-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Jak to było z tymi kolejkami?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Małe ad vocem. Z wypowiedzi (nr 1): Trudno wyciągnąć wniosek (nr 2): Gdyż nie ma w wypowiedzi nr 1 nic, co by pozwalało przypisać jej autorowi pogląd (nr 2), że pomarańcze były w czasach PRL w ciągłej sprzedaży w normalnym sklepie (w jego rodzinnym mieście). Raczej jednoznacznie z niej wynika - że nie były. A jak się już pojawiały, to szybko znikały. I odnośnie do powyższego wszyscy chyba będziemy zgodni. Przynajmniej za mojej, świadomej pamięci nigdy pomarańcze nie były towarem codziennie dostępnym w normalnych sklepach. Na bazarach, w halach targowych i nielicznych prywatnych sklepikach bywało inaczej (co mogę potwierdzić), ale nie w "normalnych" sklepach. Ale z drugiej strony - absurdem byłoby twierdzenie, iż były totalną egzotyką. Były też dosyć drogie (do czego zapewne konsekwentnie pije Secesjonista). Spotkałem się gdzieś w internecie z ceną 40 zł (w roku 1972). Co przy średnich zarobkach wówczas rzędu 2.500 złotych sytuowało ten owoc na zdecydowanie bardziej luksusowej półce, niż dziś. Powód był raczej oczywisty - pochodziły raczej ze świata dewizowego, a przy niewymienialności złotówki, jakikolwiek towar "stamtąd" ipso facto był luksusowy. I znowu - jednak choć luksusowe, to szybko znikały. -
Ilu Niemców zabili Polacy w czasie okupacji a ilu Żydów?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Holocaust
Jeśli bawimy się w analizowanie metodologii Grossa (co moim zdaniem jest niespecjalnie zasadne, gdyż ta metodologia jest - jak już pisałem - dziwaczna), to chyba on sam udzielił na to pytanie odpowiedzi, podając ogólną liczbę strat niemieckich w Powstaniu, nie bawiąc się w rozróżnianie na etnicznych Niemców i RONA. Z Grossem jest ten problem, iż - już tradycyjnie - sygnalizuje problem (że posłużę się takim eufemizmem), który rzeczywiście zaistniał, używając dziwnej metodologii i skrajnie radykalnego języka. Czy tego chcemy, czy nie chcemy - Jedwabne (i przecież nie tylko ono) było faktem historycznym, wprowadzonym do powszechnej świadomości dopiero przez Grossa. Mogli to zrobić inni. Lepiej. Widać, nie chcieli. Gross zrobił to po swojemu, przy okazji formułując dosyć egzotyczne założenia badawcze (np. tezę, że zeznanie żydowskie automatycznie należy uznawać za prawdziwe, a już polskie - to nie). Nie zmienia to jednak faktu, że zwrócił uwagę na coś, co się jednak stało. Podobnie z powojennymi "hienami cmentarnymi". Ze zdjęcia, o którym do dziś nie wiemy, co przedstawia dokładnie - wysnuł całą legendę. Powagi badaczowi to niewątpliwie nie dodaje. Natomiast, czy to oznacza, że zjawiska nie było? Podobnie w tym przypadku tezy, o której tu rozmawiamy. W mojej ocenie: 1. Zjawisko na pewno trzeba uczciwie zbadać i nagłośnić wyniki. Chociażby po to, aby w przyszłości starać się zminimalizować potencjalną możliwość występowania podobnych zjawisk. Wiadomo, ze zwróceniem uwagi na kontekst, uwarunkowania, porównanie z sytuacją w innych krajach itp. Ale - załóżmy - co zrobić, jeżeli Gross miałby ostatecznie rację, lub istotną część racji? Jeżeli z badań by to wynikało, to co - mamy nie przyjmować tego do wiadomości? 2. Nie podoba mi się przyjęty z góry radykalizm oceny Grossa. Inna sprawa, że w polskich dyskusjach historycznych jest to zjawisko nagminne (chociażby w wykonaniu naszych - walecznych post-factum - "antykomunistów historycznych"). Ale skupmy się na Grossie: "Liczba na pewno jest większa" itp. Jest świętym prawem badacza wyprowadzać podobne porównania, ale jednak na tym etapie badań używać chyba wypada: "nie można wykluczyć", "jest prawdopodobne", "być może" itp. 3. Po raz kolejny - dziwna metodologia. Co my w końcu porównujemy? Śmierci tylko w warunkach okupacji, czy ogólnie? Porównujemy niemieckie (i kolaboracyjne) ofiary polskiego podziemia - z Żydami zabitymi za sprawą Polaków w czasie okupacji, czy jakieś inne dane? Z Wrześniem, bez Września, z Lenino, bez Lenina??? 4. Nadal mamy obraz wycinkowy. W mojej ocenie - po iluś tam lekturach - bywa on taki, jakim - jako Polak - wolałbym żeby nie był. Ale nadal poruszamy się w obszarze pewnych przybliżeń. Nawet cyfra wyjściowa 200.000 Żydów ukrywających się po aryjskiej stronie jest pewnym przypuszczeniem, wprowadzonym do obiegu przed laty, po prostu później powielanym. Aby poważnie tezę Grossa zaakceptować (lub obalić) konieczne jest chyba wiele publikacji takich jak "Dalej jest noc" i oczywiście poważnej, krytycznej dyskusji wokół nich. 5. Kwestia wytyczenia odpowiedzialności. Bardzo trudna. Bo z jednej strony może doprowadzić do "łatwizny moralnej": była okupacja, zatem z tym wszystkim pretensje to tylko do Niemców. Czyli - jak Polak doniósł na Żyda (w własnej, nieprzymuszonej woli) to przecież wina niemiecka. I absurdu z drugiej strony: rozpatrywanie udziału w nagonce na Żydów, pod groźbą surowych konsekwencji - jako jednoznacznej winy polskiej. Trudno wytyczyć tu granice. Właściwe każdy przypadek musi zostać zbadany indywidualnie. Jak to wyglądało - przymusowo, dobrowolnie, entuzjastycznie, niechętnie itp. I tak pozostanie pewnie duży odsetek sytuacji niejednoznacznych. Na koniec przykład, ilustrujący po części ten problem: W jednej z publikacji Grabowskiego (wydaje mi się, że anglojęzyczna, ale w tej chwili nie chce mi się jej odszukiwać, ale na pewno ta sytuacja jest opisana) jest relacja o tym, jak Polak, oficer granatowej policji rozdawał polskim dzieciom cukierki za doprowadzenie, czy też wskazanie kryjówki Żydów podczas "akcji". Na pozór sytuacja jest prosta. Należy założyć, że ten bydlak sam wpadł na pomysł zwiększenia skuteczności działań i plugawienia przy okazji dzieci. Raczej wątpliwe, że to Niemcy go to tego zmusili. Ale z drugiej strony - aby ta sytuacja zaistniała, konieczna była niemiecka okupacja Polski. W warunkach II RP, niezależnie jak oceniamy jej politykę narodowościową - taki obrazek był niemożliwy. Czyja jest wina? -
Ilu Niemców zabili Polacy w czasie okupacji a ilu Żydów?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Holocaust
Na podstawie tego możemy powiedzieć, że metodologia Grossa jest cokolwiek dziwna. O czym już pisałem wyżej: Sam Gross, w wywiadzie - który przywołałem również wyżej - stwierdzał: "Może zacznę od drugiej części pytania – od początku chodziło mi wyłącznie o Polaków zabijających Żydów i Niemców na terenach przedwojennej Rzeczypospolitej pod okupacją niemiecką, czyli w latach 1939-1945. (…) Zacznijmy od Niemców. To naprawdę nie są trudne rachunki. W trakcie kampanii wrześniowej Polacy zabili około 17 tysięcy Niemców. Według szacunków historyków około 2 tysięcy niemieckich żołnierzy poległo też w walkach w trakcie powstania warszawskiego. Prawdę mówiąc, ta liczba wydaje mi się zaniżona. Najprawdopodobniej w trakcie powstania Niemców zginęło trochę więcej – powiedzmy bezpiecznie, że 5 tysięcy. Straty Niemców w pozostałych walkach z polskim podziemiem wyniosły nie więcej niż 2-3 tysiące. W sumie widzimy, że po stronie niemieckiej mamy nie więcej niż 25 tysięcy ofiar. Na wszelki wypadek powiedzmy, że Niemców zabito w Polsce 40 tysięcy. Tak naprawdę nie ma to większego znaczenia, bo liczba Żydów zabitych przez Polaków i tak jest o wiele większa". Za: http://www.lewica.pl/?id=31181&tytul=Jan-Tomasz-Gross:-Trauma-Zag%B3ady Jeszcze raz powtórzę, że dla mnie ta konstrukcja jest dziwaczna. Gdyż - albo porównujemy tylko zabitych w czasie okupacji (co wyraźnie sugeruje Gross, by chwilę potem uwzględnić Wrzesień), albo wszystkich. -
Afryka - podział kolonialny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Andrzej → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Dostało się też antropologom, czy politologom od afrykańskich systemów politycznych. Ale i tak Idi Amin z jego lektyką był w zakresie symboliki bardziej pomysłowy. Zob.: https://www.cbsnews.com/pictures/idi-amin/17/ To też niezłe: https://www.cbsnews.com/pictures/idi-amin/16/ -
Ciekawe, że książęta burgundzcy (ci z tzw. dynastii burgundzkiej) charakteryzowali się dosyć pozytywnymi przydomkami. Może mieli dobrych specjalistów od "pijaru", a może raczej było tak, jak napisał J. Łaptos, Historia Belgii, Wrocław-Warszawa-Gdańsk 1995, s. 42: "Czterech książąt i jedna księżniczka, których przydomki świadczą o uznanych zasługach, rządziło tymi ziemiami (chodzi o Flandrię, czy generalnie tereny dzisiejszej Belgii - Bruno W.) na przestrzeni wieku. Byli to kolejno: Filip Śmiały (1384-1404), Jan bez Trwogi (1404-1419), Filip Dobry (1419-1467), Karol Zuchwały (1467-1477) i Maria Burgundzka (1477-1482)".
-
Jak to było z tymi kolejkami?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Myślę, że rzeczywiście bardzo ważnym elementem, o którym musimy pamiętać, oceniając zaopatrzenie w PRL jest duża jego zmienność w czasie i przestrzeni. Zdarzyło mi się stać w kolejce na mrozie po zwykłe, kurze jajka, ale był to bodajże styczeń, czy luty 1982. Entuzjasta opowieści w stylu "jak to tata miał straszliwie ciężko w dzieciństwie" mógłby stworzyć z tego całą bajkę. Problem w tym, że nie przypominam sobie, aby w innych okresach z dostępnością nabiału były jakiekolwiek problemy. Po prostu - "zawsze był". Jak już kiedyś pisałem, mógłbym stworzyć też inną opowieść - że w latach 80. było tak super, że obżerałem się owocami morza. Może nie kultowymi ośmiorniczkami, ale kalmarami. W moim mieście takie "coś" było dostępne bez najmniejszego problemu, a ludzie - wówczas za symbol luksusu uznający szynkę, a za optymalne danie schabowy - po prostu tego nie kupowali. Lata 80. w PRL kalmarami płynące - to jest także część złożonego obrazu. Dobry tuńczyk (całe kawałki) w puszkach był akurat w Poznaniu, "Mirinda" w Szczecinie, chrupiące bagietki na jednym osiedlu, ale na innych już nie, litrowa woda mineralna "Grodziska" w jednym sklepie osiedlowym (gdzie indziej tylko małe "Perły Bałtyku") itp. itd. Moja teściowa (obecnie na etapie Radia Maryja) zarzeka się, że z luksusowymi serami pleśniowymi rodem z Francji spotkała się gdzieś w latach 60., czy 70., gdy można je było bez problemu kupić w Delikatesach. I tak dalej, i tym podobne. Bzdurą jest opowiadanie, że "wszystko zawsze było", ale bzdurą także opowieści, że "był tylko ocet", a banany i cytryny były w PRL tak rzadko spotykane, jak UFO. -
Dwie karykatury. Czyli - na ile mógł sobie pozwolić rysownik?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Nauka, kultura i sztuka
M. Wańkowicz napisał: "Napoleon, rozjuszony karykaturami Gillraya, Rowlandsona i Cruikshanka, podobno zażądał włączenia do warunków traktatu pokojowego z Anglią (Amiens 1802) punktu, że paszkwilanci zostaną mu wydani". Za: M.Wańkowicz, Karafka La Fontaine'a, t. I, Warszawa 2010, s. 330. Napoleon rzeczywiście mógł być rozjuszony. Na przykład karykaturą przedstawiającą jego ukochaną Józefinę, tańczącą w negliżu przed Barrasem: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/54/Barras1797.jpg. Inna sprawa, iż powstała ona w 1805, ale i wcześniej pewnie nie był oszczędzany przez brytyjskich karykaturzystów. Jednak, czy rzeczywiście Napoleon był aż tak zdeterminowany, aby ośmieszać się dodatkowo i podkreślać znaczenie karykaturzystów i ich rysunków? Tym bardziej to wątpliwe, gdyż Wańkowiczowi (przy całej jego wielkości i erudycji) zdarzało się co nieco pofantazjować (no i sam przecież napisał - "podobno"). Zob. także: https://forum.historia.org.pl/topic/18098-order-świętego-andrzeja-apostoła-pierwszego-powołania/ -
Dwie karykatury. Czyli - na ile mógł sobie pozwolić rysownik?
Bruno Wątpliwy dodał temat w Nauka, kultura i sztuka
Geniusz karykatury - James Gillray. I dwie karykatury jego autorstwa: 1. Bardzo złośliwa, pełna ironicznych podtekstów (a na niej ówczesny Książę Walii, o przepraszam - Książę Waleni): https://www.britishmuseum.org/research/collection_online/collection_object_details.aspx?objectId=1453421&partId=1 2. Złośliwa, ale też życzliwa. Czyli oszczędny Jerzy III: https://www.britishmuseum.org/research/collection_online/collection_object_details.aspx?objectId=1477394&partId=1&images=true Oczywiste świadectwo olbrzymiej wolności wypowiedzi w ówczesnej Brytanii. I pytanie - czy istniały jakieś granice tej wolności? -
Obozy internowania w czasie Wielkiej Wojny
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Dwa linki: https://encyclopedia.1914-1918-online.net/article/enemy_aliens_and_internment https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_concentration_and_internment_camps -
Obozy internowania w czasie Wielkiej Wojny
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Gdzie jest dokładnie wzmianka o liście z obozu od pani Müllerowej - podałem wyżej. Aby umiejscowić to w czasie i przestrzeni, mogę dodać tyle, że wzmianka o tym liście następuje, gdy Szwejk był pucybutem feldkurata Ottona Katza i poszedł odwiedzić swoją dawną posługaczkę. Której jednak już nie zastał. Zastał natomiast jej siostrzenicę (pani Kejrzova) i poczytał sobie kartkę od p. Müllerowej. Bochnia Zamurowana pojawia się pod koniec tekstu Haška. W moim ulubionym wydaniu (z wstępem, posłowiem i przypisami Leszka Mazana): Jaroslav Hašek (tłum. P. Hulka-Laskowski), Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej, tom II, Warszawa 1995, s. 273. Jest to moment, gdy Szwejk (po przygodach związanych z trafieniem do niewoli austriackiej, wynikłych z faktu, że przymierzył rosyjski mundur) wraca do swojego batalionu (aby trafić na świńską wyżerkę). Hašek opisuje starą gruszę, na której "przed kilku dniami wisiał pop unicki oskarżony przez miejscowego polskiego nauczyciela o to, że podczas okupacji rosyjskiej był członkiem grupy Starorusinów i że w kościele odprawiał nabożeństwo na intencję zwycięstwa rosyjskiego i prawosławnego cara". Oskarżenie było jednak kłamliwe, bo w tym czasie pop leczył się na kamienie żółciowe w Bochni Zamurowanej. L. Mazan opatrzył to przypisem, że Hašek podobno był kiedyś w Lipnicy Murowanej i w Bochni i stworzył z tego Bochnię Zamurowaną, która to nazwa ma dla Czechów kontekst humorystyczny. Powyższy cytat itd. za: ibidem, s. 273. Nie była to jedyna sytuacja, gdy Hašek dosyć dowolnie postępował z geografią, tworząc na kartach swoich dzieł nowe nazwy miejscowości. Ale wszystko to (i powyższe informacje zresztą także) to już zdecydowane OT. -
Obozy internowania w czasie Wielkiej Wojny
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Znowu odwołam się do niezastąpionej klasyki. Dzielnego wojaka Szwejka. Pani Müllerowa wysłała swojej siostrzenicy (ocenzurowaną) kartkę z K. u. k. Konzentrationlager, Steinhof. Jaroslav Hašek (tłum. P. Hulka-Laskowski), Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej, tom I, Warszawa 1995, s.125. Trudno mi ocenić, czy Hašek tego obozu po prostu nie zmyślił (jak Bochni Zamurowanej), ale poszukiwania wikipedyczne wskazują, że obozów internowanych było całkiem sporo: "In der Österreichisch-Ungarischen Monarchie ließ das Abwehramt vor allem in Nieder- und Oberösterreich mehrere Internierungslager einrichten. Darunter Enzersdorf im Thale, Göllersdorf, Hainburg, Katzenau, Mittergrabern, Raschala, Sitzendorf an der Schmida, Steinklamm oder Weyerburg. Im Waldviertel waren dies namentlich Drosendorf, Grossau, Illmau, Karlstein an der Thaya, Kirchberg an der Wild, Markl sowie Sittmannshof. Und in der Steiermark, in der Nähe von Graz das Lager Thalerhof sowie weitere in Böhmen und Mähren". Za: https://de.wikipedia.org/wiki/Internierungslager -
Kto był ostatnim z dynastii Jagiellonów na tronie polskim?
Bruno Wątpliwy odpowiedział w4w → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Niezależnie od tej cennej statystyki, ja na przykład nadal nie mam zielonego pojęcia - dlaczego w odniesieniu do Anny Jagiellonki ktokolwiek (teraz, czy ongiś) stosuje/stosował męskie określenie "król"? -
Kto był ostatnim z dynastii Jagiellonów na tronie polskim?
Bruno Wątpliwy odpowiedział w4w → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
To akurat czytałem. Słowo "król" w stosunku do niej pojawia się tam tylko bodajże dwa razy. W tym raz w cudzysłowie. Sytuacja polityczna jest tam dokładnie przedstawiona, natomiast wyjaśnienia tej terminologii chyba nie ma. Nie zrozumieliśmy się. Nie chodzi mi bynajmniej o to, czy Anna Jagiellonka była (jest) tytułowana "królową". Zastanawiam się, skąd pojawiające się w stosunku do niej określenie "król"? Maniera językowa, czy w jakimś dokumencie z epoki widnieje "król", czy "rex"? -
Podobna symbolika państwowa (i miejska)
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Jak na razie, oprócz wzmiankowanej Armenii (na której herbie widnieje Ararat, leżący dziś w Turcji) znalazłem: 1. Przypadek Boliwii. Na jej herbie widnieje dziesięć gwiazd, symbolizujących departamenty. Tylko, że dziś departamentów jest dziewięć. Dziesiąta gwiazda symbolizuje utracony w wyniku wojny o saletrę departament Litoral (i marzenie Boliwii o odzyskaniu dostępu do morza). 2. Herb Kolumbii. Na jej herbie ewidentnie widać terytoria dziś tworzące Panamę. 3. Flaga Syrii. Dwie zielone gwiazdy pierwotnie symbolizowały Syrię i Egipt (w ramach Zjednoczonej Republiki Arabskiej). Dziś wyjaśnienie jest nieco inne (oddanie Syrii idei jedności arabskiej). -
Kto był ostatnim z dynastii Jagiellonów na tronie polskim?
Bruno Wątpliwy odpowiedział w4w → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
To jasne, ale - jak przypuszczam - nie pojawia się tam (odnośnie do Anny) słowo "król" (w rodzaju męskim). To dlaczego tak silne zaakcentowanie "męskiego rodzaju" w pozycji, którą przywołałem? -
Kto był ostatnim z dynastii Jagiellonów na tronie polskim?
Bruno Wątpliwy odpowiedział w4w → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Znalazłem tą wypowiedź o posłużeniu się wobec Anny terminu "król" (w rodzaju męskim): "W tej sytuacji Zamoyski wpadł na rzeczywiście genialny pomysł, by za >>Piasta<< uznać Annę. Szlachcie przypadło to do gustu i 14 grudnia 1575 roku stronnictwo Zamoyskiego okrzyknęło ją królem (nie >>królową<<; tak samo jak dwieście lat wcześniej uznano >>królem<< Jadwigę), >>przydając<< jej zarazem za małżonka księcia siedmiogrodzkiego Stefana Batorego". Cytowane z: M. Urbański, Anna Jagiellonka [w:] A. Szwarc, M. Urbański, P. Wieczorkiewicz, Kto rządził Polską?, Warszawa 2007, s. 322. Z drugiej strony: ""14 grudnia marszałek poselski Mikołaj Siennicki ogłosił Stefana Batorego królem polskim i wielkim księciem litewskim >>pod warunkiem, że się złączy małżeństwem z Infantką Anną<<". Za: P. Jasienica, Rzeczpospolita Obojga Narodów. Srebrny wiek, Warszawa 1985, s. 66-67. Jasienica nie wspomina zatem o małżeństwie króla (rodzaju żeńskiego) z Batorym, tylko o związku tegoż z Infantką. Aczkolwiek wcześniej jest mowa o tym, że Zamoyski "zalecił ją do korony". Zatem (i na podstawie tego, co przytoczył Secesjonista) - skąd wzięło się przypuszczenie, że Annę Jagiellonkę określano mianem "króla" (rodz. męskiego)? -
W sumie to może być ciekawy zaczyn dyskusji: w ilu przypadkach symbolika państwowa odwołuje się do obiektu itp. położonego na obszarze innego państwa? Ararat, święta góra Ormian jest dziś w Turcji (i w ormiańskiej symbolice państwowej). Może wykorzystać ten temat, aby nie mnożyć wątków: https://forum.historia.org.pl/topic/18553-podobna-symbolika-państwowa-i-miejska/
-
Podobna symbolika państwowa (i miejska)
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
W nawiązaniu do zdjęcia Araratu, które zamieścił Jancet (https://forum.historia.org.pl/topic/19240-armenia/?tab=comments#comment-279626)- proponuję wątek poboczny: czy znamy przypadki, że symbolika państwowa jednego państwa odwołuje się do "czegoś" położonego w innym? -
Kto był ostatnim z dynastii Jagiellonów na tronie polskim?
Bruno Wątpliwy odpowiedział w4w → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Interesujące byłoby dotarcie do źródła. Czyli dokładnie - kto i co uchwalił w sprawie Anny (bodajże 14 grudnia 1575 r.)? Piszę z pamięci, zatem mogę się mylić, ale wydaje mi się, że gdzieś czytałem, iż tegoż dnia "stronnictwo Zamoyskiego" obwołało ją "królem Polski" (podobno posłużono się rodzajem męskim). Zatem - jak dokładnie wyglądało to "obwołanie"? Jakiś dokument, dokładna relacja? -
Czy to PPSz-41? (walki w okręgu donieckim 2014/2015)
Bruno Wątpliwy odpowiedział saturn → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
W mojej ocenie to raczej "kałach" (i to chyba 5,45 mm). Inna sprawa, że w wielu konfliktach ostatnich dziesięcioleci pojawiały się różne "muzealne" egzemplarze. -
Pojawiła się całkowicie niespodziewana okazja na rynku wtórnym. Brazylia pozbywa się aż pięciu okrętów podwodnych. Ze względów oszczędnościowych. Racjonalność, a przede wszystkim skala tej operacji jest dla mnie dyskusyjna, ale to już ich sprawa. Okazja byłaby niezła: roczniki od 1989 do 2005, z - szeroko rozumianej - niemieckiej rodziny projektowej 209. Czyli - dosyć logiczni następcy już definitywne wycofywanych, naszych "Kobbenów". Tyle, że - niestety - za darmo ich nie oddadzą... Zob.: https://www.altair.com.pl/news/view?news_id=28107
-
Książka na "froncie" i w obozach jenieckich
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
Znalazłem coś takiego: https://www.abebooks.co.uk/books/world-war-soldiers-reading-kipling/trench-literature.shtml -
Niefortunne może było moje zastosowanie porównania do przemytu, natomiast Twoja argumentacja, że w sytuacji, gdy: a) trzy mocarstwa (w tym dwa demokratyczne) decydują expressis verbis o wysiedleniu Niemców, b) jedno z tych demokratycznych mocarstw zawiera odpowiednie umowy i wysyła misje łącznikowe do spraw wysiedlenia, aby współpracowały w tym dziele z Polakami, c) demokraci nie podejmują jakichkolwiek realnych działań by tak olbrzymie przedsięwzięcie zatrzymać, czy też ograniczyć, a raczej dokładają starań by zostało sprawnie i szybko zrealizowane - nie doszło do współudziału (uczestnictwa) szlachetnych demokratów w tej operacji jest cokolwiek absurdalna. Argumentum ad absurdum w stylu udziału okradzionego w kradzieży, czy np. "Polacy współuczestniczyli w okupacji Polski, bo płacili w GG podatki" - można oczywiście powielać, nie zmieni to jednak faktu, że o losach wysiedlanych Niemców zadecydowały jednomyślnie trzy państwa. Opowiadać byś mógł o braku współudziału Zachodu, gdyby nadal trwały "dzikie przesiedlenia". Po Poczdamie ich już zasadniczo nie było. Był konsensus ówczesnych panów Europy w układzie 2+1, dotyczący losów Niemców. W Twojej wizji, to demokratyczne bidulki po prostu. Radzieccy i Polacy wywalili kompletnie sami z siebie miliony Niemców, a oni, biedaczki ich tylko biernie przyjmowali. A co mieli robić? Wysyłać na wyspy Polinezji? Robili to, czego dokładnie w tej operacji od nich oczekiwano. Przyjmowali. Kozakom i ROA-nowcom też pewnie demokraci subtelnie tylko zasugerowali zmianę miejsca pobytu, bo dotychczasowe było niezbyt wygodne. "Cywilizowane plemiona" Indian o przesiedlenie się do Oklahomy też szlachetni amerykańscy demokraci jeno delikatnie poprosili. Aborygenom z Tasmanii demokraci zaproponowali "Black Line" i Wyspę Flindersa - takoż w drodze niewinnej sugestii. Archipelag Chagos na przełomie lat 60. i 70. XX wieku pewnie sam się z tubylców "oczyścił"? Meksykanów z koloru skóry (a w 60% obywateli USA "z urodzenia") w skali szacowanej od pół miliona do dwóch milionów wywalono ciupasem z USA w latach 1929-1936 z USA bo tak sobie sami Latynosi zażyczyli? W sumie Indie nazywane są "największą demokracją świata" (i słusznie, bo zasadniczo przestrzegają reguł demokracji). Masz może coś do powiedzenia na temat niewątpliwie dobrowolnych przesunięć ludności w tamtym rejonie świata? Burów demokraci brytyjscy zamykali w obozach koncentracyjnych by sobie pograli w polo, zapewne? Wioski strategiczne w Wietnamie, to takie tamtejsze Butlin's Holiday Camps w Twojej ocenie? Państwa demokratyczne, czyli "z władzą demokratyczną, taką, która powstała w wyniku wolnych i powszechnych wyborów, przy czym przed wyborami nie było pewne, kto je wygra" - też były i są zdolne do podłości. Jest dla mnie oczywiste, że im bliżej współczesności - tym bardziej zwracają uwagę na prawa człowieka. Ale nie wszystkie i nie zawsze (a mówimy przecież o czasach sprzed 75. laty i konsekwencjach rozpętanej przez Niemcy zbrodniczej wojny, o czasie, gdy do Niemców sentymentu nikt nie miał i gdy jawiły się takie pomysły jak Morgenthau Plan). Jest dla mnie jasne, że kraje autorytarne i totalitarne są z oczywistych względów bardziej zdolne do operacji w stylu wysiedlenia Czeczenów, Tatarów Krymskich, czy Kałmuków, do zbrodni przeciw ludzkości itp., ale nie oznacza to, że te demokratycznie rządzone z definicji były w historii zawsze w tym zakresie "cacy". Wniosek, że "gdyby Armia Czerwona nie doszła do Łaby, tylko do Niemna i Bugu, to skala wysiedleń Niemców byłaby znacznie mniejsza" jest jakby oczywistą oczywistością. W takiej sytuacji nabytki terytorialne Polski byłyby na zachodzie nader skromne (o ile - w ogóle miałyby miejsce), zatem i operacje wysiedleńcze (o ile - w ogóle miałyby miejsce) byłyby mniejsze. Ale, jak rozumiem, spór nie dotyczy tego, czy demokracja jest lepsza od totalitaryzmu, czy autorytaryzmu? I tego czy chcąc, czy nie chcąc, musimy przyznać, że nasze aktualne granice zachodnie zawdzięczamy Stalinowi i czy to jemu głównie zawdzięczamy aktualny, w miarę jednorodny skład etniczny Polski? Tylko tego, czy kraje demokratyczne w tym przypadku (wysiedlenia Niemców) zachowały dziewictwo? Czy może - jak chcesz - w stanie niewinności trwają permanentnie, niejako z natury swojej... Dla mnie to naiwne i kontrfaktyczne założenie. A - byłbym zapomniał. Specjalnie dla Janceta cytat z demokratycznego polityka. Winston Leonard Spencer Churchill (15 grudnia 1944 - debata na temat Polski w Izbie Gmin): "Expulsion is the method which, in so far as we have been able to see, will be the most satisfactory and lasting. There will be no mixture of populations to cause endless trouble, (...) A clean sweep will be made." Zob.: P. Ther, Expellee Policy in the Soviet-occupied zone and the GDR: 1945-1953 (w:) D. Rock, S. Wolff (red.), Coming Home to Germany? The Integration of Ethnic Germans from Central and Eastern Europe in the Federal Republic, Berghahn Books 2002, s. 58. http://news.bbc.co.uk/2/hi/europe/3528506.stm
-
Książka na "froncie" i w obozach jenieckich
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
To raczej nie zjawisko na skalę całych sił zbrojnych, ale oficerowie pewnego marszbatalionu z c.k. armii mieli czytać jeden tom z "Die Sünden der Väter. Roman in 2 Bänden", pióra Ludwiga Ganghofera. -
Tu bym polemizował. Może to nader niefortunne porównanie, ale - jak dla mnie - np. przemyt organizuje (czy w nim uczestniczy - bo takie dokładnie słowo padło) zarówno ten, który nielegalnie wysyła towar, ten, który go przewozi i ten, który go odbiera od przewoźnika w miejscu przeznaczenia. I ten, który operację przemytu zarządza. Oczywiście, można się zastanawiać, czy np. "mrówka" zasługuje na miano organizatora, czy tylko uczestnika, ale w naszym wypadku Brytyjczycy by się chyba obrazili na miano "mrówek". Jak zwał, tak zwał, wysiedlenie Niemców z Europy Środkowej było operacją wspólną. Jest jasne, że Polacy byli w tej operacji - z oczywistych względów - bardzo zainteresowani, ale do tego tanga trzeba było kilku. A, że chwilę później Niemcy Zachodnie musiały zostać dopieszczone jako ważny element zachodniej geopolityki, a nas (nasze granice) miano tam przez dziesięciolecia w dużym poważaniu (z cennym, zabrzańsko-sopockim wyjątkiem de Gaulle'a) i tym samym - w ramach owego dopieszczania - chyba przesadnie nie wspominano o brytyjskich misjach do spraw wysiedlania Niemców z Polski - to już przecież inna historia.
