Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,681
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Patrioty i Caracale

    Lotnictwo morskie w 2022 r. otrzyma cztery AW101. W mojej skromnej ocenie, sam śmigłowiec ten (w odróżnieniu od S-70i) jest akurat w tym przypadku jak najbardziej na miejscu. Wypada się cieszyć, że polskie "nadmorskie śmigłowce" nie wymrą całkowicie jak dodo, a i następca jest całkiem niezły. Zbytecznych i prowokacyjnych pytań o liczbę, cenę, offset, sens zróżnicowania floty, termin dostawy itp. zadawać przy tej władzy i tak już przecież nie warto. I tak zrobią, co chcą.
  2. Patrioty i Caracale

    Wszystko wskazuje na to, że zapadła decyzja w sprawie wyposażenia naszej armii w amerykański system przeciwlotniczy Patriot i francuskie śmigłowce Caracal. Jak należało przypuszczać, już rozpętała się burza informacyjna. Od ochów i achów, po oskarżenia. I tytułem zagajenia, link do notatki na stronach Altair. Należy pamiętać, że Altair i WTO "Raport" tradycyjnie bardzo krytycznie oceniają politykę zakupową polskich władz. Podobnie tym razem. Już pierwsze zdanie, wskazuje jaka będzie ostateczna konstatacja: "Grupa urzędników MON, bez testów, przetargów i zagwarantowania interesów gospodarczych Polski, wybrała system OP Patriot i śmigłowce Caracal jako uzbrojenie SZ RP". Zob. http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=16243 Przeczytać zawsze można, podyskutować także. Zatem - stare, nieprzyszłościowe konstrukcje, zakupione w podejrzanej procedurze, kosztem polskiego przemysłu zbrojeniowego, czy wybór najlepszy z możliwych, w istotny sposób powiększający możliwości obronne Polski?
  3. Rosyjski program podboju Księżyca

    Nie doszukiwałbym się jakiś szczególnych teorii w tym zakresie. Równie dobrze można gdybać, że amerykański program lotu na księżyc i późniejsze ich promy kosmiczne, to był jedynie przypadek - bo tak się jakoś ostatnio złożyło, iż żeby sobie polatać w kosmos, Amerykanie potrzebują rosyjskich rakiet. Świadczy to jedynie o tym, że rezultaty "wyścigu kosmicznego" były wypadkową wielu czynników. W tym niezwykle ważnego - finansowego. Na początku lat 60. Amerykanie czuli się mocno poniżeni kosmiczną przegraną. Zainwestowali naprawdę gigantyczne pieniądze i poprawili sobie samopoczucie wygrywając wyścig na księżyc. ZSRR tak zdeterminowany na początku lat 60. nie był - "spoczywając na laurach". A jak się do tego zabrali - to zabrakło czasu, pieniędzy, koncentracji wysiłków i - pewnie - szczęścia. Cała filozofia. Czasami ktoś wygrywa, czasami przegrywa. A zarówno amerykański, jak i radziecki programy kosmiczne na pewno obiektywnie zasługują na szacunek.
  4. Rosyjski program podboju Księżyca

    Cóż, zadałeś jednak dosyć dziwne pytanie, sugerujące, że w Twoim odczuciu ZSRR nie miał naukowców, jeno partię. Akurat w tym przypadku miał może ich nawet zbyt wiele, gdyż jednym z powodów radzieckiej porażki była konkurencja (i niesnaski) radzieckich biur konstrukcyjnych. Co ciekawe - to właśnie amerykański program działał bardzo mocno skoncentrowany pod "jedną czapą". Powodów, jak to zwykle przy porażce było wiele, ale podstawowy był jeden - zabrakło im przede wszystkim pieniędzy. Czy raczej - odpowiednio wcześnie określonej woli wydania ich nader olbrzymiej ilości na ten program. A przede wszystkim - na budowę odpowiedniej rakiety nośnej. Amerykanie bardzo boleśnie odczuli porażkę w pierwszej fazie badań kosmosu i program lotów na księżyc potraktowali niezwykle prestiżowo. Na radziecki program lotu załogowego na księżyc przeznaczono pięciokrotnie mniej pieniędzy. Gdyby wydali więcej niż Amerykanie, a przynajmniej tyle samo - pewnie byliby pierwsi na srebrnym globie. A tak musieli pocieszać się, że za pomocą lotów bezzałogowych (program "Luna") osiągnęli to samo, co Amerykanie. Czyli - przywieźli trochę skał z księżyca. A podstawowe informacje znajdziesz chociażby na poziomie Wikipedii (a i w poprzedniej dyskusji w tym temacie na naszym forum coś niecoś jest): https://ru.wikipedia.org/wiki/Советская_лунная_программа https://en.wikipedia.org/wiki/Soviet_crewed_lunar_programs https://pl.wikipedia.org/wiki/N1
  5. Dwie karykatury. Czyli - na ile mógł sobie pozwolić rysownik?

    Aczkolwiek, dusza karykaturzysty w nim pozostała. Inna sprawa, że tam gdzie mógł sobie na to bez problemu pozwolić. I do tego - niekiedy niezbyt elegancko. Zob. przedstawiające Irlandczyków jako postacie zdziczałe ilustracje do: History of the Irish Rebellion in 1798. http://www.victorianweb.org/victorian/history/ireland/ireland3.html A tu ciekawostka: polski wątek w twórczości Williama Heatha. https://en.wikipedia.org/wiki/File:El_mariscal_Beresford_desarmando_a_un_oficial_polaco_en_La_Albuera.jpg I ta sama scena w innym wykonaniu: https://collection.nam.ac.uk/detail.php?acc=1971-02-33-533-4 https://www.napoleon-series.org/military/battles/1811/Albuera/Archives/c_Albuerabattlepics.html https://www.gettyimages.ie/detail/news-photo/marshal-william-beresford-disarming-a-polish-lancer-of-the-news-photo/514973847 https://www.alamy.com/stock-photo/the-battle-of-albuera.html
  6. Produkty spożywcze, dania i ich nazwy

    Teraz trochę o jabłkach. Kilka (wybranych) przykładów jabłek o nazwach z kontekstem historycznym: 1. Jabłko "Cesarz Aleksander" (chodzi o Aleksandra I, cara Rosji). https://de.wikipedia.org/wiki/Kaiser_Alexander_(Apfel) 2. Jabłko "Prinz Albrecht von Preußen". Z terenów Dolnego Śląska. Nazwane na cześć księcia z dynastii Hohenzollernów (aczkolwiek, mimo dedykowania mu gatunku jabłek, bardziej od niego znana jest chyba jego małżonka - przez jakiś czas - Marianna Orańska). Do tego na jej cześć nazwali gruszki i marmury. Ale te drugie - niestety niejadalne. https://de.wikipedia.org/wiki/Prinz_Albrecht_von_Preußen 3. Jabłko "Minister von Hammerstein". W tym przypadku ktoś chciał mocno podlizać się panu ministrowi rolnictwa. https://de.wikipedia.org/wiki/Minister_von_Hammerstein
  7. Myślę, że wynika to z faktu, iż - przynajmniej część - stałych bywalców forum chyba od pewnego czasu trochę unika tematów związanych ze współczesną, polską polityką. I zabiera głos - jak już naprawdę nie wytrzymuje i "musi". Wychodząc pewnie z założenia, że każdy wie swoje i przekonywanie się akurat w tej dziedzinie nie ma większego sensu. A, że i darzymy się pewnie jakimś szacunkiem, to i chyba uznajemy, iż nie warto się wzajemnie przesadnie denerwować. Mi osobiście wystarczy, że pewne sprawy są dla mnie oczywiste, mam swój pogląd na sytuację, a nie zależy mi już na przekonaniu, czy nawet przekonywaniu kogokolwiek. Ale jak najbardziej temat jest do reanimacji, jeżeli tylko będzie taka wola i zaangażowanie.
  8. Preteksty wojenne - najsłynniejsze, najdziwniejsze itd.

    Eee tam - chata. Lepsze było samotne drzewo. A gdzie indziej - nakrycie głowy.
  9. Preteksty wojenne - najsłynniejsze, najdziwniejsze itd.

    W potocznym mniemaniu, przyczyną wojny włosko-etiopskiej (1894-1896, zakończonej spektakularną porażką Włoch) miała być rozbieżność tekstów traktatu z Uyczalie (Ucciali). W wersji amharskiej art. 17 tego traktatu widniało (wytłuszczenia Bruno W.): "Jego Wysokość Cesarz Etiopii może uciekać się do usług rządu Jego Wysokości Króla Włoch w zakresie wszystkich spraw, które posiada z innymi państwami i rządami". W tekście włoskim: "Jego Wysokość Cesarz Etiopii zgadza się uciekać się do usług rządu Jego Wysokości Króla Włoch w zakresie wszystkich spraw, które posiada z innymi państwami i rządami". Wersja włoska dosyć jednoznacznie sugerowała objęcie Etiopii włoskim protektoratem i wkrótce Włosi pospieszyli obwieścić światu, że przejmują prowadzenie polityki zagranicznej Etiopii. Co się oczywiście Etiopczykom nie spodobało i strony zaczęły sobie wzajemnie zarzucać fałszerstwo. Wkrótce doszło też między nimi do wojny. Wypada się jednak przychylić do opinii autorów "Historii Etiopii" (zob. niżej), że do wojny pewnie i tak by doszło, niezależnie od brzmienia wersji traktatu, gdyż wpisywała się ona w logikę włoskiej ekspansji w Afryce z jednej strony i w wolę utrzymania niepodległości przez Etiopię Menelika II - z drugiej. Na podstawie (w tym cytowany tekst amharskiej wersji traktatu): A. Bartnicki, J. Mantel-Niećko, Historia Etiopii, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1987, s. 262-265.
  10. "Ślub junkierski"

    Należałoby przejrzeć dokładnie Großdeutschen Ehegesetz, wraz z poprawkami. Również odpowiednie akty prawne, a także rozkazy, właściwe dla SS. Generalnie małżeństwo zawierano przed odpowiednim Standesbeamt (można to przetłumaczyć z grubsza jako - "urzędnik stanu cywilnego"). Nie mam na takie poszukiwanie specjalnie czasu, ale przypuszczam, że w czasie wojny jak najbardziej możliwe było "złożenie oświadczenia woli" także np. wobec upoważnionego przez prawo przełożonego. Przy "ślubie na odległość" w Wehrmachcie zdaje się, że już dowódca batalionu był upoważniony do udzielania ślubu podkomendnym. W przypadku "ślubu ze zwłokami" bardziej typowym byłby ślub udzielany przez urzędnika stanu cywilnego (skoro przy życiu pozostawała przyszłą żona, raczej o statusie cywila), ale jest prawdopodobne, że istniały także szczególne rozwiązania. A poniżej trochę "uroczych" zdjęć ze "ślubu na odległość". W trzecim linku kilka z nich: widać na nich wyraźnie, że kobieta podpisuje dokumenty w obecności urzędnika stanu cywilnego (jakżeby inaczej - z Parteiabzeichen der NSDAP w klapie), mężczyzna - w obecności dowódcy. Inna ciekawostka - w tle zdobyczny francuski czołg w służbie niemieckiej. Zob.: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/5c/Bundesarchiv_Bild_101I-584-2153-17%2C_Normandie%2C_Ferntrauung.jpg https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/dc/Bundesarchiv_Bild_101I-584-2153-12%2C_Normandie%2C_Ferntrauung.jpg https://www.gettyimages.com/photos/ferntrauung?mediatype=photography&phrase=ferntrauung&recency=anydate&sort=mostpopular&license=rf,rm&page=1&suppressfamilycorrection=true
  11. Można? Ależ można. Czyli - Serbia na rynku broni.

    Raczej - komu się potrafi sprzedać swój towar. Oni eksportują od USA, przez Izrael, Irak, Arabię Saudyjską po Bangladesz i Birmę. Oczywiście, czasami pojawia się problem moralny i różnego rodzaju raporty np. http://www.seesac.org/ Ale, zaiste małą moralnością rządzi się biznes i polityka. W związku z dużą skutecznością Serbii na różnych rynkach zbrojeniowych pojawiły się nawet teorie, że istnieje coś w rodzaju zmowy "wielkich Zachodu" akceptującej ten stan, gdyż jakoby zapewnia on spokój społeczny w Serbii. Istnieje, czy nie istnieje (osobiście przypuszczam, że wątpię) - tak, czy inaczej udaje im się eksportować. I to często tam, gdzie biorąc pod uwagę uwarunkowania polityczne - to my powinniśmy eksportować.
  12. "Ślub junkierski"

    Tylko małe spostrzeżenie. Należy zwrócić uwagę, że "ślub" martwego Kutschery nie był - w świetle ówczesnego prawa Rzeszy i związanej z nim praktyki - niczym aż tak nadzwyczajnym. Z tego co pamiętam, liczba takich "związków małżeńskich" szła w tysiące. Nadzwyczajne - tak mi się wydaje - były jedynie okoliczności. Czyli obecność "oblubieńca" na ceremonii.
  13. Można? Ależ można. Czyli - Serbia na rynku broni.

    Trudno znaleźć jakiś jeden, wiodący produkt. Oferta jest dosyć zróżnicowana, od broni myśliwskiej (chociażby na rynek USA), zwykłej broni lekkiej, amunicji, elektroniki, programów modernizacyjnych, armat Nora, po małe samoloty szkolne (Utva Lasta) i budowę fabryk broni. Jak już pisałem wcześniej, nie eksportują bynajmniej żadnych cudów. To - zazwyczaj - nie są produkty z jakieś super najwyższej, światowej technologicznej półki. Ale są operatywni. Zob.: https://medium.com/@skunkworksLH/the-defense-industry-of-serbia-is-the-largest-in-the-western-balkans-5ac51f045baa
  14. "Ślub junkierski"

    Cóż, to musimy poczekać na kogoś, kto tą książkę ma i mógłby zacytować odpowiedni przypis. Jest możliwe oczywiście, że takowego tam nie ma (z racji popularnego charakteru książki) lub źródłem są - znane nam - strony internetowe. Interesujące byłoby zapoznanie się z pełną relacją Teodory Żukowskiej. Niestety, nie czytałem jej wspomnień ("Na skraju dwóch światów"), tylko nieliczne fragmenty (zob. niżej). A być może w tych wspomnieniach to określenie się pojawiło po raz pierwszy w polskiej literaturze. Ciekawy byłby także kontekst - czy np. tak określali podobną uroczystość Niemcy i czy jakoś to historycznie uzasadniali? https://whu.org.pl/2015/06/29/martwy-pan-mlody-teodora-zukowska/
  15. "Ślub junkierski"

    Historia zna (nie wnikam, czy zawsze prawdziwe) "specyficzne" postępowania w sprawach zwłok, w powiązaniu z relacjami męsko-damskimi (zob. opowieść o Inês de Castro), ale tak ad hoc nie przypominam sobie sprawy podobnego małżeństwa. Przynajmniej na tyle głośnej, bym - w sytuacji, gdy nie jestem ekspertem w tej sprawie i nie traktuję średniowiecza jako szczególne moje hobby - od razu przyszła mi do głowy. Co oczywiście nie oznacza, że czegoś takiego nie było. Ocenianie informacji "po nazwisku" jest oczywiście błędem, ale należy sobie zdawać sprawę, że Baliszewski jest raczej popularyzatorem i poszukiwaczem sensacji niż typowym naukowcem. Termin mógł zapożyczyć chociażby z internetu, gdzie się często pojawia. Ale skąd się generalnie ów "ślub junkierski" wziął - na chwilę obecną nie mam pojęcia. Poza tym - "Warszawski pierścień śmierci" to Władysław Bartoszewski, nie Dariusz Baliszewski. Jeżeli to termin z książki Bartoszewskiego, to jest prawdopodobne, że był w znany w Polsce już w czasie drugiej wojny światowej. Ale geneza - nadal nieznana.
  16. "Ślub junkierski"

    Znowu, jedynie z czasu drugiej wojny znam określenia na "ślub na odległość" z żołnierzem niemieckim (możliwość wprowadzono dosyć szybko, bo jeszcze chyba w 1939 roku). Był to np. "Ślub z hełmem", ewentualnie "Hełmowy ślub". A dokładniej - ślub z "hełmem stalowym" (Stahlhelm). A bez znajomości źródła, na które autor się powołuje (wskazując je wyraźnie lub nie, co jest też prawdopodobne w przypadku pozycji popularnonaukowej) naprawdę trudno uznać, czy się owe źródło myli. Możemy tylko - bardzo wstępnie - uznać, że prawdopodobnie nastąpiło pomieszanie dwóch różnych pojęć: "ślubu z trupem (zwłokami)" (Leichentrauung) i ślubu "na odległość" (Ferntrauung).
  17. Można? Ależ można. Czyli - Serbia na rynku broni.

    Serbska dobra passa trwa: https://www.altair.com.pl/news/view?news_id=27788
  18. Dwie karykatury. Czyli - na ile mógł sobie pozwolić rysownik?

    No to jeszcze jedna karykatura, ukazująca gigantyczny zakres swobód rysownika w Wielkiej Brytanii schyłku XVIII wieku. Znowu Gillray i karykatura: The Hopes of the Party, prior to July 14th - "From such wicked Crown & Anchor - dreams, good Lord deliver us". Odniesienie głównie do sytuacji wewnętrznej (na karykaturze jest chociażby przedstawiony - we "wdzięcznej" roli trzymającego nogi ścinanego Jerzego III - John Horne Tooke), ale kontekst oczywisty - rewolucja francuska (skądinąd wdzięczny obiekt szyderstw ówczesnych, brytyjskich karykaturzystów, często przeciwstawiających sytuację w spokojnej Anglii paroksyzmom rewolucji). I duże szyderstwo, a nawet okrucieństwo rysownika wobec monarchów. Z wyeksponowanym, olbrzymim siedzeniem i do tego ewidentnie nierozgarnięty Jerzy III mamrocze: "What! What! What! - what's the matter now". A na latarni pubu Crown & Anchor dynda (w towarzystwie premiera Williama Pitta Młodszego) królowa Charlotta (bardzo złośliwie przedstawiona, zresztą nie ten jedyny raz, a do tego - w tym przypadku - z obnażonymi piersiami). Zob.: https://www.britishmuseum.org/research/collection_online/collection_object_details/collection_image_gallery.aspx?assetId=134483001&objectId=1633026&partId=1
  19. "Ślub junkierski"

    Pojęcie "ślub junkierski" w kontekście związku małżeńskiego ze zmarłym znam jedynie z polskich źródeł (zresztą - przeważnie stron internetowych), opisujących kwestię Kutschery. Nie spotkałem się z nim w niemieckiej literaturze, czy na niemieckich stronach internetowych - oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że nie było to nigdy jakimś moim szczególnym przedmiotem zainteresowania, zatem jest prawdopodobne, iż taka literatura istnieje. Ja - w każdym razie - jej nie znam. Znam natomiast inne (potoczne) pojęcia. "Leichentrauung" itp., ale związane dopiero z aktem wydanym przez Hitlera w listopadzie 1941 (trzy dni przed "Totentagiem"), a nie z junkrami. Zob. C. Essner, E. Conte, „FERNEHE", „LEICHENTRAUUNG" UND „TOTENSCHEIDUNG". Metamorphosen des Eherechts im Dritten Reich, w szczególności s. 213, tekst w internecie dostępny pod adresem: https://www.ifz-muenchen.de/heftarchiv/1996_2_2_essner.pdf Natomiast, niemiecka Wikipedia w tym kontekście zajmuje się głównie francuskim rozwiązaniem prawnym (o junkrach - ani słowa): https://de.wikipedia.org/wiki/Postmortale_Eheschließung
  20. Mamy na forum tematy o użyciu broni chemicznej w starożytności, w czasie pierwszej wojny światowej, mamy także wzmiankę o użyciu takiej broni w bitwie pod Legnicą: https://forum.historia.org.pl/topic/17659-wojna-gazowa/ https://forum.historia.org.pl/topic/9145-broń-chemiczna-w-i-wojnie-światowej/ https://forum.historia.org.pl/topic/2752-czy-była-szansa-na-zwycięstwo-pod-legnicą/ Teraz ciekawostka związana z próbą użycia takiej broni (czy raczej - "broni") podczas wojny krymskiej: " Francuzi eksperymentowali również z gazami trującymi (bojowymi). Naprzeciwko Kurhanu Małachowskiego, na zdobytej 7 czerwca [1855 r. - uwaga Bruno W.] lunecie Kamczackiej saperzy i piechurzy zgromadzili drewno, słomę, siano oraz pewne ilości węgla i siarki. Natomiast naprzeciw III bastionu ustawiono beczki ze smołą oraz w olbrzymich pryzmach drewno i ok. 2 tys. ton węgla. Podpalenie tych materiałów w czasie gdy wiatr wiał w kierunku rosyjskich stanowisk skończyło się fiaskiem. Wiatr okazał się kapryśnym żywiołem. Dym wywołujący nudności i łzawienie oczu wyrządzał szkody przede wszystkim samym Francuzom". Cytowane z: M. Klimecki, Wojna krymska 1853-1856. Jak wywołano pierwszą wojnę globalną w Europie? Konflikt o cieśniny i dominację, Wyd. Bellona, Warszawa 2006, s. 221. Ibidem - wzmianka o (także zakończonej niepowodzeniem) próbie postawienia zasłon dymnych, utrudniających Rosjanom celowanie do okrętów.
  21. Broń chemiczna w wojnie krymskiej.

    Pisałem ze Speedy'm równocześnie. To już wykracza poza moją wiedzę chemiczną, ale wydaje mi się, że Liquide fumant de Cadet i pomysł Sir Plyfair'a z czasów wojny krymskiej mogły mieć coś wspólnego. "In 1855, Playfair proposed to the British War Office and British Admiralty that cacodylic acid be used as a chemical warfare agent against the Russians in the Crimean War. The British government consulted English scientist Michael Faraday. He thought the idea was barbaric and the government consequently rejected Playfair’s proposal". Cyt. z: https://www.chemistryworld.com/podcasts/cacodyl/3010035.article W obydwu przypadkach pojawia się nazwa związku chemicznego - kakodyl. Zapala się przy kontakcie z (suchym) powietrzem, jest toksyczny i strasznie śmierdzi (stąd nazwa). Rosyjska relacja, którą wzmiankowałem wcześniej, w mojej ocenie może być świadectwem znalezienia pocisków zawierających ten środek. Może "felernych", może otwieranych w sposób i w warunkach, które nie spowodowały efektu łatwopalności kakodylu. Zobaczmy jeszcze raz (wytłuszczenia moje): "13 мая 1854 года, четверг. ...Сегодня привезены из Одессы две вонючие бомбы, брошенные в город 11 апреля с английских и французских пароходов. Одну из них стали вскрывать во дворе у Меншикова в присутствии Корнилова, и прежде совершенного вскрытия втулки нестерпимая вонь так сильно обдала всех, что Корнилову сделалось дурно; поэтому перестали отвинчивать втулку и отдали обе бомбы в аптеки для разложения их состава. Такая же бомба была вскрыта в Одессе, и канонир, вскрывавший ее, лишился чувств, получив сильную рвоту; два дня он был болен, и не знаю - выздоровел ли.»... ЦГАВМФ, ф.1166, д.8, дд. 19-50. Автограф (Из дневника М.Ф. Рейнеке о деятельности П.С. Нахимова по подготовке обороны Севастополя от англо-французских захватчиков.)" Cyt. z: http://istorya.ru/forum/index.php?showtopic=1875 Mamy zatem: i smród, i trujący efekt.
  22. Humor

    Fajny pomysł na tegoroczny Prima Aprilis mieli w rosyjskojęzycznej Wikipedii. "Przeszli" na przedrewolucyjną ortografię: "Русская Википедія приняла рѣшеніе перейти на дореволюціонную орѳографію". Zob. (pewnie tylko dziś): https://ru.wikipedia.org/wiki/Заглавная_страница
  23. Broń chemiczna w wojnie krymskiej.

    Niestety, autor cytowanej przeze mnie w pierwszym poście książki (M. Klimecki) nie podaje źródła przedstawionego przez siebie opisu. Trudno zatem o jakiekolwiek wnioski odnośnie do tego, czy doszło - po prostu - do "pomyłki liczbowej", która mogła być później powielana (zob. strona wskazana poniżej), czy mieliśmy rzeczywiście do czynienia z przedsięwzięciem logistycznym na imponującą skalę. A - może - rzeczywiście tylko z pomysłem? I to raczej brytyjskim, a nie francuskim? Znalazłem np. stronę rosyjską, której zdaniem liczba ton węgla szła w tysiące (natomiast rzecz samą przedstawia raczej w kategoriach projektu i to brytyjskiego, a nie - francuskiego): "В 1855 году граф Дандональд считал, что для этого достаточно 400 тонн серы и две тысячи тонн угля". Za: Иван Рощепий, Как в 1856 году Великобритания хотела использовать химическое оружие в Крыму, dostępne na stronie internetowej: https://russian7.ru/post/kak-v-1856-godu-velikobritaniya-khotela-isp/ Tamże, o innej, ciekawej (i bardzo niejasnej) sprawie - użycia podczas bombardowania Odessy przynajmniej dwóch "chemicznych bomb". Inne relacje (nawet ze wskazaniem źródła) o użyciu czegoś, co Rosjanie nazwali "две вонючие бомбы": http://istorya.ru/forum/index.php?showtopic=1875 Александр Широкорад, ХИМИЧЕСКОЕ ОРУЖИЕ: ОТ КРЫМСКОЙ ДО ПЕРВОЙ МИРОВОЙ, dostępne na stronie internetowej: http://www.bratishka.ru/archiv/2013/02/2013_2_10.php O rozważanej przez nas operacji (polegającej na podpaleniu węgla, siarki itd.) także w poniżej wskazanej książce. Tylko, że znowu idea przypisywana jest Brytyjczykom, a nie Francuzom (konkretnie - wzmiankowanemu już na wskazanej przeze mnie rosyjskiej stronie - Lordowi Dundonald) i nie jest jasne czy została zrealizowana, czy przedstawiana raczej kategoriach wymyślonego, ale nie zrealizowanego pomysłu. Tamże, o innym pomyśle - odpalenia "cyjankowych pocisków" na Sewastopol (pomysłodawca: Sir Lyon Plyfair), zakwestionowanym jednak przez British War Office, jako niezgodnym z zasadami prowadzenia wojny. Zob. E. Croddy (with: C. Perez-Armendariz, J. Hart), Chemical and Biological Warfare. A Comprehensive Survey for the Concerned Citizen, New York 2002, s. 131. Fragmenty tej książki (w tym s. 131) dostępne w internecie: https://books.google.pl/books?id=MQMGhInCvlgC&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false
  24. 1864

    Chodzi m.in. o poniższe obrazy. Znający film z łatwością znajdą odpowiadające im sceny: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/50/Rückzug_aus_dem_Danewerk_5-6._Februar_1864.jpg https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/2b/8_brigades_angreb_ved_Dybbøl_1864.jpg Jest o tym także wzmianka w duńskiej Wikipedii: https://en.wikipedia.org/wiki/1864_(TV_series)
  25. Dwie karykatury. Czyli - na ile mógł sobie pozwolić rysownik?

    Ciekawostka związana z siłą oddziaływania karykatur stworzonych przez niego (zajmował się przecież nie tylko rodziną królewską, ale i chociażby - dosyć intensywnie - Napoleonem): "A French émigré living in England described the scene when a new Gillray print was displayed at a leading English print shop in 1802 : >>If men be fighting over there for their possessions and their bodies against the Corsican robber [Napoleon], they are fighting here to be the first in Ackermann's shops and see Gillray's latest caricatures. The enthusiasm is indescribable when the next drawing appears; it is a veritable madness. You have to make your way through the crowd with your fists.<<” R. J. Goldstein, Political Caricature and International Complications in Nineteenth-Century Europe, Michigan Academician, vol. XXX, March 1998, s. 107 i n. Cyt. z: http://www.caricaturesetcaricature.com/article-10259459.html
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.