Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. Legalność stanu wojennego

    Bruno roześmiał się i pocałował Tomasza N. w rękaw habita. — Ojcze kochany, wielkie w was serce, bohaterskie, antykomunistyczne i święte... — At, daj pokój! — przerwał Tomasz. — I święte — powtórzył Bruno — ale się na relacji dekretów Rady Państwa do materii ustawowej w PRL nie znacie. I pozostał z szacunkiem. Dwóchsetnym i dwusetnym.
  2. Legalność stanu wojennego

    I ja to widzę, że widzisz inaczej. Interesujące. Fakt. Ówczesne prawo nie znało dekretów bez mocy ustawy. Nawet Rzecznik Kochanowski, czy TK Anno Domini 2011 nie zwrócił na ten artykuł uwagę. Pozostaję z wielkim szacunkiem. I popatrz, nie zorientowali się o tym w III RP, aż do października 2002 roku (uchylenia dekretu Rady Państwa). "Tam, gdzie Konstytucja mówi (względnie gdzie to z przyjętej przez nią zasady wynika), że daną sprawę winna uregulować ustawa, dopuszcza się także dekret z mocą ustawy, z wyjątkiem zmiany Konstytucji, budżetu państwa i wieloletniego narodowego planu gospodarczego". A. Burda, Polskie prawa państwowe, Warszawa 1969, s. 245. Ale szukaj dalej, jestem pod wrażeniem Twojej wykładni konstytucji PRL, no i wreszcie zrobiło się ciekawiej.
  3. Flaga Danii. Duńska Estonia.

    Ganię Cię Tomaszu nader pryncypialnie za nieładne OT. W tym miejscu należałoby pisać na temat: "Flaga Tartu, a słowiańskość, a w szczególności polskość Estończyków".
  4. Jak to było z tymi kolejkami?

    A tak pro forma, gdzie Tomasz to mianowicie wyczytał, że Bruno jeszcze tęskni? Może jakiś tradycyjny cytacik Tomasza z Bruna? Rzeczony przypomina, że wielokrotnie składał deklaracje lojalności, iż - mimo permanentnego braku wielkiego majątku - w III RP żyje mu się zapewne osobniczo lepiej, niżby żył w PRL. A w formie uzupełnienia odpowiedni cytacik: "Primo - wielokrotnie dawałem wyraz swoim przekonaniom, że stan rzeczy w III RP jest lepszy niż w PRL. Jestem już zbyt dorosły, aby idealizować jakikolwiek system społeczno-polityczny, ale nie ulega wątpliwości, że kapitalizm w zachodnioeuropejskim (a dla mnie najlepiej - skandynawskim) wydaniu jest dla Polski najlepszym tu i teraz rozwiązaniem. Jest po prostu, przy swojej bezwzględności, systemem bardziej pragmatycznym i skutecznym. Zmusza ludzi do pracy, większej wydajności, daje im także więcej możliwości. Konstatacja tego faktu nie musi jednak moim zdaniem owocować propagandowym (i skrajnym) czynieniem z PRL czarnej dziury i skrajną idealizacją III RP". Zob. post 69 w tej dyskusji: https://forum.historia.org.pl/topic/8397-prl-forma-panstwowosci-polskiej-czy-okupacja/page__st__60. Ale dobra, fakt, że Bruno wolałby mieć -naście lat, niż -dzieści lat, więc niech Tomaszowi będzie, że tęskni. Natomiast Bruno lubi smakować się naświetlaniem spraw z różnego punktu widzenia. I nie lubi małych manipulacji. Oczywiście sklepy Polski Ludowej nie oferowały kapitalistycznego wyboru towarów. Ale lata 80., gdy kolejki były wątpliwym i dosyć stałym "urokiem" życia, to nie cała Polska Ludowa. A i wówczas nie odnotowywano bynajmniej faktów cudownego wyżycia Rodaków tylko na occie. Dawna młódź i dzieci z tamtych lat jest dziś zazwyczaj dosyć dorodna, bez śladów niedożywienia z dzieciństwa. Przypominam przy okazji naszą dyskusję, w której udowodniono, że początek lat 90. przyniósł spadek spożycia - dobra strategicznego w PRL - czyli mięsa. Gdy "już wszystko było". Zob. już cytowaną dyskusję: https://forum.historia.org.pl/topic/8397-prl-forma-panstwowosci-polskiej-czy-okupacja/page__st__60. A contrario można przytoczyć fakt, że np. bywały w historii PRL okresy, gdy można było kupić wiele towarów dosyć swobodnie, a nawet kupowało się na raty (towary według dziś funkcjonującego mitu, kompletnie w PRL niedostępne). Na przykład bodajże w sklepach z unitrowską, czy radmorowską elektroniką, przy sprzedaży ratalnej występował pięcioprocentowy koszt kredytu, natomiast gdy płacono gotówką cenę detaliczną obniżano o kilka procent. Zarówno obraz "w PRL nic nie było", jeno kolejka i sklepowe, jak i "było wszystko, nawet na raty" jest tendencyjnie namalowany. Było różnie. Dziś też bywa różnie. W - jak najbardziej kapitalistycznym - sklepie w jakieś dziurze na polskim Pomorzu Środkowym, czy w Limie (Peru) "jest wszystko". Z tym, że różnie bywa z dostępem do owego "wszystkiego".
  5. Jaruzelski - ocena generała

    To, że protokół (czy oryginał i dlaczego akurat ten akurat został ujawniony przez Rosjan - te pytania na razie pozostawię) posiedzenia BP KC KPZR z 10 grudnia 1981 r. jest cytowany selektywnie i pomija się w nim fragmenty korzystne dla Jaruzelskiego, to już wiem. Wiem także, że jeżeli rzeczywiście deklarowano niechęć do wkroczenia, to było to już 10 grudnia 1981 r. (data jest tu bardzo ważna). I niekoniecznie stricte w gronie, które by podjęło ostateczną decyzję o interwencji (po diełu "P"). Ale ostatnio przeczytałem ten tekst jeszcze po raz po rosyjsku i zacząłem się zastanawiać, czy nie dokonano pewnej manipulacji przy tłumaczeniu. Fragment wypowiedzi Andropowa, jeden z "koronnych dowodów", ma w powszechnie dostępnym, polskim tłumaczeniu brzmieć tak: "Nie możemy ryzykować. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. Jest to słuszne stanowisko i musimy się go trzymać do końca. Nie wiem, jak rozwinie się sprawa z Polską, ale jeśli nawet Polska będzie pod władzą “Solidarności”, to będzie to tylko tyle". (podkreślenie Bruno W.). Po rosyjsku ostatnie słowa Andropowa z tej wypowiedzi brzmią: ",то это будет одно." Według mojej znajomości języka rosyjskiego oznacza ten zwrot: "to będzie jedno", a nie: "to będzie to tylko tyle". Ma to przy tym duże znaczenie dla zrozumienia całości wypowiedzi (nie tylko cytowanego wyżej zdania). Ja, chcąc powiedzieć "to będzie to tylko tyle", użyłbym zwrotu "(то) это будет только столько". Ale nie jestem żadnym językoznawcą. Czy ktoś z forumowiczów, znających wszystkie niuanse języka rosyjskiego jest w stanie przytoczyć znaczenia zwrotu: "то это будет одно"? Dopisek: Na wszelki wypadek podaję po raz kolejny link do tekstu rosyjskiego: http://psi.ece.jhu.edu/~kaplan/IRUSS/BUK/GBARC/pdfs/poland/pl81-11b.pdf
  6. Legalność stanu wojennego

    No to po raz dwusetny: jedną kwestią jest wprowadzenie stanu wojennego - akt dyskrecjonalny Rady Państwa, drugą - przyjęcie dekretów ten stan regulujących. Rozdzielił to nawet współczesny nam TK. Ileż można o tym samym. Widłobrody, sesja wówczas trwała. Termin sesja nie jest równoznaczny z posiedzeniem, a obejmuje okres czasu w ramach kadencji (mogący trwać nawet miesiące, w Polsce tradycyjnie była sesja wiosenna i jesienna), w czasie którego można zwoływać posiedzenia. Pojęcie sesji dziś nie występuje, nasz parlament od 1989 r. działa w tzw. trybie permanencji (inaczej niż większość parlamentów na świecie). Czyli współcześnie mamy kadencję, a w jej ramach "od razu" posiedzenia. W kwestii dopuszczalności wydania dekretów w czasie sesji (bo nie samego wprowadzenia stanu wojennego, to jak najbardziej mogło nastąpić w czasie sesji) mamy z grubsza trzy poglądy w nauce, od całkowicie afirmującego działania Rady Państwa (koncepcja, że pozwalała na to konstytucja, albowiem dekrety te były efektem lex specialis w stosunku do normalnego sposobu wydawania dekretów, czy koncepcja - znana jak najbardziej i na zachodzie - szczególnej konieczności państwowej), pośredniego (które mnie najbardziej przekonuje), że o ile nawet konstytucja zastrzegała, że regulacja dekretem ma nastąpić w czasie sesji, to rzecz definitywnie rozstrzygnęła walidacyjno-ratyfikacyjna ustawa sejmu ze stycznia 1982 r. i trzecia, krytyczna, do której przychylił się TK. Przypominam - kwestionujący dekrety, a nie decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego. A i tak: "Badanie sprawy po latach ma wymiar z gruntu skazany na polityczność decyzji. W wielkim uproszczeniu, a zależności od tego, czy sięgniemy po obecne w doktrynie prawa koncepcje ratowania dobra szczególnego - państwa, i zasadę wyższej konieczności państwowej, czy ideę państwa prawa (i pochodne, czy z nią związane) - dojdziemy do z gruntu odmiennych rezultatów. Co zresztą już się de facto stało, już w historii III RP". I to podtrzymuję (pozdrawiam Tomaszu i dziękuję za przytoczenie cytatu ze mnie).
  7. Legalność stanu wojennego

    A teraz zagadka - ile razy już o tym pisałem? Samo wprowadzenie nie wymagało złamania niczego, albowiem była to dyskrecjonalna kompetencja Rady Państwa. To, o czym piszesz, a ja po raz setny muszę komentować, dotyczy dekretów regulujących szczegóły stanu wojennego.
  8. Flaga Danii. Duńska Estonia.

    Przynależność polityczna Estonii do państw skandynawskich (w potocznym rozumieniu - bo przecież np. Dania nie leży na Półwyspie Skandynawskim) to w sumie około 250 lat. I to w wieku XIII i XIV tylko części Estonii (Harii i Wironii). Zaś w końcu XVI w. i de iure przez znaczną część XVII w. szwedzka nie była południowa Estonia. Bardziej skandynawska od Estonii jest w tym kontekście Rugia. Mniejszość szwedzka w roku 1934 liczyła ok. 7.600 osób (0,7% ogółu ludności). Głównie rybaków na Vormsi i Ruhnu. Stanowiła społeczność niewątpliwie ciekawą dla etnografów, której obyczaje podobno przypominała wieś szwedzką sprzed 200 lat (A. Maryański, Litwa. Łotwa. Estonia, Warszawa 1993, s. 81), ale w skali kraju niezbyt istotną. O wiele większe znaczenie miała mniejszość niemiecka, nawet już po reformie rolnej, kończącej dominację baronów bałtyckich. Skandynawowie pojawiali się w bardzo różnych miejscach. Od Labradoru, Irlandii, po Morze Kaspijskie. Nie zawsze oznaczało to trwały podbój. Ingwar, Halfdan Biały i inni coś tam działali na ziemiach estońskich (J. Lewandowski, Historia Estonii, Wrocław-Warszawa-Kraków 2002, s. 17), ale np. Waregowie także "coś tam" mieli wspólnego z Rusią, a Ruś z ziemiami estońskimi a nikt nie nazwie Rosji Skandynawią, czy Estonii Słowiańszczyzną. Jeżeli można mówić o mentalności narodu, to raczej w kontekście mentalności protestanckiej, na ukształtowanie której istotny wpływ miał pietyzm (rodem z ziem niemieckich), w tym ruch herrnhuterów (od miasta w Saksonii, bynajmniej nie w Szwecji). A to kwestia do dyskusji, czy germańskich Wikingów, czy estońskich żeglarzy (ozylijskich piratów), także nieźle sobie poczynających na morzu. Trochę to wszystko za mało, jak na historyczną przynależność do Skandynawii.
  9. Flaga Danii. Duńska Estonia.

    A to już by trzeba spytać p. Zubińskiego, dlaczego użył akurat tego określenia. Pewnie chodziło mu o brak ciepłego koloru, co sprawia, że flaga ta jest dosyć unikalna. Całkowicie "zimna". Choć nie unikalna w pełni - zob. np. flagę Finlandii, skądinąd dzielącą z Estonią także parę innych spraw, m.in. melodię hymnu.
  10. Legalność stanu wojennego

    Ileż można o tym samym. Miała kompetencję do wprowadzenia stanu wojennego. Zob. art. 33 ust. 2 konstytucji PRL (tekst jednolity z 1976 r.): "Rada Państwa może wprowadzić stan wojenny na części lub na całym terytorium Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, jeżeli wymaga tego wzgląd na obronność lub bezpieczeństwo państwa. Z tych samych powodów Rada Państwa może ogłosić częściową lub powszechną mobilizację". Przypominam, Tomaszu, iż czuwać nad zgodnością prawa z konstytucją miała rzeczona Rada Państwa, a Sejm akurat musiał - zgodnie z konstytucją - wypowiedzieć się o dekretach Rady Państwa. I zrobił to. Mało tego - ustawą, a nie uchwałą. Jeszcze raz się powtórzę: problem - z punktu widzenia ówczesnego ustroju - przestał definitywnie istnieć 25 stycznia 1982 r., gdy nasza emanacja ludu pracującego uznała, że wszystko jest OK. I to ex tunc. Z punktu widzenia, dzisiejszego, demokratycznego ustroju i państwa prawa - może nie, ale to nie jest dla mnie w tym przypadku punkt odniesienia. Gregski, byłbym wdzięczny o przypomnienie, gdzie zacząłem imputować uczestnikom dyskusji i używać wobec nich argumentów polityczno-światopoglądowych. Jakoś wydawało mi się, że krążę wokół interesującej skądinąd, ale tylko skądinąd, formalnej analizy ustroju PRL i pytania, czy to akurat WRON był formalnie i realnie najważniejszy w grudniu 1981 r.? Istotnej części polskiej klasy politycznej imputuję "od zawsze" to, co napisałem na końcu mojego ostatniego postu. Nieumiejętność i brak woli obiektywnego spojrzenia na stan wojenny, mające u źródła często zapotrzebowanie polityczne. I w tym miejscu stoję, inaczej nie mogę - że tak imputująco zacytuję. Chyba nie chodzi Ci o dosyć oczywiste spostrzeżenie, dotyczące naszych poglądów, że Ty byś krytykował Jaruzelskiego i decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego, nawet gdyby Rada Państwa uchwaliła dekrety "wykonawcze" po zamknięciu sesji sejmowej, bo uważasz stan wojenny za zbyteczny, a ja bym Jaruzelskiego bronił, nawet jakby wprowadził stan wojenny jako Wielki Guru, bez umocowania w konstytucji PRL. Bo uważam, że choć "mało estetyczne", było to posunięcie dosyć racjonalne w ówczesnej sytuacji. Takie mamy poglądy, chyba że nie odnotowałem jakieś metamorfozy Twoich. Fakt: Zagłoba by powiedział, że to raczej mało polityczne. Interesuje Cię: A ja próbuję w miarę swoich możliwości w tej materii dyskutować, korygując chociażby Twoje przekonanie: Natomiast, jak zauważyłeś, nie wypowiadam się na apolityczne stwierdzenia w rodzaju: Bo uważam, że od tego są inne debaty na forum.
  11. Legalność stanu wojennego

    Sama chęć zabrania głosu i wyrażenia swej opinii jest niewątpliwie cenna, jednak mam wrażenie Secesjonisto, że kierujesz nawę swych myśli i wrażeń w kierunku ogólnego potępienia PRL, Jaruzelskiego w szczególności, a przy okazji wytknięcia niejakiemu Brunonowi niewłaściwych poglądów historycznych (skądinąd jest to kurs podobny do obranego przez Gregskiego i - w nieco mniejszym stopniu - przez Tomasza). Mało to ma jednak wspólnego z oceną legalności stanu wojennego. Na przykład: Jaki wątek mianowicie? Co ma śmierć "pewnego księdza" do legalności lub nielegalności stanu wojennego? To zapewne tylko drobne przeoczenie, ale byłbym zobowiązany, aby na przyszłość trochę unikać maniery cytowania i przytaczania rodem ze szczytów, pewnej, apolitycznej niewątpliwie instytucji. Napisałem: "jak na państwo autorytarne, PRL Jaruzelskiego była wręcz nieciekawie praworządna". Brak pierwszego fragmentu zmienia nieco sens wypowiedzi, nieprawdaż? Dla dalszej jasności - chodzi mi przede wszystkim o praworządność w wymiarze formalnym, nie materialnym (przestrzeganie prawa generalnie, a nie prawa określonej, właściwej i optymalnej np. dla państwa demokratycznego treści) i bynajmniej nie twierdzę, że była praworządna dokładnie w każdym miejscu i momencie lat 80. Natomiast sytuacja, w której formalnie: 1. Piastunem władzy najwyższej (zwierzchnikiem, suwerenem) w PRL był "lud pracujący miast i wsi" (pozdrawiam serdecznie Tomaszu) . 2. Lud ten sprawował władzę według reguł zasady przedstawicielstwa, tzn. jego emanacją był Sejm PRL. A emanacją Sejmu była Rada Państwa. (Konstytucja i - generalnie - prawo PRL w roku 1981 nie znało możliwości sprawowania przez lud władzy bezpośrednio, np. w drodze referendum). 3. Obydwie emanacje w imieniu "ludu pracującego miast i wsi" dosyć entuzjastycznie przyjęły wprowadzenie stanu wojennego. - Czyni nasze rozważania odnośnie do formalnej legalności stanu wojennego właściwie bezprzedmiotowymi. Możemy go oczywiście oceniać w aspekcie idei państwa prawa, ale takowej w konstytucji PRL wymienionej nie było. A przepraszam, gdzie napisałem, że "wszelka krytyka W. Jaruzelskiego jest motywowana ideologicznie, natomiast wszelka obrona jego osoby już prawdopodobnie nie"? Jedna i druga może być jak najbardziej motywowana politycznie. Pozwolę sobie wszakże pozostać w przekonaniu, że krytyka Jaruzelskiego 30 lat po stanie wojennym, gdy już emocje dawno powinny ustąpić ocenie sine irae et studio, jest częściej umotywowana politycznie, niż obrona. Rzecz w kwestii, gdzie znajdują się (zdaniem istotnej części polityków i ich towarzyszy broni) frukta i jak przebiega linia historycznej poprawności politycznej. Jak już wielokrotnie pisałem, Polska dzisiejsza zbudowana jest na micie Legionów lat 80. - "Solidarności". Mit ten skutecznie petryfikuje we własnym interesie istotna część klasy politycznej, a reszta klasy politycznej drży co nieco ze strachu przed uznaniem jej za brzydką "komunę" i za bardzo mitowi się nie sprzeciwia. Uznanie, że Jaruzelski wprowadzając stan wojenny miał obiektywnie 20, 30, a - nie daj Bóg! - 60, 70% procent racji, to obniżenie o tyle procent siły rażenia mitu. Politycznie wątpliwe, "edukacyjnie" niesłuszne, w sumie naganne i obrazoburcze. I to mi mniej więcej chodzi. Tyle mojego ad vocem, wracajmy może powoli do właściwego tematu.
  12. Flaga Danii. Duńska Estonia.

    Wypada podziękować za ogólny wykład i poświęcony nam trud znalezienia interesujących, acz nie do końca odkrywczych, informacji w Wikipedii i okolicach. Dwie drobne uwagi: Estonia, jako państwo, nic w tej materii nie chciała, pomysły takie mają - jak na razie - charakter prywatny, ewentualnie z podtekstem ambicjonalno-propagandowo-politycznym. "Problem" wywołał w 2001 r. K. Tarand w "Eesti Päevaleht", zob. http://www.epl.ee/?artikkel=92271. W efekcie pomysł spotkał się z dosyć niewielkim poparciem społeczeństwa (ktoś optymistycznie "ustalił", że 20-procentowym, ale to dane raczej wzięte z sufitu), przywiązanego do tradycyjnej flagi. I jej "szorstkiego", pozbawionego ciepłego koloru wyglądu. Zob. np. T. Zubiński, "Ciche kraje", Rzeszów 2006, s. 60. Tu można zobaczyć "wariacje graficzne na temat": http://www.fotw.net/images/e/ee_scx.jpg. W każdym razie Estończycy, których sondowałem "w tym temacie", generalnie pukali się w głowę, aczkolwiek w większości nie mieli by nic przeciwko zaliczaniu ich kraju do Skandynawii. Nawet wbrew geografii, GDP per capita i historii (przynajmniej jej istotnej części). Ot taka mieszanina ambicji, kwestii prestiżowych i nieszkodliwej propagandy swojego kraju. Wypada wspomnieć także o herbie Estonii, jako takiej.
  13. Legalność stanu wojennego

    W sumie temat dotyczy chyba legalności stanu wojennego, a nie chrześcijańskiego miłosierdzia Gregskiego, pupilów Bruna, czy teorii dobrej dyskusji według Tomasza N. Ja ze swej strony raczej poczekam na kolejne "odgrzanie" niniejszego zagadnienia, bo to już chyba ta faza dyskusji, gdy już nic szczególnie odkrywczego z naszej strony się nie pojawi.
  14. Legalność stanu wojennego

    O "udolności ekonomicznej" Pinocheta już było gdzie indziej na forum. W tematach o nim i Allende. Często krytycznie. Zob. np. https://forum.historia.org.pl/topic/8333-augusto-pinochet/ Natomiast, do dyskusji o Jaruzelskim w kontekście gospodarki, zapraszam tu: https://forum.historia.org.pl/topic/7851-jaruzelski-i-gospodarka/. Martwisz się Gregski o zachowanie praworządności socjalistycznej. Twoje prawo. Ja nie, bo wiem, że jak na państwo autorytarne, PRL Jaruzelskiego była wręcz nieciekawie praworządna. Czego dowodzą właśnie korowody z ową walidacją. Wiem także, że ówczesne państwo nie było (zgodnie ze swoją konstytucją) państwem prawa, zatem stosowanie do niego dorobku polskiego, czy niemieckiego TK w zakresie wyjaśniania tego pojęcia nie ma sensu. W rodzaju znaczenia działania (lub nie) prawa wstecz. Wiem, że problem - z punktu widzenia ówczesnego ustroju - przestał istnieć 25 stycznia 1982 r. Również ówczesny TK, gdyby powstał nie w 1985, a w 1982 roku (mówię o powstaniu, a nie zmianie konstytucji, wprowadzającej TK, ta była w 1982) i miał prawo badać akty wcześniejsze, orzekł by to samo. Dziś ta operacja prawna, w kontekście idei państwa prawa, może się nam nie podobać, ale z punktu widzenia ówczesnego ustroju, stan wojenny został wystarczająco zalegalizowany. Reszta jest próbą oceny ówczesnej rzeczywistości, ale przy użyciu nam współczesnych kryteriów. Mimo, że pozornie ocenia się zgodność z prawem PRL. Dziś badanie tego zagadnienie taki ma taki sens, jak badanie nielegalności konstytucji kwietniowej, czy rejestracji "Solidarności". Odwołując się do odpowiedniej argumentacji da się to bez trudu zrobić. Ale po co? Wniosek Rzecznika Kochanowskiego i decyzja TK (skądinąd przypominam - TK nie podważył samej legalności wprowadzenia stanu wojennego) jest dosyć dyskusyjna, szczególnie wobec faktu, że oceniane dekrety już od pewnego czasu nie obowiązują, a TK zasadniczo nie wypowiada się o aktach uchylonych. Inna sprawa, że dekret o stanie wojennym obowiązywał przez lata w III RP i nikomu to nie przeszkadzało. A ordery, odszkodowania, a - z czasem - prawa kombatanckie dla członków "Solidarności" i tak można przyznawać, hołdy składać, bez badania legalności stanu wojennego. Już pisałem: "powołanie WRON (z jej nazwą, a raczej jej skrótem, będącą istnym "majstersztykiem" propagandowym) dało raczej ówczesnej władzy ,plusy ujemne'". Tak to sobie możemy rozmawiać... Instytucja może być jednoosobowa. Prezydenta np. można określić mianem instytucji itp. itd. A co do ma do rzeczy, ja bardzo - i z należytym szacunkiem - przepraszam? Czy gdzieś twierdziłem, że wojsko nie jest organizacją hierarchiczną? Działały normalne struktury, instytucje, czy jak tam chcesz - wojskowe. Słuchając rozkazów, zgodnie z odpowiednimi pragmatykami służbowymi. Od ministra obrony narodowej u góry - po dowódcę drużyny na dole. Raz o umowach międzynarodowych, raz o ludzie pracującym miast i wsi. O co Ci tak mniej więcej chodzi? Zbyć te deklaracje faktycznie by było trudno. Choć dziś, w jakimś antykwariacie, może? Wdzięcznym bardzo, bo zaczyna to już przypominać nasze tradycyjne dyskusje o pietruszkę, w rodzaju braku zgody Tomasza N na ustalone nazewnictwo systemów partyjnych.
  15. Legalność stanu wojennego

    Nie poczuwam się do winy, ale na wszelki wypadek przepraszam. Tak. Jakiej kadencji, na Boga? Mogła go wprowadzić. I tylko ona mogła go wprowadzić. Kiedykolwiek, jeżeli uznała, że odpowiednie przesłanki są spełnione. W czasie sesji sejmu (nie kadencji) nie powinna natomiast wydać dekretów, regulujących szczegóły stanu wojennego. I tego dotyczy ostatnie orzeczenie TK, nie zaś samego wprowadzenia stanu wojennego, bo te TK uznał za nie podlegającą jego kognicji decyzję dyskrecjonalną Rady Państwa. Jak już pisałem, pytania o sens i powody takiego orzeczenia należy wysyłać do TK. Argumentów trochę tu jednak padło. A śmiech, bo ileż można pisać o sprawach oczywistych? WRON nie był organem, instytucją realnej, czy nawet tylko formalnej władzy. Był fikcją, fasadą, mirażem. Propagandowym "picem" dla deklarującego zaufanie dla wojska społeczeństwa. Ale nawet w ramach tego wojska nie decydował WRON, tylko odpowiednie instytucje Sił Zbrojnych. Od ministra obrony narodowej, przez Sztab Generalny do dowódcy drużyny. Żadnych umów międzynarodowych WRON nie zwierał, gwarancji w rozumieniu prawa międzynarodowego nie dawał. Deklarować i oświadczać mógł wiele, tak, jak ja. Deklarował także poszanowanie konstytucyjnych organów, jeżeli już przy tym jesteśmy. Naprawdę zmień obiekt zainteresowania, zdecydowanie ciekawiej będzie spierać się o dyrektoriat, czy jego część.
  16. Jaruzelski - ocena generała

    Które dane? Jeżeli moje - przypominam, że podane z pamięci - dotyczą one wszystkich przestępstw. Nie w wnikam tu w złożony problem - jak prowadzić prawidłowo statystykę takich zjawisk?
  17. Legalność stanu wojennego

    Ile można pisać na ten sam temat? No dobra, zatem jeszcze raz rekapituluję to, co uważam: 1. Ze względu na obronność lub bezpieczeństwo państwa stan wojenny mogła wprowadzić Rada Państwa. Było to jej uprawnienie dyskrecjonalne, tego, danego ciała, znaczy się. I względem też. 2. Mogło to nastąpić w ww. okolicznościach, stwierdzenie, czy one zaistniały, były w wyłącznej gestii Rady Państwa. Nie ma możliwości opisania w prawie z góry wszystkich sytuacji, w których bezpieczeństwo państwa jest zagrożone. 3. Samo wprowadzenie, traktowane jako akt dyskrecjonalny Rady Państwa było zgodne z prawem. Natomiast zarzuty dotyczą przede wszystkim faktu, że nastąpiło to już między 1 a 2.30 w nocy 13 grudnia, przyjęcia dekretów "wykonawczych" w czasie trwania sesji Sejmu, ingerencji przedstawicieli Kościoła w tekst, już po jego zatwierdzeniu. 4. Zatwierdzenie (tak to nazwijmy) przez Sejm, świadczy bezpośrednio o tym, że Sejm z decyzją się zgodził. Pośrednio o tym, że regulacje prawne, dotyczące wprowadzenia stanu wojennego, nie były odpowiednio przygotowane, mimo istnienia takowego w konstytucji. Co stworzyło określony problem w sytuacji desuetudo ustawy z czerwca 1939 o stanie wojennym. Pytanie, czy stałoby się, gdyby próbowano tą sytuację unormować ustawą przed wprowadzeniem stanu wojennego, pozostaje otwarte (aczkolwiek dla mnie sprawa jest jasna - strajk generalny). Sejm walidował przy tym ewentualne nieprawidłowości działań Rady Państwa ustawą z 25 stycznia 1982 r., uznając przepisy dekretów stanu wojennego za swoje, już począwszy od 12 grudnia 1981 r. 5. Z perspektywy ówczesnego ustroju konstytucyjnego, sprawę definitywnie "załatwił" fakt, że Rada Państwa - organ powołany zgodnie z konstytucją PRL do czuwania nad zgodności prawa z nią - nie dopatrzył się jej naruszenia, a tym bardziej to, że najwyższy organ władzy państwowej - Sejm rzecz zatwierdził. Od 25 stycznia 1982 r. w kontekście ówczesnego ustroju problem nie istnieje. Badanie sprawy po latach ma wymiar z gruntu skazany na polityczność decyzji. W wielkim uproszczeniu, a zależności od tego, czy sięgniemy po obecne w doktrynie prawa koncepcje ratowania dobra szczególnego - państwa, i zasadę wyższej konieczności państwowej, czy ideę państwa prawa (i pochodne, czy z nią związane) - dojdziemy do z gruntu odmiennych rezultatów. Co zresztą już się de facto stało, już w historii III RP. Formalnie tylko Rada Państwa. A mnie bawi nieco przesadna troska o zachowanie socjalistycznej praworządności. Idąc w ślad za proklamacją WRON, ja również pozwolę sobie zadeklarować podziw dla Tomasza, za konsekwencję utrzymywania, że WRON był realnym i formalnym głównym ośrodkiem decyzyjnym, a nie dymszowskim "picem na wodę i fotomontażem". Ja wszakże pozostanę w przekonaniu, że sympatyczny, skądinąd lotnik-kosmonauta nie był bynajmniej członkiem instytucji trzymającej realną władzę.
  18. Jaruzelski - ocena generała

    Ad hoc. Zapewne niewielki, czy wręcz znikomy, co wynika ze specyfiki przestępstwa gospodarczego. Którego stwierdzenie zajmuje nader dużo czasu. Skądinąd nie słyszałem o powszechności zjawiska ujawniania wówczas przestępstw gospodarczych w wykonaniu członków partii i wpisywania ich masowo do statystyk. Raczej o paru manewrach, co nieco propagandowych. W rodzaju procesu "Krwawego Maćka", czy - z innej beczki - wycieczki bodajże dziennikarzy do "ociekającego bogactwem" domu Gierka (racjonalnie skwitowanej chyba przez T. Halika).
  19. Legalność stanu wojennego

    Małe doprecyzowanie poproszę. Czy, chodzi Ci o gwarancje międzynarodowe, w rozumieniu np. gwarancji międzynarodowej na notebooka? WRON z tym nie miał nic wspólnego, takiego sprzętu w powszechnym użyciu wówczas jeszcze nie było. Czy może o termin z zakresu prawa międzynarodowego, dotyczący "zapewnienia państw drugich lub trzecich o dotrzymaniu przyjętych przez dane państwo zobowiązań, złożone w formie poddania kontroli międzynarodowej obiektu wymagającego gwarancji międzynarodowych (np. produkcji energii atomowej dla celów pokojowych). Współcześnie przedmiot konwencji międzynarodowych" (źródło tu zamieszczonej, popularnej definicji). Szczerze mówiąc, nie słyszałem (i nie spodziewam się usłyszeć), aby WRON podpisał w imieniu Polski jakąkolwiek konwencję międzynarodową. Czy łączenie stanowisk nawet w kraju demokratycznym (chociażby ministra i premiera w ramach egzekutywy), a tym bardziej autorytarnym, jest dla Ciebie jakimś novum? Jaruzelski nie naruszał jakichkolwiek reguł incompatibiitas, a i zjawisko rozdwojenia jaźni raczej u niego nie występowało. Świadectwa z epoki są raczej zgodne, że inteligentnym człowiekiem, bez jakiejkolwiek skłonności do demencji, wówczas był. Po co pytać o rzeczy i dla Ciebie oczywiste? W każdym razie - hierarchię przewidzianych w konstytucji PRL stanowisk Jaruzelskiego można ustalić czytając jej art. 39 i 40, uwzględnić także wypada art. 3 (numeracja artykułów zgodnie z tekstem jednolitym z 1976 r., a nie tekstem pierwotnym z 1952). Miłej lektury życzę i pozdrawiam serdecznie przy okazji.
  20. Nie mam zamiaru ograniczać możliwości prezentowania poglądów Szanownych Dyskutantów, pozwolę sobie jedynie wstępnie zasygnalizować, że przestaje mi się podobać język tej debaty.
  21. Jaruzelski - ocena generała

    Możemy oczywiście odkopać jakieś wydanie "Atlasu przestępczości w Polsce". Z nader ułomnej pamięci mogę podać, że zaczynaliśmy coś od poziomu 300-350.000 przestępstw rocznie w latach 70. i 1980 r., aby później dojść do poziomu 400-500.000 w dalszych latach 80. 1990 rok do gwałtowny skok coś do 900.000, a początek XXI w. to poziom 1.400.000. Oczywiście, po 1990 r. wraz ze zmianami społecznymi, niekorzystnie przeobraziła się także struktura przestępstw. Z mojego punktu widzenia nie ma to przesadnego znaczenia, bo nigdy nie twierdziłem, że celem stanu wojennego była walka z przestępczością pospolitą. Odczuwalne przez społeczeństwo pogorszenie stanu rzeczy w tym zakresie w roku 1981, wywołało określone zapotrzebowanie społeczne (czy części społeczeństwa, jak już tak chcemy), do którego odwołał się propagandowo Jaruzelski, uzasadniając wprowadzenie stanu wojennego. W tym kontekście użyłem poprzednio terminu "nośny społecznie". Niewątpliwie pierwsze dni stanu wojennego, przyniosły - z oczywistych powodów - pewną poprawę, jeżeli chodzi o zmniejszenie zagrożenia przestępczością pospolitą, natomiast stan rzeczy szybko wrócił do normy, aby ustabilizować się w latach 80. gdzieś na na poziomie 500.000. Choć oczywiście do spektakularnych buntów w zakładach karnych, czy prób odbijania przestępców przez tłum z rąk milicji już raczej nie dochodziło, nie można powiedzieć rzecz jasna, że stan wojenny rozwiązał problem przestępczości pospolitej w Polsce. Podobnie jeżeli chodzi o "rekiny podziemia gospodarczego". Dziś to wygląda śmiesznie, ówczesna spekulacja, to po prostu żyłka handlowa. A ówczesna skala jawi się jakoś nader mizernie. Jaruzelski poruszał się jednak w określonej rzeczywistości społecznej. Zwracał się jednak do społeczeństwa przesiąkniętego wizją "równych żołądków", pamiętającego niektóre postulaty Sierpnia, sprowadzające się m.in. do założenia, aby Broń Boże jedni nie zjedli więcej mięsa niż inni. Społeczeństwa, któremu jeszcze w 1989 r. bano się wyraźnie powiedzieć, że rzecz idzie o wprowadzenie kapitalizmu, w którym chodzi o mniej więcej to, że będą bardzo biedni i bardzo bogaci. Zatem było w 1981 r. zapotrzebowanie społeczne na tępienie bogacących się ponad stan "aferałów" (jak to wszystko powraca...) i Jaruzelski się do niego propagandowo odwołał. Inna sprawa, że naiwnie później usiłowano coś w tym zakresie robić, aby lud czuł się usatysfakcjonowany (że słynną "IRCh-ę" wspomnę).
  22. Jaruzelski - ocena generała

    Rzeczywiście, z perspektywy dzisiejszej ewidentny wzrost przestępczości pospolitej w 1981 r., tudzież kariery czarnorynkowe, wyglądają może nieco niewinnie (mimo wydarzeń dramatycznych, jak bunty w więzieniach, "okupacja komina" w Załężu, bunt w bydgoskim areszcie śledczym, sprawy Otwocka, Konina, Radogoszczy itp.), natomiast wówczas temat ten był niewątpliwie nośny społecznie.
  23. Legalność stanu wojennego

    To w ramach udowadniania, że premier, I sekretarz itp. itd. nie mógł dokonać zamachu stanu na samego siebie? Dla oceny legalności działań, istotne jest, że nie występował wówczas problem naruszenia zasady incompatibilitas. Natomiast z praktycznego punktu widzenia najważniejsze były wówczas funkcje premiera i ministra obrony narodowej. Przywódcy partyjnego, w tym momencie - głównie w relacjach z Moskwą, wobec której Jaruzelski mógł dzięki temu występować jako "pierwszy". Moskwie, która skądinąd (chociażby podczas pierwszej wizyty po wprowadzeniu stanu wojennego) zżymała się na polski bonapartyzm i hamletyzującego "inteligenta w mundurze", a nie prowadzenie spraw ostrzej i bardziej stricte po tradycyjnej linii partyjnej. A o kwestię, które stanowisko było dla niego najważniejsze, można ewentualnie zapytać WJ. Pozostaje pytanie o późniejszą walidację itp. Akceptację przez najwyższe organy władzy państwowej, tak a nie inaczej umocowane w ówczesnym ustroju. Przykłady innych polskich stanów nadzwyczajnych, rejestracji "Solidarności" itp. także dokonywanych z naruszeniem prawa, ale bez takiego - współczesnego nam - echa propagandowego. Ale rzeczywiście może tu postawić kropkę, bo przecież obydwaj wiemy, że tak naprawdę nie o legalność stanu wojennego nam, czy innym spierającym się na ten temat chodzi, tylko o jego celowość lub nie. Kwestia legalności to tylko oręż, a nie problem sam w sobie. Przeciwnik Jaruzelskiego będzie podnosił sprzeczności z ówczesnym prawem, jednocześnie ignorując oczywistą kwestię, że stan wojenny miał na celu utrzymanie i obronę tamtego państwa, tamtego prawa, tamtych instytucji państwowych (z których absolutną akceptacją się spotkał), a nie na odwrót. I oczywiście, jednocześnie przeciwnik WJ będzie często negował ówczesną państwowość samą w sobie. Powstaje dosyć interesująca sytuacja, w której Ty (jak przypuszczam) obliczasz godziny posiedzenia Rady Państwa, wiedząc doskonale, że wszelkie instytucje państwowe PRL były konsekwentnie za wprowadzeniem stanu wojennego i jednocześnie będąc skłonnym (jak mniemam) skazać Jaruzelskiego na rozerwanie końmi, nawet, jakby co do joty zrealizował ówczesne przepisy prawne. Z drugiej strony, ja zajmuję się zbożnym dziełem analizowania formalnej strony ówczesnej struktury władz państwowych (a, że Rada Państwa miała czuwać nad zgodnością prawa z konstytucją, a, że Sejm był emanacją ludu pracującego miast i wsi, nadrzędną nad wszystkimi innymi organami w państwie), będąc przekonany, że nawet gdyby Jaruzelski ogłosił stan wojenny w charakterze samozwańczego Najwyższego Guru PRL, na czele sprzecznej z konstytucją PRL Rady Najwyższych Mędrców Wojskowych, bez przyzwolenia Sejmu - to i tak krok ten byłby racjonalny, słuszny i zgodny z interesami narodu. Choć niezbyt patriotyczny - w klasycznym, polskim, rejtanowskim rozumieniu słowa patriotyzm, rzecz jasna.
  24. Jaruzelski - ocena generała

    Z tym się zasadniczo zgadzam. Aczkolwiek tradycyjnie podkreślałbym swój pogląd, że bez pojawienia się Gorbaczowa, polska wielkoprzemysłowa klasa robotnicza niczego i nigdy by nie obaliła (jeżeli już używamy tego propagandowego określenia odnośnie do zmiany systemu społeczno-gospodarczego). Chyba, że mówimy o potocznym znaczeniu tego terminu, związanego z konsumpcją alkoholu. Tu byłbym zdecydowanie bardziej oględny. O co proszę, a wręcz nalegam na to - jako moderator. Bo ocieramy się o kwestię dóbr osobistych konkretnych osób. Dobrze, że padło słowo "niemal". Co prawda premier Bielecki podobno (?) użył takiego sformułowania w jednym z wywiadów do "Gazety Wyborczej", natomiast trudno powiedzieć, że była to zasada programowa dla rządu RP. Jeżeli już, to możemy dyskutować o braku należytej reakcji na pewne zjawiska, której efektem jest min. postępujące rozwarstwienie społeczne, które powoli zbliża nas do standardów III-go świata w tym zakresie, poczucie frustracji, niesprawiedliwości istotnej części Rodaków i - rzeczywiście - z tym związana popularność niektórych sił politycznych.
  25. Legalność stanu wojennego

    Tu żadne majstersztyki nie są potrzebne. Sprawa organizacji i przeprowadzenia stanu wojennego była w sumie banalna. Nie było żadnej "junty", czy "zamachu stanu", rzecz przeprowadziły normalne organy, instytucje i służby PRL. Od rządu po pełnomocników KOK, czy dowódców wojskowych i milicyjnych. W zaskakująco sprawny i perfekcyjny, jak na Naszą Ojczyznę, sposób (i dzięki Bogu, że tak perfekcyjnie). WRON był kompletnie niepotrzebną - moim zdaniem - próbą propagandowego wykorzystania społecznego zaufania do wojska. Instytucją fasadową, która służyła po to, aby społeczeństwo co jakiś czas mogło zobaczyć wyprostowanych wojskowych za stołem obrad, pochylających się wszakże co jakiś czas z troską nad czymś. Nie miał żadnej władzy. Formalnej - co już wielokrotnie zbadano. Realnej? Jego propozycje, czy zalecenia były zaleceniami kogo innego. Głównie Dyrektoriatu. Bajeczki o "administratorze stanu wojennego" są przeznaczone dla jedenastolatków, aby metodą "kopiuj-wklej" mogli coś "napisać" na historię i dla pocieszenia dusz rzesz naszych Rodaków, pałających słuszną nienawiścią i przekonaniem, że Jaruzelski to polski Pinochet, tylko gorszy - bo lewicowy. Natomiast jeżeli chodzi o administrowanie Polską w okresie stanu wojennego i późniejszym, są dwie rzeczy o wiele ciekawsze: 1. Przesunięcie w istotnym stopniu realnego ośrodka władzy z gremiów partyjnych (biura politycznego) na rząd. Formuła z czasów Gierka "partia kieruje, rząd rządzi" uległa istotnym - faktycznym - przekształceniom. Symbolicznym tego dowodem była zmiana miejsca urzędowania pierwszej (realnie) osoby w państwie. O ile jego poprzednicy przebywali głównie w "lokalu partyjnym", Jaruzelski preferował gmach rządowy. 2. Istnienie tzw. Dyrektoriatu. Nieformalnej struktury przywódczej w państwie, stworzonej jednak z wybranych, najważniejszych funkcjonariuszy państwowych.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.