-
Zawartość
5,681 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Bunty chlopskie w l. 30 tych
Bruno Wątpliwy odpowiedział FSO → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
Dla mnie osobiście miarą "sukcesu" rządów międzywojennych w zakresie polityki rolnej jest to, że obywatele II RP jeździli "na saksy" nie tylko do tradycyjnie bogatszych Niemiec, ale i na Łotwę i do Estonii (a po 1938 r. i z "biedną Litwą" prowadzono ustalenia na ten temat). Skądinąd porównanie stanu rzeczy (i odpowiednich działań władz) w republikach bałtyckich i II RP może być ciekawym przyczynkiem do dyskusji o powodach, dla których Polska nie wykazywała w okresie międzywojennym przesadnych tendencji rozwojowych, a przedstawiciele władzy państwowej nie zawsze spotykali się na wsi z wyrazami sympatii. -
Legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Don Pedrosso → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ten wątek może być ryzykowny Secesjonisto. Odpowiednio interpretując rezultaty współczesnych nam wyborów, np. 40% frekwencję w roku 2005, można podważać legitymizację aktualnego ustroju RP. Podobnie - interpretując badania statystyczne dotyczące zaufania do naszej klasy politycznej. I odpowiednio interpretując wyniki dawniejszych badań (np. wg. sondażu CBOS Jaruzelski miał - w 1985 r. - sympatię 71 % respondentów), też coś możemy próbować udowodnić. Możemy także pytać o legitymizację w wolnych wyborach rządów pomajowych, emigracyjnych, działań leśnych itp. Dla mnie najlepszym dowodem, że władze Polski Ludowej nie działały w próżni społecznego poparcia jest wątłość opozycji antysystemowej (przez całe długie lata) i powszechność współpracy z owymi władzami. Ciekawy - pewne działania pacyfikujące buntujących się chłopów w II RP jednak podjęto. Dosyć często z efektem w postaci ofiar śmiertelnych. Aresztowano też przynajmniej jednego dosyć ważnego chłopa, gospodarza z Wierzchosławic. Szczerze mówiąc, nie słyszałem, aby w Polsce Ludowej występowała w szerszym zakresie praktyka strzelania do protestujących chłopów z karabinów maszynowych. Oczywiście, że tak. Podejrzewam, iż mogli kupić wszystko z nowymi modelami BMW i paryskimi kreacjami włącznie. Podobnie, jak rolnicy w dzisiejszych krajach trzeciego świata, gdyż, jak podejrzewam i w Burkina Faso rolnik może teoretycznie kupić wszelkie dobra. Problem większości rolników w okresie II RP sprowadzał się do dwóch drobiazgów: 1) ilości produktów rolnych, które mogli wytworzyć w swoich - często karłowatych - gospodarstwach, 2) cen, jakie za te produkty mogli otrzymać. Czy wiesz np., że jeszcze w 1938 r. hurtowe ceny żywności były mniejsze niż na początku lat 20.? Że relacja cen artykułów rolnych i przemysłowych generalnie pogorszyła się (na niekorzyść chłopów) w porównaniu do okresu przed pierwszą wojną światową? Interesujące zagadnienie. II RP nie była na pewno okresem całkowicie zmarnowanym, ale postęp gospodarczo-cywilizacyjny (określający warunki bytu większości ludności) imponujący w jej czasach nie był. Na przykład, biorąc poprawkę na wszelkie trudności związane z porównywaniem, trzeba jednak wskazać na niższą produkcję przemysłową w roku 1938 niż 1913 na ziemiach polskich. Do tego doszły bezprecedensowe zniszczenia II wojny światowej. I te dane, tudzież obiektywne "uroki" geopolitycznego położenia po 1944 r., należy uwzględniać oceniając powojenne dokonania w zakresie postępu cywilizacyjno-gospodarczego. Ustrój autorytarny i dyktatura to są pojęcia, które trudno sobie przeciwstawić, jak próbujesz w tym pytaniu, bo są jakby ze sobą dosyć powiązane. Tu - w ramach pobocznej dyskusji - porównujemy dwie odmiany autorytarnej formy państwa. Według mojej oceny dosyć różne, ale jednak także o cechach wspólnych. I na koniec mała propozycja - abyśmy skupili się jednak na okresie powojennym. Aczkolwiek, akcentowanie postępu w stosunku do czasów przedwojennych, też było - przynajmniej moim zadaniem - jakąś formą legitymizacji władz Polski Ludowej. -
Bunty chlopskie w l. 30 tych
Bruno Wątpliwy odpowiedział FSO → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
Nie za bardzo rozumiem tą wypowiedź Secesjonisto? Znaczy się, chłopi przestali używać nawozów, bo złymi gospodarzami byli? -
Legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Don Pedrosso → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Profesor nosił nazwisko Gertych, a nie Giertych. Szczegółów relacji obydwu rodzin o podobnych nazwiskach nigdy nie ustalałem, ale jakiegoś bliższego pokrewieństwa w tym przypadku raczej nie było. -
Legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Don Pedrosso → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Wolfie, kojarzę, że był to okręg nowosądecki, zamiast owego niepopularnego (J. Antoniszczaka, który otrzymał coś około 45% głosów) wszedł przyszły wieloletni poseł, wicemarszałek Sejmu (1982-1985) i wicepremier (1985-1987) - Z. Gertych. Był to jedyny w skali kraju taki przypadek. -
Wpisałem do poczciwej Wikipedii "marzec 1968" i cudownie ukazało mi się m.in. "Geneza i tło historyczne". Wikipedia to może nie najdoskonalsze źródło, ale na dobry początek wystarczy. Podejrzewam, że z innymi buntami społecznymi będzie podobnie, t.j. wystarczy 30 sekund na wyszukanie za pomocą Google czy Wikipedii. Ale i tak najlepsza jest zawsze dobra książka .
-
Tak, ale zauważ, że jeszcze przed. Ostrołęka nie była ostatecznym pogromem wojsk polskich. Rosjanie mieli przesłanki, aby domniemywać, iż tą wojnę tak czy siak wygrają, ale także, że polski opór może być jeszcze długotrwały i mieć nader negatywny wpływ na "dobre militarne imię" Rosji i jej cara. Wszakże można się zastanawiać, czy podjęcie negocjacji (z wzięciem za dobrą monetę propozycji rosyjskich) nie było lepszym rozwiązaniem, niż odpowiedź zredagowana przez B. Niemojowskiego i mówiąca o tym, że Polacy chwycili za broń w celu uzyskania niepodległości i dawnych granic. I wypada zapytać, czy nawet, gdyby Rosjanie warunki ewentualnego pokoju naruszali, to taki stan rzeczy nie byłby lepszy niż to, czego doświadczyliśmy po dobiciu powstania? Zresztą, jawi się oczywiste pytanie - jakie były po Ostrołęce, czy nawet w Noc Listopadową, szanse na pełną niepodległość i granice z 1772 r.? Gdyby była to jednoznaczna, oficjalna propozycja od samego Mikołaja I, to moja ocena jej odrzucenia byłaby skrajnie negatywna i pisałbym może o politycznej głupocie. Ponieważ tak do końca nie było, wstrzymanie się od negocjacji i waleczną, jednoznaczną, ale pozbawioną oparcia w argumencie siły odpowiedź daną Rosjanom uważam "tylko" za błąd. Moim zdaniem, samo rozpoczęcie negocjacji i nadanie im w miarę oficjalnej formy byłoby już sukcesem strony polskiej, poprzez uznanie jej podmiotowości. Szczególnie, że z propozycją układów wystąpili Rosjanie. A co do Twojego pytania. Według cytowanego przez L. Mażewskiego (op. cit., s. 40-41, przyp. 79 i 80) rapportu z konferencyi pomiędzy Prądzyńskim, a Dannenbergiem, brzmiało to tak: Dannenberg: "Feldmarszałek ma prawie pełnomocnictwa Cesarza". Prądzyński: "Prawie? A więc nie ma zupełnego pełnomocnictwa?". Dannenberg: "Zupełnego, nie! albowiem Cesarz rezerwował sobie osobiście kończenie układów; przecież wszakże w trzy dni można mieć jego odpowiedź". Od siebie dodam, że żądanie takiej "ratyfikacji układu" przez monarchę, nie było niczym nadzwyczajnym w ówczesnych czasach.
-
Mała uwaga. Ewentualną polemikę odnośnie do legitymizacji powojennych władz (i jej oponentów) sugeruję prowadzić w ramach nowego tematu: Legitymizacja "Londynu", "leśnych" i "Warszawy". Tym samym w niniejszej dyskusji można się skupić przede wszystkim na ocenie kontrowersyjnej postaci "Ognia".
-
Metody i podstawy legitymizacji władz PRL-u
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Zgadzając się z sugestiami założyłem odrębny temat (link), gdzie będzie można ogólnie podyskutować o legitymizacji (lub jej braku) "Warszawy", czy "Londynu". Ergo - kto był bardziej lub mniej legitymizowany? Przeniosłem tam większość postów z tej dyskusji. Jeżeli ktoś uważa, że jakieś treści z nich pasują bardziej do tutejszej polemiki o metodach i podstawach legitymizacji władz Polski Ludowej, to proszę o ewentualne przytoczenie ich w kolejnych swoich postach, ale już stricte na temat: "jak rządzący Polską Ludową próbowali legitymizować swoją władzę". -
Polska grzęznie coraz głębiej w Afganistanie?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Wolf → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Usunięto ostatnie trzy posty, bez związku z tematem dyskusji. Do której oczywiście nadal zapraszam. -
Twoja orientacja polityczna
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Słowo "zdrajcy" może być potraktowane przez zainteresowanych jako obelga. I na tym proponowałbym tą dyskusję zakończyć. I poszukać innego słownictwa do wyrażania swoich poglądów. -
Helikopter bojowy dla Wojska Polskiego
Bruno Wątpliwy odpowiedział mch90 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Usunięto powielany wielokrotnie post bez wartości merytorycznej i o wulgarnym słownictwie. -
Początek moim zdaniem jest w miarę poprawny (choć - jak już pisałem - jest to tylko jeden z możliwych sposobów periodyzacji, sprawdź koniecznie, jak to wygląda w podręcznikach, co podawali nauczyciele itp.). Zastanawiam się, czy nie zmienić na 1666 - finał rokoszu Lubomirskiego. Może po prostu dopisać do "czwórki": - Próby reform i rozbiory Rzeczypospolitej 1764-1795 (i ewentualnie wymienić daty rozbiorów). Może: 5) Polska pod zaborami 1795-1918. Polskie struktury państwowe i rozwiązania autonomiczne w latach zaborów: Księstwo Warszawskie, Królestwo Kongresowe, Wielkie Księstwo Poznańskie, Rzeczpospolita Krakowska, autonomia Galicji, Królestwo Polskie 1916-1918. Proponuję po prostu: 6) II RP 1918-1939 (chyba, że chcesz ten okres jeszcze podzielić, np.: budowa podstaw państwowości 1918-1921, okres konstytucji marcowej i rządów demokratycznych 1921-1926, rządy autokratyczne 1926-1939 itp.) Może razem: Okupacja, rządy emigracyjne i Państwo Podziemne? Razem: 8) Polska Ludowa 1944-1989 (ewentualnie wyodrębnienie podokresów) Traktuj to tylko jako poradę, naprawdę nie wiem, jakie są oczekiwania egzaminatorów i jakiej periodyzacji Cię w szkole uczyli.
-
Abm, zasadą na tym forum jest, że nie wykonujemy pracy za innych, tylko - w miarę naszych skromnych możliwości - pomagamy. Tym bardziej, że niektórzy z nas maturę mają już dawno za sobą i nie chcieliby mieć zapewne na sumieniu zaproponowania rozwiązania, które w jakiś sposób nie pokrywa się z wymaganiami współczesnego egzaminu dojrzałości, czy oczekiwaniami profesorów. To musi być Twoja praca i Twoja odpowiedzialność. Masz już dobry początek w poście otwierającym. Weź pod rozwagę uwagi podniesione w tej dyskusji, wpisz do Google "periodyzacja historii Polski" i zobacz co tam znajdziesz. Zaproponuj może nieco poprawioną periodyzację, a ktoś na pewno zamieści swoje uwagi.
-
Abm, III Rzeczpospolita jest jak najbardziej tworem formalnym, gdyż tak deklaruje preambuła do naszej obecnej konstytucji ("Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę konstytucję będą stosowali, [...])". Należy zatem przyjąć, że państwowość polską po 1989 r. można tak określać, w pełnej zgodzie z aktualną ustawą zasadniczą. Niezależnie od tego, że - moim zdaniem - jest to dyskusyjne, bo III RP w mojej opinii - choć nie w pełni suwerenną - była PRL. IV RP sobie głowy nie zawracaj, bo był to tylko pewien pomysł polityczny i pewna praktyka polityczna. Nie zrealizowano tej idei w wymiarze prawno-ustrojowym. Zresztą jej główny autor bodajże teraz "na dniach" się z tego pomysłu wycofuje. W przypadku lat 1944-1989 pewnym problemem jest to, że państwo do 1952 r. było Rzeczpospolitą Polską, później PRL-em. Osobiście cały ten okres nazwałbym po prostu Polską Ludową, aby uniknąć problemów. A w każdym razie do okresu 1944-1952 II RP na pewno nie pasuje. Lata 1918-1939 - utrzymałbym jednak nazwę II RP, jako powszechnie przyjętą (choć także dyskusyjną, bo rok 1926, a już na pewno 1935 to zmiana całej formy państwa). Nie wiem, czy chcesz wyodrębniać okres 1916-1918 i ówczesne Królestwo Polskie pod kontrolą państw centralnych? Zabory - oczywiste pytanie, czy chcesz uwzględniać twory autonomiczne, czy nie w pełni suwerenne (moim zdaniem przynajmniej Księstwo Warszawskie i Królestwo Kongresowe do powstania listopadowego - raczej tak). Nie wiem, czy oddzielałbym Koronę Królestwa Polskiego (Corona Regni Poloniae) od Królestwa Polskiego, ta pierwsza to raczej pewna idea. Okres po 1025 to istotna trudność, bo oczywiście przez większość czasu do Przemysła II to raczej książęta niż królowie. Ale - z drugiej strony: "(...) Stąd odesłanie przez Mieszka II insygniów królewskich cesarzowi (...) oraz zaniechanie koronacji po 'zegnaniu' z tronu Śmiałego. Mimo to Polskę nazywano królestwem (regnum), przeciwstawiając pojęcie dużego, niezależnego państwa pojęciu królestwa (ducatus)". J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, Historia ustroju i praw polskiego, Warszawa 1993, s. 59. Jak z tym nazewnictwem i niezależnością dokładnie było, to materia pewnie na książkę, ale poddaję powyższą opinię autorytetów w zakresie historii państwa i prawa pod rozwagę. Poza tym - periodyzacja jest nader często sprawą umowną (zob. przyjęta data końca średniowiecza itp.) i zależy od przyjętej konwencji. Poza tym chociażby sama nazwa: "Rzeczpospolita na przełomach wieków" może sugerować zarówno, że chodzi o Polskę jako taką, jak i tylko o twory państwowe opatrywane nazwą "Rzeczpospolita".
-
Odtworzenie federalnej struktury państwowej na gruzach ZSRR jest dziś niemożliwe, a i samej Rosji nieprzesadnie do szczęścia potrzebne. Nawet aneksja Osetii Południowej i Abchazji nie jest pewna, dopóki te kraje mogą pełnić rolę monety przetargowej w relacjach z Gruzją. Natomiast Rosja będzie chronić i starać się poszerzać wpływy na obszarze "bliskiej zagranicy". Polityczne, wojskowe, ekonomiczne i kulturalne. Co jest postępowaniem z jej punktu widzenia całkowicie zrozumiałym.
-
Metody i podstawy legitymizacji władz PRL-u
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Na marginesie - pozycją wartą do przeczytania w tej materii jest: W. Sokół, Legitymizacja w państwach socjalistycznych z perspektywy weberowskiej, (w:) M. Chmaj (red.), Państwo, ustrój, samorząd terytorialny, Lublin 1997. -
Z innych ciekawostek. Terminu "naród radziecki" użył już bodajże Chruszczow na XXII zjeździe. Skądinąd charakterystyczne jest to, że o ile w dawnej Jugosławii w spisach narodowościowych pojawiało się pojęcie "Jugosłowianie", to - jeżeli się nie mylę - w radzieckich statystykach nigdy było terminu "osoby o narodowości radzieckiej". Chyba, że zaliczano takie osoby do kategorii "drugije" (skądinąd nielicznej - ok. 20-30 tys. osób w kolejnych spisach). Zatem "naród radziecki" nie miał być bynajmniej wspólnotą etniczną, lecz "wielonarodową", jakąś nową formą wspólnoty. Zob. np. A. Szymczak, Ustrój polityczny Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (1936-1976), Ossolineum 1978, s. 125.
-
Secesjonisto, jest oczywistym faktem, że określenie "ludzie radzieccy" znalazło swoje poczesne miejsce w oficjalnej propagandzie. Zresztą z czasem obok innego terminu (tym razem dla nas współczesnych dosyć dziwnego) - "naród radziecki", który byłby chyba lepszym przykładem lansowanej tezy o ukształtowaniu się dojrzałej wspólnoty ponadnarodowej. Zob.: "Jest to społeczeństwo o dojrzałych socjalistycznych stosunkach społecznych, w którym na podstawie zbliżenia wszystkich klas i warstw społecznych oraz równości prawnej i faktycznej wszystkich narodów i narodowości, ich braterskiej współpracy powstała nowa historyczna wspólnota ludzi - naród radziecki" i dalej "Naród radziecki (...) utrwala podstawy ustroju społecznego i polityki ZSRR (...) i proklamuje je w niniejszej Konstytucji". Ze wstępu do "konstytucji breżniewowskiej" - Konstytucja Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, Warszawa 1977, s. 39 i 40-41. Natomiast wypowiadając się: miałem na myśli powszechność stosowania tego określenia - przynajmniej swego czasu - przez mieszkańców ZSRR (czy większości b. ZSRR), którzy - niezależnie od intencji oficjalnej propagandy - używali go na zasadzie swoistego obiektywnego stwierdzenia. Może o relatywnie pozytywnym (do 1991 r.) lub sentymentalnym, czy ewentualnie krytycznym (po 1991 r.) wydźwięku, ale raczej bez szczególnego przesłania ideologicznego. Ot, stwierdzenie faktu przynależności do pewnej wspólnoty.
-
Gregski, z całym szacunkiem, ale Twój eksperyment przeprowadzony na mostku był bez sensu. Skoro słowo "sowiet" pochodzi z języka rosyjskiego i było (jest) stosowane konsekwentnie jako termin podstawowy (czy wręcz jedyny) w języku rosyjskim, to jest oczywiste, że tam nie może mieć wydźwięku jednoznacznie pejoratywnego. Rzeczonemu szturmanowi mogło być nawet miło, że chcesz się posługiwać językiem rosyjskim. Prawdopodobnie tak, jak każdemu statystycznemu Rosjaninowi. Podobnie byłoby, gdybyś zapytał angielskojęzycznego. Dla takowego omawiany tu rusycyzm będzie także praktycznie jedynym dostępnym terminem. Właściwie na nieco podobnej zasadzie mógłbyś pytać Polaków, czy podobają się im słowa "Polak - Polacy" (tu ewentualnie można wziąć niewielką poprawkę na to, że słowo "Sowieta" jest już raczej terminem historycznym, a "Polak" nie). Dla rosyjskojęzycznego "sowiecki" jest to termin oczywisty, naturalny, zgodny z regułami językowymi, wręcz jedyny. Mówimy natomiast o kontekście słowa "sowiet" języku polskim, który jakoś historycznie nabrał takiego, a nie innego wydźwięku. Nie angażowałbym się w dyskusję, gdyby termin "sowiet" był jedynym stosowanym w języku polskim. Wówczas byłoby naturalne, że się nim posługujemy. Ponieważ jednak mamy w naszym języku dwa słowa ("sowiecki" i "radziecki"), z których jedno jest rusycyzmem o zabarwieniu pejoratywnym (dodatkowo, jeszcze niedawno w Polsce prawie nie stosowanym), a drugie - to termin polski, dla mnie wybór jest jakby oczywisty. Capricornusie, dzięki za przypomnienie. Wiedziałem, że dyskusja terminologiczna gdzieś już jest, nawet pamiętałem jej fragmenty. Wydawało mi się jednak, że to było w ramach jakiegoś innego zagadnienia, a nie odrębnego tematu, stąd zaproponowałem wydzielenie z dyskusji o "Rydzu" tematu radziecko-sowieckiego. Myślę, że moglibyśmy przy okazji poprosić właściwego Moderatora, aby połączyć posty i Twój dawny post otwierał dyskusję, aby nie mnożyć wątków. Ciekawy, jeżeli np. cytujemy stare teksty źródłowe, to oczywiście, że nie ma - co do zasady - sensu ich poprawiać i uwspółcześniać (chyba, że z odpowiednią adnotacją, przypisami itp.). Chociażby - cytując konstytucję marcową raczej nie wypada poprawiać słów: "materjalnych" (ze wstępu); "terytorjalnego", "państwowemi" (z art. 3); "absolutorjum", "kolegjum" (z art. 9); "tajnem", "bezpośredniem", "równem" i "stosunkowem" (z art. 11). Podobnie, jak cytujemy nawet nam współczesne wypowiedzi osób posługujących się tu omawianym rusycyzmem. Najwyżej swój sprzeciw możemy dać wyraz przypisem, czy inną adnotacją. Natomiast jeżeli sami rozmawiamy w czasach nam współczesnych, nawet o wydarzeniach odległych, to chyba powinniśmy dosyć konsekwentnie szanować wykształcony od wielu lat polski termin. A świat (aczkolwiek bynajmniej nie cały, o czym pisałem) używa słów pochodnych od rosyjskiego terminu "sowiet", bo co do zasady nie dysponuje - inaczej niż Polacy - terminologią wywodzącą się z rodzimych języków.
-
A musi być takowe? Przez kilkadziesiąt lat obywaliśmy się bez. Podobnie - jak mniemam - obywasz się jednak bez polskiego "jednosłowowowego" terminu określającego obywateli ZEA. A anglojęzyczni i Czesi np. muszą pogodzić się z dwuczłonową Czech Republic (bo Bohemia i Czechia to jednak okazało się nie to). A swoją drogą możemy lansować termin "radzieccy". Zawsze bliżej to języka polskiego, i dalej od rusycyzmu, niż w przypadku "Sowieci". Ale zresztą, po co kruszyć kopie, skoro pewnie trzy czwarte Polaków (z J. Kaczyńskim włącznie) śpiewa: "Jeszcze Polska nie zginęła, Póki my żyjemy". No to пока! Już chyba napisałem wszystko co chciałem.
-
Gregski toż ja cały czas marudzę o polskim słowie "radziecki", które swego czasu wyparło rusycyzm "sowiecki". "Towarzysze" to jednak nie do końca ten kontekst (o ile Twój wniosek Tomaszu, był poważny). I mała ciekawostka - jeżeli się nie mylę, to słowo "towarzysz" jest używane nadal jako regulaminowa forma zwracania się w armii Federacji Rosyjskiej. "Ludzie radzieccy" to określenie niewątpliwie mniej prawidłowe od "obywateli/mieszkańców ZSRR", ale chociażby na obszarach Związku bardzo popularne. I w sumie stosowane tam bez nadmiernego wydźwięku ideologicznego. I nie pejoratywne, jak homo sovieticus.
-
Przynajmniej ja osobiście z tym Secesjonisto nie polemizuję. Jest to jak najbardziej termin rozpowszechniony w wielu państwach i nie ma - w większości przypadków - kontekstu jednoznacznie pejoratywnego. Podobnie - używali go także ideowi komuniści. Nie wyciągam natomiast z powyższych faktów wniosku, że - my, współcześni Polacy - powinniśmy odgrzebywać wymarły swego czasu prawie ze szczętem rusycyzm. Taka mała ciekawostka. Chyba głównie dla Ciebie - Ciekawy, bo bodajże Ty w jakieś innej dyskusji wyraziłeś opinię, że nie można było w PRL posługiwać się terminem "Sowieci". Jak tam z zapisem cenzorskim było - nie wiem, fakt, że to słowo wyszło prawie całkowicie z potocznego użycia. Poniżej jednak zamieszczam pewien cytat. Z - moim zdaniem - jednej z najlepszych książek poświęconych (l)WP, na podstawie której nakręcono (po pewnych zmianach - np. miejsce wydarzeń zmieniono z Łużyc na Pomorze Zachodnie i Kołobrzeg) doskonały film "Jarzębina czerwona". Zatem - W. Kotowicz, Frontowe drogi, wydanie VIII, Warszawa 1980, s. 82: "Podszedł do nas zastępca Smirnowa, stary, wąsaty plutonowy. Według wszystkich szykan radzieckiego regulaminu zameldował swemu dowódcy sytuację na placówce, a następnie przedstawił się mnie i Masłowskiemu. Zauważyłem zresztą od razu panującą tu na każdym kroku wzorową dyscyplinę i ścisłe przestrzeganie regulaminowego zachowania się w obcowaniu z przełożonymi. Zupełne przeciwieństwo tego, co widziałem u żołnierzy radzieckich poza frontem. Z nami było odwrotnie. Na tyłach aż do przesady oddawano przełożonym honory, prężono się na baczność, przestrzegano zapinania guzików i golenia się, lecz w warunkach bojowych wszystkie te akcesoria dyscypliny odpadały automatycznie. Dlatego z zdziwieniem patrzyłem, jak tu na wysuniętej placówce pierwszej linii Sowieci [podkr. Bruno W.] stają na baczność, salutują, jak wszyscy mają czyste, białe wypustki podszyte u kołnierzy zatłuszczonych oliwą i wypłowiałych mundurów". Mamy zatem tu zatem ciekawy przykład zastosowania słowa "Sowieci" (fakt, ze dosyć odosobniony i w kontekście historycznych wydarzeń) w jak najbardziej oficjalnej publikacji z okresu PRL.
-
A tam, angielski . O terminologię stosowaną przez polskich marynarzy mi chodzi. To bodajże prof. Staniszkis zauważyła, że nie tak dawno w Federacji Rosyjskiej słowo "demokrata" dosyć powszechnie uchodziło za określenie pejoratywne. Jakie czasy, takie obyczaje. A gdzie teraz występują w przyrodzie owi "Sowieci"? Rosjanie natomiast, jak przypuszczam, nie specjalnie wnikają w subtelności naszych sporów językowych. Będę się upierał, że ze słowem tym skojarzony został pewien pejoratywny wydźwięk. Choć niewątpliwie mogą być i tacy, którzy słowem "Sowiety" wyznają sympatię do ZSRR . Ale dla mnie jest to argument jakby drugorzędny. Najważniejsze jest to, że mamy odpowiednie polskie słowo, które wyparło - swego czasu właściwie w pełni - używany dawniej rusycyzm. Nie ma sensu go reanimować i tworzyć chociażby bałagan terminologiczny.
-
Ciekawy, jest jasne, że słowo rosyjskie słowo "sowiet" zakorzeniło się w wielu językach. Na marginesie, wcale nie we wszystkich, bo np. po estońsku ZSRR to Nõukogude Sotsialistlike Vabariikide Liit, po łotewsku - Padomju Sociālistisko Republiku Savienība, po litewsku - Tarybų Socialistinių Respublikų Sąjunga, po ukraińsku - Союз Радянських Соціалістичних Республік itp. itd. Ale argument popularności owego rusycyzmu na świecie ma niewielkie znaczenie w sytuacji, gdy w polszczyźnie utrwalił się mocno rodzimy termin. Uznając, że powinny zawsze decydować powielające się w wielu językach zwroty, lub obce terminy kiedyś używane w polszczyźnie (co często wychodzi na to samo), powinniśmy zacząć z powrotem nazywać samochód automobilem, samolot aeroplanem, gaźnik karburatorem, trałowiec trawlerem etc. Dopracowaliśmy się polskiego terminu, zatem szanujmy go. Co do pejoratywności. Podobne słowo w różnych językach, lub w różnym kontekście użyte, może mieć rozmaity wydźwięk. Jak już próbowałem nadmienić wyżej, chociażby terminy "Paljaczki" czy"Ruski" w źródłosłowie właściwie nie mają czynnika negatywnego. A są negatywne. A co powiesz na popularny ongiś w Polsce termin "żydek". Czy to sympatyczne zdrobnienie, czy pejoratywne określenie? A chociażby słowo "czarny" i jemu podobne, w odniesieniu do Murzynów w zależności od języka i okoliczności ma nader rozmaity wydźwięk. Nie uważam, że wszyscy posługujący się słowem "Sowieci" chcą nadać mu pejoratywny wydźwięk, ale myślę, iż wielu próbujących ożywić te słowo - swego czasu w Polsce prawie martwe - ma taki cel. Delwin, już pisałem, że jest to pewna niedogodność, ale skoro radzono sobie z nią przez dziesięciolecia dominacji polskiego terminu "radziecki", to widać można sobie z nią poradzić. Jak zauważył Robin Hood - i ja swego czasu - zawsze można napisać: "obywatele Związku Radzieckiego", "mieszkańcy ZSRR", "narody ZSRR", czy nawet "ludzie radzieccy". Zresztą to nie jedyny taki problem w polszczyźnie. Określenia np. mieszkańców Wybrzeża Kości Słoniowej, Republiki Zielonego Przylądka, Burkina Faso, Liechtensteinu, Kosowa - nawet jeżeli może mamy jakieś ustalone prawidłowe formy w naszym języku - będą zawsze brzmiały dziwnie. A co do obywateli Zjednoczonych Emiratów Arabskich - to poczekajmy na opinię Gregskiego .