-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Uzasadnione podejrzenie (popełnienia przestępstwa) jest pojęciem jak najbardziej występującym i w krajach demokratycznych. Jego znaczenie jest w miarę jasne i nie trzeba dokonywać tu rozbioru logiczno-językowego. Chodzi po prostu o prawdopodobne wystąpienie faktu, mającego znaczenie prawne. Problem - jak myślę - polega na tym, że "uzasadnione podejrzenie" powinno uzasadniać rozpoczęcie postępowania (działań odpowiednich organów), natomiast nie koniecznie być podstawą skazania. Tu powinno nastąpić ustalenie zaistnienia faktu, w wyniku postępowania dowodowego. Aczkolwiek trudno dokładnie powiedzieć tak ad hoc, co ustawodawca radziecki miał na myśli używając te słowa (przynajmniej w sensie jurydycznym, bo politycznym - wiadomo o co chodziło). I inna sprawa, że po pobieżnym przejrzeniu §6 w języku rosyjskim, nie zauważyłem tam fragmentu o "uzasadnionym podejrzeniu". Może ukrywa się gdzieś indziej w kodeksie karnym RSFRR.
-
Myślę, że każdy szowinizm narodowy jest groźny, ale dodatkowym zagrożeniem jest jego "młodość". Słowacy w rozumieniu świadomości etnicznej byli wówczas bardzo młodym narodem, którego elity (skądinąd jeszcze nieliczne) postawiły na silny nacjonalizm jako sposób wyróżnienia, zerwania z indyferentną narodowościowo (tak to nazwijmy) przeszłością. W sumie nic specyficznego, podobnie odbywało się to chociażby w krajach bałtyckich. Efekty były jakie były.
-
Wielkie osobowości polskiej lewicy
Bruno Wątpliwy odpowiedział abramowicz → temat → Historia Polski ogólnie
Myślę, że Bronek nawiązuje do dwóch wypowiedzi: Ks. Piwowarczyka:"Kisielu, cóżeś za małpę z siebie wystrugał". Samego Kisielewskiego (na podstawie Witosa): "Robić to tam nic nie robiłem, ale com się nauczył tom się nauczył!" M. Urbanek, Kisiel, Wrocław 1997, s. 78. A tak BTW - daliście Panowie (Gregski i Tomaszu) już ogólne świadectwo własnych mocnych przekonań, że nie lubicie "czerwonych" w każdej postaci, to może teraz trochę o postaciach, a nie tak ogólnie . -
Też tak przypuszczam. Nie zapoznawali się ci co nie chcieli, ewentualnie żyli w otoczeniu, które już kompletnie nic ze słowem pisanym nie miało do czynienia. Ale - do tego dochodziły kazania, w których od czasu do czasu ten wątek musiał się pojawiać. Myślę, że efekcie miało to istotny wpływ na postawy i zachowania ludzkie w czasie Holocaustu. Inna sprawa, że - mimo wszystko - odróżniałbym "Rycerza" od gazet przez Ciebie wskazanych. Jednak istotna część "Rycerza" była zawsze poświęcona kwestiom stricte religijnym. A jak można religię miłości bliźniego pogodzić z antysemityzmem, to już inna historia.
-
W języku rosyjskim: Link do tekstu art. 58.
-
W latach 30. jednorazowy nakład "Rycerza Niepokalanej" sięgał 600-800 tysięcy egzemplarzy. 45% rozprowadzano za darmo. Dla porównania (nie do końca dokładnego, bo "Rycerz" był miesięcznikiem) - super wysokonakładowa gazeta międzywojnia - "Ilustrowany Kurier Codzienny" to nakład 120-180 tysięcy egz. (niekiedy przekraczał 200 tysięcy). Resztę można sobie dośpiewać... Powyższe dane za: H. Zieliński, Historia Polski 1914-1939. Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1985, s. 341, 346.
-
Kultowe rzeczy PRLu
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Eeee tam, nasz telewizor marki "Rubin" fajny był. Pokrętło tak ekstra terkotało. I kolor. Całkiem niezły. Dopiero tak gdzieś po ośmiu latach było wszystko na fioletowo, do tego momentu - "obraz żyleta". A zapalił się dopiero po 10. latach. I to tylko puszczając wielkie dymy bez ognia. Także wcale się nie liczy . -
Oczywiście, że miało. ZSRR był w tej materii państwem prawa . Problem polegał na tym, że np. z art. 58 można było skazać dokładnie każdego. Poza tym były rozmaite regulacje szczegółowe. Na przykład w lutym 1945 r. KC Komunistycznej Partii Białorusi (bolszewików) podjął uchwałę "O reedukacji społeczeństwa w duchu radzieckiego patriotyzmu i nienawiści do okupantów niemieckich" (E. Mironowicz, Białoruś, Warszawa 1999, s. 182). I reedukowano, na całego... Z tym, że po 1945 r. już do tak masowej, bezpośredniej eksterminacji - jak przed wojną (Kuropaty itp.) - raczej nie dochodziło. Nawet bardzo "obciążeni" przeważnie trafiali do łagrów. Z wyjątkami (Własow itp.). Poza tym była cała masa "oddolnych inicjatyw" (jak podejrzewam), gdy ci, którzy dostali władzę decydowania o losie powracających jeńców i robotników przymusowych, z tej władzy korzystali. Po swojemu i często kuriozalnymi metodami decydując, kto kolaborant kto nie. Kiedyś oglądałem program dokumentalny, w którym starsza pani opowiadała jak radzieckie dziewczyny powracające z robót w Niemczech skierowano na badania ginekologiczne. Od wyniku badań zależał dalszy los. Te, które nie zachowały niewinności pojechały gdzieś daleko, za "spółkowanie z przeciwnikiem". Proste, ale trzeba było wymyślić...
-
A miało być tak pięknie... Tempo rozwoju Litwy, Łotwy i Estonii było imponujące. Kraje te, startujące z gorszego pułapu niż Polska, szybko nadrabiały zaległości i zabrały się - z sukcesami - do wyprzedzania nas w dziele powiększania dochodu narodowego na głowę mieszkańca. Gdy ktoś pamiętał Tallinn, Rygę czy Wilno sprzed kilkunastu lat, przecierał oczy ze zdumienia. Na prowincji bywało gorzej - ale cóż, nie od razu Kraków zbudowano... Bałtowie (i Ugrofinowie), oczywiście niektórzy, powoli zaczynali patrzeć na Polskę z góry. Sam niekiedy spotkałem się z - oczywiście delikatnymi - sugestiami, "że my już panie, prawie Skandynawia, a wy...". I nagle stało się COŚ: Cytat za: Bałtyckie tygrysy wyginęły? Artykuł z tej strony internetowej. Do tego zaognieniu uległy spory etniczne (w Estonii i na Łotwie). Litwy ten problem mniej dotyczy, bo przyznała obywatelstwo na początku lat 90. wszystkim mieszkańcom, natomiast na Łotwie i w Estonii mieszka nadal rzesza rosyjskojęzycznych mieszkańców o statusie bezpaństwowców (plus rzesza, która już obywatelstwo otrzymała). I warto przypomnieć, że jest to rzesza olbrzymia w stosunku do ogólnej liczby ludności. Do tej pory, choć mieszkańcy rosyjskojęzyczni czuli się pokrzywdzeni, konflikt nie miał ostrego wymiaru. Idzie natomiast chyba ku gorszemu - zamieszki po przeniesieniu "brązowego żołnierza", masowe i ostentacyjne świętowanie 9 maja, spory o szkoły. Czy państwa bałtyckie są u progu gigantycznego kryzysu - ekonomicznego i społeczno-narodowościowego? I jak to się ma do faktu, że: Cytat za: Bałtyckie tygrysy wyginęły? (z wyżej podanej strony internetowej)
-
Myślę FSO, że jest to pewne uproszczenie. Nie było tak, iż każdy b. jeniec radziecki miał u Stalina zagwarantowaną śmierć w łagrze. Niewola niemiecka czy praca przymusowa była bardzo istotną "okolicznością obciążającą", ale istotną część z tych ludzi po prostu wypuszczano po "przefiltrowaniu". Z resztą postępowano brutalnie, ale zwracam uwagę, że łagry często przeżywali nawet UPO-wcy i łotewscy esesmani (i to podejrzewam, że w skali dużo większej niż jeńcy Niemcy spod Stalingradu). Zresztą postępowanie wobec jeńców niemieckich też się z czasem nieco zmieniało. Zaryzykowałbym tezę, że reżim stalinowski po wojnie był mniej opresyjny wobec swoich niż przed wojną. Wobec ogromu strat ludnościowych w Wielkiej Ojczyźnianej, już tak nie szafowano śmiercią. To nie znaczy, że nie szafowano w ogóle...
-
To trochę nie tak. Czang rzeczywiście zostawił sztuczną szczękę (tudzież uciekał w piżamie i bez butów), ale zaatakowali go, a potem złapali, żołnierze Zhang Xuelianga (swego czasu władcy Mandżurii, wypartego z niej przez Japończyków, który uznał w 1928 r. zwierzchnictwo KMT). Czyli Czanga aresztował "kolega" i miało to raczej postać rebelii w obozie KMT. Zhang, sfrustrowany stratą "swojej" Mandżurii, winił Czanga za ten fakt i chciał zawarcia pokoju z komunistami, zmian w rządzie i walki z Japonią. Fakt, że zaczął dogadywać się z KPCh i akcja była z nią uzgodniona. Gdy go złapali, dowódca "Mandżurów" płk. Sun Mingju przywitał jeńca kulturalnie i nawet wziął go na barana, aby znieść z gór (znał nota bene Czanga osobiście). Ale formalnie Sun nie był członkiem oddziałów komunistycznych. Potem Czang przebywał w niewoli Zhang Xuelianga. Bardzo istotny wpływ na jego uwolnienie miała zapewne Moskwa, której operacja się nie podobała. Stalin wręcz nazwał inicjatorów porwania "prowokatorami w służbie japońskiej". Niejasna jest do końca postawa KPCh i - przede wszystkim - Zhou Enlaia, który zaoferował swoje usługi w charakterze pośrednika i rozmawiał z uwięzionym Czangiem (Zhou w sumie zawdzięczał Czangowi życie). Ostatecznie sprawę i tak wygrała KPCh. Po wypuszczeniu Czanga, w zamian za formalne podporządkowanie się rządowi, uzyskała status partnera i poniechanie planów zniszczenia Armii Czerwonej przez siły KMT. Najbardziej w ostatecznym rachunku stracił Zhang Xueliang, któremu później Czang "załatwił" ok. 50 lat więzienia (w tym ok. 40 już na Tajwanie). Źródła: J. Polit, Pod wiatr. Czang Kaj-szek 1887-1975, Kraków 2008, s. 336-347 J. Polit, Chiny, Warszawa 2004, s. 153-155
-
Wybory w PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
FSO, po pierwsze musimy oddzielić wybory w 1985 r. (i 1984 - do rad narodowych) od wcześniejszych. W wyborach 1985 roku frekwencja oficjalna wynosiła bodajże 79% i była gigantycznym odstępstwem od reguł świata realnego socjalizmu (to znaczy i sama frekwencja, i to, że ją urbi et orbi ogłoszono). Podejrzewam, iż były to dane prawdziwe. Wcześniej (do wyborów 1980 r. włącznie) myślę, że - jeżeli już - to dochodziło do małych korekt (np. pierwszoplanowy polityk nie mógł mieć 94 %, tylko 98,9). Uważam Rakowskiego za wybitną i trzeźwo myślącą postać, ale zauważ, że i on pisze raczej na zasadzie przypuszczeń, w każdym razie nie dysponuje żadną wiedzą tajemną. Po prostu przemyślenia mądrego człowieka, któremu ta farsa się nie podobała. W każdym razie manipulacje podczas referendum z 1946 r. i wyborów 1947 r. są w miarę dobrze zbadane i opisane. Mniej więcej znana jest ich skala. O wyborach po 1956 r. natomiast wielkiego krzyku o fałszerstwach nie słyszałem. Także będę się upierał, że lud pracujący miast i wsi głosował słusznie i odpowiedzialnie , tak, że korygować wyniku za bardzo już nie było trzeba. -
Rząd Polski na uchodźstwie w trakcie PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Palatynie, swego czasu napisałem: I to stanowisko podtrzymuję. Obaj panowie (Cat i Hanke) pełnili funkcje "państwowe" w latach 50., gdy: primo - władze Polski Ludowej jeszcze trochę się istnieniem ośrodka londyńskiego przejmowały, secundo - wywiad, kontrwywiad itp. służby przeżywały okres zimnowojenno-stalinowskiej nad-aktywności. Po 1956 r. władzom w Warszawie podejrzewam, że już było mocno obojętne kto (i w którym rządzie londyńskim) pełni funkcje. Tak, jak całemu światu... A, że środowisko infiltrowano nadal po 56 r. pro forma, to też jest jasne jak słońce (do podobnych zadań zresztą służy wywiad). I, że "rząd londyński" nie miał żadnego znaczenia, oprócz sentymentalnego dla części emigracji - także. Dla suwerennej III RP - także, bo jedynym śladem istnienia "rządu" jest uposażenie dla prezydenta Kaczorowskiego. -
Polska pod okupacją w filmie
Bruno Wątpliwy odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Tak mi się (nie wiadomo skąd) przypomniało - serial "Popielec" Ryszarda Bera. Cytat ze strony filmpolski.pl - link do tej strony. Sto lat już tego nie widziałem. A film (szczególnie jego część "wojenna"), chyba pokazujący ważną część ówczesnej rzeczywistości. Takiej mniej kolorowej. -
Wybory w PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Pokazówka, oczywiście tak. Czy fałszowana? Cały czas jest jednak mowa tylko o przypuszczeniach i domniemaniach. Ja bym zaryzykował - "leciutko poprawiana". Jestem pewny, że skala nadużyć po 1956 r. nijak się miała do tej z wyborów w 1947. -
ZBoWiD - ocena i działalność
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Polecam monografię J. Wawrzyniak, ZBoWiD i pamięć drugiej wojny światowej, Warszawa 2009. -
Wybory w PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Jarpenie, ponownie nie wnikam w wiarygodność świadków, ale pomyśl - czy wydawanie wielu kart głosującym (czyli operacja "przy świadkach" i "na oczach") jest sensownym sposobem zawyżania frekwencji? W warunkach, gdy opozycja i zachodnie środki masowego przekazu czekają tylko na każdy przejaw kompromitacji władzy, aby go nagłośnić. Trąci to absurdem. Władza musiałaby być kompletnie pozbawiona rozsądku. A tak nie było. Chyba, że była to jakaś indywidualna inicjatywa przewodniczącego, czy członków komisji. Ale wtedy już logiczniejsze byłoby "dosypanie" kart po zamknięciu lokali wyborczych. -
Nie wiem czy to "na temat", ale skojarzył mi się Oscar Wilde. W czasach wiktoriańskich "szokująco odstawał od uznanych norm zachowań społecznych". Dziś byłby zapewne tylko wielkim artystą i nikt jego życiem prywatnym by się nie przejmował (przynajmniej na Wyspach).
-
Europejska Wspólnota Obronna 1952-54
Bruno Wątpliwy odpowiedział Tomasz N → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
To nie tylko brzydcy komuniści . Z angielskiej Wikipedii: Z francuskiej Wikipedii: Ten akurat język jest mi średnio bliski, ale ogólny sens jest chyba jasny . -
Wybory w PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Jarpenie, wiarygodności źródła oczywiście a priori podważać nie można, tym samym nie można wykluczać, że przypadek taki miał miejsce. I, że świadkom się nie pomyliło z normalnym - tj. zgodnym z prawem - wydawaniem kilku kart podczas jednego głosowania. Ale trochę za stary wróbel - podobnie jak Vissegerd - jestem, aby w to tak od razu wierzyć. W każdym razie co do takich opowieści jestem bardzo ostrożny, gdyż - w miarę upływu lat - robią się one coraz bardziej kolorowe i kombatanckie. Zresztą i w latach 80. były nadmiernie kolorowe, bo podziemna "Solidarność" zapewne bardzo boleśnie odczuwała fakt, że jej wezwania do bojkotu są dosyć średnio słuchane. Wiele rzeczy PRL było dziwnych, wiele złych, ale bardzo często było tak, że ówczesna rzeczywistość aż tak strasznie się od współczesności nie różniła. Na przykład sama rola komisji obwodowej była podobna jak dziś. Siedziała sobie taka komisja, złożona przeważnie z Bogu ducha winnych ludzi, którzy chcieli sobie parę złotych dorobić. No, powiedzmy - nie mogli to być aktywni działacze podziemia . I generalnie było komisji obojętne, kto i jak głosuje. Robiła swoje, liczyła głosy i szła do domu. Bardzo prozaicznie, jak relacjonował mi jeden z jej członków. A nadużycia i błędy mogły mieć miejsce, tak jak teoretycznie mogą mieć miejsce dziś. Nota bene - przy ostatnich wyborach do PE karty wydawała mi tak starsza i nieporadna pani, że jestem wręcz przekonany, iż coś się jej udało w ciągu tego dnia pomylić . Jeżeli w PRL po 1952 r. dochodziło do fałszerstw, to raczej na wyższym etapie liczenia głosów. Ale i tu nie podejrzewam jakiś większych manipulacji. Smutna prawda była taka - ludzie masowo (i "słusznie") głosowali. Ja w każdym razie nie znam wiarygodnych opracowań, które kwestionowałyby wyniki wyborów, począwszy od końca lat 40. (co do fałszerstwa referendum w 1946 r. i wyborów w 1947 - takowe oczywiście są). Raczej odbywa się to na zasadzie "władza podawała tyle, opozycja szacowała tyle". Czyli tylko przypuszczenia. Ale nawet ówczesna opozycja (np. J. Kuroń w "PRL dla początkujących") podaje, że wybory do rad narodowych w 1984 i sejmu w 1985 przebiegły w sumie po myśli władzy. -
Włocławek? Sorry, nie mogłem się powstrzymać, ale jest to już chyba trzeci post w tej materii .
-
Socjalizm pod lodem
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Eeee, tam - trochę łopat w wojskach inżynieryjnych było. W ostateczności kijaszek z przyczepioną sklejką - i do roboty. W każdym razie zawsze w takiej sytuacji lepiej mieć wielotysięczną masę skoszarowanej młodzieży, działającej na rozkaz, niż nie. A podejrzewam, że w 1979 roku do odśnieżania użyto wojsk każdego rzutu, może z wyjątkiem rakietowych , bo wojska było wszędzie pełno. Nawet słyszałem, że czołgi ruszono - do usuwania śniegu z dróg. BTW - słyszałem, że "zima stulecia" pozytywnie wpłynęła na przyrost naturalny. Także były i jakieś "plusy dodatnie" . -
Trudno nazwać to wpadką, bo działanie było zamierzone. Afera mięsna (a dokładnie wyrok śmierci na Wawrzeckiego) zapadł ewidentnie na zapotrzebowanie polityczne. Chciano w ten sposób dać wszystkim spekulantom, łapówkarzom, defraudantom itp. "do zrozumienia". Aby ukrócić narastające procedery wśród decydentów średniego szczebla. PRL po 1956 r. nie skazywała na kary śmierci nawet za przestępstwa o kontekście politycznym, "anty-ustrojowym" (pomijam J. Kowalczyka, ale to był akt terroru, zresztą kary nie wykonano), a tu sprawę z pełną premedytacją przeprowadzono i człowieka skazano. Zapewne winnego (Wawrzecki przyznał się, a jeżeli się nie mylę w 2004 roku to nie była rehabilitacja tylko uchylenie wyroku i umorzenie postępowania), ale na karę niewspółmierną. I wyrok wykonano. Na dobro ówczesnego wymiaru sprawiedliwości można zapisać tylko to, że był to wypadek odosobniony (a np. do dziś już w "prawie kapitalistycznych" Chinach wykonuje się wyroki śmierci za przestępstwa gospodarcze) i wzbudził olbrzymi niesmak i sprzeciw. Później już czegoś takiego nie próbowano, nawet o tym nie myślano. A na uniwerkach profesorowie prawa karnego (jeszcze w czasach PRL) podawali to jako przykład zły i naganny. Zresztą ogólna liczba wyroków śmierci w PRL (wykonanych) generalnie po 1956 r. duża nie była. Dzisiejsze USA w tej materii są chyba dużo statystycznie "lepsze". W całym okresie 1956-1988 bodajże wykonano karę śmierci ok. 30 razy. Chodzi oczywiście o wykonane wyroki na mordercach (oprócz nich były bodajże dwa wyroki za usiłowanie, czy podżeganie do morderstwa i jeden za szpiegostwo). Nie jestem zwolennikiem kary śmierci, ale to w większości były przypadki skrajne, w których i dziś społeczeństwo by wyrok śmierci zaakceptowało bez wahania.
-
Socjalizm pod lodem
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Obawiam się - mimo wszystko - że teraz byłoby gorzej. Atutem czasów dzisiejszych jest niewątpliwie lepszy przepływ informacji. I to chyba wszystko. Natomiast gospodarka nakazowo-rozdzielcza, szybciej reagująca na rozkazy i przyzwyczajona do ich słuchania, większa dyscyplina, liczniejsze siły mundurowe (chociażby w ówczesnej armii silne były oddziały saperskie i budowlane, bardzo przydatne przy takiej okazji, plus była masa poborowych do machania łopatami) - to wszystko jednak przemawia, że wówczas z taką klęską było sobie łatwiej poradzić. Dodajmy do tego, że istotna część infrastruktury kraju (linie kolejowe, energetyczne, gazociągi, ropociągi, rury C.O., drogi itp.) jakieś wielkiej rewolucji w ciągu ostatnich 20. lat nie przeszła i jest odziedziczona po PRL. Czyli stara i mrozów nie lubi . -
Kryzys w państwach bałtyckich
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Kolejna niewesoła informacja. Zostały przyjęte poprawki do budżetu Łotwy na rok 2009. Zakładają spadek PKB rzędu 18 procent. Link do wiadomości na Onecie.
