-
Zawartość
5,677 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Nieubłaganie zbliżamy się do tego etapu, gdy dyskusja z Euklidesem traci - przynajmniej dla mnie - humorystyczny aspekt i zaczyna być beznadziejno-irytująca. Zatem - tylko kilka (chyba już końcowych) uwag: Tak jakoś podejrzewałem, że Euklides nie widział do dziś mapy Dobrudży jako takiej, a mapy podziału Dobrudży w traktacie bukaresztańskim (1918) - nadal nie zna. Południowa Dobrudża (w 1916 roku - rumuńska, w okresie międzywojennym - także, ale dziś pozostająca w rękach Bułgarii, po cesji w 1940 roku) to 7.726 kilometrów kwadratowych (szacunki się - w zależności od źródła - nieco różnią, nie będę wnikał w przyczyny, bo różnice są naprawdę niewielkie, ja podaję za A. Kastory, Rozbiór Rumunii w 1940 roku, Warszawa 2002, s. 21). Cała Dobrudża to 23.262 kilometry kwadratowe. Jak łatwo obliczyć - Południowa Dobrudża to około 1/3 całości Dobrudży. Ale - o czym pewnie Euklides nie ma bladego pojęcia - Bułgaria w traktacie bukareszteńskim otrzymała nie tylko zwrot - należącej do siebie przed 1913 rokiem - Południowej Dobrudży w ścisłym rozumieniu, ale także ładny kawał Dobrudży Północnej. Skrótowo w literaturze jest to wszystko nadal nazywane Dobrudżą Południową, de facto - jest to Dobrudża Południowa i część Północnej. Tu sobie może Euklides poczytać, jakie to obszary (art. X): https://www.mtholyoke.edu/acad/intrel/routreat.html W uproszczeniu - Bułgaria zajęła obszary prawie pod Konstancę (Techirghiol - który przypadł Bułgarii - to dziś de facto przedmieście tego miasta). Łącznie - to nie żadna 1/5 tylko prawie połowa Dobrudży. Przy czym - w reszcie Północnej Dobrudży też Bułgaria miała odgrywać pewną rolę, jako jedno z czterech państw centralnych ją kontrolujących. To dla przypomnienia Eukidesowi pewnych faktów: na początku października wierne carowi wojska likwidują "powstanie radomirowskie (władajskie)", 18-19 września 1918 roku Bułgarzy wygrywają bitwę nad jeziorem Dojran , zdobycie przez aliantów Skopje 29 września wcale nie jest taką prostą operacją, a w literaturze (C. Falls, cytowany nawet na: https://en.wikipedia.org/wiki/Macedonian_Front) można znaleźć nawet przypuszczenia, że wojska bułgarskie i niemieckie były zdolne do przeciwuderzenia na Skopje. Stan armii bułgarskiej nie był kwitnący (jak każdej armii państw centralnych w tym momencie historycznym), ale opowieści Euklidesa o tym, jak to rozczarowana nieuzyskaniem Dobrudży Bułgaria "straciła jakąkolwiek ochotę do walki przeciwko entencie i stała się jej koniem trojańskim bo kiedy we wrześniu 1918 roku ruszyła na nią ofensywa aliancka to nie trafiła na żaden opór i w ciągu tygodnia Bułgaria skapitulowała, co rozstrzygnęło PWS" - są opowieściami z mchu i paproci. Oczywiście - byli dezerterzy i bunty (w których armiach państw centralnych takich problemów wówczas nie było?), państwo i armia były w trudnym położeniu (a które państwo centralne nie było?) - ale armia bułgarska wycofywała się w sposób zorganizowany. Zawieszenie broni podpisano z nadzieją, że to dobry moment na opuszczenie tonącego okrętu państw centralnych i na dobre warunki (i początkowo te nadzieje były nawet nieco uzasadnione, ale to już temat na inną dyskusję). A dlaczego akurat taka cezura - 7 września? Od początku sierpnia trwa właściwie stała, nieubłagana ofensywa aliantów, udowadniająca słabość Niemców i zachęcająca aliantów do zadania ostatecznego ciosu. Ale jeżeli nawet Euklides upiera się przy tym 7 września, to proszę: bitwa pod Savy-Dallon (10 września), Havrincourt and St Mihiel (12 września), bitwa pod Vauxaillon (14 września), bitwa pod Épehy (18 września). Kapitulacja, bo tego słowa użył Euklides (a dokładnie - zawieszenie broni), nastąpiła 29 września, a dokładnie 30 września, bo wówczas jej postanowienia weszły w życie). Do tego momentu trwają walki i nie można mówić o jakimkolwiek finalnym uzgodnieniu czegokolwiek. Poproszę o dowody bratania się USA z Bułgarią i Turcją (w latach 1917-1918) oraz z Austro-Węgrami (między kwietniem a grudniem 1917). Euklides napisał, że alianci "W ciągu tygodnia znaleźli się w Sofii gdzie witano ich jak wyzwolicieli". Teraz z aliantów został sam "d'Esperay" (d'Espèrey). Niedługo okaże się, że to nie Sofia, tylko Saloniki, czy Istanbuł (gdzie rzeczywiście witała go entuzjastycznie liczna społeczność grecka). Mała różnica. Ale proszę szukać. Z tym, że powinno to być zdjęcie uzasadniające euklidesową teorię, że witano go w Sofii jak wyzwoliciela. Jasne, jasne, głównym powodem (według nieocenionego Euklidesa) przystąpienia Bułgarii do wojny przeciwko Serbii była Dobrudża (należąca do neutralnej i rządzonej przez Hohenzollernów Rumunii), której państwa centralne do tego Bułgarii nie obiecywały. I dlatego Bułgaria uderzyła w 1915 roku na prorosyjską Serbię (która posiadała Macedonię Wardarską), nie na tak prorosyjską Rumunię (która kontrolowała Dobrudżę)? Najsmutniejsze jest zaś to, że Euklies pewnie nie zdaje sobie sprawy z absurdalności takiego rozumowania... A o znaczeniu Macedonii dla Bułgarów, niech sobie gdzieś Euklides poczyta. Na początek mogą być ogólne pozycje: I. Stawowy-Kawka, Historia Macedonii, Wrocław-Warszawa-Kraków 2000, czy T. Wasilewski, Historia Bułgarii, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk- Łódź 1988. Macedonia ma w bułgarskiej mitologii narodowej znaczenie porównywalne do Gniezna, Wilna, Lwowa - w polskiej. Już od początku pierwszej wojny aktywizuje się tam WMRO, z czym muszą się liczyć władze Bułgarii (głupio byłoby zostawić braci w potrzebie...). Nie ma żadnego porównania do Dobrudży. Pomijając już - wychwycony przez Gregskiego - kuriozalny lapsus o królu Rumunii atakującym Rumunię - to o co w tym ogólnie równie kuriozalnym, chaotycznym wywodzie Euklidesa chodzi? Obawiam się, że Euklides nie ma też bladego pojęcia o tym, że to nie państwa centralne zaatakowały Rumunię, tylko Rumunia - państwa centralne (konkretnie 27 sierpnia 1916 roku - wypowiadając wojnę Austro-Węgrom). Było to duże zaskoczenie dla Niemiec, które wcześniej interwencji zbrojnej w neutralnej Rumunii nie zakładały (a tym bardziej - udziału w niej Bułgarii). Nie wnikam tu w nieco sporne kwestie, kiedy konkretnie powstał stan wojny między Turcją, czy Bułgarią, a Rumunią (w sprawie Austro-Węgier i Niemiec jest sprawa jasna). Jest oczywiste, że atak Rumunii na Austro-Węgry w ciągu kilku dni spowodował, iż Rumunia była w stanie wojny ze wszystkimi państwami centralnymi. W tym z Bułgarią. W momencie, kiedy Bułgaria wkraczała do wojny (1915) chyba nikt w państwach centralnych (i w samej Bułgarii) takiego rozwoju wypadków nie przewidywał. To nie neutralna wówczas Rumunia, czy kontrolowana przez nią Dobrudża były powodem, dla którego Bułgaria przyłączyła się do państw centralnych. I dla którego państwa centralne chciały pozyskać Bułgarię. Po raz ostatni, drukowanymi literami przypominam - tym powodem była SERBIA i MACEDONIA (WARDARSKA).
-
Jasne, że nie, czekam z utęsknieniem, aż mi Euklides objaśni - o czym mowa. A mapę Dobrudży Euklides kiedyś widział? Zdaniem nieocenionego Euklidesa, biedna królowa Maria zbudowała sobie rezydencję w Bałcziku ... daleko od morza. Odpowiem po bałkańsku - kompletne, euklidesowe banialuki. Dobrudży państwa centralne Bułgarii wówczas nie obiecywały, gdyż nie było jeszcze wiadomo, że Rumunia przystąpi do wojny po stronie Ententy i będzie ich przeciwnikiem. Rumunia miała swoje zobowiązania wobec Niemiec oraz Austro-Węgier i panowała w niej dynastia Hohenzollernów. A do wojny przystąpiła dopiero w 1916 roku, gdy Bułgaria w 1915. Państwa centralne nie miały w 1915 roku najmniejszego powodu kusić Bułgarię Dobrudżą i antagonizować przeciwko sobie Rumunię. Miały zresztą wobec Bułgarii o wiele lepsze argumenty. Gdyż - głównym powodem przystąpienia Bułgarii do wojny była Macedonia (Wardarska)!!! Traktowana przez Bułgarów jako ich rdzenne ziemie, zagrabione - w drugiej wojnie bałkańskiej - przez Serbów. Serbów, już od ponad roku walecznie opierających się wojskom austro-węgierskim. Włączenie Bułgarii do walki przeciwko Serbii było głównym powodem zainteresowania dyplomacji państw centralnych tym krajem, a obiecane zyski terytorialne w Macedonii były głównym powodem, dla którego Bułgaria się na to ostatecznie zdecydowała. Problem Rumunii pojawia się dopiero rok później. Pisanie, że to Dobrudża (kontrolowana wówczas przez neutralną Rumunię) była głównym powodem włączenia się Bułgarii do wojny (w tym momencie - głównie przeciwko Serbii) - to już osiąganie szczytów aberracji. Ani w ciągu tygodnia, ani w Sofii, ani nie witano ich tam wówczas jako wyzwolicieli. Poza tym - wszystko się zgadza. USA wypowiedziały wojnę Niemcom w kwietniu 1917. Austro-Węgrom dopiero w grudniu 1917. Zarówno Turcji, jak i Bułgarii - nigdy w tej wojnie. Czekam na euklidesowe teorie z tym związane. I kto zwyciężył? A przed tą ofensywą pewnie panowała cisza na zachodnim froncie? Alianci sobie czekali, aż upadnie Bułgaria???? Od drugiej bitwy nad Marną Niemcy definitywnie utracili inicjatywę strategiczną, a coraz gorszy stan ich armii oraz sukcesy alianckiej "ofensywy stu dni" definitywnie przekonały dowództwo Ententy, że wojna może być zakończona w 1918 roku. Czy Euklides ma jakieś problemy z zaakceptowaniem prostego faktu, że front salonicki był tylko jednym z frontów tej wojny, a w drugiej połowie 1918 roku dokładnie na wszystkich frontach siły państw centralnych były już u kresu wytrzymałości? Były to naczynia połączone, ale niewątpliwie najważniejszy był jednak front zachodni. Sfrustrowani niemieccy wojskowi i różni niemieccy nacjonaliści mogli sobie mnożyć różne wytłumaczenia - o żydowsko-socjalistycznym "Dolchstoß", o winie nieudolnych Bułgarów, Turków, Węgrów, czy nawet pobratymczych Austriaków. Nie zmienia to faktu, że Niemcy przegrały na froncie zachodnim. Osiągnęły kres wytrzymałości i definitywnie utraciły inicjatywę. I było to już właściwie jasne gdzieś od lata 1918 roku. A - jeszcze nieistotny drobiazg - zawieszenie broni podpisano w Salonikach w dniu 29 września. 26 września nazajutrz po tym dniu występuje tylko w euklidesowym kalendarzu.
-
Kolejna postać, godna naszej wdzięcznej pamięci. Wielebny John “Mad Jack” Alington, "wikary z Old Letchworth". Lokalny właściciel ziemski i honorowy patron kościoła, został nieopatrznie zaproszony przez wikarego kościoła Św. Marii w Letchworth do współpracy - przejął jego obowiązki, pozostawiając mu tylko pogrzeby. Z powodu niekonwencjonalnego zachowania - “Mad Jack” zmuszony został jednak założyć własny kościół w swej prywatnej posiadłości. Cieszył się on dużą popularnością. Odprawiał msze coraz bardziej pijany, ubrany w lamparcią skórę, propagował w kazaniach wolną miłość, nabożeństwa kończyły się zaś darmowym piwem i brandy dla wiernych oraz tańcami. Co dokładnie powiedział przed śmiercią - nie wiadomo. W każdym razie - umarł zadowolony. Odmówił wypicia zbyt gorzkich - jego zdaniem - medykamentów. Rozbił butelkę z nimi i zażądał brandy. Po jej wypiciu położył się do łóżka, coś mruknął z zadowoleniem i oddał ducha. http://madjackfuller.blogspot.com/2013/03/rev-john-mad-jack-alington.html M. Rybarczyk, Wszystkie szaleństwa Anglików, Warszawa 2017, s. 62-64.
-
Jak się już o wybitnej wiedzy i ekspertach od alkoholizmu zgadało - według legendy, piękną, acz milczącą (ewentualnie - bulgoczącą) śmierć miał George Plantagenet, 1st Duke of Clarence. Niestety, bard ze Stratford-upon-Avon w "Ryszardzie III" osłabił piękno tej śmierci: "FIRST MURDERER. [Stabs him.] Take that, and that: if all this will not do, I'll drown you in the malmsey-butt within. [Exit with the body.]" Za: The Tragedy of Richard the Third by William Shakespeare https://en.wikisource.org/wiki/The_Tragedy_of_Richard_the_Third Ja jednak wierzę, że było inaczej - Szekspir nieco wydarzenia przeinaczył - i Duke of Clarence sam wybrał rodzaj śmierci, przy czym do końca w beczce małmazji pozostał świadomy. Aczkolwiek - cokolwiek zamroczony.
-
Ostatni żyjący uczestnicy Wielkiej Wojny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Intur → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
W 1990 roku, na 75-lecie desantu na Gallipoli zebrali się tam weterani tej bitwy. Byli tam i oficjele (m.in. premier Margaret Thatcher). Rząd Australii przeprowadził całą operację, aby umożliwić weteranom ANZAC uczestnictwo w uroczystościach. Dziś, wśród żywych nie ma ani weteranów kampanii dardanelskiej, ani M. Thatcher. A przecież te uroczystości były "tak niedawno". Smutny dowód przemijania - czasu i ludzi, świadków historii. A 75-lecie końca II wojny już niedługo... https://www.linkedin.com/pulse/my-gallipoli-1990-story-reporter-andrew-woodward http://www.dailymail.co.uk/news/article-3175502/I-lots-trouble-focusing-tears-eyes-Iconic-images-taken-Turkish-Australian-photographer-Gallipoli-survivors-embracing-days-battlefield.html https://www.canberratimes.com.au/national/act/anzac-treasures-author-peter-pedersen-reveals-gallipoli-insights-20141014-115f4l.html Ostatni z żyjących weteranów Gallipoli: Australijczyk - Alec Campbell (zmarły w 2002 roku): https://en.wikipedia.org/wiki/Alec_Campbell Anglik (Brytyjczyk z Wysp) - Percy Goring (zmarły w 2001 roku): https://www.smh.com.au/national/gallipoli-100-years-the-last-anzac-alec-campbell-20150327-1m94ry.html https://www.telegraph.co.uk/news/1335628/Last-British-Gallipoli-veteran-dies.html Nowozelandczyk - Alfred Douglas Dibley (zmarły w 1997 roku): https://www.nzherald.co.nz/anzac-day-memories/news/article.cfm?c_id=1501823&objectid=11434884 http://www.gwpda.org/memoir/lastanzc.htm Turek - Hüseyin Kaçmaz (zmarły w 1994 roku): https://www.sbs.com.au/news/memories-of-turkey-s-last-gallipoli-veteran https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Statue_of_the_last_Turkish_Gallipoli_survivor,_Hüseyin_Kaçmaz_with_his_granddaughter.jpg -
Rewolucja francuska XVIII, a rewolucja angielska XVII
Bruno Wątpliwy odpowiedział sunshine → temat → Rewolucja Francuska
Ciekawostka, chyba dobrze odzwierciedlająca postrzeganie rewolucji francuskiej przez Anglików. Karykatura z epoki, autorstwa jednego z mistrzów gatunku (a wręcz "ojca politycznej karykatury") - Jamesa Gillraya. The tree of Liberty ,- with, the Devil tempting John Bull. -
Królowa Wiktoria i obyczajowość jej epoki
Bruno Wątpliwy odpowiedział Tofik → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Cóż, jakieś "nastroje", zapewne o podłożu neurotycznym, może nie tak widowiskowe, ale jednak pozostały. Chociażby - w postaci oskarżania Bertiego o śmierć Alberta (inna sprawa, że ostatnie słowo Wiktorii brzmiało, tak jak brzmiało - "Bertie"), unikanie osobistego otwierania sesji parlamentu, czy - generalnie - zniknięcie z życia publicznego na całe lata, właściwie do 1876 roku (z wyłączeniem niektórych wydarzeń - ale zasadniczo związanych z upamiętnianiem Alberta). Oczywiście, wiele z nich tłumaczy szok po śmierci męża. Inna sprawa, że portret psychologiczny Wiktorii - rysowany przez dziesięciolecia po śmierci Alberta - to naprawdę ciekawe zagadnienie. Połączenie: żałoby z radością życia, "wycofania" z aktywnością, konserwatyzmu z postępowością, ostentacji ze skromnością, surowości z dobrodusznością. To ciekawa kobieta była. [A i wcześniej - różnie bywało. Vide - awantura z Melbourne i Leopoldem belgijskim o odchudzanie i spacery w 1839 roku, głośne (także wrzaskliwe) dobijanie się do pokoju Alberta, podobno zasadniczo i przeważnie w ewidentnych celach erotycznych.] Przypomnieć wypada przy okazji spiskową teorię o tym, że ojcem Wiktorii wcale nie był książę Kentu, zatem Jerzy III nie był jej dziadkiem. "Znaleziono" nawet ojca - miał nim być Irlandczyk John Conroy. I "dowody" - brak przypadków porfirii (pomijam tu zagadnienie - na co naprawdę cierpiał Jerzy III?) u potomków Wiktorii i brak przypadków hemofilii u jej przodków. Współczesna wiedza medyczna pozwala wszakże te dowody poważnie kwestionować. Do tego Wiktoria (w szczególności - w pewnym wieku i w szczególności - z profilu) była bardzo podobna do Jerzego III. http://royalcentral.co.uk/historic/allegations-resolved-over-queen-victorias-real-father-47047 https://en.wikipedia.org/wiki/Legitimacy_of_Queen_Victoria https://en.wikipedia.org/wiki/File:George_III_(by_Allan_Ramsay).jpg https://en.wikipedia.org/wiki/File:Queen_Victoria_1887.jpg -
Królowa Wiktoria i obyczajowość jej epoki
Bruno Wątpliwy odpowiedział Tofik → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Sama Wiktoria wspominała: "Aż do piątego roku życia wszyscy mnie bardzo rozpieszczali (...) ubóstwiali biedne, osierocone przez ojca maleństwo". Do tego, po wyjeździe przyrodniej siostry (Fedory) do Niemiec - w otoczeniu Wiktorii pozostali sami dorośli. Za: D. Spoto, Zmierzch i upadek domu Windsorów, Warszawa 1998, s. 33-34. Wniosek 1: Baronowa Lehzen rozpieszczała (albo i nie - ciekawa ta cezura pięciu lat, bo akurat wówczas w życiu Wiktorii pojawia się Lehzen) Wiktorię, przy czym - niestety - nie miała ona zbyt wiele "typowego dzieciństwa". Inna sprawa, że - nie tylko ona w tej epoce. Opinie o Lehzen są chyba różne. Często pojawia się motyw prowincjonalności, "nastrojów" i pretensjonalności. Na pewno - Wiktoria była do niej mocno przywiązana. Można zakładać, że miało to wpływ na kształtowanie się cech charakteru Wiktorii. Mieszaniny nieśmiałości, "niemieckiej solidności", sentymentalizmu (wówczas też kojarzonego z Niemcami), upartości, mieszczańskości, poczucia misji i znaczenia itp. "Edukacją małej księżniczki zajmowały się cztery osoby (...) Troje z tej czwórki było Niemcami, niezbyt obeznanymi z historią Anglii czy jej tradycją konstytucyjną". Za: ibidem, s. 33. Wniosek 2: Mimo powyższego, Wiktoria poradziła sobie dosyć dobrze ze swoimi brytyjskimi poddanymi. Aczkolwiek, całkiem zrozumiałe jest to, że z Albertem - na jego łożu śmierci - porozumiewała się zarówno po angielsku, jak i niemiecku. Przy czym, chyba ten drugi język był wówczas "językiem serca". Nie tylko Alberta. Za: ibidem, s. 56-57. O panią Lehzen (a konkretnie o to, czy powinna się ona zająć także ich dziećmi) Albert i Wiktoria stoczyli bój. Z waleniem w drzwi komnaty Alberta i krzykami :Jestem Królową!" i błaganiem "Błagam posłuchaj - jestem twoją żoną" - włącznie. Nie pomogło - pani Lezhen opuściła pałac. Za: ibidem, s. 50. Wniosek 3: Albert potrafił postawić na swoim (i bardzo nie lubił p. Lehzen oraz - prawdopodobnie - nie cenił nadmiernie efektów jej pracy wychowawczej). Podobno - gdzieś tam w okolicach lat 1834-1836, młodziutka Wiktoria mocno zapominała się z lordem Elphinstone (podczas konnych przejażdżek). Za: M. Rybarczyk, Wszystkie szaleństwa Anglików, Warszawa 2017, s. 110. Wniosek 4: Ani Louise Lehzen, ani księżna Kentu - jednak prawdopodobnie nie upilnowały. Mimo całego "systemu kensingtońskiego". Aczkolwiek, sprawa na zawsze pozostanie pewnie domeną przypuszczeń. Jak - później - z Brownem. -
To znowu podstawa kolejnej dyskusji (na temat: "Powstanie Listopadowe a niepodległość Belgii"), dyskusji bez końca i bez stuprocentowo pewnej konkluzji. Nie otwierając jej de novo, warto jednak zauważyć, że 22 listopada 1830 roku doszło do jeszcze jednego, korzystnego dla Belgów wydarzenia. Stanowisko sekretarza stanu do spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa objął Henry John Temple, 3rd Viscount Palmerston. Zwany niekiedy "ojcem Belgów". Jego postawa walnie przyczyniła się do ustaleń konferencji londyńskiej z 20 stycznia 1831 roku ("Podstaw separacji"). Późniejsze targi wokół osoby monarchy, samych "Podstaw separacji" i wreszcie - ostatecznie - samo objęcie tronu belgijskiego przez Leopolda było już konsekwencją skomplikowanych relacji Belgia-mocarstwa europejskie, w których koncercie bardzo istotną rolę odgrywali dyplomaci brytyjscy. W ostatniej fazie rokowań - John Ponsonby, 1st Viscount Ponsonby.
-
Ponieważ na forum pojawiło się ostatnio dużo nowej, tudzież nieszablonowej wiedzy z zakresu psychiatrii, pobawię się w diagnozę i ja - i zaryzykuję przypuszczenie, że Paweł (a także jego syn Konstanty, a może - w późniejszym okresie życia - i Aleksander) cierpieli na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. A - cytowany już wyżej - ks. Adam Czartoryski napisał także o reformach pawłowskich: "Wśród dziwactw i śmieszności nawet [...] miały one podstawę słuszną i sprawiedliwą". Za: A. Szwarc, M. Urbański, P. Wieczorkiewicz, Kto rządził Polską?, Warszawa 2007, s. 442. Z naszego, polskiego punktu widzenia sympatyczne w tej postaci historycznej jest to, że nie cierpiał mamusi (o ile była jego mamusią - bo zarówno ojcostwo Piotra III, jak i macierzyństwo Katarzyny II bywa podważane), a Polaków - oczywiście w granicach wielkomocarstwowego rozsądku - chyba lubił.
-
Czy należy upamiętniać i jak upamiętniać?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Zaobserwowałem początki pewnego zjawiska. Nawet na stronach internetowych (ale nie powiem jakich). Ludzie pasjonujący się turystyką lokalną, krajoznawcy, amatorzy, czy profesjonaliści itp. (przy tym o bardzo różnych poglądach politycznych, a często - ich braku i pogardzie do świata polityki) coraz częściej deklarują - wiem, gdzie jest jeszcze jakiś pomniczek ku czci PRL, milicjantów, żołnierzy (l)WP, czy żołnierzy radzieckich, ale nie powiem, nie podam "namiarów" na stronie, bo ci barbarzyńcy z IPN się dowiedzą. -
Jeszcze jedna pozycja książkowa: M. Blosfelds, Łotewski ochotnik legionu SS, Warszawa 2009
-
Ja się z tym pewne całkowicie zgadzam, ale żeby ogarnąć całość i głębię tego rozumowania - muszę się chyba jednak napić. Zob. temat Alkoholizm. Ale pocieszam się, że moralną odpowiedzialność za to, iż popadnę w alkoholizm, pijaństwo, matołectwo, tudzież będę widział zjawy i węże - ponosi Euklides.
-
No to chyba rzeczywiście 9 maja nie będę odchodził od telewizora. Jakoś bardzo dawno nie widziałem T-72.
-
Relacja polskiego gdańszczanina Bolesława Grüsske, który we wrześniu 1939 roku przebywał w Warszawie. Za: Brunon Zwarra (wybór i opracowanie), Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków-Gdańszczan, Gdańsk 1984, s. 181: "W tym czasie zauważyłem, że na ulicach i dachach okolicznych domów, leżą, zrzucone przez niemieckie samoloty, cukierki w papierkach oraz czekolady. Wyglądały tak, jakby je wykonano w znanych polskich wytwórniach. Komunikaty radiowe ostrzegały przed ich zjedzeniem, a nawet dotykaniem. Jednakże sporo dzieci połakomiło się; leżały później martwe na ulicy. Gdy potem nadeszli Niemcy, pojawiło się od razu dużo sanitarek. Zbierano trupy, a także owe słodycze. W tym czasie trwały jeszcze walki o Warszawę". Warto także odnotować, jak skomentował tą relację w przypisie B. Zwarra. Ibidem, przypis 18 ze s. 185: "Nie ma o tym wzmianki we wspomnieniach Dowódcy Obrony Warszawy, gen. dyw. J. Rómmla, ani w książce ambasadora Francji w Warszawie, Leona Noëla, Agresja niemiecka na Polskę, ani w innych podobnych pracach. Zastanawia jednak fakt, że podano tyle szczegółów. Rudolf Schauff, Der polnische Feldzug (Polska kampania), Berlin 1939 r., podaje, jakoby w polskim radiu ostrzegano w urzędowym komunikacie przed podniesieniem z ulicy czekolad, kanapek z wędliną, pudełek z zapałkami oraz baloników, które zrzucane przez niemieckich lotników miały zawierać trujące chemikalia". Właśnie - relacja wydaje się nieprawdopodobna, ale podano w niej zastanawiająco dużo szczegółów (wygląd słodyczy, niemieckie sanitarki?). Z drugiej strony - trochę dziwna ta relacja o dziecięcych trupach, które ściągnęli z ulic dopiero Niemcy. Dodam jeszcze, że krótkie wspomnienia Bolesława Grüsske nie są napisane na zasadzie "Niemcy to tylko bandyci", gdyż podaje przykłady także ich przyzwoitego zachowania (np. ibidem, s. 180), co wspomnieniom nadaje cechę obiektywizmu. Niemniej, trudno mi osobiście w zorganizowane "naloty cukierkowe" uwierzyć, nawet w formie indywidualnej akcji jakiś lotników, oszalałych z nienawiści do "podludzi". Same bomby miały przecież wystarczająco mordercze działanie, nie trzeba było "bawić się" w cukierki. Do tego to propagandowo niewygodne dla Niemiec (szczególnie na początku wojny) i niepotrzebnie pracochłonne.
-
Euklidesie, już Ci to kiedyś pisałem - ale powtórzę: jesteś wielki! Tak błyskotliwej analizy, zapewniającej mi dobry humor przynajmniej na parę godzin, nie przeczytałbym gdzie indziej za żadne pieniądze. Nie zmienia to w jakimkolwiek stopniu błyskotliwości euklidesowego rozumowania, ale tylko pro forma zaznaczę, że każda forma zorganizowanych konkurencji sportowych, w których chodzi o to, kto szybciej biega, kopie w piłeczkę, czy tłucze się po buźkach, nie wywołuje u mnie jakiegokolwiek zainteresowania, a kanały sportowe w moim odbiorniku mają definitywny status virgo intacta. Uznajmy zatem, że Euklides wyjaśnił już definitywnie, idealnie, w sposób absolutnie doskonały i zgodny z "filozofią Sun-tze" wydarzenia kończące Wielką Wojnę (a przy okazji problematykę Dobrudży) i wróćmy może do biednej Syrii.
-
Ależ bardzo proszę. No to ustalmy krakowskim targiem, że Rosja niechętnie by widziała tylko siebie na Morzu Śródziemnym. Wola Euklidesa, ja akurat jestem w takim nastroju, że perspektywa wymiany myśli z Nim wiąże się dla mnie z dosyć radosnym oczekiwaniem. Aczkolwiek, nie ukrywam, że bywały już w przeszłości sytuacje, iż nie miałem już siły wytrwać pod ciężarem euklidesowej argumentacji. Na razie - jest jednak fajnie. Nie wiem, jak tam profesjonalni historycy, bo się do nich nie zaliczam, ja mam zdanie, że Rosja (a przede wszystkim jej Władca) boleśnie prestiżowo odczuwa wypychanie jej ze strefy wpływów, a związek problemu przynależności Północnej Dobrudży z ostatecznym wycofaniem się Bułgarii z wojny jest dosyć znikomy. Co oczywiście nie oznacza, że nie było z tym związanego rozczarowania. Ale (z Północną Dobrudżą, czy nie) Bułgaria miała - w razie klęski państw centralnych - i tak bardzo wiele do stracenia. I zresztą straciła. Nie tylko nabytki wojenne (a warto zauważyć, że Macedonia Wardarska była traktowana po prostu jako część etnicznej Bułgarii), ale także dostęp do Morza Egejskiego, część zachodniego pogranicza itp. Generalnie - klęska państw centralnych kosztowała ją ciężki i upokarzający traktat w Neuilly-sur-Seine. Politycy bułgarscy (w tym sprzyjający Entencie nowy premier Malinow) szybko zdali sobie sprawę z tego, że na separatystyczny, korzystny dla Bułgarii pokój nie ma żadnych szans. Pozostało trwanie u boku państw centralnych. Oczywiście armia bułgarska miała wiele problemów, ale wynikały one raczej z ogólnej sytuacji (to jest czas, gdy żołnierze wszystkich państw centralnych, a już w szczególności austro-węgierskiej powoli tracą wiarę w sens dalszej walki). Stan i - generalnie - esprit de corps armii bułgarskiej jest przy tym różne w literaturze oceniany (oczywiście - były też różnice między jednostkami). W każdym razie zwracam uwagę, że jeszcze 18-19 września 1918 roku Bułgarzy wygrywają bitwę nad jeziorem Dojran, a początku października wierne carowi wojska likwidują "powstanie radomirowskie (władajskie)". Także z tą euklidesową oceną, że "Bułgaria straciła jakąkolwiek ochotę do walki przeciwko entencie i stała się jej koniem trojańskim bo kiedy we wrześniu 1918 roku ruszyła na nią ofensywa aliancka to nie trafiła na żaden opór" - byłbym bardzo ostrożny. Armia bułgarska nie była może w kwitnącym stanie, ale w tym czasie każda z armii państw centralnych "miała już dość". Bułgaria wykruszyła się pierwsza, ale to raptem kwestia około miesiąca i wszystko państwom centralnym "się rozlazło". Jestem przy tym świadomy, że na francuskojęzycznej Wikipedii i w części francuskojęzycznej literatury problem Północnej Dobrudży jest bardzo mocno eksponowany. W sumie - może jednak to bułgarskie OT zamknijmy. Ale na inne, cenne przemyślenia Euklidesa - czekam niecierpliwie.
-
Preteksty wojenne - najsłynniejsze, najdziwniejsze itd.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Andrzej → temat → Historia ogólnie
Le coup d'éventail, czyli pacnięcie w 1827 roku packą na muchy (w wersji eleganckiej - wachlarzem) francuskiego konsula (Pierre Deval) przez deja Husseina. Pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych, potem francuskiej blokady wybrzeży algierskich i - wreszcie - wojny Francji z Regencją algierską. Zob. A. Kasznik-Christian, Algieria, Warszawa 2006, s. 21-22. -
W sumie nic nadzwyczajnego. W wielu ostatnich konfliktach pojawiało się uzbrojenie, które gdzie indziej określonoby mianem muzealnego. Afganistan, Jugosławia, różne konflikty afrykańskie, teraz Syria. W użyciu tam są i Sturmgewehry, i Mosiny, i MAS-y, i Gewehry 98, i MP-40, a i Beretty, tudzież pepesze się pewnie znajdą. https://wwiiafterwwii.wordpress.com/2017/06/27/syrian-civil-war-wwii-weapons-used/
-
Czy Euklides jest w stanie dojść do ładu ze swoimi poglądami? Bazy w Syrii dają możliwość Rosji "widzenia tylko siebie na Morzu Śródziemnym" i niwelują trudności związane z Dardanelami, czy Dardanele tak, czy siak powodują, ze Rosja nie może myśleć o jakiejkolwiek dominacji na Morzu Śródziemnym??? Jedno wyklucza drugie. Po raz ostatni pozwolę sobie przypomnieć, że z bazami w Syrii, czy bez ich, dominacja Rosji na Morzu Śródziemnym nie jest możliwa, gdyż: 1) jej siły morskie (tudzież lotnicze) są za słabe, 2) siły morskie (tudzież lotnicze) jej zachodnich rywali są za silne. I tyle w temacie. A za cenne informacje o pokoju w San Stefano, tudzież o udziale Bułgarii w pierwszej wojnie światowej - ab imo pectore dziękuję. Dzięki nim obraz dziejów stał się dla mnie o wiele jaśniejszy. Pozwolę sobie tylko nieco euklidesowe historyczne wizje skorygować: "Tegoż samego dnia [6 listopada 1915 r. - przyp. Bruno W.] podpisany został traktat bułgarsko-turecki, na mocy którego, za cenę zawarcia sojuszu wojskowego z Turcją, Bułgaria otrzymała obszar 2588 kilometrów kwadratowych koło Swilengradu aż do ujścia Ardy do Maricy i cały lewy brzeg Maricy aż do jej ujścia do Morza Egejskiego. Dzięki układowi w granicach Bułgarii znalazł się nawet jeden z dworców Adrianopola, Karaaghacz, oraz linia kolejowa Swilengrad-Dedeagacz". T. Wasilewski, Historia Bułgarii, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk- Łódź 1988, s. 232. Ergo - Bułgaria zawarła przymierze także z Turcją. Teorie Euklidesa, że "trudno mi wyobrazić sobie taką Bułgarię po stronie Turcji" są zatem niewiele warte. Jak trzeba, Bułgarzy mogą walczyć w sojuszu także z Turkami. Przystąpienie Bułgarii do wojny to 1915 rok, Rumunii - 1916. Żadnej Dobrudży Bułgarii nie obiecywano, gdyż państwa centralne jeszcze nie wiedziały, że rządzona przez Hohenzollerna Rumunia włączy się do wojny przeciwko nim. Poza tym Rumunia od 1883 roku była związana traktatem z Niemcami i Austro-Węgrami. Bułgarii obiecano - co zresztą było dla niej o wiele ważniejsze - całą kontrolowaną przez Serbię Macedonię i część wschodniej Serbii (do rzeki Morawy). Obszary te Bułgaria rzeczywiście - po klęsce Serbii w 1915 r. - zasadniczo kontrolowała, do czasu kiedy front salonicki zaczął się przesuwać z terenu greckiej Macedonii na obszar Macedonii Wardarskiej. A o bukareszteńskim traktacie pokojowym Euklides może kiedyś słyszał? Straconą po drugiej wojnie bałkańskiej roku część Dobrudży (plus jeszcze trochę więcej) Bułgaria jak najbardziej "uzyskała". M. Willaume, Rumunia, Warszawa 2004, s. 85 i J. Demel, Historia Rumunii, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1986, s. 355. Kondominium czterech państw centralnych w Północnej Dobrudży - której włączenia też oczekiwała Bułgaria - przyczyniło się do upadku rządu Radosławowa (choć za pretekst podaje się także upadek Skra di Legen, co jest dosyć prawdopodobne, bo nastąpił on przed samym nomen omen upadkiem tego rządu, a pokój bukareszteński był wcześniejszy), ale także pro-centralna był polityka następnego rządu (Malinowa). A powody wycofania się Bułgarii z wojny były dokładnie takie same, jak w innych państwach centralnych. Tyle, że w kraju ubogim, doświadczonym wcześniej dwiema wojnami bałkańskimi - definitywny punkt krytyczny został przekroczony o miesiąc z okładem wcześniej niż w Austro-Węgrzech, czy w Niemczech. Przedłużanie się wojny, ogólna klęska państw centralnych, w tym skrajnie dotkliwa wrześniowa klęska na froncie salonickim (choć poglądy na stan armii bułgarskiej i niemieckiej w tym regionie są zróżnicowane, są tacy, którzy uważają, że ich stan był jeszcze całkiem niezły i zdolne one były do przeciwuderzenia na Skopje), głód w kraju, nastroje rewolucyjne w sfrustrowanej masie żołnierskiej i wśród ludności. Losy Dobrudży nie miały tu większego znaczenia.
-
Podstawowe informacje o okolicznościach objęcia tronu w: J. Łaptoś, Historia Belgii, Wrocław-Warszawa-Kraków, s. 160-162.
-
Zakon Krzyżacki a zakon Kawalerów mieczowych
Bruno Wątpliwy odpowiedział Gryfon → temat → Wyprawy Krzyżowe
Trochę to sobie uprościłeś. Oczywiście los Prusów po podboju krzyżackim i klęskach ich powstań nie był szczególnie wesoły (w końcu nie dane im było utworzyć własnego państwa i koniec końców zanikli jako naród), bywały też przypadki spustoszeń całych krain (np. ziemi Pogezanów, Jaćwingów), ale przecież trudno Krzyżaków oskarżać o kompleksowe wymordowanie Prusów, ich przymusową germanizację, czy czystki etniczne w rozumieniu wieku XX-tego, czy XXI-pierwszego. Byliby zresztą owi Krzyżacy idiotami, gdyby tak uczynili, podważaliby bowiem w istotnym stopniu ekonomiczne podstawy swojego państwa, likwidując na własne życzenie istotną część ludności wiejskiej. Prusowie nie zniknęli zatem po podboju krzyżackim. Istnieli nadal, stanowiąc przez lata, a nawet stulecia istotną część ludności państwa krzyżackiego. "W stosunku do całej ludności wiejskiej Warmii żywioł pruski około 1400 r. mógł liczyć co najmniej 50%, a w jej strefie południowej do 75 % (okręgi Olsztyna, Reszla). Na Sambii odsetek ten był jeszcze wyższy". Za: M. Biskup, G. Labuda, Dzieje zakonu krzyżackiego w Prusach, Gdańsk 1988, s. 296. Na początku XV wieku, na obszarze całego państwa krzyżackiego (łącznie z Pomorzem Gdańskim i Ziemią Chełmińską, gdzie etnos pruski nigdy nie występował w istotnej liczbie) - według oczywiście ogólnych szacunków - Prusowie mieli stanowić około 140.000 mieszkańców (czyli 30%). Ludność całego państwa krzyżackiego to około 480.000, w tym: Niemców około 200.000 (40%), Polaków około 140.000 (30%). Pomorze Gdańskie i Ziemia Chełmińska to około 210.000 ludności, zatem Prusy właściwe - 270.000. Jak łatwo obliczyć, około 130 lat po definitywnej klęsce drugiego powstania pruskiego Prusowie stanowili na swych tradycyjnych ziemiach jeszcze około 52% ludności. [Dane do powyższych obliczeń za: ibidem, s. 337-338]. Ogrywali nadal istotną rolę w gospodarczym życiu tych ziem, nawet także w ich kolonizacji. Ibidem, s. 294-296. A potem? Cóż, od podboju Prus, trwał rozłożony na setki lat proces powolnego wynaradawiania Prusów. Zakończony pewnie gdzieś w pierwszej połowie XVII wieku. Powoli zasięg stosowania języka pruskiego kurczył się (najdłużej przetrwał on na Sambii). Proces ten był jednak powolny. I warto zauważyć - nie była to tylko germanizacja. Na ziemie zamieszkane historycznie przez Prusów napływała ludność polska (Warmia, Mazury) i litewska (Litwa Pruska/Mała Litwa). Szczególnie prawdopodobne jest to, że duża liczba Prusów "rozmyła" się w miarę postępu kolonizacji bardzo bliskich im językowo Litwinów. Oczywiście, istotny musiał być także proces germanizacji Prusów. W końcu to jednak niemieckojęzyczni stanowili górne warstwy społeczności Prus (krzyżackich, czy potem - Książęcych) i - obiektywnie patrząc - ten kierunek przemiany narodowościowej był względnie najbardziej atrakcyjny. Umożliwiał i ułatwiał go z pewnością fakt, że w Prusach pojawiła się stosunkowo liczna grupa kolonistów niemieckojęzycznych. Powód tego był dosyć prosty - Prusy były bliżej ziem Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, niż Inflanty. A najbliższa "nadwyżka demograficzna", gotowa szukać lepszego losu, decydując się na migrację była właśnie tam - w Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego. A Krzyżacy byli sprawnymi administratorami, a w średniowieczu sprawnie administrować znaczyło bardzo często - mieć więcej ludności, więcej osadników na swych ziemiach. Ale trudno ten proces nazwać celową eksterminacją Prusów i germanizacją tych ziem za wszelką cenę. To przecież ci sami Krzyżacy ściągali także na podbite przez siebie ziemie nie tylko Niemców, ale i Polaków, i Litwinów. Gdyby w pobliżu była Italia i dużo chętnych kolonistów, to Prusy krzyżackie kolonizowali by pewnie Włosi. Jak spojrzymy na mapę etniczną Prus właściwych w momencie, gdy państwo krzyżackie zastępowane było przez Prusy Książęce, to "optycznie" na większości terytorium tego obszaru wcale nie dominuje ludność niemieckojęzyczna. Większość Warmii i Mazury to Polacy, Sambia - to jeszcze Prusowie, olbrzymie połacie północnowschodnich Prus - to Litwini. A i później, w czasach Prus Książęcych "polityka etniczno-językowa" tamtejszych władców była przez całe lata bardzo tolerancyjna. Kiedyś to się zmieniło, ale wiele, wiele lat później. Dlaczego podobnie - jak z Prusami - nie stało się w przypadku Estończyków, Łotyszy, Liwów (czy raczej ich przodków, bo trudno wówczas mówić chociażby o Estończykach w rozumieniu dzisiejszego narodu, gdy jeszcze w wieku XIX określali się mianem, które można przetłumaczyć jako "ludzie ziemi", czy "tutejsi")? Prosta sprawa. Obszary te były położone dalej od terenów, gdzie istniała niemieckojęzyczna nadwyżka demograficzna, skłonna się przenieść w poszukiwaniu lepszego życia. Zatem napływ ludności niemieckiej był dużo mniejszy. Starczyło jej (i zgermanizowanych rodzimych mieszkańców), aby dominować w miastach, "obsadzić" warstwę posiadaczy ziemskich i kleru. Wieś pozostała w swej masie rodzima. Nie było też na tych obszarach czegoś podobnego do kolonizacji polskiej i litewskiej w Prusach. Osadnictwo duńskie w czasach duńskiego panowania w Estonii było znikome, późniejsze szwedzkie (choć przetrwało na niektórych wyspach do II-ej wojny) też niezbyt liczne itp. -
Proszę się zdecydować. Zdaniem Euklidesa Rosja angażując się w wojnę w Syrii ma na celu: 1) zapewnić sobie dominację na Morzu Śródziemnym, 2) zapewnić sobie dominację na wschodnim akwenie Morza Śródziemnego, 3) zapewnić sobie dominację na Morzu Czarnym, 4) opanować Dardanele. Bo są to cztery nieco odmienne cele (albo efekt euklidesowego pisania tak, aby cokolwiek pisać). Moim zdaniem, dokładnie żaden z tych celów nie jest główną przesłanką działań Putina. Pro forma jeszcze raz przypomnę - rozpatruje to na zasadzie utraty tradycyjnych sfer wpływów. Które brzydki Zachód kolejno Rosji zabiera, grając jej na nosie. Tradycyjny przyjaciel (rodzina Asadów) jest niszczony, zatem trzeba udowodnić, że z Rosją trzeba się liczyć. Bo inaczej, nikt już jej nie będzie poważał i się z nią przyjaźnił. A wobec swojego ludu Putin będzie wyglądał mniej macho. Sprawy prestiżowo-propagandowe. Podobnie, jak z Krymem. Chcieli nam (tzn. Rosjanom) ukraść (i per saldo - "ukradli") Ukrainę, to chociaż na Krymie propagandowo odreagujemy. Cóż, w pierwszej wojnie światowej Bułgarzy i Turcy w jednym stali przymierzu (a było to niedługo po odzyskaniu przez Bułgarię niepodległości po stuleciach niewoli tureckiej i po pierwszej oraz drugiej wojnie bałkańskiej). Jest to zatem dosyć wyobrażalne, mimo że Euklides sobie tego nie wyobraża. O Erdoğanie już pisałem. Ma zamiar - po swojemu - tworzyć z Turcji lokalne mocarstwo i prowadzi także w tym celu swoją grę z Rosją, ale - jak na razie - z NATO nie wystąpił. I na to się nie zanosi. I przypuszczać należy, że w razie pełnowymiarowego konfliktu raczej będzie mu bliżej do USA niż do Rosji. Cały wątek turecki pojawił się tu zresztą po to tylko, aby uzmysłowić kompletną bezzasadność przypuszczeń, że Rosji może chodzić o dominację w skali Morza Śródziemnego. Konwencjonalne siły Rosji są dziś w takim stanie, że miałbym duże wątpliwości, czy poradziłaby sobie ona z samą Turcją. A co dopiero z USA, czy z całym NATO.
-
Ale przecież nikt tu nie neguje, że rodzina BMP jest bardzo słabo opancerzona i mocno odstaje od współczesnych standardów w zakresie projektowania bojowych wozów piechoty. Pozwolę sam siebie zacytować: "Dodajmy do tego, że rodzina BMP-1/2 (i w sumie także - BMP-3) ma jedną podstawową cechę - jest dosyć słabo odporna. Na tle najnowszych bwp Zachodu, to jednak generacja-dwie wstecz". Terminator tej luki technologicznej nie uleczy. Będziemy mieli "białego słonia" z masą cennego, acz typowego uzbrojenia, które zostanie wyłączone z walki w razie zniszczenia lub awarii "słonia". "Słonia" nadal wiodącego stadko "blaszaków". Przy czym funkcje owego "słonia" właściwie równie dobrze może wykonać zwykły czołg podstawowy. Sensowne postępowanie w przypadku Rosji to ewentualnie: 1. Zabranie się ostro za nowoczesne, bardziej odporne "zwykłe" bwp. Z czym u nich na razie bardzo kuleje. 2. Zrobienie na podwoziach T-72/90 ciężkich bojowych wozów piechoty. Z możliwością przewozu desantu, ale uzbrojonych w jedno działko 30-mm, jedną-dwie rakiety ppanc. Jako rozwiązanie uzupełniające, w oczekiwaniu na sensowne bwp.
-
A dlaczego "z łatwością"? W jakiż to sposób ta łatwość ma być osiągnięta? Mityczny Terminator to po prostu posadowienie na jednym kadłubie znanego i stosowanego uzbrojenia - w nieco większej ilości niż na typowym bojowym bozie piechoty. Przeanalizujmy owe zdolności: 1. Dwa działka 30-milimetrowe 2А42. Żadna rewelacja, bwp obecnie są zasadniczo w podobną broń wyposażane. Tylko, że w jedno działko. Tu są dwa. Ale nadal to są zwykłe działka trzydziestomilimetrowe. I mają możliwości działek trzydziestomilimetrowych. 2. Cztery rakiety przeciwpancerne typu "Атака". Np. na "Bradleyach" są dwie rakiety przeciwpancerne (w rozumieniu - gotowe do natychmiastowego użycia). No po prostu szokująca różnica. 3. Jeden karabin maszynowy 7,62. Rewelacja po prostu, broń nie znana w innych armiach. Reasumując, Terminator ma podobne możliwości zwalczania czegokolwiek, jak współczesne bwp. "Nie siedzi" na nim nic przełomowego, czy szczególnego. A do tego nie przewozi desantu, który czasami mocno może się przydać.