-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Historia prześladowań homoseksualistów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Historia ogólnie
Trochę ciekawostek o tej grafice: Henry Keazor, Theodore De Bry's Images for America, s. 143-144. (https://archiv.ub.uni-heidelberg.de/artdok/2307/1/Keazor_Theodore_De_Brys_images_for_America_1998.pdf) Na przykład, indiańscy homoseksualiści świadomie obdarzeni zostali przez rytownika lokowanymi włosami. -
Wojna hiszpańska 1936-1939
Bruno Wątpliwy odpowiedział Karol Kontrev → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Dawno, jak dawno. Wydarzenia w Maroku działy się dosyć szybko. Były kwestią godzin, może dwóch dni. Między zajęciem lotniska w Tetuanie, bronionego m.in. przez osobę, o której poniżej, a wylądowaniem Dragon Rapide minął chyba dzień. Poza tym - to już uwaga ogólna, nie związana stricte z omawianą tu sprawą - żeby kazać kogoś zabić, czy dać na to pozwolenie, nie trzeba być fizycznie w tym samym mieście... A był to Ricardo de la Puente Bahamonde, bliski kuzyn, którego Franco znał (i lubił) od dzieciństwa. Fakt, że dosyć wcześnie okazało się, iż mają różne poglądy polityczne. Istnieje nawet opowieść, że Francisco zapowiedział Ricardo (może żartem - nie wiem), iż go będzie musiał kiedyś rozstrzelać, a było to gdzieś w okolicach czasowych powstania w Asturii - zob. T. Zubiński, op. cit., s. 112. Słowa dotrzymał i kuzyn został rozstrzelany 4-go (inne źródła podają 5-go) sierpnia w Fortaleza del Monte Hacho (Ceuta). Z tego co wiem, wszyscy z Tetuanu wierni Republice, którzy odważyli się stawić opór lub nie przyłączyli się do buntu - zostali zamordowani (około 200 osób). Jaka była dokładna czasowa sekwencja tych mordów - nie wiem. A. Beevor, op. cit., s. 100 - pisał, że rozprawiono się z nimi jednej nocy. Raczej byłoby to zgodne z ówczesną praktyką. Przypuszczam, że - tak, czy inaczej - de la Puente Bahamonde zginął jako jeden z ostatnich. A pewnie - jako ostatni. Dopisek: ostatni raczej nie. Manuela Romeralesa Quintero zabito 29 sierpnia, a Arturo Álvarez-Buylla Godino dopiero 17 marca 1937 r. Nie zmienia to ogólnej konstatacji, że rebelianci raczej mordowali bez zbędnej zwłoki. Często bardzo szybko po poddaniu. Zob. np. losy obrońców bazy del Atalayón. Romerales Quinter, czy Álvarez-Buylla Godino przeżyli troszkę dłużej pewnie z racji pełnionych funkcji, które ich predestynowały do urządzenia im "procesów". W przypadku de la Puente Bahamonde opóźnienie nastąpiło z dosyć oczywistych względów - nie chciano pochopnie mordować kuzyna Franco. Wypadało przecież go zapytać, czy zabijać, czy nie. Franco zatwierdził jego egzekucję, aczkolwiek przesadnie nie chciał brudzić rąk i formalnie "zaszczyt" podpisania "wyroku" dostał Luis Orgaz Yoldi. Nawet "sąd" zrobili (raczej "radę" - "consejo de guerra"). Zob. https://www.elmundo.es/cronica/2004/457/1090254240.html. Pomijając całą obrzydliwość tej sytuacji - tzn. mordowanie bliskiego kuzyna, towarzysza z dzieciństwa, pod zarzutem "zdrady" (kogo?), po "procesie" bez prawa do obrony - wypada zauważyć, że Franco był w trudnej sytuacji. Ułaskawienie de la Puente Bahamonde oznaczało bowiem wykazanie słabości. Na to nie mógł sobie pozwolić. Aby zwyciężyć, od samego początku nie mogli mieć skrupułów i wątpliwości. Inna sprawa, że Franco chyba z natury nie miał rozwiniętej skłonności do wyrzutów sumienia, czy przesadnego zastanawiania się nad wartością życia ludzkiego. -
Piraci - cicha wojna u wybrzeży Somalii
Bruno Wątpliwy odpowiedział gregski → temat → Konflikty i wojny
Nigeria aspiruje do roli regionalnego mocarstwa ("Pax Nigeriana") i pewnie uznaje, że byłoby to upokarzające. To znaczy - sugerowanie, iż tak ważne państwo nie może sobie z problemem poradzić. A, że nie jest państwem upadłym jak - w sumie w dużym stopniu nadal - Somalia, ma ropę, dosyć silną (jak na Afrykę) gospodarkę i sporą armię - to się z jej zdaniem liczą. Do tego pewnie są obawy, że drastyczne środki w wykonaniu Zachodu mogłyby napędzić zwolenników lokalnym, radykalnym islamistom. Jak na razie, Amerykanie "w zamian" podrzucają im stare, duże jednostki Coast Guardu typu "Hamilton", a wcześniej bardzo wiekowe stawiacze boi (i jeżeli dobrze pamiętam, nawet Nigeryjczykom kogoś za pomocą tych jednostek udało się kiedyś złapać, czy uratować). Niestety obrazem stanu "dosyć silnej, jak na Afrykę" floty jest także los fregaty "Aradu". Zakupiona jako nowoczesny okręt w 1982 roku, "życie" spędza na cyklicznym reaktywowaniu ze stanu totalnej zapaści do stanu pływalności. A w owym stanie pływalności pewnie jest zdolna jedynie do składania oficjalnych wizyt. Paradoksalnie, obecnie najbardziej wartościowymi jednostkami floty nigeryjskiej są liczące pół wieku "Hamiltony". Do czasu, kiedy będzie je trzeba zacząć naprawiać... -
Piraci - cicha wojna u wybrzeży Somalii
Bruno Wątpliwy odpowiedział gregski → temat → Konflikty i wojny
Smutna prawda jest taka, że w regionach gdzie odpowiednie, lokalne służby są słabe, czy nieudolne, a jest trochę desperatów chcących w ten sposób zarabiać i do tego jeszcze sprzyjają im lokalne uwarunkowania geograficzne itp. - zjawisko pewnie nigdy nie zaniknie. Podobnie, jak nigdy nie zaniknie na świecie przestępczość jako taka. Można tylko próbować - najlepiej wspólnymi siłami - zagrożenie ograniczyć. W rejonie Somalii - jak na razie się to w miarę udaje. -
Fajnie, nauczyłem się nowych słów. Jeżeli chodzi o to, że przyczyna śmierci mogła być naturalna (wbrew opisywanym przekonaniu samego Germanika) - to ja się zgadzam. Mogła być. Mogły być to nawet rzeczone rikestje. Nawet w odmianie Rickettsia conorii (a co sobie będę żałował).
-
Byłbym zapomniał. Oprócz Tacyta, w innym miejscu przeze mnie przywołanego, jest przecież Swetoniusz i "Żywoty cezarów". Tacyt chyba poprzestaje na tym, że nagie ciało Germanika wystawiono na widok publiczny i wnioski z takiej, publicznej "autopsji" nie były jednoznaczne. To prawdopodobnie znaczy, że każdy widział, to co chciał widzieć. Na przykład, zwolennicy Germanika - efekt działania trucizny. Swetoniusz opisuje ze swadą i szczegółami - plamy na ciele, piana z ust, a serce nie spaliło się (sic! - co miało być oczywiście dowodem działania trucizny). Problem jest w tym, że relacje (czy raczej ci, którzy je przytoczyli) są przesiąknięte sympatiami politycznymi. Raczej nie do Pizona, czy Tyberiusza, ale do Germanika. W mojej ocenie, sprawa nie jest do rozstrzygnięcia. Dowodów brak, w pełni wiarygodnych świadectw - także. Germanik przeniósł się na Wschód po latach przebywania w innych miejscach Imperium. Równie dobrze jego organizm mógł ciężko zareagować na nieznane mu bakterie, czy inne świństwa.
-
Ciekawa sprawa. Powody są niby oczywiste: 1) Seelenbinder miał szanse na medal (a III Rzesza lubiła, gdy medale dostają niemieccy aryjczycy), 2) wpisuje się to w szerszą operację - spektakl odgrywany przez władze niemieckie: "zobaczcie, jacy jesteśmy fajni i gościnni, a złośliwe informacje o nas są nader przesadzone". Z drugiej strony - dlaczego naziści poszli aż na takie ryzyko? Przy całej operacji maskowania reżimu, niemiecki zdobywca medalu z zaciśniętą pięścią w komunistycznym pozdrowieniu z pewnością były skrajnie propagandowo niewygodny dla takowego.
-
Zajrzyj do "Roczników" Tacyta. Jest tam sporo: o domniemanej przepowiedni kapłana (wyroczni Klaryjskiego Apollina), chorobie (w tym podejrzeniach Germanika o otruciu, "złośliwych gusłach" znalezionych w jego domu, wypowiedziach przedśmiertnych itp.).
-
Jak upamiętniają inni? Pomniki, baseny i ....
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Wydaje mi się, że pasuje ono raczej do przedmiotów kultu narodowego, nie zaś stricte do tematu o upamiętnianiu. Choć oczywiście, granica jest płynna - gdyż, obiekt, który służył upamiętnieniu może przecież stać się obiektem powszechnego kultu. Pozwoliłem sobie jednak założyć nowy temat - Ożywione (i nie) obiekty kultu narodowego. Warto jednak podkreślić, że pośrednio zwróciłeś uwagę na dosyć powszechną formę upamiętniania - sadzenie drzew. -
Słyszałem o opowieści łączącej flagi Haiti i Liechtensteinu. Nie sprawdzałem źródeł, ale wydaje mi się to niezbyt prawdopodobne: 1) najczęściej używana oficjalnie flaga Haiti była (i jest) z herbem, zatem siłą rzeczy odróżniała się od flagi Liechtensteinu (aczkolwiek pierwotna wersja była rzeczywiście bez niego, bo powstała przez porwanie flagi francuskiej), 2) Haiti chyba nie brało udziału w tych igrzyskach. Może ktoś w Liechtensteinie rzeczywiście zaczął w latach 30. kombinować na temat zmiany flagi, aby była nieco bardziej charakterystyczna, ale chyba nie miało to aż takiego związku z występami reprezentacji na Olimpiadzie. Chyba, że wywiesili im tam przy jakieś okazji flagę Haiti. Ale i tak nie przebije to "hymnu Kazachstanu" w wykonaniu Borata Sagdijewa odegranego przez organizatorów jakieś zawodniczce.
-
Przy czym "wygooglałem", że są chyba dwa takie pomniki. Jeden w Mesen/Messines we Flandrii, drugi w Liverpoolu. Do tego "plastikowy" model tego pomnika podróżował parę lat temu przez Europę (i już wówczas tymczasowo był ustawiony w Mesen). http://www.wo1.be/en/youwerethere/6746/christmas-truce-monument
-
Ale od czego Wujek Google. Już wiem. Fajny pomnik.
-
No to mnie zagiąłeś. Wiadomo, "rozejm Bożego Narodzenia". Ale gdzie?
-
Już przestań, bo zacznę rzucać wyrazami. A to u mnie rzadko spotykany stan. OBCHODZI, OBCHODZI. Bardzo lubię oglądać Twoje zdjęcia, zarówno z miejsc w których byłem, jak tych, w których nie byłem (i może nigdy nie będę). Poza tym generalnie bardzo Cię lubię. Zadowolony, czy mam może jeszcze walentynkę wysłać?????
-
Chyba w 1921 roku Józef Piłsudski brał udział w odsłonięciu pomnika Napoleona w Warszawie. Zawsze to jakiś trop.
-
Idąc w ślad za pierwotną nazwą pisma wydawanego w pewnej brygadzie międzynarodowej (Apage Satanas!) proponuję: "Warszawczyk".
-
Jak upamiętniają inni? Pomniki, baseny i ....
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Znowu marudzisz. Północ została już nieźle dopieszczona: 1) położono symboliczną stępkę w Szczecinie, 2) symbolicznie wbito łopatę na Mierzei Wiślanej, 3) podpisano umowę na tunel w Świnoujściu (ten może nawet zostanie zbudowany nie tylko symbolicznie, bo wredna Unia zdaje się, że daje 85% kasy, a - rządzone przez lepiej nie mówić kogo - miasto daje resztę). Dlaczego zatem Warszawiakom żałować symbolicznej odbudowy Pałacu Saskiego? Tym bardziej, że pomnik księcia się tam nawet przed symboliczną odbudową przeniesie i dostawi, jako dodatek do właściwego pomnika, a przed Pałacem Prezydenckim postawi się jeszcze jeden nowy pomnik. Najpiękniejszy ze wszystkich. Po prostu - nie zrzędź i podrzuć na Nowogrodzką jakiś fajny pomysł przed kolejnymi wyborami. Na 101-lecie. Może wrócą do gierkowskiego "planu Wisła" i symbolicznie zaczną budować jakąś gigantyczną zaporę pod Gniewem? Wiadomo, czyjego imienia. A może - drugi Centralny Port Lotniczy pod Starogardem? Też wiadomo, czyjego imienia (przecież mogą być jak najbardziej dwa Centralne Porty Lotnicze tego samego imienia, a nawet wszystkie porty lotnicze w Polsce mogą być tego samego imienia, tyle, że wypadałoby je dodatkowo numerować, bo zagraniczni piloci mogą się mylić). A Ty będziesz miał symbolicznie bliżej do domu. Trochę inicjatywy, narzekać to każdy potrafi. -
Daniny od lasów w średniowieczu
Bruno Wątpliwy odpowiedział łasica → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Znalazłem coś takiego: "O bartnikach chrostowych wspomina lustracja Nowogrodu z 1565, że >>są 3 bartnicy, którzy na barci zeszli, tylko mają łąki w chróściech, ku barciam należące i zową się te bartniki chrostowemi<<". Za: https://4lomza.pl/index.php?wiad=6774 Gdybym to jeszcze potrafił przetłumaczyć. Może po prostu chodzi o usytuowanie barci (a może raczej jakiegoś odpowiednika dzisiejszych uli) nie w lesie, ale na łąkach, czy "w chróściech"? -
Czy "okopowa" literatura francuska i film różniły się z racji odmiennych doświadczeń żołnierzy?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
Ten, tak precyzyjnie określony wyżej film, to chyba "Okop" ("The Trench"). Jeżeli to ten film, to: 1. Jest to kino niezależne, zatem i budżet mniejszy na efekty specjalne. 2. To raczej nie "współczesne kino rekonstrukcyjne", gdzie dba się o szczegóły rzezi (a znawcy tematu je potem na forach oceniają), tylko portret psychologiczny żołnierzy przed bitwą. Realia bitwy są drugorzędne. Równie dobrze to wszystko mogło się dziać w umownej, czy teatralnej scenografii. 3. Nie wiem, gdzie był ten film kręcony, ale okopy muzealne mają się często do realnych tak, jak kanał w Muzeum Powstania Warszawskiego do kanału z Powstania. Nie jest trudno, ale trzeba chcieć. Tu i ówdzie można także przeczytać o bardzo bolesnych stratach brytyjskich i brytyjskim rozrachunku z tą wojną. Chociażby w kontekście ochotniczego charakteru armii na początku wojny i sensu ówczesnego (tak szybkiego) angażowania się w sprawy Kontynentu. A Zjednoczone Królestwo wygrało niezaprzeczalnie dwie wojny. I definitywnie przestało być supermocarstwem. Zatem, też mają o czym myśleć. Takie opowieści funkcjonują prawie między każdymi siłami sojuszniczymi. A już Anglikami i Francuzami - w szczególności. W mojej ocenie, wszystkie teorie o jakimś francuskim "skromnym opisaniu i sfilmowaniu traumy pierwszej wojny" opierają się na podstawowym, fałszywym założeniu - przy szacunku "opisania i sfilmowania" pomija się całkowicie fakt światowej dominacji języka angielskiego i angielskojęzycznej kinematografii. Trochę nam się temat kulturalny z tego robi...- 10 odpowiedzi
-
- na zachodzie bez zmian
- remarque
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy "okopowa" literatura francuska i film różniły się z racji odmiennych doświadczeń żołnierzy?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
Jednego frankofona, który całą złożoność tego świata próbuje opisać za pomocą dwóch książek francuskich autorów - na forum już mamy.Et tu Jancete? Nie przesadzajmy. Z całym szacunkiem dla Francji, która rzeczywiście poniosła gigantyczne koszty tego konfliktu - przecież ta wojna przyniosła hekatombę wielu narodów. Tak samo zwycięstwo nad państwami centralnymi było wspólnym dziełem. Pierwszy Brytyjczyk zginął w tej wojnie pewnie około 20 sierpnia 1914 roku, Rosjanin - jeszcze wcześniej. Obydwa te kraje wystawiły "u boku" Francji duże armie (Brytyjczycy z początku ochotniczą) i poniosły także olbrzymie straty ludzkie. A poświęcenie Serbów, Belgów? A Polacy - walczący w różnych mundurach? Wiele narodów ma prawo do zasług i pamięci za udział w tej wojnie. Kompletnie szczerze wyznaję, że po przeczytaniu Twojej wypowiedzi zapytałem sam siebie: jakie filmy fabularne - tak z zupełnego zaskoczenia - kojarzą mi się z pierwszą wojną? Na pierwszym miejscu były dwa filmy francuskie: "Spodnie ("Le Pantalon") i "Bardzo długie zaręczyny" ("Un long dimanche de fiançailles"). Potem - z niewiadomych powodów - pojawił się Amerykanin Bogart z początkowych scen "Burzliwych lat dwudziestych" ("The Roaring Twenties"). Ale w sumie zaraz razem z nim z głębin mojego sfatygowanego mózgu wyłonił się Jean Gabin ("Towarzysze broni" - "La Grande Illusion") Wstyd przyznać, mimo że choć bardzo lubię kulturę brytyjską, to mój umysł dosyć długo nie chciał wyszukać nic "filmowo-angielskiego". Przewijały się jakieś uroczystości, pieśni (od "It's a Long Way to Tipperary" po "I Vow to Thee, My Country"). Trwało to dosyć dłużej, aby zaczęły przypominać mi się kolejne filmy. Najpierw zresztą - dokumentalne. O czym świadczy powyższe doświadczenie? O niczym. Każdy ma swój gust, pamięć, skojarzenia itp. Dla jednego medialnym symbolem wielkiej wojny będzie Francuz, dla innego - Anglik. Jedno jest pewne, jak w wielu innych przypadkach najbardziej znana powszechnie jest pewnie "hollywoodzka" opowieść o tej wojnie. A Amerykanie, wiadomo, nosili "naleśniki od Brodiego" Ale to wynika tylko z dominacji USA także w tym sektorze popularnej kinematografii. Ja akurat lubię filmy francuskie, ale - mam wrażenie - że jest to kinematografia po prostu w Polsce mniej znana. Co nie oznacza, że tych filmów nie ma. Oczywiście, należy zauważyć i docenić, że kinematografia amerykańska ma w swoim dorobku także takie filmy, jak "Ścieżki chwały" ("Paths of Glory"). W którym Kirk Douglas paraduje w Adrianie, a nie "naleśniku".- 10 odpowiedzi
-
- na zachodzie bez zmian
- remarque
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ja się nie odzywam, bo się obraziłem, gdyż marudziłeś na Sycylię. My Hero! Bardzo fajnie.
-
Zatem, należy założyć, że - na nieszczęście jakiś 17 Niemców - znajomość tego artykułu (z 1941 roku) w pierwszej i dziewiątej armii amerykańskiej była raczej znikoma. Albo na potrzeby oceny działań "ardeńskich przebierańców" odpowiednio interpretowano - nieostre skądinąd pojęcie - "otwartej walki".
-
Oczywiście można odnajdować i wymyślać różne dyskusyjne kazusy, tudzież pisać artykuły, tym bardziej, że prawo międzynarodowe wcale nie zakazuje podstępu wojennego, jako takiego. A pojęcie "prawne użycie" (czy - "właściwe użycie") jest typową klauzulą generalną, której konkretna interpretacja zależy od organu stosującego prawo. Czy to dobrze? Z jednej strony tak, bo generalny zakaz używania obcego umundurowania byłby pewnie zbyt restrykcyjny (zob. np. ubiory powstańców w Powstaniu Warszawskim, czy wojna futbolowa, gdzie armie nosiły praktycznie to samo - amerykańskie - umundurowanie), a znowu - bardzo kazuistyczne opisanie sytuacji, w których można używać obcych mundurów pewnie i tak nie przewidziałoby wszelkich przypadków. Z drugiej - nie, gdyż los umundurowanych we wrogie mundury ludzi zależy w olbrzymim zakresie od decyzji sądów polowych wroga, czy po prostu od dowódcy przeciwnika, który weźmie ich do niewoli. A wiadomo jak jest ze sprawiedliwością w czasie wojny. Dla mnie osobiście sprawa "Unternehmen Greif" jest jasna. Wykonywanie operacji dywersyjnych, czy szpiegowskich za liniami wroga i w jego mundurach, zasadniczo nie jest dozwolonym prawnie stosowaniem mundurów wroga. W dużym stopniu status takich osób jest podobny jest do statusu szpiegów z art. 29 ww. konwencji, gdzie przecież wyraźnie rozróżnia się od szpiegów od wykonujących zadania wywiadowcze "wojskowych bez przebrania". Ale już w sytuacji, gdyby współcześnie np. jakiś oddział przemieszczał się na zapleczu swojego frontu przebrany w mundury przeciwnika, aby zmylić np. obserwację prowadzoną przez drony, do tego nosząc np. swoje mundury pod spodem i posiadając rozkazy wiązania się w walkę tylko we właściwych mundurach - dla mnie byłby to dozwolony podstęp wojenny. Natomiast, sprawa rozróżnienia między "przebierańcami" używającymi broni (i nie) najprawdopodobniej pojawiła się przy okazji procesu Skorzenne'go. Zob. M. Koessler, International Law on Use of Enemy Uniforms As a Stratagem and the Acquittal in the Skorzeny Case, Missuri Law Review 24, 1 January 1959 (https://scholarship.law.missouri.edu/cgi/viewcontent.cgi?referer=&httpsredir=1&article=1627&context=mlr). Dla mnie taka interpretacja jest bardzo dyskusyjna. Sądzę, że zadecydowało ujawnienie, iż alianci stosowali podobne praktyki (zob. s. 19 ww. artykułu). A może - co mało prawdopodobne - Amerykanie mieli jakieś plany związane ze Skorzennym. W każdym razie, nie słyszałem, aby zweryfikowano decyzje w sprawie rozstrzeliwań Niemców w amerykańskich mundurach, złapanych w czasie bitwie ardeńskiej. A chyba - jeżeli przyjąć słuszność takiej interpretacji - wypadałoby.
-
Tak ad hoc - raczej nie. Konwencja haska z 1907 roku (art. 23 pkt f) zakazuje generalnie "bezprawnie używać (…) mundurów wojskowych i uniformów nieprzyjaciela, jak również oznak odróżniających, ustanowionych przez konwencję genewską;". Zob. Konwencja dotycząca praw i zwyczajów wojny lądowej, Dz.U. z 1927 r. nr 21, poz. 161. Trudno uznać w świetle prawa międzynarodowego używanie z premedytacją mundurów wrogiej armii za podstęp wojenny, dozwolony prawem międzynarodowym. S. Cybichowski, Międzynarodowe prawo wojenne (z uwzględnieniem przesilenia bałkańskiego), Lwów 1914, s. 40 (http://www.bibliotekacyfrowa.pl/Content/78752/PAd_35488.pdf): "Zdobyte na nieprzyjacielu mundury, mogą żołnierze nosić dopiero po dokonaniu istotnych zmian, wykluczających omyłki".
-
Dlaczego Hitler nie zaatakował Szwajcarii?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Zachodni
To tylko ciekawostka była, ale myślę, że można założyć pewną kontynuację (przynajmniej w przypadku niektórych z nich). Skrajny szowinizm niemiecki czasów Hitlera wyrósł jednak na podbudowie XIX-wiecznego nacjonalizmu. Ówczesne kody kulturowe i narodowe zaklęcia nie były pewnie całkowicie NSDP-owcom obce. Sam Hitler przecież też kształtował się przy dźwiękach "Die Wacht am Rhein", często wykonywanej w środowiskach niemiecko-narodowych w Austrii (a przecież napisana ona też była w zupełnie innej epoce - 1840 r. - i dotyczyła obrony przed potencjalną agresją francuskiej).
