Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,654
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Rok 1383

    Najwięcej do powiedzenia miała wdowa po Ludwiku - Elżbieta Bośniaczka. Ostatecznie losy korony Polski (Jadwiga) rozstrzygnęły się po złożonej rozgrywce pomiędzy nią a panami polskimi.
  2. Stanisław Sosabowski "Stasinek"

    Dla mnie osobiście najbardziej interesująca jest jego relacja o udziale żołnierzy Kedywu w zabójstwie Nowotki (vide - Baliszewskii, Wieczorkiewicz). Jeżeli ktoś wie coś więcej, chętnie bym posłuchał...
  3. Mieczysław Rakowski

    Może dlatego, żem sam rodem z Wielkopolski i bardziej podoba mi się wizja „Realpolitik” a nie machania szabelką na każdego i w każdych okolicznościach, postrzegam Rakowskiego raczej pozytywnie. Był przykładem próby pogodzenia polskiego patriotyzmu, tudzież lewicowych poglądów z twardą rzeczywistością, w której się z mocy wyroku historii znaleźliśmy. Tak czy inaczej, niech spoczywa w spokoju…
  4. Zabór niemiecki

    Na terenie GG język polski był traktowany jako oficjalny (oczywiście za niemieckim) i mowy o jakimkolwiek zakazie nie było. Przepisy prawne, obwieszczenia, napisy w miejscach publicznych były co do zasady w dwóch językach (z niemieckim na bardziej eksponowanym miejscu). Ukazywała się polskojęzyczna prasa itp. Na banknotach "młynarkach" napisy były tylko w języku polskim. Na "ziemiach wcielonych" konsekwentnie rugowano język polski z miejsc publicznych. Oczywiście w realnej sytuacji wiele zależało od konkretnych ludzi. Nadgorliwcy potrafili wyrzucić Polaków z trolejbusu za używanie polskiej mowy (taki przypadek miał miejsce w mojej rodzinie) i w innych sytuacjach nawet na zebraniach oficjalnych organizacji niemieckich polski język się pojawiał.
  5. Ucieczka z Sobiboru

    Historia relacji polsko-żydowskich to – licząc od Ibrahima ibn Jakuba – około 1000 lat. W tym czasie zdarzyło się wiele faktów, o które obie strony mogą mieć do siebie pretensje. W obliczu jednak ogromu i bezprecedensowości zbrodni niemieckich wobec Żydów wszelkie żale ze strony polskiej powinny ustąpić. Zrozumieli to nawet niektórzy endecy – i chwała im za to. Aby wyjaśnić do końca swoje stanowisko. Jak zapewne większość forumowiczów się orientuje, przynajmniej część środowisk żydowskich w USA i Izraelu ma skrajnie odmienną od naszej wizję AK. Postrzegają ją jako prawicową, nacjonalistyczną, niemal para-faszystowską organizację, której się za bardzo z Niemcami nie chciało walczyć (i stała „z bronią u nogi”), natomiast chętnie oddawała się polowaniom na Żydów. Z TAKIM OBRAZEM AK WALCZYŁEM I BĘDĘ WALCZYŁ DOPÓKI STARCZY MI SIŁ I OCHOTY. Natomiast nie oznacza to, że sądzę, iż powinniśmy poprzestawać tylko na pisaniu hagiografii. „Ciężko o tym wspominać, ale przemilczać nie wolno. Historia oddaje sprawiedliwość wszystkim lub nikomu” (P. Jasienica). W związku z tym uważam, że: 1. AK w stosunku do swojej siły i możliwości organizacyjnych zrobiła dla ratowania Żydów zbyt mało i zbyt późno. Drogi Albinosie, jest faktem, że lasy wiosną 1942 r. były jeszcze puste, a ograniczenie bieżącej walki zbrojnej było decyzją dosyć racjonalną. Czyż jednak już na pierwsze wieści o postępowaniu Niemców wobec Żydów na wschodzie latem 1941, nie powinniśmy przystąpić do odpowiednich przygotowań ratunkowych? Możliwości przynajmniej tworzenia baz schronienia w lasach były już wówczas. Wysadzenia torów do Treblinki podczas „wielkiej deportacji” – również. Odnośnie do szmalcowników – wyobraź sobie jaki skutek propagandowy dałoby „rozwalenie” kilku łotrów z tłumu kłębiącego się przed gettem i zarabiającego na ludzkim nieszczęściu już w 1942 r.? Dlaczego (skądinąd niezbyt chyba przemyślanej) akcji bojkotu kin, nie towarzyszyła – na o wiele większą skalę - akcja „Tylko świnie wydają Żydów”? Zwracam też Twoją uwagę, że dziś aktualnym podśmiechiwaniom z „Małego Franka”, GL itp. często towarzyszy przekonanie, że w 1942 r. szanse rekrutacyjne GL były niewielkie także dlatego, że większość patriotycznej młodzieży była już zaangażowana w działalność konspiracyjną (piszę z pamięci, ale tak chyba sądzi Wieczorkiewicz „Historia polityczna Polski 1935-1945” i Gontarczyk „Polska Partia Robotnicza - droga do władzy”). Ja, jako Polak nie mogę nie zadać pytania – gdzie była do cholery ta patriotyczna młodzież – gdy latem 1942 do gazu jechały setki tysięcy ludzi, wcale nie tak bronionymi torami kolejowymi, na oczach tysięcy świadków? 2. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że miały miejsce przypadki mordowania Żydów także przez oddziały AK. Co oczywiście nie oznacza – moim zdaniem – jakiejkolwiek zaplanowanej i zorganizowanej akcji eksterminacyjnej dokonanej z woli dowództwa AK. Te – jeżeli już - winne było raczej zaniechaniu i brakowi odpowiedniego nadzoru, tudzież propagandy „pro-ratunkowej”. Wszystkie przypadki potencjalnych mordów powinny zostać sumiennie zbadane (przynajmniej z takim zaangażowaniem jak zbrodnie stalinowskie) przez odpowiednie polskie instytucje państwowe – i jeżeli mordy rzeczywiście miały miejsce – odpowiednio i głośno napiętnowane przez naszych luminarzy państwowych.
  6. Ucieczka z Sobiboru

    Jeżeli uważasz, że rozważania Żbikowskiego (poważnego naukowca) z Żydowskiego Instytutu Historycznego (poważnej instytucji) są „goloslownym oskarżeniem i celową raczej nikczemną sugestią” i wiesz coś więcej o ww. 120 mordach, to sugeruję polemikę z tym naukowcem i tą instytucją, napisanie książki na ten temat lub ewentualnie wystąpienie w stosunku do nich na drogę sądową, jeżeli odczuwasz to jako „nikczemną” zniewagę. Jeżeli nie masz konkretnych danych – to po co używać takiego języka? Ja przyjmuję te dane za prawdopodobne, biorąc pod uwagę powagę instytucji – choć, jak już wyżej mówiłem, materia w moim przekonaniu jest niezwykle złożona. Zadaniem AK jako zbrojnego ramienia Państwa Podziemnego była troska o wszystkich obywateli RP. W sytuacji, gdy jedna grupa z nich wyrokiem niemieckich szaleńców została jako całość skazana na śmierć, obowiązkiem AK była pomoc. Tworzenie odrębnych oddziałów z Żydów (jeżeli już tak strasznie obawiano się ich włączać bezpośrednio do struktur podziemia), organizacja baz schronienia dla nich w lasach, zrywanie linii kolejowych, po których szły transporty do gazu, opracowywanie szlaków przerzutu z gett, a może i z kraju, może atak na Sobibór (był tak położony, że aż się prosiło o jakąś akcję dywersyjno-partyzancką), rozstrzeliwanie szmalcowników (nie od połowy 1943 r., kiedy już właściwie było po wszystkim, ale już w 1941-1942 roku), prowadzenie odpowiedniej propagandy na wielką skalę, kontrującą antyżydowską agitację niemiecką. Tego wszystkiego właściwie nie było. Owszem mieliśmy szlachetnych i wspaniałych ludzi z Żegoty, kilka – raczej symbolicznych – prób pomocy powstaniu w getcie. Biorąc pod uwagę to co się działo, mord na milionach niewinnych ludzi - naszych współobywateli, moja opinia jest jednoznaczna – to wszystko było za mało i za późno, biorąc pod uwagę tak przecież podkreślaną potęgę Państwa Podziemnego. A do tego dosyć jednak prawdopodobne fakty rozpraw z Żydami dokonywanych przez polską partyzantkę. Małą dla mnie pociechą jest to, że inne narody były jeszcze gorsze. Jestem Polakiem i jestem dumny z mojego narodu, także z przynoszących chwałę działań AK, ale także nie mogę milczeć, gdy uważam, że coś nam chluby nie przynosiło. A stosunek polskiego podziemia do Żydów w czasie wojny i po wojnie nie jest - moim zdaniem - najjaśniejszą kartą polskiej, skądinąd wspaniałej historii. Na temat reszty Twojego postu pozwól, że nie będę się wypowiadał, jest to skakanie „od Sasa do Lasa” z ogólnym motywem przewodnim, że Żydzi byli „be”. Na takie dictum wolę zamilczeć.
  7. Wielopolski

    Odgrzewając nieco ciekawy temat. Na stronie 311 w książce Huberta Orłowskiego, „Polnische Wirthschaft. Nowoczesny niemiecki dyskurs o Polsce” (poświęconej – jak samego tytułu wynika – głównie niemieckim stereotypom), wśród kilku niemieckich karykatur poświęconych Powstaniu Styczniowemu jest karykatura Wielopolskiego. Co jak co, ale Niemcy, a w szczególności Prusacy wiedzieli dokładnie jaką groźbę stanowi dla nich wypracowanie jakiegoś modus vivendi pomiędzy Polakami i Rosjanami. Tym większa była pruska radość z upadku planów margrabiego, który spowodowała skłonność do samozatraty samych Polaków. Moim skromnym zdaniem margrabia prowadził jedyną racjonalną politykę w tym miejscu i czasie. Korzystając z wejścia na tron nieco liberalniejszego cara, chciał poszerzyć maksymalnie zakres autonomii Królestwa. To był jedyny, realny polski „plan maksimum” na początku lat 60. XIX w. „Możliwości, jakie mogła przynieść tak pomyślna koniunktura, zaprzepaścili sami Polacy, wzniecając najbardziej bezsensowne i bezrozumne ze wszystkich powstań – styczniowe”. P. Wieczorkiewicz, „Aleksander II”, w: A. Szwarc, M. Urbański, P. Wieczorkiewicz, „Kto rządził Polską?”, Warszawa 2007, s. 530. Odnośnie branki również zgadzam się P. Wieczorkiewiczem, „Wojciech Jaruzelski”, jw., s. 726 „(…) margrabiego Aleksandra Wielopolskiego, który branką do carskiego wojska usiłował ratować kraj przed bezrozumnym powstaniem styczniowym”. Zwracam uwagę, że Finom udało wykorzystać się moment związany z panowaniem Aleksandra II (stąd pomnik w Helsinkach). Naszą narodową polityką natomiast znowu pokierował „powstańczy szantaż” (wg nazwy L. Mażewskiego), irracjonalny i nieprowadzący do niczego dobrego.
  8. Ucieczka z Sobiboru

    Drogi Widzący, chciałbym uniknąć dyskusji na temat – kto zabił więcej Żydów, AL, AK czy NSZ i czy AK była całkowicie niewinna w tej materii? Z dosyć prostej przyczyny – temat stosunku polskich oddziałów partyzanckich do Żydów czeka tak naprawdę jeszcze na swojego autora i to co dziś wiemy to jedynie fragmenty rzeczywistości i domysły, choć częściowo już przebadane przez historyków polskich i izraelskich. Olbrzymiej masy faktów jednak nigdy nie poznamy, bo i sprawcy albo już nie żyją, albo za bardzo mówić nie będą chcieli a ofiary – jak już powiedziałem - nigdy nikomu nic nie powiedzą. A. Żbikowski, „Żydzi”, Wrocław 1997, s. 266 pisze: „Do dziś potwierdzono na terenach Generalnego Gubernatorstwa ponad 120 masowych morderstw na ukrywających się w lasach Żydach, które z pewnością można przypisać polskiemu podziemiu”. Dziś – AD 2008 – być może wiadomo o większej ilości takich morderstw i ich sprawcach, ale to nadal jest zapewne tylko fragment ówczesnej rzeczywistości. Jest faktem, że wątek zagrożenia ze strony AK i NSZ (a później podziemia post-akowskiego i innego) pojawia się w istotnej części wspomnień Ocalonych. Stanowi także dosyć silny element stereotypowej wizji Polski , obecnej przynajmniej wśród części środowisk żydowskich. Pamiętam jak ja sam – sto lat temu – zjadłem zęby na jakimś angielskojęzycznym forum, próbując wyjaśnić poznanym tam ludziom z Izraela i USA, że AK to było jednak coś zasadniczo innego niż UPA, Sauguma czy Ypatingas Burys. Z dosyć umiarkowanym sukcesem. Problem sprowadza się do tego, czy Ocaleni (w tym Blatt) po prostu powielali pewne stereotypy narosłe w warunkach zagrożenia (na zasadzie skoro AK - to musi być antysemicka, skoro NSZ - to skrajnie antysemickie), czy rzeczywiście takie zagrożenie ze strony tych organizacji było realne. Sprawa jest skrajnie trudna, bo jak już pisałem – świadków często brak – a ci, którzy ocalili głowy właściwie nie byli w stanie zweryfikować kto ich napadł (przecież nic nie stało na przeszkodzie by banda rabunkowa podawała się za AK, AK za partyzantów radzieckich, partyzanci radzieccy za AK itd.). Przypuszczam, biorąc pod uwagę fakt, że każda działalność partyzancka, nawet w oddziałach o ścisłej dyscyplinie jednak demoralizuje, a pełna kontrola podwładnych w warunkach „wojny w lesie” nie jest możliwa, że i oddziały AK nie mają w pełni czystego konta wobec Żydów. Bardzo chciałbym się tu mylić, bo jako Polak przywiązany jestem do mitu „leśnych”, ale utwierdza mnie w tym przekonaniu chociażby to co napisała Krystyna Kersten np. w „Między wyzwoleniem a zniewoleniem. Polska 1944-1956”, o wątkach antysemickich w propagandzie podziemia antykomunistycznego po 1944 r., czy znana wypowiedź Grota-Roweckiego z 25 września 1941 r. „przygniatająca większość kraju jest nastawiona antysemicko”. Jedno jest pewne, i tego dotyczyła moja wypowiedź – las nie był dla Żydów miejscem bezpiecznym, a napotkanie oddziału partyzanckiego wcale nie oznaczało dla nich ocalenia. Jak już odnotowałeś, nawet oddziałom GL zdarzało się mordować Żydów, choć skądinąd w tych oddziałach mieli oni największe szanse na przetrwanie. I wreszcie niewątpliwie wielką tragedią było pominięcie Żydów – z założenia – w działalności partyzanckiej AK czy BCh.
  9. Nationalkomitee ''Freies Deutschland' - Komitet Wolne Niemcy

    Taka garstka to nie była, kierownictwo liczyło co prawda ok. 40 osób, ale pod manifestem podpisało się podobnież ponad 10.000 jeńców niemieckich (tak podawał E. Guz, „Przegląd” 29/2004). Nie weryfikowałem jednak tej liczby w innych źródłach. Osobiście unikałbym też stygmatyzowania „zdrajcy, kombinatorzy itp.”, to nigdy nie służy dyskusji. Opinię swoją można przedstawić w bardziej "opisowy" sposób i niekoniecznie otwierając temat. Ad rem. Z tego co wiem działalność Nationalkomitee Freies Deutschland koncentrowała się głównie na działaniach propagandowych. Co ciekawe, choć postrzegana – z oczywistych względów jako komunistyczna – organizacja ta odwoływała się także do tradycyjnej symboliki, np. do cesarskiego sztandaru (również informacja nie zweryfikowana w różnych źródłach). Słyszałem natomiast o próbie podobnej do wrocławskiej podjętej podczas oblężenia Królewca. "Pod koniec marca dwukrotnie wtargnęły w głąb umocnień królewieckich, raz z powodzeniem, drugi raz bez sukcesu, grupy antyfaszystowskich oddziałów niemieckich, podlegających komunistycznej organizacji Wolne Niemcy". J. Jasiński, "Historia Królewca", Olsztyn 1994, s. 260.
  10. Gdzie i kiedy zaczęła się II wojna światowa?

    Tak nawiasem mówiąc, to nie jest zła pozycja, ale zrobienie z węgierskiego admirała/regenta faszysty to lekkie przegięcie Inna sprawa, że ongiś termin ten był nagminnie nadużywany. Np. Ochmański w swojej historii Litwy pisał "faszyzacja Litwy" o okresie rządów Smetony.
  11. Królestwo Polskie - autonomia, ale czy trwała?

    Odpowiedź znajdziesz w losach Wielkiego Księstwa Finlandzkiego. Przy wszelkich zakusach rosyjskich na ograniczenie autonomii, status - nieco zbliżony do statusu Królestwa Polskiego - został właściwie utrzymany aż do końca caratu. [ Dodano: 2008-11-07, 14:52 ] Uzupełniając trochę swoją wypowiedź. Uważam, ze autonomia Królestwa (zresztą należy się zastanowić czy słowo autonomia jest tu najlepsze, być może to była raczej forma federacji), przetrwałaby do I wojny światowej, o ile Polakom nie udałoby się wcześniej wybić na niepodległość (np. podczas wojny krymskiej czy japońskiej), albo poszerzyć zakres owej autonomii (także terytorialnie – np. we współdziałaniu z Rosjanami, a kosztem Niemiec). Oczywiście współistnienie polsko-rosyjskie miałoby okresy lepsze (Aleksander II) i gorsze (Mikołaj I), zakusy na ograniczenie autonomii by się zapewne pojawiały, ale przykład Finlandii dobitnie świadczy, że bez bezsensownego Powstania Listopadowego i ultra-bezsensownego Powstania Styczniowego Królestwo Polskie na pewno by przetrwało - mniej więcej w kształcie określonym w 1815 r. Co znaczyłby wiek rządzenia Królestwem przez takich Druckich-Lubeckich, ech można tylko pomarzyć... Na pewno punkt wyjścia w 1918 r. byłby diametralnie inny. Zapominamy często o jednej ważnej rzeczy. Status Królestwa był gwarantowany przez kongres wiedeński, który dosyć istotnie związywał ręce caratowi. Powstanie ręce te rozwiązywało, przy poklasku istotnej części Europy.
  12. Ucieczka z Sobiboru

    Wzmiankowana wyżej książka Blatta jest niewątpliwie jedną z najważniejszych lektur dotyczących Holocaustu na ziemiach polskich. Odnośnie do możliwości przetrwania po ucieczce np. na jej s. 136: "Las również nie oferował pewnego bezpieczeństwa, włóczyły się różne grupy partyzantów i bandytów udających partyzantów, rabując kogo się tylko dało. W lasach można było spotkać wiele grup komunistów i antykomunistów walczących z hitlerowcami, jak i między sobą. (...) Chociaż politycznie dużo ich różniło, to miały, z małymi wyjątkami wspólną cechę, rabowali i mordowali napotkanych po drodze Żydów". Charakterystyczna jest również rozmowa Blatta z żołnierzem Armii Krajowej (s. 164-165). Ostre słowa, może zbyt ostre, a na pewno niepasujące do wyidealizowanego obrazu „polskich leśnych”. Oddają jednak doskonale żydowski punkt widzenia. Uciekinierom od Zagłady było wszystko jedno kto na nich poluje (AK, NSZ, GL, BCh czy bandy rabunkowe), ważne było to, że las nie był bezpieczny, a spotkanie uzbrojonych ludzi było zapowiedzią kłopotów, a nie gwarancją bezpieczeństwa. Przy czym możliwość prawidłowej identyfikacji z jaką formacją mają do czynienia była raczej niewielka, przy czym istotna część ukrywających się Żydów już nic nikomu po takim spotkaniu nie mogła powiedzieć … Z innej materii - odnośnie do samej ucieczki. Czy nie uważacie za dyskusyjną moralnie postawę głównego organizatora (Saszy Peczerskiego), opisaną przez Blatta na s. 135, czyli zabranie większości broni, części pieniędzy pod pozorem rekonesansu i pozostawienie reszty uciekinierów swojemu losowi? Z jednej strony było to niewątpliwie racjonalne, bo mała grupa z bronią miała większe szanse trafić np. do radzieckich partyzantów niż cała gromada uciekinierów. Z drugiej – było to niewątpliwe oszustwo. Z trzeciej – bez Saszy i jego energii zapewne żadna ucieczka nie byłaby możliwa, zatem każdy uciekinier i tak zawdzięczał mu przynajmniej cień szansy na ocalenie. Czy zresztą ocena postawy Saszy ma w ogóle sens, bo „jakże oceniać ludzi w sytuacjach z gruntu nieludzkich?” (P. Kuncewicz, „Goj patrzy na Żyda”, Warszawa 2000, s. 309).
  13. Gdzie i kiedy zaczęła się II wojna światowa?

    Z ciekawostek. W "Systemach politycznych Ukrainy" E. Wiszki, Toruń 2007, na s. 131 stoi: "Karpacka Ukraina była zatem pierwszym państwem, które podjęło walkę z faszystowskim agresorem, sprzeciwiło się woli Hitlera". Chodzi oczywiście o wydarzenia z marca 1939 r. kiedy Karpacka Sicz broniła się przed wojskami węgierskimi. Jak widać są i takie pomysły zabrania Polsce "palmy pierwszeństwa", skądinąd dosyć kuriozalne. Jak to wszystko zależy od punktu widzenia...
  14. Rasizm w Stanach Zjednoczonych

    Zadanłem kiedyś takie pytanie bardzo wykształconemu i bardzo politycznie poprawnemu Amerykaninowi. Odpowiedział mniej więcej tak: "Wyobraź sobie, że do dobrej, białej dzielnicy wprowadzi się czarna rodzina. Wszyscy będą udawali, że jest OK, dzieci będą się razem bawiły, może nawet zorganizuje się wspólną imprezę, sąsiedzi będą się do siebie radośnie uśmiechać na dzień dobry. Ale ceny nieruchomości w okolicy nieco spadną". Czyli - na pozór polityczna poprawność, pod spodem... Myślę, że całkowite wyeliminowanie raka rasizmu w Stanach to kwestia jeszcze co najmniej kilkudziesięciu lat. Inna sprawa, że USA od lat 60. rzeczywiście dokonały GIGANTYCZNEGO postępu.
  15. Myślę, że dominującym uczuciem nie była nadzieja na lepszą przyszłość, ale potworne zmęczenie społeczeństwa. Ludzie już mieli dosyć „ciekawych czasów”. Żadna ze stron konfliktu nie była w stanie porwać tłumów. Że władza - to jasne, ale wbrew temu co się przewija w aktualnej propagandzie – także Solidarność. Strajki w 1988 r. wypadły żałośnie. Ostatecznie mając do wyboru dotychczasową władzę i Solidarność społeczeństwo 4 czerwca 1989 r. w sposób naturalny postawiło na bardziej obiecującą opcję. Ale do powszechnego entuzjazmu było daleko.
  16. Rzeź Pragi 4 listopad 1794 r.

    To raczej nie Wielka Smuta a wydarzenia sprzed paru miesięcy miały wpływ na zachowanie Rosjan. Jak już pisał Jasienica, piechota rosyjska pod Maciejowicami szła do ataku z okrzykiem "Za Warszawu! Pomnisz Warszawu?". Myślę, że motywacja Rosjan była podobna podczas rzezi Pragi - tzn. chęć rewanżu za rzeczywiste (np. wymordowanie jeńców rosyjskich przez tłum) i domniemane okrucieństwo powstańców warszawskich wobec Rosjan na Wielkanoc 1794. Poza tym niewątpliwe znaczenie miał czynnik "wojny psychologicznej", okrucieństwo wobec mieszkańców Pragi miało doprowadzić do załamania morale Polaków, co się zresztą sprawdziło.
  17. Odbudowa Warszawy

    Z cegłą to rzecz jasna prawda. Sam osobiście wysłuchałem kilku relacji (głównie wrocławiaków) o transportach cegły z rozbiórki do W-wy. Czy miało to głębszy podtekst "ideologiczny" - trudno powiedzieć. Pewnie częściowo tak, w tych latach wszystko to co nie było "piastowskie" na Ziemiach Odzyskanych traktowano po macoszemu. Czy odgrywało tu rolę przekonanie o tymczasowości zachodnich granic? Chyba nie, gdyż władza jednak starała się konsekwentnie uspokajać w tym zakresie nastroje społeczne. Przede wszystkim chyba decydowała generalna zasada priorytetu dla Warszawy. "Cały naród buduje swoją Stolicę" to nie było tylko hasło. Zwracam uwagę, że istotna część środków budżetowych szła na Warszawę, a przez długie lata każdy pracujący Polak płacił specjalny podatek na Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy. W takiej sytuacji "parę cegieł" uznawano zapewne za oczywistą daninę na miasto-bohatera. Ostateczny rezultat odbudowy, a potem budowy (także w latach 90. i w XXI w.) daje wiele do myślenia. Ja w każdym razie ucieszyłem się, gdy mój znajomy z Estonii, stwierdził, że "Warszawa nie jest wcale tak brzydka jak mówią".
  18. Afera Czechowicza

    Szersze przedstawienie prawnych okoliczności sprawy (Czechowicza i wcześniejszej - Kucharskiego) np. w: M. Pietrzak, "Odpowiedzialność konstytucyjna w Polsce" ( w wyd. z 1992 r. s. 67-84). Tamże na s. 85 ocena, z którą całkowicie się zgadzam: "To, że Czechowicz nie został skazany, wynikło ze składu Trybunału Stanu, którego większość obawiała się zaostrzenia konfliktu rządów sanacyjnych z Sejmem. Mógłby on doprowadzić (...) do rozpędzenia Sejmu i wzmożenia dyktatorskich metod sprawowania władzy. W ówczesnej sytuacji politycznej, w której siła, jako instrument polityki rządów Piłsudskiego triumfowała nad prawem - - ostoją demokracji parlamentarnej, sprawa nie mogła zakończyć się inaczej. Instytucje demokratycznego państwa nie mogły efektywnie spełniać swych funkcji w ustrojach niedemokratycznych albo jedynie z nazwy demokratycznych. Niemniej sam fakt oskarżenia ministra Czechowicza i publiczna obrona powszechnie uznawanych wartości politycznych (...) muszą być z perspektywy historycznej oceniane pozytywnie".
  19. Państwa bez konstytuacji pisanej

    Przykłady: 1) Wielka Brytania (a poprawniej Zjednoczone Królestwo) - to najbardziej znany przykład, 2) Nowa Zelandia (w 1986 r. przyjęto tam Constitution Act nie jest to jednak typowa konstytucja pisana, ale raczej zbiór dotychczasowych praw), 3) Izrael (jego konstytucję niepisaną tworzą Prawa Fundamentalne - są to ustawy uchwalane przez Kneset zwykłą większością głosów), 4) do roku 1949 Węgry nie posiadały pisanej konstytucji - wyjątkiem był okres Węgierskiej Republiki Rad w 1919 r. - obecnie oczywiście "bratankowie" mają konstytucję pisaną.
  20. Getto warszawskie

    Temat olbrzymi i złożony. Kiedy byłem małym chłopcem, hej… największym novum dla mnie było to, że w getcie ludzie starali się normalnie żyć. Przetrwać, kochać się, zarabiać, mieć nadzieję. Mimo wszystko… Ze swojej strony mogę tylko polecić wspomnienia – np. Makowera, Chaskielewicza, oczywiście Ringelbluma, co nieco z prac Szaroty, R. Sakowską i przede wszystkim „Getto warszawskie – przewodnik po nieistniejącym mieście” Engelking i Leociaka. Fenomenalna pozycja, dla mnie przepustka do nieistniejącego świata.
  21. Co by było, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu?

    Możliwe warianty byłyby dwa (plus jeden b. wątpliwy): 1. Pesymistyczny. Los Słowian Połabskich. Pewnie trwałoby to trochę dłużej, ale gdzieś do początku XIV w. krucjaty by Polan "załatwiły", a ostatni "polscy Drzewianie" germanizowaliby się gdzieś w połowie XIX w. 2. Optymistyczny. Los Łotyszy i Estończyków. Zostalibyśmy podbici, ale utrzymalibyśmy swój język - jako społeczność chłopów pańszczyźnianych pod obcym panowaniem. Dotrwalibyśmy do czasów odrodzenia narodowego w XIX w. i odrodzilibyśmy się jako nowoczesny naród. W sumie być może wyszłoby to nam lekko na zdrowie :wink: gdyż złe aspekty mentalności szlacheckiej nie zagościłyby w polskich mózgownicach. 3. Wariant trzeci - litewski jest najmniej prawdopodobny. Mimo wszystko wykorzystanie przez Litwę koniunktury politycznej w czasach upadku Rusi miało swój związek z peryferyjnym położeniem Lietuvy. My jednak leżymy na głównym gościńcu europejskim.
  22. M-16- ocena karabinu

    HK 416 rzeczywiście wygląda na na optymalną wersję M-16. Z tego co czytałem - fakt ten zaskoczył samych Niemców z HK (bardziej liczyli na sprzedaż G36). Równie obiecująco wygląda HK 417 (7,62), chociażby w kontekście poszukiwania samopowtarzalnej broni snajperskiej dla WP (następcy SWD).
  23. Dezubekizacja

    Że projekt jest zbędny to sam wiem, gdyż w warunkach dominacji PO i PiS zwycięży wariant "dawaj wszystkim 0,7" (o ile nie gorszy). A potem będziemy mieli zabawę w TK i Strasburgu. Chyba, że projekt PO jest tylko zagrywką w stronę SLD (wy odpuścicie medialną i ustawy zdrowotne, my odpuścimy "dezubekizację"). To, że obowiązujące prawo wystarcza aby skazać każdego zbrodniarza przewałkowaliśmy już wyżej. Problem dotyczy jednak emerytur. Tak, jak uważam, że pozbawienie wszystkich funkcjonariuszy SB otrzymanych zgodnie z prawem wyższych emerytur to kuriozum, tak będę się jednak upierał, że istnieje cywilizowany sposób ograniczenia emerytur funkcjonariuszom skazanym za ewidentne zbrodnie. Nawiasem mówiąc reguły te powinny dotyczyć także obecnych i przyszłych funkcjonariuszy (nota bene - taka regulacja z pocz. lat 90. chyba istnieje, nie miałem czasu jej odnaleźć i zastanowić się nad nią – co napisałem w pierwszym poście).
  24. Świadomość historyczna u młodych Polaków

    Co odpowiedział gregski nie wiem, ale mam kilka uwag ogólnej natury :wink: Moim zdaniem następuje radykalna, szybka i zastraszająca redukcja wiedzy ogólnej (takiego „niezbędnika inteligenta”)wśród statystycznych przedstawicieli młodzieży. OCZYWIŚCIE OD TEJ PRAWIDŁOWOŚCI JEST WIELE WYJĄTKÓW – POZDRAWIAM MŁODYCH FORUMOWICZÓW . Kiedyś (np. za „strasznej komuny”) fakt, że ktoś był studentem czy nawet uczniem ogólniaka dawał gwarancję, że Sikorskiego z Piłsudskim nie pomyli, coś powie o teatrze i przynajmniej bąknie o literaturze. Dziś niekoniecznie. Młodzież jednak nie jest w swej masie ani głupsza, ani mądrzejsza niż kiedyś, ale: 1) Bardziej „ekonomicznie zorientowana”. Działa mechanizm „wyścigu szczurów”. To co jest zbyteczne w karierze, nie da szybko kasy to dla wielu po prostu chłam. Bardziej opłaca się wykuć głupawe marketingowe regułki niż poczytać coś wartościowego. 2) Gorzej wychowywana. Rodzice mają mniej czasu dla dzieci. Kiedyś Polak miał mniej samochodów, ale więcej luzu i czasu na „rodaków rozmowy” – także z dziećmi. Dziś zostawia bachora przed komputerem i cieszy się, że ma spokój po pracy. 3) Mniej zdyscyplinowana i nauczona, że można otrzymać przyjemności bez wysiłku (co wynika w dużej mierze z punktu 2). Miałem fajną rozmowę z nauczycielką klas podstawowych: „Panie drogi w dawnych czasach jak ktoś miał dysleksję to wystarczyło, że tata postraszył i już dysleksji nie było, teraz 50% ma dysleksję”. 4) Gorzej ogólnie wykształcona – co nie do końca jest jej winą. W III RP nastąpiło duże obniżenie standardów nauczania, poszliśmy „w masówkę”. W PRL mówiło się, że studia PRL-owskie to przedwojenna duża matura. Dziś studia w III RP to chyba przedwojenna podstawówka (no powiedzmy – dobra podstawówka ). 5) Zróżnicowanie wykształcona. Następuje olbrzymie rozwarstwienie jakości wykształcenia pomiędzy dobrymi i złymi szkołami czy uczelniami. Zauważmy, że zbliżamy się w tym zakresie do standardów europejskich i amerykańskich. Pamiętam jak dawno temu w jakieś gazecie przedrukowano wyniki badań wiedzy o świecie szwedzkiej młodzieży (np. nie wiedzieli gdzie jest Polska). Wówczas to była dla nas zgroza, dziś prawie polski standard. W USA całkiem dobrej klasy uniwersytet można skończyć tylko grając nieźle w koszykówkę. No cóż, gospodarka kapitalistyczna nie potrzebuje nadmiernej ilości mądrali…
  25. Dezubekizacja

    Z tego co się orientuję, Humer dostał wyrok (9 lat w pierwszej, 7,5 w drugiej instancji, chyba odsiadywał go, ale z racji wieku miał przerwę w wykonywaniu kary, podczas której zmarł). Bermana i Radkiewicza rzeczywiście dotknęły tylko sankcje partyjne, natomiast Romkowski, Różański i Fejgin dostali już trochę za swoje po Październiku. Rzecz jasna nie uważam, że "moja ustawa" dotyczyłaby tylko tych, którzy zostali skazani w okresie Polski Ludowej, ale także obecnie. Zgadzam się przy tym z obowiązującym wydłużeniem okresu przedawnienia dotyczącym przestępstw, które nie mogły być ścigane ze względów politycznych. Trochę mam wrażenie, że "bijemy pianę". Ty i ja zgadzamy się zapewne, że każda zbrodnia powinna zostać osądzona. Także zbrodnia dokonana przez funkcjonariuszy UB/SB. Nie każda będzie osądzona - bo nigdy takiego stanu, że każdy przestępca będzie skazany się nie osiągnie. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie aby takich ludzi ścigać, tak jak każdego, który złamał prawo. Od 20 lat można to robić bez problemu. Protestuję jednak gdy nieudolność w ściganiu rzeczywistych przestępców chce się "naprawić" odpowiedzialnością zbiorową.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.