-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez secesjonista
-
Edison czy Tesla ...Którego bardziej cenić?
secesjonista odpowiedział kszyrztoff → temat → Nauka, kultura i sztuka
A po co wybierać? Obaj byli wielkimi wynalazcami, Edison miał jednak tę przewagę, ze potrafił lepiej dbać o własne interesy, niekoniecznie: zawsze w sposób uczciwy i fer. Bez wątpienia miał na swym koncie więcej patentów niźli Tesla. Inna sprawa, to jaką im przypiszemy doniosłość. -
Tak to bywa z syryjskimi bazami, że są syryjskie. I musiał się w tej kwestii euklides aż: "zorientować"? Nie było: kiedy? Rosjanie w tejże bazie bywali i to nie przypadkiem, i nie przypadkiem zmodernizowali tam pas startowy. Nie tylko w tej bazie bywały rosyjskie lotnictwo, także 120. Brygada artyleryjska. Nie byłoby zatem czymś dziwnym gdyby tam przebywali rosyjscy żołnierze, doradcy tudzież klony "zielonych ludzików". Zatem ostrzeżenie nie było bezzasadne.
-
A dlaczego: światowej?
-
Zna ktoś relacje studentów z krajów tzw. Trzeciego Świata studiujących na Kubie i uczestniczących w "dobrowolnych pracach rolniczych"?
-
U źródeł czarnej sztuki (początki fotografii)
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauka, kultura i sztuka
Allan Sekula, amerykański fotograf i teoretyk tej sztuki twierdził, że fotografia miała być pierwotnie wymyślona by rejestrować własność. Wtóruje mu Małgorzata Grąbczewska w swym tekście "W krainie młodych boginek" wskazując: "nie przez przypadek trzecia plansza z 'The Pencil of Nature' Henry'ego Foxa Talbota przedstawia zbiór chińskiej porcelany". /"Widok. Teorie i praktyki kultury wizualnej", nr 7, 2014/ Jakoś mnie to nie przekonuje, bo co ma wynikać z faktu, że na drugiej planszy widnieje bulwar paryski a na szóstej miotła i otwarte drzwi? Natomiast wspomniana książka Talbota zajmuje swe miejsce w historii fotografii, to pierwsza komercyjna książka bez ilustracji rysownika, za to ze zdjęciami. -
Latarniowce i stawiacze pław w "akcji"
secesjonista dodał temat w Działania na morzach i w koloniach
Przy ogólnym i szerokim zainteresowaniu takimi aspektami wojny na morzach i oceanach, jak: napęd, donośność dział, grubość pancerza itp., z rzadka zwraca się uwagę na skromniejszych uczestników morskich operacji. Skromniejszych, co nie znaczy, że bez znaczenia. W trakcie niemieckiej operacji "Albion", której celem był desant w Zatoce Tagga i zajęcie wysp: Hiiumaa, Muhu, Saaremaa oraz zdobycie przyczółków na Łotwie i w Estonii istotna rola przypadła latarniowcom. Początkowo wyznaczono do tego typu zadań: stawiacz min (pozycja "Weiẞ"), cztery parowe trawlery rybackie: H-38, H-44, H-48 i H-49 (pozycje: "epsilon", "beta", "gamma", delta") oraz latarniowiec "OST" (pozycja "alfa"). "O znaczeniu latarniowców w tej operacji może świadczyć odkryty w Militararchiv fragment rozkazu bojowego, O-Befehl Nr 1 z dnia 24.09.1917 r.: Dokładna pozycja Alfa ma kluczowe znaczenie dla całej operacji". /I. Pietkiewicz, A. Szulczewski, A.F. Komorowski "Bezpieczeństwo żeglugi: znaczenie wojennych latarniowców w operacjach morskich na Bałtyku, "Colloquium", AMW w Gdyni, nr 2 (6), 2012, s. 97/ W niemieckiej nomenklaturze wyróżniano Kriegsfeuerschiff - latarniowce wojenne, czym różniły się od innych jednostek pełniących tego typu funkcje? Jak często przy opisach (czy relacjach) różnych operacji morskich natykamy się na wzmianki o latarniowcach?- 8 odpowiedzi
-
- nawigacja
- kriegsfeuerschiff
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Latarniowce i stawiacze pław w "akcji"
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Działania na morzach i w koloniach
Jak rozumiem: jancet potrafi uzasadnić tę: "trzeciorzędność", przy okazji zapytam się: co zdaniem janceta w kwestii latarniowców jest:pierwszorzędne a co drugorzędne?- 8 odpowiedzi
-
- nawigacja
- kriegsfeuerschiff
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Epoka wirujących stolików - czyli o spirytyzmie (do 1939 r.)
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauka, kultura i sztuka
"Spirytyzm będzie albo naukowy, albo nie będzie go wcale". A. Kardec Arthur Conan Doyle, w drugim tomie swej pracy o historii spirytyzmu podaje: "The first authentic account of the production of what is called a spirit photograph dates from 1861. This result was obtained by William H. Mumler in Boston, U.S.A. In England in 1851 Richard Boursnell is said to have had a similar experience, but no early photograph of this nature has been preserved. The first example in England capable of being verified occurred with the photographer Hudson, in 1872". /tegoż, "The History of Spiritualism", Vol. II, London 1926, s. 123/ William Mumler po tym jak na zdjęciu odkrył ducha swej nieżyjącej kuzynki, z fotografowania duchów uczynił swój zawód. Najsłynniejszym jego zdjęciem było to na którym uwiecznił Mary Todd Lincoln, oczywiście z jej zmarłym małżonkiem. Jednocześnie okazało się ono gwoździem do trumny, zostaje mu wytoczony proces o fałszerstwa i oszustwa. Koronnym dowodem była inna fotografia, świadek oskarżenia Phineas Taylor Barnum zamówił u znanego fotografa Abrahama Bogardusa (podówczas przewodniczącego The National Photographic Association of the United States) własny portret z podobizną "ducha" Abraham Lincolna. Ostatecznie ława przysięgłych uznała, że zdjęcie z Lincolnem zostało sfałszowane. /szerzej: L. Kaplan "The Strange Case of William Mumler, Spirit Photographer"/ We Francji przed sądem stanął Édouard Isidore Buguet, znany z takich fotografii, jak: z duchem Paganiniego, Balzaca, Allana Kardeca czy z lewitującym krzesłem. Ten jednak nie zamierzał się bronić i od razu przyznał się do oszustw. A swe fotografie przekazał do biblioteki narodowej, podpisując je: "antyspirytystyczny fotograf". Najciekawsze w jego historii jest to, że wielu wciąż wierzyło w autentyzm jego dzieł. A tak eksponowana persona w świecie spirytualistów, jaką był William Stainton Moses (m.in. wiceprezes Society for Psychical Research), autor "Spirit Teachings and Spirit Identity", na łamach "Human Nature" utrzymywał, że Buguet został przekupiony by złożyć takie oświadczenie. Z polskiego podwórka... Zygmunt Krasiński - jakie miał zastrzeżenia wobec wywoływania duchów? Na czym polegały jego "pojawy"? -
Powinno się chyba zadać pytanie: dlaczego dał się jednak "odgonić"?
-
Miał na imię Leopold, a książka nie została napisana po polsku, tylko przetłumaczona z języka angielskiego przez Beatę Badyńską-Lipowczan.
-
Komiksy historyczne
secesjonista odpowiedział Szumo → temat → Katalog książek, komiksów i czasopism historycznych
Cóż, z tak artykułowanej opinii wynika, że książka ma być źródłem wiedzy a komiks ma dostarczać rozrywki. Zważywszy, że istnieje całkiem sporo gatunków literackich, których głównym celem jest dostarczanie rozrywki, konstatacja Archiwisty nie wydaje się być przekonująca. Czy Britney Spears czytając kolejny tomik z serii "Harlequin" (np. w maju 2013 r. było to "The Goddess Inheritance" Aimée Carter) rzeczywiście poszerzyła zakres swej wiedzy? Powątpiewam. A może chodzi tu o opozycję: komiks historyczny a książka historyczna (popularyzatorska, naukowa, powieść historyczna)? Jestem zdania, że czytanie kiepskich pozycji przynosi więcej szkody niźli nie czytanie. W przypadku literatury "pięknej" w spadku otrzymujemy złe nawyki językowe. Zła książka historyczna; zwłaszcza uzbrojona w: tytuł naukowy autora, żargon akademicki, budzące szacunek przypisy; potrafi dać nam w spadku... błędne informacje. Jakiż w tym intelektualny zysk w porównaniu do komiksu? Tiaa.., radio miało zniszczyć książkę (jej czytelnictwo), kino miało zniszczyć książkę, telewizja miała zniszczyć książkę, internet miał zniszczyć książkę. A tu: komiks ma zniszczyć książkę, dobrze że tylko o to jest oskarżony. W latach pięćdziesiątych, psychiatra dziecięcy Frederic Wertham w swej pracy "Seduction of the Innocent" udowadniał, że czytanie komiksów ma destrukcyjny wpływ na psychikę dziecięcą, a z kart tych publikacji sączyła się propaganda homoseksualna i faszystowska. Jak na tylu wrogów, książka ma się całkiem dobrze, pomimo słabnącego czytelnictwa. Śmiem wątpić by młody człowiek stawał przed tego typu wyborem. Raczej: komp/smartphone/konsola a cokolwiek innego. Gdyby zakazać komiksów, to podejrzewam, że młody człowiek wcale by się nie zwrócił ku książce, jedynie dłużej by posiedział w sieci czy przy konsoli. Jeśli traktować rozrywkę słownikowo: "to, co służy odprężeniu, wypoczynkowi", to istnieje całkiem wiele komiksów, które odprężenia nie dostarczą. Zatem to kwestia - po jakie tytuły się sięga, i pretensje raczej mieć trzeba do siebie samego a nie do gatunku. Sięgając po komiks (czy raczej powieść graficzną) Gartha Ennisa "Drogi Billy" ("Dear Billy") z rysunkami Petera Snejbjerga z serii "Battlefields", poznamy historię Carrie Sutton, która w zdobytym przez Japończyków Sajgonie doświadczyła gwałtu i cudem udało się jej przeżyć zbiorowe egzekucje. Jako pielęgniarka, w akcie zemsty morduje rannych Japończyków. Nieszczególnie brzmi to odprężająca, nieprawdaż? "Charley's War" Patta Millsa z rysunkami Joe'go Colquhouna opowiada nam o nieletnim ochotniku, który udał się na pierwszą wojnę światową ( (serię kończył potem Scott Goodall, już w realiach drugiej wojny światowej). Charley Bourne jest tu pretekstem do ukazania wielu okrucieństw wojny, a komiks całkiem słusznie uważa się za antywojenny. Trudno przy takiej lekturze - wypoczywać. Japoński gatunek Genbaku Manga - którego osią jest broń atomowa i doświadczenie Hiroszimy (np. "Hadashi-no Gen" Keijiego Nakazawy), to chyba nie jest nurt szczególnie pozwalający się odprężyć. -
Co do "analogów": "Pierwsze analogie wykazał Kelvin (1824 - 1907), zaś pierwsze analogi (hydrodynamiczne) budował H.S. Hele-Shaw w latach 1901-1905. Model analogowy z wykorzystaniem wanny elektrolitycznej zbudował po raz pierwszy Langmuir [chodzi o Irvinga Langmuira - przyp. secesjonista] w roku 1913 (...) Jeden z pierwszych analogów hydromechanicznych zbudował Moor [chodzi o Arthura Deartha Moore'a - przyp. secesjonista]. W analogu tym ciecz zbliżona do idealnej (stosowano wodę i glicerynę) wypływa przez wąski otwór między płaszczyznami. Dolną płaszczyznę wykonano z materiału ceramicznego, górna odległa o 1,6 mm była szklana. Wizualizację przepływu (linii strumienia) osiągnięto przez dodanie kryształów.nadmanganianu potasowego". /M. Domański "Metody analogowania przewodzenia ciepła", "Biuletyn Informacyjny Instytutu Techniki Cieplnej" Politechniki Warszawskiej, nr 26, listopad 1969, s. 2-3 i s. 14/
-
Książę Józef Antoni Poniatowski , marszałek Napoleona I
secesjonista odpowiedział Amilkar → temat → Biografie
Co do mitu i czczenia... Po swej śmierci książę dość szybko stał się jednym z popularniejszych motywów patriotycznych, nie bez powodzenia konkurujący z Naczelnikiem. Jego atutami w tym zakresie były: śmierć w młodym wieku, okoliczności zejścia, przypisywane mu poczucie honoru; a nawet jego ekscesy z okresu "Pod Blachą" przydawały jego osobie rys mniej posągowy niźli to było w przypadku Kościuszki. Książę nie mógł sobie zaplanować "lepszej" śmierci, zważywszy na idee jakie niósł ze sobą romantyzm. Reprodukcje litograficzne wizji jego śmierci (szczególnym wzięciem cieszyły się obrazy: Horace’a Verneta "Śmierć ks. Józefa w Elsterze" i "Śmierć ks. Józefa w Elsterze" Januarego Suchodolskiego), trafiały na ściany obok obrazków świętych. I w sumie było to stosowne sąsiedztwo, Polacy masowo kupowali "relikwie" po księciu: pierścionki wykonane z podków jego konia czy z jego szabli. Kiedy nastąpił boom pocztówkowy (w okresie: 1900-1920 r.), książę Józef też często stawał się ich bohaterem. Jednym z popularniejszych motywów było przedstawianie opłakujących jego śmierć... wdowy po nim wraz z jego synem. Zważywszy na jego stan kawalerski - to wspaniały przykład potęgi stereotypowego widzenia bohatera. /por. M. Baranowska "Robak z cukru", "Teksty", nr 3 (45), 1979/ Kiedy postanowiono wystawić w Warszawie pomnik księcia, co do jednego była zgoda - miał być przedstawiony na koniu. Ostry spór wybuchł w kwestii: w co ma być ubrany: strój antyczny czy "narodowy", historyczny. Zwolennicy realizmu historycznego utyskiwali na "golca w koszuli", pisali o ubraniu, jakby "od pławienia koni wracał". /por. M. Janion, M. Żmigrodzka "Romantyczna legenda księcia Józefa", "Pamiętnik Literacki", 1977, T. 68, nr 1/ -
To nie tyle Sołżenicyn wysunął taką hipotezę, powtórzył jedynie analizę emigrantki - Iriny Miedwiediewej-Tomaszewskiej. Do opinii tych dwojga przychylał się i Josif Brodski (por. wywiad z nim przeprowadzony przez T. Venclova "Zmysł perspektywy", "Odra", nr 2, 1989). Zważywszy, że i w innej książce Szołochowa ("Los człowieka") znajdować się mają zadziwiające podobieństwa z opowiadaniami Fiodora Kriukowa, podsumowałbym tę debatę, tak: "raczej jest plagiatem". "Według Miezencewa, Szołochow, który zagarnął archiwum Kriukowa, publikował teksty zamorodowanego pisarza pod swoim nazwiskiem, nie podejrzewając, by mogły one kiedykolwiek wcześniej ukazać się drukiem. A jednak tak się stało i na teksty te natknął się podczas swoich poszukiwań Miezancew. Chodzi o dwa opowiadania Kriukowa: "Italianiec Zamczałow" ("Russkije wiedomosti", 9 września 1916 r.) oraz "W gościach u towarzysza Mironowa" ("Donskije wiedomosti", nr 11 z 1919 r.)". /B. Koroluk "Nobel dla plagiatora", "Fronda", nr 1, wiosna-lato 994, s. 133/ O plagiat oskarżano autora "Podolanki wychowanej w stanie natury" (z 1784 r.) pijara Michała Dymitra Krajewskiego, miał ją "zerżnąć" z francuskiego romansu "Imirce, Ou la Fille de La Nature" Henriego-Josepha Du Laurensa.Sprawa żywo była rozpatrywana na łamach ówczesnej prasy. "Pierwszym drukiem polemicznym (wydanym już w 1784 r.) był właśnie „List Sandomierzanki do Podolanki” (...) Kto był autorem tego druku polemicznego? Nie wiadomo. Przypuszcza się, że mógł nim być Franciszek Ksawery Dmochowski (1762-1808), Franciszek Siarczyński (1758-1829) lub Filip Nereusz Golański (1753-1824) (...) W tym samym 1784 roku ukazał się drugi anonimowy tekst polemiczny „List Paryżanki do Podolanki. Odpowiedzią na „List Sandomierzanki do Podolanki” oraz „List Paryżanki do Podolanki”, w których poddano krytyce nie tylko to, że Podolanka nie została bynajmniej wychowana w warunkach naturalnych, a w piwnicy i zaprotestowano przeciwko niesprawiedliwej, stronniczej ocenie literatury polskiej a także wytknięto słabość stylu i liczne błędy „Podolanki...” , były druki Krajewskiego, w których odpierał stawiane mu zarzuty, publikując „List Podolanki wychowanej w stanie natury do swojej przyjaciółki” (1784), a także „Odpis męża Podolanki na list Sandomierzanki” (1784) i „Dialogi, czyli rozmowa Podolanki z jej mężem” (1785)". /za: www.lubimyczytac.pl/
-
Pełny rytuał pogrzebowy w Starożytnej Grecji
secesjonista odpowiedział emotikonek → temat → Starożytna Grecja
Raczej: obola, i nie w całej Grecji. W argolidzkiej Hermionie kładziono na głowie zmarłego złotą blaszkę, na której widniał opis drogi do Hadesu. /za: B. Liwoch "Znaczenie włosów w obrzędach żałobnych wybranych kultur antycznych: grecko-rzymskiej i egipskiej", "Załącznik Kulturoznawczy", 1, 2014/ -
W ośrodkach akademickich zapewne... "Bardzo udane są też pierwsze próby wykorzystania metod analogowych dla oceny potencjału eksploatacyjnego istniejących ujęć wodociągowych. Badania takie zrealizowane, między innymi przez dawny Instytut Gospodarki Komunalnej — Oddział w Poznaniu, przy współpracy z Akademią Górniczo-Hutniczą, dla ujęć komunalnych w Częstochowie, Kielcach i Szczecinie oraz Uniwersytetu Warszawskiego dla Sierpca udokładniły prognozę zasobową. Mimo daleko idącej schematyzacji w określaniu warunków hydrogeologicznych, szczególnie przy użyciu integratora Łukianowa, badania te zwróciły uwagę na doniosłą rolę procesów „przesączania...". /S. Łodziński, B. Paczkowski "Aktualne zadania w zakresie dokumentowania zatwierdzania oraz dystrybucji zasobów wód podziemnych", tekst dostępny na: www.mos.gov.pl/ "Metoda analogii hydraulicznych opracowana w 1937 r. przez W. S. Łukianowa umożliwiała modelowanie procesów filtracji nieustalonej i była stosowana praktycznie w Polsce tylko w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Szersze zastosowanie w zagadnieniach praktycznych i naukowych w naszym kraju znalazły metody analogii elektrycznych...". /S. Dąbrowski, J. Kapuściński, K. Nowicki, J. Przybyłek, A. Szczepański "Metodyka modelowania matematycznego w badaniach i obliczeniach hydrogeologicznych", Poznań 2010, s. 8/
-
Polska Marynarka Handlowa w czasie II WŚ
secesjonista odpowiedział gregski → temat → Polacy na wojennych frontach
Tylko na czym konkretnie to miało polegać? W tym przypadku do niewoli wzięto jedynie kapitana "Rozewia", resztę załogi z szalup podjął norweski statek "Sřrvangen". /za: B. Huras, M. Twardowski "Maluchy idą na wojnę", "Nasze Morze", nr 1 (73), styczeń 2012/ Postępowanie Niemców było podyktowane było chęcią wyciągnięcia od jeńca informacji i trasach konwojów. A tu coś dla gregskiego... w myśl zbiorowej umowy (obowiązującej od 6 grudnia 1944 r.) zawartej przez Związek Armatorów Polskich i Związek Kapitanów, Oficerów Pokładowych, Maszynowych i Radiotelegrafistów Polskiej Marynarki Handlowej, podstawowe płace (bez dodatków) na niektórych stanowiskach, dla wybranych tonaży: Statki towarowe parowe Starszy Mechanik - płaca zasadnicza według umowy indywidualnej II Mechanik 501-1000 G.R.T. początkujący, z dyplomem wyższym - 24,15 £ po trzech latach - 27 £ 5001-7000 G.R.T. początkujący, z dyplomem wyższym - 27,17,6 £ po trzech latach - 30,2,6 £ ponad 12001 G.R.T. początkujący, z dyplomem wyższym - 31,5 £ po trzech latach - 33,10 £ Asystent Maszynowy bez względu na tonaż statku z dyplomem lub posiadający ponad 5 lat służby morskiej - 17 £ bez dyplomu - 15 £ Elektrotechnik bez względu na tonaż statku - 24,10 £ Statki towarowe motorowe Starszy Mechanik - - płaca zasadnicza według umowy indywidualnej II Mechanik 100-3000 G.R.T. - według taryfy dla statków parowych 3001-5000 G.R.T. początkujący - 26,15 £ po trzech latach - 29 £ ponad 12000 G.R.T. początkujący - 33,5 £ po trzech latach - 35,2,6 £ Asystent Maszynowy bez względu na tonaż statku z dyplomem lub posiadający ponad 5 lat służby morskiej - 17 £ bez dyplomu - 15 £ Elektrotechnik bez względu na tonaż statku - 24,10 £ Statki pasażerskie Starszy Mechanik - płaca zasadnicza według umowy indywidualnej I Mechanik moc silników 6000-13000 IHP - 38,9,10 £ II Mechanik moc silników 6000-13000 IHP z dyplomem wyższym - 28,15,2 £ z dyplomem odpowiednim - 27,15,2 £ Elektrotechnik moc silników 3000-6000 IHP - 25,12 £ moc silników 6000-13000 IHP - 27,15,2 £ Starszy Asystent Maszynowy bez względu na moc silników - 18,10 £ Asystent Maszynowy bez względu na moc silników z dyplomem lub praktyką ponad 5 lat w służbie morskiej maszynowej - 17,10 £ bez dyplomu - 15,10 £. /całość Umowy dostępna w zasobach: www.bibliotekacyfrowa.eu/ -
Mniejszość grecka i macedońska w Polsce
secesjonista odpowiedział El Burako → temat → Historia Polski ogólnie
Dodajmy: M. Wojecki "Uchodźcy polityczni z Grecji w Polsce 1948–1975" E. Nowicka "Hermes, Odyseusz i greckie powroty do ojczyzny" W. Barcikowski "Szpital grecki na wyspie Wolin" A. Słabig "Pozostałe mniejszości narodowe (Uchodźcy polityczni z Grecji, Litwini i Białorusini)", w: "Aparat bezpieczeństwa wobec mniejszości narodowych na Pomorzu Zachodnim" A. Kurpiel "Uchodźcy z greckiej wojny domowej na Dolnym Śląsku – zarys problematyki", w: "Ziemie Zachodnie – historia i perspektywy", red. W. Kucharski, G. Strauchold J. Drzemczewski "Na śródziemnomorskim szlaku 1924–2008" M. Klasik "Tajna operacja wywiadu PRL. Szpital polowy 250 w Dziwnowie" K. Pudło "Uchodźcy polityczni z Grecji w Polsce (1948–1995)", w: "Mniejszości narodowe w Polsce", red. Z. Kurcz tegoż, "Grecy i Macedończycy w Polsce 1948–1993. Imigracja, przemiany, zanikanie", "Sprawy Narodowościowe. Seria Nowa”, 1995, t. 4, z. 1 (6), J. Knopek "Mniejszość grecka na Pomorzu Gdańskim po II wojnie światowej", w: "Tożsamość kulturowa. Szkice o mniejszościach narodowych na Pomorzu Gdańskim", red. A. Chodubski, A.K. Waśkiewicz M. Biernacka "Osady uchodźców greckich w Bieszczadach", "Etnografia Polska", 17: 1973, z. 1 tejże, "Wsie uchodźców greckich", w: "Kształtowanie się nowej społeczności wiejskiej w Bieszczadach" W. Durlow "Z Grecji do Polski", oprac. A. Kurpiel, "Wrocławski Rocznik Historii Mówionej", T. 2, 2012 tejże, "Macedońskie „dzieci uchodźcy” z greckiej wojny domowej - zapomniani przybysze na powojenny Dolny Śląsk", "Pamięć i Przyszłość", nr 9 (3/10) M. Romański "Greckie mniejszości narodowe w województwie rzeszowskim 1949–1975", "Rocznik Historyczno-Archiwalny", 2008, t. 19 M. Mycielska-Środoń "Identyfikacje narodowe i kulturowe Greków urodzonych w Polsce", "Stan Rzeczy", 2012, T. 3, nr 2. -
Książkę pani A Zaprutko-Janickiej przeczytałem, pada w niej nieco kontrowersyjna konstatacja. Autorka uważa, iż w związku z tym, że okupant pozostawił przedwojenne przepisy co do jakości żywności, działał Państwowy Zakład Higieny, to jego pracownikom w zasadzie udawało się chronić Polaków przed zalewem kiepskiego erzacu, rodem z Rzeszy. Wręcz mieliśmy mieć dostęp do lepszej żywności niźli Niemcy w swym starym kraju. "Profesor Stanisław Krauze, prowadzący wówczas zakład badania żywności i przedmiotów użytkowych, chronił ludność przed zalewem podłej jakości erzaców płynących z Rzeszy. Niemcy w swojej ojczyźnie dostawali znacznie więcej chleba, paradoksalnie był on jednak… gorszej jakości! Według ich norm wojennych w razie niedoboru mąki w bochenku mogły się znaleźć różne mało pożywne wypełniacze. Doszło do sytuacji zakrawającej na absurd. Berlińczycy jedli chleb posypywany trocinami, a warszawiacy czy krakowianie „dźwiękowiec”. Wprawdzie paskudny, ale uzupełniony bogatymi w błonnik i składniki odżywcze otrębami". Nieco te wywody "sypią" się już dwa zdania dalej, kiedy autorka omawia marmoladę. Określa ją następująco: "marmolada... z czegoś", "coś zupełnie obce polskiemu przedwojennemu smakowi", "pseudomarmolada", "dziwny specyfik", "podła marmolada". Autorka nie objaśnia, czemu akurat w przypadku tego "żelaznego punktu kartkowej listy zakupów", polska kontrola jakości nie zadziałała.
-
Wspomniana książka "Ziemniaki na pierwsze..." wydawana była przez Obywatelski komitet Pomocy w serii "Radź Sam Sobie" Biblioteczka Życia Praktycznego, w jej ramach oferowano również takie tytuły jak: "Sto potraw z ziemniaków", "60 potraw z kapusty" (Z. Piechowej), "109 potraw" itp. Prócz książek stricte kucharskich, wydawała różnorakie poradniki, jak np.: "Mały ogródek warzywny" Stefana Ziobrowskiego (przed wojną był asystentem w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, po wojnie m.in. redaktor pisma "Ogrodnictwo") czy Teodora Marchlewskiego "Hodowla królików" (przed wojną profesor na Katedrze Hodowli Ogólnej Chowu Drobnego Inwentarza i Mleczarstwa na Wydziale Rolniczym UJ). Z innych tego typu wydawnictw: F. Gensówna "Zdrowa kuchnia. Praktyczna książka kucharska" M. Krüger, H. Bielińska "Nie wyrzucaj pieniędzy za okno" E. Żernicka "To pani musi wiedzieć. Praktyczny poradnik życia i gospodarstwa domowego obecnej doby" E. Kiewnarska "Codzienna oszczędność w gospodarstwie domowym", "109 potraw" J. Sternal "Domowa fabryka cukru z dodatkiem o wyrobie miodu z marchwi” A. Wojcieszek "Jak przerobić owoce bez cukru" "Gotuj tanio, szybko i zdrowo" oprac. H.F.
-
A to nie jest tak pewne, bo jedna z wersji etymologicznych wskazuje na nazwę gimnazjum w którym nauczał Antystenes.
-
Bądźmy sprawiedliwi. Obama dostał nagrodę za rok 2009, w którym to roku (w lutym) nastąpiła inauguracja jego prezydentury. W uzasadnieniu Komitetu Noblowskiego mówiono m.in. o wysiłkach na rzecz: "ograniczenia światowych arsenałów nuklearnych". We wrześniu 2009 r. Obama, podczas swej pierwszej wizyty w Rosji, podpisał porozumienie "w kwestii tekstu ramowego układu na temat redukcji broni jądrowej" (START wygasał z końcem 2009 r.). Co prawda, ostatecznie porozumienie zawarto dopiero w marcu 2010 r., ale czyż członkowie Komitetu nie mogli antycypować...?
-
Późny już głos Horapollona, poganina przymuszonego do chrześcijaństwa. W swej interpretacji hieroglifów (mniejsza o to, że błędnym) powiadał o figurze psa: "Gdy chcą przedstawić uczonego w świętym piśmie albo proroka [...], malują psa" i "pies tylko ze wszystkich zwierząt wlepia oczy w posągi bogów, tak jak prorok”. /B. Czechowicz "'Melancolia I' Albrechta Dürera jako 'dyptyk'? Interpretacja kompozycji sztychu kluczem do odczytania znaczeń", w: "Świat melancholii. W 500-lecie 'Melencolii' Albrechta Dürera (1514-2014)", red. M. Dybizbański, A. Mazur, Opole 2016, s. 48/
-
Nie wynikałoby. Nie był generałem, organizacja paramilitarna, jaką było SA to jednak nie Wehrmacht czy Waffen SS. Miał wówczas stopień Obergruppenführera SA, co jest odpowiednikiem generała broni w Wehrmachcie. A euklides nie nazwał go: "generałem SA" tylko: "generałem" bez dookreśleniajakiej formacji, co jest jednak mylące. Równie dobrze można pisać zamiast komandor - pułkownik.
-
Dla porządku, Lutze nie był generałem.