Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,677
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Konstytucja kwietniowa

    Tak. Jeżeli można mówić o kontroli dotyczącej ustaw - to tylko o tzw. kontroli parlamentarnej, tj. wyłącznie sam parlament miał czuwać, aby nie łamać konstytucji. Skuteczność tego była iluzją, ale nie tylko polską. Pierwsza próba wprowadzenia jakiegoś nowego rozwiązania w tym zakresie, to wprowadzenie kompetencji "czuwania nad zgodnością prawa z konstytucją" dla Rady Państwa w latach 1976-1982 (kompetencja właściwie martwa, bo Rada tego zadania nie wykonywała w praktyce). Rewolucją dopiero był Trybunał Konstytucyjny (do konstytucji wprowadzony w 1982 r., powołany w 1985 r.). Dziś konieczność istnienia realnych gwarancji konstytucji (także w wymiarze bezpośrednim - jak trybunał) jest "oczywistą oczywistością"), ale to dziś, wczoraj było inaczej.
  2. Konstytucja kwietniowa

    Kompletnie nic : Primo - art. 81 konstytucji marcowej: "Sądy nie mają prawa badania ważności ustaw, należycie ogłoszonych". Secundo - art. 64 ust. 5 konstytucji kwietniowej: "Sądy nie mają prawa badać ważności aktów ustawodawczych (ustaw i dekretów prezydenta - przyp Bruno W.), należycie ogłoszonych". Na świecie są dwie główne metody badania konstytucyjności ustaw (szerzej - prawa) - "system amerykański" (kontrola sądowa) i "system europejski" (trybunały konstytucyjne). Amerykański jest starszy (wywodzi się od słynnej sprawy Marbury versus Madison z początku XIX w.), europejski młodszy (pierwszy TK to Austria 1920 r.). Ani jeden, ani drugi sposób w Polsce międzywojennej nie występował. Nie było możliwości zbadania konstytucyjności ustawy. Zresztą nie był to wyjątek. Dopiero po wojnie zaczęto szerzej powoływać trybunały konstytucyjne w Europie Zachodniej. W bloku wschodnim natomiast pierwsza była PRL (1982/1985), jeżeli nie liczyć Jugosławii. Przyjmowano dosyć powszechnie przed wojną w Europie, że nikt nie powinien kontrolować emanacji narodu (ludu), jaką był parlament złożony z jego przedstawicieli. Ergo - wszytko to, co uchwalił parlament musiało być święte. W kwietniowej świętość dotyczyła bardziej prezydenta i jego dekretów , ale to już inna historia...
  3. Wybory do PE

    Z grubsza rzecz biorąc - wybory do Parlamentu Europejskiego w Polsce są podobne do wyborów sejmowych. Główna różnica polega na tym, że mandaty w skali kraju dzieli się systemem d'Hondta, a potem na szczeblu okręgu systemem Hare'a-Niemeyera (największych reszt). Obydwa są oczywiście proporcjonalne. W wyborach do Semu podział następuje na poziomie okręgów - z użyciem tylko d'Hondta. W jednym i drugim przypadku stawiając krzyżyk głosujemy jakby zarówno na listę, jak i na konkretnego kandydata w obrębie tej listy. Art. 130 ust. 1 ordynacji do PE: "Mandaty przypadające danej liście okręgowej uzyskują kandydaci w kolejności otrzymanej liczby głosów". Tylko w sytuacji przewidzianej w ust. 2 tego artykułu decyduje miejsce na liście: "Jeżeli dwóch lub więcej kandydatów otrzymało równą liczbę głosów uprawniającą do uzyskania mandatu z danej listy okręgowej, o pierwszeństwie rozstrzyga kolejność umieszczenia ich nazwisk na liście". Zatem, stawiając krzyżyk - jak najbardziej mamy wpływ na wybór konkretnego człowieka. W skali "1:iluś tam", ale zawsze.
  4. Konstytucja kwietniowa

    Tu można się ewentualnie zastanawiać nad modelem czechosłowackim (czyli takim trochę prawem kaduka). Per saldo realna sytuacja polskich i czechosłowackich władz emigracyjnych za bardzo się nie różniła. A w 1944-1945 r. różniła się na korzyść czechosłowackich... Inna sprawa, że konstytucja kwietniowa w 1939 r. została dwukrotnie naruszona (wymuszeniem decyzji w sprawie Wieniawy i "umową paryską"). Także z tym legalizmem (według kwietniowej) też było "tak sobie". Ale fakt faktem. W 1939 r. doszło do pewnego konsensusu politycznego i nawet osoby uważające konstytucję za nielegalną, doszły do wniosku, że lepiej nie tworzyć "z powietrza" władz emigracyjnych, tylko oprzeć się na art. 24 i 13 kwietniowej (sensowny był w tamtej sytuacji też np. 79 - dekrety prezydenckie w stanie wojennym). Inna sprawa, że de facto (bo nie de iure) konstytucję zmieniono "umową paryską". Co było po myśli przedwojennej opozycji, ale także sprzeczne z prawem. Bardzo ciekawa konstrukcja - złamanie nielegalnego prawa .
  5. Gunter Grass - ocena

    NRohirrim - bez skrajności. Grass - swego czasu - w Niemczech zachowywał się w sposób skrajnie odległy od konformizmu. Krytykował politykę RFN poza granicami kraju, prawica nazywała go nawet "doboszem SPD". A to raczej SPD miało główny wpływ na przewartościowanie opinii w stosunku do Polski. I nie przypadek, że Brandt wziął go ze sobą w 1970 r. do Polski. Jego książki można lubić lub nie, ale do budowy mostów pomiędzy Polakami i Niemcami mocno się przyczynił. Dla reklamy Gdańska w świecie także. A Waffen-SS... Myślę, że po przeczytaniu "Przy obieraniu cebuli" należy dojść do wniosku, iż uczciwie i godnie się z tym rozliczył. Andreasie, znowu przesadzasz. Zrównywanie Hitlera z UB jest może fajnym chwytem propagandowym, ale większego sensu nie ma. Poza tym, pomniki te raczej likwidowano, niż zostawiano (vide - pomnik "Poległym w służbie i obronie Polski Ludowej").
  6. Konstytucja kwietniowa

    Taka możliwość jest skrajnie dyskusyjna, gdyż: 1. TK bada tylko akty obowiązujące. Inne, wyjątkowo: a) przed rozpoczęciem obowiązywania - tylko w formie kontroli prewencyjnej, na wniosek prezydenta (ustawy i umowy międzynarodowe), b) po formalnym uchyleniu, jeżeli zachowały "szczątkowo moc obowiązującą" (w uproszczeniu - można je stosować do orzekania o sprawach z przeszłości). Jest skrajnie dyskusyjne, czy pkt "b" ma tu jakiekolwiek zastosowanie. Po pierwsze - jakie to miałyby być sprawy, po drugie - czy to konstytucja byłaby podstawą orzeczenia, po trzecie - jak to się ma do ochrony współczesnych praw i wolności, po czwarte - przyjąć chyba należy, że kwietniowa została uchylona na zasadzie desuetudo, czyli z racji na długotrwałe niestosowanie w praktyce. Czyli nawet "szczątkowej" mocy obowiązującej nie ma od dawna. Do dyskusji jest "od kiedy" - od 1939 r., 1944 r., 1945 r.? Na marginesie - 1990 czy 1991 rok, można odłożyć między bajki o legalnym rządzie - czy rządach - londyńskich po wojnie. 2. TK bada zgodność aktów prawnych z konstytucją (i innymi aktami), a nie konstytucji z "czymś wyżej" (nota bene - aktów prawnych, czy systemu prawnego ponad konstytucją w świetle dzisiejszego prawa nie ma). Nawet już kontrola dzisiejszych ustaw o zmianie konstytucji jest (w świetle art. 188) lekko dyskusyjna - przyjmuje się, że można je skontrolować pod względem proceduralnym (co jest zresztą logiczne). Zatem, dzisiejszy TK nie może badać konstytucji jako takiej. Także kwietniowej, tym bardziej, że nie była ustawą o zmianie konstytucji, tylko nową konstytucją. Nie zmienia to mojego przekonania, że gdyby w 1935 r. istniał TK (co by było skądinąd wyjątkiem w ówczesnej Europie) i miałby swobodną możliwość prawnej oceny konstytucji kwietniowej pod względem poprawności procedury jej przyjęcia, to wysłałby ją do ostatnich kręgów konstytucyjnoprawnego piekła. Reasumując - konstytucja kwietniowa była nielegalna, ale w chwili obecnej nie ma za bardzo możliwości prawnego stwierdzenia tego faktu. Gdyby to było (cudem) możliwe, to - moim zdaniem - sprowadzałoby się to do automatycznego zakwestionowania legalności organów państwowych po 1935 r. i aktów prawnych przez nie wydawanych. Taka mała Apokalipsa, której celu i sensu za bardzo nie widzę. Co nie zmienia faktu, że konstytucję kwietniową traktuję jako kuriozum, dowodzące braku elementarnego szacunku do prawa. A, że to wszystko miało miejsce w suwerennym państwie polskim - to dla mnie tylko okoliczność obciążająca. Ale powinniśmy już chyba patrzeć na to tylko w kategoriach dysputy historycznej, ewentualnie historyczno-prawnej.
  7. Konstytucja kwietniowa

    Nie było tam ani trójpodziału, ani równoważenia, tylko zasada zwierzchnictwa, jednolitej i niepodzielnej władzy prezydenta (zob. np. art. 2 i 3). Nielegalność kwietniowej była propagandowym "darem niebios" dla nowej władzy, która odwoływała się do "podstawowych założeń konstytucji marcowej". Oczywiście nowa władza legitymizowana odpowiednio do oceny konstytucji kwietniowej nie była, ale to już inna historia. Nielegalna była na pewno, ale... Może odpowiem Ci moimi słowami z wyżej wskazanej dyskusji: BTW - zapomniałem o jeszcze jednym grzechu pierworodnym konst. kwietniowej (piątym) - nie uchwalił jej parlament wybrany w całkowicie wolnych wyborach.
  8. Nawet jeżeli Amerykanów tam służyło 656.896 i pół małego teksańczyka , to i tak ich było więcej niż Polaków ("do 580.000"). A o to w tym wszystkim chodzi. Zresztą, zdaje się liczymy armie jako takie, a nie żołnierzy walczących, bo w takim przypadku Polaków wcale nie byłoby "do 580.000", tylko dużo mniej (1 AWP, 2 AWP, 2 Korpus, dywizja Maczka, lotnicy i marynarze). Ponieważ nie widzę za bardzo jakiegokolwiek znaczenia wielu z powyższych pytań dla oceny problemu podniesionego przez Wolfa (poza sporem dla samego sporu), pozwolę sobie tylko powiedzieć, że to, iż nie byliśmy "czwartą siłą" to po prostu fakt. Chyba, że bierzemy tylko pod uwagę wrzesień 1939, kiedy byliśmy - przez moment - siłą co najmniej trzecią. Można tylko dyskutować, czy polski wysiłek odpowiadał naszym możliwościom i jak się ma w szczegółach (i w wymiarze praktycznym) do pomniejszych państw koalicji (np. rzeczonej Norwegii, Australii czy Rumunii). To znaczy - np. czy ważniejszy był polski wysiłek zbrojny w 1945 r., czy fakt, że rumuńska zmiana frontu znacznie skomplikowała położenie Niemców; czy ważniejsze były polskie dywizjony nad Anglią czy Australijczycy w Afryce; dywizja Maczka czy norweskie statki. To są trochę rzeczy nieporównywalne. A tak BTW - swego czasu Polaków bardzo zbulwersowało, że Ceaușescu ogłosił Rumunię czwartą siłą antyhitlerowskiej koalicji .
  9. Konstytucja kwietniowa

    1. Konstytucja marcowa nie wprowadzała stricte wymogu debat jako takich, tylko konkretny rozziew czasowy pomiędzy złożeniem wniosku o zmianę konstytucji - a jego głosowaniem (art. 125). Czego nie dotrzymano i był to jeden z czterech powodów nielegalności konstytucji kwietniowej. W skrócie przypominam to, o czym już dyskutowaliśmy w innym miejscu (link do finału tej dyskusji): a) w 1934-1935 r. można było tylko znowelizować konstytucję, a nie uchwalić nową, b) "trik" podczas głosowania 26 stycznia 1934 r., c) wadliwy sposób przyjęcia poprawek Senatu, d) wadliwy sposób zmiany statutu organicznego woj. śląskiego. 2. W uproszczeniu można powiedzieć tak: Ogólne założenia koncepcji przedstawił płk Sławek w przemówieniu 6 sierpnia 1933 r. na zjeździe legionistów (które wprowadziły zresztą istotne zmiany w porównaniu do pomysłów z wcześniejszych projektów BBWR - z lat 1929 i 1931). Trochę z tego odpadło po drodze (np. pomysł stworzenia elity w pierwotnej postaci), ale generalnie idee Sławka - to była osnowa nowego pomysłu. Natomiast przybrało to postać bardziej konkretną na posiedzeniu klubu BBWR w dniu 14 grudnia 1933 r., kiedy to poseł Car przedstawił 63 tezy nowej konstytucji. Wydaje mi się, iż można - upraszczając - powiedzieć, że Sławek był głównym ideologiem i wizjonerem, Car realizatorem.
  10. Polska granica na zachodzie

    W prawie międzynarodowym istnieje zagadnienie sukcesji umów, ale nie ma sensu go tu szczegółowo omawiać. Granice gwarantuje traktat z 1990 r., który - nota bene - nawiązuje także do umów z NRD: Źródło cytatu.
  11. Nowe nazwy na Ziemiach Odzyskanych

    Ja jeszcze dodam z tego regionu kolejne nieporozumienie - Trójmorski Wierch, nazwa na siłę "ściągnięta" z Tatr.
  12. Fidel Castro

    Zdarzyło się, aczkolwiek miało to inną formę niż w Polsce (teraz czy kiedyś). W Polsce krytyczny interlokutor bardzo często wiesza psy na władzy (każdej) i miesza ją dokumentnie z błotem. Tam to raczej było na zasadzie - przydałoby się, potrzebne by było... Przynajmniej na mnie sprawiło to wrażenie, że maksimum czego oczekują Kubańczycy to taka mała pierestrojka, przy zachowaniu systemu jako takiego. Che jest super świętym i tu nie spotkałem ani słowa krytyki. Fidel raczej jest szanowany, ale tu już pewne złośliwostki się zdarzają. Inna sprawa, że tam ludzie też mają różne poglądy, mniej lub bardziej krytyczne, ale pamiętać też należy o tym, że Fidel nie trzymał za wszelką cenę w kraju tych, którym się nie podobało i są oni teraz w większości w Miami - zatem na Kubie zostali raczej ci, którym się podobało . Oczywiście trzeba brać poprawkę na obawy, ale Kubańczycy nie są aż tak zastraszeni i nie żyją w aż tak totalitarnym państwie, jak się u nas przedstawia. Szczególnie w odniesieniu do cudzoziemców "z daleka" ewentualne obawy szybko nikną i można swobodnie pogadać. Oczywiście przydaje się ochotnik- tłumacz, jakkolwiek ja jakoś dawałem sobie radę ze swoim śladowym hiszpańskim, włoskim i nieco lepszym - angielskim .
  13. Kryzys w państwach bałtyckich

    Myślę, że istotną rolę odgrywała także turystyka (szczególnie w Estonii), rosyjski tranzyt i - nakręcany kredytami dla ludności - popyt wewnętrzny. BTW - właściwie trudno powiedzieć tak ad hoc, co kraje bałtyckie (w dużej skali) wytwarzają i eksportują. Przed wojną to były głównie towary pochodzenia rolniczego (np. bekony do Wielkiej Brytanii). A dziś? Jedyne liczące się bogactwo naturalne to łupki bitumiczne w Estonii, których wydobycie zostało ograniczone. Zapewne eksportują jakieś wyroby mechaniczne, trochę produkcji stoczniowej, trochę płodów rolnych, może energię z Ignaliny i Narwy.
  14. Trudy wojny

    Trochę jest o warunkach bytowania ludności żydowskiej na ziemiach polskich w czasie I wojny światowej w: A. Żbikowski, Żydzi, Wrocław 1997, s. 187 -195.
  15. Fidel Castro

    Tak. Mało tego, budzą tym sympatię istotnej części ludności Ameryki Łacińskiej, w której nader często USA postrzegane są jako tamtejszy Wielki Brat. Choć oczywiście zjawisko jest bardzo złożone i wielowątkowe - jak zwykle - bo obok niechęci pojawia się niekiedy fascynacja.
  16. Trudy wojny

    Jak Ty pisałeś to dopisywałem swe usprawiedliwienie (już mi Redabaron zwrócił uwagę). Edycja: Aby się post nie zmarnował, a kogoś może interesować porównanie z drugą wojną . W T. Szarota, Okupowanej Warszawy dzień powszedni, Warszawa 1988, sprawy reglamentacji to s. 207 i n. I już znikam .
  17. Fidel Castro

    Gregski, moje wrażenia są podobne, ale zupełnie inne . Byłem tam także, za każdym razem był to raczej finał włóczęgi (myślę, że to jest ważne dla każdego, który chce obiektywnie oceniać Kubę - koniecznie zacząć podróż w Peru lub innej Kolumbii). Kuba jest bardzo biedna, patrząc na to z europejskiego punktu widzenia. Myślę, że każdy, kto wyleci z Madrytu, wysiądzie w Hawanie i przejdzie się po starym mieście (choć parę rzeczy zmienia się tam na korzyść) może się przeżegnać. Ale nie lepsza, a nawet gorsza jest większość Ameryki Łacińskiej. Natomiast paradoksalnie powiedziałbym, ryzykując uwagi krytyczne od wielu na tym forum, że ludzie na Kubie są szczęśliwsi. I - no dobra niech tam - jakoś bardziej wolni. Jeżeli za wolność rozumiemy tylko prawo do głosowania na A czy B, to oczywiście ludzie są tam zniewoleni maksymalnie. Ale w innych krajach Ameryki Łacińskiej mają takie prawo od lat (z długimi przerwami na rządy wojskowych dyktatur) i niewiele z tego wynika. Zamiana A na B nic nie daje. Natomiast, jeżeli za wolność rozumiemy wolność od trosk codzienności, od walki o przetrwanie, to Kubańczycy są bardziej wolni. Co nie oznacza, że wolni od tego całkowicie, żeby było jasne. Zjawiska dosyć powszechne gdzie indziej w tym regionie, czyli po prostu walka o to, aby przeżyć, dotrwać, na Kubie nie występują. Można się śmiać z ich sprzedaży kartkowej, powszechnej opieki lekarskiej, pionierów w mundurkach. Ale oznacza to, że masz jakieś jedzenie, trochę na kartki, trochę w stołówce w pracy, jak zachorujesz, to ktoś się tobą zajmie, dziecko dostanie posiłek w szkole i zdobędzie wykształcenie. Starzec nie pójdzie na śmietnik, ale będzie grał z kolegami pod palmą w domino. Ubogo, ale bezpiecznie. Fidel zaraz po rewolucji powiedział "będziemy jedli mało, ale będziemy jedli wszyscy". I jakoś to się spełnia - bo żadnego głodu na Kubie nie ma. Stare miasto bywa mocno zaniedbane, ale mimo wszystko - to nie są favele. Z naszego europejskiego punktu widzenia, wiem - żadna bajka, ale ja spotkałem w Ameryce Łacińskiej tabuny dzieci, które na słowo szkoła otwierały buzie ze zdziwienia. I szły do pracy. Np. próbując sprzedać czy wyczyścić cokolwiek, wśród tłumów dorosłych próbujących sprzedać czy wyczyścić cokolwiek. Sprzedających "cokolwiek" było dużo, kupujących mało. Widziałem Indian, którzy sprzedawali plony z poletek za takie grosze, że mogli za to tylko uchlać się na umór czymś denaturatopodobnym. Z rozpaczy, z gniewu, z głupoty - nie wiem. Ale też nie wiem co zrobiłbym na ich miejscu. Tu nędza, a w mieście ewentualna kariera pariasa. Całe generacje ludzkie skazane na życie w biedzie. I to skrajnej, bez wyjścia. Ekspertem od prostytucji (także latynoskiej) nie jestem, ale widziałem już bary w Ameryce Łacińskiej , gdzie dziewczyny wylewały się na zewnątrz, bo taka była podaż. Widziałem też - fakt, że dawno temu - słynny dom publiczny w Limie czy Callao (ten w dawnym więzieniu, Trocadero czy jakoś tak). Koszmar i upodlenie. I to w makroskali. Przy tym zjawisko prostytucji na Kubie to mały pikuś. Podobnie z koszulkami i dziećmi wyciągającymi ręce na Kubie. Też chciano ode mnie coś kupić czy dostać, ale chodziło o fajny nadruk, czy gumę do żucia. Coś, co jest cool, bo z innego świata. To nie były dzieci zaszczute, czy zabiedzone. Przynajmniej wyglądały bardzo inaczej niż dzieci gdzie indziej w Latynoameryce (oczywiście te, które nie wychowały się w strzeżonych willach). Dzieci z chustami pionierów mogą wyglądać śmiesznie, ale dzieciom tym nie grozi głód. Kubańczycy mogą nie mieć ekstra mydła, ale nie zauważyłem tam ludzi jakoś szczególnie zaniedbanych. Raczej ludek jest dorodny, zdrowy i wygląda całkiem na zadowolony (co zauważają nawet co bardziej obiektywne przewodniki). A kreacje niektórych dziewczyn przypominają polskie lata 80. kiedy niby nic nie było, ale kreacje były. Tu się zgadzam, aczkolwiek Kubańczycy zajmują w moim rankingu poczesne pierwsze miejsce. Z podobną życzliwością, zainteresowaniem drugim człowiekiem spotkać się można w Europie chyba tylko w interiorze albańskim czy rumuńskim, gdzie jeszcze nie dotarł jeszcze na wielką skalę "uśmiech sprzedawcy ze sklepu za pieniądze". I na koniec. Nie mam zamiaru chwalić tu Fidela. Wiem jak sprawy mają się w Polsce, gdzie zmiany po 1989 r. uważam za pozytywne i cieszę się z nich (co nie oznacza skądinąd, że podoba mi się propaganda IPN, czy tokowanie naszych nawiedzonych, koniunkturalnych polityków "antykomunistów", ale to już inna historia). Nie chciałbym żyć życiem Kubańczyka na Kubie, choć jest tam pięknie, a ludzie wspaniali. Wolę Polskę, nawet z jej elitą polityczną. Ale po tym co widziałem i doświadczyłem, nigdy nie powiem, że ludziom - większości - żyje się gorzej na Kubie niż w innych krajach regionu (pomijam tu najbogatsze "kraje-wyspy" kontynentu). Wiem, że być może powinienem narzekać na Fidela, bo autokratą ci on był (jest), a ja w sumie wolę demokrację, ale jakoś nie mam do tego szczególnego przekonania. I zdaje się Latynosi też tak uważają, bo w wolnych wyborach coraz częściej zwyciężają w Ameryce Łacińskiej mniej czy bardziej fidelopodobni.
  18. Trudy wojny

    Bardzo szczegółowe informacje - dotyczące zaopatrzenia ludności w warszawskim getcie - znajdują się w książce B. Engelking, J. Leociaka, Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście, Warszawa 2001, przede wszystkim s. 403-439. To OT, czyli druga wojna, ale może uznacie te informacje - skądinąd często straszne - za interesujące.
  19. Fidel Castro

    Gregski, ciekawią mnie bardzo Twoje wrażenia: Jak uważasz, czy podobne zjawisko występuje w innych krajach Ameryki Łacińskiej? I jaka jest jego skala w porównaniu do Kuby? Czy jinteras zarabiały w ten sposób na przeżycie, czy na dobra - nazwijmy to - luksusowe (np. ciuchy niedostępne w sprzedaży kartkowej)? Czy dzieci prosiły o gumę do żucia, czy o jedzenie, aby przeżyć do jutra? To znaczy, że Kubańczycy nie mieli ubrań? Czy chodziło im o koszulki z fajnymi nadrukami? Czy uważasz, że Kubańczycy są nacją bardzo sympatyczną?
  20. Żydzi po II Wojnie Światowej

    W Polsce, w USA, w ZSRR, w Izraelu, na świecie?
  21. Kryzys w państwach bałtyckich

    Słowenia więcej produkuje, ma znane od lat na rynku międzynarodowym i renomowane firmy, poza tym ma ogólnie większe doświadczenie "biznesowe". Już w czasach Jugosławii gospodarka tamtejsza była otwarta na świat i konkurencję. I dobrze Słoweńcom szło. W dawnej Jugosławii wartość produktu krajowego na głowę przekraczała kilkukrotnie poziom innych republik, a w np. 1986 r. w Słowenii było 1,3% bezrobotnych, gdy w Serbii 18,7%, Macedonii 21,5%, w Kosowie 25% (za: W. Walkiewicz, Jugosławia, Warszawa 2000, s. 227 i 239). Zatem - pomimo podobnej wielkości, Słowenia - w porównaniu do państw bałtyckich - to doświadczony i mocny zawodnik w groźnym świecie współczesnego kapitalizmu. I dziś dochodem per capita odstaje na korzyść od reszty Europy Środkowej, choć swoje problemy z kryzysem ma. BTW - politykami odpowiedzialnymi za udany rozwój i transformację Słowenii byli ludzie wywodzący się głównie z d. Związku Komunistów Jugosławii. To tak, żeby wykazać, iż na tym świecie nic nie jest proste . U Bałtów, oprócz wpływu na kryzys czynników zewnętrznych "zachodnich" (odpływ kapitału, mniej inwestycji, mniej turystów), olbrzymie znaczenie musiał mieć olbrzymi wcześniejszy run na kredyty ludności, żądnej "rozpasanej konsumpcji" po latach radzieckich i nadmierna łatwość uzyskiwania tych kredytów. I chyba Rosja sukcesywnie ogranicza swój tranzyt. Zdaje się, że nowy port w Ust'-Ługa Rosjanie zbudowali, aby "odciążyć" Tallinn .
  22. Fidel Castro

    Nieco w związku z toczoną gdzie indziej dyskusją - LINK - chciałbym odświeżyć ten temat. I zaproponować dyskusję o Fidelu i Kubie. Szczególnie interesują mnie wrażenia osób, które miały same możliwość porównania Kuby z resztą Ameryki Łacińskiej.
  23. Armia Izraela

    Pozwolę dać sobie lekko wyraz swojej irytacji - ale po co? Jest multum stron militarnych - możesz szukać ile wlezie. O zamówieniach i redukcjach Challengerów 2 jest np. trochę na tej stronie. Izrael w stosunku do swojej wielkości i liczby ludności ma armię silną i dobrze wyposażoną. Koniec kropka. Czy jest państwem militarystycznym - dokonaj już analizy we własnym zakresie, bo ja się już z tej dyskusji wycofuję. BTW - powyższe dane akurat podawał Jarpen.
  24. Armia Izraela

    Dokładne dane całych brytyjskich sił zbrojnych masz tu LINK. Co do naszej dyskusji i tak to nic nie wnosi, poza potwierdzeniem faktu, że armia Izraela może być porównywana - mniej więcej - liczebnością do sił zbrojnych UK. Żydzi z Izraela??? Chodzi o "Maus"???? Czytałeś ten komiks, wiesz kto jest autorem, o czym jest, jak autor tłumaczył postacie? NRohirrim - to forum (jak rozumiem) jest także dla tych, którym nie podoba się polityka Państwa Izrael. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś stworzył odpowiedni temat i poddał tę politykę analizie. Jeżeli masz jakieś nowe dane o nadużyciach dokonanych przez izraelską armię, nie wiem - np. o nowych faktach odnośnie do masakry w obozach Sabra i Shatila, to możesz je poddać pod dyskusję. Nikt Ci tego nie zabroni. Natomiast czyń to w jakieś dopuszczalnej formie, w oparciu o materiały źródłowe i bez powielania propagandowych tez, czy stereotypów. Fakt, że Izrael jest państwem demokratycznym, z wolnymi środkami masowego przekazu, z dostępem obcych dziennikarzy ma bardzo wielkie znaczenie. Nie zmieniają tego pojedyncze wydarzenia. Jak widać - odstępstwo od reguły bulwersuje, czyli jest jakaś reguła. Każde przestępstwo, nadużycie, błędna decyzja w wykonaniu izraelskich żołnierzy najprawdopodobniej wyjdzie na światło dzienne, rozgorzeje dyskusja w izraelskich i światowych mas-mediach, będą protesty (także w samym Izraelu), a w skrajnym przypadku sprawa skończy się w sądzie. Władze izraelskie muszą przestrzegać pewnych standardów, chociażby ze względu na własną i światową opinię publiczną. Co oczywiście nie oznacza, że są nieomylne i zawsze postępują słusznie. Natomiast strona przeciwna często nie pozostaje właściwie pod jakąkolwiek kontrolą (niezależnego sądownictwa, prasy, demokratycznych władz itp.). I to także należy uwzględniać przy ocenie tego konfliktu.
  25. Armia Izraela

    Boże..., mowa była o rezerwistach... Stany pokojowe są znane - mniej więcej - od pierwszego postu Jarpena. Armia brytyjska ma 147.000 (źródło). I teraz porównujemy - liczbę ludności UK z Izraelem... I jednak chyba wychodzi, że w porównaniu do ogólnej liczby ludności Izrael armii małej nie ma. Ma to znaczenie - bo ewentualne kontrowersyjne działania armii podlegają "naświetleniu" i ocenie różnych instytucji. Dokładnie tak. Nad większością pozostałych Twoich tez czy porównań uważam, że nie ma sensu dyskutować, ewentualnie można zwrócić na nie uwagę moderatorowi tego działu, gdyż są one: 1. Albo niedopuszczalne (wyobraź sobie sytuację, w której ktoś takiego porównania używa o Polsce): 2. Albo o jakimś programowo anty-żydowskim nastawieniu, co wyklucza merytoryczną polemikę:
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.