-
Zawartość
5,693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Moja negatywna opinia o całej, współczesnej polskiej klasie politycznej nie uległa ani o jotę zmianie. Moja opinia o jakości dzisiejszego dziennikarstwa - także. Jedyna rzecz smutna w tym wszystkim, że ostatecznie uświadomiłem sobie fakt, że mając swoje lata, jakąś minimalną wiedzę o świecie i Polsce, ewidentne poczucie więzi z moim krajem, kompletnie jestem obojętny na jego aktualne "życie", czy "żyćko" polityczne. Nie mam ani na kogo głosować, ani kogo popierać. Ani ochoty "ich" słuchać, bo z góry wiem, co powiedzą. Choć pewnie słuchać powinienem. A odnośnie do chamskiego języka. Szlag mnie w tej sprawie trafia codziennie. Podobnie jak w sprawie ilości agresji i pogardy wokół nas. Dramatycznie zawęża się w Polsce liczba osób, które potrafią złożyć jakąkolwiek wypowiedź bez "wyrazów". Prezydent akutrat trafił z porównaniem, że trudno sobie wyobrazić ś.p. T. Mazowieckiego, czy innych z tego pokolenia, aby tak prowadzili rozmowę, jak dzisiejsi "wielcy". To już pewnie czas na kampanię o godność języka polskiego. Mój pomysł - powiedzieć, nawet nieco naginając fakty, że posługiwanie się wulgaryzmami, przyszło do nas z Rosji. Мы русские матом не ругаемся - мы матом разговариваем. Na niektórych naszych wulgaryzujących, lecz "patriotycznych" Rodaków podziała.
-
Dosyć interesujący artykuł M. Gawędy o militarnych błędach Kijowa na Defence24: http://www.defence24.pl/analiza_dlaczego-ukraina-przegrywa-bitwe-o-donbas-kluczowe-bledy-kijowa
-
Przy okazji czytania dyskusji na naszym forum o Lidze Morskiej i Kolonialnej (link), przypomniało mi się, że kiedyś czytałem o pomyśle polskich władz emigracyjnych (czy może poszczególnych polityków lub dziennikarzy?) objęcia przez Polskę byłych kolonii włoskich (chodziło chyba o Erytreę). Niestety nic więcej na ten temat nie pamiętam, ale myślę, że może być to wdzięczny temat do poszukiwań i dyskusji.
-
Mało znane i ciekawe fakty z historii Polski
Bruno Wątpliwy odpowiedział RobbStark → temat → Historia Polski ogólnie
Wracając do tego tematu. O losach tajnego referatu Chruszczowa w Polsce pisał A. L. Sowa, Historia polityczna Polski 1944-1991, Kraków 2011, s. 217-218. Autor przychyla się do teorii, że upublicznienie referatu nastąpiło za aprobatą Chruszczowa. Był w Polsce na VI Plenum KC PZPR w marcu 1956 r., a już 21 marca Sekretariat KC PZPR decyduje o przekazaniu organizacjom partyjnym tekstu tajnego referatu. Teoretycznie druki były numerowane i ewidencjonowane, ale wkrótce tekst można było nabyć na rynku w Warszawie. Podobnież za 230 złotych (o czym w lipcu mówił sam Chruszczow przywódcom włoskich komunistów). 4 kwietnia tekst przekazał do Paryża konsul francuski w Krakowie. Kolejne trafiły do Izraela (Grajewski?) i USA. W świetle powyższego Grajewski ewidentnie wygląda na jedno z wielu źródeł. I to raczej kontrolowanego (tudzież za faktycznym przyzwoleniem Nikity Siergiejewicza) wycieku tekstu na Zachód. -
Mniejszość etniczna - Ślązacy
Bruno Wątpliwy odpowiedział Alex WS → temat → Historia najnowsza (1945 r. -)
I miałeś rację Furiuszu. Namiętna polemika właśnie wyleciała, następna w podobnym stylu - także wyleci. -
Mało znane i ciekawe fakty z historii Polski
Bruno Wątpliwy odpowiedział RobbStark → temat → Historia Polski ogólnie
Nie mam w tej chwili dostępu do literatury, ale opowieść wydaje mi się nieco dziwna. Taka szpiegowska sensacja. Z wyraźnie zarysowaną, fundamentalną rolą konkretnego człowieka. Oto TEN, który sam ujawnił światu coś niezwykle ważnego. Inna sprawa, że gdzieś słyszałem o kimś innym w nieco podobnej roli, tj. o Hollandzie. W maju 1956 r. tajny referat aż tak tajny w Polsce? Podejrzewam, że wówczas obiegały nasz kraj setki kopii tego tekstu. A "Warszawka" huczała od dawna. A źródeł "przecieku na Zachód" pewnie było więcej. W końcu, jak się wygłasza "tajny referat" przy takim audytorium, to jest się pewnym, że tajny to on za długo nie będzie. Choć to źródło może akurat było dla Zachodu najbardziej wiarygodne. Bo jeżeli tak rzeczywiście było, jak napisałeś, to tekst zdobyto prawie - nomen omen - "u źródła". Dopisek: sprawdziłem b. ogólnie w necie, Holland to raczej XXII Zjazd KPZR. Ale coś go kojarzę także z tajnym referatem. -
Mogę tylko podtrzymać swoją opinię, że jest to koncepcja słuszna. Mam tylko nadzieję, że nie zapomni się o sukcesywnej, gruntownej modernizacji. Szczególnie wersji 2A4.
-
Polemiki co do miejsca pochówku oczywiście miały u nas miejsce, od Stanisława Augusta, przez Piłsudskiego i Miłosza, po Lecha Kaczyńskiego. Mniej, czy bardziej niestosowne. Ale, szczerze mówiąc, nie przypominam sobie, aby w naszym, polskim kręgu kulturowym miało już miejsce coś takiego, jak podczas pogrzebu Jaruzelskiego. Przynajmniej w czasach nam współczesnych. W tym kontekście piszę o przekroczeniu granicy. Być może powstaje nowa, świecka (czy quasi-religijna) tradycja, twórczy wkład do narodowej obrzędowości - mordobicie w święto narodowe i wycie na pogrzebach. A z czasem wykopywanie prochów. W każdym razie - "Bardzo proszę pamiętać, że ja byłem przeciw".
-
Fakt. Ale było to także niezwykle widowiskowe przesunięcie pewnej granicy. Cywilizacyjnej wręcz. Następne będą demonstracje na grobie i wykopywanie prochów, aby odważnie dać Jaruzelskiemu mocno do myślenia.
-
No ja nie wiem, poszukiwanie pomocy na forum, aby (najprawdopodobniej) wziąć udział w konkursie na innym. Bez informacji o ogłoszeniu takowego. Trochę to mało rycerskie. Fakt, że nic nie pomogliśmy, ale zawsze.
-
Rumunia (czy byli spokrewnieni z Rzymianami?)
Bruno Wątpliwy odpowiedział cosiek → temat → Starożytny Rzym
Gregski, zaznaczyły się. Weług J. Demela, Historia Rumunii, Ossolineum 1986, s. 76, ok. 1/6-1/5 dzisiejszego słownictwa rumuńskiego ma słowiańskie pochodzenie. Z ważnymi nazwami geograficznymi włącznie, np. Cernavodă, Zimnicea, Lipova. Wpływy tureckie, czy greckie też znajdziesz bez problemu. Na przykład prosząc o zupę. I pamiętać należy, że w XIX wieku język został poddany swoistym zabiegom "reromanizacyjnym". Zatem, można wręcz uważać, że przed tym okresem ówczesny rumuński był językiem podobnym do kreolskich (mieszanych). Taki créole łacińsko-słowiański. A spór między teorią autochtoniczną (zromanizowani Geto-Dacy ostali się na miejscu przez "ciemne tysiąclecie") i teorią, iż ludy romańskojezyczne przywędrowały tam później - pewnie nie zostanie rozstrzygnięty definitywnie nigdy. Podobnie, jak w przypadku "kolebki" Słowian. A, że Rumuni lubią popisać się rzymskim (i dackim) pochodzeniem (bardzo mocno to zaznaczano chociażby za Nicolae Ceaușescu) - ich prawo. Jak widać chociażby na polskim przykładzie, mity odgrywają bardzo dużą rolę w kształtowaniu poczucia wartości narodowej. -
Czerwony1945 chyba nie dysponuje tymi fragmentami, bo tam pewnie jest nazwisko. Natomiast może ktoś skojarzy to, co jest napisane po imieniu Kurt. Nie wygląda to "niemiecko" - Semale, Semak???
-
Dosyć to enigmatyczne. Może i znany ród, ale na pierwszy rzut oka nie mam skojarzeń. A jedyna podpowiedź to tytuł freiherr (czyli prędzej baron niż hrabia) przy fotografii dziadka i to, że mają być zasłużeni dla Polski i Niemiec. Ale w jakim okresie dla każdego tych państw, bo może być, że to np. zgermanizowany ród polski? Może chociaż znasz region?
-
Gdzieś czytałem, że formalnie Berling nie został definitywnie skazany na degradację i karę śmierci za dezercję (pozostanie w ZSRR), gdyż wyrok nigdy nie uzyskał klauzuli prawomocności. Pewnie z powodów politycznych - niechęci do dalszego zaognienia stosunków z ZSRR, a może także pod naciskiem zachodnich sojuszników. Czy ktoś wie coś więcej?
-
W postępowaniu Rosjan widać było ewidentnie chęć "wyłuskania" jakiegoś generała, chętnego do wspólpracy. I np. do kierowania polskimi formacjami po stronie ZSRR. Berling był wartościowy, ale przedwojenny "gienierał" to byłoby dopiero prestiżowe "coś". Bardzo charakterystyczne jest to, że Berling sam wystąpił do polskich władz z propozycją, aby go awansowano na stopień generała (pisze o tym w "Z łagrów do Andersa"). Zdrowy rozsądek każe przypuszczać, że ktoś (radzieccy) go do tego namówił. I zostałby wówczas w Kransnowodzku, jako generał polskiej armii1.. Pomysł nie wyszedł, albowiem Berling na swój własny "wniosek awansowy" nie uzyskał chyba żadnej odpowiedzi. Jeżeli dobrze pamiętam, to sam Stalin w rozmowie z Sikorskim (mówiąc o chęci organizacji polskich formacji przed agresją niemiecką na ZSRR) mówił, że oficerów gotowych do współpracy było dość, ale generał żaden się nie zgodził. Na to Sikorski odpowiedział coś takiego: "widzi Pan, polscy generałowie mają swoją godność". I teraz, zgaduj-zgadula nie do rozstrzygnięcia - czy Stalin tak się pożalił, bo rzeczywiście wszyscy odmówili, czy usiłował ukryć generalskiego agenta wpływu w polskich szeregach. 1. Z ciekawostek, gdzieś czytałem, że formalnie Berling nigdy nie został definitywnie skazany na degradację i karę śmierci za dezercję (pozostanie w ZSRR), gdyż wyrok nigdy nie uzyskał klauzuli prawomocności. Zachęcam do podzielenia się informacjami w tej dyskusji:LINK
-
Kawaleria - współcześnie
Bruno Wątpliwy odpowiedział dzionga → temat → Eksploracja i rekonstrukcja historyczna
W określonych warunkach terenowych, ma to sens. Ale oczywiście w ramach służby patrolowo-policyjnej, czy przy ochronie granic. Jordańczycy od dawna mają Jordanian Desert Patrol na wielbłądach LINK. -
Ale pozwalasz się nim posługiwać? Szybko poszukałem i książkę (fragmenty) znalazłem w google books, można zająć się lekturą.
-
Czytałem książkę W. Tkaczewa, Organa informacji Wojska Polskiego w latach 1943-1956. Nie mam jej przy sobie, ale były w niej odpowiednie tabele. W zależności od kategorii liczby były różne, ale ogólna konkluzja, że w latach 1945-1956 co ósmy oficer współpracował formalnie ze służbami Informacji. Zdrowy rozsądek, bo nie widzę najmniejszych podstaw, aby się nim nie posługiwać, daje podstawy do przypuszczenia, że liczba w jakiś sposób odnotowanych przez Informację była dużo wyższa. Np. rozpracowywany był w 1947 roku chyba co 15 żołnierz, czyli - jak należy mniemać - u oficerów współczynnik był dużo wyższy.
-
Klocki dla dzieci "Powstanie Warszawskie"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Smugler → temat → Literatura, sztuka i kultura
Mnie bardziej od postaci ruszyły te domy i płomienie. Nie wiem, czy to element reklamy, czy dziecko może sobie takie dymy ustawić z zestawu. Moim zdaniem dziecko dosyć wcześnie powinno dowiedzieć się, że oprócz "pam-pam", w takich domach były jeszcze piwnice, a w tych piwnicach ludzie ogarnięci zwierzęcym strachem. I tu klocki mi jakoś nie pasują. -
Klocki dla dzieci "Powstanie Warszawskie"
Bruno Wątpliwy odpowiedział Smugler → temat → Literatura, sztuka i kultura
Uświadomiłem sobie ciekawą sprawę. Należę do generacji Razorblade (choć jestem pewnie ciut młodszy). Podobnie jak Razorblade, latałem po podwórku i "strzelałem", żołnierzyki były oczywistą oczywistością. "Czterej pancerni", korkowce i te klimaty. A teraz zorientowałem się, że mój syn w zakresie militaryzacji doszedł do pistoletu na wodę i jakiegoś lasera z "gwiezdnych wojen". Ani on, ani jego koledzy nie przejawiali w tym zakresie inklinacji, ani ja nie uważałem za sensowne kupowanie takich zabawek. Nie była to jakaś świadoma decyzja, oparta na głębokich przemyśleniach. Po prostu - "tak wyszło". Ale świadczy o tym, jak zmienia się mentalność. Z drugiej strony, znam dorosłych ludzi, którzy dziś lubią przebrać się w mundury i "postrzelać" do siebie. Są całkiem normalni. Zatem, również ja nie uważam, że zabawa w strzelanie, czy granie w mordercze gry musi zdeformować osobowość, ale te klocki wydają mi się rzeczywiście jakieś dziwne. Z ogólnie pojętą militaryzacją jeszcze pal sześć, ale takie zarabianie na tragedii? No to może jeszcze klocuszki z bandytą od Dirlewangera gwałcącym kobietę? Też jakaś edukacja historyczna. -
Biorąc pod uwagę mądrą sugestię Adamahistoryka, zmieniłem tytuł tematu z "sądu nad generałem" na "ocenę generała".
-
Mam wrażenie, że oceniacie zmarłego w całkowitym oderwaniu od punktu odniesienia. To tak jakby mieć za złe Chrobremu, że nie respektował Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, czy Stanisławowi Augustowi, że nie zawiesił zwycięskich, polskich sztandarów na gruzach Kremla, a Katarzyny nie odesłał w klatce do jakiegoś geriatrycznego domu publicznego. Co miał Jaruzelski zrobić w 1982? Dać prawo do wolnego słowa, wprowadzić kapitalizm? Wolne żarty. Jaruzelski mógł obronić polską specyfikę w ramach bloku wschodniego (polegającą m.in. na tym, że znany tow. radziecki twierdził, że żadnego socjalizmu w PRL nie było, a cóż dopiero mówić o - dziś modnej - komunie, a od Rumunii po NRD bardziej świadomi obywatele uważali, że lepszy polski stan wojenny, niż ich normalność) i mógł, gdy to było możliwe, przyczynić się do transformacji ustrojowej. Jedno i drugie zrobił. Można poważnie dyskutować, czy można było reformy Rakowskiego wprowadzić rok wcześniej, czy później, podobnie "okrągły stół". Ale to są wyznaczone ówczesnymi realiami granice sporu. A odnośnie do uwag Gregskiego, zwracam uwagę, że mamy temat Jaruzelski i gospodarka.
-
Nie wiemy, co kierowało radzieckimi przy ustalaniu listy oficerów ocalałych z rozstrzeliwań wiosną 1940 r. A trochę tych osób było i to nie tylko tych nielicznych, którzy się pojawili później w "willi rozkoszy". Możemy tylko gdybać. Podobnie nie wiemy, jak dokładnie wyglądały rozmowy ze śledczymi na Łubiance. Wiemy z relacji uwięzionych, że były oferty, nawet daleko idące (np. w stosunku do Przeździeckiego). Nie wiemy wszystkiego i pewnie się nigdy nie dowiemy. W takiej sytuacji każde przypuszczenie jest tyleż prawdopodobne, co bezzasadne. Natomiast, wiem na pewno, że automatyczne założenie, że skoro ocalał (i to generał) "to musi być coś na rzeczy" jest bez sensu. Chociażby w świetle faktu, że po nagłej klęsce Francji polityka radziecka w sprawach polskich uległa pewnemu przeorientowaniu. I już np. przejętych od Litwinów i Łotyszy internowanych nie zabijano. Zatem, jeżeli ktoś z oficerów dotrwał żywy, w więzieniu, obozie, czy w szpitalu, do maja 1940 r. to już istniało poważne prawdopodobieństwo, że ocaleje.
-
Jaruzelski twierdził (chociażby u M. Olejnik) mniej więcej coś takiego, że walczył "krwawo" z Ukraińcami, natomiast nie zdarzyło mu się wymienić ognia z Polakami (choć czasami pewnie trudno to było rozdzielić - vide wspólny atak polskiego podziemia i UPA na Hrubieszów, inna sprawa, że o roli (l)WP w tej akcji można spotkać różne opinie). Wcześniej w jakimś opracowaniu P. Rainy, spotkałem się z jego wywiadem do prasy jugosłowiańskiej, w której mówił o aktywnym udziale w walce z reakcją. Walka "z bandytami", czy "z reakcją" może oznaczać Polaków, upowców, albo jednych i drugich. Konkrety są do sprawdzenia, natomiast poza sporem pozostaje to, że żołnierze ówczesnego WP, jeżeli dostali taki rozkaz, to walczyli z "żołnierzami wyklętymi". Niezależnie, czy sam strzelał, czy nadzorował, czy tylko konwojował pociągi, wiadomo, po której stronie jednoznacznie się opowiedział. I temu nigdy nie zaprzeczał. A mi osobiście ten wybór młodego człowieka, w ówczesnej sytuacji Polski, po drugowojennej rzezi, trudno uznać za prostą zdradę. Choć oczywiście o dyskusyjności moralnej, czy niejednoznaczności możemy sobie podywagować. O Jaruzelskiego walce z bimbrownictwem. Gregski, trochę dałeś się ponieść fantazji. Bimbrownictwa dotyczyła ustawa z dnia 22 kwietnia 1959 r. o zwalczaniu niedozwolonego wyrobu spirytusu (Dz.U. z 1959 r. nr 27, poz. 169 ze zm.). Kary śmierci w niej nigdy nie było. Maksymalna sankcja to 3 lub 5 lat (to drugie w przypadku "znacznej ilości"). Dekret z dnia 12 grudnia 1981 r. o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego (Dz.U. z 1981 r. nr 29, poz. 156) - art. 18 i 21 - wprowadził tylko możliwość prowadzenia postępowania przyspieszonego w przypadku przestępstw i wykroczeń związanych z bimbrownictwem.
-
Artykułu jeszcze nie czytałem. Jak przypuszczam, znam poglądy oraz ogólny kierunek benedyktyńskiego zaangażowania badawczego autora chodzi pewnie o udowodnienie, że Jaruzelski dekownikiem był. Czyli wątek już znany z wiekopomnego dzieła innego autora, byłego podwładnego generała "ze skazą". Ewentualnie skoryguj mnie, jeżeli się mylę. Wedle mojej wiedzy, charakterystyki bojowe, wnioski awansowe Jaruzelskiego z czasów wojny były zawsze pełne sformułowań typu "odważny i śmiały", co w zwiadzie na najkrwawszym froncie drugiej wojny światowej ma szczególne znaczenie. Otrzymywał kolejne medale "Zasłużonym na polu chwały". Wniosek o Krzyż Walecznych był za akcję pod Alt Reetz (18 kwietnia 1945), a drugi za akcję pod Rinow (1 maja 1945 r.), wniosek o Krzyż Grunwaldu (w ówczesnej hierarchii odznaczeń równorzędny z Virtuti, zob. art. 4 dekretu z 22 grudnia 1944 r., Dz.U. z 1944 r. nr 17, poz. 91) miał charakter bardziej ogólny (ofiarność, odwaga, osobisty udział w wypadach, pierwszy w okopach wroga itp.), ale ze szczególnym podkreśleniem akcji pod Alt Reetz i Wustrow. Wszystko to albo w czasie wojny, albo zaraz po wojnie (najpóźniej wniosek o KG - początek września 1945). Co zresztą zrozumiałe. Co do "fałszerstwa". Zgadzam się z Jancetem, że jeżeli to jest fałszerstwo, to dokonane przez siedmiolatka lub idiotę. A jednym lub drugim generał wówczas nie był. Natomiast jest dla mnie oczywiste, że - chociażby z racji życiorysu - Informacja musiała się nim mocno interesować. Czym W.J. niekoniecznie chciał się chwalić, choć przecież samemu faktowi nie zaprzeczał (kwestionował natomiast samego "Wolskiego"). W związku z tym, ciekawy jestem, czy w takich teczkach były dokumenty wyprodukowane przez Informację Wojskową. Na zdrowy rozum, raczej nie, powinny być gdzieś głębiej. Jeżeli tak, to być może ewentualne "przeredagowanie" teczki ich dotyczyło. Ale - patrz wyżej - gdyby ktoś chciał to zrobić, to nie w takiej formie. Inna sprawa, że w kwestii "Wolskiego" znamy bodajże dziś trzy dokumenty, z których żaden w jakimś szczególnie negatywnym świetle Jaruzelskiego nie stawia. Na tle ówczesnej kadry oficerskiej (zresztą także i istotnej części przedwojennej), czyli frontowców, co to walczyć i wypić potrafią, ale już coś z sensem napisać to mniej, Jaruzelski się niewątpliwie wyróżniał. Do inteligencji i abstynencji jednak trzeba było dorzucić wszechstronne sprawdzenie. Ale współpraca z wywiadem lub kontrwywiadem to przypadłość oficera każdej armii. Rewelacją byłoby tylko to, gdyby W.J. współpracował z Amerykanami, nie ze służbami ówczesnego WP. Nie ma dowodów na to, że Jaruzelski komuś wówczas z premedytacją zaszkodził.
