-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
A to już pozwolę sobie pozostawić na boku. Natomiast faktem jest, że decyzja o powołaniu WRON była typowym strzałem w stopę. Jej podstawą była niewątpliwie okoliczność, że wojsko cieszyło się u schyłku 1981 r. dużym zaufaniem społecznym (w listopadzie 1981 r. - 93 %, Sejm - 80%, gdy PZPR - 37% - wg. OBOP). Postanowiono to spożytkować, tworząc enigmatyczną wojskową strukturę, o włącznie propagandowym charakterze. Bez realnej władzy, choć mocno nagłośnioną. Podobny efekt można było osiągnąć, wykorzystując istniejący Komitet Obrony Kraju, a powołanie WRON (z jej nazwą, a raczej jej skrótem, będącą istnym "majstersztykiem" propagandowym) dało raczej ówczesnej władzy "plusy ujemne". Choć skądinąd zaufanie dla wojska po tym "majstersztyku", aż tak dramatycznie nie spadło.
-
Zatem po kolei: Utworzyła się. Nic nadzwyczajnego, tajemniczego, czy skomplikowanego w tych słowach. Zatem, Tomaszu twierdzisz, że: 1. Jaruzelski ogłosił w przemówieniu, że WRON przejął władzę. 2. WRON przejął władzę realnie i formalnie. 3. WRON przejął kompetencje organów konstytucyjnych PRL. Dobre, także nie omieszkam zapisać. Nawet w państwie demokratycznym, jest dopuszczalne powoływanie organów pozakonstytucyjnych (nie przewidzianych w konstytucji), o ile jej nie naruszają (czym innym jest pozakonstytucyjność, a czym innym sprzeczność z konstytucją). Zob. dzisiejsze Prezydium Sejmu, którego w konstytucji III RP nie znajdziecie. Oczywiście, nie twierdzę, że PRL był państwem demokratycznym, ale kwestia, czy istnienie WRON naruszało przepisy konstytucji PRL wymaga nader żmudnego udowadniania. Z uwzględnieniem poniższego: "Nie znaleziono żadnych dowodów na to, aby WRON koordynowała i administrowała wprowadzanie stanu wojennego (...) Wyniki prac komisji pozwalają uznać, że WRON była przede wszystkim swego rodzaju psychologiczną osłoną zastosowaną w związku z wprowadzeniem stanu wojennego. (...) WRON nie zastępowała ani nie wyręczała żadnych organów państwowych w ich działaniach. Organy te nie zostały bowiem po wprowadzeniu stanu wojennego ani rozwiązane, ani zawieszone, ani też ograniczone w swoich kompetencjach na rzecz WRON (...) Administrowanie i realizacja stanu wojennego wykonywane były przez konstytucyjne organy państwa. Akty normatywne i inne decyzje naczelnych organów państwowych, podejmowane w okresie istnienia WRON, były własnymi aktami tych organów. Były one podejmowane w ramach własnych kompetencji i na własną odpowiedzialność tych organów. Nie znaleziono żadnych dokumentów świadczących o wymuszaniu przez WRON na organach państwowych decyzji lub działań wbrew woli tych organów.(..) Charakter i treść ustaleń przyjmowanych na posiedzeniach WRON, które znajdują odzwierciedlenie między innymi w protokołach z tych posiedzeń, miały głównie formę zaleceń, rekomendacji, inspiracji dla członków WRON. Nie miały więc charakteru prawnie wiążącego dla organów zewnętrznych, w tym organów państwa". (z akt Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej Sejmu) Jeszcze Gregski dla Twojej informacji, abyś nie myślał, że biedni dziadkowie (jak napisałeś) byli tak zaskoczeni. H. Jabłoński dostał informację o zamierzanym wprowadzeniu stanu wojennego 8 grudnia. Poinformował Jaruzelskiego, że członkowie Rady "rozumieją konieczność rozwiązań nadzwyczajnych" i został poproszony o dalsze upewnienie się i potwierdzenie tegoż "stanu rozumienia sytuacji" przez członków Rady. Co potwierdził 12 grudnia, informując, że zdecydowana większość członków Rady "jest za". Zresztą, że "coś się kroi" i można się spodziewać rozwiązań nadzwyczajnych było już wiadome - potrafiącym logicznie myśleć, co oczywiście (i niestety) wówczas i dziś nie jest cechą powszechną wśród działaczy wszelakich - od uchwały Sejmu z 31 października 1981 r.: "Sejm kategorycznie domaga się położenia kresu niepokojom i wszelkim działaniom naruszającym ład społeczny i porządek prawny (...) Zobowiązuje się rząd do wydania zdecydowanej walki anarchii i wszelkim przejawom łamania prawa" i podobnego w swej treści oświadczenia Prezydium Sejmu z dnia 18 listopada 1981 r. Ciekawy, dziękuję serdecznie za przypomnienie, że istnieje coś takiego, jak Wikipedia. Autor hasła o WRON zna nawet obce słowo "junta" i termin "administrować", choć nie zna jego znaczenia. Skądinąd imponująca erudycja. A tak na marginesie, Drodzy Adwersarze, czepianie się WRON-u jest całkowicie bezproduktywne, jako typowej instytucji fasadowej, czy propagandowej, bez jakiejkolwiek realnej, czy formalnej władzy. Co zresztą właściwie potwierdził akt oskarżenia przeciwko Jaruzelskiemu i jego współpracownikom. Jakby co, służę numeracją odpowiednich stron tego aktu. Polecałbym Waszej pamięci bardziej czepianie się tzw. Dyrektoriatu. To był realny ośrodek władzy. Inna sprawa, że podobne nieformalne struktury występują i w krajach demokratycznych (służę przykładami - chociażby od T. G. Masaryka począwszy). Ale w tej sprawie dyskusja będzie ciekawsza. A, byłbym zapomniał, możecie się jeszcze przyczepić do tego, że gdy Jaruzelski ogłaszał "ukonstytuowanie się WRON" (pozdrawiam Tomaszu) takowa jeszcze nie działała. Pierwsze posiedzenie rozpoczęła 14 grudnia o godz. 16-tej.
-
Powód, dla których Jaruzelski nosił okulary miał swoje źródło w czasach, w których młody Pinochet douczał się był wojskowo (zdaje się, że w Escuela Militar del Libertador Bernardo O'Higgins). Radio Erewań się kłania. Prawda, ale: 1. Specjalnie występował w normalnych okularach - nie ciemnych. 2. Nie twierdził, że WRON przejął władzę. 3. WRON żadnej władzy, ani formalnie, ani realnie nie przejął, będąc instytucją propagandowo-fasadową. 4. WRON nie była ciałem sprzecznym z konstytucją, bo nie naruszała kompetencji konstytucyjnych organów. Oczywiście sytuacja byłaby optymalna, gdyby dwa tygodnie przed wprowadzeniem stanu wojennego rozpisano konsultacje społeczne w sprawie jego zarządzenia (oczywiście - z udziałem "Solidarności") i wprowadzono go dopiero po takowych. Ale coś mi się zdaje, że skutki takowego postępowania byłyby interesujące, lecz lekko dramatyczne.
-
Pisząc ostatni post, bardziej chodziło mi o błyśnięcie rzeczonego specyficznymi regułami cytowania protokołu z 10 grudnia 1981 r. (czy - tak przynajmniej datowanego protokołu), przy okazji wstępu do pewnego zbioru dokumentów. W celu zapewne edukacyjnym.
-
I ja także powoli ten wątek kończę. Jedno małe ad vocem: Fakt, irytuje mnie działalność przynajmniej części tej instytucji. Nie mam nic przeciwko określonym poglądom na historię, kulturę, sztukę, geografię (włącznie z tym, że ziemia jest płaska) , ale problem zaczyna się, gdy reprezentanci pewnych poglądów mają więcej pieniędzy państwowych i przemożne aspiracje do edukowania i wychowywania, tudzież oskarżania i sądzenia. Ale z drugiej strony - ironicznie mógłbym napisać, że dopóki IPN (część, rzecz jasna ) w materii Jaruzelskiego będzie trzymał dotychczasowy styl i poziom, to jego obrońcy mogą spać spokojnie. A generałowi będzie przybywało zwolenników. Za bardzo to wszystko, hmmm, grubymi nićmi szyte. Prymitywne jakoś i łatwe do odszyfrowania. Jeżeli pisze się dzieło (nawet tylko wstęp do zbioru dokumentów ) i cytuje nader wybiórczo protokół z 10 grudnia, skrzętnie pomijając wypowiedzi świadczące na korzyść Jaruzelskiego, to należy się liczyć, że ktoś przeczyta cały protokół, a nawet - nie daj Bóg!- zacznie się zastanawiać, nad jego wiarygodnością, mocą jako argumentu i dlaczego on akurat został ujawniony przez Rosjan. Pozdrawiam serdecznie na zakończenie tej części dyskusji, polecając się na przyszłość.
-
W 2011roku w Afryce powstanie nowe państwo?
Bruno Wątpliwy odpowiedział Wolf → temat → Konflikty i wojny
Okazuje się, że - być może - wszystko zakończy się w miarę cywilizowanym "rozwodem". http://wiadomosci.onet.pl/swiat/nowy-kraj-w-afryce-sasiad-uznaje-niepodleglosc,1,4786868,wiadomosc.html -
Ad hoc. Zapis wypowiedzi podczas konferencji w Jachrance został opublikowany m.in. w książce "Wejdą, nie wejdą. Polska 1980-1982: wewnętrzny kryzys, międzynarodowe uwarunkowania. Konferencja w Jachrance, listopad 1997", Wyd. Aneks, Warszawa 1999. Polecam w szczególności mniej więcej strony 140-160. Dopisek: Powody są dosyć oczywiste. Przy czym, nie tyle (czy - nie aż tak bardzo) po stronie samego Anoszkina, lecz raczej jego pryncypała. [Oczywiście do tego może dochodzić wątek zwykłej niechlujności przy spisywaniu samych notatek (jest tam sporo bałaganu i wręcz bzdur), czy pisania ich pod kątem, albo pod wpływem jakiegoś radzieckiego (w 1981 r.) czytelnika - o ile założymy, że jakikolwiek fragment, czy zarys tych notatek powstał w 1981 r.] Ale ad rem: Po pierwsze aspekt czysto ludzki. Kulikow nie miał zapewne ochoty występować na konferencji, czy generalnie w charakterze szwarccharakteru, szantażującego Jaruzelskiego, a swoje niedawne państwo (ZSRR) przedstawiać w nadmiernie negatywnym świetle. Wolałby niewątpliwie obraz sympatycznego gościa rozmawiającego z Jaruzelskim przeważnie o pogodzie. Protestującego głośno i namiętnie, gdy tylko wspominano o interwencji radzieckiej. Czyż nie lepsze to dla obrazu doradcy ministra obrony Federacji Rosyjskiej, niedawnego głównodowodzącego sił zbrojnych WNP? Inna sprawa, że – mimo wszystko i zapewne niechcący – Kulikow popełnił kilka wypowiedzi, niedwuznacznie potwierdzających wersję Jaruzelskiego. Po drugie – aspekt ogólny, o którym wielokrotnie pisałem. Federacja Rosyjska nie ma najmniejszego powodu, aby dociążać swój historyczny bagaż jeszcze sprawą stanu wojennego. Wersja, w której Jaruzelski wprowadza ten stan tylko z własnej, nieprzymuszonej woli, a ZSRR odgrywa rolę życzliwego „Solidarności” statysty, odpowiadającego negatywnie i z zażenowaniem na interwencyjne prośby Jaruzelskiego – im jak najbardziej pasuje. Nasi co ambitniejsi ipeenowcy w tej materii jakoś tam spotykają się z racją stanu Federacji Rosyjskiej, ale to ich problem. Podobnie, jak wiarygodność lansowanej przez nich bajeczki, że ZSRR był absolutnym złem wcielonym, wszakże z jednym, jedynym wyjątkiem - na jesień i wczesną zimę 1981 r., kiedy przybrał postać sympatycznego, łagodnego Miszki z plakatu Olimpiady 1980. I innej bajeczki, że Jaruzelski jednoznacznie uzależniał w grudniu 1981 r. wprowadzenie stanu wojennego od uzyskania radzieckiej pomocy wojskowej. Której radzieccy oczywiście odmówili, bo to sympatyczni ludzie byli, a on mimo to stan wojenny wprowadził. Samobójca, znaczy się. No coś tam na tym forum już przedstawiłem. Ale w ogólnym zarysie zgoda, dyskutowana teza opiera się wyłącznie na materiałach, które ja neguję, a w które Ty wierzysz. Ponieważ widzę, że bazujesz raczej na dorobku adwersarzy W. Jaruzelskiego, to sugeruję na pierwszy ogień zerknięcie do jego publikacji i zapoznanie się z tam cytowanymi wypowiedziami, materiałami źródłowymi, czy publikacjami. Interesujące są także efekty pracy komisji odpowiedzialności konstytucyjnej. W tym ekspertyza - traktowanego tu, jak wyrocznia - A. Paczkowskiego - o tym, że nie znalazł śladu dowodów na planowanie (w Polsce) udziału wojsk Układu Warszawskiego w naszej operacji wojskowo-policyjnej. Zapewne z żalem. A zdrowy rozsądek podpowiada, że gdyby polskie kierownictwo taki udział przewidywało, jakiś ślad powinien w archiwach, czy pamięci ludzkiej, pozostać.
-
Gregski, problem jest w tym, że przeciwnicy Jaruzelskiego istotne znaczenie przypisują złamaniu przez niego PRL-owskiego prawa. Jednocześnie nader często podważając legalność państwowości samego PRL-u. Ot, taki mały absurd. Zatem, musimy się zdecydować, albo stan wojenny oceniamy tylko wg. kryteriów celowości i podobnych, czy uwzględniamy kwestię jego legalności, o której napisałem, to co napisałem. I co generalnie podtrzymuję. Trudno podważać legalność samego wprowadzenia stanu wojennego, mając elementarną wiedzę o formalnej organizacji władz najwyższych PRL (tj. o dominacji tzw. organów władzy państwowej - do których zaliczano Radę Państwa, Sejm i rady narodowe) nad innymi, a także o konstytucyjne zapisanej roli PZPR. Wszystkie te instytucje - od Sejmu do PZPR - stan wojenny jednoznacznie poparły. Bez przesady, nie tak zastrachanych - vide Reiff (fakt, że dwa tygodnie później swoje negatywne stanowisko de facto zmienił), Szczepański (choć jego stanowisko to nie był wyraz sprzeciwu). Po latach - w III RP - członkowie Rady Państwa (podczas prac Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej) - poza Reiffem - dosyć jednoznacznie twierdzili, że decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego wprowadzili ze zrozumieniem konieczności historycznej, bez zmuszania. I teraz już lekko moderatorsko - przypominam jeszcze raz, że od "oceny legalności stanu wojennego" jest temat - https://forum.historia.org.pl/topic/13246-legalnosc-stanu-wojennego/page__p__188586__hl__%2Blegalno%b6%e6+%2Bstanu+%2Bwojennego__fromsearch__1#entry188586 i każde następne posty dotyczące stricte tego zagadnienia będę tam przesyłał, albo - w razie niemożliwości uczynienia tego w logiczny sposób - usuwał. Adamie 1234: W sprawie Anoszkina było już bardzo dużo, sugeruję na początek mój post 34 w tej dyskusji i linki tam zamieszczone. Tu tylko przypomnę swój argument, że widzę już śmiech IPN-owskich luminarzy, gdyby dziś, na jakieś konferencji pojawił się jakiś adiutant Jaruzelskiego z nie-archiwizowanym zeszycikiem, bez numeracji stron, np. z notatką: "9 grudnia 1981 r. - Kulikow żąda wprowadzenia wojsk radzieckich do Polski, Jaruzelski kładzie się w geście Rejtana na podłodze". Śmieszne, zapewne, ale jakoś świadczące o tym, że wola "znalezienia czegoś na Jaruzela", dominuje u niektórych naszych badaczy nad elementarnym obiektywizmem. To dotyczy także specyficznego czytania protokołu z 10 grudnia (skądinąd i ten jest nie jest bynajmniej bezdyskusyjnym źródłem - vide wypowiedzi K. Kersten, czy P. Wieczorkiewicza). A na marginesie, samemu bohaterowi anoszkinowskich wynurzeń (Kulikowowi) wyrwało się, że nikt (Jaruzelski, Kania i inni dowódcy) nie postawił żądania wkroczenia wojsk radzieckich do Polski, a dowództwo Układu Warszawskiego nie mogło sytuacji w Polsce przyglądać się bezczynnie (Jachranka 1997). Jeżeli uznamy ten protokół za wiarygodny(?), to "chytrość" Jaruzelskiego i to, że "wodzi on nas za nos", zdaniem towarzyszy radzieckich, oznacza chęć wycyganienia od nich jak największej pomocy ekonomicznej dla Polski, także zapewne dla Wojska Polskiego (ale w wymiarze materiałów pędnych itp.), przy jednoczesnym zwlekaniu i mało "reszitijelnym" postępowaniu z "Solidarnością". ("Z rozmów z Jaruzelskim wynika, że oni na razie nie mają stanowczej decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego".) Polacy w tym wszystkim oznaczają polskie kierownictwo. Jak już wielokrotnie pisałem, szpital geriatryczny, który rządził wówczas ZSRR, mimo objawów demencji starczej jego najwyższego przedstawiciela, nie składał się z idiotów, a już z pewnością idiotami nie było liczne grono doradców. (Oczywiste skądinąd, że ścierać się tam musiały poglądy "po diełu 'P'" i szereg wariantów postępowania - od otwartej interwencji, po anty-Jaruzelski zamach stanu, czy dalsze naleganie na wprowadzenie stanu wojennego). Towarzystwo to wiedziało, że interwencja w Polsce wywoła także skutki niekorzystne dla ZSRR (ale przecież - także stan wojenny nie był korzystny chociażby ekonomicznie, czy propagandowo dla Związku Radzieckiego). Zapewne, nikt nie budził się tam rano z okrzykiem "o jakże fajnie byłoby wyrżnąć tych Polaczków" (choć podobno byli w ZSRR i tacy, którzy już projektowali medale za udział w interwencji w Polsce - relacja M. Koniew, wg. W. Górnickiego). Ale byli to ludzie, wychowani w czasach stalinowskich, i z pewnym bagażem doświadczeń i przekonań (chociażby Susłow - Litwa, Andropow - Węgry, Breżniew- Czechosłowacja), u których poprzeczka non possumus - w kontekście wielkiej gry mocarstw - była ustawiona dosyć nisko. Sytuacja była analogiczna do Węgier, Czechosłowacji, Afganistanu i sprowadzała się do znanego założenia "nie chcieli, ale musieli", bo tego wymagałby rozumiany przez nich interes Imperium. W tej materii dobrze sprawę dosyć dobrze odcyfrował raport połączonych wywiadów USA z czerwca 1982 r., we wstępie do którego - cytuję z pamięci - jest mowa o radykalizacji "Solidarności", coraz powszechniejszych żądaniach obalenia systemu, co w dłuższej perspektywie groziłoby całemu Układowi Warszawskiemu. Zainteresowanie Moskwy sprowadzało się do utrzymania status quo, przy ograniczeniu własnej, bezpośredniej interwencji. Ale Amerykanie jednoznacznie uważali - że jednocześnie Moskwa podjęłaby każdą decyzję, którą uznałaby za stosowną, z interwencją zbrojną włącznie. Problem polegał na tym, że "czasu i terenu" na odcyfrowywanie, w którym miejscu przebiega granica cierpliwości Moskwy, Jaruzelski nie miał. Jeżeli kierował się interesem pewnego środkowoeuropejskiego narodu, który już parę nieudanych antyrosyjskich (w wymiarze politycznym, czy militarnym) powstań przeżył. Z raczej opłakanymi skutkami. I tak odwlekano sprawę bardzo długo - ponad rok. (I ja mu osobiście wierzę, że jeszcze by trochę zwlekano, gdyby nie "przedni" pomysł solidarnościowej demonstracji 17 grudnia, która mogła odegrać per analogiam rolę węgierskiej demonstracji pod pomnikiem Bema). I chociażby z Rusakowem tak sobie towarzysko, bynajmniej nie wprost, rozmawiał w październiku 1981 r.
-
Secesjonisto: Trybunał nie wypowiedział się odnośnie do legalności decyzji Rady Państwa, wprowadzającej stan wojenny, lecz o (nie)prawidłowości przyjęcia dekretów, ten stan regulujących. Zatem, decyzja nie dotyczyła bynajmniej samego aktu wprowadzenia. O sens tak sformułowanego rozstrzygnięcia wypada już pytać TK. Tak samo, jak o sens badania konstytucyjności aktów dawno już uchylonych, a przyjętych w innym okresie historycznym i zaakceptowanych przez ówczesny najważniejszy i najwyższy w hierarchii organ władzy państwowej (Sejm PRL). I wydanych przez organ (Radę Państwa), który w świetle ówczesnej konstytucji miał czuwać nad zgodnością prawa z konstytucją, czyli był sui generis poprzednikiem TK. Skądinąd Trybunał potwierdził de facto to, co było znane od dawana - że Rada Państwa była jedynym organem, który miał prawo wprowadzić stan wojenny, i było to jej uprawnienie dyskrecjonalne, a dekrety (nazwijmy je "wykonawcze") wydano w czasie trwania sesji sejmu. Mam swoją opinię na co wskazuje, ale powstrzymuje mnie od jej wyrażenia na forum troska o powagę instytucji, która była dla mnie przykładem możliwości zachowania autorytetu w rozkojarzonym politycznie świecie III (IV) RP. Sugeruję natomiast zainteresowanym następujące kroki: Wchodzimy na stronę http://www.trybunal.gov.pl/OTK/otk.htm. Wpisujemy datę 16 marca 2011 r., miejsce publikacji "Dziennik Ustaw" i możemy ustalić swoją własną opinię, odnośnie tego na co wskazuje wyrok trybunału. Którą sugeruję, aby podzielić się jednak w innej dyskusji: https://forum.historia.org.pl/topic/13246-legalnosc-stanu-wojennego/page__p__188586__hl__%2Blegalno%b6%e6+%2Bstanu+%2Bwojennego__fromsearch__1#entry188586 Głos krytyczny w sprawie "Witosowego zamachu stanu" II RP był zatem tylko tak dla zasady? Iście gombrowiczowskie - "jak wypowiada, skoro się nie wypowiada". Adamie 1234: Tak. A było niemożliwe? Szczerze mówiąc jest to dla mnie pewne novum. Spotykałem się z poglądami "nie chcieli wkroczyć" (jakby "chcieli" wkroczyć do Budapesztu w 1956 r.). Tym razem postąpiono krok dalej - "to było niemożliwe". Fizycznie, etycznie, moralnie, technicznie, politycznie? Wnoszą moją opinię o lekkiej, hmmm, dyskusyjności przekonania, że nasze media konsekwentnie pracują nad ociepleniem obrazu W.Jaruzelskiego i stanu wojennego w oczach społeczeństwa. Chętnie dam się przekonać wiarygodnym archiwaliom IPN-u, świadczącym o prośbach W. Jaruzelskiego o interwencję. Anoszkin odpada, z powodów, o których już wielokrotnie pisałem. Mogła być niewątpliwie wyrażona i w myślach. Ale coś mi się wydaje, że raczej przypuszczających po latach na ten temat. Tych zanotowanych skrupulatnie przez Anoszkina, zapewne?
-
Jako res iudicata, cały czas sugerując zapoznanie się z nim i sprawdzenie, czy Trybunał zakwestionował samą legalność wprowadzenia stanu wojennego, jako takiego. Bruno traktuje przy tym już samo wydanie wyroku w tej sprawie przez TK jako dyskusyjne, szczególnie na tle chociażby niektórych innych decyzji TK (vide - Komisja Majątkowa). Co mu wolno, albowiem chociażby pisanie krytycznych glos do orzeczeń nie jest w Polsce zakazane. I zaprasza przy okazji do tematu: Legalność stanu wojennego. "Lelije" ładne słowo, niewątpliwie. Natomiast ja akurat użyłem takich argumentów, jakie uważałem z najwłaściwsze (i moim nieskromnym zdaniem - nie całkiem pozbawione sensu), aby udowodnić absurdalność twierdzenia, że Jaruzelski dokonał "zamachu stanu". Wydaje mi się, że pewne terminy powinniśmy używać rozsądnie i ze zrozumieniem. Przy tym porównanie sytuacji podobnych, w charakterze argumentu, nie jest chyba - zdaniem Secesjonisty - czymś niestosownym? I tak konkluzja z powyższego wynika jedna - jeżeli nawet uznamy (mocno na wyrost interpretując decyzję TK), że stan wojenny wprowadzono z naruszeniem prawa, to do zamachu stanu od tej konstatacji nader daleka prowadzi droga.
-
Analizować szczegółowo decyzji TK w tym miejscu nie mam zamiaru, aczkolwiek podtrzymuję moją opinię, że dobrym pomysłem byłby wybór sędziów kwalifikowaną (i to wysoko) większością głosów. I oczywiście sugeruję zapoznanie się z całością tej decyzji. To znaczy, sprawdzenie co konkretnie TK zakwestionował. Ale - jeżeli nawet uznamy tą decyzję za słuszną i bezdyskusyjną, to: 1. Jeżeli np. rząd II RP wprowadził rozporządzeniem z 16 grudnia 1922 r. stan wyjątkowy na obszarze miasta stołecznego Warszawy, niezgodnie z obowiązującym prawem (jakby co, służę szczegółami), to dokonał zamachu stanu? Ciekawa teoria. 2. Jeżeli np. na posiedzeniu w dniu 28 października 1923 r. rząd W. Witosa wprowadził stan wyjątkowy w Warszawie, Lwowie i w Krakowie (następnego dnia rozszerzono go na Katowice, Kielce i Łódź) z naruszeniem prawa (jakby co, służę szczegółami), to dokonał zamachu stanu? Ciekawa teoria. 3. Natomiast zamachu stanu jako takiego niewątpliwie dokonał J. Piłsudski, ale jest to już temat innych dyskusji na forum. Tak, czy inaczej zamach stanu, w którym premier PRL, I sekretarz rządzącej partii, minister obrony narodowej w jednym zamachnął się był na samego siebie to skądinąd ciekawa konstrukcja. Godna polecenia pionowi śledczemu IPN. Najlepiej w Katowicach. Jak sądzę.
-
Ach, te niedobre współczesne media, tak permanentnie i zażarcie broniące idei wprowadzenia stanu wojennego, tudzież gen. Jaruzelskiego osobiście i biedni historycy z IPN, którzy mają tak ograniczone możliwości kreowania opinii społecznej. I to niedobre społeczeństwo. Czy nie prościej byłoby rozwiązać je i wybrać inne, zamiast rozwiązywać IPN? (Wolna interpretacja B. Brechta by Bruno W.) O, znaczy się, że strona rosyjska udostępniła swe archiwa wszelakie, tudzież uzyskano możliwość spirytystycznego kontaktu z Breżniewem et consortes i nakłoniono rzeczonych do szczerych zeznań, tudzież cofnięto się do roku 1981 i tej perspektywy w sposób niewątpliwy zbadano rozwój wypadków w przyszłości, czy to nadal atakuje selektywnie cytowany protokół posiedzenia BP KC KPZR z 10 grudnia 1981 r. (podobno autentyczny) i zeszyt Anoszkina (nie powiem, że nawet podobno autentyczny), poparte ignorowaniem dowodów przeciwnych? Dla zainteresowanych - oryginalny (?) tekst protokołu z 10 grudnia. http://psi.ece.jhu.edu/~kaplan/IRUSS/BUK/GBARC/pdfs/poland/pl81-11b.pdf Zwracam uwagę na linijkę piątą i szóstą od góry na s. 535, pierwszą na s. 536 i parę innych, niezbyt chętnie cytowanych przez pewnych polskich naukowców, gotowych do uznawania protokołu za prawdę objawioną (przy niekiedy przejawianym zdrowym sceptycyzmie i krytycyzmie wobec innych źródeł rodem z dawnego ZSRR i dzisiejszej Rosji). Zatem Jaruzelski obalił istniejące wówczas władze PRL? Ciekawa teoria. Tu akurat się zgadzam, a nawet uważam, że zupełnie niesłuszne, ale interesujące byłoby przeczytać, czy - rysując obraz "zdrajcy absolutnego"- widzisz w tej postaci coś pozytywnego, oprócz perfekcjonizmu przy wprowadzeniu stanu wojennego?
-
Z tą manewrowością może jest coś na rzeczy. Gdzieś czytałem opinię polskiego pilota z września, że wolałby walczyć powolną, ale zwrotną "jedenastką" (i zapewne, odpowiednio - "Kobuzem", czy "24"), niż szybszym, ale mniej zwrotnym, nowym "Jastrzębiem". Inna sprawa, że to chyba Orliński stwierdził (po porównaniu z "Hurricanem"), iż jego ocena "Jastrzębia" była zbyt ostra. No i pojawia się oczywiste pytanie o poziom (i sposób) wyszkolenia radzieckich pilotów na początku wojny? Jak się ono miało do samolotów, na których latali?
-
Dzieła (i styl) P. Wieczorkiewicza lubię, aczkolwiek nie oznaczało to bynajmniej automatycznej zgody z wywodami nieżyjącego Profesora. Natomiast Ossendowski i "Lenin"... Oczywiście nie jest to makulatura, raczej cenne źródło "z epoki", na pewno "autentyczne i prawdziwe" (jeżeli chodzi o samo przedstawienie opinii jego autora o przedmiocie badań, która jest na pewno wyrażona w sposób autentyczny), ale to trochę tak, jakby za obiektywną książkę o przywódcy bolszewików uznać powieść pióra admirała Kołczaka. Jeżeli takową zdążyłby napisać.
-
Totalitarna Architektura Trzeciej Rzeszy
Bruno Wątpliwy odpowiedział possession → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
No i trochę Tannenbergu . Wspomnieć można, choć to jeszcze czasy Republiki Weimarskiej. In situ: http://tannenberg-nationaldenkmal.andreasspringer.de/ruinen/index.html i w paru innych miejscach (Warszawa, Olsztynek itp.) . -
Rzeczywiście interesujące - i zaskakujące. Nie mam w tej sprawie zbytnich kompetencji do wypowiadania się, ale zawsze byłem przekonany, że "beczkowaty", krótki kadłub "iszaka" powodował trudności w pilotażu.
-
Pragnę odnieść się do małego fragmentu powyższego tekstu: Tak do końca nie jest, badania opinii publicznej są dla W. Jaruzelskiego zaskakująco pozytywne. Pisałem o tym w poście 135 niniejszej dyskusji. Zaskakująco, albowiem od bardzo wielu lat Jaruzelski za pozytywną postać w istotnej części mediów, wypowiedziach "postsolidarnościowej" klasy politycznej, luminarzy IPN itp. - raczej "nie robi". Określenie "naród", w rozumieniu chociażby konstytucyjnych "wszystkich obywateli RP", jest to zatem mocno, mocno na wyrost. Mamy tu przy okazji potwierdzenie starej polskiej prawdy o tym, że nie zawsze dominacja medialno-propagandowo-"edukacyjna" wywiera spodziewany wpływ na sympatie, czy odczucia społeczeństwa. Choć oczywiście, z drugiej strony, pewna część naszego narodu niewątpliwie utopiłaby Jaruzelskiego w łyżce wody.
-
Totalitarna Architektura Trzeciej Rzeszy
Bruno Wątpliwy odpowiedział possession → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Wśród istotniejszych reliktów architektury III Rzeszy na obszarze Polski można jeszcze odnotować: Mauzoleum w Wałbrzychu, zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Mauzoleum_w_Wa%C5%82brzychu. Ordensburg Krössinsee, zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Ordensburg_Krossinsee http://de.wikipedia.org/wiki/Ordensburg_Kr%C3%B6ssinsee. -
Polskie przewodnictwo w Unii Europejskiej.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jack Sparrow → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Bardzo miło mi, że obydwie strony przepychanki słownej użyły - tak czy inaczej - słowa "przepraszam". Swój poprzedni apel pozwalam sobie jednak ponowić. Ponadto, uprzejmie informuję, że każdy następny post, np. analizujący pochodzenie wulgarnych zwrotów języka polskiego, czy "fobie Kolegi Glaschisa", tudzież zawierający luźne nawiązania do żydowskiej tradycji kulturowej, czy rolnictwa w Izraelu - wyleci, a jego Autor będzie mógł zacząć się zastanawiać nad regułami rządzącymi przydzielaniem ostrzeżeń na tym forum. -
Totalitarna Architektura Trzeciej Rzeszy
Bruno Wątpliwy odpowiedział possession → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Skoro się zgadało o "śladach dłut epoki III Rzeszy w Polsce", to mała ciekawostka na marginesie. W Złotoryi stoi pomnik (niekiedy zwany fontanną), odsłonięty w 1941 roku, dłuta F. Richtera-Elsnera, upamiętniający górników poległych pod Legnicą. Główna figura przypomina typowych dla epoki germańskich herosów, a jedna z postaci na reliefie paraduje w hełmie, jako żywo przypominającym Stahlhelm (takie swobodne, artystyczne, acz politycznie umotywowane nawiązanie do średniowiecznego prawzoru pierwszo- i drugo-wojennego hełmu) . Zob. G. Humieńczuk, Aktualizacja bitwy legnickiej (1241) [w:] Z. Mazur (red.), Wokół niemieckiego dziedzictwa kulturowego na Ziemiach Zachodnich i Północnych, Poznań 1997, s. 72-73. I dwa zdjęcia: http://miasteria.pl/images/com_sobi2/gallery/8060/8060_image_2.jpg http://miasteria.pl/images/com_sobi2/gallery/8060/8060_image_2_itt.jpg -
Tak ad hoc. Teza, że powstania śląskie były "wypychane ze świadomości historycznej", jest mocno na wyrost, nawet jeżeli mówimy tylko o początkowym okresie Polski Ludowej (jak rozumiem, raczej o lata stalinowskie, a nie okres do 1948 r. chodzi?). Różnie oczywiście układały się losy poszczególnych powstańców, ale same powstania były dosyć mocno wykorzystywane propagandowo i przedstawiane zasadniczo w pozytywnym świetle. Wynikało to z wielu przyczyn, których znaczenie dla władz Polski Ludowej, rzecz jasna nieco zmieniało się w czasie. Warto tu zwrócić uwagę chociażby na: 1. Znaczenie powstań dla uzasadniania praw Polski do Ziem Zachodnich. 2. Wątek wiarołomstwa Zachodu (odnośnie do powrotu prastarego, polskiego Ślaska do Macierzy). 3. Wątek klasowy - polscy robotnicy przeciwko niemieckiej klasie panującej. 4. Wątek zaniechań J. Piłsudskiego w stosunku do Śląska. I generalnie braku pomocy ze strony "kapitalistycznej Polski, zainteresowanej ekspansją na wschód". 5. Wątek "wielowiekowego zagrożenia niemieckiego".
-
Polskie przewodnictwo w Unii Europejskiej.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Jack Sparrow → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Apeluję do Szanownych Dyskutantów o wypłynięcie na wody bardziej merytorycznej dyskusji i unikanie wulgarnych sformułowań (post. 14), tudzież postów, składających się z emotikonów (post. 17). -
Interesujący temat. Jeżeli można, to chciałbym zwrócić uwagę na ciekawy wątek, dotyczący artykułów, czy prostych informacji prasowych pisanych we wrześniu "ku pokrzepieniu serc". W tym kontekście przypomina mi się pierwsza gazeta z tego okresu, którą przeczytałem dziecięciem będąc - "Dziennik Kresowy", bodajże z 13 września 1939. Szczegółów nie pamiętam, ale było tam m.in. coś o zwycięskim marszu armii francuskiej i naszych sukcesach. Ciekawe też było sąsiedztwo typowych wojennych informacji (niekiedy mocno "podkoloryzowanych", jw.), z przedwojennymi inseratami (w rodzaju: "Sto procent sił męskich odzyskasz, stosując preparat X"...). I kilka ciekawostek: 1. "Włochy przeciw Niemcom" (s. 1) i informacja o nalocie "Łosiów" na lotnisko w Berlinie (na s. 2), lwowski "Dziennik Polski" z 17 września 1939 r.: http://www.polona.pl/dlibra/doccontent2?id=18907&from=editionindex&from=-3search&dirids=40〈=pl 2. "Włochy zmieniają front", "Zwycięski pochód wojsk francuskich", "Bunt i reakcja w Czechosłowacji", "Dziennik Polski" z 16 września 1939 r. (s. 2): http://www.polona.pl/dlibra/doccontent2?id=19070&from=editionindex&from=-3search&dirids=40〈=pl 3. "Silny opór wojsk polskich powstrzymał niemiecką ofensywę. Wojska francuskie zajęły Zagłębie Węglowe.", "Dziennik Polski" z 18 września 1939 r.: http://www.polona.pl/dlibra/doccontent2?id=18946&from=editionindex&from=-3search&dirids=40〈=pl 4. "Rząd Polski, Prezydent Rzeczypospolitej, Rząd i Naczelny Wódz przebywają w kraju i nadal kierują obroną Państwa", "Antywojenne demonstracje w Berlinie i Hamburgu", "Dziennik Polski" z 19 września 1939 r.: http://www.polona.pl/dlibra/doccontent2?id=19071&from=editionindex&from=-3search&dirids=40〈=pl 5. "Francuzi prą naprzód", "Dziennik Powszechny" z 6 września 1939 r.: http://www.polona.pl/dlibra/doccontent2?id=19034&from=editionindex&from=-3search&dirids=40〈=pl 6. "Front niemiecki na zachodzie przerwany", "Dziennik Ludowy i Powszechny" z 9 września 1939 r.: http://www.polona.pl/dlibra/doccontent2?id=19245&from=editionindex&from=-3search&dirids=40〈=pl Tamże, informacja o upadku Westerplatte (8 września rano i wysadzeniu placówki).
-
1. Coś mi się zdaje, że akurat W. Jaruzelskiemu unikania stawiennictwa w sądach zarzucić nie można. 2. "Tak zwany", jak to określono wyżej, zły stan zdrowia to nowotwór złośliwy (chłoniak). Z tego, co się orientuję, dosyć zaawansowany.
-
Skuteczne strajki w czasie okupacji
Bruno Wątpliwy odpowiedział fodele → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Można jeszcze dorzucić strajk w Danii (Kopenhadze) na przełomie czerwca i lipca 1944 r. Zakończony - moim zdaniem - przynajmniej częściowym sukcesem. Strajk i zamieszki mu towarzyszące pociągnęły za sobą ok. 100 ofiar śmiertelnych, ale ostatecznie wymuszono pewne ustępstwa (np. usunięcie kolaboracyjnego Korpusu Schalburga z Kopenhagi do Ringsted). Strajk przyniósł także ugruntowanie autorytetu Duńskiej Rady Wolności. Ogólny opis np. w: G. Szelągowska, Dania, Warszawa 2010, s. 216-217.
