Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,663
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Fascynującą dyskusję na temat poboczny (kiedy zaczęła się demokracja?) proponowałbym przenieść do jakiegoś innego miejsca na forum. W tym temacie wywołany został problem kryzysu demokracji w międzywojennej Europie. Możemy się spierać o szczegóły, ale był o faktem. Powody? W mojej ocenie - zazwyczaj dosyć typowe: 1. Rozczarowanie istotnej części społeczeństw sytuacją gospodarczą (do autorytarnych zmian dochodzi często w czasach kryzysowych po pierwszej wojnie, albo w okolicach Wielkiego Kryzysu) , tym samym rozczarowanie sposobem zarządzania w wykonaniu dotychczasowych rządzących. I typowe poszukiwania "silnego człowieka", który może weźmie za twarz, ale "da nam" parę groszy więcej. Bez refleksji, że "silnego człowieka" potem będzie trudno odsunąć od władzy, a przy okazji może on narobić sporo zła. 2. Generalna podatność ówczesnych społeczeństw europejskich na (często skrajnie) nacjonalistyczną propagandę, do której odwoływali się władcy autorytarni. Można mówić o zróżnicowanych powodach tej podatności, ale była ona faktem.
  2. OK, demokracja we wschodniej, czy środkowej Europie narodziła się według Euklidesa 4 października 1918 r. Przyjmuję do wiadomości. Co nie zmienia faktu, że o tym jaka to była demokracja, czy autorytaryzm, kiedy się zaczęła, a kiedy skończyła m.in. w przypadku Węgier i Jugosławii można sobie podyskutować.
  3. Autorytarne. Litwa od 1926, Łotwa i Estonia od 1934. Jak tak idziemy, to i Francja odpada, bo i tam kobiety nie miały prawa głosu. A przy okazji coś jeszcze by się znalazło. Czechosłowacja - wiadomo, jak było. Do Monachium demokratyczna. Chyba, że chcemy podyskutować o roli Masaryka i nieformalnej "piątce". Ale Jugosławia, czy np. Węgry - to już ciekawe pytanie. A rzecz i tak rzeczywiście leży w klasyfikacji. Teoretycznie, dziś Rosja też jest demokratyczna. I federalna. Z niezależnymi sądami, w tym konstytucyjnym.
  4. oto mundur - ale której armii?

    Raczej wygląda na amerykański, cesarsko-królewscy mieli bardziej fikuśne kieszenie. Niestety, to co ma na kołnierzu jest bardzo słabo widoczne i trudne do zidentyfikowania. Nie jest to chyba amerykański collar disc. Ale to co przypomina na zdjęciu ciemny prostokąt, to może być w rzeczywistości skrót literowy - np. U.S..
  5. Desant na Granville

    Trochę czytałem o tej okupacji i raczej wygląda mi to na "se non è vero, è ben trovato". Z tego co wiem baliff (bodajże Guernsey) nie chcąc drażnić Niemców wprowadził 25 funtowe nagrody za informacje o malowaniu (churchillowskiego) "V" itp., ale o wieszaniu nie słyszałem. Zresztą większość (a może nawet wszyscy), którzy zostali aresztowani, czy deportowani z Wysp Normandzkich, a potem stracili życie - to w więzieniach lub obozach koncentracyjnych w Niemczech, czy na terenie okupowanej Francji, czyli kompletnie poza zasięgiem kontrolowanej przez Niemców lokalnej administracji.
  6. Dzisiejsza Rosja a schyłowy ZSRR

    Indie stopniowo dystansują się od Rosji i Chin. Ten kierunek jest raczej oczywisty w kontekście chociażby problemów granicznych z Chinami, które Indie nadal muszą bardzo boleć oraz faktu, że Chiny są naturalną konkurencją Indii w regionie. Do tego Indie są "największą demokracją świata", a Chiny i Rosja - raczej nie. Podejrzewam, że zdystansowali by się już zdecydowanie dawniej, gdyby nie fakt, że armia indyjska w dużym stopniu oparta jest na sprzęcie powstałym w ZSRR/Rosji lub w kooperacji z Rosją. To się zmienia, ale trochę potrwa. Zatem - muszą być ostrożni i ostrożnie się dystansować, aby nie pozostać z ręką w nocniku (czyli z problemami z uzbrojeniem) - chociażby w razie konfliktu z Pakistanem. Też mnie to zastanawia. Zakładając chociaż podstawowe rozgarnięcie tego pana i jakieś ogarnianie przez niego sytuacji międzynarodowej - to przecież powinien wiedzieć, kto pierwszy zajmie się na poważnie przejmowaniem zasobów naturalnych Rosji, jej stref wpływów w Azji, no i przypomni sobie o nierównoprawnych traktatach z XIX wieku. I o tym, że Władywostok jest tak samo chiński jak Hongkong. Mogę to sobie wytłumaczyć tylko tym, że tkwi nadal mocno mentalnie w latach 70. plus chęcią utrzymania wewnątrzrosyjskiego wizerunku macho, na którym mocno pracował.
  7. Dzisiejsza Rosja a schyłowy ZSRR

    Jak człowiek to widzi, to zastanawia się, czy rzeczywiście do KGB brali tych bardziej rozgarniętych. Fakt, że kariera rezydenta w superlojalnej NRD nie świadczyła, aby go przesadnie w służbach doceniano, ale przynajmniej powinien trochę "kumać czaczę". A gość konsekwentnie działa na korzyść największego zagrożenia dla Rosji. Ale nie nasze zmartwienie, my do Chin - nawet wersji ChRL - nigdy nic poważnego nie mieliśmy. Pomogli nam w 1956, działał Chipolbrok i te sprawy.
  8. Dzisiejsza Rosja a schyłowy ZSRR

    W sumie - to dzięki aberracji Putina cała Rosja staje się łupem Chin.
  9. Hitler i Król Dani

    Trzy uwagi: 1. Pozostawienie Christiana X na tronie nie ma nic wspólnego z osobistą sympatią (i szacunkiem), czy antypatią "Hitlerii" tylko specyficznymi, liberalnymi warunkami okupacji Danii (szczególnie do 1943 r.). Rzeczona "Hitleria" generalnie nie była zainteresowana jakąś totalną przebudową Zachodu Europy, tylko ogólnym podporządkowaniem i utrzymaniem w niej spokoju, aby mieć wolne ręce do zajęcia się Lebensraumem na Wschodzie. Stąd, jeżeli w Danii ten spokój (przynajmniej przez jakiś czas) dało się utrzymać za pomocą łagodnych środków - nie było żadnego powodu usuwać króla. Nawet mimo, że ten nigdy nie kochał okupantów i stał się symbolem narodowym, także za sprawą słynnych przejażdżek konnych po Kopenhadze i "kryzysu telegramowego". 2. Panujący (Norwegii, Holandii, Luksemburga) generalnie wyjeżdżali, czy pozostawali na emigracji świadomie i z własnej woli, a nie byli do tego zmuszani przez Niemców (jeżeli już to w tym sensie, że nie godzili się na niemiecką okupację). Inną - kontrowersyjną - decyzję podjął oczywiście Leopold III. 3. Królowie Danii (Christian X) i Norwegii (Haakon VII) byli braćmi. Członkami tej samej dynastii ( młodszej linii Oldenburgów - dom Lyksborg (duń.)/ Glücksburg (niem.). Panującej w Danii od 1863 r., w Norwegii od 1905 r.
  10. Westerplatte - mit?

    Tyle to warte (czyli nic), co inna teoria, że legendę o dowodzeniu Sucharskiego wykreowali "komuniści", gwoli docenienia chłopskiego pochodzenia majora, a zasługi Dąbrowskiego pomijano - z racji arystokratycznego. A Tomasz się w jakikolwiek sposób orientuje, kiedy teoria o dowodzeniu Dąbrowskiego tak naprawdę ujrzała światło dzienne i zaczęto się nad nią realnie zastanawiać? Czy tylko tak sobie pisze? O to, to właśnie. Poproszę o owe fachowe publikacje.
  11. Westerplatte - mit?

    No to pozostaje mi też przeprosić. Nawiasem mówiąc, jest dla mnie jasne, że w szerokim kontekście "odbrązawiania legendy" powstają rzeczy - delikatnie mówiąc - dyskusyjne. Zob. dyskusja o filmie "Tajemnica Westerplatte". Jest dla mnie także oczywiste, że zarówno Sucharski, jak i Dąbrowski mają trwałe, zasłużone miejsce w historii. I wiążą się z nimi ciekawe pytania. Niektóre - pewnie na zawsze już pozostaną bez odpowiedzi. I jest całkiem sporo poważnych źródeł, w tym zebranych w książce przez Borowczaka, które nie pozwalają przejść obojętnie nad pytaniem o przebieg wydarzeń 2 września po nalocie.
  12. Westerplatte - mit?

    Coś się ważnego stało, że Tomasz uznał, iż można zachowywać się niekulturalnie? A gwoli wyjaśnienia, bo widzę, że chyba będziemy się rozstawać: 1. Żadnego autorytetu nie inwestowałem, bo jako zwykły czytelnik tego co napisali inni o Westerplatte - jestem w pełni świadomy, że go w tej dziedzinie nie mam. 2. Żadnych książek, komiksów, filmów, teorii innych osób itp., nie afirmuję - bo są mi one bardzo obojętne. 3. Sądzę, że istnieje sporo danych, aby uznać, że po ataku bombowym 2 września doszło do czegoś co chyba Wieczorkiewicz określił mianem "żołnierskiego dramatu". 4. Chyba wyraźnie dałem do zrozumienia, że nie mam zamiaru wartościować postaw jakiegokolwiek z żołnierzy Westerplatte. 5. Przebieg wydarzeń 2 września ma dla mnie wyłącznie charakter związany z zainteresowaniem hobbystycznym, stąd wielokrotnie sygnalizowałam także to, co można potraktować jako krytyczne dla jednych, czy drugich poglądów. Jak najbardziej dam się przekonać, że 2 września nie doszło do owego "dramatu żołnierskiego". Na razie nie zostałem przekonany. Także argumentum ad łajnum. 6. Tezy Tomasza, że "wojsko się nie buntuje bo tak ma" i "w wojsku wszystko zawsze przebiega regulaminowo" nadal uważam za cokolwiek dziwne. 7. Na razie "z nowości" wiemy z dużym prawdopodobieństwem, że kapral Gębura nie zginął na dachu koszar. I nic więcej. Jak będziesz coś pewnego wiedział o pasach i białej fladze - daj znać. Przeczytać na pewno przeczytam.
  13. Westerplatte - mit?

    Na razie możemy założyć, że dziś już wiadomo, iż kapral Gębura zginął w zbombardowanej "piątce", a nie "być może" na dachu koszar. Do kompleksowej weryfikacji przypuszczeń o innych wydarzeniach 2 września jeszcze bardzo daleko.
  14. Westerplatte - mit?

    Jednoznaczne - przynajmniej w świetle znanych przeze mnie wiadomości z ostatniego okresu - uznanie, że kapral Gębura zginął wraz innymi poległymi w wartowni nr 5 stanowi ważny element "układanki". Nie przesądzający jednak o rzeczywistym przebiegu wydarzeń w koszarach 2 września po bombardowaniu. Jak już kilka razy pisałem, pewnie wszystkich szczegółów nigdy nie uda się poznać.
  15. Dobre strony ZSRR

    Pro forma zwracam uwagę, że osoba o nazwisku Gomółka nigdy nie była I sekretarzem.
  16. Dobre strony ZSRR

    O oczywistych nader oczywistościach związanych z przebiegiem wojny i dużymi możliwościami amerykańskiego przemysłu nie dyskutuję. Zwracałem uwagę na to, że z jakiś powodów USA bardzo, bardzo chciało mieć ZSRR za sojusznika, wręcz oferując mu (Roosevelt) współzarządzanie światem - w ramach koncepcji "Four Policemen" . A nawet gdy przestali już być kolegami (dodajmy - w warunkach trwającego do 1949 roku amerykańskiego monopolu atomowego), jakoś pokazanie ZSRR kto tu rządzi i jak należy się dobrze zachowywać nie przyszło USA do głowy i odpuścili sobie definitywnie Europę Środkowo-Wschodnią oraz konsekwentnie odpuszczali Chiny. Ergo: 1. Nie zdawali sobie sprawy, że "mogą bez problemu - według dzisiejszych teoretyków - wygrać z III Rzeszą (i z Japonią przy okazji)", a może i z ZSRR na deser. albo/i: 2. "Może jednak to wszystko nie byłoby takie proste, szczególnie gdyby wujek Józek wyczynił kolejną woltę? A przynajmniej - alianci mogli mieć bardzo, ale to bardzo uzasadnione obawy, że to nie będzie to takie proste". Pytanie retoryczne. Wszyscy dobrze wiemy, co było idée fixe Hitlera.
  17. Dobre strony ZSRR

    Z polskiego punktu widzenia to kluczowe pytanie. W pesymistycznym wariancie, jeżeli doszedłby do celu (on, czy raczej jego następcy) np. w 1945-1950 roku pewien środkowoeuropejski naród mógłby już być na skraju zaniku. Intencje Roosevelta były oczywiste, zmiana nastrojów w USA także, ale nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jak długo (bez Pearl Harbor) utrzymywałby rolę analogiczną do Bidena w aktualnej wojnie. I kiedy ówczesne społeczeństwo USA byłoby gotowe na "gorący" konflikt. Co innego wysyłać czterofajkowce, co innego GIs na śmierć. A przy okazji zwracam uwagę, że to nie USA wypowiedziały wojnę Niemcom I Włochom, tylko Hitler (i Mussolini) im (do czego zresztą nie byli formalnie wobec Japonii zobowiązani). Zatem otwiera się możliwość kolejnej dyskusji - na ile (bez decyzji Hitlera) prawdopodobna była wojna równoległa, czyli bez GIs w Europie?
  18. Dobre strony ZSRR

    Największy problem był w tym, że ówcześni Amerykanie chyba za bardzo sobie tego nie uświadamiali, iż mogą bez problemu - według dzisiejszych teoretyków - wygrać z III Rzeszą (i z Japonią przy okazji). W ogóle zachodni alianci mało uświadomieni byli i wujka Józka pieścili oraz dokarmiali jak mogli, żeby ZSRR tylko im z układanki antyhitlerowskiej, a później antyjapońskiej nie wypadł. Może jednak to wszystko nie byłoby takie proste, szczególnie gdyby wujek Józek wyczynił kolejną woltę? A przynajmniej - alianci mogli mieć bardzo, ale to bardzo uzasadnione obawy, że to nie będzie to takie proste. W sumie - to dobre pytanie. Heglowi to raczej imputowano, niż rzeczywiście tak powiedział. Wychodzi chyba na Szpotańskiego, ale związku nie widzę. Pewnie to tak, jak z tym Stalinem, co niby miał powiedzieć: "Śmierć jednego człowieka - to tragedia. Śmierć milionów ludzi - to statystyka". Zresztą do takich dywagacji na forum jest temat: "Słynne wypowiedzi które tak naprawdę nie padły". Do tego "Arsenał Demokracji" i czterofajkowce za bazy, z których jeden nawet w brytyjskim filmie zagrał. Serce Roosevelta wiadomo, po której stronie biło, ale czy bez Kate, Val i Zer nad Pearl Harbor Stany Zjednoczony by ot tak weszły do wojny? Nastroje się zmieniały, powoli nikło zaplecze dla America First i Neutrality Acts, ale trudno jednoznacznie wytyczyć granice ich non possumus. W mojej ocenie, do tego trzeba było jednak szoku, jak Pearl Harbor, czy - na szczęście hipotetyczny - upadek Zjednoczonego Królestwa. Jak niestety należy przypuszczać - masowa rzeź Polaków sama w sobie by raczej takiego szoku nie wywołała.
  19. Pierwsze strzały - początek II Wojny Światowej

    Krótką wypowiedź zawierającą godzinę 5.40 dokładnie wygłosił Zbigniew Świętochowski. Spiker mógł się sam pomylić, ale pewnie taką właśnie informację dostał od dowództwa obrony przeciwlotniczej Warszawy. Jeżeli tak było - to kto ustalił godzinę (czy sam płk Kazimierz Baran, według wiedzy, która dysponował, czy nastąpiło jakieś przekłamanie "na linii", czy decydowały jakieś czynniki wyższe od dowództwa OPL Warszawy) - nie mam pojęcia. Hitler też miał problemy z zegarkiem: "Polen hat heute Nacht zum ersten Mal auf unserem eigenen Territorium auch mit bereits regulären Soldaten geschossen. Seit 5:45 Uhr wird jetzt zurückgeschossen! Und von jetzt ab wird Bombe mit Bombe vergolten!". Spotkałem się kiedyś z teorią, że przesunięcie czasowe w przemówieniu Hitlera miało ułatwić zrzucanie winy na Polaków, którzy "sami zaczęli wcześniej tej nocy". A znaczenie też niby miała ww. pomyłka polskiego spikera ("my pięć minut później, niż Polacy podali, że jest już wojna"). Poważnego uzasadnienia tej teorii ja przynajmniej jednak nie znalazłem.
  20. Wrzesień 1939 - nieodrobiona lekcja

    W tym temacie chodzi o wrzesień 1939, zatem ze swojej strony tym wpisem dygresję już kończę. W perspektywie zbliżającego się "wersalskiego dyktatu" Groener oceniał ogólnie perspektywy wznowienia konfliktu w czerwcu 1919 r. Konfliktu także na wschodzie, ale już w formie starcia z Polską w pełnej skali. Poprzedni wpis Euklidesa: "W 1918 roku Niemcy podczas Powstania Wielkopolskiego płakali że Polacy mają liczne czołgi (...)". jest zatem bez sensu. Mamy już dobrą połowę roku 1919, nie rok 1918, poza powszechnie przyjmowanym okresem trwania powstania wielkopolskiego. W trakcie samego powstania Polacy żadnych licznych czołgów nie posiadali, a Niemcy żadnych polskich czołgów nie oblewali łzami. A w czerwcu 1919 r. rzeczywiście 1 Pułk przetransportowano do Polski (skądinąd nie do Wielkopolski). I to już inna historia, niż powstanie wielkopolskie. Polacy rzeczywiście dysponowali w walkach lat 1919-1920 czołgami i potrafili z nich robić całkiem niezły użytek, ale nie miało to związku z rokiem 1918 i powstaniem wielkopolskim. No chyba, że taki, iż na froncie wschodnim polskie czołgi dobrze współdziałały z oddziałami rodem z dawnej Armii Wielkopolskiej.
  21. Wrzesień 1939 - nieodrobiona lekcja

    Tak pro forma: Powstanie wielkopolskie trwało zasadniczo od 27 grudnia 1918 r. do 16 lutego 1918 r. Rozkaz przewidujący utworzenie pierwszej polskiej jednostki pancernej, czyli pułku czołgów w ramach Armii Hallera (dodajmy dla porządku, że stacjonującej wówczas nie w żadnej Wielkopolsce, tylko we Francji) wydano 15 marca 1919 r. Euklidesowi Niemcy płakali cokolwiek antycypacyjnie.
  22. Wrzesień 1939 - nieodrobiona lekcja

    Stridsvagn 103 także nie miał wieży, a jest zaliczany do czołgów. W T-62 stosunek masa-moc jest raczej żałosny, a jest to czołg. A zupełnie poważnie. Jest jasne, że rodzina TK-TKS zasługuje najbardziej na miano ruchomych stanowisk karabinów maszynowych. Natomiast różnica między nimi a Panzerami I nie była aż tak ekstremalna. Jak ktoś się dobrze postarał, Panzera mógł obezwładnić ogniem z broni maszynowej. Panzer miał 2 lekkie karabiny maszynowe (czyli mniej niż włoskie tankietki uzbrojone w 2 ckm), TKS miał jeden ciężki, a czasami nkm. Do tego za przodka Panzera I można uznać też poczciwą tankietkę Carden Loyd, co implikowało uroki trakcyjne itd. Silniki się przegrzewały (szczególnie we wcześniejszej wersji). Już perspektywy roku 1941 Panzera można uznać za pojazd czołgopodobny. Podobnie jak tankietki. A generalnie chodzi mi o to, że albo tego typu pojazdy (słabe, z "sikawkami" zamiast działek) ogólnie odliczamy, albo zaliczamy do czołgów. Przyjęło się, że raczej zaliczmy, zatem nie ma sensu z tym walczyć. Można ewentualnie przy wyliczankach zaznaczyć ile było tankietek, a ile słabizny czołgowej.
  23. Wrzesień 1939 - nieodrobiona lekcja

    Ależ nie, skądże. TKS z działkiem 20 mm (karabinem maszynowym wz. 38FK) to już była liga nieco wyższa. Biorąc to pod uwagę dochodzę do wniosku, że powinniśmy odliczyć i Panzerkampfwageny II.
  24. Wrzesień 1939 - nieodrobiona lekcja

    Idąc w tym kierunku, "wrześniowym Niemcom" powinniśmy odliczać Panzerkampfwageny I. Trochę to bez sensu.
  25. Kryzys wywołali fizycy

    A ja się nie łapię na żadne plusy i eksperymenty, jeno na inflację. Smuteczek.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.