Skocz do zawartości

Bruno Wątpliwy

Moderator
  • Zawartość

    5,693
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy

  1. To bodajże N. Davis napisał w "Europie", że historyk zawsze kłamie. Nie jestem z zawodu historykiem, zatem nie wiem, ale coś pewnie w tym jest. Każda książka z tego gatunku jest także projekcją poglądów autora. Czasami nadmiernie widoczną. Ale nie odrzucał bym a priori książek tendencyjnych, bo niektóre z nich czyta się całkiem nieźle. Osobiście z najnowszych wydawnictw ogólnych cenię sobie najbardziej to: A. L. Sowa, Historia polityczna Polski 1944-1991, Kraków 2011. Pasuje mi w niej mała dawka konformizmu i chyba (jednak) duża dawka obiektywizmu. Przynajmniej w mojej ocenie.
  2. Reformy prawa wyborczego

    Ferwor dyskusji, ferworem dyskusji, ale proszę ślicznie, aby unikać argumentum ad siusiakam (et sraczam).
  3. Reformy prawa wyborczego

    Bez przesadyzmu Gregski, reflektować do woli się można w zaciszu domowego ogniska i przed komputerem. Większy problem jest z zapewnieniem tajności głosowania. Notabene - pierwsze (estońskie) doświadczenia z głosowaniem przez internet zdaje się nie były zbyt ciekawe, bo bardzo mało ludzi wykupiło specjalną przystawkę szyfrującą (czy jak to się tam nazywa). A co indywiduum - wyobraź sobie, że przed Tobą w lokalu głosował ktoś, kto przed chwilą zabił siekierą teściową, czy okradł dziecko. Hipotetycznie możliwe? Możliwe. Urok zasady powszechności wyborów, czy demokracji jako takiej. A ja akurat lubię wyświechtane powiedzenie, że zła, ale nic lepszego nie wymyślono.
  4. Sądownictwo w PRL

    Wracając do "afery mięsnej" (a przy okazji i do "skórzanej"). Interesującym wątkiem może być postawa ówczesnego Przewodniczącego Rady Państwa A. Zawadzkiego i Prokuratora Generalnego A. Burdy, którzy jednak sprzeciwiali się gomułkowskim pomysłom na walkę z korupcją wśród kadry kierowniczej "średniego szczebla" - za pomocą kary śmierci. Im np. zawdzięcza życie główny bohater "afery skórzanej". Zob. np.: A. Szwarc, M. Urbański, P. Wieczorkiewicz, Kto rządził Polską, Warszawa 2007, s. 748.
  5. Ruś a Rosja - jak to w końcu jest?

    Tyle, że wówczas będzie nam groziło coś na kształt circulus vitiosus, czy raczej poczciwego ignotum per ignotum. Nie ustalając "kim są?", nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie "jak długo pozostaną?". Jeżeli uznamy (i to jest moje zdanie), że Białorusini są jak najbardziej narodem, tyle, że w swej większości o kulturze politycznej o silnie rosyjsko-radzieckiej proweniencji i o specyficznym stosunku do szeregu innych powiązań z sąsiadem ze Wschodu - to dalszy byt narodu białoruskiego w takim kształcie wydaje się niezbyt zagrożony. Jeżeli będziemy szukać u Białorusinów tożsamości narodowej analogicznej we wszystkich aspektach z tożsamością polską - to możemy dojść do wniosku, że Białorusini nie tylko nie pozostaną długo Białorusinami, ale nawet nimi się jeszcze nie stali.
  6. Ruś a Rosja - jak to w końcu jest?

    Zdecydowana większość mieszkańców Białorusi deklaruje się jako Białorusini, w rozumieniu narodowości. I tym samym problem istnienia narodu białoruskiego mamy jakby rozwiązany, bo najistotniejszym elementem naszej oceny zawsze musi być poczucie tożsamości narodowej. Owa "samoidentyfikacja" Białorusinów nie jest może taka sama we wszystkich szczegółach, jak samoidentyfikacja Polaków, ale jest. Cechą charakterystyczną narodu białoruskiego (w istotnej jego części) jest stosunek do języka i kultury rosyjskiej, które - co do zasady - nie są tam uważane za obce1. Nie jest to jednak na tym świecie sytuacja aż tak odosobniona, gdy przejęcie języka, czy szeregu innych elementów dorobku kulturowego innej nacji, nie narusza poczucia własnej odrębności, często niezwykle silnej - pewni sympatyczni Celtowie coś by tu mieli do powiedzenia. Posługiwanie się przez różne nacje podobnymi symbolami, lub ich elementami składowymi, nie jest także odosobnione. A odnośnie do tego, kto jest "bardziejszym" spadkobiercą Wielkiego Księstwa Litewskiego (i jego godła) - można dyskutować aż po jutrzenki blask. 1. Z ciekawostek statystycznych: za ojczysty język białoruski uznaje 4 841 319 Białorusinów (60,84 %), a dalsze 12,69% za swój drugi język. Ale tylko 2 073 853 (26,06 %) posługuje się białoruskim w domu. (Inną kwestią jest zakres rozpowszechnienia trasianki). Za: http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%91%D0%B5%D0%BB%D0%BE%D1%80%D1%83%D1%81%D1%8B#.D0.AF.D0.B7.D1.8B.D0.BA
  7. Katyń

    Na marginesie pewna ciekawostka, świadcząca o tym, że część "Polskiego Londynu" (w tym Mikołajczyk) mogła być skłonna zaakceptować ww. mistyfikację komisji Burdenki. Z jednego ze spotkań przewodniczącego Rady Narodowej S. Grabskiego z radzieckim ambasadorem W. Lebiediewem: "Doszło do niego 31 maja (1944 r. - przyp. Bruno W.) w mieszkaniu Grabskiego. Zaproponował on, by konflikt wokół sprawy katyńskiej rozwiązać w ten sposób, że Mikołajczyk (...) oświadczy, iż wojska polskie (...) będą miały armie rosyjskie za sprzymierzone. Wypowiedział też zdanie zadziwiające, ale niewątpliwie uzgodnione z premierem: >>Nawet bowiem niezwykle zręczne niemieckie kłamliwe, jak wykazały już dochodzenia komisji sowieckich, oskarżenia Sowietów o zbrodnię katyńską, nie osłabiło ani na chwilę walki przeciwko Niemcom Krajowej Armii.<< Oznaczało to gotowość przyjęcia radzieckiej wersji zbrodni katyńskiej." A.Garlicki, Historia 1815-2004. Polska i świat, Warszawa 2005, s. 403.
  8. Reformy prawa wyborczego

    Zainspirowany przez Tomasza (post nr 111) połączyłem dwa tematy, poświęcone reformom prawa wyborczego.
  9. Wojna domowa w Chinach

    Należy wszakże pamiętać o specyfice owej "siły dośrodkowej", która historycznie charakteryzuje cywilizację, czy państwowość chińską. Jest w niej miejsce na wielowiekowy status Korei, czy na aktualny status Singapuru. Również na wieloletnią faktyczną niezależność różnych państewek warlordów, także w czasach Czanga. Bo różnie sobie z tym radzili w przeszłości. Oczywiście istnieje teoria, że "gdyby nie agresja japońska" w 1937, to Czang opanowałby w pełni sytuację. Dyskusyjna, bo w przeddzień tej agresji nadal było różnie z lojalnością prowincji, a przypominam, że w 1936 r. Zhang Xueliang sobie po prostu aresztował Czanga. Czym innym było urządzenie przez KMT rzezi zwolenników samorządu na Tajwanie w lutym-marcu 1947 i opanowanie sytuacji na "pojapońskiej" wyspie (fakt, że Czang później, zapewne w ramach "ratowania twarzy", nakazał stracić lokalnego gubernatora), czym innym późniejsze rządzenie spacyfikowanym Tajwanem, w warunkach, gdy na wyspie osiedliły się miliony Chińczyków z kontynentu (zwolenników KMT), a jednak czym innym zapanowanie nad całymi Chinami. Mimo spotykanego w literaturze pozytywnego obrazu postaci Czanga (widocznego chociażby w ww. cennych książkach J. Polita) osobiście nie podzielam przesadnie optymistycznej wizji możliwości zapanowania Czanga i KMT nad całymi Chinami. Chociażby z powodu pewnej nieudolności. KPCh z jej ówczesną bezwzględnością, organizacją, konsekwencją, zdolnościami propagandowymi, i także przecież - jednak istotnym poparciem społecznym - była lepiej predestynowana do przeprowadzenia operacji "unifikacja Chin". Trudno, aby wypłynęła wcześniej, w warunkach gdy do 1987 na wyspie obowiązywał stan wyjątkowy, do 1989 r. zakaz tworzenia nowych partii politycznych, a do 1991 regulacje prawne "okresu walki z komunizmem". Polityka niepodległościowa Lee Teng-hui, Chen Shui-biana, DPP, koalicji "Zielonych", wyniki wyborów, badań opinii społecznej itp. itd. to temat na oddzielną dyskusję, ale jednemu nie można zaprzeczyć - tendencje zerwania z wizją "jednych Chin, których częścią jest Tajwan" są na wyspie silne. A moja prywatna opinia jest taka, że gdyby nie obawa przed reakcją ChRL (a także reszty świata, chuchającego na relacje z Pekinem), Tajwańczycy dawno już by zerwali z fikcją ROC i przyjęli status "singapurski" - tj. państwa zdominowanego przez Chińczyków i "cywilizację chińską" (choć dla porządku można odnotować singapurskie lansowanie języka angielskiego w życiu publicznym), ale nie stricte części Chin. Arku, wystarczy, że wpiszesz "czerwona książeczka" do polskiej Wikipedii i znajdziesz kilka wydań, a nawet link do tłumaczenia, zamieszczonego w sieci.
  10. Wojna Jom Kippur - działania administracji USA

    Tegoż samego 5 października Zeira oceniał zdaje się, że wojna jest nieprawdopodobna, a Elazar, iż konflikt będzie ograniczony. Jeżeli tak rzecz widzieli Izraelczycy, z natury rzeczy najbardziej kompetentni w materii, to co się dziwić Amerykanom. Dorzućmy do tego uśpienie Amerykanów stanem permanentnej wojny nerwów, w czasie której Egipt mobilizował rezerwistów co chwilę, niechęć do wywołania niekorzystnych, międzynarodowych reperkusji politycznych "poparcia kolejnej agresji Izraela" (USA wyraźnie zapowiedziały, że nie udzielą pomocy, gdy Izrael uderzy pierwszy), optymizm związany z odprężeniem w stosunkach z ZSRR i wiarę w siłę Izraela. Na obronę Mossadu wypada zauważyć, że Zamir i jego współpracownicy informowali w przeddzień, że wojna wybuchnie następnego dnia, a nawet rankiem 6 października zdobyli egipskie plany bitwy. Tyle, że z dokładną godziną ataku coś im ostatecznie nie wyszło...
  11. Prezydenci III RP

    Jeżeli dobrze pamiętam, rzecz jest o prezydentach III RP. Bardzo proszę przenieść się z wątkiem zbrodni w Jedwabnem do bardziej odpowiedniego tematu na forum. Jest ich kilka - wystarczy wpisać "Jedwabne" do forumowej wyszukiwarki. A ponadto i bardzo mocno: Zwracam uwagę na kuriozalność i niedopuszczalność powyższej wypowiedzi Użytkownika Romana Różyńskiego. W szczególności jej ostatniego akapitu. Według mojej opinii, jeżeli kogoś jakiś temat nie interesuje, na ten temat czytał niewiele, to powinien powstrzymać się od ferowania ostatecznych wniosków. A idąc torem "przemyśleń" z ostatniego akapitu można dojść do wniosku, że "moralne prawo" do mordowania ma każdy wobec każdego podejrzanego (od starca do dziecka) o mniej czy bardziej mityczną współpracę z nieprzyjacielem. Czyli od UPA stosującej "eliminację" wobec Polaków współpracujących z "polskimi okupantami Ukrainy" począwszy, na Niemcach mordujących w Piaśnicy Polaków "współpracujących z okupującymi prastare gockie tereny" - skończywszy. Mamy tu dosyć dużą tolerancję wobec poglądów i opinii, ale istnieją pewne granice wyznaczone przez dobry smak i przyzwoitość. I moralność. Jeżeli przynajmniej minimalne standardy w tym zakresie nie będą przestrzegane, pożegnanie z forum będzie bardzo szybkie.
  12. Bolesław Bierut

    Narya, nie pamiętam, czy to się już pojawiło w dyskusji, ale opinia syna o B. Bierucie jest najpełniej ujęta w jego książce: Jan Chyliński, Jaki był Bolesław Bierut. Wspomnienia syna, Warszawa 1999.
  13. Sądownictwo w PRL

    Małe ad vocem - to nie jest cytat z samej konstytucji PRL, tylko z opracowania "Nasza Konstytucja" z 1953. Co oczywiście nie zmienia faktu, że była to wówczas - w roku 1953 - dosyć typowa interpretacja tej ustawy zasadniczej.
  14. Temat rzeka, i do dyskusji, ale przecież wystarczy spojrzeć na oczywistą długotrwałość i wszechobecność reliktów epoki przedchrześcijańskiej w życiu społeczeństwa polskiego. Nawet wobec iluś tam set lat odpowiedniego nauczania. I spojrzeć na rozliczne, historycznie długotrwałe, rozbieżności między nauczaniem, a praktyką życia codziennego. Także nauczających. I w reszcie na realność oddziaływania odpowiedniego nauczania, w sytuacji zmagania się chłopa z ciężarem zwykłego życia. Tak sobie mniemam, że zdolności prokreacyjne małżonki, jej zaradność, pracowitość, gospodarność, pomoc jej rodziny, morgi i skrzynia z posagiem nader często miały pierwszeństwo nad wnikliwą (z punktu widzenia religijno-etycznego) oceną jej wcześniejszego lekkiego, czy ciężkiego prowadzenia się.
  15. Być może jest to interesujący przykład utrzymywania się przez wieki, właściwego dawnym Słowianom lekce sobie ważenia tej materii. Opisanego przez Ibrahima ibn-Jakuba (zob. np. N. Davis, Europa, Kraków 2006, s. 359). Inna sprawa, że w mojej skromnej (niczym nie podbudowanej) ocenie wysłannik kalifa Kordoby chyba nieco przesadził. Spotkał się być może z nieco większą frywolnością i luźnością obyczajów niż w znanym mu kręgu kulturowym i rzecz gwoli zaciekawienia czytającego, tudzież uwypuklenia różnic wyolbrzymił. Davis rzecz kwituje sformułowaniem, że "dyplomata z islamskiej Hiszpanii patrzył na egzotyczne ludy (...) z taką samą ciekawością, z jaką współczesny antropolog przygląda się Papuasom". Tamże, s. 360.
  16. Na zasadzie pierwszych skojarzeń - z nieco innego czasu i kręgu kulturowego (Prusy Wschodnie 1878/1879 - raport urzędowy na temat prostytucji: "Zawodowo jest uprawiana tylko w większych miastach. (...) Na wsiach wobec aż nadto ułatwionego obcowania płciowego (podkr. Bruno W.) oficjalna prostytucja prawie nie występuje i stąd prawie wcale się tam o niej nie słyszy". A. Kossert, Prusy Wschodnie. Historia i mit, Wrszawa 2009, s. 148. Jeżeli tak było w protestanckich, pietystycznych, uszeregowanych, poszeregowanych, zaokólnikowanych itp. Prusach Wschodnich doby wilhelmowsko-wiktoriańskiej, to w katolickiej, unickiej, prawosławnej, wesołej, bałaganiarskiej I RP dziać na wsiach się musiało, oj musiało... Tak przypuszczam. Zresztą to już Jasienica zauważył (Rzeczpospolita Obojga Narodów, cz. III, Warszawa 1985, s. 14) że nawet zaloty panów braci i magnaterii wyglądały nieco inaczej niż u Pana Sienkiewicza, gdzie nawet Kozak Bohun konsekwentnie dziewictwa swej lubej pilnował. Jeżeli Bogusław Radziwiłł pisząc do 15-letniej (!) Marii Anny świntuszył sobie nieco, to Jasiek z Hanką na wsi polskiej chyba się za bardzo nie krępowali "w tych sprawach".
  17. Niszczenie zbiorów bibliotecznych w PRL-u

    O losie paru reliktów słyszałem, ale jeżeli o książki chodzi to... sprawą się nigdy nie interesowałem, ale mam powody przypuszczać, że różne kwiatki znikały sobie z powszechnie dostępnego obiegu bibliotecznego (do PAN-ów i innych takich), aby zrobić miejsce Fiedlerowi, czy Wańkowiczowi, wydawanym tym razem w olbrzymich nakładach. Nie próbowałem, ale nie sądzę, aby w mojej bibliotece szkolnej, osiedlowej itp. był za mojego młodu np. "Krótki kurs historii WKP(b)". Za stalinizmu pewnie był. Zresztą zjawisko "merytorycznego brakowania książek dla ludu" jest faktem stałym, tyle, że oczywiście w czasach totalitaryzmu, czy autorytaryzmu przybiera formy tragiczne i skrajne. I dziś pewnie różne "Instrukcje w sprawie zasad i trybu prowadzenia selekcji oraz postępowania z materiałami zbędnymi w bibliotece X" (zgodne z odpowiednim prawem rangi ustawowej) przewidują możliwość wycofania książek zdezaktualizowanych, niskiej wartości dydaktycznej, czy rażąco przestarzałej treści. Z ewentualnym odłożeniem jednego egzemplarza do wiecznego magazynu. A co zdezaktualizowane - de gustibus.... A to znalazłem przypadkiem ze stron Gregskiego (serdeczne pozdrowienia!), czyli kierownictwo biblioteki w Starogardzie Gdańskim prawi: Cytat za: http://tczew.portalpomorza.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=7210&Itemid=83
  18. Niszczenie zbiorów bibliotecznych w PRL-u

    Z powyższej strony: Secesjonista zadał przy tym wcześniej interesujące pytanie: To znaczy, na ile mamy do czynienia z dosyć typową w historii tego świata operacją "cenzurową" na froncie walki ideologicznej ("niech maluczcy nie czytają tego, czego nie trzeba - bo im się w głowach poprzewraca"), natomiast treści naganne mogą być np. przechowywane w bibliotekach w działach prohibitów, z ograniczonym do nich dostępem - a na ile z chęcią całkowitego zniszczenia i posypania solą jakieś części dorobku słowa pisanego?
  19. Polacy w Rosji i na Syberii

    A przy okazji i na marginesie można wspomnieć chyba jeszcze ciekawszą, a w każdym razie dosyć pionierską (jeżeli rozważamy zagadnienie eksploracji Syberii przez Polaków postać z XVII wieku - Nicefora Czernichowskiego (herbu Jaxa). http://www.voskres.ru/history/rodionov.htm
  20. Niszczenie zbiorów bibliotecznych w PRL-u

    Straty kultury polskiej z rąk niemieckich zostały już opisane w wielu pozycjach. W przypadku książek, szczególnie z księgozbiorów prywatnych, jest oczywiste, że nigdy nie będziemy w stanie określić tych strat w sposób b. dokładny. W przypadku tych strat trudno też kierować się prostą zasadą "list proskrypcyjnych" (Madajczyk pisał bodajże np. o około 1.500 nazwisk zakazanych na "dzień dobry") i "prawnie ustalonej niemieckiej polityki odnośnie do bibliotek podludzi", bo następowały one (tj. straty) zapewne często niezależnie od takowych. Tak, czy inaczej rozmiar owych strat budzi zgrozę i świadczy dobitnie o nader specyficznym szacunku niemieckiego okupanta do naszych zbiorów. Proponuję, abyś zgłębił trochę bardziej strony podane przeze mnie, zobaczysz wówczas, jak 66 do 155 nazwisk ma się do całości listy. Proponuję zacząć od Liste der von den Nationalsozialisten verbotenen Autoren - na literę "A". Samych z nazwiskiem na "A" znajdziesz pewnie ok. 90. Zresztą na samej stronie startowej mamy: Letztlich umfasste die "Liste des schädlichen und unerwünschten Schrifttums" mehr als 4500 Einträge, vielfach das gesamte Werk eines Autors oder die gesamte Edition eines Verlages. Ogólnie, jeżeli dobrze pamiętam, podaje się, że niemiecka czarna lista obejmowała ponad 12.000 pozycji książkowych. Inna sprawa, że dyskutując w tej materii trzeba by przyjąć jakąś metodologię - oceniamy wg. ilości zakazanych autorów, czy tytułów? Ale trudno tu ustalić oczywisty klucz. Druga kwestia, że w ten sposób i tak niczego nie uzyskamy, poza stwierdzeniem oczywistego faktu, że władze autorytarne, a tym bardziej totalitarne zajmują się tym co ludzie czytają, słuchają lub oglądają. Czasami też władzom demokratycznym na tym co nieco zależy... Każdy przypadek jest odrębny, ma swoją dynamikę, kontekst itp. Wnioskowanie z faktu, że gdyby (załóżmy) Hitler formalnie zakazał publikować 100 autorom, a Bierut 200, że Hitler był liberalniejszy w stosunku do polskiej kultury byłoby dosyć absurdalne, w kontekście znanych innych faktów. Jeżeli polska lista "stalinowska" wynosiła jak piszesz 1682 pozycje, a Franco w rozkwicie swojej dyktatury miał (wg. polskich autorów) 3000 na indeksie, to co - był lepszy, gorszy, taki sam? Lepszy o 10%, gorszy o 20% w stosunku do wzorca typowego dyktatora z Sèvres? Trochę to bezcelowe. A jeżeli chodzi o mapy swoje znaczenie miała rzeczywiście histeria szpiegowska, jak napisał Tomasz. M. Staffa np. w Karkonoszach (Wrocław 1996, s. 136) podaje przykład dokładnej mapy tych gór z 1948, która okazała się jednak zbyt dokładna i ponownie mogła być wydana (po "przeróbkach i zniekształceniach" sic!) dopiero po 10 latach.
  21. Niszczenie zbiorów bibliotecznych w PRL-u

    Z Liste des schädlichen und unerwünschten Schrifttums można się zapoznać na stronach: http://www.berlin.de/rubrik/hauptstadt/verbannte_buecher/index.php Oczywiście, nieco specyficznym zagadnieniem jest kwestia polityki niemieckiej wobec autorów, książek i bibliotek na terytoriach okupowanych. W polskim przypadku specyfika ta szacowana jest niekiedy ostrożnie na ponad 20 mln. woluminów.
  22. Zaginione białe plemiona

    I kolejna haitańska ciekawostka. Erzulie (i kilka pierwszych z brzegu linków o tej postaci): http://fr.wikipedia.org/wiki/Erzulie http://www.polskatimes.pl/artykul/209847,haiti-niezwykla-polska-wyspa-na-krancu-swiata,id,t.html http://en.wikipedia.org/wiki/Erzulie
  23. Tytuł PRL-owskiej książki o Katyniu

    Dla zainteresowanych zagadnieniem - duńskie opracowanie z listą publikacji w tamtejszej prasie - związanych z Katyniem (także Ugens Nyt i Land og Folk). http://rudar.ruc.dk/bitstream/1800/2296/1/Master%20-%20Speciale220107%20And.pdf Co nas nadal nie zbliża do tajemniczej "katyńskiej" książki duńskiego autora, opublikowanej w PRL, a opierającej się na burdenkowskiej mistyfikacji. Gdyby to zagadnienie mnie bardziej interesowało, to jednak tą książkę bym sprawdził. 1971 to blisko lat 60. a przecież prof. Eisler w swej bardzo ogólnej wypowiedzi nie udzielał konkretnych wskazówek bibliograficznych. A moim zdaniem, jeżeli taki wątek się pojawił w jakiejkolwiek duńskiej książce (przetłumaczonej w Polsce), to jako dosyć poboczny. Na zasadzie "a przy okazji zobaczcie prawi Duńczycy, jak niemieccy okupanci i Helge Tramsen kłamią (kłamali) w sprawie Katynia". Choć nie należy wykluczyć, że to właśnie był powód jej przetłumaczenia na polski. Nie wiem, ale nie powiem?
  24. Tytuł PRL-owskiej książki o Katyniu

    Na zasadzie zupełnego gdybania - w roku 1971 ukazały się wspomnienia członka duńskiego ruchu oporu C. Madsena - "Prawo i bezprawie". Być może w tej książce pojawia się ten wątek. Choć watpię, mimo że czytałem ją b. dawno temu i praktycznie nic nie pamiętam - to pewnie wzmianka o Katyniu powinna mi utkwić w pamięci. Ale gwarancji żadnej odnośnie do takowego utkwienia nie daję, bo tak jakby już dziesięciolecia minęły...
  25. W jakim zakresie mamy do czynienia po wojnie (i dzisiaj) z kontynuacją lokalnych tradycji w tym zakresie, próbą ich rekonstrukcji "na siłę" (i pod niemieckiego turystę), przeniesieniem wzorców z innych stron kraju, Kresów, Bałkanów (reemigranci z dawnej Jugosławii, emigranci z Grecji itp.), Francji (Wałbrzych)? Na marginesie - chodzi mi bardziej o obszary, gdzie doszło do gruntownej wymiany populacji, a nie np. Górny Śląsk. Warzą tam i ochraniają jako produkt regionalny Schlesisches Himmelreich, czy kiełbaski z Chełmska Śląskiego, czy raczej barszcz ukraiński? Czyli i między innymi - jak z zarabieniem na regionaliźmie kulinarnym na Ziemiach Odzyskanych wygląda?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.