-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
A jak wyglądały Chiny po "wielkim skoku" i "rewolucji kulturalnej"? Jakoś nie zbankrutowały, nieprawdaż? I trzymają się mocno. I teoretycznie mają ten, no jak tam, "komunizm". Kuba? Wietnam? Korea Północna? Różne przypadki, ale powyższej teorii nie potwierdzają. ZSRR lat 80. przy niektórych z powyższych państw był krezusem. A w porównaniu do ZSRR lat 20. - w sytuacji komfortowej. Pod zarządem nowego Breżniewa (czy Stalina), albo Dengo-podobnego to mogło trwać do dziś. Wiemy jak było, ale to nie znaczy, że tak koniecznie musiało być. -
Plebiscyt na Warmii i Mazurach
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Aaaa, Gardeja, znaczy się - Powiśle. -
Capricornusie, jedno nie przeczy drugiemu. Działając dla ogółu, można działać z korzyścią dla najbliższego otoczenia. Tu chodzi o pomylenie kampanii wyborczych i "jakąś-takąś" zaściankowość. Wyjaśniam - program naprawy mostka na rzeczce "X" powinien mieć kandydat na radnego do rady gminy, program naprawy mostów w Polsce - kandydat do Sejmu, kandydat do PE powinien mieć program naprawy mostów w Europie (i Polsce w ramach tej Europy). Do PE nie jedzie się z programem naprawy mostka "X" w gminie "Y".
-
To jest - moim zdaniem - największa wada polskich kandydatów. (Oprócz tego, że istotna część z nich nie zna języków obcych). Prowadzą kampanię, jakby kandydowali do polskiego parlamentu, a czasami do rady miasta, czy gminy. Merytorycznych, europejskich elementów jest niewiele.
-
Odzyskanie przez Irlandię niepodległości
Bruno Wątpliwy odpowiedział widiowy7 → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Czytałem dwie ogólne historie. Obie fajnie się czytało. T.W. Moody, F.X. Martin (red.), Historia Irlandii, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1998 S. Grzybowski, Historia Irlandii, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków 1998 -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Taaaak, no to żeśmy trochę od 4 czerwca (i Pani Szczepkowskiej) odeszli . To może, w ramach powrotu do tematu, ale trochę mniej do słynnych słów, tylko raczej do CCOOK ("czwarto-czerwcowych ogólnonarodowych obchodów obalenia komunizmu" ) cytat z Bronisława Łagowskiego ("Przegląd" nr 22/2009, s. 9): "(...) gen. Kiszczak przez dziewięć lat czuwał nad 'Solidarnością', gęsto przetykał ją swoimi czujnymi ludźmi, skrupulatnie przeliczał jej przepływy dolarowe - nie czyniąc żadnych szkód w jej finansach - równoważył nadmiar oszołomów rozważnymi tajnymi agentami, a gdy przyszła odpowiednia pora, zmienił postawę paternalistyczną na partnerską i rozpoczął ze swymi kłopotliwymi podopiecznymi negocjacje jak równy z równym. Nic się bez jego nieraz decydującego udziału nie odbywało, ani przygotowanie do wyborów, ani zaakceptowanie ich wyników. Rola 'Solidarności' była w najważniejszych momentach bierna, polegała na braniu bez pokwitowania tego, co jej gen. Kiszczak dawał. (...) wszyscy uczestnicy strajków i zgromadzeń ulicznych pod znakiem 'S' są przekonani, że brali udział w strasznym boju i z tej racji uważają się za kombatantów. Mogliby sobie wybrać na obchody rocznicę jakieś bójki, którą prezydent awansowałby pośmiertnie do rangi boju, i w takim razie gen. Kiszczak stałby tam, gdzie stało ZOMO. Wybrali jednak wybory, wydarzenie istotnie ważne, a w takim razie gen. Kiszczak, współtwórca tego wydarzenia, powinien zajmować honorowe miejsce i wygłosić najważniejsze przemówienie. Ten 'bój' streszcza w sobie mistyfikację, jakiej partie solidarnościowe dopuszczają się na swojej przeszłości i swojej roli w obaleniu komunizmu. Wiedzą, że żadnego boju nie było, i czują się nieswojo z tą zmistyfikowaną świadomością. Dlatego usilnie zabiegają o to, aby z zewnątrz, z zagranicy ich wiara w 'bój' została potwierdzona. Obchody rocznicowe zostały zaadresowane głównie do sąsiadów i europejskich sprzymierzeńców Polski, od których chce się uzyskać potaknięcie, że 'Solidarność' uwolniła Europę od hydry komunizmu. Tak jak gen. Kiszczak zostaje wyretuszowany z przygotowania wyborów, tak Gorbaczow nie liczy się, jeśli chodzi o zjednoczenie Niemiec. Gdyby nie 'Solidarność', mur berliński stałby do dziś. Uznania takiej wizji historii Polska domaga się od sąsiadów. Na razie tylko prosi po dobremu. (...)" Ostre, nieprawdaż? Wręcz bardzo, bardzo prowokujące. Ale czy pozbawione sensu? Czy huczne obchody 4 czerwca nie mają być niejako zastępczą rocznicą wielkiego boju, którego nie było? Wielkiego "obalenia komuny", która żadną komuną nie była. [bTW - jak zauważył prof. M. Kosman w "Los generała", Toruń 2008, s. 215 (przyp. 30) i 399 (przyp. 9) w PRL popularna była jedynie Komuna Paryska z 1871 r., natomiast słowo "komunizm" właściwie zdobyło w pełni propagandowe prawo obywatelstwa po 1989 r. - na określenie wszystkiego, co było związane z systemem władzy w latach 1945-1989.] "Obalenia", które żadnym obaleniem nie było, tylko cywilizowaną umową. Czy to wszystko nie ma służyć zmitologizowaniu najnowszej polskiej historii, według znanych nam wszystkim powstańczych schematów (szlachetni, źli, bój, ofiary, zwycięstwo - lub, częściej, szlachetna przegrana). Zatem, "komunizm w Polsce" nie może być - w myśl dzisiejszej propagandy - Broń Boże "rozwiązany", ale "obalony", "zwyciężony", "pokonany" itd. I muszą być słuszni kombatanci. Czy tak trudno powiedzieć - po prostu się dogadaliśmy? Jedni i drudzy, bo jedni i drudzy jakieś racje mieli. Wykorzystaliśmy stuprocentowo pięć minut dane przez Historię i Gorbaczowa. I fajnie. -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
To w sumie powinieneś świętować raczej "dzień Rakowskiego", a nie "dzień Szczepkowskiej" . Teza, że radziecka nomenklatura mniej popierała istnienie ZSRR, niż radzieckie społeczeństwo w swej masie - jest dla mnie nieco zbyt karkołomna. Można się ewentualnie zastanawiać, czy gdzieś w okolicach 90-91 r. jej część nie zaczęła dla siebie szukać miejsca w strukturach emancypujących się republik. I tyle. Do tego czasu była to creme de la creme i kamień węgielny zarazem - czyli kamień polany śmietanką - radzieckiej ojczyzny. System gospodarczy też jej nie przeszkadzał, zresztą doskonale by się znalazła, gdyby ZSRR wybrał chiński wariant rozwoju. Tomaszu N, azaliż każdy ustrój społeczno-gospodarczy, o ile nie przypomina organizacji gospodarczej w świecie pań lekkich obyczajów (vide - Twoja wypowiedź z dyskusji o liberalizmie), jest dla Ciebie komunizmem? Jedno trzeba przyznać - jest to pogląd jednoznaczny . -
Byłoby jednym z ważniejszych miejsc na mapie kulturalnej Niemiec, a lokalne władze powoli zabierałyby się do organizacji obchodów 200-lecia manifestu "An Mein Volk".
-
Plebiscyt na Warmii i Mazurach
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
FSO, żale Niemców z powodu "krwawiącej granicy" odnosiły się raczej do Wielkopolski, Pomorza, Śląska. Na Mazurach (i Powiślu) została ona w minimalny sposób skorygowana (w porównaniu do stanu z 1914 r.). W sumie nie było właściwie na Mazurach czego - w sprawie granic - ustalać. Może z wyjątkiem Działdowszczyzny (ale tej akurat plebiscyt nie dotyczył). Arnoldzie, zasadniczo się z Twoimi wywodami zgadzam i swoje poglądy opatruję wieloma zastrzeżeniami. No i oczywiście mam jakiś żal, że Polacy o Mazurach gdzieś tam w wieku XIX właściwie w dużym stopniu zapomnieli. Natomiast Mazurzy byli jednak w Prusach warstwą upośledzoną. Społecznie i ekonomicznie. Pogardzaną. To była kraina, gdzie Wolf und Fuchs gute nacht sagen i Wo sich aufhört die Kultur, fängt sich zu leben an Masur. Mazurzy wybrali wyjście z tej sytuacji poprzez wtopienie się w niemieckość i zacieranie słowiańskiego "piętna". Ale, gdyby umiejętnie ten aspekt rozegrano, proponując pariasom Niemiec np. autonomię w Polsce? Różne - nawet nierealne - przywileje ekonomiczne? Awans społeczny? Jakieś - minimalne - szanse były na nieco lepszy rezultat. Oczywiście warunkiem było to, że Polska nie mogła być postrzegana w charakterze "państwa sezonowego", ponoszącego klęskę za klęską. I musiało to odbyć się szybko - gdy walił się (na moment przynajmniej) wschodniopruski system wartości. W sumie - zwracam uwagę - w plebiscycie na Śląsku wątek społeczno-ekonomiczny, czy oferta autonomii, odegrały chyba nie mniejszą rolę niż aspekt narodowościowy. -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
A prawo, że "rząd się sam wyżywi", jest Ci znane? Każdy rząd. Wyżywiłby się i w ZSRR, łącznie ze służbami. Służby wyżywiły się i za Lenina - i za Stalina, zatem bez problemu przetrwałyby i problemy ekonomiczne, związane z "wojnami gwiezdnymi" R. Reagana. Tomaszu N, sprawa jest prosta, jak konstrukcja nieskomplikowanych narzędzi rolniczych. Jakby w 1985 r. doszedł do władzy w ZSRR przywódca w stylu neo-breżniewowskim (np. jakiś Ligaczow), czy - co oczywiście byłoby per saldo lepsze - Denga Xiaopinga, to byś żył dziś w tym, co nazywasz komunizmem. Jakim w szczegółach - kwestia gdybania. Zapewne w jakieś polskiej, łagodnej wersji. Ale zawsze. Czemu nie, skoro już przeanalizowaliśmy system wyborczy w 1989 r. i uwarunkowania geopolityczne. No to może tak - zdanie przez Nią wypowiedziane jest bardzo zgrabne i nie mam zamiaru walczyć z tym, że stało się symboliczne. Natomiast - z punktu widzenia realnego przebiegu wydarzeń historycznych - z frazy "Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm", zgodne z prawdą historyczną są tylko słowa "Proszę Państwa". To nie było dokładnie 4 czerwca i to nie był komunizm. -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
To samo, co Deng Xiaopinga. Znowu - bez przesadyzmu - to, że system jest niewydolny ekonomicznie, nie oznacza, że nie może trwać (KRLD), czy trwać w postaci nader mocno zmutowanej (ChRL). Naszym szczęściem było to, że Gorbaczow zabrał się do reform tak, jak się zabrał. Bo mógł się zabrać w stylu Denga. Czyli - w stylu "It's the economy, stupid!". Na nasze szczęście Gorbi najpierw zabrał się raczej za politykę, a nie gospodarkę. BTW - zwracam uwagę, że w referendum z 17 marca 1991 r. 76,4 % ludzi radzieckich głosowało za utrzymaniem związku. Czyli - nawet wówczas - w ZSRR nie było woli skrajnie radykalnych zmian. Wytrzymaliby i to Twoje "bankructwo"... -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Bez przesadyzmu . Gdyby nie Gorbaczow, jego pomysły reform (i to, że twardogłowi zabrali się do jego obalania nieudolnie i "po ptakach"), to jeszcze dziś moglibyśmy żyć w "komunie". Mimo Reagana. W "komunie" raczej chińskiej (jak mniemam) niż koreańskiej, ale zawsze. Człowiek radziecki nie tylko Reagana by przetrzymał. Dziesięciu Reaganów... To puszka Pandory otwarta przez Gorbaczowa (i nie zamknięta w porę) wszystko rozstrzygnęła. W 1989 r. mieliśmy po prostu niespotykanego fuksa historii (jak w 1918) i go wykorzystaliśmy. My - czyli "reżim komunistyczny" i opozycja, które to właśnie strony rozsądnie i bez przelewu krwi "rozwiązały system za porozumieniem stron". Fuksa, dzięki sekretarzowi KPZR ze Stawropolskiego Kraju. Nie pasuje to do wizji "obalenia komuny" przez "Solidarność", ale - co tam - świętować można . -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Wolta "przystawek" (tak jak wybory z 4 czerwca) sprawę przyspieszyła, ale nie była decydująca. Pierwotnie założenie władz było zapewne takie - jakieś dwa lata "współrządzenia", co umożliwi przeprowadzenie koniecznych reform gospodarczych bez obstrukcji "Solidarności" i buntu społecznego, a potem całkowicie wolne wybory. Co oczywiście w pełni bezinteresowne nie było (nota bene - nie ma bezinteresownych polityków ), bo zakładano, że "Solidarność" się nieco "zużyje" i nie będzie mogła być tylko siłą roszczeniową, mocną buntem społecznym, ale także współodpowiedzialną (za decyzje, np. ekonomiczne). Smutna prawda jest taka, że główną zasługę w rozmontowaniu "komuny" w świecie miał M.S. Gorbaczow (choć nie do końca tego akurat chciał ). W Polsce - o zgrozo! - W. Jaruzelski i C. Kiszczak. Zasługą "Solidarności" w 1989 r. i Wałęsy osobiście było niewątpliwie znaczne przyspieszenie procesu. Ale jakoś to do wizji triumfalnego zwycięstwa nad "komunizmem", z powiewającymi sztandarami rewolucji i solidarnościowymi bohaterami na barykadach to nie pasuje . -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
1. Góra partii zapewne zdawała sobie doskonale z tego sprawę. To nie byli głupi, czy naiwni ludzie. Przynajmniej Jaruzelski i jego najbliżsi współpracownicy. 2. Partia była może bardziej zdołowana od "Solidarności", ale co to za pociecha? Obie strony były wyczerpane i doszły do słusznego wniosku, że system należy rozwiązać "za porozumieniem stron". I bardzo dobrze. Dorabianie do tego idei, że to wielkie zwycięstwo "Solidarności" w zaciętej, bezpośredniej walce z "komuną" było, jest nieco kontrfaktyczne. W stoczni strajkowało bodajże 300 stoczniowców i bardzo chciało z niej wyjść. Trzeba było wpaść na pomysł, jak to zakończyć z honorem. Stąd ten wymarsz. To były "ostatnie nogi". Mam informację z dosyć wiarygodnego źródła, że jeden z baaardzo prominentnych dzisiejszych polityków (i uważających dziś, że w 1989 r. można było ugrać więcej, a "okrągły stół" był takim sobie zgniłym kompromisem), po zakończeniu strajku żalił się, że to "koniec Solidarności". Siłą "Solidarności", było to, że system wyczerpał możliwości rozwoju, co widzieli wszyscy z władzą włącznie, ale nie oznacza to, że w 1988 była jakoś szczególnie silna. FSO, to jasne, że Rakowski i Jaruzelski by tego nie zrobili, ale środki techniczne mieli. A część opozycji była przekonana, że wybory 4 czerwca tym się zakończą (no, może łagodniej - nowym stanem wojennym). -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Pomyliło Ci się z ordynacją wyborczą z 1985 r. (i wcześniejszymi). To wówczas "głos bez skreśleń" oznaczał głosowanie na "pierwszych na liście". W przypadku listy krajowej z1989 r. głos bez żadnych skreśleń był po prostu ważny, ale nie miało to wielkiego znaczenia dla oceny wyników - wobec plebiscytarnego charakteru wyborów. Fakt pozostaje faktem - 45% nie skreśliło niejakiego gen. Kiszczaka, 48% Rakowskiego. Choć swobodnie mogło, bo iść za kotarkę właściwie musiało, aby ważnie zagłosować na listy okręgowe i do Senatu. Była, była. "Solidarność" miała zawsze istotne poparcie, ale w 1988 r. była "na ostatnich nogach". Strajki to ukazały. Jak trzeba było wyjść ze stoczni, by się nie skompromitować. Wałęsa tym show dał jej nowe siły. A władza (nawet zagubiona) też mogła teoretycznie urządzić Tian'anmen (czego niektórzy opozycjoniści się spodziewali). -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Tomaszu N, wówczas nie zakreślano, tylko skreślano. Zostawiano tylko tych - na których oddawano głos. Ilu? Reguły były nieco inne przy liście krajowej, okręgowych i w wyborach senackich, ale zawsze skreślano. To był Pietrzak, Jan Pietrzak . Vissegerdzie zauważ, że np. w słynnej debacie w stoczni z Rakowskim - parę lat wcześniej (1983 r.) - Wałęsa niewiele sensownego potrafił powiedzieć. Kompletnie się pogubił. I zdaje się nawet prymas Glemp wówczas go bronił ("gdzie tam robociarzowi do wyrobionego polityka", czy coś takiego). I na to chyba liczył Miodowicz. I się przeliczył, bo Wałęsa kilkoma frazami rozłożył go na łopatki. Inna sprawa, że z Rakowskim Wałęsie by tak łatwo nie poszło, a Miodowicz był kompletnie "niemedialny". Dobry przeciwnik. -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
W obydwu wyborach był system większościowy (w odmianie tzw. dwóch tur). Proporcjonalny mógł co nieco namieszać. Ja o jednym, Ty o drugim. -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Niezależnie od generalnej oceny Wałęsy - jedno jest pewne. Gdyby nie jego zwycięstwo w debacie z Miodowiczem (gdyby przegrał potyczkę słowną z nim lub z kimś innym - np. z Rakowskim) - mogło być nieco inaczej. To był punkt zwrotny. -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Pisałem o fatalnych dla władzy konsekwencjach propagandowych zastosowania systemu większości bezwzględnej (w pierwszej turze). Taki sam system był w przypadku Sejmu i Senatu. To, że "Solidarność" wygrałaby wolne wybory nie ulega wątpliwości. Chodzi o skalę tego zwycięstwa. Gdyby były np. proporcjonalne - wyglądałoby to nieco inaczej. Jeszcze raz powtarzam (gwoli prawdy historycznej i walki z mitami ) - głosować na jedne z najważniejszych nazwisk "reżimu" skłonne było prawie 50% wyborców. W sytuacji, gdy w masowo oglądanych programach wyborczych J. Fedorowicz (i chyba inni także) jednoznacznie instruowali wyborców by kreślić "całą krajową". W sytuacji gdy lista krajowa odegrała rolę plebiscytu. To był po prostu fakt. Tak jak faktem był generalny sukces "drużyny Lecha". -
Joanna Szczepkowska
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Tak trochę dziegciu... Czy klęska władzy jest totalna, gdy na premiera rządu głosuje prawie 50%, a na ministra "policji" 45% wyborców? W wymiarze propagandowym - tak, bo w pierwszej turze do Sejmu dostało się tylko kilku kandydatów z list "rządowych", a zdecydowana większość z "solidarnościowych". Ale gdyby wybory były przeprowadzone w systemie większości względnej, ta klęska mogła być dalece nie tak spektakularna. Podobnego porównania użył chyba Wilczek. Coś było o krowie ze znaczkiem, która zwyciężyłaby wybory . Ale znaleźli się "w tym" wcześniej - za Rakowskiego. Czyli - to może ruszenie inicjatywy prywatnej powinno być świętowane jako "dzień końca i początku"? -
Plebiscyt na Warmii i Mazurach
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
W powiecie działdowskim było początkowo 18.000 Mazurów. W 1931 r. zostało ich 6.000. A. Sakson, Mazurzy - społeczność pogranicza, Poznań 1990, s. 59 i 61. Reszta sobie wyjechała lub uciekła do Niemiec. Niekiedy agitacja nie była naszą najlepszą stroną... Ale będę się lekko upierał. Gdyby udało się przeprowadzić na Mazurach inteligentną kampanię propagandową w momencie największego powojennego załamania psychologicznego Niemców, kampanię umiejętnie odwołującą się do argumentacji socjalnej, poszanowania odrębności, zapowiadającą autonomię (vide Śląsk), a do tego nie byłoby pomysłów rodem z Działdowszczyzny i klęsk po wyprawie kijowskiej - mogło być trochę lepiej. Pomysł był lekko bezsensowny, chyba że zakładano "kampanię edukacyjną" na gigantyczną skalę. W której skutki za bardzo nie wierzę, bo na to konieczne były lata (bynajmniej nie dwa). Jakiekolwiek szanse - jeżeli w ogóle były - wiązały się z "zaskoczeniem". Przeprowadzić plebiscyt szybko - zanim miejscowa ludność oprzytomnieje po szoku, związanym z klęską w wojnie, obaleniem cesarza, całego systemu wartości, to była jakaś szansa. I przede wszystkim posługiwać się inteligentną propagandą socjalną, a nie narodowościową. Gdy niemiecka machina ruszyła, a my dostawaliśmy cięgi na wschodzie - było "po ptakach". A to akurat było bardzo sensowne. -
Plebiscyt na Warmii i Mazurach
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Dla mnie także jest jasne, że "Prusy Wschodnie" na kartach do głosowania stronie niemieckiej bynajmniej nie zaszkodziły, a wręcz pomogły. Także w kontekście pomysłów von Batockiego z utworzeniem Oststaat. Nacjonalistom niemieckim, czy wiernym Prusom (i swego czasu dynastii Hohenzollernów) Mazurom to bynajmniej nie przeszkadzało, a wahającym się pomogło wybrać "małą ojczyznę". Ciekawy jestem tylko, czy to my - Polacy - byliśmy tak genialni, że to rozwiązanie zasugerowaliśmy, czy wyszło to z inicjatywy kogoś innego. -
Polska z Hitlerem atakuje ZSRR
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ja osobiście koncepcję "wspólnego marszu z Hitlerem" kojarzę bardziej ze śp. P. Wieczorkiewiczem. I choć Profesor był wybitnym (i niekoniunkturalnym) historykiem, to tu mam wrażenie, że mylił się straszliwie. Skończyłoby się tak, jak napisałeś: 1. Wariant z klęską Hitlera - powojenna Polska miałaby status Rumunii czy Węgier. Plus na wschodzie granice dzisiejsze, na zachodzie przedwojenne (jakby dobrze poszło...). 2. Wariant ze zwycięstwem Hitlera - po wojnie dostalibyśmy "zaproszenie" do przesiedlania się na Syberię (no, może trochę bliżej Europy). Ostać się jako społeczność "niepełnowartościowych podludzi" (nawet sojuszników) pomiędzy Niemcami a Lebensraumem szans za bardzo nie mieliśmy. BTW - mam wrażenie, że już gdzieś na forum była dyskusja na ten temat. -
Nie jestem ekspertem, poza tym zdjęcie jest niewyraźne, ale wydaje mi się trochę, że mogą to być odznaczenia rumuńskie. BTW - nie podejrzewam, aby dziadek nosił na polskim mundurze carskie odznaki. Po lewej przypomina mi to Order Korony Rumunii (na zdjęciu niestety nie widać np. tego co jest w środku krzyża). Zob. link. Po prawej - trochę podobne do medalu "Victorii" (Medalia Victoriei). Zob. link. i drugi link.
-
To prawda. Wystarczy przejrzeć zbiór karykatur "z epoki" opracowany K. Buchowskiego ("Panowie i żmogusy", Białystok 2004), gdzie na wielu Litwini występują w charakterze złośliwych, nierozgarniętych karzełków w chłopskim stroju. Inna sprawa, że Litwini też nas bynajmniej nie oszczędzali (Polska narysowana jako "wesz Europy" - na s. 165 - itp.). Na marginesie - pamiętam jakieś wspomnienia (niestety, czytane bardzo dawno temu i dlatego mogę trochę przekręcić), których autor zwracał uwagę, że dosyć powszechnie w Polsce przedwojennej dzieciaki (zapewne pod wpływem propagandy) mówiły "głodna Litwa". Na zasadzie - "co tak chcesz mojej kanapki 'głodna Litwa' jesteś?" Taki popularny stereotyp. A okazało się, że ta Litwa wcale głodna nie była. I co do właściwego zaopatrzenia ludności, to Polacy raczej powinni się od niej uczyć... A tak ad meritum. Moim zdaniem - Litwini mieli pełne prawo, aby przejść odrodzenie narodowe. ("Prawo" - to oczywiście w formie pewnego uproszczenia). Było to zjawisko powszechne w Europie (i naturalne). Mieli pełne prawo przeprowadzić to odrodzenie w oparciu o odrzucenie wpływów polskich (trudno, aby było inaczej). Mieli prawo inaczej patrzeć na historię. Mieli prawo domagać się Wilna, jako miasta związanego z historią Litwy. Natomiast Polacy mieli równie dobre, a raczej lepsze argumenty, aby domagać się Wilna. I ponadto mieliśmy (i mamy) prawo do krytycznej oceny wielu ówczesnych działań litewskich (jak negowanie etnicznej rzeczywistości; totalne potępianie wspólnej historii i jej przy okazji zawłaszczanie; faktyczny - bo nie prawny - sojusz z Rosją Radziecką; nie zauważanie faktu, że w tej części Europy to Polska nolens volens była gwarantem niepodległości Litwy itp.). Uważam Piłsudskiego w dużej mierze za mistrza autokreacji i polityka popełniającego istotne błędy (co nie zmienia faktu, iż był ważną postacią polskiej historii), ale akurat w sprawie Wilna bym go nadmiernie nie ganił. Chyba tylko w tym zakresie, że problem "buntu Żeligowskiego" nie musiałby się pojawić, gdyby nie klęski ponoszone przez Piłsudskiego po wyprawie kijowskiej. No bo co miał J. Piłsudski powiedzieć Litwinom jesienią 1920 r.? Może to: "Wiecie kochani, na Wileńszczyźnie większość ludności jest polska (w każdym razie poczuwająca się do związku z Polską). Wy zachowywaliście się niezbyt ciekawie, spoufalając się z Rosją Radziecką - wbrew także Waszym interesom, bo jakby ta Rosja nas Polaków pokonała, to skończylibyście także jako republika radziecka. Wiemy też, że w przyszłości w żaden sojusz czy unię z nami nie wejdziecie, bo obawiacie się polonizacji. Mimo to - bierzcie Wilno, bo was bardzo lubimy". Byłby to wówczas wyjątkowy polityk w skali świata... A to, że umowa suwalska była absurdem, tudzież dowodem jakiegoś koszmarnego chaosu organizacyjnego, obciążającego co nieco polskie konto, tudzież to, iż Polska później gospodarczo słabo zarządzała regionem, to już inna historia...
