Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Paweł I

    Ponieważ na forum pojawiło się ostatnio dużo nowej, tudzież nieszablonowej wiedzy z zakresu psychiatrii, pobawię się w diagnozę i ja - i zaryzykuję przypuszczenie, że Paweł (a także jego syn Konstanty, a może - w późniejszym okresie życia - i Aleksander) cierpieli na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. A - cytowany już wyżej - ks. Adam Czartoryski napisał także o reformach pawłowskich: "Wśród dziwactw i śmieszności nawet [...] miały one podstawę słuszną i sprawiedliwą". Za: A. Szwarc, M. Urbański, P. Wieczorkiewicz, Kto rządził Polską?, Warszawa 2007, s. 442. Z naszego, polskiego punktu widzenia sympatyczne w tej postaci historycznej jest to, że nie cierpiał mamusi (o ile była jego mamusią - bo zarówno ojcostwo Piotra III, jak i macierzyństwo Katarzyny II bywa podważane), a Polaków - oczywiście w granicach wielkomocarstwowego rozsądku - chyba lubił.
  2. Czy należy upamiętniać i jak upamiętniać?

    Zaobserwowałem początki pewnego zjawiska. Nawet na stronach internetowych (ale nie powiem jakich). Ludzie pasjonujący się turystyką lokalną, krajoznawcy, amatorzy, czy profesjonaliści itp. (przy tym o bardzo różnych poglądach politycznych, a często - ich braku i pogardzie do świata polityki) coraz częściej deklarują - wiem, gdzie jest jeszcze jakiś pomniczek ku czci PRL, milicjantów, żołnierzy (l)WP, czy żołnierzy radzieckich, ale nie powiem, nie podam "namiarów" na stronie, bo ci barbarzyńcy z IPN się dowiedzą.
  3. Litwa,Łotwa, Estonia - 1940

    Jeszcze jedna pozycja książkowa: M. Blosfelds, Łotewski ochotnik legionu SS, Warszawa 2009
  4. Wielka gra przeciwko Syrii

    Ja się z tym pewne całkowicie zgadzam, ale żeby ogarnąć całość i głębię tego rozumowania - muszę się chyba jednak napić. Zob. temat Alkoholizm. Ale pocieszam się, że moralną odpowiedzialność za to, iż popadnę w alkoholizm, pijaństwo, matołectwo, tudzież będę widział zjawy i węże - ponosi Euklides.
  5. BMPT-72 "Terminator 2"

    No to chyba rzeczywiście 9 maja nie będę odchodził od telewizora. Jakoś bardzo dawno nie widziałem T-72.
  6. "Słodkie naloty"

    Relacja polskiego gdańszczanina Bolesława Grüsske, który we wrześniu 1939 roku przebywał w Warszawie. Za: Brunon Zwarra (wybór i opracowanie), Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków-Gdańszczan, Gdańsk 1984, s. 181: "W tym czasie zauważyłem, że na ulicach i dachach okolicznych domów, leżą, zrzucone przez niemieckie samoloty, cukierki w papierkach oraz czekolady. Wyglądały tak, jakby je wykonano w znanych polskich wytwórniach. Komunikaty radiowe ostrzegały przed ich zjedzeniem, a nawet dotykaniem. Jednakże sporo dzieci połakomiło się; leżały później martwe na ulicy. Gdy potem nadeszli Niemcy, pojawiło się od razu dużo sanitarek. Zbierano trupy, a także owe słodycze. W tym czasie trwały jeszcze walki o Warszawę". Warto także odnotować, jak skomentował tą relację w przypisie B. Zwarra. Ibidem, przypis 18 ze s. 185: "Nie ma o tym wzmianki we wspomnieniach Dowódcy Obrony Warszawy, gen. dyw. J. Rómmla, ani w książce ambasadora Francji w Warszawie, Leona Noëla, Agresja niemiecka na Polskę, ani w innych podobnych pracach. Zastanawia jednak fakt, że podano tyle szczegółów. Rudolf Schauff, Der polnische Feldzug (Polska kampania), Berlin 1939 r., podaje, jakoby w polskim radiu ostrzegano w urzędowym komunikacie przed podniesieniem z ulicy czekolad, kanapek z wędliną, pudełek z zapałkami oraz baloników, które zrzucane przez niemieckich lotników miały zawierać trujące chemikalia". Właśnie - relacja wydaje się nieprawdopodobna, ale podano w niej zastanawiająco dużo szczegółów (wygląd słodyczy, niemieckie sanitarki?). Z drugiej strony - trochę dziwna ta relacja o dziecięcych trupach, które ściągnęli z ulic dopiero Niemcy. Dodam jeszcze, że krótkie wspomnienia Bolesława Grüsske nie są napisane na zasadzie "Niemcy to tylko bandyci", gdyż podaje przykłady także ich przyzwoitego zachowania (np. ibidem, s. 180), co wspomnieniom nadaje cechę obiektywizmu. Niemniej, trudno mi osobiście w zorganizowane "naloty cukierkowe" uwierzyć, nawet w formie indywidualnej akcji jakiś lotników, oszalałych z nienawiści do "podludzi". Same bomby miały przecież wystarczająco mordercze działanie, nie trzeba było "bawić się" w cukierki. Do tego to propagandowo niewygodne dla Niemiec (szczególnie na początku wojny) i niepotrzebnie pracochłonne.
  7. Wielka gra przeciwko Syrii

    Euklidesie, już Ci to kiedyś pisałem - ale powtórzę: jesteś wielki! Tak błyskotliwej analizy, zapewniającej mi dobry humor przynajmniej na parę godzin, nie przeczytałbym gdzie indziej za żadne pieniądze. Nie zmienia to w jakimkolwiek stopniu błyskotliwości euklidesowego rozumowania, ale tylko pro forma zaznaczę, że każda forma zorganizowanych konkurencji sportowych, w których chodzi o to, kto szybciej biega, kopie w piłeczkę, czy tłucze się po buźkach, nie wywołuje u mnie jakiegokolwiek zainteresowania, a kanały sportowe w moim odbiorniku mają definitywny status virgo intacta. Uznajmy zatem, że Euklides wyjaśnił już definitywnie, idealnie, w sposób absolutnie doskonały i zgodny z "filozofią Sun-tze" wydarzenia kończące Wielką Wojnę (a przy okazji problematykę Dobrudży) i wróćmy może do biednej Syrii.
  8. Wielka gra przeciwko Syrii

    Ależ bardzo proszę. No to ustalmy krakowskim targiem, że Rosja niechętnie by widziała tylko siebie na Morzu Śródziemnym. Wola Euklidesa, ja akurat jestem w takim nastroju, że perspektywa wymiany myśli z Nim wiąże się dla mnie z dosyć radosnym oczekiwaniem. Aczkolwiek, nie ukrywam, że bywały już w przeszłości sytuacje, iż nie miałem już siły wytrwać pod ciężarem euklidesowej argumentacji. Na razie - jest jednak fajnie. Nie wiem, jak tam profesjonalni historycy, bo się do nich nie zaliczam, ja mam zdanie, że Rosja (a przede wszystkim jej Władca) boleśnie prestiżowo odczuwa wypychanie jej ze strefy wpływów, a związek problemu przynależności Północnej Dobrudży z ostatecznym wycofaniem się Bułgarii z wojny jest dosyć znikomy. Co oczywiście nie oznacza, że nie było z tym związanego rozczarowania. Ale (z Północną Dobrudżą, czy nie) Bułgaria miała - w razie klęski państw centralnych - i tak bardzo wiele do stracenia. I zresztą straciła. Nie tylko nabytki wojenne (a warto zauważyć, że Macedonia Wardarska była traktowana po prostu jako część etnicznej Bułgarii), ale także dostęp do Morza Egejskiego, część zachodniego pogranicza itp. Generalnie - klęska państw centralnych kosztowała ją ciężki i upokarzający traktat w Neuilly-sur-Seine. Politycy bułgarscy (w tym sprzyjający Entencie nowy premier Malinow) szybko zdali sobie sprawę z tego, że na separatystyczny, korzystny dla Bułgarii pokój nie ma żadnych szans. Pozostało trwanie u boku państw centralnych. Oczywiście armia bułgarska miała wiele problemów, ale wynikały one raczej z ogólnej sytuacji (to jest czas, gdy żołnierze wszystkich państw centralnych, a już w szczególności austro-węgierskiej powoli tracą wiarę w sens dalszej walki). Stan i - generalnie - esprit de corps armii bułgarskiej jest przy tym różne w literaturze oceniany (oczywiście - były też różnice między jednostkami). W każdym razie zwracam uwagę, że jeszcze 18-19 września 1918 roku Bułgarzy wygrywają bitwę nad jeziorem Dojran, a początku października wierne carowi wojska likwidują "powstanie radomirowskie (władajskie)". Także z tą euklidesową oceną, że "Bułgaria straciła jakąkolwiek ochotę do walki przeciwko entencie i stała się jej koniem trojańskim bo kiedy we wrześniu 1918 roku ruszyła na nią ofensywa aliancka to nie trafiła na żaden opór" - byłbym bardzo ostrożny. Armia bułgarska nie była może w kwitnącym stanie, ale w tym czasie każda z armii państw centralnych "miała już dość". Bułgaria wykruszyła się pierwsza, ale to raptem kwestia około miesiąca i wszystko państwom centralnym "się rozlazło". Jestem przy tym świadomy, że na francuskojęzycznej Wikipedii i w części francuskojęzycznej literatury problem Północnej Dobrudży jest bardzo mocno eksponowany. W sumie - może jednak to bułgarskie OT zamknijmy. Ale na inne, cenne przemyślenia Euklidesa - czekam niecierpliwie.
  9. Preteksty wojenne - najsłynniejsze, najdziwniejsze itd.

    Le coup d'éventail, czyli pacnięcie w 1827 roku packą na muchy (w wersji eleganckiej - wachlarzem) francuskiego konsula (Pierre Deval) przez deja Husseina. Pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych, potem francuskiej blokady wybrzeży algierskich i - wreszcie - wojny Francji z Regencją algierską. Zob. A. Kasznik-Christian, Algieria, Warszawa 2006, s. 21-22.
  10. Wielka gra przeciwko Syrii

    W sumie nic nadzwyczajnego. W wielu ostatnich konfliktach pojawiało się uzbrojenie, które gdzie indziej określonoby mianem muzealnego. Afganistan, Jugosławia, różne konflikty afrykańskie, teraz Syria. W użyciu tam są i Sturmgewehry, i Mosiny, i MAS-y, i Gewehry 98, i MP-40, a i Beretty, tudzież pepesze się pewnie znajdą. https://wwiiafterwwii.wordpress.com/2017/06/27/syrian-civil-war-wwii-weapons-used/
  11. Wielka gra przeciwko Syrii

    Czy Euklides jest w stanie dojść do ładu ze swoimi poglądami? Bazy w Syrii dają możliwość Rosji "widzenia tylko siebie na Morzu Śródziemnym" i niwelują trudności związane z Dardanelami, czy Dardanele tak, czy siak powodują, ze Rosja nie może myśleć o jakiejkolwiek dominacji na Morzu Śródziemnym??? Jedno wyklucza drugie. Po raz ostatni pozwolę sobie przypomnieć, że z bazami w Syrii, czy bez ich, dominacja Rosji na Morzu Śródziemnym nie jest możliwa, gdyż: 1) jej siły morskie (tudzież lotnicze) są za słabe, 2) siły morskie (tudzież lotnicze) jej zachodnich rywali są za silne. I tyle w temacie. A za cenne informacje o pokoju w San Stefano, tudzież o udziale Bułgarii w pierwszej wojnie światowej - ab imo pectore dziękuję. Dzięki nim obraz dziejów stał się dla mnie o wiele jaśniejszy. Pozwolę sobie tylko nieco euklidesowe historyczne wizje skorygować: "Tegoż samego dnia [6 listopada 1915 r. - przyp. Bruno W.] podpisany został traktat bułgarsko-turecki, na mocy którego, za cenę zawarcia sojuszu wojskowego z Turcją, Bułgaria otrzymała obszar 2588 kilometrów kwadratowych koło Swilengradu aż do ujścia Ardy do Maricy i cały lewy brzeg Maricy aż do jej ujścia do Morza Egejskiego. Dzięki układowi w granicach Bułgarii znalazł się nawet jeden z dworców Adrianopola, Karaaghacz, oraz linia kolejowa Swilengrad-Dedeagacz". T. Wasilewski, Historia Bułgarii, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk- Łódź 1988, s. 232. Ergo - Bułgaria zawarła przymierze także z Turcją. Teorie Euklidesa, że "trudno mi wyobrazić sobie taką Bułgarię po stronie Turcji" są zatem niewiele warte. Jak trzeba, Bułgarzy mogą walczyć w sojuszu także z Turkami. Przystąpienie Bułgarii do wojny to 1915 rok, Rumunii - 1916. Żadnej Dobrudży Bułgarii nie obiecywano, gdyż państwa centralne jeszcze nie wiedziały, że rządzona przez Hohenzollerna Rumunia włączy się do wojny przeciwko nim. Poza tym Rumunia od 1883 roku była związana traktatem z Niemcami i Austro-Węgrami. Bułgarii obiecano - co zresztą było dla niej o wiele ważniejsze - całą kontrolowaną przez Serbię Macedonię i część wschodniej Serbii (do rzeki Morawy). Obszary te Bułgaria rzeczywiście - po klęsce Serbii w 1915 r. - zasadniczo kontrolowała, do czasu kiedy front salonicki zaczął się przesuwać z terenu greckiej Macedonii na obszar Macedonii Wardarskiej. A o bukareszteńskim traktacie pokojowym Euklides może kiedyś słyszał? Straconą po drugiej wojnie bałkańskiej roku część Dobrudży (plus jeszcze trochę więcej) Bułgaria jak najbardziej "uzyskała". M. Willaume, Rumunia, Warszawa 2004, s. 85 i J. Demel, Historia Rumunii, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1986, s. 355. Kondominium czterech państw centralnych w Północnej Dobrudży - której włączenia też oczekiwała Bułgaria - przyczyniło się do upadku rządu Radosławowa (choć za pretekst podaje się także upadek Skra di Legen, co jest dosyć prawdopodobne, bo nastąpił on przed samym nomen omen upadkiem tego rządu, a pokój bukareszteński był wcześniejszy), ale także pro-centralna był polityka następnego rządu (Malinowa). A powody wycofania się Bułgarii z wojny były dokładnie takie same, jak w innych państwach centralnych. Tyle, że w kraju ubogim, doświadczonym wcześniej dwiema wojnami bałkańskimi - definitywny punkt krytyczny został przekroczony o miesiąc z okładem wcześniej niż w Austro-Węgrzech, czy w Niemczech. Przedłużanie się wojny, ogólna klęska państw centralnych, w tym skrajnie dotkliwa wrześniowa klęska na froncie salonickim (choć poglądy na stan armii bułgarskiej i niemieckiej w tym regionie są zróżnicowane, są tacy, którzy uważają, że ich stan był jeszcze całkiem niezły i zdolne one były do przeciwuderzenia na Skopje), głód w kraju, nastroje rewolucyjne w sfrustrowanej masie żołnierskiej i wśród ludności. Losy Dobrudży nie miały tu większego znaczenia.
  12. Leopold I Koburg

    Podstawowe informacje o okolicznościach objęcia tronu w: J. Łaptoś, Historia Belgii, Wrocław-Warszawa-Kraków, s. 160-162.
  13. Zakon Krzyżacki a zakon Kawalerów mieczowych

    Trochę to sobie uprościłeś. Oczywiście los Prusów po podboju krzyżackim i klęskach ich powstań nie był szczególnie wesoły (w końcu nie dane im było utworzyć własnego państwa i koniec końców zanikli jako naród), bywały też przypadki spustoszeń całych krain (np. ziemi Pogezanów, Jaćwingów), ale przecież trudno Krzyżaków oskarżać o kompleksowe wymordowanie Prusów, ich przymusową germanizację, czy czystki etniczne w rozumieniu wieku XX-tego, czy XXI-pierwszego. Byliby zresztą owi Krzyżacy idiotami, gdyby tak uczynili, podważaliby bowiem w istotnym stopniu ekonomiczne podstawy swojego państwa, likwidując na własne życzenie istotną część ludności wiejskiej. Prusowie nie zniknęli zatem po podboju krzyżackim. Istnieli nadal, stanowiąc przez lata, a nawet stulecia istotną część ludności państwa krzyżackiego. "W stosunku do całej ludności wiejskiej Warmii żywioł pruski około 1400 r. mógł liczyć co najmniej 50%, a w jej strefie południowej do 75 % (okręgi Olsztyna, Reszla). Na Sambii odsetek ten był jeszcze wyższy". Za: M. Biskup, G. Labuda, Dzieje zakonu krzyżackiego w Prusach, Gdańsk 1988, s. 296. Na początku XV wieku, na obszarze całego państwa krzyżackiego (łącznie z Pomorzem Gdańskim i Ziemią Chełmińską, gdzie etnos pruski nigdy nie występował w istotnej liczbie) - według oczywiście ogólnych szacunków - Prusowie mieli stanowić około 140.000 mieszkańców (czyli 30%). Ludność całego państwa krzyżackiego to około 480.000, w tym: Niemców około 200.000 (40%), Polaków około 140.000 (30%). Pomorze Gdańskie i Ziemia Chełmińska to około 210.000 ludności, zatem Prusy właściwe - 270.000. Jak łatwo obliczyć, około 130 lat po definitywnej klęsce drugiego powstania pruskiego Prusowie stanowili na swych tradycyjnych ziemiach jeszcze około 52% ludności. [Dane do powyższych obliczeń za: ibidem, s. 337-338]. Ogrywali nadal istotną rolę w gospodarczym życiu tych ziem, nawet także w ich kolonizacji. Ibidem, s. 294-296. A potem? Cóż, od podboju Prus, trwał rozłożony na setki lat proces powolnego wynaradawiania Prusów. Zakończony pewnie gdzieś w pierwszej połowie XVII wieku. Powoli zasięg stosowania języka pruskiego kurczył się (najdłużej przetrwał on na Sambii). Proces ten był jednak powolny. I warto zauważyć - nie była to tylko germanizacja. Na ziemie zamieszkane historycznie przez Prusów napływała ludność polska (Warmia, Mazury) i litewska (Litwa Pruska/Mała Litwa). Szczególnie prawdopodobne jest to, że duża liczba Prusów "rozmyła" się w miarę postępu kolonizacji bardzo bliskich im językowo Litwinów. Oczywiście, istotny musiał być także proces germanizacji Prusów. W końcu to jednak niemieckojęzyczni stanowili górne warstwy społeczności Prus (krzyżackich, czy potem - Książęcych) i - obiektywnie patrząc - ten kierunek przemiany narodowościowej był względnie najbardziej atrakcyjny. Umożliwiał i ułatwiał go z pewnością fakt, że w Prusach pojawiła się stosunkowo liczna grupa kolonistów niemieckojęzycznych. Powód tego był dosyć prosty - Prusy były bliżej ziem Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, niż Inflanty. A najbliższa "nadwyżka demograficzna", gotowa szukać lepszego losu, decydując się na migrację była właśnie tam - w Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego. A Krzyżacy byli sprawnymi administratorami, a w średniowieczu sprawnie administrować znaczyło bardzo często - mieć więcej ludności, więcej osadników na swych ziemiach. Ale trudno ten proces nazwać celową eksterminacją Prusów i germanizacją tych ziem za wszelką cenę. To przecież ci sami Krzyżacy ściągali także na podbite przez siebie ziemie nie tylko Niemców, ale i Polaków, i Litwinów. Gdyby w pobliżu była Italia i dużo chętnych kolonistów, to Prusy krzyżackie kolonizowali by pewnie Włosi. Jak spojrzymy na mapę etniczną Prus właściwych w momencie, gdy państwo krzyżackie zastępowane było przez Prusy Książęce, to "optycznie" na większości terytorium tego obszaru wcale nie dominuje ludność niemieckojęzyczna. Większość Warmii i Mazury to Polacy, Sambia - to jeszcze Prusowie, olbrzymie połacie północnowschodnich Prus - to Litwini. A i później, w czasach Prus Książęcych "polityka etniczno-językowa" tamtejszych władców była przez całe lata bardzo tolerancyjna. Kiedyś to się zmieniło, ale wiele, wiele lat później. Dlaczego podobnie - jak z Prusami - nie stało się w przypadku Estończyków, Łotyszy, Liwów (czy raczej ich przodków, bo trudno wówczas mówić chociażby o Estończykach w rozumieniu dzisiejszego narodu, gdy jeszcze w wieku XIX określali się mianem, które można przetłumaczyć jako "ludzie ziemi", czy "tutejsi")? Prosta sprawa. Obszary te były położone dalej od terenów, gdzie istniała niemieckojęzyczna nadwyżka demograficzna, skłonna się przenieść w poszukiwaniu lepszego życia. Zatem napływ ludności niemieckiej był dużo mniejszy. Starczyło jej (i zgermanizowanych rodzimych mieszkańców), aby dominować w miastach, "obsadzić" warstwę posiadaczy ziemskich i kleru. Wieś pozostała w swej masie rodzima. Nie było też na tych obszarach czegoś podobnego do kolonizacji polskiej i litewskiej w Prusach. Osadnictwo duńskie w czasach duńskiego panowania w Estonii było znikome, późniejsze szwedzkie (choć przetrwało na niektórych wyspach do II-ej wojny) też niezbyt liczne itp.
  14. Wielka gra przeciwko Syrii

    Proszę się zdecydować. Zdaniem Euklidesa Rosja angażując się w wojnę w Syrii ma na celu: 1) zapewnić sobie dominację na Morzu Śródziemnym, 2) zapewnić sobie dominację na wschodnim akwenie Morza Śródziemnego, 3) zapewnić sobie dominację na Morzu Czarnym, 4) opanować Dardanele. Bo są to cztery nieco odmienne cele (albo efekt euklidesowego pisania tak, aby cokolwiek pisać). Moim zdaniem, dokładnie żaden z tych celów nie jest główną przesłanką działań Putina. Pro forma jeszcze raz przypomnę - rozpatruje to na zasadzie utraty tradycyjnych sfer wpływów. Które brzydki Zachód kolejno Rosji zabiera, grając jej na nosie. Tradycyjny przyjaciel (rodzina Asadów) jest niszczony, zatem trzeba udowodnić, że z Rosją trzeba się liczyć. Bo inaczej, nikt już jej nie będzie poważał i się z nią przyjaźnił. A wobec swojego ludu Putin będzie wyglądał mniej macho. Sprawy prestiżowo-propagandowe. Podobnie, jak z Krymem. Chcieli nam (tzn. Rosjanom) ukraść (i per saldo - "ukradli") Ukrainę, to chociaż na Krymie propagandowo odreagujemy. Cóż, w pierwszej wojnie światowej Bułgarzy i Turcy w jednym stali przymierzu (a było to niedługo po odzyskaniu przez Bułgarię niepodległości po stuleciach niewoli tureckiej i po pierwszej oraz drugiej wojnie bałkańskiej). Jest to zatem dosyć wyobrażalne, mimo że Euklides sobie tego nie wyobraża. O Erdoğanie już pisałem. Ma zamiar - po swojemu - tworzyć z Turcji lokalne mocarstwo i prowadzi także w tym celu swoją grę z Rosją, ale - jak na razie - z NATO nie wystąpił. I na to się nie zanosi. I przypuszczać należy, że w razie pełnowymiarowego konfliktu raczej będzie mu bliżej do USA niż do Rosji. Cały wątek turecki pojawił się tu zresztą po to tylko, aby uzmysłowić kompletną bezzasadność przypuszczeń, że Rosji może chodzić o dominację w skali Morza Śródziemnego. Konwencjonalne siły Rosji są dziś w takim stanie, że miałbym duże wątpliwości, czy poradziłaby sobie ona z samą Turcją. A co dopiero z USA, czy z całym NATO.
  15. BMPT-72 "Terminator 2"

    Ale przecież nikt tu nie neguje, że rodzina BMP jest bardzo słabo opancerzona i mocno odstaje od współczesnych standardów w zakresie projektowania bojowych wozów piechoty. Pozwolę sam siebie zacytować: "Dodajmy do tego, że rodzina BMP-1/2 (i w sumie także - BMP-3) ma jedną podstawową cechę - jest dosyć słabo odporna. Na tle najnowszych bwp Zachodu, to jednak generacja-dwie wstecz". Terminator tej luki technologicznej nie uleczy. Będziemy mieli "białego słonia" z masą cennego, acz typowego uzbrojenia, które zostanie wyłączone z walki w razie zniszczenia lub awarii "słonia". "Słonia" nadal wiodącego stadko "blaszaków". Przy czym funkcje owego "słonia" właściwie równie dobrze może wykonać zwykły czołg podstawowy. Sensowne postępowanie w przypadku Rosji to ewentualnie: 1. Zabranie się ostro za nowoczesne, bardziej odporne "zwykłe" bwp. Z czym u nich na razie bardzo kuleje. 2. Zrobienie na podwoziach T-72/90 ciężkich bojowych wozów piechoty. Z możliwością przewozu desantu, ale uzbrojonych w jedno działko 30-mm, jedną-dwie rakiety ppanc. Jako rozwiązanie uzupełniające, w oczekiwaniu na sensowne bwp.
  16. BMPT-72 "Terminator 2"

    A dlaczego "z łatwością"? W jakiż to sposób ta łatwość ma być osiągnięta? Mityczny Terminator to po prostu posadowienie na jednym kadłubie znanego i stosowanego uzbrojenia - w nieco większej ilości niż na typowym bojowym bozie piechoty. Przeanalizujmy owe zdolności: 1. Dwa działka 30-milimetrowe 2А42. Żadna rewelacja, bwp obecnie są zasadniczo w podobną broń wyposażane. Tylko, że w jedno działko. Tu są dwa. Ale nadal to są zwykłe działka trzydziestomilimetrowe. I mają możliwości działek trzydziestomilimetrowych. 2. Cztery rakiety przeciwpancerne typu "Атака". Np. na "Bradleyach" są dwie rakiety przeciwpancerne (w rozumieniu - gotowe do natychmiastowego użycia). No po prostu szokująca różnica. 3. Jeden karabin maszynowy 7,62. Rewelacja po prostu, broń nie znana w innych armiach. Reasumując, Terminator ma podobne możliwości zwalczania czegokolwiek, jak współczesne bwp. "Nie siedzi" na nim nic przełomowego, czy szczególnego. A do tego nie przewozi desantu, który czasami mocno może się przydać.
  17. Wielka gra przeciwko Syrii

    Taaak... Euklides może przypadkiem zauważył był, że rozmawiamy o roli rosyjskich baz w Syrii, tudzież lotniskowca "Admirał Kuzniecow", dla dominacji na całym Morzu Śródziemnym, a nie o roli Krymu i o potencjalnym konflikcie na akwenie Morza Czarnego? Pozwolę sobie zacytować światłą myśl samego Euklidesa: "Przy tym nie jest żadnym nowum że Morze Śródziemne jest terenem rywalizacji Francji, USA, Anglii i Rosji. Przy czym każda z tych potęg chętnie by widziała na Morzu Śródziemnym tylko siebie". Moje "nowum" zaś jest takie, że Rosja nie ma obecnie żadnych sił i szans, aby myśleć o dominacji w skali Morza Śródziemnego. Z bazami w Syrii, czy bez. Inna sytuacja jest oczywiście w skali Morza Czarnego, nad którym jest "bezpośrednio rosyjskie zaplecze". Ale i tu wynik - konwencjonalnego - konfliktu nie byłby wcale taki pewny. Raczej Rosji bym nie obstawiał. Turcja też ma swoje lotnictwo (całkiem niezłe), a na lotniska rumuńskie i bułgarskie można detaszować samoloty innych krajów NATO (w tym USA). Lotniskowiec wcale nie jest aż tak potrzebny.
  18. Prawna dyskryminacja Wendów

    Podejrzewam, że z genezą i historycznym rozprzestrzenianiem się etnonimu "Kaszubi", naukowcy chyba nigdy nie dojdą do jednoznacznych wniosków... Znalazłem ciekawe opracowanie: Ю.В. Иванова-Бучатская, PLATTES LAND: СИМВОЛЫ СЕВЕРНОЙ ГЕРМАНИИ (cлавяногерманский этнокультурный синтез в междуречье Эльбы и Одера), Санкт Петербург «Наука» 2006 W sieci dostępne: http://www.kunstkamera.ru/files/lib/5-02-026470-9/5-02-026470-9.pdf Dosyć dokładne przedstawienie historii badań, stanu wiedzy na temat germanizacji Słowian połabskich, stanu zachowania dawnych tradycji na ziemiach dawnych Wendów itp. Kilka ciekawych cytatów z tej pozycji: Ze s. 39: "Как сообщал в 1754 г. историк Мекленбурга Давид Франк (1682–1756), славяне получали наихудшие наделы земли и вдвое меньше, чем немцы, а обычная величина немецких наделов (гуфа — die Hufe) колебалась от 7 до 15 га. Эти различия сохранялись в западных районах Мекленбурга вплоть до XVI в. и были уравнены позднее. Витте делает вывод, что в тех деревнях, где по документам прослеживается наличие типично вендского деления земли на наделы, сохранялось и славянское население". Również ze s. 39: "Ранее, в середине XIX в., издатель ежегодных «Обозрений мекленбургской истории и изучения древностей» Г.К.Ф. Лиш приводит сведения, согласно которым в местности, называемой Gabelheide или Jabelheide, еще в 1526 г. жили венды со своими языческими обычаями и славянским языком. При этом выше упомянутую область Ябельхайде, или «землю Ябель», исследо ватель локализовал в пределах деревень Пихер, Куммер, Лоо зен, Люббетин, Хогенвос, Тесвос, Филанк, Брезегуре, Люббен дорф, Йезар, Ябель, Бенц, Фольцраде, Йессениц, Требсе, Рамме и Бельш. Лиш сделал заключение, что Ябельхайде является той областью Мекленбурга или даже всей Северной Германии, где дольше всего сохранялся славянский этнос". Ze s. 41: "Известно, что в северонемецких городах в XII–XIV вв. ремесленники и представители других сфер деятельности пред почтение отдавали немецкому населению, а в XIV в. в городских уставах появился специальный «Параграф о вендах» (Wendenparagraph), который запрещал переселение вендов из деревни в город, получение ими права гражданства, членство в ремесленных цехах и занятие ремеслами. Ярким примером слу жат записи, сделанные практически на каждой странице город ской писцовой книги города Люхова (1680), в которых пересе ленцы из сельской местности клянутся, что они рождены немцами, а не вендами (Илл. 37). В сообщении об обычаях Вендланда по итогам визитации 1671 г. сообщалось, что «всем вендам зап рещено в присутствии священника говорить повендски» [Wendischer Aberglaube, fol. 6a: 116]". Ze s. 46: "Указывая на первую половину ХVII в. как на верхнюю временную границу компактного проживания славян в Вендланде, Й. Швебе сделала вывод о проявлении полабогерманского этнокультурного синтеза в виде рудиментов славянских верований в вампиров и связанных с этим суеверий в представлениях пожи лых немецких крестьян Вендланда [Schwebe, 1961: 238–252]. Бо лее того, Йоахиму Швебе удалось найти четверых пожилых людей в д. Зальдератцен, Шрайан и Кёлен, которые в середине 50х гг. ХХ в. в повседневной речи употребляли слова вендского языка для обозначения дикорастущих ягод. Так, земляника (нем. Erdbeer) называлась šaonaièi, šanaièi, а малина (нем. Himbeer) — mölaine, mulainte, или müleinten. Садовые культурные растения при этом обо значались немецкими словами [Аудиотека МАЭ РАН, № А–2–20]".
  19. BMPT-72 "Terminator 2"

    A na czym owa drastyczność będzie polegała?
  20. Dlaczego NATO przegra w Afganistanie?

    I pewnie - bez użycia kilkuset-tysięcznego kontyngentu wojsk "z Zachodu" - się nie da. Przy czym użyłbym określenia szerszego - "uspokoić kraj". To znaczy zmarginalizować walki i zamachy na tyle, aby państwo i jego władze centralne mogły funkcjonować bez pomocy zbrojnej z zewnątrz. Chyba, że zaakceptujemy w Afganistanie jakąś ortodoksyjną formę państwa islamskiego - wówczas prawdopodobnie poradzą sobie z uspokojeniem kraju sami. Należy zakładać, że dosyć bezwzględnie... Wygląda to wszystko raczej ponuro - i bez dobrego wyjścia. Utrzymanie obecnego zaangażowania wojskowego USA i sojuszników (nawet nieco zwiększonego) oznacza, że wkrótce rząd centralny utrzyma może Kabul - bo pewnie przy pomocy USA utrzyma - i będzie nadal udawał, że jest tą siłą, która jakoś kontroluje cały kraj. Na gigantyczne zwiększenie kontyngentu chyba nikt z polityków zachodnich nie pójdzie. Trudno namówić będzie owych polityków (i ich elektoraty), że wystarczy jeden, kosztowny, wielki wysiłek i ta wojna po dziesięcioleciach będzie wreszcie definitywnie rozstrzygnięta. Układy z (częścią) talibów są w teorii niezłym rozwiązaniem, ale dyskusyjne jest utrzymanie ewentualnego układu przez ekstremistów, gdy już wzrosną w siłę, poczują się zwycięzcami i pojawią się we władzach centralnych. Poza tym, zawsze znajdą się pewnie jeszcze więksi ekstremiści, którzy "umiarkowanych ekstremistów" uznają za zdrajców. Pozostaje się chyba wycofać się z Afganistanu, zaakceptować ww. ortodoksyjne państwo islamskie. Monitorować kraj i odgrodzić (w razie potrzeby) kordonem sanitarnym. Czy skutecznym? Dobre pytanie. Istnieje jeszcze jedno pytanie, na które też nie znam odpowiedzi. Czy jesteśmy (i powinniśmy) zaakceptować powstanie w różnych miejscach świata nowych tworów politycznych funkcjonujących według reguł ortodoksyjnego islamu? Jak na razie, zasadniczo nie akceptujemy. Raczej byśmy woleli (a przynajmniej nasz główny przywódca - USA), żeby zaczęli funkcjonować według reguł zachodnich demokracji. Co w tamtejszych warunkach udaje się raczej słabo. Islamiści zaś uważają to za agresję. Szkoda tylko zwykłych ludzi od czterdziestu lat żyjących w Afganistanie w stanie wojny... Przesadnie bym się jednak nie ekscytował. Wielkie zwycięstwa zapowiadają co jakiś czas, a wiosną-latem zawsze są bardziej aktywni. Co nie oznacza, że jestem jakimś optymistą. Kabulu pewnie nie zdobędą, tak długo jak w kraju pozostaną Amerykanie, ale państwo uda/udaje im się zdestabilizować potężnie. Raczej jest to w ich przypadku fala wznosząca.
  21. Wielka gra przeciwko Syrii

    Istnieje prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, ze Rosja zaangażowałaby się w konflikt syryjski, nawet, gdyby nie było tam ani jednego doradcy rosyjskiego. Putin rozpatruje to w kategoriach geopolitycznych "chamsko wypychają nas z naszych tradycyjnych stref wpływu", tudzież prestiżowo-propagandowych. A kto mówi, że nie mają? Polacy też jakieś okręty - jeszcze - mają (o wartości mniej więcej złom+). Pytanie, jakie są realne szanse floty rosyjskiej - w jej dzisiejszym stanie - na myślenie o dominacji na Morzu Śródziemnym. Żadne. Sama flota turecka poradziłaby sobie z rosyjską flotą czarnomorską (pomijam tu ciekawe zagadnienie - co zrobiłby Erdoğan "jakby co do czego", ale przynajmniej na razie z NATO nie wystąpił). Nawet, gdyby pojawiły się na tym akwenie siły wszystkich flot Rosji (co jest oczywiście nierealne), to można dyskutować, czy nawiązałyby równorzędną walkę z jedną grupą bojową lotniskowca amerykańskiego. Chyba, żeby zaczęto odpalać rakiety jądrowe z okrętów podwodnych i innych miejsc. Ale to już przejście do fazy - niszczymy sobie całą Ziemię, z Putinem włącznie. A lotniskowiec "Адмирал Флота Советского Союза Кузнецов", a dokładnie jego wartość bojowa projektowo-teoretyczna (np. w stosunku do lotniskowców USA), jego rzeczywista wartość bojowa (realna zdolność do wykonywania zadań), ba umiejętność lądowania na nim bez wypadków itp. to już temat na osobną dyskusję. Z góry mogę wszakże założyć, że wnioski z niej dla Военно-морского флота России nie będą przesadnie optymistyczne.
  22. Wielka gra przeciwko Syrii

    Bardzo dziękuję za wyjaśnienie. Bez niego na pewno bym się nie połapał o co tam chodzi. Naiwnie do tej pory myślałem, że Rosjanie zaangażowali się w Syrii nie dlatego, że rodzina Asadów jest ich tradycyjnym sojusznikiem, tylko dlatego, że Putinowi chodzi o wyłączność na import syryjskiej soczewicy. A tak nawiasem mówiąc, wątek bazy pojawia się na jednej z pierwszych stron tej dyskusji. Ale oczywiście, bez tak błyskotliwego wyjaśnienia istoty rzeczy jak euklidesowe. Pisząc natomiast poważnie - Rosja poczuła się po prostu zaniepokojona, że jest "wypychana" z kolejnego miejsca, które pozostawało tradycyjnie w jej (czy ZSRR) strefie wpływów. Kwesta bazy morskiej w Tartu jest w tym momencie wtórna. Rosjanie i tak nie mają sił morskich, które mogłyby się szczególnie liczyć na Morzu Śródziemnym. Ani generalnie, a na Morzu Czarnym - już w szczególności. Obecnie baza w Tartus odgrywa głownie rolę punktu przeładunkowego. Do którego pływają głównie zbudowane ongiś (dosyć ongiś - jakieś 30-40 lat temu) w Polsce desantowe "Ropuchy". Co samo w sobie świadczy o możliwościach floty rosyjskiej na Morzu Śródziemnym.
  23. Mało znaną, a chyba ciekawą sprawą z pierwszych lat powojennych jest fakt, że więzienia w Norymberdze podczas słynnych procesów (z wyjątkiem tego pierwszego - najważniejszego i najbardziej spektakularnego) pilnowali także Estończycy. 4221 Eesti Vahikompanii (Estonian Guard Company 4221), jedna z estońskich formacji wartowniczych przy armii amerykańskiej. Jeszcze bardziej ciekawe jest to, że - z dużą dozą prawdopodobieństwa - należy przyjąć, iż w formacjach tych znaleźli się także byli żołnierze estońskich dywizji Waffen-SS. Zob: http://www.horisont.ee/node/117 https://et.wikipedia.org/wiki/4221._Eesti_Vahikompanii I przypomnienie nieco podobnej sytuacji w II-gim Korpusie Polskim: https://forum.historia.org.pl/topic/12351-litwini-u-andersa/
  24. Estonia 1940

    Zob. temat: https://forum.historia.org.pl/topic/8346-litwałotwa-estonia-1940/
  25. Estonia 1940

    Za bardzo nie wiem gdzie to wrzucić, zatem proszę o ewentualne przekierowanie. W czasie opanowywania państw bałtyckich przez ZSRR w czerwcu 1940 r., doszło do incydentów zbrojnych. O tych na Litwie i na Łotwie wiem sporo, ewentualne starcia w Estonii pozostają dla mnie z grubsza rzecz biorąc tajemnicą. W haśle Estonian Soviet Socialist Republic w angielskiej Wikipedii: Most of the Estonian Defence Forces and the Estonian Defence League surrendered according to the orders and were disarmed by the Red Army. Only the Estonian Independent Signal Battalion stationed in Tallinn at Raua Street showed resistance. As the Red Army brought in additional reinforcements supported by six armoured fighting vehicles, the battle lasted several hours until sundown. There was one dead, several wounded on the Estonian side and about 10 killed and more wounded on the Soviet side. Finally the military resistance was ended with negotiations and the Independent Signal Battalion surrendered and was disarmed. Ciekawe czy ktoś wie coś więcej na temat tego starcia?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.