Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Polscy górnicy we Francji i Belgii

    W tej materii rzeczywiście bardzo ciekawe są wspomnienia Gierka (w sumie pod jego nazwiskiem wyszły trzy wspomnieniowe książki: "Przerwana dekada", "Replika", "Smak życia") i książka Rolickiego "Gierek". W skrócie można napisać, że jak został relegowany z Francji (w której spędził prawie całe świadome życie) do Polski, to była dla niego klęska życiowa. Żadnej sensownej pracy, żadnych perspektyw, duże różnice standardu życia, a wręcz rozwoju cywilizacyjnego. "Załapanie się" (skądinąd Gierek ciekawie opisuje okoliczności) na kolejny wyjazd - do Belgii, to było "złapanie Pana Boga za nogi". Tak myślało pewnie 100% wyjeżdżających, choć i na zachodzie przecież im lekko nie było, to jednak wyjazd dawał jakieś szanse, wobec nader częstych polskich perspektyw permanentnego podpierania muru, biedaszybów, czy pracy w cegielni, opłacanej cegłami. Skądinąd ciekawe jest, że wśród polskiej emigracji we Francji czy w Belgii, nowa władza w Polsce po 1944 r. miała relatywnie duże poparcie, co zaowocowało nawet falą powrotów (m.in. w Wałbrzychu była kolonia "francuska").
  2. Żołnierze wyklęci 1945-1951

    Tylko w formie małego aneksu do powyższych wypowiedzi Wolfa, jeden z IPN-owskich poglądów, pióra skądinąd nam znanego z innych dyskusji M. Korkucia: "Brak radykalnego zerwania ciągłości prawnej pomiędzy PRL a niepodległą Polską podważa etos polskiej państwowości". Źródło cytatu: M. Korkuć, Od ideologii antypaństwowej do fałszywego legalizmu PRL (w:) M. Wenkler (red.), Koniec jałtańskich złudzeń. Sfałszowane wybory - 19 I 1947, wyd. IPN, Kraków 2007, s. 40. Broń nas Panie Boże przed takim "zrywaniem". Nie da się rzeczywiście "wyrzucić ciastka i jednocześnie mieć to ciastko", co już Wolf wyłuszczył. Czyli - z jednej strony "żołnierzy wyklętych" traktować jako reprezentantów i obrońców "legalnego" rządu, z drugiej mieszkać w poniemieckich mieszkaniach - na mocy decyzji rządu "nielegalnego". Podważenie ciągłości prawnej miałoby skutki niewyobrażalne. Szkoda, że ta dosyć niebezpieczna zabawa (w "delegalizację" Polski Ludowej) odbywa się na relatywnie dużą skalę za spore pieniądze publiczne, a jest - w mojej opinii - wbrew interesowi publicznemu.
  3. Palestyńczycy - źródła

    Niewiele mogę pomóc w tej materii, ale może jakiś trop. Swego czasu w Polsce studiowało sporo Palestyńczyków. Myślę, że poszukiwania na różnych forach, portalach społecznościowych, a nawet ogłoszenie w gazecie, powinno doprowadzić do odnalezienia śladów Palestyńczyków znających język polski, może nadal mieszkających u nas, a chętnych do podzielenia się wspomnieniami z ojczyzny.
  4. Castro, a kto po nim?

    Teoretycznie, to przyroda pomaga znacznej części świata, położonej między zwrotnikami, a ludzi żyjących w skrajnej nędzy jest tam więcej niż na Kubie. A tak na marginesie - wiesz, może byliśmy na jakieś innej wyspie , bo ja raczej nie zauważyłem absolutnej dominacji wyciągniętych koszulek i japonek (co nie znaczy, że nie są tam popularne, bo są w tym klimacie wygodne, a nawiasem mówiąc występują także masowo w bogatej Polsce, no może u nas nie japonki - tylko sandały). Według moich spostrzeżeń Kubańczycy są raczej nacją dbającą o siebie, nie powiem, że ocierają się nawet o narcyzm, bo nie chcę nikogo urazić, a już szczególnie tych sympatycznych wyspiarzy . W każdym razie w starszym pokoleniu to raczej widać odprasowane, wręcz nieskazitelne guayabery, w młodszym (szczególnie żeńskim) sytuacja przypomina Polskę lat 80. Niby były wówczas braki na rynku, a w Pewexach i komisach drożyzna, ale jak się wróciło do PRL np. z Holandii czy Anglii, to u nas była rewia mody. W każdym razie chyba łatwiej spotkać zaniedbanego młodego Polaka, niż Kubańczyka (a już szczególnie Kubankę). Nie wiem do czego pijesz - do mojej skromnej osoby, czy cytowanego przewodnika. Zakładam, że nie do mnie, bo to przecież niemożliwe, skoro tak często dzielimy wspólne poglądy . A akurat ten przewodnik uważam za dosyć obiektywny, choć niezbyt obszerny. Oczywiście oprócz - moim zdaniem prawdziwego spostrzeżenia, że Kubańczycy w swej masie nie wyglądają na wegetujących głodujących, a raczej jest to lud dorodny, wysportowany i pogodny - są tam informacje krytyczne. A infantylny jest moim zdaniem obraz świata serwowany często naszym rodakom przez środki masowego przekazu. W moim środowisku jest kilka osób, które lubią podróżować w różne "dziwne" miejsca i generalnie są zgodne w krytycznej ocenie olbrzymiej części naszych programów informacyjnych i publicystycznych "o świecie". Ale to już temat na inną dyskusję. Podtrzymując oczywiste stwierdzenie, że nie wiem, jaki będzie dalszy los Kuby, kilka uwag na marginesie: Myślę, że w tej chwili nie ma istotnego zagrożenia dla aktualnego modelu władzy, nawet w przypadku, gdy Fidela zabraknie. Oczywiście zawsze pozostaje pytanie, dokąd będzie zmierzał następca braci Castro? Ale jeżeli będzie utrzymywał dotychczasowy kurs, z korektami w kierunku modelu chińskiego, to eksplozji społecznej na Kubie nie będzie. Do tego dochodzi obietnica dużej ropy i sprzyjająca kubańskiej władzy, narastająca - przynajmniej w części poza-kubańskiej Latynoameryki - atmosfera schyłku dotychczasowego, latynoskiego modelu "kapitalizmu i demokracji".
  5. Castro, a kto po nim?

    Swego czasu, gdy Jan Paweł II pojechał na Kubę, pojawiło się sporo komentarzy w stylu "no to teraz się zacznie, będzie jak w Polsce". Jest ciekawa relacja, jak znany reporter M. Ikonowicz był nakłaniany przez jedną z polskich telewizji prywatnych do relacjonowania wizyty papieża pod tezę "Castro zaraz upadnie" (zob. M. Ikonowicz, "Zawód: korespondent. Wilno-Hawana-Madryt", Warszawa 2007, s. 307). Nic takiego się nie stało, można nawet uznać, że Castro genialnie rozegrał wizytę papieża na swoją korzyść. A ja pozwolę sobie po raz kolejny napomknąć, że jednym z najważniejszych błędów, jest proste przenoszenie doświadczeń polskich na warunki kubańskie. Patrząc na Kubę, zawsze pamiętać należy: 1. To ICH rewolucja, a nie przyniesiona na bagnetach. Rewolucja, dzięki której Kuba stała się słynna na świecie. 2. Tą rewolucją "postawili się" o wiele silniejszemu i niezbyt lubianemu w Ameryce Łacińskiej sąsiadowi. To działa na wyobraźnię, bynajmniej nie tylko Kubańczyków, ale znacznej części Latynosów. Dawid i Goliat, to zawsze się podoba. 3. Castro stosował racjonalną - ze swojego punktu widzenia - "politykę emigracyjną". Niezadowoleni, którym rewolucja przestała się podobać, mogli - co do zasady - wyjeżdżać. Zostawali sympatycy rewolucji. Także dzięki temu opozycja kubańska jest żałośnie słaba. 4. Władzom Kuby ciągle pomaga nieprzemyślana polityka USA, dając doskonały argument w postaci sankcji (potępionych zresztą nawet przez Jana Pawła II). 5. Kuba przetrwała upadek bloku wschodniego, w sytuacji gdy 85 % jej handlu przypadało na kraje socjalistyczne (Ikonowicz, dz. cyt., s. 311). Gdy przetrwała to, to już naprawdę trudno wyobrazić sobie kataklizm obalający władze. 6. Życie Kubańczyków nie jest tak straszne, jak maluje to - często - nasza propaganda. Jest to społeczeństwo dosyć ubogie, ale daje sobie radę. Jak wspomina jeden z obiektywniejszych przewodników (A. Gravette, "Kuba", s. 20): "Na ogół Kubańczycy sprawiają wrażenie ludzi wysportowanych, zdrowych i szczęśliwych". 7. Ubóstwo Kubańczyków też jest dosyć względne. Z punktu widzenia Europy Zachodniej jest to niewątpliwie ubóstwo. Natomiast istotna część mieszkańców Ameryki Łacińskiej z takiego standardu życia, opieki medycznej, poziomu edukacji, niskiego poziomu przestępczości, bezpieczeństwa socjalnego, całkiem by się cieszyła. Tym także można tłumaczyć popularność różnych lewicowych przywódców w ostatnich wyborach w Ameryce Łacińskiej. A ja będę zawsze powtarzał, że Kubę obiektywnie ocenić można dopiero po wizycie w slumsach innych krajów kontynentu, a nie po przylocie z Europy Zachodniej. Nie wiem, jaki będzie dalszy los Kuby, bo nikt tego nie wie. Skłaniałbym się się jednak, że będzie to stopniowa ewolucja w kierunku chińskim, czy wietnamskim (co się już zresztą powolutku dzieje).
  6. Generał Józef Kuropieska

    Czy to "łyżka dziegciu", to już tylko kwestia poglądów politycznych. Słowa "przewerbowanie" i "wykradzenie" można zastąpić terminami "skłonienie do powrotu do kraju", tudzież "przewiezienie do Polski" i już sprawa wygląda nieco inaczej. A to, że każdy attaché działa w interesie państwa, które go wysyła (i przeważnie w interesie wywiadu tego państwa), to raczej reguła, jak sądzę. Kuropieska nie krył lewicowych poglądów, po wyzwoleniu z Dobiegniewa jednoznacznie opowiedział się za nowymi władzami (wkrótce uznanymi przez cały świat, z wyjątkiem - czasowym - Kuby, Hiszpanii itp.), uznając zapewne, że na III-ą światową nie ma co czekać i należy pracować dla Polski takiej, jaka jest. Jeżeli ktokolwiek z nim w Wielkiej Brytanii rozmawiał, to wiedział z kim negocjuje, bo przyłbica była szeroko otwarta.
  7. Hmmm, ale kilka lat później ci sami partyzanci stali się częścią establishmentu Związku Południowej Afryki (vide Luis Botha - pierwszy premier). Czyżby argument za szukaniem porozumienia z talibami (ewentualnie - ich częścią?). BTW - w kontekście stosunkowo optymistycznych wypowiedzi REMOW-a, wzmianka z najnowszego "Raportu" - 7/2009 (rozpoczynającego się zresztą artykułem tegoż REMOV-a - "Przełomowy rok 'Tytana'"). Autor J. Walczak, art. "Polskie szpony w Afganistanie", cytat ze s. 34: "A wydaje się, że są coraz bardziej potrzebne naszym żołnierzom w misji ISAF ("Rosomaki" - przyp. Bruno W.). Zbliżają się (...) wybory prezydenckie i miesięczna ilość incydentów wzrosła już niemal dwukrotnie w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Robi się coraz niebezpieczniej (...)". Wypada jednak pytać - skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
  8. Jeremi Wiśniowiecki

    O badaniu zwłok w klasztorze na Świętym Krzyżu jest w książce Z. Marka, Głośne zdarzenia w świetle medycyny sądowej, Kraków 2009, s. 117-121. Tam (na s. 121) wzmianka nie tyle o spłonięciu zwłok, co o możliwości spełnieniu groźby przez Kozaków (spławienia ciała Jaremy Dnieprem do Morza Czarnego). Tamże, na s. 122, wskazówki bibliograficzne: m.in. J. Widacki, Z. Marek, J. Konieczny, Badania domniemanych zwłok Jeremiego Wiśniowieckiego, Archiwum Medycyny Sądowej 1982, XXXII, s. 71-76. Co do gołych rąk. W czasach największej histerii (i jeszcze braku pełnej wiedzy) związanej z AIDS, byłem świadkiem sekcji wykonywanej gołymi rękami. Lekarz - autorytet - z pełnym spokojem twierdził, że aby mieć pełne poczucie bezpieczeństwa musiałby mieć nałożone dwie pary rękawiczek. Może to kwestia "czucia", czy medycznego fasonu, nie wiem.
  9. Castro, a kto po nim?

    Mają, m.in. niedaleko Hawany (jeżeli dobrze pamiętam, paliła się kilka lat temu). W tej chwili ich moc przerobowa to ok. 100.000 baryłek dziennie. Do 2013 r. powstanie nowa rafineria w rejonie Matanzas i zdolność przerobowa wzrośnie do 350.000. Żródło danych liczbowych i informacji o nowej rafinerii - artykuł o potencjale naftowym Kuby (aut. M. Kaczyński). Gregski, swego czasu słuchałem - chyba w TOK FM - fachowca od ropy. Niewiele z fachowej terminologii zapamiętałem, ale sens wypowiedzi był taki, że to co kilkanaście lat temu było podłe, dziś jest cymesem (w związku z postępem technologii "uzdatniania" i wzrostem zapotrzebowania - nb. niech nie wprowadza nas w błąd chwilowy spadek cen).
  10. Napisałem: "dlaczego uważasz za pewne (bo tak chyba należy interpretować Twoje posty, jeżeli oddzieli się treść od połajanek), że siły rządowe są w stanie realnie kontrolować kraj". Jeżeli Twój post składa się głównie z zarzutów w stosunku do interlokutorów o niedouczenie i bazowanie na sloganach, to nie dziw się, że trudno wyłowić w nim "mięso" danych i rzeczywistych poglądów. A tak na marginesie - uważasz zatem, że nie są w stanie kontrolować kraju, czyli zgadzasz się z FSO??? Nie wymagam od Ciebie obiektywizmu i nie mam zamiaru oczekiwać od Ciebie, byś przyjmował moją terminologię, tak jak i ja nie widzę powodów, dla których miałbym się stosować do Twojej. Możesz interpretować fakty, stricte zgodnie ze swoim subiektywnym odczuciem. To jest forum, na którym spotykają się ludzie o różnych poglądach i niezbyt często dochodzą do "wspólnej prawdy". Mam tylko nadzieję, że pozbędziesz się maniery pouczającego wykładu, za którą - jak na razie - idzie mało treści. Że zacytuję Vissegerda: "Bo ja wiem ale nie powiem?". Bardzo się cieszę z Twojej obecności na forum i wiele sobie po niej obiecuję, szkoda, że na razie wdajesz się przede wszystkim w przepychanki słowne, z pozycji Guru, który wie wszystko, ale jego wiedza jest nie dla niekompetentnych maluczkich o niewłaściwych poglądach. Nie dziw się zatem, że niektórzy odgryzają się Tobie "pogadankami polityczno-wychowawczymi dla szwejków" (co oczywiście jest niestosowne i jeżeli się będzie powtarzało, spotka się z reakcją). Ponieważ ostatni fragment Twojej wypowiedzi budzi duże nadzieje na dalsze kompetentne opinie, pozwolę sobie na tym zakończyć.
  11. REMOV, przybieranie pouczająco-lekceważącego tonu, nawet gdy dysponuje się rzeczywistą wiedzą w danej materii, jest chyba najprostszym sposobem na uśmiercenie dyskusji (i swojej opinii zarazem - jako dyskutanta, a nie fachowca od spraw militarnych, którym niewątpliwie jesteś). Zatem, może byś jednak uświadomił nam - maluczkim, poruszającym się błędnym tropem sloganów i spekulacji, dlaczego uważasz za pewne (bo tak chyba należy interpretować Twoje posty, jeżeli oddzieli się treść od połajanek), że siły rządowe są w stanie realnie kontrolować kraj, a to, iż są one najliczniejsze, przekłada się automatycznie na możliwość utrzymania przez nie porządku, np. po wyjeździe interwentów. I dlaczego upowszechnienie pojazdów przeciwminowych i optoelektroniki przekłada się automatycznie na pewny sukces operacji antypartyzanckich. Miło będzie przeczytać, co autorytet ma do powiedzenia, oprócz złośliwości.
  12. Podatek liniowy

    Z ciekawostek - Rzecznik Praw Obywatelskich zakwestionował podatek progresywny. Link do informacji o wniosku do TK. Będzie ciekawe orzeczenie Trybunału...
  13. Przy okazji przyznania wyrokiem sądu odszkodowania Panu Ministrowi Andrzejowi Czumie fora internetowe rozgorzały dyskusjami. Link do wiadomości i dyskusji na Onecie. Poziom tych dyskusji bywa różny, jak to często bywa na otwartych forach. Insynuacje i połajanki sąsiadują z wartościowymi wypowiedziami. Często przewija się wątek istniejącego w latach 1965-1970 "Ruchu". Ja natomiast chciałbym nawiązać do wątku akcji ekspropriacyjnych dokonywanych przez "Ruch". Jak była ich skala? Czy ograniczały się tylko do zdobywania sprzętu poligraficznego i maszyn do pisania? Czy przewijający się przez fora internetowe wątek napadu na sklepową z dzieckiem jest tylko prowokacją przeciwników politycznych Ministra, czy ma cokolwiek wspólnego z prawdą? Zapraszam do dyskusji, w szczególności osoby lepiej zorientowane w charakterze działalności "Ruchu".
  14. Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"

    Zakładałem, bo chciałem się czegoś więcej dowiedzieć o relatywnie nieznanej mi materii. Racz zauważyć, że unikam w ocenie działaczy "Ruchu" słów skrajnych. I tak rozumiem opuszczenie nieco zasłony milczenia - aby nie pastwić się nadmiernie nad ich "bohaterską działalnością". Jakoś zrozumieć ich młodzieńczy, naiwny i śmieszny entuzjazm. Całą dostępną mi ironię włączę dopiero, gdy ktoś zacznie "Ruch" porównywać z działaniem prawdziwych bohaterów (np. z II-ej wojny). Nie, gdyby ją zabili to byliby zwykłymi bandytami. Nie twórz jakieś wirtualnej rzeczywistości i nie sugeruj innym opinii, których nie wyrazili. Gdyby działacze "Ruchu" zaatakowali z bronią w ręku sztab Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej i polegli na polu chwały byliby może bohaterami. W mojej opinii bezsensownymi, godnymi następcami naszych bezmyślnych prób powstańczych, ale bohaterami. Atakując sklepową z torbą byli śmieszni (choć zapewne nie dla samej Bogu ducha winnej - i walecznej - sklepowej). Gdyby ją zabili, byliby zaś po prostu bandytami. I tyle. Znowu tworzysz wirtualną rzeczywistość. Dla mnie działalność "Ruchu" ma w dużej mierze wymiar farsy, czy tragikomedii (jeszcze raz powtarzam - o ile wyżej podane fakty są prawdziwe). A wyroki oceniam za niewspółmiernie surowe w stosunku do powagi zjawiska (choć jak pisałem, za podobne "występy" i dziś mogliby parę lat w więzieniu spędzić). Gdybym ja był ówczesnym sędzią, starałbym się dać im trochę "w zawiasach" i polecić szczegółowej obserwacji milicyjnej. Dla ówczesnej władzy zapewne miało to wymiar bardziej poważny, bo trąciło początkami terroryzmu. Stąd odstraszająco-prewencyjny wymiar wyroku.
  15. Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"

    Do Gorbaczowa nie było możliwości "obalenia" socjalizmu w Polsce. Zatem każda próba w tej materii była skazana na niepowodzenie, co oczywiście nie zmienia faktu, że wśród tych prób był poważniejsze i mniej poważne. Jeżeli uważasz, że wyrywanie kobietom idącym z dziećmi toreb ma jakąkolwiek wartość, niesie za sobą głębsze przesłanie - to Twoje prawo. Ja osobiście nie widzę sensu dyskusji o rzeczach oczywistych - tj. np. o różnicy pomiędzy Kuroniem i jego "nie palcie komitetów, budujcie własne" - a akcjami na sklepowe. Twoje prawo mieć szacunek dla tych, których uważasz godnych szacunku. Jaki to ma związek z "Ruchem" i jego akcjami ekspropriacyjnymi? Jeżeli Piłsudski i jego ludzie próbowaliby wyrywać torby sklepowym, byłoby niewątpliwie śmieszno. Bezdany, niezależnie od tego jak tą akcję oceniamy, były jednak zjawiskiem z nieco innej parafii. Jak już nieco sugerowałem wcześniej, uważam w sumie, że powinno się nad "ekspropriacjami Ruchu" opuścić nieco zasłonę milczenia, nie znęcać się zbytnio nad realizatorami i traktować jako swoistą ciekawostkę historyczną. Natomiast jeżeli ktoś te akcje będzie porównywał do działań podziemia z okresu II-wojny, czy bojowców PPS to sam prosi się o ironię.
  16. Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"

    Uwielbiam posty niewiele wnoszące do dyskusji, ale już trudno: 1. Rozumiem, że Ci się kojarzy wszystko z "komuną", ale ja osobiście Piłsudskiego bym raczej do komunistów nie zaliczał. 2. Ekspropriacje to nie tylko wymysł "komunistyczny", bo zdaje się, że gustowali w nich chociażby "żołnierze wyklęci". Swego czasu przytoczyłem na forum relację dziewczyny "platerówki", której jak najbardziej słuszna, prawicowa, niepodległościowa partyzantka zrabowała płaszcz (w ramach ekspropriacji, jak sądzę). 3. Bezdany - na tle wyrywania torby pani sklepowej, czy gazowania Pewexu - to akcja super poważna. W szczegóły nie wnikam, bo chyba są znane. W ocenę także, bo Piłsudskiemu i jego pomysłom poświęcone jest sporo innych wątków na forum. A jeżeli chodzi Ci o generalne zakwestionowanie sytuowania Piłsudskiego w roli narodowego herosa, półboga i mitu bez skazy, to generalna zgoda, zresztą przypominam, że parę posłów krytycznych wobec Pierwszego Marszałka już na forum napisałem. 4. To rzeczywiście był żart historii, bo działacze "Ruchu" odwoływali się do tradycji partyzanckiej w zupełnie nie pasujących do tego typu działalności warunkach historycznych i w formie kuriozalnej.
  17. Sojusz Polski z Niemcami

    Jarpenie - ten wątek już się w jakieś dyskusji na forum pojawił. Polskich Sprawiedliwych należy czcić i podnosić urbi et orbi ich zasługi, ale to, że wśród odznaczonych jest najwięcej Polaków - to żaden dowód polskiego filosemityzmu. W Polsce żyła olbrzymia część europejskiej ludności żydowskiej, do Polski zwożono Żydów, aby ich wymordować, a Polacy byli i są całkiem licznym narodem. Działają prawa statystyki. Wręcz hańbą byłoby, gdyby w takich warunkach Polacy nie byliby na pierwszym miejscu. Rządy Piłsudskiego i jego następców przedstawiają moim zdaniem wiele do życzenia, ale decyzja z 1939 r., aby ruszyć do boju była najbardziej racjonalną z możliwych. Oparta na fundamentalnej przesłance, że walczyć będziemy razem z dwiema największymi potęgami ówczesnego świata. Oczywiście konto piłsudczyków bardzo mocno obciąża nieudolne dowodzenie i kompletne nierozpoznanie zagrożenia ze wschodu, ale to już inna historia. Gdybyśmy zachowali się, jak chciał św.p. Prof. Wieczorkiewicz, czyli zawarli sojusz z Hitlerem, to wyjścia były dwa (tu przypomnę to, co już w innym miejscu na forum pisałem): 1. Hitler przegrywa wojnę. Wychodzimy z niej jako kraj o statusie Węgier, czy Rumunii. Pokonany i wyeksploatowany, do tego bez Ziem Odzyskanych (i oczywiście bez Kresów). 2. Hitler wygrywa wojnę. Po tym fakcie dostajemy propozycję, aby przesiedlić się gdzieś na Środkową Syberię (no - może na Kubań), aby zwolnić drogi dojazdowe do germańskiego Lebensraumu. A ponieważ Hitler wygrał, to pomocy znikąd nie możemy oczekiwać. Zatem, albo wypada się zacząć pakować, albo zginąć.
  18. Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"

    FSO - mam dużo tolerancji dla ludzi o odmiennych, nawet dziwnych (w mojej opinii) poglądach. Jakoś tam mogę zrozumieć, że paru młodym ludziom się system nie podobał, naczytali się książek o partyzantach i próbowali to realizować w praktyce. W naiwny, dziecinny, kuriozalny i kontrowersyjny sposób. W sumie nikomu większej szkody nie zrobili, niczego nie osiągnęli, a swoje odsiedzieli. Oczywiście moja opinia byłaby ostrzejsza, gdyby sklepowa (czy jej dziecko) poniosła uszczerbek na zdrowiu, czy spłonęliby harcerze. Całe szczęście - do tego nie doszło. W skali całego społeczeństwa członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznej "Ruch" byli kompletnie odosobnieni, bo wówczas nawet takich rozsądnych opozycjonistów jak Kuroń było niewielu. A już marzących o podpalaniu i wysadzaniu skrajnie mało (chyba jeszcze - nieco później - bracia Kowalczykowie). Zatem - było to dawno, w sumie nieistotne i niezbyt poważne. Dziś zasługuje na wzmiankę jako ciekawostka psychologiczno-polityczna w lepszym podręczniku historii. Natomiast szlag mnie ciężko trafi, jeżeli napad na sklepową z dzieckiem, zacznie być w III RP traktowany na równi z zasługami z okresu II-ej wojny. A na to się powoli zanosi, gdy uwzględnimy chociażby nachalnie propagandową otoczkę niedawnych obchodów 4 czerwca. W każdym razie w mojej hierarchii wartości "piękny życiorys" (tak to się chyba teraz mówi) to ma ww. sklepowa, bo dzielną kobietą była.
  19. Bunt Żeligowskiego

    Nie krytykując ustaleń litewskiego językoznawcy, chciałbym zaznaczyć, że na językowych mapach litewskich bardzo mocno akcentuje się odrębność mieszanych dialektów polsko-białoruskich ("prosta mowa") od polszczyzny (czy szerzej - generalnie od polskości). Na zasadzie - lepiej niech tam będzie więcej Białorusinów niż Polaków. Widzę i na załączonej przez Ciebie mapie znak równości - język prosty=białoruski. Sprawa jest bardzo złożona, ale np. dziś znaczna część osób mówiących na Wileńszczyźnie "po prostemu" uważa się za Polaków, nie za Białorusinów.
  20. Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"

    Jeżeli to prawda, to jak to skomentować - aby nikogo nie urazić? O mam - dziecinada, to chyba właściwe słowo. I dowód na to, że historia może powtórzyć się jako farsa, bo działacze "Ruchu" stworzyli sui generis "grupę rekonstrukcji historycznej", odtwarzającej pewne działania podziemia z II-ej wojny, w zupełnie innych realiach i w formie, jakieś takiej - śmiesznej... Inna sprawa, że faktycznie wyroki niewspółmierne surowe, biorąc pod uwagę farsowość całej działalności. Ale, ale - za "sklepową z dzieckiem" i dziś można by było dostać parę ładnych lat (i to nawet więcej niż Panowie realnie odsiedzieli), za "muzeum" także (szczególnie, gdy rzeczywiście zagrożone byłoby życie harcerzy). Na marginesie - miałem we wczesnej młodości kolegę o lekkiej inklinacji w kierunku piromanii, którego ulubionym gadżetem była saletra z cukrem. Muszę go odnaleźć, bo a nóż-widelec zdetonował coś w Pewexie, muzeum, czy w urzędzie miejskim. Szkoda, żeby taki "piękny życiorys" się zmarnował ;) .
  21. Komisja Majątkowa

    1. Jeżeli majątek został zabrany w okresie Polski Ludowej z naruszeniem wówczas obowiązującego prawa - rekompensata jest czymś oczywistym. 2. Jeżeli majątek został zabrany w okresie Polski Ludowej zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem - tego pod żadnym pozorem bym nie wzruszał, bo otworzymy wówczas puszkę Pandory. 3. Działania Komisji "podchodzą" zasadniczo pod punkt 1 - tj. majątku odebranego z naruszeniem prawa. Czyli - co do zasady - w porządku. Co do zasady - bo art. 61 ustawy "O stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego..." przewiduje także możliwość żądań dotyczących mienia przejętego po 1948 r. za zaległości podatkowe i mienia przejętego zgodnie z dekretem "warszawskim". Natomiast skrajnie dyskusyjne jest: a) traktowanie tych roszczeń nie na zasadach ogólnych, tylko w jakieś formie uprzywilejowanej, b) braki dotyczące możliwości weryfikacji decyzji Komisji, c) arbitralna forma tych decyzji i daleko idąca ustępliwość wobec roszczeń strony kościelnej. Sprawy nie śledziłem, ale zdaje się czekamy na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Jest nadzieja na rozsądne rozstrzygnięcie, szkoda, że po 20. latach od wejścia w życie ustawy "O stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego...". A tak BTW - uchwalił ją jeszcze Sejm PRL, w ramach walki "komunistów" z religią .
  22. Budowa portu i rozwój miasta Gdyni

    Wielki sukces, jakim była budowa Gdyni miał także swoją drugą stronę. Nowoczesnej architekturze śródmieścia towarzyszyły slumsy (i to całkiem od tego śródmieścia niedalekie). Trochę przypominało to puchnące miasta III-świata otoczone dzielnicami biedy, zamieszkałymi przez ludzi, których zachęciły perspektywy "lepszego życia". Ot, takie favele. W Gdyni były to np: "Pekin", "Budapeszt", "Drewniana Warszawa", "Meksyk". Wspaniałym źródłem fotografii dawnej Gdyni jest książka S. Kitowskiego, Gdynia. Miasto z morza i marzeń, Gdynia 1997. A tak BTW - Słonimskiego i "m.ż.G.s.r." pamiętacie?
  23. Wojsko Polskie 89-2009, reformy, uzbrojenie.

    Zapewne już na to sam wpadłeś, ale tak na wszelki wypadek - proponuję czytelnię czasopism i roczniki "Techniki Wojskowej", "Nowej Techniki Wojskowej" i "Raportu". Informacje znajdziesz, tylko trochę trzeba będzie poszukać.
  24. Poznański czerwiec 1956 r.

    Zachęcam do przeczytania i do dyskusji nad artykułem.
  25. Poznański czerwiec 1956 r.

    "Poznański Czerwiec 1956 w świetle niezależnych badań" (aut. Łukasz Jastrząb). Moim zdaniem godna przeczytania analiza ówczesnych wydarzeń. Link do strony z artykułem.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.