Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,654
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Motoryzacja w II RP

    Aby się jeszcze bardziej dobić... Na stronach http://ciborowski.host247.pl/bieda_i_bogactwo.htm znalazłem ciekawą analizę, którą cytuję, tamże odpowiednie tabelki: „Niestety i w tym obszarze Polska posiadała ogromne zapóźnienia nie tylko względem państw zachodnich, lecz i wielu krajów słabo rozwiniętych. W 1938 po drogach jeździło 26,2 tys. samochodów osobowych i 6,8 tys. ciężarowych (…) Mniejszy stan taboru w całym świecie posiadały jedynie Bułgaria i Jugosławia. Większy natomiast nawet takie kraje jak Brazylia, Cejlon, Egipt, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, nie wspominając już krajów zachodnich (…) Między poszczególnymi rejonami występowały spore różnice, np. liczba zarejestrowanych samochodów przypadająca na 10000 osób na ziemiach byłego zaboru pruskiego wynosiła 20, natomiast w województwach wschodnich od 2 do 3 (…) Oznacza to, że w przeciętnych miejscowościach o liczebności od 2 to 10 tys. mieszkańców w Polsce wschodniej ludzie nie widywali praktycznie ani jednego samochodu! Zestawienie nas z ubogą na owe czasy Finlandią nie pozostawia złudzeń co do naszego poziomu rozwoju”. [ Dodano: 2008-11-19, 16:34 ] A jak ktoś mi jeszcze powie, że to Wysocki i różni inni powstańcy mieli rację, a nie Drucki-Lubecki i Wielopolski . Gdyby nie nasze powstańcze miazmaty, to byśmy chociaż Egipt przegonili...
  2. Wojna domowa między zamachowcami a rządem RP

    Oj, zaczynamy kręcić się wokół ogona. Zapewne nikt nie przekona Gnoma, że to była wojna domowa, tak jak mnie, że w czerwcu 1956 r. mieliśmy Powstanie. Zatem tylko spróbuję sam siebie ponownie przekonać 1. W miarę zinstytucjonalizowane strony konfliktu - były. 2. Ośrodki dowodzenia - były. 3. Plany działań - były. 3. Wrogie armie - były. 5. Linie frontu - były. 6. "Porządna" rzeź - była. 7. Szanse na jeszcze bardziej długotrwałą i intensywną rzeź - były. 7. Brat walczył z bratem. Zatem to była wojna domowa, zamach stanu to był na Litwie w 1926, na Łotwie i w Estonii w 1934.
  3. Motoryzacja w II RP

    Fajnych polskich konstrukcji było sporo (co prawda często do 1939 kończyło się na etapie prototypów). Niektóre z nich są omówione (np. konstrukcje PZInż.) w: A. Jońca, R. Szubański, J. Tarczyński „Wrzesień 1939. Pojazdy wojska polskiego, Warszawa 1990). Tyle rzeczy optymistycznych, bo przecież nie tylko niezłe konstrukcje świadczą o poziomie motoryzacji. (Np. międzywojenna Litwa i Łotwa miały np. niezłych konstruktorów lotniczych – Gustaitis, Dobkevičius, Irbitis; całkiem udane własne samoloty – Dobi, ANBO, VEF, a nikt ich potęgami lotniczymi nie nazwie). Natomiast motoryzacja rozumiana jako nasycenie państwa pojazdami wyglądała w II RP żałośnie. W Polsce zabił ją stan dróg „Do połowy lat trzydziestych w Polsce w ogóle nie było dróg utwardzonych o gładkiej nawierzchni (z wyjątkiem ulic wielkich miast). Nawet nowa trasa ‘Marszałka PIŁSUDSKIEGO’ Grodno-Wilno miała nawierzchnię t tłuczniową (‘kurzową’). W miastach i miasteczkach bruki, o ile były, to wyłącznie ‘kocie łby’, utrapienie motocyklistów i kierowców aut”. P. Kamiński z Polska 1939. Mapa samochodowa (zawierająca reprint map przedwojennych), πTR Kartografia, Warszawa 2005. Potem było trochę lepiej, ale na tle np. Zachodu (niestety włączając w to państwo niejakiego Adolfa H.) to jeszcze średniowiecze. Dobiła motoryzację polityka fiskalna państwa. Z tego co się orientuję przez istotną część 20-lecia funkcjonowały regulacje podatkowe dyskryminujące posiadaczy aut – to z pamięci, więc się mogę mylić. W rezultacie liczba samochodów na 100 mieszkańców była wyższa w Rumunii niż w Polsce - to też z pamięci, więc się mogę mylić. [ Dodano: 2008-11-19, 09:34 ] Znalazłem potwierdzenie: "Podobnie fatalnie (jak dróg przyp. moje) przedstawiał się rozwój motoryzacji. W roku 1939 w Polsce jeździło zaledwie 42 tys. samochodów (...) i 12 tys. motocykli. W statystykach porównawczych Polska zajmowała pod tym względem jedno z ostatnich miejsc w Europie, za Portugalią, Rumunią i Węgrami". H. Zieliński, Historia Polski 1914-1939, Ossolineum 1985, s. 265.
  4. Porwanie Stanisława Augusta Poniatowskiego

    O tym, że porwanie miało fatalny wydźwięk propagandowy pisał już Jasienica w "Dziejach agonii". Nie po raz pierwszy w historii ukręciliśmy bat na siebie... Nie tyle o samym porwaniu, ale o konfederacji barskiej i zachowaniu Stanisława Augusta - w kontekście rozbiorów - pisze ciekawie L. Mażewski, Powstańczy szantaż, W-wa 2004, s. 9-24. Z ogólną tezą, że lepiej było utrzymać się pod rosyjskim protektoratem, nawet kosztem walki na wielką skalę Polaków z Polakami, niż narazić kraj na rozbiory (zarzuca przy tym Stanisławowi, że był zbyt łagodny w stosunku do konfederatów). [ Dodano: 2008-11-19, 15:01 ] O Wolterze i nożach to też Jasienica. Pozdrowienia
  5. Władysław Gomułka

    Problem granic zachodnich był psychozą Gomułki i w olbrzymim zakresie wpływał na jego politykę wewnętrzną i zewnętrzną. Trzeba przyznać, że działał w ich sprawie w całkowitej zgodzie z polską racją stanu. Granice wyrzuciły go także z siodła. Po traktacie Cyrankiewicz-Brandt uznał, że na tyle Polacy jego zasługi szanują, że może wprowadzić podwyżki cen w okresie przedświątecznym. No i trafił wprost z nieba do piekła…
  6. Czerwiec 1976

    Również witam, można nie lubić Jaroszewicza, czy Gierka, ale to co pisali o konieczności podwyżek w 1976 r. było jasne i słuszne. Tylko to nie były dzisiejsze czasy, gdy ruchy cen są czymś oczywistym. Wówczas ludzie oczekiwali, że Państwo będzie gwarantowało stałe ceny, koniec, kropka, amen. To, że Gierek przestraszył się zmian cen było błędem. Myślę, że w 1976 r. popełnił jeszcze 3 błędy: 1. Zabawił się w zmianę konstytucji. Tak naprawdę nic istotnego nie zmieniono (pierwotnie miano powołać instytucję prezydenta), a wzbudzono niezadowolenie części elit (skądinąd przepisami, które potwierdzały tylko to co było rzeczywistością od 1944 r.). 2. Urządził „seanse lojalności i nienawiści” po czerwcu. Nie wiem, ki diabeł go podkusił, przecież był politykiem dosyć łagodnym i cywilizowanym. Może to była pokazucha dla radzieckich i przeciwników w partii, że trzyma sprawy pod kontrolą. 3. Nie poświęcił Jaroszewicza. Gdyby – jak chyba napisał we wspomnieniach Rakowski, czy Tejchma – Jaroszewicz wszedł na trybunę sejmową i powiedział „proponowałem zmiany celowe, które uważałem za słuszne, ale naród tego nie chce – więc ustępuję”, stworzyłoby to nową jakość i dało Gierkowi parę punktów u społeczeństwa.
  7. Władysław Gomułka

    1. Gomułka był uczciwy i żadnych reform systemowych w Październiku nie zapowiadał. Nie złamał żadnej obietnicy. To ludziom wydawało się, że będzie pluralizm itp. 2. Gomułka mimo powyższego i tak dużo zmienił. Od 1956 r. Polska była już innym krajem, częścią „obozu pokoju i postępu” na specjalnych prawach. Tylko ludzie bardzo nawiedzeni mogą majaczyć o totalitaryzmie po 1956 r. Dla tych, którzy przeżyli 1956 r. (a wielu takich spotkałem) to była zmiana GIGANTYCZNA. 3. Gomułka wierzył w socjalizm. Był polskim patriotą, jedynym polskim przywódcą w Polsce Ludowej i III RP, który potrafił krzyczeć na Rosjan (zob. P. Wieczorkiewicz), ZSRR znał i nie przepadał za nim, ale wierzył w to, że jest to system przyszłości (oczywiście w polskiej, specyficznej wersji). Zwracam uwagę, że nie był tu odosobniony. Chyba połowa zachodniej inteligencji w latach 60. uważała, że to kapitalizm się kończy. 4. Gomułka żył pamięcią lat 20. i 30. - czyli polskiej nędzy z biedą. Dla niego – człowieka, dla którego w dzieciństwie buty były luksusem - to co osiągnął polski socjalizm było czymś wielkim. Stąd jego koszmarne przemówienia porównujące stan z przedwojenny z powojennym długimi ciągami liczb. Do pokolenia, które rzeczywiście pamiętało II RP, nie z perspektywy prezydenckich rautów, ale życia bezrobotnego, to przemawiało, ale w latach 60. pojawia się młoda generacja, dla której odnośnikiem był standard życia w RFN a nie w II RP. 5. Gomułka wiedział, że zachodnie granice gwarantuje tylko ZSRR, a w Poczdamie tak naprawdę niczego nie Polsce nie zapewniono ostatecznie. Czynnik niemiecki był dla jego polityki decydujący. Choć niepokorny wobec radzieckich, wiedział co Polsce grozi z ich strony, gdyby dogadali się z Niemcami. Stąd serwituty wobec Moskwy. 6. Gomułka był nieufny i o skłonnościach autorytarnych. Jako patriota sądził, że tylko on zapewni Polsce bezpieczeństwo. Jako typowy, zadufany samouk - skądinąd posiadł w ten sposób olbrzymi zakres wiedzy – uważał, że wie najlepiej co Polsce jest potrzebne. Stąd negacja pluralizmu i niechęć dzielenia się władzą. Zapamiętano fenomenalna scenę, jak faktyczny przywódca państwa tłumaczy sobie słowo w słowo gazety niemieckie (Gomułka słabo znał niemiecki), bo nie wierzył nikomu, a chciał wiedzieć co Niemcy knują. [ Dodano: 2008-11-17, 23:10 ] To, że Stalin rozprawił się z KPP to wiadomo, ale nie powiedziałbym, że świadomie zachował przy życiu Gomułkę. Po pierwsze przed wojną w hierarchii KPP Gomułka był nikim (raz chyba widział Stalina na oczy, jeżeli dobrze pamiętam - stojąc w grupie w grupie osób na stacji metra). Był właściwie outsiderem, nieznanym Stalinowi aż do dosyć przypadkowej kariery w PPR (został szefem partii właściwie fuksem, po ciągu zgonów Nowotko-Mołojec-Finder). Po drugie - czystka go ominęła, tak jak wielu KPP-owców, zupełnie przypadkowo - bo siedział wówczas w polskim więzieniu.
  8. Czerwiec 1976

    Piotr Jaroszewicz, „Przerywam milczenie” s. 219-220, był święcie przekonany, że zajścia były inspirowane przez "anty-gierkowskich spiskowców" w partii (pada tu głównie nazwisko Kani). Nieco podobnie Gierek o celowym zwlekaniu z wprowadzeniem milicji – „Przerwana dekada” s. 109. Choć byli w swych wspomnieniach bardzo subiektywni, to może być coś na rzeczy, ale powody „ogólne” też były. Dobrze je charakteryzuje Rolicki „Gierek” s. 269: „Dopóty, dopóki Gierek był w stanie z roku na rok podnosić realne płace o 6-7 procent, dbać o lepsze niż za Gomułki zaopatrzenie sklepów, opozycja, prawdę mówiąc, nie miała czego szukać w Polsce. (…) Za tę cenę społeczeństwo najzwyczajniej godziło się z zakłamaniem władz, cenzurą i ograniczeniami obywatelskimi. Z grubsza w końcu wiedziano, że nie ma władzy idealnej i że każda władza, gdy jej wygodnie, kłamie w najlepsze. Wtedy (…) nie mogły się udać żadne (…) prowokacje. (…) Robotnikom, jeżeli mieli się zbuntować, niezbędny był (…) odpowiedni zapalnik w postaci drastycznej podwyżki”. Na dobro ówczesnej ekipy należy zapisać to, że choć „było na ostro”, coś niecoś się nawet paliło, coś tam splądrowano, to milicja nie miała broni palnej (np. w A. Friszke, „Losy państwa i narodu 1939-1989”, s. 339). Zatem Gierek słowa, że strzelać nie będzie dotrzymał. [ Dodano: 2008-11-17, 23:28 ] Dzionga - zapomniałem o Twoim pytaniu - Friszke j.w. s. 339 "W czasie starć zginęło 2 demonstrantów (...)". Z tego co sam pamiętam - tu mogę się mylić - obie ofiary J. Brożyna i ks. Kotlarz nie są 100-procentowo pewne (tzn. nie jest pewna wina MO czy SB), ale b. prawdopodobne.
  9. Wojna domowa między zamachowcami a rządem RP

    No tak, oczywistą oczywistością jest to, że z wojną mamy tylko do czynienia kiedy milionowe masy żołnierzy na froncie długości 1000 kilometrów ruszają do ataku z nienawiścią w oczach i okrzykiem „hurra”, tabory są podciągnięte, kuchnie polowe dymią, a na zapleczu sztabowcy pykają fajeczki i kreślą po mapach. A jak potraktować sytuację, gdy wojna jest wypowiedziana, a żadnych działań nie ma (chyba cała Ameryka Łacińska wypowiedziała wojnę Hitlerowi, ale korpus ekspedycyjny do Włoch wysłała tylko Brazylia), albo tylko patrole błąkają się po pograniczu („dziwna wojna”), albo jest to wojna partyzancka (Południowy Sudan)? Jeżeli Szwajcarzy nazywają to co się stało u nich w 1847 r. „wojną domową”, a zginęło wówczas 120 ludzi, a 340 było rannych (J. Wojtowicz, „Historia Szwajcarii”, wyd. z 1989, s. 169) to my też możemy. W końcu Polacy nie gęsi i swoje wojny domowe też mają.
  10. Wojna domowa między zamachowcami a rządem RP

    Terminologia zawsze może być przedmiotem sporu. Ja osobiście uważam, że natężenie i zaciętość walk, liczba ofiar, tudzież - jednak - liczba zaangażowanych wojsk, jak najbardziej uzasadnia nazwanie tego konfliktu wojną domową. Nawet zawężenie obszaru konfliktu nic w mej ocenie nie zmienia, bo wojna jest wojną, niezależnie od tego czy toczy się na obszarze całego państwa, czy Falklandów, Kaszmiru, Gran Chaco, Południowego Libanu itp.
  11. Największe sukcesy i porażki Sanacji

    Dokładnie tak, ziemiaństwo na Litwie było polskie (czy raczej "litewskie w rozumieniu mickiewiczowskim" ), na Łotwie niemieckie i polskie, w Estonii niemieckie. U nas - wiadomo. Zwróciłem uwagę na aspekt narodowościowy w swoim poprzednim poście.
  12. Nazewnictwo w SS

    Z ciekawostek. W łotewskim SS, do marca 1944 r. używano prefiksu Legion (Legion-Oberführer). Po marcu 1944 r. - prefiksu Waffen- (w korespondencji itp. w mowie potocznej zazwyczaj prefiksu się nie używało). J. Rutkiewicz, Wojsko łotewskie 1918-1940, Warszawa 2005, s. 203.
  13. Wojna domowa między zamachowcami a rządem RP

    Drogi Vissegerdzie, nie odnosiłem się w tej dyskusji do celowości zamachu. Jak wiesz napisałem gdzie indziej, że nie wiem – może miał tylko złe skutki, a może był jednak w jakimś zakresie „mniejszym złem”. Zwracałem tylko uwagę, że coś co było wojną domową, eufemistycznie nazywa się zamachem stanu. Jest tu ewidentny opór materii, który zauważa Jarpen. Autor i winny tej imprezy stoi na pomniku na placu swojego imienia, pod którym składane są naręcza kwiatów, spikerzy telewizji wpadają w stan ekstazy przywołując jego nazwisko, a prezydent mojego państwa uważa się za jego spadkobiercę ideologicznego. Coś mi tu nie gra, szczególnie w kontekście brutalizacji języka w odniesieniu do czasów nam bliższych - vide „oprawcy stanu wojennego” itp. Niech zasługi Piłsudskiego będą jego zasługami, ale powiedzmy wyraźnie, że wywołał wojnę domową (chcący czy niechcący to inna kwestia).
  14. Wojna domowa między zamachowcami a rządem RP

    Dobra, Vissegerd, sam tego chciałeś W całej wojnie o niepodległość Estonii (1918-1920) zginęło 3588 Estończyków (J. Lewandowski, "Estonia", s. 80). Bliższe czasowo - prawda? Zaczynamy liczyć ile wychodzi ofiar na dzień konfliktu?
  15. Wojna domowa między zamachowcami a rządem RP

    No, no – na tylko dwa dni walk (i to w jednym mieście) ok. 400 zabitych, dużo więcej rannych, to przecież regularna wojna. Bardziej krwawa niż wiele konfliktów, które tak bez wątpliwości nazywamy. W ok. dwumiesięcznej wojnie o Falklandy zginęło ok. 900 ludzi, czyli mają "dużo gorszą" statystykę od nas... I rzeczywiście mogła ona trwać w nieskończoność, rozszerzyć się na cały kraj, i wywołać zainteresowanie żądnych „sukni Rzeczypospolitej sąsiadów”, gdyby nie racjonalne zachowanie Wojciechowskiego. [ Dodano: 2008-11-17, 12:53 ] Czy Ziuk cokolwiek do końca przewidział - śmiem wątpić. Zwracam uwagę, że po "rozmowie na moście" zapadł właściwie w letarg i za bardzo nie wiedział co robić. Wojska ruszyli na drugi brzeg właściwie jego oficerowie, dla których zamach mógł być końcem kariery (dla Piłsudskiego skończyłoby się aresztem domowym).
  16. Największe sukcesy i porażki Sanacji

    Pozwolę sobie odnieść się tylko właśnie do reformy rolnej. Przykład Litwy, Łotwy i Estonii wskazuje, że można było przeprowadzić radykalną i racjonalną reformę rolną, która była właściwie błogosławieństwem dla gospodarki i społeczeństwa jako takiego (coraz bogatsi chłopi nakręcają spiralę popytu, tworzą główną, racjonalnie myślącą i patriotyczną warstwę społeczną itp.). Problem polegał tylko na tym, że należało mądrze napisać ustawę i racjonalnie przydzielać ziemię. Jedynym „usprawiedliwieniem” dla Polski międzywojennej może być tylko jej skład etniczny. Na Wołyniu, Polesiu, w Stanisławowskim itp. radykalna reforma oznaczała przejście własności ziemskiej w ręce mniejszości narodowych i zanik polskiej warstwy ziemian. Ale usprawiedliwienie to jest dosyć wątłe, biorąc pod uwagę fundamentalną zasadę równości wobec prawa i fakt, że wschodnie mniejszości narodowe bardziej niechętnie nastawiał do Polski brak reformy (tudzież pomysły rodzaju osadnictwa wojskowego) niż zapewne tejże reformy przeprowadzenie.
  17. Największe sukcesy i porażki Sanacji

    Lu Tzy - trochę to dyskusyjne. Pamiętaj, że była to w sumie najsilniejsza partia w Polsce. I bardzo blisko prawdy są ci, którzy uważają, że co prawda sanacja objęła w Polsce władzę, ale endecja zdobyła rząd dusz. W warunkach kryzysu (oczywiście bez poprzedniego zamachu Piłsudskiego i jego rządów autorytarnych) Dmowski dosyć łatwo wmówiłby zmęczonemu narodowi, że wszystkiemu są winni Żydzi i cykliści (zresztą pewien pan trochę dalej na zachód dokładnie tak zrobił). Zatem sądzę, że choć nie 100-procentowa, teza, iż Piłsudski jakoś powstrzymał skrajnie prawicową dyktaturę ma swój sens. Zwracam uwagę, że tak zrobili Päts i Laidoner w Estonii, którzy przeprowadzili w 1934 r. zamach stanu przeciwko faszyzującemu ruchowi „wabsów”. Dyktatura powstrzymała gorszą dyktaturę. Oczywiście w naszym przypadku sytuacja aż tak jednoznaczna nie była, bo możemy zaiste tylko gdybać co osiągnąłby i co zrealizowałby Dmowski.
  18. Największe sukcesy i porażki Sanacji

    Pozdrawiam, nieco podobnie piszę "w temacie" https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php?t=7479 , z tezą, że pod koniec sanacja zaczęła niebezpiecznie upodabniać do endecji. Ale - być może - mogło być gorzej i Dmowski z kolegami mógł na urządzić (dochodząc do pełni władzy na fali wielkiego kryzysu) już na początku lat 30. takie państwo łączące Mussoliniego ze skrajnym antysemityzmem.
  19. Największe sukcesy i porażki Sanacji

    Przepraszam Jarpenie, za zwrócenie się bezpośrednio do Vissegerda, ale dumając nad w miarę logiczną odpowiedzią na sensowny post mojego przyjaciela nie zwróciłem uwagi, ze włączyłeś się do dyskusji. [ Dodano: 2008-11-17, 11:32 ] Ad rem. To znowu jest kwestia raczej przekonań, a nie pewności, ale moim zdaniem głębokość i długotrwałość kryzysu w Polsce wynikała (między innymi rzecz jasna) z niekompetencji gospodarczej Piłsudskiego. Reforma rolna była realizowana w postaci żałosnej (wystarczy popatrzeć jak doskonałe wyniki dała ona w państwach bałtyckich) - gdzie przeprowadzono ją brutalnie i radykalnie). Co do armii, to śmiem twierdzić, że Sikorski (choć skądinąd żadnym geniuszem militarnym nie był) zostawiłby ją w lepszym stanie niż Marszałek. [ Dodano: 2008-11-17, 11:41 ] Właściwie to powinniśmy chyba podzielić ten temat na dwie części – sukcesy i porażki „za Marszałka” i w czasach „dekompozycji”. Bo np. powrót do ścisłego sojuszu z Francją i sojusz ze Zjednoczonym Królestwem to zasługa Rydza i Becka, Piłsudski sojusz francuski zdecydowanie "luzował". Unowocześnienie armii to Rydz a ani Piłsudski. Gospodarka to Kwiatkowski, a nie Piłsudski etc.
  20. Największe sukcesy i porażki Sanacji

    Odpowiem Ci szczerze – nie wiem, stąd alternatywa w moim poście. Pocieszam się tylko tym, że właściwie nikt nie wie, bo historia potoczyła się tak, a nie inaczej. Z jednej strony rządy autorytarne w Europie od Pätsa w Estonii po Salazara w Portugalii to jakaś prawidłowość. Że Polacy mogą wyrabiać cuda pozostawieni samemu sobie - to też jakaś prawidłowość. Że Dmowski i jemu bliscy, mimo niewątpliwych – większych od Piłsudskiego! - zasług z I-ej wojny, staczali się powoli w odmęty skrajności politycznej - to też prawda. Ale jednak – mimo wszystko – rządy Piłsudskiego nie były, moim zdaniem, jakąś szczególnie nową jakością w porównaniu do stanu sprzed-majowego. Ani gospodarczo, ani wojskowo, ani personalnie etc. Jest zatem uzasadnione przypuszczenie, przynajmniej 50-procentowe, że Polska bez rzezi majowej byłaby lepszą Polską. Pozdrowienia
  21. Najgorszy film jaki widziałem to...

    Młodzieńcem będąc oglądałem film „Komandosi z Navarony”. Do dziś pamiętam gigantyczny, zgodny rechot, który rozległ się w kinie, gdy w roli czołgów niemieckich paradowały rzędem poczciwe T-34 (kompletnie nie ucharakteryzowane) – zdaje się, że były to czołgi wypożyczone przez ekipę filmową z armii jugosłowiańskiej.
  22. Wojna domowa między zamachowcami a rządem RP

    Nie chciałbym się za bardzo wypowiadać – póki co – o samym zamachu (bo należałoby napisać dużo i pewnie w miarę z sensem ), ale o terminologii. Pamiętam jak jakiś czas temu chyba Pospieszalski („Warto rozmawiać”) bardzo się podniecał, że wydarzenia poznańskie z 1956 r. należałoby nazwać Powstaniem Poznańskim. Oczywiście nie dodał, że w Polsce było 1001 wydarzeń historycznych, które mogą mieć inną nazwę (od Chrztu Polski poczynając, który żadnym Chrztem Polski nie był). A krwawą WOJNĘ DOMOWĄ (masz tu Narya 100% racji używając tego terminu) eufemistycznie nazywamy zamachem czy wypadkami. Ale tu podejrzewam, że ani Pan Pospieszalski ani wychowana w duchu piłsudczykowskim inteligencja żoliborska przeć do zmiany terminologii nie będzie.
  23. Międzymorze - realizacja idei na początku II RP

    Nie wnikając w genezę – kilka słów o samej idei. Pomysł pociągający i sensowny (jeżeli oczywiście mówimy o sojuszu czy federacji środkowoeuropejskiej, a nie „Polsce od morza do morza”). Dlaczego – wiemy wszyscy. Byłaby to siła mogąca ograniczyć ekspansję niemiecką czy rosyjską. Wykonanie jednak chyba niemożliwe, z jednego podstawowego względu – narody (często „młode”, buzujące nacjonalizmem) wolały być na swoim. A ponadto nie za bardzo widziały Polaków w roli organizatora federacji. Klasyczny jest tu przykład Litwinów. Woleli iść ręka w rękę z Niemcami, Rosjanami, byle tylko Unia nie powróciła. Mam zbiór karykatur litewskich i polskich z tego okresu czasu (K. Buchowski, "Panowie i żmogusy"). Na jednej z nich Litwini naigrawają się z Piłsudskiego, który próbuje zachęcić Hotentotów do federacji. Tak to często widziano - a federacja potrzebuje przecież nie tylko organizatora, ale i państw członkowskich. Rzecz z Ukrainą, przy powodzeniu „wyprawy”, skończyłaby się pewnie tak. Powstałoby państwo ukraińskie od Zbrucza po Połtawę, a może i po Charków. W pierwszym okresie stosunki z tym państwem mogłyby być poprawne, wkrótce jednak siła irredenty ukraińskiej w Polsce i wzrost nastrojów rewizjonistycznych w państwie ukraińskim, spowodowałby, że Ukraina odegrałaby rolę podobną do ZSRR we wrześniu 1939 r. i podział Polski nastąpiłby pomiędzy nią a Niemcy. Oczywiście dużą niewiadomą w takiej sytuacji byłoby zachowanie ZSRR, ale zapewne nie miałby on nic przeciwko konfliktowi polsko-ukraińskiemu, bo walka dwóch wrogów zwiększała szanse marszu rewolucji na zachód.
  24. Największe sukcesy i porażki Sanacji

    Wkraczam na pole „gdybologii alternatywnej”. Można wybrać co kto woli: 1. Największym sukcesem Sanacji było potencjalne zagrodzenie drogi do władzy skrajne prawicy (np. wywodzącej się z endecji), która mogła urządzić w Polsce reżim o wiele bardziej opresyjny i antysemicki niż Piłsudski et consortes. 2. Największą klęską (a raczej winą) Sanacji było to, że zagrodziła drogę kształtującej się, w bólach i powoli Polsce demokratycznej, która potencjalnie mogła się stać za jakiś czas całkiem normalnym państwem.
  25. Przestępczość w okupowanej Polsce

    Jeżeli dobrze pamiętam w raportach Fischera (wydanych po polsku) zawsze była działka "bezpieczeństwo" (czy podobna) zatem mogą być ciekawym źródłem. Gdzieś je mam, ale niestety nie przy sobie...
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.