-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Polska grzęznie coraz głębiej w Afganistanie?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Wolf → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Saddam sympatyczną postacią bynajmniej nie był, ale... Nawet jakby władzy nie oddał i nie udało się przeprowadzić tej operacji środkami nie-militarnymi, to był Anno Domini 2003 nie zagrażającym światu dyktatorem, trzymanym mocno w ryzach przez społeczność międzynarodową. A sam trzymał w ryzach swoich ekstremistów islamskich. Jeżeli już mówimy o cynizmie, to wypada cynicznie zauważyć, że takich jak Saddam lub podobnych jest na świecie kilku, i to niekiedy "po naszej stronie", a obalenie Saddama spowodowało, że otwarła się puszka Pandory, którą pilnował. O tym, że to kiedyś był to "nasz Saddam" przez litość nie wspomnę. Jak rozumiem Ty poruszasz się wyłącznie w świecie faktów sprawdzonych i realnie istniejących? Póki co inwazja pingwinów na RPA jest równie realna, jak wymierne zyski z naszego udziału w wojnie irackiej po stronie USA, tudzież instalacji tarczy. Tak... Problem zaczyna się zapewne od 1000 zabitych. A opinia Arabów się z zasady nie liczy. Bez dalszego komentarza. -
Polska grzęznie coraz głębiej w Afganistanie?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Wolf → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Rozumiem, że po interwencji zbrojnej możemy mówić o pewnej stabilizacji, bezpieczeństwie i sukcesie implementacji rozwiązań demokratycznych na wzór amerykański. Nie, akurat sensu użycia tych słów w dyskusji nie wyjaśniłeś. Katyń ma z nią tyle wspólnego, co "polskie obozy koncentracyjne" w amerykańskiej, czy europejskiej prasie. 1. Czy chcą? A może, gdy tylko uda się coś wytargować od Rosjan lub Europy, od tego odstąpią? 2. Czy wynika to z naszej wartości, czy z braku innych chętnych do udziału w tej imprezie? A jakby Rosjanie weszli do Gruzji bez wcześniejszych pomysłów Saakaszwilego z atakiem na Południową Osetię, to reakcja USA byłaby inna? Wcześniejsze wysłanie przez Gruzinów "korpusu ekspedycyjnego" u boku USA miało szanse coś zmienić w tej materii? Nie widzę za bardzo związku. Poza tym już zdaje się w Unii jesteśmy. To prawda. Skok z 10. piętra na głowę także. Powstaje wszakże pytanie o cel i sens. Tu można się zastanawiać, czy zdobycie (dyskusyjnego w naszych warunkach geopolitycznych) doświadczenia jest warte strat ludzkich, kosztów odbijających się na - i tak słabym - wyposażeniu armii, problemów międzynarodowych, utraty dobrej opinii w wielu krajach muzułmańskich itp. Wybraliśmy - i jesteśmy sojusznikiem USA. Jesteśmy członkiem NATO. Nie mam zamiaru z tym walczyć. Nie jestem antyamerykański "dla zasady". W dzisiejszej sytuacji jest to jakby opcja oczywista. F-16 możemy kupować, bo są całkiem niezłe, mimo że rozpętano na nie prasową nagonkę. Chodzi o to, aby nie mieć zbytnich nadziei na to, że nadmiernym lizusostwem i kosztem relacji z różnymi państwami europejskimi i pozaeuropejskimi (nawet Rosją) uzyskamy jakiś specjalny status u "wujka Sama". Wujek potrzebował naiwnego do budowy tarczy - i znalazł. Jutro wujek tarczy nie będzie potrzebował - i tarczy nie będzie. Naiwny zostanie z wyrobioną opinią. -
Polska grzęznie coraz głębiej w Afganistanie?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Wolf → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
A jakie osiągnięto środkami wojskowymi? W tej chwili istnieje duże prawdopodobieństwo, że obydwa kraje przekształcą się w azyle niepokoju na dziesięciolecia. I prawdopodobieństwo, że bez interwencji byłoby co najmniej to samo (Afganistan), a może i lepiej (Irak), gdyby skorzystano z całego arsenału dostępnego mocarstwu, acz niekoniecznie militarnego. Zresztą obydwie sprawy mają swe dalekie źródło w zaszłościach, gdy przyszły "rzeźnik z Bagdadu" i "afgańscy fanatycy religijni" byli cennymi sojusznikami. Co ma jedno do drugiego? Ależ - w czym to się przejawia? A skąd gwarancja, że USA będzie gwarantem, jeżeli wyślemy tam gdzie chcą 500, 1000 czy 2000 żołnierzy? Gruzja też wysłała i lotniskowce ratować Poti nie wyruszyły. Czy nam się to podoba, czy nie, główne korzyści dla naszego kraju płyną z przynależności do UE. A sojusz z USA będzie miał zawsze charakter sojuszu europejsko-amerykańskiego, a nie polsko-amerykańskiego. Co widać dokładnie po zachowaniu prezydentów USA, którzy nasze awanse przyjmują bez większej atencji, a poważnie rozmawiają z liderami europejskimi. Zadaniem nr 1 dla Polski jest wzmocnienie pozycji w Europie i uzyskanie większego wpływu na politykę europejską, czemu nasze entuzjastyczne "wyprawy kolonialne" nie za bardzo pomogły. Posługując się tą samą retoryką - czyż nie jest absurdalne wychwalanie zalet zdobywania doświadczenia bitewnego polskiej armii w Iraku i Afganistanie? Jak nam tak bardzo zależy w uczestniczeniu w operacjach policyjno-wojskowych przeciwko muzułmanom - wyślijmy wojska do Strefy Gazy. Przynajmniej będzie trochę bliżej. -
Socjalizm pod lodem
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Zima obnażyła wszelkie wady systemu zarządzania kryzysowego. Według A. Friszke, Polska. Losy państwa i narodu 1939-1989, Warszawa 2003, s. 362, w połowie lutego było nieprzejezdne 9.000 km linii kolejowych i 50.000 dróg kołowych, w zaspach utknęło 200 pociągów i kilka tysięcy samochodów. Sama zima może strajków nie przyspieszyła, natomiast na pewno nieprzewidziane wydatki budżetowe na usuwanie jej skutków - tak. Swoją drogą Gierek nie miał szczęścia. Można się śmiać, ale tak trochę wyglądało, że przyroda (nieurodzaje, zima) i światowa gospodarka (ceny ropy i kryzys z nimi związany) uwzięła się przeciwko niemu. I wreszcie - pogdybajmy jakby to wyglądało, gdyby takie opady śniegu spadły na III RP. Nie przypuszczam, aby dużo lepiej niż w 1979. Wówczas przynajmniej można było rzucić masy wojska do odśnieżania. A dzieci miały radochę, bo lekcje zawieszono... -
Swoją drogą jestem ciekawy, czy już w przedwojennych Niemczech zakładano wykorzystanie DOL-ów (drogowych odcinków lotniskowych) na autostradach. Czy ktoś coś na ten temat kombinował?
-
Polska grzęznie coraz głębiej w Afganistanie?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Wolf → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Małe OT: Nota jest co najmniej dyskusyjna, ale nie ma w niej nic o poparciu roszczeń. Kolejne rządy niemieckie się od nich odżegnywały. Nota bene - nie można w tej chwili mówić o roszczeniach organizacji wypędzonych wobec Polski, gdyż ich organizacje kierują swoje roszczenia wobec Niemiec. Natomiast działania Powiernictwa Pruskiego były dowodem na to, że w demokratycznych warunkach każdy ma prawo sądzić się o co chce. Ergo - można żądać gwiazdki z nieba, ale rzeczą sądu jest stwierdzenie czy ta gwiazdka się należy. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu roszczenia Powiernictwa we właściwy sposób zweryfikował. Popieram tu Wolfa, zresztą sam o tym wielokrotnie też pisałem - o ile jacyś nasi lokalni entuzjaści "walki z komuną" nie podważą legalności decyzji władz Polski Ludowej w sprawach majątkowych, możemy spać spokojnie. Aczkolwiek ja nie śpię za bardzo spokojnie, widząc ile absurdu w tej materii pojawia się nieustannie i jakiej jakości tworzy się akty prawne. Wraz z niektórymi przedmówcami powątpiewam, czy akurat takie doświadczenie będzie przydatne do obrony Polski. A idąc dalej tropem ww. cytatów podnieść można także dalsze - obok zdobywania doświadczenia i ginięcia żołnierzy - zalety wojny, dalekiej, czy bliskiej: a) masowe gwałty, które mogą korzystnie wpłynąć na zmniejszenie się liczby chorób genetycznych w lokalnej populacji; b) ran i okaleczeń mających znaczenie dla rozwoju medycyny; c) zniszczeń, których odbudowa daje istotny impuls rozwojowy architekturze i budownictwu; d) wszystkich powyższych czynników implikujących powstanie wartościowych dzieł artystycznych. A co do istoty zagadnienia: Sprawę należy rozpatrywać w dwóch płaszczyznach: 1. Sensu samej interwencji w Iraku i Afganistanie. 2. Sensu polskiego w nich udziału. Ad. 1. Obydwie interwencje są nader dyskusyjne, gdyż można mieć zasadnicze wątpliwości co do tego, czy przyczyniły się do uspokojenia sytuacji na świecie, czy nie. Sądzę, że lepsze skutki można było osiągnąć środkami dyplomatycznymi. Ad. 2. Pojawia się podstawowe pytanie - jeżeli członkostwo w NATO jest nic nie warte, bo musimy szukać dodatkowych gwarancji w związku z USA, to po co należymy do NATO? Przejdźmy po prostu na status Puerto Rico. Nadzieje, że po naszych zamorskich wyprawach USA nas będą traktować na specjalnych prawach okazały się płonne. I okażą się płonne w przyszłości, bo nie sądzę, aby USA z tego powodu, że byliśmy w Iraku potraktują nas - jakby co do czego - lepiej niż sojuszników z Południowego Wietnamu. Jeżeli już jesteśmy w natowskim systemie bezpieczeństwa - to nasza nadzieja w tym, aby stanowić silną i lojalną część jego europejskiego segmentu. Dla USA będziemy wartościowi tylko wtedy, gdy będziemy wartościowi dla Europy. -
Wybory w PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
W pierwszych wyborach po przyjęciu konstytucji z 1952 r. była zasada "tylu kandydatów, ile miejsc" (!). Od wyborów 1957 liczba kandydatów przewyższała liczbę miejsc (przy czym wcale nie dochodziła do ilości "dwóch na jedno miejsce"), ale istniała zasada, że jeżeli wrzuca się głos bez skreśleń, to głosuje się na kandydatów z pierwszych miejsc na liście. W praktyce przypadki dostania się do Sejmu kogoś "spod kreski" były sporadyczne. Ja wiem o jednej takiej sytuacji - w wyborach 1957 r. (o ile się nie mylę wszedł w ten sposób do Sejmu późniejszy wicemarszałek i wicepremier - w latach 80. - Zbigniew Gertych). W 1985 r. wprowadzono zasadę "dwóch kandydatów na miejsce" (nie dotyczyło do listy krajowej). Pozostał jednak mechanizm, polegający na tym, że jeżeli nikogo nie skreślasz- to głosujesz na kandydata na pierwszym miejscu. -
Wybory w PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
W 1985 w wyborach sejmowych frekwencja wynosiła bodajże 79% (co wynikało oczywiście z solidarnościowych haseł bojkotu). Była to frekwencja niezwykła, jak na kraje socjalistyczne (a jeszcze bardziej niezwykłe to, że ją oficjalnie podano do publicznej wiadomości). W poprzednich wyborach (1980) wszystko było "normalnie" - 98,9%. Co prawda w jednym i drugim przypadku opozycja podawała, że było przynajmniej trochę mniej, ale jeszcze o wiarygodnych przesłankach, uzasadniających tezę o fałszerstwie odnośnie do frekwencji nie słyszałem. Ironia Rakowskiego była zasadna, ale obawiam się, że to były prawdziwe wyniki (lub tylko leciutko skorygowane). -
Charakterystyczne, że nawet człowiek z kompletnie drugiego bieguna - Jan Paweł II, był nader oględny w ocenie Che: "Stoi dziś przed Bożym Trybunałem i on go będzie osądzał. Dokonał niewłaściwego wyboru, ale jego intencje były dobre, jego pragnieniem było służyć biednym". M. Ikonowicz, Zawód korespondent, Bydgoszcz 2007, s. 299. Do spięć pomiędzy nimi dochodziło. Z oczywistych powodów. Che mógł wrócić z Moskwy i powiedzieć krytycznie o zbiurokratyzowanym ZSRR "Esto no va ninguna parte" (+- "to nie ma żadnej przyszłości"). Fidel, choć myślał podobnie, nie mógł sobie na to pozwolić, bo rządził państwem, które w warunkach bojkotu amerykańskiego jakoś musiało przetrwać. Ktoś cukier musiał kupować. Szczerość Che była mu nie na rękę. Musiał być pragmatyczny. Z drugiej strony idealistyczny Guevara, chcący zbawiać wszystkich biednych tej ziemi, zaczął się dusić w ramach Kuby. Jak było pomiędzy nimi dokładnie, pewnie się nigdy nie dowiemy. Musielibyśmy być świadkami dwudniowej rozmowy pomiędzy Che a Fidelem, po powrocie tego pierwszego z Kairu - 14 marca 1965 r. Myślę, że przyjaciele (bo jednak nimi byli chyba do końca) wyjaśnili sprawy pomiędzy sobą. I konsekwentnie podzielili role. Oczywiście, od tego momentu pojawia się czarna i biała legenda o roli Fidela. Ja po wielu lekturach bardziej wierzę w białą, i w to, że Che do końca sam wybrał swój los, szukając swojej tęczy. Po prostu nie mógł inaczej, a relacje z Fidelem w tej sprawie były drugorzędną przesłanką. A tak na marginesie, fragmenty wypowiedzi zwolenników jednej i drugiej wersji o roli Fidela: R. Debray: "Fidel życzył sobie, by Che wybrał się do Boliwii w terminie późniejszym. Po lepszym przygotowaniu terenu. (...) Najbardziej zdumiewa mnie bierność La Paz. Oczywiście partia komunistyczna (boliwijska - przyp. Bruno W.) skazała go na śmierć (...)". Za: J. Cormier, Che Guevara, Warszawa 2000, s. 343. J. Castaneda: "Jeżeli Fidel istotnie rozważał operację ratunkową, doszedł być może do konkluzji, że męczeństwo Che posłuży lepiej sprawie Rewolucji niż Che żywy, ale sfrustrowany w Hawanie". Za: A. Domosławski, Gorączka latynoamerykańska, Warszawa 2007, s. 74.
-
Fakt, chyba nawet tu się nie uda o nim pogadać bez emocji i propagandowego zadęcia. W sumie szkoda. Chyba daję sobie spokój. Sprostuję tylko pro forma jedną informację, która przewija się przez prawie wszystkie prawicowe portale i wypowiedzi (tą o czerwonej gwieździe na berecie "komunisty mordercy"): Gwiazda na berecie Che to estrella de comandante, czyli oznaka stopnia (funkcji). Wykuł ją rusznikarz oddziału Che - Oris Zaldivar (otrzymał takie zlecenie od Fidela, ale nie wiedział dla kogo to robi). Gwiazda była z brązu i pozłacana. Fidel nadał stopień Che w gospodarstwie chłopskim Ramona Corrila (co ciekawe rangę komendanta Che otrzymał przed Raúlem i Almeidą - weteranem ataku na Moncada), informując go w dosyć nieformalny sposób (wypisywali kondolencje do Paisa po śmierci brata i Fidel kazał Che wpisać nowy stopień przy swoim nazwisku). Zob. J. Cormier, Che Guevara, Warszawa 2000, s. 132, 133. BTW - cały ruch 26 lipca miał wówczas bardzo niewiele wspólnego z komunizmem. Che - więcej, ale gwiazda ta nie ma nic wspólnego z ideologią. I podobnie wygląda sprawa z innymi informacjami na prawicowych portalach. A ja sobie myślę, że można kogoś nie lubić, ale trzeba chyba to udokumentować jakąś wiedzą o obiekcie niechęci.
-
7 czerwca zmarł prezydent Gabonu Omar Bongo. Sprawował władzę głowy państwa od 1967 r., co jest wynikiem z kategorii rekordowych, nawet wśród monarchów. Sam Gabon, spopularyzowany niedawno przez jednego z naszych rodzimych polityków, jest - jak na warunki afrykańskie - krajem stabilnym i zamożnym (relatywnie, rzecz jasna). Ile w tym zasługi długoletniego prezydenta, a ile rodzimych bogactw naturalnych?
-
Wiele wskazuje na to, że nie umarł, bo agencje się stopniowo wycofują z tej informacji. Według starego przesądu - jeżeli jego śmierć przedwcześnie ogłoszono, to będzie żył sto lat! I zapewne pobije wszelkie rekordy stażu na stanowisku prezydenta. Co biorąc pod uwagę, że swoje mankamenty miał, ale wyróżniał się in plus wśród wielu prezydentów afrykańskich - wcale by na złe Gabonowi nie wyszło. Chyba. W każdym razie wypada życzyć zdrowia. Edycja: Niestety, dziś - 8 czerwca - pojawiła się powtórna wiadomość o śmierci prezydenta Gabonu. Link do krótkiej (krytycznej) analizy jego prezydentury.
-
W jednej z dyskusji pojawił się ciekawy wątek poboczny. Zachęcam do kontynuowania go tutaj. A może pracowałbyś u armatora z wysp Bergamutów i tam zarobione dolary wydawałbyś po kursie czarnorynkowym w Polsce? Za 100 miesięcznie by przeżyła (bardzo dobrze) Twoja rodzina, a za resztę byś kupował działki i domy. W tej chwili 3 lub 4 dom i 10 działkę . Ewentualnie pływałbyś tylko w jakimś PŻM czy PLO, ale i tak - dzięki dodatkowi dewizowemu do pensji - zaliczałbyś się do kategorii beneficjentów ówczesnego kursu dolara. Oj, Gregski, coś mi się wydaje, że Ty zaliczasz się raczej do jednej z tych kategorii, która poniosła największe ofiary transformacji :book: . Z kategorii zarabiających TAM, a wydających TU, marynarze zostali sprowadzeni do kategorii zarabiających TU i wydających TU (TU - oczywiście nie w znaczeniu geograficznym, ale ekonomicznym) . I to wcale - przynajmniej z tego co wiem - nie zarabiających jakoś strasznie dużo w stosunku do charakteru pracy. PS. To do śmiechu było i niepoważnie, ale coś w tym jest...
-
Tu masz coś podobnego. Lepszego. Autor doszedł nawet do 10.000 zabitych. Język też bardziej jędrny. Gregski, super, że korzystasz z linków na Onecie, ale zapewniam Cię, iż np. ja osobiście - za niewielkie pieniądze - potrafię napisać małe opracowanie, mieszające każdego polityka z błotem. Z odpowiednią emfazą, słownictwem i niekoniecznie sprawdzonymi w kilku źródłach danymi. Tylko po co? Znajdziesz na pewno stronę Kubańczyków z Miami sugerujących, że Guevara zjadał małe dzieci na śniadanie i stronę jakiś skrajnych lewicowców deifikujących "Guerrillero Heroico". Postać jest kontrowersyjna, fakt. Możemy się fajnie pokłócić . Ale mamy do wyboru. Albo bazujemy na jakieś sensownej literaturze, albo szukamy po necie skrajności (tj. hagiografów i paszkwilantów). Znajdziemy ich pełno, tylko wówczas dyskusja zniży się do poziomu hasełek propagandowych.
-
Wyjazdy zagraniczne w czasach PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Czyli wyjazd (wylot) długodystansowy. Polskie Iły-62 spadły dwa (w 1980 i 1987). -
Myślę, że źródeł nie będzie. Wskazany przez Dziongę tekst jest bowiem mniej więcej tyle wart, co zawarta w nim informacja, że gwiazda na berecie Che była czerwona. Nie była. Dziś szybko przeczytałem "Blondynkę na Kubie" Beaty Pawlikowskiej, National Geographic 2007. Książka nie powaliła mnie na kolana, choć nie jest bynajmniej zła. Ale jedno zdanie chyba idealnie oddaje postać Che (s. 51): "Zachowywał się jak chłopiec, który widzi na horyzoncie piękną tęczę i zaczyna do niej biec, choć gdyby przywołał w pamięci naukę wyniesioną ze szkoły, wiedziałby, że do tej tęczy nigdy nie będzie miał szansy dobiec i nigdy nie schwyta jej w ręce". Rewolucjonista romantyk. Poruszyła go krzywda ludzka. Lubię tę postać. Choć tęczy nie dogonił...
-
Plebiscyt w Wielkopolsce i na Pomorzu
Bruno Wątpliwy odpowiedział arnold → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Byłby zresztą z tym niejaki problem geograficzny, albowiem dosyć zwarte osadnictwo niemieckie biegło - mniej więcej - wzdłuż linii Noteci, oddzielając Kociewie i Kaszuby od Kujaw i Wielkopolski. Pojawiłby się problem dróg eksterytorialnych... -
Wyjazdy zagraniczne w czasach PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Znaczy się, człowiek szczęśliwy, nie zwracający uwagi na przyziemne drobiazgi :book: . Pełna nonszalancja i luz . Ja o swój paszport raczej drżałem i martwiłem się, aby nie zaginął gdzieś tam w urzędzie, bo okaże się, ze przed kolejnym wyjazdem będę go musiał wyrabiać na nowo, a to trwało dłużej, niż zwykłe "ściągnięcie zdeponowanego paszportu z półki w urzędzie". Raz udało mi się przeżyć chwilę zwątpienia, czy kolejna eskapada dojdzie do skutku, bo organizator poprzedniego - studenckiego - wyjazdu oddał mój paszport na komendzie w innym mieście. Skończyło się na krótkim "Poszukiwaniu Zaginionego Paszportu" . -
Ja osobiście najbardziej cenię "Nieprzewidziane przygody" i "Od października do marca". Jedne z ciekawszych wspomnień o powojennej armii (i oczywiście o dramacie śledztwa w latach stalinizmu).
-
Czy komuniści mogli nie oddawać władzy w 89 roku?
Bruno Wątpliwy odpowiedział arnold → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
I szczęśliwie dla nas mu nie wyszło (i szczęśliwie nikt Gorbaczowa w międzyczasie nie obalił, zabrali się do tego dopiero w 1991 r.). I dzięki Bogu - najpierw zabrał się za głasnost', suchoj zakon itp. Natomiast, jakby zabrał się (jak Deng Xiaoping) w pierwszej kolejności za gospodarkę - różnie mogłoby być. -
Wyjazdy zagraniczne w czasach PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
To dostałeś ją ostatnim rzutem na taśmę, bo później były stempelki. Chyba z wyjątkiem wyjazdów do Jugosławii, do której wkładki paszportowe obowiązywały najprawdopodobniej nadal (w innej formie - jednokrotnej). Link do hasła w Wikipedii. -
Wybory w PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Wybory w PRL były nader specyficzne, fakt. Mam nadzieję, że dyskusja rozkręci się w kierunku ówczesnych regulacji wyborczych . Skądinąd niekiedy przypominały te z ordynacji z 1935 r. Natomiast wśród obywateli krążyły koszmarne bajki. O tym, że są kamery w lokalach, że komisja spisuje każdego, który wchodzi za kotarkę, że paszporty się niegłosującym (lub wchodzącym za kotarkę) odbierze itp. Nie głosowałem w PRL (pomijając 1989). Natomiast miałem przyjemność pracować z człowiekiem, który siedział parokrotnie w obwodowej komisji wyborczej za PRL. Kiedyś przy lampce wina, w całkowicie szczerej rozmowie, tzn. w warunkach, przy których jestem 100% pewny jego prawdomówności, spytałem go jak to było z tymi kotarkami. Powiedział, że to wierutna bzdura. Ja mu wierzę. A frekwencja była bardzo wysoka, bo ludzie masowo głosowali. Nie podejrzewam istotnych zafałszowań w tej materii. Ci, którzy głosowali, a którym to nie było w smak, tłumaczyli się m.in. powyższymi banialukami. -
Marynarze w PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
W ramach małego OT. Pamiętam relację telewizyjną z początku lat 90., opowiadającą o starszym człowieku, który bardzo ciężko pracował w USA (bodajże jako grabarz). Podał jakąś sumę, którą zaoszczędził i był przekonany, że starczy mu to na życie w Polsce. Nie pamiętam, jaki to był rząd wielkości, ale po 1990 r. to już na pewno na niewiele starczyło. Ten człowiek nie miał o tym pojęcia... -
Największy zbrodniarz: Adolf Hitler czy Józef Stalin
Bruno Wątpliwy odpowiedział Esplendido → temat → Biografie
Chciałem dokładnie to samo zacytować, gdy to przeczytałem . Natomiast przy okazji tematu o wielkiej czystce (LINK), zacząłem się zastanawiać, czy to, co przyjmujemy a priori (tzn., że Stalin odpowiada za większą liczbę istnień ludzkich) jest prawdą. -
Wyjazdy zagraniczne w czasach PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Wkładka paszportowa wielokrotna była chyba przed stemplem w dowodzie (lata 60. i pocz. 70.). Natomiast paszport do krajów socjalistycznych przez moment funkcjonował chyba równolegle ze stemplem. Coś kojarzę, że 1986 r. raz wjechałem do NRD na paszport do demoludów, a raz na dowód (w krótkim odstępie czasu). Ale głowy nie dam.
