-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Traktat lizboński, czyli utrata suwerenności przez Polskę
Bruno Wątpliwy odpowiedział intervojager → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Wiesz Baronie, ale to właściwie pytanie o to, czy istnieje na świecie jakikolwiek kraj suwerenny (zewnętrznie) w klasycznym tego słowa rozumieniu. Państwa są oplecione taką siecią wzajemnych zobowiązań, że suwerenne w starym stylu może jest supermocarstwo, a może Korea Północna (choć i ta musi zabiegać o pomoc żywnościową). Jeżeli tak podchodzimy do sprawy, to dochodzimy do wniosku, że klasyczna suwerenność już właściwie wymarła. Albo jakoś próbujemy reinterpretować to pojęcie. Rzecz poglądów. Widzę, że uważasz jak J. Nowak-Jeziorański odnośnie do PRL. Że suwerenność jest, albo jej nie ma. Nie ma stanów pośrednich - tak jak nie ma jajka częściowo nieświeżego. Ja mam tu inne zdanie i uważam, że nawet w warunkach PRL można było mówić o jakimś zakresie suwerenności. A odnośnie do czasów współczesnych dominuje przekonanie, że ograniczenie wykonywania suwerenności zgodne z - nomen omen - suwerennie wyrażoną wolą państwa nie łamie zasady suwerenności. Reszta jest właśnie sprawą poglądów politycznych. Kwestia obserwacji osobistych, naszego środowiska i jego poglądów. Moim zdaniem Polacy są jedną z najbardziej prounijnych nacji. Sondaże jednak coś mówią, a ruchy społeczne ewidentnie antyunijne to jednak - przynajmniej na razie - margines sceny politycznej. -
Traktat lizboński, czyli utrata suwerenności przez Polskę
Bruno Wątpliwy odpowiedział intervojager → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
O, w to nie wątpię, że znajdzie się wypowiedzi, iż członkostwo w Unii to koniec Polski. W kwestii suwerenności państwowej w ramach Unii (czy Wspólnot) polecam orzecznictwo niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, francuskiej Rady Konstytucyjnej i podstawowe podręczniki do prawa europejskiego, czy konstytucyjnego. Jak przypuszczam, mimo wszystko godłom narodowym nic nie grozi. Nawet upowszechnienie symboli europejskich. Lud nasz chyba jednak przesadnie antyeuropejski nie jest, pierwszy z brzegu efekt wyszukiwania: Źródło cytatu. Problem w tym, że nie mamy, albo mamy znikomą ilość. Bez pieniędzy unijnych nasze drogi nawet po 30 latach III RP reprezentowałyby poziom Albanii. Prosta zasada - tak, jak pomiędzy ludźmi, zawierasz dobrowolnie jakąś umowę, jeżeli masz z niej jakieś korzyści. Nie chcesz - nie zawierasz. Szkopuł w tym, że wyłączywszy państwa bogate gazem, czy bankowością (Norwegia, Szwajcaria), to pozostali raczej chcą taką umowę zawierać, a nawet bardzo się jej domagają. A chyba samobójcami nie są. -
Traktat lizboński, czyli utrata suwerenności przez Polskę
Bruno Wątpliwy odpowiedział intervojager → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ocena oczywiście zależy od osobistych poglądów politycznych, które zdaje się w tej materii masz mocno wykrystalizowane. Prawnicy raczej uważają, że członkostwo w UE to nie ograniczenie suwerenności, bo państwo pozostaje suwerenne, ale ograniczenie wykonywania suwerenności. Niby to samo, ale istotna różnica. Integracja następuje zgodnie z odpowiednio i samodzielnie wyrażoną wolą instytucji państwowych (lub całego narodu w referendum). Nie jest narzucona np. za pomocą agresji. Państwo nadal pozostaje suwerenne, bo zawsze może opuścić grono integrujących się państw i "żyć sobie" na własną rękę, tudzież rachunek. Dla większości Polaków opłacalność takiej autarkii w środku Europy jest nader dyskusyjna, stąd olbrzymie poparcie dla procesu integracji. No i rodacy pragmatycznie widzą, że bez Unii nadal jeździlibyśmy drogami zbudowanymi za Gierka, a pracy za granicą wypadałoby szukać raczej na czarno. -
Polacy w służbie Armii Czerwonej
Bruno Wątpliwy odpowiedział Andreas → temat → Polacy na wojennych frontach
Czytałem wspomnienia Popławskiego "Towarzysze frontowych dróg" (czy jakoś podobnie). Napisane językiem typowym dla epoki, ale ewidentnie przyznaje się w nich do polskości. Skądinąd jednym z większych absurdów ostatnich lat było zrobienie z Popławskiego Gorochowa, co nawet pojawiło się w filmie dokumentalnym o Poznańskim Czerwcu (chyba made in TVP). Nawet Jaruzelski w rozmowie z Torańską tym "historycznym odkryciem" się zasugerował. Spoczął na cmentarzu w Warszawie. W jakimś sensie jest to najdobitniejszy dowód świadomości narodowej. -
Polacy w służbie Armii Czerwonej
Bruno Wątpliwy odpowiedział Andreas → temat → Polacy na wojennych frontach
Już o tym pisałem (link), ale rzecz ciekawa, zatem: W interesującej książce W. Białkowskiego, Rokossowski. Na ile Polak?, Warszawa 1994, s. 50-51 jest relacja spotkania dwóch Polaków (i dwóch byłych więźniów jednocześnie) - Rokossowskiego i Jana Malinowskiego (żołnierza polskiego z 1939 r., byłego "zeka", a w momencie spotkania żołnierza radzieckiej "czarnej" 16 armii). Malinowski pojmał do niewoli niemieckiego kapitana: "Od majora usłyszałem polecenie - meldujcie dowódcy armii. Z wrażenia, ze stoję przed tak ważnym generałem, bezwiednie zacząłem meldować po polsku. On odpowiedział mi także po polsku. No, to ja go zapytałem: -To pan generał też Polak? Zapanowała długa cisza, po czym generał powiedział z nutą wyrzutu w głosie, już po rosyjsku: -Tutaj nie ma panów. Służycie w Armii Czerwonej, meldujcie po rosyjsku. Po wyjściu z ziemianki dowiedziałem się , że tym generałem był Konstanty Rokossowski. Następnego dnia (...) na jego rozkaz zostałem odznaczony". Świadomie napisałem o Rokossowskim "Polak", choć sprawa nie jest oczywiście jednoznaczna, nawet bardzo kompetentny Białkowski nie daje jasnej odpowiedzi. Warto jednak przeczytać wywiad "Polityki" z prawnuczką marszałka - link. A z pozostałymi POP-ami było bardzo różnie. Inaczej z Korczycem, inaczej z Popławskim, inaczej z Kieniewiczem, inaczej z Bewziukiem, inaczej ze Strażewskim. Różnie było także z POP-ami niższej rangi. To chyba Dańko w "Nie zdążyli do Andersa..." zamieścił wspomnienie o młodszym oficerze z Armii Czerwonej, w którym "odżyła polskość". W tej samej książce jest także relacja szeregowego żołnierza z ZSRR, który jak najbardziej czuł się Polakiem i po wojnie udało mu się w Polsce zostać. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Argument użyty przez Andreasa: nie ma większego znaczenia dla oceny samego poczucia przynależności do narodu polskiego, którą niewątpliwie istotna część POP-ów miała. Choć niewątpliwie temu poczuciu towarzyszyła przeważnie świadomość przynależności do państwa radzieckiego. Choć oczywiście jest i druga strona medalu - znaczna część POP-ów była Polakami wyłącznie honoris causa i związki z polskością właściwie utraciła. Coś mi tu nie gra. Nie słyszałem, aby Świerczewski był kiedykolwiek obywatelem II RP i "opuścił Polskę", a także aby nie przyznawał się do polskiego pochodzenia. -
W uzupełnieniu do tematu wykładanych kołnierzy (na załączonym przez Wroobla zdjęciu). Link do odezwy gen. Berlinga ze zdjęciem tegoż.
-
Witam serdecznie, może znowu wspólnie przeanalizujemy jakieś zdjęcie (link) z walk z polskim "podziemiem niepodległościowym" (ale o częściowo upowskiej proweniencji) spod Hrubieszowa, ale prawdopodobnie zrobione w okolicach Cottbus (Chociebuża)? Miło zawsze polemizować z kimś o jasnej wizji świata. A tak na marginesie, jesteś pewny, że 5 pułk piechoty był w KBW? Czy całą wiedzę w tej materii czerpiesz z tej ambitnej strony (link), która z kształtu kołnierza u munduru Jaruzelskiego wnosi o przynależności do KBW?
-
Ak-2107, mącisz, po co komu źródła niemieckie? Nie wiesz jak wyglądała prawda historyczna? Słuszna obecnie politycznie koncepcja "wikipedystów", oparta na wizji wnikliwych badaczy problemu (nie kierujących się w żadnym stopniu przesłankami politycznymi) jest zapewne taka: Finder (i Fornalska) kierowali organizacją, która współpracowała z Niemcami w dziele zwalczania ruchu niepodległościowego. Niemcy w nagrodę ich poszukiwali, aresztowali i zabili. Logiczne? Oczywiście, że logiczne.
-
Stan wojenny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Zdarza się i w kraju demokratycznym, że wojsko (policja) używa broni palnej, albo z konieczności, albo w wyniku złego dowodzenia, albo ze złej woli, albo po prostu na skutek tragicznego splotu okoliczności. Przykład? Służę. Masakra w Derry. Tu można poczytać. W PRL także strzelano wcześniej do ludzi. Także z różnych powodów (bo np. inaczej wyglądała sytuacja w roku 1970 w Gdańsku, gdy ludziom groziła śmierć w płomieniach, a tłum opanowywał transportery opancerzone, a inaczej w Gdyni przed stocznią). Znowu, nie chciałbym dyskutować o konkretnych ludziach, bo każda śmierć to tragedia, a uczuciom rodzin należy się szacunek. Zapewniam jednak, że bardzo wiele przypadków, które "wieść gminna" zalicza do działań "oprawców stanu wojennego", nie ma prawdopodobnie z takimi działaniami związku. Co oczywiście nie oznacza, że wówczas nie ginęli ludzie. I nie było tragedii. Ale oddać trzeba Jaruzelskiemu sprawiedliwość, że zrobił dużo, aby skalę tych tragedii ograniczyć. -
Zapraszam zatem do kontynuacji dyskusji o Gierku - link. I pozwolę sobie zacytować swoje wypowiedzi stamtąd: Dziś III RP ma może 650 miliardów złotych długu, a według niektórych nawet 3 biliony (co jest pewnie przesadzone). Rozwój Polski jest zatem w dużym stopniu stymulowany przez zadłużenie (i dotacje UE), a nie genialność obecnych polityków, którzy lubią naśmiewać się z PRL. Ale to jednak bardziej pasuje do dyskusji o Gierku.
-
Stan wojenny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Zamach majowy był zamachem przeciwko legalnej władzy, który implikował małą wojnę domową i kilkaset ofiar. A później skutkował rządami autorytarnymi, o coraz większym natężeniu. Z kolejnymi ofiarami śmiertelnymi i represjami w stylu Berezy. Stan wojenny był działaniem legalnej władzy, które (mimo gigantycznego napięcia społecznego) spowodowało może kilkanaście, może kilkadziesiąt ofiar. I owocowało rządami autorytarnymi o nieporównywalnej w Europie Wschodniej łagodności, które zakończyły się rozmowami z opozycją i oddaniem władzy. Piłsudski działał w warunkach kraju suwerennego, także wprowadzał zamordyzm tylko na swoje żądanie i na swój rachunek. Jaruzelski działał w o wiele trudniejszych warunkach zewnętrznych, które miały fundamentalny wpływ na jego decyzje. Podobieństw wielkich zatem nie widzę. Staram się unikać dyskusji na temat ofiar, bo każda śmierć jest tragedią. Nie od dziś jednak, bo od czasów komisji Rokity, trwają usilne starania, by liczba ofiar stanu wojennego była jak największa. Także obejmuje się nią także osoby, których śmierć ma dyskusyjny związek ze stanem wojennym, a już szczególnie z samym Jaruzelskim. Ile było owych politycznych morderstw, co do których można powiedzieć, że były efektem woli Jaruzelskiego? Tragedie w dużym stopniu analogiczne do wymienionych wyżej - Przemyka, czy Kopalni Wujek mogą mieć miejsce i w kraju demokratycznym. -
A nie uważasz, że zestawianie tych dwóch faktów historycznych - w kontekście tej dyskusji - jest po prostu manipulacją? A tak na marginesie, Auschwitz był związany z ludobójczą polityką III Rzeszy. To fakt. Ale jak się ma tragedia Przemyka do polityki Jaruzelskiego? Czy jeżeli w Słupsku w 1998 r. policjant zabił chłopaka (co spowodowało znane zamieszki), to będziesz za to winił J. Buzka?
-
Polska bez "Solidarności"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia Polski alternatywna
Można spierać się, czy Jaroszewicz w "Przerywam milczenie" miał rację i Polska miała szanse ok. 1980-1982 wyjść na - mniej więcej - prostą. Nie ulega jednak - dla mnie - wątpliwości, że gdyby do końca lat 80. rządziła ekipa Gierka, to nasza gospodarka byłaby lepszym stanie - niż była "w realu" Anno Domini 1989. A zmiana systemowa i tak by nastąpiła. Bo jej możliwość zależała od zmian w Moskwie, a nie od istnienia (lub nie) "Solidarności". Przypuścić zatem należy, że gdzieś ok. 1988 r. liberalnego Gierka zastąpiłby jeszcze bardziej liberalny Tejchma, czy Rakowski. I dalej działoby się już "w stylu Węgier '89". Ryzykuję zatem tezę, że "Solidarność" niekoniecznie była takim błogosławieństwem dla Polski, jak się postrzega obecnie. -
Stan wojenny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Oczywiście, przesłanki kryzysu tkwiły w samym systemie, który - w tym kształcie - wyczerpał w Polsce możliwości rozwoju. Zwracam jednak uwagę, że na stan gospodarki w latach 80. miała wpływ także roszczeniowa postawa "Solidarności", mało tego - całego społeczeństwa (o czym pisał wielokrotnie FSO) i sankcje USA. Jaruzelski - moim zdaniem - mógł zrobić w gospodarce więcej, szybciej, zbyt długo reformowano "w stylu Messnera", ale istotna część trudności miała charakter niezależny od WJ. Powtarzam jeszcze raz, aby uzdrowić gospodarkę trzeba było szoku na miarę Balcerowicza, ze wszystkimi kosztami społecznymi. Gdyby coś takiego zrobił Jaruzelski, "Solidarność" wezwałaby następnego dnia do powstania narodowego. A roszczeniowo nastawione społeczeństwo wezwania by posłuchało. Nigdzie na świecie stan wyjątkowy nie polega na zwiększeniu praw i wolności, którymi dysponuje obywatel. Trudno, aby w Polsce było inaczej. Było jednak ewidentne, że Jaruzelski chciał, aby odbyło to najmniejszym kosztem. A pisząc - "morderstwa" - musimy starać się operować konkretami, a nie przypuszczeniami. Zatem - ile było morderstw w stanie wojennym, za które odpowiada Jaruzelski? -
Stan wojenny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Jarpenie, cytowana przez Ciebie powyżej Wikipedia opiera się (w tym fragmencie hasła "stan wojenny 1981-1983") - prawie słowo w słowo - na książce A. Garlickiego, 1815-2004. Historia Polska i Świat, Warszawa 2005, s. 652. Warto zatem zacytować, co ten Autor pisze dalej na tej samej stronie: "Władze nauczone doświadczeniem 1980 r., obawiały się zbyt drastycznego obniżenia stopy życiowej, a wprowadzenie mechanizmów ustalających rzeczywistą wartość towarów nieuchronnie musiało do tego doprowadzić. Starano się więc działać powoli, etapami, co dawało efekty odwrotne od zamierzonych. Wyrwanie zęba to na ogół zabieg przykry, rozłożenie tej czynności na siedem dni tylko pogorszy sytuację". Polityka gospodarcza ekipy Jaruzelskiego była może zbyt zachowawcza (aż do czasów Rakowskiego), fakt. Ale pamiętajmy, że gdyby wprowadził coś na kształt planu Balcerowicza, to następnego dnia w Polsce wybuchłoby powstanie, do którego podżegałaby także podziemna Solidarność" - pod nośnym hasłem obrony ludu pracującego. Stan gospodarki był przy tym efektem wielu czynników, wśród których demontaż gospodarki przez "Solidarność" i sankcje amerykańskich sojuszników "Solidarności" odgrywały niepoślednią rolę. A jak już oceniamy - kto zawinił w gospodarce?, to warto pogdybać na temat, co by się stało z naszą gospodarką, gdyby nie powstał NSZZ "Solidarność", a ekipa Gierka trwałaby do końca lat 80.? Możemy podyskutować w dziale "historia alternatywna", temat już jest - link. A przy okazji - zapraszam do już swego czasu otwartej dyskusji na temat: Jaruzelski i gospodarka. -
Stan wojenny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Niestety, w ówczesnych warunkach geopolitycznych tak uroczo korzystna dla Polski i trywialna odpowiedź nie była możliwa. Jak już nadmienili atrix i Wolf. A ja tylko przypomnę, co napisał jeden z ważniejszych autorów -zajmujących się tematem (ale nie czytany np. przez dziennikarzy - bo i po co, IPN i A. Dudek wystarczy ) - L. Mażewski. "Solidarność" była jednym z antyrosyjskich powstań, które w Polsce pojawiają się cyklicznie (konfederacja barska, kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe, 1905, próba Piłsudskiego w 1914 r., Powstanie Warszawskie itp.). I w warunkach lat 1980-1981 miała dokładnie takie same szanse na zwycięstwo, jak poprzednie, podobne działania. I równie przewidujące przywództwo (choć Wałęsa rzeczywiście próbował trochę tonować towarzystwo, ale koniec końców, aby nie tracić poparcia przyłączał się do radykałów). Na marginesie. Nie zawiódł mnie Jan Widacki, jeden z moich ulubionych felietonistów (obok prof. Stommy). W najnowszym "Przeglądzie" (50/2009, s. 15) rozprawia się z "odkryciem" A. Dudka w sprawie zeszytu Anoszkina i całą tegoroczną propagandową histerią w środkach masowego przekazu. Naprawdę warto zapoznać się z postawionymi w felietonie pytaniami. Oczywiście - jeżeli kogoś nie satysfakcjonują prymitywno-propagandowe hasełka w programach informacyjnych - "już wiadomo, że Jaruzelski prosił...". Swoją drogą, to wszystko co prezentuje współczesna propaganda, to naprawdę kpina z inteligencji słuchających i czytających. Wg. IPN i mu podobnych Jaruzelski podobno prosił, uzależniał stan wojenny od pomocy (oczywiście zbrojnej). Dobrzy radzieccy (którzy tak normalnie zgodnie z poglądami IPN to byli źli, bardzo źli, ale akurat wyjątkowo w roku 1981 strasznie sympatyczni) powiedzieli mu, że nie wkroczą pod żadnym pozorem. A on stan wojenny jednak wprowadził? Wariat? Samobójca? -
Stan wojenny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Tak twierdzi A. Dudek et consortes (z okolic bliskich IPN). Dowodem ma być selektywnie cytowany stenogram z posiedzenia BP KPZR i zeszyt Anoszkina. O których już dyskutowaliśmy na forum. Już kiedyś to pytanie zadawałem - co by się stało, gdyby adiutant gen. Jaruzelskiego przyniósł ładnie oprawiony zeszyt, nie poddany procedurom archiwizacyjnym, w którym byłyby notatki potwierdzające wersję generała. IPN także traktowałby to jako świętą księgę? Fakt, radzieccy "nie chcieli" interwencji, wiedzieli, że wywoła różne negatywne reperkusje. Ale interwencji na Węgrzech, w Czechosłowacji, w Afganistanie też nie chcieli. Ale musieli, bo taka była logika interesów geostrategicznych imperium. I ręka towarzyszom radzieckim by nie zadrżała. Jeżeli władze państwowe - w sytuacji analogicznej, jak ówczesna - nie rozpoczynają odpowiedniego planowania i przygotowań, to znaczy, że składają się z idiotów (i to jest prawidłowość niezależna od ustroju). Może zadamy pytanie inaczej - jak to się stało, że władze tak długo, bo grubo ponad rok, próbowały współistnieć z "Solidarnością"? Fakt, politycy na tym świecie raczej chcą utrzymać się przy władzy, niż ją oddać. Ale przypuszczam, że w tamtej sytuacji Jaruzelski chętnie dałby sobie ze wszystkim spokój i zostawił innym kontynuację zabawy na polskim podwórku. Myślę, że kierowało nim głównie poczucie odpowiedzialności. I oczywista konstatacja, iż po nim przyjdą towarzysze twardogłowi. A, że nie trzyma się kurczowo stołka pokazał już kilka lat później. Znowu polecam zainteresowanym książkę Mażewskiego. Bez jej lektury każda dyskusja na temat legalności stanu wojennego będzie biciem politycznej piany. -
Źle zrobił, ale pamiętajmy, że istotna część społeczeństwa kibicowała rozprawie z tzw. "żydokomuną" przybyłą w rosyjskich szynelach ze wschodu, sprzyjając sui temporis przaśnemu i patriotycznemu tow. Moczarowi. O czym wstyd teraz pamiętać. I Jaruzelski świeżym ministrem obrony był, z małą siłą przebicia. Decyzja podjęta Moskwę, a u nas przez Gomułkę, który przyłączył się do interwencji m.in. ze względu na nieuregulowany status prawny granicy zachodniej. O czym już dyskutowaliśmy w innym miejscu. Zarzuca się, fakt. I przypuszczam, że żaden obiektywny sąd go za to nie skaże, gdy rozważy dowody w sprawie. Nawet na symboliczny wyrok. Temat rzeka. Uważam, że było to posunięcie w ówczesnej sytuacji nieuniknione. Zrealizowane przez Jaruzelskiego na zasadzie patentu Niccolo Machiavelli: "czasami trzeba jako dobro oceniać mniejsze zło". I w rękawiczkach. Polecam po raz kolejny świetną książkę L. Mażewskiego o stanach nadzwyczajnych w historii Polski. Można się z niej np. dowiedzieć, że "Solidarność" powstała w 1980 r. dzięki podobnemu "złamaniu prawa", jak przy stanie wojennym. O czym nikt dziś nie pamięta. Fakt. Oceniam Jaruzelskiego jako postać tragiczną, niejednoznaczną (bo żaden polityk nie jest jednoznaczny), ale w sumie pozytywną. Wielopolski, któremu się udało. Rzecz jasna tym samym nie mieści się w kanonie polskiego patriotyzmu. Bo prawdziwy polski patriota powinien wywołać bezsensowne powstanie, nieudolnie je prowadzić i przegrać, a potem płakać nad zabitymi i zgwałconymi, mając pretensje do całego świata, ale nie do siebie.
-
E. Wipszycka-Bravo, J. Tazbir, J. Tazbir, A. Szwarc, W. Roszkowski, Wielki atlas historyczny, Warszawa 2004, mapka na s. 11 (u góry). Plus mapka prowincji na s. 10 (na dole).
-
Chiny- nowa potęga militarna? Wyścig o panowanie w Azji?
Bruno Wątpliwy odpowiedział ArekII → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Swego czasu gdzieś już dyskutowaliśmy na forum o sile militarnej Chin i generalna konstatacja była taka, że daleko odstają one (jeszcze) technologicznie od np. USA. Ale warto zauważyć, że postęp w stosunku do czasów Mao i jego wizji wojny ludowej jest spory. No i warto pamiętać, że USA są już dziś olbrzymim dłużnikiem Chin. Moim zdaniem, w dłuższej perspektywie (nie wiem, może 15, może 20 lat) świat będzie zorganizowany ponownie w system dwubiegunowy (tym razem USA - Chiny), przy czym występować będzie będzie także istotna kategoria mocarstw drugiego stopnia (Indie, Brazylia, Unia Europejska, może Rosja, może Japonia). -
Aktorzy bojkotują telewizję i radio
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Opozycja i protesty w PRL
Odwołując się do tego stwierdzenia FSO spróbuję trochę przedstawić moje prywatne zdanie: 1. Ostrość reakcji środowiska aktorskiego i reżyserskiego (a przynajmniej wielu "tych ważniejszych" z tego grona) na stan wojenny była dokładnie związana z faktem, o którym wspomniał A. Łapicki w cytowanym wyżej artykule - środowisko było wcześniej serwilistyczne i służebnie nastawione do władzy. Nie powiedziałbym, że aktorzy, czy reżyserowie byli pieszczochami systemu, bo to może zbyt radykalne określenie, ale w każdym razie udawało im się nieźle żyć z władzą. Nie przesadzali z walką z systemem. Pochody pierwszomajowe, załatwianie spraw u ministra Tejchmy, niekiedy nawet posłowanie, dochody, nagrody i szanse na wyjazd zagraniczny (przynajmniej dla tych wybitniejszych). Taki był obraz rzeczy. Należy też przyznać, że państwo szczodrze dawało pieniądze na dzieła (niekiedy bardzo wybitne, jakich właściwie w III RP się nie uświadczy) i gwarantowało dosyć dużą swobodę twórczą, o ile nie uderzało się bezpośrednio w sprawy "najświętsze" dla systemu. Czyli w sumie, przed 1980 r., trwała w miarę miła i w miarę obustronnie korzystna symbioza. Bojkot mam zatem w dużej mierze za swoistą gorliwość neofitów. 2. Bojkot wyrządził dosyć niewielkie szkody władzy. Była nim mocno zdenerwowana, ale zawsze można było w telewizji puścić stare programy. Socjalizm się od tego nie zawalił, zresztą i tak było wiadomo, że środowisko nie wytrwa w bojkocie jakiś strasznie długi okres. Większe były szkody dla kultury narodowej. Oczywiście FSO ma rację - powstało wówczas sporo filmów. Ale mogło powstać więcej, np. teatrów telewizji, które bywały sui temporis perełkami. Totalny bojkot TV nie miał sensu, jeżeli ktoś miał wątpliwości, to mógł po prostu unikać określonych programów. Jeżeli występowało się za Gierka, czy za Gomułki (a nawet - Bieruta), w różnych dziełach, to można było występować za Jaruzelskiego skoro cenzura wówczas była relatywnie łagodna. 3. Bojkot nie wiązał się z większym zagrożeniem. Przynajmniej takim, które uzasadniałoby dziś chodzenie w glorii kombatantów. Masowe aresztowania nie groziły. A już kuriozalne jest dla mnie bojkotowanie "reżimu", polegające na tym, że pozostaje się na etatach w teatrach (i bierze się za to od "reżimu" wynagrodzenie). 4. Bojkot wyrządził największe szkody młodzieży aktorskiej (o czym już pisałem). Oni nie mieli znanych twarzy, mocnych pozycji w teatrach, nadziei na powrót do filmu, czy TV. -
Aktorzy bojkotują telewizję i radio
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Opozycja i protesty w PRL
Też się nie upieram przy wersji "wikipedowskiej". Zresztą jedno drugiego nie wyklucza. Mógł pracować na budowie, udzielać się w "drugim obiegu" teatralnym i jednocześnie utrzymywać jakiś kontakt z macierzystym teatrem (etat?, zlecenia?). Też zresztą kojarzę, że pojawił się w filmie o bojkocie aktorskim, ale już nie pamiętam jego wypowiedzi.Chodzi mi bardziej o prawidłowość, a nie odosobnione przypadki. Aktorzy bojkotowali władzę, ale raczej z etatów w państwowych teatrach nie rezygnowali. To chyba niemożliwe. Pazura skończył studia bodajże w 1986 r. (czyli już po bojkocie). I jeżeli pamiętam - prawie od razu zaczął grać w serialu telewizyjnym "Pogranicze w ogniu". -
Polacy i ich odpowiedzialność za zagładę Żydów
Bruno Wątpliwy odpowiedział sisuniaaaaa → temat → Holocaust
Dziękuję serdecznie za odpowiedź na moje pytanie, myślę, że Twoja relacja, jako naocznego świadka ma niezwykłą dla nas wartość. -
Aktorzy bojkotują telewizję i radio
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Opozycja i protesty w PRL
Ta inicjatywa nosiła nazwę Teatru Domowego. Wikipedia (link) jednak podaje, że Emilian Kamiński Ostatnio widziałem także w TVN Turbo program z Markiem Siudymem (w cyklu motoryzacyjnym "Legendy PRL"), który jeździł na taksówce. Ale zdaje się tylko dorabiał sobie, bo na etacie teatralnym pozostał. Bojkot w sumie kosztował najwięcej młodych aktorów. Starzy "wyjadacze" mieli już rozpoznawalne twarze i wiadomo było, że kiedyś do telewizji "na należne im miejsca" wrócą. Materialnie też byli chyba w miarę dobrze zabezpieczeni. Przynajmniej w porównaniu do reszty społeczeństwa. Młodzi natomiast stracili możliwość pokazania się szerszej publiczności. A także większego zarobku. Jeżeli bojkot miał służyć walce o wolność, demokrację i swobodę wypowiedzi, tudzież przekonań, to przyznać należy, że ostracyzm (który pojawił się już w 1981 r.) kłócił się trochę z szacunkiem do przekonań innych. -
Błędy Hitlera
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
I znowu małe OT. Ratyfikacja to - w świetle prawa międzynarodowego - zatwierdzenie umowy przez kompetentny do tego organ państwowy, z reguły jest nim głowa państwa i stanowi ostateczne wyrażenie zgody na związanie się umową międzynarodową. Zob. np.: W. Góralczyk, S. Sawicki, Prawo międzynarodowe publiczne w zarysie, Warszawa 2007, s. 74. Na przykład w dzisiejszej Polsce zagadnienie ratyfikacji regulują m.in. art. 89, 90 i art. 133 ust. 1, pkt 1 konstytucji pozostawiając ją w kompetencjach prezydenta. Ratyfikacją aktu kapitulacji Rzeszy byłoby zatem jej podpisanie we Flensburgu przez Dönitza. Można dyskutować czym było wydarzenie w Reims, a czym w Berlinie, ale najbardziej chyba pasuje "powtórne podpisanie". I zapewne można zastosować w tym przypadku zasadę lex posterior derogat legi priori, czyli Berlin jakby automatycznie derogował Reims. Choć owe "uchylenie" nie miało wielkiego praktycznego i prawnego znaczenia (bo i tak decydujący moment to 8 maja, godz. 23.01). Na marginesie - do kapitulacji w Reims nie pasuje inne pojęcie z zakresu prawa międzynarodowego - parafowanie. Z drugiej strony, zastanawiałbym się nad ewentualnym użyciem w stosunku do Berlina pojęcia "reasumpcja podpisania" (ale: primo - brzmi to jednak dość absurdalnie, secundo - nie chodziło o naprawienie typowych wad prawnych Reims). To już jednak inne historie.
