-
Zawartość
5,677 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Ożywione (i nie) obiekty kultu narodowego.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Przebijam. Bretania - jedenaście gronostajów, a na starej fladze nawet 28. Tyle, że to jeden gatunek i w heraldycznej postaci. Może sam w sobie nie jest szczególnie gigantyczny, ale świetnie umiejscowiony na skale i robi imponujące wrażenie. -
Jeszcze o wzmiankowanym wyżej radzieckim ataku (nocą z 14 na 15 czerwca 1940 r.) na łotewski posterunek graniczny Maslenki (Masļenki). Na marginesie, przeprowadzono także - w mniejszej skali - atak na posterunek Šmaiļi, na Žuguri zaś próbowano. Dotychczas byłem przekonany, że była to - albo: 1) świadoma, radziecka prowokacja, mająca na celu zastraszenie Łotyszy, ewentualnie "rozpoznanie bojem" ochrony granicy, 2) mniej prawdopodobne - efekt nie dotarcia do wysuniętych oddziałów rozkazów odwołujących (chwilowo) wtargnięcie zbrojne na Łotwę (taki, tamtejszy "incydent jabłonkowski"). Spotkałem się jednak z opinią, że była to samowola lokalnych, radzieckich dowódców, którzy zresztą za ten akt zostali aresztowani. Wydaje mi się to trochę mało prawdopodobne, aby w warunkach radzieckich tak istotne operacje były efektem samowoli, prędzej jestem skłonny uwierzyć, że ewentualne aresztowanie głównych sprawców było czasowym zabiegiem propagandowym (do czasu przejęcia już całkowitej kontroli przez ZSRR nad Łotwą). Ale wykluczyć przecież nie można, że jacyś "komandirzy" byli pewni, iż do walk na wielką skalę dojdzie, zatem chcieli się odpowiednio wykazać. Poniżej cytat ze strony http://hrono.ru/sobyt/1900war/1940prib.php (wytłuszczenia moje - Bruno W.): "1940.06.15 3:30 ЛАТВИЯ. Погранотряд 14-й заставы под командованием начальника истребительной группы лейт.Комиссарова самовольно перешел советско-латвийскую границу, разгромил и сжег латвийский кордон Масленки, и, захватив 5 пограничников, 6 мужчин, 5 женщин и 1 ребенка, вернулся на нашу территорию. На участке этой же заставы начальник 2-й истребительной группы политрук Бейко, услышав стрельбу и взрывы гранат, также перешел границу в Латвию и произвел нападение на латвийский кордон Бланты, и, захватив 1 сержанта, четырех пограничников и пять детей, вернулся на нашу территорию. В перестрелке было убито 4 латвийских пограничника. Лейтенант Комиссаров и политрук Бейко были арестованы и отконвоированы в распоряжение начальника штаба войск округа т.Ракутина". Strona łotewskiej Wikipedii o tym ataku (m.in. ze zdjęciami ofiar): https://lv.wikipedia.org/wiki/Masļenku_robežincidents
-
Ożywione (i nie) obiekty kultu narodowego.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
To może teraz o "czczonych" zwierzętach, które mogą znaleźć się nawet na herbie, ale już nie w przyrodzie: 1) Mauritius - dodo, 2) Mołdawia - tur, 3) Tasmania - wilk workowaty, 4) no i sporo lwów, których w danym kraju nie zobaczymy (z racji wymarcia lub nie występowania). Coś jeszcze znajdziemy z listy zwierząt wymarłych? Dopisek: Pomijam na razie zwierzęta całkowicie mityczne, jak różne smoki, jednorożce, czy koreańskiego konia Chollima. -
Czy należy upamiętniać i jak upamiętniać?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Jest oczywiste, że wojna secesyjna (jak wiele wydarzeń historycznych, także w Polsce) została zmitologizowana. Z konfliktu, który był przede wszystkim konfliktem o jedność państwa, zrobiono wielki konflikt o prawa człowieka, które - niestety - były tylko tłem tego pierwszego. Oczywiście w tej mitologizacji nie ma zbyt wiele miejsca na zwrócenie uwagi na fakt, że na fakt, iż Północ wcale nie był święta, a między całkowitym odrzuceniem niewolnictwa jako instytucji prawnej w Vermoncie w 1777 (nawet tam pierwotnie chyba z pewnymi zastrzeżeniami) i Delaware (w sumie to chyba dopiero 1901) był kawał czasu. Na to jednak nakłada się może uproszczone, ale jednak chyba prawdziwe uogólnienie, że to raczej Północ dawała nadzieje na zniesienie niewolnictwa, a raczej Południe - dążyło do zachowania tej instytucji. Wiadomo, naruszanie dziedzictwa historycznego Południa może wielu bulwersować. Ale przecież, w jakimś zakresie można mieć także odwrotną opinię - ktoś może być zdziwiony, w jak szerokim zakresie zjednoczone już Stany zaakceptowały uhonorowanie, czczenie i - często - włączenie do wspólnej pamięci, było, nie było - "buntowników". Zadam prowokacyjne pytanie - czy w dzisiejszej Polsce zaakceptowalibyśmy pomniki: Chmielnickiego, czy Krzywonosa? Też jakoś walczyli o swoje Dixie. I w sumie, co chyba najważniejsze. Nie znam szczegółowo przepisów prawnych w tym zakresie, ale wydaje mi się za prawie pewne, że o tym, kogo czcić decydują lokalne społeczności i (ewentualnie) jakąś rolę odgrywają legislatury stanowe. Zatem to sami Południowcy muszą sprawę rozstrzygnąć. -
Ożywione (i nie) obiekty kultu narodowego.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Moim zdaniem - tak. Jest zarówno niewątpliwym obiektem kultu Aborygenów, jak i jednym z symboli dzisiejszej Australii. A w sprawie buldoga - czy zna ktoś "przed-Churchillowskie" zastosowanie go jako brytyjskiego symbolu? -
Ożywione (i nie) obiekty kultu narodowego.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
W dyskusji o upamiętnianiu, zapowiadając utworzenie nowego tematu o "obiektach kultu", od razu dałem do zrozumienia, że oczywistą jest dla mnie niejednoznaczność pewnych pojęć. Drzewo posadzone ku czci jakiegoś polityka jest sposobem upamiętnienia. To samo drzewo za jakiś czas może stać się przedmiotem kultu narodowego. Podobnie - pojęcie "kultu narodowego" jest nieostrą "klauzulą generalną". Jak chociażby skwalifikować - wspomnianego przez Janceta - rosyjskiego misia? Na świecie dosyć powszechnie występuje, jako personifikacja Rosji (ot, chociażby w karykaturach czasu wojny krymskiej: https://lts.brandeis.edu/research/archives-speccoll/exhibits/crimeanwar/TurkeyBear.html). Rosjanie też go często traktują w kategoriach narodowego symbolu (ot, chociażby logotyp "putinowskiej" partii Единая Россия: https://ru.wikipedia.org/wiki/Единая_Россия). Moim zdaniem na pewno bardziej zasługuje na określenie "przedmiot kultu w Rosji", niż - również wspomniany przez Janceta - koń. Ale, czy naprawdę jest "przedmiotem kultu narodowego"? Nie ma przecież rangi niedźwiedzicy Ungnyeo z koreańskiej mitologii narodowej? A może jest tylko "narodową maskotką"? Ale przecież istnieje bogata literatura na temat niedźwiedzia, jako symbolu Rosji (zob. np. pozycje bibliograficzne wskazane w: http://statehistory.ru/5564/Pochemu-medved---simvol-Rossii/)? Gdzie zatem wytyczymy granicę między niedźwiedziem "maskotką" a niedźwiedziem "przedmiotem kultu"? Takie pytania można mnożyć. I każdy może proponować swoje definicje. Chyba nie pozostaje nam nic innego, jak iść za radą Secesjonisty: I próbować się cieszyć odnajdowaniem różnych symboli. Z pełną świadomością, że to odnajdowanie może być niekiedy dyskusyjne. Myślę jednak, iż nikt z nas chyba w najbliższej przyszłości nie planuje napisania artykułu naukowego: "O rozróżnieniu między symbolem a maskotką, rzecz o zwierzętach w tradycji narodowej". A wracając do rosyjskiego niedźwiedzia. Ciekawe są wyniki badań opinii społecznej. Wśród respondentów z USA niedźwiedź był na pierwszym miejscu wśród symbolów Rosji (41,6%). W dalszej kolejności wskazywano na: Plac Czerwony (39,0 %), Kreml (28,6 %), AK-47 (28,6 %), Matrioszkę (23,4 %). Rosjanie natomiast wcale nie chcieli widzieć agresywnego, groźnego misia na pierwszym miejscu. Ich kolejność była następująca: dwugłowy orzeł (56,0 %), Kreml (38,0 %), brzoza (23,0 %) i dopiero na czwartym miejscu - niedźwiedź (20,0 %). Czyli, stereotyp niedźwiedzia istotnej części Rosjan jednak doskwiera, choć oczywiście czwarte miejsce jest jednocześnie bardzo wysokie. Za: https://ru.wikipedia.org/wiki/Русский_медведь Ibidem, podane źródło powyższych danych statystycznych: Т. Рябова, Медведь как символ России: социологическое измерение [w:] О. В. Рябов, А. де Лазари (red.), "Русский медведь". История, семиотика, политика, Новое литературное обозрение 2012. -
Ożywione (i nie) obiekty kultu narodowego.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
No, bez przesadyzmu. Jak się jedzie autostradą z Wiednia, czy Bratysławy do Budapesztu, to widać turula, który wisi nad skałami w miejscowości Tatabánya. Wygląda bardzo ciekawie, szczególnie w romantycznej mgle. Ale ja mam takie skrzywienie, że mi się niekiedy gigantomania pomnikowa podoba. Niekiedy, co oznacza - jednak nie każda. Ta mi się podobała. To już prędzej litewscy "leśni bracia" i Żelazny Wilk (z oczywistych względów silnie zakorzeniony w symbolice litewskiej). -
Ożywione (i nie) obiekty kultu narodowego.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Wilk (szary) jest silnie obecny w symbolice narodów tureckich. Związane jest to z legendą o Asenie. Pojawia się często w samej Turcji, ale np. - w pewnych okolicach Mołdawii (Gagauz Yeri) i Ukrainy - spotkać go można w gagauzkiej symbolice. -
Ożywione (i nie) obiekty kultu narodowego.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Pytanie, jak zakwalifikować turula? Od jelenia jest pewnie ważniejszy, jednak jego status jest dosyć niejasny. Prawdopodobnie ma swój pierwowzór w przyrodzie, ale dziś występuje raczej w postaci jakieś mitycznej krzyżówki ornitologicznej. Z nieco innej beczki (i kontynentu) - quetzal występujący chociażby na herbie Gwatemali (zresztą tak nazywa się także waluta tego kraju). To urocze ptaszysko podobno bardzo źle znosi niewolę. Zatem - stało się symbolem wolności. I państwowym ptakiem narodowym. -
Historia prześladowań homoseksualistów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Historia ogólnie
Trochę ciekawostek o tej grafice: Henry Keazor, Theodore De Bry's Images for America, s. 143-144. (https://archiv.ub.uni-heidelberg.de/artdok/2307/1/Keazor_Theodore_De_Brys_images_for_America_1998.pdf) Na przykład, indiańscy homoseksualiści świadomie obdarzeni zostali przez rytownika lokowanymi włosami. -
Wojna hiszpańska 1936-1939
Bruno Wątpliwy odpowiedział Karol Kontrev → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Dawno, jak dawno. Wydarzenia w Maroku działy się dosyć szybko. Były kwestią godzin, może dwóch dni. Między zajęciem lotniska w Tetuanie, bronionego m.in. przez osobę, o której poniżej, a wylądowaniem Dragon Rapide minął chyba dzień. Poza tym - to już uwaga ogólna, nie związana stricte z omawianą tu sprawą - żeby kazać kogoś zabić, czy dać na to pozwolenie, nie trzeba być fizycznie w tym samym mieście... A był to Ricardo de la Puente Bahamonde, bliski kuzyn, którego Franco znał (i lubił) od dzieciństwa. Fakt, że dosyć wcześnie okazało się, iż mają różne poglądy polityczne. Istnieje nawet opowieść, że Francisco zapowiedział Ricardo (może żartem - nie wiem), iż go będzie musiał kiedyś rozstrzelać, a było to gdzieś w okolicach czasowych powstania w Asturii - zob. T. Zubiński, op. cit., s. 112. Słowa dotrzymał i kuzyn został rozstrzelany 4-go (inne źródła podają 5-go) sierpnia w Fortaleza del Monte Hacho (Ceuta). Z tego co wiem, wszyscy z Tetuanu wierni Republice, którzy odważyli się stawić opór lub nie przyłączyli się do buntu - zostali zamordowani (około 200 osób). Jaka była dokładna czasowa sekwencja tych mordów - nie wiem. A. Beevor, op. cit., s. 100 - pisał, że rozprawiono się z nimi jednej nocy. Raczej byłoby to zgodne z ówczesną praktyką. Przypuszczam, że - tak, czy inaczej - de la Puente Bahamonde zginął jako jeden z ostatnich. A pewnie - jako ostatni. Dopisek: ostatni raczej nie. Manuela Romeralesa Quintero zabito 29 sierpnia, a Arturo Álvarez-Buylla Godino dopiero 17 marca 1937 r. Nie zmienia to ogólnej konstatacji, że rebelianci raczej mordowali bez zbędnej zwłoki. Często bardzo szybko po poddaniu. Zob. np. losy obrońców bazy del Atalayón. Romerales Quinter, czy Álvarez-Buylla Godino przeżyli troszkę dłużej pewnie z racji pełnionych funkcji, które ich predestynowały do urządzenia im "procesów". W przypadku de la Puente Bahamonde opóźnienie nastąpiło z dosyć oczywistych względów - nie chciano pochopnie mordować kuzyna Franco. Wypadało przecież go zapytać, czy zabijać, czy nie. Franco zatwierdził jego egzekucję, aczkolwiek przesadnie nie chciał brudzić rąk i formalnie "zaszczyt" podpisania "wyroku" dostał Luis Orgaz Yoldi. Nawet "sąd" zrobili (raczej "radę" - "consejo de guerra"). Zob. https://www.elmundo.es/cronica/2004/457/1090254240.html. Pomijając całą obrzydliwość tej sytuacji - tzn. mordowanie bliskiego kuzyna, towarzysza z dzieciństwa, pod zarzutem "zdrady" (kogo?), po "procesie" bez prawa do obrony - wypada zauważyć, że Franco był w trudnej sytuacji. Ułaskawienie de la Puente Bahamonde oznaczało bowiem wykazanie słabości. Na to nie mógł sobie pozwolić. Aby zwyciężyć, od samego początku nie mogli mieć skrupułów i wątpliwości. Inna sprawa, że Franco chyba z natury nie miał rozwiniętej skłonności do wyrzutów sumienia, czy przesadnego zastanawiania się nad wartością życia ludzkiego. -
Piraci - cicha wojna u wybrzeży Somalii
Bruno Wątpliwy odpowiedział gregski → temat → Konflikty i wojny
Nigeria aspiruje do roli regionalnego mocarstwa ("Pax Nigeriana") i pewnie uznaje, że byłoby to upokarzające. To znaczy - sugerowanie, iż tak ważne państwo nie może sobie z problemem poradzić. A, że nie jest państwem upadłym jak - w sumie w dużym stopniu nadal - Somalia, ma ropę, dosyć silną (jak na Afrykę) gospodarkę i sporą armię - to się z jej zdaniem liczą. Do tego pewnie są obawy, że drastyczne środki w wykonaniu Zachodu mogłyby napędzić zwolenników lokalnym, radykalnym islamistom. Jak na razie, Amerykanie "w zamian" podrzucają im stare, duże jednostki Coast Guardu typu "Hamilton", a wcześniej bardzo wiekowe stawiacze boi (i jeżeli dobrze pamiętam, nawet Nigeryjczykom kogoś za pomocą tych jednostek udało się kiedyś złapać, czy uratować). Niestety obrazem stanu "dosyć silnej, jak na Afrykę" floty jest także los fregaty "Aradu". Zakupiona jako nowoczesny okręt w 1982 roku, "życie" spędza na cyklicznym reaktywowaniu ze stanu totalnej zapaści do stanu pływalności. A w owym stanie pływalności pewnie jest zdolna jedynie do składania oficjalnych wizyt. Paradoksalnie, obecnie najbardziej wartościowymi jednostkami floty nigeryjskiej są liczące pół wieku "Hamiltony". Do czasu, kiedy będzie je trzeba zacząć naprawiać... -
Piraci - cicha wojna u wybrzeży Somalii
Bruno Wątpliwy odpowiedział gregski → temat → Konflikty i wojny
Smutna prawda jest taka, że w regionach gdzie odpowiednie, lokalne służby są słabe, czy nieudolne, a jest trochę desperatów chcących w ten sposób zarabiać i do tego jeszcze sprzyjają im lokalne uwarunkowania geograficzne itp. - zjawisko pewnie nigdy nie zaniknie. Podobnie, jak nigdy nie zaniknie na świecie przestępczość jako taka. Można tylko próbować - najlepiej wspólnymi siłami - zagrożenie ograniczyć. W rejonie Somalii - jak na razie się to w miarę udaje. -
Fajnie, nauczyłem się nowych słów. Jeżeli chodzi o to, że przyczyna śmierci mogła być naturalna (wbrew opisywanym przekonaniu samego Germanika) - to ja się zgadzam. Mogła być. Mogły być to nawet rzeczone rikestje. Nawet w odmianie Rickettsia conorii (a co sobie będę żałował).
-
Byłbym zapomniał. Oprócz Tacyta, w innym miejscu przeze mnie przywołanego, jest przecież Swetoniusz i "Żywoty cezarów". Tacyt chyba poprzestaje na tym, że nagie ciało Germanika wystawiono na widok publiczny i wnioski z takiej, publicznej "autopsji" nie były jednoznaczne. To prawdopodobnie znaczy, że każdy widział, to co chciał widzieć. Na przykład, zwolennicy Germanika - efekt działania trucizny. Swetoniusz opisuje ze swadą i szczegółami - plamy na ciele, piana z ust, a serce nie spaliło się (sic! - co miało być oczywiście dowodem działania trucizny). Problem jest w tym, że relacje (czy raczej ci, którzy je przytoczyli) są przesiąknięte sympatiami politycznymi. Raczej nie do Pizona, czy Tyberiusza, ale do Germanika. W mojej ocenie, sprawa nie jest do rozstrzygnięcia. Dowodów brak, w pełni wiarygodnych świadectw - także. Germanik przeniósł się na Wschód po latach przebywania w innych miejscach Imperium. Równie dobrze jego organizm mógł ciężko zareagować na nieznane mu bakterie, czy inne świństwa.
-
Ciekawa sprawa. Powody są niby oczywiste: 1) Seelenbinder miał szanse na medal (a III Rzesza lubiła, gdy medale dostają niemieccy aryjczycy), 2) wpisuje się to w szerszą operację - spektakl odgrywany przez władze niemieckie: "zobaczcie, jacy jesteśmy fajni i gościnni, a złośliwe informacje o nas są nader przesadzone". Z drugiej strony - dlaczego naziści poszli aż na takie ryzyko? Przy całej operacji maskowania reżimu, niemiecki zdobywca medalu z zaciśniętą pięścią w komunistycznym pozdrowieniu z pewnością były skrajnie propagandowo niewygodny dla takowego.
-
Zajrzyj do "Roczników" Tacyta. Jest tam sporo: o domniemanej przepowiedni kapłana (wyroczni Klaryjskiego Apollina), chorobie (w tym podejrzeniach Germanika o otruciu, "złośliwych gusłach" znalezionych w jego domu, wypowiedziach przedśmiertnych itp.).
-
Jak upamiętniają inni? Pomniki, baseny i ....
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Wydaje mi się, że pasuje ono raczej do przedmiotów kultu narodowego, nie zaś stricte do tematu o upamiętnianiu. Choć oczywiście, granica jest płynna - gdyż, obiekt, który służył upamiętnieniu może przecież stać się obiektem powszechnego kultu. Pozwoliłem sobie jednak założyć nowy temat - Ożywione (i nie) obiekty kultu narodowego. Warto jednak podkreślić, że pośrednio zwróciłeś uwagę na dosyć powszechną formę upamiętniania - sadzenie drzew. -
Słyszałem o opowieści łączącej flagi Haiti i Liechtensteinu. Nie sprawdzałem źródeł, ale wydaje mi się to niezbyt prawdopodobne: 1) najczęściej używana oficjalnie flaga Haiti była (i jest) z herbem, zatem siłą rzeczy odróżniała się od flagi Liechtensteinu (aczkolwiek pierwotna wersja była rzeczywiście bez niego, bo powstała przez porwanie flagi francuskiej), 2) Haiti chyba nie brało udziału w tych igrzyskach. Może ktoś w Liechtensteinie rzeczywiście zaczął w latach 30. kombinować na temat zmiany flagi, aby była nieco bardziej charakterystyczna, ale chyba nie miało to aż takiego związku z występami reprezentacji na Olimpiadzie. Chyba, że wywiesili im tam przy jakieś okazji flagę Haiti. Ale i tak nie przebije to "hymnu Kazachstanu" w wykonaniu Borata Sagdijewa odegranego przez organizatorów jakieś zawodniczce.
-
Przy czym "wygooglałem", że są chyba dwa takie pomniki. Jeden w Mesen/Messines we Flandrii, drugi w Liverpoolu. Do tego "plastikowy" model tego pomnika podróżował parę lat temu przez Europę (i już wówczas tymczasowo był ustawiony w Mesen). http://www.wo1.be/en/youwerethere/6746/christmas-truce-monument
-
Ale od czego Wujek Google. Już wiem. Fajny pomnik.
-
No to mnie zagiąłeś. Wiadomo, "rozejm Bożego Narodzenia". Ale gdzie?
-
Już przestań, bo zacznę rzucać wyrazami. A to u mnie rzadko spotykany stan. OBCHODZI, OBCHODZI. Bardzo lubię oglądać Twoje zdjęcia, zarówno z miejsc w których byłem, jak tych, w których nie byłem (i może nigdy nie będę). Poza tym generalnie bardzo Cię lubię. Zadowolony, czy mam może jeszcze walentynkę wysłać?????
-
Chyba w 1921 roku Józef Piłsudski brał udział w odsłonięciu pomnika Napoleona w Warszawie. Zawsze to jakiś trop.
-
Idąc w ślad za pierwotną nazwą pisma wydawanego w pewnej brygadzie międzynarodowej (Apage Satanas!) proponuję: "Warszawczyk".