Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Koronawirus

    Każda biurokracja to taki "pain in the ass", da Bóg że nigdy nie dojdzie jednak do sytuacji gdy unijna biurokracja zajmie się wytwarzaniem czegokolwiek co miałoby cokolwiek dawać memu zadkowi, tym jednak wolałbym zajmować się sam. Mój błąd. A jak oceniacie pomysły rządowe na pomoc dla przedsiębiorstw czy pracodawców?
  2. Twórczość H.P. Lovecrafta

    Bez wątpienia Stephen King fascynował się twórczością Lovecrafta, co więcej uważał go nie tylko za największego twórcę klasycznych horrorów w XX wieku ale i za pisarza którego wpływ wykracza poza ramy tego gatunku. Sam czerpał z niektórych wątków (czy postaci) stworzonych przez Lovecrafta w ramach mitu o Cthulhu, jak sam opowiadał o wpływie H.P. Lovecrafta na jego życiowe wybory: "otworzył mi drogę". Jakoś jednak nie widzę podobieństw w budowaniu fabuły i nie chodzi wcale o to w jakich ramach czasowych obaj pisarze na ogół umieszczali opisywane przez nich historie. Wydaje się, że King tworzył raczej w duchu klasycznej opowieści fantastycznej prezentowanej choćby przez Richarda Mathesona (zwłaszcza w: "Duel", "Steel" czy "The Shrinking Man"), gdzie banalna sceneria z wolna jest poddawana dekonstrukcji i ulega erozji a wreszcie ujawniają się tajemnicze i groźne moce, a u Lovecrafta wyglądało to na ogół odmiennie. Wydaje się, że Michel Houellebecq trafnie ujął tę różnicę: "Na początku nie dzieje się absolutnie nic. Postaci pławią się w banalnym i błogim szczęściu (...) Wszystko jest w największym porządku. Potem, z wolna, incydenty niemal bez znaczenia zaczynają się niebezpiecznie mnożyć i mieszać ze sobą. Werniks banału zaczyna się kruszyć, dając wolne pole niepokojącym hipotezom. Siły nieubłaganie wkraczają na scenę (...) Lovecrafta strategię rozpoczynania tekstu należałoby umieścić na przeciwległym biegunie. Nie znajdziemy tu śladu "banału, który zaczyna się kruszyć", "incydentów z początku niemal bez znaczenia"... To go nie interesuje (...) Jedno jest bezsprzeczne, Lovecraft już na wstępie sugeruje klimat (...) Wierny swej logice Lovecraft z zadziwiająca werwą stosuje coś, co moglibyśmy nazwać mocnym wejściem. Ze szczególnym upodobaniem do wariantu, który nazwalibyśmy teoretycznym". /tegoż "H.P. Lovecraft. Przeciw światu, przeciw życiu" tłum. J. Giszczak, Warszawa, 2007 s. 53-54 i n./ Gdyby patrzeć na wskazówki jakie dawał Lovecraft innym początkującym pisarzom co do konstrukcji fabuły, sposobu rysowania postaci bohaterów i innych tego typu aspektów tworzenia opowiadania, to trudno znaleźć w nich wiele elementów wspólnych z tym co tworzył King. Podobnie jest w przypadku tego co zawarł w swych licznych listach i mniej licznych publikowanych tekstach w których opisywał cel jaki przyświecał mu przy tworzeniu jego opowiadań i jakimi środkami literackimi starał się to osiągnąć. Jakoś nie widzę odbicia w prozie Kinga tego co zawarł Lovecraft w "In the Editor's Study" (z 1923 r.) "Notes on Writing Weird Fiction" (z 1933 r.) czy w "Notes Composition", który to tekst został napisany dla kolumny "The Reading Table" w piśmie "The United Amateur", na łamach której różni autorzy podawali porady tyczące się tworzenia utworów literackich (tekst powstał gdzieś pod koniec 1919 bądź na początku 1920 r.). Do wymienionego powyżej eseju Houellebecqa wstęp napisał sam Stephan King (dokładniej to do reedycji z 2005 roku), w tym krótkim tekście zatytułowanym: "Poduszka Lovecrafta" King zauważa, że pod względem stylistycznym w połowie XX wieku Lovecraft miał być może jednego rywala. Mieli być rywalami których dzielił język za to mieli obaj dzielić sens swej twórczości, w której nie mogli się powstrzymać od powiedzenia: "dość" światu i jego rzeczywistości, którzy odczuwali "tę samą neurotyczną potrzebę, by drążyć bez końca fundamenty rzeczywistości" (tamże s. 14). Konia z rzędem temu który odgadnie kogo miał na myśli? I jeszcze taka ciekawostka, dziś w miarę utrwalone zmiany w języku; sensowne czy nie to już inna sprawa; sprawiły że jeśli chodzi o kontynent północnoamerykański mamy pisarza Afroamerykanina (Afro-American, rzadziej: Black American), w przypadku osób innego pochodzenia trzeba się czasem zastanowić czy lepiej napisać: "Latino" czy raczej "Hispanic"; czy można napisać: "Indian" czy raczej "Native American" a może "First Nation". I oto w tymże wstępie Kinga mamy: "czarnego pisarza", ciekaw jestem jak inni odczytują takie określenie? Pierwsze co się nasuwa to to, że miał na drugie imię - Phillips. Niby drobny błąd ale mówimy tu o twórcy będącym pod względem językowym "szczególarzem", takim który potrafił roztrząsać (w eseju z cyklu "In Defence of Dagon") czy użycie słowa "scientist" jest niepotrzebnym neologizmem i czy należało go zastąpić terminem "man of science", czy trzeba było napisać: "marynarz" na frachtowcu czy raczej "nadzorca ładunku". Choć ten przydomek stał się dla Lovecrafta drugim imieniem to w rzeczywistości nie był wcale aż takim samotnikiem jak wielu by go chciało widzieć, co pewnie (ich zdaniem) przydawało pisarzowi jeszcze większej aury oryginalności. Faktem jest, że Lovecraft niezbyt chętnie opuszczał Providence, faktem jest też że z wieloma osobami utrzymywał wyłącznie kontakt listowny. Nie było jednak tak, że nigdy nie spędzał czasu u swych przyjaciół (Vrest Orton zapraszał go często do siebie do Vermont, a tamtejsze lasy znalazły swe odbicie w opowiadaniu "The Whisperer in Darkness") a "Observations on Several Parts of America" nie powstały na podstawie lektur tylko autentycznej wyprawy, której zresztą nie odbywał samotnie. Dość specyficzne podejście Lovecrafta do pisania listów, który w zasadzie nie potrafił żadnego pozostawić bez odpowiedzi a wiele z nich objętością przypominały spore opowiadania, sprawiło, iż w efekcie dłuższej wymiany nawiązywał on często zażyłe kontakty. Sam Lovecraft wielu takich swych korespondentów określał jako przyjaciół i nie przeszkadzało mu, że nigdy się nie widzieli. Pomijając krąg przyjaciół z Gallomo czy Kleicomolo (by nie wspomnieć o jego bliskich stosunkach z członkami kręgu Kappa Alfa Tau pod przewodnictwem Randalla ), pomijając krąg przyjaciół z nieszczęsnego etapu nowojorskiego z którymi potem całkiem stracił kontakt bądź stał się on zdawkowy (jak: Everett McNeil, George Kirk, Arthur Leeds), można wymienić wielu których traktował jako swych przyjaciół bądź łączyła go z nimi silna więź. Co ciekawe były to bardzo różne osoby, często mające całkiem inne poglądy niż sam Lovecraft czy to jeśli chodziło o politykę, religię czy kwestie społeczne. Wspomnijmy jego przybranego "wnuka" (choć patrząc na różnicę wieku to raczej był to przybrany "syn") Franka Belknapa Longa, który często zabierał swego mentora na różne atrakcyjne wycieczki (dzięki niemu Lovecraft mógł się przelecieć samolotem), Bernarda Austina Dweyera - robotnika w fabryce, drwala i robotnika rolnego, który w zasadzie nic większego nie napisał poza wierszami "Ol 'Black Sarah" czy "Oy! Oy! Oy!". Wymieńmy Samuela Lovemana z którym Lovecraft zaprzyjaźnił się pod wpływem poezji tego pierwszego, w której Loveman starał się oddać ducha starożytnej Grecji. Z Jamesem Mortonem łączyła go przyjaźń do grobowej deski (ostatni niedokończony list Lovecrafta był skierowany właśnie do Mortona), co najdziwniejsze obaj panowie "poznali" się przy okazji ostrej i nieprzyjemnej dyskusji o rasizmie (a jak wiemy Lovecraft był zawsze rasistą a z czasem jego poglądy na tę kwestię uległy wyostrzeniu). A jeszcze byli: Warner Munn, którego odwiedzał w Althol, Hofmann E. Price z którym zaprzyjaźnił się po rozmowie (odbytej w 1932 r.), która miała trwać dwadzieścia pięć godzin, skromna Elizabeth Toldridge, której Lovercraft zawdzięcza w dużej mierze kształt swej liryki, Ashton Clark Smith - artysta samouk, który jako jedyny spośród przyjaciół Lovecrafta został uhonorowany przezeń pochlebną notką w "Supernatural Horror in Literature": "Of younger Americans, none strikes the note of cosmic horror so well as the California poet, artist and fictionist Clark Ashton Smith, whose bizarre writing, drawings, paintings and stories are the delight of a sensitive few (...) His longest and most ambitious poem, The Hashish-Eater, is in pentameter blank verse; and opens up chaotic and incredible vistas of kaleidoscopic nightmare in the spaces between the stars. In sheet dæmonic strangeness and fertility of conception, Mr. Smith is perhaps unexcelled by, any, other writer dead or living. Who else has seen such gorgeous, luxuriant, and feverishly distorted visions of infinite spheres and multiple dimensions and lived to tell the tale?". /tekst udostępniony na stronie: gutenberg.net.au/ Z tym dziełem jest związana ciekawa historyjka, brzmiąca jak wymyślona anegdota ale faktycznie miała miejsce. Herman Charles Koenig był zapalonym bibliofilem kolekcjonującym pierwsze wydania różnych dzieł z obszaru fantasy i weird fiction. Nie mogąc nigdzie zakupić tego traktatu zwrócił się wreszcie listownie do Lovecrafta z pytaniem gdzie może zdobyć tę "zakazaną księgę".
  3. Tak dla porządku, co nieco o tego typu broni było wspomniane; również tej z czasów drugiej wojny światowej; w temacie "Dziwna broń" (https://forum.historia.org.pl/topic/10460-dziwna-bro%C5%84/?do=findComment&comment=238867), co zresztą zauważył w tym wątku Budweiser.
  4. Koronawirus

    Rząd chiński też wprowadzał w życie różne ważne decyzje, i wciąż nie wiem jak się mają decyzje naszego rządu do modelu janceta. I wciąż nie rozumiem jak 17 marca; zatem po wprowadzeniu przez rząd różnych obostrzeń na skutki których trzeba poczekać; można szacować przebieg epidemii na początku i w połowie kwietnia ale 22 marca nie można prognozować przebiegu krzywej z braku danych. Jak dla mnie to jest mówienie z perspektywy dnia 22 co zdarzyło się dnia 21, do tego nie potrzeba modeli wystarczy telewizor. W zakresie zaczarowywania rzeczywistości to władze UE mają już pewne doświadczenie, zatem bym się nie zdziwił. Bez wątpienia wszyscy ci, którzy wyrażają pewne krytyczne opinie co do działań UE (jako całości) należą do tej tej ograniczonej intelektualnie populacji czerpiącej informacje wyłącznie z wiadomej telewizji. A wszyscy ci, którzy wyrażają podobne opinie pod adresem rządu polskiego należą do totalnej opozycji, która pandemię wykorzystuje w grze politycznej i sugerującej ukrywanie przez rząd informacji o zakażonych w Polsce, przed ujawnionym przypadkiem z 4 marca. Nie wiem jakie decyzje powinny podjąć władze UE, wydaje mi się że choć by taka decyzja o zamknięciu granic powinna zapaść wcześniej. W mojej ocenie rządy poszczególnych krajów wyprzedzały te podejmowane na szczeblu unijnym. Zupełnie nie wpadłbym na koncept by w sieci "wyguglować" sobie jakieś informacje, idąc zatem za światłą radą Bruno nieco poszperałem na stronie consilium.europa.eu i jestem pod wrażeniem. Pod wrażeniem jakie efekty może osiągnąć unijna biurokracja wytwarzając tak wiele różnorakich informacji, które w zadzie nic mi nie dały. Są tam sensowne informacje o kwotach przeznaczonych na pewne cele, trudno jednak znaleźć konkretniejsze informacje na co i gdzie one poszły bądź mają pójść. Z wielu informacji o uruchomieniu IPCR (zintegrowane uzgodnienia dotyczące reagowania na szczeblu politycznym w sytuacjach kryzysowych) nic się nie dowiemy na tej stronie poza tym czym "to" jest i jaka jest historia utworzenia tego ustrojstwa. Gdy kolejny odnośnik zatytułowany "Reakcja Unii na Covid-19" doprowadził mnie do filmiku (niecałe 2,5 min) z przemówieniem pani von der Leyen to zrezygnowałem z dalszych poszukiwań. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że władze UE szersze działania podjęły na posiedzeniu Rady z 17 marca. Dzięki tej stronie wiem, że byłem w błędzie. W relacji z posiedzenia Rady ds. Zatrudnienia, Polityki Społecznej, Zdrowia i Ochrony Konsumentów (zdrowie) z 13 marca dowiedziałem się, że: "Reakcja UE na pojawienie się Covid-19 była szybka i skuteczna" a zgromadzeni na niej ministrowie "przyjęli konkluzje w sprawie Covid–19 i pozytywnie ocenili skuteczną reakcję UE na zagrożenie wybuchem pandemii". Co prawda nie sprecyzowano jakie to reakcje, co prawda epidemia w Europie jeszcze nie ma się ku końcowi ale ja jestem całkiem uspokojony. Przecież jest to: "skuteczna reakcja". I co wynika z tych dwustu osób? Jak się to ma do liczby mieszkańców powiatu i jak dzięki modelowi janceta można było przewidzieć taką liczbę osób poddanych kwarantannie?
  5. Koronawirus

    Cóż, dalej uważam iż te modele nic nie dają i niewiele opisują. Na mój prosty rozum na realną liczbę infekcji i zachorowań oraz ich rozprzestrzenianie oraz na śmiertelność duży wpływ mają obostrzenia wprowadzone przez władze i na jakim etapie to nastąpiło, jak i poziom służby zdrowia. Nie wspominając o pewnym rozsądku i dyscyplinie społecznej. Niewiele wiemy jakie konkretnie obostrzenia wprowadzano w Chinach w poszczególnych prowincjach i na jakim etapie. Dużo więcej wiemy jak to wygląda w różnych krajach europejskich, a specjaliści pewnie mają jeszcze większą wiedzę w tym zakresie. A przecież i oni przyznają, że nie potrafią powiedzieć dlaczego sytuacja w Hiszpanii jest tak odmienna jak np. w Niemczech. Każdy kraj wprowadzał różne restrykcje na różnym etapie rozwoju zakażeń, w poszczególnych krajach przyjęto różne strategie co o tego kogo badać i ile testów wykonywać. Daje to tak wiele zmiennych, że trudno cokolwiek porównywać. Na chwilę obecną zdaje mi się, że wszelkie estymacje to zaglądanie do szklanej kuli. Gdy już zaraza odpuści zapewne w mediach wystąpi szereg specjalistów od medycyny czy analityków którzy nam objaśnią dlaczego tak się stało, pominą milczeniem co większe rozbieżności w swych wcześniejszych prognozach, te mniejsze objaśnią dynamicznie zmieniającą się sytuacją i nieprzewidzianymi czynnikami. I ostatecznie wyjdzie im że wszystko w miarę dobrze przewidzieli. Przy tym wszystkim odnoszę wrażenie; być może mylne; że praktycznie nie słychać "głosu" UE, nie zaprezentowano jakiejś wspólnej strategii, ogólnego planu, tak jakoś każdy kraj na własną rękę boryka się z tym problemem.
  6. I pełne prawo euklidesa, a ja wątpię by by były to fakty. Z lektur wiem, że ówcześni agenci i dyplomaci francuscy potrafili przesyłać swym przełożonym bądź mocodawcom absolutne banialuki. I tyle z mej strony tego O.T.
  7. Guadalcanal

    Ja zmartwię euklidesa ale jak najbardziej na Guadalcanal Japończycy wyładowywali ludzi i sprzęt przy pomocy transportowców, zatem nic do rzeczy nie ma ich duże zanurzenie. A z ciekawości: ile wynosiło? Co do reszty: ja stwierdziłem, że wykorzystanie innych jednostek do transportu związane było z zagrożeniem ze strony samolotów z lotniska a euklides objaśnił, że związane to było z zagrożeniem ze strony samolotów z lotniska. Faktycznie wiele mi objaśnił euklides... Były znacznie bardziej zagrożone niż inne jednostki, jednak "przeżywały", proponuję nieco o tym doczytać. Czyli kiedy i o której?
  8. Guadalcanal

    USS "Barton" a nie: "Burton", to na cześć admirała Johna Kennedy'ego Bartona, USS "Sterett" a nie: "Sterlett", nazwany tak dla uczczenia Andrew Steretta dowodzącego na przełomie XVIII/XIX wieku USS "Enterprise", "Farenholt" a nie: "Farenhalt", takie miano nadano mu dla upamiętnienia Oscara Waltera Farenholta, który jako pierwszy Amerykanin w marynarce uzyskał flag rank, a japoński niszczyciel to "Akitsuki" (czyli: "Świt"). Trochę niedokładnie euklides zrelacjonował to co napisał Samuel Eliot Morison (a nie: Morrison). Otóż podał on (tegoż "Guadalcanal", Gdańsk 2004, s. 229), że "Hiei" i "Kirishima" tworzyły Grupę Dywersyjną pod dowództwem wiceadmirała Hiroakiego Abe, a "Asagumo", "Harusame", "Murasame", "Samidare" i "Yudachi" utworzyły 4. Eskadrę Niszczyciel pod dowództwem kontradmirała Tamotosu Takamy, a "Nagara" wraz z "Akitsuki", "Amatsukaze", "Ikazuchi", "Inazawa", "Teruzuki" i "Yukikaze" tworzyły 10. Eskadrę Niszczycieli pod dowództwem kontradmirała Susumu Kimury. Na czele SOPAC stał Robert Lee Ghormley (a nie: Ghromley). Istnieje oczywiście zwyczaj by mówić czy pisać np. o wiceadmirale per - admirał, wypada jednak być w tym konsekwentnym. Zatem, albo: admirała Roberta Ghormley'a zastąpił admirał William Halsey Jr., albo: wiceadmirała G. wiceadmirał H., zwłaszcza że Ghromley stopnia admirała nigdy nie osiągnął w odróżnieniu od Halsey'a. W tej relacji zniknął u euklidesa dzień 12 listopada, o tyle istotny, że to wówczas (ok. godz.14.05) doszło do pierwszego kontaktu wrogich sił, tyle że to Japończycy pierwsi dostrzegli siły amerykańskie i to wtedy doszło do pierwszego uszkodzenia USS "San Francisco" wskutek samobójczego ataku japońskiego pilota w efekcie którego amerykański pancernik miał uszkodzoną rufową nadbudówkę i co istotniejsze: centralę artylerii i wieżę głównej artylerii (kal. 203 mm). Początek tego starcia przebiegał nieco inaczej niż podaje to euklides, radar na "Helenie" wykrył japońskie jednostki znacznie później, o jakieś półtorej godziny bo o ok. 1.34 w nocy (dwa kontakty odległe o ok. 25 i 32 km), no i nie: "o północy 13.XI.1942r" tylko: po północy 12.XI, zatem cała bitwa miała miejsce w nocy z 12 na 13 listopada. Japończycy nie byli aż tak zaskoczeni przebywaniem tam amerykańskich sił skoro już mieli z nimi wcześniej kontakt a wiceadmirał Abe o 1.42 otrzymał meldunek z niszczyciela "Yudachi" o kontakcie z nieprzyjacielem, a trzy minuty później potwierdził to japoński obserwator z pancernika (kontakt w odległości 9 km). Zatem zaskoczenie dotyczyć mogło jedynie bliskości poszczególnych jednostek względem siebie, jak to miało miejsce np. w przypadku "Akitsuki" i "Atlanty", które ujrzały się po zapaleniu przez japoński okręt reflektorów. USS "Juneau" nie został wyeliminowany wskutek tych nocnych walk choć otrzymał wówczas szereg trafień, to miało miejsce już po przegrupowaniu i odwrocie jakie zarządził (ok. godz 2.12 w nocy) podporucznik Bruce McCandless, który chwilowo przejął funkcję dowódczą w sytuacji śmierci kontradmirała Daniela Judsona Callaghana i kapitana Cassina Younga (z USS "San Francisco"). 13 listopada USS "Juneau" wraz z uszkodzonymi: USS "Helena" i USS "San Francisco" kierował się na Espiritu Santo celem dokonania napraw, wtedy tuż po godz. 11.00 dopadła go jedna z torped (których celem miał być krążownik "San Francisco") z japońskiej łodzi podwodnej I-26, którą dowodził Yokota Minoru. Jakieś półtorej godziny później (bo o godz. 1.38) a ostatecznie alianci stracili cztery jednostki gdyż trzeba doliczyć "Astorię", która ostatecznie zatonęła po godzinie dwunastej. Trudno powiedzieć, że niezauważeni, skoro nawet autor na którego powołuje się euklides podał, że meldunek o dostrzeżeniu floty japońskiej miał być nadany przez pilota amerykańskiego bombowca B-17, inni autorzy podają, że pierwszy kontakt miał miejsce ok. godz. 22.00, a meldunek o napotkaniu zgrupowania japońskiego miała nadać łódź podwodna S-38 (SS 143), kolejny kontakt nastąpił 8 sierpnia przed południem (o godz. 11.00) kiedy to japońską flotę wykryć miał australijski samolot (zauważony zarazem przez Japończyków). /por. Z. Flisowski "Na wodach Guadalcanalu", Poznań 1980, s. 35; G. Barciszewski "Pierwszy „Tokio Ekspres”. Nocna bitwa koło wyspy Savo", "MSiO" 2013, nr 2; S. Piereslegin, E. Piereslegin "Premiera na Pacyfiku", t. 2, Gdańsk 2006, s. 56; A. Schom "Wojna na Pacyfiku 1941–1943. Od Pearl Harbor do Guadalcanal. Wodzowie, strategia, dyplomacja", Warszawa 2007, s. 344 i s. 345; S.E. Morison "Guadalcanal", Gdańsk 2004, s. 24/ Cóż, ten zespół okrętów nie był: "zespołem Mikawy" gdyż dowodził nim kontradmirał Aritomo Gotō, dowódca 6. Dywizjonu Krążowników, który zresztą zginął na początku tego starcia. Nie wiem co rozumie euklides pod pojęciem: "atak torpedowy" ale podczas tych walk były one w użyciu, choć oczywiście było to w głównej mierze nocne starcie artyleryjskie. "Po otrzymaniu rozkazu wszystkie jednostki rozpoczęły wykonywanie zwrotu, co jeszcze bardziej naraziło je na bezpośrednie trafienia ze strony Amerykanów, ale pozwoliło też na wystrzelenie salwy torpedowej (...) Krótko po dokonaniu ostrzału w burtę ciężkiego krążownika „Furutaka” trafiła amerykańska torpeda (...) Jako pierwszy do uderzenia ruszył dotychczas nieuszkodzony ciężki krążownik „Kinugasa”, który po wystrzeleniu salwy torped w kierunku USS „Boise” rozpoczął ostrzeliwanie z dział głównej artylerii USS „San Francisco”". /M. Kubicki "Udział japońskiej Połączonej Floty w bitwie koło przylądka Ésperance 11-12 października 1942 r.", "Gdańskie Studia Azji Wschodniej", 2018, Zeszyt 13, s. 168-169/ Zastanawiają mnie zasady doboru okrętów, które wymienia euklides pośród tych uszkodzonych i zatopionych w danym starciu, łatwo znaleźć informacje, że w efekcie tego starcia lotniskowiec USS "Enterprise" został na tyle mocno uszkodzony, że pomimo późniejszych gorączkowych remontów szacowano sprawność tego okrętu na 70% a Nimitz i Halsey domagali się od Waszyngtonu by tamtejsi decydenci zwrócili się do Brytyjczyków o wypożyczenie lotniskowca, który działałby w ramach SOPAC. Pal licho uszkodzenia tego lotniskowca ale już nieuwzględnienie utraty drugiego lotniskowca, jakim był USS "Hornet" to już budzi duże zdziwienie. Dla porządku dodajmy, że trafienie wskutek nalotów USS "South Dakota" nie wyrządziło temu okrętowi większych szkód, za to ten mocno uszkodził USS "Mahan". W większości poważnych opracowań nazwę japońskiego okrętu, który u euklidesa występuje jako "Tikuma" podaje się jako "Chikuma", tak też jest u S. Morisona na którym przecież opierał się euklides, wymienia on w składzie "Crudiv 8" pod dowództwem Tadaichi Hara: "Tone, Chikuma". /tegoż "The Struggle for Guadalcanal, August 1942-February 1943", Boston 1989, s. 206/ Trudno się nie zgodzić z gregskim, i jeśli on przeceniał znaczenie tego lotniska to czynił to w ślad za dowództwem japońskim. Od utraty lotniska przez Japończyków wszystkie większe przedsięwzięcia militarne na wodach tego archipelagu miały w zasadzie dwa cele: dostarczenie zapasów (i ew. uzupełnień i wzmocnień) oraz zniszczenie alianckiego lotniska. Podobne "przecenianie" przejawili alianci skoro zmienili pośrednie cele operacji "Watchtower" po wykryciu przez zwiad lotniczy japońskiego lotniska. W ramach tej operacji miano zająć Tulagi i Wyspy Santa Cruz - jako priorytetowy cel przed atakiem na japońską bazę w Rabaul, Guadalcanal był w tej koncepcji celem drugorzędnym, po wykryciu budowanego lotniska Guadalcanal "awansował" i zajął w tej operacji miejsce pierwszoplanowe. Możliwe, iż Japończycy nieco zlekceważyli zdolności mobilizacyjne Amerykanów jednakże Ilość transportowanych żołnierzy był również wypadkową dwóch innych czynników. Rezygnacja z klasycznych transportowców skutkowała w oczywisty sposób tym, że mniej wojska można było dostarczyć. Z drugiej strony tego wojska nie można było dostarczyć zbyt wiele mając na uwadze kwestię jego wyżywienia. A w pewnym momencie walk japońskie dowództwo było alarmowane o tragicznym stanie w tej kwestii pośród oddziałów które już były na Guadalcanal. Nie bezzasadnie Japończycy nazywali to miejsce "wyspą głodu". Trudno stwierdzić ilu z nich zmarło wskutek samego głodu, ale wedle jednego z szacunków w wyniku głodu i chorób mogło tam zginąć ok. 9000 japońskich żołnierzy. /por. E. Hammel "Guadalcanal. Starvation Island"/ Wypada sobie zadać pytanie: dlaczego Japończycy nie korzystali z transportowców a w tej funkcji występowały niszczyciele a nawet okręty podwodne? Przecież nie z powodu braku transportowców, obawiano się właśnie zbyt szybkiego wykrycia przez lotnictwo i jego ewentualnych ataków wespół z flotą aliancką bądź samodzielnych. Straty zadane zespołowi transportowemu kontradmirała Raizo Tanaki (14 listopada 1942 r.), który został mocno przetrzebiony siłami samego lotnictwa operującego właśnie z lotniska i z USS "Enterprise", w efekcie czego utracono "Arizona Maru", "Brisbane Maru", "Canberra Maru", "Nagara Maru" i wedle niektórych opracowań jakieś 6-7 transportowców (J. Lipiński "Druga wojna światowa na morzu", T. Hara "Dowódca niszczyciela").
  9. Powiedzmy ściślej: głównie raporty powielające niepotwierdzone plotki, pomiędzy wiedzą a plotką jest różnica, choć może nie dla euklidesa. Po pierwsze: wspominano, po drugie: tę synonimiczność to już sobie euklides wymyślił wcześniej wymyślając nowe znaczenie dla konstruktu: "dom Polski".
  10. Koronawirus

    Zanim się napisze coś niezbyt mądrego a co wydaje się kąśliwe warto sprawdzić fakty, w tym przypadku daty wypowiedzi. By nie było tak jak z informacją saturna o 3,5 tys. Francuzów zgromadzonych na Trocadero Terrace. Chyba, że dla saturna początek miesiąca przypada w okolicach dnia siedemnastego.
  11. Koronawirus

    Relatywnie - względem jakiego wzorca? A jak by to zakwalifikował sam saturn? Tak jak się traktuje: ujmuje się je w statystyce osób poddanych kwarantannie. Nawet ktoś będący zwolennikiem obecnego rządu nie stwierdzi, że władze są w posiadaniu czarodziejskiej kuli pozwalającej stwierdzić od razu kto zainfekowany a kto chory. Przy jakiej liczbie zakażonych (chorych)? To ten sam instytut, który na początku marca twierdził że zagrożenie dla całego kraju jest umiarkowane.
  12. Koronawirus

    Szanowny analityku, mu tu w rządzie jesteśmy prostymi ludźmi i chcielibyśmy wiedzieć jak to będzie wyglądać i dlaczego wygląda tak a nie inaczej bez wnikania na czym polega to matematyczno-statystyczne hokus-pokus. Niestety pomimo wielogodzinnego głowienia się, nie wiemy dlaczego na pytanie o to jak będą wyglądać najbliższe miesiące w naszym kraju zadane w piątek (20 marca) ekspert może nam odpowiedzieć dopiero we wtorek-środę (24-25 marca) a zarazem może szacować, iż najwięcej zachorowań będzie nas przypadać na 8-15 kwietnia. Przypomnę jedynie, że na naszym wtorkowym spotkaniu (w dniu 17 marca) nasz analityk szacował w wariancie pesymistycznym - najwięcej zachorowań na 4-10 kwietnia, ze szczytem 15 kwietnia, w wariancie optymistycznym najwięcej zachorowań przypadnie na 17-23 marca, ze szczytem w ostatnich dniach tego miesiąca. Dziś już wiemy, że optymistyczny wariant (Hunan) zaprezentowany we wtorek, przynajmniej co do liczby zachorowań - nie ma miejsca. Pozostaje pytanie: czy rzeczywiście zatem czeka nas już jedynie zaprezentowany wówczas wariant pesymistyczny (Hubei)? Jakoś nie jestem przekonany by koniecznie czekała nas taka przyszłość jak w tym wariancie podano. Czy się posypała to trudno powiedzieć, 4 marca mieli 262 przypadki, 5 marca 400 a dnia następnego 639.
  13. Jean-Jacques Rousseau

    To medium zdaje się być jednak jednym z ulubionych euklidesa a nie moich, tak przynajmniej wynika z częstotliwości odwoływania się do zawartych tam informacji. Stwierdzam fakt podstawowy: konstytucji nie ukończył. A i mocno jest wątpliwym, przynajmniej dla niektórych badaczy, czy inicjatorzy z tej wyspy tak na prawdę chcieliby wprowadzić rozwiązania Rousseau. Nic nie napisałem o tym z jakich powodów został filozofem - tego typu kuriozalne wnioski pozostawiam raczej euklidesowi. To czy na szczęście czy nie, to już kwestia oceny, wystarczy zadać sobie pytanie w jakim świecie chciałoby się żyć? W świecie Rousseau gdy inni podróżują konno czy zaprzężonym wozem, uszczęśliwieni przezeń Korsykanie poruszaliby się jedynie per pedes. W idącym do przodu świecie, pod względem technologicznym, Rousseau proponuje w rzeczywistości skansen, urocze to i ładnie się to ogląda z perspektywy turysty ale to w rzeczywistości skansen konserwujący biedę. Oczywiście jak przystało na prawdziwego filozofa, Rousseau nie myślał by ograniczenia w sposobie podróży stosować wobec swej własnej osoby. Podobnie było z innymi jego naukami i wskazaniami...
  14. Koronawirus

    Nie postponuję samej metody, tylko nie wiem do czego może być przydatna, i choć napisał jancet że wynika bardzo wiele to wciąż nie pojmuję: co. Co wynika z konstatacji, że po wzroście wykładniczym kolejny próg osiąga się po pięciu lub więcej dniach? Jestem premierem a jancet moim doradcą i zadaję mu pytanie: dlaczego w jednych krajach zabrało to tyle dni a w innych znacząco więcej? Drogi eksperci, gdy patrzy pan na swe modele jaka wyglądać będą najbliższe miesiące w naszym kraju? Jedyną odpowiedź jaką może udzielić jancet to: na podstawie analizy przebiegu zakażeń w innych krajach to możemy mieć 614 zakażonych ale i możemy mieć 19661 zakażonych. A po ilu dniach? Na podstawie analizy danych z innych krajów, można powiedzieć, że nastąpi to po X dniach ale może być tak, że będzie to Y dniach, a różnica pomiędzy oboma wariantami to kilkanaście dni. Jak dla mnie nic pożytecznego z tego nie wynika poza tym, że możemy śledzić na ile przewidywania janceta były trafne. Otóż wypada przypomnieć, że progi wymyślił jancet, nic nie stoi na przeszkodzie by stworzyć progi w których kolejny to 1,5 razy więcej zakażonych bądź 3 razy więcej. I nie wiem dlaczego zamykanie granic powinno nastąpić akurat przy przekroczeniu IV progu a nie III. Gdybym przyjął w swych założeniach inne warunki dla progów wszystko wyglądałoby inaczej.
  15. Jean-Jacques Rousseau

    Cóż, na szczęście swego projektu konstytucyjnego nie ukończył, na szczęście dla Korsykanów. Mieszkańcy tej wyspy nigdy nie cieszyli się ale gdyby postępowali w myśl wskazówek Rousseau to najprawdopodobniej pogrążaliby się w jeszcze większej biedzie, jeśli nie nędzy. Miasta by podupadły, handel i wytwórczość przemysłowa nie rozwijałyby się, a Korsykanom pozostałaby głównie praca na roli. Bez wątpienia wierzył, że przez to Korsykanie będą bardziej szczęśliwi, bez wątpienia też biedni, ale co to ma znaczenie przy próbach wprowadzenia w życie jego światłych idei. Jeśli był ojcem demokracji (nowożytnej? współczesnej?), to takiej w której z jej praw korzystać mogli głównie ci co przystawali do jego wzorca obywatela. Zupełnie tak jak w dobie rewolucji i jej hasła: "Liberté, égalité, fraternité, ou la mort", gdzie co do wolności to można powiedzieć jedynie, iż łatwo było ją stracić. Nierówność została zapisana w prawodawstwie a braterstwa nie było nawet pośród głównych rewolucjonistów. Zgadzał się ostatni człon: o śmierć było łatwo. W ramach demokratycznej Korsyki zaproponował by pozbawiać obywatelstwa tych mężczyzn, którzy osiągnąwszy stosowny wiek nie założyli rodziny. Generalnie, pomysł na państwo korsykańskie było takie by dzięki zasadom prawnym sprawić by społeczeństwo jak najmniej się modernizowało. Na ile był to najlepszy koncept dla mieszkańców tej wyspy - to mocno dyskusyjne. Jak wyglądałaby w praktyce pedagogika wedle wskazań tego myśliciela? Najlepiej by edukacją i wychowaniem dziecka zajęło się państwo, nie jest dobrym by pozostawiać wychowanie i opiekę nad małym dzieckiem kobietom i należy dążyć by jak najszybciej te obowiązki przejął mężczyzna. Kobiety wedle niego na ogół (z natury?) w wychowaniu dziecka są leniwe, bezmyślne i samolubne. W tym osądzie nie był zresztą oryginalny, podobne osądy wydawali: Mathurin Cordier (autor m.in. traktatu "Colloquiorum scholasticorum libri quatuor...") czy Jacopo Sodaleto nie wspominając już o Erazmie z Rotterdamu. Ciekawe są erystyczne sztuczki po jakie sięgnął autor "Emila" by ukazać opresyjność "kultury" względem małego dziecka. Posłużył się przykładem powszechnego wówczas zwyczaju szczelnego owijania dziecka w becik, w myśl ówczesnych poglądów miało to z jednej strony zapewnić "realne" bezpieczeństwo dziecku wobec warunków zewnętrznych, z drugiej - "psychiczne", gdyż miało to w pewien sposób imitować warunki w łonie matki. Pomijając sens tego tego typu praktyki w świetle współczesnej wiedzy medycznej, to raczej trudno coś zarzucić intencjom ówczesnych matek czy położnych. Nic jednak bardziej mylnego, i Rousseau rozszyfrowuje "prawdziwy sens" tych zabiegów, oto kobiety nie powodują się chęcią zapewnienia bezpieczeństwa dziecku a lenistwem. Odbierają dziecku wolność zamiast poświęcić mu czas i uwagę. Przy swej krytyce ówczesnych obyczajów ze sfery wychowania Rousseau nie zauważa nawet, iż popada w niekonsekwencję. Z jednej strony chciałby by wychowanie i opiekę nad dzieckiem jak najszybciej przejąć z rąk kobiet, to z drugiej strony krytykuje na przykład oddawanie dziecka do mamek przez co zrywa się więź dziecka z matką. A jeszcze potem małe dziecko torturowane jest przez nakłanianie do czytania książek, która to czynność jest "plagą dzieciństwa"...
  16. Koronawirus

    Nie wydaje się by przekręcono czy źle przetłumaczono słowa tej dziennikarki. Podanie tych trzech scenariuszy należy rozpatrywać w kontekście relacji władz irańskich z własnym społeczeństwem, które nieszczególnie chciało zastosować się do zaleceń i ograniczeń. Wielu irańskich muzułmanów postanowiło zademonstrować swe "zawierzenie" Bogu co doprowadziło do ostentacyjnego narażania się na kontakt z wydzielinami innych. Istotnym jest to, że rząd zalecił ograniczenie podróży wewnątrz kraju (pomijam tu czy została w tej kwestii wydana fatwa czy nie) a właśnie zbliża się perski Nowy Rok, czas gdy Irańczycy masowo ruszają w swe rodzinne strony i wzajemnie się odwiedzają. Stąd władze postanowiły nastraszyć społeczeństwo, czy naukowcy z SUT rzeczywiście doszli do takich wielkości w swych estymacjach to już nie wiemy, raportu nie zaprezentowano podobnie jak metodologii tych przewidywań.
  17. Koronawirus

    Z naszego podwórka... nie wiem jak z załapaniem się na konsultację u internisty czy lekarza pierwszego kontaktu, ale okazuje się że z powodu koronawirusa trudno dostać się do... ortopedy. Przyznam szczerze, że do tej pory związku nie widzę. W Warszawie do tego typu urazów dedykowane są dwa szpitale z ostrym dyżurem, w jednym dowiedziałem się że ortopeda przyjmuje ale od godziny 17-tej z powodu koronawirusa, w drugim recepcjonista poinformował mnie (przez telefon), że ostrego dyżuru nie mają, nie ma u nich ortopedy i chirurga (w szpitalu: Chirurgii Urazowej) i odesłał mnie do filii na innej ulicy. Tam jednak odesłano mnie z powrotem do macierzystej jednostki. Ostatecznie trafiłem jednak na ostry dyżur osobiście gdzie wzbudziłem pewną konsternację, na zasadzie: jak to chce pan do lekarza skoro jest koronawirus. Rozumiem, że jest to okres gdy z byle przypadłością nie należy się pchać do internisty atoli budzi u mnie zdziwienie konsternacja pracowników służby zdrowia na widok osoby chcącej skorzystać z interwencji lekarza z ostrego dyżuru. Wszystko ładnie wyłożone, mamy analizy, tylko jakoś tak nie bardzo wiem co z tego wynika. No bo co na dobrą sprawę wynika z tego, że w kraju A fazę IV osiągnięto po 11 dniach a w kraju B po 12 dniach, a przejście do kolejnej zabrało krajowi A - 16 dni a w kraju B - nastąpiło to tego samego dnia? Nie znając historii pacjenta "0", konkretnych szczegółów co do tego jakie podjęto kroki administracyjne i kiedy - to niewiele można sensownych wniosków wyciągnąć z tych przypadków. Porównania z Chinami o tyle są wątpliwej wartości, że mało prawdopodobnym jest by jakikolwiek kraj europejski zdecydował się na wprowadzenie podobnego reżimu. Jak dla mnie wniosek jest jeden: jak coś przeoczono, jak coś zrobiono zbyt późno - będzie bardzo źle, jak zrobiono w miarę na czas i wprowadzono odpowiedni reżim - będzie źle. Tylko to wiem bez tych modeli. Dziwne stwierdzenie, wynika z niego, iż ci co ulegają panice posiadają większą wiedzę. Śmiem powątpiewać w tego rodzaju konstatację. Nie podziękował też energetykom za dostarczony prąd, drogowcom za stan dróg umożliwiających dojazd, portierowi za możliwość wejścia do budynku, pracownikom administracyjnym za ustawienie flag, pracownikom obsługi technicznej za stan oświetlenia, technikom za podłączenie mikrofonu... tylko nie bardzo wiem czego oczekiwał kszyrztoff po tego typu podziękowaniach i czemu służy jego uwaga o sprzątaczkach? Uważa kszyrztoff, że prezydent obok wojewody powinien wymienić sprzątaczki (a skąd sugestia, że to były kobiety?) jako grupę zawodową, która szczególnie przyczyniła się do zorganizowania posiedzenia sztabu kryzysowego województwa zachodniopomorskiego? A może powinien wymienić je (ich) pośród służb, którym podziękował za podjęte działania w związku z koronawirusem? Jestem daleki od deprecjonowania pracowników zajmujących się sprzątaniem ale nie widzę powodu by w tego typu przemowach koniecznym było wspominanie o nich. Jak dla mnie, kszyrztoff chciał być ironiczny a wyszło to cokolwiek kuriozalnie. Co do granic - nigdy nie jest za późno na naukę, choć przyznam szczerze, że nie wpadło mi do głowy by ktoś o tym nie wiedział. Zatem, jak najbardziej istnieją granice rzeczne i są one przedmiotem prawa międzynarodowego, wystarczy poczytać o tym czym jest talweg, jak wytycza się granicę gdy rzeka graniczna (bądź inny ciek) zmienia swe dotychczasowe koryto. Gdy ustanowione jest przejście graniczne na moście to tam też przebiega granica rzeczna (= granica na rzece). Znów, miało być chyba ironicznie a wyszła niewiedza. Faktycznie prezydent przemową swą nie zachwycił, była chaotyczna ale akurat co do sensu przekazu te uwagi niewiele wnoszą.
  18. Architektura bizantyjska

    Z chęcią zapoznam się jacy to francuscy historycy, historycy sztuki czy badacze dziejów bizantyjskich podają, że ta świątynia była pod wezwaniem św. Zofii i o jaką to Zofię chodzi: Rzymską, Sycylijską czy jakąś inną. Nie będzie chyba dla euklidesa problemem z zaprezentowaniem próbek tego tego "urazu". Forma francuska jest myląca i błędna, co nie znaczy by w tym konstrukcie językowym widziano "świętą Zofię", to tylko przypadłość euklidesa.
  19. Architektura bizantyjska

    Można by się zasmucić nad stanem psychicznym Francuzów, co to wiedzą że nie jest pod wezwaniem św. Zofii ale używają właśnie określenia: "jakby nie patrzył Św. Zofia". Tyle, że nie używają. To jedynie efekt kompetencji językowych euklidesa, który nie poradził sobie ze swego rodzaju homonimią. Jakoś na francuskojęzycznej Wikipedii nie mają urazu z okresu rewolucji francuskiej, skoro objaśniają: "La basilique Sainte-Sophie (du grec Ἁγία Σοφία / Hagía Sophía, qui signifie « sagesse de Dieu », « sagesse divine », nom repris en turc sous la forme Ayasofya)". I sam Du Cange wyraźnie to stwierdził: "SANCTÆ Sophiæ, ſeu divinæ Sapientiæ, auguſtiſſimum Templum, diuque vulgari Magnæ Eccleſiæ appelatione donatum, cæteris quæ in Urbe Conſtantinopolitana excitata ſunt...". /tegoż "Constantinopolis Christiana, sev Descriptio Urbis Constantinopolitanæ, Qualis extitit ſub Imperatoribus Chriſtianis...", Lib. III, Paris 1680, s. 5/
  20. Ossowska nie jest odosobniona w użyciu takiego terminu dla antyku, germanista Friedrich-Wilhelm Wentzlaff-Eggebert napisał artykuł o rycerskim stylu w starożytności i ówczesnej etyce: "Ritterliche Lebenslehre und antike Ethik" ("Deutsche Vierteljahrsschrift für Literaturwissenschaft und Geistesgeschichte", Vol. 23, 1949). I nie jest to przypadłość jedynie filozofów, socjologów czy etyków. Nim wytoczy się działa warto jednak sprawdzić jak widzą to inni badacze, choć jesteśmy przyzwyczajeni do pewnych konstrukcji językowych przypisanych dla danych czasów: "wojownicy" dla starożytności a "rycerze" dla średniowiecza, to przecież wyrażenie "euques" tradycyjnie tłumaczono przez np. przywołane słowo: "Ritter", i nie chodzi jedynie o ekwiwalent słowa: "jeźdźcy". Nikogo nie zastanowiło, że sztuka Arystofanesa, za którą otrzymał swą pierwszą nagrodę wyprzedzając Kratinosa i Aristomenesa, czyli: "Hippeis", znana jest nam pod tytułem: "Rycerze"? A w kręgu języka niemieckiego jako "Die Ritter"... Géza Alföldy był historykiem starożytności i jakoś nie miał problemu by pisać o roli rycerstwa w starożytnym Rzymie - "Die Stellung der Ritter in der Führungsschicht des Imperium Romanum". Arthur Stein wykładał na praskim uniwersytecie historię starożytnego Rzymu i epigrafikę, nie miał obiekcji by zatytułować jedną ze swych prac: "Der römische Ritterstand. Ein Beitrag zur Social- und Personengeschichte des römischen Reiches". Jochen Bleicken studiował filologię klasyczną i historię, tę drugą wykładał m.in. na uniwersytecie w Hamburgu czy Getyndze, pośród jego opracowań odnajdziemy "Cicero und die Ritter". Hans Claude Hamilton i William Falconer stworzyli spółkę translatorską dla przetłumaczenia dzieła Strabona "Geographica hypomnemata", w swym tłumaczeniu podają oni: "But among the ancent customs, those relative to the administration of the state have the same designations as in Crete, as the council of Gerontes and that of the Knights, except that in Crete the knights had horses; whence it is conjectured, that the council of Knights in Crete is more ancient, since the origin of the appellation is preserved. But the Spartan knight did not keep a horse. They who perform the same functions as the Cosmi in Crete, have the diffirent title of Ephori...". /tychże "The Geography of Strabo. Literally Translated with Notes", Vol. II, London MDCCCLVI, s. 203/ Paul Cartledge, autor m.in. "Helots and Their Masters in Laconia and Messenia: Histories, Ideologies, Structures", zajmował się historią grecką na Uniwersytecie Cambridge. Antony Spawforth, autor m.in. "The Story of Greece and Rome", wykładał starożytną historię na Newcastle University. Obaj panowie wydali publikację gdzie możemy przeczytać: "It can be seen as an aspect of Rome's evolving relationship with the Greek elites, members of which, from Flavians and Trajan onwards, were penetrating the Roman aristocracy in increasing numbers as knights and senators-the grandson of Spartiaticus, C. Iulius Eurycles Herculanus, was among the first intake of senators from old Greece (below)". /tychże "Hellenistic and Roman Sparta. A tale of two cities", London and New York 2005, b.p. ed. elektron./ Moses Finley był profesorem historii starożytnej w Darwin College (przy Cambridge University), autor m.in. "Ancient Slavery and Modern Ideology", "The Ancient Greeks", w zredagowanym przezeń opracowaniu mamy: "The agathoërgi are citizens who have just served their time among the knights. The five eldest of the knights go out every year, and are bound during the year after their discharge to go wherever the state sends them, and actively employ themselves in its service". /tegoż "The Portable Greek Historians. The Essence of Herodotus, Thucydides, Xenophon, Polybius", Penguin Books 1977, b.p. ed. elektron./ Humfrey Michell nie był historykiem - wykładał ekonomię polityczną, jego zainteresowania antykiem zaowocowały jednak dwoma cenionymi opracowaniami historycznymi: "The Economics of Ancient Greece" i "Sparta", w tej ostatniej pracy napisał: "The Spartan homoios or 'peer' devoted himself to the noble profession of arms, untroubled by worldly cares: being a Spartan warrior was a whole-time job (...) In order that the Spartan might be able to pursue this career of public service, he was granted a certain amount of lan, a cleros, with which went a number of helots, who cultivated it and provided the lord to whom they had been allotted a sufficient amount of natural products to support him and his family, and to make the monthly contribution to the syssition to which he belonged. This lot, we are told by Polybius was assigned to him from the πολιτικἦ χὦρα, the public land or ager publicus. I was his by right of citizenship, but was not held in fee simple. That is to say, he was not the absolute owner of the land and, until the famous law of Epitadeus was passed, he could dispose of it neither by sale nor by will. He held it, in medieval legal phraseology, on the basis of knight's service". /tegoż "Sparta", New York 1952, s. 205/
  21. Architektura bizantyjska

    W temacie forum.historia.org.pl - "Cesarstwo Łacińskie", euklides napisał: Co łączy kościół di Santa Sofia na słonecznej wyspie Sortino, cerkiew Света София w bułgarskiej stolicy i wspaniałą konstantynopolitańską Hagia Sophia? Na pewno nie wezwanie czy osoba patrona. Z homografii nie można wysuwać wniosków co do identyczności wezwania, te należy rozpatrywać w każdym przypadku indywidualnie. Hagia Sophia nie miała za patronkę którejkolwiek z Zofii uznanych za święte. Badacze wciąż dyskutują jaka to "Boża Mądrość" patronuje tej świątyni, ale nikt nie przyjmuje by chodziło o Zofię. Przeważa pogląd, że w przypadku konstantynopolitańskiej świątyni chodzi o utożsamianie Mądrości Bożej z Chrystusem, czyli odczytywanie w tradycji Klemensa Aleksandryjskiego czy Orygenesa, kontynuowanej przez Grzegorza z Nazjanzu czy Leona Wielkiego. istnieje też jednak nurt łączący Mądrość z Matką Boską. Tak czy inaczej, mówienie o Hagia Sophia jako o "kościele Świętej Zofii" jest błędne, choć taki pogląd dość długo utrzymywał się na Zachodzie Europy. Legenda o tej świątyni, znana jako: "Narratio de structura templi S. Sophiae", objaśniała znaczenie tego wezwania: "W opisie budowy tej świątyni, pochodzącym z okresu panowania cesarza Bazylego I (867-886), jest mowa o ukazaniu się Synowi Mistrza Igantiosa, kierującego pracami nad Hagia Sophia, postaci o purpurowym obliczu. Ów czternastoletni chłopiec pilnował narzędzia pracowników, którzy w tym czasie udali się na posiłek. Nieznany przybysz zwrócił się do chłopca słowami: 'Odejdź prędko i powiedz im, aby szybko przyszli a przysięgam ci chłopcze, na wznoszoną teraz oto Mądrość Bożą, która jest Słowem Bożym, że ich nie opuszczę; tak bowiem poleciło mi Słowo Boże, bym służył i strzegł świątyni dopóki nie powrócisz'. Cesarz uznał, że tym nieznanym przybyszem był Anioł Pański. Wstał, uniósł swe oczy ku niebu mówiąc: 'ma Bóg upodobanie w tym dziele, oraz: mocno się zastanawiałem, ja k nazwać tę świątynię. Stąd wzięła ona swą nazwę: Kościół Mądrości Bożej (Hagia Sophia), wyrażony (w materii) Słowo Boże'. Jeżeli chodzi o Konstantynopol mamy do czynienia z identyfikacją Mądrości Bożej z Chrystusem". /M. Bendza "Uwagi na marginesie nauki o mądrości bożej", "Elpis", T. 2, nr 2, 2000, s. 91-92/ "In the area of Byzantine civilization we can find churches dedicated to Sophia – the Wisdom of God. This phenomenon has always caused a lot of interpretational difficulties for researchers, resulting for example in the diversity of translations for Hagia Sophia temples in the literature (church/cathedral of the Holy Wisdom, God’s Wisdom, Divine Wisdom or even – incorrectly – St. Sophia) (...) the famous Hagia Sophia was dedicated to Sophia – the Holy Wisdom (...) Modern scholars generally agree that the temple of the Holy Wisdom (Hagia Sophia) could be understood by the medieval inhabitants of Constantinople, generally well acquainted with the views of the Fathers of the Church, only as a church dedicated to Christ – the Incarnate Logos. This thesis is confirmed by many Byzantine sources". /Z. Brzozowska "The Church of Divine Wisdom or of Christ - the Incarnate Logos? Dedication of Hagia Sophia in Constantinople in the Light of Byzantine Sources", "Studia Ceranea", 2, 2012, s. 85-86/ Grecki tekst legendy odnajdziemy w: T. Preger "Scriptores Originum Constantinopolitanorum" A tłumaczenie na polski: "Opowieść o budowie wielkiego kościoła Bożego zwanego kościołem Mądrości Bożej w Konstantynopolu" przeł. R. Sawa, "Vox Patrum", T. 11-12, 1991-1992. Z literatury: Z. Brzozowska "Sofia - upersonifikowana Mądrość Boża. Dzieje wyobrażeń w kręgu kultury bizantyjsko-słowiańskiej" (zwłaszcza rozdz. "Komu tak naprawdę dedykowano w Bizancjum kościoły Hagia Sofia?") S.N. Bulgakov "The Wisdom of God: A Brief Summary of Sophiology" G. Downey "The Name of the Church of St. Sophia in Constantinople", "The Harvard Theological Review", Vol. 52, No. 1, January 1959 D.M. Fiene "What is the Appearance of Divine Sophia?", "Slavic Review", Vol. 48, Iss. 3, 1989 J. Kostenec, K. Dark "Paul the Silentiary’s description of Hagia Sophia in the light of new archaeological evidence", "Byzantinoslavica - Revue Internationale des Etudes Byzantines", LXIX, No. 3, 2011 L. Brubaker "Talking about the Great Church: ekphrasis and the Narration on Hagia Sophia", tamże A. Palmer "The inauguration anthem of Hagia Sophia in Edessa: a new edition and translation with historical and architectural notes and a comparison with a contemporary Constantinopolitan kontakion", "Byzantine and Modern Greek Studies", Vol. 12, 1988.
  22. Koronawirus

    Raczej: saturnowa kaczka... na stronie (slate.com) skąd zapewne zaczerpnął grafikę podano wyraźnie: "According to UPI, 3,549 people dressed in blue gathered in Landerneau to break the previous world record, set in 2019, of 2,762 people. On Sunday, France banned gatherings of more than 1,000 people, so Saturday’s Smurfs made their bid for the record just in time" i nie ma tam nic o paryskim placu. nie potrzeba wiele czasu by sprawdzić, że szereg mediów, jak: Radio France Internationale, AFP, "Washington Post", CBS News, France24, Polsat News, "New York Daily News", "Daily Mail", "National Post", US Today itd. itd. donosiły o tym wydarzeniu podając jednak prawidłową lokalizację. Ponieważ w poprzednich latach, w dniu Smerfów Francuzi ustawiali na rzeczonym paryskim placu figurki Smerfów, to już łatwo było wymyślić, że i sobotnie bicie rekordu miało tam miejsce. A po co sprawdzać co tak na prawdę miało tam miejsce, ważny jest news i ocena ludzkości. A ja - w umiejętność krytycznego czytania i wstępnego weryfikowania informacji, może nie całej ludzkości ale jej niektórych członków. Podobnie Warszawę obiegła informacja, że z powodu koronawirusa w poszczególnych dzielnicach będą wyłączane: prąd i woda. I jak mnie przekonywano, nie jest to jakaś news z FB tylko oficjalna informacja podana przez kilka portali (jakby to miało wzmocnić wiarygodność informacji). Trzydzieści sekund później wiedziałem, że... władze miasta (jeszcze przed epidemią) w związku z planowanymi pracami podały harmonogram sekwencyjnego wyłączania tych mediów w różnych dzielnicach. W związku z epidemią miasto odstąpiło jednak od większości z tych planowanych wyłączeń. No ale po co sprawdzać?
  23. Koronawirus

    Jeśli na pierwsze 4 przypadki na milion potrzeba było 9 dni a 8 przypadków na milion - 6 dni, to tempo nie zmalało a wzrosło.
  24. Koronawirus

    Takiego obowiązku nie było i nie ma, nie ma też nigdzie zapisanego obowiązku posiadania zdrowego rozsądku. Ten mój podpowiada mi, że po powrocie z takiego kraju jak Włochy poddanie się badaniu przed rozpoczęciem aktywnej działalności zawodowej nie jest najgłupszym pomysłem. A przykład generała Miki jedynie mnie w tym utwierdza, ten kraj nie zawaliłby się gdyby pan marszałek zrobił sobie 24-godzinny prewencyjny odpoczynek.
  25. Koronawirus

    Przecież nie chodzi o statystykę, choć nie sądzę by w naszym kraju miało być gorzej niż w Hubei, to nawet gdyby u nas było lepiej niż w Niemczech czy we Francji to ostrożność nie zawadzi. Dotyczy to również młodych osób, które uważają że są okazami zdrowia. A w przypadku młodych osób co to takimi nie są: z racji trybu życia, przebytych chorób, jak i w przypadku starszych osób ta ostrożność powinna być dalece wyższa. Choróbsko jest o wiele groźniejsze niż większość znanych nam odmian grypy, wedle lekarzy osoba chora zakaża więcej osób niż przy "typowej" grypie, stąd trzeba znaleźć jakieś rozsądne rozwiązanie pomiędzy ostrożną prewencją a niepopadaniem w paniczny rodzaj agorafobii. I tyle. Oceniając swą sytuację na skali zagrożenia, nie pcham się do centrów handlowych, zamiast kina wybieram DVD czy Netflixa, nie pętam się po muzeach, wystawach, koncertach. Jakby jednak Ian Curtis wstał zza grobu i Joy Division mieliby dać koncert w Polsce to bym się udał, wreszcie relacji fana nic nie powstrzyma: "Covid-19 Will not Tear Us Apart". Jak się pojawi jakiś ciekawy ciuch, szczególnie rekomendowany przez wszystkowiedzącą moją kobiełkę, to do centrum handlowego pewnie pojadę. W plecaku mam tubkę antybakteryjnego żelu, który kupiłem bez problemu. Zapasów nie robię, moja opinia co do tej kwestii jest taka jak to wyłożył jakober (: "... wystarczyłoby, gdyby zamiast kupować dodatkowe zapasy, przeciętna rodzina po prostu przez tydzień zjadła, co kupiła"). Powiedzmy tak - od fali wykrytych przypadków we Włoszech to myślałem, że taka izolacja bądź przynajmniej poddanie wstępnym badaniom powinny dotyczyć powracających właśnie z tego kraju, jak donoszą media i jak przyznał sam pan marszałek Senatu - nie dotyczy to jednak wszystkich. Widać, tak jak istnieją grupy różnego ryzyka związane z wiekiem i przebytymi chorobami/stanem zdrowia, tak istnieje związek pomiędzy zajmowaną funkcją w państwie a możliwością zachorowania i zarażania. Tylko co ma mnie szokować? Tego typu zagrożenia pojawiają się ostatnio często i pewnie będą pojawiać się z jeszcze większą częstotliwością. Był SARS, było BSE, Ebola, AIDS, z rodziny koronawirusów - MERS itd. itd., w jakiś sposób poradzono sobie z tym wszystkim, choć przecież nie zabezpieczono ludzi w 100%. Do tej pory np. nie mamy pewności skąd bierze się takie BSE i nie mamy na to testów przeżyciowych, ale jakoś nie słychać o szalejącej fali zachorowań na vCJD. Mnie raczej szokuje podejście ludzi, w tym i saturna, który napisał: "Według WHO w tej chwili ponad dwadzieścia najbardziej zaawansowanych zespołów badawczych w różnych krajach/koncernach intensywnie pracuje nad opracowaniem lekarstwa" i zarazem: "nie ma pretendentów do zgarnięcia miliardów za wynalezienie leku". To może odpowie nam saturn na proste pytanie: jego zdaniem WHO kłamie? Kłamią wojskowi z USA mówiąc o pracach w Fort Detrick? Kłamią ludzie z CEPI na temat swych trzech programów? Kłamią pracownicy z Gilead Sciences Inc. o swych pracach nad zmodyfikowaniem remdesivira? Kłamią ludzie z Moderna o swej współpracy z US National Institute of Allergy and Infectious Diseases? Kłamią ludzie z Inovio Pharmaceuticals Inc. co do prac prowadzonych m.in. w San Diego? Kłamią ludzie z izraelskiego Galilee Research Institute, kłamie Sanofi wespół z US Biomedical Advanced Research and Development Authority, Takeda Pharmaceutical Company Ltd., Vir Biotechnology Inc., Regeneron Pharmaceuticals Inc. kłamią władze uczelni w Queensland i ludzie z Australian Institute for Bioengineering and Nanotechnology mówiący o pracach nad wykorzystaniem ich opatentowanej metody (molecular clamp) dzięki której starają się opracować szczepionkę, itd. itd. ... bo nie wiem na czym saturn opiera swe wpisy mówiące, że: "nie ma pretendentów". Jeśli jakaś firma, laboratorium rządowe czy uniwersyteckie nie były zaawansowane w pracach nad koronawirusami, to stworzenie szczepionki już jako produktu do wprowadzenia na rynek, zdaniem ekspertów - może im zabrać rok czy nawet osiemnaście miesięcy. To może dajmy czas na pracę tym "pretendentom" a nie wieszczmy ich brak?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.