Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,677
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Augusto Pinochet

    Pytanie zasadnicze jednak sprowadza się do tego, czy gdyby Allende miał pełną swobodę manewru - tzn. gdyby nie było faktycznej interwencji ekonomiczno-politycznej USA - to czy skrajni z prawa i z lewa byliby dla niego rzeczywistym zagrożeniem? Tu zasadniczo zgoda, choć zapewne w szczegółach będziemy się rzeczywiście różnili. Ja np. uważam zamach Piłsudskiego za nieuzasadniony, Ty - z tego co się orientuję - odwrotnie. Podobnie z Pinochetem. Gdyby Allende zbojkotował niekorzystne dla siebie wyniki referendum (jeżeli by do niego doszło), zaczął masowo aresztować przeciwników politycznych - to można się zastanawiać. A na koniec - myślę, że polski, lokalny problem polega na tym, że nasze uwarunkowania geopolityczno-historyczne przekładamy bezrefleksyjnie na sytuację w Ameryce Łacińskiej (mówię rzecz jasna przede wszystkim o części naszej prawicy, która obraz Polski z lat 80. adaptuje wprost do warunków Ameryki Południowej). Stąd takie kwiatki jak ryngraf dla Pinocheta. A dla Latynosów naszą Rosją/ZSRR były przez lata USA, poniżeniem - zależność od USA, interwentem i policjantem - USA, niewydolnym systemem ekonomiczno-społecznym - lokalna odmiana kapitalizmu etc. etc.
  2. Polacy niewolnikami Żydów?

    FSO - ja nie byłbym aż tak minorowo nastawiony. Naprawdę wśród Polaków - w szczególności młodych i wykształconych - bardzo wielu "jest już z zupełnie innej bajki" i antysemityzm, tudzież antysemitów ma gdzieś. Ale z drugiej strony (co mnie ten Tevje prześladuje ) , nasz naród jest jeszcze chyba przed generalnym kursem tolerancji i politycznej poprawności. Tudzież przed generalnym kursem wiedzy wszelakiej (także historycznej). Dopóki statystyczny Polak będzie czytał w ciągu roku jedną książkę - kucharską , to będzie jak jest. BTW - już z wielu ust słyszałem, że polscy emigranci na Wyspach Brytyjskich najwięcej irytacji tubylców wzbudzają brakiem umiejętności zachowania się w sytuacjach wymagających minimum "tolerancyjnej ogłady". Para Murzyn-biała kobieta, Żyd w jarmułce, Sikh w turbanie, 60-latka w mini - to wszystko powoduje głupawe komentarze niektórych z naszych rodaków.
  3. Augusto Pinochet

    Nie chcę już więcej "tłuc piany", bo chyba mniej więcej wszystko "w tym temacie" już napisałem, ale pozwolę sobie jeszcze zaznaczyć swój pogląd, że głównym problemem ówczesnej Ameryki Łacińskiej była "nadreakcja" Stanów Zjednoczonych. Podobnie było 20 lat wcześniej w Gwatemali - dosyć umiarkowany program reform Arbenza "załatwiono" przewrotem w wykonaniu CIA i Armasa, bo się komuś zwidziało w USA i United Fruit Company, że Arbenz to "komuch". Nieco później CIA swoimi działaniami "zrobiło" z F. Castro komunistę, którym - jako żywo - na początku nie był. I wreszcie - zniszczono Allende, budząc demony z prawej (i konsekwentnie z lewej strony). Gdyby nie to, że na zasadzie prymitywnej analogii w gremiach decyzyjnych USA zrobiono z Allende "człowieka Kremla", chilijski eksperyment "drugiej Szwecji" mógł się powieść.
  4. Polacy niewolnikami Żydów?

    A ja jak Tevje mleczarz - i ten ma rację i ten ma rację. Capricornus ma rację, że w Polsce jest jeszcze sporo pogrobowców przedwojennego, wojennego i powojennego antysemityzmu (nazwijmy to - instytucjonalnego i przemyślanego, choć słowo "myśleć" za bardzo tu nie pasuje...). Natomiast Vissegerd ma rację, że najbardziej widoczny (a od siebie dodam, że najbardziej szkodzący imieniu Polski) jest głupi, przaśny, kretyński, "antysemityzm idiotów". Antysemityzm ludzi, którzy nic nie wiedzą o Żydach, na oczy ich nie widzieli. Zresztą o bogactwie polskiej historii także nic nie wiedzą. Ale opowiadają dowcipasy, jakieś "historyjki z życia wzięte", drą się na meczach, malują antysemickie graffiti. I problemem jest także spora tolerancja otoczenia na takie zachowania. A tak zupełnie "od siebie". Swego czasu spędziłem cały wieczór na dyskusji z Żydami z USA. Nie były to osoby nastawione jakoś przychylnie do Polski, raczej z kategorii tych, którzy dzielą opinię I. Szamira o "mleku matki". Starałem się w miarę swoich możliwości wyjaśnić im całą złożoność relacji polsko-żydowskich, nie unikając złego i nie zapominając o dobrym. Nie bajerowałem o tym żeśmy naród aniołów, ale miałem tego dnia "gadane" (każdy ma chyba w życiu taki dzień, gdy argumenty przychodzą jak na zamówienie) i w miarę upływu czasu myślę, że zacząłem odnosić sukces. Zaczęło być coraz fajniej. Nie "kochajmy się bracia", ale coraz weselej i sympatyczniej. Potem wyszliśmy na miasto (rzecz się działa w Warszawie) i bęc - jeden z pierwszych "widoczków" - jakiś bezmózgowiec namalował powieszoną gwiazdę Dawida. Może cymbałowi chodziło o piłkę nożną, nie wiem nie znam się... Nie muszę chyba dodawać, iż tego dnia nikogo ostatecznie nie przekonałem, że to "mleko matki" to tylko stereotyp...
  5. Augusto Pinochet

    To wszystko było szalenie skomplikowane i trudne do wytłumaczenia Polakom, którzy na to wszystko patrzą z perspektywy Europy Środkowej. Paradoksalnie, najbardziej radykalni byli ludzie z Ruchu Lewicy Rewolucyjnej (MIR). To oni sprawiali najwięcej Allende najwięcej kłopotów "z lewa". Komuniści zachowywali się natomiast w miarę rozsądnie, a oficjalnie przez nich deklarowany szacunek do ZSRR nie oznaczał w warunkach chilijskich wcale prostego podporządkowania Moskwie. Aby było jeszcze ciekawiej - ZSRR ewidentnie "wypiął się" na Allende i chilijską drogę do socjalizmu. Moskwa wcale nie kwapiła się do angażowania sił i środków w Chile. "Chłopaki z Kremla" co do zasady szanowały podział świata ustalony w Jałcie - podobnie jak "Chłopaki z Waszyngtonu" (no - jedni i drudzy z małymi wyjątkami ). W każdym razie dla Breżniewa parlamentarny-socjalista Allende na pewno nie był "swój". Tak czy inaczej - geront z Kremla za bardzo Chile zdobywać nie chciał. A o tym czy Pinochet "uzdrowił gospodarkę Chile" pisałem wcześniej. Jak się dokładnie przyjrzeć - można mieć zasadnicze wątpliwości.
  6. Polacy niewolnikami Żydów?

    O to, to właśnie. Zabierałem się do tego, aby coś napisać, ale jak komentować absurd. Dzięki Vissegerd za wyręczenie.
  7. Ludowe Wojsko Polskie a Kresy

    Ciekawy - jeżeli mówimy o ostatecznym rezultacie wojny - to oczywiście żołnierze nie mogli mieć o tym wiedzy, bo nie byli wróżkami (choć zapewne wyciągali wnioski z tego co się wokół dzieje i przypuszczali, że ZSRR tą wojnę wygra, a jak ją wygra to raczej nam Wilna i Lwowa nie zostawi). Natomiast, od samego początku dosyć jednoznacznie przedstawiano im, że ziemie wschodnie są stracone i ewentualnej rekompensaty trzeba szukać na zachodzie. Istotna część pracy oficerów polityczno-wychowawczych była poświęcona temu zagadnieniu. Ze wspomnień Jaroszewicza ("Przerywam milczenie...", Warszawa 1991, s. 51-52): "Najwięcej emocji budziła sprawa wschodniej granicy. Żołnierze w większości pochodzili właśnie z tych terenów. Z czasem nad emocjami zaczęła górować chęć wspólnej walki z Niemcami. Ogromną też rolę w przełamywaniu oporów, moim zdaniem, odegrała broń, którą dostaliśmy. Oficerowie i podoficerowie przedwojenni autorytatywnie mówili, że gdybyśmy taką mieli w 1939 roku i tyle amunicji, to nie przegralibyśmy. Wielką rolę w przekonaniu Polaków do nowego sojuszu odegrali oficerowie radzieccy, z pochodzenia Polacy, którzy fachowo, a zarazem po ludzku i niezwykle taktownie odnieśli się do żołnierzy nowego wojska. Podział w żołnierskich szeregach na 'czerwonych' i 'białych' z czasem zmieniał się na korzyść tych pierwszych. W późniejszym czasie wielki wpływ na umocnienie przekonań 'czerwonych' miała bitwa pod Lenino. Po pierwsze - rosła w poniżanych dotychczas ludziach duma (...) Po drugie - cały bagaż wiekowej nienawiści do Moskala - zaborcy, cały rachunek krzywd i walk (...) stał się po bitwie pod Lenino jakby lżejszy. (...) Nasz żołnierz poczuł się partnerem radzieckiego". Tamże, na s. 69 wzmianka o tym, że podstawowym zagadnieniem w pracy oficerów politycznych były: "nienawiść do faszyzmu, (...) waga polsko-radzieckiego sojuszu, narodowe znaczenie nowych granic Polski". Tyle wspomnień Jaroszewicza. Są zapewne subiektywne (przecież wkrótce on sam, przedwojenny nauczyciel, został oficerem politycznym), ale dobrze oddają atmosferę w wojsku. Na początku była nieufność i niechęć do utraty kresów. Później mundury, broń, wspólna walka z Niemcami, przekonywanie i argumentacja aparatu polit.-wych. - to wszystko musiało powodować, że nastroje się zmieniały. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że utrata ziem rodzinnych jest nieunikniona. Do tego doszło to co widzieli i usłyszeli podczas stacjonowania na Wołyniu... Mocny argument... A gdy żołnierze zobaczyli, po przekroczeniu przedwojennej granicy, w jakich domach będą się mogli osiedlić na Ziemiach Odzyskanych, to pewnie - choć ze łzą w oku - ostatecznie pogodzili się z utratą Kresów.
  8. Ludowe Wojsko Polskie a Kresy

    No cóż, po raz kolejny mogę zasugerować lekturę wspomnień ze zbioru B. Dańki, Nie zdążyli do Andersa... . Jest to - póki co - jedna z ciekawszych i pełniejszych prób przedstawienia obrazu zwykłych żołnierzy, berlingowców i tego co myśleli. Podobnie jak Wolf pozwolę sobie zwrócić uwagę, że jedynym obszarem kresowym, na którym stacjonowało wojsko był skrwawiony Wołyń. Wiedzy o podziałach w partyzantce polskiej, kto to AK a kto to AL, wielkiej berlingowcy wówczas (w 1944 r.) nie mieli. Przedstawiano im, że kraj walczy, czeka i w pewnym momencie zaprezentowano im delegację KRN. To wszystko. Z AK-owcami na kresach mogli się spotkać tylko właściwie, gdy ci zostali włączeni do wojsk Berlinga. Tak jak się stało z częścią żołnierzy 27 dywizji AK. Termin "zaprzedańcza" jest dla mnie niejasny. Na pewno woleli Polskę od ZSRR, choć niektórzy z nich rozważali powrót na ziemie ojczyste (a nieliczni nawet powrócili). Charakterystyczne są wspomnienia żołnierza ze zbioru Dańki (s. 39): "(...) zostałem zdemobilizowany. Początkowo chciałem jechać do rodziny, do Związku Radzieckiego, gdyż na terenie kraju nie miałem nikogo z bliskich. W ostatniej chwili zmieniłem zdanie i postanowiłem udać się na Ziemie Odzyskane". Normalnie, a jak mieli traktować?
  9. LWP w oczach Niemców

    Z lektury wspomnień pod red. B. Dańki, Nie zdążyli do Andersa (berlingowcy), Londyn-Warszawa 1992, zapamiętałem dwie charakterystyczne sytuacje: Pierwsza - wyłapywano spośród jeńców Polaków wywodzących się z armii niemieckiej i Żydów. Nikt ich potem już nie widział. (s. 205, po walkach na przyczółkach warszawskich w 1944). Autor tych wspomnień - A. Czyżowski - spotkał się później w obozie Sandbostel i z wrześniowcami i z akowcami. Nic o wzajemnych animozjach nie pisze, zatem relacje chyba były normalne (BTW - chyba na dws czytałem, że powstańcy dali berlingowcom opaski i rozmieścili między sobą, gdy rozniosły się pogłoski, że mają ich przenieść do jeńców radzieckich). Ostatecznie Niemcy traktowali ich dosyć dobrze, co autor przypisuje wpływowi sukcesów alianckich na frontach. Druga - jednemu z Polaków wziętych do niewoli pod Lenino groziła śmierć. Niemiec chciał go udusić paskiem od hełmu, ciągnąc hełm do tyłu. Gdy spod hełmu wysunęła się furażerka z orłem, odbył się następujący dialog: Niemiec spytał "Rus?". "Polak" brzmiała odpowiedź . "Niemiec" dał jeńcowi papierosa i powiedział po polsku "Idź sto metrów do tyłu". Tak polski żołnierz najprawdopodobniej ocalił życie (s. 107) BTW - sporo o o jeńcach z lWP jest na www.dws.org.pl.
  10. Wywiad z Prezydentem Lechem Wałęsą

    Czy zgodzi się Pan z opinią, że bez Pana i "Solidarności" system też by upadł gdzieś w okolicach lat 89-91, bo na ten fakt wpływ miał przede wszystkim Gorbaczow i konsekwencje jego polityki, a nie wydarzenia w Polsce?
  11. Tuchola

    Z. Karpus, Jeńcy i internowani rosyjscy i ukraińscy na terenie Polski w latach 1918 - 1924, wydawnictwo - na pewno Adam Marszałek, chyba 1999 rok. Pozdrawiam
  12. Tuchola

    FSO - ja też, ale jak ktoś mądry kiedyś powiedział "skoro jest już napisane to godzi się przeczytać" . BTW - poza wymienionymi przez Ciebie wydawnictwami UMK czytałem jeszcze pracę chyba samego Z. Karpusa (coś kojarzę wydawnictwo Adam Marszałek). Podobało mi się - rzecz spokojna, wyważona.
  13. Tuchola

    Jestem dosyć konsekwentnym czytelnikiem płodów IPN, choć oczywiście nie powiem, że przeczytałem wszystko, ale jakiegoś wielkiego zaangażowania losem jeńców rosyjskich sobie nie przypominam. Ale za eksperta Broń Boże uchodzić nie chcę - zatem może się mylę. Najbardziej z zagadnieniem kojarzą mi się nazwiska p. Karpusa i p. Rezmera, ale ich książki - te, które czytałem - były zdaje się publikowane przez UMK i Adama Marszałka, nie przez IPN.
  14. Janusz Radziwiłł, zdrajca czy narodowy bohater Litwy

    Nie wiem, czy może wątek ten się już pojawił, ale w formie ciekawostki przypomnę, że w okresie międzywojennym litewski 1 pułk huzarów nosił imię Janusza Radziwiłła (dokładnie: Pirmasis husarų Lietuvos Didžiojo Etmono Jonušo Radvilos pulkas).
  15. "Opór"

    Myślę, że sprawę dobrze podsumował Wolf, niestety w poście, który z przyczyn technicznych znikł. Ja od siebie dorzucę to, że w sytuacji, gdy Bielscy nie mieli żadnych szans uzyskania pomocy od polskiego podziemia, zarzucanie im współpracy z radzieckimi jest wręcz niestosowne. Gdyby na Żydów uciekających od śmierci czekała pomocna dłoń AK, a Bielscy by ją odrzucili i poszli do Rosjan - to można dyskutować, a tak nie ma o czym. Bielscy uratowali ludzi od niechybnej kuli w Ponarach czy gazu gdzie indziej. Tym samym dokonali wielkiej rzeczy w ekstremalnie niesprzyjających warunkach. Zastanawianie się przy tym, czym im "ładnie z buzi pachniało" nie ma sensu. Konfiskowali żywność chłopom - zapewne - a co mieli robić? Poprosić Niemców czy Litwinów o dostawy do lasu? Zresztą na "zaopatrzeniu na wsi" bazowała każda partyzantka. Sprawa "zbrodni" czy "mordercy"- póki co, nie ma żadnego wiarygodnego poświadczenia. Tylko przypuszczenia. A to dalece za mało. A co do filmu - jak już pisałem, to jest film fabularny, nie reportaż. A poza tym, nikt nam - Polakom, nie zabrania nakręcić filmów, w których dywizjon 303 ratuje Wielką Brytanię od zagłady, Polacy wygrywają pod Monte Cassino kampanię włoską, rozstrzygają potem operację berlińską i na koniec - całą wojnę - łamiąc kod Enigmy etc. etc. Sztuka niekoniecznie musi w pełni odwzorowywać rzeczywistość. Problem w tym, że żadnych sensownych filmów historycznych (z nielicznymi wyjątkami) w Polsce się nie kręci od dobrych 20. lat. BTW - zdenerwowanym "Oporem" polecam ukraiński film "Żelazna sotnia".
  16. "Opór"

    No cóż, polemizowałbym z tezą, że bohater musi mieć zawsze "właściwy" odczyn ideologiczny. Zresztą komunizm Bielskich jest nader dyskusyjny, o czym świadczą ich dalsze życiorysy. Współpracowali z radzieckimi partyzantami - bo jakie mieli wyjście? Oddanie się pod komendę AK? A kto by ich tam chciał? A z nazywaniem kogoś mordercą byłbym nader ostrożny. Na to trzeba mieć mocne dowody. Ale, ale Andreasie czy Oni aby nie podpadają pod Twoje piętno-stygmat "komunista"? Prawicą nie byli na pewno.
  17. Augusto Pinochet

    Ale do czego zmierza to postępowanie dowodowe ? Dostał go w prezencie od Fidela Castro. Zdaje się nawet z ładną, wygrawerowaną plakietką. Nie pierwszy to i nie ostatni polityk, który otrzymał broń w prezencie "dyplomatycznym" i nie pierwszy i nie ostatni, który posiadał broń (nawet J. Kaczyński miał kiedyś malutki pistolecik, jak sam powiedział). Ważne, że Allende z broni tej zaczął korzystać dopiero w obronie wyznawanych przez siebie demokratycznych wartości, gdy junta ruszyła do akcji, nie wcześniej. Chciałbym, aby mój kraj miał takie kłopoty... USA od socjalizmu były zawsze daleko i także mają niejakie problemy. Duże. Podobnież niektórzy już oceniają, że gorsze niż w 1929. Czy amerykańsko/ogólnoświatowy pęknięty balon finansowo-kredytowy jest przykładem efektywności? A możliwe wyjścia - pompowanie pieniędzy - to takie jednak dalekie od "niewidzialnej ręki rynku" (i zaiste trochę pachnie tym strasznym socjalizmem). Moim skromnym zdaniem właściwa polityka gospodarcza polega także na rozsądnym interwencjonizmie państwowym. A wracając do naszych Chilijczyków. Moim zdaniem przeszłość Allende, to że "całe życie" spędził w parlamencie, prowadząc jak najbardziej demokratyczne i praworządne rozgrywki polityczne - bardziej uprawdopodabniało to, iż chodziło raczej o drugą Szwecję niż o latynoamerykański ZSRR. A Pinochet to typowy latynoski caudillo, brutalny i okrutny, bez szerszej wizji politycznej. Jeden z wielu w historii kontynentu. Ponieważ obalił lewicowego prezydenta, dorobiono mu legendę ideowego antykomunisty, na którą chętnie przystał. Jeżeli miał jakiekolwiek poglądy - to takie, że należy trzymać za twarz i lepiej będzie jak będę rządził ja i kumple niż kto inny. Gdy nie wiedział co zrobić z gospodarką zostawił ją w leasing "Chicago Boys". Ci zrobili co potrafili. Do niedawna byli za swe dokonania w świecie zdominowanym przez "reaganomików" chwaleni. Jak będzie teraz, gdy się wali i pali - zobaczymy.
  18. "Opór"

    Jezuuu, ale się czepiacie. No to rzucam kolejne tematy: w "Gnieździe" Mieszko I prawi tak, jakby cytował XX-wiecznych historyków, w "Potopie" jest jakaś bitwa-synteza dwóch rzeczywistych bitew, w "Pearl Harbor" wybuchają niszczyciele typu "Spruance", a w "Pogranicze w ogniu" widać w tle korwetę typu "Tarantula", w "Śmierci prezydenta" wisi na ścianie godło z 1927 r., a nie 1922, "Czterej pancerni" nie mogli dojechać do Berlina bo 1 Brygada pancerna zakończyła szlak bojowy na Pomorzu, Berling w niedawnej sztuce "Willa szczęścia" paraduje w mundurze, a powinien w marynarce i berecie córki - bo tak był ubrany w 1939-1941, a w takim "Złocie dezerterów" to w ogóle nie ma prawie nic prawdy. To jest film fabularny, nawet gdyby reżyser nakręcił sceny, w których Bielscy zdobywają Berlin, a potem rozprawiają się z Japończykami, to można tylko oceniać to pod kątem wartości artystycznej i zdrowego rozsądku. O wartości artystycznej tego filmu się nie wypowiadam, bo go nie widziałem, a z tego co słychać granic zdrowego rozsądku nie przekroczono. Ważniejsze od tego filmu jest pytanie - czy tego typu baz schronienia dla mordowanych Żydów nie mogła utworzyć AK?
  19. Litwa,Łotwa, Estonia - 1940

    W Kurlandii była 19. dywizja grenadierów Waffen SS (2-ga łotewska). Z Podgajami są różne wersje, ale najbardziej prawdopodobna jest ta, że to Łotysze. BTW - wziętych do niewoli Łotyszy z 15. dywizji przesłuchiwał Józef Urbanowicz, późniejszy generał, współpracownik Jaruzelskiego. Polak z Łotwy - także problemu językowego nie było...
  20. Janusz Korwin Mikke

    IMHO: Rzecz dobra - nie zmienia poglądów "od zawsze". W Polsce rzadkość. Rzecz dobra - te poglądy tworzą spójny system. Rzecz dobra - jest osobą inteligentną i medialną, tudzież trudnym przeciwnikiem dla polemistów. Rzecz zła - jego poglądy mi nijak nie pasują.
  21. Tuchola

    FSO - sprawa jest moim zdaniem prosta. Czystego sumienia nie mamy, bo śmiertelność sięgająca 20% to nawet jak na ówczesne, ciężkie czasy zdecydowanie zbyt dużo. Druga strona też czystego sumienia nie ma - bo z polskimi jeńcami działo się tak samo, albo jeszcze gorzej. Generalnie to była wojna w stylu rewolucyjnym, trochę taka jak na innych frontach ówczesnej Rosji. Nikt się nie przejmował prawami człowieka, jeńców zdarzało się rozstrzeliwać i zagładzać wszystkim. Robienie z obozów antytezy dla Katynia jest oczywistym zabiegiem rosyjskiej polityki historycznej, jeszcze z czasów Gorbaczowa. Od późnego Jelcyna rosyjska polityka historyczna nabrała wiatru w żagle. Wystarczy pooglądać sobie od czasu do czasu rosyjską telewizję i poczytać prasę - i wszystko jasne. Kilka tamtejszych tez medialnych na gorąco - rewolucję październikową to właściwie zrobili Łotysze i inni innostrancy, interwencja w 1968 w Czechosłowacji była OK, Suworow walczył z Polakami całkiem słusznie, Stalin miał dużo racji, a Estończycy i inni nacjonaliści ukraińscy to już wiadomo od dawna kto zacz ... Rosyjska polityka w tym względzie jest przemyślana i spójna, a my (tzn. IPN et consortes) naiwni jak dzieci - co już gdzie indziej pisałeś. Tu się na Rosjan obrażamy, że wydają kuriozalne decyzje sądowe w sprawie Katynia, że zarządzili "święto wyrzucenia Polaków z Moskwy", a jak podrzucą coś na Jaruzelskiego (protokoły Bukowskiego, zeszyt Anoszkina) to są super wiarygodni. I na koniec - nic dziwnego w tym, że Rosjanie prowadzą własną politykę historyczną. Ich prawo.
  22. Litwa,Łotwa, Estonia - 1940

    Polecam następujące książki: 1. J. Rutkiewicz, Wojsko łotewskie 1918-1940, Warszawa 2005 2. J. Rutkiewicz, W. Kulikow, Wojsko litewskie 1918-1940, Warszawa 2002 (ta i pow. pozycje obejmują także okres po 1940 r. - np. formacje walczące po stronie Niemiec) 3. W. Rezmer, Litewskie lotnictwo wojskowe 1919-1940, Toruń 1999 (tam np. o internowanym prototypowym "Sumie" - s. 247-249) 4. J. Gdański, Zapomniani żołnierze Hitlera, Warszawa 2005 i oczywiście Łossowski - w szczególności - Kraje bałtyckie w latach przełomu, Warszawa 2005 I ze trzy linki: O losach lotnictwa łotewskiego O ataku radzieckich na posterunek Maslenki (Łotwa) j.w. Poza tym, w każdym z tych państw jest "muzeum okupacji", niekiedy z ciekawymi materiałami na stronach internetowych. Generalnie większych walk nie było, tylko "incydenty". Radzieccy zaatakowali moment przed przyjęciem ultimatum łotewską i litewską strażnice graniczne - były nieliczne ofiary. 2 pułki litewskie próbowano namówić do przejścia do Niemiec (zrobił to gen. Musteikis, towarzyszący uciekającemu Smetonie)- bezskutecznie. Dowódca łotewskiej straży granicznej popełnił samobójstwo. O Estonii podał wyżej link do dyskusji FSO (jeden oddział stawił opór, Rosjanie strącili samolot pasażerski). Generalnie żołnierze bałtyccy w 1940 r. odegrali smutną rolę asysty na ulicach, a potem ich zmuszano do udziału w proradzieckich demonstracjach. Andreas - Łotysze i resztki Litwinów walczyli także w kotle kurlandzkim. BTW - niedawno czytałem książkę M. Laara, Wojna w lesie - to o partyzantce anty-radzieckiej w Estonii.
  23. Augusto Pinochet

    To już było w dyskusji gdzie indziej, także tylko napomknę na zupełnym marginesie, że art. 13 naszej konstytucji nie zakazuje propagowania komunizmu, tylko odwoływania się do totalitarnych metod i praktyk, a to co innego.
  24. Augusto Pinochet

    Rzeczywiście o tym, że był rewolucyjnym marksistą nie pisałem. Jeżeli za rewolucyjność uznamy wolę zmiany ustrojowej drogą rewolucji czy generalnie metodami pozaprawnymi - to oczywiście Allende tu nijak nie pasuje. On był legalistą aż do bólu.
  25. Augusto Pinochet

    No cóż, zgodziliśmy się, że się nie zgadzamy . Ja w każdym razie mam sentyment do ludzi, którzy chcieli zmienić to co widziałem w Ameryce Łacińskiej. Arbenz, Allende... Tak czy inaczej, dziś chodzi za mną cały czas - El pueblo unido jamás será vencido! Obrazki z Meksyku, ale pieśń jak najbardziej chilijska.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.