-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez secesjonista
-
Gdzie, i warto zauważyć kiedy? Otóż wielokrotnie papieże wypowiadali się w tej kwestii, ich głos nie był głosem tolerancji. Prowadzili dżihad?
-
Ja tam nie wiem przed jakimi sądami bym przegrał, przed tymi z PRL - na pewno, tylko nie wiem o czym to ma świadczyć? Chyba gdzieś kszyrztoff zagubił logikę, za to zdobył się na pustą retorykę. A poznamy źródło tej definicji: donosu? Jak pan X doniósł Gestapo, że rodzina Y przechowuje Żydów, ale urzędnicy Gestapo w natłoku innych działań zignorowali tą informację, to to doniesienie nie jest donosem? Nigdzie nie spotkałem się z definicją donosu związaną ze szkodami dla osoby na którą donoszono. Proszę podać mi zatem przykłady takiej definicji... Na podstawie donoszenia, a nie: na podstawie skutków donoszenia. To akurat ja zadałem takie pytanie. W świetle jego papierów - nie oszukiwał, ma co do tego kszyrztoff - inne zdanie? To proszę je udowodnić.
-
Arcygłupia ta broszura. "Gdy oczekuje się od szpitali, by traktowały muzułmańskie kobiety w szczególny sposób, mamy do czynienia z szariatem", a ja myślałem, że z poszanowaniem nakazów pewnej religii. Jak lekarz przestrzega zasad Świadka Jehowy - to z czym ma do czynienia? "Klasyczny tekst prawa szariatu to książka pt. „Reliance of the Traveller” („Wsparcie podróżującego”), stanowiąca tłumaczenie na język angielski arabskiego podręcznika tego prawa, pochodzącego z XIV wieku". Niezłe, klasyczną wykładnią szariatu jest anglojęzyczny tekst z edycji z 1997 roku. Co z bardziej współczesnymi interpretacjami? Współczesny Kościół Katolicki będziemy interpretować przez przez średniowieczne pisma? "W powyższym przykładzie, poza samym przypisem informującym, że apostaci (ludzie odchodzący od islamu) powinni zostać zabici". A jak Kościół Katolicki traktował heretyków? To prowadził: katolicki dżihad? Mnie to nie przekonuje, mam szwagra sunnitę, siostrę po szahadzie,. "Mężczyźni mogą swobodnie nakładać na kobiety nakazy". Jakoś mój szwagier nie nakłada, raczej jest mocno spolegliwy.
-
Nie chciałbym psuć nastroju konwersacji, ale Kaczmarski bijąc w króla Poniatowskiego za nieudostępnienie planów i map powstańcom... mocno się mylił. Tak dla rzetelności przekazu.
-
A kiedy "donosy" nie są donosami? Tylko, że taki ciąg zdarzeń niezwykle trudny jest do udowodnienia. W papierach SB nie ma na ogół adnotacji typu: "na skutek doniesienia X wszczęto działania, a w konsekwencji Y został zwolniony z pracy/został zatrzymany...". W relacjach Wałęsy pojawia się jakieś nazwisko, a wiemy, że taka osoba została zwolniona z pracy. Wiemy jednak też, że i inni pisali o tej osobie do wiadomych służb, jako współpracownicy - nie wnikając w ich status w papierach SB, by nie wdawać się w zbędną dyskusję terminologiczną. Kto bardziej przyczynił się do tego zwolnienia? Nie jest tak do końca... trzeba by udowodnić, że Wałęsa składał relacje służbom podając informacje ogólnie wiadome, które nie zmieniają oglądu służb co do danej osoby. Jako że donosiciel nigdy nie może być pewien co stanie się z osobą na którą donosi. Zatem jeśli ktoś donosił na kogoś to musiał zakładać, że ew. jego głos sprawi, że pewną osobę mogą spotkać jakieś represje. Jakbym napisał do władz/służb w czasach PRL, że mój kolega opowiada, że żyjemy w państwie gdzie amputowano demokrację a partyjni "bonzowie" pławią się w luksusach niedostępnych proletariatowi. A władze/służby zignorowały taki głos - bo gówniarz coś tam naplótł i nie warto się tym zajmować - to mamy ocenić, że nic złego nie zrobiłem? Ależ zrobiłem, tylko nie wiedziałem jakie tego będą skutki. Wiele osób zmuszanych było do zdawania relacji z różnych wydarzeń, ludzie nauki wyjeżdżający na Zachód na sympozja czy konferencje często byli zobowiązani do zdania relacji z tych spotkań. Często podawali jedynie program i referowali w skrócie o czym tam dyskutowano. Odbębnili swoje i trudno mówić by donosili czy komuś zaszkodzili. Choć zdarzali się ludzie, którzy wręcz zwracali uwagę Służb na jakąś postać - bo mówiła wbrew ówczesnej linii. Kto z nich i w jaki sposób (i czy w ogóle) zaszkodził - trudno ocenić. Dostał, acz nic nie wiemy by miała być to gratyfikacja za zaszkodzenie komuś, bo takiej praktyki wówczas nie było. Podpisywano różne papiery, ale mnie interesuje fraza: "fakt branie kasy [od SB] niby naganny jest ", możemy prosić o rozwinięcie? Zwłaszcza co do: "niby"...
-
Kiedy i dlaczego tak późno zaczęto pisać o Holocauście?
secesjonista odpowiedział ikanom → temat → Holocaust
Jednym z wcześniejszych świadectw osobistych była książka Stefana (właśc.: Istvána) Szende "Der letzte Jude aus Polen". -
Sezon ogórkowy w pełni... w zalewie modnych ostatnio "skandynawskich" kryminałów nie każdy zwrócił uwagę na nurt zwany powieścią postmilicyjną (neomilicyjną). Można tu wspomnieć cykl o poznańskich milicjantach Ryszarda Ćwirleja (rozpoczynający się tomem pt. "Upiory spacerują nocą nad Wartą"; 2007) czy cykl Tadeusza Cegielskiego (który otwiera: "Morderstwo w Alei Róż"), książkę Marcina Wolskiego "Skecz zwany morderstwem". Takie trochę granie na sentymencie do minionej epoki a zarazem próba odczarowywania. Oczywiście peerelowska rzeczywistość wydawnicza nie samym kryminałem milicyjnym żyła, ówczesny polski kryminał reprezentował wszystkie typy tego typu gatunku literackiego. Większość kryminałów wychodziła w seriach, miały swoją serię wydawnictwa np.: "Iskry", "Czytelnik", KAW, "Śląsk", a nawet Wydawnictwo MON czy Wydawnictwo Prawnicze. W tychże seriach wydawano oczywiście również kryminały autorów zagranicznych, tu jednak przedmiotem zainteresowania są autorzy krajowi. Choć można zadumać się nad polityką wydawniczą w tym zakresie,czemu tak promowano Rossa Macdonalda (autora m.in: "The Blue Hammer", "The Zebra-Striped Hearse", "The Far Side of the Dollar"), wydano więcej jego pozycji niźli takiego Arthura Conan Doyle'a czy Raymonda Chandlera. Choć królowała oczywiście klasyka w osobach: Agathy Christie (około piętnastu pozycji) i Georgesa Simenona (około dwunastu). Komuś zapadł szczególnie w pamięci jakiś tytuł czy autor? Ktoś preferował którąś z serii? Czy wznawiano przedwojenne polskie kryminały?
-
Dawne polskie kryminały
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Tu bym się nie zgodził Tomaszu N, z wypowiedzi porucznika Pakuły z Komendy Wojewódzkiej nie wynika by był on ateistą. O jedynie wyjaśnia "metodologię" pracy milicyjnej. "Ach, więc pan mi nie ufa? Pan nie wierzy w moje alibi? - Śledztwo w sprawie morderstwa nie toczy się na zasadach wiary lub niewiary, milicja nie jest towarzystwem o charakterze religijnym. Mam obowiązek ustalić fakty. I to wszechstronnie (...) - Pan mi nie wierzy - stwierdził. - Jestem z milicji - powiedział śledczy, jak by jeszcze raz chcąc mu przypomnieć, że nie należy do stowarzyszenia o charakterze religijnym". Wydawnictwo "Iskry" w 1958 r. wydało książkę Antoniego Marczyńskiego pt. "Kłopoty ze spadkiem" (seria. "Klub Srebrnego Klucza"), jako można się przekonać, pozycja ta sprawiła pewien kłopot, amatorom-recenzentom polskich kryminałów. Oto Rafał Figiel (ze wspomnianego Klubu Pasjonatów Polskiej Powieści Milicyjnej) tak napisał: "Wzrok mój przykuła powieść Antoniego Marczyńskiego „Kłopoty ze spadkiem”. Jako że Marczyński kojarzył mi się z okresem międzywojnia, spodziewałem się jakiejś sanacyjnej, kryminalnej historii z życia wyższych sfer. Proszę sobie wyobrazić moje zdumienie, kiedy słuchając książki, nagle wyłowiłem słowo „milicja”! Tak, tak moi drodzy, to nie pomyłka! Czy Marczyński napisał tę książkę po wojnie, czy to po prostu politycznie poprawna przeróbka wcześniejszej powieści? Nie umiem powiedzieć. Akcja „Kłopotów” toczy się w Komorowie pod Warszawą dokładnie kiedy właściwie nie wiadomo, jedyną wskazówkę stanowić może fakt, że milicjanci poruszają się samochodem marki „Warszawa”, co sugeruje czasy około-stalinowskie raczej". Cóż, od autora recenzji wymagałbym nieco więcej dogłębnego szperania, a wystarczyło sięgnąć choćby po popularny "Słownik literatury popularnej" pod redakcją Tadeusza Żabskiego czy "Listy bibliofilskie" Łódzkiego Towarzystwa Przyjaciół Książki (z 1983 r.) i recenzent nie miałby takich pytań. Książka wydana przez "Iskry" (co było osobistą zasługą redaktora Zdzisława Nicmana) to przeróbka (czy jak ktoś woli: adaptacja) przedwojennego kryminału Marczyńskiego pt. "Strzał o świcie" (wyd. Kraków 1934). -
Rosyjska polityka historyczna a IPN
secesjonista odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Ocena polskich władz: www.bbn.gov.pl - "Zaktualizowana wersja analizy BBN: "Propaganda historyczna Rosji w latach 2004-2009". -
Francis Hackett pokusił się o scharakteryzowanie rządów Henryka VIII, w pracy z obszaru psychohistorii (: "Henryk VIII"), w jego książce nie ma "jednego Henryka" (i słusznie). Wedle Hacketta, Henrykiem często powodował nieokiełznany gniew, a jedną z jego obsesyjnych ambicji była chęć dorównania swemu rówieśnikowi - Franciszkowi I. Z wiekiem zmieniał się, ostatecznie przyjmując rolę troskliwego i ustępliwego ojca. A choć przypisuje mu "bizantyjski deseń" w modelu sprawowania przezeń władzy, to uważa, że podstawowym celem władcy było uzasadnienie absolutystycznej racji stanu i obrona własnych rządów, które widział jako rządy magnata. A kraj jako przedsiębiorstwo ufundowane na skonfiskowanych dobrach Kościoła katolickiego. I w tym był nieustępliwy i zdeterminowany.
-
Ocena postawy mjr Zygmunta Szendzielaza "Łupaszki"
secesjonista odpowiedział Mercedes → temat → Biografie
Jeśli chodzi o pewne aspekty działań "Łupaszki" to i owszem zajął się, piórem Pawła Rokickiego: "Glinciszki i Dubinki", z podtytułem "Zbrodnie wojenne na Wileńszczyźnie w połowie 1944 roku i ich konsekwencje we współczesnych relacjach polsko-litewskich" (w serii: "Monografie", wyd. przez Instytut Pamięci Narodowej i Instytut Studiów Politycznych PAN; 2015). Autor ten stanowczo stwierdza i przekonująco udowadnia, że akcja w Dubinkach byłą efektem rozkazu "Łupaszki" i że nie ma mowy o podwładnych którzy przekroczyli jego rozkazy. Według ustaleń Rokickiego, kolejnych akcji odwetowych dokonano we wsiach: Gorszwiny, Ołkuny, Orniany, Reputany, Vymanciai, Zabelina, Zajezierze. W sumie odwetu dokonano na 81 Litwinach, przy czym 63% miały stanowić kobiety i dzieci. -
Napoleon w sztuce i kulturze
secesjonista odpowiedział Estera → temat → Napoleon w literaturze i sztuce
Co do imion, tym razem literackich, Napoleon "zrodził" niejako autora "Kaputt". -
Dawne polskie kryminały
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Cóż, jak objaśnił Bruno - pan Tomasz N.N. (nie mylić z forumowym Tomaszem N.) milicjantem nie był i trudno mu przypisać łamanie prawa, We wspomnianej książce tegoż autora: "Laseczka i tajemnica" (rzecz wcześniej publikowana była na łamach "Głosy Robotniczego" w 1961 r., wówczas pt. "Tajemnicza laseczka") bohaterem jest dziennikarz Henryk (spotykamy go też w innej opowieści kryminalnej pt. "Wąż morski", drukowanej w tej samej gazecie w latach 1962 i 1963 r.,) a nie funkcjonariusz służb milicyjnych. Noo to jeszcze bardzo niewprawne, czy raczej: takie jak ze sztambucha panny na pensji, w Skiroławkach Henryk by dwa razy wychędożył Rosannę, zanim by ją poczęstował czekoladowymi herbatnikami, na wino by się nie kosztował, tylko postawiłby butlę bimbru i zagryzł tymi sardynkami (co to je w "Laseczce..." wyjmował królewskim niemal gestem z teczki). Nie wiem czy Andrzej Wydrzyński był pupilem władz, raczej nic w jego karierze na to nie wskazuje. Chyba najwyższe stanowisko jakiego się dochrapał to kierownik literacki w katowickim teatrze im. S. Wyspiańskiego. Zatem nic szczególnego. Wydrzyński znany jest głównie za sprawą swej historii powojennego teatru na Śląsku "Pamięć teatru", dwóch zekranizowanych jego powieści kryminalnych: "Czas zatrzymuje się dla umarłych" i "Umarli rzucają cień", oraz sztuki teatralnej "Słońce krąży wokół ziemi" (prapremiera 12 sierpnia 1958 r.; Teatr Wybrzeże w Gdańsku), która zdobyła pewną popularność międzynarodową. Tenże pan, jako Artur Morena, w przywołanej tu książce kryminalno-szpiegowskiej "Czas zatrzymuje się...", daje nam możliwość rozwikłania zagadki śmierci kasjera firmy "Proton" - Emila Ząbka, którego znaleziono uduszonego w kasie pancernej. śledztwo prowadził kapitan MO - Paweł Wójcik. Ostatecznie nasz kapitan zyskał pewność, iż sprawcą jest strażnik zakładowy Gabriel Broniak (w rzeczywistości: "Standartenjunker Hawryło Marczuk" z SS-Galizien). Kapitan zdawał sobie sprawę, że proces będzie poszlakowy, co więcej dręczyła go obsesyjna chęć by przestępca przyznał mu się do swego czynu. Wpadł wtedy na pomysł swoistej wizji lokalnej, postanowił z Broniakiem odtworzyć okoliczności zbrodni i to dosłownie, w roli zmarłego kasjera obsadzając podejrzanego. Innymi słowy, by wymusić stosowne wyznanie zamknął go w sejfie sugerując, że jeśli nie zacznie mówić udusi się w nim jak jego ofiara. Sam, tak to relacjonował: "Dalej, dalej! Już nie mogłem się cofnąć. Teraz tylko zapomnieć o wszystkich przepisach i regulaminach, o tej stercie zadrukowanego papieru, w której były pouczenia mądre, ale i krępujące. Gdybym w tej chwili pamiętał, czego się nauczyłem w ciągu dwudziestu łat mojej służby w milicji, nie mógłbym przeprowadzić tej wizji lokalnej, której każdy szczegół obmyślałem w szpitalu (...) Nigdy bym nie wpadł na tak makabryczny pomysł, by zamknąć człowieka w kasie, nawet największego zbrodniarza - gdyby nie fakt, że Marczuk zamknął w niej Emila Ząbka. Naśladowałem Marczuka, bo tylko w ten sposób mogłem go zmusić do zeznań (...) Z szybkiego crescendo pukanie Marczuka przechodziło w powolny rytm tam-tamu. Za oknem rozpętało się piekło. Pioruny biły raz po raz, płonęło niebo, rzucając na ściany pokoju migotliwe, czerwone refleksy. Jeszcze trzy słabe uderzenia, później tylko dwa. Dotarło wreszcie do świadomości Marczuka, że każdy gwałtowniejszy ruch powoduje większe zużycie tlenu i przyspiesza zgon". -
Dodać można, że akcja wyszukiwania szpiegów (czy raczej: oskarżeń o szpiegostwo na Rzecz Rosji) rozpoczęła się jeszcze przed wojną. Na skutek oporu przeciwko madziaryzacji części chłopstwa (Rusinów), na przełomie 1913/14 wytoczono proces 94 działaczom chłopskim, z których 32 oskarżono właśnie o szpiegostwo. /por. G. Baziur "Między internacjonalizmem a wielkomadziaryzmem. Geopolityka światowej rewolucji a obszar węgiersko-słowacki w latach 1918-1920 w świetle źródeł polskiej proweniencji i polskiej historiografii"/ Podejrzenia o powszechności infiltracji szpiegowskiej ze strony Rosji były nagminne, oto "Gazeta Podhalańska" (z 8 czerwca 1913 r.) donosiła: "Od lat już Rosja osacza Austro-Węgry ze wszystkich stron. Osacza nie tylko z zewnątrz, ale i wewnątrz. Już od szeregu lat Austro-Węgry roją się od szpiegów rosyjskich. W samej Galicji aresztowano ich i osadzono w więzieniach chyba setki całe. Szpiegowie rosyjscy w Galicji wdzierają się wszędzie, robią donosy na ludzi, co tu z Królestwa Polskiego przyjeżdżają, zdejmują plany fortów i przesyłają je wojskom rosyjskim, węszą, co my tu myślimy, na co tworzymy stowarzyszenia, takie jak Związki Strzeleckie lub Drużyny Podhalańskie. Jednym słowem, ponieważ Rosja chce zająć Galicję, nas Polaków szpiegują najbardziej". /A. Mężyk "Tuchów i okolica w ogniu wojny światowej 1914-1915", Tuchów 2014, s. 123; cyt. za: J. Kurek "Pisma wybrane", 1981, s. 100 / Władysław Długosz, przedsiębiorca galicyjski (miał m.in. udziały w spółce naftowej "Długosz-Łaszcz", Galicyjskiej Spółce Naftowej), poseł do wiedeńskiego Sejmu (politycznie związany z Witosem) w grudniu 1917 roku wygłosić miał długą mowę przed Komisją Wojskową (potem spisana liczyła trzydzieści stron), w której zawarł oskarżenie o nadmierne szafowanie tego typu zarzutami i wydawanymi na tej podstawie wyrokami. "Długosz opowie w niej o wieszaniu („Mordowano ludzi masami, bez wyboru, bez zastanowienia, bez żadnej różnicy”). O wielkim polowaniu na szpiegów i rozstrzeliwanych bez sądu podejrzanych („Na podstawie wyroków sądów polowych stracono od początku wojny 30 000 obywateli naszego kraju. Ofiarą rozszalałej soldateski padło dalszych 30 000 mężczyzn straconych bez wyroku sądów”). O zakładnikach („Przedstawcie sobie, szanowni panowie, obywatela austryacko-węgierskiego państwa jako zakładnika w ręku austro-węgierskiej władzy”)". /K. Kobylarczyk "Wielki wybuch 1914-1918", Kraków 2014, s. 33/
-
Dawne polskie kryminały
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Aa, to ja nieuważnie przeczytałem wpis kszyrztoffa, i nie wiedzieć czemu zapadło mi w pamięci, że tytuł ma być: "kochana MO". Pani Sekuła swego czasu została Honorową Przewodniczącą MOrd-u, czyli Klubu Pasjonatów Polskiej Powieści Milicyjnej (powstałego ok. 2001 r.). Jeśli chodzi o Joe'ego Alexa to zadziwiają paralele z piszącą wcześniej Dorothy Leigh Sayers: to samo środowisko - wyższe sfery angielskie, koncepcja "zamkniętego pokoju", czas akcji podany jedynie w pewnym przybliżeniu (na ogół: do kilku lat), unikanie nawiązań do ważnych wydarzeń społecznych i politycznych, podobieństwo charakterologiczne głównego bohatera (dandyzm, pyszałkowatość), ich znajomość sztuki i klasycznej literatury. Obaj mają podobne przeżycia wojenne (Joe Alex - cudem uratował się z płonącego samolotu, a Peter Wimsey - został zasypany w leju podczas ostrzału artyleryjskiego), które naznaczyły ich trwałą traumą. Jeden i drugi ma wiernego służącego (w polskim cyklu - Higgins, w angielskim - Mervyn Bunter) Nawet ich policyjni pomocnicy/współpracownicy mają podobne personalia, odpowiednio: Ben Parker i Charles Parker. Postacie głównych bohaterów - milicjantów były mocno wyidealizowane. Wysoka kultura osobista, wiedza z literatury, znajomość języków (i nie chodzi o rosyjski); no i oczywiście: praworządność. Brudny Harry raczej nie mógł u nas zaistnieć, jeśli nawet nieco naginano przepisy to nie miało to charakteru działań bezprawnych. Czy jednak zawsze tak było? Zna ktoś przykłady milicjantów ewidentnie łamiących prawo? -
To jeszcze raz Witos w niepublikowanej broszurze "Przed szkodą i po szkodzie": "Wojska austriackie znaczą sobie drogę lasem szubienic, bez względu na to, czy posuwają się naprzód, czy się cofają z powrotem. Wszędzie węszą zdradę i szpiegów, zwalając na nich winę za swoje niedołęstwo i niepowodzenia wojenne ... Honwedzi węgierscy odznaczają się niesłychanym okrucieństwem. Według danych przez Koło Polskie w Wiedniu zebranych wyrokami sądów wojskowych w pewnym okresie powieszono w Galicji samej około 40 tysięcy ludzi. Ile pomiędzy nimi było winnych?". W latach sześćdziesiątych USA wydano pracę "Wojennyje prestuplenija gabsburskoj monarchii 1914 - 1917 gg. Galickaja Golgota" opracowaną przez Petera S Hardy'ego. Zawierała ona przedruki z "Almanachu Talerhofskiego" i dwie broszury Bohdana Switlińskiego "Talerhof" i "Austro-Węgry". Trzon stanowią wspomnienia księży prawosławnych i greckokatolickich internowanych w obozie Talerhof. Juliusz Bardach w artykule recenzyjnym wspomnianej publikacji zauważył: "Najsroższą, a także chyba najbardziej masową formą represji były wyroki sądów polowych skazujące na karę śmierci najczęściej niewinnych chłopów galicyjskich. Wśród ofiar tych sądów byli też księża uniccy czy prawosławni, zdarzali się też i przedstawiciele inteligencji. Te ostatnie kategorie „rusofilów" trafiały jednak częściej do obozów dla internowanych, gdzie miały szanse przeżycia wojny, gdy natomiast z chłopami najczęściej załatwiano się krótko, wieszając ich z wyroku sądu polowego na najbliższym drzewie czy słupie telegraficznym". /tegoż, "Starorusini a monarchia habsburska w dobie I wojny światowej", "Studia z Dziejów ZSRR i Europy Środkowej", T. 5, 1969", s. 239/ Ze wspomnień Konrada Lipczyńskiego ("Moje wspomnienia", w zasobach AP w Zamościu): "Z chwilą, gdy tylko przybył gen. Chemoix zrewidowali cały dom, piwnice, spiżarnie, pokoiki na górze, gdzie rezydowaliśmy, łóżka pań nawet, szafy, fotografie, walizki. W nocy, gdy zapaliliśmy świecę, by zasłonić wybitą szybę w oknie, wpadli z awanturą, że dajemy znaki świetlne, radząc by w przyszłości tego nie powtarzać, jeśli chcemy uniknąć nieprzyjemności. Cały dzień żandarmi plądrowali po okolicy, wietrząc wszędzie szpiegów, zasadzki lub ukryte sygnały. Coraz przyprowadzali Bogu ducha winnego chłopa lub babę, która zaczęła gotować strawę, jakoby dym z komina miał być umówionym znakiem". "Trzeba dodać, że Austriacy wytracili dużo cywilnej ludności. Koło Zamościa, na polach Szopinka odkopano później grób, znaleziono cywilów, wśród nich fornali z Jarosławca, których zabrano ze sterty". I w przypisie do tej informacji: "Ofiary szpiegomanii. Zdaniem austro-węgierskich wojskowych autorów studium o rosyjskim wywiadzie każdy człowiek z pogranicznych terenów rosyjskich wysyłał sygnały - dzieci, starcy i kobiety. Używali wszelkich środków: ukrytych podziemnych linii telefonicznych, skrzydeł wiatraka, suszącej się bielizny, pasącego się bydła, zamkniętych i otwartych okiennic, kościelnych dzwonów. Z wysokiej na kilkanaście metrów sterty słomy można było zobaczyć więcej. Czasami zbyt dużo, nawet jeśli to była tylko zwyczajna praca lub gapiostwo". /K. Radziejowski "Bortatycze na linii frontu", s. 114 i n.; tekst dostępny na: zamosc.ap.gov.pl/
-
Święty Zastęp Tebański - armia macedońska
secesjonista odpowiedział skorpion → temat → Aleksander Wielki i epoka hellenistyczna
A skąd ta informacja o werbowaniu par? -
Śmierć Aleksandra Wielkiego
secesjonista odpowiedział Mateusz 007 → temat → Aleksander Wielki i epoka hellenistyczna
Z ciekawości, przez kogo: tak zwana (oprócz oczywiście Zbigniewa Wojtasińskiego), bo ani John S. Marr ani Charles H. Calisher (autorzy koncepcji z Gorączką Zachodniego Nilu) nie używają tego terminu. -
Dawne polskie kryminały
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Jeśli chodzi o "kluczyk" to w zasadzie były to trzy serie: "Klub Srebrnego Klucza" (na okładce klucz w lewym, górnym rogu), potem część tytułów wznawiano w ramach "Złotego Kluczyka" i jeszcze dwanaście pozycji wyszło w ramach podserii "Klub Złotego Klucza" (klucz wpisany w ośmioramienną gwiazdę). Nie kojarzę, a może chodziło o monowską serię "Labirynt" - ich znak graficzny serii trochę przypominał zwiniętego gada? Oj chyba zawiodła, nie kojarzę podobnego tytułu jej autorstwa, zarówno napisanego pod jej prawdziwym nazwiskiem, jak i jako: Helena Turbacz, Lech Terpiłowski, Krzysztof Millard czy Henryk Czech. Ja pamiętam jej opowieść "Siedem diabłów dziadka Osiornego" w serii "Ewa wzywa 007..." i chyba była to pierwsza rzecz jaką przeczytałem z tej serii wydawnictwa "Iskry". świetnie napisane i wciągające (przynajmniej wówczas). Nie aż tak obowiązkową: -
Zapomnieliśmy o naszych eksportowych wielbłądach! Otóż "polskie" wielbłądy miały się stać elementem herbu miasta: Pilzno. Oto mieszczanie tego miasta mieli odeprzeć oblężenie husyckie, przy okazji zdobywając bliżej nieokreśloną liczbę tych zwierząt (w wersji bardziej baśniowej: obrońcy mieli wykraść wielbłądy co sprawiło, że husyci odstąpili). W nagrodę za taką postawę ok. 14331434 r.: "dal gim ciesař welblúda za erb, neb sú prwé tistu chrtici nesli". A skąd u husytów wielbłądy? Ponoć miały one być elementem zapłaty Władysława Jagiełły dla Jana Čapka za jego wsparcie w walkach na Pomorzu Gdańskim i Nowej Marchii. Legenda źródło ma w zapiskach anonimowego kontynuatora tzw. Kroniki Pulkawy. Rzecz wielce prawdopodobna, pilźnianie rzeczywiście posiadali wielbłądy, we wrześniu 1434 r. rajcy miasta Norymberga, dziękowali swym pilźnieńskim odpowiednikom za podarunek tegoż zwierzęcia. A i nasz władca miał być posiadaczem tych egzotycznych zwierząt, trzy sztuki miał dostać w podarunku od posłów chana tatarskiego Dżelala‑ed‑Dina, podczas jego pobytu w 1412 r. w węgierskiej Budzie.
-
Dezercje w dziejach LWP
secesjonista odpowiedział Wolf → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
"Od października 1944 r. prokuratury i sądy polowe 2. Armii LWP obrały twardy kurs. Według badań Andrzeja Wesołowskiego [chodzi o pracę "W cieniu wojny i polityki. Sądownictwo Wojska Polskiego na froncie wschodnim w latach 1943–1945 "], na każdych 10 tys. oficerów i żołnierzy LWP odsetek represjonowanych przez sądy w okresie od początku sierpnia do końca grudnia 1944 r. wynosił 10,4%. Z tego, aż 657 żołnierzy skazano za dezercję, 51 – za uchylanie się od obowiązku wojskowego, 14 – za przestępstwa przeciw karności, 34 – za zbrodnie stanu, 55 – za nadużycia władzy. W przypadku dezercji podstawowym środkiem represji karnej była kara śmierci. Co trzeci orzeczony wyrok śmierci był wykonywany, natomiast zwierzchnicy sądowokarni chętnie zamieniali pozostałe wyroki śmierci na kary pozbawienia wolności z odroczeniem ich wykonania do końca wojny, co automatycznie oznaczało skierowanie skazanego do służby w oddziałach karnych". /L. Kania "Sądy wojenne w Ludowym Wojsku Polskim (1943–1945)", "Miscellanea Historico-Iuridica", T.XIV, z, 1, s. 247/ -
Rządy Polaków a obecny stan ukraińskiej gospodarki
secesjonista odpowiedział JaroWars → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Tylko gdzie tu agresja? Stwierdzam dość oczywiste fakty, Lwów był jednym z wiodących ośrodków miejskich pod rządami polskimi, a pod innymi rządami stał miastem nieco prowincjonalnym. Skoro sam autor tematu przywołał tu to miasto, to słusznym jest zapytać się go jakie wyciąga wnioski z historii tego miasta? Bo mnie wychodzą mocno rozbieżne od jego konkluzji. -
M. v. Richthofen- ''Czerwony Baron''- as wszystkich asów
secesjonista odpowiedział Andreas → temat → Biografie
A może po prostu: dziennikarskie? -
Rządy Polaków a obecny stan ukraińskiej gospodarki
secesjonista odpowiedział JaroWars → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Tylko jaki z tego wniosek mamy wysnuć? Bo chyba trzeba dodać, iż Lwów był znaczącym miastem w czasach RON-u, to ja idąc za pewną "lekcją" podaną przez JaroWars mogę stwierdzić, że miasto to zostało potem zdegradowane za sprawą "prymitywniejszej" kultury rosyjskiej a potem ukraińskiej. -
Podobna symbolika państwowa (i miejska)
secesjonista odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
To ciekawe, a dlaczego akurat w tym kraju?