Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,660
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Bruno Wątpliwy


  1. Art. 101 Kodeksu Makarewicza nie ma wobec Dąbrowszczaków zastosowania,nie zachodzi tu bowiem przypadek "wojska nieprzyjacielskiego". Przejrzałem ten kodeks – co prawda pobieżnie - i moim zdaniem nie ma w nim sankcji karnej za służbę w wojsku „nie-nieprzyjacielskim”. Nie wiem też nic o takich sprawach wytaczanych Dąbrowszczakom.

    Pozbawienie obywatelstwa polskiego Dąbrowszczaków było natomiast zgodne z ówczesnym prawem polskim. „Ustawa z dnia 20 stycznia 1920 r. o obywatelstwie Państwa Polskiego Dz. U. z 1920 r. Nr 7, poz. 44:

    (…)

    Art. 11. Utrata obywatelstwa polskiego następuje:

    1) (…)

    2) przez nabycie urzędu publicznego lub wstąpienie do służby wojskowej w państwie obcem bez zgody Rządu Polskiego (…)”.

    Z tego co wiem potem obywatelstwo władze polskie na emigracji przywracały, przynajmniej tym Dąbrowszczakom, którzy walczyli w PSZ na Zachodzie.

    Z dzisiejszego punktu widzenia pozbawienie obywatelstwa z inicjatywy Państwa można uznać za kuriozum, w cywilizowanym świecie tylko obywatel może zainicjować procedurę prowadzącą do rozwiązania stosunku obywatelstwa (tak jak dziś w Polsce). Dawniej było to jednak standardem, że państwo mogło pozbawiać obywatelstwa z własnej inicjatywy. Było to prawnie możliwe i stosowane także w II RP i w Polsce Ludowej (casus oficerowie PSZ na Zachodzie).

    Natomiast ad rem – nagonkę na Dąbrowszczaków, w sytuacji gdy jednak na świecie dominuje (nie panuje totalnie i całkowicie, ale jednak dominuje) szacunek dla weteranów Brygad, nawet jeżeli to jest szacunek krytyczny, uważam po prostu za fragment realizacji wizji świata wg. IPN.

    [ Dodano: 2008-10-19, 01:54 ]

    Małe uzupełnienie:

    "(... )władze polskie w Warszawie pozbawiały ochotników obywatelstwa, które przywracał, acz nie wszystkim rząd emigracyjny w Londynie" (B. Gol, F. Ryszka, "Hiszpania, W-wa 1999, s.208-29). Czyli nawet Londyn uznawał, przynajmniej co do zasady, że sankcje wobec Dąbrowszczaków są niesłuszne.


  2. Vissegerd - również serdecznie pozdrawiam ;)

    Na dobranoc - pasujący w tym miejscu stary żydowski dowcip (trochę mogę przeinaczyć).

    Do rabina przychodzi chasyd:

    Rebe ile powinno się mieć racji?

    Jeżeli ktoś ci mówi, że ma 50% racji to wspaniale.

    Gdy 60% - nieźle.

    70% - całkiem ładnie.

    80% - uważaj.

    90% - bój się.

    100% - uciekaj.

    Trochę boję się ludzi, którzy na 100% wiedzą, że Jaruzelskiego powinno się ukamieniować. Ja na jakieś 80% uważam, że nie.


  3. Jasne, że często zapomina się o wątku "dobrych towarzyszy" i szantażowaniu Jaruzelskiego, tudzież przygotowywaniu przez radzieckich zamachu stanu przeciwko niemu (informacje np. w: P. Wieczorkiewicz, J. Błażejewska, "Taniec nad przepaścią", Newsweek nr 50/2006, dodatek). Nawet już po zarządzeniu stanu wojennego Jaruzelski oberwał w Moskwie za "bonapartyzm", a stan wojenny uznano za "pokazuchę, wymyśloną dla zamydlenia oczu prawdziwym strażnikom idei marksistowsko-leninowskich w Polsce" (W. Górnicki, "Teraz już można, s. 20, 23).

    WJ musiał uwzględniać, że na komitet powitalny Armii Czerwonej zawsze odpowiednie grono się zbierze. Inna sprawa, że nie wierzę w "ograniczone wejście". Interwencja radziecka wywołałaby opór przynajmniej części polskiej armii - i sprawy ruszyłyby "na maksa", byłaby "rzeź aż miło", że odwołam się do klasyka - dzielnego wojaka Szwejka. P. Wieczorkiewicz i J. Błażejewska podają bardzo ciekawy fakt, świadczący o nastrojach w polskiej armii. Pułkownik W. Saczonek (z 20 dywizji pancernej) przy wódce z Rosjanami powiedział im w twarz, że jak wejdą - to Polacy będą strzelać. O prawdziwych poglądach Jaruzelskiego i F. Siwickiego świadczy fakt, że nie ulegli żądaniom radzieckich i pułkownik pozostał na stanowisku.


  4. Sprawa stanu wojennego dzielić będzie Polaków zawsze i żaden wyrok sądu ani uchwała Sejmu tego nie zmieni. Dramatyczna decyzja generała wpisuje się bowiem doskonale w ciąg wydarzeń historycznych, które zawsze będą podlegać zróżnicowanemu osądowi. Konfederaci barscy czy Stanisław August, Drucki-Lubecki czy podchorążowie, Wielopolski czy kosy na armaty, Dmowski czy Piłsudski, polska realpolitik czy visy przeciwko Tygrysom – te dylematy polskiej historii nigdy nie zostaną jednoznacznie rozstrzygnięte. Zawsze przeciwko krytycznemu osądowi tego co Lech Mażewski w swej – doskonałej! – książce nazwał trafnie „powstańczym szantażem” będą występować ci bardziej patriotyczni i bardziej odważni (choć często odważni tanią już odwagą). I tak już pozostanie. Z tego punktu widzenia szukanie „polityczno-historycznego alibi” w skazaniu Jaruzelskiego przez środowiska post-solidarnościowe należy uznać za chybione. Może im dalej od stanu wojennego, tym więcej młodych ludzi uwierzy Antoniemu Dudkowi i wreszcie z satysfakcją będzie można powiedzieć, że już nie 50% a 40 czy 30% popiera generała, ale jednomyślności nie będzie nigdy. Piękno i tragedia historii leży w tym, że można ją różnie interpretować, a Jaruzelski stoi już tak naprawdę tylko przed sądem historii, żaden, nawet najbardziej ambitny prokurator IPN tego nie zmieni.

    Jest jasne, że w procesie nie chodzi o to czy złamano konkretny przepis kodeksu karnego. To próba dokonania tylnymi drzwiami potwierdzenia idée fix bardziej zacietrzewionej części środowisk post-solidarnościowych – o zbytecznym wprowadzeniu stanu wojennego, udowodnienia tezy założenia zero-jedynkowego, on – łotr, my – to ci dobrzy. Jak wiadomo w tym rozrachunku historycznym najważniejsze będzie podważenie tezy o możliwości interwencji radzieckiej. Skazanie generała za cokolwiek będzie dla jego przeciwników sądownym jej zakwestionowaniem. Oczywiście może Jaruzelski przestawiać wizje innych zagrożeń – krachu gospodarczego, rewolty społecznej czy puczu twardogłowych w partii – teza numer jeden i tak będzie sprowadzona do tego, że „nie chcieli wejść”. Skądinąd jest to głupia teza. Przywódcy radzieccy, choć sędziwi nie byli w swej masie idiotami. Rzeczywiście „nie chcieli wejść”, bo wiedzieli, że to wizerunkowi ZSRR i gospodarce radzieckiej się nie przysłuży. Zapewne nie chcieli wejść i do Budapesztu, do Pragi i do Kabulu, ale jednak weszli. To było radzieckie „nie chcę ale muszę”, spowodowane przekroczeniem granicy progu tolerancji imperium.


  5. Vanbrovar - Ad. 1. To jasne, że każdy "gra swoje" i postępowanie Rosjan uważam za całkowicie zrozumiałe.

    Ad. 4. Też nie sądzę, abyśmy coś ugrali, i generalnie jestem przeciwnikiem manii restytucyjno-odszkodowawczej, tudzież admiratorem Rosji i kultury rosyjskiej, ale polityka jest polityką. Może kiedyś dojdzie do sytuacji, kiedy w zamian za rezygnację z roszczeń dostaniemy parę litrów ropy więcej. Aborygeni się w końcu zwrotu przynajmniej części ziemi, zatem … Skoro trzy kraje bałtyckie oficjalnie problem podnoszą, to trzeba przynajmniej sprawę przemyśleć.

    Marcin 29 – o historykach, czy raczej „historykach” IPN, przynajmniej o tych najbardziej spełniających się medialnie mam już od dłuższego czasu wyrobioną opinię. Chciałem tylko wykazać możliwy paradoks, polegający na tym, że środowisko prześcigające się w sowieto-, komuno-, lewico- i coś tam fobii, wykonujące operację „dopaść Jaruzela” może okazać się – nolens volens - wykonawcami założeń długofalowego planu rosyjskiego.


  6. Ponieważ temat stanu wojennego - z oczywistych względów - stał się znowu modny, proponuję takie zagadnienie - na ile Rosjanie "robią w konia" nasz kochany IPN, podsuwając mu odpowiednie dokumenty?

    Moje tezy (proszę je pochwalić, zganić lub wyśmiać):

    1. Rosja prowadzi niezwykle aktywną politykę historyczną, czerpiąc to co dobre dla niej ze wszystkich swych epok historycznych, o złym często zapominając.

    2. Większość Rosjan jest przekonana, że ZSRR sponsorował państwa satelickie i był dla nich dobrym wujkiem, jego rozpad był "tragedią geopolityczną" (aut. W. Putin), zaś Układ Warszawski normalnym paktem wojskowym.

    3. W interesie Rosji jest udowodnienie, że groźby interwencji w 1981 r. nie było. Zmniejsza to w sposób oczywisty rachunek krzywd. Przypominam, że podobne akcje mieliśmy już wcześniej. Antidotum na 350 lat obecności wojsk rosyjskich w Polsce ma być polska okupacja Kremla na początku XVII w., antidotum na Katyń - radzieccy jeńcy "zamęczeni w Tucholi" itd.

    4. Powyższe ma fundamentalne znaczenie w przypadku ewentualnych żądań odszkodowawczych ze strony Polski (przypominam, że kilka lat temu Litwa próbowała namówić nas do wspólnego wystąpienia, nasi politycy - w tym L. Kaczyński - za bardzo nie zorientowali się o co chodzi). Zasada potencjalnej argumentacji rosyjskiej jest prosta - chcecie odszkodowania za okupację czy dominację radziecką? Jaka okupacja - przecież robiliście co chcieliście, myśmy nawet interwencją wam nie grozili.

    5. Protokoły posiedzeń biura politycznego KPZR są ujawnione w sposób fragmentaryczny (nie dyskutuję o ich autentyczności - bo nic nie wiem na ten temat, ale widziałem je tylko w formie kserokopii na stronach internetowych). Dlaczego akurat ujawniono te, które interpretowane na niekorzyść Jaruzelskiego mogą prowadzić do wniosku że zagrożenia nie było? Nota bene P. Wieczorkiewicz wyśmiał kiedyś tych, którzy wyciągają wnioski o braku zagrożenia radzieckiego z fragmentarycznie ujawnionych dokumentów radzieckich.

    6. Nadgorliwość IPN et consortes w udowadnianiu, że Jaruzelski wprowadził stan wojenny tylko "bo złym człowiekiem był" może mieć fatalne skutki dla Polski - dla naszej polityki historycznej akcentującej szkody ze strony Rosji, tudzież dla ewentualnych roszczeń prawnych podejmowanych wspólnie z państwami bałtyckimi.

    ciekawy// mam poważne wątpliwości, czy temat ten powinien zaistnieć w dziale PRL, czy też w III Rzeczpospolitej ? Bo współczesna polityka historyczna Rosji, a IPN, mimo iz dotyczyć może stanu wojennego i gen. Jaruzelskiego, to chyba nie czasy do 1989r. ?


  7. Nie wiem czy to aprobata, czy krytyka mojej wypowiedzi ;)

    Chciałem w mniej lub bardziej udolny sposób powiedzieć, że zapewne większość tych, którzy nawet byli sercem "przeciw" zdawała obie sprawę, że w tym momencie, czyli Anno Domini 1981, pełna niepodległość Polski była niemożliwa. Do Gorbaczowa wzruszenie porządku jałtańskiego w sercu Europy było nierealne (niezależnie od tego co historycy IPN wyczytają w protokole biura politycznego KPZR z 10 grudnia 1981 r.). Doskonale z tego zdawały sobie sprawę USA zatajające relacje Kuklińskiego i milczące przez pierwsze dni stanu wojennego, aż do momentu, gdy było jasne, że "nie wejdą".

    Dysproporcja sił odgrywała oczywiście ważną rolę, ale to nie tylko kwestia czołgów i ZOMO. Gdyby Polacy byli przekonani w swej masie, że to już "ten moment" opór byłby większy (powstańczych tradycji wszak u nas dostatek). Czy w efekcie przyniósłby dobre rezultaty - śmiem wątpić. Gdyby w Polsce takich walczących kopalni Wujek było nie sztuk 1 tylko 500, to i tak raczej nie przyspieszyłoby niepodległości tylko interwencję radziecką.


  8. Ja osobiście - co do zasady - podzielam pogląd J. P. Wiśniewskiego "Armia czechosłowacka w latach 1932-1938", s. 212 "(...) sądzę, ze armia czechosłowacka, mimo znacznie słabszego lotnictwa i niedokończonej budowy fortyfikacji mogła się bronić przez kilka tygodni przeciw agresji niemieckiej, co z kolei zmusiłoby mocarstwa do podjęcia kroków mających na celu przyjście z pomocą Republice Czechosłowackiej".

    Niejasne jest natomiast to, jak na skuteczność oporu wpłynąłby w ostatecznym rozrachunku wielonarodowy charakter armii, niesnaski etniczne i apetyty innych sąsiadów (w szczególności Węgier)

    Oczywiście później - w 1939 r. - z racji fatalnego układu granic opór czechosłowacki mógłby być jedynie symboliczny.


  9. Jest bardzo ciekawa biografia Berlinga pióra D. Bargiełowskiego ("Konterfekt renegata"). Napisana zupełnie nienaukowym językiem (Autor o temacie swoich badań pisze np. "k... w bryczesach"), ale w warstwie faktograficznej niezła. Jak można przypuszczać z powyższego Bargiełowski o Berlingu ma opinię wyrobioną i radykalną.

    W sumie ocena bardzo trudna i i sprowadza się do fundamentalnego pytania - jakie są granice kolaboracji? Na obronę Berlinga mogę powiedzieć to, że jako jeden z niewielu przewidział jak się skończy wojna. Inni po wrześniu liczyli na Francję, Anglię, USA, Ducha Świętego i legion aniołów.


  10. Po pierwsze - nie miał przeciwko sobie całego narodu. Liczba tych, którzy - z różnych powodów - uznawali racje Jaruzelskiego była całkiem spora.

    Po drugie - ci, którzy byli przeciwko, w większości chyba przeczuwali, że jest to nieuniknione, że "karnawał" musi się jakoś skończyć. Prawo geopolityki. I swoisty fatalizm. Stąd byli w stanie psioczyć na Jaruzelskiego, opowiadać dowcipy, może coś namalować na murach, ale ruszać z kosami na czołgi - co to to nie. I bardzo dobrze.

    Trochę to przypomina stan świadomości społecznej z lat 1944-1947. Jak wskazuje wynik referendum ok. 2/3 było "przeciw", ale nie na tyle aby pójść do lasu. Nawet większość akowców starała się jakoś zakotwiczyć w Polsce Ludowej, zdając sobie sprawę, że nas sprzedano i nic na to nie można poradzić. Podobnie było chyba w 1981 r. Nawet jak ktoś nie kochał Jaruzelskiego, to - choćby podświadomie - zdawał sobie sprawę, że jedyne co może zrobić Zachód w naszej sprawie to pokiwać Breżniewowi "nu, nu ty brzydki".


  11. Mogę tylko dodać, że w "Historii Królewca" J. Jasińskiego (s.265) jest wzmianka "Wspomina Józef Weltrowski (...) że służąc w 14. Dywizji Piechoty w Bydgoszczy, w czerwcu 1945 r. wraz z całym batalionem maszerował przez Grudziądz, Brodnicę, Ostródę i Braniewo do Królewca, ale nieoczekiwanie na jego przedmieściach zostali zatrzymani i po dwóch dniach musieli się cofnąć do Polski".

    Słyszałem także, że na mniej więcej w tym czasie propaganda trąbiła o powrocie do Polski trzech portów - Gdańska, Szczecina i Królewca, ale jest to tylko relata refero, sam na potwierdzenie tego nie trafiłem.

    Można zatem przypuszczać, że - przynajmniej część władz polskich - oczekiwała w tym czasie przyłączenia nie tylko Świętej Siekierki (Świętomiejsca) czy Iławy Pruskiej (Iławki), ale nawet Królewca.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.