Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Trudy wojny

    Ciekawostka o kolekcjonerze kartek żywnościowych.
  2. Najmniej rzetelny polski dziennikarz

    Kanadol - amerykańską i kanadyjską prasę polonijną widuję nader sporadycznie i - szczerze mówiąc - byłem dosyć porażony ww. "Gońcem". Jeżeli tak wygląda dosyć wpływowe pismo, to jakoś jestem spokojny, że jeszcze przez następne 50. lat Polonia północnoamerykańska nie będzie odgrywała istotnej roli politycznej . To mi wygląda wręcz na świadomą pracę na rzecz politycznej marginalizacji istotnej części Rodaków. Aby zamknęli się w polskim piekle i poszukiwali do końca świata żydokomuny i masonów. Pozytywistyczny program, nie ma co...
  3. Polska a kraje nadbałtyckie

    Nie sądzę, aby państwa bałtyckie zdecydowały się na sojusz antyniemiecki z Polską. Antyradziecki - może tak, pod różnymi mniej lub bardziej realnymi warunkami. Co prawda, Estończycy i Łotysze mieli świeżo w pamięci dominację baronów bałtyckich, ale nie do tego stopnia czuli niechęć do Niemców, aby walczyć w obronie polskiego Pomorza. Polska była w tym przypadku dla nich partnerem zbyt ryzykownym. Niewiele zysku, dużo zagrożenia. Tym bardziej było to jasne dla Estończyków i Łotyszy w sytuacji, gdy nie mieli granicy lądowej z Niemcami i tym samym bezpośredniego zagrożenia dla siebie. Litwini może zdecydowaliby się na taki sojusz (gdybyśmy oczywiście po ich myśli załatwili sprawę Wilna), ale tylko w sytuacji bezpośredniego, ewidentnego zagrożenia ze strony Niemiec, nie wcześniej (zresztą, krótko przed niemiecką aneksją Kłajpedy nieco sondowali Mitkiewicza w sprawie ewentualnej polskiej pomocy). Dla Litwinów Niemcy były państwem, które w jakimś sensie odegrało rolę sprzymierzeńca w walce o niepodległość, a później rolę w miarę przyjaznego sąsiada. Nawet Kłajpeda nie powodowała poczucia większego zagrożenia z tej strony. Zatem w rachubę wchodził (jeżeli już) sojusz antyradziecki. I to pod dużymi znakami zapytania (o sens takiego sojuszu dla Litwy i o neutralistyczne zapędy Łotwy i Estonii). Optymista z Ciebie . Problem w tym, że Polska liczyła się dla Bałtów tylko i wyłącznie wojskowo (co wyraźnie powiedziano np. Mitkiewiczowi). Mieliśmy armię o dobrej opinii (może ocenianą nawet na wyrost) - i to wszystko. Gospodarczo - znaczyliśmy dla nich nic, lub prawie nic. Handel z Łotwą i Estonią mieliśmy przecież normalny. I co? I właśnie nic. Sprzedaliśmy Estończykom parę tankietek. Jedyny realny towar eksportowy, który II RP miała tym krajom do zaoferowania - to ludzie do prac polowych. I tak obywatele Rzeczypospolitej jechali na saksy do łotewskich i estońskich chłopów (co skądinąd dobitnie świadczy o jakości ówczesnego zarządzania polską gospodarką). Podobnie było(by) z Litwą. Może trochę zarobilibyśmy spławiając na większą skalę drewno Niemnem. Plus wysłalibyśmy tam trochę gastarbeiterów. I wszystko. Polska i kraje bałtyckie właściwie za bardzo nie miały co wymieniać. Główne towary eksportowe (płody rolne) mieliśmy te same, zatem byliśmy w tym zakresie raczej konkurentami o rynki Zachodu. Towary przemysłowe mogli nasi północni sąsiedzi spokojnie kupić gdzie indziej. Nie sadzę, aby Bałtowie sprzedawali swoje bekony do Anglii, po to, aby kupić za funty polskie, a nie brytyjskie towary przemysłowe. Reasumując, sojusz z samymi republikami bałtyckimi, bez zmontowania jakiegoś ogólnego, środkowoeuropejskiego systemu bezpieczeństwa, dla Polski miałby znaczenie wyłącznie prestiżowe. Zaś militarne i gospodarcze - znikome.
  4. Wesołych Świąt!

    Wesołych Świąt!
  5. Jaka jest prawidłowa pisownia nazwy miejscowości "Żurawno"?

    Do reformy ortograficznej z 1936 r. obecny "żuraw" występował w charakterze "żórawia". Najprawdopodobniej wersja z "ó" to stara pisownia nazwy miejscowości.
  6. Wkroczenie Litwinów do Wilna

    Nie jest to co prawda wrzesień 1939 r., lecz październik (27-28), ale chyba post najbardziej odnosi się do bezpośrednich konsekwencji września. Kadry chyba prawie nieznane w Polsce, pokazujące wkroczenie wojsk litewskich na Wileńszczyznę (na podstawie umowy radziecko-litewskiej z 10 października 1939 r.).
  7. Polityka Bułgarii wobec krajów Europejskich.

    I to jest ważka uwaga. W Bułgarii od samego początku wojny istniały dwa obozy. Jeden (pro-centralny) był silniejszy, albowiem posiadał poparcie cara Ferdynanda. Zadecydowała jednak wizja rychłego zwycięstwa państw centralnych. Niektórzy przeciwnicy układu poszli zatem siedzieć (Stambolijski), a Bułgaria ruszyła na wojnę. Wizja zdobyczy terytorialnych też przemawiała za państwami centralnymi. Ententa mogła obiecać jakieś enigmatyczne korekty graniczne w Macedonii serbskiej czy greckiej i Trację Adrianopolską. Państwa centralne - całą Macedonię serbską, może nawet część Serbii właściwej. Do tego warto zauważyć, że w zamian za sojusz, Turcja poczyniła pewne ustępstwa graniczne - Bułgarzy dostali od Turcji kawałek Tracji Adrianopolskiej (rejon ujścia Maricy).
  8. Polska a kraje nadbałtyckie

    Niewątpliwie jakiś modus vivendi z Litwą byłby pożądany, gdyż ta wisiała trochę nad Polską jak miecz Damoklesa i nie wiadomo było co uczyni w razie ewentualnej wojny Polski z Niemcami czy ZSRR. Ale z drugiej strony, gdyby dało się Litwę ugłaskać - to co by pakt z republikami bałtyckimi zmienił w sytuacji Polski? Armie bałtyckie to po 3-4 dywizje, "zadbane", ale tak sobie uzbrojone. W razie wojny "dostalibyśmy" zatem trzy dodatkowe sojusznicze korpusy (po mobilizacji aizsargów, szaulisów, Kaitseliitu może ciut więcej), za to wydłużyłby się nam się front radziecki po ujście Narwy. Taki sobie biznes.
  9. Najlepszy ustrój dla II RP

    Moim zdaniem demokracja. Polacy powinni uczyć się funkcjonować w normalnym państwie i brać za siebie odpowiedzialność. Ale zważcie, że termin demokracja może oznaczać i system prezydencki, i monarchię brytyjską, i ustrój Szwajcarii itp. Dosyć różne systemy rządów. Może troszeczkę zmienić pytania i rozbić demokrację na: 1. Demokracja (system prezydencki). (zob. USA) 2. Demokracja (system pół-prezydencki). (zob. V Republika francuska) 3. Demokracja (system parlamentarno-gabinetowy). (zob. Zjednoczone Królestwo) 4. Demokracja (system parlamentarno-komitetowy).(zob. Szwajcaria) A z monarchii może zrobić tylko monarchię absolutną? Sam termin monarchia może oznaczać zarówno zamordyzm monarchy absolutnego, jak i królową brytyjską w systemie parlamentarno-gabinetowym. Jakbym miał wybierać konkretnie to głosowałbym za parlamentarno-gabinetowym systemem rządów, ale oczywiście z ordynacją wyborczą z progami (tak, jak sugerowaliście). Ewentualnie za czymś na kształt ustroju Finlandii z 1919 r. (czyli taki lekki pół-prezydencki).
  10. Ustrój Republiki Nowogrodzkiej

    OT (za które korzę się i przepraszam ). Tak jakoś przypomniała mi się opowiadana wielokrotnie historia egzaminacyjna: Student dostaje pytanie - proszę omówić ustrój Nowogrodu. Eeeee... Może inne pytanie? No dobrze. Proszę omówić ustrój Pskowa. Eeeee... Może coś innego? Ależ proszę bardzo. Proszę porównać ustrój Nowogrodu i Pskowa.
  11. Polska a kraje nadbałtyckie

    Oj, znowu będziemy dyskutować . FSO - nie uważam ówczesnej polityki polskiej za idealną, a niekiedy rzeczywiście wyglądała ona jak "w pijanym widzie" (vide organizacja czegoś na kształt przewrotu na Litwie w 1919 r., czy podpisywanie umowy suwalskiej w przeddzień akcji Żeligowskiego), ale uważam, że Litwinów nie można całkowicie rozgrzeszać z winy za stan naszych stosunków. Można starać się ich zrozumieć, jakoś ogarnąć emocje, które im towarzyszyły w sprawie Wilna, ale to nie było tak, iż wina leżała tylko po naszej stronie. Litwa także postępowała irracjonalnie - np. jej zachowanie jako de facto sojusznika Rosji Radzieckiej w 1920 r. było kopaniem dla siebie grobu.
  12. Najmniej rzetelny polski dziennikarz

    Rycerzu, jeżeli to jest do mnie, to proszę zadaj sobie trud i przeczytaj kilka postów wstecz. Mam wrażenie, że Kanadol posłużył się nieco ironicznie pojęciem "Wykładowca", w rozumieniu wykonywanego zawodu. Udzieliłem obiektywnej informacji, co owe tytuły oznaczają, gdyż dla nowo przybyłych jest to często niejasne. Post nie miał bynajmniej na celu deprecjonowania Twoich osiągnięć edukacyjnych. Żadnych aluzji do Twojego wykształcenia zatem nie czynię, zresztą go nie znam, unikam też z zasady argumentacji ad personam, mogę aluzje czynić tylko do Twoich poglądów reprezentowanych na forum, ale tu akurat chcesz, aby je wszyscy poznali.
  13. Błękitna Dywizja na Froncie Wschodnim

    Będę się upierał. Franco sercem był za osią. Swoją rolę w Hiszpanii postrzegał w kategoriach krucjaty. Podobnie sens walki z ZSRR. Była to dla niego słuszna, uzasadniona krucjata przeciwko złu. Jak najbardziej zgodna z jego ideami. Inna sprawa, że frankizm nigdy nie był typową ideologią. Raczej kojarzyć go należy z pragmatyczną dyktaturą, zmieniającą swoje oblicze z upływem czasu. Ale w 1941 charakter dyktatury Franco lokował go gdzieś w okolicach Mussoliniego. Biorąc pod uwagę skalę represji, Franco był od Mussoliniego nawet bardziej bezwzględny. Był jednak logicznie myślącym politykiem, pragmatykiem, choć okrutnym, i wiedział, że proste włączenie się Hiszpanii do wojny budzi wiele zagrożeń dla zniszczonego totalnie kraju. Stąd w La Hendaye postawił księżycowe warunki. Później wiódł go także pragmatyzm (np. gdy odstępował od autarkii). Ów pragmatyzm, plus zmiana sytuacji politycznej po II wś., sprawiły, że dyktatura przetrwała aż do jego śmierci.
  14. Polska a kraje nadbałtyckie

    Moim zdaniem, robiono akurat wiele, aby zachęcić Łotwę do współpracy. Wojska Rydza-Śmigłego nie tworzyły polskich struktur państwowych w Łatgalii i ograniczyły się do militarnej pomocy Łotwie; sprawę zajętych przez Łotyszy okolic Turmontu załagodzono; nie reagowano ostro na reformę rolną na Łotwie, która uderzyła w polską własność ziemską; nie reagowano na późniejszą (za dyktatury Ulmanisa) łotewską politykę narodowościową. No cóż, cały w tym ambaras... Łotwa dosyć średnio chciała w oczywisty, jednoznaczny sposób związać się z Polską (z wcześniej wymienionych powodów).
  15. Polska a kraje nadbałtyckie

    Sprawa Wilna była osnową litewskiej polityki zagranicznej i edukacji patriotycznej. Zresztą, już tą sprawę wspólnie dyskutowaliśmy . Ja będę się nadal upierał, że była to typowa sytuacja bez dobrego wyjścia. To co satysfakcjonowało Polaków, było nie do przyjęcia dla Litwinów. I na odwrót. A Łotysze? Też się trochę Polaków i wpływów polskich obawiali. W końcu w Łatgalii szlachta (czyli posiadacze ziemscy) była w dużej mierze polska, a lokalna ludność katolicka. Z tego co się orientuję, w XIX w. Łatgalczyków inni Łotysze nazywali po prostu Polakami. Łotwa obawiała się trochę, że Polacy jesienią 1920 r. nie poprzestaną na Wilnie, ale ruszą dalej na Inflanty Polskie. Tym bardziej, że w międzyczasie Łotwa zajęła owe skrawki koło Turmontu. Także formalny powód byłby. Zresztą już wcześniej, Łotysze pomoc wojsk Rydza-Śmigłego przyjmowali z lekkimi obawami. Do tego dochodziła zrozumiała sympatia dla Litwy. W końcu Łotysze nie mieli zbyt wielu narodów pokrewnych etnicznie (Prusowie wymarli, zostali tylko Litwini). I wreszcie zrozumiała chęć małego kraju do pozostania z boku konfliktów. Ale w sumie, fakt pozostaje faktem, II RP miała dwóch sąsiadów, których możemy określić mianem przyjaciół - Łotwę i Rumunię.
  16. Polska a kraje nadbałtyckie

    Pomysł ze Związkiem Bałtyckim bezpośrednio padł dlatego, że parlament Finlandii uchwalił wotum nieufności ministrowi Holstiemu (który ową umowę podpisał). Zaraz potem do dymisji podał się cały rząd Vennoli. Tym samym Finlandia wypadła z gry, a bez Finlandii... Pośrednich powodów fiaska inicjatywy było więcej: sprawa Litwy; obawy, że układ będzie korzyścią tylko dla Polski; chęć pozostania z boku konfliktu europejskiego; niechęć drażnienia radzieckich itp. A jak z państwami bałtyckimi (wliczając Finlandię) relacje Polski się układały: 1. Najlepiej z Estonią. Może także dlatego, że gen. Laidoner był żonaty z Polką (małżeństwo to adoptowało także polskiego krewnego małżonki generała). Ale przede wszystkim z powodu odległości (żadnych problemów spornych) i wspólnego poczucia zagrożenia ze wschodu. Które w Estonii potwierdziła próba zamachu stanu w Tallinnie z 1924 r. 2. Dobrze z Finlandią. Odległość geograficzna i ostrożna polityka Finlandii powodowały jednak, że kontakty z tym krajem jakoś do szczególnie obiecujących nie należały. 3. Dobrze z Łotwą, lecz z pewnymi zastrzeżeniami. Zaczęło się obiecująco, od wspólnej wyprawy na Łatgalię, dalej też stosunki były bardzo poprawne. Ale - trochę bruździły problemy graniczne, zanim jakoś je załatwiono. W czasie największych postępów radzieckiej ofensywy w 1920 r. Łotysze zajęli skrawki ziemi (traktowanej przez nas za polską) pomiędzy Dyneburgiem a Turmontem. Ponadto Łotwa prowadziła dosyć restrykcyjną politykę wobec mniejszości polskiej. I do tego dochodziły obawy przed nadmiernym związaniem się z Polską i niechęć do drażnienia Litwinów. Łotysze prowadzili swoistą politykę równowagi pomiędzy Polską a Litwą, aż do tego stopnia, że (jeżeli dobrze pamiętam) radia wyprodukowane na Łotwie (chyba w fabryce VEF) miały na skali Wilno położone idealnie na granicy polsko-litewskiej, aby nikt nie miał pretensji . 4. Z Litwą - wyglądało nieco podobnie, jak dziś pomiędzy obydwoma Koreami . Do 1938 r. trwało coś w rodzaju długotrwałego zawieszenia broni (mimo deklaracji, którą Piłsudski wymusił w Genewie na Voldemarasie), a litewska polityka zagraniczna opierała się na ogólnym założeniu - kto nam pomoże w walce z Polską, ten naszym szczerym przyjacielem jest (z ZSRR włącznie). Wszelkie próby włączenia Litwy do sojuszu bałtyckiego (z udziałem Polski) były skazane na niepowodzenie z ww. powodów. Do tego dochodził prosty fakt - Litwa nie miała granicy z ZSRR, zatem i z tego powodu ten sojusz ją za bardzo nie interesował.
  17. Błękitna Dywizja na Froncie Wschodnim

    Chyba konieczna jest odpowiedź tradycyjna - i jedno i drugie . Franco sercem był za osią, ale kraj miał zniszczony (także za swoją sprawą) do imentu. Długie lata po wojnie domowej wielu z Hiszpanów właściwie głodowało. "Błękitną dywizją" chciał się asekurować - na wszelki wypadek "jakby co do czego doszło" i oś by wygrała, ale jednocześnie zbyt wiele nie chciał ryzykować. No i cała impreza ideologicznie jak najbardziej mu się podobała.
  18. Hermann von François

    Też zdarzyło mi się grać . Pamiętam go także z "Sierpniowych salw" B. Tuchman, jako nader dziarskiego generała, który odparował Prittwitzowi, że przerwie działania pod Stołupianami dopiero po pokonaniu Rosjan.
  19. Najmniej rzetelny polski dziennikarz

    Tak na wszelki wypadek wyjaśniam, że forumowe godności "wykładowcy" itp. zależą od ilości postów użytkownika i nie muszą bynajmniej odzwierciedlać sytuacji zawodowej, czy mniemania o sobie . A co do reszty, generalnie zgoda. Nadmierne podniecanie się ilością osób pochodzenia żydowskiego w aparacie bezpieczeństwa we wczesnej Polsce Ludowej, ma taki sam sens jak nadmierne podniecanie się ilością Polaków, Łotyszy, Żydów itp. we wczesnej radzieckiej CzeKa i podobnych instytucjach. Jakiś rosyjski entuzjasta etnicznej wizji świata może równie dobrze dojść do wniosku analogicznego do tu lansowanego, że Rosję Radziecką zafundowali Rosjanom głównie Polacy z Łotyszami. A tak na marginesie - cyfry się bardzo różnią. Bierut podawał w listopadzie 1945 r. tylko 13% na stanowiskach kierowniczych, 1,7% ogółu (dane za prof. Kersten), Paczkowski i Szwagrzyk z IPN podają cyfry wyższe (bodajże do 30-38% na najwyższych funkcjach, kilkanaście procent ogółu). Pozostają wszakże pytania - czy te osoby były (czuły się) pełniąc owe funkcje Żydami, pochodzenia żydowskiego, Polakami, czy komunistami? A może jednym, drugim i trzecim jednocześnie. Jak to liczyć? I po co? I jaki ma sens powtarzanie informacji o pochodzeniu sędziów w "Warto rozmawiać"? Znaczy co - płowowłosi, błękitnoocy Polacy by wydali inny wyrok? A ów "Goniec" ma jakiekolwiek znaczenie w środowisku polonijnym? Mam nadzieję, że nie, bo pismo dosyć oryginalne... I na koniec - FSO chyba dobrze scharakteryzował różnice pomiędzy dwoma tu ocenianymi dziennikarzami. Choć trzeba przyznać, że Pan Pospieszalski niekiedy zrywa z rutyną. Ostatni program o IPN widziałem po łebkach, ale zdaje się było "dwa na dwa". Czyli bardziej w stylu Lisa.
  20. Najmniej rzetelny polski dziennikarz

    A to już kwestia prywatnej oceny jest. Trudno mi mówić za kogoś, ale też jakoś podejrzewam, że Lis rzeczywiście Kaczyńskich nie kocha . Moim jednak zdaniem, w swoich programach zapewnia większą równowagę pośród gości i bardziej neutralną moderację niż Pospieszalski. I generalnie bardziej to przypomina dziennikarstwo niż misję. Ale de gustibus...
  21. Żołnierskie przysięgi.

    Z tego co pamiętam, przysięga wojskowa (jak i sądowa) była np. w II RP zróżnicowana. Był odrębny tekst dla chrześcijan, niechrześcijan, muzułmanów, może Karaimów (dla tych ostatnich odrębna była sądowa, wojskowa chyba nie). Zawsze z "Tak mi dopomóż Bóg" (czy podobnie) na końcu. Czy niechrześcijanie mogli opuścić słowa - "Tak mi dopomóż Bóg"? Nie kojarzę, należałoby sprawdzić ustawę z 1924 r. o obowiązkach i prawach żołnierzy. A co robili żołnierze? Każdy zapewne wg. swoich przekonań. Podejrzewam, że większość recytowała rotę przysięgi nie zastanawiając się głęboko. Nieco z innej beczki. Pamiętam jakąś ulotkę powojennej konspiracji, w której zalecano żołnierzom (l)WP nie wypowiadanie fragmentu przysięgi o wierności KRN. Nota bene ta rota także zawierała sformułowanie "Tak mi dopomóż Bóg".
  22. Najmniej rzetelny polski dziennikarz

    Fakt taki, jak obiektywny dziennikarz, historyk czy nawet człowiek w przyrodzie nie występuje. Na każdego jakoś tam wpływają poglądy, doświadczenia, wychowanie. Natomiast można starać się być obiektywnym. Coś na kształt dobrego sędziego. Starania te w przypadku Pana Pospieszalskiego wyglądają nader marnie. Pana Lisa - zdecydowanie lepiej. Być może swoją rolę odgrywają tu także średnie umiejętności warsztatowe i temperament misjonarza, które w przypadku Pospieszalskiego utrudniają mu zachowywanie pozorów. Osobiście mi stronniczość jakoś strasznie nie przeszkadza. Włączam niekiedy program Pana Pospieszalskiego - i wiem od razu o co mu chodzi, jest to jakby transparentne. Niekiedy wręcz wywołuje to uśmiech. Swoje i tak myślę. Nie zależy mi na zdjęciu go z anteny. Ale nader cenię sobie równowagę. Zatem po "Warto rozmawiać" Pospieszalskiego, powinno być nadawane "NIE warto rozmawiać" Urbana . Najgorszy był stan ok. dwa lata temu, gdy właściwie cała telewizja "publiczna" robiła za tubę PiS, nawet nie udając obiektywizmu. Paradoksalnie obecna telewizja "publiczna", może dlatego, że jej kierownictwo ma problemy z życiorysem, zapewnia więcej równowagi i obiektywizmu (co zauważa konsekwentnie np. J. Paradowska). Jest Lis, Pospieszalski i Szubartowicz.
  23. Najmniej rzetelny polski dziennikarz

    Ale o co Ci chodzi, bo wywód Twój jasnym i przejrzystym do końca nie jest? Czy ograniczenia praw, realna dyskryminacja, stygmatyzowanie z racji na pochodzenie, religię itp. w historii były tylko rzekome? I co tu do rzeczy ma tchórzostwo? Moim zdaniem tchórzostwem było raczej przechodzenie nad tym do porządku dziennego. Tak, jak to ktoś ładnie powiedział w "Shoah" Lanzmanna - "Jak się Pani ukłuje w palec - to mnie nie zaboli". A to akurat oczywista oczywistość. Ale nie przeczy istnieniu takich zjawisk, jak dosyć popularne w historii ludzkości, znalezienie sobie wybranej ofiary dyskryminacji. Był i jest antysemityzm, była swego czasu anty-katolickość w Anglii, która doprowadziła np. do tego, że w lokalnym parlamencie Irlandii zasiadali tylko protestanci. Był anty-tutsism w Rwandzie i anty-co tylko chcesz. A, że Pan Lis przy Panu Pospieszalskim to niejaki wzór obiektywizmu, to już inna historia.
  24. Kabaret TEY

    Cały program "S tyłu sklepu warzywniczego" to dowód liberalizmu cenzury. Zresztą, programy satyryczne innych wykonawców także. Jeden z elementów, składający się na specjalny status PRL w ramach bloku. Pamiętam relacje o Rosjanach, którzy byli w Polsce w latach 70. Jeżeli mogli - tzn. nikt ze swoich ich nie pilnował - to w Polsce chcieli zobaczyć pięć rzeczy - czynny kościół, księgarnię, lokal ze stripteasem, jakiś kabaret i bazar z zachodnimi ciuchami.
  25. Niewypowiedziana wojna w '41 r.

    Trochę posprawdzałem. Na rosyjskiej "Wikipedii" pod hasłem Schulenburg jest sformułowanie: "В половине шестого утра, через два часа после начала военных действий". Czyli chyba wg. czasu niemieckiego. Podobnie w "Stalinie" Radzińskiego (s. 488) - wyraźnie jest mowa o tym, że było to po rozpoczęciu działań wojennych.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.