Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    To już po zakupach? Śląsk i Ślązacy wytrzymają. Najwyżej ewakuują się w ślad za Ślązakami z Cieszyna, Fryderykiem Wielkim, Elvisem i wcieleniami 555 na Czeski Śląsk. Drogą przez starożytny Reich.
  2. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    Szkoda, że musisz uniesiony miłością wybrać się na zakupy, ale pamiętaj, że masz tu stałych wielbicieli. Do szybkiego zobaczenia i kolejnych merytorycznych postów! Tylko następnym razem wymyśl coś innego niż 555. Niektórym może to się skojarzyć z niemieckim, szowinistycznym 444 (DdD „Deutschland den Deutschen"), neonazistowskim 44+44=88 lub zgoła z szatańską 666. Nazwij swoją nową jaźń tak jakoś fajnie. I pamiętaj - czekamy.
  3. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    Co tam jakiś banalny zakład z kuzynami, jak możesz tyle ciekawych rzeczy powiedzieć światu. A tak na marginesie, zakład chyba nie był o 350-konne BMW? Mam nadzieję, że wcielenia kuzynów nie były aż tak okrutne? W końcu to chyba nie Polacy, zatem raczej ludzie łagodnego serca i zgody? Tyberiuszu, jesteś niepoprawny. Jaźnie naszego 555 nie plują na nas, tylko realizują trudną misję wychowawczo-uświadamiającą. To ciężki obowiązek wobec świata, tym bardziej, jak się ma tak wiele ciekawych osobowości. Zatem - z szacunkiem.
  4. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    Misja czasami bywa ważniejsza niż takie drobnostki, jak braki w edukacji. Poza tym ja nie zauważyłem żadnej ociężałości, tylko uroczą swoistość. Schlesierze - Ty wiesz, że my Polacy kochamy Cię i Twoje wszystkie jaźnie! Chociaż niektórzy z nas sobie tego w pełni nie uświadamiają. Pisz!
  5. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    Tyberiuszu, lepiej nikomu nie dowalaj. Wielu ludzi na forum już z góry się cieszy na merytoryczne posty naszego nieocenionego, wielu imion 555, a niepotrzebne dowalanie może zakłócić wyrafinowany, intelektualny proces ich tworzenia. Schlesierze - pisz, nie krępuj się! Świat i Forum Cię potrzebuje!!!
  6. Zadziwiające nazwy ulic

    Może nie zadziwiające nazwy, ale ciekawa numeracja. Główny, drogowy ciąg komunikacyjny z Gdańska do Gdyni (Wejherowa itp.) to w Gdańsku Aleja Grunwaldzka, w Sopocie Aleja Niepodległości. Obie ulice charakteryzuje ciągłość numeracji domów. Zatem pierwsze domy przy Al. Niepodległości w Sopocie (jadąc od Gdańska) mają bardzo wysokie numery. Przyczyna? W latach 30. wprowadzono jedną nazwę dla tej ulicy (oczywiście - w obrębie Wolnego Miasta Gdańska). I jednolitą numerację w Gdańsku i Sopocie. Nazwa była bardzo nieciekawa "Adolf-Hitler-Straße" i szczęśliwie już dawno przeszła do historii. Numeracja jednak pozostała. LINK do strony z fotografią z Gesetzesblatt für die Freie Stadt Danzig (zawierającą akt prawny o zmianie nazwy ulicy).
  7. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    A to pozdrowienia dla szanownego kuzyna. Jest jeden, czy w wielu osobach?
  8. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    Jesteś zbyt pesymistyczny, któreś Twoje wcielenie na pewno się dogada.
  9. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    Gdzie i czego Twoje wcielenia się uczyły, to Twoja słodka tajemnica. Nie nauczyły się jednak solidnie ani języka polskiego, ani niemieckiego, ani historii. Nie - Fryderyk Wielki żyje i wyjechał razem z Elvisem na Czeski Śląsk.
  10. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    Ależ ja nikogo nie dyskredytuję, dyskredytujesz się sam na własny rachunek. Ja tylko doceniam oryginalność, świeżość i humorystyczny aspekt teorii, że Ślązacy kiedyś mieszkali w Cieszynie i wszyscy ewakuowali się stamtąd na Czeski Śląsk. Identyfikacji ze mną nie oczekuję, nawet uważałbym to za nieco niepokojące (i dające mi wiele do myślenia), gdyby twórca aż tak oryginalnych koncepcji się ze mną identyfikował.
  11. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    Wiedziałem, że będzie fajnie po powrocie naszego ulubionego Użytkownika, ale rezultaty są lepsze od oczekiwań. :thumbup:
  12. Wnioskuję z powyższego, że historycy miewają wątpliwości odnośnie do tego, czy rosyjska interwencja była nieunikniona, natomiast Jancet poznał PRAWDĘ. Pozostaję z szacunkiem dla właściciela takowej, aczkolwiek z powyższej, Twojej wypowiedzi nadal nie wynika nic, ponad to, że car brał pod uwagę możliwość interewencji. Niezależnie od tego, ile razy jeszcze westchniesz "Łojzicku". Mikołaj I mógł odstąpić od decyzji (inna sprawa - czy tą decyzję już "powziął", czy tylko rozważał) z bardzo różnych powodów. Ostatecznej niechęci do podjęcia ryzyka wszczęcia wojny, która prawdopodobnie stałaby się europejską, niepewnego stanowiska innych mocarstw, zmiany rządu w Anglii (Grey plus Palmerston - "ojciec Belgów"), możliwości dyplomatycznego załatwienia sprawy (np. z szantażem interwencją, jako argumentem rosyjskim) itd. Mało mamy w historii przykładów, gdy gromadzone prochy jednak nie wybuchają? A tak na marginesie, czy Jancet z historyków.org to Ty? Jeżeli tak, to się z Twoją wypowiedzią na tamtym forum całkowicie zgadzam: LINK. Zob. post 3.Opinia powyższa jest niewątpliwie wyważona i sensowna, choć może daleka od żarliwości głoszenia prawdy objawionej. Możemy uznać, że Powstanie działało na korzyść Belgii. I odnośnie do tego - sporu nie ma. Czy ją "uratowało", czy marsz rosyjski na Zachód był nieunikniony, na zawsze pozostanie w sferze domysłów.
  13. Ja już się poddaję, gdyż to już trochę za wysoki poziom abstrakcji, jak na moją skromną osobę. . Jest oczywiste, że plemiona germańskie zasadniczo wyróżniały się pochodzeniem etnicznym od innych. Językiem, obyczajami itp. Oczywiście, dla postronnych obserwatorów (np. rzymskich) nie zawsze musiało być to jednoznaczne. Natomiast w tyglu narodów, którym była Europa, twierdzenie, że Germanin musiał - w każdym przypadku - posiadać określony procent krwi germańskiej - to aberracja. Germanie, tak jak Słowianie, ludy ugrofińskie, tureckie itp. w czasie swoich wędrówek musiały wchodzić w rozmaite interakcje z innymi ludami. Interakcje polegające także na tym, że wchłaniały grupy ludzi i pojedyncze osoby o innym pochodzeniu etnicznym. Czy Mieszko był Germaninem - nie wiem, wiem, że jest taka teoria, moim zdaniem dyskusyjna. Podobne przypuszczenia dotyczą Ruryka. Który bywał - u różnych badaczy - i Słowianinem, i Waregiem, i Finem. Niemcy na północy Prus Wschodnich, przypadłych ZSRR, rzeczywiście w pewnej liczbie pozostali po wojnie (ich liczbę 1 września 1945 szacowano na ok. 174.000), ale w następnych latach zostali z obwodu kaliningradzkiego całkowicie usunięci. Główna fala transportów do Niemiec to 1948 rok. „Końcowy akord wysiedleń nastąpił 7 stycznia 1950 roku, kiedy to ostatnich sześć osób wyjechało z Królewca. Od tej pory obwód kaliningradzki (…) był krajem bez Niemców”. A. Kossert, Prusy Wschodnie. Historia i mit, s. 313 (zob. także dane - 174.000 - na s. 308). Natomiast, na rosyjskiej stronie w Wikipedii, jest mowa, że ostatnia grupa 193 osób wyjechała do NRD w maju 1951 r. Tamże, nieco inne dane odnośnie do ogólnej liczebności Niemców. Sporo na ten temat czytałem, ale nie znalazłem jakiejkolwiek relacji, aby pozostała chociażby jedna osoba z dawnych, niemieckich mieszkańców. Natomiast Niemcy (z głębi ZSRR) jednak z czasem zaczęli pojawiać się w obwodzie. Paradoksalnie pierwszy pojawił się tam niedługo po utworzeniu obwodu. Był to komunista, rodowity kolończyk, emigrant z Niemiec do ZSRR (R. Jacquemien). Kossert, dz. cyt., s. 313. Nie były to jednak duże liczby. Na przykład w latach sześćdziesiątych przybyło do Kaliningradu kilkuset Niemców z Kazachstanu. T. Jasiński, Historia Królewca, Olsztyn 1994, s. 267. W 1989 roku w obwodzie Niemców było 200, na 930.000 mieszkańców. T. Lebioda, Niemcy rosyjscy w polityce RFN na tle ich znaczenia w Rosji i relacjach niemiecko-rosyjskich 1763-2003, Wrocław 2004, s. 314 Były nawet pomysły, na przełomie lat 80. i 90., aby osiedlać tam Niemców z głębi z ZSRR, głównie Nadwołżańskich, ale w sumie niewiele z tego wyszło. Szacuje się, że przybyło tam ok. 6 do 10.000 osób. Zob. T. Lebioda, dz. cyt., s. 314. Zob. także np. uwagi w: A. Maryański, Litwa – Łotwa -Estonia, Warszawa 1993, s. 95-96. Zgodnie ze spisem z 2010 roku w obwodzie jest 7349 Niemców, czyli 0,8% ludności. LINK - dane ze spisu. W swej masie to nie potomkowie dawnej ludności, tylko przybysze z głębi ZSRR. Inna nieco była historia dawnych Kłajpedzian, mieszkających po wojnie w Litewskiej SRR. Po wojnie ostało się tam ich 12.000, z czego 10.000 Litwinów. Przypuszczać należy - że ok. 2.000 to Niemcy. Warto jednak pamiętać, że identyfikacja tamtejszych Litwinów jest kwestią złożoną - w dużej mierze przypomina problem mazurski, z którym borykała się Polska. W każdym razie, główna fala wychodźstwa do Niemiec nastąpiła z regionu Kłajpedy w latach 1958-1960 (na podstawie niemiecko-radzieckiego układu o repatriacji z 8 kwietnia 1958 roku). Wyjechało wówczas 6.000 osób. Zob. P. Łossowski, Kłajpeda kontra Memel, Warszawa 2007, s. 213-214. Kossert, dz. cyt, s. 339, pisze o 8.000 wyjazdów. Biorąc to pod uwagę, ewentualne późniejsze wyjazdy do Niemiec, można jednak założyć, że w regionie Kłajpedy żyje trochę dawnych mieszkańców i ich potomków. Kossert pisze, że w 1994 roku było tam 4.804 członków gmin luterańskich (a z grubsza tą grupę można uznać za potomków dawnych mieszkańców), „nowi Litwini” w Kłajpedzie to zasadniczo katolicy. Istnieją stowarzyszenia niemieckich Kłajpedzian i szkoła niemiecka. Kossert, dz, cyt., s. 339-340. Ale to wszystko kropla (Niemcy i luterańscy Litwini) w morzu nowych litewskich i rosyjskojęzycznych mieszkańców Kłajpedy, osiedlonych tam po drugiej wojnie.
  14. Mniejszość etniczna - Ślązacy

    Ależ skąd, nikt się nie gniewa, nawet jeżeli nie wie o co Ci akurat w tym radosnym chaosie myślowym rozchodzi. Witamy serdecznie i ponownie kolejne wcielenie, bo już się martwiliśmy.
  15. Cegłówka nie jest konieczna, wystarczy, że uznał, iż opłaca mu się, albo z jakiś powodów musi/powinien być kimś innym, niż się urodził. Nie spotykamy takich sytuacji w historii świata? A tak poza tym, to wszystko w porządku? Bo Twoja ostatnia wypowiedź trąci już swoistą obsesją. Wywołałeś dyskusję, otrzymujesz dosyć sensowne odpowiedzi (o swoich się nie wypowiadam, ale Furiuszowi i Secesjoniście trudno w tej dyskusji cokolwiek zarzucić1.). Temat w tej postaci chyba rzeczywiście stracił sens, bo trudno uznać za jego sensowną podstawę obsesyjne fascynowanie się procentem germańskiej krwi u Germanów, aczkolwiek chyba zamykanie jest przedwczesne. A tak poza tym, o zamykaniu tematów decydują moderatorzy danego działu. 1. Może z wyjątkiem tego, że z obwodu kaliningradzkiego Stalinowi udało się jednak wysiedlić Niemców w całości, mieszkający tam dziś Niemcy to nabytek póżniejszy. Ale taka całkowita wymiana ludności rzeczywiście nie jest typowa dla historii ludzkości.
  16. Podbój Indii przez Anglię

    Chodzi Ci o traktat z Wadgaon? Bo ponieśli klęskę. Nic dziwnego zatem, że nie spieszyli się do dalszego popierania Raghunatha i oddali Marathom ziemie zdobyte od lat 70. XVIII w. Ale trudno powiedzieć, że respektowali - bo przecież walki trwały. Potem był traktat w Salbai, a potem kolejne wojny marackie. Czy raczej o traktat z Poona Marathów z Portugalczykami? Nie znam kompletnie jego szczegółów, ale odwoływał się chyba do niego po latach MTS, czy inna instytucja międzynarodowa i chodziło chyba o potwierdzenie władztwa portugalskiego nad niektórymi obszarami? Anglicy go pewnie respektowali, bo Portugalia nie stanowiła już szczególnego zagrożenia, czy konkurencji. Pombal ewidentnie z umiarem angażował się w sprawy indyjskie, a być może Anglicy zdawali sobie sprawę, że są szanse, iż Portugalia z czasem stanie się ich wiernym sojusznikiem. A przynajmniej - znali ograniczenia i możliwości ówczesnej Portugalii. Pombal prowadził politykę ewidentnie probrytyjską, rządy Marii I i Jana to raczej lawirowanie między Anglią, Francją i Hiszpanią, ale przecież nie stricte antybrytyjskie, a już w konsekwencji francuskiej inwazji Portugalia staje się czymś na kształt brytyjskiego protektoratu. A. H. de Oliveira Marques, Historia Portugalii, tom II, Warszawa 1987, s. 51. A później dosyć wiernym angielskim sojusznikiem (aczkolwiek w szczegółach różnie z tym sojuszem bywało, ale raczej ze strony silniejszej - brytyjskiej, zob. traktat angielsko-niemiecki z 1898 r., ibidem, s. 240). W każdym razie - szczątkowa obecność dosyć słabych Portugalczyków w Indiach to nie był chyba dla Anglików istotny problem.
  17. Podbój Indii przez Anglię

    Dorzucić jeszcze można drugą ciekawostkę - Indie francuskie (Inde française), a dokładniej Établissements français dans l'Inde. Czyli (nazwy stosowane przez Francuzów): Pondichéry, Karaikal, Mahé, Yanam i Chandernagor. De facto przeszły w posiadanie niepodległych Indii w roku 1950 (Chandernagor) lub 1954 - reszta, przede wszystkim Pondichéry. De iure - nieco później. Indie ostatecznie rozprawiły się (zbrojnie) z portugalską obecnością w Indiach w roku 1961 r. zajmując Goa, Daman i Diu (operacja "Vijay").
  18. Faktycznie i oczywiście, zastanawiam się tylko nad jego konsekwentnym stosowaniem w dwóch wypowiedziach. Znowu dowód starzenia się... "W historiografii belgijskiej teza, że własnie polskie powstanie uratowało niepodległość Belgii jest mocno zakorzeniona i znajduje swoje odbicie nawet w podręcznikach szkolnych". J. Łaptos, Historia Belgii, s. 159. Ale tenże Łaptos (niewątpliwie polski historyk) na tej samej stronie uważa, że teza powyższa jest nieprzekonująca ("w świetle nowszych badań"). Wypowiadasz się Jancecie w bardzo autorytatywnym tonie, który właśnie mnie nie za bardzo przekonuje. Koncentracja wojsk nie oznacza jeszcze wojny, myślenie o interwencji jeszcze jej nie oznacza, zatem możemy posługiwać się jedynie trybem przypuszczającym. A nawet gdyby to przypuszczenie było jakoś uzasadnione, pozostaje pytanie o optymalne dla polskich interesów zachowanie w takiej sytuacji? Czy było nim na pewno polskie uderzenie uprzedzające w mocarstwo rosyjskie, "ratujące Europę przed tyranią"? Czy chociażby banalne - poczekamy, zobaczymy? Jest oczywiste, że nie. Nawet paskiewiczowskie KP było z gruntu czymś innym niż Привислинский край. Ale została w bardzo istotny sposób ograniczona, co dla biegu polskich spraw miało dosyć zasadnicze znaczenie. Dodajmy jeszcze, wskazaną bodajże przez Prądzyńskiego i autora biografii Wysockiego (T. Łepkowskiego) przypisywaną aktorom pierwszego dnia Powstania motywację osobistą. Wojna miała być szansą na ucieczkę z zaklętego kręgu braku większych "perspektyw zawodowych". Bez przesady, znowu uprawiamy gdybologię stosowaną, ale przecież istnieje wiele opinii (chociażby Tokarza), że Konstanty, gdyby nie był oszołomiony atakiem na Belweder - i gdyby nie uważał, że Polacy powinni rozwiązać sprawę sami - stłumiłby ruchawkę bez problemu. Trudno uznać ówczesne Królestwo Polskie za beczkę prochu. Ex aequo. Coś jeszcze do tego można dorzucić. Madalińskiego i konfederatów barskich na przykład. No cóż, polska historia ostatnich dwóch stuleci dosyć boleśnie (i wielokrotnie) nas przekonuje, że marzenia niekoniecznie są rzeczywistością. To, że Mikołajowi, mimo warszawskiej koronacji i podlizywania się sui temporis Polakom (np. wychowywanie syna na "dobrego Polaka"), relatywnie liberalny kształt Królestwa nie był w smak, to oczywiste. Nie był jednak całkowicie swobodny, a ręce to my mu rozwiązaliśmy. Ale nawet po stłumieniu Powstania widoczne są carskie ograniczenia, które prowadziły do utrzymania (ograniczonej) podmiotowości Królestwa. Alternatywą Powstania był co najmniej los podobny do Finlandii, albo nawet szansa na zmianę statusu Polski w czasie wojny krymskiej. W każdym razie, jest stara zasada - jak toniesz w bagnie, nie wykonuj gwałtownych ruchów. Nie pomagaj tym, którzy chcą cię utopić. Istnieje nawet przypuszczenie (np. biografia Mikołaja I, pióra Wieczorkiewicza w Kto rządził Polską, Warszawa, 2007, s. 493), że spisek podchorążych został świadomie zlekceważony. Bo rewolta dawała wygodny pretekst do ograniczenia odrębności KP. Jesteś okrutny, ale i ja kiedyś pisałem, że podchorążowie nie widzieli dalej niż końce ich bagnetów. Tym zasadniejsze jest pytanie o odpowiedzialność tych, którzy ich prowadzili. Patriotycznej, gotowej walczyć, młodzieży w naszej historii było całkiem sporo. Odpowiedzialnych jej przywódców - jakby mniej. Królestwo Kongresowe było bardzo istotnym i korzystnym dla Polaków czynnikiem. Mogło stać się nawet polskim Piemontem (jeżeli juz bawimy się w gdybologię). Tu zgoda. Ale to, że Привислинский край po naszych powstańczych wyczynach przetrwał na mapach, że polski orzeł był na skrzydle rosyjskiego - nie powiedziałbym, że w czasach pierwszej wojny to miało wielkie znaczenie. Akt 5 listopada nastąpiłby niezależnie od tego, że car tytułował się królem Polski. A później niepodległość. Zadecydował wyjątkowo korzystny dla Polski układ sił i wydarzeń międzynarodowych, także to, że mimo autodestrukcyjnych wysiłków inicjatorów niektórych powstań przetrwaliśmy jako naród, a nie to, jak nazywały się jednostki administracyjne, zamieszkane przez Polaków. Po Powstaniu Styczniowym Ца́рство По́льское po prostu straciło znaczenie, jako podmiot państwowy i polityczny. A co to tego, że powstańcy "Zrobili to w sposób nieodpowiedzialny, trudno było to zrobić gorzej. Chaotyczna improwizacja, zero planowania, unikanie odpowiedzialności" - całkowita zgoda. Teatrzyk (krawawego) absurdu... Planowanie wyglądało mniej więcej tak: w czasie, gdy Rosja zakończyła już wojnę z Turcją, zatem może przeznaczyć siły do walki z Polakami, gdy - z racji wydarzeń na zachodzie Europy - wojska rosyjskie są w stanie podwyższonej gotowości, my z kolegami wywołamy powstanie, najpierw zajmiemy się Konstantym, co bardzo dobrze wpłynie na stosunek koronowanych głów Europy do sprawy polskiej, a przy okazji przejdziemy się po mieście, pytając, czy ktoś może zostanie naszym wodzem, a jak nie - to się gościa zastrzeli.
  19. Tajemnicze śmierci w III RP

    Nawiązując do obecnego w tej dyskusji wątku o tajemniczej śmierci w 1993 r. Tadeusza Stecia (sudeckiego "przewodnika przewodników"), warto odnotować, że jakiś czas temu wyszła książka S. Jawora, Legenda Sudetów - Tadeusz Steć, życie i śmierć 1925-1993, Warszawa 2013. Na razie książki nie czytałem, ale zamierzam i spodziewam się ciekawej lektury. W ostatnich "Sudetach" (nr 2/158, marzec-kwiecień 2015) na s. 38 jest krótka recenzja tej pozycji, pióra W. Papierniaka. Rzecz zapowiada się bardzo ciekawie, chociażby z tego względu, że postać Stecia do dziś budzi skrajne emocje. Od szacunku, a wręcz uwielbienia - po niechęć (delikatnie mówiąc). Niestety - jak już pisał Harry w poście 28 - Radomierzyce należy pewnie zaliczyć do bajek (Papierniak pisze w ich kontekście o zweryfikowaniu przez Jawora "nieprawdziwych lub wyolbrzymionych pogłosek").
  20. Vládní vojsko

    Paradoksalnie znalazłem odpowiedź (przynajmniej częściową) w książce, którą kiedyś czytałem i wcale nie musiałem odkopywać z piwnicy. Wiek jednak robi swoje. "Jednostki, które stacjonowały na terenie Czech i Moraw (...) zostały rozbrojone i internowane, a żołnierze słuzby zasadniczej zwolnieni do cywila (koniec marca 1939). Dowództwa pułków, dywizji, korpusów i armii zostały ostatecznie rozwiązane na początku czerwca 1939 roku. Oficjalny zakaz noszenia czechosłowackich mundurów został wydany 1 sierpnia 1939 roku". Cytat z: J. P. Wiśniewski, Armia czechosłowacka w latach 1932-1938, Toruń 2001, s. 215. Wnioskować zatem z powyższego należy, że obecność oficerów w czechosłowackich mundurach na niemieckich uroczystościach (już po proklamowaniu Protektoratu) jest dowodem na to, że armia czechosłowacka - a raczej post-czechosłowacka - w bardzo szczątkowej formie (dowództwa, część kadry zawodowej) jeszcze jakiś czas wegetowała po marcu 1939 r. A noszenie czechosłowackich mundurów wojskowych było akceptowane - przynajmniej w jakieś skali - przez Niemców. Później pojawiły się mundury formacji Vládní vojsko, zresztą oparte na czechosłowackich. Ciekawe natomiast, jak między marcem a lipcem 1939 wyglądała kwestia broni? Czy czechosłowackim wojskowym pozwalono wówczas w Protektoracie na noszenie broni osobistej? Czy - wzmiankowane wyżej - rozbrojenie było przez cały ten czas całkowite?
  21. Mozaiki świata greko-rzymskiego

    Małe OT turystyczne - zainteresowanym polecam gorąco Villa Romana del Casale - niedaleko Piazza Armerina na Sycylii. Trochę rzymskich i greckich mozaik w życiu widziałem, ale to miejsce jedyne w swoim rodzaju.
  22. Jak już pisałem, zaintrygował mnie zwrot: "ocena Kościuszki róbta co chceta, a i tak nic się nie uda okazała się nader trafna zarówno w odniesieniu do wasalnego w stosunku do Napoleona Księstwa Warszawskiego, jak i wasalnego w stosunku do Królestwa Polskiego Romanowych". Ja to rozpatrywałbym konsekwentnie w kategoriach "jednak się coś udało". Nie chcę się ustosunkowywać do całej, Twojej wypowiedzi. Są w niej wątki, z którymi się zgadzam, z niektórymi bym nieco polemizował. Ale w sumie nie sądzę, abym napisał coś szczególnie nowego i interesującego. W największym skrócie to, że zachowanie Wybickiego i podchorążych w Noc Listopadową, to dla mnie osobiście wzorzec metra z Sèvres w kategorii "głupota polityczna". Choć patriotyczna. Głupota prowadząca do zagrożenia, a potem do utraty, właściwie na własne życzenie, istotnego narodowego aktywu pod nazwą Królestwo Kongresowe (w postaci przedpowstaniowej).
  23. A jeżeli jakiś Awar, czy Alan przypętał się do plemienia germańskiego, przyjął jego język, obyczaje, "zapomniał" o swojej pierwotnej identyfikacji "narodowej", to dlaczego nie? Germańska krew jest święta?
  24. Przeszukaj Verordnungsblatt des Generalgouverneurs für die Besetzten Polnischen Gebiete (Dziennik Rozporządzeń Generalnego Gubernatora dla Okupowanych Polskich Obszarów). Jest chyba w kilku bibliotekach cyfrowych, a na pewno w ważniejszych tradycyjnych.
  25. Prawo w III RP

    Nie. Organ, który składa się z wielu osób - to organ kolektywny. Nie tylko. Źle słyszysz. To kawał, czy na poważnie? Zakładam, że mówiąc o ZN chodzi Ci o Sejm i Senat, nie połączone w ZN. Poza tym, chyba za bardzo nie wiesz, czym jest w dzisiejszej Polsce Zgromadzenie Narodowe, prawda? Na przykład sporządzić poprawną definicję legalną, poprawnie skonstruować przepis (zgodnie z zasadami logiki prawniczej itp.), czym powinien zająć się prawnik. Nie dość, że nie masz zielonego pojęcia o prawie, to jesteś jeszcze niezbyt grzeczny wobec kobiety. Dobra decyzja. Zapraszamy Euklidesa do udziału w różnych dyskusjach, ale może na tematy, o których ma jakiekolwiek pojęcie. Ja nie dyskutuję o teorii kwantów, bo akurat nic o niej nie wiem, może to akurat postawa godna rozważenia przez Euklidesa?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.