-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Tak jeszcze nawiążę do "Heartbreak Ridge" (dla mnie czysta propagandówka - w stylu iście radzieckim, niestety, albowiem Eastwood popełnił też rzeczy niezłe). Pojawia się tam jednoznaczna teza, że Grenada to rewanż za przegrany Wietnam i zremisowaną Koreę. Mocno naciągane...
-
Odpowiadając w tym duchu, śmiem jednak twierdzić, że obiektywizmu u mnie nieco większy dostatek niż u zainteresowanych jeno pisaniem hagiografii. Jak Pan może zauważył dwój samych w swojej zabawowej ocenie nie postawiłem. W innych dyskusjach na forum z Marszałkiem dla samej zasady nie walczę. A tak na marginesie - myślę, że dyskusja zyska, jeżeli porzuci Pan ton mentora wystawiającego laurki i cenzurki, i przeprowadzającego "badania socjologiczne", a skupimy się tylko na samych faktach, mitach i ich ocenie. Za całym szacunkiem, ale co to jest ? Rozkaz dla leguna, pouczenie dla ucznia? Przepraszam, czy Pan ma zamiar regulować czas wypowiedzi na forum? Jak Pan nie ma luksusu dysponowania czasem, to niech Pan się nie trapi zabieraniem głosu. Jak podejrzewam dla większości z nas dyskusje na forum są (niestety) tylko dodatkiem do żmudnej codzienności. Proszę pisać, albo nie pisać. Wolność rządzi. Świat i to forum jakoś chyba obędzie się bez argumentacji zasłużonego piłsudczyka. Choć będzie mi przykro , też chyba to jakoś wytrzymam. A za rozmówcę na poziomie dziękuję, choć sugeruję - jak wyżej - odnosić się do argumentów, a nie tworzyć a priori teorii czy rozmówca jest na poziomie czy nie. Za wykład o intencjach Piłsudskiego i kryzysie przysięgowym dziękuję. Pozwolę sobie tylko wyrazić zdziwienie, że nie dysponując czasem tyle go Pan poświęcił na omawianie rzeczy dosyć znanych i co do których nie ma pomiędzy nami zasadniczego sporu :wink: . O sile i roli Legionów, oraz ich wpływie na losy Polski nie będę dyskutował. Sprawę mniej więcej przedstawiłem. Odniosę się tylko do ww. dwóch zdań. Wie Pan dobrze, że relacja Wiktora Czernowa o odczycie Piłsudskiego, bo o tą tu chodzi, budzi emocje historyków od "wieków". I każda interpretacja jest możliwa (czyli do obrony) - że Piłsudski rzeczywiście przewidywał jak skończy się wojna, że jest to tylko legenda lub częściowa legenda, czy wreszcie, że była to jedna z wielu koncepcji snutych, jak to przy takich okazjach bywa (sam Piłsudski chyba po latach mówił o dowcipnej prognozie). Jeżeli przyjmiemy, że wariant o genialnej prognozie jest prawdopodobny, to jednak wypada się zastanowić (wraz chociażby z Garlickim) czy działania Piłsudskiego na początku wojny to potwierdzają? Tu Panie Surynie, wtrąca Pan zupełnie zbyteczny wątek. Dyskusja dotyczyła tego czy 11 listopada jest tą właściwą datą (i czy w ogóle taką można bezdyskusyjnie znaleźć). Podnosiłem, że data jest całkowicie umowna, dat "znaczniejszych", nawet związanych z Piłsudskim jest więcej (vide 14 czy 22 listopada). Pan natomiast argumentował, że manifestacja ludu Warszawy i przekazanie władzy wojskowej - to jest to. Tu bym nadal polemizował, w końcu w tym czasie przemówień i manifestacji było sporo, ale co ma piernik do wiatraka? To, że nie uważam 11 listopada za datę idealną, nie ma nic wspólnego z moją oceną działań Piłsudskiego w okresie lat 1917-1919, które uważam za właściwe.
-
Piłsudski - rozkaz rozstrzelać gen. Rozwadowskiego
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
FSO - trochę się pogubiłem przy czytaniu Twojej wypowiedzi. Czy uważasz, że rozkaz ten był próbą legitymizacji zamachu?? Coś mi tu nie gra, jakbyś mógł da capo, tylko wolniej :wink: . -
Sąd nad Marszałkiem?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Guauhtemocu, witam i słowo komentarza do Twojej wypowiedzi. Fakt rażącego złamania prawa przez Marszałka i wywołanie przez niego małej wojny domowej jest sam w sobie obiektywnie naganny. Prawnie jednoznaczny. Natomiast - ja przynajmniej - nie abstrahuję od okoliczności tych wydarzeń. Jestem już na tyle cyniczny, że mógłbym usprawiedliwić tą masakrę i późniejszy zamordyzm, gdyby stały za tym racjonalne przesłanki i realne efekty. (I oczywiście - gdyby jedną miarą w takich sprawach traktować wszystkich - w tym np. ww. Jaruzelskiego). Natomiast i przesłanki i efekty wyglądają krucho. Zatem - przesłanki uzasadniające zamach. Jakie wnioski o kształcie demokracji polskiej można wyciągać po 3,5 roku realnego obowiązywania konstytucji marcowej (od wyborów prezydenckich w 1922 r.)? A jeśli nawet było aż tak potwornie źle w polityce, a nie było, mimo że kraj dopiero się tworzył, to co przeszkadzało Piłsudskiemu stworzyć "Powszechny Ruch Naprawy Rzeczypospolitej Naszej Kochanej Okradanej Przez Kłócących Się Polityków im. Józefa Piłsudskiego Pierwszego Marszałka Polski" i zwyciężyć wybory? Widać Piłsudski uznał, że gros społeczeństwa takie hasło wyborcze uzna za "dęte" i sięgnął po wojsko. Zatem - skutki zamachu. Gdzie nastąpiła poprawa? Mieliśmy dzięki Piłsudskiemu lepsze wojsko? Gdzie tam. Lepszą gospodarkę? Gdzie tam. Polska rosła w siłę i ludziom żyło się dostatniej? Gdzie tam. Rozwiązaniu uległy problemy narodowościowe? Gdzie tam. Międzynarodowe? Itd. itp. Z czystym sumieniem można stwierdzić, że bez zamachu Polska radziłaby sobie równie dobrze, a może równie źle. O ile nie lepiej, np. w materii militarnej - ale to już zagadnienie na osobną dyskusję. Koncepcja państwa wg. Marszałka sprowadzała się do jednego - lepiej jak będę rządził ja, a nie kto inny. Wizji rozwoju kraju, jaką dysponował chociażby inny dyktator z regionu - K. Ulmanis, trudno się w tym doszukać. Proste pytanie - czy ten stan rzeczy uległ zmianie w wyniku zamachu? A to już teza skrajnie dyskusyjna. Ja osobiście cieszę się, że takie numery to już nie w Unii Europejskiej. Nie te standardy. -
A nie widziałeś niebieskich beretów schodzących z kutrów desantowych (typ 709/"Eichstaden" np.)? Kapoki i jazda do wody.
-
Sąd nad Marszałkiem?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
A może po prostu ma inne poglądy? Porównywanie Piłsudskiego i sanacji do polskiego stalinizmu "w jego rozkwicie" jest - moim skromnym zdaniem - pozbawione sensu. I tu się jak najbardziej zgadzam. Natomiast, czy autorytaryzm w stylu Gomułki, a w szczególności Gierka czy Jaruzelskiego był aż tak w istocie swojej odmienny? Proste porównanie - z oczywistych względów, chociażby ustrojowych - możliwe nie jest. Ale to nie są jakieś wartości zupełnie, totalnie skrajne. Taki Gierek podjął właściwie zobowiązanie, że strzelać do ludzi nie będzie. I w sumie go dotrzymał. Marszałek jednak trochę do rodaków postrzelał... No i jakby krytycznie nie oceniać, "kazamaty" za Gierka, "internaty" za Jaruzelskiego i Bereza to jednak było coś innego. Problem jest także w punkcie odniesienia. Ja osobiście uważam, że polityków należy oceniać w odniesieniu do realnej sytuacji, w której przyszło im działać. Na ile w tej konkretnej sytuacji się sprawdzili. Co dla Ciebie jest pewnie okolicznością obciążającą - władza nie całkowicie suwerenna, dla mnie jest okolicznością łagodzącą. Gomułkę, Gierka, Jaruzelskiego należy oceniać wg. warunków geopolitycznych, w których rządzili, i których zmienić nie mogli. W innych warunkach (pełnej suwerenności) Gierek może byłby sympatycznym, demokratycznym działaczem lewicy w stylu zachodnim. Może - jako wychowany we Francji - takim polskim Mitterrandem. Ale żył i rządził w realnej sytuacji, której zmiana bez Gorbaczowa nie była możliwa. Zatem ganienie go, że był autokratą, to trochę tak jak ganienie Bolesława Chrobrego, że okrutnym cokolwiek władcą był. Piłsudski zafundował nam autokratyzm bez przymusu zewnętrznego, nie zmuszony uwarunkowaniami geopolitycznymi, niejako na swój prywatny rachunek. Czy zmuszały go okoliczności wewnętrzne? O to będzie toczyła się dyskusja do końca świata - moim zdaniem nie. Czy swoją władzę dyktatorską wykorzystał z należytym pożytkiem dla Polski - moim zdaniem nie. Czy w "swoich" realnych uwarunkowaniach wewnętrznych i zewnętrznych po roku 1926 sprawdził się jako przywódca lepiej niż Gierek czy Jaruzelski w "swoich"? Prowokacyjne pytanie, ale po to jest to forum, aby pytać... -
Wielcy ludzie , którzy mieli kłopotliwe życie osobiste
Bruno Wątpliwy odpowiedział Tomek91 → temat → Historia ogólnie
Świeżo po lekturze biografii Czang Kai-szeka (aut. J. Polit) spieszę z plotkami :wink: . W pewnym momencie życia Czang rzucił się w wir rozrywki w dzielnicy rozpusty. Chorował (wielokrotnie?) na choroby weneryczne, wskutek czego stał się bezpłodny. Związał się z prostytutką (de facto pełniła rolę jego żony), zresztą chyba całkiem wartościową kobietą. Kolejną żonę zaraził chorobą weneryczną. Ale potem poprawił się, pokutował i pił tylko przegotowaną wodę. -
Bitwa warszawska - komu przypisywać zwycięstwo?
Bruno Wątpliwy odpowiedział bartecki → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Dla mnie również sprawa jest dosyć prosta (podobnie jak dla Garlickiego i przedmówcy) - Piłsudski firmował jako Naczelny Wódz, jemu należy się główna chwała. Gdybyśmy przegrali, to on zostałby czarną postacią historii Polski, a nie Rozwadowski czy Weygand. Na Piłsudskiego spada także odpowiedzialność za klęski po wyprawie kijowskiej, jemu zatem należy się palma za bitwę warszawską i niemeńską. A, że rozważanie szczegółów autorstwa planu jest ciekawe, to już inna historia... -
O to już w kierunku argumentum ad personam idziemy? No cóż, ani nie czuję się nauczycielem Piłsudskiego (?), ani nie uważam Piłsudskiego za prymusa, nie zauważyłem także, że coś ze mną nie tak. Choć może wg. kryteriów wyznaczanych poziomem miłości do Marszałka - może... Mam swoją ocenę, którą przedstawiłem. Zapewne nie pokrywa się ona z opiniami obecnymi na forum o Wielkim Pierwszym Marszałku, ale to już nie moje zmartwienie.Generalnie wszystko co raczył Pan napisać mocnym i dobitnym jest. Z meritum jakby gorzej - albowiem cóż to znaczy, że za L. von Capriviego złagodzono politykę antypolską. Fakt. Ale - o ile złagodzono i na jak długo? I co to ma do rzeczy (tj. oceny Piłsudskiego)? Odwrócenie Bismarckowskiej koncepcji sojuszy, koniec listów Willi - Nicky to był błogosławiony cud dla polskiej sprawy, ale cud, którego działanie mogło się łatwo zakończyć, także za naszą (wyżej omawianą) przyczyną. I nie wiązał się ów cud wcale z lepszą dolą Polaków w zaborze niemieckim. Ale jeszcze raz - co ma Caprivi, a potem zu Hohenlohe-Schillingsfürst, von Bülow, von Bethmann-Hollweg do oceny Piłsudskiego? Chyba, że chcemy oceniać czy słusznie uważał on za największe zagrożenie dla polskości Rosję i uznał za właściwe pokładać nadzieje w państwach centralnych, w tym "kagańcowej" II Rzeszy. W sumie nie mam za bardzo ochoty na polemikę z Wiarą. Ma Pan prawo wierzyć, że "powstanie utopione we krwi" wsparte przez waleczną armię japońską, ewentualnie tylko przez jeny, dałoby Polsce niepodległość, czy cokolwiek podobnego. Ja sądzę, że byłoby to kolejne polskie powstanie z opłakanymi skutkami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Z naiwną wiarą w słabość przeciwnika i w pomoc z zewnątrz. Co przerabialiśmy wielokrotnie. A co do metod - czy w Finlandii było powstanie wg. wizji krwawej łaźni Piłsudskiego? Coś jednak uzyskano - że o prawach wyborczych kobiet wspomnę. Czy w 1905 r. było rzeczywiście powstanie, jak Pan twierdzi i kto je wywołał - rzecz do dyskusji. Zwracam tylko nieśmiało uwagę, że pod koniec 1906 r. Piłsudski pisał "Rewolucja zbrojna (...) oto konieczność, dziejowa jaką mamy przed sobą (...) Musimy wykorzystać wszelkie siły społeczne w celu organizowania zbrojnego powstania". Czyli ta "konieczność dziejowa" była raczej "przed" niż "za". Może Pan też wierzyć, że silna irredenta w Polsce w roku 1914 nie zjednoczyłaby zaborców. Że Rosja zajęta tłumieniem ogólnonarodowego powstania nie wyszłaby z wojny lub wg. innego wariantu - nie odciążyłaby Francji, po której upadku wojna zakończyłaby się pewnie jakimś pokojem z pozostawioną na placu boju Rosją i powstaniem okrojonego Królestwa Polskiego z niemieckim książątkiem. To byłby wariant super optymistyczny, bo równie dobrze pokój mógłby polegać tylko na nieco zmienionym biegu granicy zaborów ... Można oczywiście wierzyć, że impreza z Rządem Narodowym zakończyłaby się niepodległością. Dla mnie to jednak pozostaje Wiarą. Polskojęzyczne austriackie pospolite ruszenie może ładnym określeniem nie jest, nie jestem do niego przywiązany i jak najbardziej mogę się za nie ukorzyć. Ale z drugiej strony - czym były Legiony - suwerenną Armią Polską? Autonomiczną i oddzielną organizacyjnie Armią Polską? Istotną, samodzielną siłą Wielkiej Wojny? Przynależność Legionów czy Strzelców Siczowych do armii austriackiej chyba nie jest jeszcze kwestionowana? To, że legioniści okazywali niechęć do c.k. armii nie świadczy o jakiejkolwiek realnej niezależności organizacyjnej. W ramach jednej armii czołgiści też często nie lubią piechurów. Chodziło mi wszakże bardziej o wskazanie, że LEGENDA o tym, że Legiony były jakimś milowym krokiem do niepodległości nie ma żadnego uzasadnienia. Może się to nam podobać czy nie, ale Polsce przyniosły wolność wydarzenia o charakterze globalnym. Czy przy armii austriackiej powstałyby Legiony czy nie - w finalnym rozliczeniu nie miało to znaczenia. A mogło - hipotetycznie - mieć negatywne, bo Polska mogła zostać zaszeregowana w Wersalu do jednej kategorii z Węgrami. Jako sojusznik państw centralnych. W tym kontekście "błękitna armia", choć jej czyny bojowe nijak się mają do legionowych, miała o wiele istotniejsze znaczenie dla Niepodległej. Legenda Legionów i ich Komendanta, jako istotnej siły sprawczej na drodze ku niepodległości, jest może sympatyczną, ale jednak legendą, umacnianą jak się tylko dało w latach dwudziestolecia. A i później także. Co zaś do ostatniego akapitu Pana postu: 1. Pomiędzy szkalowaniem, a krytyką jest pewna różnica. Nie mam zamiaru Piłsudskiego, czy jego współpracowników szkalować, natomiast bezkrytyczne i bezrefleksyjne oddawanie czci Postaci mnie nie rzeczywiście nie interesuje. 2. Mądre księgi czasami się przydają, ich czytanie i wyciąganie wniosków także. 3. Pomiędzy "zrobić coś" i "zrobić coś mądrze" jest różnica. Podchorążowie w Noc Listopadową, też "coś" zrobili. Według Pana pewnie mądrze, wg. mnie nie. 4. Co do mojej "rozbrajającej szczerości" to mogę tylko ubolewać, że nie rozróżnia Pan wypowiedzi w poważnym tonie od żartobliwej. Dla jasności - przy tej wypowiedzi była szczerząca się buźka, której Pan nie raczył zacytować. Mam na tym forum parę innych podobnych żartobliwych komentarzy, jakby co służę linkami. Będzie mógł Pan z żarliwością prawdziwego patrioty i piłsudczyka na nich sobie poużywać :wink: .
-
Na polskim kutrze trałowym typu B410-IVS (czyli właściwie kutrze rybackim) była możliwość przewozu dodatkowo 40 ludzi w wentylowanej ładowni (czyli w miarę cywilizowanych warunkach). Zakładając, że warunki byłby zdecydowanie mniej cywilizowane i ludzie przebywaliby także na pokładzie to wypada zadać pytanie - ilu żołnierzy wejdzie na jeden kuter rybacki. 2, 3, 4 razy tyle? Jak wyglądała flota rybacka, którą w tym momencie dysponowali Niemcy? Podejrzewam, że samych tylko duńskich kutrów starczyłoby na - jednorazowe "w te" - przewiezienie dobrej dywizji. A do tego dochodziły inne statki handlowe, kutry i barki. Kanał La Manche nie jest może najurokliwszym miejscem, ale nie są to wody wokół Hornu. Parę razy miałem przyjemność tam przepływać, także jesienią. Myślę, że niemieckie służby meteorologiczne dałyby sobie radę ze znalezieniem w miarę bezpiecznego terminu przeprawy. Przy czym - jak podkreślałem - musiałby być on jak najwcześniejszy, tj. bliski klęsce Francji. Czyli letni. Każdy miesiąc oddalał szanse powodzenia. Zdobycie portu byłoby dobrą rzeczą, wręcz nieodzowną, bo umożliwiłoby transport sprzętu ciężkiego. Ale dla pierwszej fazy port nie był konieczny. Jakie ma zanurzenie taki kuter rybacki? Jak daleko dojdzie do brzegu? Czy w Niemczech i krajach podbitych nie było pontonów, łodzi, kamizelek ratunkowych, kół ratunkowych do przerzutu żołnierzy z nawet stojącego na mieliźnie stateczku itp.? Nawet bez sprzętu ciężkiego byliby problemem dla Anglików, którzy też takiego sprzętu właściwie nie mieli. A prawdopodobieństwo rozstrzelania inwazji przez RN i RAF jest podobne jak prawdopodobieństwo rozstrzelania RN i RAF-u przez Niemców za pomocą okrętów podwodnych i lotnictwa. W końcu rezultat Bitwy o Anglię wcale nie był z góry przesądzony. Oczywiście - jeszcze raz powtarzam - byłby to plan z gatunku skrajnie ryzykownych, bez żadnej pewności powodzenia. Było konieczne spełnienie kilku warunków - np. realne rozpoczęcie fazy przygotowawczej jeszcze przed uderzeniem na Francję i wczesna realizacja planu, zanim Anglicy ochłoną. Ale zakładanie, że całkowicie niemożliwy - bo RN i RAF dałyby sobie na pewno radę, to chyba wniosek zbyt daleko idący. Niemcy - na szczęście dla świata - nie planowali realnie desantu, licząc na rezygnację Anglii. A gdy zaczęli cokolwiek może na serio planować - to za późno i zbyt konwencjonalnie.
-
Konkordat i czy Polska powinna go zerwać?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Inga → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Rozszerzam zatem wniosek końcowy - do podjęcia realnej dyskusji o statusie kościoła katolickiego w Polsce konieczna jest większość w parlamencie i jednoznaczna wola tej większości. Podpisy można sobie zbierać, zarówno pod projektem ustawy (100.000), jak i wnioskiem o referendum (500.000). Według polskiego prawa mają one niewielkie znaczenie (tzn. sprawą musi się zająć sejm, ale jak się zajmie - zależy tylko od niego). -
-Towarzyszu, co to za pojazd?-Trofiejny!
Bruno Wątpliwy odpowiedział Andreas → temat → Polacy na wojennych frontach
To dwa różne zagadnienia. Pierwsze dotyczy kwietnia-maja. 1 dywizja zakończyła realnie wojnę w Berlinie, później koncentrowała się w okolicy Friesack (region Havelland, Brandenburgia). Neu Hanenburg nie szukałem, ale przypuszczam, że jest to w tej okolicy. 1 armia (tj. główne siły bez 1 dywizji) natomiast doszła generalnie do Łaby (odcinek Havelberg-Klietz). Walki nad Bałtykiem miały miejsce wcześniej (marzec). Najdalej na zachód doszła chyba 2 dywizja piechoty. Z tego co kojarzę zajęła Dziwnówek (Dziwnowa już chyba nie). W książce P. Rainy ("Jaruzelski. Młode lata") jest narysowany przez Jaruzelskiego schemat rozpoznania okolic właśnie Dziwnówka. -
Pojazdy typu GP (jeepy, dżipy) w czasie II wojny światowej
Bruno Wątpliwy odpowiedział FSO → temat → Wojska lądowe
Kiedyś na na TVN-turbo widziałem Czapajewa. Kawał maszyny, ale myślę, że czerwonoarmiści jednak preferowali Willysy. Jeżeli mogli cokolwiek samodzielnie wybierać . -
Nie. Jakbym ignorował to powiedziałbym, że istniała pewność sukcesu Seelöwe. A mówię o ewentualnym fifty-fifty i to tylko, gdyby Niemcy w odpowiednim (tzn. wczesnym) momencie ostro zaryzykowali. No i trochę o tym wcześniej pomyśleli i co nieco przygotowali. Ale z drugiej strony przywiązanie do potęgi RN, przypomina mi trochę pomysły wysłania eskadry brytyjskiej na Bałtyk w 1939 "z pomocą". To już nie była wojna okrętów liniowych, tylko lotnictwa, okrętów podwodnych. A tu Niemcy już tak tragicznie nie wyglądali, jeżeli oceniamy stosunek sił. Świadomość, że wokół floty inwazyjnej pętają się jakiekolwiek okręty podwodne i samoloty szturmowe zmuszałaby RN do mocnego zastanowienia. Niemcy w tym zakresie już zdążyli dać wcześniej do myślenia. A środki przeprawowe - ilu żołnierzy zabierze kuter rybacki? Ile takich kutrów mieli Niemcy w tym momencie do dyspozycji? Ile innych statków, barek itp.? Nie mówimy o Cieśninie Tajwańskiej, mówimy o Kanale La Manche.
-
Konkordat i czy Polska powinna go zerwać?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Inga → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Złożyć to sobie mogą... Zgodnie z art. 125 konstytucji referendum zarządza sejm lub prezydent za zgodą senatu. Jeżeli będzie wzmiankowany wniosek 500.000 wyborców - to sejm ma obowiązek go rozpatrzyć, ale nadać mu dalszego biegu bynajmniej nie musi. Do podjęcia realnej dyskusji o konkordacie konieczna jest większość w parlamencie i wola. -
Tu bym trochę popolemizował, choć chyba mrugając dajesz do zrozumienia, że nie jesteś za bardzo przywiązany do tezy . Tak, rozglądając się po ostatnich konstrukcjach kutrów torpedowych, rakietowo-torpedowych (różne "Spice" czy "Jaguary"), czy w ogóle okrętów posiadających wyrzutnie torped (klasyczne czy p.o.p.) nie widzę woli kontynuacji zrzucania gdziekolwiek, a raczej wystrzeliwania . "Brave" jest chyba klasycznym wyjątkiem potwierdzającym regułę.
-
Ale ja Drogi Gregski, nie mam ambicji do panowania nad światem jak niejaki AH i jego generałowie . I równie dobrze mogę zapytać - udowodnij z całą pewnością, że nie było żadnych szans powodzenia - będę się czepiał. Problem jest w tym, że Seelöwe miał być zapewne od samego początku bluffem. Liczono na wycofanie się z Anglii z wojny. A gdy okazało się to - póki co - niemożliwe, to zabrano się do wszystkiego powoli, systematycznie, zgodnie ze starą szkołą Readera. To znaczy: niszczymy lotnictwo, niszczymy (odciągamy) flotę brytyjską, niszczymy pola minowe, niszczymy obronę wybrzeża - a jak już będziemy mieli ładne, uporządkowane plaże, to może wylądujemy. Zaprzeczenie owego bezczelnego nowatorstwa, które charakteryzowało Niemców w tym czasie. Gdyby w momencie największego szoku Brytyjczyków zebrano flotylle dryfterów rybackich skąd się dało, statki handlowe skąd się dało, samoloty transportowe i szybowce skąd się dało i próbowano przerzucić wojsko pod osłoną Luftwaffe i u-botów była możliwość powodzenia. Oczywiście nie na froncie inwazyjnym długości kilkuset kilometrów, jak planowano, tylko w wybranym miejscu. Przy pozorowanych desantach morskich i lotniczych dezorientujących obronę. A jak już gdybamy, to może pogdybiemy jak nieudolność dowodzenia u przeciwnika mogłaby wpłynąć na powodzenie desantu. Anglicy dopiero uczyli się walczyć i szło im niekiedy średnio (zob. inwazja Krety).
-
Medycyna sądowa i historia
Bruno Wątpliwy dodał temat w Katalog książek, komiksów i czasopism historycznych
Z. Marek, Głośne zdarzenia w świetle medycyny sądowej, Kraków 2009. Sugeruję, że warto przeczytać. -
Aj, Panowie. Piszecie w stylu takim, jak myślała większość Polaków w sierpniu i w grudniu 1939 r.: Sierpień - Niemcy może są i silni, ale nasza armia też niemała i waleczna. Anglia i Francja z nami. Nie mają szans. Grudzień - dostaliśmy, Niemcy są silni, ale Anglia z flotą, lotnictwem, Francja z Linią Maginota i armią lądową dadzą im popalić. Nie mają szans. Zatem - lato 1940 - Niemcy są silni, ale Anglia ma flotę i lotnictwo, nie mają szans. Wracam do przykładu. Wychodząc z racjonalnych założeń, taki Weserübung był totalną improwizacją nieodpowiedzialnego dowódcy. Gdzie Niemcy, a gdzie Norwegia? Jak wygląda przewaga morska Brytyjczyków, jak się ma do tego armia Norwegii (zacofana, ale jednak jest). Alianci szykują od pewnego czasu siły do pomocy Finlandii, które mogą być wykorzystane w Norwegii. Tak logicznie rzecz biorąc niemieccy strzelcy górscy powinni sobie pływać w morzu wokół zniszczonych okrętów i statków już gdzieś w Skagerraku. Siłą Niemców w pierwszej fazie wojny była swoista bezczelność i łamanie zasad (wcześniej zresztą także - vide remilitaryzacja Nadrenii). Plus - całkiem niezła siła i morale. Gdyby Hitler "na bezczelnego" zaryzykował, to mogło mu się z Anglią powieść. Nie musiało, było fifty-fifty, ale mogło. Skądinąd bardzo dobrze, że tak się nie stało. Dlaczego nie zaryzykował - to już temat na inną dyskusję.
-
Objaśniam swój punkt widzenia. Dla Niemców latem 1940 r. nieudana inwazja Anglii to - w ostateczności - koszt kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy. Ze strategicznego punktu widzenia AH - żadna strata. Nie przypuszczam by płakał. Losów kampanii 1940 r. niemiecka klęska na Kanale by nie zmieniła. Gdyby się powiodła - zmieniłaby wszytko.
-
Sprzęt zdobyczny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Pamiętam książkę Magnuskiego z początku lat 80. ("Wozy bojowe LWP" czy jakoś tak), w której omawiał przypadki używania sprzętu niemieckiego przez (l)WP. Poza tym gdzieś widziałem zdjęcia żołnierzy z panzerfaustami. -
Dodałbym jeszcze kilka argumentów, dlaczego Tajwan nie jest przykładem reprezentatywnym dla całych Chin (pod ewentualnym kierownictwem KMT): 1. Mimo, że wyspa jakoś super rozwinięta nie była Japończycy zostawili tam niezłą, jak na Chiny, infrastrukturę i w miarę wyedukowaną ludność. 2. Wyspy nie dotknęły zniszczenia agresji japońskiej. 3. Na Tajwan uciekło ok. 2 milionów Chińczyków z kontynentu (rodzimych mieszkańców było tylko 6 mln.). Jak należy przypuszczać przybysze byli grupą społeczną w miarę bogatą i w miarę aktywną. 4. Na Tajwan przerzucono (przez Amoy) istotną część chińskich zapasów złota i walut. 5. Po okresie wahań (gdy Czanga uważano za bankruta) pojawiła się amerykańska pomoc, której przez jakiś czas udzielano w dużym zakresie (do kilkunastu procent produktu narodowego Tajwanu). Co nie zmienia faktu, że polityka ekonomiczna Czanga była dosyć rozsądna (reforma rolna itp.), co przy pracowitości Chińczyków dało efekt tygrysa ekonomicznego. I nie zmienia też drugiego faktu, że "wielki skok" i "rewolucja kulturalna" były absurdalne. Ale z drugiej strony ChRl od jakiś 30. lat też wkroczyła na drogę imponującego rozwoju. Nie jest przy tym jasne, jak Czang i KMT poradziliby sobie z tendencjami separatystycznymi, gdyby utrzymali władzę w całych Chinach.
-
Dobre, choć upierałbym się, że byłoby tego trochę więcej niż "parę". Zwróć także uwagę, że kilka bitew w historii w ten sposób wygrano. Improwizując i zaskakując przeciwnika, przy teoretycznie niekorzystnej sytuacji wyjściowej. A Niemcy nic właściwie nie ryzykowaliby w sensie strategicznym, bo i tak Francja już leżała na kolanach. Oczywiście sporo bitew rozgrywanych wg. metody "jakoś to będzie" także przegrano (vide Powstanie Warszawskie i kilka innych naszych rodzimych powstań). Ale tak czy inaczej - jakieś prawdopodobieństwo niemieckiego sukcesu było. I tu proponuję spisać już protokół rozbieżności .
-
Zastrzegając, że nie jestem żadnym ekspertem, myślę sobie, że problemy przy "spychaniu na bok" mogły być nawet większe. O ile kuter taki jak radziecki G-5, brytyjski CMB czy enerdowski Libelle (zrzucający torpedy do tyłu) mógł prawdopodobnie po fakcie szybko skręcić zanim torpedy się rozkręcą, to przy zrzucaniu na boki chyba trzeba było trochę dłużej odczekać. Chyba, że kuter dawał od razu "cała wstecz" . Tak, czy inaczej w "aspekcie" historycznym zwyciężyły wyrzutnie. Jakiś powód tego był .
-
Właśnie skończyłem lekturę pierwszej polskiej biografii Czang Kaj-szeka (J. Polit, Pod wiatr, Czang Kaj-szek 1887-1975, Kraków 2008). Rzecz pisana niewątpliwie z widoczną sympatią do Czanga i z antypatią do komunistów, ale trudno mieć do autora pretensje, że ma określone poglądy i je wyraża, odpowiednio zresztą argumentując. W każdym razie dzieło ze wszech miar godne polecenia dla zainteresowanych tematem wojny domowej w Chinach.
