Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Legitymizacja NRD za pomocą tradycji pruskiej

    Faktycznie - nie zalegał, ale miano opracowany projekt, czy rzeczywiście zdecydowano się nań by nawiązać do pruskiej tradycji czy raczej zdecydowano się, w symbolicznym geście, na coś co odrzucił Hitler? No a skoro sam Bruno zauważa, iż był to: "jego poprzednik z czasów hitlerowskich", to już nie wiem: bliżej pruskiej czy nazistowskiej tradycji? Tu nieco tych hełmach: http://poster.4teachers.org/worksheet/view.php?ID=49447 Trochę nas Bruno epatuje niemieckojęzycznymi nazwami, tylko nie wiem czy wszystkie uprawniają do doszukiwania się świadomego i celowego nawiązania do pruskiego dziedzictwa. I Bruno sądzi, że owe podkreślone słowo ma wskazywać na pruską proweniencję? To chyba przesada... Warto chyba uwzględnić co w latach pięćdziesiątych pisano o Prusach w NRD? Czy pisano pozytywnie, czy nawiązywano do tego dziedzictwa?
  2. Broń czarnoprochowa

    Mam nadzieję, iż wszyscy zorientowali się, że oczywiście nieco sobie tu zażartowałem. Atoli jeśli - nie, to wyjaśniam, że chodzi o broń użytą w filmie: "Ale już zupełnie nieprawdopodobnie prezentuje się Jan Englert, grający dowodzącego akcją „Orszę” i dumnie dzierżący rewolwer – co prawda francuski, ale… jedenastomilimetrowy czarnoprochowy wz. 1873!". /M. Mackiewicz "Arsenał pod Arsenałem", "pamięć.pl" Biuletyn IPN, nr 3 (24), 2014, s. 61/ Co do: "Werndle a plecy kawalerzystów" (i nie tylko kawalerzystów), poza tym, że z racji długości i wagi broń ta niezbyt się nadawała dla tej formacji, może pewien dyskomfort sprawiał fakt, iż trzeba było dla tej broni improwizować pasy? "Początkowo zostały wydane karabiny Werndla – i to bez bagnetów i pasów, które otrzymała piechota dopiero w Miechowie (...) Uzbrojenie, umundurowanie i wyekwipowanie szwadronu było bardzo różnorodne. Broń była rozmaitych systemów, kalibru, pochodzenia i wielkości: krótkie karabinki Mannlichera, stanowiące dumę i przedmiot zazdrości, karabiny Kropatschka, a nawet okrutne Werndle, wybijające rany na plecach kawalerzystów, wreszcie rosyjskie przedpotopowe „Berdanki” zgodnie sekundujące w potrzebie karabinom Werndla". /A.J. Narbut-Łuczyński "Historia wojenna...", s. 61 i s. 69/ "Ciężkie karabiny Werndla z braku pasów, których nie otrzymano, noszono na sznurkach...". /A. Chmielarz "Przyczynek...", s. 100/ Produkcję tego typu prochu kontynuowano jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym, zarówno w wersji przeznaczonej dla potrzeb cywilnych jak i wojskowych. Choćby z opracowania tyczącego się młynów prochowych w Mąkolnie możemy się dowiedzieć, że: "Kiedy 28 lipca 1914 roku wybuchła I wojna światowa wzrosło nagle zapotrzebowanie na czarny proch i lonty dla armii (...) Proch myśliwski (Jagd – Pulver) - gatunek prochu strzeleckiego przeznaczony dla myśliwych. Produkowano go w 4 frakcjach ziarnowych (od 0,4 mm do 1,2 mm). Był pierwszym i najdłużej produkownym [tak w oryginale] gatunkiem czarnego prochu strzeleckiego w Mąkolnie. Proch marki „Adler“, o ciężarze właściwym 1,80 g/cm³, sprzedawany był w szczelnych opakowaniach jeszcze w 1939 roku". /E. Salwach "Historia produkcji prochu czarnego w Mąkolnie", Złoty Stok 2016, edycja elektroniczna, b.p./ I jeszcze: "Pod koniec 1919 roku, w Niewiadowie, zostały utworzone Zakłady Chemiczne „Nitrat” Spółka Akcyjna. W styczniu 1920 roku Główny Urząd Zaopatrzenia Armii podpisał umowę, według której fabryka miała produkować corocznie w okresie dziesięciu lat 600 ton prochów nitrocelulozowego i nitroglicerynowego, 150 ton prochu czarnego oraz 600 ton trotylu na potrzeby wojska. Materiały te miały być produkowane w gatunkach odpowiadających elaboracji amunicji strzeleckiej, artyleryjskiej i granatów ręcznych (...) Lonty czarnoprochowe stosowane do opóźniaczy zapalników wytwarzane były w przez Spółkę Akcyjną „Lignoza” w dwóch zakładach mieszczących się w Bieruniu Starym i Krywałdzie". /G. Franczyk "Polskie granaty 1919-1939", Kraków 2019, s. 18 i s. 19/
  3. Książę Józef Antoni Poniatowski , marszałek Napoleona I

    Słowa o: "powstaniu narodowym" są może zbyt daleko idące, zważywszy iż nie ma żadnych podstaw by stwierdzić, że Poniatowski zamierzał powołać jakiś nowy byt polityczny na tych ziemiach. Sama koncepcja księcia nie jest znana, chyba zatem trudno mówić o jakichś szczegółach, a informacje o jego pomysłach co do Ukrainy posiadamy jedynie jako mgliste wzmianki z drugiej ręki (np. relacje Detleva von Einsiedela). To Robert Bielecki napisał o tym, że książę miał ruszyć na Wołyń z 20-tysięcznym korpusem na Wołyń, a szczegóły planu miał opracować generał Aleksander Rożniecki. Tylko, że nie bardzo wiadomo skąd wziął te szczegóły, których nie znajdziemy u: Szymona Askenazego, Jerzego Skowronka czy Adama Skałkowskiego. /por. T. Bielecki "Książę Józef Poniatowski", Warszawa 1974, s. 171-174/ Projekty co do Ukrainy zgłosił również: generał Michał Sokolnicki (np. memoriały: "Rzut oka na Wołyń...", czy wcześniejszy: "Rzut oka na teatr wojny i na ruchy, jakie z jednej lub drugiej strony nastąpić mogą"), w tym przypadku rzeczywiście można mówić o: powstaniu narodowym, gdyż w konsekwencji miało powstać "państwo kozackie" skonfederowane z Polską (na wzór Związku Reńskiego). Co do tej koncepcji wiemy, że rzeczywiście zainteresowała Napoleona, rozpoznanie w tej kwestii zlecił arcybiskupowi w Malines (: Dominique de Pradt), ten zwrócił się do Édouarda Bignona, a ten do Tadeusza hr. Morskiego. Ten ostatni wykoncypował "Myśli o zorganizowaniu legalnego powstania na Wołyniu, Podolu i Ukrainie" (czerwiec 1812 r.), tyle że nie wspomina się w tym projekcie o wykorzystaniu V Korpusu, bo ten już był zaangażowany w walkę z Rosjanami. No jednak, nie tak: oczywiste. Jako, że pomysły Poniatowskiego datuje się na jego pobyt w Paryżu w 1811 roku.
  4. Parametry czołgów MBT

    A jaki był mechanizm tej automatyki?
  5. Legitymizacja NRD za pomocą tradycji pruskiej

    Nie wiem czy Bruno nie idzie zbyt daleko: "Hełmy – charakterystyczne M56 (i ich odmiany) o genezie jeszcze z czasu II-ej wojny i wywodzące się od „klasycznych” Stahlhelmów"; a jaki to ma związek z tradycją "pruską"? Może po prostu wykorzystali: to co mieli. Jaką lekcję możemy wynieść z kształtu hełmu naszej armii po 1945 roku?
  6. Parametry czołgów MBT

    A czym się różnią?
  7. Jastrząb P-50

    Pomijając to, że niezbyt wiemy czym jest wspomniana: "gora", pomijając to, iż Smok uważa, iż Ziemkiewicz jest pierwszym i jedynym Mesjaszem co to objawił nam wszystko o ówczesnym lotnictwie, gdzie Smok widzi: "pudrowanie"? I co ma do powiedzenia o "Jastrzębiu"?
  8. Jacy Polacy byli znani w XVI w.

    I jeszcze kilka dodatkowych uwag o tej postaci. Co do wątku hamletowskiego, to wedle niektórych badaczy Szekspir nie tylko miał dać miano: "Poloniusz", ojcu Ofelii i Laertesa pod wpływem "De optimo...", ale i wprowadzić do swego dramatu pewne zwroty i koncepcje polityczne zawarte w polskim dziele. Dlaczego tak późno wydano w naszym kraju dzieło tego biskupa? Janusz Tazbir uważa, że wynika to z racji powszechności u nas tego typu poglądów: "O wyższości senatu oraz prawa nad nad monarchą pisali bowiem inni, współcześni Goślickiemu statyści. Stąd też dziełko przeszło bez większego wrażenia w ojczyźnie autora". /tegoż, "Myśl polska w nowożytnej kulturze europejskiej", Warszawa 1986, s. 84/ Jako się rzekło (: napisało) dzieło to wydano wpierw zagranicą, w 1568 r. w Wenecji, w 1593 r. w Bazylei a w 1508 r. ukazał się angielski przekład pod tytułem: "The Counsellor Exactly in Two Books". W dobie sporów parlamentu z Elżbietą I - dzieło siłą rzeczy cieszyły się powodzeniem. A i za Jakuba I się doń odwoływano to i nie dziwota, iż również za tego władcy uległo konfiskacie (wydanie z 1607 r.). Znajomość tego dzieła odnajdujemy u hrabiego Essex, który w 1601 r. skończył... bezgłowy. Patrząc w inne lata, możemy zauważyć, że i William Prynne powoływał się na książkę naszego biskupa. Nieco przesadną jest jednak opinia Tytusa Filipowicza, który na łamach "Przeglądu Współczesnego" w 1934 r. pisał: "wpływ Goślickiego na ówczesnych pisarzy politycznych w Anglii był podobny, jak pisma Jana Jakuba Rousseau w stosunku do publicystyki rewolucji francuskiej".
  9. W temacie "Neony w Warszawie" padło: Oczywiście neony nie mogły zastąpić latarni, czy to gazowych czy to elektrycznych, służby komunalne nie mogły bazować na tego typu oświetleniu, które w każdej chwili mogło zniknąć. A lampy gazowe starał się bronić przed elektryczną konkurencją, nawet po 1910 roku. W swym artykule "Latarnie gazowe Warszawy" Marek Barszcz zauważa: "Na początku XX w. na ulicach miast pojawiły się bardziej efektywne latarnie elektryczne, w których zastosowano lampy łukowe i żarowe. Stanowiły one silną konkurencję dla gazowych, stopniowo wypieranych z głównych ulic. Mimo tych zmian nadal decydowano się na oświetlanie centrów miast silnymi latarniami gazowymi (...) W latach 20. wzrosła konkurencja między oświetleniem elektrycznym i gazowym. W 1930 r. latarnie elektryczne miały znaczną przewagę liczebną, jednak pod koniec tej dekady powróciła moda na oświetlenie gazowe. Sprzyjało jej zainstalowanie w gazowni na Ludnej i użytkowanie w latach 1927-1939 urządzenia do automatycznego zapalania i gaszenia latarni. Odbywało się to poprzez zwiększenie ciśnienia gazu w przewodach zasilających, na co reagowały automaty w latarniach. Metoda ta zastąpiła pracę latarników". /"Ochrona Zabytków", nr 1/ 2. 2003, s. 124/ Autor podaje też stan lamp gazowych w stolicy w różnych latach, można zauważyć, że rok 1910 nieszczególnie wpłynął na ich liczbę: 1908 - 6816 1909 - 6857 1910 - 6823 1911 - 6539 1912 - 6545 1913 - 6745 1914 - 3592 .. ... 1918 - 3308 1919 - 2359 1920 - 2244 1921 - 3030 1922 - 5382 1921 - 3030 1922 - 5382 1923 - 6406 1924 - 6482 1925 - 6561 ... ... 1934 - 5772 1935 - 5833 1936 - 6195 1937 - 6542 1938 - 6643 1939 - 6970 /tamże, s. 132/ Z literatury: J. Zieliński "Latarnie warszawskie: historia i technika" J. Piłatowicz "Oświetlenie Warszawy w XVIII i XIX wieku", "Kronika Warszawy", nr 54, 2/83 A. Słoniowa "Początki nowoczesnej infrastruktury Warszawy" M. Gajewski "Urządzenia komunalne Warszawy. Zarys historyczny" B. Wierzbicka "Wnętrze warszawskiej ulicy" H. Janczewski "Geneza i rozwój inżynierii miejskiej".
  10. O oświetleniu Warszawy (do 1939 r.)

    Choć i to nie jest tak pewne... "W 1883 r. na ulicach Bielska zapłonęły lampy łukowe jako jeden z pierwszych przykładów zastosowania elektryczności dla celów komunalnych w Austrii (po raz pierwszy na świecie zastosowano je w Paryżu w 1848 r.). W 1893 r. rozpoczyna pracę bielska elektrownia, trzecia w kolejności powstania na ziemiach polskich (po Wrocławiu 1891 i Krakowie 1893), w 11 lat po uruchomieniu przez Thomasa Edisona pierwszej na świecie elektrowni miejskiej w Nowym Jorku (...) W dziedzinie zastosowania prądu elektrycznego do oświetlenia miasta pierwsze próby poczyniono w Bielsku w 1883 roku, kiedy to zastosowano na kilku ulicach lampy łukowe. Podobnie było w Białej, gdzie w 1885 r. pojawiły się lampy łukowe patentu miejscowego wynalazcy i przemysłowca Roberta Gülchera. Prąd był wytwarzany przez dynamomaszynę". /"Bielsko-Biała prekursorem technologii komunalnych", Katalog komunalny, UM w Bielsku-Białej 2005, b.p./
  11. "złote samochody" [Goldautos]

    "Im Landsturm-Bataillon Coesfeld dienten Männer aus den damaligen Kreisen Ahaus, Borken, Coesfeld, Lüdinghausen und Steinfurt. Freiwillige kamen zudem aus Städten wie Dortmund, Solingen und Barmen. Die Bevölkerung sah nicht nur die Einsatzvorbereitungen der Soldaten, sondern glaubte auch an eine Bedrohung der Heimat, so Platz: „Überall wurden Spione gesehen. Kein Auto konnte weiterkommen auf der Landstraße, weil ein ´Goldauto` von Frankreich nach Russland unterwegs sein sollte, was jeder Landbewohner abfangen wollte". /F. Platz "Mobilmachung", in: "Festschrift zur Wiedersehensfeier ehemaliger 13er, des Landsturm-Bataillons Coesfeld und des Bezirkskommandos Coesfeld in Coesfeld i. Westf. am 8. und 9. Mai 1926", Coesfeld 1926, S. 2-6, hier: S. 2.; fragmenty dostępne na: stadtarchiv.coesfeld.de/ Christiane Reinecke w rozdziale "Kontrollsysteme in Zeiten des Kriegs, 1914 bis 1918" podaje: "Sven Oliver Müller berichtet über die durch eine (im Nachhinein falsche) Meldung des Düsseldorfer Regierungspräsidiums angestoßene „Goldauto“-Jagd. Nachdem in den Zeitungen berichtet wurde, französische Offiziere in preußischen Uniformen hätten in einem Dutzend Autos die deutsche Grenze überquert, um auf diese Weise Gold nach Russland zu überführen, ging in verschiedenen Orten die Jagd auf Wagen los, hinter deren Insassen man ausländische Agenten vermutete. Im Zuge dessen kamen laut Müller mindestens 28 Menschen ums Leben, auf die in ihren Autos geschossen worden war". /tejże, "Grenzen der Freizugigkeit", Munchen 2010, s. 226, przyp. 165/
  12. Dziki Zachód

    Noo to chyba gruba przesada, nie sądzę by wszystkie dziesięć "przykazań" mogło się stać prawem federalnym. Raczej w tymże prawie nie zawarto "przykazań" by w niedzielę gotować wieprzowinę i fasolę, by nie przeznaczać pieniędzy i złota na grę w: faraona, dwadzieścia jeden, ruletkę. Federalne prawo raczej nie zabraniałoby górnikom picia przez słomkę: "sherry- cobblers"... Wedle informacji zawartej na stronie Virtual Museum of the City of San Francisco: "Eighteen men from the “U.S.S. Ohio” deserted to go to the gold diggings". Wychodzi jakieś 9.5% średniego stanu załogi. Za to jak podaje Gladys Hansen, która była główną archiwistką miasta San Francisco (autorka m.in.: "San Francisco Almanac: Everything You Want to Know about the City") "California Star" przestała wychodzić 14 czerwcu 1848 r., jej personel również dał się opanować tej gorączce.
  13. Bohaterowie okresu zaborów

    Mierosławski typowany na pierwowzór Kapitana Nemo, jest jednym z bohaterów książki Jacka Perzyńskiego "Żeglarz i siłacz. Czy Kapitan Nemo i Superman pochodzili ze Strykowa?". O tej postaci pisał też Bolesław Kuźmiński w książce "Przygody polskich obieżyświatów na morzach i lądach".
  14. Była to Nell Trent, a uśmiercił ją własnoręcznie Charles Dickens na łamach "Master Humphrey's Clock". Słodka Nell była oczywiście postacią fikcyjną bohaterką "The Old Curiosity Shop", polski czytelnik mógł się zapoznać z tą postacią za sprawą polskojęzycznego, trzytomowego zbioru "Gracz czyli Zegar pana Humphrey", wydanego przez Zakład Literacki (Lipsk 1846). Z wiedzy bezużytecznej... choć może wcale nie tak bezużytecznej? Gdyż pokazuje "czym żyli" ówcześni mieszkańcy dumnego Albionu (a przynajmniej pewna ich część). Do rzeczy, Fred Boehm przeanalizował statystykę słów (w sumie, było to: 11814 typów i 24486 tokenów) z dwudziestu opowiadań i powieści (autorstwa: A.Trollope'a, W.M. Thackeray'a, T. Hardy'ego, Ch. Dickensa) typowych dla tej epoki, i cieszących się dużą popularnością. Co najczęściej pojawiało się u tych panów? Na szczycie listy mamy: "honor" (272) wartość wciąż ceniona przez brytyjskich dżentelmenów, dodatkowo występuje "honored" (57). Wysoko plasuje się: "favor" (122), "entry" (103), "ornaments" (58), "passions" (55). O kolonialnym dziedzictwie przypomina "negroes" (51), a o wyspiarskim charakterze: "reddleman" (143), i jest drugie co do popularności słowo! A jakie słowa najczęściej pojawiały się w literaturze tworzonej przez kobiety?
  15. Walki w Bułgarii w 1923

    Wystąpienia antyrządowe, chyba nieco na wyrost nazywane: robotniczym powstaniem. Miały dość ograniczony, lokalny charakter i ograniczały się czasowo do września 1923 roku. bg.wikipedia.org - "Септемврийско въстание".
  16. Husytyzm

    A w jakim polskim opracowaniu spotkał się Zygmunt Kotek z taką formą tego nazwiska? A konkretnie jakie doktrynerstwo? Ambicje względem czego?
  17. Menu czasów okupacji...

    Wypada dodać, iż pominąwszy egzotyczny dodatek w postaci buraka, to sama kawa z jęczmienia i cykorii nie była "córką" czasów okupacji. Przed wojną oferowała ją firma Henryka Francka "Fa. Henryka Francka Synowie Fabryka środków kawowych Spółka Akcyjna" (wcześniej: "Fabryka Surogatów Kawowych Henryk Franck i Synowie"). "„Kawa” - w okresie okupacji była tylko z nazwy. Naturalna, czarna właściwie była niedostępna. Również kawa zbożowa była dość często pozbawiona wszystkich dodatków, między innymi cykorii jako jednego z podstawowych składników. Burak cukrowy często zamieniano burakiem pastewnym a zamiast cykorii dodawano inne składniki. Np. drobno zmielone skorupki żołędzi. Niemcy mówili, że jest to lepsze od cykorii bo ma właściwości poprawiające ukrwienie i wzmacniające (kawę z żołędzi daje się rekonwalescentom, słabym bladym). Z czasem kawa zbożowa coraz bardziej stawała się właściwie kawą w 100 procentach z żołędzi. Jedynie kolor miał coś wspólnego z kawą. Nawet dodatek cukru i mleka nie poprawiał jej walorów smakowych. Generalnie miała mdławy, mydlany smak z pływającymi na wierchu „oczkami” tłuszczu, który pozostawał po paleniu łupin żołędzi najczęściej w rzepakowym lub lnianym słabo ratyfikowanym oleju". /W. Winek "Krótki rys działalności konspiracyjnych związków zawodowych w warszawskich tramwajach i autobusach w latach 1939 – 1944", Warszawa 2014, s. 7, przyp. 24/
  18. Legitymizacja NRD za pomocą tradycji pruskiej

    Co do czasu, to Dariusz Matelski widzi to tak: "Dopiero w latach siedemdziesiątych – za rządów Ericha Honeckera – zaczęto nawiązywać do tradycji pruskiej". /tegoż, "Rewindykacja polskich dóbr kultury z NRD", "Nadwarciański Rocznik Archiwalno-Historyczny", nr 10, 2003, s. 262/ A w przypisie na tej samej stronie podaje: "Jak słusznie zauważa mój mistrz w dziedzinie naukowego niemcoznastwa prof. Jerzy Krasuski, NRD „... nie była państwem narodowym Niemców. Ideologicznym uzasadnieniem istnienia NRD nie była myśl narodowa – choć podejmowano w tym kierunku pewne kroki w fazie początkowej (1955 r.) oraz w fazie końcowej, gdy próbowano nawiązać do tradycji pruskiej – lecz marksizm-leninizm. W miarę erozji tej ideologii znikł sens istnienia NRD” (J. Krasuski, "Europa Zachodnia. Dzieje polityczne 1945-1993", Warszawa 1995, s. 331)". /tamże, przyp. 29/ O tzw. fali pruskiej w latach osiemdziesiątych XX wieku wspominał Mieczysław Stolarczyk w: "Zbieżność i różnice interesów w stosunkach polsko‑niemieckich w latach 1989—2009". I głos Timothy'ego Gartona Asha: "Scharnhorst na ziemi niczyjej - wyrazisty symbol postawy, jaką do niedawna jeszcze zajmowała NRD wobec Prus. Przez trzydzieści lat po 1949 r. Prusy były intelektualnie, politycznie i w miarę możności także fizycznie wygnane na ziemię niczyją. Konny posąg Fryderyka Wielkiego został wyrzucony z alei Unter den Linden. Zamek cesarza w samym sercu Berlina, razem z kilkoma pomniejszymi pałacami Wschodniego Połabia wysadzono w powietrze. Miasto Neu-Hardenberg nad Odrą, jakkolwiek nazwane tak na cześć pewnie najbardziej „postępowego” spośród pruskich reformatorów, przechrzczono na... Marxwalde, następnie zaś, aby usprawiedliwić ten absurd, koło pałacu, w zapuszczonym rosarium ustawiono nieduże popiersie Marksa (...) Aż do niedawna Prusy jednoznacznie oddawano w pakt diabłu. Im częściej Amerykanie stosowali wobec NRD określenie „Czerwone Prusy”, tym usilniej NRD starała się od pruskości oderwać. Wyjątek - bez znaczenia - robiono tylko dla reformatorów i bohaterów niemieckich wojen wyzwoleńczych, ale nawet i wtedy Scharnhorst, osłonięty plastykową płachtą, pozostał na ziemi niczyjej. Jeszcze w 1970 r. burmistrzyni Poczdamu, pani Brunhildę Hanke, czuła się w obowiązku usprawiedliwiać zachowanie budowli Knobelsdorffa, Schinkla, Gontarda i Persiusa (...) A jednak... W dwa lata później Fryderyk Wielki wrócił na swoje miejsce, w alei Unter den Linden, został bez wielkich ceremonii na powrót odsłonięty i znowu galopuje na wschód. Można znowu nazywać go Wielkim, odkąd bez zająknienia użył tego tytułu Erich Honecker". /tegoż, "Niemieckość NRD", ed. elektroniczna, b.p./
  19. łomo

    To może nieco historii... w 1991 r. grupa studentów z wiedeńskich szkół artystycznych postanowiła udać na wypad do Pragi, tam zakupili tani aparat radziecki ŁOMO ŁK-A2 i wykonali serię zdjęć. Były to zdjęcia bez kadrowania, robione z ręki bez przygotowania. Radziecki wytwór miał szereg wad, które okazały się jego atutem, zdjęcia tak się spodobały, iż nastąpiła moda na robienie zdjęć tym aparatem. I to tak duża, że powołano Lomographische Gesellschaft (The Lomographic Society), które w 1996 r. miało już 300 000 członków. I wtedy nastąpiła katastrofa, właściciele petersburskiej fabryki podjęli decyzję o zaprzestaniu produkcji tego modelu. Rosja to jednak dziwny kraj, "grupa wiedeńska" na tę hiobową wieść udał się do samego Władimira Putina (podówczas mera w tym mieście) i okazało się... że produkcja jednak nie zostanie zatrzymana, a przy okazji model tego aparatu zyskał nowe miano "LOMO".
  20. Uznana firma Stanisława Jana Majewskiego miała taki oto szyld: st-majewski.pl/pl/o-nas/nasza-historia. Skąd taki, nieco egzotyczny "znak firmowy"?
  21. Ersatze

    Chodzi o cywili czy żołnierzy? To raczej nie był erzac - a nieuczciwa praktyka? Niemcy dysponowali tańszym zamiennikiem stworzonym przez dwójkę chemików: Hermanna Staudingera i Paula Immerwahra, który produkowano w Chemische Fabrik Dr. Höhn & Co., w Neuss nad Renem. To nie tyle zamienniki, co sięganie po nowe "produkty", ale warte przywołania. Władze miasta Wrocławia doszły do wniosku, że nie może być tak, iż po okolicy latają wrony "całkiem bezpożytecznie", zatem polecono by wybrać z gniazd młode wrony (uzbierało się ich 500) i przekazano je handlarzom zwierzyny, ustalając cenę sprzedaży na 30 fenigów ("Gazeta Toruńska", nr 113, 16 maja 1916). Ciekawe na ile była to atrakcyjna cena? W samym Toruniu wojenny urząd spożywczy ustalił ceny za tego ptaka: "strzelcom wolno brać 0,60 do 1 mk, za wronę młodą, w handlu detalicznym kosztować ma wrona 1,10 do 1,60 mk. W miastach ponad 100tys. mieszkańców można przekroczyć ceny te o 20 fen." ("Gazeta Toruńska", nr 111, 16 maja 1917). Co istotne na wrony nie wymagano specjalnej karty polowań. /info za: M.P. Wiśniewski "Udko z wrony?"; dostępne na: kamiennakamieniu.wordpress.com/ Nieco o skali: "Gospodarka niemiecka próbowała radzić sobie z niedoborem, produkując tzw. ersatze, czyli zamienniki. To właśnie podczas I wojny światowej w Niemczech pojawiło się 11 tysięcy produktów zastępczych, w tym np. 837 rodzajów bezmięsnych kiełbas i 511 rodzajów kawy z różnymi dodatkami". / K. Urbanowicz "Koszalin historie mało znane", Koszalin 2016, s. 159/ Nie powinno zabraknąć wątku językowego... Polacy byli niechętni ersatzom i nie chodzi o jakość zamienników, wielu nie podobała się obca nazwa, na ogół posługiwano się terminem: surogat, choć w dyskusjach np. na łamach "Kurjera Lwowskiego" pojawiały się bardziej "egzotyczne" propozycje, typu: "oszustka", "oszukanka" czy "zastępka".
  22. Wojna to czas niepokoju, zniszczeń i szerzenia się wielu chorób, w tym oczywiście i wenerycznych. Felicjan Sławoj Składkowski wspominał o pakiecie "Viro" udostępnianym w niemieckiej armii: "Czego tam nie ma w tym małym pakieciku? Ile „pożytecznych” rad i wskazówek na krytyczne chwile przed stosunkiem, w czasie stosunku i po załatwieniu takowego. Wszystkie te rady jeżeli są metodycznie, spokojnie i z rozwagą wykonane, chronią poniekąd od zakażenia płciowego. Ale jeśli ktoś uniesie się lub pośpieszy w czasie tych zbawiennych czynności, i np. nie dosyć starannie rozetrze dłonią grudkę maści rtęciowej, wielkości ziarnka fasoli, lub nie dość szybko zakropli roztworu protargolu, no to wszystko bierze w łeb i mimo całych przygotowań można „złapać”! Wykonanie ścisłe zaś tych przepisów stwarza ze stosunku płciowego istną musztrę na tempa albo metodyczną pracę sumiennego robotnika nad warsztatem. Stosunek płciowy żołnierza niemieckiego nie kończy się nawet w chwili opuszczenia mieszkania chwilowej kochanki: ma on jeszcze obowiązek dokładnie zapisać nazwisko, imię i adres partnerki, by podać to wszystko władzom w razie zakażenia się. Inaczej zostaje surowo ukarany. Ułożono nawet specjalne formularze dla chorych wenerycznych, które należy starannie wypełniać, pod odpowiedzialnością lekarza wojskowego. Nasi chłopcy są z reguły zbyt rycerscy, by podawać nazwisko „panienki”, twierdząc, że wszystko odbyło się na „miłość”, że była to uczciwa kobieta, która wyjątkowo tylko uległa, że więc nie ma mowy o niedyskrecji.[...] wobec tego, że „viro” nie zawsze pomaga, gdyż widocznie nawet Niemcy nie stosują go zbyt starannie, spokojnie i metodycznie, uczeni niemieccy propagują ostatnio nieszkodliwość samogwałtu, stosowanego w sposób umiarkowany (?). Są to już naukowe teorie, podyktowane wybitnie pobudkami patriotycznymi i to na pewno na czas wojny". /A.R. Kaczyński "Anegdoty Legionowe", "Niepodległość i Pamięć", 17/2 (32), 2010, s. 172; cyt. za: F. S. Składkowski "Moja służba w brygadzie", Warszawa 1990 s. 313/ A jak to wyglądało w innych armiach?
  23. Symbole narodowe w okresie okupacji

    Jak wiadomo Niemcy zniszczyli pomnik Chopina, stojący w warszawskich Łazienkach, ponoć usilnie próbowali wytropić wszystkie jego kopie, by potraktować je podobnie. W tym wszystkim okupant nie wykazał się szczególną spostrzegawczością. Na rewersie banknotu 10-złotowego, będącego w obiegu na terenie GG, w miejsce alegorycznych figur (jakie widniały na nim przed wojną) pojawił się właśnie ów pomnik.
  24. Cyrankiewicz Józef

    Niekoniecznie skierowano się doń (błędnie) z wnioskiem o łaskę, sądzę że jedynie zwrócono się do prominentnej osoby z prośbą o jakieś wsparcie motywowaną myślą o pewnej więzi obozowej. Zatem liczono, że: oświęcimiak - oświęcimiakowi... Też niekoniecznie, może to było pismo z rodzaju tych jakimi sędziowie wspierali się przy wydawaniu opinii czy osoba, względem której zasądzono wyrok śmierci, powinna podlegać ułaskawieniu. Tylko w takim przypadku wyszłoby, że kaes przewidziano zanim zapadł wyrok. Co akurat wówczas - nie było czymś dziwnym.
  25. Pocztówki niemieckie w polskiej służbie

    W roku 1945 r. do Kłodzka przybywa Jerzy Mańkowski, urodzony we Lwowie, gdzie jego ojciec prowadził zakład fotograficzny. Na nowym miejscu szybko staje się główną figurą kłodzkiej fotografii, w czym niebagatelną rolę miały jego zakupy. Staje się on właścicielem dawnego przedsiębiorstwa wydawniczego produkującego m.in. pocztówki, którego właścicielem był Ireneus Popp, znany przedwojenny lokalny fotograf. Przy okazji nasz lwowianin stał się posiadaczem ogromnego archiwum fotograficznego, innego przedwojennego fotografa - Georga Marxa. Mańkowski z rzadka retuszował wykorzystywane dawne negatywy, atoli i jemu się to zdarzało. W 1950 r. wydano przewodnik krajoznawczy "Ziemia Kłodzka" Wandy Ludwigi (w serii Biblioteki Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego „"Piękno Polski"), która to publikacja miała mocno propagandowy charakter. Pisano w niej m.in. o "piastowskich orłach, które miały być przez długie wieki suwerennym znakiem Ziemi Kłodzkiej" (przy okazji opisu śląskich orłów na chrzcielnicy w Bystrzycy Kłodzkiej". W tejże publikacji gros zdjęć pochodziła z firmy Mańkowskiego (wówczas: Fotowydawnictwo Krajoznawcze w Kłodzku), na jednym ze zdjęć prezentującym kłodzki ratusz wyretuszowano widniejący tam napis: "STADT UND KREISBANK GLATZ". /P. Banaś "Jerzy Mańkowski i jego pocztówki", "Siedlisko. Dziedzictwo kulturowe i tożsamość społeczności na Ziemiach Zachodnich i Północnych", nr 4, 2007, s. 44/ I taka uwaga autora powyższego artykułu: "Ostatecznie w pierwszych powojennych latach to poniemieckie pocztówki jakże licznych na Dolnym ŒŚląsku renomowanych wydawców były przede wszystkim w powszechnym użyciu. Nie zawsze nawet silono się na zadrukowywanie, czy przekreślanie niemieckich napisów. Wystarczało wprowadzenie nowych nazw: Winiec, Puszczykowo, czy Matejkowice...". /tamże, s. 46/
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.