Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,663
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. No cóż - tak jak pisałem - tylko ploteczki... Czekamy co powie Szkot [ Dodano: 2008-11-26, 22:41 ] Może chociaż zdradzi dokładniejszą lokalizację owej hipotetycznej tablicy, szukam wirtualnie po okolicach Letterkenny i nic, nawet plotek...
  2. Rzecz mnie zainteresowała i poszedłem po najmniejszej linii oporu, "zgooglowałem" -"german submarine Ireland" i parę ploteczek znalazłem, m.in.: http://query.nytimes.com/gst/abstract.html...9639C946496D6CF http://www.uboat.net/special/myths/
  3. Dodając do powyższego - 70.000 Irlandczyków służyło w armiach alianckich (głównie angielskiej), 200.000 pracowało w przemyśle brytyjskim. Dwie brygady straży pożarnej (z Dublina i Dun Laoghaire) pomagały gasić zbombardowany Belfast w kwietniu 1941 r.). T.W. Moody, F.X. Martin (red.), Historia Irlandii, Poznań 1998, s. 328 i S. Grzybowski, Historia Irlandii, Ossolineum 1998, s. 288. Aczkolwiek De Valera - chyba jako jedyny - złożył kondolencje po śmierci Hitlera. [ Dodano: 2008-11-26, 18:56 ] Penetracja wywiadowcza była bardzo prawdopodobna, ale bazy? Raczej absurd, chyba że chodzi o zakonspirowany lokal wywiadu.
  4. Prokurator czy Historyk?

    Morderstwa (ewentualnego) na Generale nie da się zakwalifikować jako zbrodni ludobójstwa (np. artykuł II konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa 1948): „w rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich”. Również zbrodnie przeciwko ludzkości to raczej termin stosowany dla zbrodni przeciwko grupie społecznej. Jest tu co prawda pewien problem terminologiczny. Art. 3 ustawy o IPN rozszerza pojęcie zbrodni przeciwko ludzkości, obejmując nim ludobójstwo ( w rozumieniu konwencji z 1948 r.), ale także inne poważne prześladowania z powodu przynależności do określonej grupy narodowościowej itp., jeżeli były dokonywane przez funkcjonariuszy publicznych, przez nich kierowane lub inspirowane. Ale i to chyba nie zachodzi w tym przypadku. Ewentualne zabójstwo Generała byłoby zatem niewątpliwie zbrodnią, ale nie wyczerpywałoby znamion pojęcia ludobójstwo, bo mordercy Sikorskiego zapewne nie mieli zamiaru zniszczenia Polaków jako nacji.
  5. Rozmawiałeś Przyjacielu nieco post factum. W pierwszym okresie po 17 września bram powitalnych, działań partyzanckich, milicji itp. na terenach białoruskich było sporo, choć chyba zgodzić się wypada z opinią, że "przytłaczająca większość Białorusinów zmianę sytuacji politycznej przyjmowała z wielką rezerwą i obojętnością" (E. Mironowicz, Białoruś, W-wa 1999, s. 114. Jak władza radziecka już pokazała co potrafi to pojawiło się wśród Białorusinów porzekadło (cytuję z pamięci, przepraszając za obscena) "Pańska Polska, tak żeśmy na nią narzekali, a teraz byśmy ją całowali w d..., aby wróciła". Zatem nic dziwnego, że powitanie Armii Czerwonej zaczęto wypierać z pamięci, choć zdaje się do tej pory na Białorusi są ulice 17 września.
  6. Sanacyjna Polska a PRL

    Kodeks Makarewicza obowiązywał do końca lat 60. To zresztą przykład jeden z wielu, a niektóre akty przetrwały całą Polskę Ludową. Właściwie można tu mówić o prostej kontynuacji - co do zasady rzecz jasna. Tak, jak już wspominałem, zastosowania aktów z lat 30. w stanie wojennym z 1981 r. było problematyczne. Inne organy (Rada Państwa - Prezydent), choć tu można było sobie poradzić, bo w końcu RP dziedziczyła kompetencje Prezydenta. Największy problem był w tym, że konstytucja PRL przewidywała tylko stan wojenny (który był jakby syntezą dwóch stanów - wojennego i wyjątkowego, bo mógł być zarządzany zarówno ze względu na bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne). Stan o nazwie "wyjątkowy" w konstytucji PRL nie występował jako samodzielne pojęcie, a przedwojenna Polska miał dwie regulacje - ww. o stanie wojennym z 1939 r. i o stanie wyjątkowym (ustawa z 1937). Powstałaby dziwna sytuacja. Rada Państwa wprowadziłaby stan zwany "wojennym" (do czego miała konstytucyjne prawo - nota bene jako jedyny organ), ale szczegóły powinny wynikać z ustawy o stanie "wyjątkowym".
  7. Sanacyjna Polska a PRL

    Nie chodzi o zniesienie zarządzonego stanu wojennego tylko o ewentualne formalne uchylenie aktu prawnego z 1939 r. o stanie wojennym. Ten nigdy formalnie nie został uchylony. Per analogiam - stan wojenny zarządzony w grudniu 1981 r. zniesiono, ale dekret Rady Państwa z 12 grudnia 1981 r. o stanie wojennym (Dz. U. z 1981 r. Nr 29, poz. 154) dalej sobie jak najbardziej obowiązywał (jako podstawa prawna ewentualnego, potencjalnego stanu wojennego) i to przez bardzo długi okres istnienia III RP. Swoją drogą fenomenalny argument dla Jaruzelskiego, z którego bodajże skorzystał w swojej mowie. [ Dodano: 2008-11-24, 19:20 ] Swoją drogę Gnome dołożyłeś dodatkowy argument dla mojej tezy o dziedziczeniu prawa "sanacyjnego" przez Polskę Ludową. 16 listopada 1945 r. Prezydium KRN wydało zarządzenie o uchyleniu stanu wojennego wprowadzonego przez Prezydenta RP 1 września 1939 (czyli uznano za obowiązującą ustawę o stanie wojennym z 23 czerwca 1939 r., tyle, ze później w PRL o niej zapomniano - i bęc, desuetudo).
  8. Zwracam uwagę na zagadnienie chyba wyżej nie poruszone. "Wycisnąć mobilizacyjnie" pewnie można było dużo więcej z 35 milionów (skądinąd znikoma liczba polskich dywizji rezerwowych w 1939 r. naprawdę uderza). Warto jednak zauważyć, że wraz ze wzrostem kontyngentu naturalnie powiększałby się odsetek mniejszości narodowych w jego składzie. A relacje narodowościowe jak w Polsce wyglądały - każdy wie. Co prawda mamy szereg świadectw (chociażby Wańkowicz w starym "Wrześniu żagwiącym"), że Ukraińcy potrafili bić się z Niemcami, ale 1/3 mniejszości w składzie armii, to już trochę za blisko modelu czechosłowackiego.
  9. PRL - "bękart" endecji

    Teza w temacie poniekąd, ale tylko poniekąd karkołomna. W każdym razie coś jest na rzeczy. Tak trochę z innej beczki. Mam przed sobą protokół rozmowy S. Wyszyńskiego i W. Gomułki z 11 stycznia 1960 r. („Myśl Socjaldemokratyczna" 2/1993, później wydana w książce „Władysław Gomułka i jego epoka”). Obaj rozmówcy kluczą, wyrażają się nie wprost (zapewne obawa podsłuchu), jest tam trochę ograniczeń kurtuazyjnych, ale uderza to, że to nie jest rozmowa dwóch absolutnych skrajności.
  10. Polska i jej sąsiedzi w XVI wieku

    Króciutkie przedstawienie okoliczności znajdziesz np. w książce E. Walewander (red.), Polacy na Łotwie, Lublin 1993 (dokładnie w tej książce - E. Jakabson, Stosunki polsko-łotewskie na przestrzeni dziejów, s. 9 i n.). Przeszukaj także internet - odpowiedź znajdziesz i tam.
  11. Sanacyjna Polska a PRL

    FSO - to nie do końca tak. Oczywiście konstytucję kwietniową władza ludowa uważała za nielegalną (vide Manifest itp.), ale nie oznaczało to automatycznie uznania za formalnie nie obowiązujących aktów przyjętych po zamachu majowym i po 1935 r. Co do zasady Polska Ludowa przyjęła prawo przedwojenne za obowiązujące, dopiero później te akty formalnie uchylając. Co prawda, bodajże w 1950 r. chyba SN wpisał do księgi zasad prawnych, że nie stosuje się aktów "sprzecznych z aktualnym ustrojem" - to całkowicie z pamięci więc mogę się mylić co do daty i co do organu - ale nie oznaczało to formalnego uchylenia "wszystkiego co przedwojenne" ( zresztą klauzula generalna - "sprzeczne z ustrojem" - jest szalenie niejasna). Niektóre tych aktów obowiązywały zatem do końca PRL (i obowiązują nawet nadal). Nawiasem mówiąc - układ ówczesny był podobny do tego po 1989 r. III RP odżegnywała się od PRL, Wałęsa przyjmował insygnia od Kaczorowskiego, ale akty normatywne konsekwentnie po PRL dziedziczono, potem je sukcesywnie zmieniając. Zresztą inny wariant praktycznie nie wchodził w rachubę z prawnego i zdroworozsądkowego punktu widzenia. Zatem, teoretycznie Jaruzelski mógł uznać za obowiązujący akt o stanie wojennym z 1939 r. Inna sprawa, że nie był on do końca przystosowany do sytemu organów państwowych w konstytucji z 1952 r. Przyjęto rozwiązanie z desuetudo, ale wcale to nie było takie jednoznaczne. [ Dodano: 2008-11-24, 14:38 ] Koronnym dowodem na to, że Polska Ludowa nie brzydziła się sanacyjnymi regulacjami prawnymi, są dla mnie losy ww. rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1932 r. - Prawo o stowarzyszeniach. Okazało się, że restrykcyjny akt doskonale sprawdza się w warunkach powojennego autorytaryzmu. [ Dodano: 2008-11-24, 15:23 ] Z pokorą przyjmuję wszelkie uwagi krytyczne Administracji. Kończę także polemikę indywidualną z p. Surynem, pozostawiając na boku zagadnienie - kto kogo sprowokował, bo to i tak nie ma znaczenia. W każdym razie - z mojej strony - proszę o wybaczenie. Zachęcam jednak do kontynuacji ciekawego wątku, który pojawił się wyżej (a mieszczącego się całkowicie w ramach tematu „Sanacyjna Polska a PRL”) - „Na ile Bereza Kartuska była podobna do ośrodków internowania w okresie stanu wojennego?”. Moim zdaniem za bardzo nie była (w szczególności jeżeli chodzi o zastosowane metody dręczenia i upokarzania ludzi), ale może „warto porozmawiać” w tej kwestii?
  12. Sanacyjna Polska a PRL

    Uzupełnienie (dla p. Suryna do sztambucha) "Odpuściłem sobie" analizowanie merytoryczne całego Pańskiego postu, bo nasza „rozmowa” rzeczywiście dochodzi do momentu, w którym czuję się bezsilny. Postawił się Pan w roli recenzenta łajającego profana, niedouczonego smarkacza, który dotknął ŚWIĘTOŚCI. Pola do rozmowy za bardzo zatem nie widzę, bo trudno dyskutować z osobą umotywowaną religijnie. Przy takiej wizji świata każda inna opinia zawsze będzie frazesem, endeckim paszkwilem, a własne złośliwości (vide internet w 1918 r.) szczytem retoryki. Natomiast na końcu Pana postu znalazłem coś co mnie zmroziło, wobec czego milczeć nie mogę. Człowieku zastanów się co piszesz!!! Czy w ośrodkach internowania było 7 godzin gimnastyki „bardzo ciężkiej, przerastającej możliwości fizyczne człowieka”, czy była izba przejściowa („kwarantanna”), czy była „podchorążówka”, czy była „betoniarnia”, czy było czołganie w ludzkiej urynie, czyszczenie ustępów gołymi rękami i zabranianie mycia rąk ubrudzonych kałem przed jedzeniem, czy był nakaz poruszania się biegiem, czy było załatwianie potrzeb fizjologicznych na komendę „raz, dwa, trzy, trzy i pół, cztery”, czy były niewystarczające racje żywnościowe, zakazy otrzymywania paczek, częste bicie, bezsensowne prace - kopanie i zasypywanie rowów, nakaz milczenia itp. itd. [ Dodano: 2008-11-24, 13:08 ] Chodzi oczywiście o fragment: Z prawdziwą przykrością muszę zakomunikować z tego miejsca, że nie mogę pozwolić na prowadzenie dyskusji utrzymanej w takim tonie, tyczy się to obu Panów. Wszelkie kwestie ad personam proszę załatwiać za pośrednictwem PW. Również nie pozwolę na pisanie postów których celem jest doprowadzenie do zaostrzenia dyskusji. Dostajecie Panowie pierwsze i zarazem ostatnie publiczne upomnienie, następne tego typu wypowiedzi będą karane ostrzeżeniami, o wartości zawartej w Konstytucji Forum. Oczywiście tyczy się to Panów Brunona Wątpliwego oraz Suryna. Gnom
  13. Geneza Operacji w Dardalenach 1915

    O samym Atatürku co nieco znajdziesz w: A. Jevakhoff, Kemal Atatürk, Warszawa 2004. Moim zdaniem to najpełniejsze (z polskojęzycznych) źródło wiedzy o tej postaci. Głównie o późniejszych rządach i reformach, ale o Dardanelach też coś jest. Ogólne informacje np. w D. Kołodziejczyk, Turcja, Warszawa 2000, s. 79 i n.
  14. Sanacyjna Polska a PRL

    Z innych ciekawostek prawnych, oprócz ww. dziedziczenia przez Polskę Ludową np. rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1932 r. - Prawo o stowarzyszeniach: Władza ludowa negowała legalność „faszystowskiej” konstytucji kwietniowej (to już w wojennej propagandzie PPR i samym Manifeście Lipcowym), natomiast sięgnęła bez obrzydzenia do pewnych rozwiązań prawno-konstytucyjnych z okresu rządów Sanacji (oczywiście w nieco zmienionej formie). Chodzi mi tu o dekrety z mocą ustawy (ustawa KRN z 15 sierpnia 1944 r. upoważniająca PKWN do wydawania dekretów, art. 4 małej konstytucji z 1947 r., później art. 25 i 26 konstytucji PRL) i procedurę uchwalania budżetu (art. 8 małej konstytucji z 1947 r.).
  15. Wincenty Witos - ocena

    Mam pewne kłopoty z oceną. Z jednej strony jeden z tych, którzy przywrócili Polsce chłopów, a tak mówiąc naprawdę to stworzyli na wsi poczucie przynależności narodowej. Zasłużony premier, obalony w zamachu stanu, prześladowany, skazany przez autokratów. Co nieco i on prawo połamał (w 1923 r. i 1926 – sprawa wprowadzenia nadzwyczajnych regulacji), ale w stosunku do tego co wyrabiał Marszałek to pestka. Z drugiej strony - swego czasu czytałem „w te i wewte” „Moje wspomnienia”. Sporo tam jednak naiwności (chociaż w czasie pobytu w Czechosłowacji wielu z jego środowiska politycznego było jeszcze bardziej naiwnych od niego) i co nieco "lekkiego" antysemityzmu. Moja konstatacja po lekturze była taka – chyba jednak nie taki Wielki, jak uważałem wcześniej. Fakt, że czytałem to dzieckiem będąc, a sąd ma się wówczas bardziej radykalny.
  16. Konstytucja Marcowa vs Konstytucja Kwietniowa

    Przy całym szacunku dla naszych, różnych poglądów - nie brońcie chyba za bardzo konstytucji kwietniowej. Nawet jeżeli ktoś chciał wzmocnić egzekutywę, to mógł to zrobić to tak jak w konstytucji V Republiki Francuskiej z 1958 r. czy chociażby w polskiej noweli sierpniowej). Nawet litewska konstytucja z 1938 r., pisana dla autorytarnego reżimu Smetony, była bardziej oględna. Kwietniowa – raz, że obarczona grzechem pierworodnym, przyjęta sprzecznie z prawem, dwa – to kuriozum. Ten jej art. 2, art. 3, art. 11. Wystarczy przeczytać i porównać z konstytucjami normalnych państw demokratycznych, nawet z silną władzą wykonawczą. W kwietniowej były może dwie dobre rzeczy: 1. Przepisy pozwalające na funkcjonowanie organów państwowych w stanie szczególnego zagrożenia (np. art. 13 ust.1 pkt 2 lit. b - wyznaczanie przez prezydenta na czas wojny następcy, czy art. 79 ust. 2 – dekrety prezydenckie w czasie trwania stanu wojennego i inne uprawnienia głowy państwa w tym okresie). 2. Fakt, że parę konstytucji na kwietniowej wzorowano (brazylijska z 1937 r., litewska 1938, estońska 1938). Czyli wreszcie ktoś od nas ściągał. Tylko, czy to tylko powód do chwały… Brazylijczycy np. specjalnym sentymentem swojej „polskiej”, autorytarnej konstytucji nie darzą.
  17. Polskie mundury w Finlandzkiej Armii Ludowej

    Niestety, nic się do tej pory nowego (oprócz ogólników) nie dowiedziałem - stąd mój post. Pamiętam tylko, że kiedyś postać żołnierza FAL w mundurze mignęła mi na jakimś programie dokumentalnym o "wojnie zimowej". Także jakieś zdjęcia chyba są. Nie jestem jednak w tej chwili w stanie nawet sobie przypomnieć czy to był program angielsko-, rosyjsko-, czy polskojęzyczny.
  18. Odbudowa Warszawy

    Ten import wrocławski, to nie był tyle gruz, co cegły z rozbiórki. Oczyszczone, poobtłukiwane z zaprawy itp. Podczas odbudowy W-wy służyły w charakterze normalnych cegieł. Jak przypuszczam w samej stolicy także "odzyskiwano" cegły.
  19. Sanacyjna Polska a PRL

    Drogi Panie Surynie, Pan pozwoli, że do istotnej części Pana postu się nie odniosę, bo jak już napisałem, sprawę uważam za zamkniętą, a Pana wypowiedź tylko za niezręczność redakcyjną (wyjaśniam łopatologicznie, że gdyby napisał Pan w stylu „wyobraź sobie, że KTOŚ idzie na urodziny babci”, sprawy by nie było). Jak chce Pan jeszcze w tej sprawie męczyć klawiaturę, to już bez mojego odzewu. A tak na marginesie – z ruchem narodowym czy jakąkolwiek obecną partią polityczną, nie mam nic wspólnego, zatem darowałbym sobie doszukiwanie wątku partyjno-politycznego w moich postach. Jeżeli uważam, że Dmowski zrobił więcej dla sprawy polskiej w czasie i I wś. niż Płsudski to o tym powiem, jeżeli będę uważał, że być może Marszałek zamachem majowym powstrzymał endecję od zmajstrowania w Polsce jeszcze gorszej, antysemickiej dyktatury to też o tym wspomnę. To się zdaje nazywa obiektywizm (czy raczej jego próba, bo nikt z nas nie jest 100-procentowo obiektywny). Co do daty 11 listopada. Tego dnia w Polsce właściwie nic się istotnego nie stało (zresztą dla społeczeństwa ówczesnego ta data przeszła prawie niezauważona – vide ówczesne gazety; poeci, tudzież redaktorzy bardziej przejmowali się datami wcześniejszymi – np. 5 listopada 1916 r.). 11 listopada Piłsudski otrzymał władzę wojskową – ot i wszystko. Żadnej deklaracji niepodległości, manifestu itp. Nawet z punktu widzenia powiązania Święta Niepodległości z osobą Marszałka bardziej szczęśliwy byłby dzień 14 listopada (pełnia władzy) czy 22 listopada (dekret o najwyższej władzy reprezentacyjnej Republiki Polskiej – czyli de facto pierwsza polska mała konstytucja). 11 listopada jest ponadto datą nieszczęśliwą z innego powodu (i tu się pozwolę nie zgodzić z Panem). Dla większości świata jest to po prostu data zakończenia I wojny. Niby nic złego w takiej koincydencji, ale rodzi to kłopoty chociażby przy organizacji imprez takich, jak ostatnia („goście, goście”), a po drugie sugeruje światu, że Polacy to jednak gęsi i swojego własnego święta nie mają. Odnośnie FSO i „obozów koncentracyjnych”. Nikt tu nie postawił (i zapewne nie postawi) znaku równości pomiędzy JP i AH. To byłby absurd. Natomiast parę monografii i artykułów dotyczących Berezy w życiu przeczytałem – i jest mi po prostu, jako Polakowi – wstyd. Niestety (po trzykroć Niestety) metody upokorzenia ludzi stosowane przez Moje Państwo w tym obozie nie różniły się aż tak strasznie bardzo od tego co wyrabiano w hitlerowskich obozach (oczywiście tylko w początkowym okresie ich istnienia). A za ową „czerezwyczajką” stał jednak Marszałek. Dodatkowy kamień do pomnika - na który Marszałek niewątpliwie zasługuje - to jednak nie jest.
  20. Józef Piłsudski - ocena

    Proponuję zabawę w wystawienie Marszałkowi ocen, mam nadzieję, że nie zostanie to potraktowane jako uwłaczanie pamięci osoby historycznej (ustawa z 7 kwietnia 1938 r. „o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, Pierwszego Marszałka Polski” zdaje się już nie obowiązuje ). Zatem, moje typy (w uniwersyteckim systemie ocen 2-5) i wnioskiem o objechanie mnie za nie : 1. Do 1914 r. (2+). Powstańcze tradycje, w niezbyt mądrym wydaniu. Z jednej strony Rosję należało trochę postraszyć (za to plus), z drugiej straszenie (Bezdany itp.) nie na wiele się zdało. Z trzeciej wzywanie do powstania „utopionego we krwi” (słowa samego JP) czy montowanie krucjaty japońsko-polskiej było fantasmagorią, która mogła skończyć się tragicznie – czyli rzezią i odnowieniem sojuszu trzech cesarzy, zjednoczonych sprawą polską. „Wojny powszechnej ludów” by nie było. Endecji (m.in. za antysemityzm) nie lubię, ale Dmowski miał tu rację. 2. 1914-1917 (2+) Surrealizm polityczny. Wymarsz polskojęzycznego austriackiego pospolitego ruszenia z austriacką przepustką do Królestwa Polskiego (czyli „początek walki o niepodległość” czy „epopei Legionów”) i mrzonki powstańcze („Rząd Narodowy”) mogły skończyć się tragicznie. Dodatkową rzezią (poza „normalną”, wynikającą z wojny) i – ostatecznie, po zakończeniu wojny – w najlepszym przypadku uznaniem Polski za sojusznika państw centralnych i potraktowaniem jak Węgry. W najgorszym – Rosja zajęta tłumieniem powstania, wyszła by z wojny, zawarła pokój z państwami centralnymi, zjednoczony polską sprawą sojusz trzech cesarzy zostałby odnowiony. Polska by nie powstała w żadnej formie. Endecji (m.in. za antysemityzm) nie lubię, ale Dmowski miał tu rację. Plus daję tylko za to, że waleczność Legionów przyczyniła się nieco do wydania aktu 5 Listopada, ale tylko nieco, bo państwa centralne polskim mięsem armatnim zainteresowałyby się nawet bez Legionów. 3. 1917-1919 (5). „Kryzys przysięgowy” – słuszna decyzja. Powiem więcej, stawia on Piłsudskiego w rzędzie polityków wybitnych i nietypowych, bo Polacy jakoś-takoś zawsze mają tendencje do nadmiernego zaufania w stosunku do sojuszników. 1918-1919, czyli działania w czasie odbudowy państwa, także „5” dla Piłsudskiego. Choć Dmowski w latach 1917-1918 więcej zrobił dla sprawy Polski od JP, a po 1918 r. również niemało. Endecji (m.in. za antysemityzm) nie lubię, ale Dmowskiego wypada odnotować. 4. 1919-1922 (4). Mam kłopoty z oceną. Z jednej strony pomysł ciekawy – sojuszu (federacji) środkowoeuropejskiej, z drugiej – nieco nierealny. Z jednej strony Wódz Naczelny z zasługami, z drugiej – błędy też były. Daję „4”. 5. 1922-1926 (2+). Ocena w miarę jednoznaczna. Podkopywanie rodzącego się demokratycznego państwa, potem wywołanie wojny domowej (chcący, czy niechcący – inna sprawa). Plusa daję tylko za to, że być może powstrzymał gorszy rozwój wydarzeń (wykształcenia się zdominowanego przez endecję reżimu autorytarnego). 6. 1926-1935 – polityka wewnętrzna (2). Dyktatura i to średniej jakości. „Obóz, który sięgnął po władzę w krwawym zamachu pod hasłami rewolucji moralnej, walki z korupcją, uzdrowienia, sam stawał się chory. Elity władzy degenerowały się, parszywiały”. (A. Garlicki, „Piękne lata trzydzieste”, s. 9). Nic dodać, nic ująć. Żadnej rewolucji moralnej nie było. Nastała nowa sitwa – i tyle. Ani moralnie, ani kompetencyjnie lepsza. A za Brześć, Berezę, pacyfikacje to bym jeszcze do dwójki dorzucił minus. 7. 1926-1935 – polityka gospodarcza (2). Kryzys miał swoje obiektywne prawa, ale indolencja ekipy po-majowej jest tu dosyć porażająca. 8. 1926-1935 – polityka zagraniczna (4). Tu można się spierać, czy rozluźnienie sojuszu z Francją było słuszne, jak należało postępować z Hitlerem itp. Niewątpliwie Marszałek miał w zakresie polityki zagranicznej pewną intuicję i konieczną bezwzględność. 9. 1926-1935 – wojsko (2). Nie ma co gadać. Wystarczy przeczytać s. 69 w „Historii politycznej Polski…” Wieczorkiewicza – tam m.in. „(…) Marszałek tymczasem, olimpijsko obojętny na kwestie techniczne, grzązł w drobiazgach technicznych i personalnych, co gorsza jednocześnie skrupulatnie kontrolując podwładnych”.
  21. Sanacyjna Polska a PRL

    Biję się w piersi i kłaniam nisko... Że stalinizm polski był bardziej zamordystyczny niż sanacja - tu całkowita zgoda. Problem jednak polega m.in. na tym, że nikt z obecnych polityków w postaci Bieruta (tudzież jego - o wiele łagodniejszych - następców) nie szuka legitymizacji. W postaci Piłsudskiego - i owszem.
  22. Strajk czy powstanie w Krakowie?

    Nawiązując do toczącej się dyskusji o wojnie domowej w 1926 r., powstaniem bym tych wydarzeń nie nazwał (podobnie jak nie określiłbym tak Poznania w 1956 r.). Witos ("Moje wspomnienia"), także chyba Rataj byli przekonani, że akcja była przemyślana i zorganizowana przez piłsudczyków. Dzieli najprawdopodobniej - przynajmniej po części - tą opinię autor chyba najlepszego opracowania o stanach nadzwyczajnych w Polsce - L. Mażewski ("Stany nadzwyczajne...", Toruń 2006, s. 62-63. Tamże odesłania do Witosa i Rataja, tudzież - jednak! - zwrócenie uwagi na "wątpliwą legalność działań rządu Witosa" w 1923 r. Generalna konstatacja LM "porządek publiczny, a może i ład konstytucyjny, został obroniony. To najważniejsze".
  23. Sanacyjna Polska a PRL

    Ze swojej strony temat przodków uważam za zamknięty, i w żadnym stopniu nie czuję obrazy, natomiast niewątpliwie w poście p. Suryna była pewna niezręczność redakcyjna. W każdym razie już nie biję piany, co złego to nie ja. Również dryf w stronę nauk ścisłych proponowałbym zakończyć, bo na tym forum zbyt wielu wybitnych fizyków czy matematyków, o tytułach inżynierów, chyba nie ma. Tak jakoś przypuszczam Wracając do tematu, zwróciłbym uwagę na dwa drugorzędne podobieństwa natury „językowej’. Pewne terminy, użyte pierwotnie w Polsce sanacyjnej, zostały twórczo rozwinięte przez władców Polski Ludowej: 1. „Zapluty karzeł” – każdy wie o co chodzi. 2. „Ziemie Odzyskane” – termin ten został użyty (nawet na poziomie aktów prawnych) po aneksji Zaolzia.
  24. Konstytucja Marcowa vs Konstytucja Kwietniowa

    Troszeczkę odkurzając temat: Różnica jest zasadnicza – marcowa była typową konstytucją parlamentarno-gabinetową, właściwą dla państwa demokratycznego. Lepszą czy gorszą – to kwestia dyskusji i poglądów politycznych. Kwietniowa – to konstytucja państwa autorytarnego. System rządów w niej wprowadzony nie mieści się – moim zdaniem – w jakimkolwiek modelu uznanym za właściwy dla państwa demokratycznego (parlamentarno-gabinetowy, parlamentarno-gabinetowy zracjonalizowany, prezydencki, parlamentarno-komitetowy). Ewentualnie można go określić mianem „sui generis prezydenckiego”, bo przecież nie jest to prezydencki w rozumieniu demokratycznego ustroju USA. Niestety konstytucja kwietniowa – to raczej model współczesnej Białorusi, której aktualny system rządów też nazwałbym „swoistym prezydenckim”. Natomiast najważniejsze jest to, że konstytucja marcowa (jak ją nie oceniamy), była demokratycznie przyjętą, legalną ustawą zasadniczą. Kwietniowa była nielegalna: 1. Uchwalona przez sejm w styczniu 1934 r. sprzecznie z art. 125 konstytucji marcowej (o drobniejszych naruszeniach – regulaminowych – nie wspomnę). 2. Później poprawki senatu zostały przyjęte zgodnie z art. 35 konstytucji marcowej, a nie z 125, właściwym w tej kwestii. 3. Zmieniła – sprzecznie z ustawą konstytucyjną zawierającą statut organiczny województwa śląskiego – art. 44 statutu (uchylając obowiązek uzyskiwania zgody Sejmu Śląskiego na zmiany statutu organicznego). Szczegóły łamania prawa (1 i 2) – choć oględnie przedstawione, zob. datę wydania! -np. w W. Komarnicki, Ustrój państwowy Polski współczesnej. Geneza i system, Wilno 1937. Gdyby istniał wówczas Trybunał Konstytucyjny, jednoznacznie musiałby uznać przyjęcie konstytucji kwietniowej za sprzeczne z trybem ustrojodawczym ustalonym w konstytucji marcowej (125), co zapewne spowodowałoby jej nieważność. Na marginesie - uznać należy, że dzisiejszy TK nie ma prawa merytorycznego badania zgodności tekstu ustawy zmieniającej konstytucję z konstytucją, ale mógłby zbadać poprawność procedury jej uchwalenia (art. 235 konstytucji z 1997 r.).
  25. Sanacyjna Polska a PRL

    Drogi Panie Surynie: 1. Co prawda jestem minimalnie rozgarnięty i z pewnym poczuciem humoru, za tym zorientowałem się o co Panu chodziło, ale niemniej argument „babci” czy „dziadka” bym sobie darował, bo rozważania na temat lekkiego prowadzenia się Pana, moich czy czyichkolwiek przodków, zaczynają już za bardzo przypominać argumentum ad personam i nieco odstają od poziomu dyskusji na tym forum. 2. Objaśniam, że zwrot o syropie klonowym, był pewnym – skądinąd modnym ostatnio – skrótem myślowym. Z grubsza rzecz biorąc chodzi mi o to, że obecny Pan Prezydent poszukuje swojej legitymizacji w pewnej epoce historycznej, tudzież uważa się za kontynuatora dziedzictwa tej epoki i pewnej postaci (zresztą zapewne za KONTYNUATORA NUMER 1). Zresztą to nie tylko Pan Prezydent wypowiada się w takiej poetyce - o Piłsudskim na kolanach mówi wielu czynnych polityków, o dziennikarzach nie wspomnę. Moim zdaniem postać JP (a także istotna część dziedzictwa II RP) nadają się do pełnienia roli „mitu założycielskiego” demokratycznej, „cywilizowanej”, szanującej prawa człowieka III RP jak pięść do nosa. Chwalić II RP za niepodległy charakter należy, bo to akurat było w niej WIELKIE, natomiast wątpię w sens opowiadania bajek o Marszałku. W tym kontekście np. przemówienie Pana Prezydenta 11 listopada, nie była tyle rocznicową laurką, co po prostu deklaracją polityczną i cegiełką do budowli fałszywej mitologii narodowej („Piłsudski wielkim politykiem był” i basta). Moim zdaniem to nieco demokratycznego polityka dyskwalifikuje, ale to już inna historia. 3. Inna sprawa, że FSO ma rację i 11 listopada jest datą całkowicie syntetyczną i prawie każda data październikowo-listopadowa (od deklaracji Rady Regencyjnej, po 14 czy 22 listopada jest od niej lepsza). Ale to już także inna historia.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.