-
Zawartość
5,677 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Niemcy czy Rosjanie?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Albinos → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
A czy ma to jakiekolwiek znaczenie znaczenie dla naszych rozważań? Czy obywatel polski np. pochodzenia romskiego czy karaimskiego ma się liczyć jakoś inaczej? -
A ja kojarzę "Mens sana in corpore sano", ale z greką to też nie ma nic wspólnego . Może Wikipedia pomoże?LINK
-
Niemcy czy Rosjanie?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Albinos → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Jeżeli sobie dobrze przypominam, o tym już rozmawialiśmy w jakimś innym wątku . Możemy podyskutować jak długo by żył Hitler, jacy byliby jego następcy (czy aby łagodniejsi?). Możemy się zastanawiać ilu z nas - procentowo - byłoby przeznaczonych do gazu, ilu blondynów do zgermanizowania, ilu pojechałoby na Syberię. Ale w tym miejscu Europy by już nas dziś nie było (chyba, że w jakiś obozach dla robotników przymusowych, sprowadzanych z Syberii Środkowej). BTW - jak przypuszczam po zwycięskiej dla Hitlera wojnie, gdy zakończyłoby się zapotrzebowanie na mięso armatnie, wzmiankowane przez Ciebie volkslisty uległyby weryfikacji (niektórym z nazistowskich dygnitarzy bardzo się nie podobało ich masowe przydzielanie faktycznym "podludziom"). Tak jeszcze ogólnie: Padło pytanie o porównanie dwóch zbrodniarzy. 1. Po pierwsze można porównywać to co było. Dokładna liczba ofiar II wś. w Polsce chyba nigdy nie będzie znana. Przyjmijmy, umownie, że było to 6.500.000. Za jaki odsetek z tego odpowiadają radzieccy. 5%? Zbrodnie Stalina wobec Polaków były straszne i bagatelizować ich nie wolno, ale należy widzieć je w proporcji do tego co wyrabiał i mógł w przyszłości wyrabiać Hitler, gdyby - z walnym udziałem ZSRR - go nie pokonano. 2. Można porównać to co planowano. Zamiarem Stalina był eksport "rewolucji" (a dokładnie swojej władzy) jak najdalej na zachód. W realizacji tego planu istnienie Polaków jako narodu mu nie przeszkadzało. Także istnienie - oczywiście odpowiednio "zorganizowanej i kontrolowanej" - polskiej kultury, sztuki czy edukacji. Jak by to wyglądało w najgorszym dla Polski wariancie - znowu sugeruję zerknąć do historii Litwy, Łotwy i Estonii. Represje tam były straszne, ale biologiczne istnienie tych narodów w sumie niezagrożone. Przetrwała także rodzima kultura, sztuka, edukacja (i z czasem - po okresie stalinowskim - zaczęła się odradzać i tworzyć całkiem wartościowe dzieła). Natomiast zamiarem Hitlera było znalezienie przestrzeni życiowej dla Niemców na wschodzie, wg. generalnej zasady - germanizować można ziemię a nie ludzi. Na wschód od Niemiec leży Polska. A polska kultura, sztuka, edukacja - przecież zdaniem hitlerowców takiej nie było, bądź była niepotrzebna... Reasumując. Posiadanie przez kogoś poglądów antykomunistycznych czy antyradzieckich jest czymś dla mnie jak najbardziej zrozumiałym i nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że stalinowski ZSRR był czymś fajnym i miłym. Natomiast irytuje mnie, jak próbuje się wychodzić z założenia - jestem antykomunistą, Stalin był komunistą, a Hitler jego przeciwnikiem. Ergo - Hitler musiał być lepszy od Stalina. Z polskiego punktu widzenia nie. Gdy niemożliwy był wariant optymalny (tzn. alianci zachodni docierają przez Bałkany do Polski lub lądują na plażach Helu ), wariant ze zwycięstwem Stalina był dla nas - mimo wszystko - lepszy od wariantu ze zwycięstwem Hitlera. -
Niemcy czy Rosjanie?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Albinos → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Tak bez żadnej wątpliwości? A chociażby jak to jest w cyfrach ogólnych? Ilu obywateli polskich zabili w czasie II wś. Niemcy, a ile radzieccy? Kilkanaście milionów to może być nawet więcej niż połowa wszystkich obywateli przedwojennej Polski. Na ile jest to prawdopodobne - niech pomoże nam odpowiedzieć odsetek zesłanych z Litwy, Łotwy i Estonii (a deportacji było tam kilka fal, także po zakończeniu wojny). Przy całym ich okrucieństwie, wskaźnik 50% wysiedlonych był tam niezwykle odległy od rzeczywistych cyfr. Dalekosiężne pomysły wysiedlenia Polaków na Syberię to raczej mieli Niemcy w ramach "porządkowania" stosunków etnicznych na wschodzie. Bez przesady, mówi się bardzo dużo i to od dawna. Całe 250.000 trafiło do obozów? A ja słyszałem, że istotną część żołnierzy i podoficerów puszczono do domu, a niektórych przekazano Niemcom. Ładnie napisane, propagandowo bez zarzutu. Ale także bez żadnej wątpliwości. Ja osobiście bym jednak zastanowił się, czy smutny los pojałtańskiej Polski nie był jednak lepszym rozwiązaniem niż przepuszczenie narodu przez komin lub wysłanie go na Syberię w ramach czyszczenia Lebensraumu. Moim zdaniem Twoja niechęć do radzieckich, tudzież niepodważalne fakty zbrodni stalinowskich, nie powinny być uzasadnieniem do naginania faktów i wybielania roli Niemców. A tak ad meritum. Obaj zbrodniarze - Hitler i Stalin mieli odmienne cele. Przy całym "uroku" wyboru pomiędzy nimi (trochę jak pomiędzy dżumą a cholerą) warto jednak zauważyć, że Stalin (i jego ZSRR) nigdy nie miał koncepcji fizycznej eliminacji CAŁEGO narodu polskiego. W tym kontekście Hitler był jednak dużo groźniejszy, choć "rozkręcał się" stopniowo. Ze strony Stalina groziła nam - w najgorszym wypadku - 17. republika i represje porównywalne do tych w krajach bałtyckich. Zwycięstwo Hitlera mogło doprowadzić do tego, że Anno Domini 2009 byśmy sobie "gadali internetowo" może gdzieś w okolicach Baranułu, o ile w ogóle... -
To już nie "okrągły stół", ale wybory czerwcowe (zatem następna okrągła rocznica ), pozwolę sobie zatem tylko dodać skrótowo do Twojej wypowiedzi, że strona rządowa rzeczywiście strzeliła sobie w nogę, wprowadzając wymóg bezwzględnej większości (lista krajowa i I tura w wyborach z list okręgowych). Co do "młodych wilków". Moim skromnym zdaniem nie ma nic bardziej żałosnego, jak polityk w wieku 20-40 lat, który przekonuje urbi et orbi jakimże jest bezkompromisowym antykomunistą (20 lat po upadku systemu) i "jakby to on nie zrobił wszystkiego lepiej".
-
Drogi Vissegerdzie, podziwiam Twoje naukowe zaangażowanie w przeszukiwaniu dostępnej literatury, aby obalić interesujące tezy, że w 1940 r. Polaków na kresach było 30%, a Żydów 70% i Żydów nie wywożono na Syberię. Na przyszłość podsuwam Ci jednak fundamentalny argument w tego typu sporach, który czyni dalszą dyskusję zbędną i oszczędzi Ci pracy. Jeżeli ktoś posłuży się teorią "zniszcz" go argumentem - "nie wszystkie, albowiem część należy do cyklistów". To zawsze skutkuje w tego typu przypadkach . Pozdrawiam i przepraszam za prywatny charakter postu.
-
Czy system PRL sprzyjał modernizacji czy stagnacji i kryzysowi?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Narya → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Vissegerd - tak do końca retoryczne nie jest. Słusznie wydzielono różne przedziały czasowe i zadano pytanie uzupełniające o to czy dystans się zmniejszał. Efekty końcowe gospodarczego współzawodnictwa systemów były oczywiście jakie były - i to to było jasne już ok. 1975 r., a na pewno ok. 1980, ale ok. 1960 to już trochę inaczej wyglądało, jeśli chodzi o porównanie dynamiki rozwoju wschodu i zachodu. A dystans cywilizacyjny per saldo się zmniejszył, choć oczywiście nie tak, jakby mógł się zmniejszyć gdyby historia była tak miła i dała nam szansę popróbować gospodarki rynkowej w stylu zachodnioeuropejskim po 1944 r. -
Musimy pamiętać o jednym wątku. Przez całe lata po prostu bano się tknąć Pinocheta, wiedząc, że kontroluje armię, której kadra oficerska składa się notabene z ludzi zamieszanych w "pinochetyzm" . Większość klasy politycznej Chile (i lewica i prawica) traktowała go jako persona non grata, człowieka "z przeszłości" (choć oczywiście szczegóły oceny bywały różne), ale ruszyć go i postawić przed sądem nie było sposobu. Nawet po odejściu ze stanowiska głównodowodzącego było to z ww. powodu dyskusyjne. Dopiero po "sprawie brytyjskiej" sytuacja się zmieniła, nastąpił swoisty przełom. Związane to było także z tym, ze instytucje demokratyczne w Chile się umocniły i nie było już takiego zagrożenia ze strony armii. Porównywaniu Pinocheta do Jaruzelskiego zawsze się będę sprzeciwiał, bo uważam to za nieuzasadnione i uwłaczające Jaruzelskiemu, ale zabawmy się w taką symulację. W roku 1989 nowelizuje się przed czerwcowymi wyborami konstytucję. Jaruzelski zostaje dowódcą armii do 1998 r. (z władzą w armii w stylu latynoskim, nie europejskim) i dożywotnim senatorem z immunitetem. Ciekawe, czy podnosiłyby się głosy, gdyby Jaruzelskiemu uchylono ten immunitet ok. 2004 r., że nie dotrzymano umowy. Ale u nas oczywiście jest inaczej i Jaruzelski, po swojej faktycznej rezygnacji z prezydentury w 1990 r. może sobie już chyba kilkanaście lat chodzić po sądach i trybunałach.
-
Z pamięci - strajk "majowy" w Stoczni Gdańskiej trwał chyba od 2 do 10 maja. W ostatniej fazie w stoczni zostało chyba ze 300 strajkujących. Organizatorzy wpadli na dobry pomysł, aby z honorem zakończyć "rozłażący się" strajk - wyjścia pochodem ze stoczni (do kościoła św. Brygidy). W formie ciekawostki mogę dodać, że jeden z b. prominentnych działaczy "S", dosyć dziś radykalny, skwitował te dni słowami "koniec Solidarności". Niestety nie mogę podać szczegółów, ale jest to fakt.
-
Kłócić się o poglądy i ulubione gazety nie będę. Ale uważam, że - mimo wszystko - GW bardziej oddaje złożoność świata niż NCz. De gustibus... Pytanie - czy wojska kubańskie w Chile walczyły z armią Pinocheta? Odpowiedź - nie. Ergo - porównanie nie do końca słuszne. Czy w Gwatemali rządzi Chavez, czy na Haiti rządzi Chavez, czy w Salwadorze rządzi Chavez, czy w Kolumbii rządzi Chavez? Np. w całej Ameryce Środkowej może o Kostaryce i w jakimś stopniu Panamie można powiedzieć, że się rozwijają, gdzie indziej trwała zapaść. Bardziej na południe też niezbyt ciekawie. Bieda Ameryki Łacińskiej ma charakter strukturalny i "odwieczny". Chavez (i inni lewicowi prezydenci, którzy się ostatnio pojawili na tym kontynencie) to próba poszukiwania rozwiązań przez zdesperowane społeczności. Dobrych rozwiązań czy nie - to już inna historia. SN (po sprawie brytyjskiej) uznał, ze Pinochet jest za bardzo chory aby być senatorem, ale także zbyt chory aby odpowiadać sądownie. Ponieważ okazał się wkrótce na tyle dziarski, aby np. udzielać wywiadów, decyzję zweryfikowano. Jakby siedział cicho i nadal był chory pewnie nikt go do odpowiedzialności nie pociągnął. BTW - przepraszam bardzo, ale do czego zmierzasz? Czy postawienie Pinocheta przed sądem byłoby czymś złym? Nawet jeżeli przyjmiemy, że pozbawienie immunitetu (po kilkunastu latach) było kruczkiem prawnym, to czy jego obiektywny proces byłby czymś niewłaściwym? Czy nadany - właściwie samemu przez siebie - immunitet był rozwiązaniem prawidłowym i godnym polecenia innym oskarżanym o zbrodnie?
-
Zawsze byłem zdania, że czytać należy wszystko, co nie oznacza, iż wszystko jest obiektywnie napisane. Śmiem wątpić czy "Najwyższy Czas" reklamowałby coś krytycznego wobec Pinocheta, czy "Chicago boys". Z dosyć oczywistych, ideologicznych względów. Znowu kręcimy się wokół zagadnienia - na ile rozstrój gospodarki wywołały pomysły Allende, na ile natomiast np. inspirowane strajki transportowców. Nacjonalizacja może się nie podobać, ale to co zrobił w tym zakresie - nacjonalizacji - Allende nie różniło się bardzo od tego czego co robiono po II wś. w niektórych krajach zachodniej Europy. I nic się tam nie zawaliło. Tyle, że to nie był kontynent tradycyjnie "należący" do USA. Jeżeli dotychczasowi specjaliści albo zostali wezwani do USA, albo sprzyjali opozycji i w ich interesie było np. sabotowanie gospodarki i obniżenie produkcji, to co miał robić? I dziś wielu np. lekarzy kubańskich pracuje prawie na całym świecie (jeżeli się nie mylę - to nawet w Hiszpanii). O masowym odstrzale działaczy prawicowych zarządzonym przez Allende nie słyszałem i chyba nie usłyszę. O wojnie specjalistów kubańskich w Chile z armią Pinocheta - także. Wygląda smutno dlatego, że od paru lat jest Chavez, czy dlatego, iż przez całe dziesięciolecia gigantyczne dochody z ropy naftowej trafiały do rąk nielicznej oligarchii, która miała gdzieś jak żyją zwykli ludzie? Pinochet od władzy wcale odchodzić nie chciał, miał ochotę na kolejną kadencję prezydencką. Cudem przegrał referendum i cudem "pogodził się" z jego wynikami (to temat na całą odrębną dyskusję). Po tym zachował dla siebie przede wszystkim dowództwo armii (do 1998 r.). Tym samym mógł przypuszczać, że będzie miał przez ca. 10 lat decydujący wpływ na losy kraju, a potem przekaże dowództwo w ręce swojego współpracownika. Co to wszystko znaczy w Ameryce Łacińskiej - wiadomo. Do tego dożywotni mandat senatora i immunitet. Kontraktu z nikim właściwie nie spisywał, sam postanowił, że tak będzie. Całościowy demontaż dyktatury, b. ostrożny ze względu na armię i jej dowódcę, trwał zatem przez co najmniej całe następne 10 lat. Ostatecznie udało się (chyba?) wysupłać armię z układu, który chciał utrzymać Pinochet "oddając władzę". Mandat senatora utracił - decyzją niezawisłego Sądu Najwyższego - ze względu na "otępienie naczyniowe", które uniemożliwiało mu sprawowanie mandatu.
-
Polskie mundury w Finlandzkiej Armii Ludowej
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Na szczegółach umundurowania się zupełnie nie znam, ale na zdjęciu na dole widać naramiennik, żołnierz na górnym zdjęciu (lewy - dół) chyba też ma naramiennik. Jeżeli zatem nie są to nasze płaszcze, to chyba radzieckie - przynajmniej typowe - też nie, bo w tym czasie pagony były jeszcze dla radzieckich burżuazyjną, klasowo obcą ozdóbką. Poprawcie mnie jeżeli się mylę. Chyba, że autorom strony się pomieszało i np. na dolnym zdjęciu jest żołnierz jednego z terytorialnych korpusów strzelców ACz - łotewskiego, estońskiego czy litewskiego (może jeszcze w okresie przejściowym, bo im także odcinali pagony). Trochę mi to przypomina płaszcz łotewski, ale dalece nijakim ekspertem jestem ci ja... Qrak - a jak pasy i szelki? Wyglądają na radzieckie z tego okresu? -
Tak mi się przypomniało. Wańkowicz pod koniec lat 50. czy na początku 60. przebywał na stypendium w jakieś fundacji amerykańskiej zajmującej się pisarzami i artystami (chyba w Kalifornii, szczegóły są nieistotne, więc ich nie odkopuję - w każdym razie opisał pobyt w jednej ze swych książek - chyba "Królik i oceany"). Jak powiedział zachodniemu towarzystwu artystyczno-literackiemu, jakie są w Polsce nakłady książek - reakcja była jednoznaczna "ten pan konfabuluje". A ceny i nakłady. Książka po prostu stała się towarem. Ze szkodą dla intelektualnego rozwoju społeczeństwa, jak słusznie zauważył Lu Tzy.
-
ZSRR - spoleczne, polityczne i ekonomiczne skutki II wś
Bruno Wątpliwy odpowiedział FSO → temat → Ogólnie
Proponuję rozdzielić: 1. Skutki dla narodów radzieckich - tu wiele się nie zmieniło. Pojawiło się uczucie wielkiej dumy, satysfakcji ze zwycięstwa, ale represyjność systemu wobec własnych obywateli nie uległa większej zmianie (no może było ciut lepiej - w porównaniu do strasznych lat 30.). 2. Skutki dla ZSRR jako państwa - gigantyczne in plus. Stało się supermocarstwem. Jednym z dwóch. -
System prezydencki czy parlamentarny?
Bruno Wątpliwy odpowiedział vanbrovar → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ustawy mogłyby w naszym kochanym kraju, pełnym ciekawych polityków oczywiście pomóc, ale pamiętać zawsze należy, że ustawą można uregulować wszystko, pod warunkiem, że nie naruszy to konstytucji. Stan idealny byłby taki. Parlament uchwala ustawy "kompetencyjne", rozwijające postanowienia konstytucji, a prezydent przed podpisaniem (w trybie art. 122 konstytucji) kieruje je do Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał ocenia - zgodna lub niezgodna, prezydent podpisuje lub nie (jeżeli sprzeczna z ustawą zasadniczą). Problem w tym, że - jak przypuszczam - przy dzisiejszym układzie sił to za chińskiego Boga nie wypali. Drugie rozwiązanie byłoby jeszcze lepsze. Wrócić w pewnym sensie do rozwiązania sprzed 1997 r. i dać TK prawo od ustalania powszechnie obowiązującej wykładni ustaw (w tym postulowałbym - konstytucji). Wiele spraw by to załatwiło, ale jest to dosyć dyskusyjne rozwiązanie, bo Trybunał wówczas zacząłby odgrywać w pełni rolę faktycznego organu prawodawczego, a nie sądowniczego. A w sumie najlepszy jest trzeci sposób - bardzo uważać kogo się wybiera . Jakikolwiek system rządów u siebie wprowadzimy, jakąkolwiek super-konstytucję napiszemy - to przy słabej klasie politycznej i tak będzie to wszystko "zacierało się i buksowało". -
Jaka była zasada ustrojowa PRL?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Narya → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ciężka sprawa, bo narodowi w swej masie było dalece obojętne jaką miał konstytucję, zresztą dokładnie tak jak dziś. Dla większości liczy się zawsze standard życia itp. sprawy, a nie to czy ma prezydenta czy nie. A sąsiedzi byliby najbardziej usatysfakcjonowani, gdyby PRL zamieniła się w taką Bułgarię czy inne NRD. Inna sprawa, że bezsensownym wpisaniem do konstytucji rzeczy, skądinąd oczywistych od 1944 r. (przewodniej roli partii i "przyjaźni" z ZSRR), zraził sobie niepotrzebnie elity. Myślę jednak, że np. TK, TS można było powołać już za Gierka. Inna sprawa, że coś i on zrobił - przecież powołanie NSA to zasługa jego ekipy. -
W tej chwili nie mam czasu, aby dokładnie sprawdzić, ale kojarzę, że mieli (i mają) z amerykańskich myśliwców F-4, F-5 i F-14, o F-16 nie słyszałem, aby zostały dostarczone.
-
Jaka była zasada ustrojowa PRL?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Narya → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
FSO "nowelizacja gierkowska" tak naprawdę miała dwa cele: 1. Gierkowi głupio było reprezentować Polskę w charakterze I sekretarza, gdy na zachodzie same "premiery i prezydenty" (bodajże był na tyle elegancki, że zawsze jeździł z upoważnieniem od Rady Państwa do reprezentacji PRL, ale przecież to nie to ). Poza tym wiadomo - "ojciec narodu". Zatem przychylał się do koncepcji powołania instytucji prezydenta (dla siebie - rzecz jasna). W ostatnim momencie się z tego wycofał, ale już głupio było zatrzymywać całą machinę. Zatem zmieniono konstytucję - wprowadzając szereg, ale w sumie mało istotnych zmian. 2. Drugi cel był taki jak piszesz. PRL obrywała po głowie co chwilę od okolicznych ortodoksów systemu (z NRD, CSRS, ZSRR itp.) - że Gierek kuma się z zachodem, że prywatne rolnictwo, że rzemiosło, że niezależny Kościół, że publikuje się to co gdzie indziej było herezją, że kultura i sztuka nader niesocjalistyczna w treści etc. etc. W związku z tym wymyślono alibi - wpiszemy do konstytucji socjalizm, może się odczepią . W sumie Gierek na tej nowelizacji wyszedł jak Zabłocki na mydle, bo aż tak potrzebna mu ona nie była, w sumie była bardzo powierzchowna i niewiele realnie zmieniała, a rozbudziła negatywne nastroje. O rany, to chyba jeden wielki OT . -
Tak, na przykład możesz zerknąć do wiadomości na Onecie.
-
Co do USA i Mossadegha - pełna zgoda. To nie był pierwszy i ostatni głupi pomysł USA w tym okresie czasu (tak ad hoc dorzuciłbym obalenie Arbenza w Gwatemali, szaleńczą krucjatę wobec Castro, która z niego zrobiła komunistę, czy - nieco później - obalenie Allende). Może - tak na razie - dwie ciekawostki "z epoki" : Jak przypuszczam - czytałeś Kapuścińskiego? Fenomenalna książka, ale wkradł mu się jeden błąd - niezauważony chyba do tej pory. Napisał, że Iran kupił niszczyciele typu "Spruance" (właściwie to była odmiana tego typu - później zwana "Kidd") i niszczały one w Bandar Abbas. Tak naprawdę USA ich nie dostarczyły, bo rewolucja wybuchła wcześniej i okręty zostały włączone do floty amerykańskiej. Druga z ciekawostek dotyczy Ceaucescu. Był chyba gościem szacha na uroczystościach (jeżeli dobrze pamiętam, to było 2.500-lecie monarchii perskiej, główne obchody w Persepolis). Jak przypuszczam, "conducatorul" wielce przeżył te obchody, do tego stopnia, że niedługo później polecił organizację uroczystości ku czci 2.050-lecia (!) zjednoczonego państwa Daków.
-
Jaka była zasada ustrojowa PRL?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Narya → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
FSO - w zależności od autora (Jarosz, Zawadzki, Siemieński, Skrzydło, Burda etc.) lista zasad może się trochę różnić. Np. Jarosz i Zawadzki wymieniali bodajże jeszcze zasadę "rozwoju demokracji socjalistycznej i samorządu społecznego", pisali chyba nie o jedności i jednolitości władzy, ale o "nadrzędności organów przedstawicielskich" (to z pamięci, zatem nie jestem pewien - może i oni pisali o "jedności i jednolitości"). Ja wymieniłem te najbardziej typowe i najczęściej wymieniane konstytucyjne zasady ustroju PRL. Poza tym masz rację, rzeczywiście w "nowelizacji gierkowskiej" w 1976 wprowadzono "umacnianie przyjaźni i współpracy z ZSRR i innymi krajami socjalistycznymi". Ale dyskutowałbym, czy zaliczać to - rzecz jasna o ile dyskutujemy tylko na gruncie formalnoprawnym - do podstawowych zasad naczelnych ustroju. Chociaż, jeżeli jako ustrój rozumiemy całokształt organizacji państwa i metod działania władzy państwowej (tak bodajże to określa B. Banaszak) - to może. Ale to i tak nie ma znaczenia, bo nie zmienia faktu, że podane przez Naryę pytanie wymaga chyba małego przeredagowania . BTW - "gierkowska" to ta nowelizacja, gdy podczas głosowania S. Stomma wstrzymał się od głosu - co świadczy nota bene o jego odwadze, ale także o tym jak specyficzny był socjalizm w PRL. W innym państwie bloku Profesor za takie coś by został palaczem w przedszkolu lub pojechał zwiedzać Workutę. A u nas tylko nie został posłem na następną kadencję. -
Ja raczej zimno-obojętnie. Tyran, z pewnymi modernizacyjnymi zapędami. Może trochę zyskuje w kontekście tego co nastąpiło po nim - w szczególności, jeżeli oceniamy tylko z europejskiej perspektywy. Z drugiej strony - kontynuacja polityki Mossadegha byłaby dla Iranu zapewne korzystniejsza niż "biało-rewolucyjne" pomysły szacha.
-
System prezydencki czy parlamentarny?
Bruno Wątpliwy odpowiedział vanbrovar → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
System kanclerski funkcjonuje nieźle w Niemczech, pół-prezydencki we Francji, parlamentarno-komitetowy w Szwajcarii, prezydencki w USA. Każdy ma wady i zalety, nie ma idealnego. Nasza obecna konstytucja może być spokojnie podstawą funkcjonowania normalnego państwa. Wiele konstytucji na świecie jest gorszych i mniej przejrzystych, z amerykańską na czele. Zatem - ja osobiście - najpierw zabrałbym się za polityków, a przy okazji za edukację elektoratu - a potem dopiero za konstytucję. W ostatnich dniach najmądrzejsze rzeczy "w tym temacie" powiedzieli Panowie Kwaśniewski i Winczorek (w odpowiedzi na inicjatywę skądinąd wybitnych i przeze mnie bardzo poważanych ludzi - byłych prezesów TK - dot. zmiany konstytucji). Przełożę to na mój żargon - jeżeli politycy będą do niczego, to najlepsza konstytucja i najbardziej przemyślany system rządów nie pomoże. Howgh! -
FSO - tak myślę, że o formacie człowieka decyduje to jak traktuje słabszych od siebie, ale także to jak traktuje dawnych przeciwników. Imponuje mi to, że ludzie, którzy swoje odsiedzieli (jak Michnik i Frasyniuk) potrafią bez uprzedzeń patrzeć na świat i historię. Rzadka umiejętność...
-
Do wypowiedzi Wałęsy o "zgniłym kompromisie" nawiązałem już wcześniej. W sumie napawa mnie smutkiem. Sprawia wrażenie, jakby przestraszył się nachalnej anty-okrągłostołowej propagandy w wykonaniu tych "co by to lepiej zrobili", a guzik zrobili i guzik mogli zrobić. I tłumaczy, po swojemu pokrętnie, że ja to niby tak, ale jednak nie. Zamiast walnąć prosto z mostu - zrobiłem rzecz słuszną, właściwą i odwalcie się ode mnie. Komorowski też jakby lekko przestraszony, bo wczorajszych obchodów nie otworzył, a wielka szkoda, Tuska również za bardzo nie widzę... Zresztą mam ogólne wrażenie, że jest to w obecnym czasie szersze zjawisko. Nawet w miarę rozsądne siły polityczne, jakby ostatnio boją się nawiedzonych i przechodzą na ich pozycje. Tym tłumaczę to, że Platforma wylansowała potworka ustawy dezubekizacyjnej, a ostatnio - bez sensu - pozbyto się Ćwiąkalskiego. Ale to już inna historia... Ale szans związanych z rocznicą "okrągłego stołu" - chociażby przypomnienia światu o Polsce - naprawdę szkoda.