Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,681
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Ja trochę tej materii mam inną opinię. Nawet w Polsce, która na szczęście nie jest (i nie była) kapitalistycznym krajem III świata, choć rozwarstwieniem społecznym zaczynamy się powolutku zbliżać do tamtejszych norm, oprócz rzeczywiście istniejącej grupy osób, którym "się nie chce", jest olbrzymia rzesza, której "nie daje się szansy". Gregski, wyobraź sobie sytuację, że w roku 1989 nie jesteś młodym, zdrowym, inteligentnym (co ja Ci tu tak kadzę ), dobrze wykształconym praktykantem na nowoczesnym kontenerowcu "Cegielski", a ... . Na tym forum raczej nie pisują ludzie, którym nie daje się szansy, a raczej tacy, których stać na hobby. Co nie zmienia mojej ogólnej opinii, że kapitalizm jest po prostu ustrojem skuteczniejszym, bo zmusza ludzi do wysiłku w białych rękawiczkach. To co kiedyś musiał załatwiać nakaz pracy, dziś załatwia niespłacony kredyt.
  2. Siedziby hitlerjugend na Dolnym Śląsku

    Może to także Ty założyłeś temat na "Odkrywcy", ale na wszelki wypadek podaję link: http://odkrywca.pl/pokaz_watek.php?id=429719 Według tej pozycji: http://www.scribd.com/doc/13461402/Hitler-Jugend-1 (Gebiet 4 - Niederschlesien - na s. 41), kwatera główna HJ na Dolnym Śląsku była we Wrocławiu na Ohlauer Stadtgraben (Podwale Oławskie?) 17/18.
  3. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Wypada mi się tylko zgodzić z pierwszą częścią pogłębionej analizy problemu. W kapitalizmie (niezależnie, czy w Ekwadorze, Burkina Faso, Haiti, USA, czy Polsce) zasadniczo chodzi o to, aby mieć pieniądze. W drugiej części powyższej wypowiedzi tli się zarzewie pewnej polemiki, albowiem - jak przypuszczam - wg. tej teorii pieniędzy w kapitalizmie nie mają jeno ci, którzy z wolnością wyboru zrobili coś niewłaściwego. Ergo - nieudacznicy i obiboki.
  4. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Jędrnie po marynarsku napisane i wypada się z Tobą Gregski zgodzić. Wszakże z pewnym zastrzeżeniem. Powyższe dotyczy raczej ludzi młodych (relatywnie - powiedzmy), zdrowych, przebojowych, dobrze wykształconych (czasem jeszcze w PRL), niekiedy z dojściami, układami i rodzinami. I wówczas wszystko się zgadza. Jest wszakże olbrzymia druga strona medalu, gdzie godność i wolność nikną przed supermarketem, gdy za bardzo nie ma po co tam wchodzić, bo po emeryturze, czy pensji pozostało już tylko wspomnienie, lub w supermarkecie, gdzie trzeba założyć pampersa, aby wytrwać zmianę za kasą. A i tak sobie myślę, że ongiś wielu pracownikom łatwiej i bezpieczniej (z punktu widzenia perspektywy życiowo-zawodowej) było nabluzgać mitycznemu przewodniczącemu POP, niż dziś dyrektorowi firmy. Nie wszystkim, ale wielu na pewno.
  5. Polska Marynarka Handlowa w czasie II WŚ

    Pięknie zmarnowano "Kapitana K. Maciejewicza". Dobrze, że choć maszt został. No i "Ładogę" można uznać za swoisty zabytek użytkowy. I w Kołobrzegu sympatycznie zaczyna się dziać, na tle dosyć powszechnego lekceważenia polskiej morskiej tradycji i współczesności.
  6. Polska Marynarka Handlowa w czasie II WŚ

    Tak, Lewandowski. Miał skądinąd człowiek szczęście, bo wojnę przeżył. Może niedokładnie się wyraziłem. Fakt, że pływające eksponaty pozyskuje się w taki sposób jest całkowicie normalny. Problem w tym, że u nas pozyskuje się cokolwiek sporadycznie. Jeżeli kiedykolwiek polskie muzeum będzie chciało wyeksponować klasyczny drobnicowiec (lata 50. - 70., coś w typie "dziesięciotysięczników") - w co zresztą wątpię - będzie szukać gdzieś w trzecim świecie. Jeszcze w latach 80., czy może nawet 90. wśród pływających magazynów bywały istne perełki. Jak owo przedwojenne "Oksywie". Dziś to już wspomnienie.
  7. Polska Marynarka Handlowa w czasie II WŚ

    Taka mała prywata. Wiele lat temu w szczecińskim porcie widziałem niewielki pływający magazyn. Na 99% było to "Oksywie", bliźniak słynnego (chociażby z ucieczki z Dakaru) "Rozewia". "Oksywie", jako bodajże jedyny polski statek nie zdołało uciec z Afryki Zachodniej. I przy okazji ciekawostka, o której pewnie słyszałeś. Kapitan "Rozewia" po jego storpedowaniu został wzięty do niewoli (tj. na pokład niemieckiego okrętu podwodnego). I przy drugiej okazji - wpadam w stan skrajnej irytacji, jak pomyślę, ile szans muzealnych zmarnowaliśmy, zarówno jeżeli chodzi o statki przedwojenne, weteranów II-ej wojny, jak i powojenne statki handlowe i rybackie. Dobrze, że chociaż "Sołdka" nie pocięli na żyletki.
  8. W "Disputatio" nr 1/2009 ("Oblicza konfliktów") jest ciekawy artykuł Stanisława Kwiatkowskiego ("Czerwoni" vs. "Zieloni" w konflikcie politycznym po 13 grudnia 1981 roku - s. 41-70). Tamże, na s. 47, wyniki pierwszych sondaży OBOP dotyczących oceny wprowadzenia stanu wojennego. Wygląda tak (w kolejności "Decyzja uzasadniona" - "Nieuzasadniona"): 1-17 I 1982 r. 51% - 37% (sondaż tylko warszawski) 23 II 1982 69% - 20% 20 IV 1982 64% - 25% 1 VI 1982 62% - 23% 28 IX 1982 56% - 18% 28 XII 1982 70% - 15%
  9. Wolfie, o istotnej części działań IPN jestem bardzo takiego sobie mniemania, ale powstrzymałbym się jednak od pejoratywnej terminologii. Zawsze uważam, że nawet najbardziej krytyczne opinie można wyrazić w jednoznaczny, aczkolwiek "względnie oględny" sposób. Z powodu wyjazdu nie mam w tej chwili czasu przejrzeć biblioteczkę, ale przypominam sobie jedną pozycję - M. Wenklar (red.), Koniec jałtańskich złudzeń. Sfałszowane wybory - 19 I 1947, Kraków 2007. Tamże, w rozdziale "Od ideologii antypaństwowej do fałszywego legalizmu PRL" M. Korkuć wyraża żal, że: "Faktycznej ciągłości prawnej pomiędzy PRL a Rzeczpospolitą nie podważono również przy okazji procedur przyjmowania (...) Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 2 IV 1997 r." (s. 37, tamże w przyp. 45 odesłanie do pozycji pióra G. Górskiego, Wokół genezy PRL. Lublin 2004) i "Brak radykalnego zerwania ciągłości państwowej pomiędzy PRL a niepodległą Polską podważą etos polskiej państwowości" (s. 40). W sumie cały ten rozdział jest godny przeczytania.
  10. Usunięto post obraźliwy wobec homoseksualistów. Szanownych dyskutantów proszę o powstrzymanie się od dyskusji ad personam, albowiem prowadzić będzie ona prosto do zamknięcia tematu.
  11. Ignacy Mościcki - ocena

    FSO, chodzi - o skądinąd kuriozalny, łamiący nawet normy konstytucji kwietniowej - okólnik (pismo do ministrów i wojewodów), wykoncypowane przez premiera F. Sławoja Składkowskiego 13 lipca 1936 r.: "Zgodnie z wolą Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego zarządzam, co następuje: Generał Śmigły-Rydz, wyznaczony przez Marszałka Piłsudskiego, jako pierwszy obrońca ojczyzny, pierwszy współpracownik Pana Prezydenta Rzeczypospolitej w rządzeniu Państwem, ma być uważany i szanowany, jako pierwsza w Polsce osoba po Panu Prezydencie Rzeczypospolitej. Wszyscy funkcjonariusze państwowi z Prezesem Rady Ministrów na czele okazywać mu powinni objawy honoru i posłuszeństwa". W rozumieniu formalnoprawnym okólnik nie stanowi żadnego źródła prawa powszechnie obowiązującego (przynajmniej w miarę normalnym państwie), ten de facto był jednak potwierdzeniem realnego znaczenia Rydza i ówczesnego kompromisu w "poddanym dekompozycji" obozie sanacyjnym. I swoistym signum temporis, gdy lekce sobie ważono nawet "własną" konstytucję.
  12. Somalia 91 - 93

    Primo. Ważne jest z jakiej dziedziny ma to być praca. Inaczej (nieco) będzie wyglądała praca napisana na seminarium z prawa międzynarodowego, inaczej politologiczna, inaczej z historii (politycznej), inaczej z historii wojskowości. Secundo. Jeżeli wybrałeś (wybrałaś) taki dosyć konkretny temat, i jest to już finał studiów, to zapewne masz jakąś wizję pracy i przynajmniej elementarną wiedzą w tej materii. Podaj swoje propozycje, a zapewne ktoś na forum je oceni. Nie oczekuj raczej, że ktokolwiek napisze Ci plan pracy, bo tego z zasady się tu nie robi. Tertio. Jeżeli temat jest raczej "przypadkowy", to sugeruję krótkie poszukiwanie w internecie lub książkę o ogólnej historii regionu (np. J. Mantel-Niećko, M. Ząbek, Róg Afryki, Warszawa 1999, strony mniej więcej od 306 - upadek Siada Barre, do 332 - sytuacja po interwencji). I na tej podstawie sporządzenie jakieś propozycji wstępnego układu treści.
  13. Wybory prezydenckie 2010

    Dobry pirat opanowałby statek, wywiesił - przynajmniej chwilowo - polską banderę, skrobnął podanie do Ministra Infrastruktury i siłą, tudzież godnością osobistą uzyskał tym samym własny obwód głosowania na polskim statku morskim. Piętrzysz trudności, Gregski.
  14. Legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy"

    Gregski, czy to jakaś nie znana mi symbolika rodem ze środowiska szturmanów? Coś związane z rozmnażaniem, płodnością, jak sądzę? Wracaj już lepiej chłopie na ląd. Drodzy dyskutanci, pozwolę sobie tylko pro forma zwrócić uwagę, że nie problem w tym sporze dotyczy nie stricte tego, kto był bardziej represyjny i - co istotne - kiedy (choć i taki temat na forum warto może odszukać lub założyć), lecz jak wyglądała legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy". Represyjność może być elementem tej dyskusji (bo np. zgodnie z regułami Huntingtona jednym z potencjalnych, wszakże nie jedynym, sposobem zachowania autokratów "tracących legitymizację" jest nasilenie represji), ale jednak nie osnową. A na marginesie, Doby stalinowskiej moim zdaniem nie, ale coś mi się wydaje, że taki popaździernikowy Gomułka, czy Gierek, a nawet "okrutny Jaruzelski" mogliby posłużyć jako materiał porównawczy. Nie koniecznie z całkowicie jednoznacznymi wynikami. W każdym razie "czerezwyczajki" w stylu Berezy żaden z nich nie wykombinował.
  15. Legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy"

    To oczywiście Gregski prawda, możemy tylko dyskutować, czy podoba się nam w tym kontekście termin "wasal". W czasie II RP los się do nas uśmiechnął i mogliśmy mieć przez 20 lat państwo w pełni suwerenne. Było to oczywiście głównie efektem takiego, a nie innego ułożenia się okoliczności zewnętrznych. Po wojnie los się już tak bardzo nie uśmiechał, okoliczności zewnętrzne nie pozwoliły na istnienie w pełni suwerennego państwa polskiego (choć oczywiście zakres suwerenności Polski Ludowej z czasem zmieniał się, tj. co do zasady powiększał). Ja osobiście z powyższego faktu wyciągam jednak wnioski pewnie odmienne niż przynajmniej część dyskutantów. Piłsudski i spółka wprowadzili w Polsce zamordyzm całkowicie na swoje życzenie, rachunek i pełną odpowiedzialność. Polscy politycy powojenni mogli - jeżeli już - jedynie łagodzić objawy zamordyzmu narzuconego nam z zewnątrz. Co - większość z nich - robiła, tworząc z Polski Ludowej ów przysłowiowy "najweselszy barak". W związku z powyższym skłonny jestem niekiedy do bardziej krytycznego spojrzenia na przedwojennych dyktatorów ("uprawiających" ową dyktaturę z własnej, nieprzymuszonej woli). A, że wraz z wiekiem jestem coraz bardziej cyniczny i widzę, że na świecie bywają zamachy stanu (np. "rewolucja goździków") i dyktatury (np. K. Ulmanisa) o także pozytywnych skutkach, to moją chęć krytykowania rządów pomajowych pogłębia nie tyle to, iż ówcześni władcy(a) Polski uprawiali zamordyzm, ale, że cała ich koncepcja sprawowania władzy sprowadzała się do idei "lepiej, jak będziemy rządzili my, niż oni". To znaczy - zamordyzm ów prowadził przez lata właściwie donikąd. M.ż.G.s.r. . Powojenny zamordyzm, do czasu kryzysu systemu, zapewniał jednak - przy wszelkich swoich "urokach" - przez wiele lat jakiś postęp. Gdy np. porównamy 20. lat II RP i 20. lat Polski Ludowej postęp w wymiarze cywilizacyjno-gospodarczym całkiem spory.
  16. Wybory prezydenckie 2010

    Proszę wszystkich o skoncentrowanie się na (kulturalnej) dyskusji o wyborach. Temat jest z gatunku kontrowersyjnych, co zazwyczaj nie wróży długiego życia. Od nas tylko zależy, czy będzie sens go utrzymywać, czy zostanie szybko zamknięty jako zbiór słownych połajanek. Jarpen: Z moderatorem na temat uwag proszę dyskutować za pomocą PW i w taki też sposób wyjaśniać inne kwestie.
  17. Legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy"

    Ciekawy, dziękuję za krótki wykład o konstytucji kwietniowej zacytowany in extenso z: http://www.historia.azv.pl/przewrot-majowy...dy-sanacji.html (Nie lubię się się czepiać, ale już po raz kolejny coś kopiujesz "słowo w słowo" i nie podajesz źródła, a chyba wypada?). Zapewniam Ciebie, że skupienie w osobie prezydenta jednolitej i niepodzielnej władzy państwowej wyklucza podział takowej (skądinąd równoważenie władz także), niezależnie od pogłębionej analizy dokonanej przez autora ww. tekstu na portalu http://www.historia.azv.pl/. I abyś nie sądził, że to tylko moja opinia, kilka cytatów: W. Skrzydło (red.), Prawo konstytucyjne, Lublin 1994, s. 66: "W konstytucji kwietniowej do zasadniczych rozwiązań ustrojowych należy odrzucenie zasady podziału władz i oparcie ustroju państwowego na zasadzie zwierzchnictwa, jednolitej i niepodzielnej władzy Prezydenta". W. Komarnicki, Ustrój państwowy Polski współczesnej. Geneza i system, Kraków 2006 (reprint wileńskiego wydania z 1937 r.), s. 192-193: "Ten autorytatywny charakter nowego ustroju Państwa wymaga przyjęcia za jego podstawę zasady koncentracji władzy. Twórcy Konstytucji wypowiadali się w czasie jej powstawania w sposób zdecydowany przeciwko zasadzie podziału władz, zwalczał ją też w sposób energiczny autor, który wywarł wielki wpływ na koncepcję Prezydenta w Konstytucji kwietniowej, prof. Wł. L. Jaworski. To też Konstytucja przyjmuje, jako naczelną zasadę, określającą strukturę organizacyjną Państwa, koncentrację władzy w osobie Prezydenta Rzplitej (art. 2 p. 4), uznając, że w jego osobie skupia się jednolita i niepodzielna władza państwowa". J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 1993, s. 502: "Odrzucała tym samym konstytucja (kwietniowa - przyp. Bruno W.) zasadę zwierzchnictwa narodu, a w konsekwencji również zasadę podziału władz". W. Witkowski, Historia administracji w Polsce 1764-1989, Warszawa 2007, s. 310: "Stąd też twórcy Konstytucji kwietniowej zrezygnowali z zasady podziału władzy i systemu parlamentarno-gabinetowego na rzecz zasady koncentracji jednolitej i niepodzielnej władzy państwowej w osobie prezydenta". I od koniec dodam od siebie, że spór o podział władz(y) jest trochę w tym przypadku "sporem o pietruszkę". Po pierwsze - bo to OT. Po drugie - co prawda podział jest rozwiązaniem powszechnym w krajach demokratycznych (nie wnikam tu w szereg sporów doktrynalnych związanych z rozumieniem tego pojęcia), ale można sobie wyobrazić państwo funkcjonujące sprawnie i demokratycznie, bez implementacji tej zasady. Moim zdaniem Szwajcaria, gdzie doszło do względnej koncentracji władzy w rękach parlamentu jest takim przykładem. Problem z II RP po roku 1926, to nie problem zapisania lub nie w ustawie zasadniczej podziału władz, to problem dyktatury. Co gorsza, dyktatury bez racjonalnego pomysłu na państwo, ale to już moja subiektywna opinia.
  18. Bunty chlopskie w l. 30 tych

    Jest jasne Gregski, że radykalna reforma nie uczyniłaby z dnia na dzień z II RP potęgi ekonomicznej, w której wszystkim obywatelom żyłoby się miło i dostatnio. Pozwoliłaby jednak na stopniowe odbicie się od dna (i w sumie była - jak już pisałem - jedyną sensowną alternatywą), o ile państwo nie zamierzało być li tylko "administratorem biedy". Twoją argumentację: można zastosować do mojego ulubionego przykładu - bałtyckiego. Tam także, przynajmniej niektórzy baronowie bałtyccy byli "nosicielami postępu" (może nawet w większym zakresie niż nasze ziemiaństwo, u którego z postępem różnie bywało). I co? Realne dochody rolników w Estonii w porównaniu do lat kryzysu w 1939 r. zostały podwojone; jeżeli Cię to interesuje, to na Łotwie mleczność krów się podwoiła ; a w latach 1927 czysty dochód w większych łotewskich gospodarstwach z 1 ha wynosił 11 łatów, w latach 1937-1939 wzrósł do 34,7 łatów. P. Łossowski, Kraje bałtyckie na drodze od demokracji parlamentarnej do dyktatury (1918-1934), Ossolineum 1972, s. 276-277. Rosły plony (na Łotwie zbóż o 60%, ziemniaków o 100% - pomiędzy latami 20. i 30.), wielkość hodowli (tamże, s. 275-276). Czyli bez obszarników chłopi dawali sobie doskonale radę, oczywiście - przy rozsądnej polityce władz. Tam chłopi stali się aktywną ekonomicznie częścią narodu, podporą państwa, warstwą społeczną korzystającą z rozwoju ekonomicznego i ten rozwój stymulującą. Rósł eksport, ale nie kosztem biedy wytwórców. Mała Łotwa stała się szóstym eksporterem masła na świecie, na Litwie eksport masła wzrósł prawie dziewięć razy (pomiędzy 1927 a 1938 rokiem). Tamże, s. 276 i 277. Bałtowie powoli wchodzili na duńską drogę rozwoju. U nas polityka władz postawiła olbrzymią część społeczeństwa wręcz poza nawiasem jakiegokolwiek postępu ekonomicznego, czy wręcz cywilizacyjnego. Chyba, że za taki uznamy budowę sławojek.
  19. ROA - Armia Własowa

    W książce C. Andreyew, Generał Własow i rosyjski ruch wyzwoleńczy, Warszawa 1990, s. 58 i 59, opis walki o radzieckie przedmoście na Odrze jest znacznie mniej heroiczny (z punktu widzenia oceny 1 dywizji pod dowództwem Bujnaczenki, czy wg. wersji zapisu nazwiska z "Zapomnianych żołnierzy Hitlera" J.W. Gdańskiego - Buniaczenki): "13 kwietnia Bujnaczenko rozpoczął atak, ale gwałtowny ogień ciężkiej broni maszynowej i broni automatycznej uniemożliwił jego rozwinięcie. Dowództwo niemieckie nie chciało się zgodzić na odwrót, utrzymując, ze pozycja musi być utrzymana za wszelką cenę. Bujnaczenko zwołał swoich oficerów, po czym zarządził odwrót. Na żądania niemieckie, by wyjaśnił motywy swojego postępowania, Bujnaczenko odparł, że rozkazy jakie otrzymał od dowództwa niemieckiego stoją w sprzeczności z tymi, które wydał mu Własow (...) poinformowano Bujnaczenkę, że Własow zostanie rozstrzelany. (...) Następnego dnia dywizji nie wydano racji żywnościowych. Rosjanie przyjęli to wyzwanie. Ostrzegli dowództwo niemieckie, że jeśli przed upływem trzech dni nie przybędzie do nich sam Własow, dywizja rozpocznie marsz na południe w celu połączenia się z innymi oddziałami rosyjskimi, a jeśli zostanie użyta przeciwko niej siła, odpowiedzą na nią tym samym. (...) kiedy do 16 kwietnia nie doczekano się Własowa, dywizja rozpoczęła odmarsz". Z powyższego cytatu z książki C. Andreyew wynika dosyć jednoznacznie, że co prawda nie można wykluczać, iż 13 kwietnia własowcy ruszyli początkowo z animuszem do ataku, to tenże animusz pod kulami radzieckimi dosyć szybko się wyczerpał i zastąpiły go targi, oraz wola wycofania dywizji z frontu.
  20. Legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy"

    Dwa małe drobiazgi w ramach OT. Ciekawy, z tymi wyborami było naprawdę różnie. Nie jesteśmy w stanie ustalić w jakim stopniu "fałszerstwa i presja na wyborców wpłynęła na wynik wyborów" ("brzeskich" - przyp Bruno W.). A. Ajnenkiel, Historia Sejmu Polskiego, t. II, Warszawa 1989, s. 161. Choć stopień manipulacji był wielki, to element konkurencyjności w nich jednak występował. Ordynacje wyborcze do sejmu, a szczególnie do senatu z 1935 r. to już - moim zdaniem - de facto odstąpienie od idei demokratycznych wyborów nawet w wymiarze li tylko fikcyjnym, czy fasadowym. Co do trójpodziału. Konstytucja marcowa go przewidywała (po noweli sierpniowej także). Jego realizacja w praktyce była wszakże mocno dyskusyjna, skoro głównym (a w praktyce jedynym, o ile nie wyraził innej woli) centrum decyzyjnym władzy w Polsce stał się człowiek pełniący "tylko" funkcje Ministra Spraw Wojskowych, Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych i - od czasu do czasu - premiera. Tego twórcy konstytucji redagując jej artykuł 2, traktujący o trójpodziale, z pewnością nie przewidywali. Od konstytucji kwietniowej o żadnym trójpodziale nie może być oczywiście mowy. Zgodnie z jej artykułem 2 w osobie prezydenta skupiała się jednolita i niepodzielna władza państwowa, a zgodnie z art. 3 pozostałe organy państwa (w tym sejm i senat) pozostawały pod zwierzchnictwem prezydenta.
  21. Bunty chlopskie w l. 30 tych

    I z tą opinią się całkowicie zgadzam.
  22. Legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy"

    Ale to już jednak materia nieco innej dyskusji, zapoczątkowanej właśnie przez Kolegę - (link). Tu raczej spór toczy się wokół tego, kto był bardziej, lepiej, ewentualnie doskonalej legitymizowany, i dlaczego. Choć różnie z pozostawaniem w obrębie wyznaczonej tematyki bywa... Na marginesie - przesadnie zaangażowanego partnera do dyskusji o problemie legalności władzy Kolega Secesjonista we mnie nie znajdzie. Pozwolę sobie zacytować sam siebie z innej dyskusji na forum: Otóż uważam generalnie, że do pojęcia legalności w historii państw należy podchodzić cum grano salis - bez przesadnej estymy. Często o wiele istotniejsze jest pojęcie "władzy realnej" i "postrzegania za legalną" niż "ścisłej legalności w sensie jurydycznym". Nie ma żadnej wątpliwości, że władze polskie po 1935 r. sprawowały "władzę realną" i były "postrzegane za legalne" przez społeczność międzynarodową i istotną część społeczeństwa. Zawierały wiążące umowy międzynarodowe, a przepisy prawne przez nie wydawane nie były kwestionowane. Choć były obarczone grzechem pierworodnym - zamach stanu, "wybory brzeskie", konstytucja kwietniowa etc. Bardzo podobnie - toutes proportions gardées - władze Polski Ludowej. Choć jej geneza jest nam znana, sprawowały one "władzę realną", były "postrzegane za legalne" przez społeczność międzynarodową i istotną część społeczeństwa. Zawierały wiążące umowy międzynarodowe, a przepisy prawne przez nie wydawane nie były kwestionowane (i nie są kwestionowane do tej pory, bo istotna ich część nadal obowiązuje). Tak trochę na zasadzie - choć Władysław Łokietek przez całe i Kazimierz Wielki przez część panowania nie byli władcami legalnymi, to któż będzie przemalowywał poczet Matejki? I tej opinii będę się trzymał. Tu stoję, inaczej nie mogę .
  23. Bunty chlopskie w l. 30 tych

    Nie musisz się smucić Kolego Secesjonisto, kolega Bruno Wątpliwy zdaje sobie sprawę ze skali ówczesnych zniszczeń wojennych, ale także z tego, że nie objęły one zaboru pruskiego (pomijam kwestię Mazur, które nie weszły w skład II RP, a zresztą zostały szybko odbudowane pod "patronatem Rzeszy"), a częścią z nich zajęły się jeszcze władze zaborcze (np. po usunięciu Rosjan z Galicji). Co do potrzeby doświadczania przez Polskę kolejnych zniszczeń wojennych np. w roku 1920, tudzież winnych takiego stanu rzeczy, możemy natomiast założyć sobie nowy temat. Nie negując wszakże oczywistego faktu, że II RP była u swego zarania krajem bardzo doświadczonym wojną, zwracam jednak uwagę na skalę zniszczeń i strat ludzkich II-ej wojny światowej, z którymi musiała sobie poradzić Polska Ludowa. Słowo "bezprecedensowe" nie jest w tym przypadku doskonałe (albowiem każde zniszczenia są zazwyczaj bezprecedensowe w swej istocie, chyba że niszczy się dokładnie to samo i tak samo), ale - moim zdaniem - jednak oddaje ich charakter. Pisałem w innej dyskusji, że nie uważam II RP za czas całkowicie zmarnowany, co m.in. było ukłonem w kierunku usuwania zniszczeń wojennych i scalania Polski w jeden organizm państwowy. Wypada wszakże zauważyć, że podobne problemy (zniszczeń wojennych, wojennych strat ludzkich, trudności związanych z wydzieleniem z dotychczasowych jednolitych organizmów gospodarczych) nie były przypadłością li tylko Polski. Napisałem także, że "postęp gospodarczo-cywilizacyjny (określający warunki bytu większości ludności) imponujący w jej czasach (tj. II RP) nie był", co podtrzymuję. I myślę, że słowo "buksowanie w miejscu" aż tak nadmiernie krytycznym określeniem ówczesnego stanu rzeczy nie jest. I nie zmienia tego Twoja dosyć hurraoptymistyczna interpretacja danych z końca lat 30. Zauważ wszakże, że pisałem jednak o postępie, co wskazuje na niewątpliwą intencję złagodzenia oceny gospodarczych dokonań władców II RP. Gdyby bowiem dokonać prostego porównania wskaźników produkcji przemysłowej z lat 1913 i 1938 trzeba by pisać wyłącznie o regresie, a nie o buksowaniu, czy niewielkim postępie. Proste porównanie jest jednak dyskusyjne, o czym zresztą pisałem ("biorąc poprawkę na wszelkie trudności związane z porównywaniem"), chociażby dlatego, że powstały nowe dziedziny przemysłu, a część jego (choć np. nie ten usytuowany w zaborze pruskim) uległa zniszczeniu w latach 1914-1920 itp. Natomiast w tej naszej układance nie możemy jednak pomijać dosyć ważnych elementów: 1) Lata 1938-1939 były okresem najwyższej koniunktury gospodarczej w okresie międzywojennym, zatem odnoszenie porównań do nich jest w istocie wypaczeniem takowego porównania "w drugą stronę". 2) Wiele krajów trzeciego świata ma okresy istotnej poprawy wskaźników gospodarczych, co nie musi świadczyć o radykalnych pozytywnych zmianach w wymiarze długofalowym. Np. jakoś tak przypuszczam, że niedługo Haiti odnotuje okres wzrostu. Ewentualny wzrost światowego popytu na jutę zaowocuje poprawą sytuacji gospodarczej Bangladeszu. Bardzo chciałbym wierzyć, że wrzesień 1939 zastał Polskę w momencie początku okresu długofalowego rozwoju, a nie krótkotrwałej dobrej koniunktury. Ale nawet, jeżeli uznamy, że prawdopodobne jest bardziej to pierwsze, to zawsze pozostanie zasadne pytanie o wykorzystanie poprzednich 20. lat. 3) Produkcja przemysłowa ziem polskich w tych "najtłustszych latach" (i już mniej więcej 20 lat po wojnie) kształtowała się może na poziomie przedwojennym. 4) Przez większość owego 20-letniego okresu była niższa. 5) Uwzględniając przyrost ludności z około 27 milionów na początku lat 20. do ok. 35 milionów w końcu lat 30. to mamy jednak regres jeżeli chodzi o produkcję na jednego mieszkańca (zarówno rolną, jak i przemysłową). Ale raczej nie na Łotwę Secesjonisto, nie na Łotwę. A właśnie Litwa, Łotwa i Estonia są doskonałym przykładem porównawczym. Tego, jak radzono sobie w okresie międzywojennym i powojennym. I mogą służyć ocenie dokonań gospodarczych naszych władz z okresu II RP i Polski Ludowej, będąc dobrym punktem odniesienia. I zapewniam Ciebie, że około 1989 r. - mimo kilku ładnych lat kryzysowych w Polsce - nawet gdyby była taka możliwość, nader niewielu obywateli PRL zdecydowałoby się pojechać na łotewskie saksy. A przed wojną, i owszem. Cytując klasyka - to nie jest system zero-jedynkowy. Polska Ludowa nie ma być, przynajmniej w moim mniemaniu, przykładem kraju mlekiem i miodem płynącego, gdzie rozwiązano wszelkie problemy ekonomiczne i społeczne. Prostą antytezą "złej" II RP. Moim zdaniem zasługuje wszakże na odnotowanie także tego, czym różniła się in plus w zakresie gwarantowania rozwoju cywilizacyjnego ogółu ludności w stosunku do swojej poprzedniczki.
  24. Legitymizacja "Londynu","leśnych" i "Warszawy"

    Jak już tak krążymy wokół konkretnych przykładów, służących prawdopodobnie udowodnieniu z góry założonej tezy - zapewne widzisz także zasadniczą różnicę pomiędzy sprawowaniem władzy przez partie polityczne posiadające poparcie rzędu kilkudziesięciu procent z kilkudziesięciu procent ogółu elektoratu, a legitymizacją, którą uzyskał Gomułka w 1957 r.?
  25. Bunty chlopskie w l. 30 tych

    A jakie było inne? W rachubę w dwudziestoleciu międzywojennym wchodził jeszcze cud, gigantyczny napływ obcego kapitału (co też byłoby cudem, jako że Polskę często traktowano jako państwo sezonowe, w którym nie warto dokonywać długofalowych inwestycji) i wreszcie emigracja olbrzymiej części obywateli II RP (która była zjawiskiem i tak dużym, ale gdzieś od ok. 1930 r. już zamierającym - choć raczej nie z powodu braku chętnych do wyjazdu). Przykład bałtycki pokazuje wielozakresowe błogosławione skutki radykalnej reformy rolnej. W Polsce oczywistą blokadą postępu ekonomiczno-cywilizacyjnego była bieda wsi, generująca np. znikomy popyt na rodzime produkty przemysłowe. "Nadzielenie chłopów ziemią, pochodzącą z radykalnie przeprowadzonej parcelacji majątków państwowych, kościelnych i prywatnych - chociaż niewątpliwie nie zaspokoiłoby istniejącego na wsi głodu ziemi - znacznie zwiększyłoby zamożność wsi, a tym samym zapotrzebowanie na artykuły przemysłowe. Rozwój przemysłu mógłby stopniowo wchłaniać istniejące na wsi nadwyżki siły roboczej. (...) Według szacunku dokonanego przez Instytut Gospodarstwa Społecznego, przeprowadzenie parcelacji w szerokim zakresie (...) jeszcze w 1936 r. mogłoby zaspokoić około 60% zapotrzebowania ludności rolniczej na ziemię". I. Kostrowicka, Z. Landau, J. Tomaszewski, Historia gospodarcza Polski XIX i XX wieku, Warszawa 1985, s. 366. W moim mniemaniu problemem II RP było to, że nie miała ani woli, ani odwagi zastosowania rozwiązań mogących przyspieszyć rozwój cywilizacyjny Polski. Zadowalano się po prostu bieżącą administracją biedy, i to administracją często nieprzesadnie kompetentną. I w efekcie "buksowaliśmy w miejscu", nawet na tle wielu państw o podobnych warunkach rozwoju. Oczywistymi problemami przy przeprowadzaniu reformy rolnej w stylu "bałtyckim" w Polsce byłyby: struktura etniczna ziem wschodnich, tradycyjne znaczenie i wpływy obszarników, oraz zapewnienie utrzymania gospodarstw rolnych w "produkcyjnej wielkości". Ale polityków oceniamy także za umiejętność rozwiązywania problemów. Nasi z tym radzili sobie nader średnio, czego dowodem tu omawiane bunty chłopskie.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.