. Skrukwa "O Czarnomorską Ukrainę. Procesy narodowościowe w regionie czarnomorskim do 1921 roku w ukraińskiej perspektywie historycznej", Uniw. im. A. Mickiewicza w Poznaniu Seria Historia nr 229, Poznań 2016, s. 177; cyt. za: E. Kinan "Rosijs’ki istoryčni mity", Kyïv 2003, s. 264/
  10. Alkohol a historia

    Jak wiadomo Anglicy mieli (a może i wciąż mają) dość nabożny stosunek do popołudniowego/wieczornego picia herbatki, stąd znany na to termin "five o'clock tea" (skądinąd wiadomo, że nie zawsze była to godzina piąta) czy mniej znany: "bever", który w południowej Anglii w czasach wiktoriańskich oznaczał przerwę w podróży (około godziny czwartej) by móc się napić (choć niekoniecznie tylko herbaty). Anglicy mieli też inną "piątkę", związaną już wyłącznie z alkoholem: "five or seven", co oznaczało pijaka/osobę upitą. Gdy londyński magistrat zabrał się za pijaków przebywających w miejscach publicznych nakazano policji by ta zatrzymywała tych spośród z nich, którzy byli jej funkcjonariuszom nieznani. Doprowadzonym przed sąd groziła kara grzywny w wysokości pięciu szylingów bądź aresztu na siedem dni. Szkocki prawnik John Husack, sędzia z londyńskiego Clerkenwell, w takich sprawach nie wdawał się w dłuższe deliberacje i swą sędziowską powinność skrócił właśnie do pytania: "five or seven". Musiał stać się przez to znaną postacią w Londynie, skoro w takiej roli sparodiował go popularny wówczas komik i aktor - Arthur Roberts. "Five or seven (Police, London, 1885). Drunk. From 'five shillings or seven days', the ordinary London magisteril decision upon 'drunks' unknow to the police, and reduced by Mr Hosack, a metropolitan magistrate, to five or seven". /J. Redding Ware "Passing English of the Victorian era. A dictionary of heterodox English, slang and phrase", London [1909], s. 132/
  11. Przydomki władców

    Wątpić to euklides sobie może, co nie zmienia faktu, że w historiografii przydomki dla władców Francji następujących po Ludwiku XI są wymieniane dość powszechnie w literaturze naukowej. I nie ma tu znaczenia jakim drukiem zostały zapisane. A z pierwszej wypowiedzi euklidesa widać, że nie pojmuje on na czym polega przydomek, ten na ogół był przydawany przez współczesnych bądź potomnych, zatem trudno było danemu władcy wykorzystywać go w ten czy inny sposób. Skądinąd największy problem z wykorzystaniem swego przydomka miałby pewnie Ludwik V Gnuśny (le Fainéant). Tradycyjne pytanie: jakiego euklides zna badacza historii, który stwierdził, że po rzeczonym Ludwiku władcy Francji nie mieli przydawanych przydomków?
  12. Przydomki władców

    Nie bardzo wiem co rozumie euklides pod pojęciami: "przydomek" i "królowie Francji", zapewne zupełnie coś innego niż to przyjmuje się w powszechnej historiografii, jako że na ogół podaje się, iż następcą Ludwika XI (le Prudent) był Karol VIII - l'Affable, a jego Ludwik XII - Père du Peuple itd. itd. George III, król Wielkiej Brytanii i Irlandii, nie dorobił się jakiegoś zaszczytnego przydomka, w dzieciństwie przyszły władca lubił zabawiać się wytwarzaniem guzików stąd przylgnęło doń familiarne przezwisko: "button maker". Zamiłowanie do guzików pozostało mu i na dalszych etapach życia. Charlotte Louise Henriette Albert (późniejsza pani Papendiek) jako dwórka Zofii Charlotty Mecklenburg-Strelitz przybyła wraz z nią do Anglii. Pod koniec życia zaczęła spisywać wspomnienia dając barwną panoramę życia dworskiego. W rozdziale zatytułowanym "The Time of Queen Charlotte" wspomina ona o przybyciu do Londynu w czasie elekcji niejakiego pana Clay'a wytwórcy galanterii i różnych drobiazgów. Zaprezentował on wówczas nowy rodzaj guzików dla mężczyzn i tabakierki. I te pierwsze szczególnie zainteresowały władcę, który zażyczył sobie przesłanie nowego produktu, przy okazji wspominając o swym przydomku. "This election brought Mr. Clay to town again, and with him a button, which he head for some time been perfecting, and now introduced. It was for gentlemen's mourning attire, and, imrpoving by wear, was in use for years. He also had gratly imrpoved snuff-boxes, which were now made to open with hinges, miniatures being introduced or settings of hair; so by his button and his box a second fortune was rapidly accumulated (...) ... as did the King to the button, for in his youth one of his favourite occupations had been turning and button-making. OF a German in Long Acre he head learned how to make the loop and atach it to the button; so upon this occasion he said to Mr. Clay, 'Send me several sets ofbuttons, for as I am called George the button-maker, I must give a lift to our trade". /"Court and Private Life in the Time of Queen Charlotte: Being the Journals of Mrs Papendiek...", Vol. I, London MDCCCLXXXVII, s. 212-213/ Określenie familiarne co nie znaczy, że nie przydawano mu negatywnego wydźwięku, w satyrycznych pismach wykorzystywano tę słabość władcy i ukazywano go jako osobę zajmującą się błahostkami podczas gdy naród potrzebował energicznego przywódcy. "Foxite authors [chodzi tu o wigowskich stronników Charlesa Jamesa Foxa "The Honourable" - secesjonista] used this idea again in the early 1780s by alleging that the king spent his time on frivolous pursuits while the nation needed leadership, and they contrasted this with the youthful and energetic Prince of Wales". /T.L. Hunt "Defining John Bull. Political Caricature and National Identity in Late Georgian England", Oxon, Routledge 2017, s. 381, przyp. 5/
  13. Archeologiczne Zdjęcie Polski

    Cóż, jak napisałem różne są schematy periodyzacji. Tak na przykład Maurycy Kustra podał taki: "Podział średniowiecza na fazy oraz ich chronologię przedstawiono na podstawie danych zebranych dla Poznania (Kaczmarek 2008, s. 66); podsumowanie wyników badań nad periodyzacją wczesnego średniowiecza w Wielkopolsce — Dzieduszycki 1992: a) wczesne średniowiecze — lata 500–1350; —faza A — 500–600; —faza B — 600–800; —faza C — 800–950; —faza D — 950–1050; —faza E — 1050–1250, z podfazami E1 (1050–1150) i E2 (1150–1250); —faza F — 1250–1350; b) późne średniowiecze — 1350–1492/1500". /tegoż "Rozplanowanie i zasięg średniowiecznych Pobiedzisk", "Studia Lednickie", 11, 2012, s. 59/ Może zatem warto sięgnąć po wskazaną literaturę? W. Dzieduszycki "Podstawy periodyzacji okresu wczesnośredniowiecznego w Wielkopolsce", w: "Stan i potrzeby badań nad wczesnym średniowieczem w Polsce"
  14. Przegrać z samym sobą. Przykłady wojen, misji, operacji itp.

    A czytał euklides studium Wacława Tokarza?
  15. Archeologiczne Zdjęcie Polski

    To zależy z jakiego systemu periodyzacji skorzystał autor. Ja spotkałem się z podziałem dotyczącym dziejom Słowian w okresie wczesnego średniowiecza opartym na rozwoju sojcoekonomicznym i politycznym: "... the early Slavic period (sixth-seventh centuries), followed by the old (eventh-eight centuries), middle (c. 800-950), late (950-twelfth century) and final Slavic periods (twelfth century-1250)". /"Medieval Archaeology. An Encyclopedia" " ed. P.J. Crabtree, 2016, s. 20/
  16. "Danton" Andrzeja Wajdy to doskonały film oparty na "Sprawie Dantona", dramacie Stanisławy Przybyszewskiej. To nie tyle film historyczny a studium psychologiczne dwóch głównych antagonistów: Dantona i Robespierre'a, zatem nie ma co się czepiać o oddanie realiów historycznych. Zatem jedynie jako ciekawostkę podam - w jednej ze scen Robespierre leży chory w łóżku (i przerażony tym co sam wywołał), przy tym łóżku stoi małoletni brat Elżbiety Dupley, który recytuje tekst Deklaracji Praw Człowieka. Tyle że recytuje ją w brzmieniu z 1789 roku zamiast obowiązującego wówczas tekstu z 1793 roku. Choć Jan Baszkiewicz, konsultant tego filmu, pisał o tej scenie z filmu (w: "Nowy człowiek, nowy naród, nowy świat. Mitologia i rzeczywistość rewolucji francuskiej") nie objaśnił skąd taki błąd historyczny, wydaje się, że po prostu sięgnięto po tekst, który jest bardziej rozpoznawalny.
  17. To pytanie do włoskiego starożytnika, który zasugerował rozważenie by to dzieło Tacyta umieścić na takiej liście, czy do mnie, jako że wyraziłem się co do tej kwestii: "mogę zrozumieć"? Nie jest jakimś odkryciem, że cytaty z "Germanii" przyozdabiały nazistowskie zjazdy a ideolodzy ruchu narodowosocjalistycznego często sięgali po to dzieło znajdując w nim uzasadnienie dla tworzonych przez nich koncepcji rasowych. Literatura tycząca się formułowaniu w III Rzeszy nowej koncepcji Germanentum; i czerpania ze wskazanego dzieła Tacyta; jest bogata (wspomnieć można: "Beiträge zur Verständnis der Germania des Tacitus" eds. H. Jankuhn, D.Timpe, L. Krapf "Germanenmythus und Reichsideologie", J. Ackermann "Heinrich Himmler als Ideologe", A.A. Lund "Germanenideologie und Nationlsozialismus", N. Goodrick-Clark "The Occult Roots of Nazism", L. Poliakov "The Aryan Myth", B. Mees "Htiler and Germanentum", "Journal of Contemporary History", Vol. 39, No. 2, 2004), a niejako wprost tropem wskazanym przez włoskiego badacza poszedł Christopher B. Krebs pisząc "A Most Dangerous Book. Tacitus's Germania from the Roman Empire to the Third Reich". Mogę zrozumieć, że włoski Żyd, który stracił kilkunastu członków swej rodziny w obozach zagłady mógł sugerować rozważenie umieszczenia tej pozycji na takiej liście. Jak wcześniej zauważyłem, Momigliano uczynił taką uwagę niejako na marginesie, zatem nie rozwinął szerzej uzasadnienia dla swego zdania. Stwierdził jedynie, że jest to dzieło, które wzbudziło bezbożne namiętności w ludzkich umysłach. "Richard of Bury, bishop of Durham in the XIV century, wrote in his 'Philobiblon a lament for the ancient books that have not come down to us because of war. How many more interesting books by Aristotle and Seneca we could have read, he suggested, if they had not been destroyed by war (...) If Richard of Bury were living today he would of course have even reasons to lament the books destroyed by war. But perhaps he would have learnt that there is an even greater calamity than books destroyed by war: it is the calamity of books and papers on causes of war, war psychology, war guilt, future wars. To this sad category of papers inspired by war belongs, I am afraid, the paper I am going to inflict upon you now. My only consolation, if it is a consolation, is that there is a third, even worse, category of books and papers: the category of the books that inspired wars and were themselves causes of wars. No international enterprise as yet has taken the initiative in collecting the hundred most dangerous books ever written. No doubt some time this collection will be made. When it is done, I suggest that Homer's 'Iliad' and Tacitus' 'Germania' should be given high priority among these hundred dangerous books. This is no reflection on Homer and Tacitus. Tacitus was a gentleman and, for all that I know, Homer was a gentleman too. But who will deny that the 'Iliad' and the 'Germania' raise most unholy passions in the human mind? It is fortunately not my task to speak here about the influence of Tacitus' 'Germania'. On horror is enough for one day. But if I am going to speak about causes of war in ancient historiography I cannot pass over all the neafarious consequences of that great epic model-the 'Illiad'". //tegoż "Secondo contributo alla storia degli studi classici", "Storia e Letteratura" Racccolta di studi e testi 77, Roma 1984, s. 14-15/ A to pewnie zależy i od osoby i książki, stąd rad bym raczej poznać uzasadnienie w przypadku gdy ktoś już zdecydował się umieścić jakiś tytuł na takiej liście.
  18. Rewolucja lutowa 1917

    "Ogromną rolę Dumy Państwowej jako centrum rewolucji doskonale charakteryzuje prywatne posiedzenie jej członków, które rozpoczęło się 27 lutego o 2:30 w Sali Półkolistej Pałacu Taurydzkiego. Zebrani posłowie postanowili „wybrać Tymczasowy Komitet spośród członków zebrania i przedstawicieli frakcji z każdego ugrupowania (z wyjątkiem grup prawicowych) należącego do bloku progresywnego”. Skład Tymczasowego Komitetu ustalono między 5:00 a 5:30 27 lutego 1917 r. (...) Do pierwszych działań TKDP należały negocjacje, które odbyły się w Pałacu Maryjskim wieczorem 27 lutego między delegacją Dumy (M. W. Rodzianko, N. W. Niekrasow, I. I. Dmitrukow i N. W. Sawicz) a wielkim księciem Michałem Aleksandrowiczem i przewodniczącym Rady Ministrów księciem N. D. Golicynem". /A.B. Nikolaev "Rewolucja parlamentarna: Piotrogród, 27 lutego - 3 marca 1917 roku", "Przegląd Wschodnioeuropejski", T. 10, nr 3, 2019, s. 60-61/
  19. Kiedy widzę jak dla kogoś artykuł z "FiM" jest wiarygodnym źródłem wiedzy o tym jak konkordat wygląda z punktu widzenia prawa, to trudno nie zatroskać się nad stanem polskiej edukacji i deficytem zwykłego zdrowego rozsądku. No ale spójrzmy jak to wygląda z punktu widzenia "FiM-u", którego dziennikarze posiedli prawdę. W tym artykule stoi: "Przyjmując za punkt wyjścia w sprawach finansowych instytucji i dóbr kościelnych oraz duchowieństwa obowiązujące ustawodawstwo polskie i przepisy kościelne Układające się Strony stworzą specjalną komisję, która zajmie się koniecznymi zmianami. Nowa regulacja uwzględni potrzeby Kościoła biorąc pod uwagę jego misję oraz dotychczasową praktykę życia kościelnego". Wprost z tego artykułu nie wynika, że musi dotować, choć swoją drogą dlaczego by nie? Faktycznie nie ma w tym artykule nic o przestrzeganiu norm sanitarnych, co więcej nie ma nic o tym, że budynki podlegające kościołowi, w których prowadzi on działalność np. w postaci opieki paliatywnej, podlegają normom i przepisom polskiego prawa budowlanego. W efekcie tego, kolejne rządy nie zrywające takiego konkordatu biorą na siebie winę za ewentualne katastrofy budowlane w takich budynkach. Zadziwiające, jak skądinąd całkiem inteligentne osoby w swym zacietrzewieniu potrafią sięgać po takiego rodzaju argumenty, których waga nieco podważa tę inteligencję. Można to pociągnąć dalej i zgłaszać pretensje, że skoro stroną konkordatu jest państwo, którego głowa ma mieć szczególne kontakty z Wszechmocnym to w takiej umowie powinny być artykuły zabezpieczające nasz kraj przed powodzią, suszą, szarańczą i gradobiciem. A gdyby jednak takie katastrofy nawiedziły nasz kraj, strona polska miałaby prawo do stosownego odszkodowania. Na wszelki wypadek nikt nie wspomni o art. 26: "Kościelne osoby prawne mogą zakładać fundacje. Do fundacji tych stosuje się prawo polskie". Polscy biskupi grekokatoliccy nie podlegają i w momencie podpisywania konkordatu nie podlegali żadnemu metropolicie z siedzibą we Lwowie. Zwierzchnik tego kościoła w Polsce, w tym przypadku metropolita warszawsko-przemyski podlega (i podlegał) bezpośrednio Rzymowi. Żadna część naszego terytorium nie należy do diecezji czy prowincji mającej swą stolicę poza granicami naszego państwa. To są kwestie elementarne gdy chce się coś napisać o organizacji tego kościoła. Polski Kościół Greckokatolicki jest częścią Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, ale nie: pod względem administracyjno-terytorialnym, prawnym czy w zakresie zwierzchnictwa. Autor z "FiM-u" być może w swym mniemaniu posiadł wiedzę o prawdziwej naturze regulacji tkwiących w konkordacie, za to nie posiadł wiedzy w zakresie organizacji hierarchicznej konfesji greckokatolickiej na Ukrainie. Gdyby cokolwiek sprawdził to wiedziałby, że gdy pisał swój artykuł od trzech lat głową tego kościoła był arcybiskup (większy) kijowsko-halicki a nie: lwowski. O ile mi wiadomo w strukturze greckokatolickiego kościoła ukraińskiego nie ma czegoś takiego jak "Krajowa Konferencja Episkopatu" stąd trudno polskim biskupom do niej należeć, ale może się mylę w tej kwestii? Nic takiego tam nie ma, chyba że ktoś w ten sposób nad interpretuje zapis: ""Kapłani przeniesieni do rezerwy mogą być powołani do odbywania ćwiczeń wojskowych tylko w celu przeszkolenia do pełnienia funkcji kapelana wojskowego na wniosek właściwego przełożonego kościelnego". I tu faktycznie wiele można zarzucić zapisom konkordatowym. To szukanie mogło by się przeciągnąć... do wieczności. Jak dotąd nic w tym zakresie nie zmieniło się w nauce kościoła katolickiego, nie było żadnego papieża, który zaaprobował swym dekretem środki antykoncepcyjne, zatem nie było też reakcji polskiego Episkopatu, który miał głoszenia tegoż dekretu zabronić. Cała ta historyjka zbudowana jest na pogłoskach o wynikach prac komisji z czasów Soboru Watykańskiego II. "Istnieją świadectwa, że papież Jan XXIII w czasie trwania II soboru watykańskiego powołał wieloosobową grupę ekspertów, zrzeszających kapłanów i osoby świeckie (żonate i bezżenne), które miały przygotować dokument na temat kwalifikacji moralnej antykoncepcji. Wnioskiem komisji był pogląd o moralnej dopuszczalności stosowania środków antykoncepcyjnych. Kolejny papież, Paweł VI, powołał jednak swoją komisję składającą się tylko z osób duchownych, kardynałów i biskupów Kościoła katolickiego". /E. Wejbert-Wąsowicz "Teraźniejszość - Człowiek - Edukacja", T. 18, nr 4, 2015, s. 69/ Pani Wejbert-Wąsowicz napisała: "istnieją świadectwa", tworząc atmosferę jakby odkrywała ciemne sekrety z "tajnego archiwum" watykańskiego, tymczasem nie jest żadną tajemnicą powołanie (w marcu 1963 r.) przez Jana XXIII Komisji do spraw Zaludnienia, Rodziny i Rozrodczości, a o tejże komisji wspomina papież Paweł VI w swej encyklice. Nie jest prawdą, że ów papież powołał nową komisję, tylko dwukrotnie uzupełnił jej skład: w 1963 i 1964 roku, i nie jest prawdą, że ostatecznie składała się tylko z osób duchownych. Obrady tejże komisji były tajne i jak wiemy jej członkowie podzielili się na dwie grupy, większą mieli stanowić zwolennicy złagodzenia polityki kościoła w kwestii antykoncepcji. Część z materiałów przygotowanych przez liberalniejszych członków komisji wyciekło do prasy w 1967 r. (czyli rok po tym jak końcowe stanowiska zostały zaprezentowane papieżowi), dzięki czemu można było poznać uzasadnienie ich stanowiska a pośrednio stanowisko ich adwersarzy. Ostatecznie, papieska encyklika "Humanae vitae" rozwiała nadzieje bądź obawy jednych i drugich. /szerz: R.B. Kaiser "The Politics of Sex and Religion", J. E. Smith "'Humanae Vitae': A Generation Later", "Why 'Humanae Vitae' Was Right: A Reader" red. J.E. Smith, B.Häring "La crisi dell'encíclica", "Mensaje" 17, 1968, tegoż "Nuevas dimensiones de la paternidad resposnable", "Razón y Fe", Vol. 193, 1976, K. Rahner "Riflessioni sull'enciclica 'Humanae vitae'"/ I tyle w zakresie ukrywania papieskiego dekretu... Jak najbardziej, jak najbardziej... choć odnoszę wrażenie, że odnosi się ta uwaga głównie do tych co kontestują regulacje zawarte w tym dokumencie.
  20. Litera "żet" jako litera "z" przekreślona

    24 lutego 2018 roku małopolska kurator oświaty palnęła na Twitterze, że przewodnikami po Auschwitz powinni być wyłącznie Polacy (licencjonowani przez IPN), abyśmy mieli własną narrację (znaczy: polską) o tym miejscu. Dokładnie siedem dni później media doniosły, iż na drzwiach mieszkania Diega Audero Bottera, Włocha będącego przewodnikiem po obozie, pojawiły się napis "Polska dla Polaków", wizerunek gwiazdy Dawida i swastyka, a na ścianie: "Auswitz for Poland Guide", przy czym często dodawano: "pisownia oryginalna". Trochę wyszło tu lenistwo redaktorów, gdyż w napisie było przekreślone "z": "Auswitƶ for Poland Giude". Można by rzec: oto przykład "mowy nienawiści", kolejny troglodyta nabazgrał coś na ścianie. Troglodyta - bo trudno wytłumaczyć nieznajomość pisowni Auschwitz, tylko skąd to przekreślone "z"? Może to miało być nawiązanie do Żydów? Co bardziej podejrzliwi wskazują, że w odręcznym piśmie włoskim często literę "z" oddaje się przez "z" przekreślone. Litera "w" w tym napisie została oddana jakby połączono dwie litery "v", stąd co jeszcze bardziej podejrzliwi wskazują, że w języku włoskim znak litery "w" jest obcy i występuje jedynie w słowach zapożyczonych, a jak wiadomo ręka bywa szybsza niż głowa. Ot zagwozdka: prowokacyjny napis czy prowokacja... bi.im-g.pl - "Diego Audero Bottero".
  21. Kiedy gazety się (bardzo) pomyliły.

    Nie za bardzo pojmuję tę różnicę pomiędzy błędem oczywistym a wymuszonym. Gazeta chciała jak najszybciej poinformować o zwycięzcy, ze względów na stosowaną przez "Chicago Daily Tribune" technologią wersja całej gazety musiała być utrwalona na płycie wcześniej (w tle mamy jeszcze strajk drukarzy). Opierając się na ocenie swego korespondenta Arthura Searsa Henninga, który do tej pory miał zadziwiającą skuteczność w typowaniu zwycięzców o fotel prezydencki, dano taki a nie inny nagłówek. Podwójna... jak już omawiamy wpadki dziennikarskie to sami bądźmy uważni, gazeta nosiła wówczas tytuł: "Chicago Daily Tribune".
  22. Kiedy gazety się (bardzo) pomyliły.

    Szczerze mówiąc, to współczesne nam czasy kiedyś będą też historycznymi; trzeba mieć przynajmniej taką nadzieję; i któż o nich ma zaświadczyć jak nie my? A informacja podana na stronie ranker.com co do tego fragmentu: "Headlines from the Vancouver Sun, the Vancouver Daily Province, and the World all reported that nobody had died on the Titanic the morning after the disaster" nie do końca jest ścisłą. "The Sun" z Vancouver nie podał wprost, że wszyscy przeżyli, w artykule "Ship Rushing to Aid Titanic, Sinking in Mid-Oceaan---1300 Abroad" (Monday Morning, 15 April 1912) jeden ze śródtytułów brzmiał: "Last Message - From Wireless Say Women Passengers Being Placed in Boats", a w tekście głównym donoszono: "The steamer said that immediate assitance was required. Half an hour afterwards another message came reporting that they were sinkign by the head and that women were being put off in the lifeboats". Natomiast w "The Vancouver Daily Province" (z tego samego dnia, w wydaniu porannym) w tytule podało: "TITANIC SINKING, BUT PROBABLY NO LIVES WILL BE LOST". To jednak trochę inaczej brzmi niż: "donoszono że wszyscy przeżyli".
  23. Kiedy gazety się (bardzo) pomyliły.

    Jeden z artykułów w "Gazecie Olsztyńskiej" dotyczący Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Vancouver (2010) został zilustrowany fotografią na której prezentowano maskotki tej imprezy. Pech chciał, że niespecjalnie sprawdzono co wstawiono, a był to fotomontaż. I tak obok maskotek: Miga, Quatchi i Sumi (patronujący paraolimpiadzie) pojawił się "Pedomiś" (PedoBear).
  24. Powracając jeszcze do emblematycznej i kanonicznej postaci Draculi stworzonej przez B. Stokera... choć jancet twierdzi, że każdy utwór można interpretować "jak się chce", to mnie się wydaje, że pewne interpretacje idą zbyt daleko. Otóż w postaci Draculi niektórzy widzą postać Żyda. W skrócie, dowody na taką identyfikację to: przybywa do Londynu na rosyjskim statku, ma zatem uosabiać lęki ówczesnych Brytyjczyków przed żydowską emigracją jaka miała miejsce u schyłku XIX w., głównie związaną z pogromami w carskiej Rosji. Hrabia ma pomocnika w osobie Immanuela Hildensheima ("typ raczej hebrajski", s. 332), osiada w Carfax, które ma się znajdować niedaleko Whitechapel, czyli jednej z dzielnic będącej centralnym punktem na londyńskiej mapie dla nowych emigrantów; co więcej, dzielnicy w której to grasował Kuba Rozpruwacz, przedstawiany często jako wschodni Żyd. Jest obywatelem świata, który nigdzie nie jest zakorzeniony, jak wielu Żydów żyjących w diasporze; posiada w swym zamku wiele monet z różnych krajów ("wszystkie pokryte grubą warstwą kurzu, jak gdyby leżały tu od bardzo dawna", s. 50), czyli jak Żydzi akumuluje kapitał, jest "nomadą" no i oczywiście ma semicki wygląd. Mikołaj Marcela napisał dwie powieści grozy, magisterium z filozofii poświęcił zombie ("Zombie: Powrót potwora. Próba filozoficznej analizy zjawiska"), może przesadnie na stronie Wydawnictwa Literackiego określa się go, jako: "specjalistę z zakresu literatury grozy", ale faktycznie popełnił kilka pomniejszych tekstów o potworach, współredagował zbiór "Potwory-Hybrydy-Mutanty. Pogranicza ludzkiej natury", wreszcie wydał własne opracowanie "Monstruarium nowoczesne"*. W swym artykule zatytułowanym 'Dracula: wampir-Żyd-kapitalista?" (który jest w zasadzie powtórzeniem fragmentu z "Monstruarium..." zatytułowanego: "Vampyre or Vambery?") cytuje ten opis fizjonomiczny tak: "Jego twarz ma bardzo, bardzo wyraziste, ostre rysy; wydatny i cienki nos zakończony jest charakterystycznymi łykowatymi nozdrzami; ma wysokie i wypukłe czoło, a jego włosy, choć rzadkie w okolicach skroni, są poza tym bardzo gęste. Ma bardzo wydatne brwi, stykające się niemal ze sobą powyżej nasady nosa, a ich nadzwyczajna gęstość powoduje, że zwijają się w loki. Usta (...) są stale zaciśnięte, co w połączeniu z wystającymi na wargi, bardzo białymi, ostrymi zębami nadaje tej twarzy wyraz okrucieństwa". /tegoż "Dracula...", "FA-art", nr 3 (93), 2013, s. 29-30; cyt. za: B. Stoker "Dracula", przeł. M. Król, Kraków 2009, s.23; skąd i reszta użytych powyżej cytatów/ Chciałbym zwrócić uwagę, że napisałem "cytuje.. tak", jest to o tyle istotne, że Marcela pominął kilka istotnych szczegółów, otóż poskąpił nam w tym fragmencie opisu uszów i ogólnego wrażenia jakie sprawia wygląd zewnętrzny hrabiego. Nie mogę oprzeć się myśli, że przez to nieco zmanipulował ów wygląd, tak by pasował do przyjętej hipotezy. W wydaniu nowojorskim z 1897 r. ten opis prezentuje się tak: "His face was a strong—a very strong—aquiline, with high bridge of the thin nose and peculiarly arched nostrils; with lofty domed forehead, and hair growing scantily round the temples but profusely elsewhere. His eyebrows were very massive, almost meeting over the nose, and with bushy hair that seemed to curl in its own profusion. The mouth, so far as I could see it under the heavy moustache, was fixed and rather cruel-looking, with peculiarly sharp white teeth; these protruded over the lips, whose remarkable ruddiness showed astonishing vitality in a man of his years. For the rest, his ears were pale, and at the tops extremely pointed; the chin was broad and strong, and the cheeks firm though thin. The general effect was one of extraordinary pallor. Hitherto I had noticed the backs of his hands as they lay on his knees in the firelight, and they had seemed rather white and fine; but seeing them now close to me, I could not but notice that they were rather coarse—broad, with squat fingers". I w innym miejscu: "... and the red scar on the forehead showed on the pallid skin like a palpitating wound (...) and the fair cheeks". /B. Stoker "Dracula", Grosset & Dunlap Publisher, New York 1897, s. 17, s. 285, s. 36; dalej jako: Oryg./ Nie trzeba być anglistą by z łatwością sprawdzić znaczenie terminu: "pale/pallor", pośród wielu znaczeń słownikowych nas zainteresuje: "Pale... of a shade of colour approaching white; faintly coloured. Relatively lighter in colour". /za: "The Shorter Oxford English Dictionary",Third Ed., prep. W. Little, rev. and ed. C.T. Onions, Oxford 1956, s. 1417/ I w tłumaczeniu Marka Króla ta bladość istnieje: "Poza tym ma białe i spiczasto zakończone uszy, szeroką i silną szczękę, a policzki mocne, choć wychudłe. Nad tym wszystkim dominuje ogólne wrażenie nadzwyczajnej bladości". /B. Stoker "Dracula", Wyd. Zielona Sowa, Kraków 2005, s. 23/ Innymi słowy, hrabia to osoba o bladych uszach, bladych dłoniach, bladych policzkach, bladej skórze i ogólnie osoba u której wyróżniającą cechą powierzchowności jest wyjątkowa bladość. Dodajmy do tego informację o barwie oczu, które poza chwilami gdy wpadał w krwiożerczy szał były niebieskie: "I was conscious of the presence of the Count, and of his being as if lapped in a storm of fury. As my eyes opened involuntarily I saw his strong nad grasp the slender neck of the fair woman and with giant's power draw in back, the blue eyes transformed with fury, the white teeth champing with rage, and the fair cheeks blazing red with passion". /Oryg., s. 36/ No i jeszcze ten przymiotnik: "aquiline"... każdy wie, że symboliczny Żyd będzie miał śniadą cerę i haczykowaty nos. Tyle, że w wiktoriańskiej Anglii nieco inaczej postrzegano orli (rzymski) nos. Z zakrzywionym nosem przedstawiano w karykaturach Żydów (por. S. Winkler "The fear of the 'Other' and anti-semitism: Repreentations of the Jews in 'Punch' and Bram Stoker' 'Dracula' in the light of rising English nationalism", "VIDES" University of Oxfrod, , Vol. 5, 2015, fig.1, s. 102) ale mógł on również symbolizować: siłę, wyższość, wreszcie mógł nawiązywać... do aryjskiej rasy. "Two other book-lenght studies, Curtis's 'Apes and Angels: The Irishman in Victorian Caricature' (1971) and Cowling's 'The Artists as Anthropologist: The Representation of Type and Cahracter in Victorian Art' (1989), bothe document at lenght the Victorian interest in the 'science' of physiognomy and in caricaturists' purposeful manipulation of specific facial features to indicate class and character. Whereas, according to Curtis, the poor Irish (Roman Catholic) peasent was frequently simonized with an ape-like face and sloping forehead, the Anglican clergyman, according to Cowling, was supposed to exhibit a large and lofty forehead indicative of his spiritual and intellectual prowess. Thy Aryan type was the most highly favored 'with prominent nose (...) Both the shape of the nose and cheeks indicated, like the forehead's angle, the subject's soial status and level of intelligence. A Roman nose was superior to a snub nose in its suggestion of fimness and power, and heawy jaws revealed a latent sensuality and coarseness". /E. McNess "'Punch' and the Pope: Three Decades of Anti-Catholic Caricature", "Victorian Periodicals Review", Vol. 37, No. 1, Spring 2004s. 22/ Dla każdego fana horrorów wizja bladolicego wąpierza, zwłaszcza gdy sobie obficie nie pochłeptał krwi - jest czymś oczywistym. Postać hrabiego, bladolicego z niebieskimi oczami niezbyt jednak pasuje do wyobrażonej figury wschodniego Żyda. Stąd me wrażenie, że pan Marcela trochę "ponaciągał" tekst. "Jednak wampiry z Żydami w powieści Stokera łączy znacznie więcej. To nie przypadek, że Draculi w ucieczce przed Drużyną Światła pomaga niejaki Immanuel Hildesheim: 'typ raczej hebrajski niż adelficki, z nosem jak owca i w fezie na głowie'". /"Dracula: wampir-Żyd-kapitalista", s. 30; cyt za: op.cit. , s. 332/ Skąd autor tych uwag wie, że nie był to przypadek - nie wiemy. Wiemy jedynie, że Hildesheim na polecenie listowne, bliżej mu nieznanego, niejakiego pana de Ville z Londynu, miał dopilnować przekazania przesyłki, która przybyłą na pokładzie "Carycy Katarzyny" do Galati, w ręce Piotra Skińskiego, który miał kontakty ze Słowakami prowadzącymi handel i przewóz rzeczny. Jeśli był zatem: pomocnikiem, to nieświadomym. Nie wiadomo dlaczego Marcela nie jest konsekwentny i nie doszukuje się żydowskiego śladu u innych tego typu pomocników, którzy wykonywali podobne czynności związane z transportem skrzyń. Jak przedstawiciel z firmy Samuel F. Billington & Son., pan Carter z Paterson & Co. pan Mitchell z Sons & Candy, czy pracownicy Mackenzie & Steinkoff? A co z Samem Bloxamem, który zawiózł dziewięć skrzyń na Piccadilly czy Thomasem Snellingiem i Josephem Smolletem, którzy rozwozili inne skrzynie po Londynie? No ale z Cartera czy Mackenziego trudno uczynić Żyda, jeszcze od biedy dałoby się pewnie ze Steinkoffa... Najciekawszym w tym wszystkim jest fakt, że to przecież Jonathan Harker no i Peter Hawkins są głównymi aktorami powieściowych wydarzeń współodpowiedzialnymi za przybycie Draculi do Carfax, głucho jednak o tym by nazywano ich "nieprzypadkowymi pomocnikami". Tak na marginesie, drobiazg o translatorskich potyczkach. W oryginalnym wydaniu Hildesheim został określony jako: "Hebrew of rather the Adelphi Theatre type", co M. Król przełożył jako: "raczej hebrajski niż adelficki", Małgorzata Moltzan-Małkowska oddała to jako: "był w typie hebrajskim czy raczej lewantyńskim" (B. Stocker "Dracula", Vesper, Poznań 2011, s. 371). Jak widać tłumaczom wyszło zupełnie coś innego. Jak się wydaje, Król nie za bardzo zrozumiał co kryje się pod określeniem: "Adelpi Theatre type". W kontekście XIX-wiecznego Londynu to po prostu, właśnie - hebrajski typ. Bliższa pierwotnemu sensowi jest raczej pani Molztan-Małkowska, można by powiedzieć, iż był to typ: hebrajski, podtyp: adelphi. Adelphi Theatre wystawiało swe sztuki w dość szczególnym stylu, co zaczęto określać jako "Adelphi screamers". Początkowo odnoszono to do fars i komedii które tam odgrywano, ale już w czasach bliższych życiu Stokera były to dramaty. A w tychże, częstą postacią był Żyd i środowisko żydowskie, przedstawiani w niezbyt pozytywnym świetle. To na deskach tego teatru miały miejsce premiery sztuk według utworów Charlesa Dickensa, który tak często portretował żydowskie środowisko. "Leah, Bel Demonio, Manfred Plays performed at London theatres in 1863. Augustin Daly's drama Leah, the Jewish Maiden was produced at the Adelphi. It was phenomenal succes, running for over two hundred nights...". /"Victorian Theatrical Burlesques" ed. R.W. Schoch, Burlington 2003, b.p., przyp. 28/ "In 1889 the 'Jewish Chronicle' had objected strongly to Pettit and Sims's 'London Day by Day', which played at the Adelphi Theatre; this play gave 'a sketch of a Jew money-lender' that outshone 'all previous efforts in its offensiveness'. The newspaper noted that one of the dramatic critics who reviewed the drama could not help 'wondering how the Jews, who supply us with managers, actors, lavish patrons of the drama, nad (I believe) one or two dramatic critics, can stand the way in which their race is persistenly libelled on the London stage". /"The Complete Works of Oscar Wilde" general ed. I. Small, Vol. 3 "'The Picture of Dorian Gray'. The 1890 and 1891 Texts" ed. J. Bristow, Oxford Univ. Press 2005, s. 382/ "Należy zwrócić uwagę na znaczenie imienia Van Helsinga, bowiem Abraham to tyle, co „kochający ojca”, natomiast zgodnie z przekazami biblijnymi Abraham uznawany jest za ojca narodu żydowskiego, co z kolei wydaje się ciekawe w kontekście „żydowskiego” wątku Draculi oraz gorliwej chrześcijańskiej wiary Profesora". /M. Marcela "Monstruarium nowoczesne", Katowice 2015, s. 78, przyp. 153/ Marcela poskąpił informacji skąd zaczerpnął swą wiedzę o takiej etymologii i zapewne słusznie, bo wydaje się, że jest nim polskojęzyczna Wikipedia. Z tym imieniem nie jest taka prosta sprawa. Biblista i hebraista dr Marcin Majewski w swym popularnym opracowaniu "Tajemnice biblijnych imion" objaśnia: "To, co jest pewne, to słowo אב aw, które rozpoczyna zarówno wersję krótszą (wcześniejszą) אברם Awram oraz dłuższą (późniejszą) אברהם Awraham. To bardzo ważne słowo biblijne. Wywodzi się od czasownika אבה awa, który oznacza „zgadzać się, zrobić coś z obowiązku, ulegać”. Zakłada więc jakiś autorytet nakazujący. I takie znaczenie ma tytuł aw w Biblii, nadawany znacznie szerzej niż tylko ojcu. Otrzymuje go np. Józef jako główny doradca faraona (Rdz 45,8); otrzymują go starsi miasta (2Krl 2,12), prorocy (2Krl 6,21), mędrcy (Syr 2,1), a wreszcie sam Pan Bóg (Iz 63,16; Oz 11,1). Zatem słowo aw nie jest prostym odpowiednikiem męskiego rodzica, ale określeniem wyrażającym respekt i szacunek wobec osoby cieszącej się autorytetem i władzą (...) Końcówka רם ram w krótszej wersji imienia (Awram) pochodzi od czasownika רום rum, który oznacza „być wysoko, u góry, wywyższać, być wywyższonym, wyniesionym”. Imię Awram oznacza więc Ojciec Wywyższony, Ojciec Wyniesiony (w domyśle: ponad innych ojców) lub po prostu Potężny Ojciec (...) Z kolei forma רהם (rhm) z imienia dłuższego sprawia pewien kłopot, gdyż nie odnajdujemy jej w języku hebrajskim. SłowoAwraham w świętym języku Biblii nie posiada więc żadnego oczywistego znaczenia. Można za to snuć pewne przypuszczenia. Zmiana imienia oznaczała tak naprawdę dodanie w środku jednej litery: ה „h”. Notabene, przemianowanie żony Abrahama z Saraj na Sarę to również zabieg dodania litery ה „h”. Gdy do wyrazu Awram dodajemy literę „h”, zmieniamy rozkład ciężaru spoczywającego na pojedynczych głoskach i wówczas możliwe jest odczytanie imienia Awraham jako złożenie czasownika אבר awar(latać) i zaimka הם hem (oni). Imię tworzyłoby więc poetycki zwrot „Oni będą latać!”, wieszczący świetlaną przyszłość potomkom Abrahama. Jest też możliwa inna interpretacja dodania litery „h” do słowa Abram. Zabieg ten powoduje, że w sercu imienia patriarchy pojawia się czasownik ברה – czasownik, który jest podstawą jednego z najważniejszych słów Biblii: ברית berit, przymierze". /z fragmentu książki udostępnionego na stronie: opoka.org.pl/ No ale mniejsze o znaczenie tego imienia, co ma wynikać z faktu, że jeden z przeciwników Draculi ma starotestamentowe imię? Tego typu imiona nie są czymś niezwykłym zwłaszcza w środowiskach protestanckich, a takiego wyznania był właśnie Stoker. Z tych wątków osobowych wynika, że skoro jeden z nieświadomych pomocników hrabiego był Żydem to pozwala w Draculi widzieć "symbolicznego Żyda" i zarazem, skoro jego przeciwnik nosił "żydowskie" imię to pozwala w Draculi widzieć "symbolicznego Żyda". A co wynika z faktu, że ramię w ramię z van Helsingiem walczą np: Jonathan, Quincey, John czy Arthur? W Polsce znane było powiedzenie, że każdy ziemianin (szlachcic) miał swego Żyda; takiego właśnie pomocnika; faktora który załatwiał dlań sprawy handlowe a jak było trzeba pomagał uzyskać pożyczkę. Pamiętamy to na ogół za sprawą Henryka Sienkiewicza, który ustami Leona Płoszowskiego (w "Bez Dogmatu") powiadał: "Zauważyłem to już dawno, że w tym kraju, jak każdy szlachcic ma swego żyda". Na szczęście nikt jeszcze nie wpadł na pomysł (chyba?) by z każdego takiego ziemianina uczynić "symbolicznego" Żyda. Weźmy teraz kwestię lokalizacji głównej siedziby hrabiego w Anglii, czyli Carfax Abbey. To Jimmie E. Caine wskazał na bliskość geograficzną Carfax do Whitechapel i związane z tym żydowskie konotacje: "In the villain of his 1897 novel 'Dracula' Bram Stoker apparently incorporates such accounts of the immigrants Jews crowding the dilapidated and poorly drained slums of London's East End. The Count's residence at Carfax, in Purfleet, for instance, is well to the east downtown London, near the Whitechapel district, the epicenter of the London immigrant community. In addtion to its dense Jewish population, whitechapel was also noteworthy as the scene of the murder ascribed to jack the Ripper, a figure often represented in newspapers stories and skatches as an Eastern Jew". /"Racism and the Vampire. The anti-Slavic Premise of Bram Stocker's 'Dracula'", w: "Draculas, Vampires, and Other Undead Forms" ed. J.E. Browning, C.J. "Kay" Picart, Lanham, Maryland 2009, s. 128/ Problem w tym, że zupełnie nie wiem jak doszedł do tego związku i takiej lokalizacji. Nieruchomość Carfax to miejsce wymyślone a Whitechapel w książce w ogóle nie występuje. Wiemy, że Jonathan Harker przybył do hrabiego by sfinalizować nabycie Carfax, która to nieruchomość znajdowała się w Purfleet (o poszukiwaniach ew. pierwowzoru por. uwagi Jonathana Cattona z Thurrock Museum: www.thurrock.gov.uk - "Purfleet's Dracula connection"). Tyle że prawdziwe Purfleet leży jakieś dwadzieścia sześć kilometrów na wschód od Londynu. A gdzie leży powieściowe Carfax? Otóż, gdy Harker znalazł w zamku Draculi atlas były w nim na mapie Anglii zaznaczone kółkami różne miejsca, między innymi jedno z nich w miejscu jego nowej posiadłości; czyli w Carfax; w pobliżu Londynu. "Presently, with an excuse, he left me, asking me to put all my papers together. He was some little time away, and I began to look at some of the books around me. One was an atlas, which I found opened naturally at England, as if that map had been much used. On looking at it I found in certain places little rings marked, and on examining these I noticed that one was near London on the east side, manifestly where his new estate was situated; the other two were Exeter, and Whitby on the Yorkshire coast". /Oryg., s. 26/ Jak Caine'owi wyszło, że posiadłość leżąca "po wschodniej stronie, w pobliżu Londynu" znajduje się: "we wschodnim centrum Londynu" -to już pozostanie dla nas tajemnicą. Za to pasuje to bardziej do jego hipotezy o żydowskiej figurze Draculi. Dla wskazania związku z emigracją żydowskiej biedoty i ich głównych centrów w Londynie o wiele lepiej nadawałoby się inne miejsca gdzie trafiły skrzynie z transylwańską ziemią: Chicksand Street, Mile End New Town czy Jamaica Lane w Bermondsy. Wszystko to miejsca wokół Whitechapel, bądź należące do tej dzielnicy. Tylko należy przecież uwzględnić domniemania wyrażone przez Harkeya, wedle których nie miały być to miejsca docelowe "gniazd" wampira, a raczej miejsca skąd część z nich miała trafić gdzie indziej. A nikt nie jest w stanie udowodnić, że te: "inne miejsca" miałyby ograniczać się do okolic Whitechapel. A przy tym pozostaje kwestia nabycia domu przez Draculę przy Piccadilly, pod numerem 347, jak mniemam nawet Caine nie podjąłby uzasadnienia związku tego miejsca ze slumsami żydowskimi. No chyba, że Dracula szukał sąsiedztwa z pobratymcami w osobie któregoś z Rothschildów , tylko co oni mieli wspólnego z emigrancką biedotą żydowską? "There were, he said, six in the cartload which he took from Carfax and left at 197, Chicksand Street, Mile End New Town, and another six which he deposited at Jamaica Lane, Bermondsey. If then the Count meant to scatter these ghastly refuges of his over London, these places were chosen as the first of delivery, so that later he might distribute more fully. The systematic manner in which this was done made me think that he could not mean to confine himself to two sides of London. He was now fixed on the far east of the northern shore, on the east of the southern shore, and on the south. The north and west were surely never meant to be left out of his diabolical scheme—let alone the City itself and the very heart of fashionable London in the south-west and west". /Oryg., s. 287/ Nie zauważyłem, by w wielu publikacjach poświęconych tego rodzaju interpretacji postaci Draculi, ktokolwiek wyjaśnił: jak lęk przed biednymi emigrantami, biedotą mającą przynosić choroby, zabierającą pracę prostym robotnikom i rzemieślnikom, ma uosabiać akurat arystokrata?? * - Tak sobie przy okazji ponarzekam zgryźliwie. "Monstruarium..." wydano w serii Historia Literatury Polskiej Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego. Niezbadane są powody dla których redaktor tej serii - Marek Piechota, filolog i literaturoznawca, uznał że właśnie ta książka pasuje do profilu takiej serii. Marcela w swym opracowaniu omawia; mniej lub bardziej obszernie; 33 utwory literackie i... 145 filmów, nieszczególnie trafna to proporcja dla książki mającej zaprezentować nam "Historię Literatury". Co więcej, tylko jeden z tych filmów (a właściwie serial) jest polski, a wśród autorów dzieł literackich tylko dwunastu jest Polakami przy piętnastu z zagranicy, co jest proporcją nieszczególnie pasującą do: "Historii Literatury Polskiej".
  25. Co do zasady przepisy były chyba podobne, tak np. wskutek utraty sztandarów, podczas wojny bolszewickiej, rozformowano i skreślono z rejestru 46 i 47 pułk piechoty. Co nieco o tej kwestii można znaleźć w piśmie "Mars" (T. 4, 1996), tudzież w książce Włodzimierza Drzewienieckiego "Wrześniowe wspomnienia podporucznika". Może coś będzie w opracowaniu Jerzego Murgrabiego "Symbole wojskowe Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, 1939-1946".
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.