Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Produkty spożywcze, dania i ich nazwy

    Jak przypuszczam - jeszcze wiele rzeczy kulinarno-historycznych przegapiliśmy. Ale pracujemy nad sobą - i jak znam nasze pantoflarskie grono (z wyjątkiem Tomasza, co to mu karbinadle mu pod nos podstawiają) - także w kuchni. Ale do światowej historii kulinarnej chyba nie przejdziemy...
  2. Produkty spożywcze, dania i ich nazwy

    Tym razem coś z kuchni włoskiej. I próby wyjaśnienia etymologii (z włoskiej Wikipedii): Pizza Margherita - potrawa stworzona podobno na cześć Małgorzaty Sabaudzkiej. Strozzapreti - "dławiąca księży" pasta (czyli "po naszemu" - rodzaj makaronu). Spaghetti alla puttanesca - "spaghetti prostytutek". I kolejna przyjemna sprawa, tym razem rodem z Kuby. Cubalibre (cuba libre). Drink znany na całym świecie. Chyba 100% Latynosów, z wyjątkiem może nielicznych Kubańczyków, których pytałem o genezę tej nazwy ("Wolna Kuba") kojarzyło ją z Fidelem Castro i rewolucją. Takie wyjaśnienie podała chyba także B. Pawlikowska (w "Blondynka na Kubie"). Tym razem etymologia jest niejasna, ale raczej związana z Wielkim Bratem Kuby. Antycastrowskie Bacardi łączy ją bezpośrednio z amerykańskim kapitanem Russelem (LINK - do www.businesswire.com). W wersji Havana club - wskazuje się także, był to okrzyk bojowy powstańców kubańskich (1895-1898). LINK - angielskojęzyczna wikipedia.
  3. Produkty spożywcze, dania i ich nazwy

    Ja tam do paprykarza szczecińskiego z Pszczyny nic nie mam, aczkolwiek dodawanie lokalnego karpia, czy pstrąga do tego produktu wydaje się pewnym zaprzeczeniem jego wzniosłej, zachodniopomorskiej idei. Natomiast na poważnie - jadam ów produkt incydentalnie i zupełnie nie kojarzę producentów, ale zauważyłem, że jakość (w mojej subiektywnej ocenie) jest dosyć zróżnicowana. Być może zależy także od partii wytworzonej przez jednego producenta. A na zupełnie poważnie - ciekawym zjawiskiem jest przenoszenie się tradycji kulinarnych z Kresów Wschodnich na Ziemie Odzyskane. Kilka przykładów (ze strony www.minrol.gov.pl): 1. Hołubcie bielkowskie - rodem z okolic Sambora, zadomowiły się jako produkt tradycyjny w zachodniopomorskim. 2. Ser kozi łomnicki - tym razem przywędrował z Kresów w dolnośląskie. 3. Słonina marynowana z Niemczy - pierwotnie z Wołynia. 4. Kiełbasa Galicjanka z Niemczy - nie chodzi tu o hiszpańską Galicję. 5. Przysmak wołyński z Niemczy - zob. pkt 3. 6. Juha - nie krew, nie zupa (jak w niektórych językach słowiańskich), ale kompot dolnośląski, rodem z Łemkowszczyzny. 7. Czarne gołąbki krużewnickie - crème de la crème kuchni dolnośląskiej. A w Krużewnikach był?
  4. Produkty spożywcze, dania i ich nazwy

    Biorąc pod uwagę moje dzisiejsze gusta kulinarne, kryl może byłby interesujący. Zakładam bowiem, że to coś smakowo podobnego ogólnie do krewetek. W czasach PRL zdaje się nie udało się wyjść poza etap planowania wykorzystania owego skorupiaka. I wydumane urban legends o dodawaniu kryla do wędlin. Ale może się mylę i komuś zdarzyło się go spróbować? W ZSRR zdaje się zaszli dalej i mieli np. pastę Океан. I w Japonii to stworzenie także ludzie konsumują.
  5. Produkty spożywcze, dania i ich nazwy

    Jest to niepojęte, ale długo właściwie nie jadłem ryb i podobnych stworów. W tym konserwowych. Z wyjątkiem tuńczyka w puszce i kalmarów. Paradoksalnie PRL był dla mnie krainą płynącą tuńczykiem w puszce (do czasu można go było dostać bez problemu, przynajmniej ja wiedziałem gdzie) i kalmarem (był, ludzie go nie kupowali, bo nie wiedzieli za bardzo - co to za istota?). Ale jeszcze na początku lat 90. zdarzało mi się na Helu zamówić kiełbasę. Obecnie jestem największym amatorem tego co pływa i łazi pod wodą. Człowiek się zmienia i jego smak również... Paprykarz smakuje głównie jak się jest głodnym, ale da się zjeść. Z tym, że jakość jest bardzo zróżnicowana. Bywa smaczny. Ale nie jestem pewien, czy dziś jest w nim coś lepszego niż błękitek, którego smak niestety mnie ominął. Chyba nie, ale wolę nie wiedzieć. Poza tym robią go chyba także w Pszczynie... Może z węgla, bo Ślązacy to bystry lud jest (pozdrawiam Tomaszu).
  6. Produkty spożywcze, dania i ich nazwy

    Dwa produkty już tradycyjne i nieco zarazem kultowe. O tradycji co prawda niedługiej, ale ciekawej. Nazwach "szczecińskich", ale genezie bardziej złożonej. 1. Pasztecik szczeciński. Smaczne dzieło gastronomiczne, rodem z samego skraju naszych Ziem Odzyskanych. Pierwotnie jednak przeznaczone jako produkt szybkiego żywienia żołnierzy Armii Radzieckiej. Szczęśliwie, wraz z maszyną z radzieckiego demobilu, w końcu lat 60. wdarło się do polskiego żywienia. Link 1. (Opis z strony www.minrol.gov.pl). Link 2. (Wikipedia). Link 3. (Informacja ze strony wiadomosci.gazeta.pl). Link 4. (Informacja ze strony www.mmszczecin.pl). 2. Paprykarz szczeciński. Bohater niejednego biwaku. Opinie słyszałem podzielone, ale dobry jest naprawdę dobry. Szczególnie ze świeżym chlebkiem, po przemaszerowaniu iluś tam kilometrów w terenie górskim (na co daję osobiste świadectwo). W swej genezie zawiera i łączy zarówno sztukę kulinarną ludów Afryki Zachodniej, jak i inteligencję polskich inżynierów racjonalizatorów z przedsiębiorstwa połowów dalekomorskich. Link 5. (Opis ze strony www.minrol.gov.pl). Link 6. (Wikipedia). Link 7. (Wspomnienie o paprykarzu i Przedsiębiorstwie Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich "Gryf" ze strony www.portalmorski.pl).
  7. Co to za generał ?

    Najprawdopodobniej Włodzimierz Piliński - LINK 1. Na ukraińskiej Wikipedii jest zdjęcie - LINK 2. Podobieństwo uderzające (także ordery analogiczne). Nazwisko pewnie lekko przekręcone. Bronisław wziął się od imienia ojca generała (Bronisław). Czyli nasz generał nazywał się prawdopodobnie Włodzimierz Bronisławowicz Piliński.
  8. Chciałbym hodować kury

    Ja się tam w roli hodowcy kur nie widzę. Za bardzo przejmujący jestem i elementy z kurczaka wolę ze sklepu. A jęczmienia za bardzo nie odróżniam od owsa. Chociaż nie - owies to wiem, jak wygląda. Czyli jęczmień - musi jakoś inaczej. I dobry film irlandzki był - "Wiatr buszujący w jęczmieniu". Bardziej mnie interesuje - co wykombinują z kodeksem wyborczym i sądownictwem powszechnym, tudzież administracyjnym oraz SN? Bo może tak się okazać, że nie tylko do hodowli kur będzie potrzebna legitymacja partyjna (ale - nie każda) lub własny kościół (ale - chyba też nie każdy). Chciałbym być fałszywym prorokiem, ale nadmieniam, że ostatnio moje zdolności profetycznie znacznie się poprawiły.
  9. Ekspansja Rosji na południe na kierunku Kaukaskim i Środkowoazjatyckim

    Lepszego, mniej ściemniającego wyjaśnienia - jak na razie nie widać. Odwoływanie się do nazw rodem ze starożytności (mniej, czy bardziej uzasadnione, tak, czy inaczej motywowane) nie jest niczym odosobnionym (Belgowie, Macedończycy, Sarmaci itp.). Nie jest także odosobnionym zjawiskiem, że etymologia nazwy jakiegoś narodu może być rozmaicie wyjaśniana lub wręcz niejasna.
  10. Kiedyś napisałem na forum: "Z tą Rugią to rzeczywiście ciekawa sprawa. Podobnież ostatnia kobieta mówiąca po "rańsku" zmarła w 1404 r. (zapisano nawet jej imię Guliceno - czyli Huliczyna czy jakoś tak). Czyli bardzo wcześnie, biorąc pod uwagę dawną prężność tej kultury. Ale jeszcze sporo lat później pewne terminy słowiańskie pozostały. To chyba nawet T. Kantzow ok. sto lat później pisał o "knezach". Ale znowu ciekawa sprawa. Kisielewski wspomina, że jego znajomy gdzieś na przełomie XIX/XX rozmawiał z rybakami na Rugii po polsku (tzn. odpowiadali w języku podobnym do kaszubskiego). Interesujące - czy Kisielewski koloryzował (co mu się zdarzało - np. twierdził, że w 1648 r. Pomorze Zachodnie było - z małymi wyjątkami - krajem słowiańskim, co było całkowicie "kontrfaktyczne"), czy jego znajomy trafił na Kaszubów osiadłych na Rugii, czy Niemców znających kaszubski. Bo w przetrwanie reliktów Ranów do XIX w. jest nieprawdopodobieństwem". Taki byłem pewny. Człowiek się jednak całe życie uczy. Trafiłem na informację, że w połowie XIX-wieku na Rugii bawił W. Pol. I na tamtejszym półwyspie Mönchgut natrafił na społeczność (Reboken - rybacy?), która używała jeszcze pojedynczych, słowiańskich słów. Czy wiemy o nich coś więcej i czy J. Kisielewski wcale nie musiał koloryzować? Zob. A. Sengebusch, Wspomnienie o Słowianach Połabskich - Ranowie, w szczególności in fine (koszalin7.pl/st/pom/pomorze_104.html).
  11. Ekspansja Rosji na południe na kierunku Kaukaskim i Środkowoazjatyckim

    Z rosyjskiej Wikipedii - Керкеты. Ciekawym eksperymentem pacyfikacyjno-ekspansjonistyczno-socjologicznym było przesiedlenie przez Katarzynę II Kozaków czarnomorskich (d. zaporoskich) na Kubań. Kozacy kubańscy długo zachowywali raczej ukraińską świadomość etniczną (zob. statystyki dot. obwodu kubańskiego). Obecnie to już raczej przeszłość, olbrzymia większość mieszkańców kraju krasnodarskiego deklaruje narodowość rosyjską. Ale wpływy języka ukraińskiego pozostają, w szczególności na północy Kubania dosyć silne. Inna sprawa, że kubańska балачка pierwotnie była traktowana jako dialekt języka małoruskiego (ukraińskiego).
  12. Gdyby 1.SBS została zrzucona nad Warszawą...

    Tak, czy inaczej, zrzut (BTW - co z szybowcami?) maksymalnie ok. 2.000 lekko uzbrojonych - choć dobrze wyszkolonych - żołnierzy decydującego wpływu na losy bitwy o Warszawę w żadnym wypadku by nie miał. Jeżeli ta operacja, skądinąd ekstremalnie trudna logistycznie i nader ryzykowna militarnie, miała posiadać jakikolwiek sens, musiała zostać w pełni uzgodniona ze Stalinem. I wracamy tym samym do punktu wyjścia.
  13. Byłem w Rio, byłem w Bajo

    Przy okazji polecam okolice i ciekawostki: skansen w Klukach, Rowokół, pomnik czerwonoarmistów przy moście w Smołdzinie (z gwiazdą i grażdanką, i ciekawą opowieścią, jeszcze stoi, choć chyba to także mogiła, zatem może przetrwa wybory prezesa w IPN), no i wydmy z rakietami i "Seksmisją".
  14. Gdyby 1.SBS została zrzucona nad Warszawą...

    Jeżeliby nie zapewniono współdziałania ze strony ZSRR (politycznie - skrajnie mało realne), nie zdobyto wcześniej przynajmniej w miarę sensownych stref zrzutu (takich Powstańcom nie udało się opanować, o ile uznać warszawskie lotniska za takowe), to pytanie byłoby tylko jedno - jak długo ta samobójcza misja by trwała?
  15. Ocena rządów PiS

    Nowy temat, założony przez Intervojagera "500+ Aspekty ekonomiczne", połączono z istniejącym tematem "Program społeczno-gospodarczy PiS. 500 złotych, darmowe leki, obniżenie progu podatkowego itp."
  16. Byłem w Rio, byłem w Bajo

    Eeee tam. Łużyczanie wracali z karczmy do domu i w pijanym widzie cięli wszystko po drodze. A Gregski niech tam lenistwa nikomu nie imputuje. Bruno dolazł tam na piechotę (przynajmniej z parkingu). A na Twoich zdjęciach (drugim i ostatnim) widzę wyraźnie ślady opon na piasku. A tak na marginesie dwa pytania - czym teraz w kominku palisz i czy ciężko karpinę z plaży wykopać, tudzież załadować na samochód?
  17. Austor-Węgierskie banknoty - tłumaczenie

    No dobra, sam znalazłem kontekst drugiego zdania. To zwrot (napis) z Reichsmarek. Zawiera podstawę prawną, zgodnie z którą wydawano te banknoty. Ausgegeben aufGrund des Bankgesetzes vom 30. August 1924. Wydane na podstawie ustawy bankowej z 30 sierpnia 1924. I datę wydania konkretnej emisji - Berlin, den i data.
  18. Austor-Węgierskie banknoty - tłumaczenie

    Pierwsze zdanie odnosi się do parytetu złota. I jest fragmentem większej całości, pojawiającej się na banknotach austro-węgierskich. Np. na banknocie 10-cio koronowym: Die Österreichisch-ungarische Bank zahlt gegen diese Banknote bei ihren Hauptanstalten in Wien und Budapest sofort auf Verlangen zehn Kronen in gesetzlichen Metallgelde. I oznacza mniej więcej tyle, że na żądanie za ten banknot (czyli papierowe 10-koron) bank austro-węgierski wypłaci w swoich siedzibach we Wiedniu lub Budapeszcie dziesięć koron w (ustawowym) pieniądzu metalowym. W drugim zdaniu są chyba jakieś błędy. Początek to chyba ausgegeben aufgrund des bank, czyli coś na kształt "wydane na podstawie bankowego"... W tym przypadku przydałby się rzeczywiście szerszy kontekst.
  19. Franklin Delano Roosevelt - ocena

    A do tego jeszcze u nich Murzynów biją i młodą demokracją są. Co w oczywisty sposób udowadnia słuszność linii, którą obrała nasza władza.
  20. Ocena rządów PiS

    Słyszałem, że Pani Minister Rafalska nie tylko zazdrościła i oglądała rzeczony, gustowny drobiazg, ale nawet wieczorem się pokazała z broszką. Nie wiem, czy tą samą i jest to wyłącznie z mojej strony relata refero.
  21. Pomniki związane z nacjonalizmem niemieckim

    Pomniki upamiętniające niemieckich żołnierzy (z danej miejscowości) - poległych w czasie pierwszej wojny światowej - trudno uznać za stricte nacjonalistyczne. Choć bywało, że służyły i niemieckiej obrzędowości w stylu mocno narodowym, przede wszystkim były dowodem smutku i pamięci. O ludziach, którzy tragicznie zniknęli z lokalnej społeczności. Ich powojenne losy były różne. Wielu już nie ma. Nowi mieszkańcy, zaraz po wojnie, z dosyć oczywistych względów nie wzruszali się listami nazwisk niemieckich żołnierzy. Ale także nieoczekiwanie wiele z nich przetrwało, a dziś przeważnie są traktowane bez większych emocji. A często wręcz z atencją przez nowych, polskich mieszkańców Dolnego Śląska. Zresztą - nie tylko tam. Są nawet przypadki rekonstrukcji.(Pomijam w tym miejscu specyficzną sytuację na Górnym Śląsku, gdzie często po wojnie nie doszło do całkowitej wymiany ludności). Niektóre z nich zmieniły po wojnie przeznaczenie - i zostały adaptowane do polskich potrzeb. Niekiedy narodowo-politycznych (np. jako pomniki żołnierzy polskich), niekiedy religijnych (jako kapliczki itp.). Ewentualny wątek poboczny dyskusji o tych właśnie pomnikach chciałbym zacząć od bardzo ciekawego przykładu. Obecna Przesieka w Karkonoszach dawniej nosiła nazwę Hain, krótko po wojnie natomiast - Matejkowice. Wzmianka o tej miejscowości - nie do końca dokładna - pojawiła się zresztą w naszym temacie o nowych nazwach na Ziemiach Odzyskanych. Matejkowice - wiadomo dlaczego. Bo odnaleziono tam po wojnie obrazy Matejki. I ciekawy świadek historii. Pomnik żołnierzy niemieckich z dawnego Hain, przerobiony zaraz po wojnie (1946) na pomnik "Bohaterów poległych na tej ziemi w walce o wolność i demokrację". Z podpisem - Matejkowice 22 lipiec 1946 r. Mamy zatem do dyspozycji kilka ciekawostek historycznych w jednym. Niemiecki pomnik, z polską "tymczasową" nazwą miejscowości i typową dla epoki dedykacją. Znakiem ówczesnego czasu jest także proste liternictwo, a zamiast krzyża żelaznego - Virtuti Militari. 1. Zdjęcie pierwotnego, niemieckiego pomnika - LINK 1. (Do strony www.przesieka.pl). 2. Zdjęcie współczesne z opisem historii Matejkowic - Link 2. (Do strony e-karkonosze.eu). 3. Inne zdjęcia współczesne - Link 3. (Do strony dolny-slask.org.pl). 4. I jeszcze partia zdjęć - Link 4. (Do strony dolnoslaskie.fotopolska.eu).
  22. Byłem w Rio, byłem w Bajo

    Ja nie przelewałem ship to ship, nie byłem także tak daleko. Ale dosyć daleko byłem. I marynarsko. Latarnia w Czołpinie, dawna niemiecka Rettungstation, wydmy, jezioro Dołgie Wielkie, wydmy i drzewa na plaży. Kiedyś już tam bywałem, teraz głównie chodziło o te drzewa, własnych zdjęć nie mam, ale moim zdaniem - warto. Fajny spacer. I jeżeli ta karpina (bo tak chyba się to nazywa) jest rzeczywiście sprzed 3.000 lat - to bardzo młodo wygląda. Nic, tylko zakopać się na plaży. Po wcześniejszym uporządkowaniu kredensu i blatu, rzecz jasna. W każdym razie - jest szansa na wieczną młodość.
  23. O domniemaniu konstytucyjności ustaw

    Kali jakoś sam się napatoczył, jako naturalny sojusznik wskazanej wyżej euklidesowej argumentacji. Euklides ma prawo uznawać, że w stosunku do tych, których nie lubi - można postępować dowolnie. Ktoś inny ma prawo uważać, że w stosunku do tych, których Euklides akurat lubi - można postępować dowolnie. Obydwa poglądy są jednak w mojej ocenie jednakowo pozbawione sensu, a dalsza dyskusja nad nimi - kompletnie bezcelowa.
  24. O domniemaniu konstytucyjności ustaw

    Na razie myślę nad przypowieścią, w której będą brali udział: Kali, Talleyrand, herrendienst, chachmęt i remonstracja. Ale ciężko mi idzie.
  25. Wysiedlenia Niemców

    Te skutki trwają do dziś. Nadal wielu po-pegeerowskim społecznościom trudno odnaleźć się w kapitalistycznej rzeczywistości. Nie doszukiwałbym się przesadnej korelacji między gęstością zaludnienia, która zresztą bardzo różnie wyglądała w konkretnych przypadkach - w porównaniu do okresu przedwojennego (np. dosyć szybko pustoszały obszary podgórskie, ale nie te z dobrymi ziemiami, na wielu obszarach odpływ ludności zaczął się już w czasach niemieckich), a powojenną strukturą własnościową rolnictwa. Ta druga wynikała z przesłanek ideologicznych, ale także z tradycyjnej struktury własnościowej na tych obszarach. Po prostu PGR-y prawie bezpośrednio "weszły w buty" wielkich, "junkierskich" majątków ziemskich. Mimo, że szczególnie w pierwszym okresie powojennym osadnictwo indywidualnych rolników i prowadzenie przez nich gospodarstw na tych ziemiach było wręcz promowane, a po - w sumie krótkim - stalinowskim wahnięciu kolektywizacyjnym - przynajmniej tolerowane, trudno wyobrazić sobie, aby polski rolnik indywidualny mógł gospodarować na wielohektarowych majątkach, z pałacami, całą masą innych budynków i urządzeń dostosowanych do wielkotowarowej produkcji rolnej. No i reforma rolna plus ideologia ustalały górne granice gospodarstwa indywidualnego. A w naszym konkretnym przypadku - dekret z 6 września 1946 roku o ustroju rolnym i osadnictwie na obszarze Ziem Odzyskanych i byłego Wolnego Miasta Gdańska (Dz. U. z 1946 r. Nr 49, poz. 279). Skądinąd optymalna wielkość gospodarstwa rolnego wielkości 5-15 ha. pojawiała się także w debatach przedwojennych (W. Grabski). Tyle, że rozparcelowanie wielkiego majątku junkierskiego, wobec braku chociażby domów dla rolników ze stodołami itp. - było zadaniem bardzo trudnym. Osiedlanie na Ziemiach Zachodnich to nie tylko kwestia zapewnienia domów i środków utrzymania dla przybywających z Kresów, czy z Syberii. To także próba rozwiązania bardzo ciążącego społecznie w okresie międzywojennym zjawiska ludzi zbędnych na wsi. A także powody polityczne - zapewnienie trwałości polskiego posiadania na tych obszarach. Plus - rzeczywiste i powszechne wówczas poczucie sprawiedliwości dziejowej. W mojej ocenie po hekatombie drugiej wojny światowej i biorąc pod uwagę ewentualne przyszłe problemy, masowe wysiedlenie Niemców z tych ziem było rozwiązaniem bardzo brutalnym - ale uzasadnionym.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.