-
Zawartość
1,783 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez redbaron
-
No cóż, nikt się nie kwapi, ja podejmę drugą próbę, choć raczej jest to mało prawdopodobne. Otóż po zawarciu zawieszenia broni powstała taka koncepcja podzielenia Niemiec na dwie części - wydzielenia "Oststaat" ze wscho0dnich prowincji - to jego flaga?
-
Sprawa się zatem rozstrzygnęła - czyli Vorbeck nie utrzymał kolonii, ale za to utrzymał zwartość bojową swoich jednostek, do tego ściągnął do Afryki całkiem sporo wojska, które musiało go gonić. Jak dla mnie już to jest sporym sukcesem. Zwłaszcza, że - to już chyba wspomniałem, nie kojarzę by oficerów niemieckich uczono jakoś szczególnie wojny partyzanckiej. Vorbeck chyba miał okazję się uczyć od murzyńskich powstańców, z którymi walczył przed wojną.
-
Powszechnie krąży opinia, że Franz Conrad baron von Hötzendorf był wręcz geniuszem jeżeli nie bogiem wojny, ale niestety targana wewnętrznymi sprzecznościami armia austro-węgierska była za słabym narzędziem w jego ręku. Przeprowadzona jakiś czas temu rozmowa z kolegą z Cambridge dała mi jednak do myślenia. Jego zdaniem zachodni historycy nie wystawiają mu tak wysokich ocen. Co Wy o nim sądzicie? Moim zdaniem był zdolny, ale ma parę poważnych błędów na sumieniu: - zupełne zepsucie mobilizacji austro-węgierskiej - część wojsk jechała do Serbii, by potem zaraz wrócić do Galicji - brak umocnienia przełęcz karpackich, bo przecież Karpaty można sforsować w każdym miejscu - obrażenie cara Bułgarii Ferdynanda - że stracił na zawsze zaufanie do austro-węgierskiego Sztabu Generalnego - osobiste konflikty z Falkenhaynem (choć ten ostatni też pewnie ma tu trochę na sumieniu) - szykowanie w tajemnicy przed sojusznikiem operacji w Tyrolu
-
Znalazłem bardzo ciekawą opnię o Conradzie, autorstwa niemieckiego generała von Kuhla. Opinia jest z okresu międzywojennego (książka z 1929 r.): [tłumaczenie nieco dowolne] Szef austro-węgierskiego Sztabu Generalnego w czasie całej wojny pokazał się jako strateg, który miał wiele planów operacyjnych, które na mapie prezentowały się obiecująco, ale przy wykonaniu często przy oporze twardej rzeczywistości się nie udawały
-
Ponieważ widzę, że nikt się nie garnie, to ja spróbuję. Nie mam wprawdzie pojęcia, ale dedukuję, że jest tam krzyż jak na flagach państw skandynawskich, jest w barwach Zakonu Krzyżackiego - to może być coś niemieckiego tworzone w Kurlandii lub Inflantach lub czegoś co chcieli tam stworzyć. Secesjonista jestem choć blisko?
-
Mamy już temat poświecony obozom jenieckim dlatego tu chciałbym poruszyć inne zagadnienie. Mianowicie: - czy często były przypadki zabijania jeńców - jak propagandowo przedstawiano los własnych jeńców u przeciwnika - czy żołnierze chętnie się poddawali, czy były to stosunkowo rzadkie przypadki - jak traktowano jeńców itp. itd., zależnie jak się dyskusja rozwinie Bezpośrednią przyczyną założenia tego tematu stał się wyczytany u Jüngera fragment, że jeńców brano niechętnie, bo nikomu się nie chciało potem prowadzić ich na tyły przez ogień zaporowy artylerii przeciwnika... Mó kolega historyk Alex Watson wspominał, że w wojsku był dość powszechny lęk przed zabijeniem jeńców? Czy było tak naprawdę?
-
Źle widzisz Jünger pisał o sytuacji w której się akurat bronił i żaden marsz na kmy mu nie groził o ile nie musiał wychodzić z okopu... Ogień zaporowy to naprawdę nic przyjemnego - przy okazji Verdun, a teraz Sommy niejednokrotnie czytałem, że atak bywał rozbity przez dobry ogień zaporowy, albo że ogień zaporowy odcinał komunikację z tyłami. Kto nie musiał, to się w niego nie pchał, zwłaszcza, jak miał jeszcze jeńca pilnować.
-
Z racji tego, że mężczyźni poszli na wojnę, kobiety przejęły wiele typowo męskich funkcji i zawodów, co niewątpliwie przyczyniło się do znacznego przyspieszenia ich emancypacji. W Rosji to z kobiet formowano nawet specjalne oddziały bojowe.
-
Do tego najróżniejsze prymitywne granaty, prymitywne wyrzutnie grtanatów czy improwizowanych ładunków wybuchowych. Świetnie sprawdzał się też długi P08 z magazynkiem na 32 naboje - to stało się przyczyną skonstruowania MP 18. Niemcy bodaj wymyślili jakiś wielki magazynek do Karabinu wz. 98, chyba pisałem o tym w wątku o tym karabinie. Generalnie przyadawało się wszystko - w "Na zachodzie bez zmian" jest scena, jak "Kat" tłumaczy dlaczego saperka jest lepsza w walce wręłcz niż bagnet...
-
Przypadki takie ponoć się zdarzały - czyli dosłownego mordowania jeńców. Ale własna propaganda dbała o to, by żołnierze bali się poddawać do niewoli. W każdym razie sugerował, że tak było z Niemcami. Jasne, ale on pisał to o sytuacji, gdzie siedzisz sobie w okopie, masz blisko w miarę bezpieczny schron (kilkanaście metrów pod ziemią), nadziewa się jakiś koleś przypadkiem i [okopy były baaardzo blisko siebie] i jak go weźmiesz do niewoli, to będziesz musiał z nim przejść przez ogień zaporowy bo akurat wroga artyleria wali na tyły ze wszystkiego co ma, by posiłki nie mogły dojść na pierwszą linię. To tak nie za bardzo fajnie...
-
Gdzieś wyczytałem o ochotniku w pułku artylerii, który miał ponad 60 lat i sobie radę dawał. To trzeba mieć zapał do walki...
-
Do wojska zgłaszało się wielu ochotników. W tym nawet nastolatkowie - sam czytałem wspomnienia 15 -latka z armii niemiekciej, który zgłosił się na samym początku. Według tego, co napisał, to nawet matka mu pozwolła się zaciągnąć, bo zanim skończy się szkolenie, to będzie juz po wojnie... W armiii brytyjskiej proceder ten był również powszechny - kolega pożyczył mi nawet monografię o takich nastoletnich żołnierzach, którzy często zostawali podoficerami, gdyż z racji uprawiania skautingu mieli już pewną potrzebną wiedzę. Jak Waszym zdaniem spisywali się w walce? Co nimi kierowało? Czy zgłaszanie się nastoletnich dzieci było czymś dobrym? Zapraszam do dyskusji!
-
Oczywiście! Zapraszam zatem do zadania pytania
-
Witam serdecznie, ponieważ poprzedni konkurs wisi od sieprnia 2008 r. po konsultacji z Administratorem zdecydowałem sie uruchomić nowy i podliczać na bieżąco w nim punkty Oto zasady: Pierwsze pytanie zatem: Kto stał na czele Grupy Armii F (Heeresgruppe F)
-
Najwyższy czas zamknąć edycję 2009 r. i rozpocząć nową!
-
Szczerze mówiąc nie wiem. Dokładniej tej bitwynie analizowałem, bo to jest [a przynajmniej był w międzywojniu] mit większy niż Verdun - na 14 tomów niemieckiej oficjalnej historii PWS aż 2 poświęcono temu zagadnieniu (1 to marsz do bitwy, a drugi to bitwa). Nie mniej jednak problemem była luka pomiędzy 1 Armią von Klucka i 2 Armią von Bülowa. Paryż był za silną twierdzą, żeby von Kluck dał radę go zdobyć, a samo rozbicie koncentrującej się w jego rejonie francuskiej armii (bodaj 6 Armia) i tak by nic nie dało - jego skrzydło byłoby i tak zagrożone. Bitwa nad Ourcq i nad Marną to tak jak Tannenberg - manewr z położenia środkowego. Ale Francuzi to nie Rosjanie, z nimi takie rzeczy nie były możliwe, żeby dowódca armii się przyglądał biernie, jak biją sąsiada.
-
Chciałbym poznać Wasze zdanie na temat generała Ericha von Falkenhayna. Zwolennicy Hindenburga i Ludendorffa dość mocno go krytykowali, co nawet przełożyło się na interwencję Hansa Delbrücka odnośnie tworzenia wielotomowej syntezy niemieckiej poświęconej I wojnie światowej. Falkenhayn jednak obiektywnie ujmując parę grzechów na sumieniu ma: - autorstwo planu uderzenia pod Verdun, który zamienił w krwawą jatkę, bo nie umiał przerwać go w odpowiednim momencie - złe dowodzenie w Palestynie - siedział 200 km za frontem i obawiał się desantu z morza, do tego pokłócił się z Turkami tak dokumentnie, ze stosowali wobec niego bierny opór - nie było wyjścia, trzeba było go stamtąd zabrać zasłużył się jednak: + w czasie kampanii rumuńskiej + za działania w 1918 r. na Białorusi - starał się utrzymać dyscyplinę w czasie odwrotu
-
Tu masz rację - Falkenhayn radził sobie sam, a Hindebnburg bez Ludendorffa (i chyba Ludendorff bez Hindenburga też) by sobie nie poradził. Nie mniej jednak każdy następny szef Sztabu Generalnego miał gorzej niż poprzedni. Falkenhayn umiał odnieść sukcesy, ale Verdun je wszystkie w zasadzie przekreśliło. Latem 1916 r. inicjatywa strategiczna, z takim trudem wypracowana w ciągu 1915 r., runęła w gruzach...
-
Szału to rzeczywiście nie ma, ale chyba nie jest aż tak tragicznie, skoro 10% pojedynków kończyło się zatopieniem U-Boota. To, że stracono 2razy więcej Q-Ships niż U-Bootów, wcale nie oznacza, że było to nieopłacalne - myślę, że Brytyjczycy mogli sobie na to spokojnie pozwolić, a wyprodukowanie U-Boota troche jednak Niemców kosztowało. No i do tego ten efekt psychologiczny. Nawet jeżeli dzięki Q-Ships U-Booty zaczęły torpedować małe statki, to mogo tych torped zabraknąć gdzie indziej, na ważniejsze cele/
-
Nawet nie zauważyłem, że dostał już od Ciebie nominację Krzysztofie W każdym razie przeczytałem ostatnio o sir Williamie Birdwoodzie, dowódcy I ANZAC nad Sommą. Według australijskiej historii oficjalnej wygłaszając przemowy do odpoczywających żołnierzy z dywizji, które w kilka dni miały po ponad 30% strat wychodził z założenia, że oni nie mogą się doczekać by wrócić na pierwszą linię i zabijać Niemców... zresztą nad Sommą bardzo szybko im ten powrót organizował, przy czym to również może być zasługa dowódcy Armii Rezerwowej Gougha (również nominowany przez Krzysztofa M.).
-
W takim układzie efekt psychologiczny działał w dwie strony - z jednej Niemcy zaczęli się obawiać małych stateczków, a z drugiej Brytyjczycy się cieszyli, że cośtam na te UBooty mają. Skuteczność jednak statków-pułapek była niewielka. Mam jednak wrażenie, że koszt przygotowania ich również nie był specjalnie wysoki. Może dałoby się z tego jakoś wyliczyć ich efektywność?
-
Snajperzy podczas I wojny światowej
redbaron odpowiedział Andreas → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Dłubiąc nad Sommą wyczytałem, że Niemcy stosowali interesującą taktykę - karabiny maszynowe w połączeniu ze snajperami i to najczęściej poza okopami, które przecież były niszczone przygotowaniem artyleryjskim. Niestety danych o skuteczności snajperów - oraz ich przeżywalności - nie mam. -
Hehe ja też - dyskusja o szybkości szachów korespondencyjnych I tu masz rację. Myślę, że to był główny problem Falkenhayna, bo za mocną jego pozycję można uznać jedynie chyba od wiosny 1915 r. do lata 1916. W każdym razie Gorlice i Serbia mocno podbudowały, a Verdun było punktem kulminacyjnym. Ofensywa Brusiłowa i Somma już przesądziły sprawę jego upadku - Rumunia była tylko kroplą goryczy, która przeważyła szalę. Przy takim zaś rozumowaniu można wyciągnąć wniosek, że będąc u szczytu sukcesów i w okresie swojej najmocniejszej pozycji Falkenhayn wymyślił Verdun i poprowadził je tak, że wyszło, jak wyszło. Jasne, że Wilhelm II nie był w stanie wypełniać faktycznie swoich obowiązków jako Wódz Naczelny. Ale w takim układzie powinien to robić Falkenhayn, anie nie Ober-Ost, który przecież musiał - przynajmniej teoretycznie - się go słuchać. Falkenhayn dobrze sobie poradził jako dowódca Armii w Rumunii i na Białorusi, ale już w Turcji też nie potrafił za bardzo się porozumieć z miejscowymi. W historiografii niemieckiej okresu międzywojennego stosunek do Falkenhayna jest w zasadzie przeciwieństwem stosunku do Hindenburga i Ludendorffa. Zatem nic dziwnego, że był wówczas tak krytykowany. O prawdziwą, rzetelną i obiektywną ocenę tej postaci bardzo trudno.
-
Stwierdzenie, że "Vorbeck utrzymał się" jest czymś innym niż "Vorbeck utrzymał Niemiecką Afrykę Wschodnią". Tego drugiego raczej nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie próbował obronić, bo cyba nawet sam Vorbeck we swoich wspomnieniach czegoś takiego nie próbował robić. [choć mogę się mylić, bo czytałem tylko "Heia Safari!" i to dość dawno]. W każdym razie zachowanie wartości bojowej przez 4 lata wojny, z czego ostatnie dwa to już tylko działania partyzanckie i wymykanie się pościgom, to jest jednak jakiś wyczyn. Owszem teren i warunki mu sprzyjały, ale nie każdy byłby to w stanie wykorzystać. Superherosem Vorbeck nie był, ale według mnie musiał być ponadprzeciętny.
-
Nowości wydawnicze
redbaron odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Katalog książek, komiksów i czasopism historycznych
Nadal kontynuując wątek autoreklamowy Książka wreszcie się ukazała - poślizg był, ale już od tygodnia mam ją w swoich łapkach. Wydawnictwo sprzedaje tylko przez Internet - http://www.tetragon.com.pl/oferta_monografie.html