-
Zawartość
5,677 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Taaak... Euklides może przypadkiem zauważył był, że rozmawiamy o roli rosyjskich baz w Syrii, tudzież lotniskowca "Admirał Kuzniecow", dla dominacji na całym Morzu Śródziemnym, a nie o roli Krymu i o potencjalnym konflikcie na akwenie Morza Czarnego? Pozwolę sobie zacytować światłą myśl samego Euklidesa: "Przy tym nie jest żadnym nowum że Morze Śródziemne jest terenem rywalizacji Francji, USA, Anglii i Rosji. Przy czym każda z tych potęg chętnie by widziała na Morzu Śródziemnym tylko siebie". Moje "nowum" zaś jest takie, że Rosja nie ma obecnie żadnych sił i szans, aby myśleć o dominacji w skali Morza Śródziemnego. Z bazami w Syrii, czy bez. Inna sytuacja jest oczywiście w skali Morza Czarnego, nad którym jest "bezpośrednio rosyjskie zaplecze". Ale i tu wynik - konwencjonalnego - konfliktu nie byłby wcale taki pewny. Raczej Rosji bym nie obstawiał. Turcja też ma swoje lotnictwo (całkiem niezłe), a na lotniska rumuńskie i bułgarskie można detaszować samoloty innych krajów NATO (w tym USA). Lotniskowiec wcale nie jest aż tak potrzebny.
-
Prawna dyskryminacja Wendów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Podejrzewam, że z genezą i historycznym rozprzestrzenianiem się etnonimu "Kaszubi", naukowcy chyba nigdy nie dojdą do jednoznacznych wniosków... Znalazłem ciekawe opracowanie: Ю.В. Иванова-Бучатская, PLATTES LAND: СИМВОЛЫ СЕВЕРНОЙ ГЕРМАНИИ (cлавяногерманский этнокультурный синтез в междуречье Эльбы и Одера), Санкт Петербург «Наука» 2006 W sieci dostępne: http://www.kunstkamera.ru/files/lib/5-02-026470-9/5-02-026470-9.pdf Dosyć dokładne przedstawienie historii badań, stanu wiedzy na temat germanizacji Słowian połabskich, stanu zachowania dawnych tradycji na ziemiach dawnych Wendów itp. Kilka ciekawych cytatów z tej pozycji: Ze s. 39: "Как сообщал в 1754 г. историк Мекленбурга Давид Франк (1682–1756), славяне получали наихудшие наделы земли и вдвое меньше, чем немцы, а обычная величина немецких наделов (гуфа — die Hufe) колебалась от 7 до 15 га. Эти различия сохранялись в западных районах Мекленбурга вплоть до XVI в. и были уравнены позднее. Витте делает вывод, что в тех деревнях, где по документам прослеживается наличие типично вендского деления земли на наделы, сохранялось и славянское население". Również ze s. 39: "Ранее, в середине XIX в., издатель ежегодных «Обозрений мекленбургской истории и изучения древностей» Г.К.Ф. Лиш приводит сведения, согласно которым в местности, называемой Gabelheide или Jabelheide, еще в 1526 г. жили венды со своими языческими обычаями и славянским языком. При этом выше упомянутую область Ябельхайде, или «землю Ябель», исследо ватель локализовал в пределах деревень Пихер, Куммер, Лоо зен, Люббетин, Хогенвос, Тесвос, Филанк, Брезегуре, Люббен дорф, Йезар, Ябель, Бенц, Фольцраде, Йессениц, Требсе, Рамме и Бельш. Лиш сделал заключение, что Ябельхайде является той областью Мекленбурга или даже всей Северной Германии, где дольше всего сохранялся славянский этнос". Ze s. 41: "Известно, что в северонемецких городах в XII–XIV вв. ремесленники и представители других сфер деятельности пред почтение отдавали немецкому населению, а в XIV в. в городских уставах появился специальный «Параграф о вендах» (Wendenparagraph), который запрещал переселение вендов из деревни в город, получение ими права гражданства, членство в ремесленных цехах и занятие ремеслами. Ярким примером слу жат записи, сделанные практически на каждой странице город ской писцовой книги города Люхова (1680), в которых пересе ленцы из сельской местности клянутся, что они рождены немцами, а не вендами (Илл. 37). В сообщении об обычаях Вендланда по итогам визитации 1671 г. сообщалось, что «всем вендам зап рещено в присутствии священника говорить повендски» [Wendischer Aberglaube, fol. 6a: 116]". Ze s. 46: "Указывая на первую половину ХVII в. как на верхнюю временную границу компактного проживания славян в Вендланде, Й. Швебе сделала вывод о проявлении полабогерманского этнокультурного синтеза в виде рудиментов славянских верований в вампиров и связанных с этим суеверий в представлениях пожи лых немецких крестьян Вендланда [Schwebe, 1961: 238–252]. Бо лее того, Йоахиму Швебе удалось найти четверых пожилых людей в д. Зальдератцен, Шрайан и Кёлен, которые в середине 50х гг. ХХ в. в повседневной речи употребляли слова вендского языка для обозначения дикорастущих ягод. Так, земляника (нем. Erdbeer) называлась šaonaièi, šanaièi, а малина (нем. Himbeer) — mölaine, mulainte, или müleinten. Садовые культурные растения при этом обо значались немецкими словами [Аудиотека МАЭ РАН, № А–2–20]". -
A na czym owa drastyczność będzie polegała?
-
I pewnie - bez użycia kilkuset-tysięcznego kontyngentu wojsk "z Zachodu" - się nie da. Przy czym użyłbym określenia szerszego - "uspokoić kraj". To znaczy zmarginalizować walki i zamachy na tyle, aby państwo i jego władze centralne mogły funkcjonować bez pomocy zbrojnej z zewnątrz. Chyba, że zaakceptujemy w Afganistanie jakąś ortodoksyjną formę państwa islamskiego - wówczas prawdopodobnie poradzą sobie z uspokojeniem kraju sami. Należy zakładać, że dosyć bezwzględnie... Wygląda to wszystko raczej ponuro - i bez dobrego wyjścia. Utrzymanie obecnego zaangażowania wojskowego USA i sojuszników (nawet nieco zwiększonego) oznacza, że wkrótce rząd centralny utrzyma może Kabul - bo pewnie przy pomocy USA utrzyma - i będzie nadal udawał, że jest tą siłą, która jakoś kontroluje cały kraj. Na gigantyczne zwiększenie kontyngentu chyba nikt z polityków zachodnich nie pójdzie. Trudno namówić będzie owych polityków (i ich elektoraty), że wystarczy jeden, kosztowny, wielki wysiłek i ta wojna po dziesięcioleciach będzie wreszcie definitywnie rozstrzygnięta. Układy z (częścią) talibów są w teorii niezłym rozwiązaniem, ale dyskusyjne jest utrzymanie ewentualnego układu przez ekstremistów, gdy już wzrosną w siłę, poczują się zwycięzcami i pojawią się we władzach centralnych. Poza tym, zawsze znajdą się pewnie jeszcze więksi ekstremiści, którzy "umiarkowanych ekstremistów" uznają za zdrajców. Pozostaje się chyba wycofać się z Afganistanu, zaakceptować ww. ortodoksyjne państwo islamskie. Monitorować kraj i odgrodzić (w razie potrzeby) kordonem sanitarnym. Czy skutecznym? Dobre pytanie. Istnieje jeszcze jedno pytanie, na które też nie znam odpowiedzi. Czy jesteśmy (i powinniśmy) zaakceptować powstanie w różnych miejscach świata nowych tworów politycznych funkcjonujących według reguł ortodoksyjnego islamu? Jak na razie, zasadniczo nie akceptujemy. Raczej byśmy woleli (a przynajmniej nasz główny przywódca - USA), żeby zaczęli funkcjonować według reguł zachodnich demokracji. Co w tamtejszych warunkach udaje się raczej słabo. Islamiści zaś uważają to za agresję. Szkoda tylko zwykłych ludzi od czterdziestu lat żyjących w Afganistanie w stanie wojny... Przesadnie bym się jednak nie ekscytował. Wielkie zwycięstwa zapowiadają co jakiś czas, a wiosną-latem zawsze są bardziej aktywni. Co nie oznacza, że jestem jakimś optymistą. Kabulu pewnie nie zdobędą, tak długo jak w kraju pozostaną Amerykanie, ale państwo uda/udaje im się zdestabilizować potężnie. Raczej jest to w ich przypadku fala wznosząca.
-
Istnieje prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, ze Rosja zaangażowałaby się w konflikt syryjski, nawet, gdyby nie było tam ani jednego doradcy rosyjskiego. Putin rozpatruje to w kategoriach geopolitycznych "chamsko wypychają nas z naszych tradycyjnych stref wpływu", tudzież prestiżowo-propagandowych. A kto mówi, że nie mają? Polacy też jakieś okręty - jeszcze - mają (o wartości mniej więcej złom+). Pytanie, jakie są realne szanse floty rosyjskiej - w jej dzisiejszym stanie - na myślenie o dominacji na Morzu Śródziemnym. Żadne. Sama flota turecka poradziłaby sobie z rosyjską flotą czarnomorską (pomijam tu ciekawe zagadnienie - co zrobiłby Erdoğan "jakby co do czego", ale przynajmniej na razie z NATO nie wystąpił). Nawet, gdyby pojawiły się na tym akwenie siły wszystkich flot Rosji (co jest oczywiście nierealne), to można dyskutować, czy nawiązałyby równorzędną walkę z jedną grupą bojową lotniskowca amerykańskiego. Chyba, żeby zaczęto odpalać rakiety jądrowe z okrętów podwodnych i innych miejsc. Ale to już przejście do fazy - niszczymy sobie całą Ziemię, z Putinem włącznie. A lotniskowiec "Адмирал Флота Советского Союза Кузнецов", a dokładnie jego wartość bojowa projektowo-teoretyczna (np. w stosunku do lotniskowców USA), jego rzeczywista wartość bojowa (realna zdolność do wykonywania zadań), ba umiejętność lądowania na nim bez wypadków itp. to już temat na osobną dyskusję. Z góry mogę wszakże założyć, że wnioski z niej dla Военно-морского флота России nie będą przesadnie optymistyczne.
-
Bardzo dziękuję za wyjaśnienie. Bez niego na pewno bym się nie połapał o co tam chodzi. Naiwnie do tej pory myślałem, że Rosjanie zaangażowali się w Syrii nie dlatego, że rodzina Asadów jest ich tradycyjnym sojusznikiem, tylko dlatego, że Putinowi chodzi o wyłączność na import syryjskiej soczewicy. A tak nawiasem mówiąc, wątek bazy pojawia się na jednej z pierwszych stron tej dyskusji. Ale oczywiście, bez tak błyskotliwego wyjaśnienia istoty rzeczy jak euklidesowe. Pisząc natomiast poważnie - Rosja poczuła się po prostu zaniepokojona, że jest "wypychana" z kolejnego miejsca, które pozostawało tradycyjnie w jej (czy ZSRR) strefie wpływów. Kwesta bazy morskiej w Tartu jest w tym momencie wtórna. Rosjanie i tak nie mają sił morskich, które mogłyby się szczególnie liczyć na Morzu Śródziemnym. Ani generalnie, a na Morzu Czarnym - już w szczególności. Obecnie baza w Tartus odgrywa głownie rolę punktu przeładunkowego. Do którego pływają głównie zbudowane ongiś (dosyć ongiś - jakieś 30-40 lat temu) w Polsce desantowe "Ropuchy". Co samo w sobie świadczy o możliwościach floty rosyjskiej na Morzu Śródziemnym.
-
Mało znaną, a chyba ciekawą sprawą z pierwszych lat powojennych jest fakt, że więzienia w Norymberdze podczas słynnych procesów (z wyjątkiem tego pierwszego - najważniejszego i najbardziej spektakularnego) pilnowali także Estończycy. 4221 Eesti Vahikompanii (Estonian Guard Company 4221), jedna z estońskich formacji wartowniczych przy armii amerykańskiej. Jeszcze bardziej ciekawe jest to, że - z dużą dozą prawdopodobieństwa - należy przyjąć, iż w formacjach tych znaleźli się także byli żołnierze estońskich dywizji Waffen-SS. Zob: http://www.horisont.ee/node/117 https://et.wikipedia.org/wiki/4221._Eesti_Vahikompanii I przypomnienie nieco podobnej sytuacji w II-gim Korpusie Polskim: https://forum.historia.org.pl/topic/12351-litwini-u-andersa/
-
Zob. temat: https://forum.historia.org.pl/topic/8346-litwałotwa-estonia-1940/
-
Za bardzo nie wiem gdzie to wrzucić, zatem proszę o ewentualne przekierowanie. W czasie opanowywania państw bałtyckich przez ZSRR w czerwcu 1940 r., doszło do incydentów zbrojnych. O tych na Litwie i na Łotwie wiem sporo, ewentualne starcia w Estonii pozostają dla mnie z grubsza rzecz biorąc tajemnicą. W haśle Estonian Soviet Socialist Republic w angielskiej Wikipedii: Most of the Estonian Defence Forces and the Estonian Defence League surrendered according to the orders and were disarmed by the Red Army. Only the Estonian Independent Signal Battalion stationed in Tallinn at Raua Street showed resistance. As the Red Army brought in additional reinforcements supported by six armoured fighting vehicles, the battle lasted several hours until sundown. There was one dead, several wounded on the Estonian side and about 10 killed and more wounded on the Soviet side. Finally the military resistance was ended with negotiations and the Independent Signal Battalion surrendered and was disarmed. Ciekawe czy ktoś wie coś więcej na temat tego starcia?
-
O przebiegu starcia na ulicy Raua (Tallinn): https://mehele.ohtuleht.ee/836751/ainus-vastupanu-punaarmeele-sidepataljoni-lahing-raua-tanaval-21-juunil-1940 https://et.wikipedia.org/wiki/Raua_tänava_lahing
-
Czerwoni strzelcy łotewscy w armii niepodległej Łotwy
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Kolejny ciekawy życiorys - Jāzeps Baško. Przeszedł drogę od carskiego, przez radzieckie (1918-1921) - do łotewskiego lotnictwa (w latach 1926-1929 dowódca pułku lotniczego Latvijas Aviācijas pulks, a w 1938-1940 był nawet dowódcą całego łotewskiego lotnictwa !?). Co ciekawe, rosyjskie źródła raczej eksponują jego karierę w lotnictwie Armii Czerwonej, łotewskie - nie za bardzo. Zob.: http://retroplan.ru/encyclopaedia.html?sobi2Task=sobi2Details&sobi2Id=317 https://ru.wikipedia.org/wiki/Башко,_Иосиф_Станиславович http://www.latvijaslaudis.lv/users/basko_jazeps http://latvianaviation.com/BB_Basko.html https://lv.wikipedia.org/wiki/Jāzeps_Baško -
Czerwoni strzelcy łotewscy w armii niepodległej Łotwy
Bruno Wątpliwy dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie
Historia strzelców łotewskich jest sama w sobie dosyć ciekawa. Formacje powstałe w ramach armii rosyjskiej na fali patriotycznego, antyniemieckiego uniesienia, dzielnie się biły z Niemcami w czasie pierwszej wojny światowej. Później, w istotnej części uległy bolszewizacji, stając się gwardią pretoriańską rewolucji. Ogólnie można o nich poczytać w Wikipedii, czy chociażby w: J. Rutkiewicz, Wojsko łotewskie 1918-1940, Warszawa 2005; czy T. Paluszyński, Walka o niepodległość Łotwy 1914-1921, Warszawa 1999. W tym miejscu chciałbym jednak podyskutować nie o formacji, jako takiej, ale o ciekawym zjawisku. Na pozór nieprawdopodobnym, biorąc pod uwagę fakt, że strzelcy byli postrzegani jako najwierniejsi z wiernych, stojących u boku Lenina (inna sprawa, że Stalin zajął się później wieloma z nich "po swojemu"). Otóż można odnotować przypadki, że służący w "czerwonych", łotewskich oddziałach strzeleckich służyli później w armii niepodległej Łotwy (lub w formacjach aizsargów). Z naszego punktu widzenia to trochę tak, jakby Roman Łągwa zaciągnął się po radzieckim epizodzie do armii II RP i zrobił w niej karierę pod okiem marszałka Piłsudskiego. Oczywiście, sprawy były zróżnicowane, np. niżej wymieniony Gustavs Mangulis prawdopodobnie przeszedł linię frontu i oddał się do łotewskiej niewoli. Ale - jaka była skala zjawiska i co o nim możemy powiedzieć? Przykłady (łotewska lub rosyjska Wikipedia): Pēteris Avens, Gustavs Mangulis, Antons Martusēvičs (ten zawędrował do armii litewskiej), Andrejs Auzāns. -
Prawna dyskryminacja Wendów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Pisałem ten fragment wyłącznie w odniesieniu do Pomorza Zachodniego. Z wątpliwościami, których nie jesteśmy w stanie wyjaśnić (kiedy dokładnie zanikła mowa słowiańska na Rugii, czy istniała słowiańska wyspa na Uznamie, jak długo słowiańskie było Jamno i Łabusz itp.?) można uznać, że Pomorze Zachodnie, pewnie gdzieś do Góry Chełmskiej w okolicach Koszalina (jeżeli rzeczywiście był tam zakaz kupowania od Wendów z 1516 roku, to znaczy, że mieszkali oni jeszcze w okolicy tego miasta) - było już zasadniczo niemieckojęzyczne. Pomorze Słupskie - jak pisze Kantzow - jest w tym okresie nadal zdecydowanie słowiańskie. Jest natomiast oczywiste, że na początku XVI wieku żyją jeszcze daleko za Łabą Drzewianie, Łużyczanie trzymają się nieźle, ba Luter pisze o słowiańskim charakterze okolic Wittenbergi, istnieją jeszcze słowiańskie wyspy w Wagrii i Meklemburgii. Śląsk Górny i część Dolnego (z zasady - do Odry) są zamieszkałe w większości przez Polaków. -
Prawna dyskryminacja Wendów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
W tym czasie - zdecydowanie tak. Jeszcze dziś w okolicach Kamjenca (gmina Pančicy-Kukow) żyją Serbowie Łużyccy. Tak ad hoc nie przypominam sobie w średniowieczu na obszarze objętym Drang nach Osten typowych "germanizujących regulacji ogólnopaństwowych", to raczej domena lat o wiele późniejszych. W średniowieczu na "poziomie ogólnym" widać raczej praktykę, związaną z rosnącą dominacją ludności niemieckiej. I będącej jej - rzecz jasna następującą stopniowo - konsekwencją. Dwór książęcy przechodzi na język niemiecki, potem sukcesywnie szlachta, świeckie kancelarie zaczynają pisać po niemiecku, nie po łacinie, zanika polskie sądownictwo na Śląsku itp. Ale być może i na poziomie "książęcym" coś dyskryminującego Wendów się znajdzie. Nie wykluczam, po prostu w tej chwili nic mi nie przychodzi do głowy. Przy okazji tworzyły się różne paradoksy Tomasz Kantzow w pierwszej połowie XVI wieku pisał: "Też ludy i ziemie [Pomorze Zachodnie - przyp. Bruno W.] podług wszelkich kronik: niemieckich, polskich, czeskich i innych (...) od ich początku aż do chrystianizacji zawsze były słowiańskie (wendisch),jako że jeszcze po dziś dzień jest cała okolica na wschodnim Pomorzu, gdzie sami Słowianie mieszkają [mowa najprawdopodobniej o Pomorzu Słupskim - przyp. Bruno W.]. Dlatego nie umiemy ich początku skądinąd wywieść, jak z rodu słowiańskiego. A chociaż dziś miano i pochodzenie słowiańskie u nas jest w takiej pogardzie, że się kogoś obelżywie zwie Wendą lub Słowianinem (einen Wend oder Slaven), co jest to samo, to nie będziemy się wcale wstydzić takiego pochodzenia. Na całym bowiem świecie nie znajdziesz rodziny ludów, która się dalej rozszerzyła, tyle królestw i księstw podbiła i obecnie jeszcze trzyma, jak właśnie Słowianie. (...) Oni bowiem wielką część Niemiec zdobyli. Oni byli pierwszymi, którzy państwo rzymskie u jego schyłku rozbili. Oni Włochy, Rzym, Francję, Hiszpanię wojennym wysiłkiem zabrali, nareszcie trzecią część świata, zwaną Afryką zdobyli i przez długie lata posiadali [tu trzeba przyznać Kantzow w swoim "słowianofilstwie" cokolwiek przesadza, wychodząc pewnie z założenia, że Wenda i Wandal to to samo - przyp. Bruno W.] . Obecnie jeszcze zajmują Polskę, Czechy, Rosję, Serbię, Bułgarię, Dalmację i całą Słowenię nad Morzem Adriatyckim. A imię ich jest tak sławne i wielkie, że historia świata jest jego pełna, a tu zaś nie potrzeba się dużo nad tym rozwodzić". Za: A. Majkowski, Historia Kaszubów, Gdańsk 1991, s. 16. Zatem, mamy niemieckojęzycznego kronikarza (urodzonego w Stralsundzie/Strzałowie) w czasach, gdy procesy germanizacji większej części Pomorza Zachodniego były już bardzo zaawansowane, a właściwie - zakończone. Z jednej strony daje świadectwo, że Wendowie są dla - już niemieckojęzycznych - mieszkańców Pomorza ludnością schyłkową, mówiącą dziwnym językiem, obcą, godną pogardy. Z drugiej strony - aż bucha z jego wypowiedzi dumą ze słowiańskiej przeszłości. Przypuszczam, że słowa Kantzowa mogą bardzo dobrze odzwierciedlać poglądy ówczesnych książąt zachodniopomorskich (kronikarz jest przecież blisko Jerzego I i Barnima IX). Są oni już częścią "niemieckojęzycznego świata", ale bardzo mocno zakorzenionego w słowiańskiej tradycji i dumnego z niej. Co widać chociażby z imion wielu przedstawicieli dynastii Gryfitów (Warcisław, Bogusław, Barnim). Myślę, że podobnie widzieli sprawy - tak modni ostatnio na forum - Piastowie brzescy, gdy mocno podkreślali wywód swojego rodu od władców Polski. Ba, nawet zgermanizowani od stuleci władcy Meklemburgi ("Niklotowicze") w XIX wieku odwołują się do słowiańskiej tradycji: Wendische Krone (która nie była raczej ani koroną, ani wendyjską, ale jako element "meklemburskiej polityki historycznej" doskonale się nadawała) i Hausorden der Wendischen Krone. A, że i królowie Prus tytułowali się między innymi włądcami der Cassuben und Wenden to już jeszcze inna historia. -
Nie ma rozwiązań idealnych. Za sformułowanie wymagań "ma się mieścić do Herculesa i fajnie pływać" płaci się między innymi ochroną załogi. I należy wówczas ładnie usiąść i odpowiedzieć na pytanie - na czym nam bardziej zależy? Czy wóz będzie używany na terenie, gdzie występuje olbrzymia ilość przeszkód wodnych, które trzeba będzie pokonywać z marszu? Czy raczej nie i może środki przeprawowe oraz sprytni saperzy wystarczą? Czy mamy w perspektywie olbrzymią ilość misji zamorskich i Herculesów, które nas na te misje zawiozą, czy raczej będziemy "walczyć u siebie", a w przypadku misji korzystać z transportu większymi samolotami sojuszników, kolejowego lub morskiego? Ideału nie będzie. Nie będzie wozu (bwp), który będzie bardzo dobrze opancerzony, uzbrojony w działko 30 milimetrów i rakiety - i do tego będzie pływał oraz latał w Herculesie. Trzeba wybierać. Nasi trochę ze zrozumieniem tego prostego faktu maja problemy. Zob. np.: https://gdziewojsko.wordpress.com/wozy-bojowe/kto-rosomak/ (W szczególności: "Kontrowersje" i "Wymogi przetargu") Możliwe. Jakoś się przy swoim zdaniu strasznie nie upieram. Na pewno najnowsze bwp są coraz bardziej na sterydach. Ale - stan na dziś - jest jednak taki, że między typowym bwp, a bwp będącym "czołgiem z obciętą wieżą" jest jeszcze różnica.
-
Mamy temat (zresztą założony przez B.B. Silesiusa): Mit Piastów śląskich i muzeum księcia "Jerzego" II Sugeruję, aby swoje wywody dotyczące wiadomej tematyki Silesius był uprzejmy tam uskuteczniać i nie męczyć nas już swoją prywatną wojną w innych tematach.
-
Wysiedlenie Niemców z Helu (1937)
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Podchodzę do tego ostrożnie, bo Kisielewskiemu zdarzało się mocno (acz patriotycznie) koloryzować. -
Cytowane za: Mariusz Kardas, Okupacja hitlerowska Helu. Wybrane aspekty, Zeszyty Naukowe Akademii Marynarki Wojennej, rok LII NR 2 (185)/2011, s. 171. http://yadda.icm.edu.pl/yadda/element/bwmeta1.element.baztech-article-BWM9-0005-0013/c/httpwww_amw_gdynia_pllibraryfilezeszytynaukowe2011zn22011kardas20m.pdf Wiemy coś więcej o tej sprawie? Dlaczego akurat Rugia? Czy były jakieś ustalenia ze stroną niemiecką? Jaka była reakcja niemieckiej propagandy?
-
Wysiedlenie Niemców z Helu (1937)
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
A przy okazji - ciągle mnie nurtuje myśl, jakie jest prawdopodobieństwo, że na Rugii na przełomie XIX/XX wieku istniała jakaś ludność kaszubska, czy ogólnie - słowiańska (relację z rozmowy z rybakami przytoczył J. Kisielewski). Jakaś osada kaszubskich rybaków? Bo w relikty Ranów nadal nie chce mi się przesadnie wierzyć. Zob. Półwysep Mönchgut. Może zatem były jakieś dodatkowe związki między Rugią a Helem? Jakieś tradycje rybaczenia mieszkańców półwyspu helskiego (Kaszubów i Niemców) na Rugii? I to było jednym z powodów wyboru jednego z miejsc osiedlenia? -
Wysiedlenie Niemców z Helu (1937)
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Znowu się zdublowaliśmy, to znaczy ja bardziej Nie przeczytałem pierwszego fragmentu Twojej wypowiedzi i zacząłem szybko szukać "Hela-Siedlung". To podam tylko adres tej książki: Martin Holz, Evakuierte, Flüchtlinge und Vertriebene auf der Insel Rügen 1943-1961, Wyd. Böhlau 2003. https://books.google.pl/books?id=pn98uEu5VTkC&dq=Hela-Siedlung&hl=pl&source=gbs_navlinks_s -
Ponieważ rozmawiamy już chyba o trzech rodzajach wozów opancerzonych równocześnie, pozwolę sobie pokrótce przedstawić swoje poglądy: 1. Bojowy wóz piechoty z działem 105-120 milimetrów (czyli rzeczywiście coś w rodzaju CV90105 lub CV90120-T, taki "czołg lekki"). Moim zdaniem - bez sensu. "Ni pies, ni wydra", czyli Ersatz-czołg. W starciu z prawdziwymi czołgami będzie miał szanse może z zaskoczenia. Może .... o ile czołgi będą miały kiepskie SKO i niewyszkolone załogi. Jako jakiś "wspieracz" bwp - też bez sensu. Podstawowymi "wspieraczami" powinny być normalne czołgi, a do tego dobrze uzbrojone bwp (działka 30 mm, rakiety ppanc) w istotnym zakresie przecież będą wspierać się same. Reasumując - będzie to odpowiednik tankietek z okresu międzywojennego (zbyt kosztownych jako ruchome stanowisko ckm, zbyt słabych, aby odgrywać rolę czołgu). Taki wóz może mieć umiarkowany sens jedynie jako "czołg dla ubogich", szczególnie w krajach, gdzie stan dróg i mostów (oraz finansów) nie pozwala na fundowanie sobie pełnoprawnych wojsk pancernych, a jakieś ambicje w tym zakresie są. Chociaż - bardziej racjonalny byłby w takiej sytuacji i tak wybór kołowego nosiciela armaty (w rodzaju Centauro). 2. Wóz wsparcia ogniowego na podwoziu czołgowym - w rodzaju naszego Terminatora. Kompletnie nie widzę sensu takiej konstrukcji. Ktoś z jej konstruktorów naoglądał się chyba Robocopa i miał wizję futurystycznej maszyny wjeżdżającej w miasto i rozwalającej wszystko po drodze. A w praktyce powstała platforma, która właściwie nie wiadomo czemu ma służyć. Taki "biały słoń". Nosi na sobie dużo takiego uzbrojenia, które i tak może być rozdysponowane na bojowych wozach piechoty (fakt, że w mniejszej ilości, ale można to przecież uznać za zaletę). Reasumując, "to co już jest" - artyleria mobilna, czołgi, uzbrojenie pokładowe bwp, śmigłowce szturmowe itp. - może być wystarczającym wsparciem ogniowym w dobrze pomyślanej armii. 3. Ciężkie bojowe wozy piechoty. Oparte na konstrukcji kadłuba czołgu, ale z przedziałem dla desantu. Taki wariant izraelski. W moim odczuciu - mogą mieć sens, jako uzupełnienie typowych bwp. W sytuacji, gdy dochodzi do walk miejskich lub, gdy wiadomo będzie, że przeciwnik dysponuje bardzo silnymi środkami obrony, a należy dokonać przełamania. Reasumując, można rozważać, ale oczywiście, jak do wszystkiego, należy do nich pochodzić ze zdrowym rozsądkiem. Na przykład - masowe zakucie piechoty zmechanizowanej w takie pancerze, kosztem innego, potrzebnego uzbrojenia oczywiście nie ma sensu.
-
Z ciekawostek - słoweński podobny pomysł (Odin 570): http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=19825
-
Wysiedlenie Niemców z Helu (1937)
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Znalazłem bardziej szczegółową regulację prawną. Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 8 marca 1937 r. o wprowadzeniu ograniczeń w rejonie umocnionym Hel (Dz. U. z 1937 r. nr 21, poz. 133). http://dziennikustaw.gov.pl/DU/1937/s/21/133 Mamy tam np. to: "§ 3. (1) Na nabycie prawa: własności, posiadania, rozrządzania, zabudowy, użytkowania i używania nieruchomości oraz na nabycie prawa służebności na nieruchomościach w inny sposób niż przez rozporządzenie na wypadek śmierci lub spadkobranie ustawowe, wymagane jest uzyskanie zezwolenia władzy wojskowej. (2) W przypadku nabycia prawa bez zezwolenia, wymaganego w myśl ust. (1), władza wojskowa może wezwać nabywcę do zbycia prawa w terminie 6 miesięcy, licząc od dnia wezwania - osobie, która na nabycie tego prawa uzyskała zezwolenie władzy wojskowej, a w razie nieuczynienia zadość wezwaniu w tym terminie - wystąpić do sądu o unieważnienie aktu nabycia. § 4. (1) Dla zachowania praw określonych w § 3 ust. (1), nabytych przez rozporządzenie na wypadek śmierci, wymagane jest uzyskanie zezwolenia władzy wojskowej. (2) W przypadku niewniesienia prośby o udzielenie zezwolenia w terminie 12 miesięcy od dnia przyjęcia spadku lub w przypadku 'odmownego załatwienia prośby, stosuje się odpowiednio przepisy § 3 ust. (2). § 5. (1) Na wzięcie w najem lub dzierżawę nieruchomości (pomieszczeń) wymagane jest uzyskanie zezwolenia władzy wojskowej. (2) W. przypadku wzięcia w najem lub dzierżawę nieruchomości (pomieszczeń) bez zezwolenia, władza wojskowa może zażądać od najemcy lub dzierżawcy rozwiązania umowy, wyznaczając mu w tym celu odpowiedni termin, stosownie do zachodzących okoliczności. (3) W przypadku nierozwiązania umowy w wyznaczonym terminie traci ona ważność z upływem tego terminu z mocy prawa. § 6. Zamieszkanie i pobyt uzależnione są od uzyskania zezwolenia władz wojskowych. § 6. Zamieszkanie i pobyt uzależnione są od uzyskania zezwolenia władz wojskowych". Ale nadal nic o szczegółach wysiedlenia. -
Aberracją to były zdaje się niektóre wymagania naszych decydentów, którzy zdaje się oczekiwali, że zawżdy musi pływać i mieścić się do Herculesa. Ale ad rem. Właściwie sporu między nami nie ma. Jest dla mnie jasne, że najnowsze bwp Zachodu (czy gąsienicowe, czy kołowe) gwarantują o wiele większy poziom ochrony niż ich przodkowie ze Wschodu, czy Zachodu. Ale - nie będzie to jednak poziom ochrony gwarantowany przez pancerz czołgowy. W tym kontekście ciężkie bwp, gwarantujące desantowi ochronę podobną, jak czołg - mogą być w pewnych sytuacjach przydatne. Oczywiście wszystko to musi poprzedzać analiza relacji koszt-efekt i potencjalnej przydatności na potencjalnym - oby tylko - polu bitwy.
-
Taaak, jasne. Tą anty-fascynację B.B. Sielsiusa już znamy. To może teraz coś na temat optymalnej polityki historycznej, tudzież muzealnej odnośnie do Ziem Odzyskanych (w tym Brzegu) w latach 1945-1990 lub cokolwiek o Brzegu jako takim?