Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,654
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Wojna Zimowa

    W nawiązaniu do głównego tematu - cytat z rosyjskojęzycznej Wikipedii: "Архивными документами подтверждён по меньшей мере один случай уничтожения финского снайпера-«кукушки»: 3 января 1940 года бойцами 1-й роты 1-го батальона 4-го погранполка был уничтожен финский снайпер, находившийся на дереве. (...) Как отмечают современные источники, стрельбу с деревьев финские солдаты использовали «гораздо реже, чем это представлялось красноармейцам … Такой способ ведения одиночных боевых действий почти не оставлял сидящему на дереве солдату шансов для отступления, а даже лёгкое ранение могло привести к смертельному падению». Есть мнение, что легенда о снайперах на деревьях появилась в условиях, когда эхо выстрела затаившегося снайпера, многократно отражаясь от деревьев в лесу, дезориентировало оставшихся в живых". Cytowane za: https://ru.wikipedia.org/wiki/Кукушка_(снайпер) Ergo: 1) mamy jeden przypadek potwierdzenia w archiwalnych dokumentach zabicia "kukułki" przez żołnierzy radzieckich, 2) mamy zwrócenie uwagi na (podniesiony już w naszej dyskusji) fakt, że prowadzenie w ten sposób ostrzału utrudniało/uniemożliwiało snajperowi zmianę stanowiska (a strona finlandzka w tej wojnie, gdy walczyły jej kompanie i bataliony przeciwko dywizjom nie miała bynajmniej zbyt wielu ludzi do stracenia), do tego nawet lekkie zranienie mogło doprowadzić do śmiertelnego w skutkach upadku, 3) przypuszczenie, że przyczynkiem do mitu "kukułek" mogło być echo.
  2. Wojna Zimowa

    Dziękuję za odpowiedź i przepraszam za OT. Generalnie nie wpływa ona na zmianę moich przypuszczeń, także odnośnie do wojny zimowej. Bardziej "widziano" niebezpieczeństwo na drzewach, niż było ono tam naprawdę.
  3. Wojna Zimowa

    Tak z ciekawości, bo moja wiedza o zbrodni w Ciepielowie jest znikoma - czy w polskich (poważnych) źródłach mamy jakiekolwiek potwierdzenie o występowaniu "strzelców drzewnych", czy to tylko niemiecka psychoza? Z gatunku podobnej psychozy "francs-tireurs"?
  4. Wojna Zimowa

    Nie słyszałem o takim wypadku. Ba, zdaje się istnieją bardzo znikome potwierdzenia w źródłach, że - bynajmniej nie samobójczy - finlandzcy strzelcy wyborowi strzelali wówczas ze stanowisk na drzewach (termin "kukułki"/"кукушки" odnosił się generalnie do "strzelców drzewnych"). Finlandzcy snajperzy mieli zdecydowanie lepsze sposoby walki niż dyndanie na drzewach, choć oczywiście nie oznacza to, że takich przypadków nie było. A psychoza związana z obecnością niewidocznego zagrożenia robi swoje. Niemcy doszukiwali się nawet "kukułek" na Westerplatte.
  5. Ochroniarze w czasach PRL-u

    Pozwolę sobie tych absurdów nie komentować.
  6. Ochroniarze w czasach PRL-u

    Czyli - społeczeństwo obywatelskie. Zjawisko raczej nie kojarzone z autorytaryzmem.
  7. Ochroniarze w czasach PRL-u

    A po co od razu ten koncert sugestii? Sprawa jest dosyć prosta - kiedyś, a nie dotyczy to tylko PRL (i warto jeszcze użyć słów - co do zasady) było bezpieczniej. A przynajmniej tak uważano. Jerzy VI w dzień świętowania zwycięstwa nad Niemcami mógł pozwolić wmieszać się córkom w londyński tłum, młody małżonek (przyszłej) królowej Elżbiety II książę Filip chodził sobie do pracy przez park św. Jakuba. Dziś to to skrajnie trudne do wyobrażenia. Jest raczej oczywiste, że procedury zostały bardzo zaostrzone. I opowieść o tym, że Chruszczowa można było prawie dotknąć, a Busha już nie, jest potwierdzeniem oczywistej ewolucji w tym zakresie. A, że dziś niektórzy przy okazji dostają amoku (np. ochrona prezydentów USA), czy ochroniarska celebra im się strasznie podoba (można chyba wskazać parę przypadków z Polski) - to już inna sprawa. Generalny wniosek jest tak, czy inaczej oczywisty - świat polityków dziś (co do zasady) bardziej się boi. Ta smutna ewolucja dotyczy także innych aspektów życia. Można chociażby pooglądać sobie na starych kronikach i filmach, jak ongiś wyglądały porty lotnicze.
  8. Jugosławia przyczyny porażki idei

    Nie wiem, co Gryfon miał na myśli (o ile cokolwiek konkretnego) pisząc o "projekcie stworzenia jednego narodu jugosłowiańskiego". Za taki projekt można ewentualnie uznać XIX-wieczne koncepcje ruchu iliryjskiego, który skądinąd był ruchem raczej chorwackim, bez większego odzewu wśród Serbów i Słoweńców (zob. W. Felczak, T. Wasilewski, Historia Jugosławii, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1985, s. 288-300). Można także wspomnieć Ivanie Meštrovićiu i jego "jugosłowiańskiej rasie", czy "trzech plemionach jugosłowiańskich" (Cvijić) itp. itd. Natomiast w XX wieku w "idei jugosłowiańskiej" (zob. np. ibidem, s. 393) chodziło już raczej o jedność polityczną narodów południowosłowiańskich w obrębie jednego państwa (zresztą zwanego pierwotnie wyraźnie Królestwem Serbów, Chorwatów i Słoweńców, czyli trzech narodów), ewentualnie może o koncepcję wspólnego języka serbsko-chorwackiego (w Chorwacji nazywanego chorwacko-serbskim), a nie o stworzenie jednego narodu. A już bynajmniej nie chodziło o to w czasach hasła "braterstwa i jedności" epoki Tito, gdzie wyraźnie "braterstwo i jedność" miało dotyczyć różnych narodów, zjednoczonych w jednym państwie (do tego celu - podkreślenia zróżnicowania narodowego Jugosławii - stworzono chociażby pojęcie narodu Muzułmanów i popierano ideę odrębnej narodowości Macedończyków, a nawet Czarnogórców). Można także dodać, że po drugiej wojnie światowej pomysł politycznej wspólnoty chciano rozciągnąć także na Bułgarów, co - jak wiadomo - miało pewien związek z powstaniem konfliktu na linii Stalin-Tito. Myślę, że warto podkreślić, iż rzeczywiście statystyki narodowościowe w czasach Jugosławii Tito i jego następców wskazywały kategorię narodowości - Jugosłowianie. Piszę z pamięci, zatem mogę się trochę mylić, ale wydaje mi się, że był to rząd wielkości od 1,5% całej populacji Jugosławii (początek lat 70.) do 5-6% (lata 80.). Jak widać był to niewielki odsetek. Nikogo nie zmuszano do takiej deklaracji, nie wiązała się z żadnymi przywilejami. Byli to często ludzie z mieszanych narodowościowo rodzin, czy ogólnie - czujący większy związek z całą Jugosławią niż z poszczególnymi jej narodami (które w statystykach stale i zdecydowanie dominowały). Nie było żadnego projektu zamiany wszystkich Serbów, Chorwatów, Słoweńców,. Macedończyków itp. w jeden naród jugosłowiański w rozumieniu etnicznym. Zresztą i dziś są (w państwach post-jugosłowiańskich oraz na emigracji) osoby, które tak się identyfikują. Jako Jugosłowianie.
  9. Ochroniarze w czasach PRL-u

    Jak najbardziej istniały tego typu struktury. Tak jak w każdym państwie. Sam BOR powstał już w 1956 r., a miał poprzedników rodowodem sięgających aż do 1944 r. Przede wszystkim Wydział Ochrony (wpierw PKWN, potem Rządu). Nie była to pewnie jedyna formacja zajmująca się ochroną. Istniały chociażby takowe "po linii wojskowej". Na przykład E. Stefaniak, Byłem oficerem politycznym LWP, Toruń 2007, s. 93 i n. wspomina o swojej służbie w batalionie ochrony Naczelnego Dowództwa WP. Jego koledzy ochraniali np. Eisenhowera i Żymierskiego w czasie wizyty tego pierwszego w Warszawie (s. 97). Wspomina także o ochranianiu Prezydenta KRN - Bieruta (s. 98), Świerczewskiego i Mossora (s. 101). Mniejsza "widoczność" ochroniarzy na filmach może wynikać z dwóch powodów: 1. Przez większość czasu PRL - było jednak bezpieczniej niż w dzisiejszych, terrorystycznych czasach (choć nie tak, jak ongiś w Skandynawii - przed tragiczną śmiercią Palmego - gdy Olaf V twierdził, że nie potrzebuje ochroniarzy, bo ochrania go 4 miliony Norwegów, a Christian X wyjeżdżał - w czasie trwającej wojny - na wycieczki konne bez obstawy). Oczywiście obstawa była, zamachy rzadko, ale zdarzały się i w PRL, ale może jednak procedury były mniej widowiskowe, jak dziś. 2. I druga - bardziej oczywista sprawa - w czasach funkcjonowania cenzury do kronik filmowych starano się nie wrzucać z powodów wizerunkowo/propagandowych scen z dużą obstawą dygnitarzy.
  10. Ochroniarze w czasach PRL-u

    Zwróciłbym przy okazji uwagę na pewną okoliczność, która w ówczesnych warunkach wpływała na problem "działalności ochroniarskiej" - inną mentalność społeczeństwa. Społeczeństwo PRL miało bowiem zdecydowanie inny (niż współczesne) stosunek do dwóch zagadnień. [Mała dygresja - pisząc "społeczeństwo" nie mam oczywiście na myśli jego całości, bo takowe jest zawsze zróżnicowane, ani wyrafinowanych badań statystycznych, raczej pewne przypuszczenia. Nie uważam także, że było to zjawisko tylko PRL-owskie, charakteryzowało ongiś pewnie cały świat podobny nam cywilizacyjnie, tyle, że gdzie indziej - np. w Skandynawii - zmiany zachodziły wcześniej]. A te zagadnienia to: 1. Występowanie zjawisk "drobnej" przemocy. 2. Problem badania odpowiedniej podstawy prawnej działania innych. Ad 1. Tolerancja była zdecydowanie wyższa niż dziś. Na wszystkich "odcinkach" - od rodzicielskiego publicznego lania, przez nauczycielskie szarpanie za uszy, po dziadka z kijem goniącego młodzież z owocowego sadu. Zatem szarpanina w dyskotece z udziałem mniej, czy bardziej formalnie umocowanego ochroniarza, wyrzucającego uczestnika zabawy - nie była czymś szczególnie bulwersującym społecznie. Ad 2. Ludzie w swej ufności, czy naiwności byli mniej skłonni do zadawania pytania - "jakim prawem?". Stoi na bramce, znaczy się - może wyrzucić. Nie jest istotne, czy jest "w prawie" i np. zatrudniony, czy to tylko brat właściciela dyskoteki na przepustce z wojska, świadczący nieformalną pomoc w przepychankach.
  11. Ochroniarze w czasach PRL-u

    Sprawą się nigdy nie interesowałem, ale przypuszczam, że Komar ma całkowitą rację. Zgodnej z ówczesnym prawem odpowiednika dzisiejszej "pozapaństwowej quasi-policji" (tzn. agencji ochrony) pewnie nie było. Wyjątkiem była rzeczywiście specyficzna sytuacja służby kościelnej w czasach pielgrzymek Jana Pawła II. Jak przypuszczam, zmieniło się to już pod sam koniec PRL, czyli w czasach Rakowskiego i wprowadzonej wówczas w gospodarce zasady "to co nie zabronione, jest dozwolone". Sprawę w PRL załatwiało istnienie milicji, ORMO, Straży Przemysłowej, jej odmian jak Straży Bankowej (jak było trzeba, to pewnie także straży pożarnej itd.) i - jak też tylko przypuszczam - zatrudnianie bramkarzy na etatach (nie wykluczam, że też na umowy cywilnoprawne). Jeżeli spółdzielnia mieszkaniowa mogła zatrudnić dozorcę, to pewnie także dyskoteka, parking, czy klub sportowy. Z odpowiednio ustalonym zakresem obowiązków.
  12. Wojna Rydza-Śmigłego

    Nadmienię, że bardzo dawno temu spotkałem się z próbą wykorzystania tego cytatu (w nieco zniekształconej wersji, ewidentnie sugerującej dążenie Rydza do wywołania wojny) przez jakieś towarzystwo neo-nazistowskie na pewnym anglojęzycznym forum militarnym, czy też historycznym. Tego typu szemrana banda, co to propaguje prawdziwość alternatywnej wersji historii rodem z wrzasków Hitlera wykrzyczanych 1 września 1939 r.: "Polen hat heute Nacht zum ersten Mal auf unserem eigenen Territorium auch mit bereits regulären Soldaten geschossen. Seit 5:45 Uhr wird jetzt zurückgeschossen! Und von jetzt ab wird Bombe mit Bombe vergolten!"
  13. Wojna Rydza-Śmigłego

    Nie uważacie Moi Drodzy, że w sytuacji, gdy w tej dyskusji już padła nazwa Obszar Warowny "Śląsk", to wszelkie dalsze dywagowanie o zakazie, czy przyczynach zakazu budowy polskich umocnień na Śląsku jest raczej ciężko bezsensowne. A przynajmniej - chcący wziąć w niej udział powinni dochować minimalnej staranności i sprawdzić (chociażby w Wikipedii), cóż to za dziwna istota ów Obszar Warowny "Śląsk".
  14. Franciszek Józef I w ocenie poszczególnych narodów

    W mojej ocenie, dziś w pamięci typowych Palków, ale i Czalków, Chorków oraz Werków Franciszek Józef I pełni rolę przede wszystkim atrakcji komercyjno-turystycznej. Starszego pana o sympatycznym obliczu, który może pojawić się na etykiecie, czy na obrazie w sali jadalnej hotelu. Emocje budzi raczej pozytywne, ale nie sądzę, aby związane były one z pogłębioną refleksją. Natomiast ci, których stać na takową, pewnie także wspominają go raczej sympatycznie, bo rzeczywiście zapamiętano mu przede wszystkim drugą (bardziej długotrwałą) część panowania. Czasy liberalnej, austriackiej la Belle Époque, która na tle późniejszych, często dramatycznych wydarzeń w regionie jawiła się wielu, jako klasyczny złoty wiek.
  15. Wojna Rydza-Śmigłego

    Tak, tak, oczywiście. I dlatego "Rydz-śmigły" kazał zaatakować radiostację w Gliwicach. Aby mieć pretekst do wygranej wojny i być na pierwszych "stanach" gazet.
  16. Wojna Rydza-Śmigłego

    Pewne znaczenie może mieć także to, że nie była to najsilniejsza polska armia, a Obszar Warowny „Śląsk” nie został jednak zbudowany wbrew wyraźnym zakazom.
  17. Wojna Rydza-Śmigłego

    Aż takiej determinacji, aby wysłuchać tego w całości to nie miałem (zdecydowanie wolałbym konkretny cytat z książki). Leciałem fragmentami. Dowiedziałem się, że zakazywano budowy umocnień na Górnym Śląsku, a Armia "Poznań" miała atakować Berlin. Wystarczy.
  18. Wojna Rydza-Śmigłego

    W realu wojska po drugiej stronie granicy wojska były zgrupowane w pięści mające bić mocno i w konkretne miejsca. Według starych zasad Schlieffena. Kordonek natomiast był przede wszystkim w Wielkopolsce, gdzie pięści nie były im potrzebne. Jeżeli Niemcy powtórzyliby rozstawienie armii w stylu Śmigłego i mieli nadal zamiary agresywne wobec Polski, oznaczałoby to, że ich kadrą dowódczą jest coś nie tak. Niestety, mieli całkiem niezłych fachowców. O ewidentnie obronnych zamiarach Śmigłego świadczy plan "Z", mamy relacje (chociażby Stachiewicza), więc o czym tu rozmawiamy? Główna sprawa, za którą odpowiedzialny jest przede wszystkim Śmigły, to fakt, że plan ten, skądinąd bardzo prosty (oni będą atakować, a my będziemy się cofać na całym froncie, jak najwolniej, aby zyskać czas) przy takim układzie granic, stosunku sił i "kordonkowym" rozstawieniu wojsk polskich był niewykonalny. Odegrał tu pewnie negatywną rolę element polityczny - czyli założenie, aby nie oddawać spornych ziem Niemcom bez walki, bo to mogłoby źle wpłynąć na motywację naszych sojuszników. Inna kwestia, że mogły zadanie demonstracji zbrojnej na przedpolu wykonać chociażby oddziały kawalerii, czy ON. Ale to już temat na inną dyskusję.
  19. Wojna Rydza-Śmigłego

    Nastawiany żołnierz to mógł być różnie, ale cienki "kordonek" armii polskich rozstawiony prawie na samej granicy miał znacznie zdecydowanie obronne (i polityczne). A tego dzieła Ziemkiewicza nie czytałem.
  20. Liberia - jak powstała kolonia a potem państwo

    W ramach dygresji pozwolę sobie zacytować to, co sam na ten temat napisałem (akurat w temacie o Łysiaku, nie Kapuścińskim): "Na swoje własne potrzeby stworzyłem kategorię "opisywaczy świata". Inaczej - "malarzy słowem". Zaliczam do niej autorów, którzy - moim zdaniem - mają coś ciekawego do powiedzenia, czasami nawet są w tym wielcy, a ich opinie bywają bardzo trafne. Choć, niekoniecznie muszą być przesadnie dokładni w sferze faktów, czy metodologii. Czyli - do przygotowania na egzamin z historii u wymagającego profesora historii, czy na sprawdzian u dociekliwego politologa, pewnie bym opierania się na ich książkach nie polecał, ale nie przeczytać - to grzech. Zaliczam do nich osoby zajmujące się rozmaitą tematyką. Na czołowych miejscach w tej mojej kategorii jest: 1) Kapuściński. Wiadomo, że można mu wiele spraw znaleźć - wystarczy przeczytać książkę Domosławskiego (nie przesądzam oczywiście, co jest w niej słuszne, a co nie). A i sam uśmiecham się, gdy chociażby Kapuściński już "dostarczył" niszczyciele typu "Spruance" ("Kidd") do cesarskiego Iranu. Ale tak ciekawej (i często - w mojej ocenie - trafnej) opowieści o współczesnym świecie - trudno szukać. 2) Jasienica. Specjaliści wytykają mu błędy. Pewnie słusznie. Ale nadal pozostaje to przepiękna opowieść o historii Polski. 3) Wańkowicz. Powtarza się, czasami coś pomyli, może i ponosi go szlachecka fantazja. Ale trudno znaleźć równe mu pióro dziennikarskie. 4) Łysiak. Często się z tym autorem nie zgadzam. I dziwię się, skąd tak często w nim tyle nienawiści. Ale pióro wybitne." W sumie - zdanie podtrzymuję. Pisać ciekawie nie oznacza, że idealnie pod względem faktograficznym. A z tym: w sumie też się zgadzam, choć nie ująłbym to tak jednoznacznie. Tak, czy inaczej, niezależnie od swej wiedzy, akurat system w bardzo ogólnym zarysie analogiczny do wyżej wymienionego uznały za skuteczny administracyjnie i wskazany socjologicznie.
  21. Błędy w wiedzy historycznej

    Wkraczamy już w obszary wiary, będącej darem, który ktoś otrzymał (lub nie). Niezależnie od tego co dziś wiemy (i nie wiemy) o Wielkim Wybuchu, ja będę akurat uważał, że Biblia w swych pierwszych słowach przedstawia (dostosowany do wiedzy, emocji i potrzeb człowieka sprzed dwóch tysięcy lat) obraz stworzenia świata, na którym ten człowiek realnie egzystował. Czyli - naszej Ziemi, a nie - kompleksowo - całego Wszechświata. Wiara w umieszczenie Słońca i Księżyca (dnia czwartego) na sklepieniu ziemskiego nieba i stworzenie wszelakich stworzeń i potworów morskich (dnia piątego) jest raczej kwestią wiary, a nie nauki.
  22. Marynarka Wojenna RP u progu zaniku

    Cztery pierwsze LCS-y raczej do Polski nie przypłyną, ale można dorzucić kolejny, interesujący głos w sprawie ich wartości bojowej: http://portalstoczniowy.pl/wiadomosci/amerykanski-glos-w-polskiej-dyskusji-o-transferze-lcs-z-demobilu-us-navy/
  23. Dwie stare fregaty, stare okręty podwodne typu "Kobben", którym powoli kończą się resursy akumulatorów, ponad dwudziestoletni o. p. "Orzeł" odstawiony chyba na bardzo długotrwały remont. I tak dalej... W wiecznej budowie jedna korweta. Jak tak dalej pójdzie, około 2015 roku nasza Marynarka Wojenna stanie u progu likwidacji. Zostanie może jedna nowa (ale czy nowoczesna?) korweta (jeżeli ją w końcu zbudują), trzy małe okręty rakietowe (wówczas ok. 25. letnie) i "Orzeł" (30. letni). Dlaczego tak się dzieje? Czy nasze - całkiem duże - państwo, o ambicjach uczestniczenia w różnych misjach zagranicznych, nie stać na chociażby minimalne zbrojenia morskie? A może MW nie jest nam w tych warunkach geograficznych do niczego potrzebna?
  24. Pułaski

    Czy "Kazimierz Pułaski kobietą była", czy nie była - nadal pewności nie ma. I pewnie nigdy nie będzie. Ale znalazłem coś ciekawego. W haśle na rosyjskojęzycznej Wikipedii Колюбакин, Николай Петрович można przeczytać: "Из мелкопоместного дворянского рода Колюбакиных. Сын генерала Петра Ивановича Колюбакина от брака с Марией Антоновной Пулавской. По матери приходился внуком (по другим сведениям — племянником) польскому национальному герою Пулавскому". Ibidem (przypis 2) źródło: А. В. Суворов. Письма и бумаги 1764-1781 гг. Тип. В.Д. Смирнова, 1916. Стр. 289. Natomiast w haśle Пулавский, Казимир: "Его дочь, рождённая в Америке, была матерью кутаисского губернатора Н. П. Колюбакина". Ibidem (w przypisie 24) - to same źródło. "Amerykańska" córka Pułaskiego - niezależnie od jego płci - wygląda dosyć mało prawdopodobnie. Ale skąd "się wzięła"? Zaplątała się w tą opowieść jakaś córka Antoniego Pułaskiego?
  25. Pułaski

    Jakieś badania genetyczne przeprowadzono i to nawet dawno temu, tyle, że efekty można uznać za dyskusyjne. Szczerze mówiąc, sam problem płci Pułaskiego mnie specjalnie nie obchodzi, poza oczywistym odnotowaniem pewnej ciekawostki, gdyż jest dla mnie jasne, że - jak na razie - mamy do czynienia z pewną hipotezą, która niewątpliwie ma jakieś tam (umiarkowanie przekonujące) podstawy, ale być może nigdy nie zostanie w pełni potwierdzona. Jak wiele hipotez związanych z postaciami historycznymi. Natomiast - skąd Rosjanie wzięli tą amerykańską córkę?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.