Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Języki Finlandii, Estonii, Łotwy i Litwy.

    Specyficzny status prawny ma na Łotwie prawie wymarły język liwski liwski (ugrofiński). Przy okazji można zwrócić uwagę na - ewentualny (w zależności od opinii językoznawców) - kolejny, żywy język bałtycki - łatgalski.
  2. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Gregski, chodziło mi wyłącznie o to, że jesteś niewątpliwie przykładem sukcesu osobistego, którego utrzymania, a także bardzo potrzebnych w Twoim zawodzie zdrowia i szczęścia serdecznie Ci życzę. Natomiast przykładem ogólnonarodowego sukcesu transformacji ustrojowej jesteś dosyć średnim, gdyż de facto masz status sezonowego emigranta zarobkowego. Potwierdzasz oczywisty fakt, iż Arabia Saudyjska dobrze wychodzi na złożach ropy. I pozwolę sobie podtrzymać opinię, wyrażoną w innej dyskusji, że gdybyś był takowym emigrantem w latach PRL, to - z racji "różnic walutowych" - pewnie byłbyś relatywnie jeszcze bardziej zamożny. Pani kasjerka w pampersie, to oczywiście tylko pewien symbol, archetyp . Generalnie chodzi mi o to, że wyższa skuteczność obecnego systemu i "białe rękawiczki" wyrażają się w tym, iż sam kredyt do spłacenia, obawa o utratę pracy i ewentualne ubóstwo, dyscyplinują niekiedy bardziej i zniechęcają obywateli do podskakiwania niż onegdaj milicja. A skądinąd kiedyś, gdzieś na forum już dyskutowaliśmy - co upokarza bardziej? Stanie w kolejce po ligninę, czy odmowa dziecku kupienia tego, co wskaże paluszkiem w pełnym sklepie? Moim zdaniem upokorzenie jest co najmniej porównywalne, a ówczesne łagodzone jeszcze było świadomością, iż inni są upokarzani podobnie. Dzisiejsze upokorzenie także bywa oczywiście łagodzone - nadzieją ("na szparagi") . Choć pewnie część pozostających poza grupą beneficjentów zmian już uważa, że nadzieja jest matką... Poza tym, w schyłkowym PRL (bo pamiętajmy, że zasadniczo mówimy o brakach na rynku w latach 80., pomijając nieco ciekawsze w tej materii lata wcześniejsze) - mimo wszystko - nie było jednak powszechnej praktyki zawijania niemowlaków w gazety, czy papier pakowy.
  3. W Ustroniu. I dobre słowo - "legendarna". Na ten dom nie znalazł nic nawet tow. Moczar, po upadku Gierka. Inna sprawa, że był to chyba jedyny dom będący własnością Gierków, bo mieszkanie na Brynowie zdaje się wynajmowali, a Klarysew był jak najbardziej państwowy. Skądinąd, dużo dziś spraw jest bazą dla legend, chociażby takich, jak głoszone przez Tomasza: Gdyby samo członkostwo w PZPR przyspieszało w jakikolwiek sposób otrzymanie mieszkania, to w partii byłyby nie 3 miliony, lecz 30. Polacy byliby pragmatyczni. Mimo całej NIEUSTAJĄCEJ WALKI NARODU POLSKIEGO Z NARZUCONYM Z ZEWNĄTRZ ZNIEWOLENIEM KOMUNISTYCZNYM. Szanse na wyraźnie szybszy przydział zaczynały się pewnie (sporo) powyżej sekretarza POP. No i w tej materii dziś jest dziś dużo lepiej, bo sekretarzy takowych nie ma. Pozostały tylko szanse na zakup atrakcyjnych nieruchomości. Czasami zróżnicowane, jak przypuszczam.
  4. O desancie, którego nie było

    E. Stefaniak służył w ochronie Naczelnego Dowództwa WP. "Był to batalion składający się z kompanii reprezentacyjnej i orkiestry Wojska Polskiego oraz trzech kompanii wartowniczych, rekrutujących się w przeważającym stopniu z byłych żołnierzy frontowych i partyzantów. (...) Zadaniem naszej jednostki była ochrona zespołu biurowo-mieszkalnego, vis à vis Belwederu, przy ul. Klonowej, gdzie mieszkali i pracowali między innymi marszałek Michał Rola-Żymierski, generał Władysław Korczyc, generał Marian Spychalski. Znajdowała się też tam willa okolona dużym ogrodem, w której mieszkały dzieci Bolesława Bieruta". E. Stefaniak, "Byłem...", dz. cyt., s. 93. Zatem wspomnienia o masowej chorobie żołnierzy dotyczą - najprawdopodobniej - tego rejonu.
  5. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Pampersy "na kasie w supermarkecie" to akurat media (aczkolwiek relacje dosyć często się pojawiające i w sumie nie podważone), nie posiadam akurat znajomych pracujących "na kasie". Mogę służyć tylko relacją "pani z okienka na poczcie", od której podobną opowieść kiedyś usłyszałem. Natomiast dosyć często zdarza mi się zaobserwować w supermarkecie pewne zachowania, sytuacje, wygląd itp. potwierdzające teorie o niezbyt wesołej sytuacji pracowniczej, rekompensowanej bardzo takimi sobie zarobkami. Ale pewnie się czepiam. Są wszakże pewne koszulki i manifestacje, za które miałbyś niejakie nieprzyjemności. Ale fakt, tamto państwo było autorytarne, tego akurat nie podważam. Obecne jest demokratyczne i bardziej skuteczne, zatem utrzymuje spokój społeczny, a obywateli w ryzach "w białych rękawiczkach". O czym pisałem. Ja także, ale przyjmijmy do wiadomości, że naprawdę wielu perspektywę szparagów z masełkiem uważa za zbyt odległą, zatem z niejakim sentymentem wspomina czasy marchewki z groszkiem. Tak, ale nadal nie widzę przesadnego związku afery mięsnej z kolegą Gregskiego. Poza ogólną "niedobrocią systemu".
  6. Życie w ZSRR

    Ciekawą relację znajdziesz u M. Wańkowicza ("Opierzona rewolucja"), aczkolwiek dosyć powierzchowną, gdyż powstałą po kilkudniowym (?) pobycie. Bardzo ciekawe - w mojej opinii - spostrzeżenia o stosunku zwykłych ludzi do terroru w książce E. Radzińskiego, "Stalin", Warszawa 1996, s. 408.
  7. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Ja posługuję się terminem "skuteczniejszy". Osiąga pożądane rezultaty w "białych rękawiczkach". Posłużę się znowu przykładem "pani sklepowej", czy "pana robotnika". W socjalistycznej rzeczywistości, postacie te miały pewność, że gdy odejdą z pracy, ze 99% prawdopodobieństwem znajdą podobną. To znaczy opłacaną tak sobie, ale analogicznie do pracy większości innych osób, pozwalającą przeżyć bez ryzyka niedożywienia, kupić jakieś meble, a za ileś lat - pod koniec systemu sporo - "dostać" mieszkanie. Brak stresu związanego z zatrudnieniem powodował lekceważący stosunek do pracy. "Pani sklepowa" na propozycję długotrwałej, ciężkiej pracy odpowiedziałaby pewnie kierownikowi w sposób jednoznacznie odmowny. Do tego dochodził komfort psychologiczny, że inni (większość) mają podobnie, więc nie ma za bardzo czego zazdrościć. Aby ten stosunek do pracy zmienić, państwo musiałoby być ekstremalnie represyjne, na co już po 1956 r. nie chciało się decydować. Dziś "pani sklepowa" ma kredyt do spłacenia, lub (i) kilka osób do wykarmienia. Dlatego "z radością" pracuje długo, jeśli trzeba to w pampersie. Za - w sumie - także nie tak wysokie pieniądze, a w każdym razie niezbyt przybliżające perspektywę kupna na własność mieszkania. I to się nazywa skuteczność systemu. Czy jest on dla "pani sklepowej" zdrowszy, przynajmniej w wymiarze jej własnego zdrowia fizycznego i psychicznego, bym dyskutował. Fakt, w aferze tej zapadł - z powodu zapotrzebowania Gomułki na straszaka wobec kombinującej kadry gospodarczo-kierowniczej - wyrok skrajnie niewspółmierny do winy. Bardzo krytycznie oceniany, nawet w warunkach ówczesnego systemu i już nie powtórzony do końca PRL. [Odnotujmy tylko dla porządku, że wpadki wymiaru sprawiedliwości i wyroki na zapotrzebowanie polityczne zdarzają się niestety i w krajach dużo bardziej demokratycznych, niż - skądinąd autorytarna - PRL]. Argument zaiste powalający, ale za bardzo nie widzę związku, bo akurat nie twierdzę, że regulacje dotyczące wysokości kar za przestępstwa gospodarcze w czasach Gomułki były optymalne i słuszne. Natomiast - jak sądzę - postępowanie wobec kolegi Gregskiego ze studiów jakoś tam skrajnie represyjnie chyba nie było, skoro - mimo że coś tam jednak niezgodnego z prawem jako student zrobił - dano mu jednak możliwość, którą chętnie wielu Rodaków by przyjęło.
  8. Współpraca, opór, czy stan pośredni...

    Ja osobiście w dyskusji o II wojnie, czy Japonii, nie specjalnie udowadniałbym urbi et orbi, że wiem, jak działa rzeczona przyłbica. Ewentualnie na PW. Tym bardziej, że powiedzenie przytoczone przez FSO jest w tej wersji powszechnie używane, a są to niewątpliwie Tofikowe "inne dziedziny". Ale w sumie masz rację. Jednak można w tej materii łatwo popaść w przesadę, która może być kojarzona z niejakim zadufaniem, na przykład korygując za każdym razem powszechnie stosowane pojęcia, czy powiedzenia, jak np. "chrzest Polski". A, że Japonia MacArthura to akurat chyba wzorcowy przykład "obustronnie udanej kolaboracji", to - moim zdaniem - jak najbardziej słuszne spostrzeżenie.
  9. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Koniaku nie lubię, alkoholu piję mało, szczególnie rano. Za kawą przepadam. Jakbym szedł torem złośliwości Kolegów, to napisałbym, że łatwo być ortodoksyjnym piewcą zdobyczy nowego systemu w naszym kraju, należąc do grupy tych, którym się udało, a już w szczególności zarabiając duże pieniądze daleko poza Polską. Chyba musimy przyjąć do wiadomości, że bagaż doświadczeń ludzkich po zmianie systemu jest bardzo zróżnicowany i niekoniecznie musi implikować jednoznaczny entuzjazm do nowego porządku. Wielokrotnie pisałem, że choć dziś niebogaty, uważam się za beneficjenta zmian ustrojowych. Bo byłem młody, zdrowy, w miarę wykształcony (w PRL) itp. Poznałem wielu ludzi, którzy - wcale nie dysfunkcjonalni, że posłużę się modnym tu słowem - o sobie tego nie mogą powiedzieć. I ich doświadczenia wypada także - chyba - dorzucić do obrazu dziejów. Wszystkiego pojawiającym się i tu (w różnych odmianach), a bynajmniej nie do końca prawdziwym sloganem: "Nie było NIC, a teraz jest WSZYSTKO" się nie załatwi. Ciekawy, odnosiłem się głównie do Twojej wypowiedzi: i próbowałem udowodnić, co mi się chyba udało, że obywatel PRL walutę jak najbardziej mógł posiadać, a nawet utrzymywać (co do zasady dobrze oprocentowane) konto walutowe w państwowym banku. Natomiast, kiedy wymagano udowodnienia legalnego pochodzenia (np. przywóz z zagranicy) tej waluty, można mniej więcej przeczytać klikając na link przeze mnie wcześniej podany. Wcale nie było tak zawsze i w stosunku do wszystkich rodzajów kont. Tomaszu, ale to ma niewiele do "dopuszczalności" dolarów. Zresztą nie jestem do końca przekonany, że tak jak piszesz było zawsze. Wydaje mi się, że tylko przy mniejszych kwotach regułą było wydawanie reszty w bonach. I można było wykłócać się z panią kasjerką. Ale tylko wydaje mi się. Zresztą z praktycznego punktu widzenia (tzn. jeżeli ktoś nie otrzymywał gigantycznej reszty, którą chciał zabrać ze sobą za granicę) różnica między bonami i dolarami była niewielka. Gregski, różnice w wartości ówczesnych walut są powszechnie znane. Były one także powodem tego, iż ów nędzny dodatek dewizowy był wówczas bardzo atrakcyjny. Dlatego możliwość ukończenia za darmo studiów w WSM i zdobycia zawodu, z którym wiązała się perspektywa owego dodatku, a potem nawet pływania na "obcych statkach", była dla większości Rodaków czymś niezwykle atrakcyjnym. Także możliwość zwiedzania świata, w sytuacji, gdy wykupienie dalekich wojaży zagranicznych w Orbisie wymagało zainwestowania waluty, stanowiło o atrakcyjności zawodu. Dużo większej niż dziś, o czym już dyskutowaliśmy. I w takim kontekście należy oceniać "niezwykle represyjne" postępowanie w stosunku do Twojego kolegi. Tzn., że jednak popłynął zwiedzać świat i zarabiać ów nędzny dodatek dewizowy, mimo że jakieś tam przepisy być może złamał. Jako uczeń, student, a to bywa, iż jest oceniane dosyć restrykcyjnie. Niezależnie od systemu. A z wielu względów, także doświadczeń osobistych, podejrzewam przy tym (choć oczywiście nie mam pewności), że przytoczona przez Ciebie opowieść kolegi jest prawdziwa podobnie, jak stary dowcip o rozdawaniu rowerów na Placu Czerwonym. Tzn. znaleźli, ale nie 20, ale 2.000 dolarów. Zrobili sprawę, ale polegającą tylko na "postraszeniu kota" itp. A tak notabene, dziś także pływanie pod obcą banderą jest dużo bardziej atrakcyjne niż na polskich statkach. Jeżeli takie są.
  10. Współpraca, opór, czy stan pośredni...

    Rzeczywiście, tu trochę Arku nie trafiłeś. Po wojnie i konstytucję im okupanci napisali, i cesarz zgodził się przestać bogiem. O wielostronnej "kolaboracji" i postępującej (mimo wszystkich uwarunkowań kulturowych) amerykanizacji życia nie wspomnę. Zatem trzeba mieć pretensje do większości polskiego plemienia, że tak fatalnie tworzy sobie powiedzenia, nie odróżniając otwarcia od rzeczy podniesienia .
  11. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że nigdy nie pisałem, iż PRL był państwem w pełni normalnym, czy optymalnie funkcjonującym. Zresztą mój krytycyzm jest tak nadmiernie rozwinięty, że żadną formę ustrojową realnie występującą w przyrodzie, za optymalną nie uważam. Natomiast sugeruję nieśmiało, acz konsekwentnie, że PRL, pomimo swoich wielu nieciekawych cech, był nieco bardziej normalny, niż moi szanowni interlokutorzy chcą wmówić forumowej młodzi. Ciekawy, ależ ja to - mniej więcej - już napisałem. Ja tu nie walczę z teorią, że w PRL dolar był doskonałą lokatą kapitału, ale z teoriami, iż obywatele PRL nie mogli posiadać dolarów, czy dolarowych kont bankowych. Notabene - znam co najmniej kilka państw, jak najbardziej kapitalistycznych, w których system walutowy okazał się na tyle sprawny inaczej, że ich walutą de facto, lub nawet de iure stał się dolar USA. Dziś, co do zasady, jak policjant (ew. prokurator) podejrzewa popełnienie przestępstwa to podaje rękę i wdaje się w rozmowę o pogodzie. Choć nie do końca, słyszałem o kilku takich, których aresztowano "tymczasowo" nie do końca słusznie, za to prewencyjnie i wydobywczo. Czyli jakaś sprawa była. Sąd także.
  12. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Tego akurat Bruno nie twierdzi, chociażby z tego powodu, że jakieś obostrzenia walutowe ma większość państw na świecie, zwraca tylko uprzejmie uwagę, że niektóre teorie o polityce walutowej PRL są niebyt zgodne z faktami. Ależ skąd. Normalny kraj zaczyna się od "odpalenia" 500.000 dolarów. Poniżej tego jest niewątpliwie nienormalny .
  13. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Koszmar. Tyle zwiedzania i to tylko za nędzny, praktykancki dodatek dewizowy. Mógł się chłop namyślić i zostać mechanizatorem w PGR . Nieprawdopodobne. Jeżeli celnicy się w takie coś bawili, to albo: 1) byli podczas szkolenia, ew. to ciężko wkurzona brakiem poważnego sukcesu "czarna brygada" była, 2) chcieli "kota" nastraszyć, 3) nie odmówiliby, gdyby odpalił im 5 dolców (w związku z pkt 2), 4) szlafkumpel go zakapował, bo do jednej dziewczyny startowali, a celnikom się chciało zrealizować pkt 2 i 3. A poza tym, co on, książeczki walutowej, czy konta nie posiadał? Gdzie on to trzymał? Osobistą z zaglądaniem do... mu zrobili, dla przestrachu? Statek mógł swobodnie odpłynąć bez "przestępcy". Przykład zresztą wskazuje szaloną represyjność ówczesnego państwa: mogli zabić, a dali mu zwiedzać "obce landy" . Kraj ładny, nie każdy (i dziś - i wówczas) może tam popłynąć za państwowe pieniądze. W sumie to znam kilka, nawet gorszych przykładów upokarzania i niszczenia ludzi. Jednak - do pomyślenia!, choć szczegóły byłyby nieco inne.
  14. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Ciekawy, trochę przesadzasz. Bynajmniej nie teoretycznie. I nie wiązało się to z jakimś zagrożeniem ze strony państwa. Podałem wyżej link, wskazujący - ile Polacy mieli dolarów na oficjalnych kontach walutowych, w jak najbardziej państwowych bankach. Są tam także szacunki, ile przechowywano w domach. Towarzyszący obywatelom PRL "od zawsze", w latach 80., z powodu wysokiej inflacji, dolar stał się de facto prawie "normalnym" środkiem płatniczym, a przynajmniej miernikiem wartości. Ingerencja państwa w te procedury była zaiste niewielka. Zakazywało - formalnie - wymiany po czarnorynkowym kursie. Faktycznie, przyzwalało na to, orientując się, że tylko szaleniec pójdzie z wymianą dolarów do banku, tyle, że środowisko cinkciarzy było pewnie dobrze spenetrowane przez odpowiednie służby. Zresztą, nie potrzebny był nawet cinkciarz, wystarczyło gazetowe "bony kupię". Nie twórzmy mitów. Dolar w PRL był z racji znanych nam różnic kursowych czymś niezwykle pożądanym przez obywateli, ale także przez państwo, które w związku z tym wręcz ułatwiało obywatelom obrót nim (vide Pewex i niskie - z zachodniego punktu widzenia - w nim ceny) i gromadzenie (dosyć wysoko oprocentowane konta walutowe). Tenże dolar nie był zatem owocem nieznanym, czy zakazanym. W interesie ówczesnego, "wygłodzonego walutowo" państwa, wręcz było posiadanie przez obywateli jak największej ilości dewiz, tyle, że wolało ono, aby wydawali je w Pewexach i gromadzili na kontach w PKO. Jeżeli miał np. 10.000 dolarów, a zarabiał oficjalnie 30 (tak, wiem proporcja szokująca, ale trzeba także brać pod uwagę, że wówczas bilet autobusowy, mleko, czy chleb kosztowały jakieś ułamki centów ) to nic dziwnego, że odpowiednie służby się tym zainteresowały. I dziś, gdyby u podejrzanego - o "coś" - a zarabiającego minimalną krajową, znaleziono by 500.000 złotych, odpowiednie służby pewnie by się tym zainteresowały.
  15. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Małe wyjaśnienie. Pod pojęciem "nakazu pracy" rozumiem przymusowe skierowanie do konkretnej pracy. Dotyczyło ono niektórych ("ważnych") zawodów i występowało w latach 50. (zgodnie z ustawą z dnia 7 marca 1950 r. o zapobieżeniu płynności kadr pracowników w zawodach lub specjalnościach szczególnie ważnych dla gospodarki uspołecznionej, Dz.U. z 1950 r. nr 10, poz. 107). To rozwiązanie - co do zasady - zniknęło nie tak długo po 1956 r. Natomiast "obowiązek pracy" jest pojęciem nieco innym, a oznaczał obowiązek podjęcia nie konkretnej, a jakiejkolwiek pracy (ewentualnie - zarejestrowania się w pośrednictwie, co - w warunkach ówczesnego braku rąk do pracy - w praktyce na jedno wychodziło). I nawet w latach 80. jak najbardziej występował (zob. ustawę z dnia 26 października 1982 r. o postępowaniu wobec osób uchylających się od pracy, Dz.U. z 1982 r. nr 35, poz. 229). Zatem, co się dzisiejszej młodzieży może wydać ekstremalnie dziwne, na państwie w dobie PRL ciążył faktyczny obowiązek "dania" pracy obywatelowi, na obywatelu - podjęcia jakiejkolwiek pracy. Małe ad vocem. Walutę obcą w PRL (piszę o czasach po-stalinowskich), jak najbardziej mogłeś mieć. I używać na zdrowie, chociażby kupując samochód w Pewexie. Nie mogłeś tylko nią nielegalnie (tzn. po tzw. czarnorynkowym kursie) handlować. Czym oczywiście każdy się bardzo przejmował, idąc do cinkciarza, lub zamieszczając ogłoszenie "bony kupię" . I drugie ad vocem: Źródło cytatu: http://www.banki.pl/25550_25457_informacje...acja_banki.htmlDodam jeszcze, że oprocentowanie na kontach walutowych było często w PRL - w porównaniu do dzisiejszych czasów - bardzo wysokie. Z tym, że choć w 1976 r. zrezygnowano zasadniczo z dokumentowania wpłat, to rzeczywiście Ciekawy ma rację, iż w latach 80. był okres, gdy wpłaty "nieudokumentowane" traktowano gorzej. Nie jestem za bardzo pewny, ale zdaje się, iż były gorzej oprocentowane. A dokumentować można było, przywożąc chociażby dolary z ZSRR (sic!). A na marginesie, dziś - z tego co się orientuję - wpłata dużej kwoty "nieudokumentowanej" może wywołać odpowiednie zainteresowanie właściwych służb.
  16. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Koszmarnie dawno nie zajmowałem się prawem pracy, ale coś mi świta, iż pracownik nie ma prawnego obowiązku posiadania konta. Przynajmniej tak chyba było w ubiegłym roku. To raczej kwestia faktycznego wymuszania przez pracodawcę (lub wygody samego pracownika). Nakaz pracy to jednak niezbyt powszechna praktyka po 1956 r. Była także druga strona medalu, związana z możliwością powiedzenia pracodawcy - dokładnie w każdym momencie - "goń się", z pewnością, że podobną pracę "zawsze się znajdzie". Co oczywiście miało niezbyt dobry wpływ na dyscyplinę pracy, ale niewątpliwie poszerzało sferę wolności pracowniczej .
  17. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Ad vocem - teraz dzieciaki także piszą takie testy.
  18. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Pozostanę w przekonaniu, że swoisty kwantyfikator (tzn. słowo"część") jest prawidłowym (i w miarę łagodnym) określeniem stanu rzeczy. Jeżeli jeszcze pamiętam, ukończenie dawnej ósmej klasy wiązało się z umiejętnością napisania prostego wypracowania, minimalną wiedzą historyczną, znajomością podstaw literatury polskiej, techniki pisania "możliwe" przez "ż" itp. Pewna część dzisiejszych maturzystów takich umiejętności naprawdę nie posiada. Możliwe jest oczywiście, iż traci je podczas wakacji. Ale raczej sądzę, że to konsekwencja wieloletniej, świadomej akceptacji przez państwo obniżania poziomu kształcenia. Aby słupki "średnio i wyżej wykształconych" rosły.
  19. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Służę - na studia trafia zastraszająca liczba osób, które mają problemy z napisaniem prostego tekstu bez popełnienia kilku rażących błędów językowych (nie jestem purystą językowym, sam nie czuję się bez winy wobec naszego pięknego języka, chodzi mi raczej o sytuacje skrajne). Często powstają problemy z napisaniem czegokolwiek "od siebie", czy przekazaniem w zrozumiały sposób (werbalny) myśli. Jeszcze 15-20 lat temu matura dawała naprawdę gwarancję, że młody człowiek dysponuje jakimś spektrum (serdeczne pozdrowienia Tomaszu!) podstawowej wiedzy (ot, chociażby z historii, wiedzy o świecie, czy języka polskiego). Tudzież pewnej "ogłady intelektualnej". Dziś zaczynać trzeba często od swoistego kursu wyrównawczego. I to na poziomie żenującym. Oczywiście, każde uogólnienie jest krzywdzące (dla części). Nie zaprzeczam faktowi, iż na studiach są rzesze bardzo zdolnych, ambitnych, walczących o stopnie (nader często o wiele bardziej niż ongiś -"wyścig szczurów") młodych ludzi. Mniej jest - dawniej licznych - luzaków studiujących dla idei studiowania, ze sztukowanymi przez lata nauki indeksami (choć ci akurat zazwyczaj byli intelektualnie dosyć sprawni). Widać chociażby na tym forum młodych ludzi o wiedzy przewyższającej niektórych profesorów-rutyniarzy. Ale stan wyedukowania znacznej części jest zatrważający. Co także niekiedy widać na forum (w dziale "pomocowym" chociażby). Reasumując - matura dziś nie jest żadną gwarancją, iż mamy do czynienia z "młodym inteligentem". Zastanawiałbym się, czy taką gwarancję daje dziś nawet licencjat, bądź magisterium. Ja w każdym razie, gdybym miał do wyboru pomiędzy zatrudnieniem (na stanowisko wymagające jakieś minimalnej wiedzy ogólnej i umiejętności formułowania myśli) kogoś z peerelowską maturą i absolwenta dzisiejszych studiów zaocznych (i wielu dziennych), mocno bym się zastanawiał. Taka moja subiektywna opinia, w tym akurat przypadku na korzyść PRL. Tak (ogólnie słabo) może musi być, w końcu USA są supermocarstwem, a jakiś uniwersytet można tam skończyć grając dobrze w koszykówkę . Ale trochę żal.
  20. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Coś około 60-70% Rodaków nie wyjeżdża na wakacje. Musi, co reszta na Kociewie rusza . Kształcenie młodych kadr, a dokładnie jego poziom po 1989 r., to materia na książkę. Pozostaję w przekonaniu, że dosyć poważna część dzisiejszych maturzystów nie wyszłaby ongiś poza szóstą podstawową (no dobra - ósmą, po kilku repetach). Inna sprawa, że uczestników "wyścigu szczurów" jest dziś za to duuużo więcej.
  21. Co dało obywatelom obalenie komunizmu?

    Małe ad vocem. "Nas" oznaczało Rodaków. Gdzieś już podawałem statystyki, ilu z nas nie wyjeżdża na wakacje. Patrzenie z perspektywy Gregskiego, czy Bruna na kierunki i sposób peregrynacji turystycznej to trochę zbyt wąskie spektrum. O - spodobało mi się to słowo, Tomasz będzie zadowolony .
  22. I tak trzymać Panowie. Nie powiem, jednoznaczność przekonań mi trochę imponuje. Mam nadzieję, że utrzymacie ją niezależnie od zmiennych okoliczności życiowych (których - w wymiarze negatywnym - Wam oczywiście nie życzę). A ja sobie pozwolę nadal bruno-powątpić w absolutną słuszność teorii "radź sobie sam, zawsze". Tak jakoś uważam, że człowiek od czasów wspólnoty pierwotnej tworzył organizacje społeczne (w tym państwo), aby m.in. sobie nawzajem pomagać. I niekiedy, przy mądrej polityce, może mieć to ręce i nogi. A teraz - proszę - wróćmy może trochę bardziej do E. Gierka i jego domów. Bo ww. materie ideologiczne "dyskutują się" już w kilku miejscach na forum.
  23. Odwrotnie, czy nie odwrotnie, teoria - moim zdaniem - przednia. Ja tylko rozciągnąłbym ją na inne potrzeby, aby rządzący już nie mieli żadnych zmartwień, właściwych dla poprzedniego - jakże słusznie minionego - ustroju. Na przykład na wyżywienie. Potrzeby żywieniowe stanowią jakieś spektrum, które każdy w jakiś sposób zaspokoi. Pędrakami chociażby. A jak nie zaspokoi - to umrze. Proste? Jasne, że proste. A jakie funkcjonalne. Rynek jest czymś tu i teraz nieuniknionym, tudzież najbardziej w swej bezwzględności efektywnym. Tyle, że nie zwalniałbym państwa z odpowiedzialności wszelakiej i przesadnie nie wyśmiewałbym omawianego tu tow. Edwarda z jego blokami.
  24. Okupacja Krajów Bałtyckich i piosenka

    "Wiedza jest drugim słońcem dla tych, którzy ją posiadają". Na wszelki wypadek, zawsze lepiej kojarzyć, aby wiedzieć w czym rzecz. Tomaszowi N. powinno na tym szczególnie zależeć, bo jeszcze - nie daj Bóg - proletariusze kiedyś wezmą i zburzą idealny porządek rzeczy, w którym każdego stać na coś, albo i nie . Ale trochę odbiegliśmy od Bałtów.
  25. Pozostaje mi tylko ab imo pectore podziękować Tomaszu za jasne (i nie skażone zapewne myślą lewicową) wyjaśnienie zawiłości związanych z budownictwem mieszkaniowym. Już wiem, że potrzeby mieszkaniowe stanowią pewne spektrum. Niektórych stać na swój fragment spektrum, innych nie. Drobiazgi, jak ilość mieszkań zbudowanych w ciągu roku, są nieistotne, bo, albo stać ludzi na swoją część spektrum, albo nie. Tym samym liczba mieszkań oddanych w ciągu roku jest zawsze optymalna. I gra muzyka. Czy ja gdzieś, kiedyś nie pisałem, że dziś politykom jest łatwiej?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.