-
Zawartość
5,681 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Przy okazji przyznania wyrokiem sądu odszkodowania Panu Ministrowi Andrzejowi Czumie fora internetowe rozgorzały dyskusjami. Link do wiadomości i dyskusji na Onecie. Poziom tych dyskusji bywa różny, jak to często bywa na otwartych forach. Insynuacje i połajanki sąsiadują z wartościowymi wypowiedziami. Często przewija się wątek istniejącego w latach 1965-1970 "Ruchu". Ja natomiast chciałbym nawiązać do wątku akcji ekspropriacyjnych dokonywanych przez "Ruch". Jak była ich skala? Czy ograniczały się tylko do zdobywania sprzętu poligraficznego i maszyn do pisania? Czy przewijający się przez fora internetowe wątek napadu na sklepową z dzieckiem jest tylko prowokacją przeciwników politycznych Ministra, czy ma cokolwiek wspólnego z prawdą? Zapraszam do dyskusji, w szczególności osoby lepiej zorientowane w charakterze działalności "Ruchu".
-
Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Opozycja i protesty w PRL
Zakładałem, bo chciałem się czegoś więcej dowiedzieć o relatywnie nieznanej mi materii. Racz zauważyć, że unikam w ocenie działaczy "Ruchu" słów skrajnych. I tak rozumiem opuszczenie nieco zasłony milczenia - aby nie pastwić się nadmiernie nad ich "bohaterską działalnością". Jakoś zrozumieć ich młodzieńczy, naiwny i śmieszny entuzjazm. Całą dostępną mi ironię włączę dopiero, gdy ktoś zacznie "Ruch" porównywać z działaniem prawdziwych bohaterów (np. z II-ej wojny). Nie, gdyby ją zabili to byliby zwykłymi bandytami. Nie twórz jakieś wirtualnej rzeczywistości i nie sugeruj innym opinii, których nie wyrazili. Gdyby działacze "Ruchu" zaatakowali z bronią w ręku sztab Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej i polegli na polu chwały byliby może bohaterami. W mojej opinii bezsensownymi, godnymi następcami naszych bezmyślnych prób powstańczych, ale bohaterami. Atakując sklepową z torbą byli śmieszni (choć zapewne nie dla samej Bogu ducha winnej - i walecznej - sklepowej). Gdyby ją zabili, byliby zaś po prostu bandytami. I tyle. Znowu tworzysz wirtualną rzeczywistość. Dla mnie działalność "Ruchu" ma w dużej mierze wymiar farsy, czy tragikomedii (jeszcze raz powtarzam - o ile wyżej podane fakty są prawdziwe). A wyroki oceniam za niewspółmiernie surowe w stosunku do powagi zjawiska (choć jak pisałem, za podobne "występy" i dziś mogliby parę lat w więzieniu spędzić). Gdybym ja był ówczesnym sędzią, starałbym się dać im trochę "w zawiasach" i polecić szczegółowej obserwacji milicyjnej. Dla ówczesnej władzy zapewne miało to wymiar bardziej poważny, bo trąciło początkami terroryzmu. Stąd odstraszająco-prewencyjny wymiar wyroku. -
Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Opozycja i protesty w PRL
Do Gorbaczowa nie było możliwości "obalenia" socjalizmu w Polsce. Zatem każda próba w tej materii była skazana na niepowodzenie, co oczywiście nie zmienia faktu, że wśród tych prób był poważniejsze i mniej poważne. Jeżeli uważasz, że wyrywanie kobietom idącym z dziećmi toreb ma jakąkolwiek wartość, niesie za sobą głębsze przesłanie - to Twoje prawo. Ja osobiście nie widzę sensu dyskusji o rzeczach oczywistych - tj. np. o różnicy pomiędzy Kuroniem i jego "nie palcie komitetów, budujcie własne" - a akcjami na sklepowe. Twoje prawo mieć szacunek dla tych, których uważasz godnych szacunku. Jaki to ma związek z "Ruchem" i jego akcjami ekspropriacyjnymi? Jeżeli Piłsudski i jego ludzie próbowaliby wyrywać torby sklepowym, byłoby niewątpliwie śmieszno. Bezdany, niezależnie od tego jak tą akcję oceniamy, były jednak zjawiskiem z nieco innej parafii. Jak już nieco sugerowałem wcześniej, uważam w sumie, że powinno się nad "ekspropriacjami Ruchu" opuścić nieco zasłonę milczenia, nie znęcać się zbytnio nad realizatorami i traktować jako swoistą ciekawostkę historyczną. Natomiast jeżeli ktoś te akcje będzie porównywał do działań podziemia z okresu II-wojny, czy bojowców PPS to sam prosi się o ironię. -
Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Opozycja i protesty w PRL
Uwielbiam posty niewiele wnoszące do dyskusji, ale już trudno: 1. Rozumiem, że Ci się kojarzy wszystko z "komuną", ale ja osobiście Piłsudskiego bym raczej do komunistów nie zaliczał. 2. Ekspropriacje to nie tylko wymysł "komunistyczny", bo zdaje się, że gustowali w nich chociażby "żołnierze wyklęci". Swego czasu przytoczyłem na forum relację dziewczyny "platerówki", której jak najbardziej słuszna, prawicowa, niepodległościowa partyzantka zrabowała płaszcz (w ramach ekspropriacji, jak sądzę). 3. Bezdany - na tle wyrywania torby pani sklepowej, czy gazowania Pewexu - to akcja super poważna. W szczegóły nie wnikam, bo chyba są znane. W ocenę także, bo Piłsudskiemu i jego pomysłom poświęcone jest sporo innych wątków na forum. A jeżeli chodzi Ci o generalne zakwestionowanie sytuowania Piłsudskiego w roli narodowego herosa, półboga i mitu bez skazy, to generalna zgoda, zresztą przypominam, że parę posłów krytycznych wobec Pierwszego Marszałka już na forum napisałem. 4. To rzeczywiście był żart historii, bo działacze "Ruchu" odwoływali się do tradycji partyzanckiej w zupełnie nie pasujących do tego typu działalności warunkach historycznych i w formie kuriozalnej. -
Sojusz Polski z Niemcami
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Historia Polski alternatywna
Jarpenie - ten wątek już się w jakieś dyskusji na forum pojawił. Polskich Sprawiedliwych należy czcić i podnosić urbi et orbi ich zasługi, ale to, że wśród odznaczonych jest najwięcej Polaków - to żaden dowód polskiego filosemityzmu. W Polsce żyła olbrzymia część europejskiej ludności żydowskiej, do Polski zwożono Żydów, aby ich wymordować, a Polacy byli i są całkiem licznym narodem. Działają prawa statystyki. Wręcz hańbą byłoby, gdyby w takich warunkach Polacy nie byliby na pierwszym miejscu. Rządy Piłsudskiego i jego następców przedstawiają moim zdaniem wiele do życzenia, ale decyzja z 1939 r., aby ruszyć do boju była najbardziej racjonalną z możliwych. Oparta na fundamentalnej przesłance, że walczyć będziemy razem z dwiema największymi potęgami ówczesnego świata. Oczywiście konto piłsudczyków bardzo mocno obciąża nieudolne dowodzenie i kompletne nierozpoznanie zagrożenia ze wschodu, ale to już inna historia. Gdybyśmy zachowali się, jak chciał św.p. Prof. Wieczorkiewicz, czyli zawarli sojusz z Hitlerem, to wyjścia były dwa (tu przypomnę to, co już w innym miejscu na forum pisałem): 1. Hitler przegrywa wojnę. Wychodzimy z niej jako kraj o statusie Węgier, czy Rumunii. Pokonany i wyeksploatowany, do tego bez Ziem Odzyskanych (i oczywiście bez Kresów). 2. Hitler wygrywa wojnę. Po tym fakcie dostajemy propozycję, aby przesiedlić się gdzieś na Środkową Syberię (no - może na Kubań), aby zwolnić drogi dojazdowe do germańskiego Lebensraumu. A ponieważ Hitler wygrał, to pomocy znikąd nie możemy oczekiwać. Zatem, albo wypada się zacząć pakować, albo zginąć. -
Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Opozycja i protesty w PRL
FSO - mam dużo tolerancji dla ludzi o odmiennych, nawet dziwnych (w mojej opinii) poglądach. Jakoś tam mogę zrozumieć, że paru młodym ludziom się system nie podobał, naczytali się książek o partyzantach i próbowali to realizować w praktyce. W naiwny, dziecinny, kuriozalny i kontrowersyjny sposób. W sumie nikomu większej szkody nie zrobili, niczego nie osiągnęli, a swoje odsiedzieli. Oczywiście moja opinia byłaby ostrzejsza, gdyby sklepowa (czy jej dziecko) poniosła uszczerbek na zdrowiu, czy spłonęliby harcerze. Całe szczęście - do tego nie doszło. W skali całego społeczeństwa członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznej "Ruch" byli kompletnie odosobnieni, bo wówczas nawet takich rozsądnych opozycjonistów jak Kuroń było niewielu. A już marzących o podpalaniu i wysadzaniu skrajnie mało (chyba jeszcze - nieco później - bracia Kowalczykowie). Zatem - było to dawno, w sumie nieistotne i niezbyt poważne. Dziś zasługuje na wzmiankę jako ciekawostka psychologiczno-polityczna w lepszym podręczniku historii. Natomiast szlag mnie ciężko trafi, jeżeli napad na sklepową z dzieckiem, zacznie być w III RP traktowany na równi z zasługami z okresu II-ej wojny. A na to się powoli zanosi, gdy uwzględnimy chociażby nachalnie propagandową otoczkę niedawnych obchodów 4 czerwca. W każdym razie w mojej hierarchii wartości "piękny życiorys" (tak to się chyba teraz mówi) to ma ww. sklepowa, bo dzielną kobietą była. -
Nie krytykując ustaleń litewskiego językoznawcy, chciałbym zaznaczyć, że na językowych mapach litewskich bardzo mocno akcentuje się odrębność mieszanych dialektów polsko-białoruskich ("prosta mowa") od polszczyzny (czy szerzej - generalnie od polskości). Na zasadzie - lepiej niech tam będzie więcej Białorusinów niż Polaków. Widzę i na załączonej przez Ciebie mapie znak równości - język prosty=białoruski. Sprawa jest bardzo złożona, ale np. dziś znaczna część osób mówiących na Wileńszczyźnie "po prostemu" uważa się za Polaków, nie za Białorusinów.
-
Akcje ekspropriacyjne "Ruchu"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Opozycja i protesty w PRL
Jeżeli to prawda, to jak to skomentować - aby nikogo nie urazić? O mam - dziecinada, to chyba właściwe słowo. I dowód na to, że historia może powtórzyć się jako farsa, bo działacze "Ruchu" stworzyli sui generis "grupę rekonstrukcji historycznej", odtwarzającej pewne działania podziemia z II-ej wojny, w zupełnie innych realiach i w formie, jakieś takiej - śmiesznej... Inna sprawa, że faktycznie wyroki niewspółmierne surowe, biorąc pod uwagę farsowość całej działalności. Ale, ale - za "sklepową z dzieckiem" i dziś można by było dostać parę ładnych lat (i to nawet więcej niż Panowie realnie odsiedzieli), za "muzeum" także (szczególnie, gdy rzeczywiście zagrożone byłoby życie harcerzy). Na marginesie - miałem we wczesnej młodości kolegę o lekkiej inklinacji w kierunku piromanii, którego ulubionym gadżetem była saletra z cukrem. Muszę go odnaleźć, bo a nóż-widelec zdetonował coś w Pewexie, muzeum, czy w urzędzie miejskim. Szkoda, żeby taki "piękny życiorys" się zmarnował ;) . -
1. Jeżeli majątek został zabrany w okresie Polski Ludowej z naruszeniem wówczas obowiązującego prawa - rekompensata jest czymś oczywistym. 2. Jeżeli majątek został zabrany w okresie Polski Ludowej zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem - tego pod żadnym pozorem bym nie wzruszał, bo otworzymy wówczas puszkę Pandory. 3. Działania Komisji "podchodzą" zasadniczo pod punkt 1 - tj. majątku odebranego z naruszeniem prawa. Czyli - co do zasady - w porządku. Co do zasady - bo art. 61 ustawy "O stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego..." przewiduje także możliwość żądań dotyczących mienia przejętego po 1948 r. za zaległości podatkowe i mienia przejętego zgodnie z dekretem "warszawskim". Natomiast skrajnie dyskusyjne jest: a) traktowanie tych roszczeń nie na zasadach ogólnych, tylko w jakieś formie uprzywilejowanej, b) braki dotyczące możliwości weryfikacji decyzji Komisji, c) arbitralna forma tych decyzji i daleko idąca ustępliwość wobec roszczeń strony kościelnej. Sprawy nie śledziłem, ale zdaje się czekamy na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Jest nadzieja na rozsądne rozstrzygnięcie, szkoda, że po 20. latach od wejścia w życie ustawy "O stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego...". A tak BTW - uchwalił ją jeszcze Sejm PRL, w ramach walki "komunistów" z religią .
-
Budowa portu i rozwój miasta Gdyni
Bruno Wątpliwy odpowiedział lengol → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Wielki sukces, jakim była budowa Gdyni miał także swoją drugą stronę. Nowoczesnej architekturze śródmieścia towarzyszyły slumsy (i to całkiem od tego śródmieścia niedalekie). Trochę przypominało to puchnące miasta III-świata otoczone dzielnicami biedy, zamieszkałymi przez ludzi, których zachęciły perspektywy "lepszego życia". Ot, takie favele. W Gdyni były to np: "Pekin", "Budapeszt", "Drewniana Warszawa", "Meksyk". Wspaniałym źródłem fotografii dawnej Gdyni jest książka S. Kitowskiego, Gdynia. Miasto z morza i marzeń, Gdynia 1997. A tak BTW - Słonimskiego i "m.ż.G.s.r." pamiętacie? -
Zapewne już na to sam wpadłeś, ale tak na wszelki wypadek - proponuję czytelnię czasopism i roczniki "Techniki Wojskowej", "Nowej Techniki Wojskowej" i "Raportu". Informacje znajdziesz, tylko trochę trzeba będzie poszukać.
-
Poznański czerwiec 1956 r.
Bruno Wątpliwy odpowiedział krzysztof83 → temat → Opozycja i protesty w PRL
Zachęcam do przeczytania i do dyskusji nad artykułem. -
Poznański czerwiec 1956 r.
Bruno Wątpliwy odpowiedział krzysztof83 → temat → Opozycja i protesty w PRL
"Poznański Czerwiec 1956 w świetle niezależnych badań" (aut. Łukasz Jastrząb). Moim zdaniem godna przeczytania analiza ówczesnych wydarzeń. Link do strony z artykułem. -
Uzasadnione podejrzenie (popełnienia przestępstwa) jest pojęciem jak najbardziej występującym i w krajach demokratycznych. Jego znaczenie jest w miarę jasne i nie trzeba dokonywać tu rozbioru logiczno-językowego. Chodzi po prostu o prawdopodobne wystąpienie faktu, mającego znaczenie prawne. Problem - jak myślę - polega na tym, że "uzasadnione podejrzenie" powinno uzasadniać rozpoczęcie postępowania (działań odpowiednich organów), natomiast nie koniecznie być podstawą skazania. Tu powinno nastąpić ustalenie zaistnienia faktu, w wyniku postępowania dowodowego. Aczkolwiek trudno dokładnie powiedzieć tak ad hoc, co ustawodawca radziecki miał na myśli używając te słowa (przynajmniej w sensie jurydycznym, bo politycznym - wiadomo o co chodziło). I inna sprawa, że po pobieżnym przejrzeniu §6 w języku rosyjskim, nie zauważyłem tam fragmentu o "uzasadnionym podejrzeniu". Może ukrywa się gdzieś indziej w kodeksie karnym RSFRR.
-
Myślę, że każdy szowinizm narodowy jest groźny, ale dodatkowym zagrożeniem jest jego "młodość". Słowacy w rozumieniu świadomości etnicznej byli wówczas bardzo młodym narodem, którego elity (skądinąd jeszcze nieliczne) postawiły na silny nacjonalizm jako sposób wyróżnienia, zerwania z indyferentną narodowościowo (tak to nazwijmy) przeszłością. W sumie nic specyficznego, podobnie odbywało się to chociażby w krajach bałtyckich. Efekty były jakie były.
-
Wielkie osobowości polskiej lewicy
Bruno Wątpliwy odpowiedział abramowicz → temat → Historia Polski ogólnie
Myślę, że Bronek nawiązuje do dwóch wypowiedzi: Ks. Piwowarczyka:"Kisielu, cóżeś za małpę z siebie wystrugał". Samego Kisielewskiego (na podstawie Witosa): "Robić to tam nic nie robiłem, ale com się nauczył tom się nauczył!" M. Urbanek, Kisiel, Wrocław 1997, s. 78. A tak BTW - daliście Panowie (Gregski i Tomaszu) już ogólne świadectwo własnych mocnych przekonań, że nie lubicie "czerwonych" w każdej postaci, to może teraz trochę o postaciach, a nie tak ogólnie . -
Też tak przypuszczam. Nie zapoznawali się ci co nie chcieli, ewentualnie żyli w otoczeniu, które już kompletnie nic ze słowem pisanym nie miało do czynienia. Ale - do tego dochodziły kazania, w których od czasu do czasu ten wątek musiał się pojawiać. Myślę, że efekcie miało to istotny wpływ na postawy i zachowania ludzkie w czasie Holocaustu. Inna sprawa, że - mimo wszystko - odróżniałbym "Rycerza" od gazet przez Ciebie wskazanych. Jednak istotna część "Rycerza" była zawsze poświęcona kwestiom stricte religijnym. A jak można religię miłości bliźniego pogodzić z antysemityzmem, to już inna historia.
-
W języku rosyjskim: Link do tekstu art. 58.
-
W latach 30. jednorazowy nakład "Rycerza Niepokalanej" sięgał 600-800 tysięcy egzemplarzy. 45% rozprowadzano za darmo. Dla porównania (nie do końca dokładnego, bo "Rycerz" był miesięcznikiem) - super wysokonakładowa gazeta międzywojnia - "Ilustrowany Kurier Codzienny" to nakład 120-180 tysięcy egz. (niekiedy przekraczał 200 tysięcy). Resztę można sobie dośpiewać... Powyższe dane za: H. Zieliński, Historia Polski 1914-1939. Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1985, s. 341, 346.
-
Kultowe rzeczy PRLu
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Eeee tam, nasz telewizor marki "Rubin" fajny był. Pokrętło tak ekstra terkotało. I kolor. Całkiem niezły. Dopiero tak gdzieś po ośmiu latach było wszystko na fioletowo, do tego momentu - "obraz żyleta". A zapalił się dopiero po 10. latach. I to tylko puszczając wielkie dymy bez ognia. Także wcale się nie liczy . -
Oczywiście, że miało. ZSRR był w tej materii państwem prawa . Problem polegał na tym, że np. z art. 58 można było skazać dokładnie każdego. Poza tym były rozmaite regulacje szczegółowe. Na przykład w lutym 1945 r. KC Komunistycznej Partii Białorusi (bolszewików) podjął uchwałę "O reedukacji społeczeństwa w duchu radzieckiego patriotyzmu i nienawiści do okupantów niemieckich" (E. Mironowicz, Białoruś, Warszawa 1999, s. 182). I reedukowano, na całego... Z tym, że po 1945 r. już do tak masowej, bezpośredniej eksterminacji - jak przed wojną (Kuropaty itp.) - raczej nie dochodziło. Nawet bardzo "obciążeni" przeważnie trafiali do łagrów. Z wyjątkami (Własow itp.). Poza tym była cała masa "oddolnych inicjatyw" (jak podejrzewam), gdy ci, którzy dostali władzę decydowania o losie powracających jeńców i robotników przymusowych, z tej władzy korzystali. Po swojemu i często kuriozalnymi metodami decydując, kto kolaborant kto nie. Kiedyś oglądałem program dokumentalny, w którym starsza pani opowiadała jak radzieckie dziewczyny powracające z robót w Niemczech skierowano na badania ginekologiczne. Od wyniku badań zależał dalszy los. Te, które nie zachowały niewinności pojechały gdzieś daleko, za "spółkowanie z przeciwnikiem". Proste, ale trzeba było wymyślić...
-
A miało być tak pięknie... Tempo rozwoju Litwy, Łotwy i Estonii było imponujące. Kraje te, startujące z gorszego pułapu niż Polska, szybko nadrabiały zaległości i zabrały się - z sukcesami - do wyprzedzania nas w dziele powiększania dochodu narodowego na głowę mieszkańca. Gdy ktoś pamiętał Tallinn, Rygę czy Wilno sprzed kilkunastu lat, przecierał oczy ze zdumienia. Na prowincji bywało gorzej - ale cóż, nie od razu Kraków zbudowano... Bałtowie (i Ugrofinowie), oczywiście niektórzy, powoli zaczynali patrzeć na Polskę z góry. Sam niekiedy spotkałem się z - oczywiście delikatnymi - sugestiami, "że my już panie, prawie Skandynawia, a wy...". I nagle stało się COŚ: Cytat za: Bałtyckie tygrysy wyginęły? Artykuł z tej strony internetowej. Do tego zaognieniu uległy spory etniczne (w Estonii i na Łotwie). Litwy ten problem mniej dotyczy, bo przyznała obywatelstwo na początku lat 90. wszystkim mieszkańcom, natomiast na Łotwie i w Estonii mieszka nadal rzesza rosyjskojęzycznych mieszkańców o statusie bezpaństwowców (plus rzesza, która już obywatelstwo otrzymała). I warto przypomnieć, że jest to rzesza olbrzymia w stosunku do ogólnej liczby ludności. Do tej pory, choć mieszkańcy rosyjskojęzyczni czuli się pokrzywdzeni, konflikt nie miał ostrego wymiaru. Idzie natomiast chyba ku gorszemu - zamieszki po przeniesieniu "brązowego żołnierza", masowe i ostentacyjne świętowanie 9 maja, spory o szkoły. Czy państwa bałtyckie są u progu gigantycznego kryzysu - ekonomicznego i społeczno-narodowościowego? I jak to się ma do faktu, że: Cytat za: Bałtyckie tygrysy wyginęły? (z wyżej podanej strony internetowej)
-
Myślę FSO, że jest to pewne uproszczenie. Nie było tak, iż każdy b. jeniec radziecki miał u Stalina zagwarantowaną śmierć w łagrze. Niewola niemiecka czy praca przymusowa była bardzo istotną "okolicznością obciążającą", ale istotną część z tych ludzi po prostu wypuszczano po "przefiltrowaniu". Z resztą postępowano brutalnie, ale zwracam uwagę, że łagry często przeżywali nawet UPO-wcy i łotewscy esesmani (i to podejrzewam, że w skali dużo większej niż jeńcy Niemcy spod Stalingradu). Zresztą postępowanie wobec jeńców niemieckich też się z czasem nieco zmieniało. Zaryzykowałbym tezę, że reżim stalinowski po wojnie był mniej opresyjny wobec swoich niż przed wojną. Wobec ogromu strat ludnościowych w Wielkiej Ojczyźnianej, już tak nie szafowano śmiercią. To nie znaczy, że nie szafowano w ogóle...
-
To trochę nie tak. Czang rzeczywiście zostawił sztuczną szczękę (tudzież uciekał w piżamie i bez butów), ale zaatakowali go, a potem złapali, żołnierze Zhang Xuelianga (swego czasu władcy Mandżurii, wypartego z niej przez Japończyków, który uznał w 1928 r. zwierzchnictwo KMT). Czyli Czanga aresztował "kolega" i miało to raczej postać rebelii w obozie KMT. Zhang, sfrustrowany stratą "swojej" Mandżurii, winił Czanga za ten fakt i chciał zawarcia pokoju z komunistami, zmian w rządzie i walki z Japonią. Fakt, że zaczął dogadywać się z KPCh i akcja była z nią uzgodniona. Gdy go złapali, dowódca "Mandżurów" płk. Sun Mingju przywitał jeńca kulturalnie i nawet wziął go na barana, aby znieść z gór (znał nota bene Czanga osobiście). Ale formalnie Sun nie był członkiem oddziałów komunistycznych. Potem Czang przebywał w niewoli Zhang Xuelianga. Bardzo istotny wpływ na jego uwolnienie miała zapewne Moskwa, której operacja się nie podobała. Stalin wręcz nazwał inicjatorów porwania "prowokatorami w służbie japońskiej". Niejasna jest do końca postawa KPCh i - przede wszystkim - Zhou Enlaia, który zaoferował swoje usługi w charakterze pośrednika i rozmawiał z uwięzionym Czangiem (Zhou w sumie zawdzięczał Czangowi życie). Ostatecznie sprawę i tak wygrała KPCh. Po wypuszczeniu Czanga, w zamian za formalne podporządkowanie się rządowi, uzyskała status partnera i poniechanie planów zniszczenia Armii Czerwonej przez siły KMT. Najbardziej w ostatecznym rachunku stracił Zhang Xueliang, któremu później Czang "załatwił" ok. 50 lat więzienia (w tym ok. 40 już na Tajwanie). Źródła: J. Polit, Pod wiatr. Czang Kaj-szek 1887-1975, Kraków 2008, s. 336-347 J. Polit, Chiny, Warszawa 2004, s. 153-155
-
Wybory w PRL
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
FSO, po pierwsze musimy oddzielić wybory w 1985 r. (i 1984 - do rad narodowych) od wcześniejszych. W wyborach 1985 roku frekwencja oficjalna wynosiła bodajże 79% i była gigantycznym odstępstwem od reguł świata realnego socjalizmu (to znaczy i sama frekwencja, i to, że ją urbi et orbi ogłoszono). Podejrzewam, iż były to dane prawdziwe. Wcześniej (do wyborów 1980 r. włącznie) myślę, że - jeżeli już - to dochodziło do małych korekt (np. pierwszoplanowy polityk nie mógł mieć 94 %, tylko 98,9). Uważam Rakowskiego za wybitną i trzeźwo myślącą postać, ale zauważ, że i on pisze raczej na zasadzie przypuszczeń, w każdym razie nie dysponuje żadną wiedzą tajemną. Po prostu przemyślenia mądrego człowieka, któremu ta farsa się nie podobała. W każdym razie manipulacje podczas referendum z 1946 r. i wyborów 1947 r. są w miarę dobrze zbadane i opisane. Mniej więcej znana jest ich skala. O wyborach po 1956 r. natomiast wielkiego krzyku o fałszerstwach nie słyszałem. Także będę się upierał, że lud pracujący miast i wsi głosował słusznie i odpowiedzialnie , tak, że korygować wyniku za bardzo już nie było trzeba.