Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,681
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Polska bez "Solidarności"

    Można spierać się, czy Jaroszewicz w "Przerywam milczenie" miał rację i Polska miała szanse ok. 1980-1982 wyjść na - mniej więcej - prostą. Nie ulega jednak - dla mnie - wątpliwości, że gdyby do końca lat 80. rządziła ekipa Gierka, to nasza gospodarka byłaby lepszym stanie - niż była "w realu" Anno Domini 1989. A zmiana systemowa i tak by nastąpiła. Bo jej możliwość zależała od zmian w Moskwie, a nie od istnienia (lub nie) "Solidarności". Przypuścić zatem należy, że gdzieś ok. 1988 r. liberalnego Gierka zastąpiłby jeszcze bardziej liberalny Tejchma, czy Rakowski. I dalej działoby się już "w stylu Węgier '89". Ryzykuję zatem tezę, że "Solidarność" niekoniecznie była takim błogosławieństwem dla Polski, jak się postrzega obecnie.
  2. Stan wojenny

    Oczywiście, przesłanki kryzysu tkwiły w samym systemie, który - w tym kształcie - wyczerpał w Polsce możliwości rozwoju. Zwracam jednak uwagę, że na stan gospodarki w latach 80. miała wpływ także roszczeniowa postawa "Solidarności", mało tego - całego społeczeństwa (o czym pisał wielokrotnie FSO) i sankcje USA. Jaruzelski - moim zdaniem - mógł zrobić w gospodarce więcej, szybciej, zbyt długo reformowano "w stylu Messnera", ale istotna część trudności miała charakter niezależny od WJ. Powtarzam jeszcze raz, aby uzdrowić gospodarkę trzeba było szoku na miarę Balcerowicza, ze wszystkimi kosztami społecznymi. Gdyby coś takiego zrobił Jaruzelski, "Solidarność" wezwałaby następnego dnia do powstania narodowego. A roszczeniowo nastawione społeczeństwo wezwania by posłuchało. Nigdzie na świecie stan wyjątkowy nie polega na zwiększeniu praw i wolności, którymi dysponuje obywatel. Trudno, aby w Polsce było inaczej. Było jednak ewidentne, że Jaruzelski chciał, aby odbyło to najmniejszym kosztem. A pisząc - "morderstwa" - musimy starać się operować konkretami, a nie przypuszczeniami. Zatem - ile było morderstw w stanie wojennym, za które odpowiada Jaruzelski?
  3. Stan wojenny

    Jarpenie, cytowana przez Ciebie powyżej Wikipedia opiera się (w tym fragmencie hasła "stan wojenny 1981-1983") - prawie słowo w słowo - na książce A. Garlickiego, 1815-2004. Historia Polska i Świat, Warszawa 2005, s. 652. Warto zatem zacytować, co ten Autor pisze dalej na tej samej stronie: "Władze nauczone doświadczeniem 1980 r., obawiały się zbyt drastycznego obniżenia stopy życiowej, a wprowadzenie mechanizmów ustalających rzeczywistą wartość towarów nieuchronnie musiało do tego doprowadzić. Starano się więc działać powoli, etapami, co dawało efekty odwrotne od zamierzonych. Wyrwanie zęba to na ogół zabieg przykry, rozłożenie tej czynności na siedem dni tylko pogorszy sytuację". Polityka gospodarcza ekipy Jaruzelskiego była może zbyt zachowawcza (aż do czasów Rakowskiego), fakt. Ale pamiętajmy, że gdyby wprowadził coś na kształt planu Balcerowicza, to następnego dnia w Polsce wybuchłoby powstanie, do którego podżegałaby także podziemna Solidarność" - pod nośnym hasłem obrony ludu pracującego. Stan gospodarki był przy tym efektem wielu czynników, wśród których demontaż gospodarki przez "Solidarność" i sankcje amerykańskich sojuszników "Solidarności" odgrywały niepoślednią rolę. A jak już oceniamy - kto zawinił w gospodarce?, to warto pogdybać na temat, co by się stało z naszą gospodarką, gdyby nie powstał NSZZ "Solidarność", a ekipa Gierka trwałaby do końca lat 80.? Możemy podyskutować w dziale "historia alternatywna", temat już jest - link. A przy okazji - zapraszam do już swego czasu otwartej dyskusji na temat: Jaruzelski i gospodarka.
  4. Stan wojenny

    Niestety, w ówczesnych warunkach geopolitycznych tak uroczo korzystna dla Polski i trywialna odpowiedź nie była możliwa. Jak już nadmienili atrix i Wolf. A ja tylko przypomnę, co napisał jeden z ważniejszych autorów -zajmujących się tematem (ale nie czytany np. przez dziennikarzy - bo i po co, IPN i A. Dudek wystarczy ) - L. Mażewski. "Solidarność" była jednym z antyrosyjskich powstań, które w Polsce pojawiają się cyklicznie (konfederacja barska, kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe, 1905, próba Piłsudskiego w 1914 r., Powstanie Warszawskie itp.). I w warunkach lat 1980-1981 miała dokładnie takie same szanse na zwycięstwo, jak poprzednie, podobne działania. I równie przewidujące przywództwo (choć Wałęsa rzeczywiście próbował trochę tonować towarzystwo, ale koniec końców, aby nie tracić poparcia przyłączał się do radykałów). Na marginesie. Nie zawiódł mnie Jan Widacki, jeden z moich ulubionych felietonistów (obok prof. Stommy). W najnowszym "Przeglądzie" (50/2009, s. 15) rozprawia się z "odkryciem" A. Dudka w sprawie zeszytu Anoszkina i całą tegoroczną propagandową histerią w środkach masowego przekazu. Naprawdę warto zapoznać się z postawionymi w felietonie pytaniami. Oczywiście - jeżeli kogoś nie satysfakcjonują prymitywno-propagandowe hasełka w programach informacyjnych - "już wiadomo, że Jaruzelski prosił...". Swoją drogą, to wszystko co prezentuje współczesna propaganda, to naprawdę kpina z inteligencji słuchających i czytających. Wg. IPN i mu podobnych Jaruzelski podobno prosił, uzależniał stan wojenny od pomocy (oczywiście zbrojnej). Dobrzy radzieccy (którzy tak normalnie zgodnie z poglądami IPN to byli źli, bardzo źli, ale akurat wyjątkowo w roku 1981 strasznie sympatyczni) powiedzieli mu, że nie wkroczą pod żadnym pozorem. A on stan wojenny jednak wprowadził? Wariat? Samobójca?
  5. Stan wojenny

    Tak twierdzi A. Dudek et consortes (z okolic bliskich IPN). Dowodem ma być selektywnie cytowany stenogram z posiedzenia BP KPZR i zeszyt Anoszkina. O których już dyskutowaliśmy na forum. Już kiedyś to pytanie zadawałem - co by się stało, gdyby adiutant gen. Jaruzelskiego przyniósł ładnie oprawiony zeszyt, nie poddany procedurom archiwizacyjnym, w którym byłyby notatki potwierdzające wersję generała. IPN także traktowałby to jako świętą księgę? Fakt, radzieccy "nie chcieli" interwencji, wiedzieli, że wywoła różne negatywne reperkusje. Ale interwencji na Węgrzech, w Czechosłowacji, w Afganistanie też nie chcieli. Ale musieli, bo taka była logika interesów geostrategicznych imperium. I ręka towarzyszom radzieckim by nie zadrżała. Jeżeli władze państwowe - w sytuacji analogicznej, jak ówczesna - nie rozpoczynają odpowiedniego planowania i przygotowań, to znaczy, że składają się z idiotów (i to jest prawidłowość niezależna od ustroju). Może zadamy pytanie inaczej - jak to się stało, że władze tak długo, bo grubo ponad rok, próbowały współistnieć z "Solidarnością"? Fakt, politycy na tym świecie raczej chcą utrzymać się przy władzy, niż ją oddać. Ale przypuszczam, że w tamtej sytuacji Jaruzelski chętnie dałby sobie ze wszystkim spokój i zostawił innym kontynuację zabawy na polskim podwórku. Myślę, że kierowało nim głównie poczucie odpowiedzialności. I oczywista konstatacja, iż po nim przyjdą towarzysze twardogłowi. A, że nie trzyma się kurczowo stołka pokazał już kilka lat później. Znowu polecam zainteresowanym książkę Mażewskiego. Bez jej lektury każda dyskusja na temat legalności stanu wojennego będzie biciem politycznej piany.
  6. Jaruzelski - ocena generała

    Źle zrobił, ale pamiętajmy, że istotna część społeczeństwa kibicowała rozprawie z tzw. "żydokomuną" przybyłą w rosyjskich szynelach ze wschodu, sprzyjając sui temporis przaśnemu i patriotycznemu tow. Moczarowi. O czym wstyd teraz pamiętać. I Jaruzelski świeżym ministrem obrony był, z małą siłą przebicia. Decyzja podjęta Moskwę, a u nas przez Gomułkę, który przyłączył się do interwencji m.in. ze względu na nieuregulowany status prawny granicy zachodniej. O czym już dyskutowaliśmy w innym miejscu. Zarzuca się, fakt. I przypuszczam, że żaden obiektywny sąd go za to nie skaże, gdy rozważy dowody w sprawie. Nawet na symboliczny wyrok. Temat rzeka. Uważam, że było to posunięcie w ówczesnej sytuacji nieuniknione. Zrealizowane przez Jaruzelskiego na zasadzie patentu Niccolo Machiavelli: "czasami trzeba jako dobro oceniać mniejsze zło". I w rękawiczkach. Polecam po raz kolejny świetną książkę L. Mażewskiego o stanach nadzwyczajnych w historii Polski. Można się z niej np. dowiedzieć, że "Solidarność" powstała w 1980 r. dzięki podobnemu "złamaniu prawa", jak przy stanie wojennym. O czym nikt dziś nie pamięta. Fakt. Oceniam Jaruzelskiego jako postać tragiczną, niejednoznaczną (bo żaden polityk nie jest jednoznaczny), ale w sumie pozytywną. Wielopolski, któremu się udało. Rzecz jasna tym samym nie mieści się w kanonie polskiego patriotyzmu. Bo prawdziwy polski patriota powinien wywołać bezsensowne powstanie, nieudolnie je prowadzić i przegrać, a potem płakać nad zabitymi i zgwałconymi, mając pretensje do całego świata, ale nie do siebie.
  7. Wielkie wędrówki ludów

    E. Wipszycka-Bravo, J. Tazbir, J. Tazbir, A. Szwarc, W. Roszkowski, Wielki atlas historyczny, Warszawa 2004, mapka na s. 11 (u góry). Plus mapka prowincji na s. 10 (na dole).
  8. Swego czasu gdzieś już dyskutowaliśmy na forum o sile militarnej Chin i generalna konstatacja była taka, że daleko odstają one (jeszcze) technologicznie od np. USA. Ale warto zauważyć, że postęp w stosunku do czasów Mao i jego wizji wojny ludowej jest spory. No i warto pamiętać, że USA są już dziś olbrzymim dłużnikiem Chin. Moim zdaniem, w dłuższej perspektywie (nie wiem, może 15, może 20 lat) świat będzie zorganizowany ponownie w system dwubiegunowy (tym razem USA - Chiny), przy czym występować będzie będzie także istotna kategoria mocarstw drugiego stopnia (Indie, Brazylia, Unia Europejska, może Rosja, może Japonia).
  9. Aktorzy bojkotują telewizję i radio

    Odwołując się do tego stwierdzenia FSO spróbuję trochę przedstawić moje prywatne zdanie: 1. Ostrość reakcji środowiska aktorskiego i reżyserskiego (a przynajmniej wielu "tych ważniejszych" z tego grona) na stan wojenny była dokładnie związana z faktem, o którym wspomniał A. Łapicki w cytowanym wyżej artykule - środowisko było wcześniej serwilistyczne i służebnie nastawione do władzy. Nie powiedziałbym, że aktorzy, czy reżyserowie byli pieszczochami systemu, bo to może zbyt radykalne określenie, ale w każdym razie udawało im się nieźle żyć z władzą. Nie przesadzali z walką z systemem. Pochody pierwszomajowe, załatwianie spraw u ministra Tejchmy, niekiedy nawet posłowanie, dochody, nagrody i szanse na wyjazd zagraniczny (przynajmniej dla tych wybitniejszych). Taki był obraz rzeczy. Należy też przyznać, że państwo szczodrze dawało pieniądze na dzieła (niekiedy bardzo wybitne, jakich właściwie w III RP się nie uświadczy) i gwarantowało dosyć dużą swobodę twórczą, o ile nie uderzało się bezpośrednio w sprawy "najświętsze" dla systemu. Czyli w sumie, przed 1980 r., trwała w miarę miła i w miarę obustronnie korzystna symbioza. Bojkot mam zatem w dużej mierze za swoistą gorliwość neofitów. 2. Bojkot wyrządził dosyć niewielkie szkody władzy. Była nim mocno zdenerwowana, ale zawsze można było w telewizji puścić stare programy. Socjalizm się od tego nie zawalił, zresztą i tak było wiadomo, że środowisko nie wytrwa w bojkocie jakiś strasznie długi okres. Większe były szkody dla kultury narodowej. Oczywiście FSO ma rację - powstało wówczas sporo filmów. Ale mogło powstać więcej, np. teatrów telewizji, które bywały sui temporis perełkami. Totalny bojkot TV nie miał sensu, jeżeli ktoś miał wątpliwości, to mógł po prostu unikać określonych programów. Jeżeli występowało się za Gierka, czy za Gomułki (a nawet - Bieruta), w różnych dziełach, to można było występować za Jaruzelskiego skoro cenzura wówczas była relatywnie łagodna. 3. Bojkot nie wiązał się z większym zagrożeniem. Przynajmniej takim, które uzasadniałoby dziś chodzenie w glorii kombatantów. Masowe aresztowania nie groziły. A już kuriozalne jest dla mnie bojkotowanie "reżimu", polegające na tym, że pozostaje się na etatach w teatrach (i bierze się za to od "reżimu" wynagrodzenie). 4. Bojkot wyrządził największe szkody młodzieży aktorskiej (o czym już pisałem). Oni nie mieli znanych twarzy, mocnych pozycji w teatrach, nadziei na powrót do filmu, czy TV.
  10. Aktorzy bojkotują telewizję i radio

    Też się nie upieram przy wersji "wikipedowskiej". Zresztą jedno drugiego nie wyklucza. Mógł pracować na budowie, udzielać się w "drugim obiegu" teatralnym i jednocześnie utrzymywać jakiś kontakt z macierzystym teatrem (etat?, zlecenia?). Też zresztą kojarzę, że pojawił się w filmie o bojkocie aktorskim, ale już nie pamiętam jego wypowiedzi.Chodzi mi bardziej o prawidłowość, a nie odosobnione przypadki. Aktorzy bojkotowali władzę, ale raczej z etatów w państwowych teatrach nie rezygnowali. To chyba niemożliwe. Pazura skończył studia bodajże w 1986 r. (czyli już po bojkocie). I jeżeli pamiętam - prawie od razu zaczął grać w serialu telewizyjnym "Pogranicze w ogniu".
  11. Polacy i ich odpowiedzialność za zagładę Żydów

    Dziękuję serdecznie za odpowiedź na moje pytanie, myślę, że Twoja relacja, jako naocznego świadka ma niezwykłą dla nas wartość.
  12. Aktorzy bojkotują telewizję i radio

    Ta inicjatywa nosiła nazwę Teatru Domowego. Wikipedia (link) jednak podaje, że Emilian Kamiński Ostatnio widziałem także w TVN Turbo program z Markiem Siudymem (w cyklu motoryzacyjnym "Legendy PRL"), który jeździł na taksówce. Ale zdaje się tylko dorabiał sobie, bo na etacie teatralnym pozostał. Bojkot w sumie kosztował najwięcej młodych aktorów. Starzy "wyjadacze" mieli już rozpoznawalne twarze i wiadomo było, że kiedyś do telewizji "na należne im miejsca" wrócą. Materialnie też byli chyba w miarę dobrze zabezpieczeni. Przynajmniej w porównaniu do reszty społeczeństwa. Młodzi natomiast stracili możliwość pokazania się szerszej publiczności. A także większego zarobku. Jeżeli bojkot miał służyć walce o wolność, demokrację i swobodę wypowiedzi, tudzież przekonań, to przyznać należy, że ostracyzm (który pojawił się już w 1981 r.) kłócił się trochę z szacunkiem do przekonań innych.
  13. Błędy Hitlera

    I znowu małe OT. Ratyfikacja to - w świetle prawa międzynarodowego - zatwierdzenie umowy przez kompetentny do tego organ państwowy, z reguły jest nim głowa państwa i stanowi ostateczne wyrażenie zgody na związanie się umową międzynarodową. Zob. np.: W. Góralczyk, S. Sawicki, Prawo międzynarodowe publiczne w zarysie, Warszawa 2007, s. 74. Na przykład w dzisiejszej Polsce zagadnienie ratyfikacji regulują m.in. art. 89, 90 i art. 133 ust. 1, pkt 1 konstytucji pozostawiając ją w kompetencjach prezydenta. Ratyfikacją aktu kapitulacji Rzeszy byłoby zatem jej podpisanie we Flensburgu przez Dönitza. Można dyskutować czym było wydarzenie w Reims, a czym w Berlinie, ale najbardziej chyba pasuje "powtórne podpisanie". I zapewne można zastosować w tym przypadku zasadę lex posterior derogat legi priori, czyli Berlin jakby automatycznie derogował Reims. Choć owe "uchylenie" nie miało wielkiego praktycznego i prawnego znaczenia (bo i tak decydujący moment to 8 maja, godz. 23.01). Na marginesie - do kapitulacji w Reims nie pasuje inne pojęcie z zakresu prawa międzynarodowego - parafowanie. Z drugiej strony, zastanawiałbym się nad ewentualnym użyciem w stosunku do Berlina pojęcia "reasumpcja podpisania" (ale: primo - brzmi to jednak dość absurdalnie, secundo - nie chodziło o naprawienie typowych wad prawnych Reims). To już jednak inne historie.
  14. Aktorzy bojkotują telewizję i radio

    I zdaje się "żywienie" trwało nadal, gdyż nie słyszałem, aby państwo ludowe zaprzestało wypłacać wynagrodzenia zatrudnionym w teatrach. Skądinąd w dziele bojkotu złej władzy aktorzy byli dosyć mało konsekwentni, bo także nie słyszałem, aby masowo odmawiali pobierania tych wynagrodzeń. Inna sprawa, że bojkot (i okoliczności mu towarzyszące) doskonale pokazuje, czym była PRL w "najciemniejszą noc stanu wojennego". W każdym innym tzw. "demoludzie", ba - w państwie średnio autorytarnym, organizatorzy akcji poszliby na kilka lat siedzieć, bardziej zaangażowani w bojkot mieliby szanse na kariery palaczy centralnego ogrzewania, a reszta byłaby tak sterroryzowana, że zagrałaby wszystko i wszędzie. A u nas - wicepremier ładnie prosił aktorów, żeby jednak przestali, bo ludzie pracy czekają na ich wielkie dzieła.
  15. Polacy i ich odpowiedzialność za zagładę Żydów

    Antek, pozwolę sobie spytać Ciebie, jako naocznego świadka o jedną sprawę, która mnie nurtuje. Na ile powszechne - w Twoim odczuciu - były wśród Polaków postawy Schadenfreude z losu Żydów. Nie chodzi mi w żadnym wypadku o badania statystyczne, ale osobiste wrażenia. Czy rozmawiając - rozumiem, jako młody chłopiec - z kolegami, ich rodzicami częściej spotykałeś się z postawami współczucia wobec losu Żydów, czy mniej lub bardziej zawoalowanej satysfakcji? I drugie pytanie - czy polskie "dowcipy" (a raczej koszmarne dowcipasy) związane z Żydami i obozami pojawiły się już w czasie Zagłady?
  16. Aktorzy bojkotują telewizję i radio

    Był to bojkot dosyć masowy, dotyczył występów w radiu i telewizji, nie w teatrach. Nieliczni aktorzy, którzy w miarę wyraźnie poparli wprowadzenie stanu wojennego byli wyklaskiwani przez publiczność. Represji jako takich nie było. Kilku ludzi teatru zostało internowanych wcześniej - 13 grudnia. O ich uwolnienie starał się m.in. Rakowski. I ciekawy, długi cytat z artykułu Magdaleny Grochowskiej z "Gazety Wyborczej" (wspomnienie o Kazimierzu Dejmku - "Odchodził jak Lear"). Myślę, że może być interesującą osnową dyskusji. Link do źródła cytatu. Pozwoliłem sobie wytłuścić co ciekawsze fragmenty.
  17. Gdyby nie było stanu wojennego...

    Znowu mamy wielki powrót "zeszytu Anoszkina". 13 grudnia już blisko i trzeba naród przekonywać do wyznawania jedynie słusznej interpretacji. Link do wiadomości na Onecie.
  18. Rewolucja francuska XVIII, a rewolucja angielska XVII

    Najprostsza podpowiedź - bo zmiany, które przyniosła rewolucja francuska (zerwanie z absolutyzmem monarszym, wzrost znaczenia burżuazji itp.) w Anglii miały miejsce wcześniej. Zatem rewolucja pod koniec XVIII w. była tam zbyteczna.
  19. Najlepsza armia II Wojny Światowej

    Czy do powyższej kategorii zaliczyć chcesz autorów ww. "Sprawy honoru" i lotników, których relacje wykorzystali? Byłoby to dosyć szokujące. Teoria "złowrogiej ręki Moskwy", która odebrała armii francuskiej należną jej chwałę jest pociągająca, ale nader dyskusyjna. Myślę, że wizja armii francuskiej, która "nie pomogła nam w 1939 r., nie wykorzystała naszych doświadczeń i w roku 1940 uciekała pędem przed Niemcami (w czasie gdy polscy grenadierzy i strzelcy piesi przelewali krew do końca)" jest głęboko zakorzeniona w naszej, rodzimej, polskiej, patriotyczno-narodowej, zmitologizowanej itp. wizji historii. I nie ma to nic wspólnego z moskiewskimi knowaniami. Przepraszam za małe OT, życzę dalszej owocnej dyskusji.
  20. Myślę, że ratio legis tego przepisu ustawy było wykluczenie możliwości przeprowadzenia referendum z inicjatywy obywateli w każdej sprawie związanej z wojskiem, a "obronność" to w tym przypadku typowy termin-worek. Zatem zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum innego skutku, poza moralno-propagandowym, w tej sprawie raczej nie będzie miało. Ostra debata sejmowa niewątpliwie będzie miała miejsce - jeżeli znajdzie się poważna siła polityczna, która zacznie kontestować nasze zaangażowanie w Afganistanie. Na razie prawie wszyscy się zgadzają co do istoty sprawy, ewentualnie kwestionując zwiększanie kontyngentu. Czyli "Afganistan tak, wypaczenia nie". Jak długo - zobaczymy.
  21. Niestety FSO, to nie jest taka prosta sprawa. Zgodnie z art. 63 ustawy z 2003 r. o referendum ogólnokrajowym obywatele (w liczbie co najmniej 500.000) mogą złożyć inicjatywę dot. przeprowadzenia referendum, ale: primo - Sejm na podstawie takiej inicjatywy może, ale bynajmniej nie musi zadecydować o poddaniu sprawy pod referendum, secundo - referendum z inicjatywy obywatelskiej nie może dotyczyć m.in. spraw obronności państwa. Także, sprawa w tym momencie "się rypie" i tak, czy inaczej jesteśmy skazani na decyzję aktualnie rządzących w Polsce polityków. Dopóki będą uznawać naszą wojnę zamorską za słuszną i politycznie opłacalną, dopóty Polacy będą ginąć w Afganistanie. Wolf już podawał "koszty bezpośrednie" (663 miliony). A ja gdzieś czytałem, że w tym roku było 630 milionów, w przyszłym roku ma to wynieść miliard złotych. Czy to całe koszty, nie wiem. Z pewnością "koszty pośrednie" to także ładna sumka. Może ktoś to zweryfikuje?
  22. Najlepsza armia II Wojny Światowej

    Nie wypowiadając się co do meritum dyskusji, chciałbym jednak zauważyć, że na obraz armii francuskiej 1940 r. w polskiej świadomości wpłynęło przede wszystkim olbrzymie polskie rozczarowanie, tudzież nasza - polska krytyka, obecna chociażby we wspomnieniach żołnierzy, a nie jacyś mityczni "moskiewscy historycy". Spodziewano się, że z Francyji przyjdzie szybko odsiecz wielkiej, niezwyciężonej armii i wraz z nią Sikorski ("im słoneczko wyżej..."). I jak to u nas bywa - podziw, admirację zastąpiła krytyka i lekceważenie. Co lekko widać było nawet u Sikorskiego na spotkaniu u Stalina. Czy lekceważenie było słuszne - o tym dyskutujecie i zapewne wspólnych wniosków nie będzie, bo nie jest to sprawa jednoznaczna. Ale w każdym razie - wystarczy zerknąć do chyba najbardziej znanej książki popularno-historycznej ostatnich lat: L. Olson, S. Cloud, "Sprawa honoru", Warszawa 2004. Chociażby s. 95 i 96. Bynajmniej to nie "moskiewscy historycy", a waszyngtońscy autorzy w oparciu o relacje polskich lotników dają obraz Francuzów, którzy odmawiali walki, twierdząc, że "ta wojna jest cause de Polonais" i nie warto startować do boju nie kończąc obiadu.
  23. Kadry PRL

    Temat można potraktować rozmaicie. Zajmować się "górą" lub całością. Statusem prawnym, albo życiorysami. A także kompletnie wszystkim - co związane z kadrami administracji w Polsce Ludowej. Skądinąd, ujęcie kompleksowe - to może być materia na niezły doktorat . Dużo zależy od tego, czego oczekiwał prowadzący zajęcia, wyznaczając ten temat. Może poproś o doprecyzowanie. Tak, czy inaczej - np. w książce Wojciecha Witkowskiego, Historia administracji w Polsce. 1764-1989, Warszawa 2007, jest fragment "Pracownicy administracji" (dot. Polski Ludowej) - s. 448-451. Zacznij może od przeczytania tego (oraz pozycji wymienionych w zamieszczonych tam przypisach).
  24. Języki martwe

    Myślę, że powinniśmy odróżniać dwa zjawiska, czy właściwie dwie fazy zjawiska: rekonstrukcję (czyli próbę odtworzenia słownictwa, reguł gramatycznych itp., bazującą na zachowanych reliktach języka - jak np. w przypadku pruskiego i połabskiego) i późniejszą próbę wprowadzenia języka do użytku (jak w przypadku kornwalijskiego). W pierwszą fazę zaangażowani są głównie naukowcy (i jest ona czymś naturalnym, np. dla językoznawców), druga zakłada szerszą inicjatywę społeczną. I jako taka jest ciekawsza.
  25. Litzmanstadt Ghetto

    Link do wywiadu z prof. Goldbergiem. Pojawia się tam m.in. wątek o Rumkowskim.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.