-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Nowe nazwy na Ziemiach Odzyskanych
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Problem z Dzierżoniowem sprowadza się do dwóch kwestii - po pierwsze do samej idei nadawania nazw "od-nazwiskowych", która może być uznawana za kontrowersyjną (jak gdzie indziej - Mrągowo i Kętrzyn). Po drugie - może być podnoszony problem związku Dzierżonia z Dzierżoniowem jako takim, gdyż działał gdzie indziej (i to przez istotną część życia - na Górnym Śląsku, nie Dolnym). Wreszcie - niektórzy mogą podnosić chęć dopisywania "na siłę" miastu prawdziwego, polskiego patrona, w sytuacji gdy Dzierżon za bardzo nie przejmował się zagadnieniem swojej narodowości, uznając swoje dzieło za dorobek polski i niemiecki, czy raczej ogólnoludzki. A, że bardzo wybitnym naukowcem był, sympatyczną postacią i nazwa się przyjęła, to już inna historia... BTW - Dzierżoniów nosił jeszcze w międzyczasie nazwę Drobniszew (M. Wagińska-Marzec, Ustalanie nazw miejscowości, dz. cyt. powyżej, s. 381). A wzmiankowana przez Ciebie historia skupiska Żydów w Dzierżonowie po II wojnie światowej, jest jedną z ciekawszych historii z powojennych dziejów Dolnego Śląska. Co do Bierutowic (nie Bierutowa). Owa dzielnica Karpacza (d. Brückenberg) była chyba jedynym w Polsce Ludowej (przynajmniej tak kojarzę i potwierdza to np. Wikipedia) wypadkiem nadania miejscowości imienia działacza partyjno-państwowego (pomijam incydentalny Stalinogród), co było powszechną praktyką w innych krajach regionu (z Jugosławią włącznie). Nadawano tam nazwy od działaczy (Titograd, Andropow), formacji wojskowych (Krasnoarmiejskoje), dat (Pierwomajskoje). Choć - stop, stop - nadawanie nazwy od formacji też się w Polsce zdarzyło (ale nie może budzić żadnych kontrowersji) - Platerówka na Dolnym Śląsku (od osadniczek z batalionu kobiecego). Zresztą fakt tej akcji osadniczej został komediowo "opisany" w filmie "Rzeczpospolita babska". BTW - jakieś dwa lata temu widziałem w TV pana - entuzjastę walki ze śladami "komuny" z IPN - któremu nie podobała się nazwa wsi (chyba Bolesławice, wydaje mi się, że w słupskim) i twierdził, że to też od Bieruta. Pamiętam żart Wańkowicza do córki z "Na tropach Smętka" (o początku ich spływu kajakowego) - "Spłyniemy, córeczko z Pupy". Oczywiście, miejscowość z Jurandem ze Spychowa nie ma nic wspólnego . Czytałem swego czasu np. o poszukiwaniach - na dws - miejsca ostatniej szarży polskiej kawalerii w 1945 r. - Borujska, która to wioska też jakby zniknęła . Link do dyskusji na dws. -
Piraci - cicha wojna u wybrzeży Somalii
Bruno Wątpliwy odpowiedział gregski → temat → Konflikty i wojny
Paradoksalnie, bo według wizji świata Busha Juniora zdaje się, że każdy islamista to fundamentalista, a fundamentalista to terrorysta (chyba, że akurat go lubimy i kupuje F-15 czy F-16) . A tak poza tym - cenna myśl. Choć demokracja sama w sobie - i przy swoich wadach - mi się dosyć podoba... Tym bardziej, że sprawa jest traktowana jakby nader wybiórczo. Jak obcinają ręce i kamienują w imię szariatu, tudzież trzymają naród za twarz, "nasi przyjaciele", to jest OK. Jak to samo robią "ci źli" - to łamią podstawowe prawa człowieka... No, ale jeżeli kiedyś Czerwonych Khmerów uważało się za prawny rząd Kambodży, aby dopiec Wietnamowi i ZSRR, to co się dziwić już takim zupełnym drobiazgom w polityce supermocarstwa. Oj, Gregski - uważałbym, bo nie każdy musi się poznać, że to dowcip (mam nadzieję...). -
Konflikty graniczne Polski Ludowej
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Jest w każdym EMPiKu (i podejrzewam w większości, nawet małych, bibliotek). W plebiscycie na Warmii i Mazurach Polska otrzymała ogółem 2,11 % głosów (najwięcej w powiecie olsztyńskim 13,47 %, najmniej w oleckim 0,007%). A. Kossert, Prusy Wschodnie. Historia i mit, Warszawa 2009, s. 205. Na Śląsku było oczywiście lepiej, ale plebiscyt też został przegrany - Polska uzyskała ok. 40%. Ewentualnie - odliczając głosujących emigrantów ze Śląska (nota bene - fatalny polski błąd!)- można powiedzieć, że był "bardzo, bardzo naciągany remis". W Hrabstwie Kłodzkim (przynajmniej w miastach) dominowała już od dawna ludność niemiecka. Czesi byli żywiołem "cofającym się" (jak Polacy na Dolnym Śląsku). Natomiast historyczne i etniczne związki Kłodzkiego są o wiele większe z Czechami niż z Polską. Co oczywiście dziś dla mnie ma znaczenie tylko historyczne, bo tak czy inaczej jest to integralna część RP. Geografia bynajmniej nie zawsze decyduje o przynależności danego terytorium . Vide - obwód kaliningradzki czy Alaska. W tej chwili sytuacja jest taka, że my posiadamy część "historycznych Czech" (tj. Kotlinę Kłodzką), a Czesi część "historycznego Śląska" - Śląsk Opawski i część Cieszyńskiego. Także masz szansę przechodząc granicę polsko-czeską (gdzieś tam w rejonie Lądka-Zdroju) "z Polski (Dolnego Śląska) do Czech", przejść tak naprawdę z historycznych "Czech na Dolny Śląsk". Co dziś oczywiście nie ma żadnego znaczenia. -
Piraci - cicha wojna u wybrzeży Somalii
Bruno Wątpliwy odpowiedział gregski → temat → Konflikty i wojny
Już to zrobiono - vide interwencja Etiopii pod koniec 2006 r. Z dyskusyjnym skutkiem. Paradoksalnie, najlepsza sytuacja była, gdy rządzili fundamentaliści z Unii Trybunałów Islamskich (fakt, że chyba w miarę umiarkowani). A najspokojniej jest w Somalilandzie, który oddzielił się na początku lat 90. (ale nikt na świecie go nie uznaje). Kolejny paradoks tego świata. Kosowo - "tak" (przynajmniej dla wielu), Somaliland - "nie". Kompletna uznaniowość decyzyjna możnych tego świata . -
Konflikty graniczne Polski Ludowej
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Odsyłam do wyżej wymienionych artykułów w "Sudetach", analizujących polskość ziemi kłodzkiej. To akurat wersja z Polskiej Wikipedii, której autor zapewne miał na myśli tzw. Glatzer Plebiszit (choć co miał na myśli nikt się nie dowie, bo nie powołuje się na teksty źródłowe). Ja osobiście nie przypominam sobie oficjalnego plebiscytu w "czeskim zakątku", w którym ludność np. Czermnej w wolnym głosowaniu wypowiedziałaby się za przynależnością do Niemiec. Co nie musi przeczyć faktowi, że być może wolała w Niemczech pozostać (jak większość Mazurów, Warmiaków i Ślązaków). Nie musi także przeczyć temu, że w pierwszej połowie XX w. procesy germanizacyjne były tam ( w "czeskim zakątku") silnie zaawansowane. A reszta Hrabstwa Kłodzkiego już dawno niemiecka w rozumieniu etnicznym. Pragnę zauważyć, że sens mojej wypowiedzi sprowadzał się do generalnego poparcia stwierdzenia ak_2107, w tym rozumieniu, że Hrabstwo Kłodzkie, jeżeli miało ludność słowiańską, to raczej czeską niż polską. Przynajmniej w czasach, w których można ten stan rzeczy jakoś zweryfikować. Nie rzekomo, tylko w 1941 i w 1942 roku. Z bronią w ręku walczyła wówczas dokładnie Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich, lotnicy i marynarze. I może bardzo nieliczne jeszcze oddziały partyzanckie (i to raczej w 1942 r.). Hel był w rękach niemieckich też aż do kapitulacji, bo taka była konsekwencja przebiegu działań wojennych Armii Czerwonej. Znaczenia dla oceny waleczności Czechów czy Polaków większego to nie ma. Czechy zostały wyzwolone późno, bo taki był przebieg działań wojennych, na który - w globalnej skali - i Czesi i Polacy mieli wpływ niewielki. Problem - w moim mniemaniu - nie jest w tym, że udowadniasz, iż zasługi polskie są proporcjonalnie większe - bo zapewne są - ale w totalnej negacji zasług czeskich. Przeciwnik Polski mógłby twierdzić, że naród około 24-milionowy (biorę za punkt wyjścia ludność Polski w 1946 r.), uwzględniając 10 % obciążenie mobilizacyjne, powinien wystawić do ostatecznego pogromu Hitlera armię 2,4 milionową. Nie wystawił - bo złożyło się na to bardzo wiele okoliczności (w tym owa proweniencja polityczna). Zatem - co oczywiste - zawsze tego typu ustalenia proporcjonalne są dosyć dyskusyjne. Czechów, którzy uciekli do Polski, by walczyć dalej było dużo więcej. Ale nie w tym rzecz, bo - jeszcze raz powtarzam - problem nie polega na tym, czy statystycznie Polacy walczyli więcej czy lepiej, czy prowadzili mniej czy bardziej sensowną politykę, tylko, że lekce sobie ważysz udział Czechów w tym konflikcie. Nie sadzę, aby zasługi Polaków należałoby wzmacniać deprecjonowaniem osiągnięć innych, niezależnie czy to Czesi, Słowacy, Duńczycy, Holendrzy, Belgowie itp. Dbajmy o dobrą reklamę swoich zasług i szanujmy innych. I tyle. Dopisek: Problemy celu, sensu, przebiegu i skutków Powstania Warszawskiego są dyskutowane w innym dziale forum, pod nader kompetentnym nadzorem Albinosa. Tam też odsyłam (także jeżeli chodzi o ewentualny problem porównania celu, sensu, przebiegu i skutków PW do Powstania Praskiego). LINK -
''Człowiek, który kulom się nie kłaniał''...
Bruno Wątpliwy odpowiedział Andreas → temat → Biografie
Nie wykluczam, że taki wypadek w Sielcach mógł mieć miejsce, ale bardziej kojarzę rozstrzelanie dwóch żołnierzy za kradzież prowiantu z Armią Andersa, na rozkaz właśnie W. Andersa. Pewny nie jestem, tj. gdzieś o tym czytałem, ale w tej chwili nie pamiętam źródła. Na marginesie - wątek przewija się w dyskusji na dws. Natomiast oczywistym jest, że rozstrzeliwania żołnierzy miały miejsce. W różnych armiach na świecie. Z rozmaitych powodów. Także w jednostkach Berlinga. "W czasie walk o Pragę miał miejsce przykry wypadek, którego byłem świadkiem. Pierwszego dnia walk generał Berling przebywał w majątku położonym niedaleko pierwszej linii na punkcie obserwacyjnym. Około godz. 12.00 dwaj żołnierze konwojowali osobnika bez orzełka, guzików i naramienników, lecz w mundurze wojska polskiego. Na zapytanie generała, kto to jest, dowódca konwoju zameldował, że to żołnierz 3 pp, który w czasie kontrataku Niemców gdzieś się zapodział. W czasie następnego naszego natarcia został odnaleziony w okopach, z których wyparto Niemców. Stan jego umundurowania był taki, w jakim go teraz prowadzono a ponadto był bez broni i zdrowy. Wszystko wskazywało na to, że zamierzał zdezerterować lub poddać się do niewoli. Decyzja generała brzmiała: - Rozstrzelać! (...) Nikt dzisiaj nie wie, co było przyczyną jego (żołnierza - przyp. Bruno W.) podejrzanego zachowania i jak to faktycznie było." Z relacji B. Dańko, "Poleszuk", w zbiorze wspomnień pod red. B. Dańko, "Nie zdążyli do Andersa (berlingowcy)", Londyn-Warszawa 1992, s. 228. Jak przypuszczam, w większości armii na świecie - na polu walki - niezbyt przesadnie doszukiwano się prawdy materialnej... -
Konflikty graniczne Polski Ludowej
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Myślę, że ak_2107 chodzi o przynależność do Królestwa Czech, na którego tronie zasiedli Habsburgowie, i które po bitwie pod Białą Górą utraciło suwerenność, ale pojęciem polityczno-geograficznym jak najbardziej pozostało. Ponadto ludność czeska utrzymywała się w Hrabstwie Kłodzkim jeszcze długo po aneksji przez Prusy, przede wszystkim w tzw. "czeskim zakątku" - okolice Kudowy. Bardzo już nieliczni potomkowie tej społeczności żyją zdaje się np. w Czermnej (czy w jej okolicach) do dziś. Nota bene - czeska Wikipedia podaje, że narodowość czeską deklaruje w tym regionie już tylko śladowa ilość osób (w 1957 r. - 500). LINK Kwestia przyczynienia się - czy nie - Czechów (i Słowaków) do zwycięstwa nad III Rzeszą jest nader dyskusyjna. Jest jasne, że walka z okupantem hitlerowskim na ziemiach Czechosłowacji nie przypominała skalą chociażby wydarzeń jugosłowiańskich, ale o czeskich lotnikach, walkach w Tobruku, korpusie gen. Svobody, czy powstaniu słowackim (a nawet praskim) należałoby nie zapominać. W sumie w okresie II wojny światowej był też taki moment, że cały polski wysiłek zbrojny, skierowany do aktywnej, bieżącej walki z Niemcami i Włochami, stanowiła Brygada Karpacka, lotnicy i marynarze. Czyli też siły w globalnym bilansie bynajmniej nie imponujące. Potem też można dyskutować, czy polskie formacje w 1945 r. (nawiasem mówiąc, o bardzo różnej proweniencji politycznej) liczebnością swoją były proporcjonalne do ogólnej liczby Polaków. A nikt nam nie powinien zarzucać, że nie przyczyniliśmy się do klęski III Rzeszy, zatem może nie czyńmy tego zbyt ostentacyjnie w stosunku do innych. -
Można odnotować koncepcje zawarte w jednym z popularniejszych międzywojennych pism katolickich: "'Mały Dziennik' oo. franciszkanów z Niepokalanowa po 1935 r. nawoływał do bojkotu gospodarczego Żydów: 'Wypadki polityczne i gwałtowne przewroty ustrojowe ostatnich czasów wykazały, że jedynym rozwiązaniem kwestii żydowskiej jest zupełne usunięcie żydów z chrześcijańskich społeczeństw (...) emigrantom żydowskim powinno być wolno wywieźć jedynie bardzo niewielką sumę w gotówce, majątki zaś ich i przedsiębiorstwa byłyby przejmowane przez państwo". Cytat za: A. Żbikowski, Żydzi, Wrocław 1997, s. 213.
-
Totalitarna Architektura Trzeciej Rzeszy
Bruno Wątpliwy odpowiedział possession → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie rozumiem za bardzo pojęcia "podpiąć" . Jakieś podobieństwa może występują, choć Hala Stulecia (mimo wszystko wolę termin Hala Ludowa ) we Wrocławiu, to czasy jeszcze daleko przed-totalitarne. Jakieś 20 lat przed... Natomiast w tymże Wrocławiu są inne przykłady architektury z czasów jak najbardziej totalitarnych - np. dzisiejszy Urząd Wojewódzki i parę przykładów Volkswohungen. -
Nie wiem, czy mieści się to w konwencji przyjętej w waszej szkole, ale może podziel klasę na dwie części i zaproponuj spór o sens powstania. Może niech przygotują się wcześniej - np. do odgrywania roli Wielopolskiego i pomysłodawców powstania.
-
Przypominam tylko, że napisałem: "A dodatkowo konstytucyjna zasada ochrony własności i prawa dziedziczenia (art. 21) i prawo do własności i innych praw majątkowych (art. 64) dotyczy "każdego" czyli każdej osoby fizycznej (i prawnej), niezależnie od narodowości czy obywatelstwa." Sensu aluzji do tego, iż prawo nie działa wstecz w tym kontekście nie widzę. Czy sugerujesz w ten sposób, że w Polsce chroniona jest tylko własność nabyta po 1997 r.? Jest jasne, że dochodzenie roszczeń wysiedlonych w latach 40. nie ma szans powodzenia, chyba że sami Polacy coś w tej materii bezsensownego niechcący wykombinują. Czego bym nawet a priori nie wykluczał, biorąc pod uwagę radosną twórczość prawną rodzimych "antykomunistów" przy ustawie lustracyjnej czy dezubekizacyjnej. Ale - póki co - jest to jasne nawet dla p. Steinbach, gdyż domaga się zwiększenia rekompensat dla wysiedlonych od państwa niemieckiego, nie zaś od Polski. Fakt, że uznanie polskiej granicy zachodniej przychodziło RFN z trudem i nawet po układzie z 1970 r. Niemcy deklarowali, iż nie będzie on dotyczył zjednoczonego państwa niemieckiego, jest powszechnie znany. Zresztą prawie cały zachód (z wyjątkiem Francji, za to z Watykanem włącznie), przynajmniej do 1970 r. jednoznacznie tej granicy nie uznawał. Ale co to ma w tym przypadku do rzeczy? Sprawa granicy zachodniej została ostatecznie uregulowana w 1990 r. Zatem oczekuję konstruktywnych propozycji. Jak powinniśmy ich traktować według Ciebie? Anno Domini 2009, sześćdziesiąt cztery lata po wojnie? Najechać RFN i zacząć wysiedlać, rozstrzeliwać i wywozić na roboty do Polski? Uruchomić obozy koncentracyjne? Wprowadzić w podbitym przez nas RFN karę śmierci za przechowywanie Żydów, nielegalne zabicie świni i inne "zbrodnie"? Absurd. A może "tylko" w naszym kodeksie cywilnym i postępowania cywilnego wpisać, że wszelkie roszczenia dotyczące własności są traktowane jednakowo, ale z wyjątkiem akurat roszczeń osób narodowości niemieckiej? Taki przepis od razu zakwestionowałby nasz Trybunał Konstytucyjny, a jeśli nie - to w Strasburgu byśmy dostali takie baty, że przez najbliższe dwadzieścia lat mielibyśmy opinię szowinistów o kulturze prawnej rodem ze średniowiecza. Jesteśmy od dwudziestu lat demokratycznym państwem prawa, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie możemy wprowadzać regulacji godnych ustaw norymberskich. I na koniec. Czym innym jest zachowanie pamięci o zbrodniach niemieckich z czasów wojny, przypominanie ich kiedy trzeba, walka z "zapominaniem ich", a czym innym normalne traktowanie roszczeń cywilnoprawnych każdego człowieka.
-
Nie mam w tej chwili możliwości szczegółowo przeczytać i przejrzeć szczegóły pracy (np. nazewnictwo organów i daty), ale wydaje mi się, iż ma to ręce i nogi, a także, że korzystałeś z odpowiedniej literatury (np. uwzględniony przez Ciebie fakt, iż konstytucja z 1875 r. składała się z trzech aktów - nie pojawia się zbyt często w popularnych pozycjach).
-
1794 to jeszcze - częściowo - jakobini. III Republikę można różnie datować - jej ustawy konstytucyjne to dopiero 1875 r. (ale w sumie proklamowanie republiki w 1870 r. też może jak najbardziej pasować). Po prostu wypisz najważniejsze - Twoim zdaniem - daty, a myślę, że forumowicze pomogą Ci je zweryfikować.
-
Naród - zgodnie z preambułą konstytucji - oznacza wszystkich obywateli i nie pokrywa się z pojęciem narodu w rozumieniu etnicznym. A dodatkowo konstytucyjna zasada ochrony własności i prawa dziedziczenia (art. 21) i prawo do własności i innych praw majątkowych (art. 64) dotyczy "każdego" czyli każdej osoby fizycznej (i prawnej), niezależnie od narodowości czy obywatelstwa. Jeszcze raz powtarzam - sprawa wysiedlonych po 1945 r. jest jasna, chyba że prawodawca polski zaneguje państwowość Polski Ludowej i jej prawo dotyczące majątków poniemieckich. Nawet Steinbach (skądinąd kuriozalnie siebie zaliczająca do kategorii "wypędzonych") o tym wie i od roszczeń - w stosunku do Polski i Polaków - się odżegnuje. Są może nawiedzeni, którzy piszą listy do Polaków na Ziemiach Odzyskanych, czy nawet pozwy, ale nie mają one żadnych szans. Ani przed sądami polskimi, ani w Strasburgu. BTW - każdy może napisać pozew, ja także - np. o właściwe rozgraniczenie mojej działki na Marsie czy Wenus w stosunku do działek sąsiadów. Chodzi o skuteczność roszczeń. Inna sprawa, że robimy nader często p. Erice niezasłużoną reklamę w Niemczech. Problem własności "późnych przesiedleńców" wynika w dużej mierze z polskiego bałaganu prawnego, np. w księgach wieczystych. Nasza własna wina. Możemy te sprawy uporządkowywać, ale w cywilizowany sposób, tj. w normalnym państwie w XXI w. nie można ludzi traktować w sposób zróżnicowany ze względu na kolor skóry czy pochodzenie etniczne. Jeżeli ktoś ma własność, która w zgodny z prawem sposób nie przeszła na inną osobę, ma do niej prawo. Niezależnie czy jest Polakiem, Romem czy Niemcem.
-
Jan Brzechwa nie będzie patronem szkoły nr 84 w Gdańsku Kiełpinie. Radni odrzucili pomysł dzieci nazwania szkoły imieniem jednego z dwóch, trzech największych twórców polskiej literatury dziecięcej (obok Konopnickiej i Tuwima). Krucjatę zapoczątkował Pan Radny Z. Kościelak (PiS) uznając, że to sprawa "moralności, sumienia i wrażliwości historycznej". LINK Chodziło wiadomo o co - o wiersze, które popełnił Brzechwa w latach stalinowskich. Po procesie "tentegowania w głowach" (to określenie ze skierowanego skądinąd głównie do dzieci filmu "Madagaskar" najbardziej tu pasuje), większość radnych widać przychyliła się do opinii Pana Radnego Kościelaka (choć PiS zdaje się w tej radzie nie ma większości). Uczestników forum zapytam o zdanie w tej kwestii, a sam proponuję inne nazwiska do rozważenia w ramach "Wspaniałej Krucjaty Moralności Historycznej Radnych Gdańskich" (taka sobie, ale moja własna, analogia do "Paragrafu 22"): 1. R. Traugutt - w rosyjskim mundurze tłumił powstanie węgierskie. 2. B. Chrobry - przynajmniej jednokrotny, udokumentowany gwałciciel. 3. W. Szymborska - wiadomo, "casus Brzechwa". 4. C. Miłosz - komunistyczny dyplomata. 5. H. C. Andersen - czy aby na pewno nadaje się na patrona szkół w katolickiej Polsce? 6. K. Wielki - j.w. (ale z nieco innego powodu). 7. J. Piłsudski - j.w. (ale z nieco innego powodu). 8. J. Waldorff - j.w. - plus coś tam kiedyś napisał o Mussolinim. 9. T. Kościuszko - "lojalka" wobec cara Pawła I. 10. J. Sobieski - co robił na początku "potopu szwedzkiego"? 11. A. Mickiewicz - czy "łudząc despotę" nie posunął się aby za daleko? 12. S. Rowecki - co robił w "Polnische Wehrmacht", gdy koledzy nadal byli internowani? 13. J. Poniatowski - "Pod Blachą" pamiętacie? Początek kariery wojskowej także jakby mało polski... 14. J. H. Dąbrowski - a "Starym Sasem" to niby dlaczego go nazywali? Plus Targowica, w sumie beznadziejny przypadek... 15. J. L. Sowiński - podchorążych chciał powstrzymać, a w czyim to mianowicie interesie? 16. J. Bem - niby przyjaźń polsko-turecka rzecz ważna, ale czy z tym przejściem na mahometanizm generał nie przesadził? Swoją drogą warto zbadać dogłębnie, dlaczego ks. Konstanty złagodził mu wyrok. 17. K. I. Gałczyński - wielkim poetą był, ale "prawo Brzechwy" go jakby dotyczy. 18. M. Kopernik - czy aby nie zbyt wielka swoboda obyczajowa jak na osobę duchowną? 19. H. Sucharski - najprawdopodobniej załamał się w obliczu wroga. 20. F. Dąbrowski - najprawdopodobniej zbuntował się przeciwko dowódcy w obliczu wroga. 21. M. Wańkowicz - o PRL napisał, że to "III Rzeczpospolita". I wrócił z emigracji. A niezłomni tam pozostali... 22. S. Wyszyński - Gomułkę poparł w pewnym momencie niedwuznacznie, dla Gierka też był chyba zbyt życzliwy? 23. Mieszko I - niby twórca państwa polskiego, ale cesarzowi się podporządkował. Nawiasem mówiąc - a ten Dagome to skąd się wziął? 24. I. Krasicki - też jak Brzechwa bajki pisał, ale nowego pana w Berlinie słuchał. 25. L. Wałęsa, J. Kuroń, A. Michnik, B. Geremek, T. Mazowiecki i wielu, wielu innych - uzasadniać szeroko nie trzeba. Radni PiS z uzasadnieniem powinni dać sobie radę. Oczywiście - jest to tylko lista wstępna. Pytam Was, Drodzy Forumowicze - POMOŻECIE (radnym)?
-
Polska rola w przyznaniu autonomii Kosowu
Bruno Wątpliwy odpowiedział prusak311 → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Trochę jeszcze OT. Problem zjednoczenia z Naddniestrzem jest ciągle aktualny (i bolesny). Wydawało się, że z racji ideologicznych powinno sprzyjać temu procesowi objęcie swego czasu władzy w Mołdawii przez Partidul Comuniştilor din Republica Moldova. tak się jednak nie stało, bo spór toczy się o to, czy zjednoczenie ma nastąpić według wzorca zastosowanego wcześniej dla Gagauzji (autonomia), czy ma to być równorzędna federacja dwóch podmiotów - Naddniestrza i Mołdawii. -
Tylko ad hoc. Przypominam, że trzeba odróżnić dwie sytuacje: 1. Niemców wysiedlonych po drugiej wojnie światowej. Ci prawnej możliwości dochodzenia roszczeń nie mają, chyba że jacyś radykalni, antykomunistyczni polscy entuzjaści, uznają za nieważne polskie przepisy z początków Polski Ludowej, odnoszące się do mienia poniemieckiego, czy generalnie potraktują Polskę Ludową per non est, czyli za okupację. 2. Niemców (i ludzi o złożonym pochodzeniu etnicznym - Mazurów, Ślązaków), którzy mieli obywatelstwo polskie, własność już Polsce Ludowej, a wyemigrowali w latach 50., 60. 70., czy 90. Jeżeli ich mienie nie zostało w odpowiedni sposób przejęte (np. przez sprzedaż czy zasiedzenie) mają pełne prawo go dochodzić, jak każdy - niezależnie od pochodzenia etnicznego. Inne rozwiązanie byłoby dyskryminacją ze względu na pochodzenie etniczne, niedopuszczalną w cywilizowanym państwie. Oczywiście pozostaje kwestia bałaganu prawnego, np. w księgach wieczystych, ale to już tylko nasz własny polski problem i nieporadność.
-
Przepraszam za OT. Jakimś źródłem wiedzy na pewno. Dyskusyjnym niekiedy - vide opowieść w tym tomie o polskim policjancie granatowym, ilustrowana postaciami w rogatywkach. A przemyślenia tego policjanta, zostały zrekonstruowane zapewne na podstawie relacji ukrywających się, którzy widzieli go przez moment. Ale co zrobić, literatura popularna dla młodzieży. Choć o tej diecie z czasów pierwszej wojny zawiera rzeczywiście sporo ciekawostek.
-
Andreasie, "Strrraszna historia" to też źródło i czytanie jej świadczy pozytywnie o czytającym. Nie ma co się krępować. A już się na nią de facto powołałeś. W opowieści o bonbonach .LINK W każdym razie informacje o "diecie brukwiowej zimy", przepis na "kasztanowe curry" i informacje o innych namiastkach pożywienia są w: T. Deary, M. Brown, Straszna I wojna światowa i totalnie straszna II wojna światowa, Warszawa 2004 (seria wydawnictwa Egmont "Strrraszna historia"), s. 61-67.
-
Wzruszające... I nader fatalny przykład braku wdzięczności... Ale - moim skromnym zdaniem - gdy hitlerowskim generałom zacznie się wystawiać w Niemczech wielkie pomniki, to należy się zastanawiać, czy to nie jest czasem ten moment, który opisał bodajże Stefan Kisielewski (że Niemcom co kilkadziesiąt lat zdarza się okres szaleństwa). W tym kontekście, mnie ten brak wdzięczności akurat bardzo cieszy. Według dosyć powszechnie przyjętej wersji - pomnik przedstawia Nikołaja Masałowa, który uratował niemiecką dziewczynkę (choć konkretnym modelem dla rzeźbiarza był zdaje się inny żołnierz). BTW - czy konieczne jest nadmierne opatrywanie postów propagandowymi wstawkami? Jest rzeczą wiadomą, że w Berlinie wypadki gwałtów były częste. Kobiet i dziewczyn (zapewne często poniżej stosowanej chociażby w Polsce prawnej granicy 15 lat). Co żadnej chluby oczywiście Armii Czerwonej nie przynosi. Ile jednak było przypadków gwałtów małych dzieci? Wykluczać ich oczywiście nie można, ale używanie słowa "pewnie" jest ciężkim nadużyciem. Nawet wspominający o brutalności czerwonoarmistów niekiedy zwracają uwagę, że ci sami - bezwzględni wobec dorosłych Niemców i Niemek - ludzie potrafili być życzliwi wobec dzieci. Niektórzy, bawiący się w stereotypy narodowe, nawet tworzyli z tego nader dyskusyjne teorie o specyfice duszy rosyjskiej (okrutnej i dobrej zarazem). A, że ten pomnik w Treptower Park stoi (i był niedawno restaurowany) jest dowodem na to, że: Primo. Niemcy wiedzą, że jego zdjęcie czy zniszczenie spowodowałoby nieprzyjazne pomruki w wielu państwach na świecie (w tym - zachodu), a także w samych Niemczech, w kontekście oskarżeń o chęć rehabilitacji nazizmu i poprawianie historii. To, iż być może w Polsce czy w Estonii znaleźliby się tacy, dla których zniesienie tego pomnika byłoby powodem do święta, przypuszczam, że Niemcy lekce sobie ważą. Secundo. Niemcy zapewne traktują ten pomnik jako przestrogę na przyszłość. Tertio. Niemcy zakładają, że dla dobrych kontaktów politycznych i handlowych z Rosją można znieść niejeden pomnik.
-
Nie dawno - chyba w "Wyborczej" - był ciekawy wywiad ze specjalistą od prawa autorskiego. Przedstawiał chociażby niektóre problemy z interpretacją przepisów. Tak czy inaczej, prawo to jest pogmatwane do imentu i nie do ogarnięcia dla nie-specjalisty. Któż wyjaśni laikowi dokładnie, na czym polega "prawo dozwolonego cytatu", kiedy można pożyczyć film znajomemu itp. I wreszcie - najważniejsze - jaka jest możliwość orientacji szarego człowieka, czy dany utwór umieszczony jest w internecie za zgodą autora, czy bez jego zgody? Żadna. Rozsądnym wyjściem - choć raczej nierealnym - byłoby płacenie przez internautów jakiegoś skromnego ryczałtu. A póki co, chyba jedynym co można zrobić, to zachowanie zdrowego rozsądku i umiaru. Choć i tak zjawisko - według badań "Wyborczej" - jest powszechne. Co sugerowałoby raczej, że konieczna jest jakaś forma odpłatnej legalizacji, skoro zwalczenie jest nierealne.
-
Tak nawiasem mówiąc, niedawno ukazał się ciekawy zbiór artykułów, relacji z "epoki" i współczesnych wywiadów z mieszkańcami Śląska Cieszyńskiego - "Zaolzie. Polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński. 1918-2008", Warszawa 2008 (KARTA), koordynator projektu G. Gąsior. Przedstawia różne punkty widzenia, m.in. taki młodej Czeszki (A. Kufovej) z 1938 czy 1939 r.: "(...) Szłyśmy w pochodzie i śpiewałyśmy: 'Jeszcze Polska nie zginęła, ale zginyć musi, jak jóm Hitler nie zeżre, zeżrą ją Rusi'. (...) Nie mogłyśmy znieść, że nas Polacy okupują". (Cytat ze s. 151). Układanka zaiste wielobarwna...
-
Przemiany ustrojowe od PKWN'u do Okrągłego Stołu
Bruno Wątpliwy odpowiedział dudidudek93 → temat → Archiwum
No to jedziemy (nie wnikam w ocenę, przedstawiam tylko - moim zdaniem - najważniejsze etapy): 1. Okres pierwszy (prowizorium ustrojowego) - 1944-1947. Najważniejsze akty określające ustrój to: Statut Tymczasowy rad narodowych (uchwalony przez KRN na pierwszym posiedzeniu 31 grudnia 1943/1 stycznia 1944); zastępująca go ustawa z 11 września 1944 r. o organizacji i zakresie działania rad narodowych i Manifest Lipcowy. Zgodnie z tym ostatnim miały obowiązywać "podstawowe złożenia" konstytucji marcowej. Warto odnotować przemiany organu wykonawczego - PKWN, RT, TRJN. Plus referendum (1946) i wybory do Sejmu Ustawodawczego (1947). 2. Okres drugi - małej konstytucji (czy Sejmu Ustawodawczego). Jak napisano już wyżej, jest to w pierwszej fazie okres przejściowy, gdyż szereg instytucji - przynajmniej de iure - przypominało czasy międzywojenne. Najważniejsze akty - ustawa z 4 lutego 1947 r. o wyborze prezydenta i sama mała konstytucja, czyli ustawa konstytucyjna z 19 lutego 1947 r. o organizacji i zakresie działania najwyższych organów RP (w pewnym stopniu składająca się z odesłań do konstytucji marcowej). 3. Rok 50. jest dosyć istotną cezurą. W ramach narastającego stalinizmu, wówczas wprowadzono po raz pierwszy wprost do polskiego prawa pewne rozwiązania wzorowane na radzieckich (zmiany w sądownictwie i prokuraturze, zniesienie dualizmu władzy lokalnej - czyli rezygnacja z samorządu terytorialnego). 4. Konstytucja z 22 lipca 1952 r. 5. Zmiany popaździernikowe (1956-1957). Np. nieco zliberalizowana ordynacja wyborcza, przywrócenie Najwyższej Izby Kontroli. 6. Zmiany z pierwszej połowy lat 70. dotyczące terenowych organów władzy i administracji państwowej. Na przykład wprowadzenie jednoosobowych wojewodów i naczelników zamiast kolegialnych prezydiów rad narodowych 7. 1975 r. reforma administracyjna. Większa liczba województw i zniesienie powiatów. 8. Nowelizacja "gierkowska" konstytucji z 1976 r. Obszerna (wydano m.in. tekst jednolity konstytucji), ale niewiele wnosząca nowego. Kontrowersyjne (wyżej wymienione) przepisy o polityce zagranicznej i przewodniej roli partii wywołały sprzeciwy (nawet jeden poseł - S. Stomma - wstrzymał się od głosu). NIK podporządkowano rządowi (zamiast Sejmowi, jak dotychczas). 9. 1980 r. przywrócenie sądownictwa administracyjnego - NSA. Powrót NIK-u "pod Sejm". 10. Stan wojenny. Odnotować trzeba, choć wielkiego wpływu na samo funkcjonowanie najważniejszych, konstytucyjnych organów państwowych nie miał - tzn. działało to, co do tej pory. Wbrew aktualnej legendzie, WRON był instytucją czysto dekoracyjną, niemającą charakteru organu państwowego. Najważniejsze nici decyzyjne skupiały się w tzw. dyrektoriacie, ale to już inna historia. 11. 26 marca 1982 r. nowelizacja konstytucji wprowadzająca Trybunał Konstytucyjny (powołany ostatecznie w 1985 r.) i Trybunał Stanu (powołany już w 1982 r.). Powołano także w tym czasie Radę Społeczno-Gospodarczą przy Sejmie (organ konsultacyjny Sejmu, niektórzy uważali, że z niej narodzi się druga izba - tak się nie stało). 12. 1984 i 1985 r. Ordynacje wyborcze do rad narodowych i Sejmu. Dosyć liberalne jak na kraje socjalistyczne (np. dwóch kandydatów na jedno miejsce w Sejmie), ale oczywiście nie ma mowy o jakiejkolwiek wolnej grze wyborczej. 13. Grudzień 1986 r. Rada Konsultacyjna przy Przewodniczącym Rady Państwa. Pierwsza oficjalna oferta w stosunku do opozycji. 14. Maj 1987 ustawa o konsultacjach społecznych i referendum i grudzień 1987 r. referendum. Niezbyt jasne pytania, dotyczące reform politycznych i ekonomicznych. Wprowadzono bardzo wysokie wymogi poparcia, aby było rozstrzygające i dzięki temu nie było. 15. Lipiec 1987 r. ustawa o Rzeczniku Praw Obywatelskich. Pierwszy Rzecznik - prof. E. Łętowska. 16. 1989 r. - okrągły stół, nowelizacja kwietniowa konstytucji, wybory itp. -
Co stało się z majątkiem II RP
Bruno Wątpliwy odpowiedział Dareknh → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Dla mnie dosyć niesympatyczne, aczkolwiek jakoś tam zrozumiałe - "sorry Winnetou, biznes jest biznes" - było skrupulatne rozliczenie kosztów utrzymania polskich władz emigracyjnych, dokonane przez Anglików. Coś zdaje się na kilkanaście milionów ówczesnych funtów nas obliczyli. Nie omieszkali też wyszacować wydatków na broń i amunicję dla Polskich Sił Zbrojnych, ale to nam w końcu darowali. Dopisek z 1 czerwca: Losy złota w Rumunii opisała A. Kastory, Rozbiór Rumunii w 1940 roku, Warszawa 2002, s. 103-106. -
Czyli myślę, że doszliśmy do przyjacielskiej konkluzji - że mieliśmy po prostu do czynienia z obopólnie korzystną transakcją.
