-
Zawartość
1,783 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez redbaron
-
Oczywiście Dostałem jeszcze "Riese" i Terlikowskiego o lustracji księży. Rdułtowskiego zacząłem czytać przypadkiem i mnie wciągnęło.
-
No właśnie on pisał, że można takie efekty + zmiany barw światła + promieniowanie elektromagnetyczne (że samochody stają) osiągnąć za pomocą plazmy tworzącej piorun kulisty. Naprawdę polecam Ci tę książkę. Hmm chociaż nie podejrzewam, żebyś to widziała w pobliżu jakiegoś tajnego wojskowego poligonu, prawda? I tu jest lekka rysa na tej teorii...
-
Książkę przeczytałem do końca - wyjaśniał też kwestię świateł nad poligonem Groom Lake - może to mieć związek z testowaniem broni plazmowej, ktora po strzale tworzy pioruny kuliste, które świecą w pod koniec swojego zasięgu. Jestem laikiem w tych sprawach, ale brzmiał przekonująco.
-
Pozwoliłem sobie usunąć ostatni post abramowicza gdyż w najlepszym wypadku nie wnosił niczego do dyskusji, wręcz przeciwnie niepotrzebne podgrzewał atmosferę. Prosiłbym więcej o nie wypowiadanie się w tym tonie, gdyż w przeciwnym razie będę musiał dać ostrzeżenie. Jako strona w dyskusji - i raczej bardzo przeciwna - nie chciałbym tego czynić, gdyż wiem że będzie mi ciężko o obiektywizm.
-
FSO zatem nie pozostaje nic innego, jak zgodzić się koncepcją "dziejowej konieczności" sformułowaną przez Gronostaja. Ale trzeba przyznać, że coś w tym rzeczywiście jest. Ciekawe swoją drogą czy Rząd Tymczasowy zdawał sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znajdował...
-
Rdułtowski Bartosz, Zapomniana tajemnica Strefy 51, Kraków 2008 [wydawnictwo technol]. Bardzo ciekawa praca analizująca powstawanie różnych ufologicznych pogłosek dotyczących poligonu Groom Lake w Newadzie, gdzie testowano samoloty "stealth" jak B-2 Spirit czy F-117A, które przez niektórych zostały posądzone o bycie UFO. Jestem gdzieś w 2/3 książki i bardzo mnie wciągnęło.
-
FSO ale kontynuowanie wojny przez Rząd Tymczasowy oznaczało wszystkie te same minusy jak za cara i to w dodatku ze strony kogoś, kto nie miał takiego autorytetu (wynikającego z tradycji i religii) jak car. Zatem niejako z definicji skazywało Rząd Tymczasowy na porażkę i dawało silny propagandowy oręż bolszewikom.
-
Gronostaju, sam napisałeś, co było koniecznością: napełnienie żołądków, zmniejszenie liczby ofiar na froncie i naprawa państwa. To są jednak argumenty za wyjściem z wojny a nie za rewolucją. Rząd Tymczasowy przecież nie zamierzał wyjść z wojny, wręcz przeciwnie, starał się pokazać, że jest dobrym sojusznikiem. Bruno oczywiście wiem, że napisałeś, że pokój mógł uratować Rząd Tymczasowy i oczywiście się z Tobą zgadzam. Tylko dla mnie to był taki warunek bez którego nie było w ogóle żadnych szans. To znaczy uważam, że to mógł oznacza, iż coś było wprawdzie możliwe, jednak mało prawdopodobne.
-
Nie jedyny, ale najbardziej charakterystyczny. Zresztą większość społeczeństwa chyba nie miała rozwiniętej świadomości narodowej. Owszem była to jedyna szansa. Ale analogia z eksperymentem demokratycznym po upadku ZSRR nasuwa się niejako automatycznie. Jakiś "ersatz" car by się znalazł prędzej czy później.
-
Masz rację Bruno, wyjście z wojny było jedyną nadzieją dla Rządu Tymczasowego. Jednak moim zdaniem po takim kroku szanse na jego przetrwanie były nadal nikłe - nie miał autorytetu, do tego brał jeszcze na siebie odpowiedzialność za klęskę w Niemczech, gdyż to on podpisałby traktat pokojowy jako strona przegrana (analogicznie było przecież w Niemczech z socjaldemokratami, tyle że tam się udało powstrzymać komunizm). [edycja] Krzysztofie, znów przychodzi mi się z Tobą zgodzić
-
A możesz mi pokazać, gdzie ktoś to napisał? Chodzi po prostu o to, że rewolucja lutowa obaliła nie tylko cara, obaliła również mit, że władza jest nietykalna. Zastąpiono władcę, który miał autorytet (zobacz mój post - tam wyraźnie pisałem, że brał sie on z przyczyn niezależnych od Mikołaja II) ludźmi, którzy nie mieli autorytetu. Dlatego przyczynili się do rewolucji bolszewickiej. A z tego względu ich krok był dla Rosji i sporej części świata tragiczny w skutkach. Przekręcając Twoje własne słowa mógłbym wysnuć wniosek, że dla Ciebie komunizm to wspaniała sprawa.
-
Jestem akurat w trakcie czytania fajnej książki na temat UFO Rdułtowski Bartosz, Zapomniana tajemnica Strefy 51,Kraków 2008 [wydawnictwo Technol]. Autor rozkłada na czynniki pierwsze rozwój pogłosek o UFO itp. Łączy je akurat z testowanymi w rzeczonej strefie samolotami używającymi technologi "stealth"
-
W pełni się z Tobą Krzysztofie zgadzam. Chodziło mi właśnie o ten mechanizm. Z tego względu moja ocena rewolucji lutowej jest negatywna. Swoją drogą znajomy zwrócił mi uwagę na jeszcze jeden fakt. Podobno więcej oficerów armii carskiej stanęło po stronie bolszewików niż "białych"! Powodem ma być skłonność Rosjan do posłuszeństwa wobec władzy bez względu na to, jaka ona jest. W sumie patrząc na popularność Putina, to trzeba przyznać, że coś w tym jest.
-
Ok. Monarcha był nieudolny to jedno. Problem polagał na tym, że na zmiany było już za późno. Kryzys sięgał już zbyt głęboko, żeby dało się go usunąć takim płytkim cięciem. Zaś obalenie cara pokazało, że władza nie jest nienaruszalna. Za Mikołajem stało 300 lat dynastii i 1000 lat monarchii - bądź co bądź jest to jakiś dodatek do autorytetu, nie? Za Rządem Tymczasowym nie stało nic. Niemcy też w październiku 1918 r. rzekomo dla ratowania monarchii zaczęli reformy i przekształcanie się w monarchię konstytucyjną. W chwili kryzysu i załamania takie ruchy to tylko dowód słabości, pożywka dla przeciwników. Dlatego uważam, że rewolucja lutowa stała się początkiem tego chaosu.
-
No cóż, kurs złotego słaby, ale jak się pokazała dobra oferta i żona wyraziła zgodę (o co chyba jeszcze trudniej ). to kupilem zestawik z regulaminu wyszkolenia artylerii: - Heft 1 b: Allgemeine Ausbildung zu Fuß - Heft 2 f: Ausbildung einer Batterie f. F. H. 18 und f. 10 cm Kanone 18 - Heft 2 g: Ausbildung einer Batterie l. F. H. 18 - Heft 2 n: Die Nachrichtenzüge und der Artillerie - Vermessungstrupp - - Heft 5: Die Führung der Artillerie - Heft 6: Schießvorschrift). Mam z nich 2f i 5 oraz 6. Przy czym zeszyt 6 mam na 99% z innego roku i o znacznie zmnienionej treści. Co do reszty to nie mam pojęcia, najwyżej pójdzie na allegro czy coś. Łączny koszt: 210,14 zł.
-
Obaleniem prawowitego monarchy i początkiem całego wielkiego chaosu, który po kilkudziesięciu latach przywiało do Polski.
-
Szczerze wątpię. Rewolucje mają to do siebie, że się radykalizują. Zauważ, że rewolucja lutowa wcale nie powstrzymała październikowej.
-
Zespołowa broń przeciwpancerna w I wojnie światowej
redbaron dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie
Dział znów milczy od dłuższego czasu, trzeba go jakoś rozruszać - mamy na forum paru bronioznawców Ja osobiście słyszałem o następujących broniach zespołowych do zwalczania czołgów: - niemiecki karabin maszynowy kal. 13 mm (o ile dobrze pamiętam) - zbudowano tylko kilka prototypów, ale zapowiadały się bardzo interesująco - na tyle interesująco, że Francuzi szukali egzemplarza by go przebadać - 2 cm armata automatyczna Beckera (2 cm Becker Maschinekanone) - używana również jako broń przeciwlotnicza czy uzbrojenie bombowców typu Gotha Dodatkowo używano dział piechoty oraz artylerii polowej - zwłaszcza Nahkampfbatterien - czyli baterie walki bezpośredniej. Chyba używano również lekkich moździerzy przy strzelaniu ogniem na wprost (w każdym razie pierwszy niemiecki powojenny regulamin piechoty z 1922 r. przewidywał taką możliwość). Czasem używano również miotaczy ognia. Jak Waszym zdaniem się sprawdzały powyższe bronie? Czy przeciwpancerny karabin maszynowy miał szanse stać się pogromcą czołgów? W jakim kierunku poszedłby rozwój broni przeciwpancernej, gdyby wojna trwała dłużej? -
W uzupełnieniu [za Der Weltkrieg 1914 bis 1918, T. 2, Berlin 1925, s. 375 i n. mogę dodać, że: - Każdy z rosyjskich korpusów miał w swoim składzie pułk Kozaków (6 szwadronów). - Dywizje kawalerii składały się zaś z 4 pułków (po jednym kozaków, huzarów, dragonów oraz ułanów) po 6 szwadronów każdy.
-
Ok, to Cię nie zrozumiałem. Teraz już jasne jest Po części dlatego, że nie było odpowiedniej broni wsparcia, jak na przykład lekkie karabiny maszynowe. No i sama doktryna użycia jej do walki konnej była mocno błędna i wpływała na jej niedostateczne uzbrojenie.
-
Konie były zbyt cenne, żeby je po prostu zjadać. W przypadku Niemców po prostu trafiały do artylerii czy taborów.
-
Walki w Palestynie [berszeba - oglądaliście film "Lekka Kawaleria"? i chyba któryś z odcinków "Młodego Indiany Jonesa" dotyczył tego stracia] czy później Megiddo, to inna sprawa. Armia turecka była bardzo kiepska i właściwie można było ją pokonać czymkolwiek. Choć nie zmienia to faktu, że kawaleria się przydała do jej pokonania. Niemcy spieszali jednostki kawaleryjskie - każdy pułk stawał się wzmocnionym batalionem piechoty. Przyczyną tego przede wszystkim był brak koni. Uznano, że lepiej posiadać artylerię niż kawalerię. A wyprodukować działo w warunkach wojny było łatwiej niż wychodować konie do zaprzęgu dla takiego działa. Myślę, że chwila, w której jednostki zmotoryzowane/zmechanizowane dały radę opuścić drogi i udać się w teren, była końcem przydatności kawalerii. Ale ta chwila wcale tak szybko nie nadeszła przecież...
-
Lu Tzy, świetnie to ująłeś! O to właśnie mi chodziło. Dlatego mógł w wojnie domowej z powodzeniem funkcjonować bądź co bądź operacyjny związek jazdy, jakim była I Armia Konna. No i dopiero na froncie polskim przekonali się, że w skali taktycznej nie jest tak pięknie, zwłaszcza w czasie próby zdobycia Lwowa.
-
Lu Tzy - było nieco inaczej. Małe nasycenie terenu wojskiem, ale wojsko jak już było, to było wręcz przesycone bronią maszynową. Sukcesy Konarmii wynikały raczej z tego, że omijała ogniska oporu i wdzierała się w luki we froncie.
-
Wychodzi, że niemiecka [francuska też] wizja prowadzenia działań wojennych była nierealna. I dlatego kawaleria miałą nierealne zadania, których nie wykonała, bo nie była w stanie tego zrobić. Zatrzymanie pułkiem piechoty dywizji kawalerii to nie jest wyczyn - wychodzi przecież circa 3000 obrońców na 5000 atakujących. To w korzystnym terenie jest bardzo trudne do przełamania. W 1914 r. we Francji kawalerię rzucono korpusami [tyle, że bez jednostek korpuśnych!] przed siły główne i nie miała ona przestrzeni operacyjnej do działania. Inna sprawa, że na tym froncie o przestrzeń raczej było trudno. Nie mniej jednak I Armia Konna w wojnie domowej odnosiła ogromne sukcesy korzystając z przestrzeni i gorszej jakości wojsk nieprzyjaciela. Dowodzi to jednak, że przy odpowiednich warunkach (a przede wszystkim realnym zadaniu) kawaleria mogła jeszcze na początku XX wieku wykonywać działania zaczepne wielkimi masami. Ale nie przełamywania frontu, tylko oskrzydlania, zagrażania tyłom itp.