Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,681
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Rosjanie, Sowieci?

    Ciekawy, a na przykład w języku węgierskim Polska to Lengyelország, w litewskim - Lenkija, w angielskim - Poland, francuskim - Pologne. Ale jaki z tego przyczynek do naszej dyskusji? Ugruntował się w języku polskim poprawny termin, po co z nim walczyć i sięgać po rusycyzmy? A na marginesie. Gregski, jak mówisz na mieszkańców Zjednoczonych Emiratów Arabskich?
  2. Rosjanie, Sowieci?

    I bardzo słusznie . Choć mi i dziś się pewnie nie raz zdarzy się nazwać mieszkańców Wysp Anglikami, a ZSRR Rosjanami. Natomiast jedną z rzeczy, która mnie ongiś mocno denerwowała (dziś już chyba występuje w nieco mniejszej skali) było traktowanie wszystkich mieszkańców ziem za Bugiem położonych jako Rosjan. Czy pejoratywnie - "Ruskich". Dopisek: Pozostanę jednak w przekonaniu, że dla wielu - nie dla wszystkich rzecz jasna - decyduje pejoratywny wydźwięk słowa "Sowieci". A, że sami się tak nazwali? Zwróć uwagę, że słowo "Ruscy" jest teoretycznie jest bardzo bliskie językowi rosyjskiemu, nic negatywnego w źródłosłowie nie ma, a jest pejoratywne. Z drugiej strony słowa "pszeki", czy "Paljaczki", mogą być postrzegane jako sympatyczne ("pszeki" m.in. od przepraszam, "Paljaczki" jako zdrobnienie). A sympatyczne bynajmniej nie są. Dużo zależy od kontekstu. A "Sowieci" mają tu określony kontekst.
  3. Rosjanie, Sowieci?

    Jest niewątpliwym problemem, że nie ma - według mojej wiedzy - w języku polskim składającego się z jednego słowa terminu określającego mieszkańców (mieszkańca) ZSRR. Nie jest to wszak wielka niedogodność, wszak można posłużyć się słowem"mieszkańcy ZSRR", "narody ZSRR", czy "ludzie radzieccy" itp. Ja potocznie niekiedy używam nawet terminu "radzieccy". Termin "Sowieci" jest obecnie mocno lansowany, w mojej ocenie głównie z powodu pejoratywnych konotacji. Słowo "radziecki", który w okresie PRL było kojarzone z "oficjalnie pozytywnie postrzeganym sojusznikiem", wielu chce usilnie zastąpić rusycyzmem, stosowanym chociażby przez nienawidzące ZSRR Radio Wolna Europa. Moim zdaniem bez sensu, bo nawet nienawidzący Związku Radzieckiego, nie musi koniecznie posługiwać się rusycyzmem by nienawiść swą wyrazić. Także namolne przywracanie do życia terminu "Sowiety" nieco mnie bawi. To trochę tak jakby ekolodzy samochód usilnie nazywali automobilem.
  4. Miesięcznik pornograficzny "Fala"

    W tej chwili jestem poza swoją biblioteczką, ale wydaje mi się, że Don Pedrosso korzystał także ze znanej książki T. Szaroty - "Okupowanej Warszawy dzień powszedni." Tam chyba widziałem wzmiankę o "Fali" i wyżej zamieszczony ambitny wiersz Wielgomasowej. Także, Secesjonisto chyba przekopałbym bibliografię do tej pozycji. Wzmiankowaną przez Don Pedrosso książę Woźniakowskiego czytałem. Na pewno jest tam sporo o Wielgomasowej i cały rozdział (podrozdział) o "Fali". Niestety książkę tylko swego czasu wypożyczyłem, a z pamięci niewiele mogę napisać.
  5. Spory wokół Józefa Kurasia "Ognia"

    Małe OT. Ja bym sformułował to nieco inaczej: "nie wypowiedzenie wojny ułatwiało argumentację stronie radzieckiej i pozwalało uniknąć zawarcia w 1941 r. traktatu pokojowego". Swego czasu bardziej byłem przekonany do teorii m.in. prof. Wieczorkiewicza o tym, że ogłoszenie stanu wojny z ZSRR byłoby posunięciem uzasadnionym. W tej chwili bardziej przychylam się do opinii, że nie miało to aż takiego znaczenia. I ponownie zachęcam do dyskusji w dziale "Historia alternatywna". Temat - Polska wypowiada wojnę ZSRR - konsekwencje.
  6. Autonomia Śląska (i nie tylko)

    Nie wnikając w złożone szczegóły można rzeczywiście przyjąć w wielkim uproszczeniu, że autonomia to nader rozwinięta samorządność terytorialna, natomiast USA to już coś zasadniczo innego - federacja. Co ciekawe, przyjmuje się, że autonomia regionu nie narusza unitarnego charakteru formy państwa, natomiast w przypadku federacji mamy do czynienia już z inną formą państwa (złożonego, składającego się rzeczywiście z wielu państw, ale o istotnie ograniczonej suwerenności). Przedwojenna autonomia Śląska była przy tym dosyć specyficzna, gdyż zmiana najważniejszych jej postanowień wymagała zgody Sejmu Śląskiego (do nowelizacji statutu organicznego dokonanego konstytucją kwietniową). W "typowej" autonomii natomiast jest ona nadawana odgórnie przez centrum i może być zabrana decyzją tegoż centrum. W związku z tym np. przedwojenny profesor W. Jaworski uważał, że związek Śląska z Polską to forma unii realnej dwóch państw, a nie "tylko" autonomii regionu. Ale był w tym poglądzie dosyć odosobniony.
  7. Rosjanie, Sowieci?

    Małe OT. Termin "Rosjanie" bywał używany potocznie w stosunku do mieszkańców ZSRR przed wojną i po wojnie. Tak zresztą, jak na całym świecie, gdzie dokonywano podobnego uproszczenia. Rusycyzm "Sowieci", czy "Sowiety" używany był powszechniej przed wojną, w Polsce Ludowej w pierwszych latach powojennych (vide - Manifest Lipcowy) i na emigracji. Już przed wojną zaproponowano zamienienie go na polski termin "radziecki" (tu pojawia się często nazwisko W. Sukiennickiego) i stopniowo już w II RP ta terminologia wchodziła w życie. A zresztą jeszcze przed "Związkiem Radzieckim" używano dosyć często terminu "Związek Socjalistycznych Republik Rad" (czy "Związek Rad"), zamiast rusycyzmu "Związek Sowiecki" (vide pkt o nieagresji z 1932 r.). Słowo "radziecki" rzecz jasna upowszechniło się w Polsce Ludowej. Jeżeli dobrze pamiętam, to np. prof. Miodek termin "sowiecki" uważał za rusycyzm o zabarwieniu pejoratywnym. Ja osobiście nie widzę racjonalnych powodów, dla których do języka polskiego należy wprowadzać kolejny (obok i tak licznych) rusycyzmów. Chyba, że komuś przeszkadza zbieżność tego terminu z dawniejszą w Polsce konotacją słowa "radziecki" (związaną np. z radą miejską). Znowu jeżeli ktoś przywiązany jest do pejoratywnego wydźwięku słowa "sowiecki", to powinien pamiętać, że nie ma merytorycznej różnicy pomiędzy słowami "za zbrodnię katyńską odpowiadają władze radzieckie", a "za zbrodnię katyńską odpowiadają władze sowieckie", a to pierwsze zdanie brzmi jednak bardziej po polsku.
  8. Edward Śmigły-Rydz i ocena jego poczynań w II RP

    Kolega B.W. nie czuje się bynajmniej na siłach rozstrzygać wątpliwości w tej materii, bo przypuszcza, że nie zostaną one rozstrzygnięte przez społeczność ludzką do końca świata. A na pewno pozostanie w polityce międzynarodowej olbrzymia ilość stanów faktycznych nie poddających się prostej, czy zgodnej interpretacji prawnomiędzynarodowej. Generalnie definicja okupacji wojennej (occupatio bellica) - to przejściowe zajęcie przez siły zbrojne państwa wojującego części lub całości terytorium nieprzyjaciela i ustanowienie tam faktycznej władzy. Pojęcie to różni się od "inwazji" (to tylko wtargniecie wojsk bez ustanawiania władzy, czy organizacji). Zob. np. W. Góralczyk, S. Sawicki, Prawo międzynarodowe publiczne w zarysie, Warszawa 2007, s. 425. Osobiście uważam, że aczkolwiek mamy od lat konwencję "o rozpoczynaniu kroków nieprzyjacielskich", formalne wypowiedzenie wojny nie jest tu bynajmniej konieczne (vide - praktyka w tej materii), ale - skądinąd - bardzo upraszcza interpretację i ustalenie "z czym mamy z prawnego punktu widzenia do czynienia". Szczególnie wobec rozbieżnych stanowisk stron (jak Polski i ZSRR po 1939 r.). Natomiast okupacja pokojowa (occupatio pacifica) to zajęcie terytorium przez wojska i władze drugiego państwa na podstawie umowy międzynarodowej. Definicja za doktorem M. Marcinko. (link do strony internetowej) A w rzeczywistości - sporo zależy od tego, kto interpretuje. Mały przykład: Litwa, Łotwa i Estonia konsekwentnie uważają, że w roku 1940 doszło do rozpoczęcia długotrwałej okupacji tych państw. Federacja Rosyjska wyraża tu nieco odmienne opinie. A prawnicy "międzynarodowcy" sobie dyskutują. Na przykład polecam ciekawą opinię o wpływie czasu na stan okupacji państw bałtyckich: "W prawie międzynarodowym nie ma oczywiście przepisów, które ustalałyby granice czasowe dla możliwego przywrócenia władzy państwowej bezprawnie pozbawionej swego funkcjonowania przez inne państwo czy państwa. Wydaje się jednak, że nie należy zakładać takiej ewentualności ad infinitum, można bowiem uważać, że wprawdzie przyłączenie państw nadbałtyckich do ZSRR było pogwałceniem prawa międzynarodowego, ale upływ czasu przekraczającego dwukrotnie ich egzystencję jako państw suwerennych, w połączeniu z zasadniczo bierną postawą społeczności międzynarodowej, spowodował stan, który można określić jako zalegalizowanie pierwotnego bezprawia. Taka legalizacja nie jest czymś niespotykanym w stosunkach międzynarodowych". L. Antonowicz, Rozpad ZSRR ze stanowiska prawa międzynarodowego, Państwo i Prawo nr 9/1992 r. A na marginesie - ponieważ pojawił się w tej dyskusji wątek o sensowności wypowiedzenia wojny ZSRR we wrześniu 1939 r., przypomnę tylko, że mamy w "Historii alternatywnej" temat Polska wypowiada wojnę ZSRR - konsekwencje.
  9. Autonomia Śląska (i nie tylko)

    Wszelkie próby zanegowania powojennej państwowości polskiej (i "automatycznego" negowania prawnych skutków istnienia tej formy państwa polskiego) uważam konsekwentnie za niepoważne, w tym także te, które opierają się na istnieniu "legalnych władz RP na uchodźstwie". Zaś dziedzictwo samego Marszałka jest tak niezwykle złożone i kontrowersyjne, że - jak przypuszczam - co jakiś czas będą "odżywać" i kipieć sporami merytorycznymi tematy na forum J. Piłsudskiemu poświęcone. Ja sam w każdym razie przynajmniej do działań Marszałka po 1926 r., i niektórych wcześniejszych, podchodzę dosyć krytycznie. Granica pomiędzy Śląskiem Górnym a Dolnym nie stanowi tu większego problemu. Ale Tobie chodzi chyba o problem odtworzenia autonomii Śląska w granicach przedwojennego województwa. To byłby dziś oczywisty, a wręcz gigantyczny absurd dzielić Górny Śląsk. Ale - z drugiej strony - art. 1 statutu organicznego deklarował, że: "Województwo Śląskie będzie obejmowało wszystkie ziemie śląskie przyznane Polsce, czy to ze Śląska Cieszyńskiego, czy też na mocy art. 88 Traktatu Wersalskiego z Niemcami z 28 czerwca 1919 r. (...)". Zatem prosta restytucja autonomii, to tylko w takich granicach. Ziemie przyłączone do Polski po 1945 r. jakby nie wchodzą w rachubę. Czym innym byłoby oczywiście ustanowienie autonomii de novo. Ale, jak już pisałem, zbyt wielu racjonalnych przesłanek dla takiego posunięcia nie widzę.
  10. Zdobycie Rygi w 1917 r.

    A to już spór wchodzimy w ciekawy terminologiczny. Np. Westerplatte (pomijam fascynujące zagadnienie kto dowodził, tudzież ile było ataków niemieckich itp.) można - moim zdaniem - traktować zarówno jako "relatywny sukces" obrońców, jak i "zmniejszenie rozmiarów porażki". Już przepraszam za OT i idę do pracy .
  11. Zdobycie Rygi w 1917 r.

    Zgadzam się co do istoty rzeczy, dlatego użyłem terminu "relatywny sukces". O niczym innym już w tym okresie czasu armia rosyjska myśleć nie mogła.
  12. Autonomia Śląska (i nie tylko)

    Ja osobiście już chyba wielokrotnie pisałem, że nowelizacja statutu organicznego przez konstytucję kwietniową, pozwalająca na jego zmianę bez zgody Sejmu Śląskiego, była naruszeniem zasad prawidłowej regulacji konstytucyjnej (jak cała konstytucja kwietniowa, ale to już inna historia). Wzmiankowany "dekret", a dokładnie ustawa konstytucyjna uchwalona przez KRN, moim zdaniem w tej sprawie ma znaczenie istotne, ale już jakby wtórne. Na miejscu RAŚ bardziej uderzałbym w konstytucję kwietniową, którą w pełni suwerenna RP złamała poręczenie dane Górnoślązakom jeszcze przed plebiscytem. Natomiast z racji upływu czasu, rozwiniętych obecnie uprawnień trójszczeblowego samorządu, stopnia integracji Śląska z Polską, powrót do instytucji autonomii uważam za bezcelowy, a nawet sam pomysł za lekko kuriozalny. Jestem też umiarkowanym zwolennikiem teorii, obecnych niekiedy np. w prawie międzynarodowym, że znaczący upływ czasu może prowadzić do swoistego "zalegalizowania bezprawia", w tym przypadku ograniczenia autonomii województwa śląskiego konstytucją kwietniową. A tak swoją drogą jest to doskonały przykład potencjalnej pułapki prawnej, w którą można wpaść negując legalizm Polski Ludowej. Jak już się bawimy - to na całego, nie wybiórczo. Zatem wypada także potępić: zniesienie autonomii Śląska, powojenne układy graniczne i regulacje prawne o mieniu poniemieckim i opuszczonym.
  13. Koreańska Republika Ludowo Demokratyczna (KRLD)

    Tak zresztą zatytułował swoją książkę T. Goban-Klas, Historia i współczesność Korei. Od pustelniczego królestwa do azjatyckiego tygrysa, Toruń 2006. A ja znalazłem coś ciekawego w innej książce. J. P. Rurarz, Historia Korei, Warszawa 2005, s. 274: "Od mniej więcej 1783 r. Koreę ogarnęła psychoza obcej inwazji i krążyć zaczęły plotki o rzekomym zagrożeniu ze strony krajów zachodu". Trochę pasuje do czasów nam współczesnych. W przypadku Korei Północnej mamy niewątpliwie do czynienia ze (skądinąd interesującym badawczo) nawarstwieniem się wpływów wiekowych tradycji kulturowych, politycznych, religijnych i konkretnej - relatywnie współczesnej - ideologii. Z tego powstała konstrukcja dosyć swoista. Wszystko to powodowało, że nawet w czasach "socjalistycznej wspólnoty" KRLD uchodziła za jej część bardziej honoris causa, niż w istocie (zob. W. Górnicki, Teraz już można. Ze wspomnień kulawego szerpy, Wrocław 1994, s. 299). I ciekawostka, także pióra W. Górnickiego (s. 278): "Od gospodarzy dostałem album krajoznawczy, w którym KRL-D jest dosłownie określona w wersji angielskiej jako paradise on earth".
  14. Zdobycie Rygi w 1917 r.

    T. Paluszyński, "Walka o niepodległość Łotwy 1914-1921", Warszawa 1999, s. 68, postrzega chyba operację jako swoisty taktyczny sukces Rosjan (przy ogólnym niepowodzeniu): "Rozpaczliwa obrona Rosjan miała na celu danie czasu na ewakuację oskrzydlonych przez Niemców od północnego-wschodu przyczółka i Rygi. Cel ten udało się Rosjanom osiągnąć. Zamiast oskrzydlenia całej 12. Armii Niemcy wzięli do niewoli 'tylko' 9 tys. jeńców i 260 dział". I dalej na s. 70: "Mimo sukcesu, jakim było zajęcie Rygi przez wojska niemieckie, za dużą zasługę należy poczytać dowództwu 12. Armii rosyjskiej i rosyjskiego frontu północnego przeprowadzenie udanej ewakuacji oskrzydlanych, zdemoralizowanych propagandą bolszewicką wojsk z przyczółka ryskiego". Myślę, że ta ostatnia wypowiedź tłumaczy także przyczyny sukcesu Niemców. Już w lipcu 1917 sztab 12. armii musiał ściągać do Rygi oddziały kozackie przeciwko zrewoltowanym strzelcom łotewskim (tamże, s. 61). A i "rdzennie rosyjskie" oddziały nie wyglądały lepiej. Taką armią trudno odnieść wygrywać bitwy, zatem T. Paluszyński słusznie - moim zdaniem - uważa, że był to także relatywny sukces rosyjski.
  15. Szkolnictwo podstawowe w GG

    Z ciekawostek - jeżeli dobrze pamiętam, to w raportach L. Fischera były zawsze wzmianki o stanie szkolnictwa w dystrykcie warszawskim. Niestety książkę z lat 80. gdzieś głęboko "zakopałem". Natomiast o szkolnictwie jawnym, czy raczej jego szczątkach w getcie warszawskim jest mowa w "Getcie warszawskim. Przewodniku po nieistniejącym mieście" (aut. B. Engelking i J. Leociak, Warszawa 2001), s. 345-356.
  16. Chcesz cukierka?...

    Użyłem łagodnego sformułowania "otrzeć się o..." skłoniony do tego m.in. użytym przez Ciebie zwrotem: Nie mam w tej chwili czasowych możliwości przekopania się chociażby przez "Przerwaną dekadę", "Replikę", "Smak życia" i biografię pióra Rolickiego, aby przytoczyć opinie samego E. Gierka o wytaczanych przeciwko mu zarzutach i ustosunkować się do nich w kontekście przytoczonego przez Ciebie dokumentu (ewentualnie innych - podobnych), natomiast skoro nikt, ani przed, ani po 1989 r. w odpowiedni sposób nie udowodnił, czy to korupcji, czy to "zagarnięcia mienia społecznego", byłbym po prostu bardzo ostrożny z "wpychaniem cukierków do kieszeni". Chociażby dlatego, że żyją synowie Gierka, jego dalsza rodzina, osoby, którym zależy na ochronie dobrego imienia tej postaci historycznej. Aby formułować tak jednoznaczną ocenę, jak powyższa, trzeba mieć jednak coś więcej niż powyższe pismo z czasów, gdy Gierek siedział w "internacie". A jeżeli już - to osobiście używałbym bardziej oględnej formuły, w rodzaju "wysuwano swego czasu zarzuty" itp.A co głównego wątku dyskusji, związanego z postem FSO: To nie były stricte "piękne oczy". Obok przesłanek politycznych, związanych z chęcią ekonomicznego uzależnienia Wschodu, istniały jak najbardziej sensowne przesłanki ekonomiczne, szczególnie istotne w okresie, gdy Zachód dysponował wolnymi środkami finansowymi. Państwa bloku wschodniego uważane były za pewnych kredytobiorców, którzy "nie mogą zbankrutować", a nawet na Zachodzie przypuszczano (naiwnie, skądinąd), że swoistym gwarantem zobowiązań w skali całego bloku jest ZSRR i jego surowce. Mamy tu zarówno czynniki obiektywne (tj. stan gospodarki światowej po kryzysie naftowym), tudzież zwykłe kapitalistyczne prawa maksymalizacji zysku, ale i polityczne, czyli zimnowojenną rozgrywkę między Zachodem i Wschodem, która pociągała za sobą "lichwiarskie procenty". Odsyłam tu do wypowiedzi, z którą można się zgadzać lub nie, ale "coś jest na rzeczy": http://ciborowski.host247.pl/prl.htm#6 (fragment: "Dekada lat 70-tych" - "Początki kryzysu i jego przyczyny", akapit III).
  17. Koreańska Republika Ludowo Demokratyczna (KRLD)

    Oj, tu bym polemizował. W tej polityce jest metoda, bo szantaż jest metodą. Jak najbardziej "obliczalną" z punktu widzenia szantażującego. Mogę się tylko zgodzić z W. Dziakiem, Kim Dzong Il, Warszawa 2004, z s. 233, że: "Wbrew pozorom na salonach polityki światowej porusza się (Kim Dzong Il, przyp. Bruno W.) swobodnie i z dużym znawstwem". Ale także, iż: "mają rację ci, którzy przestrzegają, ze w sytuacji bezpośredniego zagrożenia będzie skłonny do walki na śmierć i życie do końca, nie oglądając się na niewyobrażalne konsekwencje i skutki takiej postawy" (tamże).
  18. Chcesz cukierka?...

    Secesjonisto, z zarzutami korupcyjnymi wobec Gierka byłbym bardzo ostrożny, bo można otrzeć się wręcz o pomówienie. Nie mam w tej chwili czasu tego wątku rozwijać, ale jest jasne, że szykowano z dużym zaangażowaniem wobec niego po roku 1980 zarzuty korupcyjne, a dodatkowo przecież m.in. dla jego ekipy powołano w 1982 r. Trybunał Stanu. W mniemaniu ówczesnej władzy wcale nie korzystniejsze było "umorzenie" sprawy, ale jej propagandowe nagłośnienie (przynajmniej do czasu). Co potwierdza zresztą internowanie Gierka i współpracowników w stanie wojennym. Skoro nic z tej operacji nie wyszło, oznacza, że zarzuty były nader wątłe. I rację miał bodajże T. Halik, który po obejrzeniu "luksusów, w których żył skorumpowany Gierek", stwierdził, że sam żyje w większym luksusie. Na marginesie, jestem skłonny do usprawiedliwiania i tłumaczenia wielu posunięć ekipy Kani i później Jaruzelskiego, natomiast to co robiono z Gierkiem po wrześniu 1980 r. uważam za obrzydliwe (i skądinąd propagandowo z punktu widzenia władzy chybione, ale to już inna historia).
  19. Niemieckie mapy Polski

    Słabo widać, ale zaryzykowałbym twierdzenie, że jest to mapa z pierwszej połowy 1939 r.: Kłajpeda jest już w składzie Niemiec, natomiast oznaczone są przedwojenne granice Polski. Dopisek I: Powyższe spostrzeżenie psuje mi obserwacja, że Litwa ma chyba wschodnią granicę z października 1939 r. Zatem mogłaby to być jesień 1939, ale ciekawe dlaczego bez wyraźnego uwzględnienia aneksji niemieckich w Polsce? Chyba, że czegoś nie zauważyłem. Dopisek II: Chyba Gdańsk jest już w składzie Rzeszy i być może ktoś - odręcznie ? - domalował fragmenty linii z 28 września.
  20. Głosowanie w wyborach od 16 lat

    Gregski, cenzus majątkowy już był dosyć popularny (dosyć dawno co prawda, bo w XIX w.), ale zawsze możemy posłużyć się jakimiś wnioskami z praktycznego zastosowania tej instytucji. We Francji w czasie restauracji Bourbonów czynne prawo wyborcze posiadały osoby, które ukończyły 30. lat i płaciły więcej niż 300 franków podatków bezpośrednich, bierne - 40. lat i 1.000 franków. Zatem, spośród ok. 30 milionów obywateli francuskich, 90 tysięcy miało czynne, 16 tysięcy bierne prawo wyborcze. Zob. np. J. Baszkiewicz, Historia Francji, Ossolineum 1974, s. 510. Czy świat i Francja wówczas wyglądała lepiej niż dziś? Przy wszelkich bolączkach czasów nam współczesnych - śmiem wątpić.
  21. Reformy prawa wyborczego

    Taki obowiązek pojawia się (wprowadzony na poziomie konstytucji lub ordynacji wyborczej) w niektórych państwach. Kojarzę Belgię, Turcję, Grecję, Australię. Kiedyś - chyba do 1970 r. - Holandię. U nas nowa regulacja wymagałaby zmiany konstytucji, która wyraźnie określa, że udział w wyborach jest prawem, a nie obowiązkiem (art. 62). Osobiście za bardziej rozsądne uważam jednak ujęcie zagadnienia w formie prawa. Także z niektórych powodów wskazanych przez przedmówców. A ponadto dla mnie wolność wyborów, to także wolność do nieuczestniczenia w nich, czy wręcz ich bojkotu (który skądinąd powinien być istotnym sygnałem dla klasy politycznej).
  22. Plebiscyt na Warmii i Mazurach

    Nie popadajmy w przesadę. Według takiej interpretacji niewątpliwie Bawarczycy, Meklemburczycy, czy Saksończycy mówią językiem PODOBNYM (i to nie za bardzo ) do literackiego niemieckiego. Na dyskusyjność wyodrębniania mazurskiego od polskiego zwracali uwagę nawet niektórzy ówcześni uczeni niemieccy. Zob. cytowany już wyżej A. Kossert, Prusy Wschodnie. Historia i mit, Warszawa 2009, s. 165. Brak wykształconej polskiej świadomości narodowej u Mazurów pierwszej połowy wieku XX nie musi automatycznie skutkować wnioskiem o odrębności "języka mazurskiego" od polszczyzny.
  23. Paweł Jasienica "Polska Jagiellonów"

    Widiowy ma świętą rację. To nie jest beletrystyka, z której da się napisać bryk. Ale naprawdę przeczytaj tą książkę. Nawet jeżeli historycy odnajdują w niej błędy, to kawał błyskotliwego komentarza do naszej historii.
  24. Socrealizm

    A ja polecam oczywistą w powyższym kontekście instytucję - http://www.muzeumzamoyskich.pl/aktualnosci I małe wspomnienie z zamierzchłej przeszłości. W 1987 roku bardzo młody Bruno W. wraz z kolegami był na warszawskiej wystawie "Oblicza socrealizmu". Mieliśmy strasznie dużo radości (z czego tłumaczy nas młody wiek) . Ale inni zwiedzający reagowali podobnie .
  25. Manipulacje w mediach

    To się także nazywa lenistwem, niedbalstwem, brakiem wiedzy, tudzież szukaniem sensacji dla zwiększenia oglądalności. Niekiedy realizacją politycznych wizji redaktora. Przypadków, gdy pewne wydarzenie ilustrowane jest kadrami nieadekwatnymi, lub skompilowanymi "pod tezę" jest po prostu multum. W różnych telewizjach, nie tylko polskich.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.