-
Zawartość
5,677 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Ludzie podróżowali wozami konnymi "od zawsze". Spali w nich, czy obok nich - także. Ale kiedy pojawiła się ich stricte rekreacyjna funkcja? Wpierw "turystycznego" pojazdu konnego, z którego później wykształciła się znana nam przyczepa kempingowa (i także samochód kamper)? Zainteresowałem się trochę sprawą i z pewnym zdziwieniem stwierdziłem, że początki campingu i caravanningu można datować jeszcze na epokę przed masowym upowszechnieniem się pojazdów spalinowych. Jak powszechne było to zjawisko, jak wyglądały np. konne "wozy kempingowe"? I tytułem zagajenia: 1. Karykatura z brytyjskiego "Puncha" (numer już "wojenny" z 12 sierpnia 1914 roku - s. 157, ale jeszcze jest wątek wakacyjny...): https://archive.org/details/punchvol146a147lemouoft/page/156 2. Strony o historii Camping and Caravanning Club: https://www.campingandcaravanningclub.co.uk/aboutus/about-the-club/history/ https://en.wikipedia.org/wiki/Camping_and_Caravanning_Club 3. O Caravan and Motorhome Club: https://web.archive.org/web/20091114134300/http://www.caravanclub.co.uk/about-us/the-caravan-club/the-history-of-the-club https://en.wikipedia.org/wiki/Caravan_and_Motorhome_Club 4. I o wozach (przyczepach) kempingowych (także tych pierwszych): https://en.wikipedia.org/wiki/Caravan_(towed_trailer)
- 8 odpowiedzi
-
- przyczepa
- kempingowa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Szacunki są wyższe (aczkolwiek bardzo rozbieżne). Od 11.400 do 36.000 serbskich cywilów skazanych i powieszonych tylko w pierwszych miesiącach wojny. Do tego dochodzi nieznana liczba ofiar całkowicie "dzikich" egzekucji. I liczne ofiary późniejsze, w tym np. zmarli w austriackich obozach koncentracyjnych. Trudno określić, jaka ich część ofiar była całkowicie przypadkowo wybrana spośród ludności cywilnej, a jaka miała coś wspólnego z działaniem na rzecz wojsk serbskich. Znając jednak nadpobudliwość wojskowych Franciszka Józefa w tych sprawach i fakt, że można było trafić na szubienicę z jakiegokolwiek powodu - można chyba przyjąć, iż zdecydowana większość. Zob.: https://ww1.habsburger.net/en/chapters/war-crimes-habsburg-army-between-soldateska-and-court-martial
-
Geneza przyczepy kempingowej.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
W tym zakresie będzie oczywiście panować pełna zgoda między nami. Jest oczywiste, że zjawisko narasta dopiero w ostatnim dziesięcioleciu XIX wieku, a zanika - wraz z postępem motoryzacji - pewnie wkrótce po pierwszej wojnie światowej. W pewnym zakresie przypomina zatem "gorączkę rowerową", której świadectwem jest chociażby "Three Men on the Bummel" Jerome K. Jerome. Jest także oczywiste, że biedak z East Endu nie mógł sobie pozwolić, zarówno na beztroską wycieczkę rowerową, a - tym bardziej - na pobyt pod dachem własnego, konnego "wozu kempingowego". Tym niemniej, nadal jestem bardzo ciekawy skali tego zjawiska.- 8 odpowiedzi
-
- przyczepa
- kempingowa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Geneza przyczepy kempingowej.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
"The Wanderer" doktora Williama Gordona Stablesa (wyprodukowany przez Bristol Wagon & Carriage Works) jest już wzmiankowany (wraz ze zdjęciem) w linku, który podałem wyżej. https://en.wikipedia.org/wiki/Caravan_(towed_trailer) Pierwszy pewnie był, natomiast szczególnie interesująca byłaby skala zjawiska. Na - chociażby - skalę produkcji "rekreacyjnych wozów konnych" jeszcze nie trafiłem.- 8 odpowiedzi
-
- przyczepa
- kempingowa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ale w Grecji chyba jakiś element siłowy wystąpił, bo chociażby takie Dekemvriana nie opierały się wyłącznie na łagodnej perswazji?
-
Geneza przyczepy kempingowej.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Nie ukrywam, że od dłuższego czasu interesują mnie Wyspy, gdzieś tak od epoki gregoriańskiej po edwardiańską. A ostatnio jestem w fazie, w której chciałbym dowiedzieć się jak najwięcej o życiu codziennym. A odnośnie do powyższego, to mogę wysnuć jedynie przypuszczenie, że współczesny model spędzania wolnego czasu rodził się w kraju, który pod wieloma względami przodował w ówczesnym świecie. Po prostu, Brytania w wielu przypadkach była pierwsza. Nie tylko w rewolucji przemysłowej, ale także w ewolucji stylu życia. Tak, jak współczesne imprezy turystyczne datuje się od Thomasa Cooka. Tak, jak skiffing na wielką skalę upowszechnił się wpierw nad Tamizą, pedestrianism - także, tak, jak tam rodziły się różne, masowo uprawiane hobbies... W tym wątku chodziło mi raczej o wyjazdy stricte rekreacyjne. W stylu - biorę rodzinę, "wóz kempingowy", konie i jadę biwakować gdzieś nad zakole Tamizy. Jest jasne, że wóz jako środek transportu (i ewentualne miejsce do spania) służył ludzkości od wieków. Pytanie - od kiedy zaczął służyć typowej turystyce dla przyjemności? Czy np. gdzieś na początku XX wieku mogliśmy zobaczyć obrazek, na którym Anglicy - całą gromadką - stawiają swoje konne wozy turystyczne na ówczesnym kempingu?- 8 odpowiedzi
-
- przyczepa
- kempingowa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dosyć znane plakaty mające wywołać poczucie wstydu u mężczyzn, którzy pozostali w domu: Who's Absent - Is It You? https://www.awesomestories.com/asset/view/Who-s-Absent-Is-It-You-British-Recruiting-Poster WHICH OUGHT YOU TO WEAR? https://www.iwm.org.uk/collections/item/object/28898 Daddy, what did you do in the Great War? https://en.wikipedia.org/wiki/Daddy,_what_did_you_do_in_the_Great_War%3F I jeszcze przedsmak walki z frankfurterkami, kopania jamników i "powstania" dynastii windsorskiej: Karykatura - "Punch" z 19 sierpnia 1914 r. (s. 159) https://archive.org/details/punchvol146a147lemouoft/page/158
-
Polacy jako głowy państw (innych).
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia Polski ogólnie
Może nie prezydent, ani nie małżonka prezydenta, ale myślę, że można odnotować Marię Laidoner. Żonę bohatera Vabadussõda, jednego z dwóch duumwirów, rządzących Estonią w latach 1934-1940. -
Nasi monarchowie (lub ich potomkowie) bywali władcami w innych państwach. O tym mniej więcej wiemy i w tej dyskusji proponuję listę takowych (i ewentualny problem ich narodowości) pozostawić na boku. Natomiast - ilokrotnie zdarzyło się by Polak (czy osoba polskiego pochodzenia) została prezydentem, premierem, ewentualnie innym przywódcą w obcym państwie? Oczywiście, jest szereg przypadków z kategorii "dziesiąta woda po kisielu" (np. pani kanclerz Merkel ma polskiego dziadka, do polskich przodków przyznawał się także Wiktor Janukowycz, podobnież Breżniew - szczególnie w stanie pijanym - opowiadał o swojej rzekomej, polskiej babce itp.), czy zmyślonych (zob. temat "Józef Stalin - polska krew"). Jest cała rzesza polityków pochodzenia żydowskiego, wywodzących się z ziem polskich, których związki z polskością mogą być oczywiście bardzo różne. Znajdziemy chociażby bardzo znanych polityków, urodzonych na terenie ziem polskich - jak Menachem Begin, czy Icchak Szamir, których niekiedy tabloidy, czy strony internetowe zaliczają do polityków polskiego pochodzenia, choć oni sami zapewne za takowych się nie uważali (jeżeli polskość interpretować w kategoriach etnicznych). Podobnie niekiedy zaliczany jest przez media do kategorii "znany Polak" prezydent Peru (2016-2018) o swojsko brzmiącym nazwisku Pedro Pablo Kuczynski Godard. Reasumując - sytuacji niejednoznacznych pewnie znajdziemy multum. A tytułem zagajenia - chyba niezbyt znane w Polsce postacie: Teodor Picado Michalski - prezydent Kostaryki (1944-1948). Polak po kądzieli (czego dowodem jest "matczyna" część nazwiska). Podobnież znał nieźle język polski. Nicolas Grunitzky - prezydent Togo (1963-1967). Syn niemieckiego kupca ( prawdopodobnie z Gdańska), któremu przypisuje się polskie pochodzenie i Togijki (z ludu Joruba, podobnież o "królewskim" pochodzeniu). Rzecz jasna - "polski" trop może być w tym przypadku mylny, biorąc pod uwagę fakt, że dosyć istotna część Niemców z Gdańska miała polskobrzmiące nazwiska (i polskie pochodzenie), a do polskości - szczególnie w kolejnych pokoleniach - się niestety nie poczuwała.
-
"Fratelli d'Italia, l'Italia s'è desta, dell'elmo di Scipio s'è cinta la testa". Cóż, zawsze można rozważyć możliwość, że Włosi nie znają literatury francuskiej i nie wiedzą, co śpiewają. Sorry, tak jakoś mi się skojarzyło.
-
Jestem tego świadomy, dlatego pisałem o oczywistych różnicach. Natomiast w sensie prawnomiędzynarodowym nasz status był dosyć analogiczny. Mieliśmy władze na emigracji, których istnienie było zależne od państw goszczących, a swojego terytorium państwowego realnie nie kontrolowaliśmy. Z mojej strony to już koniec tego OT.
-
The Crystal Palace
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Przy okazji - ciekawostka. "Kryształowemu pałacowi" w nowej lokalizacji (Crystal Palace Park) towarzyszyły dinozaury. Okazały się trwalsze od niego (choć nie zawsze zgodne z dzisiejszą wiedzą o tych stworzeniach). https://en.wikipedia.org/wiki/Crystal_Palace_Dinosaurs A jeden posłużył nawet za salę bankietową: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/99/Crystal_palace_iguanodon.jpg -
Produkty spożywcze, dania i ich nazwy
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
No tak, nastrój świąteczny minął - i zapomniałem o obietnicy. Może dlatego, że Christmas pudding został skonsumowany dopiero pod koniec lutego. Z racji dużej ilości innych potraw na Święta się nie złożyło, a potem jakoś ten czas już sam upłynął. Zatroskanych o moje zdrowie informuję - nie ma obaw, to ma bardzo długi okres ważności (z racji niezwykle alkoholowego składu). Wrażenie smakowe bardzo pozytywne, aczkolwiek z racji niezwykłej słodkości jest to raczej potrawa do skosztowania, niż jedzenia. Jej kwintesencja - to bakalie i gigantyczne nasączenie alkoholem. I rzeczywiście czuć było zupełnie niezłe alkoholowe składniki. I w mocy, i w zapachu. A skoro temat jest o nazwach, to puddingowa ciekawostka. Pojęcie Stir-up Sunday, choć wywodzi się z modlitwy, to nierozerwalnie związało się z dniem, w którym robiono świąteczne puddingi. Zob.: https://www.greatbritishchefs.com/features/stir-up-sunday-traditions https://en.wikipedia.org/wiki/Stir-up_Sunday I jakby ktoś chciał sam zrobić: http://www.bbc.co.uk/victorianchristmas/activity/pudding.shtml?page=0 Uwaga: ta wersja jest pewnie historycznie prawidłowa, ale w odróżnieniu od mojej (sklepowej) zawiera łój (dokładnie suet, cokolwiek to jest) co nie każdemu może się spodobać, ale był to tradycyjny tłuszcz używany w Anglii nawet w słodkich wypiekach. No i ma mniejszy wybór alkoholi w sobie (tylko brandy, a mój pudding "twierdził", że zawiera nie tylko "zwykłe" brandy, ale także prawdziwy koniak, porto, rum, sherry i coś tam jeszcze). Alkohol OK, ale z tym łojem, to nie wiadomo co lepsze. Mój miał zamiast niego m.in. olej palmowy... A przy okazji polecam jeden z sympatycznych, brytyjskich "seriali rekonstrukcyjnych". Victorian Farm (szczególnie odcinki specjalne/dodatkowe: Victorian Farm Christmas): https://www.telegraph.co.uk/culture/tvandradio/6773063/Victorian-Farm-Special-the-birth-of-Christmas-as-we-know-it.html A, bym zapomniał - poznajcie mojego bohatera. Niestety, nie w ściśle wiktoriańskiej, ale supermarketowej wersji. Ale spotkanie z nim było całkiem miłe. https://www.tesco.com/groceries/en-GB/products/254991220 -
Małe ad vocem: idąc tym tokiem myślenia, można uznać, że w czasie drugiej wojny światowej nie istniał taki twór jak Polska. Przy - oczywistych - różnicach, status naszej państwowości był podobny. Emigracyjny. I zależny od woli państw goszczących. Można się jedynie upierać, że między Monachium a marcem to była Czecho-Słowacja i do tego mieli lukę w ciągłości. Może dlatego, że we właściwie wolnych wyborach Komunistická strana Československa uzyskuje bez większego problemu status najsilniejszej partii? Do której całkowicie dobrowolnie zapisuje się ponad milion ludzi? Armia radziecka była tam kompletnie niepotrzebna, by wprowadzić nowy ustrój. Zgadzam się z tezą, że w Polsce nastąpiło pod koniec wojny pewne przesuniecie "na lewo" i rozczarowanie istotnej części ludności Londynem (czego dowodem były chociażby prawdziwe wyniki referendum i wyborów z 1947 r.). Ale nie do tego stopnia, aby bez radzieckich wojsk PPR mogła przejąć władzę.
-
Koła dyliżansów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Patrzyłem na to oczami kompletnego laika. Spodziewałem się przy typowych dyliżansach wielkości rzędu 500 kilogramów (waga samego pojazdu, bez obciążenia). Omnibusy konne - oczywiście więcej. A u Ciebie sama dolna granica to bodajże nieco ponad 600 kg. Wielkości raczej oscylują w okolicach tony. -
Swego czasu oglądałem dwa ciekawe, prywatne, dolnośląskie filmy z tego okresu: spływ kajakiem po Odrze (chyba z Wrocławia do Szczecina), też jakoś zaraz przed wybuchem wojny i piesza wycieczka po Karkonoszach (czyli ówczesnych Riesengebirge). Ten drugi był wcześniejszy - ok. 1935 r. Myślę, że nadal można je w sieci znaleźć
-
Koła dyliżansów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Jechałeś, drogi Euklidesie, na czterech kołach, tylko, że w jednym z nich była uszkodzona opona. Jazda "na feldze" jednego z kół, to nie jazda na trzech kołach. Wartości podane przez Ciebie trochę mnie zaskoczyły. Spodziewałem się mniejszych. -
I słusznie. Aby jednak mieć pełen obraz, warto czasami "wejść w buty" i drugiej strony. A i zastanowić się nad ogólnymi skutkami.
-
Koła dyliżansów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Teoretycznie wyobrażałem to sobie w formie "przywieszki" (coś w rodzaju koła do samochodu terenowego, mocowanego na zewnątrz), aczkolwiek nie spotkałem materiału ikonograficznego, który by to moje wyobrażenie potwierdzał. Z podanego przez Ciebie opisu trudno wyciągać pełne wnioski. Być może konie jeszcze były w takim stanie, że możliwe było "skierowanie kół" za ich pomocą, a "wytężenie sił" oznaczało wysiłki związane z opanowaniem ich. Poza tym doświadczenie nas przekonuje, że jednak łatwiej coś "przeciągnąć" na kołach (a to był chyba ten przypadek), niż "podnieść" ten sam ciężar do góry. Wymiana koła - tak, jak to widzę - wymagała podniesienia pojazdu. I przynajmniej przez krótki czas - utrzymania go w takiej pozycji. Także sądzę, że gromadka w miarę silnych pasażerów była w stanie sobie jakoś z tym poradzić. Ale - czy tylko na to liczono? Awaria (nawet w Europie) mogła przecież się zdarzyć na terenie podobnym do Dartmoor, gdzie szybko skrzyknąć okolicznych mieszkańców byłoby dość trudno, a pasażerowie przecież wcale nie musieli być "w miarę silni". To rzeczywiście sytuacja specyficzna (podobnie, jak "Wielki Trek"), gdzie pomoc zewnętrzna była skrajnie mało prawdopodobna i trzeba było się z tym zawczasu liczyć. Mi chodziło bardziej o "zwykłą" komunikację dyliżansami. W Europie, czy poza nią. Na razie, przynajmniej z cytatów przywołanych przez Ciebie, wyłania się obraz, że dominowało tam jednak wysyłanie i czekanie na pomoc, ewentualnie próbowano "dowlec się" do miejsca, gdzie takową pomoc można było uzyskać. -
Koła dyliżansów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Cóż, w tej sprawie należałoby rozpytać naszych inżynierów, ale nader trudno wyobrazić mi sobie dyliżans "ciągnący" dziesięć kilometrów na trzech kołach (dodajmy, że przednie od tylnych różniły się chyba zawsze wielkością). Wydaje mi się to pewną niemożliwością fizyczną. Nie był to wszakże Citroën DS z hydropneumatycznym zawieszeniem. Trudno mi również wyobrazić sobie woźnicę, który miałby zdolności jasnowidzenia w zakresie - kiedy nastąpi uszkodzenie koła? Na pewno oglądał pojazd przed jazdą i pewnie - jak miał zdrowy rozsądek i nie zmusiłby go do tego przełożony - to by nie ruszył z uszkodzonym, czy "mocno podejrzanym" kołem. Ale to był pewnie kres jego możliwości profetycznych. -
Koła dyliżansów
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Nad konstrukcją się nie zastanawiałem. Generalnie chodziło mi o destrukcję koła, uniemożliwiającą jego dalsze użytkowanie (przynajmniej w najbliższym czasie). I problem - jak dyliżans podnieść i utrzymać (mimo, że nie był ze stali- to trochę przecież musiał ważyć) i na co to koło wymienić. Ale, jak już nadmieniłem, nie wiem o tym nic i chętnie się np. dowiem, czy wożono ze sobą jakieś "zestawy naprawcze", gdy konstrukcja koła i charakter uszkodzenia dawały możliwość w miarę łatwej naprawy na miejscu. -
To ja dorzucę jeszcze jedną ciekawostkę. Nie znam żadnego filmu z okresu drugiej wojny światowej (a i wcześniejszego), na którym byłby kaszubski Garcz (i jezioro Łapalickie). A tu jest: https://www.youtube.com/watch?v=RGX4-kWyzqg (mniej więcej od 3:36) Skądinąd, niesamowity surrealizm - radosna, studencka wycieczka na Kaszuby w apogeum wojny... I żeby było jeszcze ciekawiej, to stacja/przystanek w Garczu zagrała także w sympatyczniejszych czasach - w "Podróży za jeden uśmiech". http://motyw-kolejowy.blogspot.com/2015/04/podroz-za-jeden-usmiech-1972.html
-
Kolońska filmoteka http://www.weltfilmerbe.de/ udostępniła szereg nowych filmów (wygodniej je pewnie szukać na kanale https://www.youtube.com/user/rhineflow). Także z tytułową blondynką. Nie angażuję się nadmiernie i nie podaję szczegółowych linków, bo mam wrażenie, iż tylko ja na forum fascynuję się tymi unikalnymi, prywatnymi filmami, "z drugiej strony drugo-wojennej barykady". W każdym razie, chcący bez trudu je znajdą. Jest na nich zimowy Gdańsk (m.in. Lasy Oliwskie), plaża sopocka, wycieczka po "Prusach Zachodnich", czyli Pomorzu Gdańskim i Powiślu, kopanie okopów w 1944. Ale jest także Szczecin i - ciekawostka - pomnik Sediny. Do tego sporo ciekawych filmów z początku kampanii - ale są także zdjęcia zimowe - przeciwko ZSRR (np. ujęcia Lwowa). Jak mi się wydaje - "radzieckie" filmy Wilhelma (Wernera?) Krönenberga są oznaczone (kro). Są też filmy innego autora - Gerda Brügelmanna (brue). Ciekawostka - na kadrach tych pojawiają się także żołnierze słowaccy i włoscy bersalierzy. Oraz litewscy powstańcy. I memento - na jednym z filmów są ujęcia lwowskich Żydów z opaskami...
-
Nie chce mi się przesadnie wdawać w tą dyskusję, bo niejako często z góry wiem, kto i co powie. Tylko w formie ciekawostki zwrócę uwagę, że powyższy argument jest dosyć wątły. Nie wspomnę już o Volksliście, ale np. Polacy masowo nabywali obywatelstwo litewskie (na okupowanych przez Litwę w 1939 r. obszarach Wileńszczyzny). Z wyjątkiem tych, którym Litwini nie chcieli dać takiego obywatelstwa (uchodźcom z innych obszarów Polski). Raczej starano się o to obywatelstwo, niż broniono się przed nim. A problem obywatelstwa generalnie na kresach "załatwiła" decyzja Rady Najwyższej ZSRR o nadaniu ludności tych obszarów obywatelstwa radzieckiego (z listopada 1939 r.). Bynajmniej, nie tylko przyszłym funkcjonariuszom PPR. "Paszportyzacja" z lat 1939-1940 przebiegła dosyć gładko, bez masowego oporu, choć pewnie i bez większej radości (przynajmniej ze strony istotnej części etnicznych Polaków). Zatem, zjawisko posiadania obcego obywatelstwa przez Polaków było w czasie drugiej wojny masowe. Idące w miliony. Stosując zatem wykładnię autora powyższych słów, Polska pozbawiła obywatelstwa miliony etnicznych Polaków. Zyskała za to miliony szpiegów. Bo przecież wiadomo, że ten kto został "pozbawiony obywatelstwa" i działa na terenie Polski, to automatycznie szpieg. Argument o tym, że z konstytucji marcowej wynika, iż nie wolno łamać konstytucji kwietniowej, której geneza wiązała się właśnie z m.in. z wielokrotnym złamaniem art. 125 marcowej - przez litość pominę. O konstytucji kwietniowej mamy odrębny temat. Argument jest zresztą obosieczny, bo idąc tym tokiem rozumowania można uznać, że przecież obywatele nie mieli też prawa "wybierania sobie" i oceniania prawidłowości np. ustawy o systemie rad narodowych z 1944 r., czy małej konstytucji z 1947 roku. Uważam, że jest oczywiste, iż KRN itd. nie miała legitymizacji do tego, aby oceniać legalność prawa (w tym konstytucji). Ale nie wynika z tego wniosek o legalności konstytucji kwietniowej, czy o w pełni właściwej legitymizacji władz opartych o postanowienia tej konstytucji. Co zresztą doskonale wykorzystała propagandowo PPR, KRN, PKWN itd. O tym zresztą mamy też odrębny temat.
-
Elektrownie wiatrowe w Polsce (historia).
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ze "Domem Śląskim" związane są różne ciekawostki. Chociażby związane z konkurencją z sąsiadującą o miedzę "Riesenbaude" ("Obří bouda"). Teraz, aby nie mnożyć tematów, chciałbym w tym miejscu zapytać o inną formę wykorzystania wiatru. Rotorowce - czyli statki napędzane siłą wiatru. Za pomocą tzw. rotoru Flettnera. Chyba pierwszym takim statkiem był niemiecki "Buckau" (wodowany w 1920 r., przerobiony na rotorowiec w 1924). Jego dziewicza, handlowa, rotorowa podróż wyglądała raczej smętnie (za to zaczęła się w Gdańsku). Zob. http://content.time.com/time/magazine/article/0,9171,719974,00.html Cała jego kariera zresztą też nie trwała długo. Drugim rotorowcem była (również niemiecka) - "Barbara". I moje pytanie - czy przed wojną były w Polsce pomysły zastosowania tego rodzaju napędu? Uparcie przychodzi mi na myśl, że w polskiej flocie handlowej, przedwojennej, czy krótko powojennej był jakiś rotorowiec, czy - były rotorowiec. Nie wiem, skąd to uparte skojarzenie, bo wydaje mi się błędne. Mamy ciekawe doświadczenia w projektowaniu i budowie żaglowców (w tym z ciekawym ożaglowaniem - zob. "Oceania" i niedoszły "Gwarek"), ale to już czasy dużo późniejsze - PRL i III RP. I oczywiście inżyniera Zygmunta Chorenia. Zatem, jak to ze statkami rotorowcami było? A może coś mi się pomyliło i był to raczej polski, rotorowy samolot?