-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Skąd zatem przekonanie Dantyszka? Również twórcy atlasu musieli mieć jakieś powody. Jego autorzy i recenzenci to często bardzo znani, polscy historycy sprzed lat. Enklawy słowiańskie w południowej Meklemburgii przetrwały dosyć długo. Zob. np. M. North, Geschichte Mecklenburg-Vorpommerns, München 2008, s. 24. Luter pisał o Słowianach w okolicach Wittenbergi. Drzewianie przetrwali do XVIII wieku. Moim zdaniem, nie ma powodu, aby odrzucać możliwość przetrwania resztek Słowian w okolicy Lubeki po wiek XVI. A raczej - jest to w miarę prawdopodobne.
-
Pozwolę sobie przypomnieć, że temat jest o klęsce Francji w 1940 roku, nie o jej wyzwoleniu kilka lat później.
-
Również mam takie wrażenie, dlatego właściwie nie uczestniczę w tej dyskusji. Przypuszczam, że mógłbym w miarę racjonalnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego istotna część społeczeństwa akceptuje, czy popiera (świadomie lub mniej świadomie) rewolucję autorytarną w Polsce, natomiast badanie szczegółowe różnych wahnięć poparcia dla sił politycznych - pozostaje już poza moimi zdolnościami do zabawy intelektualnej. Ale ten temat nadal pozostaje tematem o konkretnej nazwie i sensie, określonym przez jego Autora.
-
Dla porządku przypominam, że Jancetowi (autorowi tego tematu) chodziło o "intelektualną zabawę", polegającą na analizie wahań w wynikach badań opinii społecznej. I tego będziemy się trzymali. Dla kontynuowania wątków ogólnopolitycznych proszę sobie znaleźć (lub założyć) inny temat. Ogólne opowieści o tym, kto jest w naszej polityce "be", a kto "cacy" będą wylatywać, a ich Autorzy mogą ponieść regulaminowe konsekwencje. A dla porządku też przypominam, że obowiązująca - przynajmniej na razie - instytucja domniemania niewinności, nakłada na Dyskutantów obwiązek (i dobry zwyczaj) pewnej ostrożności wypowiedzi. Nawet, jak kogoś bardzo politycznie, czy światopoglądowo nie lubią.
-
Dokumentów "życie po życiu".
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Nauki pomocnicze historii
Drzewiej też swoisty recycling stosowano. Używając ponownie średniowiecznych pergaminów. Na przykład - jako okładek. Ciekawostka: http://www.rp.pl/Nauka/310189910-Naukowcy-odczytali-tekst-ze-sredniowiecznego-pergaminu.html I losy "Kazań świętokrzyskich" (pociętych przez późnośredniowiecznego introligatora): https://pl.wikipedia.org/wiki/Kazania_świętokrzyskie -
Jeszcze długo po formalnej zmianie nazwy państwa w grudniu 1989 r. (PRL na RP) w obiegu urzędowym były dokumenty z nadrukami poprzedniej nazwy państwa. Jeżeli dobrze pamiętam - jakiś mój znajomy miał przyjemność otrzymać stempel kontroli granicznej ZSRR czas dłuższy po rozwiązaniu tego państwa. Sam na tym forum zamieszczałem link do radzieckiej kroniki działań bojowych pułku, sporządzonej na - prawdopodobnie zdobycznym - oryginalnym, niemieckim wzorze. Po wojnie (np. na Ziemiach Odzyskanych) używanie starych, niemieckich druków (często niezgodnie z ich pierwotnym charakterem urzędowym) - było dosyć powszechne A tu ciekawostka, którą znalazłem nie tak dawno. Akt zgonu wystawiony 16 czerwca 1945 r. na Ziemi Kłodzkiej. Jeszcze pewnie przez urzędnika niemieckiego, nie polskiego, co można uznać za zrozumiałe. Ale, na dokumencie "pyszni się" hitlerowska gapa ze swastyką. Wystawiający dokument nie uważał nawet za stosowne, aby ją jakoś zamazać. A były już prawie dwa miesiące po upadku Berlina. Zob. https://dolny-slask.org.pl/6081977,foto.html Znamy jakieś inne, podobne przypadki?
-
Marynarka Wojenna RP u progu zaniku
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
20 grudnia opuszczona zostanie bandera na ORP "Kondor". Stare "Kobbeny", darowane przez Norwegię, które przez "parę" ładnych lat zapewniały utrzymanie przy życiu naszej floty podwodnej - odchodzą. Wiadomość bardzo zła, ale też ma dobry kontekst. Powoli, aczkolwiek definitywnie kończy się fikcja, zagrożenie dla załóg. Najwyższy czas, albo na zakończenie propagandowego bicia piany i rzeczywiste decyzje, albo na likwidację dywizjonu okrętów podwodnych. http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=24047 -
"Przecieki" wszakże są znane od dawna. Można je chyba uznać za prawdopodobne, funkcjonują w przestrzeni publicznej od dziesięcioleci i niespecjalnie są dementowane przez hierarchów oraz zbliżone do nich źródła. Według owych "przecieków", mogło to trochę przypominać sytuację z wyborem prezydenta Narutowicza. Nastąpił klincz głównych - włoskich - kandydatów i w kolejnych głosowaniach efekt "kuli śnieżnej" wokół akceptowalnego przez większość kandydata, aczkolwiek na początku nie będącego bynajmniej faworytem.
-
Nie pisałem przecież o ogólnej puli mandatów w rozumieniu 460, tylko obniżeniu "ogólnej puli mandatów, przypadających dla PiS " (w kontekście tych, konkretnych wyborów). Przekroczenie progu przez ZL miałoby oczywiście efekt dla wszystkich sił politycznych, które przekroczyły próg i generalnie skorygowałoby wyniki wyborów (w rozumieniu podziału mandatów). W sytuacji jednak, gdy przekroczenie progu 5% przez ZL było dosyć zauważalne (o ok. 2,5% w skali kraju), a PiS tylko o kilka mandatów przekraczał większość względną, podstawowa znajomość efektu działania systemu d'Hondta i progów wyborczych pozwala przypuszczać - prawdopodobieństwem w mojej ocenie rzędu 90% - że gdyby ZL została potraktowana progiem 5%, PiS nie miałby większości względnej. Zamiłowania nie mam do liczenia takiego, jak inż. Jancet i nie mam zamiaru bawić się w żmudne sporządzanie tabelek, aby to matematycznie udowodnić, zatem możesz w to wierzyć lub nie, ale jestem swojego zdania dosyć pewny.
-
Tu nie chodzi tyle o "zajęcie konkretnych miejsc", tylko oczywiste w takiej sytuacji obniżenie ogólnej puli mandatów, przypadających dla PiS. Jest do dosyć proste do udowodnienia, ale zajęłoby sporo czasu. Trzeba by przeliczyć d'Hondtem wyniki z 2015, z założeniem, że ZL przekracza próg wyborczy. Zabawa na pół dnia, ale - moim zdaniem - wynik jest raczej pewny. Szczególnie, że próg względnej większości w Sejmie PiS przekroczył po wyborach nieznacznie (235 mandatów), stąd na nocne głosowania trzeba było skrzykiwać ministrów. Ogólną orientację, co się dzieje, jeżeli jest inny układ przekraczania progów można uzyskać chociażby porównując kolejne wybory od 1993 r. (z pewnym wyjątkiem - 2001 - bo te były liczone Sainte-Laguë ). Skądinąd, też pewna manipulacja, ale już tak dawna... Niespecjalnie chce mi się wypowiadać za Janceta, ale jest raczej oczywiste, że pogrupował on partie wyraźnie antypisowskie. Stąd np. niejednoznaczny Kukiz w jego hipotetycznej, antypisowskiej koalicji się nie pojawił. Ma to jakiś teoretyczny sens, bo o zjednoczonej opozycji (czyli tej czwórce) mówi się od dawna.
-
Jakie książki ( poświęcone wyprawom krzyżackim przeciwko ludom bałtyckim)?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Pawian → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
Jest tego trochę. Czy jest to początek zainteresowania, czy jesteś już "zaawansowany"? Jeżeli to pierwsze, to można zacząć od klasyki: M. Biskup, G. Labuda, Dzieje zakonu krzyżackiego w Prusach, Gdańsk 1988 - i pozycji relatywnie nowej: E. Christiansen, Krucjaty północne, Wyd. Rebis 2012 - i pozycji bardziej "militarnej": W. L. Urban (tłum. E. Możejko), Krzyżacy. Historia działań militarnych, Warszawa 2005. Oczywiście podstawowe informacje uzyskasz także w ogólnych historiach państw (np. seria Ossolineum): Historia Litwy (aut. J. Ochmański), Historia Estonii (aut. J. Lewandowski). -
Padło określenie: "vs. hipoteczny anty-PiS (PO, .N, SLD, PSL)". Hipotetyczność ma to do siebie, że jest hipotetyczna. A pomijając już aspekt hipotetyczności, te siły polityczne są jednak antypisowskie. I nie można teoretycznie wykluczyć, że w końcu pójdą po rozum do głowy. Nie podzielam entuzjazmu Janceta do wykonywania tego typu obliczeń i także mam wrażenie, że niekiedy szuka w sondażach pocieszenia, którego w nich często nie ma (co piszę z żalem), ale jednak Jancet wyraźnie określił, że nie chodzi mu o sytuację rzeczywistą, tylko o gdybanie. Tu chyba chodzi o przypomnienie pewnej manipulacji, zresztą nie ostatniej w wykonaniu pewnej partii. Zjednoczona Prawica (czyli "PiS i przyjaciele") de facto była - i jest - koalicją (zatem powinien jej dotyczyć próg 8%, a nie 5%). A nie zarejestrowała się jako koalicja. Oczywiście - w jej przypadku jednak i tak próg byłby przekroczony (zarówno 5, jak i 8 %). Ale - "SLD i przyjaciele" zarejestrowali się grzecznie, jako koalicja. Zatem dotyczył ich próg 8%, a nie 5%. Gdyby zastosowali taką samą operację, jak PiS, weszliby do Sejmu (ZL miała 7,55%, czyli próg pięcioprocentowy przekroczyła, ośmioprocentowego - nie, choć była blisko), a "PiS i przyjaciele" nie miałby w Sejmie większości względnej i musiałby rozmawiać o koalicji (np. z Kukizem). Tak to już na tym świecie jest, że czasami nie warto być przyzwoitym...
-
Zakładać zatem należy, że Pradziadek też urodził się w tych samych okolicach?
-
Trudno powiedzieć, że spot to film w rozumieniu dzieł tu omawianych, ale rzecz na pewno godna uwagi. I - moim zdaniem - bardzo ciekawy pomysł. Noblistka w spocie przeciwko hejtowi w internecie. https://kobieta.onet.pl/maria-sklodowska-curie-w-spocie-przeciw-cyberprzemocy/3sb8bfm
-
Inaczej niż Janceta, mnie sondaże wyborcze robione po 2015 r. specjalnie nie podniecają. Rośnie, spada... Jest dla mnie jasne, że dużo ludzi ubóstwia/kocha/lubi PiS i dużo ludzi nienawidzi/nie kocha/nie lubi owej partii. Ten stan rzeczy będzie trwał pewnie długo, szczegóły będą się oczywiście zmieniać. Przy czym plemiona owe coraz bardziej się od siebie oddalają. Właściwie, w najbardziej zacietrzewionych przypadkach, często już łączy je tylko wspólny język i obywatelstwo. Istotniejsze jest dla mnie, czy ja - w mojej ocenie - mam rację. Jeżeli z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć o sobie, że mam, to mogę być reprezentantem jednej-tysięcznej procenta.
-
Rzeczywiście, przydałoby się trochę więcej danych. Partyzantką - jaką? O której wojnie w ogóle mówimy? Gdzie się urodził? Czy w momencie rozpoczęcia I-ej wojny światowej był obywatelem Imperium Rosyjskiego, czy Cesarstwa Niemieckiego? Jeżeli urodził się na terenie dzisiejszej Białorusi, to jedynie już naprawdę niezwykły i nieprawdopodobny splot okoliczności mógłby go zapędzić do meklemburskiego landszturmu. Natomiast na pewno mógłby być jeńcem z armii carskiej, przetrzymywanym w Meklemburgii. Na przykład w Parchimie (Meklemburgia) - nie tak daleko Schwerina - był w czasie I-ej wojny duży obóz jeniecki. Jeńcy pracowali także w gospodarstwach rolnych. I nie wykluczone, że jednemu z nich mógł zrobić zdjęcie fotograf ze Schwerina. Jest zatem prawdopodobne że człowiek na zdjęciu nie jest żołnierzem niemieckim, lecz jeńcem. Który mógł - na przykład - wyfasować dosyć nietypowe sorty mundurowe (po zniszczeniu własnego munduru). Ale, żeby o tym mówić, trzeba mieć nieco większą orientację. Od legionisty, czy landwerzysty (walczących po stronie państw centralnych), po rosyjskiego jeńca w niewoli niemieckiej rozrzut jest bowiem bardzo duży. Legionista w Schwerinie? W Szczypiornie, ewentualnie Beniaminowie - może. Bez - przynajmniej ogólnej - orientacji o życiorysie osoby na fotografii, możemy właściwie gdybać bez końca. Płaszcz może być równie dobrze jasnoniebieskim płaszczem francuskim (pozbawionym naramienników?). www.dailymail.co.uk/news/article-4330766/Life-French-soldier-WWI-revealed-stark-images.html www.moddb.com/groups/ww1-reference-group/images/the-different-uniform-of-french-army-during-war4 http://www.flickriver.com/photos/23581524@N03/3923563218/
-
Pierwszy trop: Pradziadek mógł być w Landsturmie. IX.2 – 2. Landsturm-Infanterie-Bataillon Schwerin. Mało prawdopodobne, bo co by robił w pospolitym ruszeniu w Meklemburgii? I trochę komplikuje sprawę fakt, że nie ma na kołnierzu oznaczenia korpusu armijnego (cyfra rzymska). Ale skoro zdjęcie jest ze Schwerina... Zob.: https://www.flickr.com/photos/drakegoodman/9230313020 http://antique-photos.com/en/unidatabase/german-empire/452-landsturm-battalions.html http://antique-photos.com/en/maingalleryap/german-empire-landsturm.html Trochę dziwnie wyglądają te kieszonki. Czy pradziadek służył w armii niemieckiej, czy mógł być niemieckim jeńcem?
-
Patrioty i Caracale
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Paradoksalnie, mimo rozwiniętej technologii, na Dalekim Wschodzie dosyć kiepsko z "własnymi" śmigłowcami. Chińczycy zasadniczo produkują na licencji francuskiej, Korea Południowa robi coś podobnego do pomniejszonej Pumy/Caracala, czyli KAI KUH-1 Surion (zresztą we współpracy z Airbusem), Japońskie Mitsubishi produkuje licencyjne Mitsubishi H-60 (czyli Sikorsky Seahawk/Black Hawk). Z Japończykami też byłby może trochę problem z kupnem ich produktów zbrojeniowych. Mieli bardzo restrykcyjną politykę sprzedaży swojej broni. Z drugiej strony, nie sprawdzałem dokładnie, ale chyba coś w tym zakresie "poluzowali". Ich okręty (modele) coraz częściej pojawiają się na targach broni, a Australia poważnie rozpatrywała możliwość zakupu okrętów podwodnych typu "Sōryū". -
Patrioty i Caracale
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Nie przeżywał bym tego za bardzo. Takie informacje pojawiają się "co chwilę" i dotyczą różnych państw oraz różnego sprzętu. Nawet bogaci mają problemy z funduszami na przeglądy i remonty. Z nowymi, czy zmodernizowanymi konstrukcjami - takoż. Wystarczy wejść na dowolne strony poświęcone współczesnym militariom (np. www.altair.com.pl) i wpisać do wyszukiwarki: "Problemy". Rodzina "Pum" na rynku jest bardzo, bardzo długo, nic straszliwego o niej nie słychać. Choć oczywiście, zdarzały się - jak chyba każdemu typowi - i katastrofy (i czasowe zawieszenia lotów). A jak już "jedziemy stereotypami" (i kierujemy się namiętną miłością Polaków do starych Golfów, Mercedesów i BMW), to Caracal, jako produkt Airbus Helicopters, jest jednak w dużym stopniu niemiecki. A OT pro domo sua - jak Suzuki się zachowuje, nie wiem, porównać nie mogę, natomiast Citroëny mają u mnie zawsze zarezerwowane ciepłe uczucia. Inna sprawa, że w sytuacji, gdyby pojawił się wybór (i sensowne warunki) - w "zamian" za Caracale: AgustaWestland (Leonardo) AW101, czy Sikorsky S-92 - można się bardzo mocno zastanawiać. Na razie to nam jednak nie grozi. -
Centralne Biuro Kontroli Prasy i ogólnie o cenzurze
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Z lżejszej literatury można przypomnieć także korekty rysunków w "Koziołku Matołku" (aut. Marian Walentynowicz). -
W polityce nic nie jest pewne i jest raczej jasne, że mieli tego świadomość. Być może także dlatego, oferty, czy pomysły związane z neutralizacją i zjednoczeniem Niemiec nie przeobraziły się w realność. Generalnie - teraz już wpływamy na wody historii alternatywnej. Jest raczej bezdyskusyjne, że leitmotivem radzieckiej (podobnie, jak dziś - rosyjskiej) polityki zagranicznej było osłabianie spójności państw Zachodu. Też jest moim zdaniem bezdyskusyjne, że jednym z pomysłów związanych z taką polityką było "wyłuskanie" Niemiec. Na pytanie - jak daleko radzieccy byli w stanie się posunąć, jakie były prawdziwe przemyślenia konkretnych polityków (np. Berii, czy Chruszczowa) - odpowiedzi pewnie nigdy nie uzyskamy. Mieli w każdym razie pewne pozytywne doświadczenia - Austria, czy Finlandia. Oczywiście, konkretne uwarunkowania były bardzo odmienne, ale per saldo ZSRR uzyskał na tych odcinkach frontu zimnowojennego spokój.
-
Można wszakże naiwnie zakładać, że jakieś pojęcie o historii, w tym tak wybitnego znawcy, jak Euklides, to również pojęcie o tym, iż dyplomacja i polityka międzynarodowa to także wykorzystywanie różnych kontaktów i ścieżek nieformalnych.
-
Cóż, jak w wielu tematach, mamy wątek prawdopodobny i wątek euklidesowy. Dosyć prawdopodobne jest to, że: 1. Adżubej coś powiedział w RFN na temat rewizji polskich granic. 2. Gomułka zaprotestował i kazał materiał z nagranymi wypowiedziami Adżubeja przekazać stronie radzieckiej. 3. Gomułka mógł przyczynić się tym samym - w jakimś stopniu - do odwołania Chruszczowa. Nie jesteśmy w stanie ustalić, jak dokładnie Gomułka wszedł w posiadanie tego nagrania. Czy był to sukces polskich służb, czy raczej to wywiad NRD (pewnie lepiej, ze zrozumiałych względów, "zakorzeniony" w RFN) podrzucił je Polakom. Wykonując polecenia Ulbrichta, który - co raczej oczywiste - miał swoje powody do obaw w przypadku zbliżenia ZSRR-RFN i rewizji układów terytorialnych po drugiej wojnie światowej. Przypuszczenie o podrobieniu głosu Adżubeja stanowi już wątek euklidesowy. Można oczywiście te wątki mnożyć. Podrzucam inne pomysły: nafaszerowanie Adżubeja narkotykami, zahipnotyzowanie go, zastąpienie sobowtórem, sztucznie wywołane rozdwojenie jaźni (Adżubej nie wiedział czy jest Adżubejem, czy Adżułowem), wreszcie szok Adżubeja wywołany podrzuconą mu przez wywiad radziecki lekturą o XVIII wiecznej Francji.
-
I takich fajnych leków dla seniorów, coby wyżlica podziwiała.
-
Sprawa niemiecka - a dokładnie sprawa granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej - była idée fixe Gomułki. Zresztą, trudno się dziwić. "Wiesław" był na pewno polskim patriotą, choć oczywiście o określonych poglądach ideologicznych. A Polska wkroczyła w okres powojenny, jako państwo z nieuznaną granicą zachodnią. Społeczeństwo uspokajano Poczdamem i Zgorzelcem, akcentowano polskie prawa historyczne do Ziem Odzyskanych, ale Gomułka (zresztą, nie tylko on) doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to słabe zabezpieczenie interesów terytorialnych Polski. Zachód (z Watykanem włącznie) formalnie tej granicy nie uznawał. Nawet konsulatów zachodnich na Ziemiach Odzyskanych nie było. Żadni zachodni politycy tam nie nie pojawiali. Administracja kościelna była tymczasowa. W aspekcie formalnym Prymas Wyszyński uzyskał niewiele ponad to, że Watykan nie adresował już - z czasem - pism Breslau (Breslavia)/Germania. Wiadomo, nikt nie chciał się narazić RFN, ważnemu elementowi układanki NATO-wsko - europejskiej. Jedynym - zaszczytnym - wyjątkiem w tym froncie lekceważenia polskiej granicy zachodniej przed rokiem 1970 stał się - po jakimś czasie - generał de Gaulle. W Niemczech Zachodnich musiało minąć wiele lat, aby pojawili się wpływowi politycy skłonni do jakiegokolwiek kompromisu w tej sprawie. ZSRR był bardzo niepewny. Wiadomo, że Stalin "dał" nam te ziemie, także (a może - przede wszystkim) dlatego, aby zantagonizować " na zawsze" Polaków i Niemców, odsunąć nas od Zachodu, uzależnić Polaków od gwarancji ZSRR i generalnie móc wpływać zarówno na jednych, jak i drugich itp. itd. De facto ZSRR był jedynym skutecznym gwarantem przynależności tych ziem do Polski. Przypuszczam zresztą, że gdyby nie świadomość tych uwarunkowań - polityka Gomułki byłaby zdecydowanie bardziej niezależna od Związku Radzieckiego (choć i tak, był jednym z niewielu w historii polskich polityków, który potrafił "kacapom" - jego słowa - wymyślać). Gomułka musiał przecież mieć świadomość, że i ZSRR może przehandlować nasze ziemie, w zamian za atrakcyjne dla siebie rozwiązania (ustępstwa) ze strony Zachodu, czy samych Niemiec. W tej sytuacji trudno się dziwić, że starał się zrobić wszystko, aby zagrożenia od polskiej granicy zachodniej - na tyle, ile był w stanie - antycypować i im przeciwdziałać. I per saldo odniósł wielkie sukcesy (1965 - pierwsze oficjalne potwierdzenie granicy przez ZSRR, 1970 - układ z RFN). Tyle, że te wielkie sukcesy zawróciły mu w głowie i uznał, że wdzięczne mu społeczeństwo przyjmie spokojnie podwyżki cen z grudnia 1970 r. Nie przyjęło... A w tym konkretnym przypadku - żadnej wersji nie można wykluczyć. Na przykład takiej, że sprawę podróży Adżubeja "podrzucili" Gomułce zaniepokojeni enerdowcy, czy niechętni Chruszczowowi towarzysze radzieccy. Ale też pamiętać należy, że Gomułka nie był człowiekiem głupim i potrafił kojarzyć fakty. Miała być ważna podróż Chruszczowa do RFN. Być może przełomowa. Chruszczow nie mógł być traktowany przez Gomułkę za w pełni życzliwego Polsce polityka. Zatem, może sam Gomułka zadecydował, że warto koło przygotowującego wizytę Adżubeja wywiadowczo krążyć.
