Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Modernizacja BMP-2

    Najbardziej zaawansowane modernizacje rodziny BMP to dzieło naszych południowych sąsiadów. BVP-M2 SKCZ, Šakal, teraz chyba ich modernizacja nazywa się BMP-MEXCA. Wyglądają atrakcyjnie, dużo nowocześniej od pomysłów z Rosji, Donbasu, czy Wietnamu. Z zewnątrz trudno nawet się domyślić pierwowzoru. Wnętrze - też "eleganckie". Problem w tym, że nakład prac jest dosyć duży, a pewnych ograniczeń BMP i tak nie da się pokonać. Nadal wóz będzie miał niewystarczającą ochronę (ogólną i przeciwminową), nie wiadomo, jak będzie się zachowywało zawieszenie, gdy masa pojazdu po modernizacji zostanie zdecydowanie zwiększona, gąsienice też wyglądają na nieco zbyt wąskie. Ciekawe, czy któraś armia zdecyduje się na taką modernizację? Będzie to kosztowało pewnie per saldo mniej niż nabycie nowych wozów, ale nie uzyska się tym sposobem bojowych wozów piechoty najnowszej generacji. Zob.: www.altair.com.pl/news/view?news_id=10522 https://www.youtube.com/watch?v=NZDqKmimDKY http://www.armyrecognition.com/slovak_slovakia_light_armoured_vehicles_technical_data_uk/sakal_ifv_bvp-m2_skcz_armoured_infantry_fighting_vehicle_technical_data_sheet_specifications_pictures_video_12607152.html http://www.armyrecognition.com/eurosatory_2014_show_daily_news_coverage_report/excalibur_army_second_life_for_the_bmp-1.html www.excaliburarmy.com/en/military-vehicle-upgrades
  2. Adolf Hitler podczas I wojny światowej

    Nie, Hitler wówczas i później żadnym pijakiem nie był. Jakby Euklides coś więcej na ten temat czytał, to wiedziałby, że znana jest (przytoczona przez jego sekretarkę) opowieść Hitlera - dlaczego stronił konsekwentnie od alkoholu. Na zanętę powiem, iż ma to coś wspólnego ze świadectwem. A w języku polskim słowa "przepuszczać pieniądze" nie są automatycznie tożsame ze słowami "przepuszczać pieniądze na alkohol". Wielokrotne chodzenie do opery na te same przedstawienia, w sytuacji, gdy ktoś nie hańbi się pracą zarobkową, jest właśnie przykładem przepuszczania pieniędzy nie na alkohol. A gdzie napisałem, że Hitler był idiotą? Jeżeli chodzi o pojęcie "idiotyzmu" - występującego w dawnej nomenklaturze medycznej - na pewno nie. W swoich wiedeńskich czasach był jednostką niedostosowaną społecznie, pewnie sfrustrowaną, można określić go mianem dziwaka, zdziecinniałego, nawiedzonego, nieporadnego itp., ale nie idioty w powyższym rozumieniu. Nie był osobą dotkniętą tym rodzajem niepełnosprawności intelektualnej. Proszę przyjąć do wiadomości, że Secesjonista podał pewien przykład. Nie było i nie ma żadnej zasady, że ludzie migrujący do wielkich miast w wieku XIX, XX, czy XXI ZAWSZE odniosą sukces i polepszą swoje warunki życiowe. Że spełnią się ich nadzieje. Hitlera w Linzu po śmierci matki praktycznie nic nie wiązało. I właściwie - nie za bardzo miał później po co do tego Linzu wracać (żeby słuchać pytań o rentę i wymówek, że nic nie robi?). Ruszając do Wiednia miał z pewnością nadzieję, że będzie to decyzja dla niego szczęśliwa, chociażby dzięki planowanym studiom w Akademii. Na pewno miał już wówczas dosyć wysoką samoocenę, która uzasadniała - w jego mniemaniu - decyzję o zaszczyceniu swoją osobą stolicy. Tyle, że jak już wielokrotnie była o tym mowa, właściwie nic nie robił, aby ta decyzja rzeczywiście stała się szczęśliwa. Zajmując się jakimiś dziecinnymi pomysłami (w rodzaju organizacji orkiestry symfonicznej), kompletnie nieadekwatnymi do jego rzeczywistego położenia i czekając na jakiś cud. Szczerze mówiąc, nieistotne jest, czy autor wspomniany przez Euklidesa rzeczywiście temu zaprzecza, czy Euklides po swojemu zapamiętał tekst. Długotrwały pobyt Hitlera w konkretnej noclegowni jest potwierdzony dokumentami i relacjami świadków. Była to - jak już pisałem wyżej - noclegownia w Brigittenau. "Wzorcowa" - tak ją wówczas nazywano, to gwoli wyjaśnienia euklidesowych wątpliwości odnośnie do tamtejszej biblioteki i czytelni. Jego (Hitlera) ubóstwo także w wielu relacjach jest potwierdzane. I proszę nie mieszać z tym sytuacji finansowej Hitlera z początku i z końca pobytu we Wiedniu, gdyż w tym czasie posiadał pieniądze ze spadków (i był nawet elegancko ubrany). I tyle.
  3. Adolf Hitler podczas I wojny światowej

    To, że Hitler dorabiał sobie życiorys robotniczy - to prawda. Źródło niewątpliwie cenne, ale jednak są dużo cenniejsze. Bzdury. To znaczy zgadza się jedna rzecz - nie był malarzem pokojowym. Przez całe lata był zameldowany w noclegowni. Wiedeńskiej bohemie był nieznany. Po pierwsze - z którego okresu? Na początku swoich wiedeńsko-monachijskich przygód, czy na ich końcu - gdy dysponował pieniędzmi ze spadków? I rzeczywiście - je przepuszczał. Czy przez większość tego czasu, gdy żył w biedzie? I jacy konkretnie przyjaciele? Bo ja znam takie relacje, które nędzę Hitlera rysują wręcz w skrajny sposób. August Kubizek mój drogi Euklidesie to przyjaciel Hitlera z lat młodości. Autor jednej z ważniejszych relacji o początkach okresu wiedeńskiego w życiu Hitlera. Proszę się nie kompromitować, gdyż Twoja niewiedza o tym powoduje, iż dyskusja staje się już całkowicie absurdalna.
  4. Adolf Hitler podczas I wojny światowej

    A o co tym razem Euklidesowi chodzi, o udowodnienie, że Hitler kochał monarchię habsburską??? Powodzenia w tym dziele. A czemu mają służyć te bajdurzenia o SB-kach i uniwersytetach??? Należę akurat do tych ludzi, którzy uważają, że formalne wykształcenie nie przesądza o mądrości, gdyż bywają głupcy z profesurami i ludzie mądrzy po podstawówce. Polemizuję z Euklidesem nie dlatego, że ma on takie, a nie inne wykształcenie (zresztą w warunkach anonimowości na forum - każdy praktycznie może się podawać tu za kogo chce), tylko - że z niezwykłą, absurdalną pewnością siebie opowiada Euklides banialuki, pouczając jednocześnie innych. Stosunek Hitlera do monarchii habsburskiej jest znany z wielu książek, źródeł, relacji świadków. Wystarczy się tylko z nim zapoznać. I po prostu tego zapoznania Euklidesowi brakuje. Nie formalnego wykształcenia. Odsyłam do jakichkolwiek lektur dotyczących ustroju Drugiej Rzeszy niemieckiej. Reszta wywodu Euklidesa jest absurdalna. Związek między federalnym charakterem Cesarstwa Niemieckiego i uniemożliwieniem negocjacji pokojowych występuje tylko w imaginacji Euklidesa. Proszę przeczytać dokładnie jakikolwiek życiorys Hitlera. Jego losy do wybuchu pierwszej wojny są klasycznym przykładem życiorysu jednostki nawiedzonej, zdziecinniałej, niezdolnej do w miarę normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Nie chodzi tu o to, że popadł w nędzę, czy trafił do noclegowni. To może się zdarzyć każdemu, a już szczególności w ówczesnym, drapieżnym kapitalizmie. Dziwactwo Hitlera polegało na tym, że nie zrobił nic żeby tego uniknąć. Jego życiorys do pierwszej wojny wygląda mniej więcej tak. Do pewnego momentu pod opieką troskliwej mamusi, która – choć było jej niełatwo po śmierci męża – uwalniała ukochanego syneczka od jakichkolwiek trosk. Potem kasuje spadek po mamie i rentę sierocą - i wyjeżdża z naiwnym kolegą do Wiednia. Potem jeszcze dostaje pożyczkę od naiwnej (i pewnie upośledzonej) Hanitante. I Hitler po prostu trwoni te zasoby, oczekując na cud. Na to, że świat sam z siebie pozna się na geniuszu. Zamiast szukać pracy, chodzi wielokrotnie na te same przedstawienia do opery. Próbuje jeszcze raz dostać się do Akademii, ale nie zostaje nawet dopuszczony do egzaminów. Obraża się zatem na wszelkie szkoły. Ma list polecony do znanego profesora Rollera – nie korzysta z niego, gdyż boi się, że Roller nie pozna się na jego geniuszu. Woli swoje niepowodzenia zwalać na niezrozumienie innych. Ogrywać rolę dręczonego przez wszystkich, niezrozumianego geniusza. Gdy jest tak naprawdę tylko młodym, niezaradnym, niewiele potrafiącym człowiekiem z wybujałym ego i fiksacją na tle opery, architektury i narodu niemieckiego. Z Kubizkiem siedzą w domu i próbują – dwaj kompletnie niekompetentni młodzi ludzie (Kubizek potrafił wówczas trochę brzdąkać na pianinie) - dokończyć jedną z oper Wagnera (!!!), zorganizować objazdową orkiestrę symfoniczną, czy przebudować Wiedeń. Oczywiście nikt o tych ich próbach, oprócz nich samych nie wie. Jak nazwać kompletnego dyletanta, który w zaciszu domowym pisze z kolegą operę o Wielandzie? Hitler buja w obłokach, oddając się naiwnym, dziecinnym mrzonkom. Czysta dziecinada, może i śmieszna, tyle że groźna dla Hitlera, bo nie robi on jednocześnie nic, aby jakoś zapewnić sobie środki do życia. W końcu zasoby się kończą, Hitler spada na samo dno. Nie umiera z głodu tylko dlatego, że potrafi malować pocztówki i obrazy Wiednia. Ale jest to – do otrzymana kolejnego spadku – czysta wegetacja. Oczywiście, wzbogacana wywodami politycznymi w noclegowni dla mężczyzn. Młody Hitler nie ma przez większość wiedeńskiego okresu przyjaciół (z wyjątkiem naiwnego Kubizka, z którym zresztą się dosyć szybko rozstanie), prawdziwych znajomych, z rodziną jest poróżniony, kobiet się boi, seks odrzuca, życiem towarzyskim nie jest zainteresowany, pracy nie szuka, nawet nie usiłuje jakoś zadbać o swój los, jest geniuszem, którego nikt go nie rozumie, formalna nauka go przestaje interesować, „uczy się” sam, mając w pogardzie cały świat. To nie jest zwykły młody człowiek. To jednostka, która nie potrafi i nie chce odnaleźć się w społeczeństwie. Właściwie wszyscy – indagowani później - znajomi Hitlera z młodości byli zaskoczeni jego późniejszą karierą. We Wiedniu nic jej w każdym razie nie zapowiadało. A dziejową tragedią było to, że powstała sytuacja, w której wielka, polityczna kariera kogoś takiego stała się jednak możliwa. A Euklidesowi nie przychodzi może do głowy, że istnieją na świecie i istniały wówczas biblioteki oraz czytelnie? Chociażby w noclegowni, w której mieszkał przez lata Hitler istniała dosyć dobrze zaopatrzona biblioteka, była też tam czytelnia, w której wykładano kilka codziennych gazet. Hitler rzeczywiście czytał bardzo dużo, natomiast nic nie jest wiadomo o tym, aby posiadał w tamtych czasach jakikolwiek własny zbiór książek. Inna sprawa, że istotną część wiedzy (szczególnie w zakresie historii, polityki i filozofii) Hitler zapewne nie pozyskiwał z książek, ale z różnych, popularnych wówczas broszur (np. partyjnych). O - z niewiadomych powodów - mocno akcentowanym przez Euklidesa związku Hitlera z Lanzem von Liebenfelsem (właściwie Josephem Adolfem Lanzem, potem przypisał sobie godność barona Johanna Lancz von Liebenfels)) nie da się nic konkretnego powiedzieć. To znaczy wiemy tyle, że Lanz w późniejszym wieku pisał i rozpowiadał jakoby był prekursorem hitleryzmu i spotkał młodego, zabiedzonego Hitlera, dał mu kilka numerów "Ostary" i małe wsparcie finansowe. Tyle, że Lanza trudno uznać za osobę poważną. Zmiana tożsamości, fałszywy doktorat, tudzież tytuł głównego "dzieła": "Theozoologie oder die Kunde von den Sodoms-Äfflingen und dem Götter-Elektron" - dosyć dobitnie o tym świadczą. Nie wiadomo, czy Hitler prenumerował "Ostarę", czy kiedykolwiek spotkał Lanza. Po latach może raz wspomniał o nim z pogardą ("homoseksualna klika Lanza"). Przypuszczam, że Hitler znał na pewno poglądy i teorie Lanza, jak i teorie oraz poglądy wielu z epoki, natomiast Lanza można rozpatrywać jako tylko jednego z wielu ciężko nawiedzonych niemiecko-narodowo, którzy mieli wpływ na kształtowanie się poglądów młodego Hitlera. A miała, miała. W sytuacji, gdy Paula była nieletnia, a Hanitante właściwie upośledzona, to Angela prowadziła ich księgi finansowe i sprawowała nad nimi faktyczną pieczę. Później wychowywała Paulę i trójkę swoich dzieci. A do tego i ona, i generalnie cała rodzina uważała Hitlera za wałkonia, który mógłby wreszcie wziąć się do pracy. A Hitler z Angelą Raubal spotkał się dopiero po około dziesięciu latach. Doszło miedzy nimi do pewnego pojednania (z czasem w jego tle była pewnie Gela), które zresztą nie jest niczym dziwnym w relacjach rodzinnych, ale Hitler nigdy nie darzył szacunkiem swoich sióstr. A panią Raubal wywalił zresztą ze stanowiska gospodyni domu Wachenfeld. Przecież pisałem, że Hitler dostał całkiem spory spadek po ojcu. Gdy i ten zaczął się kończyć - w Monachium nadal malował pocztówki, czasami szyldy i reklamy. Informacje o dostatnim życiu Hitlera w Monachium są bardzo mocno przesadzone. Razem z Häuslerem często biedowali. Jak już pisałem, szczegóły poszukiwań Hitlera są nieznane. Wiemy, że w macierzystym Linzu w archiwach są adnotacje, że jego adres jest nieznany. Znaleziono go dopiero w Monachium. Czy ktoś na niego doniósł, czy sam Hitler jakoś nieopatrznie się zdradził, czy jakiś niemiecki urząd o nim Austriaków poinformował - nie wiadomo. Jak Euklides coś wie więcej na ten temat - proszę napisać. Jak już pisałem, szczegółów - dlaczego Hitler nie miał większych problemów z wstąpieniem do sojuszniczej, ale jednak niewłaściwej ze względu na obywatelstwo armii - może nie poznamy. Wersje są różne. Z podaniem do samego króla Bawarii, a nawet cesarza - włącznie. Jest też wersja o przymknięciu oka przez urzędnika, czy o pomyłce. Wiemy, że Hitler nie był jedynym austriackim obywatelem w swoim pułku - zatem sytuacja nie była odosobniona. Ja - w każdym razie - nie przypominam sobie szczegółów decyzji, która pozwoliła Hitlerowi służyć w niemieckim wojsku. Wszelkie gdybania - jak na razie - są zatem podobnie uzasadnione. A przykład kapitana z Köpenick - jak już zaznaczył Secesjonista - dobrze pokazuje oczywistą prawdę, że każdy się myli. Także niemiecka administracja.
  5. Jak upamiętniają inni? Pomniki, baseny i ....

    Jak już szukamy oryginalności: 1) pomnik starych butów w Cartagenie (Kolumbia): http://www.waymarking.com/waymarks/WMFZ52_Luis_Carlos_Lopez_Cartagena_Colombia 2) pomnik buta w Saratoga National Historical Park (USA): https://en.wikipedia.org/wiki/Boot_Monument 3) pomnik buta rzuconego w prezydenta Busha juniora - Tikrit (Irak): http://edition.cnn.com/2009/WORLD/meast/01/29/iraq.shoe.monument/ 4) i - nie budzące bynajmniej uśmiechu - buty na brzegu Dunaju (Budapeszt): https://en.wikipedia.org/wiki/Shoes_on_the_Danube_Bank 5) podobnie smutne, ale nietrwałe upamiętnienie dzieci zabitych w strzelaninach szkolnych - Waszyngton (USA): http://mycbs4.com/news/videos/shoe-monument-to-appear-on-capitol-lawn-to-represent-children-killed-in-school-shootings
  6. Adolf Hitler podczas I wojny światowej

    A to już Euklides musi popolemizować z wypowiedziami samego Adolfa Hitlera, który wielokrotnie wyjaśniał swój stosunek do monarchii habsburskiej i powody, dla których nie miał ochoty wstąpić do armii swojego macierzystego kraju. Natomiast - ochotniczo wstąpił do armii niemieckiej. Istniejące nadal w Niemczech dosyć duże różnice międzyregionalne (a czasami nawet szowinizm regionalny, czy niechęć między regionami) nie zmienia faktu, że istnieje także ogólnoniemiecki patriotyzm (także w swych najskrajniejszych przejawach - nacjonalizm, szowinizm). Budzący się, a wkrótce rozkwitający gdzieś od początków XIX-wieku. To chociażby Ludwik I bawarski zbudował Walhallę o ogólnoniemieckiej wymowie. Bawarczycy mogli nie lubić Prusaków, ale w latach 1914-1918 nie stanowiło to problemu dla spoistości cesarstwa, czy jego armii. A koniec, końców, oddziały bawarskie w praktyce pierwszo-wojennej odróżniały tylko biało-niebieską lamówką na typowym, ogólnoniemieckim mundurze. Poza tym, co swoim wywodem Euklides chce udowodnić? To, że Hitler nie był niemieckim, tylko bawarskim patriotą? Uważał się za Niemca. Urodził się w Austrii, mówił z bawarskim akcentem. Wyrósł pod wpływem wielkoniemieckiej propagandy, dosyć popularnej także wśród austriackich Niemców. Wielokrotnie wypowiadał się o tym, dlaczego gardził państwem Habsburgów. Wstąpił do tej części ogólnoniemieckich sił zbrojnych, która była z racji jego zamieszkania w Monachium najbliższa geograficznie. Nic tu właściwie nie ma do ustalania. Hitler od lutego 1910 do maja 1913 był zameldowany w noclegowni dla mężczyzn prowadzonej przez gminę wiedeńską (ul. Meldemannstrasse 27, dzielnica Brigittenau). Znane są także relacje naocznych świadków o tym czym w tym czasie się zajmował, aczkolwiek rzeczywiście za okres 1910-1912 wiarygodnych relacji bezpośrednich świadków relatywnie brakuje. Trudno jednak przypuszczać, aby bezdomny, zabiedzony, niezaradny życiowo człowiek, w tym czasie dokonywał jakiś szczególnie ważnych czynów, czy działań. Ani, żeby był postacią atrakcyjną dla jakiejkolwiek instytucji (policji), czy organizacji. Bardziej tajemniczy jest jednak okres od września 1909 do lutego 1910. W wrześniu 1909 wyprowadził się z ostatniego wynajmowanego pokoju. Nocował w azylu dla bezdomnych w Meidling, ale nie jest wykluczone, że przez pierwsze dni bezdomności mógł spać na ławce w parku. W każdym razie, o tym okresie raczej nie ma relacji świadków, a Hitler niezbyt chętnie do niego wracał. Przecież już napisałem - Hitler nie stawiał się konsekwentnie do poboru, natomiast władze austriackie, gdyby chciałby - mogłyby go znaleźć. Generalnie jego adres zameldowania w latach 1910-1913 był znany. Władze szukały dosyć opieszale, ale trzeba przyznać - jednak znalazły go (i to w Monachium). Choć przy meldowaniu w Monachium podał się (niezgodnie z prawdą) za bezpaństwowca. Skądinąd, może i to pomogło mu przy zaciąganiu się do niemieckiego wojska. Renta sieroca Hitlera wynosiła 25 koron i raczej nie wystarczała na życie. Szacowano, że w bardzo drogim Wiedniu minimum, które wystarczy do w miarę godnego przeżycia to około 100 koron miesięcznie. A okres po 1909 roku to do tego czas dużej drożyzny (i bezrobocia). A co najważniejsze - od 1910 (może 1909) roku Hitler tej renty już praktycznie nie otrzymywał. Historia renty sierocej Hitlera (i jego konfliktu na tym tle z rodziną - przede wszystkim Angelą Raubal - która uważała w skrócie, że Adolf powinien wziąć się do roboty i przekazać całość renty sierocej na rzecz Pauli Hitler) jest sama w sobie ciekawa. Tak czy inaczej w 1910 (a może już w 1909) roku Angela "załatwia" u opiekuna prawnego Hitlera, aby renty sierocej Adolfa już nie wysyłał z Linzu do Wiednia, a w 1911 roku uzyskuje decyzję sądu, która brzmi w skrócie tak - "Adolf może już sam siebie utrzymywać, cała renta należy się Pauli". Hitler musi się zatem w pełni utrzymywać ze swojego malarstwa (skądinąd - niezbyt dochodowego). Hitler (i Paula) otrzymali także spadek po matce. Natomiast, spadek pieniężny po ojcu do ukończenia przez niego 24 lat pozostawał na koncie urzędowym. W każdym razie, można założyć, że spadek po matce i renta sieroca pozwalały Hitlerowi żyć w miarę dostatnio we Wiedniu przez około rok. A niż żałował sobie wówczas, chodząc chociażby często do opery. Poratowała go jeszcze pożyczka od ciotki. Wytrzymał w sumie jakoś trochę więcej niż rok. Ale jesienią 1909 roku jest już bezdomny i skrajnie ubogi. Utrzymuje się potem z malowania, ale jest to nadal wegetacja. Szacuje się, że jego miesięczny dochód wynosił wówczas maksimum 30-40 koron. To poniżej granicy ubóstwa. Może starcza na zamieszkanie w noclegowni (ok. 18 koron) i wyżywienie w stołówce tejże noclegowni (ok. 15 koron). Na nie więcej, włącznie z ubraniem. Chodzi więc starych, porwanych ciuchach z lepszych czasów. Odżywa w maju 1913 roku, gdy otrzymuje spadek po ojcu (z oprocentowaniem). To pozwala mu na wyjazd do Monachium i daje mu zasób finansowy na jakiś czas (aczkolwiek nadal musi malować pocztówki, aby się utrzymać). Niedługo jednak wybucha wojna i daje mu sen życia. Gdyby nie to, pewnie znowu wegetowałby w nędzy. Jak już pisałem, szczegółów - dlaczego Hitler nie miał większych problemów z wstąpieniem do sojuszniczej, ale jednak niewłaściwej ze względu na obywatelstwo armii - może nie poznamy. Ja - w każdym razie - takowych szczegółów nie pamiętam. Gdybania Euklidesa w tej materii są zatem tak samo uzasadnione, jak jakiekolwiek inne. A przykład kapitana Köpenick, pokazuje, że nawet bardzo sprawny niemiecko-pruski aparat państwowy mógł zostać wprowadzony w błąd.
  7. Turcja poza NATO?

    Ja bym się bardziej obawiał materializacji wizji wojsk słowiańskich królów Lechii...
  8. Marynarka Wojenna RP u progu zaniku

    A czy ja mówię, że nie jest poprawna? Jest - dziwaczna. Przynajmniej dla osoby trochę przyzwyczajonej do tradycyjnego języka polskiego i polskiej terminologii morskiej. Ale w świecie, gdzie roi się od interesariuszy, optymalnych trybów pozyskania, cykli planistycznych - dobry i komponent morski. Byle się tylko z kompotem, czy kompostem postronnym nie mylił. OT. A tak nawiasem mówiąc, może weźmiemy dobry przykład? W ramach wprowadzania kompleksowej racjonalizacji sytemu koordynacji i zarządzania pozyskanych środków materialno-technicznych, interesariuszy wewnętrznych oraz zewnętrznych forum - w ramach cyklu planistycznego 2018/2019 - implementować można beznakładowo terminologię: użytkowniczy komponent forum.historia.org.pl, moderatorski komponent forum.historia.org.pl, administratorski komponent forum.historia.org.pl, ekspercki komponent forum.historia.org.pl itd.?
  9. Marynarka Wojenna RP u progu zaniku

    Z okazji objęcia przez kontradmirała K. Jaworskiego dowództwa Centrum Operacji Morskich - Dowództwa Komponentu Morskiego (kto te nazwy wymyśla?) odbyła się na gdyńskiej redzie parada 3. Flotylli Okrętów. Wszystkie biorące w niej udział okręty szczęśliwie wróciły do portu. http://3fo.wp.mil.pl/pl/4_706.html http://www.portalmorski.pl/bezpieczenstwo-granice/39396-kontradmiral-jaworski-dowodca-centrum-operacji-morskich
  10. Turcja poza NATO?

    To zdjęcie ze spotkania prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmouda Abbasa z Erdoğanem. Odbyło się ono w 2015 roku. Zdjęcia pochodzą z właśnie otwartego, nowego pałacu prezydenckiego. Trochę naród turecki kosztował, ale co tam. Stroje 16 "wartowników" mają symbolizować 16 "imperiów" stworzonych przez ludy tureckie (gdzieś od państwa Hunów i jego poprzedników - po Imperium Osmańskie) oraz 16 gwiazd w tureckim herbie prezydenckim (też odnoszą się one do owych 16 "tureckich imperiów", dla ekstremalnie zainteresowanych - link do strony tureckiej z wyliczeniem owej historycznej 16-tki - https://www.makaleler.com/16-turk-devleti). Taka pana-Erdoğanowa mania wielkości (jak i sam pałac). Efekt raczej kabaretowy. Szkoda Turcji, bo to fajny kraj, ale i tam wielu populizm oraz naiwna propaganda się podoba. Turecka Gwardia Prezydencka nosiła (albowiem po wydarzeniach 2016 roku została rozwiązana) inne umundurowanie, co widać na dalszych zdjęciach z wydarzenia opisanego powyżej. http://www.euronews.com/2015/01/13/erdogans-warrior-welcome-for-mahmoud-abbas Nieciekawie zaczyna się dziać w ekonomii tureckiej. Ciekawe, jakie operacje propagandowe wymyśli na to konto Erdoğan? Ostatnio coś mówił o dolarowych terrorystach. Prawie cały świat zewnętrzny nie rozumie wielkiego, tureckiego przywódcy i knuje... https://www.bankier.pl/wiadomosc/Boze-pomoz-Turcji-Lira-szuka-dna-7591054.html https://businessinsider.com.pl/waluty/kryzys-w-turcji-lira-najslabsza-w-historii/wgvjzf7 http://forsal.pl/artykuly/1110140,turcja-ma-problem-waluta-jest-na-dnie-rating-leci-w-dol.html http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-01-12/erdogan-oskarza-dolarowych-terrorystow-celem-jest-rzucenie-turcji-na-kolana/ Dopisek: Znalazłem anglojęzyczną stronę z wyliczeniem Szesnastu Wielkich Tureckich Imperiów: https://en.wikipedia.org/wiki/16_Great_Turkic_Empires A tu kpiny pewnie wrogiej Przywódcy i sponsorowanej przez wrażą zagranicę strony internetowej ze szlafrokowatego stroju jednego z wojowników. Wrogowie i warchoły dały szesnastu wojownikom przydomek Duşakabinoğullari (Synowie kabiny prysznicowej): http://www.sozcu.com.tr/2015/gundem/dusakabinogullari-3-ay-surmus-712029/ A tu inne występy szesnastki wojowników (chyba już bez tego w poranniku): https://www.birgun.net/haber-detay/dusakabinogullarini-dolmabahce-sarayi-na-getirdi-113348.html
  11. Wielka gra przeciwko Syrii

    Nie było 11-tej armii uderzeniowej. Florek cytuje (bez podania źródła) artykuł z "Gazety Wyborczej" (http://wyborcza.pl/1,76842,9827476,Hitler_od_nas_oberwie.html?disableRedirects=true), w którym jest mowa o 2-giej armii uderzeniowej (2-я ударная армия). Jej dowódcą rzeczywiście był Własow. A tu nieco bardziej kompetentnie opisane wydarzenia towarzyszące klęsce tej armii: https://ru.wikipedia.org/wiki/Операция_по_выводу_из_окружения_2-й_ударной_армии
  12. Adolf Hitler podczas I wojny światowej

    Nie mam ochoty na kolejną bezsensowną dyskusję z Euklidesem. Jeżeli uważa on, że Hitler nie był żołnierzem armii Cesarstwa Niemiec, tylko wyłącznie żołnierzem króla bawarskiego - to niech już tym swoim przekonaniu pozostaje. Świat się od tego nie zawali. Hitler zafascynowany wszechniemiecką propagandą, ewidentnie chciał uniknąć poboru do armii austro-węgierskiej. W latach 1910-1913 nie stawiał się do poboru. Tłumaczył się potem, że w Linzu (gdzie był prowadzony właściwy dla niego rejestr poborowych) w lutym 1910 złożył podanie o pozwolenia stawienia się do poboru we Wiedniu, a we Wiedniu nikt go już do poboru nie wezwał. Jest to wszakże nie do potwierdzenia, z powodu braku takiego podania w archiwum w Linzu. Jest pewne, że w latach 1910-1913 w rejestrze poborowych w Linzu przy nazwisku Hitlera była adnotacja: "Nieobecny bez usprawiedliwienia, nie udało się ustalić miejsca pobytu". A we Wiedniu - był zameldowany w noclegowni, zatem odpowiednie władze mogłyby go teoretycznie znaleźć. Należy zatem - raczej - zakładać, że historia "o podaniu" jest późniejszą konfabulacją Hitlera. Po prostu - kompletnie zlekceważył fakt, że jego rocznik podlega poborowi, a władze z Linzu go nie znalazły. Do czasu. W styczniu 1914 roku (kiedy już mieszkał w Monachium) dostał urzędowe pismo z Linzu, wzywające go pod karą aresztu i grzywny do stawiennictwa do poboru. Tłumaczył się niewiedzą, że był kiedykolwiek wzywany do poboru, nieposzlakowaną opinią, cierpieniami i nędzą. Oraz prosił, żeby mógł się stawić do poboru nie w Linzu, lecz w Salzburgu. 15 lutego 1914 roku przebadano go w Salzburgu i uznano za niezdolnego do służby wojskowej w Kaiserliche und königliche Armee. Można przypuszczać, że ten fakt definitywnie zadecydował, iż nie ścigano go już za wcześniejsze uchylanie się od poboru. I o tym, że armia austriacko-węgierska straciła nim większe zainteresowanie. Zob. Brigitte Hamann, Wiedeń Hitlera. Lata nauki pewnego dyktatora, Warszawa 1999, s. 369 i 377. 3 sierpnia 1914 roku, mieszkający w Monachium Hitler, zgłosił się na ochotnika do armii niemieckiej. Polityczne wyjaśnienie tego kroku zawarł w "Mein Kampf" - poczuwał się do lojalności w stosunku do narodu niemieckiego, nie do państwa habsburskiego. Już chyba następnego dnia dostał powołanie do 16-tego bawarskiego pułku (późniejszy "pułk Lista"). Dlaczego odpowiednie władze niemieckie nie widziały w tym najmniejszego problemu - szczegółów się pewnie nie dowiemy. Panował czas euforii nacjonalistycznej, władze państwowe z radością witały jej przejawy. Hitler był Niemcem, obywatelem "bratniego" państwa sojuszniczego (zrzekł się obywatelstwa austriackiego dopiero w 1925 roku). Podejrzewam, że konkretny, bawarski urzędnik przeszedł po prostu nad ewentualnymi problemami prawnymi do porządku dziennego. Aczkolwiek spotkałem się z różnymi wyjaśnieniami historyków. Jedni uważają, że była to zwykła administracyjna pomyłka, inni nawet, że Hitler pisał do samego króla Bawarii. W przedinternetowej epoce nikt specjalnie nie był zainteresowany szczegółowym badaniem losów nikomu nie znanego szeregowca, który służył w sojuszniczej armii - z punktu widzenia władz austriackich (czy pochodził z sojuszniczego państwa - z punktu widzenia władz niemieckich). Do tego - był niewątpliwie etnicznym Niemcem, a w archiwach armii austriackiej figurował jako niezdolny do służby wojskowej. Tym bardziej, że Niemcy były właściwie w epoce przejściowej, jeżeli chodzi o obywatelstwo. Dopiero w 1913 roku pojawia się ogólnoniemiecki akt prawny dotyczący obywatelstwa: Reichs- und Staatsangehörigkeitsgesetz vom 22. Juli 1913 (tekst: http://www.documentarchiv.de/ksr/1913/reichs-staatsangehoerigkeitsgesetz.html). Pewien chaos związany z wprowadzaniem tej regulacji mógł pomóc Hitlerowi w realizacji jego marzenia służby w armii niemieckiej. Zdarzenie to zostało także zbadane po latach (w 1932 roku) przez władze austriackie i uznano, że nie można Hitlera określać mianem dezertera z armii austriackiej (nawet gdyby zlekceważył powołanie do Landsturmu - pospolitego ruszenia), gdyż nigdy za to nie został ukarany. Zob. Brigitte Hamann, op. cit.s. 378-379. Karol Grünberg, Adolf Hitler. Biografia, Warszawa 1994, s. 23.
  13. Wielka gra przeciwko Syrii

    Przykłady działań i operacji "samobójczych" w historii wojen, w tym historia kamikaze, czy historia specjalnych oddziałów szturmowych (w rodzaju niemieckich Stoßtrupp) nie jest żadną wiedzą tajemną. Przypuszczam, że także wykładaną. Nowatorskie jest jedynie nazewnictwo ("żołnierze szokowi"), które stosuje Florek.
  14. Propaganda podczas I wś

    Interesujące opracowanie o włoskiej propagandzie z tego okresu (T. Row, Mobilizing the Nation: Italian Propaganda in the Great War, The Journal of Decorative and Propaganda Arts, Vol. 24/2002, s. 141-169) : https://web.viu.ca/davies/H482.WWI/ItalianPropaganda.WWI.pdf
  15. Wielka gra przeciwko Syrii

    A zasługa wprowadzenia do języka polskiego pojęcia "żołnierze szokowi" przypadnie niewątpliwie Florkowi. Aczkolwiek, niektórzy polscy żołnierze mogą nią zostać zszokowani.
  16. Wielka gra przeciwko Syrii

    W sytuacji, gdy mamy polskie określenie "oddział szturmowy", czy "grupa szturmowa" (ewentualnie "uderzeniowa", czy "specjalna"), chyba bez najmniejszego sensu jest bezrefleksyjne posługiwanie się kalką anglojęzycznej terminologii. Tym bardziej, że słowo "szok" w języku polskim występuje zasadniczo w zdecydowanie innych kontekstach.
  17. Wielka gra przeciwko Syrii

    A kto zacz "żołnierze szokowi"?
  18. Adolf Hitler podczas I wojny światowej

    Czegóż znowu nie rozumie Euklides? Kaiserliche Armee jest dosyć często stosowanym określeniem na Armię Cesarstwa Niemieckiego (inaczej Deutsches Heer). Cesarz był w czasie wojny dowódcą (Oberbefehlshaber) całej armii Cesarstwa (Rzeszy), w tym jej bawarskiego komponentu. Wynikało to już - z wcześniejszego od wydarzeń w Sali Zwierciadlanej Wersalu - układu z Bawarią z 23 listopada 1870 r.: "§. 5. (...) III. Das Bayerische Heer bildet einen in sich geschlossenen Bestandtheil des Deutschen Bundesheeres mit selbstständiger Verwaltung, unter der Militairhoheit Seiner Majestät des Königs von Bayern; im Kriege – und zwar mit Beginn der Mobilisierung – unter dem Befehle des Bundesfeldherrn." Fragment układu cytowany za: https://de.wikisource.org/wiki/Vertrag,_betreffend_den_Beitritt_Bayerns_zur_Verfassung_des_Deutschen_Bundes,_nebst_Schlußprotokoll Czy dwa razy poważnie? Czarną oznakę za rany otrzymał dopiero w 1918 roku. W przypadku pierwszego obrażenia - można o jego powadze dyskutować. Hitler walczył z bronią w ręku jedynie na początku wojny. Praktycznie w jednej bitwie (w której miał zresztą dosyć szczęścia w porównaniu do reszty żołnierzy pułku Lista). Później raczej nie groził mu bezpośredni kontakt z przeciwnikiem. Raczej nosił broń, niż jej używał. A wyraźnie przecież napisałem - >>relatywnie spokojną (co oczywiście nie oznacza, że całkowicie bezpieczną) "karierą" łącznika pułkowego<<. Na tle większości swoich kolegów, którzy codziennie spotykali się ze śmiercią, Hitler miał przydział godny pozazdroszczenia. Gwarantujący - przeważnie - przebywanie 3-5 kilometrów od linii frontu, ale oczywiście - nie gwarantujący pewnego bezpieczeństwa. Ale, bynajmniej nie związany z dokonywaniem - przypisywanych mu niekiedy - bohaterskich czynów. Oczywiście, nikt nie jest w stanie powiedzieć, jakby zachowywał się Hitler, gdyby przez te lata był typowym żołnierzem pierwszej linii. Może byłby bohaterem. Ale tego po prostu nie wiemy. Nie miał warunków, aby się ewentualnym bohaterstwem wykazać. Też specjalnie tych warunków nie chciał zmienić. W każdym razie, nie słyszałem, aby Hitler błagał dowódców o przeniesienie go ze stanowiska gońca pułkowego na pierwszą linię. Sugeruję, aby Euklides sobie przeczytał "Cesarza", pióra R. Kapuścińskiego. Polecam w szczególności s. 18-19 (wyd. Warszawa 1988). Ponieważ jednak Euklides pozostaje w zaklętym kręgu literatury francuskiej, to choć "Cesarz" został także przetłumaczony na francuski (pod tytułem "Le Négus"), to pokrótce wyjaśniam, co miałem na myśli: Hitler, jako goniec pułkowy codziennie kontaktował się z oficerami w dowództwie pułku, innych pułków, także z dowódcami batalionów. Jego twarz, nazwisko, postać była znana oficerom. Bardzo znana. Nie był jednym z setek anonimowych żołnierzy pierwszej linii. Był "tym, konkretnym" Hitlerem, przez lata przebywającym w dowództwie, który na rozkaz podejdzie i weźmie przesyłkę. Był jednym z żołnierzy najbliżej decydujących o tym, kto dostanie order. A - przyjąć należy - że swoim fanatyzmem, służbistością i niemiecko-narodową prawomyślnością sprawiał na przełożonych dobre wrażenie.
  19. Adolf Hitler podczas I wojny światowej

    Chyba w tym przypadku mamy jednak nieco inne odczucia. Nie mam pojęcia, jakie jest pochodzenie autora (zakładałem, że niemieckie) i - szczerze mówiąc - nie uważam tego za mające jakiekolwiek znaczenie. I nie zauważam, by w jakikolwiek sposób miało związek z tekstem książki. Wnioski autora - dotyczące służby Hitlera na froncie - uważam za dosyć logiczne i spójne. W mojej ocenie, Hitler był na pewno zdyscyplinowanym żołnierzem (marzeniem każdego kaprala byłoby pewnie mieć takiego posłusznego fanatyka w oddziale). Człowiekiem, który w cesarskiej armii odnalazł sens swojego dosyć dziwacznego i nieciekawego do tej pory życia. Nie spotkałem się też ze świadectwami, które wskazywałyby na jakieś jego wątpliwości, załamania, czy publiczne okazywanie strachu. Natomiast - trudno go obiektywnie uznać za bohatera. Miał szczęście przetrwać wojnę posiadając relatywnie bezpieczny przydział. I do tego często "pokazując twarz" dowodzącym oficerom. A dosyć często spotykane przekonanie o tym, że Hitler odznaczył się na froncie jakimś szczególnym bohaterstwem, wiąże się z myleniem zagrożenia, które rzeczywiście towarzyszyło łącznikom niższych szczebli - z relatywnie spokojną (co oczywiście nie oznacza, że całkowicie bezpieczną) "karierą" łącznika pułkowego.
  20. Był entuzjazm, czy go nie było?

    Chyba dosyć powszechne wyobrażenie o początku pierwszej wojny światowej związana jest z dziarsko maszerującymi wojakami, odjeżdżającymi transportami wojskowymi i powszechnym entuzjazmem tłumów - rzucających kwiaty, manifestujących radośnie swój patriotyzm i oczekujących rychłego zwycięstwa nad wiarołomnym wrogiem. Thomas Weber, Pierwsza wojna Hitlera. Adolf Hitler, żołnierze pułku Lista i pierwsza wojna światowa, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2011, zwraca uwagę na pewną ciekawostkę. Zdjęcie słynnej manifestacji na Odeonsplatz w Monachium (zdjęcie, na którym odnaleziono później młodego Hitlera, nie wnikam w tym miejscu, czy jego postać na zdjęciu jest "autentykiem", czy to po prostu późniejsza fałszywka) - miało zostać zrobione tak, by dać złudzenie tłumu, wypełniającego cały plac. W rzeczywistości - duża część tego placu była pusta, wcale nie zapełniona entuzjastami wojny. Zob. artykuł S. V. Kellerhoffa o ww. zdjęciu (i możliwym jego sfałszowaniu): https://www.welt.de/kultur/article10284920/Beruehmtes-Hitler-Foto-moeglicherweise-gefaelscht.html Czy da się nastroje społeczne z początkowego okresu tej wojny jakoś obiektywnie opisać? Pewnie - jak często - prawda leży po środku. Nie wyobrażam sobie, aby większość matek, ojców, żon, kochanek wysyłało swoich bliskich na front ze szczególną radością. Z drugiej strony - działały przecież mechanizmu psychologii (czy raczej - psychozy) tłumu. To także czas wybujałych nacjonalizmów. Nikt też przecież nie spodziewał się latem 1914 roku, że wojna będzie tak długa i tak straszna. tak odmienna nawet od najkrwawszych konfliktów XIX- wieku. Do tematu założonego przez Bruno dołączyłem wcześniejszy wątek rozpoczęty przez Leuthen. secesjonista
  21. Winston Churchill

    Wychodząc z tematyki całowania, ale pozostając w lżejszych klimatach. Jedną z fascynacji Churchilla było układanie cegieł. Tak podsumował pewien zachwycający miesiąc, który spędził dyktując książkę i murując: "200 cegieł i 2000 słów dziennie". Trochę o perypetiach Churchilla jako murarza: https://winstonchurchill.org/publications/finest-hour/finest-hour-157/churchill-as-bricklayer/
  22. Marynarka Wojenna RP u progu zaniku

    Poruszanie się oddziałów na typowych, wojskowych ciężarówkach STAR/Jelcz w warunkach bojowych byłoby bardzo ciekawym doświadczeniem. Chociażby ze względu na ochronę przeciwminową i przeciwodłamkową. To znaczy - jej permanentny brak w tych pojazdach. Zmodernizowane STAR-y (a może znowu produkowane samochody pod tą marką) i Jelcze oczywiście będą odgrywały rolę logistyczną, ale - mam nadzieję - że nikt rozsądny nie wpadnie na to, aby traktować je jako pojazdy porównywalne do bojowych wozów piechoty, czy transporterów opancerzonych. Choć skądinąd, nadal mamy w aktywnej służbie w naszej armii eksponaty poglądowe z zakresu historii artylerii przeciwlotniczej - czyli działka 23 mm na ciężarówkach.
  23. Polska Platforma Pancerna XXI wieku

    Zauważ, że eksport, który podałeś, to w dosyć istotnej części wysprzedaż starego sprzętu WP (T-72, BWP-1, BRDM-2, Fuchs, D-44, haubica 122 mm itp.), nie nowych produktów. Co wielkim optymizmem nie napawa, szczególnie przy tak skromnych wynikach. A nie zdziwiłbym się, gdyby wyniki za 2017 były jeszcze gorsze. A o całościowym wyniku polskiego eksportu zbrojeniowego - w dużym stopniu decydował żaglowiec szkolny dla Algierii. Szczegółów dotyczących lekkiej broni nie znam, ale też nie zdziwiłbym się, gdyby eksport karabinów do Czech oznaczał sprzedaż naszej starej broni, którą Czesi z zyskiem komuś w III-cim świecie odsprzedadzą (to oczywiście, tylko moje przypuszczenie). Cieszyłbym się w 2016 roku przede wszystkim ze sprzedaży "Rosomaków" do ZEA (fakt, że to chyba finlandzka Patria załatwiła ten kontrakt, my byliśmy tylko podwykonawcą) i z "Gromów".
  24. Polska Platforma Pancerna XXI wieku

    Też spotkałem się z poglądem, że polskie kałasznikowy - made in PRL - cieszyły się bardzo dobrą opinią, także na Zachodzie. Ale widziałem gdzieś gości, którzy cmokali szczególnie nad finlandzką wersją, czy Galilami. A sam Michaił Kałasznikow - chyba tylko przez historyczną solidarność - zdaje się chwalił bułgarskie produkty. Tak, czy inaczej, robiliśmy pewnie całkiem niezłe i solidne kałasznikowy. A już na pewno lepsze od rumuńskich, skądinąd masowo eksportowanych. Klasyczny AK kaliber 7,62 (pośredni) pewnie jeszcze znajduje się nie tylko w magazynach, ale może i w jakiś niezbyt licznych oddziałach. Ale to już schyłek tego kalibru w WP. Oczywiście, dziś także produkujemy broń należącą do tej klasy (Beryle, Groty). Jakiej są jakości? Tu już musiałby wypowiedzieć się Razorblade, ja żadnym ekspertem nie jestem, mogę tylko podejrzewać, że Beryle reprezentują też standard zupełnie niezłej odmiany kałasznikowa. Bez rewelacji, ale i bez tragedii. Groty - to na razie jeszcze czas twórczego testowania przez terytorialsów. Trochę ich mamy. Nie ma chyba sensu ich wszystkich w tym miejscu wymieniać (od wozów zabezpieczenia technicznego po moździerze 60-cio milimetrowe). Są to różne produkty, wiele jest też takich w wersji papierowej (czy makiety, czasami kuriozalnej - vide "czołg" PL-01 Concept). Są pewnie wśród nich dobre, a nawet bardzo dobre, ale generalnie - nie jest chyba za dobrze i z produkcją, i z reklamą, czego dowodem jest bardzo słaby eksport.
  25. Polska Platforma Pancerna XXI wieku

    Ten artykuł ma dalszą część tytułu: "Polska chce być potęgą w handlu bronią. Tymczasem eksport spada, a lepsi są Białorusini i Bułgarzy". Jak dobrze wiadomo z naszej historii - same chęci nie na wiele się zdają. Chęć wzniecenia powstania może mieć każdy głupi. Wygrać je - to już inna sprawa. Podobnie i tu. Chęci może mieć każdy (ja też bym chciał, abyśmy byli potęgą także i w tej dziedzinie). Pytanie - jakie mamy produkty, jak jesteśmy innowacyjni, jak wyglądają potencjalne rynki? Nie mam w tej chwili przy sobie książki [J. Ćwieluch, Generałowie. Niewygodna prawda o polskiej armii] przy sobie, zatem pisze tylko bazując na zawodnej pamięci, ale - jeżeli dobrze pamiętam - sprawę w niej bardzo ciekawie naświetlił jeden z generałów (Adam Duda?) . Książka oczywiście smakowita, bo jest o panach z "kosmicznej ekipy marzeń" Macierewiczu, Berczyńskim, Misiewiczu, ale też sporo dostaje się ich poprzednikom i polskiemu przemysłowi zbrojeniowemu. Generalnie ma on działać na zasadach - dajcie nam zamówienia, dużo, bardzo dużo pieniędzy i zrobimy wam, co chcecie. W praktyce, ponieważ kolejne umiejętności i kadra są tracone, nowych się nie za bardzo nabywa - nawet, jak trochę pieniędzy się znajdzie, to powstaje często produkt gorszy i droższy od tego, co można zakupić gdzie indziej. To chyba w tej książce jest kapitalna opowieść o rakietach będących modernizacją poczciwych "Gradów", z którymi to wyrzutni nie chciał już przyjmować żaden poligon. Bo miały taką przypadłość, że leciały wszędzie, tylko nie do celu. Oczywiście, pamiętać należy o trudnościach obiektywnych. Ostatnie trzydziestolecie, to czas redukowania największych arsenałów. Na rynku pojawia się sporo uzbrojenia z drugiej ręki. Ale, mam wrażenie, że nasz przemysł zbrojeniowy żył (a właściwie wegetował) w ciągłym przekonaniu, że nagle pojawią się gigantyczne kontrakty państwowe i wszystko będzie, jak dawniej. Nie starając się i tracąc rynki. A inni - nie próżnowali. Jeżeli chodzi o innowacyjność itp. to na różnych wystawach wyglądamy już niekiedy gorzej niż np. Serbowie. Znakiem czasu jest to, że ostatnimi czasy żaglowiec stanowi olbrzymią część naszego wartości naszego eksportu zbrojeniowego. A z czołgami. Kiedyś mieliśmy w miarę samodzielne zdolności produkcyjne rodziny T-72. Dziś nawet porównywalnego czołgu sami nie wyprodukujemy. Jak pojawią się zamówienia na PT-14, będzie to składak: wieża pewnie z Ukrainy, silnik z Serbii, SKO może francuski. Polski będzie może kadłub. A będzie się nazywało "polski produkt" i kosztowało może nie tyle co nowy Leopard, ale sporo. Trudno kochać polski przemysł w takiej sytuacji. Jeżeli żołnierz chce skutecznej, dobrej broni, to trudno go przekonywać, że powinno się kupować uzbrojenie "patriotycznie". Żeby nie było, uważam, że w sytuacji, gdy nasz potencjalny przeciwnik jeszcze przez lata będzie bazował na rodzinie T-72/90, to być może modernizacja naszych T-72 i "Twardych" ma sens. Ale to musi być operacja poprzedzona bardzo szczegółową analizą kosztów i efektów takiej modernizacji.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.